Pozwolę sobie zabrać głos w tej dyskusji. To co zostało po PRL - u, czyli wszystkie Zakłady Lotnicze w Polsce nie były w stanie podać sensownej propozycji na przyszłość. Przyczyn było bardzo wiele, ale najważniejsze to:
- Brak dofinansowania
- Brak koncepcji rozwoju przemysłu
- Brak (w całej Polsce) odpowiednio nastawionego kapitału, który po przejęciu firm mógłby kontynuować produkcję, badania i sprzedaż takiego asortymentu.
- Rozwój korupcji na szczeblu politycznym w naszym kraju (np. z innego podwórka, prywatyzacja FSO)
- Rozrost związków zawodowych, jako politycznej siły nacisku (tu możemy obserwować całą zbrojeniówkę)
- Brak programu kształcenia i praktyk dla młodych inżynierów.
- Brak chęci ze strony skorumpowanych polityków
- Niszczenie (na poziomie finansowym) pozostałej kadry inżynierskiej
itd., itd, itd...
Dlatego przejęcia przez zagraniczne koncerny tych zakładów uratowały, w najbardziej sensowny sposób, polski przemysł lotniczy. Nie wiem o czym marzą niektórzy, ale jeśli o polskim samolocie to niestety będą rozczarowani. Gospodarka (w ujęciu globalnym) w Polsce, nie jest w stanie wyprodukować żadnego, sensownego, samolotu wojskowego. Przemysł lotniczy (w Polsce) opiera się na produkcji "warsztatowej", hobbistycznej oraz na produkcji samolotów cywilnych (od "mikro" do "midle" - a i tak napęd sprowadzany z zagranicy). Kto jest winny? W zasadzie wszyscy i nikt. Dlaczego? Przede wszystkim, nie ma inwestora, czyli kogoś, kto posiada wizję, możliwości i olbrzymie pieniądze na sfinansowanie i budowę fabryki samolotów (nie mówię już o bojowych, ale, choćby, szkoleniowych). Nasz "business" to drobnica, a ludzie posiadający kapitał wolą bezpieczniejsze formy inwestowania (autostrady, gaz itp.), niż bawienie się w "pionierów lotnictwa". Podejrzewam, że konkurencja zagraniczna (przy obecnym stanie naszego kontrwywiadu) zmiotła by taką inwestycje z powierzchni ziemi, zanim na budowę weszła by pierwsza koparka. W kwestii powstania polskiego samolotu, powtarzam po naszym królu (Aleksander II):„Panowie, żadnych marzeń !” Dlatego twierdzę, że powinniśmy zakupić (wraz z offset`em i prawami do jego modernizacji i rozwoju) dobry samolot szkoleniowy za granicą.
Co do posiadania rodzimych zakładów lotniczych. To już chyba względy prestiżu, ale nie brał bym tego poważnie. Te, które są przejęte przez zagranicznych inwestorów spełniają swoją rolę, a przede wszystkim zapewniają, choć symboliczną, namiastkę udziału w światowym rynku lotniczym. Nie wiem jak można by było w dzisiejszej sytuacji skonstruować, wdrożyć do produkcji, oblatać i produkować jakikolwiek samolot szkolno - bojowy w Polsce.
Trochę z innego podwórka. Polska (jako cały kraj) nie jest w stanie samodzielnie, pod swoją marką, produkować choćby samochodu osobowego (nie mówię o super nowoczesnych, ale takich na miarę Fiata Pandy, czy SC). Przemysł opiera się na fabrykach zagranicznych (Fiat AP, GM Poland), przemysł rodzimy, aby sprzedać własne pomysły musi kooperować z gigantami, choćby europejskimi (Solaris, Star, Autosan). Bez tego nie sprzedał by żadnego swojego produktu. W Polsce nie ma żadnego przemysłu elektronicznego (oprócz montowni). Nie mamy, też automatyki, przemysłu precyzyjnego, silnikowego, metalurgicznego (metale ziem rzadkich), odpowiednich odlewni, przemysłu gumowego itd, itd. Więc jak miałby wyglądać ten "nasz samolot"? Wszystkie części (silnik, elektronika, kadłub itd) made in USA i UE, a nasz montaż? Nie wyobrażam sobie tego. Dlatego dziwię się, że niektórzy ubolewają tak nad naszym przemysłem lotniczym.
Ostatnia kwestia, z resztą poruszana już w tym wątku, czy to się opłaca?? Odpowiedź - nie! Dlaczego? Ponieważ, żeby zbudować coś, co przypomina samolot, musieli byśmy zbudować cały przemysł od nowa. Gigantyczne pieniądze!! W zamian, ktoś musiał by sprzedawać, tych naszych cudów, chyba 2 dziennie, przez 20 lat, żeby inwestycja się zwróciła.