Już wyciekła lista ponad 300 tys. powołanych: https://nitter.it/igorsushko/status/1572925733223432192
Ciekawe, czy się potwierdzi?
Wiesz - my wiemy, że Rosjanie nie dadzą rady wyposażyć właściwie 500 tys. nowych żołnierzy. Może nie wiemy, że w-g rosyjskiej strategii zamiast 5 żołnierzy z AK-47 i granatnikiem można wysłać na zdobycie punktu ogniowego 300 ludzi w trampkach, uzbrojonych w PPSz? To też zadziała. na takiej samej zasadzie, jak korporacyjna teoria o możliwości zastąpienia dowolnego etatowego programisty skończoną liczbą studentów/praktykantów?
Specjaliści już dużo "prawd" mówili: że Rosjanie nie zaatakują, bo zebrali za mało sił. Że jak zaatakują - to zdobędą Kijów w 3 dni. Że wywalczą dominację w powietrzu. Że 1 Gwardyjska Armia Pancerna zmiecie wszystkie zachodnie czołgi, że...
Ale jakoś za każdym razem sowieci udowadniali, że jest inaczej, niż podpowiada strateg i zdrowy rozsądek.
Tego nie wiem. Wcale nie twierdzę, że już po jabłkach i wojna się skończyła. Wręcz przeciwnie ona się wydłuży i zbliżająca zima wszystko zweryfikuje. Putin musi straszyć, bo nic więcej mu nie zostało? Eksperci jak to eksperci. Są tacy co mają parcie i gadają w szkiełku czy radio co popadnie (Polko, Skrzypczak itd.). Tak samo jak jakiś dziennikarz w RMFFM twierdził, że lepiej abyśmy kupowali armaty ciągnięte za ciężarówkami, a nie samobieżne. Jest okazja zarobić parę groszy to zarabiają. Natomiast wolę sobie pewne rzeczy zweryfikować, poczytać branżowe źródełka itd. Na spokojnie i bez sensacji.
Fakt mówiono, że Rosja nie zaatakuje, bo to się w żaden sposób nie kalkulowało z punktu widzenia politycznego i gospodarczego. Było to mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. Choć Ukraina od zachodnich wywiadów wiedziała dużo wcześniej, że trzeba się szykować na najgorsze. Przekroczono pewną granicę i jest to co jest. Tutaj zdrowy rozsądek przegrał z ambicjami jednego chorego człowieczka. Teraz już nikt nie ma złudzeń i nabrać się nie da.
No właśnie ta strategia (kupą mości panowie kupą!) już się nie sprawdza. Pokazuje to choćby formowanie oddziałów w zbuntowanych republikach. Bieganie w szpeju z czasów DWŚ z mosinem przez ludzi z niskim morale i słabo wyszkolonych niewiele potrafi zdziałać na polu walki. To tylko mięso armatnie. Można obłożyć gradami jakiś obszar, ale celność tego żadna i traci się cenne zasoby. Już Rosjanie mają problem z pewnymi rodzajami amunicji artyleryjskiej. Podobna historia z wyciąganiem z zakamarków magazynów (i świata) czołgów, racji żywnościowych, itd. Poszukiwaniu ochotników wśród bandziorów, wagnerowców, kadyrowców i po całym świecie - to też zawiodło. Dzisiaj jakość, a nie ilość się liczy. Nie jestem przekonany, że dziadki w moim wieku, pokroju 35-45+ będą super wyszkoloną armią, głodną sukcesu i nastawioną na bezwarunkowe zwycięstwo. Większość z nich wojsko pamięta z poprzedniego ustroju, ma rodziny, jakieś plany itd. Jak widać na filmach raczej jadą się nawalić, a co niektórzy nawet nie wiedzą czy jadą bić się z Chinami czy Ukrainą.
Kolejna sprawa, że ta częściowa mobilizacja jest przykrywką do większej. Wspomnieli, że teraz zależy im na ludziach wyszkolonych, umiejących naprawiać, obsługiwać pojazdy itd. Nie wierzę, że to coś zmieni. Dopóki Ukraińcy wytrzymają na pozycjach i będą mogli uzupełniać straty to będzie dobrze. Podobnie było z zajęciem Kijowa i szybką trzydniową akcją. Putin liczył, że Ukraińcy się przestraszą, uciekną lub poddadzą. Stało się inaczej - przetrwali.
Od niedźwiedzia gorszy jest tylko ranny niedźwiedź... dlatego nie lekceważę zagrożenia.