Piloci to nie tylko tabelki...
No właśnie, a co ... ?
Dlaczego oczekujemy (odnoszę to większości wypowiedzi w tym temacie, a nie do słów Shermana - posłużyły tylko jako przykład), że tzw. "wybitny pilot" posiada jakieś wyjątkowo pozytywne cechy osobowości?
Czy dobry, a nawet bardzo dobry pilot nie mógł być zdeklarowanym faszystą czy fanatycznym komunistą - mógł przecież to nie wpływało na jego umiejętności jako pilota czy dowódcy. Najpierw wielu pilotów zostawało "wielkimi" ze względu na swoje umiejętności, a potem zapewne powstawały "powykręcane" opowiastki z gatunku "war legends" jak to pilot X* postawił się swojemu przełożonemu (mówię tu o pilotach obu wrogich sobie państw gdzie panowały systemy raczej "z małym poczuciem humoru") i przeżył. Tylko czy postawił się bo był wrogiem tego systemu - no niekoniecznie, może ten przełożony był po prostu "młotem" na wysokim stanowisku (zarówno w czasie pokoju jak i wojny to się często zdarza - "bierny, mierny, ale wierny" - to droga do szybkiego awansu w wojsku), któremu akurat ten "wybitny" pilot mógł w miarę bezkarnie "utrzeć nosa".
Opisując tych ludzi już wiele lat po wojnie "dostosowuje" się ich biografie i dokonania do aktualnego trendu "światopogladowo-politycznego" - pewne szczegoły giną, a pewne są uwypuklone. Stąd często "rycerskie gesty" - wynikające w rzeczywistości zwykle z braku paliwa lub amunicji - przykład: "opowiastka" jak to Sabuo Sakai (żeby nie było tylko na Niemców i Rosjan), zlitował się i oszczędził samolot przewożący dzieci - zapewne się "zlitował" po prostu z powodu pustych magazynków działek i km-ów. Każda
wojna to rzeźnia, gdzie nie ma miejsca na litość czy "rycerskość". Nagminne było strzelanie do pilota ratującego się na spadochronie ("bo jak przeżyje to dostanie nowy samolot i wróci") czy "odprowadzanie" ogniem samolotu przeciwnika do samej ziemi uniemożliwiając przymusowe lądowanie ("aby tylko zaliczyć zwycięstwo"), ostrzeliwanie na ziemi "wszystkiego co się rusza" bez wględu czy wojsko czy cywile ("w końcu chaos u przeciwnika zawsze działa na nasza korzyść") - oczywiście robili to tylko
"nasi przeciwnicy, my nigdy" 
Potem mamy mity w postaci "dobrego Niemca, który wpadł w złe towarzystwo" - i tutaj mała uwaga pamiętam dość dobrze takie państwo o nazwie NRD, gdzie praktycznie wszyscy ludzie będący w latach wojny w wieku poborowym, wiele lat poźniej twierdzili, że służyli jako pisarze, kucharze czy sanitariusze i zawsze mnie to zastanawiało: "jak Ci Niemcy mogli wygrać wojnę skoro mieli 40% pisarzy, kucharzy i sanitariuszy" - podobnie jak są mity o "wrogach komunizmu", chociaż oczywiście pewien procent społeczeństwa (a więc i pilotów) w tych obu państwach był wrogiem istniejących wówczas systemów politycznych.
Daleko nie musimy szukać - w końcu jeden z najwybitniejszych naszych pilotów z okresu 2WŚ, miał delikatnie mówiąc dość kontrowersyjne i skrajne poglądy (momentami pasujące raczej do jego głównych przeciwników tego okresu), ale czy zmienia to fakt, że był świetnym pilotem i dowódcą - oczywiście, że nie.
Dlatego moim zdaniem Ci wielcy piloci to właśnie, Ci z góry "tabelek" - tabelki z reguły nie mają politycznych poglądów, nie zwracają uwagi na światopoglądowy czy religijny fanatyzm itp. - nie uwzględniają również faktu, że pilot X potrafił barwnie opowiadać kolegom czy dziennikarzom o swoich walkach, a pilot Y może lepszy od X był "milczkiem", który po locie "walił setę i szedł do wyra".
Dlatego moje typy to właśnie faceci z góry tabeli jak Hartman, Barkhorn, Nishizawa, Sakai, Johnson, Bong, Kożedub. Pokryszkin itd. - tabelki są obiektywne
*) celowo używam oznaczeń X czy Y bo nie zamierzam negować przytoczonych przez Was i gdzieś tam udokumentowanych przykładów - chodzi mi generalnie o zasadę.