Autor Wątek: W obronie "Pepeszy"  (Przeczytany 91018 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Odp: Odp: Józek, nie daruję Ci tej nocy
« Odpowiedź #150 dnia: Marca 21, 2014, 01:55:04 »
Wybacz, ale zapytam bezpośrednio - jakie jest Twoje doświadczenie praktyczne z PPSz i K.98.k? Bo to co piszesz to są delikatnie mówiąc bajki zaczerpnięte z zapewne od ludzi, którzy o użyciu broni strzeleckiej mają pojęcie podobne, jak ja o drugiej stronie Księżyca. Większość tych opinii polega na zasadzie "co ruskie musi być do niczego" - bo jak to może być, że "głupi i prymitywni" Sowieci potrafili zrobić co o wiele lepiej niż pewnie 3/4 "zachodniego świata"?
Z Kara strzelałem, i jako osoba kompletnie niedoświadczona bez problemu poradziłem sobie na dystansie ok. 100m leżąc. Z obsługą poradziłby sobie szesnastolatek. Małe, lekkie, poręczne, bezużyteczne w mieście.
Z PPsz nie strzelałem (strzelali obok), ciężkie cholerstwo, ładowanie bębna amunicyjnego moim zdaniem w warunkach zadymy niemożliwe, łukowego magazynka nie było. Nie wierzę w pełną współzamienność bębnów w masowej wojennej produkcji, skoro wycofali je już w 1944. W mojej rodzinie osoby które miały przyjemność w latach 1943-1945 strzelać bynajmniej nie dla zabawy z tej broni wspominali o tym także.

Owszem przewaga karabinu nad pistoletem maszynowym w zakresie możliwości ogniowych ujawnia się na odległościach ponad 200m... tylko, że jeden zasadniczy problem - statystyka wojen z pierwszej połowy XX wieku pokazuje, że w walce 28% wszystkich strzałów z broni indywidualnej oddawano do 100m, kolejne 42% na odległości 100-200m czyli 70% to ogień na 200m, gdzie PPSz ma przewagę nad karabinkiem takim jak K.98k (zresztą nad karabinem również). Strzelanie na odległości 200-300m, które były poza donośnością skuteczną pm-ów to 16% i kolejne 10% to odległości 300-400m. Pozostaje 4% na wszystko co ponad 400m.
Choć oczywistym jest, że pistolet maszynowy posiada większy rozrzut od kbk, to jednak w walce sporo nadrabia faktem, że strzela się z niego z zasady krótkimi seriami, co zwiększa prawdopodobieństwo trafienia i niweluje błędy, które popełnia strzelec w stresie pola walki.
Wszyscy to wiemy, interesujemy się historią, czytamy książki, niektórzy chodzimy na strzelnicę, nie jesteśmy upośledzeni i nie trzeba o tym pisać w tej części forum.

Możesz sobie myśleć co chcesz, ale do 200m wolałbym mieć PPSz niż K.98k - i jestem w stanie to w każdej chwili wykazać praktycznym strzelaniem "parabojowym". Problem w tym, że piechota potrzebowała broni na odległości do 200m i na większe. Stąd pm-y i kbk/kb się wzajemnie uzupełniały i właśnie najlepszym przykładem jest tutaj ACz, która kończyła wojnę z proporcjami 50/50 w drużynach (oczywiście poza rkm) - mam oczywiście na myśli praktykę sprzętową, a nie etaty, bo te zwykle nie nadążały za potrzebami (nie tylko w ZSRR). Niby dlaczego w czasie wojny do głosu doszły karabinki automatyczne? Bo były połączeniem w jednym zalet pm i kbk.
W większości armii świata doszli do takich wniosków i wszędzie to poszło tą drogą. U pastuchów najbardziej chyba.

Jeśli chodzi o PPSz, to akurat jest bardzo celnym pm-em - oczywiście w porównaniu z innymi równolegle używanymi konstrukcjami. Jest celniejsza od Stena, porównywalna z MP.40 (ale bardziej niezawodna i odporniejsza), a amerykańskiego Thompsona bije na głowę (to jest dopiero niecelny "rozpylacz" - pod tym względem chyba najgorszy pm DWS). I żeby było jasne to nie jest tylko moje praktyczne doświadczenia (i opublikowane zresztą swego czasu w BiA testy), ale potwierdzają to oficjalne próby broni w armiach ówczesnych.
Sten to raczej przykład poniżej pasa, Thompson podobnie- oba służyły do robienia hałasu. Co do PPSz, produkcji i eksploatacji wojennej, to można się spotkać z literaturą wspomnieniową określającą ją jako "rozpylacz grochu" (u mnie w rodzinie także), oraz użytkowników egzemplarzy z lat 50 którzy chwalą sobie ten sprzęt na strzelnicy. Nie mam połowy takiej wiedzy jak Ty, nie strzelałem z PPSz i polegam tylko na cudzej wiedzy. MP-40 jest na straconej pozycji w porównaniu bo nie ma solidnej kolby, a i tak wielu ludzi przyzwoicie sobie radzi na 50 i 100 metrów- widziałem.

Jeśli PPSz to "ciężki kloc" (ma masę 3,5kg bez magazynka, 4,65kg z pełnym 35 nabojowym i 5,4 kg z pełnym 70-nabojowym) to co powiesz o:

- MP.18/I -> 4,2kg bez amunicji czyli około 5,2 kg z 32-nabojami
- MP.28/II -> 4 kg bez amunicji czyli około 5 kg z 32-nabojami
- MP.35/I -> 4,24kg bez amunicji czyli około 5,25 kg z 32-nabojami
- EMP -> 4,1 kg bez magazynka i 4,78kg z pełnym 32-nabojowym
- MP.38 -> 4,3kg bez magazynka i 4,95 z pełnym 32-nabojowym
- MP.40 -> 4 kg bez magazynka i 4,65 z pełnym 32-nabojowym
- Thompsonie M1928A1 -> 4,9 kg bez magazynka 5,5kg z 20-nabojowym, 7,2kg z 50-nabojowym
- Thompsonie M1A1 -> 4,75kg bez magazynka i 5,45kg z pełnym 30-nabojowym
- Suomi KP/31 -> 4,6kg bez magazynka i 6,75kg z pełnym 71-nabojowym.
- Suomi KP/31 SJR (z urządzeniem wylotowym) - 4,9kg bez magazynka i 7,05kg z pełnym 71-nabojowym
- Beretta M1938A -> 4,19kg bez magazynka czyli około 5,6kg z 40-nabojowym.

Nawet kompletnie "badziewna" namiastka pm-u czyli Sten w wersji Mark III był tylko nieco lżejszy bo miał 3,2kg, w dopracowanej po latach odmianie Mark V był już od PPSz cięższy bo miał 3,8kg bez magazynka.

Podobną masę miał M3 bo podstawowej odmianie miał 3,63kg bez magazynka, a odmianie M3A1 miał 3,47kg - z 30-nabojowym magazynkiem odpowiednio 4,7kg i 4,52kg.

Na jakiej więc podstawie twierdzisz, że PPSz była "ciężkim klocem"? Bo chyba nie na podstawie rzeczywistych mas broni...
MP-40 jest o kilogram lżejszy od bębnowej PPSz, każdy zapasowy magazynek zwiększa tę różnicę jeszcze bardziej, na tej podstawie twierdzę że PPSz to ciężki kloc.
Nie wspominałem też nigdzie o MP.18/I, MP.28/II, MP.35/I, EMP, MP.38, Thompsonie M1928A1, Thompsonie M1A1, Suomi KP/31, Suomi KP/31 SJR, Beretta M1938A i nie mają one nic do rzeczy przy porównywaniu MP40 i PPSz.

No ale pewnie "kloc" oznacza wg Ciebie, że duża (długa)?
No to dla porównania - PPSz 842mm, ale:

- Thompson M1A1 - 813mm (ten uproszczony, bez urządzenia wylotowego, który PPSz miał)
- MP.18/I -> 815mm
- MP.28/II -> 820mm
- MP.35/I -> 840mm

No kilka nieco krótszych, ale teraz te dłuższe:

- Beretta M1938A -> 851mm
- EMP -> 893mm
- Suomi KP/31 -> 870mm
- Suomi KP/31 SJR -> 925mm
- Thompson M1928A1 - 857mm
Robisz tu jakiś wykład o broni o której nigdzie nie wspominałem, niektórej nawet nie miałem w ręku. Miałem w ręku MP40 i PPSz (bębnowy), i uważam że pepesza to kloc. Koniec kropka.

Bęben w PPSz Ci się nie podoba... a owszem bęben w wojskowym pm-ie to błąd. Tyle, że akurat sam bęben jako taki nie był gorszy od innych, w końcu to był bęben z Suomi, który jakiś osioł zza biurka rozkazem kazał zastosować do nowej broni. Po prostu sam bęben jako taki nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem, bo jego jedyną zaletą jest duża pojemność amunicji w obrębie broni, reszta to wady, ale takie same (albo i większe) miał używany w USA bęben Thompsona (też zarzucony w wojennej praktyce). Tyle, że w czasie gdy projektowano PPSz wydawał się dobrym rozwiązaniem (podobnie jak wydawał się innym stosującym bębny) to dopiero wojenna praktyka dowiodła, że wady górują nad zaletami, ale jakoś dość szybko temu zaradzono, bo od stycznie 1942 produkowano łukowe.

No co by tu jeszcze... ach tak poza większą niezawodnością i odpornością to PPSz miał od początku porządny bezpiecznik i to zarówno w tylnym, jak i co ważniejsze w przednim położeniu zamka. Jakoś tego nie miały niemieckie pm-y (pomijam MP.35, gdzie nie  było, ale ze względu na skomplikowaną konstrukcję zamka był zbędny) ... aż do MP.40 w późniejszych seriach produkcyjnych. Co robili Niemcy? Ano wykombinowali sobie pasek skóry który przyczepiali do broni i zaczepiali nim rączkę zamka, aby sobie nie zrobić "kuku" przenosząc pm. I co zrobiła "fabryka"? Ano zerżnęła rozwiązanie z PPSz i dała żołnierzom ten długo oczekiwany bezpiecznik w przednik położeniu zamka.
Wszystko to wałkowane na DWSie pierdyliard razy, nawet o bezpieczniku wspomniałem post powyżej, łukowe magazynki od lutego 1942. Magazynek od Suomi podobno Stalin zażyczył sobie osobiście. Suomi powstało w dużej mierze na MP18, na Suomi wzorowano (nie kopiowano bynajmniej) PPD-40, którego uproszczonym i tłoczonym przedewszystkim rozwinięciem jest PPSz. A doświadczenia ze zdobycznymi MP-40 zaowocowały konkursem na PPSz-42/43. I co z tego?

Ciekawe jak to się stało, że ci "głupi i prymitywni Sowieci", robili lepsze pistolety maszynowe od Niemców? Ba... nie tylko od Niemców - od większości tych "cywilizowanych krajów". Bo już o PPS nie wspominam - po co kopać leżącego... jeszcze by wyszło, że "Sowieci" byli wstanie zrobić najlepszy pm okresu DWS czyli prostszy w produkcji od najprostszego Stena (2,7 roboczogodziny, w stosunku do 5,5 dla Stena Mk.III i np. 15 r/h dla MP.40), -  przewyższający parametrami większość, a obsługowością w zasadzie wszystkie używane w DWS pm-y.

Jak to się stało, że ta "banda prymitywów" potrafiła zrobić sprawny karabin samopowtarzalny w czasie gdy dla Niemców był to problem nie do przejścia i dopiero zrzynając z radzieckiego SWT układ gazowy doprowadzili swój po latach do porządku czyli przerobili "wiecznie problemowy" G.41 na przyzwoity G.43... tyle, że nieco zbyt późno.

Oczywiście z ZSRR zdarzały się "potknięcia" w dziedzinie broni strzeleckiej, ale bynajmniej nie było ich więcej niż w tych "cywilizowanych krajach". Oczywiście Niemcy mieli dużo sukcesów na tym polu - jako pierwsi wprowadzili ukm, jako pierwsi zastosowali karabinek automatyczny (pomijam amerykański kbk M1 - bo to w zasadzie PDW był), ale akurat z pistoletami maszynowymi i karabinami automatycznymi (samopowtarzalnymi) poradzili sobie gorzej od ZSRR, choć w przypadku pm-ów mieli o wiele lepszy start.

Tak więc przykład PPSz jest akurat "strzałem kulą w płot" - co najwyżej możesz powiedzieć, że PPSz Tobie się nie podoba... kwestia gustu, a o gustach się nie dyskutuje. Natomiast obiektywnie był to bardzo dobry pm DWS i na tle podobnych mu konstrukcji akurat stosunkowo celny. Przypisywane mu cechy "rozpylacza", bardziej nadają się do określenia Stena, a już najbardziej amerykańskiego Thomsona, który jest "królem" wśród "rozsiewaczy pocisków, gdzie popadnie".
Nie uważam MP-40 za gorszy sprzęt, ani PPSz za najlepszy. Gust jest jak dupa, każdy ma swoją. Produkcję MP-40 wygaszano już pod koniec 1942 roku (wtedy też wprowadzono bezpiecznik skopiowany z PPSz), hitlerowcy byli już w tym czasie w innej epoce- nazywała się STg44 i wszystkie fabryki na niego się przestawiały, ostatni był Steyr pod koniec 1944. Że nie dorobili się wcześniej własnego SWT/Garanda? Prawda. I co z tego?
Biorąc pod uwagę dowodzenie, zarządzanie, układy mafijne na szczeblach władzy, powszechny prymitywizm tej władzy od najniższego do najwyższego szczebla decyzyjnego w efekcie czystek stalinowskich, na zwykłą wymianę pokoleniową Rosjan wychowanych i urodzonych w normalnym kraju i tych urodzonych w oszalałym i utopionym w czerwieni ZSSR, patrząc na straty w ludziach i sprzęcie, na wykonanie i jakość tego sprzętu- uważam sowietów za prymitywów i debili. Wystarczy poczytać, jak zmienił się żołnierz sowiecki który bronił ZSRR w 1941, a jak wyglądał ten co walczył w Berlinie w 1945. Dopiero następne pokolenie, wychowane już po terrorze i czystkach, kiedy za niepoharatane pracą przy tokarce ręce nie szło się już z automatu do łagru, uważam za normalne. A przemysł i technologia nadgoniły Europę dopiero po skopiowaniu rozwiązań najpierw amerykańskich, a potem niemieckich po wojnie. Bo własną bazę naukową i kadrę inżynierską sami uwięzili lub wymordowali własnymi rękami.
Pytam ponownie- co to wszystko ma do tematu wątku i dlaczego robimy tu śmietnik?

Niech ktoś zmieni rozmiar tych obrazków, bo ja nie mam jak a Razor jest za gruby na tym drugim.

« Ostatnia zmiana: Marca 21, 2014, 10:32:43 wysłana przez Razorblade1967 »
-Mamo dlaczego ci ludzie klęczą?
Bo to synku E24 jedzie.
-A ten za nim, to ma awarię?
Nie synku, to diesel.

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #151 dnia: Marca 21, 2014, 10:15:05 »
Pytam ponownie- co to wszystko ma do tematu wątku i dlaczego robimy tu śmietnik?
Bo sam poruszyłeś wątek PPSz i to kierując go personalnie do mnie... to pretensje miej do siebie.

Zawsze można posty wydzielić i połączyć z właściwym wątkiem - co uczyniłem. Nie warto czasem przerywać dyskusji, skoro łatwo można potem to uporządkować.

Z PPsz nie strzelałem (strzelali obok), ciężkie cholerstwo, ładowanie bębna amunicyjnego moim zdaniem w warunkach zadymy niemożliwe, łukowego magazynka nie było.
Ładowanie jakiegokolwiek bębna "w warunkach zadymy" jest niemożliwe... tyle, że "w warunkach zadymy" (przez co zapewne mam rozumieć w warunkach bezpośredniego starcia) raczej się w ogóle magazynków nie ładowało, bo niby w jaki sposób i z czego? Magazynki ładowało się podczas przerwy w walce.

A przy okazji w warunkach tej "pełnej zadymy" nie naładujesz też magazynka do MP.40 (i innych pochodnych od MP.28) - jednopozycyjne wyprowadzenie i bardzo silna sprężyna powodują, że po 10-15 nabojach trzeba mieć "palce ze stali". Oczywiście da się to zrobić, ale prędkość ładowania spada tak, że wcale nie wolniej ładuje się bębny.

Przy czym nie tragizowałbym przy czynności napełniania bębna PPSz (a w zasadzie Suomi) - akurat w dziedzinie bębnów napełnia się je dość prosto i łatwo oraz w razie potrzeby można bez trudu napełnić je mniejszą ilością naboi niż maksymalna (z tym różnie zależy od sprężyny - 71-72, ponoć wcześniejsze nawet 73, ale zasadniczo 70 bo takie były pojemności pudełek z nabojami) - nie wszystkie bębny nabojowe tak miały te z Thompsona w zasadzie trzeba napełniać "do pełna", inaczej będzie problem z napięciem sprężyny. Sprężyna w bębnie PPSz po zwolnieniu dopasuje się do dowolnej ilości naboi (bo tam się najpierw ją napina, a potem układa naboje).

Nie wierzę w pełną współzamienność bębnów w masowej wojennej produkcji, skoro wycofali je już w 1944.
Bo pełnej zamienności faktycznie przejściowo nie było... czyli co jakiś czas trafiał się zapewne magazynek, który nie pasował lub pasował bardzo ciężko. Tyle, że trudno określić procentowość problemu - w każdym razie przy próbach pistoletów maszynowych PPSz z różnych lat produkcji (1943, 1944, 1945, powojenne) i kilkudziesięciu wojennych bębnów (żaden nie numerowany z bronią, pochodzące z innego źródła jak broń) z różnych lat nie zdarzył mi się przypadek niepasowania czy zacinania się broni z winy magazynka. O tym problemie się mówi... ale jakoś nijak nie ma statystyk jaki procent nie pasował i z tego co się orientuję był to problem chwilowy, wynikający z przeniesienia produkcji "za Ural", z którym dość szybko sobie poradzono. Zresztą nie dotyczył tylko PPSz... zdarzały się takie problemy przy szybkiej masowej produkcji broni w wielu miejscach i przy udziale wielu podwykonawców, również w tej "cywilizowanej" części świata.

Wycofanie bębnów nie miało wiele wspólnego z przejściowym problemem z pasowaniem bębnów, a po prostu z niepraktycznością bębna jako takiego (większa pusta masa, większa wrażliwość na zanieczyszczenia, mniejsza wygoda przenoszenia), podobna sytuacja nastąpiła wszędzie tam gdzie używano bębnów - były zastępowane magazynkami prostszymi.

...na Suomi wzorowano (nie kopiowano bynajmniej) PPD-40, którego uproszczonym i tłoczonym przedewszystkim rozwinięciem jest PPSz.
PPD-40 nie ma nic wspólnego z Suomi... poza tym, że mając drewnianą kolbę, okrągłą perforowaną osłonę lufy oraz bęben wyglądają podobnie. Proponuje przyglądać się mechanizmom, a nie wyglądowi zewnętrznemu bo to drugie prowadzi często do absurdalnych wniosków.

Z Suomi skopiowano bęben i nic więcej... przy czym w PPD-40 trzeba było usuwać jedną szczękę bo PPD od początku miał nowocześniejsze dwupozycyjne podawanie naboi. Właśnie przez ten bęben w PPSz wrócono do jednopozycyjnego, ale budując magazynek łukowy zrobiono go już tak, że bez trudu się go szybko ładuje (czego nie można powiedzieć o magazynkach MP.40 i wcześniejszych pochodzących od MP.28).

Z Kara strzelałem, i jako osoba kompletnie niedoświadczona bez problemu poradziłem sobie na dystansie ok. 100m leżąc. Z obsługą poradziłby sobie szesnastolatek. Małe, lekkie, poręczne, bezużyteczne w mieście.
A z obsługą PPSz sobie nie rady?

Przykład strzelania leżąc na 100m z kbk jest powiedzmy żaden... Zresztą leżąc na 100m to sobie poradzisz za pomocą każdej broni, ale za pomocą pm-u dużo lepiej. Gorzej gdy trzeba strzelać szybko, zmieniając stanowisko, do różnie ukazujących się na krótko celów... do 150-200m wyraźną przewagę ma pm, który krótkimi seriami, dając pociski z pewnym rozrzutem potrafi zniwelowac błędy celownicze strzelca działającego w stresie i w pośpiechu.

Co do PPSz, produkcji i eksploatacji wojennej, to można się spotkać z literaturą wspomnieniową określającą ją jako "rozpylacz grochu" (u mnie w rodzinie także), oraz użytkowników egzemplarzy z lat 50 którzy chwalą sobie ten sprzęt na strzelnicy.
A jaki pm, żołnierzowi nie wydawał się "rozpylaczem grochu"? W porównaniu z kb/kbk służył do intensywnego ognia na odległości bliższe od kb/kbk.

Strzelałem z egzemplarzy z lat 1943, 1944, 1945 oraz powojennych - owszem porównując jakość wykończenia broni to ona od 1943 systematycznie rośnie, ale jest to jakość wykończenia, po prostu powierzchnie są równiejsze (wygładzenie powierzchni), spawy delikatniejsze i oszlifowane - natomiast celność się akurat nie różni. Rozrzuty są bardzo podobne i jak na pistolet maszynowy strzelający z otwartego zamka stosunkowo niewielkie.

MP-40 jest na straconej pozycji w porównaniu bo nie ma solidnej kolby, a i tak wielu ludzi przyzwoicie sobie radzi na 50 i 100 metrów- widziałem.
A z PPSz sobie nie radzi lub radzi gorzej? Jakoś z moich doświadczeń, prowadzenia strzelań dla kompletnych laików to nie mają trudności z trafianiem w cele (typowe figury bojowe, w różnych rozmiarach) na 100-150m. Co zabawniejsze zwykle wychodzą ze strzelnic ze zdziwieniem "co to za głupoty o tej pepeszy wypisują"...

Co do kolby to trudno mówić, że MP.40 jej brakowało... była to broń tworzona z innym zamysłem niż PPSz. O ile PPSz miał stanowić (i stanowił) uzbrojenie głownie strzelca w piechocie (już w 1941 było dwóch w 11-osobowej drużynie), o tyle MP.38 tworzono jako broń dla załóg, spadochroniarzy, funkcyjnych. Po prostu inne było przeznaczenie broni, to i pożądana była składana kolba.

MP.40 w piechocie WH był bronią funkcyjnych, dopiero z początkiem 1943 dodano drugi pm w drużynie (oprócz tego, który miał d-ca drużyny) i z zasady miał go pomocnik celowniczego MG.

Produkcję MP-40 wygaszano już pod koniec 1942 roku (wtedy też wprowadzono bezpiecznik skopiowany z PPSz)
No faktycznie tak wygaszano, że w 1943 wyprodukowano więcej (220,6 tys.) niż w 1942 (152,7 tys.). Pomyliłeś się o rok... produkcję "wygaszano" na przełomie 1943/44. Przy czym wcale nie oznaczało to rezygnacji z pistoletu maszynowego, tylko konieczność zajęcia miejsca na liniach produkcyjnych przez MP.43/StG.44, a pistolety maszynowe produkowano dalej na potrzeby WH we Włoszech, gdzie zakłady produkujące Beretty były pod kontrolą niemiecką i wytworzyły w 1944 145,7 tys. pm-ów dla WH - dodając jeszcze 74,5 tys. MP.40 z 1944 to do WH trafiło tyle samo pm-ów co w 1943.

W 1942 nie można było niczego wygaszać bo w tym roku powstało raptem 116 Mkb.42, a w 1943 łącznie 31 tys. karabinków automatycznych obu typów. Dopiero 1944 dał produkcję rzędu 281 tys., ale wcale nie równomiernie przez cały rok.

MP-40 jest o kilogram lżejszy od bębnowej PPSz, każdy zapasowy magazynek zwiększa tę różnicę jeszcze bardziej, na tej podstawie twierdzę że PPSz to ciężki kloc.
Nie wspominałem też nigdzie o MP.18/I, MP.28/II, MP.35/I, EMP, MP.38, Thompsonie M1928A1, Thompsonie M1A1, Suomi KP/31, Suomi KP/31 SJR, Beretta M1938A i nie mają one nic do rzeczy przy porównywaniu MP40 i PPSz.
Ale ja wspomniałem o innych pm-ach, aby można było sobie wyrobić zdanie czy PPSz to był "ciężki kloc" czy raczej jednak lżejszy pm w swojej klasie... Podobnie z wymiarami.

MP. 40 i 4 magazynki po 32nb (132nb) to łączna masa 6,6 kg - a PPSz i dwa bębny (140nb) to 7,3kg czyli różnica około 0,7kg. Faktycznie powalająca... choć oczywiście zgadzam się z faktem (bo trudno faktom przeczyć), że jedną wad bębnów nabojowych jest ich większa "pusta masa". Ale jednak pewne zalety większej ilości naboi w obrębie broni są... nawet Niemcy je dostrzegli i usiłowali przerobić MP.40 na układ z dwoma magazynkami.

Wszyscy to wiemy, interesujemy się historią, czytamy książki, niektórzy chodzimy na strzelnicę, nie jesteśmy upośledzeni i nie trzeba o tym pisać w tej części forum.
Widać trzeba, skoro niektórzy usiłują w sposób absurdalny dokonywać porównań karabinka powtarzalnego z pistoletem maszynowym.

Nie uważam MP-40 za gorszy sprzęt, ani PPSz za najlepszy. Gust jest jak dupa, każdy ma swoją.
No tak jeżeli sprowadzimy dyskusję do kwestii gustu, to faktycznie nie ma ona sensu. Ma prawo Ci się bardziej MP.40 podobać i nie wynika z tego nic więcej, niż to, że... Ci się podoba. Mnie też się czasem jakaś broń podoba, ale równie często nie ma to nic wspólnego z jej wadami i zaletami - ot podoba mi się i tyle.

Ja jestem osobiście "zakochany" w "jednofunkcyjnych" rewolwerach Colta, począwszy od Walkera z 1847, a na Peacemakerze z 1873 skończywszy - ale nie zamierzam nikomu udowadniać, że kapiszonowe Colty były lepsze od Remingtona czy Roger & Spencer albo że Peacemaker był lepszy od S&W Model 3 - bo nie były, ale nie zmienia to faktu, że Colty podobają mi się bardziej. Rzecz gustu... tyle, że gust ma często niewiele wspólnego z rzeczywistymi wadami i zaletami broni.

na wykonanie i jakość tego sprzętu- uważam sowietów za prymitywów i debili.
Co nie zmienia faktu, że w dziedzinie, którą sam tu poruszyłeś (broń strzelecka) i wplotłeś do wątku o czołgach te "prymitywy i debile" tworzyły sprzęt nie gorszy (w sensie przeciętności - bo poszczególne typy były gorsze i lepsze) niż ta cywilizowana "reszta świata". Bo nawet jeśli uznasz ich za "naród debili" (co wyraźnie wpływa na Twoje oceny sprzętu), to w każdym takim narodzie jest pewna grupa ludzi, która debilami nie jest i to ona stworzyła całkiem niezłe i sprawdzające się modele broni strzeleckiej.

I paradoksalnie pomógł w tym ich debilny system polityczno-gospodarczy. Spłaszczenie różnic społecznych poza ogólnym bajzlem w kraju, jednak pozytywnie wpłynęło na możliwość wyławiania ludzi, którzy byli zdolni i mieli talent - ludzi, z których pewnie wielu w normalnych systemach by się nie przebiło z racji kiepskiego społecznego startu. Do tego zasada nierynkowej gospodarki, umożliwiła tzw. kolektywną konstrukcję broni - można było bez ograniczeń sięgać po rozwiązania innych konstruktorów, które było dobre (choć ich broń jako całość się nie sprawdzała) - bez konieczności kupowania tych rozwiązań lub ich obchodzenia dla obejścia praw patentowych (choć zwykle "wykorzystany" dostawał "nagrody państwowe" niewiele mniejsze od tego co jego rozwiązania wykorzystał).

Nie było też zjawiska takiego jak w IIRP, gdzie nie "potrafiono" zrobić pistoletu maszynowego, bo bardziej opłacalnym było zapewne tworzenie patentowanych "wodotrysków" i sprzedawanie tego armii, w efekcie powstawał "potworek". Oczywiście korupcja i układowość była powszechna w ZSRR, tyle że akurat jakoś się przy kwestiach broni strzeleckiej nie ujawniła zbytnio (tak jak przy lotniczych).

Niech ktoś zmieni rozmiar tych obrazków, bo ja nie mam jak a Razor jest za gruby na tym drugim.
A tak z ciekawości jaką Twoją "myśl" na temat PPSz/MP.40 mają ilustrować te wyszperane w sieci moje zdjęcia?

Mogę wrzucić dużo więcej i to takich, które będą coś omawiane w dyskusji ilustrowały zarówno w zakresie MP.40, jak i PPSz. Tylko napisz jakie... zamiast wrzucać skopiowane fotki z przypadku i bez słowa co chcesz nimi ilustrować.

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #152 dnia: Marca 21, 2014, 11:10:39 »
Bo sam poruszyłeś wątek PPSz i to kierując go personalnie do mnie... to pretensje miej do siebie.
Wątek jest o czołgach. I o czołgach chciałem tu pogadać. I w świetle dyskusji jaka wynikła, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu o jednostkowej wyższości Panzerwaffe, nawet w świetle wprowadzenia do służby debilizmów pokroju Elefanta czy Jagdtigera (świadczących najlepiej o tym że Szef do końca był w wysokiej formie), czy powtarzalnego zwyczaju kierowania na nierozpoznane pole bitwy absurdalnie drogich Tygrysów zakończone ich utratą w zasadzce przeciwpancernej jak np. pod Sandomierzem. Pomimo oderwania naczelnego dowództwa od rzeczywistości, pomimo awaryjności niemieckich czołgów ciężkich wynikającej ze zbyt dużej masy względem przeniesienia napędu i wyczerpania możliwości rozwoju PzIV, w niczym jednak nie zmienia to faktu że były to wozy o wysokiej szybkostrzelności, świetnym lub przyzwoitym pancerzu czołowym i doskonałej łączności w grupie, z bardzo dobrą obserwacją pola walki i wyjątkowo skuteczną (bo specjalizowaną) armatą. I w starciu 1:1 w szczerym polu na rozsądnym dystansie bym na takiego teta czy józka funta kłaków nie postawił. A to że nie miało to znaczenia wobec przewagi ilościowej umożliwiającej w skrajnych przypadkach nawet taranowanie przeciwnika przez maszyny które "dotarły" wystarczająco blisko,  jak np. pod Prochorowką, to zupełnie inna para kaloszy. To że T-34 wygrały wojnę, nie oznacza że były to najlepsze maszyny tej wojny. Wystarczy spojrzeć na ich straty. Były po prostu tanie i proste w produkcji, czyli było ich dużo.
Błędy najwyższych decydentów Rzeszy miały zdecydowanie większy wpływ na zwycięstwo ZSRR niż 100.000 (zaokrąglam) wyprodukowanych Shermanów i T-34. I tylko to usiłuję od początku tego wątku wykazać, a po co brniemy tu w PPSz nie mam pojęcia- i tak opieram się generalnie na opiniach Twoich, Speedy`ego i Botrasa, bo prawda jest taka że gówno się na tym znam przy Tobie. Dla mnie po bliższym zapoznaniu MP40 jest bronią ergonomiczną, a PPSz nie. Ich celność jest porównywalna, a co do wygaszania produkcji nigdzie się nie pomyliłem- pierwsza fabryka zakończyła produkcję MP już pod koniec 1942 roku. W 1943 mieli ją zakończyć całkowicie w pozostałych. To że się STg44 obsuwał w czasie a sytuacja była jaka była, spowodowało weryfikację planów przez rzeczywistość. Z tego samego powodu do końca produkowano nawet Kar98, mimo że w 1944r. bardziej nadawał się do dawania po ryju kolbą na zabawie w remizie niż do strzelania się z tabunami atakującej piechoty.
Nie napisałem też nigdzie że PPD-40 miał coś wspólnego z Suomi- napisałem że powstał z powodu Suomi, którym się osobiście zainteresowały najwyższe czynniki władzy w ZSRR analizując przebieg wojny zimowej. Sam Stalin był informowany o przebiegu prac badawczych i mimo niepowodzenia PPD-40 był nacisk na kontynuację prac, co zaowocowało PPS-41.

A tak z ciekawości jaką Twoją "myśl" na temat PPSz/MP.40 mają ilustrować te wyszperane w sieci moje zdjęcia?
Mogę wrzucić dużo więcej i to takich, które będą coś omawiane w dyskusji ilustrowały zarówno w zakresie MP.40, jak i PPSz. Tylko napisz jakie... zamiast wrzucać skopiowane fotki z przypadku i bez słowa co chcesz nimi ilustrować.
Niczego nie miały ilustrować, po prostu chciałem zrobić Ci przyjemność i wzbudzić grymas uśmiechu na twarzy dając zdjęcie młodego i pięknego Ostrego z pepeszą. Nic więcej.
Masz ogromną wiedzę, przede wszystkim praktyczną, z którą nikt tu nie będzie dyskutował. Korzystając z niej, proszę napisz parę zdań o rozwoju PPSz-41 w modele -42/-43, według książek spowodowaną doświadczeniami ze zdobycznymi MP-40. Pytam, bo osobiście nie bardzo widzę związek.

Edycja: właśnie się wątek przeniósł do właściwego działu, i bardzo dobrze. Ordnung i te sprawy...
-Mamo dlaczego ci ludzie klęczą?
Bo to synku E24 jedzie.
-A ten za nim, to ma awarię?
Nie synku, to diesel.

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #153 dnia: Marca 21, 2014, 12:29:24 »
Nie napisałem też nigdzie że PPD-40 miał coś wspólnego z Suomi- napisałem że powstał z powodu Suomi, którym się osobiście zainteresowały najwyższe czynniki władzy w ZSRR analizując przebieg wojny zimowej. Sam Stalin był informowany o przebiegu prac badawczych i mimo niepowodzenia PPD-40 był nacisk na kontynuację prac, co zaowocowało PPS-41.

Trudno mówić w sumie o powstaniu PPD-40, bo przecież był on tylko nieco zmodyfikowaną wersją broni produkowanej wcześniej. Raczej doświadczenia wojny z Finlandią spowodowały powrót pistoletów maszynowych do produkcji oraz praktycznie jednocześnie zaczęto tworzenie broni lepszej i lepiej przystosowanej do masowej produkcji.

Rezygnacja PPD nie miała zresztą nic wspólnego z jakimiś specjalnymi wadami tej broni tylko w ogóle z rezygnacją z pistoletu maszynowego jako broni "nieperspektywicznej" i prowadzeniu prac nad bronią na amunicję pośrednią (karabinkiem automatycznym). Tyle, że popełniono błąd nadmiernego pośpiechu i w 1939 zaprzestano produkcji pm-ów, choć nowej broni jeszcze nie było. Błąd zresztą bardzo podobny do tego jaki popełnili Amerykanie w 1963 wycofując z produkcji M14, gdy broni jej zastępującej nie było (i jak się okazało nie powstała z sukcesem). Czasem nie warto wierzyć w zapewnienia, że coś powstanie szybko... bo "obsuwa" drogo kosztuje, a lepszy "wróbel w garści niż gołąb na dachu".

Samo powstanie PPD to raczej wpływ faktu pojawienia się pm-u w ogóle na świecie, przy czym w ZSRR był ten problem co w Wielkiej Brytanii - nie było naboju pistoletowego, tylko rewolwerowy co w ZSRR odziedziczono po Rosji. Przy czym przynajmniej o problemie wiedzieli (choć broń krótka jako pomocnicza priorytetu nie miała - nic w tym dziwnego) i nie postąpili jak Brytyjczycy, którzy w 1927 wprowadzili do służby nowy rewolwer w czasie gdy świat definitywnie z rewolwerów wojskowych rezygnował, a większość zrezygnowała z nich w okolicach PWS czy nawet wcześniej.

Tokariew próbował zresztą zrobić pistolet maszynowy już w latach 20-tych, ale na przepisowy nabój rewolwerowy się nie dało stworzyć czegoś działającego poprawnie, szczególnie że rosyjski nabój rewolwer był bardzo specyficzny, bo pocisk schowany był całkowicie w łusce. Dopiero przyjęcie jako przepisowego naboju pistoletowego 7,63mmx 25 Mauser (nominalnie zmieniony na 7,62mm) pozwoliło na stworzenie pistoletów maszynowych.

Zainteresowanie było zresztą nimi dość ograniczone, ale takie wówczas było praktycznie wszędzie - nawet w Niemcy, którzy stworzyli ich sporo robili to zasadniczo na eksport i to z niemałym trudem sprzedając na świecie.

Korzystając z niej, proszę napisz parę zdań o rozwoju PPSz-41 w modele -42/-43, według książek spowodowaną doświadczeniami ze zdobycznymi MP-40. Pytam, bo osobiście nie bardzo widzę związek.

Bo takiego związku w zasadzie nie ma...

PPSz był bronią konstruowaną pod kątem broni dla strzelca w piechocie i sprawdzał się w tej roli bardzo dobrze, ale jednocześnie wynikła potrzeba posiadania broni dla funkcyjnych, obsług i załóg czy też dla zwiadowców itd.

Z tego powodu w styczniu 1942 ogłoszono konkurs na nowy pistolet maszynowy stworzony właśnie pod kątem innych wymagań. Jednak prosta zmiana kolby w PPSz - czego Szpagin próbował w PPSz wz. 42 nie miała szans. Jednocześnie bowiem założono uproszczenie produkcji, zmniejszenie strat materiałowych do 40%, produkcję z blach o grubości nie większej niż 3,3mm (aby użyć pras o mniejszym nacisku), a produkcja miała zabierać do 3,5 r/h (PPSz - 7,3 r/h).

PPSz wz. 1942 został więc odrzucony na wstępie - nie spełniał żadnych wymogów konkursowych poza kwestią kolby (zresztą nie składaną tylko odłączaną - a możliwość strzelania bez kolby zapewniał osobny chwyt pistoletowy).

Szpagin więc zaczął konstruować kolejny pm, ale cały czas wychodząc z konstrukcji PPSz oraz zachowując odłączaną kolbę czyli coś co nazwano PPSz-2. Jednak uproszczona i odchudzana broń straciła na niezawodności i wytrzymałości, a i tak przekraczała założoną w konkursie masę 3kg.

W konkursie zresztą startowało trochę utytułowanych konstruktorów (Diegtiariow, Szpagin, Rukawiszkow, Korowin), jak i nowi w tej dziedzinie (Bezruczko-Wysocki, Sudajew). Początkowo najlepiej wypadał pistolet maszynowy Bezruczko-Wysockiego, ale miał problemy z niezawodnością, a także z przygotowaniem technologicznym do produkcji. Sprawę przejął Sudejew (na polecenie z góry), który wywalił to co uważał za błędne, a zostawił to co uważał za dobre z broni Bezruczko-Wysockiego.

Co ciekawe pewne elementy wzorowane na MP.40 można było znaleźć w PPBW (pm Bezruczko-Wysockiego) np. charakterystyczna szyna pod lufą, mająca ułatwiać strzelanie z wnętrza wozu bojowego. Jednak Sudejew się jej pozbył - robiąc pm z dość klasyczną osłoną lufy, która jednak jest bardziej przydatna niż te podlufowe "wodotryski". Podobnie jak Sudajew usunął system zabezpieczenia polegający na wprowadzaniu rączki w wycięcie komory zamkowej (charakterystyczne dla niemieckich pm-ów), tworząc porządny bezpiecznik nastawny przed spustem. Sudajew zresztą podszedł zupełnie inaczej do konstrukcji komory zamkowej. To wszystko działo się niejako w trakcie konkursu (pomiędzy jego "edycjami").

Konkurs ogłoszono w styczniu 1942, pierwsze próby to przełom lutego i marca 1942 (20 zgłoszonych prototypów - po tej turze zostało 7, odpadł m.in. właśnie PPSz wz. 42). Kolejna tura to przełom kwietnie i maja (tutaj już startował PPS Sudajewa). Ostatnia tura odbyła się w czerwcu 1942 i tutaj badano trzy prototypy - PPS 42 (Sudajewa), PPBW-2 (Poprawiony Bezruczko-Wysockiego) oraz PPSz-2 (Szpagina). Wygrał PPS i został przyjęty do uzbrojenia.

Ale historia PPSz się nie skończyła... bowiem choć PPS wygrał konkurs i był bronią, która śmiało mogła pretendować (i moim zdaniem nawet wygrać) do miana najlepszego pistoletu maszynowego DWS to problemem było przerwanie produkcji PPSz. PPS był w produkcji o wiele prostszy, ekonomiczniejszy itd. - tyle, że aby przyspieszyć produkcję pm-ów trzeba by najpierw zamknąć linie produkcyjne PPSz i je przestawić na nowy sprzęt.

Nie zdecydowano się na to (zresztą całkiem rozsądnie) i ruszono z produkcją tylko w jednym zakładzie i stąd PPS tylko uzupełniał PPSz (do końca wojny około 0,5 mln PPSz, potem jeszcze drugie tyle). Co dało pewną szansę Szpaginowi, bo opracował kolejny model PPSz, praktycznie różniący się od podstawowego tylko składaną kolbą i rezygnacją z drewnianego łoża, na rzecz metalowego. Uproszczono kształty komory, a broń dostosowano do łukowego (już tylko) magazynka od PPS. Tyle, że to było już w okolicy 1945 i w zasadzie nikomu pm nie był już potrzebny - ACz miała już ogromne zapasy broni strzeleckiej, a działania szły w kierunku prac na karabinkiem automatycznym na amunicję pośrednią. Stare prace przerwała wojna, przywrócono jej w 1944, choć prace nad amunicją nieco wcześniej, gdy zdobyto pierwsze niemieckie karabinki automatyczne (wtedy odkopano przerwane przez wojnę prace i kontynuowano w OKB-44 Jelizarowa).

Czas "frontowych" pistoletów maszynowych w zasadzie dobiegał końca.

Ale generalnie w ZSRR prace nad pistoletami maszynowi szły całkiem nieźle... konstrukcje powstawały szybko, były jednymi z lepszych na świecie, a przy tym ekonomia produkcji jak najbardziej trzymała się kupy.

Biorąc pod uwagę, że Brytyjczycy "wypluli" Stena. No wcześniej skopiowali MP.28 i zrobili Lanchestera, a jego kolejne wydanie czyli robiony od 1942 Sterling (choć nie wygląda to ma wiele wspólnego, początkowo parę ważnych elementów w tym zamek było identycznych) przeszedł drogę przez mękę i na wojnę się już nie załapał, zresztą i po niej szło jak po grudzie. Amerykanie walczyli z pm-em od połowy 1939 i do końca 1942 i wyszedł z tego M3... niby niezły, ale szału nie robił jak na prawie trzy lata prac, prób i kombinacji.

To ci "głupi Sowieci" tak źle bynajmniej nie wypadają... nawet w obliczu przejściowych problemów z tymi bębnami, ale w sytuacji takiej, że nie wiem czy gdzie indziej by ich nie było (bo bywały przy komfortowych sytuacjach produkcyjnych, w "zachodniej cywilizacji" i z prostszymi elementami).

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #154 dnia: Marca 21, 2014, 13:11:09 »
...a co do wygaszania produkcji nigdzie się nie pomyliłem- pierwsza fabryka zakończyła produkcję MP już pod koniec 1942 roku. W 1943 mieli ją zakończyć całkowicie w pozostałych. To że się STg44 obsuwał w czasie a sytuacja była jaka była, spowodowało weryfikację planów przez rzeczywistość. Z tego samego powodu do końca produkowano nawet Kar98, mimo że w 1944r. bardziej nadawał się do dawania po ryju kolbą na zabawie w remizie niż do strzelania się z tabunami atakującej piechoty.
Haenel faktycznie zaprzestał produkcji MP.40 pod koniec 1942, ale przez 1943 produkcja szła pełną parą w Ermie i Steyr. Trudno to jednak nazwać wygaszaniem - skoro pomimo zmian w organizacji produkcji, produkcja wzrosła. Erma przerwała produkcję dopiero z końcem 1943, a producentem pozostał jeszcze Steyr. Ale jak napisałem - mieli dodatkowe źródło zaopatrzenia w pm-y po wycofaniu się Włoch z wojny i po przejęciu zakładów w północnych Włoszech. Ilość dostarczanych pm-ów więc nie zmalała.

K.98k produkowano do końca MP.43/StG.44 nie mógł zastąpić tej broni i nawet w bardzo optymistycznej sytuacji (że uda się wymienić całą broń na niskich szczeblach piechoty - co się nie udało) i tak całe masy żołnierzy nie walczących bezpośrednio bronią strzelecką musiały coś mieć. Przecież nawet USA ze swoim ogromnym i bezpiecznym za Wielką Wodą potencjałem produkcyjnym nie byłyby w stanie przezbroić w 2-3 lata prawie 9,5 milionowej armii w nowy typ broni. Udało im się z Garandem, ale przecież tylko dlatego, że armia rosła wraz z rozwijaniem produkcji nowego kb.

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #155 dnia: Grudnia 26, 2020, 22:41:38 »
Witam serdecznie kolegow i kolezanki.

Jest to moj pierwszy wpis na tym forum dlatego przy okazji witam wszystkich.Trafilem tutaj skierowany poprzez wyszukiwarke google, gdy szukalem informacji na temat  poczciwej pepeszki.Przyznaje uczciwie, ze tak dobrej i merytorycznej dyskusji na temat tej broni nie znalazlem nigdzie w polskojezycznym internecie.Nawet na forach stricte o broni palnej informacje o niej sa bardzo skape.Tak wiec chyle czolo przed dyskutantami.

Coz chcialem dodac od siebie? Przyznam, ze i ja mialem o tym pistolecie pogardliwe zdanie i to  na wskutek bezmyslnego powtarzania tego co sie naczytalem i nasluchalem od roznych "kanapowych znawcow". Ta sytuacja trwala wiele lat ale w trakcie jednej z moich mysliwskich podrozy do Stanow poznalem tam czlowieka, ktory zajmuje sie kolekcjonowaniem pukawek z okresu 2WS i w swoich zbiorach mial takze kilka pepesz z roznych lat produkcji.

Kilka wieczorow przegadalem z nim na temat miedzy innymi tej wlasnie broni. Ogladnelem tez dokladnie wszystkie jego egzemplarze. I faktycznie z jakoscia to jest tak, ze sam poczatek produkcji to jakosc tej broni jest dobra, spadek jakosci to lata 43 a nastepnie ponownie jakosc idzie w gore. Co sie tyczy tzw "niewymiennosci"magazynkow bebnowych to faktycznie do jednego egzemplarza nie dalo sie podlaczyc 3 z 30 magazynkow, ktore znajduja sie w kolekcji mojego znajomego.

Pozostale da sie podlaczyc do kazdej z kilku pepesz z roznych okresow produkcji.Przy czym czesc wchodzi z luzem, a czesc troche przyciasno ale wszystkie dzialaja poprawnie i nic sie nie zacina nawet jesli magazynek przy strzale mocno kiwa sie w gniezdzie na boki.
Jedna z jego pepesz , wyprodukowana w 1945 roku w Wiatskich Polanach  ma wstawiona, nieoryginalna  lufe produkcji amerykanskiej i jest to lufa okolo dwa razy ciezsza jak oryginalna, radziecka. Lufa z tej broni ma ten sam kaliber co oryginal,  wazy ponad pol kilograma i jest ponoc bardzo wysokiej jakosci. Bron ma jeszcze jedna nieoryginalna czesc a jest nia poliuretanowy zderzak zamka wstawiony w miejsce oryginalnego, wykonanego z fibry. Z tej konkretnej broni w ciagu kilku pobytow na jego ranczo wystrzelilem grubo ponad 1000 razy zarowno ogniem pojedynczym jak i seriami.


Z ostatniego razu udalo mi sie odszukac kilka fotografii. To jest wynik strzalow z 60 yardow.(55 metrow)Strzelalismy po 10 strzalow, ja i kolega - z wykorzystaniem standardowej, wojskowej amunicji z konserwy. Producenta amunicji niestety nie pamietam.Strzelalismy z pozycji lezac, z podporka, ogniem pojedynczym.Moje strzaly sa zgrupowane w dolnej czesci polskiej tarczy TS3 a kolegi w gornej czesci tej samej tarczy. Tutaj widac, ze oboje celowalismy troche inaczej ale skupienie obu serii jest w zasadzie takie same.




W ciagu kilku kolejnych dni, korzystajac z uprzejmosci gospodarza usiadlem do stolu elaboracyjnego w jego pracowni i pobawilem sie troche elaboracja amunicji 7,62 Tokariewa. I z wykorzystaniem jednobazowego prochu nitrocelulozowego, pocisku platerowanego o podobnej wadze do oryginalu, oraz czeskich, mosieznych lusek poskladalem amunicje, ktora na 60 yardow do tarczy TS3  strzelalem powtarzalnie z takimi oto wynikami:




18 strzalow ogniem pojedynczym - to sa przestrzeliny stykajace sie ze soba, w centrum tarczy i idace wezykiem w gore.
Pozostale 17 strzalow w 4 krotkich seriach rozrzucone po tarczy,
Predkosc wylotwa pociskow z tej elaboracji to okolo 550 m/sek a energia wylotowa to ponad 800J

Strzelalem w pozycji lezac z podporka. Tak wiec po tym doswiadczeniu na ranczo kolegi zmienilem zasadniczo zdanie na temat ppsz41. Fakt, ze lufe miala ona amerykanska ale wg kolegi z radzieckiej lufy takze mozna osiagnac zblizone wyniki.
Wg mojego kolegi na celnosc i skupienie w tym konkretnym typie pistoletu maszynowego kluczowe znaczenie ma (poza sama lufa) prawidlowe, tzn, bez luzow zamocowanie lufy w obsadach, a zwlaszcza w tylnej obsadzie. Nastepnie ciasne, bez luzow zamykanie sie oslony lufy do komory zamkowej. Chodzi o ta przesuwke, ktora wciska sie zeby bron "otworzyc". No i ostatnie miejsce to bezluzowe, ciasne polaczenie na sworzniu laczacym oslone lufy z komora zamkowa i tworzacym "os obrotu" zespolu podczas rozkladania.

Luzy w tych miejscach powoduja zwiekszony rozrzut przestrzelin i sa przyczyna zmniejszonej celnosci.
Jesli wiec bron jest w dobrym stanie technicznym i opuscila fabryke bez nadmiernych luzow to w warunkach strzelnicowych z wykorzystaniem standardowej amunicji z 50 - 60 metrow mozna strzelac z ppsz 41 w cel wielkosci twarzy a majac do dyspozycji amunicje optymalizowana samodzielnie wszystkie przestrzeliny na tym dystansie powinny sie stykac przy strzelaniu ogniem pojedynczym z wykorzystaniem stabilnej postawy.
Bedac innym razem na polowaniu u tego samego kolegi pobawilem sie jeszcze raz elaboracja amunicji do pepeszy i tym razem na dwubazowym prochu nitroglicerynowym zlozylem naboje, ktore z wykorzystaniem tego samego 5,6 gramowego, platerowanego miedzia pocisku daly podczas strzelania predkosc wylotowa okolo 650m/sek co daje energie wylotowa okolo 1200J. PPSz strzela z tej amunicji z duzo wiekszym efektem akustycznym ale wszystko pracowalo w broni jak nalezy. Z tej amunicji strzelilem do tarcz kilkaset razy. Skupienie nie bylo tak dobre jak z amunicji o predkosci 550m/sek ale takze miescilo sie w granicach tarczy TS3 na tych 60 yardach.

Tak wiec na podstawie wlasnych doswiadczen i po tym co dodatkowo dowiedzialem sie tutaj od kolegow na temat tej broni uwazam, ze niezasluzenie w powszechnej opinii jest to bron pogardzana za rzekoma niska skutecznosc, niecelnosc itd.
« Ostatnia zmiana: Lutego 25, 2021, 22:08:59 wysłana przez some1 »

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #156 dnia: Grudnia 29, 2020, 22:13:40 »
W zwiazku z tym, ze watek ten jest na naprawde niezlym poziomie to jeszcze dopisze od siebie kilka kwestii, ktore sprostuja "zaslyszane legendy okopowe"

Na poczatek to:

Wracaj%u0105c do pepeszki to mam informacje z pierwszej reki ze oprocz lufy ktora nie nadawala sie do uzytku po pierwszej dluzszej serii to co najgorsze czasami sprzet sie zacinal podczas wyzej wymienionej i strzelal sam z siebie az do oproznienia magazynka... :lol:  Teraz wiadomo dlaczego wygrali :D

Co do lufy z Ppsz 41 to z jej jakoscia bywalo ( jak ze wszystkim w Armii Czerwonej) oczywiscie roznie.
W najgorszym razie byla to polowa ucietej lufy od zlomowanego Mosina.
Ale nie wszystkie pepesze mialy takie cienkie lufy.
Co sie tyczy wytrzymalosci tego pistoletu na strzelanie ogniem ciaglym to mozna sobie zobaczyc jak w praktyce wyglada szybkie wystrzelenie blisko 1000 sztuk nabojow z wojennej Ppsz 41 :

https://www.youtube.com/watch?v=q2qD_P10paA

Oczywiscie w ten sposob nie powinno sie strzelac i nikt tak nie strzelal z prostego powodu- takiej ilosci zaladowanych magazynkow zaden wojak nie mial pod reka. Ale fakt jest taki, ze na upartego Ppsz 41 wytrzyma taki maraton i lufa nie powinna ulec zniszczeniu w stopniu uniemozliwiajacym dalsze jej uzywanie.

Co sie tyczy drugiego zarzutu, czyli sklonnosci do zaciecia sie w ten sposob, ze bron strzelala az do oproznienia magazynka to rzeczywistosc przedstawia sie nastepujaco.

Aby to dobrze wytlumaczyc musimy sobie zerknac na ten schemat:




Aby nastapila sytuacja taka, jak opisana - czyli po nacisnieciu spustu bron strzelala do oproznienia magazynka pomimo zwolnienia nacisku na jezyk spustowy to dzwignia spustowa (oznaczona na schemacie cyfra 26) musi zostac trwale usunieta spod zebu zaczepu zamka.

Jest to mozliwe na wskutek wielokrotnego pekniecia sprezyny dzwigni spustowej (oznaczonej na schemacie cyfra 20)
Najbardziej mozliwy wydaje sie scenariusz taki gdy sprezyna ta ulegla zaawansowanej korozji , ktora gwaltownie"odcielaby" kilka jej zwojow akurat w momencie nacisku na jezyk spustowy.
W takim wypadku faktycznie moze dojsc do calkowitego opadniecia dzwigni spustowej na dno komory spustowej i braku reakcji na zwolnienie jezyka spustowego - efekt bedzie rzeczywiscie taki, ze bron bedzie strzelala do oproznienia wszystkich nabojow z magazynka.

Inny rodzaj usterki skutkujacej takim zachowaniem sie broni to przypadkowe odkrecenie sie sruby laczacej komore spustowa z komora zamkowa (jest ona oznaczona na schemacie cyfra 15) W razie niezauwazenia tego rozkrecenia sie polaczenia moze podczas strzelania dojsc do takiej niefortunnej sytuacji, ze komora spustowa w calosci obsunie sie w dol na tyle ze po zwolnieniu nacisku na jezyk spustowy dzwignia spustowa nie bedzie w stanie dosiegnac zebu zaczepu zamka aby go przechwycic w tylnym polozeniu.

Nie ma innych realnych mozliwosci awarii tego mechanizmu skutkujacego niekontrolowanym oproznieniem magazynka.
Pomijam calkowite pekniecie dzwigni spustowej bo jest to bardzo solidna czesc wykonana z dobrej jakosciowo stali z uwagi na udarowe obciazenia jakim jest z zalozenia poddawana.

Nawiasem mowiac wydaje mi sie, ze opowiadajacy o tej rzekomej przypadlosci Ppsz 41 w rzeczywistowci mial na mysli inna przypadlosc, ktora faktycznie objawiala sie predzej czy pozniej w duzej ilosci tych pistoletow maszynowych.

A usterka ta polegala na tym, ze w trybie ognia pojedynczego bron zaczela zdwajac strzaly lub wogole tracila mozliwosc strzelania ogniem pojedynczym i strzelala tylko seriami niezaleznie od polozenia selektora trybu ognia (czesc nr 22)

Za awarie te (poza oslabieniem lub peknieciem sprezyny zaczepu spustowego , na schemacie oznaczonej nr 16) najczesciej odpowiadalo wycieranie sie tylnego ramienia przerywacza (na schemacie oznaczony nr 25)
Tylne ramie przerywacza wspolpracuje z zaczepem spustowym (na schemacie oznaczonym nr 18)
Zaczep spustowy jest  wykonany z utwardzanej stali natomiast sam przerywacz bywal wycinany z blach o roznej, czesto niskiej jakosci.
Z biegiem czasu dochodzilo do wycierania sie tylnego ramienia tym szybszego im bardziej zapiaszczony byl mechanizm komory spustowej.
Usterka ta sama w sobie byla latwa do usuniecia w warsztacie polowym.
Wymagane bylo rozebranie komory spustowej, i nalozenie za pomoca spawarki sloja metalu na tylna czesc przerywacza.
Nastepnie nalezalo wyprowadzic oba jego skosy pod takimi samymi nachyleniami.

I tak to mniej wiecej wyglada jesli chodzi o te zacytowane frontowe "przypadlosci" pepeszy.


« Ostatnia zmiana: Stycznia 24, 2021, 14:52:29 wysłana przez Mekki »

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #157 dnia: Stycznia 08, 2021, 23:54:44 »
Dzisiaj dorzuce cos jeszcze na temat magazynkow bebnowych do pepeszy.
Wiele juz bylo na ten temat wczesniej napisane wiec coz moge dodac od siebie?

Jak wiadomo ppsz 41 powstal ukompletowany od poczatku w bebnowy magazynek Koskinena, skopiowany z finskiego KP 31 Suomi.
Decyzja ta byla bezposrednio podyktowana radzieckimi doswiadczeniami z Wojny Zimowej.
Jak wiadomo, formalnie Finlandia te wojne przegrala ale Zwiazek Radziecki dysponujac miazdzaca przewaga nad Finami poniosl w tej wojnie okolo 10-krotnie wieksze straty jak Finowie.
Przyczyn dlaczego tak sie stalo jest wiele ale jedna z nich byl finski KP Suomi, ktory, zapewnial obroncom ogromna przewage ogniowa na bliskim dystansie.
Znane sa relacje obu stron konfliktu w ktorych mowa jest o tym, ze pojedynczy zolnierze finscy uzbrojeni w KP Suomi zdolali ze swoich pistoletow w krotka chwile zabic okolo setki, stloczonych radzieckich soldatow. Tutaj mozna zobaczyc sobie taka hipotetyczna akcje o ktorej pisze.

https://www.youtube.com/watch?v=G7bGLaVnIZc

Oczywiscie mozna sie spierac co do realizmu pewnych elementow tego starcia ale mimo wszystko jest to dobra ilustracja do tego- jaka przewage ogniowa na bliskim dystansie ( w polaczeniu z elementem zaskoczenia) daje pistolet maszynowy wraz z magazynkami bebnowymi o duzej pojemnosci.

To musialo robic na radzieckich decydentach ogromne wrazenie i rzeczywiscie zrobilo.
Tak wiec bebnowy magazynek pepeszy byl  odpowiedzia Rosjan na lomot jaki dostali w Finlandii od strzelcow uzbrojonych w ten konkretny typ broni.

Sam magazynek Koskinena jest zaprojektowany zgodnie ze sztuka i nie posiada jakis szczegolnie slabych stron. Wbrew temu co czasem mozna przeczytac w czelusciach internetu wcale nie ma on tendencji do zacinania sie i podlaczony do gniazda magazynkowego broni jest w pelni chroniony przed zanieczyszczeniami.
Oczywiscie w toku wojennej produkcji pepesz zdarzaly sie niekiedy sytuacje, ze z powodu roznic wymiarowych pewna czesc magazynkow bebnowych nie dala sie podlaczyc do wszyskich egzemplarzy pepesz.
Gniazdo magazynkowe okazywalo sie byc czasem zbyt ciasne dla niektorych magazynkow. Na szybkiego mozna bylo jednak podmienic zdejmowana pokrywe bebna od magazynka, ktory pasowal do danego egzemplarza i zazwyczaj to umozliwialo podlaczenie tego bebna, ktory na swojej oryginalnej pokrywie nie pasowal.

Wiekszosc magazynkow jest jednak wymienna z wiekszoscia pepesz.
Magazynki te dzialaja prawidlowo bez wzgledu na to czy wchodza z luzem takim, ze podczas strzalow kiwaja sie w gniezdzie czy tez wchodza tak ciasno, ze trzeba je dobijac solidnym uderzeniem.

Zrodlem zaciec z winy magazynkow bebnowych sa w zasadzie 2 glowne przyczyny.

Pierwsza i najpowszechniejsza to pogiecie szczek magazynka na wskutek upadku na jakies twarde podloze. Magazynki Koskinena maja dosc solidne szczeki ale jak magazynek bedzie zaladowany, czyli ciezki to w razie niefortunnego upadku moga sie one jednak zgiac.
Jesli sie tego nie zauwazy to w takim wypadku naboje moga byc podawane krzywo i mimo, ze w pepeszy sa one ustawione na wprost komory nabojowej to moga do niej nie trafic a uderzyc pociskiem w tylny plask lufy, co oczywiscie spowoduje zaciecie (dosc latwe do usuniecia bo wymagajace najczesciej jedynie energicznego odciagniecia zamka w tylne polozenie)

Druga przyczyna jest pekniecie sprezyny bebna.
Zdarza sie to dosc rzadko ale w tym wypadku magazynek natychmiast przestanie podawac naboje. Ta usterke da sie dosc latwo naprawic w warunkach warsztatowych i nie potrzeba do tego nawet nowej sprezyny. Sprezyna bebna peka bowiem w miejscu jej zaczepu czyli najwiekszego zgiecia. Wystarczy tutaj rozhartowac w ogniu koncowy kawalek sprezyny i zgiac go na ksztalt wczesniejszego zaczepu. Tak naprawiona sprezyna powinna pracowac poprawnie jeszcze dosc dlugo.

Co sie tyczy zacinania sie bebnow na wskutek ich zanieczyszczenia to trzeba od razu zaznaczyc, ze tak zanieczyscic je mozna w zasadzie tylko podczas ladowania gdy ich pokrywa jest zdjeta.
(Pomijam tutaj sytuacje ekstremalne w ktorych taki magazynek zostal calkowicie utopiony w blocie.)
Ale musza one nabrac naprawde sporo piachu aby stawic skuteczny opor silnej sprezynie tego bebna. Gdyby jednak doszlo do ich powaznego zanieczyszczenia np upadku i zatopienia otwartego bebna w blocie to faktycznie ich dokladne wyczyszczenie bylo by trudne.
Chyba trzeba bylo by je wyplukiwac w wiadrze pelnym oleju napedowego a i byc moze potrzeba bylo by udzialu sprezonego powietrza aby wydmuchac piach ze wszystkich zakamarkow.

Obiektywnie jednak trzeba ocenic ten magazynek pozytywnie.
Zolnierze takze go lubili o czym swiadcza ich relacje z wielu zrodel.

Dlaczego wiec dosc szybko zaczeto produkowac do pepesz magazynki lukowe na 35 nabojow?

Przyczyn tego bylo kilka i zadna z nich raczej nie nie dotyczy wyssanych z palca zarzutow, ze magazynki bebnowe sie zacinaly i nie byly wzajemnie wymienne.

Podstawowa przyczyna wprowadzenia do uzytku magazynkow lukowych byla chec zmniejszenia ciezaru broni.

Jak pokazala praktyka - zolnierz w wiekszosci bron nosi a poza bronia ma do niesienia jeszcze wiele inych rzeczy. W Armii Czerwonej nie bylo wojsk stricte zmechanizowanych wiec wiekszosc drogi czerwonoarmisci musieli pokonywac pieszo w czym brzuchata, troche przyciezkawa a do tego niespecjalnie w tym ukompletowaniu poreczna pepesza nie pomagala.
Wprowadzenie magazynka lukowego z marszu redukowalo wage pepeszy do akceptowalnego poziomu.
Dodatkowo pepesza z podlaczonym magazynkiem lukowym jest znacznie bardziej ergonomiczna bo magazynek lukowy z powodzeniem pelni funkcje wygodnego, przedniego uchwytu. No i oczywiscie znacznie wygodniej sie ja nosi.

Kolejna przyczyna bylo to, ze magazynki lukowe mozna wygodnie i dosc szybko doladowywac.
Magazynek bebnowy Koskinena do doladowania jest niewygodny bo naboje pozostale w bebnie (zazwyczaj te najblizsze wylazowi) maja tendencje do wywracania sie podczas nakrecania sprezyny a jak sie wywroca to aby je ustawic z powrotem na miejsce (bez ich wyrzucania z bebna) trzeba uzyc do tego celu jakiegos cienkiego patyka, zapalki lub czegos w tym stylu. Bardzo trudno jest ustawic je z powrotem na miejsce za pomoca naboju. Ogolnie do doladowania bebna potrzeba troche spokojnego miejsca i nieco skupienia.Magazynki lukowe sa znacznie mniej wymagajace i je na upartego mozna doladowywac niemalze w kazdej sytuacji.

Ostatnia przyczyna wprowadzenia magazynkow lukowych byl ich znacznie mniejszy koszt produkcji, co przy wielkiej ilosci produkowanych pepesz przekladalo sie na bardzo wymierne oszczednosci. Warto tutaj przypomniec, ze magazynek bebnowy byl najdrozsza w produkcji czescia pepeszy.
Fakt jest jednak taki, ze po upowszechnieniu sie magazynkow lukowych zolnierze frontowi
( bo ci z zaplecza juz niekoniecznie)
nadal chcieli miec w zapasie dodatkowe, sprawdzone bebny Koskinena, ktore niewatpliwie pokazywaly swoje atuty w wielu akcjach, gdzie duza ilosc amunicji w obrebie broni miala o wiele wieksze znaczenie jak ten dodatkowy kilogram z ogonkiem do wagi calosci.

OK, nastepnym razem dopisze cos wiecej na temat magazynkow lukowych.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 09, 2021, 00:03:01 wysłana przez amator »

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #158 dnia: Stycznia 22, 2021, 23:21:39 »
Lepiej pozno niz wcale.

- A wiec magazynki lukowe do pepeszy:

Jak sie w praktyce fronowej okazalo magazynek bebnowy Koskinena, mimo jego podstawowej zalety, czyli duzej pojemnosci - powodowal jednak, ze waga pepeszy byla trudna do zaakceptowania biorac pod uwage fakt, ze znakomita wiekszosc wojakow musiala w drodze do Berlina liczyc tylko na wlasne nogi.
Rozwiazano wiec ten problem podobnie jak rozwiazali to Finowie, czyli doposazajac pistolet w dwurzedowy magazynek lukowy. W przypadku pepeszy - akurat o pojemnosci 35 nabojow. Pepesza z podlaczonym do niej magazynkiem lukowym stawala sie od razu znacznie bardziej poreczna, zarowno podczas noszenia jak i strzelania. No i "z marszu" jej waga spadala do akceptowalnego poziomu.

Poczatkowo wprowadzono do produkcji magazynki tloczone z cienkiej blachy o grubosci 0,5 mm. Dla usztywnienia pudelka, blacha magazynka miala podluzne przetloczenia. Tylko pudelko bylo wykonane z tak cienkiej blachy bo juz szczeki magazynka byly innym, znacznie grubszym elementem gornej nakladki, ktora laczyla pudelko z gniazdem magazynka.



Zaleta tego wczesnego typu magazynkow byly bardzo masywne, odporne na pogniecenie szczeki. Niestety mialy tez one powazna wade polegajaca na bardzo duzej podatnosci pudelka magazynka na wgniotki podczas upadku na np kamieniste podloze. Wgniotki takie o malym promieniu byly czesto niemozliwe do wyprostowania i niestety tak powgniatane pudelko powodowalo nagminne zacinanie sie donosnika nabojow


Szybko to zauwazono i wyeliminowano wprowadzajac do produkcji pudelek blache o grubosci 1 mm.
W tym wypadku pudelko nie potrzebowalo juz przetloczen do zachowania sztywnosci a ponadto bylo odporne na te punktowe wgniecenia, ktorych obecnosc dyskwalifikowala z uzytku magazynki wczesnej produkcji. W tym nowym magazynku szczeki byly juz elementem samego pudelka a nakladka pelnila tylko funkcje laczaca pudelko magazynka z gniazdem.



Te pozniejsze magazynki mialy wiec slabsze szczeki ale odporniejsze pudelko co w sumie bylo lepszym wariantem bo pogiete szczeki daja sie dosc latowo naprawic w warunkach polowych a powginane pudelko niestety nie.


Co sie tyczy ladowania magazynkow lukowych to maja one przewage nad magazynkami bebnowymi. Przede wszystkim mozna je szybko doladowac, w tym takze w ciemnosci. Czy laduja sie one latwiej od bebnow to juz moze byc kwestia dyskusyjna. Dla silnych, meskich palcow zaladowanie 35 nabojow nie stanowi wielkiej trudnosci, choc przyznam, ze paluchy jednak troche bola. W przypadku gdy ladowanie magazynka lukowego mialaby wykonac kobieta lub dziecko, bo przeciez i one walczyly uzywajac tej broni -mogo juz nie byc tak prosto.



Wykonalem swego czasu doswiadczenie praktyczne i okazuje sie, ze przecietna kobieta nie jest w stanie naladowac magazynka lukowego pepeszy do pelna, podobnie jak starsze dziecko. No coz, magazynki lukowe z jednorzedowym wyprowadzeniem przegrywaja tutaj z bebnami Koskinena, ktore kazda kobieta i starsze dziecko zaladuje bez problemu do pelna. Okazuje sie w praktyce, ze nakrecenie sprezyny bebna jest mozliwe do wykonania przez slabsze kobiety i starsze dzieci.


Oczywiscie ten mankament magazynkow lukowych takze zostal zauwazony i szybko wprowadzono do uzytku urzadzenia wspomagajace ladowanie, ktore dzis nazywamy szybko ladowarkami. Bylo kilka wariantow tego urzadzenia.
To np jest wczesny wariant, ktory do poprawnego dzialania wymagal docisniecia podstawy magazynka do jakiegos podloza.





A ten, nowszy juz nie wymagal dociskania podstawy magazynka do niczego ( zaczepial sie wasami o oba boczne wystepy ustalajace osadzenie magazynka w gniezdzie magazynkowym)  i byl znacznie wygodniejszy w uzyciu.




Ogolnie mozna powiedziec, ze pepesza w ukompletowaniu z magazynkami lukowymi i bebnowymi byla bardzo praktyczna bronia.
Prawde powiedziawszy Finowie od poczatku wyposazyli swoj KP31 Suomi w magazynki pudelkowe plus bebnowe. Pistolet ten do noszenia



mial najczesciej zapiety jeden z magazynkow pudelkowych ( bylo ich kilka rodzajow o roznej pojemnosci) a na pozycji, w zasadzce czesto podpinano do niego magazynki bebnowe, ktore wlasnie wtedy najlepiej ukazywaly swoja najwieksza zalete- czyli znaczna pojemnosc.

Prawde powiedziawszy szkoda, ze Rosjanie nie skopiowali do pepeszy finskiego, 50 nabojowego magazynka pudelkowego. Jest to bardzo ciekawy i udany magazynek 4 rzedowy.




Ten magazynek jest oczywiscie lzejszy od bebna na 71 nabojow ale przede wszystkim przy duzej pojemnosci umozliwia pewne i wygodne uchwycenie broni podczas strzelania. A takze nie uwiera podczas przenoszenia broni tak jak to czynil brzuchaty beben Koskinena. Do tego magazynka takze przewidziano szybko ladowarke ulatwiajaca zaladowanie go do pelna przez osoby o slabszych palcach.



Ten magazynek moglby sprawic, ze pepesza uzyskalaby naprawde nowa jakosc. Ale nawet i bez tego ciekawego 4 rzedowego, finskiego magazynka pepeszka ze swoim magazynkiem lukowym na 35 nabojow i bebnem na 71 jest bronia praktyczna zarowno w strzelaniu jak i noszeniu.

OK, moze w wolnej chwili dopisze cos jeszcze na temat pepeszy.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 23, 2021, 11:48:05 wysłana przez KosiMazaki »

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #159 dnia: Lutego 13, 2021, 10:46:09 »
Co sie tyczy ladowania magazynkow lukowych to maja one przewage nad magazynkami bebnowymi. Przede wszystkim mozna je szybko doladowac, w tym takze w ciemnosci. Czy laduja sie one latwiej od bebnow to juz moze byc kwestia dyskusyjna. Dla silnych, meskich palcow zaladowanie 35 nabojow nie stanowi wielkiej trudnosci, choc przyznam, ze paluchy jednak troche bola. W przypadku gdy ladowanie magazynka lukowego mialaby wykonac kobieta lub dziecko, bo przeciez i one walczyly uzywajac tej broni -mogo juz nie byc tak prosto.

[...]

Wykonalem swego czasu doswiadczenie praktyczne i okazuje sie, ze przecietna kobieta nie jest w stanie naladowac magazynka lukowego pepeszy do pelna, podobnie jak starsze dziecko. No coz, magazynki lukowe z jednorzedowym wyprowadzeniem przegrywaja tutaj z bebnami Koskinena, ktore kazda kobieta i starsze dziecko zaladuje bez problemu do pelna. Okazuje sie w praktyce, ze nakrecenie sprezyny bebna jest mozliwe do wykonania przez slabsze kobiety i starsze dzieci.

[...]

Oczywiscie ten mankament magazynkow lukowych takze zostal zauwazony i szybko wprowadzono do uzytku urzadzenia wspomagajace ladowanie, ktore dzis nazywamy szybko ladowarkami. Bylo kilka wariantow tego urzadzenia.
To np jest wczesny wariant, ktory do poprawnego dzialania wymagal docisniecia podstawy magazynka do jakiegos podloza.
Warto wyraźnie powiedzieć, że trudność w ładowaniu magazynków łukowych nie dotyczy PPSz jako takiego, ale jest to bolączka wszelkich ówczesnych magazynków z jednopozycyjnym wyprowadzeniem nabojów. Na tle róznych znanych mi magazynków pistoletów maszynowych to akurat magazynek łukowy PPSz wypada bardzo korzystnie.

Kolega wspomniał o trudności ładowania przez kobiety i dzieci... może, choć to też zależy od konkretnego "egzemplarza kobiety" i obawiam się, że współczesne "eksperymenty" są wypaczone przez nasz obecny styl życia. Kobiety lat 40-tych, szczególnie te trafiające do ACz wykonywały najczęściej prace fizyczne i to wcale nie lekkie. Tym samym miały inną "parę w łapach" niż większość współczesnych. Głupi przykład... koleżanka z pracy ma problem (czyli w ogóle nie jest w stanie tego zrobić) z podniesieniem rolety antywłamaniowej w jednym z pomieszczeń (akurat w "socjalu" nie dokonuje tego silnik elektryczny), ale ona zajmuje się praca biurową. Natomiast znacznie drobniejsza sprzątaczka robi to bez wysiłku.

Jeżeli natomiast porównamy te magazynki od PPSz z magazynkami np. Stena, czy innymi wywodzącymi się od MP.28 (czyli też MP.38/MP.40, Sten itd.) to okazuje się, że z pełnym naładowaniem (bez urządzeń wspomagających) mają problem nie tylko kobiety, ale i mężczyźni, i to tacy mający dłonie nawykłe do takich czynności. O ile w zasadzie bez wysiłku ładuję magazynek łukowy PPSz, to przy magazynku Stena przy 20 nabojach "mam dość", a już powyżej 10-ciu to spory wysiłek. Z MP.40 jest niewiele lepiej...

Przyznam, że od czasu gdy powstał ten temat minęło trochę lat... przez które nastrzelałem się z różnych egzemplarzy PPSz (roczniki wojenne 1943-45 i powojenne), dorobiłem się też własnej "Pepeszy" (z 1945, choć oczywiście moja jest "cywilna" czyli z zablokowaną możliwością prowadzenia ognia ciągłego), nastrzelałem się też sporo z większości rozpowszechnionych w okresie DWS pm-ów, popełniłem ze dwadzieścia sporych artykułów w czasopiśmie tematycznym - w tym porównawczy niektórych wojennych pm-ów, do którego przeprowadziłem sporo testów.

No i dalej dobrego zdania o tej broni nie zmieniłem... to jeden z lepszych pm-ów tamtego okresu.

Prawde powiedziawszy szkoda, ze Rosjanie nie skopiowali do pepeszy finskiego, 50 nabojowego magazynka pudelkowego. Jest to bardzo ciekawy i udany magazynek 4 rzedowy.
Prawdę powiedziawszy to szkoda, że "czynnik odgórny" wymusił w ogóle to kopiowanie magazynka od Finów.

Gdyby nie ta administracyjna decyzja, dotycząca pierwotnie nie tyle PPSz (bo go jeszcze nie było), ale PPD i nakazująca skopiowanie magazynka bębnowego z KP/31 Suomi to nijakich problemów "magazynkowych" by nie było. Bo wtedy kolejny pistolet maszynowy czyli PPSz miałby tak jak to wprowadzono już w poprzedniku (i potem w następcy PPSz czyli PPS) magazynek z dwupozycyjnym wyprowadzeniem nabojów i nijakich problemów z ładowaniem magazynków by nie było.

Ot niefortunna "decyzja administracyjna", na którą Szpagin wpływu nie miał i musiał się dostosować tworząc swój pistolet maszynowy do narzuconych wymogów czyli zastosowania tego bębna rodem z KP/31. Siłą rzeczy skonstruował broń zasilaną z magazynków z jednorzędowym wyprowadzeniem nabojów - bo musiał (w PPD skracano jedną "szczękę" bębna by broń funkcjonowała poprawnie... bo była pierwotnie dostosowana do magazynków z dwupozycyjnym wyprowadzeniem).

Zapewne tego by nie zrobił (gdyby nie musiał), bo akurat co by nie mówić to gość miał talent do konstruowania udanych mechanizmów zasilania broni. To przecież on zamiast magazynka dyskowego Diegtiariowa stworzył do DA i potem DT o wiele bardziej udany magazynek dyskowy o większej pojemności, wygodniejszy rozmiarami oraz bardzo niezawodny (choćby przez odwrócenie pracy dysków, gdzie górny zachodził na dolny, a nie odwrotnie jak u Diegtiariowa). To Szpagin podczas powstawania wkm-u zaprojektował mechanizm zasilania... wszak DSzK wywodził się konstrukcyjnie z ckm DS, który właśnie przez kiepsko zaprojektowany układ zasilania był zawodny i "wypadł" na rzecz powrotu do produkcji Maxima wz.1910.

Sama decyzja o zastosowaniu bębna była "taka sobie"... bębny w praktyce się słabiej sprawdzały w zastosowaniach wojskowych. Bęben Thompsona też poszedł w zapomnienie (wcale nie jest łatwiejszy do ładowania niż ten z Suomi/PPSz, jest równie ciężki i niewygodny... to znaczy jest bardziej niewygodny, bo przy nieco innej konstrukcji oraz nabojach o większej średnicy nawet 50-nabojowy ma zbyt dużą średnicę), choć Finowie uparcie przy nim trwali...nawet wtedy gdy po zdobyciu PPS postanowili go skopiować (i nic dziwnego bo ich KP/31 był w sumie bronią niezbyt sensowną - za duży, za skomplikowany i przede wszystkim nazbyt ciężki), dostosowując go do amunicji 9 mm x 19. KP/44 był dostosowany do bębnów od KP/31.

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #160 dnia: Lutego 14, 2021, 00:19:13 »
Milo, ze kolega, zalozyciel tematu sie odezwal.
Widzialem po ostatnim logowaniu, ze dawno kolegi tu nie bylo i czasami myslalem sobie, ze byloby dobrze jeszcze jakos wspolnie ozywic  temat i naprostowac te wszystkie legendy okopowe, jakie narosly na tej pepeszce.

Coz moge dodac ?
Z tymi wspolczesnymi kobietami to moze byc cos na rzeczy bo test, na ktory sie powolalem dotyczyl mojej malzonki, ktora jest drobna kobieta i niewiele ma wspolnego z radziecka chlopka czy robotniczka z lat 40-tych ubieglego stulecia.
Tamte kobiety pewnie z ladowaniem jednorzedowych magazynkow do peemow poradzilyby sobie lepiej.
Ale problem musial jednak byc zauwazony, na co wskazuje obecnosc w obiegu tych szybkoladowarek.
Co do porownania magazynkow Ppsz z innymi jednorzedowymi magazynkami z epoki to niestety nie mialem juz na tyle czasu zeby sie tym zajac wiec w tym zakresie niestety nic osobistego dodac nie moge.

Co do mojego zdania na temat pepeszy to po dokladnym, praktycznym zapoznaniu sie z tym pistoletem maszynowym i jego osiagami ocena moja z negatywnej (opartej w znacznej mierze na zaslyszanych legendach okopowych i internetowych) wyewoluowala do bardzo pozytywnej.
Czy decyzja o odgornym wprowadzeniu magazynka bebnowego byla od poczatku zla-  tego nie podejmuje sie jednoznacznie rozstrzygac na "tak lub nie".
Moja ocena tej broni jest prowadzona z poziomu jej uzytkownika a nie stratega czy zaopatrzeniowca.

Fakty sa jednak takie, ze ten magazynek bebnowy byl bardzo drogi w produkcji a do tego technologicznie skomplikowany.
Magazynki pudelkowe to ledwie ulamek kosztow w porownaniu do bebena.
Tak wiec uznaje za realna pewna presje ekonomii...

Jesli wziasc w rozwazaniach pod uwage wieksza ilosc strzelcow to w typowej akcji bojowej wielkiej przewagi magazynkow bebnowych nad lukowymi raczej nie bylo bo z uwagi na duza ilosc strzelcow zawsze mogli sie oni kryc wzajemnie ogniem.
Tak wiec w wypadku liczebnych oddzialow bardziej praktyczne moga byc magazynki lukowe.
Ale kiedy przeanalizowac pojedynczego strzelca badz mala grupe to w tym wypadku magazynek bebnowy w szybkim starciu z zaskoczenia mogl dac temu czlowiekowi/ludziom przewage nad liczniejszym przeciwnikiem.
Czas potrzebny do zmiany magazynka lukowego na drugi w tym wypadku mogl kosztowac bardzo duzo.
Ale to oczywiscie zalezalo od konkretnych realiow sytuacji.

Co do KP 31 Suomi to mialem ta bron w rekach i bardzo mi sie podobala.
Oczywiscie od razu zwrocilem uwage na jej za duza wage.
Swoja droga szwedzka wersja tego pistoletu, czyli Kpist M37 byla juz znacznie odchudzona i miala znakomity, 4 rzedowy magazynek pudelkowy na 50 czy 56 nabojow. ( plus oczywiscie beben Koskinena na 70)
Ta bron takze mialem w rekach i najbardziej mi ze wszystkich wojennych peemow podpasowala - oczywiscie jak na moje indywidualne i bardzo subiektywne gusta.

W wolnej chwili postaram sie odnalesc na moich dyskach fotografie tarcz, ktore ostrzelalem w USA z  Ppsz 41 z odleglosci 150 i 200 metrow.
To w powiazaniu z poprzednio zamieszczonymi przeze mnie tarczami ostrzelanymi z 60 m powinno rozwiac watpliwosci co do tego jaka celnosc i skupienie ma pepesza na dystansach dla ktorych byla ona przeznaczona.

Jesli kolega Razorblade  posiada fotografie ostrzelanych na roznych dystansach tarcz to chetnie rzucil bym na nie okiem - dla porownania.
« Ostatnia zmiana: Lutego 14, 2021, 00:26:48 wysłana przez amator »

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #161 dnia: Lutego 14, 2021, 19:36:29 »
Co do KP 31 Suomi to mialem ta bron w rekach i bardzo mi sie podobala.
Oczywiscie od razu zwrocilem uwage na jej za duza wage.
Widzisz... przez ponad 20 lat służyłem w armii (jeszcze w tej "dawnej" gdzie się nie było wszędzie wożonym, a 30-kilometrowe marsze w pełnym oporządzeniu były na porządku dziennym), przez ponad połowę tego czasu byłem szkoleniowcem od "ogólnowojskowego" (a więc wiekszość czasu spędzałem "w polu") i dlatego nadmierna masa broni jest dla mnie dużym negatywem. Owszem ciężka broń zwykle (ale, nie zawsze - bo np. z takim Thompsonem tak nie jest... totalna "sieczkarnia", z której trafić w cokolwiek na ponad 100 metrów to sztuka) mniejszy rozrzut ognia seryjnego, ale trzeba z tym chodzić, biegać itd. Każdy kilogram nadmiernego obciążenia wraz z kolejnymi kilometrami zaczyna "ulegać mnożeniu".

Widzialem po ostatnim logowaniu, ze dawno kolegi tu nie bylo...
Nie było... z różnych przyczyn, z niektórymi nie potrafiłem się dogadać, a z tematem forum czyli symulatorami lotniczymi miałem trochę przerwy. Wróciłem z okazji niedawnego zakupu MFS2020...

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #162 dnia: Lutego 14, 2021, 22:45:47 »
Ja z wojskiem nie mam wiele wspolnego, natomiast z zamilowania jestem mysliwym a moja specjalnoscia sa samotne, wielodniowe wyprawy lowieckie.
I tutaj moje spostrzezenia odnosnie wagi broni i oporzadzenia sa zbiezne z Twoimi.
Pistoletow maszynowych oczywiscie nie uzywam do polowan ale ogolnie lubie bron i czesto sie nia zajmuje, teoretycznie i praktycznie w zakresie wykraczajacym poza jej ogolnie rozumiane "uzytkowanie".

Co do wiekszej masy broni  i jej pozytywnego wplywu na celnosc to jak najbardziej taka korelacja istnieje.
KP31 Suomi jest tego sztandarowym przykladem-  w rekach dobrego strzelca jest zadziwiajaco celny.
W przypadku tego pistoletu jest jednak jeszcze jeden, dodatkowy element, ktory takze przyczynia sie  do jego dobrej celnosci.
To krotka droga zamka.

Z mojego osobistego doswiadczenia wynika to, ze duze pistolety maszynowe strzelajace z zamka otwartego z krotka jego droga np KP31, PPD, Ppsz 41 sa znacznie celniejsze od pistoletow w ktorych zamek ma dluga droge do pokonania.
Moje testy porownawcze dotyczyly PPS 43, ktory znacznie ustepuje celnoscia Pepeszy czy Kp31.
Na krotkich odleglosciach moze ta roznica nie jest czasami powalajaca ale wraz z dystansem przewaga zaczyna byc wyraznie widoczna.
PPS43 to co prawda pistolet znacznie lzejszy wiec warunki brzegowe testu porownawczego sa rozbiezne.

Niemniej na logike - krotka droga zamka to krotszy czas od nacisniecia spustu do odpalenia, krotszy czas w ktorym bron moze byc wytracona z linii celowania.
Oczywiscie ciezki, frontowy pistolet maszynowy z krotka droga zamka nie w kazdym przypadku bedzie celniejszy.
Do tego zeby byl celny potrzeba jeszcze dobrego strzelca, dobrego stanu technicznego samej broni i dobrej amunicji.

Co do znaczenia jakosci amunicji to na jednym z pierwszych zdjec zamiescilem wyniki mojego strzelania ze standardowej, wojskowej amunicji a na drugim, eleborowanej przeze mnie samodzielnie.
Roznica w skupieniu jest zasadnicza.
Co sie tyczy celnosci i skupienia KP31 Suomi to znalazlem w sieci wyniki z testow odbiorczych tego peemu.
http://firearmshistory.blogspot.com/2015/10/the-suomi-kp-31-submachine-gun.html
Wyniki robia na mnie bardzo dobre wrazenie.



Strzelano do tarcz umieszczonych w odleglosci 100 metrow z pozycji siedzac przy stole z podporka. Srednica pola 10 - ki to 10 cm.
Zdjecie po lewej- 15 strzalow ogniem pojedynczym.
Zdjecie po prawej - jedna, dluga 50 strzalowa seria.

Z tego co wyszperalem w sieci to polska Policja i  jeszcze jakas formacja wojskowa mialy na stanie nieco tych peemow.
Ciekawe czy zachowaly sie jakies relacje z ich uzycia w dzialaniach wojennych na terenie Polski?

Co sie tyczy tych kolegi artykulow w czasopismach tematycznych to moze pomyslalby kolega nad napisaniem takiego w stylu- Odklamujemy Pepesze ?
W razie gdyby kolega cos takiego zamierzal wcielic w zycie to zezwalam na nieodplatne wykorzystanie moich zdjec i informacji z tego tematu - o ile bedzie taka potrzeba.
Moge podac tez dokladne dane elaboracyjne do amunicji z moich testow.

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #163 dnia: Lutego 15, 2021, 12:41:08 »
Co do wiekszej masy broni  i jej pozytywnego wplywu na celnosc to jak najbardziej taka korelacja istnieje.
KP31 Suomi jest tego sztandarowym przykladem-  w rekach dobrego strzelca jest zadziwiajaco celny.
Gdyby mu dodać jeszcze ze dwa kilogramy to byłby jeszcze celniejszy... tylko nie tędy droga.

W przypadku tego pistoletu jest jednak jeszcze jeden, dodatkowy element, ktory takze przyczynia sie  do jego dobrej celnosci.
To krotka droga zamka.
Tak dwa podstawowe czynniki to właśnie długość drogi zamka oraz stosunek masy zamka do masy broni. Tylko, że krótka droga zamka zwiększa szybkostrzelność teoretyczną (co nie zawsze jest korzystne, choć ma swoje zalety... ale i wady), a poradzenie sobie z tym problemem zwykle wymaga zastosowania jakiś opóźniaczy, które komplikują broń, a część z nich powoduje też wrażliwość broni na zanieczyszczenia. Szczególnie te "pneumatyczne" - skrajnym przykładem jest oczywiście ten nieszczęsny Mors, ale układ opóźniający w MP.38 i MP.40 (czyli ta trzyczęściowa osłona sprężyny, mająca pełnić podobna funkcję) też powodował zwiększoną wrażliwość na zapiaszczenie.

Znowu z masą zamka też jest problem... bo jak będzie zbyt lekki to też szybkostrzelność w górę (patrz powyżej), a jeżeli będzie odpowiednio ciężki, to jego uderzenia będą powodowały spadek celności, o ile nie zwiększymy masy pozostałych elementów... ale jak zwiększymy to znowu uzyskamy broń zbyt ciężką.

Z mojego osobistego doswiadczenia wynika to, ze duze pistolety maszynowe strzelajace z zamka otwartego z krotka jego droga np KP31, PPD, Ppsz 41 sa znacznie celniejsze od pistoletow w ktorych zamek ma dluga droge do pokonania.
Moje testy porownawcze dotyczyly PPS 43, ktory znacznie ustepuje celnoscia Pepeszy czy Kp31.
Na krotkich odleglosciach moze ta roznica nie jest czasami powalajaca ale wraz z dystansem przewaga zaczyna byc wyraznie widoczna.
PPS43 to co prawda pistolet znacznie lzejszy wiec warunki brzegowe testu porownawczego sa rozbiezne.
Z drugiej strony mała szybkostrzelność PPS powoduje lepszą kontrole broni przy strzelaniu dłuższymi seriami. Mnie się bardzo dobrze strzela z tej broni z biodra, zresztą podobnie jak z MP.40 - ten to w ogóle ma bardzo dobrą ergonomię, ale pod tym względem na PPS-a też nie ma co narzekać. PPS ma za to doskonały stosunek koszt-efekt, no i jest bardzo niezawodny.

Przyznam, że przy strzelaniu krótkimi na 100-200 metrów z PPS-a nie miałem nigdy problemów z trafianiem sylwetek, może nieco lepiej szło mi z PPSz (krótka droga zamka i zdecydowanie lepszy, bardziej "wyczuwalny" mechanizm spustowy), ale bez przesady - na odległościach na jakich używa się bojowo pm-u nie ma z celnością PPS problemu. Z 35-nabojowego magazynka, wystrzeliwanego szybko seriami bez problemu położę 5-6 sylwetek na 150 metrach... więcej od prostego pm-u się chyba nie oczekuje.

Co sie tyczy celnosci i skupienia KP31 Suomi to znalazlem w sieci wyniki z testow odbiorczych tego peemu.
http://firearmshistory.blogspot.com/2015/10/the-suomi-kp-31-submachine-gun.html
Wyniki robia na mnie bardzo dobre wrazenie.



Strzelano do tarcz umieszczonych w odleglosci 100 metrow z pozycji siedzac przy stole z podporka. Srednica pola 10 - ki to 10 cm.
Zdjecie po lewej- 15 strzalow ogniem pojedynczym.
Zdjecie po prawej - jedna, dluga 50 strzalowa seria.[/quote]
O ile się nie mylę to pochodzi to z takiej książeczki-instrukcji wydanej przez producenta (chyba nawet gdzieś mam z tego PDF-a). W takim przypadku należy takie dane traktować z rezerwą, bo w dużej mierze mają cele reklamowe. Inni producenci pm-ów (i nie tylko) również podawali w takich materiałach wartości bardzo optymistyczne, a jakoś w praktyce wygląda to "nieco inaczej".

Ale ogólnie KP/31 jest bronią celną zarówno w ogniu pojedynczym, jak i ciągłym... problem w tym, że kosztem było skomplikowanie konstrukcji, jest duże wymiary i tragicznie (jak na taką broń) duża mas broni.

Podobną "wartość" mają różne filmiki kręcone w armiach... w dużej mierze mają wydźwięk propagandowy. Widziałem filmik rodem USA (robiony w czasie wojny), gdzie Thompson wypadał świetnie w porównaniu z niemieckim pm-em. Tylko, że w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie (albo i jeszcze gorzej), co zresztą potwierdzają testy porównawcze robione w USA w czasie poszukiwania następcy Thompsona. Thompson wypadał w nich znacznie gorzej niż najbardziej tandetna odmiana Stena czy Mk.III. No ale na tym filmiku pokazano jak żołnierz strzela, a potem jak ogląda tarcze... co się działo "pomiędzy" to oczywiście filmik nie pokazuje.

Paradoksalnie dość dokładne są dane w dawnych radzieckich instrukcjach... choć oczywiście strzelania były robione w warunkach idealnych, ale przyznam, że niektóre sobie "sprawdzałem" i moje wyniki były zbieżne. No, ale tam nie wchodziła w grę konkurencja handlowa... ich system polityczno-gospodarczy takie coś wykluczał. Natomiast różniste materiały wydawane przez producentów z "wolnego świata" zawierają bardzo często wyniki nadmiernie optymistyczne, co chyba łatwo zrozumieć, bo ich celem było też wpłynięcie na potencjalną sprzedaż.

Z tego co wyszperalem w sieci to polska Policja i  jeszcze jakas formacja wojskowa mialy na stanie nieco tych peemow.
Ciekawe czy zachowaly sie jakies relacje z ich uzycia w dzialaniach wojennych na terenie Polski?
Tak miała je Policja Państwowa oraz pewną liczbę używała jednostka, która zajmowała się służba wartowniczą ważnych obiektów w Warszawie. Liczba tej broni była znikoma, a więc trudno o jakieś miarodajne informacje, nawet gdyby takowe opublikowano. Jednak tak czy inaczej nie spodziewałbym się sensownych analiz skoro używało je Policja (inna specyfika użycia) oraz formacja wartownicza. Policjantowi masa broni niespecjalnie przeszkadza, a wrażliwość broni na zanieczyszczenia też niespecjalnie.

Co zresztą widać na przykładzie amerykańskiego Reisinga M50... kompletna klapa w armii (a dokładnie w USMC), a potem używanie tego z powodzeniem i z dobrymi ocenami w amerykańskich policjach jeszcze w latach 80-tych.

Jednak ogólnie Suomi miał dość dobre oceny... tyle, że użytkownicy zwykle nie mieli jakiejś szerszej skali porównawczej. Na pewno zdawano sobie sprawę z wad tej broni, skoro po zdobyciu PPS-ów w zasadzie natychmiast podjęto decyzję o skopiowaniu tej broni. Warto zauważyć, że KP/31 był konstruowany w czasie gdy rola pistoletu maszynowego jeszcze nie było ugruntowana i niektórzy widzieli w nich "małe rkm-y"... przecież w fińskim systemie organizacyjnym jeszcze w czasie "Wojny Zimowej" w plutonie mającym cztery drużyny tylko dwie miały rkm-y, a pozostałych dwóch był zamiast tego właśnie KP/31. Do tego kombinowali nawet aby zrobić z niego broń pokładową czołgów...

Co sie tyczy tych kolegi artykulow w czasopismach tematycznych to moze pomyslalby kolega nad napisaniem takiego w stylu- Odklamujemy Pepesze ?
W razie gdyby kolega cos takiego zamierzal wcielic w zycie to zezwalam na nieodplatne wykorzystanie moich zdjec i informacji z tego tematu - o ile bedzie taka potrzeba.
Moge podac tez dokladne dane elaboracyjne do amunicji z moich testow.
Przyznam, że już takich fuch nie biorę... obecnie moja sytuacja finansowa jest na tyle dobra, że już nie interesuje mnie dorabianie w ten sposób (zresztą w żaden inny również... 8 godzin "na etacie" i koniec, a popołudnia czy weekendy służą wypoczynkowi i rozrywkom np. strzelnicowym).

Ale kiedyś popełniłem artykuł (nie pamiętam 2011 lub 2012), gdzie było porównanie pm-ów używanych powszechnie przez polskie formacje wojskowe w okresie DWS czyli Thompson, Sten, PPSz i PPS. Tam były robione i opisane testy ze strzelań kontrolnych.

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #164 dnia: Lutego 19, 2021, 23:23:06 »
Oczywiscie, gdyby mu dodac jeszcze wiecej masy to na pewno zwiekszylaby sie jego stabilnosc, zwlaszcza podczas strzelania ogniem ciaglym.
Z tym, ze pistolet maszynowy z zalozenia jest bronia bardzo manewrowa wiec kolega ma calkowita racje, ze te dodatkowe 2 kg oczywiscie nie przejdzie.

Nawiazujac jeszcze do wysokiej szybkostrzelnosci pepeszy - to mi osobiscie ona nie przeszkadza.
Jak sie przekonalem w praktyce - bez problemu jestem w stanie celnie strzelac 3 - 6 strzalowymi seriami.
Chociaz uwazam, ze strzelcy z malym doswiadczeniem z tym typem broni moga w pewnych okolicznosciach marnowac amunicje strzelajac zbyt dlugimi seriami, na dodatek zazwyczaj malo celnie.

Przyznam, ze z biodra jeszcze z pepeszy nie strzelalem ale podejrzewam, ze trzeba bedzie troche uwazac z uwagi na pionowy wyrzut lusek, ktore latwo moga uderzyc strzalajacego w twarz.
Jesli mowa o strzelaniu z biodra to takie intuicyjne strzelanie jest efektywne oczywiscie tylko z bardzo bliskich odleglosci, zwlaszcza w pomieszczeniach czy okopach.
Ja nie mam zbyt wielkiego doswiadczenia z tego typu strzelaniem, wiec strzelam w zasadzie celujac.
Mniej lub bardziej dokladnie w zaleznosci od odleglosci.

Wracajac jeszcze do tych zdjec z testow KP31 Suomi to niestety nie mialem jeszcze okazji strzelac z tego pistoletu.
Mialem go tylko w rekach i moglem go dosc dokladnie poogladac.
Wiec co do jego celnosci to z wlasnego doswiadczenia niewiele moge powiedziec.
Jednak to co kolega napisal o mozliwym wydzwieku propagandowym w zwiazku z wynikami testowych strzalow na 100m - moze to byc oczywiscie prawda. Skupienie na tym zdjeciu czy tez rysunku po lewej stronie, (wyniki 20 strzalow ogniem pojedynczym) odpowiada skupieniu wyborowej wersji Mosina 91/30 czy Mausera 98 z tej samej odleglosci.

Czy jest to mozliwe?
Tego nie wiem bo musial bym sam to przetestowac a w sieci ani w literaturze przedmiotu nie natknalem sie jeszcze na wspolczesne testy skupienia KP Suomi.

Co sie jeszcze tyczy tych KP 31 w polskich rekach to nie tyle chodzilo mi o jakies analizy co o jakiekolwiek wzmianki na temat losow tych konkretnych peemow podczas wojny w Polsce.
Ja nie natknalem sie na zadne informacje i wyglada na to, ze albo wszystkie te KP31 podczas wojennej zawieruchy "wyparowaly" albo zmienily wlascicieli bez zadnego udokumentowania.
Jesli z kolei mowa o tym, ze Finowie z wielka ochota wzieli sie za kopiowanie PPS-a to wydaje mi sie, ze wynikalo to glownie z przyczyn ekonomicznych.
KP31 byl pistoletem produkowanym w duzej mierze metoda obrobki skrawaniem a PPS to peem wykonywany najbardziej ekonomiczna metoda tamtych czasow, czyli zwijany ze stosunkowo cienkiej  blachy.
Finlandia nie nalezala wtedy do poteg ekonomicznych a w tym czasie zamiast 1 sztuki KP31 mogla po tych samych kosztach wyprodukowac 2 jak nie 3 lub wiecej sztuk finskiego wariantu pepeesa.

Nie pamietam juz dokladnie, ktore czesci KP 31 sa wykonywane metoda obrobki skrawaniam ale pepeesa moge na szybko porownac do pepeszy.

W PPSz41 obrobka skrawaniem wykonane sa: lufa, obsada lufy, skomplikowany technologicznie wyrzutnik, zamek, bezpiecznik, pazur wyciagu, iglica, spust, zaczep spustowy i dzwignia spustowa.
Reszta to tloczona blacha (ale stosunkowo gruba, poza magazynkami gdzie byla cienka) i drewno.

W PPS obrobka skrawaniem wykonane sa: lufa, obsada lufy, bardzo prosty technologicznie wyrzutnik, poprzeczka zerdzi sprezyny powrotnej wspolpracujaca z zamkiem, zamek, pazur wyciagu i iglica.
Reszta to gieta, stosunkowo cienka blacha i bakelit okladzin rekojesci.

KP 31 przy pepeesie wyglada jak szwajcarski zegarek.
Bardzo efektownie ale ekonomicznie wybitnie nieefektywnie.
Wlasnie dlatego Finlandia, jak i wszystkie inne kraje szybko zaprzestaly produkcji tego typu skomplikowanych i bardzo drogich broni.

OK, udalo mi sie odszukac na moich dyskach 2 fotografie z testowych strzelan pepesza.

Na zdjeciu pierwszym, moje 10 strzalow, ogniem pojedynczym z odleglosci 150 metrow.



Na drugim zdjeciu, moja zona strzelila do tej samej tarczy jeszcze 15 razy ogniem pojedynczym. Odleglosc ta sama- 150 metrow.



Jak widac sredni punkt trafienia jest przesuniety nieco w prawo w stosunku do punktu celowania a poza tym z drugiego zdjecia wynika, ze moja malzonka celowala nieco inaczej jak ja, czyli troche za wysoko.
Ale gdyby w tym tescie pepesza byla przystrzelona prawidlowo (czyli nalezalo przesunac muszke nieco w prawo) to 100% strzalow ogniem pojedynczym, strzelane ze stabilnej postawy (w tym wypadku strzelalismy ze stolu a bron byla podparta na worku z piaskiem) powinno zmiescic sie w ocenianym polu tarczy sylwetkowej.
Amunicja, jaka strzelalismy byla elaborowana przeze mnie.
Predkosc wylotowa pocisku z tej elaboracji to okolo 580 m/sek a energia wylotowa to ponad 900 J.

Tutaj musze jeszcze nadmienic, ze na tych odleglosciach dla lekkiego, 5,6 gramowego pocisku zaznacza sie juz bardzo wyraznie wplyw deszczu, sniegu a zwlaszcza wiatru.
Jesli pada lub/i wieje to nalezy sie liczyc z mocnym pogorszeniem celnosci i skupienia pociskow.

A co sie tyczy artykulu porownujacego te wojenne peemy, ktory kolega napisal - to chetnie bym sie z nim zapoznal.
Czy jest on jeszcze gdzies w sieci dostepny?
« Ostatnia zmiana: Lutego 19, 2021, 23:30:27 wysłana przez amator »