Postaram się nie przesadzać z cytatami, bo to staje się pomału nieczytelne!
Ad. "Browning wz.28"Pokrótce bo to temat o "pepeszy" więc zostawmy karabiny maszynowe czy automatyczne w spokoju i skupmy się raczej na pistoletach maszynowych, ale skoro "wyszło" ...
Tak zgadzam się, że zarówno amerykański Browning wz. 1918 (BAR), jak i jego wersja Browning wz. 28 (miałem w ręku oba te modele, ale niestety nie strzelałem z żadnego z nich) jest bronią piękną i świetnie wyważoną. To wyważenie i fakt, że dobrze "leży w ręku" miało znaczenie bo było to zaprojektowane do użytku jako karabin automatyczny użytkowany często "w ruchu" i z wolnej ręki - dwójnóg wprowadzono później. Niestety magazynek o niewielkiej pojemności 20 nabojów (bez możliwości powiększenia bo wkładany od dołu) i niewymienna lufa powodowała bardzo niską szybkostrzelność praktyczną - a to decyduje bardziej o przydatności rkm (ma wpierać ogniem) niż np. celność ognia pojedynczego.
Nawet ogólnie kiepski w mojej ocenie (miałem okazję strzelać) radziecki rkm DP miał lepszą praktyczną szybkostrzelność - a i było go więcej (w stosunku do liczby żołnierzy w kompanii) niż wz. 28 w WP.
Rkm wz. 1928 (zresztą podobnie jak BAR) nie był bronią złą, był bronią dobrą, ale nie do zastosowania w jakim go widziano w przedwojennym WP. Nadawałby się świetnie jako broń wspierająca rkm zasilany z taśmy - ale jako jedyne wsparcie ogniowe pozostałych 18 żołnierzy dysponujących karabinami (lub karabinkami) powtarzalnymi - był żałośnie śmieszny.
A, że amerykanie używali go jako rkm aż do okresu wojny koreańskiej?1. Gdzie jest powiedziane, że jak coś robią amerykanie to, to jest mądre i właściwe?
2. Amerykanie przyjęli zmodernizowanego BAR-a jako rkm po IWŚ niejako w sposób wymuszony. Ponieważ w czasie wojny przyjęto do uzbrojenia francuski rkm Chauchat, który był najgorszym na świecie rkm-em. Stało się tak pomimo tego, że w USA istniał o wiele lepszy Lewis, ale jego konstruktor był nielubiany przez pewne "wysokie czynniki wojskowe". Czyli wg zasady
"poor bloody infantry" amerykańscy żołnierze w 1917 roku poszli na wojnę z francuskim chłamem

3. Co prawda na początku wojny amerykanie mieli tylko jednego BAR-a na 56 osobowy pluton (wsparcie zapewniał pluton broni ciężkiej 2 rkm, 2 ckm i 3 moździerze 60mm), ale mieli 100% obłożenia bronią samopowtarzalną!. Bardzo szybko na skutek doświadczeń wojennych "wyszli z błędu" i wprowadzili 1 BAR na 12 osobową drużynę przy dodatkowych 1 wkm (12,7mm), 2 ckm (7,62mm) i 3 moźdz. 60 mm w pl.br.ciężkiej
USA 1940
http://niehorster.orbat.com/013_usa/40_org/div-inf-3/inf_inf-rifle.htmlUSA 1943
http://niehorster.orbat.com/013_usa/43_org/div-inf/div-inf_inf-rifle.htmlIch koncepcja utrzymywała się nawet dłużej niż Korea - BAR'a miał zastąpić początkowo "baropodobny" M15 (ciężka wersja M14), a potem przejściowo zastąpił M14E2 - w ilości 2 na drużynę (M60 to rok 1957). Amerykańska koncepcja była kiepska i raczej nie była wzorcem do naśladowania - pewnie dlatego, że amerykanie rzadko "załatwiali sprawę" samą piechotą

4. Polska koncepcja pt. 1 rkm wz. 28 na 19 żołnierzy w drużynie czyli 9 "baropodobnych" karabinów na 199 żołnierzy (1 na 22 ludzi!) przy bazowaniu na karabinach i karabinkach powtarzalnych oraz jako wsparcie tylko 3 granatniki (ckm dopiero w w batalionie) była zdecydowanie archaiczna.
http://www.konsola.com.pl/wp39/piechota.php5. Brytyjczycy używający karabinów powtarzalnych mieli 1 rkm Bren i w normalnej liczebnie drużynie (o 2 ckm-ach, 2 moździerzach 3'', 6 rkm w kompani i po 2'' moździerzu w plutonie nie wspominam)
6. Podobnie Niemcy, którzy mieli uniwersalne karabiny maszynowe - w drużynach (13 żołn.) jako rkm, ale zasilane z taśmy! - oraz po 1 moździerzu w plutonie i 2 ckm w kompanii.
Nie będę dalej porównywał rkm-ów i drużyn bo to zbyt duże OT - temat jest w końcu o pm-ach
Ad. "Mors"Mors powstał na skutek zupełnie błędnej koncepcji i na podstawie broni, która okazała się niepraktyczna czyli ERMA wz. 1935 - najlepszym dowodem jest to, że szybko o tej broni (ERMA) zapomniano.
Jakie "zalety" miał MORS:
1. Na broń wsparcia się nie nadawał - za słaba amunicja -> ta koncepcja była kompletnie chybiona. Dowód
praktyka wojenna, lepszego nie trzeba.
2. Jako typowy pistolet maszynowy był zbyt nieporęczny - 965 mm długości, przy nieskładanej kolbie.
- PPD 40 - 790 mm
- PPSz czyli broń dla piechoty 842 mm
- MP-28 - 812 mm
- Nawet Suomi był krótszy - 870 mm (przy dłuższej lufie!)
3. Zbędne komplikacje, jak ten opóźniacz, zwalniacz magazynka, podwójny spust i bzet w postaci podpórki czyniły broń droższą i trudniejszą w produkcji oraz zapewne (brak badań - analiza teoretyczna) wraźliwszą na zanieczyszczenia i uszkodzenia niż normalny rozsądnie pomyślany pistolet maszynowy.
Przy założeniu peem jako mniejszy rkm sesn wymiennej lufy jest oczywisty. Jak wymienić lufę rozgrzaną? Bez problemu - w Morsie wystarczyło przekręcić skrzydełko do przodu, broń w dół i lufa sama wypadała.
Tyle, że jest to założenie całkowicie bzdurne - pochodzi chyba z czasów Villar-Perosa. To podejście zweryfikowano już w czasie IWŚ -> MP-28. Pistolet maszynowy nie był, nie jest i nie będzie nigdy małym rkm-em. Jest tym czym jest i co świetnie oddaje polska nazwa broni -
pistoletem maszynowym. Jeżeli ktoś tak myślał w latach trzydziestych, to tym gorzej świadczy o jego wiedzy na temat pola walki. A polscy decydenci to powinni sobie raczej popatrzeć np. na wojnę domową w Hiszpanii niż wygłupiać się z kopiowaniem Ermy wz. 1935 w 1937 roku.
Może gdyby ci sami durni decydenci wpadli na pomysł i opanowali produkcję jakiegoś prostego pistoletu maszynowego, który byłby tani (znacznie tańszy niż zwykły karabin i tańszy niż wynalazek typu Mors) i zdatny do masowej produkcji, to nie trzebaby niektórym żołnierzom w 1939 wydawać staroci w postaci np. kb i kbk Lebel (z rurowym magazynkiem!) czy Berthier na inną niż używaną powszechnie w WP amunicję. A i siła ognia polskiej piechoty na bliskie odległości byłaby sensowna bo z 1 rkm wz. 28 i 18 kb (kbk) z bliska drużynie pozostawał tylko granat, bagnet i kolba

ejże, czy aby znasz historię naszych osiągnięc z okresy przedwojennego?
A jakież były te osiągnięcia w dziedzinie broni piechoty - za wyjątkiem skonstruowania i produkowania dość dobrego pistoletu? Czyli broni mało decydującej o zwycięstwie na polu bitwy.
-
granatnik - zrobiony na zasadzie "jak skomplikować coś prostego"

- wymyślenie w głębokiej tajemnicy (sic!)
karabinu ppanc. kaliber 7,92 mm, który był tak "perspektywiczny", że po dwóch latach nie przebijał nawet pancerzy samochodów pancernych

- reszta to opanowanie licencyjnej produkcji -> rkm i ckm czy jakieś drobne modyfikacje istniejącej broni -> kbk wz.29
Ja rozumiem, że można mieć sympatię do polskich konstrukcji - ale sympatia nie spowoduje, że coś stanie się lepsze. Podobnie jak antypatia np. do Związku Radzieckiego nie spowoduje, że broń tego kraju stanie się gorsza itp. itd.
Balistyka i mechanika jest niewrażliwa na światopogląd i sympatie czy antypatie strzelającego
Ad. "Zasadniczy temat czyli PPSz"Twiedzisz, że ...
PPSzy już po 71 lufa się gotowała.
Teraz to jestem już pewny, że nigdy z niej nie strzelałeś!
wojna zweryfikowała po przez koniecznośc zapewnienie niedoszkolonym poborowym jak największej ilości taniej, prostej broni i np PPSza źle na tyle wypadła w ocenie samych sowietów, że już po dwóch latach od wprowadzenia PPSzy powstało to cudo zwane PPS o dwa razy mniejszej czasochłonności niż PPSza
Owszem PPS powstał w oblężonym Leningradzie, ponieważ była potrzeba produkcji czegoś prostego w trudnych warunkach, a jak była potrzeba to taka broń powstała. Tylko, że PPS nigdy w Armii Czerwonej nie zastąpił PPSz. PPSz została zastąpiona w piechocie dopiero przez AK. natomiast PPS był popularny w zwiadzie, wojskach desantowych, wśród oficerów polowych i częściowo jako broń obsług wozów bojowych.
Wystarczy porównać proporcje - wyprodukowano:
- w latach 1942-45 ponad 5 mln. PPSz
- w latach 1943-45 około 1 mln. PPS
Jak najbardziej PPS był mniej czasochłonny (2,7 maszynogodziny -> PPSz 7,3 mh) i mniej materiałochłonny (6,2 kg metalu -> PPSz 13,9 kg) tyle, że żołnierze piechoty akurat cenili drewnianą kolbę za lepszą wygodę w celowaniu i strzelaniu oraz przydatność w walce wręcz.
Jeżeli mówimy o uproszczeniach broni to właśnie PPSz był uproszczoną oraz mniej czaso- i materiałochłonną broną w stosunku do PPD 40, który jednak w odróżnieniu od wynalazku w stylu MORS był bronią zdatną do praktycznego i sensownego użytku w wojsku.
Tyle, że posiadanie w owym czasie dwóch rodzajów pistoletów maszynowych (lepiej byłoby co prawda dwóch wersji tego samego) - jednego ze składaną kolbą, a drugiego z solidniejszą drewnianą jest całkiem korzystne. Takie bronie się wzajemnie uzupełniają w różnych zastosowaniach i dla różnych żołnierzy.
Prosty przykład - dlaczego Niemcy pomimo toczonej już wojny kombinowali z wersją MP-40 z drewnianą kolbą czyli MP-41. Nic z tego nie wyszło bo czas nie był sprzyjający wprowadzaniu broni nieco czasochłonniejszej w produkcji - i skończyło się na małej serii. Zresztą w następnym roku zaczęto opracowanie karabinu szturmowego (zwanego wówczas jeszcze
"maschine karabiner" - MKb) i taka broń stała się zbędna.
Aby uznać zabezpieczenia za skuteczne to ono musi spełniac kilka warunków:
- nie może być odblokowane grubą gałęzią, cienka gałęzią, połą płaszcza, zaczepieniem o mudur lub oporządzenie,
- musi być łatwo wyczuwalne także w całkowitych ciemnościach i w rękawiczkach,
Żadnego z tych warunków nie spełnia i nie spełniało zabezpieczenie w PPSZy.
A nie zapomniałeś czegoś dodać? - musi być łatwo i szybko obsługiwany!

Bezpiecznik w PPSz jest tak samo łatwo wyczuwalny jak położenie skrzydełkowego bezpiecznika - nic mu nie brakuje w tym względzie. Oczywiście najpewniejszym jest po prostu wprowadzenie rączki zamka w wycięcie zabezpieczające, ale taki układ eliminuje warunek szybkiej i łatwej obsługi.
W PPSz wygoda obsługi bezpiecznika polega na tym, że w przednim połozeniu zamka, tuż przed odciągnięciem go w tylne położenie wystarczy przesunąć go palcem w chwili chwytania za rączkę zamka. Taki układ powoduje, że żołnierz "chętniej" zabezpieczy broń niż w innym układzie (oczywiście prócz skrzydełkowego bezpiecznika pod kciukiem ręki będącej na chwycie - bo to jest najlepsze) bo potem jednym ruchem może to zabezpieczenie zdjąć. W przypadku przepychanego kołka np. w ZK383 trzeba wykonać dwa ruchy. Choć oczywiście dobrze wyszkolony i wytrenowany żołnierz może poradzić sobie równie dobrze z każdym rodzajem bezpiecznika.
Co do zużycia broni, czyli widzianych przez Ciebie jakiś zdjęć z uszkodzeniami broni czy oględzin tzw. wykopków to informuję, że broń jak
każde urządzenie mechaniczne naturalnie się zużywa. Jest obliczona na pewną ilość strzałów i tyle. Przecież oprócz zużycia lufy, występuje zużycie innych części mechanicznych, które ze sobą współpracują: trą o siebie, uderzają o siebie itd. Egzemplarze broni, które były intensywnie używane na froncie mają prawo być uszkodzone lub zużyte - przecież oprócz samego strzelania poddawane są np. innym czynnikom jak walka wręcz czy używanie ich czsem jako młotka przez żołnierzy. Szczególnie ezgemplarze broni pochodzące z tzw. wykopków są często uszkodzone - wystarczy wziąć pod uwagę fakt, że skoro coś leży w ziemi to zostało zapewne porzucone na skutek gwałtownych okoliczności, zwykle śmierć lub ciężka rana jej właściciela. Czy w takim przypadku np. na skutek wybuchu, uderzenia itp. broń nie może być uszkodzona? To dotyczy nie tylko "pepeszy" - miałem kiedyś możliwość oglądać broń pozostałą na pobojowisku całkiem współczenym i też sporo było różnych uszkodzeń broni.
Ostatnio jak sprawdzałem w prawie jazdy to ciągle stało moje nazwisko a nie York czy Zajcew.....
Razor, Ty miałeś kiedyś PDF-y z celami o sylwetce żołnierza i chyba były skalowane, jakbyś się podzielił to może w weekend spróbuję postrzelać z Granda, SKS, (mosina i Kar98 się już nie tykam) może jakiś AR-15 się trafi (ale wątpię żeby był bez kolimatora i optyki)
Praktyka czyni mistrza

- uwierz staremu żołnierzowi

Niestety nie chodzi o strzelanie do zmniejszonej sylwetki na 50 czy 100m, a do pełnej na 300-400-500m - to duża różnica bo chodzi właśnie o tor lotu pocisku, a nie możliwość trafienia w mały cel z bliska.
Chodzi zresztą o broń strzelającą
nabojem pistoletowym, najlepiej 9 mm Parabellum - myślałem, ze skoro w USA popularne są takie "przerośnięte" pistolety nie-maszynowe

(czyli karabinki wg tamtejszego prawa) to masz taką możliwość. Ostatecznie może być np. samopowtarzalny Marlin 9mm Para. Ja niestety mam dostęp do paru typów pistoletów maszynowych w tym PPSz oczywiście, ale chodzi o wykazanie, że długa lufa niewiele da przy tak słabej amunicji. W sumie to jestem pewny swego bo strzelanie ze wspomnianego wcześniej Winchstera .44 (w zasadzie repliki Winchestera Model 94 wyprodukowanej przez Rossi) - można uznać za porównywalne (choć amunicja silniejsza i lufa dłuższa).
Oczywiście prześlę Ci tarcze wraz z wyliczeniami wymiarów na poszczegolnych odległościach.
Niestety nie mogę wysyłać odpowiedzi, nie działa ani wklejanie cytatów ani zdjęć
Funkcja cytuj, jak widać działa poprawnie, a do zdjęć możesz użyć np. tego:
http://imageshack.us/I na koniec -> Twoje podejście do tematu nieco mnie dziwi:
- nie wierzysz w balistykę (choć to ścisła nauka);
- nie wierzysz w praktyczne strzelanie z pistoletu maszynowego (spróbuj, nawet w Polsce to osiągalne);
- nie wierzysz w doświadczenia bojowe wielu liczących się (w przeciwieństwie do Polski) armii świata;
Natomiast swoje sądy opierasz zapewne na jakiś poronionych pomysłach, które reprezentowano i opisano w przedwojennym WP, choć praktyka wojenna dowiodła, że w zasadzie wszystkie ich koncepcje dotyczące walki na lądzie, w powietrzu czy na morzu okazały się błędne.
PS. A jeżeli chodzi o przytoczony fakt, że
ZK383 był produkowany przez całą wojnę to przyczyna tkwiła w ciągłym niedoborze broni w armii niemieckiej. Po zajęciu jakiegoś kraju z zasady produkowano istniejące tam wzory broni (jeżeli używały odpowiedniej amunicji) tak długo jak długo się dało - chodziło o ilość nie jakość. Łatwiej było produkować w fabryce dotychczasowy model niż przestawiać ją na inną produkcję, a że w Czechosłowacji dało się produkować ZK383 całą wojnę to produkowano. Tak samo zrobiono w rkm wz.28 - po zdobyciu PFK niemcy "tłukli" go do wyczerpania zapasów części i materiałów jako IMG 28(p) - wojna ma swoje prawa. Po skończeniu wojny Czesi tłukli wszystko co się dało, a co zostało po produkcji niemieckiej: ZK383, Messerschmity, Hetzery, transportery itp. - państwu po ponad 6 letniej okupacji było przydatne wszystko

ZK383 był produkowany tylko do chwili wdrożenia w 1948 nowych znacznie lepszych wzorów pistoletów maszynowych (już bez głupot).