W programie którego (jak zapewniali Szwedzi) mieliśmy uczestniczyć. Zalety tego są chyba oczywiste. [...] tylko wymóc na amerykanach realizowanie umów i nie zaliczać im byle czego jako offset. Zdobyć kody. Mądrze szkolić. No i czyść dokładniej drogi startowe.
Znowu wysuwasz argumenty, które nie mają nic wspólnego z jakością i zaletami czy wadami samolotu oraz z jego przydatnością dla sił powietrznych. Jakiś offset nie ma nic wspólnego z oceną samolotu i bzdurami wypisywanymi na temat jego rzekomej nadmiernej (w porównaniu z innymi typami) awaryjności!
Wyraźnie chciałbyś abyśmy zakupili inny, zdecydowanie gorszy typ samolotu (za o ile się nie mylę wcale nie mniejsze pieniądze) tylko po to aby wspierać tzw. przemysł lotniczy i czy może dokładniej ratować jakieś konkretne zakłady przed upadkiem. Przemysł musi sobie poradzić sam - albo nie poradzić i upaść jeżeli jest zbędny lub nie potrafi się dostosować do wymogów klientów - takie są prawa rynku. Kierować się w wyborze sprzętu wojskowego dobrem własnego przemysłu można tylko wtedy gdy mamy do czynienia z produktem
równorzędnym, w przypadku Gripena i F-16 tak nie jest, choćby ze względu na możliwości bojowe obu maszyn.
Samoloty kupuje się (a przynajmniej powinno) pod kątem potrzeb sił zbrojnych, a nie pod kątem ratowania iluśtam miejsc pracy itd. - to za droga i zbyt poważna zabawa, żeby kierować się sentymentem dla jakiejś (nie oszukujmy się - niezbyt dużej) gałęzi przemysłu. Tak to można się ewentualnie bawić gdy chodzi o zakup czegoś zdecydowanie mniej złożonego i ważnego dla podstawowej siły bojowej armii.
Jakie są koszty ewentualnego upadku jednego czy nawet paru zakładów - na pewnie nie tragiczne, niejeden zakład tutaj upadł, niejeden jeszcze upadnie, na ich miejsce z czasem zwykle powstaje coś innego (albo nie powstaje i zawsze można posiać marchewkę

), a koszty ponoszone przez państwo w tym zakresie są do przyjęcia.
A jakie są szeroko pojęte koszty (nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze) chybionego zakupu samolotu, będącego
podstawową i w zasadzie jedyną siłą bojową naszego lotnictwa na kilkadziesiąt najbliższych lat?
A co do jakości obsługi, współpracy z producentem i jakości produktu zwanego Gripen - to po raz kolejny przypominam, że najlepiej wiedzą o tym Węgrzy, a informacje te bynajmniej nie pochodzą z pasy brukowej i jakiś "plot okołolotniskowych" (jak bzdety o F16), a z poważnych pism tematycznych i znajdują potwierdzenie u źródła czyli u osób latających tym sprzętem - co wyraźnie potwierdził Toyo, którego stwierdzenia, przynajmniej dla mnie są wystarczająco wiarygodnym potwierdzeniem prawdziwości opisanych w prasie tematycznej problemów węgierskich.
Gripen już doczekał się prototypowej, nowej wersji (więcej paliwa, więcej uzbrojenia, większy zasięg, większa cena), bo oferowanej nam niemal nikt nie chciał.
...tylko właśnie Grippena. W programie którego (jak zapewniali Szwedzi) mieliśmy uczestniczyć. Zalety tego są chyba oczywiste.
Tak moglibylibyśmy

uczestniczyć - tylko na co nam by to się przydało gdybyśmy już mieli 48 Gripenów, które nie spełniałyby sensownych wymagań? Moglibyśmy w nagrodę uczestniczyć w programie nowej poprawionej wersji i znowu dokonywać wymiany sprzętu? Strasznie ekonomiczne!
F-16 idealne zapewne nie są, ale spełniają wymogi dla podstawowego samolotu bojowego naszego kraju i wymogi współpracy z siłami NATO (z Gripenem to zdaje się różnie z tym bywa) i nie trzeba ich będzie wymieniać na nową wersję po paru latach od zakupu, a potencjał modernizacyjny mimo wieku konstrukcji jest jeszcze chyba spory. Gripen w wersji nam oferowanej natomiast okazał się wyraźnie produktem niezbyt udanym - dzięki wyborowi F-16 przynajmniej nie jesteśmy jak zwykle "mądrzy po szkodzie".