E tam, to jeszcze nic. Można przecież przyjmować solipsyzm (tylko ja istnieję), albo skrajny empiryzm - to co w umyśle, najpierw w zmyśle i jak nie ma tego w zmyśle, to nie mogę stwierdzić z pewnością, że istnieje w danej chwili (biskup Berkeley). Tak więc ja mam poważne wątpliwości, czy jeśli nie patrzę na Wrocławski ratusz, to on rzeczywiście istnieje? A może Bóg renderuje przed moimi oczami rzeczywistość na bieżąco? Oczywiście, pomijam swingowane relacje innych, którzy tak naprawdę nie istnieją poza moim umysłem.... I tak powoli dochodzimy do Kartezjusza i jego
dubito, ergo sum lub bardziej znanego
cogito, ergo sum. Będąc twardym `racjonalistą` trudno zrobić krok dalej.
Tak więc Kolego od płaskości Ziemi.... wierz mi, że zagłębiając się w systemy myślowe z przeszłości, znajdziesz dużo bardziej ekscentryczne wizje świata niż banalnie płaska Ziemia

. Skoro jesteś takim `logikiem`, to proponuję od negacji poznania zmysłowego i
geniusa malignusa, potocznie zwanego w XXw. matrixem.
A propos podpierania się logiką w kontekście rzekomych `faktów`, to proponuję daleko idącą ostrożność, bo to broń niezwykle ostra i - jak już wspominałem powyżej - nie jest ufundowana na empirii, tylko na przyjęciu pewnych aksjomatów, jak choćby takich, że nieprawdą jest, że coś jest i jednocześnie tego nie ma.
Dla mnie temat jest dość zabawny i oczywiście nikomu nie bronię wierzyć w co chce i budować odpowiednią do tego ontologię. Są różne strategie przetrwania, a `nauka` jest tylko jedną z nich.
Tako rzecze,
Zaratustra
PS. Przemyślałem sprawę i proponuję zacząć od eleatów i Parmenidesa wraz z Zenonem z Elei. Spodoba ci się w jaki sposób rozprawili się z poznaniem zmysłowym, wychodząc od - wydawałoby się banalnego - stwierdzenie, że byt jest, niebytu nie ma.

I teraz baczność! Eleaci to fundamenty współczesnej logiki, którą z taką lubością się podpierasz

.