Odrobinę genezy, czyli poznajmy czym jest Mi-24 i dlaczego go nie szanuję jako broń na współczesnym polu walki.
Początki konstrukcji to lata 60’te, gdzie wojska lądowe potrzebowały czegoś co dało by im druzgocącą przewagę na ziemi, czegoś co byłoby szybkie i działało jak taran na jednostki naziemne sojuszu, zdecydowano się na zapożyczenie podstawowych systemów z dopiero co stworzonego śmigłowca transportowego Mi-8, wzięto od niego cały układ napędowy, z przekładniami, silnikami i wirnikami, jedyne co zmieniono to kadłub, który był węższy co pozwalało uzyskać większa prędkość maksymalną, prędkość tą zwiększono również poprzez zastosowanie chowanego podwozia, lecz konstruktorzy trafili w pewnym momencie na barierę, którą była wytrzymałość wirnika, która powyżej prędkości 280km/h okazała się zbyt mała i groziła rozpadnięciem się maszyny, wiec by uzyskać jeszcze realne dodatkowe km/h postanowiono wykorzystać małe skrzydła, pod którymi można było podwiesić uzbrojenie, a w locie z dużą prędkością odciążały one wirnik nośny.
Śmigłowiec zaczęto produkować seryjnie dopiero w 1978 roku (Hind-A). Po pewnym czasie powstała jednak wersja Mi-24D która jak wiele rosyjskich maszyn czerpała z doświadczeń amerykańskich – zastosowano kabinę w układzie tandem, pilotem za strzelcem, ale nadal pozostawiono stanowisko technika pokładowego z jego siedziskiem w przejściu między kabiną pilota, a „ładownią”. Wymieniono silniki na silniejsze – stosowane już w Mi-8 późniejszych serii jak i w jego eksportowej wersji Mi-17 i morskiej Mi-14, a wraz nimi zmieniono tez dmuchawkę ogonowa z pchającej na ciągnącą. Zmiany te pozwoliły wycisnąć dodatkowe zasoby prędkości drzemiące w konstrukcji, lecz samego korpusu nie wzmocniono zbliżając się niebezpiecznie do grac wytrzymałości (poszycie jest elementem nośnym kadłuba wzmocnione tylko w niewielkim stopniu drobnym ożebrowaniem). Potem powstała wersja W która w zasadzie poza dodatkowym uzbrojeniem w postaci działka GSz-23L zamocowanego na prawej burcie nie wniosła nic nowego do konstrukcji. Potem jeszcze powstał Mi-24P z działkami kaliber 30 mm w miejsce 23mm i ze zdemontowanym stanowiskiem USPU-24.
Śmigłowiec ma masę własną w granicach 8400kg, natomiast maksymalna masa startowa wacha się zależnie od źródła: 12000kg (Jane’s) ; 14500kg (SB); 11400kg ( Lech Konopka)
Prędkość maksymalna na stałym pułapie: 180węzłów = 324km/h (Jane’s); 335km/h (SB) ; 320km/h (Lech Konopka).
Śmigłowiec jak na kuzyna średniej maszyny transportowej jest duży, ciężki a uzbrojony balansuje na granicy masy maksymalnej, do tego typowo dla maszyn konstrukcji radzieckiej jest on niebezpieczny dla załogi w wypadku wymuszonego lądowania awaryjnego na dodatek wszelkie przeróbki w systemach celowniczych znajdujących się pod kabiną strzelca skutkujące usunięciem takowych mogą okazać się tragiczne w skutkach. Systemy celownicze tam znajdujące się w wypadku lądowania awaryjnego działają jak kontrolowana strefa zgniotu, gdy je usuniemy i głowice obserwacyjne umieścimy z boku, lub przed nosem jak to lubią robić inżynierowie Izraelscy i afrykańscy, to strzelec jest skazany na śmierć przy uderzeniu na płasko o ziemię. Te maszyny mają sztywna kabinę, w przeciwieństwie do wszystkich bojowych maszyn zachodnich, które posiadają specjalne sekcje, które odkształcając się przy uderzeniu absorbując energię. W takim Ah-64 przy uderzeniu o ziemie z wysokości nawet 30 metrów, pierwsze przejmuje siłę podwozie, które odkształca się przy takim uderzeniu, następnie wieżyczka, której mocowanie odkształca się w taki sposób, że działko i wieżyczka wchodzi do wnętrza śmigłowca w specjalnie ku temu zaprojektowana przestrzeń, następnie siły przejmuje poszycie śmigłowca i na samym końcu uginają się elementy mocujące fotele załogi. W Mi-24 przy uderzeniu na załogę oddziałuje cała siła, a gdyby nie daj Boże śmigłowiec leciał jeszcze do przodu i zarył dziobem o grunt, to do kabiny wchodzi cała sekcja napędowa miażdżąc załogę, co było przyczyną wielu pogrzebów w czasie walk w Afganistanie i Czeczenii.
Śmigłowiec Ah-64D który ma póki co najlepszy system sterowania, obserwacji i przekazywania wszelkich informacji potrzebnych pilotowi do latania na małej wysokości (NOE – Nap Of ehh Earth) a mimo to jego załogi ograniczają się do prędkości 26m/s tuż nad poziomem gruntu, a do 40m/s tuż nad czubkami drzew, każdy metr wyżej to śmierć dla śmigłowca na współczesnym polu walki, dodajmy do tego, że ten Apache pomiędzy masą bojową, a maksymalną startową ma jeszcze 5 ton zapasu, a taki Hind nawet nie połowę tego (przy zbliżonej maksymalnej masie startowej obu maszyn), jak myślicie jak szybko taki Hind może lecieć na tej bezpiecznej wysokości nadal mogąc lawirować między przeszkodami terenowymi ?
To już w Afganistanie rosyjscy piloci mogli w końcu się wyszaleć i latali stosunkowo nisko z prędkościami bliskimi maksymalnej, zwykle kończyło się to rozbiciem maszyny wraz załogą i desantem, bo maszyna nie była w stanie zareagować wystarczająco szybko przy prędkości 300km/h.
Dzisiejsza wojna nie polega na masowym rzuceniu wszystkiego co się ma w jednym ataku, mając czołgi na ziemi, Hindy tuz nad nimi, a jeszcze wyżej Su-25 i osłaniające je migi i suki. Dzisiejsze pole walki to zakradanie się jak złodziej do swojej ofiary, nikogo nie stać na wymianę jednego śmigłowca bojowego za 2-3 czołgi przeciwnika na co przygotowywali się Rosjanie. Dzisiaj śmigłowiec ma rozwalić tyle ile się da nie będąc zauważonym, a tym bardziej ostrzelanym, bo na współczesnym polu walki nic nie ochroni cie przed pociskiem OPG-7 z granatnika RPG-7 jakiegoś byle piechociarza. By strącić śmigłowiec nie potrzeba pocisku samo sterującego się, chociaż Rosjanie tracą od cholery sprzętu w Czeczenii i tracili w Afganistanie od pocisków Strzela/Stinger ale równie wiele tracą od zwykłych granatników przeciwpancernych, czy też rusznic przeciwpancernych domowej roboty.
Kilka lat wstecz uczestniczyłem w rozmowie, w której piloci nabijali się z szans przeżywalności załóg Mi-24 na polu walki, dowcip polegał na tym, że rakieta przelatywała przez „papierową” konstrukcję Mi-17 na wylot nie czyniąc szkody, a przy odrobinę grubszym Hindzie wlatywała tylko do środka i tam eksplodowała.

AH-64 jak i Mangusta, Tiger i Havoc zostały tak zaprojektowane by wyłapując pocisk kaliber 20/23mm w ważny podsystem nadal móc bezpiecznie wylądować, lub nawet wrócić do bazy. Problem współczesnego pola walki polega na tym, że taka Shilka nie strzela strzałami pojedynczymi, tego też nie robią zestawy amerykańskie z gatlingami kalibru 20/25/30mm żaden śmigłowiec nie jest w stanie wytrzymać takiej nawałnicy ognia, nie wytrzyma go też i Mi-24… problem z nim jednak jest i taki, że nie wytrzyma też jednego celnego trafienia z 12,7 API, spytaj się jakiegokolwiek pilota/technika Mi-17 czy Mi-14 ile takich pocisków wytrzyma wirnik, silnik, czy inny podsystem napędowy, w odpowiedzi popuka się w czoło i powie żebyśmy nie zadawali głupich pytań, a te systemy są identyczne z tymi z Mi-24D/W/P !
Wytrzymałość Mi-24 to mit, podobnie jej zastosowani na współczesnym polu bitwy. Jeżeli chcemy porównania do Kobry, proszę bardzo, kobra jest jeszcze starszą konstrukcją jednak została zaprojektowana praktycznie od podstaw jako śmigłowiec bojowy, jedynie niektóre systemy zostały zapożyczone z transportowego UH-1. Ten śmigłowiec miał w pierwszych wersjach szerokość kadłuba wynoszącą zaledwie 50cm – spróbujcie coś takiego zauważyć na horyzoncie ! masa własna to zaledwie 2940kg w wersji S przy silniku wyciągającym 1800 KM ten mały ptaszek mógł osiągać prędkość może i ledwie 227km/h z pełnym ładunkiem… ale już wersja AH-1J SeaCobra którą dostali Marines (szybko przemianowana na AH-1T) posiadająca zespół napędowy P&W Canada T400-402 wyciągała 333km/h – czyli tyle co Hind-D, a nawet więcej (zależy od źródeł) !!! Dodajmy do tego mała masę (3300kg własna) a mamy bardzo zadziorny śmigłowiec bojowy, który wyszedł w tym samym czasie co Hind-A (!)