Dawno nie pisałem więc czas nadrobić zaległosci. Zmęczyłem sytuacje awaryjne, które minie doporwadzały do szewskiej pasji. Jeszcze dobrze nie wystartowałem, a tu trzeba juz wracać.

Ale jak trzeba to trzeba. Uzupełniłem sobie procedurę lądowania awaryjnego o obowiazkowe zamknięcie wywietrznika, bo gdy w wyniku mojej ułańskiej fantazji skonczłem lądowanie w trawie, usta miałem pełne trawy.

Dziś miałem korki . Ku mojemu zdziwieniu zniosłem je zaskakująco dobrze zwłaszcza, że wcześniej wypiłem z pol litra coli. Trochę było tańca na linie za Gawronem. Potem szukanie noszenia i kiedy je znalezlismy pod chmurka tak od 1,5 do 5 m/s zaczęlo się. Widok ziemi zlbiżajacej sie do ciebie jest nie zapomniany. Wrażenia dobiegające do mózgu z ciała też.

Korków zrobilismy z 6 szt. z czego 5 ja wyprowadzałem. potem było wprowadzenie do elementów akrobacji szybowcowej z 2 pętle i 2 ranwersy. Kurcze wrażenie ciszy podczas pętli kiedy jesteś odwrócony do góry nogami jest fantastyczne. Na koniec powiem tak

Puchacz to potrafi lądować. Gdybym w moim Grey Hawku miał takie hamulce to nie trzeba by było innych.
