Wracając do Józka w nocy. Mały epizod, o którym nigdzie indziej nie poczytacie (nie wspomina o nim także oficjalna historia brygady pt. „W ognie rożdiennaja”), a który mówi, że po zmroku i do tego bez piechoty każdy ówczesny czołg powinien siedzieć w domu (Pantery z FUG 1250 zostawmy na boku).
42. Brygada Pancerna Gwardii (dwa pułki Józków i jedne pułk kuzynów Józków z większą armatą 152 mm), 4. Front Ukraiński, przedpole Skrzyszowa na południe od Wodzisławia Śl., 27 marca 1945 r. Po wykonaniu przejść w polach minowych i rowie przeciwczołgowym o godz. 19.30 dowódca 101. Korpusu Strzeleckiego rozkazuje brygadzie Józków ruszyć do przodu korzystając z osłony piechoty z 70. Dywizji. Ale jest już późno i „zającom” nigdzie po ciemku łazić się nie chce. Do spółki z komdiwem szef sztabu dywizji wręcz łże, że ich ludzie już ruszyli do przodu i czołgi powinny ich gonić, a nie na nich czekać. Prośby na nic, a dowódca korpusu coraz bardziej naciska, żeby wreszcie zająć Skrzyszów.
Po zajęciu północnych opłotków wioski Józki ruszają dalej. Nocne rajdowanie po okolicy ostatecznie wyczerpuje cierpliwość Fryców z 3. Brygady Saperów. Niewykluczone, że minęła już 22 i zaczęła się cisza nocna. Panzerfaustów mają pod dostatkiem… Efekt: 7 spalonych Stalinów.
Przez cały marzec 42. Brygada straciła łącznie spalonych 19 IS-2 i 3 ISU-152, 10 IS i 2 ISU były celnie trafione, na minach wyleciały 3 Józki i 1 ISU. Zginęło 8 oficerów, 20 podoficerów i 10 szeregowych. Rannych zostało 31 oficerów, 36 podoficerów i 39 szeregowych (patrząc na straty oficerów trzeba wiedzieć , że Józkami nie kierował zwykły Grigorij Szakaszwili, lecz mechanicy-kierowcy w stopniu oficera).