Mnie chodzi tylko o ten głupi szum medialny.
Tyle, że ten "szum medialny" nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek rzeczywistą oceną tego lądowania, skalą trudności itd itp. Kto przy zdrowych zmysłach uznaje medialny bełkot za rzeczywistość? Jak już twierdziłem nie raz - zadaniem TV jest przynoszenie zysku właścicielowi, a to robi się poprzez utrzymywanie jak największej liczby widów przy ekranie. Niczemu więcej to nie służy - tak jak pilot B767 wykonał doskonale swoją robotę lądując doskonale bez podwozia (bo przecież mogło to wyglądać dużo gorzej), tak dziennikarze robią dobrze swoją robotę utrzymując widza przy ekranie - taki mają zawód. Stąd macie "rozbijanie g... na atomy", wypowiedzi tuzinów specjalistów i "specjalistów" (czasem zupełnie "ni z gruchy, ni z pietruchy") i robienie ze wszystkiego wielkiej szopy - zresztą tak jest w każdej sprawie, co większe wypadki drogowe też się "wałkuje" do granic możliwości. Mądre to czy głupie nie ma to większego znaczenia - utrzymuje to przy ekranie widzów co przekłada się na "oglądalność", a ta na kasę firmy. Taką ci ludzie mają pracę - i niczego więcej w tym bym się nie dopatrywał, a swój cel osiągają bo nawet wtedy gdy oceniacie to jako kompletną głupotę - bo jednak tą głupotę oglądaliście czy podnieśliście tą wspomnianą "oglądalność".
Powyższe odnoszę nie tylko do wypowiedzi Ponurego (wziąłem z Niego cytat za przykład), ale i do innych, których dziwi (co mnie akurat dziwi) takie, a nie inne zachowanie mediów.A samo lądowanie nie było "cudem" (bo cudów nie ma) tylko przykładem doskonale wykonanej roboty przez pilota i wielu innych ludzi (o których media nie mówią, albo nie mówią wiele bo to nieciekawe), jak choćby tych co tego gościa szkolili, tych którzy wymagali tego szkolenia, opracowali i wdrożyli oraz dopilnowali takich czy innych procedur. Co zaowocowało w efekcie zgrabnym lądowaniem samolotu pomimo problemów technicznych. I akurat uważam, że jest o czym gadać - bo jakoś ostatnio mieliśmy ze dwa przypadki zupełnie odwrotne czyli pokaz co się dzieje jak się nie szkoli, nie przestrzega procedur, nie bardzo wie co się robi i w efekcie zalicza się "dzwon". Tutaj mamy dobry przykład co się dzieje, nawet wtedy gdy się z samolotem źle dzieje, a ludzie są wyszkoleni i wiedzą co mają zrobić. Dlatego jak najbardziej uważam, że należy takie działania "nagradzać" choćby poprzez to, że media robią takim ludziom "dobrą prasę" (takie czasy, że to ma znaczenie) ... bo warto. A facetowi (przy jego stażu i doświadczeniu) to nie moim zdaniem nie zaszkodzi i w głowie nie przewróci (jak mu trochę "pocukrują") - ale może dla innych będzie to dobry przykład, że szkolenie i procedury są po to, żeby ich nie "olewać".
Po pierwsze mogły być akurat "w dyżurze", a po drugie w grę mogły wpływać też względy długotrwałości utrzymywania się w powietrzu. Ale obstawiam to pierwsze.
Gwoli ścisłości, nie ma żadnego "akurat" ani żadnego przypadku w takich sytuacjach, od tego jest para dyżurna.
Jest "akurat", bo pytanie brzmiało dlaczego były to F16, a nie MiGi-29 - a więc poleciały F16 bo były
akurat "w dyżurze" czyli wystawiali parę dyżurną (choć wyraziłem niewielką wątpliwość, że mogło chodzić też o czas w powietrzu - nie znając jeszcze wtedy szczegółów problemów B767, ale sam uznałem to za mniej prawdopodobne), gdyby
akurat "w dyżurze" była 22 czy 23 BLT to poleciałyby MiGi-29.
