Przy czym straty sięgające grubo ponad 50 procent uznano za coś całkowicie dopuszczalnego i normalnego....
Zresztą watpliwą ekonomiczność takiego rozwiązania skwitowano krótkim
"to da się broń co drugiemu żołnierzowi i zrzuci się dwa razy więcej niż potrzeba do wykonania zadania" - podobno autentyczne

Ostatnio przeczytałem na fuszce jakiś fragment z książki Suworowa w której to opisano jak to do Tetki 34 domontowano skrzydełka i wywalono z samolotu.
1. Nie T-34, a T-60 czyli czołg lekki (Suworow to akurat niezbyt wiarygodne źródło historyczne):

... i niczego nie "wywalano" - holowano to jak szybowiec z prędkością około 160 km/h
T-60
Masa - 5,6 - 6,4 t
Prędkość - 44km/h
Uzbrojenie:
- 20mm działko Szwak (też lotnicze

)
- 7,62 mm km DT
... ale były też wersje z działem 45mm (T-60-2) lub z wurzutnią "Katiusza" czyli 24 x RS-82 (BM-8-24).
Zapewne gdyby projekt rozwijano to doszłoby do desantowania w ten sposób cięższych wozów np. czołgów średnich - to w końcu tylko kwestia powieżchni nośnej i wytrzymałości "części lotniczej" zestawu.
2. To coś naprawdę latało, a nazywało się
Antonow A-40

3. Było to w sumie chyba lepsze i bardziej ekonomiczne rozwiązanie niż transportowanie czołgów typu Locust czy Tetrarch za pomocą szybowców General Aircraft Hamilcar. Nie rozwijano tego pomysłu głównie ze względu na to, że nie prowadzono i nie planowano wielkich operacji desantowych (wymagających desantowania czołgów) przez Armię Czerwoną.
Czołg był odpalony, i szorował na full obrotach. Co ciekawe eksperyment się udał. Mnie natomiast zastanawia skąd oni tak odważną załogę wzieli
. Wydaje mi się że nie ma lepszego miejsca na to niż ten temat.
Czołg lądował z obracającymi się gąsienicami "na pełnym gazie" - po lądowaniu wystarczyło odłączyć część "samolotową" i wchodziło do walki.
Wydaje mi się że nie ma lepszego miejsca na to niż ten temat.
Ps. "Pokatowałbym" Was może elaboratem nt. transportowania ciężkiego sprzętu drogą powietrzną w IIWŚ, ale do roboty się śpieszę - może jutro

- i to na pewno nie w LOL-u
