Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych
Lotnisko => Współczesne lotnictwo wojskowe => Wątek zaczęty przez: Sobilak w Lutego 20, 2007, 08:57:25
-
Toyo na pewno wie ,może ktoś inny też więc mam pytanie. :001:
Jak to jest z dźwiękiem silników i mechanizacji w myśliwcu (np.Mig29).
Czyli czy pilot słyszy ich dźwięk, czy jest większa cisza niż w pasażerskim samolocie :011:
Kiedyś w instrukcji do flankera (nie pamiętam wersji) było że pilot Su27 słyszy tylko radio i dźwięki kokpitu (Nadię itp.)
reszta to kompletna cisza :011:
Czy to prawda i jak to się ma do Miga. :011:
-
Samolot, mam na myśłi MiG-29, ma swoją "melodię", słychać silniki, słychać szum opływajacego powietrza, głośna jest też "klima". Nie słychać za to chowania/wypuszczania podwozia i klap.
Niektóe samoloty wydają z siebie ciche wycie, postukiwanie, jeżeli jest tak zawsze w każdym locie to OK, jeżeli pojawia się nagle to należy to sprawdzić, przeważnie okazuje się, że winny jest układ klimatyzacji i hermetyzacji.
Innym dźwiękiem jest odgłos wydawany przez system SOS, sygnalizujący wejście lub szybkie zbliżanie się do dopuszczalnej wartości kąta natarcia, przypomina on uderzanie o siebie dwóch metalowych elementów, dość charakterystyczny.
Pierwsza kabina "szparki" jest cichsza od kabiny bojowego, ponieważ leży ona dalej od silników. W zasadzie MiG-29 dziwi każdego kto na nim leci pierwszy raz, że jest cichy, wiąże się to z tym, że silniki są upakowane do innych "rur" niż kabina, jak ma to miejsce w np. Su-22, czy naszej rodzimej konstrukcji: "szlifierce" (oops - TS-11). Nazwa "szlifierka" nie jest zbyt popularna, ale funkcjonuje i ma zwiazek z charakterystycznym dźwiękiem silnika. O ile dobrze pamiętam to na Iskrze słyszało się podwozie i klapy.
-
dzięks :001:
-
Czy oprócz słuchawek w hełmie stosuje się (u nas) jakąś dodatkową ochronę słuchu? Pamiętam relacje pilota F-16 na zagranicznym forum, opowiadał, że noszą jeszcze zatyczki do uszu pod słuchawkami.
-
Również stosujemy zatyczki, nawet takie same ja amerykańskie, 10-cioletni zapas kosztował nas niewiele ponad 2 litry MASANDRY przerobionej na doskonałą żubrówkę (nie żartuję - lepsza od oryginalnej). W podobny sposób załatwiliśmy rękawiczki. Gdyby nam przyszło liczyć na naszych przełożonych w sproawie załatwienia tych rzeczy, to upłyneło by wiele wody w Wiśle. Choć przyznać muszę, że nasze skórzane rękawiczki, prócz barwienia dłoni są całkiem, całkiem, stanowią niezłą walutę wymienną. To są uroki międzynarodowych ćwiczeń, wcale nie trzeba prosić - sami przychodzą z odpowiednia ofertą.
-
Nie wiem jak się sprawy mają u nas, ale na ten przykład piloci czerwonogwiezdni piloci pod hełmem ZSz-5 (taki nasz Wujek chyba nosi o ile się nie mylę :D) często noszą również haubę SzL-78 czy też SzL-82, która po części na pewno wytłumia dochodzące do uszu fale dźwiękowe, choć mnie osobiście trudno powiedzieć jak jest naprawdę, gdyż oczywiste jest iż nie miałem sposobności nie tylko noszenia takiego hełmu, ale i latania MiGaczem :D
-
Prócz zwykłego "podszlemika", czyli bawełnianego czepka, nie nosi się nic. Hełm o którym piszesz to tzw. "fiedka" i latali w nim na "21", po bokach miał takie odchylane "uszka", a pod spodem takie cośpodobne do tego co nosił Janek Kos. Miał jedną poważną zaletę jako hełm dla myśliwca - duze wycięcie z tyłu, przez co odchylenie głowy do tyłu nie powodowało zsuwania się hełmu na oczy, jak ma to miejsce w ZSz-5.
Kiedyś miałem okazjępolatać w ZSz-7, było kilka sztuk w Polsce do testowania, ale na testach skończyło się, ponieważ przerwaliśmy stosunki :021: :021: :021: . Co i tak nie uchronił nas przed ... nieważne. Bardzo fajny, lżejszy i wygodniejszy od "piątki", filtr chowa się do wewnątrz przez co chroniony jest przed rysowaniem. Wiecie po co "7" ma otwory? Jak na wysokomanewrowym MiG-u czy Su, ciągnie się z 9G, a hełm osunie się na oczy to można przez te otwory patrzeć (by nie było to jest moja teoria, a 90% Amerykanów którym to mówiłem wierzy w ty i dziwi się czemu 10% ma niezły ubaw).
-
Faktycznie, fiedki nie nakładało się pod ZSz-5/7, choć dam głowę że widziałem lotników którzy nakładali na nią którąś z wersji hełmu ZSz-3... Gdzieś chyba miałem fotkę takiego kompletnego zestawu ZSz-3 + SzL...
-
Buachahhahah przecież wszyscy więdzą że te dziurki mają imitować oczy dla dezorientacji przeciwnika (nie wiadomo gdzie się patrzy) coś jak imitacje kabin w Kanadyjskich Szerszeniach
Ps;
Dlaczego nie malujecie swoich hełmów w jakieś wymyślne wzory? Beton przeszkadza?
-
Jakbyś znał Jaśka, naszego wysokościowca, to też nawet ryski na hełmie byś nie zostawił, a "pepeczki" układał w kancik, absolwent WSOWZ o specjalności rozpoznanie.
Żartuję, Jasiek pozwala, brakuje tylko... chyba chęci, kumpel pomalował, no i teraz ma za swoje, nikt nie zapyta czyj to hełm, tylko "Czyja to plażówka?".
Sam myślałem o pomalowaniu, ale brak koncepcji, wydaje mi się, że na jakiś jednolity kolor: khaki? W Świdwinie jeden pilot pomalował na różowo - to mnie zniechęciło do malowania.
-
ja swojego THL-5 "zmalowałem" ale to zalezy jak wysokosciówka w danej jednostce do tego podchodzi.
....co do otworów;
Własnie dlatego smiglowcowe wersje tego hełmu nie maja otworów :020:
-
Tak, bo tam kapitan tonie z okrętem ;)
Toyo, khaki, z tyłu logo eskadry, a po bokach to co masz na samolocie ;)
-
Można tak delikatnie, niezbyt wyzywająco :020:
(http://images21.fotosik.pl/6/d683e497229ad8d1m.jpg) (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=d683e497229ad8d1)
-
Wiecie po co "7" ma otwory? Jak na wysokomanewrowym MiG-u czy Su, ciągnie się z 9G, a hełm osunie się na oczy to można przez te otwory patrzeć (by nie było to jest moja teoria, ...
Toyo, ale coś nie kumam. Szyba jest blokowana i opiera się na masce tlenowej(przynajmniej oprze się) tak ? To albo 9g robi swoje i wciśnie szybę, albo jak bez gogli lecieć.... :008:
-
To był taki "żart sceniczny" :banan :banan :banan
-
Toyo, khaki, z tyłu logo eskadry, a po bokach to co masz na samolocie Wink
A u dołu koniecznie 'www.il2forum.prv.pl' :021: :021: :021: :021:
-
z dopiskiem "Toyowi - Rodacy"
-
Może lepiej by było "[...] - Forumowicze"?
-
Jaki to jest dokładnie model skorupki?
-
Idzie o skorupkę na zdjęciu Kusha, czy też tą noszoną przez Wujka?
-
Co do malowania, kiedyś w pierwszej polskiej monografii MiG-29 pokazano taki hełm:
(http://img104.imageshack.us/img104/618/helmwd8.th.jpg) (http://img104.imageshack.us/my.php?image=helmwd8.jpg)
-
Idzie o skorupkę na zdjęciu Kusha, czy też tą noszoną przez Wujka?
Toyową
-
W takim razie jest to chyba dokładnie model ZSz-5MKW2, dostosowany do zamocowania NWU, do którego zaczepy zresztą są dobrze widoczne ma fotce podrzuconej przez Magneto.
-
czyli dokładnie taki?
http://gauntletinternational.com/helmets/ZSh-5MKV2.htm
sorry za OT, białość tych hełmów zawsze przypominała mi to
(http://vladimir.poletaev.googlepages.com/SpaceBalls.JPG)
-
Tak jest. Myślę że Wujek raczej nie zaprzeczy, chyba tylko ten model jest przystosowany do nahełmowego dystrybutora celów.
-
krótko w temacie: jak zmieniają się wrażenia słuchowe przy przekroczeniu prędkości dźwięku ?
-
No właśnie, nie ma żadnych. Muszę pwiedzieć, że przekroczenie bariery dźwięku jest normalnym przyśpieszeniem, wskazówka wędruje poza "1" i nic. Tylko wskazówki przyrządów ciśnieniowych (H, Vp, Vz) lekko wahną się podczas przejścia ponad Ma=1 i nic ciekawego nie dzieje się, samolot dalej manewruje. Proza życia :banan :banan :banan
-
Nieprawda , wszystko podskakuje , i słychać huk , wiem bo grałem w Lockona :021: :118: :118:
-
Podczas jazdy samochodem za kierownicą nie powinno się rozmawiać przez komórkę, a co dopiero grać w LockOn, dlatego wjeżdża się w dziury, stąd ten huk i podskakiwanie.
-
A zwłaszcza w Seicento.
-
A czy z kabiny można usłyszeć lecący obok samolot (jeśli tak to z jakiej około odległości), czy też własny huk zagłusza wszystko?
-
Kusz wiecie że jesteście żmiją ?
Imponuje mi to :020:
Można usłyszeć - w sprzyjających okolicznościach nawet można policzyć ile RD-33 się słyszy - tak słyszałem od znajomego pilota który jednak pragnie zachować anonimowość :D
-
Musi być blisko i obok lub przed, najlepiej na obrotach maksymalnych lub dopalaniu.
Kiedyś polecialem na zwykły lot treningowy z dyżuru bojowego, robiliśmy VID zamiennie, raz ja jako cel, a drugi raz kumpel. Tego dnia ogrywaliśmy role zwykłych benków, czyli bez manewrowania. Wypadła kolej na mnie jako cel, a nie lubię tego bo leci się kilka minut po prostej, znudzony zaczałem bawić się GPS-em, obeserwować jak kolega buduje manewr, itp. Po jakimś czasie poczułem, że w kabinie jest zbyt zimno, pochyliłem siędo przodu by przkręcić temperaturkę na 20 stopni, zrobiłem to i podnosząc się usłyszałem jakiś dziwny głośny szum. W pierwszej chwili pomyślałem: "Ale klima daje", jednak gdy podnisłem wzrok i zobaczyłem samolot, który mnie przechwycił odruchowo zacisnąłem zęby i to co jest dokładnie po drugiej stronie. Nie wyglądało to dobrze, gość był w locie plecowym, dysze jego lśniły blaskiem dopalania, a jego samolot spadał kierując się przed mój dziób, przeszedł dokładnie w mojej osi jakieś 50 metrów przede mną, w pierwszej chwili chciałem zdjąć obroty, jednak powstrzymałem się, zmiana parametów pracy silników mogłaby doprowadzić do pompażu w czasie przelotu przez jego strugi. Nie luzując szczęk (i tego drugiego) przeszedłem przez zawirowania, po wylocie miałem przechylenie 60 stopni, choć nie ruszałem drążkiem.
Przez cały czas słyszałem pracę jego silników, to był ten dźwięk o jaki posądziłem na początku moją klimę.
A dlaczego tak sie stało? Normalka, jak kręci sie beczkę wokół drugiego samolotu to trzeba miec predkość, tym bardziej, że musi to być balia. W górnym położeniu trzeba zdecydowanie samolot wypchnąć by nie spadł jak g... tj, jak samolot kumpla, całe szczęście przed dziobem a nie w dziób. Na ziemi wyjaśmił mi co sięstało i zapytał czy aby za bardzo mnie nie przestraszył bo sam miał pełne portki i rarował się dopalaniem. Oczywiście odpowiedziałem, że nie, spoko fajnie wyglądało, itp. jednka poprosiłem by więcej tego nie robił. Teraz siedzi na emeryturce i pewnie opowiada jak to beczki wokół kabiny kręcił.
-
Toyo pisał już kiedyś o tym, że nie słychać dużo w kabinie a przekroczenie 1 Maha nie jest specjalnie odczuwalne. W jego "zabawce" nie występuje już flatter i płaty się nie rozpadają przy prędkościach przydźwiękowych ;) :P
w pierwszej chwili chciałem zdjąć obroty, jednak powstrzymałem się, zmiana parametów pracy silników mogłaby doprowadzić do pompażu w czasie przelotu przez jego strugi.
Przepraszam za OT - ale właśnie dlatego pilot powinien wiedzieć, jak działa samolot i mieć przynajmniej blado-techniczne podejście do życia. Idealnie zdrowy student 4-go roku filozofii nie wydaje się wzorcowym materiałem na pilota. (oczywiście - wszędzie są wyjątki - np. w Legnicy :) )
BTW
Jako miłośnik twórczości literackiej OyoT'a "Zasrańcy" - pomyślał - "Dlatego ich nie widziałem, bo szli, jak dla nich, w stratosferze"
czekam z utęsknieniem na więcej :)
A pan filozof-doktor Mach się w grobie przewraca jak go Mahem nazwali. Będzie Cie straszył po nocach za to :P
-
Następne pytanie (temat był Toyo napewno wie...) :002:
Czy prowadzicie sobie jakieś statystyki np. z walk pozorowanych na ćwiczeniach międzynarodowych i co możecie powiedzieć na temat,wyszkolenia w tym kierunku, pilotów z poszczególnych krajów,z którymi je toczyliście. :011:
-
Witam
Do tej pory bylem na tej stronie tylko biernym słuchaczem ale czytajac ten post akurat robilem to razem z ojcem który jest byłym pilotem. Zaczął mi opowiadać wiec stwierdziłem aby to spiszał a ja to tutaj zamieszcze. ta wiec wlasnie to robie
..."Był upalny dzień lata 1969 roku. Po godz.16 samolotem Lim 5p startowałem do lotu na "BK" (kryptonim: biały kieł ) podgrywkę celu trasą na południowy-zachód od lotniska Zegrze Pom. Na odcinku powrotnym trasy leciałem na wys. około 9000m równolegle do brzegu
morza z kursem 70 stopni w kierunku Koszalina. Gdzieś w rejonie Trzebiatowa zauważyłem z prawej strony niżej klucz samolotów lim, lecących prawym klinem z kursem północnym na wznoszeniu. Ta grupa ( przechwytująca ) lecąc z prędkością ponad 900 km/h na torze spotkaniowym ze mną nie zdradzała zamiaru zmiany kierunku lotu, czy zmniejszenia prędkości. Machinalnie podnosiłem wysokość , by przecięcie naszych torów lotu nastąpiło na różnych wysokościach. Daremnie klucz przeciął tor mojego lotu pod kątem 90 stopni w ten sposób, że dowódca klucza z parą samolotów z jego prawej strony przeleciał przede mną w odległości 30-50m. Prowadzony z lewej dowódcy niewidoczny dla mnie zapewne przemknął gdzieś za ogonem mojego samolotu. W radiu usłyszałem jakby fragment przekleństwa ( ze względu na odległość między nami mimo innych częstotliwości radio wzbudziło ich częstotliwość nadawania ). Odgłos przelotu tych samolotów to coś jak furknięcie z lopotu fagi. Przelot śladu strug turbulencji od któregoś samolotu odczułem jak przejazd samochodu z dużą prędkością przez przejazd kolejowy. Otrzymałem polecenie wytraty wysokości na północ od Koszalina. W dole plaże mielna(Mielna) wyglądały jakby teren zaśmiecono papierkami od cukierków. To rozportarte barwne kocyki, a na nich plażowicze. Odczułem nieodpartą potrzebę odreagowania emocji przeżytych przed minutami. "Prasująć" kąpiących się przy brzegu, kątem oka zarejestrowałem jak jeden z nich pośpiesznie ewakuował się z materaca w wodę. On i inni plażowicze usłyszeli odgłos silnika samolotu jaki serwuje się widzom obrazów filmowych typu Top Gun. Do lecącego w samolocie nawet w ciasnym szyku ( np. przy przebijaniu chmur na tzw. zakładkę ) z innymi maszynami dociera poprzez głos słuchawek radiowych tylko cichy odgłos pracy silnika własnego samolotu. Dość wiernie oddają te odgłosy głośniki komputera przy korzystaniu z gier lotniczych np. " Lock on". Po latach z 2-3 razy trafiło mi się, że podczas ćwiczeń siedząc w gotowości w samolocie umieszczonym w schronochangarze(schronohangarze) otrzymałem komendę na uruchomienie do wylotu na zadanie. Tylko pierwszy raz po zahermetyzowaniu kabiny zabierałem się do procedury sprawdzenia pracy silnika w całym zakresie obrotów. Widząc twarze niemal zielone ( mimo ochraniaczy na uszach ) personelu obsługującego , poniechałem tego. Zwiększając obroty silnika tylko po to by samolot przetoczył sie przez próg schronohangaru, obserwowałem z przykrością oznaki tortury na twarzach personelu technicznego stojącego w tym pomieszczeniu. W kabinie samolotu było ciszej jak w dyskotece................"
Trochę długi ten opis ale mam nadzieję że miło się go czytało. W przyszłości w innych tematach jeśli uda mi się namówić ojca do pisania to również coś zamieszcze...
-
Zachęcam do namawiania w takim razie :001:
-
Czy Ktoś może wie w jak wygląda instalacja przeciwoblodzeniowa na samolotach pokroju F-15, F-16, F-14 czy też MiG-29 (tutaj liczę na Wujka, jeśli to nie jest informacja niejawna).
Zaznaczam, że nie chodzi mi tutaj o wielce przyjazny dla uzytkownika :002: system usuwania lodu z osłony kabiny np. w MiG-21.
-
MiG-29 posiada jedynie ogrzewanie OCP (z doświadczenia przetłumaczę: Odbiornik Ciśnień Powietrza) oraz przednią część owiewki. I to wszystko, nie ma nawet czujnika oblodzenia. Zjawisko to występuje do prędkości około 700 km/h i w strefie silnego oblodzenia z takimi prędkościami się lata, a do lądowania nie zdąży zalodzić by było to szkodliwe, tak przynajmniej twierdzą Rosjanie.
-
W sprzęcie amerykańskim ogrzewane elektrycznie są wszystkie czujniki zewnętrzne, oraz wiatrochron. Podgrzewane są również elementy wlotów powietrza - w wypadku F-16 jest to np ta pionowa płetwa wewnątrz wlotu powietrza (nazywana "bird slicer") elementy silnika przed wentylatorem również są dodatkowo ogrzewane. Czujniki ostrzegające przed budowaniem sie oblodzenia na skrzydłach, oraz występowaniu lodu wewnątrz kanału przed silnikami. F-14 posiada również jakiś system przeciwoblodzeniowy we wlotach powietrza, ale jego działanie nie jest dla mnie w pełni zrozumiałe, przypuszczam, że w wypadku wlotu w strefę oblodzenia mechanizacja wlotów zmniejsza prześwit powodując sprężanie sie powietrza i w efekcie zwiększenie jego temperatury.
-
...OCP (z doświadczenia przetłumaczę: Odbiornik Ciśnień Powietrza)
= rurka Pitota ? :karpik
-
[...] OCP (z doświadczenia przetłumaczę: Odbiornik Ciśnień Powietrza) [...]
OCP to dosyć wraży system ;), który zdaje się zasila również m.in. gros przyrządów pokładowych, a także na ten przykład automat spadochronowy KPA fotela katapultowanego K-36DM/2. Czy przypadkiem nie odpowiada także za mechanizację niektórych powierzchni sterowych (klapy przednie?)?
-
Nieeee.... no do tego to chyba jest ten malakser, nie ?
:karpik
-
Uprasza się uprzejmie adminów, Ojców Założycieli, moderatorów i Ojca Dyrektora o nie naigrywanie się z malaksera. Można do tego stopnia się narazić, że zostanie on zrzucony na deliktwenta z dużej wysokości i przy sporej prędkości i może pokaleczyć...nawet wyłączony. Co niektórzy mają takie możliwości.
-
Mam takie pytanie.Czy ToYo lata na 29-tym z numerem 77?? :011: Jesli tak to znalazlem dzis na patricksaviation.com filmik z pokazow w FINLANDII gdzie wlasnie wystepuje mig29 z numerem 77. :118:Tu moze maly screen z filmu(http://img181.imageshack.us/img181/5458/77yf5.jpg) (http://imageshack.us).
P.S.Naprawde warto pobrac filmik nie tylko ze wzgledu na 29-tke :banan
-
OCP to dosyć wraży system ;)...
Nie tyle "wraży" co istotny dla eksploatacji w locie.
Ale jak będziecie zakładać Firmę Konstrukcyjną: weźcie mnie na ciecia - mam w domu dwa komputery, psa z budą i znam się deko na aerodynamice i konstrukcjach w zakresie poddźwiękowym. Resztę nadrobię pracą własną. Kosztów studiów zwracać nie trzeba.
Uprasza się uprzejmie adminów, Ojców Założycieli, moderatorów i Ojca Dyrektora o nie naigrywanie się z malaksera. Można do tego stopnia się narazić, że zostanie on zrzucony na deliktwenta z dużej wysokości i przy sporej prędkości i może pokaleczyć...nawet wyłączony. Co niektórzy mają takie możliwości.
właśnie badamy właściwości aerodynamiczne malakserów zrzucanych: Cx, zakresy oderwania strug, sposoby sterowania zadanymi powierzchniami, drugą i trzecią pochodną aerodynamiczna i takie tam.
-
Czytając TEN (http://www.redakcjawojskowa.pl/gazeta/index.php?option=com_content&task=view&id=3225&Itemid=68) artykuł zainteresowała mnie kwestia zabezpieczeń.
(...) Myśliwiec był uzbrojony i trzeba go było zabezpieczyć. (...)- opowiada kpt. Sokół. Przełączył też główny wyłącznik uzbrojenia i zabezpieczył rakiety. (...)
Jak wyglądają zabezpieczenia w maszynach wojskowych? Rozumiem, że szczegóły są TOP SECRETtm, ale tak pobieżnie to w samolotach jest coś na wzór immobilizera, zwykłego kluczyka, kartriga z danymi (coś, kiedyś o F/A-18 było powiedziane) albo czytnika linii papilarnych :004: lub siatkówki oka?
-
NA wlocie lewego silnika jest luk z napisem "Wyłącznik uzbrojenia" otwierany jednym dżusem, następnie "szpileczki" w odpowiednie miejsca na wyrzutniach i po sprawie. Rosyjski sprzęt jest "nieco" mniej kartridżowy. :021:
-
Dobrze, czyli uzbrojenie mamy już obcykane :D
Ale musi być jakieś zabezpieczenie przed np. nadgorliwym użytkownikiem forum, który mógłby jakimś cudem wejść do kokpitu i zacząć wciskać przełączniki i przekręcać wszystkie wajchy, aż maszyna "zaskoczy". Czy jednak ostatnią linią obrony jest ochrona lotniska?
-
Myślę, że ostatnią linią obrony w wypadku MiGa29 jest zasilanie naziemne, jak nie jest podpięte to nie zaskoczą silniki. W pełni funkcjonalne APU znajduje się dopiero w najnowszych wersjach i modernizacjach.
-
No jak to, a ja myślałem, że się wciska Ctrl-PgUp, Shift-PgUp i wioooooo..... :021: :021:
-
We wszystkich wersjach RD-33 czy też AL-31 jest pomocniczy generator do rozruchu silników GTDE-117, ale faktem jest że był on kilkakrotnie modyfikowany wraz z pojawianiem się nowych wersji tych silników. Chyba dopiero później mógł też robić za generator energii elektrycznej, jeśli to rozumiemy jako w pełni funkcjonalne APU.
-
Myślę, że ostatnią linią obrony w wypadku MiGa29 jest zasilanie naziemne, jak nie jest podpięte to nie zaskoczą silniki.
Z akumulatora śmiga aż miło, nie ma problemu z odpaleniem. Cała reszta systemów dopiero po wejściu prądnic do pracy, czyli bez APU (LZZ) nie da rady odpalić np. systemu nawigacyjnego.
Problem leży gdzie indziej: w kombinacji klawiszy, opisanych nieco inaczej niż na klawiaturze, a ponad to kolejność i czas włączenia jest również istotny.
-
Ale 'refly' jest , nie ? :020: :021:
-
No dlatego, w razie jakby co to planujemy wziąć maszyny z Krzesin, tam ze startem problemu nie ma, codziennie spędzam kilkadziesiąt minut na jego ćwiczenie (cholerny INS, jego kalibracja zajmuje 8 minut :D ).
-
A kody PIN/PUK do szesnastek znasz ? :118:
Od biedy można olać INS i polecieć VFR. Albo zakosić maszynę na pasie, grożąc pilotowi ze strzelby jak pokazano w "Żelazny Orzeł IV".
-
Znam, wiem gdzie są zabezpieczenia rakiet i gdzie są panele obsługi. Jedyny problem to wdrapać sie do kabiny, trzeba zabrać ze sobą drabinę, choćby malarską :D
-
Po skrzydle, panie dziejku, po skrzydle! Nie takie rzeczy żeśmy ze szwagrem... A końcówki wiszą dość nisko, chyba nie wyżej niż w 21. A nawet jeśli, to co? Jak dało się wliźć na Tu-134 (jeden twardziel wdrapał się na statecznik poziomy...), to i "szesnastka" niegroźna...
-
Kiedyś też tak myślałem, że po skrzydle się na żmijkę wejść da, ale pytanie co potem - bo przy kabinie nie ma na czym nogi postawić, za stromo :121:
Opcjonalnie po podniesieniu owiewki (dźwignia ukryta pod panelem nad lewym światłem pozycyjnym jakby się ktoś pytał ;) ) można uwiesić się na krawędzi, zarzucić nogę w okolice portu działka i probować się wtarabanić do kabiny, ale ktoś musi stać tam z kamerą, bo na pewno będzie to zabawnie wyglądało, a i parę twardych lądowań na betonie gwarantowane :D
-
Opcjonalnie po podniesieniu owiewki (dźwignia ukryta pod panelem nad lewym światłem pozycyjnym jakby się ktoś pytał ;) ) można uwiesić się na krawędzi, zarzucić nogę w okolice portu działka i probować się wtarabanić do kabiny, ale ktoś musi stać tam z kamerą, bo na pewno będzie to zabawnie wyglądało, a i parę twardych lądowań na betonie gwarantowane :D
No to bierzemy "D' w dwóch będzie łatwiej.
-
Nie wiem czego żeście się nażarli, ale odstawcie to lepiej bo wam szkodzi. Przecież malakser stoi u Zooma w kuchni na stole, i to jest najwyżej 120cm nad ziemią. No bez przesady, do tego nie trzeba chyba drabiny. Nawet Słońcospuszczacz swoim włochatym dupskiem by usiadł z podskoku. Apacz już np. nie, ale to dla tego że jest za gruby i by się pod nim połamało urządzenie. I stół pewnie też.
-
Kiedyś też tak myślałem, że po skrzydle się na żmijkę wejść da, ale pytanie co potem - bo przy kabinie nie ma na czym nogi postawić, za stromo :121:
...
[/quote
Jak to co dalej? Gdy otwarta - buciorami po krawędzi burty, łapkami trzymając za owiewkę. Gdy zamknięta - klasyczny dupoślizg wzdłużny okrakiem - owiewka powinna wytrzymać. Ta od 21 wytrzymała nawet mnie...
-
A wracając do tytułu wątku: ''Toyo napewno wie... '' Co to jest za ustrojstwo z kalkulatorem? Czy to taki wczesny edytor misji? :)
(http://images13.fotosik.pl/85/12f7eac053889ce4.jpg) (http://www.fotosik.pl)
Tutaj wersja ocenzurowana:
(http://images29.fotosik.pl/80/2e56dd87d450f7d2.jpg) (http://www.fotosik.pl)
-
To już teraz wiadomo skąd ED czerpało inspirację do stylu edytora misji w jedynie słusznym(TM) symulatorze :021:
A tak poważniej to piloci (przynajmniej rosyjscy) noszą to najczęściej przy prawym udzie kombinezonu WMSK-5 (lub innych) we specjalnej, dopinanej wkładce, gdzie jest miejsce na taki zeszycik.
-
Toyo napewno wie...Co tam Pan uzupełnia, i czy ten letni płyn do spryskiwaczy można wypić? :D
(http://pilot.strizhi.info/photos/d/9151-1/IMG_3055_sm.jpg)
Reszta galerii:
http://pilot.strizhi.info/photos/v/Malaysia+LIMA-2007/?g2_page=22
-
Czy tak wygląda rzeczywistość jak podaje raport RPO w dzisiejszej Rzeczpospolitej:
-WZL Bydgoszcz -wymontowanie kamer do rejestracji pracy pilotów
-kanibalizm samolotów
-absolwenici WSO SP maja nalot 140 godzin i nie nadają się, bez organizacji dodatkowych zajęć w jednostkach do lotow na Mig-29
itp..
-
Witam
Bardzo prawdopodobne ze tak jest mam na myśli ilość wylatywanych godzin biorąc pod uwagę środki pieniężne przeznaczone na polska armie zwłaszcza w tym roku (kryzys finansowy).Zresztą sytuacja nie jest najlepsza już od dawna co chwili słychać glosy ze piloci odchodzą z wojska bo nie ma pieniędzy i nie chcą latać na starych wysłużonych maszynach.Najdobitniej świadczy o tym samolot jakim podróżują najważniejsi ludzie w państwie...Tu-154
Pozdrawiam Lip
-
Tak
Tak
Tak
Kiedy dostaliśmy exczeskie MiG-i zamontowane były w nich małe wyświetlacze podające wysokość w stopach, pierwszą rzeczą jaką robiono na przeglądzie przygotowawczym do eksploatacji w RP było najzwyklejsze obcięcie kabelka zasilającego wskaźnik.
Z tymi kamerami to szczera prawda, absurd jakich mało, po prostu decyzja jakiegoś "betonowego misia".
W lotnictwie jak i w wojsku jeszcze jest wielu "kamadirów" postępujących w myśl zasady za która kazałbym wywalać z wojska, a na wojnie częstować kilkoma gramami ołowiu, tą zasadą jest (uwaga będzie ostro): ch... ale jednakowo". Słyszałem to wielokrotnie, zawsze padało to z ust jakiejś miernoty, nie pojmującej czegoś lub nie potrafiącej zrobić więcej i lepiej czyli tak jak koledzy robią, ale mającej za to jakąś władzę.
Drugą rzeczą byli tak zwani "zbowidowcy", niczego nowego nie przyswajali w myśl zasady jaką głosili: " Co mi tu pan kapitan p...li, za komuny było tak samo tylko inaczej napisane", nie, nie było tak samo. Sprowadzanie do "takosamości" daje nam dokładnie to co mamy, ani armia robotniczo-chłopska, ani profesjonalna. Do szczebla eskadry można jeszcze coś zrobić i łyknąć czegoś profesjonalnego, wyżej już są "stołki".
Ale mamy ponoć takich dowódców na jakich zasługujemy, do szczebla eskadry, a nawet bazy czuję się dowartościowany, a patrząc wyżej to chyba byłem miernotą. :021:
-
Ciśnie się na usta, po raz kolejny, Q..wa mać !! Jak jeszcze poczytałe dziś Skrzydlatą to i "decydenci z MON <tu opis stosunku analnego>"
-
Najdobitniej świadczy o tym samolot jakim podróżują najważniejsi ludzie w państwie...Tu-154
Kheem... Ci to akurat na nic lepszego nie zasługują ;).
-
Swoją drogą, jak już zauważono kiedyś, gdyby teraz rząd kupił sobie jakiegoś Airbusa czy innego wypasionego Benka w miejsce tych Tu, to by się podniósł raban, że państwo biedne, a oni przewalają kasę na zbytek luksusu :)
-
Kheem... Ci to akurat na nic lepszego nie zasługują ;).
Ale co ci biedni piloci zawinili??:)
-
Chodzi o polityków a nie pilotow. Przeczytaj cytat w poście KosiMazaki.
A tak na marginesie, jako były już żołnierz, mam takie same odczucia odnośnie sytuacji w wojsku jak Toyo. Całe mnóstwo "komandirów", "zbowidowców", "cekaemistów" czy jak by ich nie nazywać, starają się dostać lepszy stołek za wszelką cenę, toczą rakiem Siły Powietrzne. A co najbardziej mnie boli to to, że są szczególnie aktywni wokół eFa.
-
Chodzi o polityków a nie pilotow. Przeczytaj cytat w poście KosiMazaki.
Wyobraź sobie, że załapałem :banan Ty natomiast wyraźnie nie załapałeś, że oprócz polityków na pokładzie Tupolewa znajduje się też parę innych osób:P
-
Najwyraźniej, mea culpa.
-
Dlaczego odrazu biedni. Oni za to dostają pieniądze. Równie dobrze można zadać pytania: Czym sobie reszta obywateli zasłużyła? (tu można wstawić co chcesz np. brak służby zdrowia, brak dróg, brak pracy, afery, korupcje czy inne "kwiatki)". Zresztą nasza polityka zagraniczna nie istnieje więc nie jest im samolot potrzebny. A jak będzie potrzebny to się "trzaśnie czarterka" i obywatele pokryją. Do tej pory jakoś problemu z tym nie mieli, a między nami zarobki im pozwalają nawet aby latać na swój rachunek. Lepiej, żeby dali to ludziom którzy faktycznie potrzebują - TOPR, Pogotowie Lotnicze i inne służby, jest tyle dziur. Tych biednych pilotów, wymienionych przez Ciebie, można tam też zatrudnić.
Zresztą ja zaczłąłem i ja zakończę. To nie miejsce na takie dyskusje więc wrzucam na luz. Popatrzę sobie w TV jak jajeczka latają z dedykacją od Cegielskiego. Ci są mniej biedni ;)
Ps. Dodam, że do Pilotów nic nie mam, pewnie dobrzy ludzie ale polityków nie trawię.
-
No to wracając do tematu, czyli "Toyo na pewno wie" nam pytanie które od dawna mnie nurtuje.
Jak to jest z widocznością, a dokładnie z możliwością wzrokowej identyfikacji czegoś na ziemi?
Moje skromne doświadczenia mówią mi że z wysokości około 1 km coś tam widać na jakąś odległość, ale rozróżnienie co to jest to nie taka łatwa sprawa. Jak jest to warszawski autobus to łatwo zgadnąć, ale jeżeli to czołg ukryty częściowo za drzewami, "zielony" jak wszystkie inne czołgi?
Jaka jest szansa lecąc dość szybko (prędkość to życie) i w miarę wysoko (aby w miarę wyeliminować możliwość spotkania z czymś z ziemi) wykryć coś własnymi oczami i jeszcze to zaatakować? ile w tym wsparcia aparatury? Ile przygotowania przed lotem?
Chodzi mi w zasadzie o subiektywne odczucia kierowcy.
-
Przepraszam ,że się wtrącam ,ale przypomniała mi się anegdota dotycząca ppłk. pil. Wiktora Korczyńskiego, pilota Su-7 i Su-22M4 ,przytoczona w piśmie "Militaria" 2/97, w rozdziale dotyczącym polskich samolotów Su-7. Otóż wspomniany ppłk. Korczyński na pytanie młodego pilota, jak można nauczyć się wzrokowej identyfikacji celów i orientacji na pędzącym w locie koszącym Su-7 odpowiedział : " Trzeba ćwiczyć w pociągu pośpiesznym (!?). Najlepiej włożyć głowę do sracza i liczyć podkłady". :karpik :banan
-
Coś w tej anegdocie jest, pierwotnie dotyczyła ona rozpoznania na MiG-21 i jej twórcą nie był wspomniany pan. Jego pomysły można traktować również jako anegdoty, ale niestety takimi nie były.
No dobra do celu.
Istniało coś takiego w programie szkolenia jak rozpoznanie wzrokowe, trzeba było polecieć i zanotować co się widzi, a później nadać odpowiednim kodem.
Możliwość rozpoznania pojedynczego czołgu zakamuflowanego była raczej zerowa, tego typu rozpoznanie było w miarę skuteczne, jeżeli obiektem był np. pershing, czy jakiś inny pociąg na stacji.
Rozmawiałem kiedyś z gościem z A-10 odnośnie możliwości wzrokowego wykrycia czołgu, obydwaj byliśmy zgodni, że jeżeli nie zamaskowany to maksymalnie z 2 mil można tego dokonać. Odpada wtedy identyfikacja wzrokowa, jest czołg i już.
CPRSC ma wymiar 2 tysięcznych (piszę o Su-22), zaś czołg widziany z odległości 2 km 4 tysięczne przy rozmiarze 6 tysięcznych należy już do niego strzelać. Przypomnę tylko że jedna tysięczna to 1 metr widziany z odległości 1 kilometra. Czyli wiemy, że czołgi są, jak je zauważymy to do nich grzejemy.
Rozpoznanie przy maskowaniu to raczej fikcja. Loty te zostały, gdyż są pewnego rodzaju furtką do fajnego polatania i nic więcej. Miało to sens przy Dr1 lub innych SE-5, ale nie teraz.
A teraz co to jest CPRSC? Centralny punkt ruchomej siatki celownika. :021:
-
Loty te zostały, gdyż są pewnego rodzaju furtką do fajnego polatania i nic więcej. ...
Jeśli ćwiczenie było "dokumentowane" AFA lub fotokarabinem to mieliśmy spreparowane, odpowiednie dla ćwiczenia, negatywy "potwierdzające zaliczenie ćwiczenia". Zaliczenie "na 3" było najtańsze - butelka IBP (Indywidualna Butelka Półlitrowa) a wyżej "odpowiednio".
-
Skoro jesteśmy przy identyfikacji wzrokowej zapytam: w obecnych czasach elektroniki, radarów, termonamierników (czy to właściwe słowo?) itp. urządzeń jaki jest sens (cel?) malowań maskujących w lotnictwie?
-
To ja się podepnę z podobnym pytaniem. Szwedzi chyba jako jedyni malowali łopaty wirników swoich śmigłowców w barwy maskujące. Dlaczego akurat tak?
-
Tak, sens jest.
W manewrowej walce powietrznej czasami możesz nie wiedzieć co "złapała" rakieta i wtedy polegasz tylko i wyłącznie na własnym wzroku. Jeżeli szybko rozpoznasz - szybko strzelisz. W innym przypadku przeciwnik może łatwo się wywinąć.
Dodam jeszcze o znakach państwowych "Low-viz" lub normalnych, nie ważne jakie, ale i tak ciężko je dostrzec, jeżeli wiesz gdzie patrzeć to zauważysz je z podobnych odległości, a nie są one duże.
Podejrzewam, że chodzi o maskowanie na ziemi.
-
Witam. Przez dłuższy czas obserwowałem to forum, czytając wypowiedzi mądrzejszych ode mnie i wiele się nauczyłem. Dziś postanowiłem zostać aktywnym użytkownikiem ponieważ po niedawnej wizycie w 1 ELT nurtuje mnie takie pytanie. Zadaję je tutaj bo dotyczy Miga 29, więc "Toyo napewno wie..." :002:
Spust działka zajmuje całą przednią powierzchnię drążka (nie wiem jak to inaczej opisać, mam nadzieję, że jest to w miarę jasne). Dopóki pilot nie leci w trybie odbezpieczonego działka wszystko wydaje się być ok. Ale co się dzieje kiedy, dajmy na to, mamy pojedynek powietrzny na działka właśnie. Rakiety się skończyły, nie mamy innego wyjścia. Czy owy spust nie przeszkadza w "zaciąganiu" drąga w walce kołowej? Kiedy siedziałem w kabinie wydawało mi się niemal niemożliwym zaciągnięcie go bez naciskania spustu.
-
Jest bezpieczne, bo to nie jest spust działka, tylko dźwignia "wspólnego" sterowania wraz z autopilotem. Czyli po włączeniu autopilota np. w kanale stabilizacji chcesz wprowadzić jakąś poprawkę i aby nie było konieczności wyłączania go naciskasz ową dźwignię wprowadzasz poprawkę i puszczasz, samolot powinien "trzymać" zmienione parametry. Inną sytuacją, kiedy się wykorzystuje ową "gaszetkę", jak zwą ją Rosjanie, jest przechwytywanie w chmurach lub w nocy lub i w nocy i w chmurach. Po włączeniu autopilota latam cały czas na "rękę" trzymając drążek, jeżeli zaś odwracam uwagę od pilotowania odpuszczam lekko dźwignię i mam pewność, że przez przypadek nie wprowadziłem w jakąś niekontrolowana figurę. Taka forma zabezpieczenia.
Spust działka, jest nieco wyżej i by go nacisnąć należy wyprostować palec wskazujący lekko odchylić na zewnątrz delikatnie podnieść po czym znowu nieznacznie ugiąć, powinniśmy odczuć, że na czymś spoczywa, bardzo delikatnym ruchem naciskamy do pierwszego oporu i system przechodzi na zakres działka co widać po zmianie wskazań na IŁS (HUD). Mocniejsze naciśnięcie i pokonanie oporu gwarantuje znalezienie punktu G jak... Gun. :021: :118: :021:
OK, teraz ktoś zapyta, a co z rakietami. Tu podobnie postępujemy z palcem tylko wyżej go unosimy i odchylamy przycisk bojowy z pozycji zabezpieczonej na pozycję bojową. Nie ma on podwójnego oporu, strzela po naciśnięciu do oporu.
-
Czyli co po nacisnieciu wystrzeli wszystkie rakiety do celu czy tylko jedna i znow trzeba naciskac?
-
A to jak se pan pilot winszuje, człowiek radziecki dał do dyspozycji kilka przełączników, jeden z nich to "komplet-półkompleta" oraz "salwa". Jak coś poputam to niech mnie poprawią, nie mam instrukcji. Komplet: dwie rakiety z symetrycznych wyrzutni, "półkompleta": jedna rakieta, "salwa" co żyje na przeciwnika. Zastanawia mnie tylko jedno, jak jest z koniecznością przechwycenia przez głowice rakiet, muszę poszperać w dokumentach.
-
Dzięki wielkie za odpowiedź. Najwidoczniej będąc zbyt podjarany faktem siedzenia w kabinie MiGa, niezbyt uważnie słuchałem opowiadającego mi o niej technika. (będę chyba musiał przeprosić jeśli jeszcze kiedyś go spotkam :003:)
Mam jeszcze jedno pytanie. Czy manetki gazu można pchnąć po prostu do oporu do przodu (w sensie, że nagle i szybko)? Bo ktoś, kiedyś mi mówił, że manetki trzeba przesuwać powoli, tak jakby esując ręką (najpierw jedna manetka lekko w przód, potem druga).
-
Nawet lekkie poruszeni manetki to byla by zbyt duza moc dla silnikow i sadze za mialbys problemy przy starcie.Sadze ze trzeba obydwie razem popchnac bo wkoncu dajesz gazu na 2 rury :D
-
Manetki powinno się poruszać zawsze obydwie naraz, wyjątek stanowią sytuacje awaryjne oraz sprawdzenie sprawności wlotów przed lotem. Prędkość ich przemieszczania nie odgrywa wielkiej roli, czas przesunięcia z małego gazu na zakres maksymalny nie powinien być krótszy niż 1...1,5 sek, ale nawet jeżeli jest to i tak automatyka nie pozwoli silnikom na szybszą zmianę zakresu niż jest to dopuszczalne stateczną pracą silnika. Ogólnie odczucia np. w porównaniu z Iskrą są takie, że obroty chodzą za ręką, niemalże jak w silnikach tłokowych.
-
Czyli co, już po robocie ? A wydawoło mi się że Toyo miał latać w Radomiu (z jego wypowiedzi na innym forum) ? Może jakieś zmiany :)
http://www.aviation.net.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=161&Itemid=2
-
A wydawoło mi się że Toyo miał latać w Radomiu (z jego wypowiedzi na innym forum) ?
Oczywiście, że latałem, z mikrofonem po budce komentatora ;)
-
Czyli po robocie, szkoda, swój człowiek na forum i w powietrzu to cos. :)
-
Potraktujmy to jako drobna zmianę stanu cywilnego :021:
-
Toyo, Ty jako wieloletni użytkownik MiGa 29 zapewne wiesz w jakim zakresie obrotów podczas zwiększania ciągu jak i redukcji, silniki RD-33 dymią. Przygotowuję finalną wersję moda do Lockona z w pełni samodzielnie dymiącymi silnikami MiGa 29 i chciałbym potraktować ten dym jako wisienkę na torcie :004: Chciałbym by dym pojawiał się w odpowiednim momencie a nie w "prawie" odpowiednim :002:
-
To i ja się podłączę z pytaniem do wujka ;)
Na poniższym filmiku przedstawiającym... 'Bliżnyj boj' w wykonaniu bułgarskich pilotów w kilku momentach prędkość wskazywana 0 podczas gdy samolot manewruje dalej. Pytanie: Czy tu chodzi o to, że to stosunkowo niewielki IAS? Druga opcja, którą zasłyszałem to 'obcięcie' HUD'a o jakieś cyferki na lewo od 'zerówki', ale w to jakoś niewierzę i się pojawił znak zapytania w mojej głowie... Pomożecie?
BgAF MiG-29A dogifhgt (http://www.youtube.com/watch?v=4dHok0qcS-U) - polecam 2:50 do analizy...
-
Sądzę, że pierwsze cyferki obcięło, przez moment widać trójkącik wskazujący tendencję prędkości. Wynika to z tego, że obiektyw kamery nie jest w osi IŁS, jest po jego prawej stronie lekko poniżej.
-
Dziękuję. Faktycznie po 'głębszej' analizie dostrzegłem tam migającą '1' przed '0' także myślę, że coś tam się schowało jeszcze :)
-
Jak się czyta, ogląda, słucha lotniczych opowieści :) zawsze jest taka chwila jak po dłuższej przerwie w lataniu (np. urlop :) ) pilot "dostaje" wersję UB w celu "wznowienia nawyków". Skupmy się na Myśliwcach. Co przechodzi w tak krótkim czasie przecież nie gałkologia lub procedury. Wyczucie samolotu, odruchy ?
-
Nie jestem Toyem więc może rzucę inny Viperdriverowy punkt widzenia. W bazach F-16 jeśli pilot ma 6 dniową (bądź krótszą) przerwę od latania chcąc powrócić w powietrze nie musi korzystać ze "szparki" (matko jak to brzmi.. nie wiem czy tylko mnie to określenie wydaje się dziwnie dwuznaczne :smile:), może po prostu wsiąść i lecieć oczywiście po briefingu. Jeśli to od 7-13 dni to taki pilot musi odnowić swój status - w tym celu musi wykonać określone zadanie na symulatorze misji tzw. RSM (Recovery Status Mission). Najczęściej nie jest to żaden scenariusz bojowy z użyciem uzbrojenia a lot po waypointach. W tym switchologia startu, procedury, start, lot i lądowanie. Czuwa nad tym instruktor - technik obsługujący symulator. Sam symulator ma specjalny mod do 'wznawiania' pilotów, sam ocenia czy parametry wykonania misji odpowiadają standardowi czy nie, zależnie od tego na ekranie wyświetla się 'passed' jeśli wszystko było w normie lub 'failed' jeśli któryś z parametrów nie spełni minimum, np. pilot nie prowadził komunikacji radiowej, lub np. przekroczy dop. prędkość zależnie od konfiguracji. Co ciekawe RSM zawsze zawiera dwie sytuacje niebezpieczne (emergency) w tym lądowanie bez silnika tzw. SFO obligatoryjnie. Na tej podstawie pilotowi przywrócony zostaje Flight Status Green. W ciągu jednego dnia można wykonać 2 próby w razie niepowodzenia. Zwykle to jest jednak czysta formalność. Jeśli przerwa w lataniu wynosiła 14 lub więcej dni pilota obowiązuje RSM a następnie wykonuje jeden lot szparką :020: z tylnego fotela z pilotem, który przynajmniej posiada uprawnienia FLUG czyli do dowodzenia ugrupowaniami (kolejny stopień po Basic). Takie procedury obowiązują wszystkich bez względu na stopień.
p.s. Każdy pilot ma prawo do korzystania z symulatora misji w dowolnej chwili.
-
Wznowienie nawyków jest określone w dokumentacji regulującej szkolenie oraz w regulaminie lotów. Chodzi o to, że pilot nie może mieć przerwy w lataniu na dany element dłuższej niż określoną ilość miesięcy, jeżeli przekroczy ten czas to musi "wznowić nawyki", czyli wykonać lot z instruktorem. Celowo nie piszę tu o przerwach, ponieważ od czasu mojego odejścia wiele się zmieniło. To samo dotyczy lotów w różnych warunkach dzień VFR IFR i noc VFR i IFR oraz lądowania przy minimum pogody. Zazwyczaj wystarczy jeden lot kontrolny i pilot jest "wznowiony", w przypadku gdy przerwa jest dłuższa, np. rok, pilotowi ustala się grafik wznowienia, czyli kilka lotów na kolejne elementy.
Po co się to robi? A po to, żeby pilot pod okiem instruktora odświeżył sobie "gałkologię", procedury, technikę wykonania poszczególnych elementów, wprawdzie latanie jest jak jazda na rowerze, generalnie utrzymujemy równowagę, ale nie mam mowy o wyczynie, jeżeli nie jesteśmy w ciągłym treningu.
W przypadku kontroli chodzi o sprawdzenie, czy gdzieś po drodze pilot nie "zgubił" właściwego sposobu wykonania elementów lotu, a przez to czy jego sposób latania jest bezpieczny.
Styl latania od "wznowienia do wznowienia" powoduje straszny dyskomfort, nie ma wyrobionych nawyków i odruchów, szczególnie chodzi tu o zastosowanie bojowe, pilot zaczyna się skupiać na podstawach, a nie na taktyce. Dlatego dla własnego dobra powinno się latać ciągle i na różne zadania.
Pamiętam latanie na Su-22 na tzw. średni pilotaż, czyli akrobacje na bombowcu, niewielu to lubiło pomimo, że akrobacja to jest to co w lotnictwie najlepsze. Niestety na Su-22 porównywaliśmy to do stosunku z tygrysicą: dużo strachu, mało przyjemności. Raz na dwa miesiące trzeba było spełnić ten obowiązek, kiedyś zaciąłem się w sobie i zacząłem latać tak często jak to możliwe, czasami nawet dwa razy w tygodniu. Brało się to z tego, że albo niektórzy instruktorzy potrzebowali przedłużyć nawyki instruktorskie w tym elemencie i musiał z nimi lecieć uczeń, albo był wolny "gładki" samolot i należało go zagospodarować, więc na ochotnika brałem go na ten lot. Początkowo przed wprowadzeniem do przewrotu (wywrotu) sam na siebie kląłem, że wsadziłem się do kabiny, lecz po jakimś czasie zaczęło mi to sprawiać przyjemność, strach gdzieś znikał, mając na uwadze to co napisałem wcześniej, stałem się tygrysem :021:
Kto wie, może gdyby nie rozwiązali EPPI, powstał by tam Fitter Demo Team z full wypasem.
Tak więc nawyki, nawyki i jeszcze raz nawyki, jeżeli już wiemy wszystko to siadamy i trenujemy od początku, bo w lotnictwie jest jeden pewnik: nie wiemy wszystkiego.
-
Dzięki z mini wykład.
korzystać ze "szparki" (matko jak to brzmi.. nie wiem czy tylko mnie to określenie wydaje się dziwnie dwuznaczne :smile:),
Dziwna to jest polonizacja tego słowa. Rosjanie piszą to jako sparka
-
Początkowo przed wprowadzeniem do przewrotu (wywrotu) sam na siebie kląłem, że wsadziłem się do kabiny, lecz po jakimś czasie zaczęło mi to sprawiać przyjemność, strach gdzieś znikał, mając na uwadze to co napisałem wcześniej, stałem się tygrysem :021:
Toyo, czy mógłbyś nieco rozszerzyć ten temat.. Zafrapowała mnie Twoja wypowiedź. Opisz proszę nieco dogłębniej wrażenia z takiego powożenia Su-22. Co jest źródłem tego strachu (bądź co bądź u pilota nie pierwszy raz siedzącego w tej kabinie)? Jakie przywary ma ta "tygrysica"?
-
Toyo, czy mógłbyś nieco rozszerzyć ten temat.. Zafrapowała mnie Twoja wypowiedź. Opisz proszę nieco dogłębniej wrażenia z takiego powożenia Su-22. Co jest źródłem tego strachu (bądź co bądź u pilota nie pierwszy raz siedzącego w tej kabinie)? Jakie przywary ma ta "tygrysica"?
Ja chciałbym się też podłączyć pod pytanie bip3ra, słyszałem już kilka razy że samolot Su-22 to jeden z najbardziej wymagających i najtrudniejszych pod względem pilotażu. W czym się ta trudność objawiała ? W jego nieprzewidywalności, czy czymś innym ?
Kwestia ta była kilka razy wspominana przy okazji pokazów w Radomiu, lecz nie pamiętam aby została rozwinięta...
Pozdrawiam.
-
OK, szerzej opiszę wrażenia ze średniego pilotażu i zamieszczę to w "Barze" w temacie "Opowieści niesamowitej treści".
Tylko proszę o czas, bo za chwilę mam spotkanie, nie tyle ciekawe co obowiązkowe. Nie, nie, nie chodzi o AA :118:
-
A mnie zastanawia geneza powiedzenia o lataniu na jakims typie jak o stosunku z tygrysem.
Wg. mojej wiedzy autorstwo przypisuje się oblatywaczowi 'biura' Bereziak-Isajew niejakiemu Grigoriemu Bachcziwandżi który wrażenia po locie na rakietowym Bi-1 (od startu do 800 km/h w 18 sekund) skomentował krótko 'Eto kak jobat tigra'. Że niby mało radochy i dosyć niebezpieczne :D
-
A ja słyszałem właśnie wersję, że "śmieszno i straszno, tak jak w rosyjskim żarcie o j**aniu tygrysicy". ;)
-
Jaka jest rola skrzydłowego. Jak się to miało w siłach UW a jak to jest obecnie w naszych SP.
Do pytania skłonił mnie fragment artykułu o operacji Linebacker z 10.05.1972 w Wietnamie.
"Walki powietrzne wykazały też słabe strony amerykańskiego lotnictwa. USAF nadal ponosiły straty związane ze sztywnym przestrzeganiem taktyki "defensywnego skrzydłowego", zgodnie z którą to prowadzący walczył, a skrzydłowy miał wyłącznie trzymać się jego skrzydła stanowiąc bufor pomiędzy nim a przeciwnikiem."
Teraz raczej są aktywni, ale co to oznacza i jak się objawia.
Pewnie od tego jest gdzieś w Dęblinie książka gruba jak ustawa podatkowa ze zmianami :) więc jeśli można pokrótce i nie tylko TOYO. Najbardziej pasowało mi tutaj.
Internet odpowiada rysunkami manewrów i opisami walk 1 na 1.
-
W tej chwili skrzydłowy generalnie wykonuje polecenia dowódcy pary, lecz w sytuacjach zagrożenia, przejmuje inicjatywę i podejmuje walkę. W parze obowiązkiem każdego jest walczyć i osłaniać drugiego, zanikło na całe szczęście latanie w szyku, choć niedawno (jakieś12 lat temu) jeden pułkownik latający na MiG-29 nie chciał dopuścić kolegi do walk grupowych bo nie utrzymywał ciasnej formacji. W gruncie rzeczy ten pan należał do grupy ludzi którym nic nie można zarzucić, prócz worka na głowę.
Każdy ma obowiązek obserwacji przestrzeni tak aby wykryć zagrożenie i natychmiast na nie zareagować. Jeżeli dowódca pary ma gorszą obserwację natychmiast przekazuje dowodzenie skrzydłowemu (np. uszkodzenie radaru, czy zakłócenia). Jednak to dowodzący podejmuje decyzję o ataku lub nie. Nie ma tępego latania w szyku, każdy ma swoją rolę i musi ją wypełniać.
To tak na krótko i na już.
-
A jeśli leci się gdzieś w większym składzie to jak ? Na kufajmana , rojem ? :P Czy w luźnym ugrupowaniu dwóch par?
-
QRAć, napisałem fajnego posta i mi go wcięło, to znaczy sam go wywaliłem.
No dobra, jeszcze raz.
Pamiętasz "Ulicę Sezamkową"?
Co jest lepsze od jednej kanapki z masłem orzechowym? Dwie kanapki z masłem orzechowym.
Tak samo z parami, zasady nie zmieniają się, działamy w parze osłaniamy sobie wzajemnie nasze "szóste", ale jednocześnie działamy na rzecz drugiej pary osłaniając ich.
Jak się robi furball, czyli wpadło na siebie po cztery samoloty i nie wiemy gdzie nasz wingi lub lider, osłania się najbliższego jednocześnie strzelając do najbliższego przeciwnika. Po walce zbieramy się i ustalamy kto jest kto.
Żeby była jasność, nie cierpię kanapek z masłem orzechowym, posłużyłem się tym cytatem tylko jako przykładem. Porządna kanapka musi składać się z mięsa, kura nie jest mięsem na kanapki, najlepiej gdy to mięso przed ubojem pochrząkiwało. Choć muczącym nie pogardzę.
-
Małe pytanie... Toyo...czy kiedykolwiek uczestniczyłeś w ćwiczebnej walce powietrznej z jakimś wrażym ustrojstwem pochodzącym z zgniłego zachodu? (manewry typu orli szpona czy jak to się tam nazywało...chodzi mi o pojedynki z F-15, F-16 ,F-4 itp...)
No i mam też drugie pytanie... często zdarza się wam odprowadzać zabłąkane duńskie szesnastki ,sprowadzać na ziemie maszyny pasażerskie, bądź wyganiać podstępne Su-24, chcące podglądać to i owo?
-
Poszukaj na forum, są takowe opisane.
-
Walki:
- F-16
- F-15
- F-18
- F-4
- Harrier
- Tornado
- pojedynczy Mirage, ale tylko jako support dla lidera
To chyba tyle.
często zdarza się wam odprowadzać zabłąkane duńskie szesnastki
Raczej same trafiają do domu.
sprowadzać na ziemie maszyny pasażerskie
Te też wiedzą kiedy lądować, czasami tylko trzeba im pokazać drogę lub przypomnieć o prowadzeniu łączności.
wyganiać podstępne Su-24, chcące podglądać to i owo? [/qoute]
Rzadko, bardzo rzadko i raczej Ił-20.
-
...łał :001:. ...i czy MiG -29 W Twoich rękach (jak i Twoich kolegów) był godnym przeciwnikiem. Jak by Ci się chciało kiedyś...czy mógłbyś opowiedzieć o paru takich walkach, ich przebiegu, wyniku itp? :karpik Nie spodziewałem się tak szybkiej odpowiedzi.
aha...i czy w korespondencji radiowej...Rosjanie są normalni, uprzejmi, męczący czy też złośliwi. Po prostu czym innym jest przeczytać w gazecie jak wygląda takie przechwycenie, a czym innym jest czytanie relacji z "pierwszej ręki".
-
A można cosik posłuchać o spotakniu z F-4 ?
-
Obawiam się, że w przypadku F-4 opis w wykonaniu Toyo będzie wyglądał tak:
- Veni, Vidi, Vici
zaś kierownik F-4:
- WTF ?
Zgaduję, że były to niemieckie F-4?
Mnie bardziej interesują wyniki i wnioski starć z F-18 i F-15. Uwagi Toya na temat F-16 i jego orientacji na polu walki ze względu na dobre oprzyrządowanie i dobrą informację już znam.
-
Ciii, jeszcze się okaże ,że Toyo spuścił paru murzynków nad Erytyreą. :021:
-
Toyo to latająca śmierć ustabilizowana na czerwonym polu, z hełmowym dystrybutorem celów, czy jak tam to ustrojstwo się nazywa fachowo, jest prawie jak moderator Polskiego Forum Il-2.
A skoro mowa już o moderowaniu to zwracam uwagę szanownego Kerato iż te podłe, złośliwe sukinsyny co dorwały się do panelu zarządzania userami 10 lat temu poczęły bacznie Waszmościa obserwować, prowadząć jednocześnie niezobowiązującą dyskusję na temat przewag akumulatora kwasowego nad bezobsługowymi bateriami.
Ergo, proszę o bardziej wyważone posty.
-
Wiem, że to off topic ale czegoś nie rozumiem. Komputer, telefon, zegarek i zegar w biurze pokazuje u mnie 12:50 a kolega Schamisser wysyłał posta 7 minut później...
"Global Moderator
*****
Offline Offline
Wiadomości: 4938
Uberścierwo
Komunikator ICQ - 55222488
Zobacz profil
Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #118 dnia: Dzisiaj o 12:57:25 »
OdpowiedzCytuj
Toyo to latająca śmierć ustabilizowana na czerwonym polu, z nachełmowym dystrybutorem celów, czy jak tam to ustrojstwo się nazywa fachowo, jest prawie jak moderator Polskiego Forum Il-2.
A skoro mowa już o moderowaniu to zwracam uwagę szanownego Kerato iż te podłe, złośliwe sukinsyny co dorwały się do panelu zarządzania userami 10 lat bacznie Waszmościa zaczęły obserwować.
Zgłoś do moderatora Zapisane
Shamus miał łódź... ale nie był rybakiem"
-
Zgadza się, ale zużył to tego 1,21 Gigawata ! :118:
-
Bo moderatorzy forum wybiegają w przyszłość nie tylko myślą :)
7 minut to kolosalna przewaga. Wychodzi na to, że można najpierw zobaczyć jak po meblach rozbryzgują się resztki kolana, zanim człowiek napisze jakąś głupotę na forum...
-
...Auć, ja chcę mieć całe kolana. To może lepiej już nie będę się odzywał... :021:
(parabelką, albo już lepiej C/96 na 7,62 x25 .....NIE TYLKO NIE 0.45 ACP NIEEEEE)
-
To już wiadomo na podstawie czyjej biografii był nakręcony film Next.
Tylko nie wiem czy Nicolas Cage dobrze zagrał Schmeisser'a :)
-
Witam. Wrzucam temat do tego wątku żeby niepotrzebnie nowego nie zakładać a Toyo wydaje się być odpowiednim adresatem.
A teraz o co mi chodzi. Otóż na stronie włoskiego byłego pilota wojskowego http://cencio4.wordpress.com/ (http://cencio4.wordpress.com/) (nawiasem bardzo ciekawa strona, dużo ciekawostek, niezłe zdjęcia, polecam) znalazłem opis zdażenia w czasie włosko-izraelskich ćwiczeń "Vega 2010" (Sardynia, listopad 2010) http://cencio4.wordpress.com/tag/vega-2010/ (http://cencio4.wordpress.com/tag/vega-2010/). 2010.11.19 izraelski pilot F-15D (90-0275/733) z 106 Sqn w czasie startu wykonał "niebezpieczny manewr":
(http://cencio4.files.wordpress.com/2011/02/f15-sequence-low-rez.jpg)
http://cencio4.files.wordpress.com/2011/02/f15-sequence-low-rez.jpg (http://cencio4.files.wordpress.com/2011/02/f15-sequence-low-rez.jpg)
za który został ukarany (7 dni aresztu i rok zawieszania w lataniu). Co więcej wg. tej relacji wynika, że ukarano też drugiego członka załogi(!). Pilot miał ewidentnego pecha, bo po pierwsze to na tych manewrach był jakiś wyższej rangi dowódca z Izraela a po drugie to dał się sfotografować :118: więc sprawy nie można było zamieść pod dywan (tu http://www.nrg.co.il/online/1/ART2/209/989.html (http://www.nrg.co.il/online/1/ART2/209/989.html) notatka strony izraelskiej z tłumaczeniem Google http://translate.google.com/translate?ie=UTF-8&u=http%3A%2F%2Fwww.nrg.co.il%2Fonline%2F1%2FART2%2F209%2F989.html&sl=iw&tl=en (http://translate.google.com/translate?ie=UTF-8&u=http%3A%2F%2Fwww.nrg.co.il%2Fonline%2F1%2FART2%2F209%2F989.html&sl=iw&tl=en)). Ciekawe czy u siebie też tak ostro startują i "kozaczą"?
I teraz proszę info od wiedzących jak to jest u nas. Zdażają się tego typu kary za niebezpieczne latanie (paka, brak premii, odsunięcie od lotów na jakiś czas)? Nie chodzi mi tu oczywiście o szczegóły. I przy okazji: stratując na zadanie pilot określa manewry, które wykona (ilość oraz rodzaj figur) i odsępstwo nie wchodzi w rachubę (bo później jakiś nadkierownik sprawdzi zapis z lotu i za niesubordynacje "do raportu" postawi takiego lotnika) czy też można sobie pozwolić na akrobacje (samolot jest w określonym obszarze gdzie odbywają się ćwiczenia i dodatkową pętlę czy też beczkę można sobie wykręcić)?
Pozdrawiam
-
Ciekawe czy u siebie też tak ostro startują i "kozaczą"?
Sprzęt mają prawie za darmo to sobie kozaczą :004:
-
(7 dni aresztu i rok zawieszania w lataniu).
Nie no to bajka.Czytałem że za czasów ZSRR za uszkodzenie podwozia przy lądowaniu groziła wycieczka w jedną stronę na Kołymę.
Za to za zniszczenie sprzętu przy taranowaniu można było dostać Order Bohatera Związku Radzieckiego . :karpik
-
Za to za zniszczenie sprzętu przy taranowaniu można było dostać Order Bohatera Związku Radzieckiego . :karpik
Owszem, ale pod warunkiem, że się nie przeżyło.
-
Nie no to bajka.Czytałem że za czasów ZSRR za uszkodzenie podwozia przy lądowaniu groziła wycieczka w jedną stronę na Kołymę.
Za to za zniszczenie sprzętu przy taranowaniu można było dostać Order Bohatera Związku Radzieckiego . :karpik
Będzie może okazja dowiedzieć się jak to jest teraz, za czasów Rosji. Skierowano bowiem do sądu akt oskarżenia wobec pilota, który w marcu 2011 doprowadził do awarii Su-27SM na lotnisku Komsomolsk nad Amurem.
http://www.aex.ru/news/2011/8/10/87257/ (http://www.aex.ru/news/2011/8/10/87257/)
-
http://img690.imageshack.us/img690/6369/fotay.jpg
Toyo na pewno wie, jakie to cudowne uczucie :021: :021: :003:
-
Toyo na pewno wie, jakie to cudowne uczucie :021: :021: :003:
Być przechwytywanym przez dwa F-15 :001:
Tam w oddali to akurat dwa MiGi-29 :002:
-
Wujek Toyo witał nasze Jaszcząpy w czasie przylotu pierwszej partii. W którymś temacie wspominał, jak ładnie wyglądają wypełniając cały celownik :evil:.
-
Być przechwytywanym przez dwa F-15 :001:
Tam w oddali to akurat dwa MiGi-29 :002:
Znasz może szczegóły tego zdarzenia?
-
Stare zdjęcie, sierpień 1989 roku, te dwa MiGi leciały na Abbotsford International Airshow w Kanadzie, przechwycone przez parę F-15C nad Alaską. Później lądowały w Elmendorf AFB by zatankować na dalszy lot do Kanady.
-
Coś cicho się w temacie zrobiło więc pozwolę sobie go ruszyć ;)
A teraz do rzeczy. Jak obecnie odbywa się powrót do formacji ? Załóżmy że jeden z członków ugrupowania musiał wykonać manewr defensywny i stracił kontakt wzrokowy w liderem lub nawiązała się walka z innymi samolotami po której każdy jest na innym skrawku nieba i wypadało by ponownie zebrać się do kupy,. Są na to jakieś procedury/techniki ?
Z góry dziękuje za odpowiedź i pozdrawiam.
-
Ustala się punkt w którym zbiera się cała ekipa, dość ważne na ćwiczeniach, gdy należy przećwiczyć kolejny epizod.
Wygląda to tak, w GPS wbity jest punkt każdy ma przydzieloną wysokość (np. 1 - FL140, 2 - FL130, 3 - FL120, 4 - FL110) i lecimy tam.
W czasie trwania walki jest trochę ciężej, ale w miarę szybko można złapać orientację gdzie jest swój, jeżeli widzimy dwa samoloty i za nic nie możemy odróżnić ich od siebie (bywa), pada szybkie pytanie o status, w odpowiedzi otrzymujemy czy się broni czy atakuje.
-
A to heca, na takie rozwiązanie bym nie wpadł. Zawsze myślałem że wygląda to mnie je więcej tak że lider przekazuje skrzydłowemu informacje o swojej pozycji względem bullseye lub któregoś punktu nawigacyjnego a następnie tamten na podstawie tej informacji lokuje go na swoim radarze i później już z górki ;) Tak czy siak dziękuję za odpowiedź.
-
Można i tak, ale to w czasie kiedy nie ma czasu na powrót do punktu zbiórki. Na stację raczej się nie "łapie" bo powoduje to swego rodzaju stres u namierzanego :021: choć jak trzeba to trzeba.
Inną sprawą jest ograniczenie używania radaru, im mniej tym lepiej ze względu na bycie widocznym dla innych.
-
Ja też chciałbym się przyłączyć do wątku ze swoim pytaniem.
Czy mógłbyś Toyo napisać jak organizowane były popularne dogfighty pomiędzy dwoma samolotami, czy była to częsta praktyka czy sporadyczne loty, jakie zasady panowały w trakcie jej przebiegu ? Jak wyglądała kwestia z bliskimi mijankami które jednak są elementem takiej walki, jakie były zasady dotyczące "podłogi" ? Czy była określona jakaś wysokość i jej przekroczenie było traktowane jako uderzenie w ziemię i koniec zabawy ?
Oprócz tego jeszcze takie pytanie, już dotyczące walki dwóch samolotów, gdyby nie były to ćwiczenia a samolot wroga należałoby zestrzelić, a walka musiała by się rozstrzygnąć na strzelanie z działek. Czy strzelanie z działka do samolotu nalatującego z naprzeciwka (head on) było rzeczą którą trzeba było w miarę możliwości i umiejętności wykorzystać, czy jednak było surowo zabronione ?
Pozdrawiam, liczę na odpowiedź.
-
Qcze, dopiero teraz zauważyłem pytania.
Już odpowiadam.
Walki organizowało się dość często, były loty tylko na dogfight, ale też walczyliśmy przy okazji innych ćwiczeń. generalnie staraliśmy się zawsze powalczyć kiedy spotkały się dwa (lub więcej) samoloty. W związku z tym był to chyba najczęściej trenowany element. Czasami wystarczyło samo wejście do walki bez strzelania, po prostu trening.
Mijanki - jest zasada, że środki ciężkości samolotów nie mogą znaleźć się koło siebie bliżej niż 200 metrów. Jak było? Było dobrze. Kolejna zasada "dawania drogi": nos w dół - idę dołem, nos w górę - idę górą. Mijamy się lewymi burtami. Przekroczenie wysokości w dół - wypad do domu i ochrzan na ziemi.
Aby odpowiedzieć na ostatnie pytanie posłużę się cytatem "klasyka":
"Zwycięzcy nikt nie pyta jakimi metodami doszedł do zwycięstwa", gdyby była konieczność i możliwość strzelałbym, w czasie pokoju zabronione ze względu na bezpieczeństwo.
-
O, dziękuję za odpowiedź ;) Pozdrawiam.
-
Toyo, a skąd ta zasada 200 metrów ?
-
Z Regulaminu :021:
W większości wskazówek wykonawczych do ćwiczeń było 200 metrów i tak lataliśmy.
-
A pokazy ? Wiadomo, że te dogfighty były lekko udawane, ale mijanki były chyba bliżej... a może to ja na oko źle zmierzyłem ?
-
Poza tym, jak Wy to mierzyliście ? :021:
-
Było takie powiedzonko mające swój rodowód w odległych czasach :021:
A brzmi ono tak: "Głaz liotczika nie p...da"
Jego znajomość bardzo ułatwiała dokonywanie wszelkich pomiarów metodą "na oko". Poza tym nie znam nikogo kto by powiedział, że samoloty były bliżej niż 200 metrów, co dowodzi precyzji i dokładności w określaniu odległości. A skoro nikt nie mówił, czyli było 200 i więcej.
:021:
Co do pokazów. Ta walka miała tyle wspólnego z prawdziwą (trenowaną) walką ile zagięty patyk z prawdziwym Lugerem.
Jeszcze jedno, odległość 200 metrów nie dotyczy samolotów z jednej drużyny w jednej formacji. To tak w kwestii formalnej.
-
Dzięki.
No tak, o nadprzyrodzonych zdolnościach widzenia u lotczików zapomniałem :021:
-
A tak a propos działka... raczej jak pokazały starcia F-15 z irackimi MiG-ami 29 w 1991, działka nie były używane. Dlaczego więc samoloty są w nie wyposażane? Czy potrzebne są do misji "policyjnych", czyli sprowadzania samolotów pasażerskich na ziemię? (nieszczęsny KAL 007, Osipowicz miał przed zestrzeleniem pasażera ostrzegać go seriami z działka). No i czy ...Toyo, jak byś się czuł na wojnie bez działka? I czy w MiG-u 29 te 150szt. amunicji na coś tam starczy?
-
W amerykańskich obecnie to działko pełni chyba swego rodzaju ostateczną ostateczność. Przynajmniej w kwestii typowego fight'u. Ruskim widać jednak jest potrzebne skoro tak szybko skręcili GP-9. Od czasu PFa nie tylko rakiety celniejsze, ale i więcej pomocy do celowania z działka. Więc tym bardziej powinno coś trafić z tych 150 sztuk zanim się skończą. Zwłaszcza, że GSz30-1 to też nie SzKAS. Nie licząc oczywiście tylnego strzelca w Peszce :020:
-
A tak a propos działka... raczej jak pokazały starcia F-15 z irackimi MiG-ami 29 w 1991, działka nie były używane. Dlaczego więc samoloty są w nie wyposażane? Czy potrzebne są do misji "policyjnych", czyli sprowadzania samolotów pasażerskich na ziemię? (nieszczęsny KAL 007, Osipowicz miał przed zestrzeleniem pasażera ostrzegać go seriami z działka). No i czy ...Toyo, jak byś się czuł na wojnie bez działka? I czy w MiG-u 29 te 150szt. amunicji na coś tam starczy?
To jest pokłosie doświadczeń wojny w Wietnamie. "Spece" od lotnictwa uznały, że rakiety są wystarczającym uzbrojeniem. Życie jednak pokazało, że rakieta, która na poligonie miała 80 % skuteczność na polu walki osiągała coś w okolicach 25 %, przy czym po odpaleniu pierwszej rakiety nie było okazji do drugiego strzału...bo cel był już wtedy mysliwym ( MIG 17/21, które były uzbrojone w działka a nie tylko w rakiety ). Mało tego odpalenie AIM-9 odbywało się generalnie po wzrokowym rozpoznaniu, co tym bardziej nie sprzyjało amerykanom. Dodając do tego, że F4 latał jak cegła w porównaniu do wyżej wspomnianych krzewiciele wolności i demokracji obudzili się z ręką w nocniku. Doraźnie opracowano podwieszane zasobniki z działkiem, które podratowały sytuację.
Co do walk w Iraku, Iranie i tym podobnych poligonach nie należy wyciągać zbyt pochopnych wniosków ( moim zdaniem ), bo to nie to samo co konflikt w pełnej skali z moskalami ( nie zrymowało się a chciałem ). I jeszcze jedna sprawa. Żydzi udowodnili, że działka we współczesnym lotnictwie są jak najbardziej potrzebne niszcząc lotnitwo egiptu na lotniskach ( głównie właśnie działkami, co jest zdecydowanie tańsze niż w za pomocą GBU )
-
Jesteś pewien, że każdy MiG-21 w Wietnamie ma działka? Największe sukcesy odnoszono na PF'ach z jedynie 2x R-3. Ceglaście F-4 latał najwyżej w porównaniu z MiGami-17 ew. 19. Taktyka zastosowania tam ołówków zakładała wprowadzanie ich do akcji przez naziemnych "kontrolerów ruchu", gdy zgnilizna latała już nie za szybko i raczej nisko.
To tak poza tematem oczywiście.
-
A tak a propos działka... raczej jak pokazały starcia F-15 z irackimi MiG-ami 29 w 1991, działka nie były używane. Dlaczego więc samoloty są w nie wyposażane
Na szczęście idioci którym kiedykolwiek mogłoby przyjść do głowy po tych paru starciach usuwanie z samolotu uzbrojenia artyleryjskiego nie mają na to wpływu.
I czy w MiG-u 29 te 150szt. amunicji na coś tam starczy?
Owszem jak w każdym innym typie "na coś tam starczy". Biorąc pod uwagę już samą szybkostrzelność teoretyczną GSz-301 okazuje się, że 150 nabojów wystarcza na dłużej niż np. 511 w M61A1. W rzeczywistości zastosowanie bojowe tego rodzaju uzbrojenia nie jest już tak prostą, jak mogłoby się wydawać sprawą. Użycie działka, które jest "wpięte" w skomplikowany system uzbrojenia zależy od wielu czynników. Poczynając od tego, że nie będzie go można użyć jeśli SUW stwierdzi, że cel jest poza zasięgiem skutecznym. Inną sprawą jest to, że o długości serii decyduje automat lub ręczna nastawa i praktycznie nie strzela się serią do wyczerpania amunicji.
Jaka jest korelacja pomiędzy tym:
W amerykańskich obecnie to działko pełni chyba swego rodzaju ostateczną ostateczność. Przynajmniej w kwestii typowego fight'u.
A tym?
Ruskim widać jednak jest potrzebne skoro tak szybko skręcili GP-9.
Purnonsens.
To jest pokłosie doświadczeń wojny w Wietnamie. "Spece" od lotnictwa uznały, że rakiety są wystarczającym uzbrojeniem. Życie jednak pokazało, że rakieta, która na poligonie miała 80 % skuteczność na polu walki osiągała coś w okolicach 25 %
W tych czasach nawet na poligonie było trudno o 80% skuteczności.
Mało tego odpalenie AIM-9 odbywało się generalnie po wzrokowym rozpoznaniu, co tym bardziej nie sprzyjało amerykanom.
Bo tyle można było zrobić z rakietą która w optymalnych warunkach na małym pułapie miała 1800 m zasięgu.
I jeszcze jedna sprawa. Żydzi udowodnili, że działka we współczesnym lotnictwie są jak najbardziej potrzebne niszcząc lotnitwo egiptu na lotniskach ( głównie właśnie działkami, co jest zdecydowanie tańsze niż w za pomocą GBU )
Chazarowie niczego nie udowodnili, a to z tej przyczyny, że nikt w żadnym okresie nie kwestionował przydatności działek do niszczenia nierozśrodkowanych, nieosłoniętych samolotów na ziemi. Bomby lotnicze predestynowane do niszczenia umocnionych ukryć dla samolotów pojawiły się jako pokłosie gwałtownej rozbudowy tego typu umocnień na całym świecie (nie tylko w UW), a te pojawiły się na skutek analizy przytoczonego przez Ciebie konfliktu. Zatem wspominanie GBU w kontekście strat wojsk lotniczych Egiptu nie ma podstawy.
Podsumowując: instrukcje zastosowania bojowego MiG-29, F-16 i innych świadczą o tym, że działka są nadal pełnowartościowym, uniwersalnym (bardziej niż jakakolwiek rakieta) uzbrojeniem. Są przeznaczone nie tylko do walki powietrznej, ale również do zwalczania celów naziemnych. Dzięki różnym typom amunicji można niszczyć równie skutecznie samoloty jak i np. BWP. Poza tym mogą spełniać inne nietypowe zadania (nie tylko serie ostrzegawcze dla intruza powietrznego), ale dzięki rozmaitym typom amunicji można je wykorzystywać do pasywnej WRE jak to ma miejsce w GSz-23Ł z amunicją PRL zawierającymi dwa rodzaje dipoli (DOS-4 lub DOS-15).
-
No i Czesio wyczerpał niemal temat :564:
Dodam tylko, że samopoczucie jest zdecydowanie lepsze wiedząc, że coś tam jeszcze zostało na wszelki wypadek.
O podziale serii już było, można podzielić na 4.
Jako ciekawostkę napiszę, że instrukcja przewidywała użycie działka do niewidocznego celu, np. w chmurach. Da się?
-
Jaka jest korelacja pomiędzy tym:
A tym?
Zakładam, nie wiem czy słusznie, że im większa efektywność rakiet tym mniejsze prawdopodobieństwo konieczności posłużenia się działkiem. Dla czego wspomnienie o GP-9 jest nonsensem? Pytam poważnie. MiG-21F ma dwa działka po 30mm, F-13 jedno mniej oraz 2x R-3, PF i PFM brak działka chyba, że posiada GP-9. Powodem chyba nie jest 60-70kg masy. Nie mam tu na myśli wzrostu skuteczności ówczesnych rakiet, bo ciężko o czymś takim mówić. Ale widać, może wtedy widziano to inaczej skoro po obu stronach pojawiał się taki pomysł jak wykastrowanie z uzbrojenia strzeleckiego.
-
Da się. W zależności od wyszkolenia da się nawet w trybie "НСВВ", ale specjalnie do zwalczania niewidocznych celów za pomocą działka służy "НСНВ", czyli Несинхронный Режим по Визуально Невидимой Цели. Wykrycie celu za pomocą termonamiernika*, przy pracy ciągłej dalmierza laserowego lub stacji radiolokacyjnej na zakresie pomiaru odległości. Wskazania IŁS:
(http://img705.imageshack.us/img705/8918/nsnw.jpg)
Gdzie:
1. Wykrycie;
2. Przechwycenie;
3. Celowanie w reżimie НСВВ;
4. Celowanie w reżimie НСНВ.
Dla czego wspomnienie o GP-9 jest nonsensem?
Napisałeś, że u Amerykanów działko jest obecnie "ostateczną ostatecznością", a Rosjanom "jest jednak potrzebne" - bo kilkadziesiąt lat temu zbudowali gondolę GP-9. Tego nie rozumiem.
W moim kwicie jest mowa o OLS ale sądzę, że za pomocą c. rlok. również.
-
Od siebie dodam tylko, że wymysł braku działka na myśliwcach w Indochinach to nie był wymysł ani amerykańskiej generalicji, ani polityków. Wszakże F-104, F-105, F-100, A-7, A-4, F8, a nawet F3H z działkami latały, jedynym ewenementem był Phantom, w którym najzwyczajniej McD nie znalazł dla działka miejsca. Wszelkie wątpliwości rozwiewano twierdząc iż pociski rakietowe mają wystarczającą skutecznosć, a ten samolot, w każdej konfiguracji był zdolny do przenoszenia takich 8-sztuk, poza tym działko zawsze można zabrać w zasobniku - SUU-23 i Mk.14.
W konflikcie zbrojnym oczywiście okazało się, że zasobniki się zacinają, są niecelne i w ogóle zabierają miejsce zbiornikom paliwa, a pociski rakietowe jak w ogóle z beli zejdą, jak w ogóle odpala się ich silniki, jak w ogóle znajdą cel, to nie są specjalnie skuteczne ;) Natomiast szkolenie w walce powietrznej było w tym momencie traktowane cokolwiek po macoszemu - przechwytywanie szybkich, nie manewrujących celów latających wysoko i powrót do bazy.
-
Heh, aż miło popatrzeć jak ładnie panowie wyczerpaliście temat :001: . Sam na początku sądziłem ,iż działko jest już jakimś anachronizmem. W latach 60-tych też tak sądzono, sęk w tym ,iż rakiety bliskiego zasięgu tylko i wyłącznie umożliwiały atak "od tyłu" (chyba pierwszą wersją AIM-9 dającą możliwość ataku z tylnej półsfery była wersja "L"), zaś ilość "niewypałów" była wręcz porażająca. sugerowałem się tym ,że współczesne uzbrojenie powietrze-powietrze jest dalece doskonalsze, zaś podajże stosunek dogfight -ów wobec BVR jest jak 1/4. Dlatego też wyciągnąłem wniosek o archaiczności działka. O niszczeniu celów naziemnych w życiu bym nie pomyślał. Dzięki za odpowiedź.
-
Napisałeś, że u Amerykanów działko jest obecnie "ostateczną ostatecznością", a Rosjanom "jest jednak potrzebne" - bo kilkadziesiąt lat temu zbudowali gondolę GP-9. Tego nie rozumiem.
Napisać co się ma na myśli też sztuka. Myślałem o czymś w stylu tego co napisał Kerato, jakoby działko wówczas postrzegano jako anachronizm. Swoją drogą przez pewien czas coś może i być na rzeczy. U schyłku lat 50 powstają samoloty mające przechwytywać bombowce strategiczne wroga czyli dość duże, gorące i słabo manewrujące cele. Więc takie sobie charakterystyki rakiet nie są jeszcze dużym problemem. Stąd może i pomysł na pozbycie się ich, przynajmniej na wschodzie. Na zachodzie już wiemy, co z działkami obecnie też.
-
Było takie powiedzonko mające swój rodowód w odległych czasach :021:
A brzmi ono tak: "Głaz liotczika nie p...da"
Jego znajomość bardzo ułatwiała dokonywanie wszelkich pomiarów metodą "na oko". Poza tym nie znam nikogo kto by powiedział, że samoloty były bliżej niż 200 metrów, co dowodzi precyzji i dokładności w określaniu odległości. A skoro nikt nie mówił, czyli było 200 i więcej.
:021:
Co do pokazów. Ta walka miała tyle wspólnego z prawdziwą (trenowaną) walką ile zagięty patyk z prawdziwym Lugerem.
Jeszcze jedno, odległość 200 metrów nie dotyczy samolotów z jednej drużyny w jednej formacji. To tak w kwestii formalnej.
Toyo, a propos tych głazów(nie pamiętam, jak się odmienia). Sporo jest pilotów po 40 tce, a wiadomo, że to wiek, w którym zaczynają się problemy z widzeniem z bliska. Czy jak takowy się zacznie, to trzeba służbę kończyć, czy można korzystać z okularów do bliży ? Wiem, pytanie z serii naiwne, głupie i niepotrzebne, ale powiem szczerze, ciekawiące mnie osobiście.
Aha, mam tu na myśli oczywiście latanie na naddźwiękowych.
Pozdrawiam :)
-
Jaka czterdziestka, jakie problemy, żadnych problemów nie ma. :021: :021: :021:
No dobra, żartowałem.
Odmiana: adin głaz, dwa głaza, tri głazy - o ile dobrze pamiętam.
Zakłada się spadek możliwości widzenia z bliska, ale jeżeli nie zejdzie on poniżej jakiegoś poziomu pilot może latać. Na naddźwiękowych nie spotkałem się z okularami, czy szkłami kontaktowymi, oczywiście mam na myśli nasze lotnictwo, bo Amerykanów w szkłach kontaktowych na F-16 widziałem, ale byli to raczej doświadczeni piloci.
-
W sumie to nie miałem okularów na stałe, tylko takie tzw. 'do czytania'. :001:
Ale jak nie spotkałeś nawet i z takowymi, to b.dobrze - zdrowych mamy lotczików :020:
-
Toyo, z tej strony, po raz kolejny, człowiek z dziwacznymi pytaniami. :118:
Na jakiej zasadzie przyznawany tytuł pilota roku ? Miałeś przyjemność dostać i co to daje - 20 h nalotu ekstra ? :021:
-
...a czymże różni się MiG-29 9-12A od 9-12B? I czy jakoś się różnią (a to chyba było gdzieś na forum) polskie 9-12A od sowieckich. Oczywiście mowa tu nie o modernizowanych maszynach AD 2011, ale o Air Show w Poznaniu AD 1991, czyli nieomal tuż po odbiorze?
http://www.youtube.com/watch?v=QbQE7Kfxp-g
-
Nie dostałem bo nigdy nie głosowałem na siebie, ani nie zabiegałem o ten tytuł, jakiś taki dziwny jestem, ale nie w sposób jak przedstawiciele jednaj z partii, co to to nie.
Do rzeczy, pilot roku wybierany był pośród kilku, którzy czymś się tam zasłużyli, nie koniecznie chodziło o latanie, a na przykład o duży wkład w przygotowanie czegoś co wymagało siedzenia w sztabie. Taka była zasada przynajmniej w EPMM, czasami prowadziło to do kuriozalnych wyborów, ale nie mi to sądzić. Prócz wpisania do księgi "pilotów roku" i jakiejś skromnej nagrody do wybrańca należało zorganizowanie balu, na którym bawili się również "niepiloci roku". I było OK.
W pewnym okresie znalazła się grupka, m.in. moja nad wyraz skromna osoba, która chciała zmienić formułę nadawania tego tytułu i nieco uprestiżowić samo posiadanie tego tytułu, choćby poprzez jakąś naszywkę, codzienną porcję lodów (noo, bez takich mi tu skojarzeń, dzieci czytają) do obiadu, cokolwiek, ale niestety jakoś nikomu na tym nie zależało, a pilotem roku został gość, który ledwo zaczął szkolenie (owo kuriozum). Później zniknęły bale, a teraz to nie wiem co się dzieje, chyba bez większych zmian.
Taką dość nietypową sprawą było wyznaczenie kandydata na wybór "Pilota Roku SP", w moim poczuciu wartości i koleżeństwa naturalnym jest, że zgłasza się osobę posiadającą tytuł w eskadrze, lecz "osoba czytająca telegramy" wyznaczyła siebie samego, bez żadnej konsultacji z resztą. Jakież było zaskoczenie, gdy dowiedzieliśmy się, że mamy dwóch pilotów roku w eskadrze, oczywiście bal robił "miejscowy", bo tamten nie wiem czy kiedykolwiek zorganizował grilla. To tak na marginesie słowem wyjaśnienia, mojego stosunku do tego tytułu, który piękny w swym założeniu został zdeprecjonowany w taka małostkowy sposób.
-
A ja idiota, zawsze na każdego "pilota roku" patrzałem z podziwem. A tu się okazuje że to w większości przypadków zwykły matoł był... Co za świat, co za ludzie....
-
na każdego "pilota roku" patrzałem patrzyłem z podziwem. A tu się okazuje że to w większości przypadków zwykły matoł był...
Moders, bez przesady. To, że nie zasłużył się w walce powietrznej nie znaczy, że był matołem :/ Jeśli skończył szkoły (z pomocą czy bez), opanował pilotaż, miał mniej więcej tyle lądowań ile starów :013: to i tak wybija się ponad przeciętną w narodzie.
Nie mnie oceniać, ale stosowanie epitetu "matoł" w stosunku do pilotów bojowych wydaje się niestosowne i razi mnie dość mocno. Rozumiem, że w internecie nie zwykło się szanować kogokolwiek i czegokolwiek, ale przynajmniej tu próbujmy. Nie wszyscy byli i są ideałami, ale na litość [tu każdy wpisze sobie czyją] okażmy im choć minimum należnego szacunku.
-
A ja idiota, zawsze na każdego "pilota roku" patrzałem z podziwem. A tu się okazuje że to w większości przypadków zwykły matoł był... Co za świat, co za ludzie....
Napisz tu coś, a zawsze się znajdzie taki co tego nie zrozumie.
Dokonujesz nadinterpretacji moich słów, gdzie masz napisane, że chodzi o większość przypadków? Kolejna sprawa, opisałem jedną eskadrę, a to nie jest większość. Nigdzie nie napisałem, że byli to mniej wartościowi ludzie, jedynie może sposób i kryteria wyboru MI OSOBIŚCIE nie pasowały (nie wypowiadam się za innych, ale nie byłem sam).
Jeszcze jedno Ci napiszę, zanim kiedykolwiek ocenisz kogoś i nazwiesz go "zwykłym matołem" pomyśl, czy Ty sam sprostał byś choć jednej dziesiątej wymagań jakim podołał ten "zwykły matoł" aby zostać Pilotem Roku, mam nadzieję, że wyciągniesz z tego zdania właściwy wniosek.
-
No dobra sorry, przegiąłem. Nie zamierzałem stawiać tego tak że jestem lepszy, czy coś takiego, bo to nie prawda. Dla mnie po prostu "pilot roku" oznaczało najlepszy z najlepszych i to w pilotażu. Zszokowało mnie po prostu, że tak nie jest i tyle. Tak że sorry dla wszystkich.
-
Toyo, a czy takie same, 'dziwne' kryteria decydowały o przyznaniu tytułu technika roku ?
-
@moders
W tym wyborze chodziło raczej o ocenę i docenienie wysiłku włożonego w pracę, czy to przez latanie, czy to poprzez jakieś przygotowania, nie była to czysta praca sztabowa, ale też nie było to czyste latanie.
Nie będę się rozpisywał, lepiej pojadę z przykładem.
Któregoś roku w dzień wyboru PR, dyskutowaliśmy o propozycjach kandydatów, pośród kilku doskonałych fachowców pojawił się jeden ze szkolonych pilotów, miał doświadczenie z innego typu, ale MiG-29 opanował w zakresie podstawowego użycia. Jednak chłopak był bardzo sumienny, doskonale przygotowany, zawsze pierwszy do pomocy i pracy w przygotowaniach do różnego rodzaju ćwiczeń, choć sam nie brał jeszcze w nich udziału. Jednym słowem gość na którego można było liczyć. Sam na niego głosowałem, bo zasłużył.
Samo latanie też odgrywało dużą rolę, jednak nie ma jakichś jednoznacznych kryteriów które pozwalałyby na jednoznaczne określanie poziomu "warsztatu lotniczego", była grupa nie do za...latania i im to szło dobrze, był jeden lider, tzw samiec alfa, ale jego wybierać co roku na PR? Każdy z grupy miał jakieś sukcesy, ale pod uwagę brało się całość. Szczerze powiedziawszy zawsze stawiałem "warsztat drążkologiczny" na pierwszym miejscu, stąd moje wątpliwości przy wyborze, ale to takie tam moje.
To co wspomniałem o jakimś wyróżnieniu PR, właśnie o to chodziło, aby przez rok wiedziano, że to jest ten jedyny najlepszy, który znalazł uznanie wśród kolegów.
Nie wspomniałem o jeszcze jednej bzdurze, pilotem roku można było zostać tylko raz. To też proponowaliśmy zmienić.
To tyle, nie umniejsza to zasługom tym, których wybrano, poza jednym przypadkiem, kiedy się z wyborem nie zgodziłem czemu dałem jawnie i głośno wyraz. Wyglądało to mniej więcej tak jak wręczenie Obamie pokojowego Nobla na początku jego prezydentury.
Toyo, a czy takie same, 'dziwne' kryteria decydowały o przyznaniu tytułu technika roku ?
Nie wiem, nigdy nie wybierałem, sami ustalali kryteria.
-
Toyo, a czy takie same, 'dziwne' kryteria decydowały o przyznaniu tytułu technika roku ?
Zależy od eskadry i czasu. Raz jest to polityczne, raz fachowość, innym razem po prostu ilość zrobionej roboty. W pewnej eskadrze kiedyś technik dostał w nagrodę zegarek, ileśtam wolnego i jego zdjęcie wisiało przez rok na SD i/lub kasynie, dzisiaj poklepie się po plecach, a szeregi tak przerzedzone, że nie ma już komu dawać bo trzeba by się powtarzać.
ekhm...
DOBRZE JEST ! :020:
-
Dzięki Toyo i Sundowner za zaspokojenie... ciekawości, naturalnie :118:
-
Toyo, jeżeli sami wybieraliście PR ze swojego grona i byli to ludzie, którzy się angażowali i z którymi się Wam dobrze pracowało, to jest to jak najbardziej OK. Takich ludzi należy doceniać.
Tak jak pisałem tytuł PR inaczej rozumiałem, a dodatkowo poprzedni Twój post zrozumiałem, że byli to ludzie „z rozdzielnika” ładowani przez „Górę”, na co mieliście niewiele wpływu. Mój błąd.
-
Może nieprecyzyjnie się wyraziłem. Niestety wybory były obarczone pewnymi ograniczeniami, które chcieliśmy jakoś wyeliminować, ale spotkało się to z: "bo tu zawsze tak było", no i weź tu o coś walcz. Później już się ludziom nie chciało.
-
Toyo, a czy przed każdym lotem jest badanie lekarskie ? Tak jak w filmie "Na niebie i na ziemi" ? Czy jak pilot ma, przypuśćmy, katar, to nie może lecieć ?
-
Nie przed każdym, ale przed lotami w danym dniu. Zaznaczam, że tak było, następnie od 2004 (?) pilot sam zgłaszał lekarzowi swoją gotowość lub nie, do lotów. Lekarz opieczętowywał jakiś tam kwit i wszystko co zdrowe w powietrze.
Generalnie każda infekcja wykluczała z latania, przysłowiowy katar mógł być przyczyną "kontuzji" wykluczającej pilota na dłuższy czas, albo nawet pociągać za sobą dożywotnie konsekwencje.
Znam pilota który stracił węch, nie ściemniał, koledzy sprawdzali amoniakiem, został poddany próbom po tym jak pojawiły się wątpliwości czy faktycznie nie ma węchu.
A było tak: zawsze trafnie określał kiedy należy powiedzieć "Chopy, mi też polejcie", wszystko było zamaskowane, żadnych śladów, jedynie mógł nas zdradzić zapach. Stąd wątpliwości, ale po próbach nabraliśmy przekonania, że to był instynkt.
Inny przypadek kataru i latania u mojego serdecznego kolegi objawiał się tym, że przy każdej próbie wydmuchania nosa lądował w krzakach przy chodniku którym szedł (był "czeźwy"), miał niesamowite zaburzenia równowagi spowodowane jakimiś tam perturbacjami w okolicach ucha środkowego.
Mi tylko raz zdarzyło się nieomal zes... zagryźć wargi z bólu, gdy poleciałem na spokojny locik z katarem.
Taką ciekawostką jest, że wszelkie złe rzeczy powiązane z zatykaniem uszu, katarem łapały na wysokościach poniżej 2000 metrów, a najczęściej w przedziale 900...600 m.
-
Przepraszam, że off-topic do moderatora - "patrzałem" nie trzeba było skreślać i zmieniać na "patrzyłem". Pozdrawiam!
-
Jak już jesteś wewnątrz głowy Toyo, to uprzedzając kolejny post jaki zapewne usmaży kolega Piotrek w ramach "ciekawostki Dropsa" rozszerz wypowiedź o zęby, teraz jak jest to nie wiem ale kiedy jeszcze wszystko stało nogami do dołu a głową do góry a wojska nie pilnowali na bramie ochroniarze z grupą inwalidzką, to pilotów nie obejmowała pełna protetyka.
P.S. Nie pamiętam teraz szczegółów, ale chyba mieliśmy nawet w krakowskim desancie przypadek śmiertelny (podobno powietrze pod plombą wygenerowało taki ból zęba że facet stracił przytomność zanim rzucił pakę).
-
A właśnie jak to jest z tymi plombami i ogólnie zębami jeśli marzy się o zawodzie pilota? Raz czytam że nie można mieć plomb, gdzie indziej że nie można mieć dziur po wyrwanych zębach. Jeśli o mnie chodzi to mam jedną dziurę po zębie i kilka plomb. Czy to znaczy że o Dęblinie mogę zapomnieć? Toyo, w lotnictwie wojskowym siedzisz to może cosik wiesz na ten temat?
-
Plomby jak najbardziej można mieć, byle nie były z amalgamatu. Poza tym na badaniach wstępnych o ile dobrze pamiętam można było mieć jedną wadę, ale czy brak zęba to tylko wada czy dyskwalifikacja to Ci nie powiem.
-
Powiem tak, z zębami nie miałem problemów, miałem jeden ubytek i jedną plombę, ale taką powierzchowną. Każde późniejsze leczenie było kanałowe, więc spełniające jakieś tam wymagania. Generalnie do tej pory mam chyba tylko trzy plomby i dwa ubytki, jeden wspomniany, a drugi po leczeniu zaordynowanym przez panią Wacię (autentyk) w Radomiu. Ponoć była stomatologiem.
Jeżeli chodzi o ból zęba i w jego efekcie utratę przytomności to jest to prawdopodobne, wyobraźcie sobie że coś Wam naciska na nerw przy źle wyleczonym zębie, doznałem takiego bólu, ale całe szczęście na fotelu stomatologicznym.
Inna sprawa, jeżeli chodzi o amalgamaty, znana jest Wam sprawa Rekina (Flyshark), gdzieś tam opisał, że jednym z czynników wpływających na rozwój choroby (stwardnienie rozsiane) były m.in. amalgamaty.
Moi koledzy, którym dane było latać w USA i doświadczyć tamtejszej opieki stomatologicznej mówili, że tamci stomatolodzy patrzyli na ich plomby jakby były zrobione z gipsu, natychmiast je usuwali wstawiając swoje. Osobiście spotkałem się z jedną panią stomatolog kształconą w juesej (jej wymowa), wykształcona była, ale brakowało jej umiejętności, przemawiała przez nią pogarda i lekceważenie. Przez jej schizy mam plombę w zdrowym zębie, całe szczęście realizuje się w "grejtbritan".
Qrna, piszę i piszę, chce się Wam to czytać?
-
TAAAK!!! Lepsze i ciekawsze Wasze opowieści Wujku, niż jakieś kwejki czy demoty.
-
Chodzi właśnie o to, że kiedyś był tylko amalgamat i w latach `60-`70 nie było za śmiesznie pod tym względem. Teraz to jest lux sytuacja.
W ogóle teraz to wszystko jest jakieś takie prostsze i łatwiejsze w kwestii minimów niż kiedyś, tak mi się wydaje. Przypadki polskich samolotów Cirrus czy popularnych AT-4 czy Zodiaków i ich dzwonów dowodzi, że w zasadzie dziś to wszystko jest tylko i wyłącznie kasa. Reszta jest kwestią ceny. Jak płacisz (i często dzięki temu utrzymujesz pół aeroklubu), to nikt Ci nie powie że się nie nadajesz. Jeszcze w latach `90 było to nie do pomyślenia.
Widziałem już takich zawodników, że to aż dziwne że tak mało tego ostatnio pospadało. Ale jak ktoś ma Cirruska za prawie dwa miliony złotych, to raczej trudno mu wyperswadować że powinien z pewnych względów pozostać przy C-172 i nie pchać się w IFR. Latać każdy może, tyle że chyba nie każdy powinien...
-
TAAAK!!! Lepsze i ciekawsze Wasze opowieści Wujku, niż jakieś kwejki czy demoty.
I tak jak kilku już tutaj namawiam Cię na wydanie książki.
-
Właśnie kończę 'Związane skrzydła' R. Zawady i na książkę Toya czekam z niecierpliwością. Aha, na przyszłość, stawiam buteleczkę za dedykację :020:
Uzupełniając temat pytań bzdurnych, czyli moich ulubionych :021:, powróciłbym jeszcze do plomb. Przyznam się szczerze, że jak zobaczyłem opis Rekina vel. Flysharka to aż do niego napisałem.
Otóż plomby rtęciowe mogły zdecydowanie przyspieszyć rozwój choroby, a działanie związków rtęci unieruchomiło w 90 % tarczycę. Do tego należy dorzucić kwestię chemii w żarciu i SM staje się problemem cywilizacyjnym. Ale to tak gwoli dodania, żeby nie odchodzić od tematu.
-
Akurat szkodliwości amalgamatu dla posiadacza plomb jeszcze nie udowodniono w żadnych wiarygodnych badaniach klinicznych. Natomiast dużo jest teorii spiskowych. Może to dlatego ze amalgamat sie trzyma kilkadziesiąt lat, a obecnie stosowane żywice po 3 latach ulegaja biokorozji i same wypadają ( i dzięki temu interes się kręci, komu to na rękę? Słyszeliście hasło planned obsolescence? Teraz to chyba w modzie w gospodarce). Piotrek już bez przesady z tym problemem cywiizacyjnym. Problemem jest gouda i kiełbasa, wóda, wielki bebzon, głupota na drodze, a potem to może nowotwory...
A co do zębów, nie wiem skąd te rozliczne mity i kto je powiela. Wszystko jest opisane co można a czego nie, jeśli chodzi o zdrowie, w dokumencie linkowałem tutaj wielokrotnie i można też sobie wyguglać. A ja osobiście dostałem kategorię Z1/A (rury) mimo nieposiadania dwóch szóstek ;) W każdym razie później kariera i tak się potoczyla inaczej niż Dembrydż...
-
http://www.youtube.com/watch?v=q-f99_cx6z0
Ciekawy film. Toyo, wiesz może kto wtedy za sterami siedział ?
-
Zapewne już nie Henio Chołuj, nie ten styl, jeszcze nie Kozak - też nie ten styl.
Być może jest to Stefan Rutkowski, nie jestem pewien. W 1999 roku zakuwałem angielski na kursie, a o MiG-u opowiadałem przy wód... kawie, że go widziałem. :020:
-
A dlaczego nie można nie mieć zębów będąc pilotem. Jak długo się nie sepleni to chyba nie problem?
-
Nie chodzi tylko o seplenienie. W lotnictwie czasami trzeba dochować tajemnicy, a osobnicy bezzębi nie trzymają języka za zębami, co ich dyskwalifikuje z zawodu.
-
Jeśli można to ja mam takie pytanie, czy owiewka kompletnie bez żadnych ram (taka jak na przykład w F-22 czy F-16, ok jedna mała ramka ale chyba nie widoczna dla pilota) to duża zaleta w porównaniu do owiewek z jakąś ramą (na przykład MiG-29 czy F/A-18)?
-
Pytanie powyżej jest w kontekście ergonomii i wygody (wtedy nie rozumiem pytania), czy raczej ekonomii i problematyki produkcji ? Bo faktycznie proste i tanie to raczej nie jest, żeby zrobić pancerny elastyczny przezroczysty lekki profil o wymyślnym kształcie i dużej powierzchni...
-
... który nie załamuje ani nie rozprasza światła pozwalając cokolwiek widzieć, nawet jak faluje pod wpływem wibracji, w dzień i w nocy przy użyciu wzmacniaczy obrazu :121:
Aspekty techniczne są powodem dla którego tylko Amerykanie się w to bawią ;)
-
Pytanie nie jest aż takie dziwne jakby sie wydawało chyba. Czasy gdy nie było radarów i za ramką owiewki w hurrim mógł się skryć caly geschwader mineły już dawno. Dziś można by zabudować pilota pancerną klatka i obraz wyswietlać na monitorach w jej wnętrzu zyskując troche na aerodynamice. Wg mnie, to tylko przyzwyczajenie czynnika ludzkiego. Innych uzasadnienń chyba nie ma na budowanie przeszklonej kabiny. Jak wysiada elektronika w samolocie to i tak pilot idzie się przewietrzyć. Można by właściwie wysadzić całkowicie człowieka z maszyny i posadzić na ziemi, ups..... przecież tak już mamy.
-
Na tym filmiku (http://www.youtube.com/watch?v=6DfkrYJdgAo&feature=g-vrec&context=G2f8966fRVAAAAAAAADA) w 0:26 i 2:25 widać jak pilot ma "coś", jakiś "patyk" przed przesłoną słoneczną (czy jakkolwiek się to nazywa, przyłbica?) na hełmie. Co to jest?
-
Na tym filmiku (http://www.youtube.com/watch?v=6DfkrYJdgAo&feature=g-vrec&context=G2f8966fRVAAAAAAAADA) w 0:26 i 2:25 widać jak pilot ma "coś", jakiś "patyk" przed przesłoną słoneczną (czy jakkolwiek się to nazywa, przyłbica?) na hełmie. Co to jest?
Najprawdopodobniej jest to: Szczel-3UM czyli celownik nahełmowy. W Lock Onie pod klawiszem nr. 5 :).
-
Taki hipsterski JHMCS. Rosjanie go używali, zanim to było modne. :118:
-
Ramię na którym umieszczone jest małe zwierciadło półprzepuszczalne, na nim wyświetlana jest informacja dla pilota. jednym słowem jest to celownik nahełmowy.
Dwa koncentryczne kółka - nic nie ma.
Dwa kółka i krzyżyk mrugające naprzemiennie - system uzbrojenia nie widzi celu, ale widzi go głowica rakiety, możliwe odpalenie w systemie ręcznym.
Dwa kółka i krzyż wyświetlany ciągle - system widzi cel, głowice też, możliwe odpalenie na każdym zakresie, Natasza sympatycznie szepcze "Pusk razrieszon" (oops tak było, teraz gada "Lancz")
-
Dzięki Toyo. ;) To teraz proszę tylko napisz jak się poprawnie nazywa taki hełm i przesłonę.
-
Hełm to ZSz-5, a celownik nahełmowy to SZCZEL - ileśtam, coś mi chodzi po głowie - 3UM.
-
Dziękuję ponownie.
Swoją drogą, oglądają fragmenty "Top Gun" uśmiechałem się pod nosem widząc, jak aktorzy szamotają się w kokpicie. Na tym filmie oczywiście nie aż tak, ale ie spodziewałem się odrywania rąk od drążka i przepustnicy.
-
Pytanie powyżej jest w kontekście ergonomii i wygody (wtedy nie rozumiem pytania), czy raczej ekonomii i problematyki produkcji ? Bo faktycznie proste i tanie to raczej nie jest, żeby zrobić pancerny elastyczny przezroczysty lekki profil o wymyślnym kształcie i dużej powierzchni...
Pytanie było właśnie o swego rodzaju wygodę, to znaczy czy warto ponosić te dodatkowe koszty związane z wytworzeniem bez ramowej owiewki aby pilot miał lepszą widoczność? Czy może nie jest to aż tak istotne, ponieważ ramy przy owiewce nie przeszkadzają w istotny sposób w widoczności. A może właśnie i tak elektronika jest o tyle istotniejsza, że owiewka się już w ogóle nie liczy.
Pytanie oczywiście najbardziej było skierowane do osób, które mają doświadczenie w lataniu na takich samolotach.
-
Jeżeli mają już opanowaną technologię, to warto, nie wnikam dlaczego nie mają tego F-18 i F-15. Sam spotkałem się z sytuację gdy mój cel był "schowany" za ramą, lub też wykonał za nią coś czego się nie spodziewałem w czasie gdy przenosiłem wzrok z patrzenia sponad niej na patrzenie pod nią.
Na F-16 chyba nie było przypadku lądowania "kabrioletem"? Nie wiem, może ktoś inny zna odpowiedź.
Widoczność z kabiny jest zdecydowanie lepsza przy takiej bezramowej osłonie. Manierą wschodu jest wieszanie różnego rodzaju urządzeń obok celownika, weźmy choćby "patelnię" aparatu foto na Su-22, czy GPS na MiG-29, teraz po modernizacji dostanie ładnie wystający ponad tablicę przyrządów ekranik, a na środku IŁS-a stanie sobie super wyglądający obiektyw kamerki, po prostu miodzio.
-
Dzięki za odpowiedź.
-
Celownik 'nahełmowy' ? :004:
-
A konkretnie to w czym problem?
-
No jak? Takie szmery bajery u ruskich? :118:
A na poważnie, jak dokładnie trzeba wraży samolot takim celownikiem wskazać?
-
Wystarczy "położyć" kółka na cel i nacisnąć przycisk "przechwycenie". Dokładność zależy od tego czy rakiety "widzą" cel, czy nie. Zakładam taką sytuację, przeciwnik jest prawej strony, a jedyna rakieta jaka pozostała wisi pod lewym skrzydłem, niestety przez kadłub samolotu nie zobaczy celu, a system nie zgłosi gotowości, jeżeli rakieta nie dała odpowiedzi. Można wtedy wskazywać i wskazywać oraz cisnąć "knopkę" a tu wielkie...nic póki głowica rakiety nie "wyjdzie z cienia".
Nie dało się zasymulować użycia tego celownika bez podwieszonego UZR, z powodów jak wyżej, sygnał musi być "potwierdzony" przez rakietę.
Średnica większego koła wyrażona w rozmiarze kątowym to 2 stopni i 30 minut, średnica wewnętrznego 30 minut, co daje około 40 tysięcznych (duże) i około 10 tysięcznych małe.
Przypomnę, że 1 tysięczna to jeden metr widziany z odległości 1 kilometra.
Czyli takim celownikiem "obrysujemy" długość Su-27 będącego w odległości 500 metrów przy sylwetce 4/4.
A sylwetka celu jest to stosunek długości kadłuba widzianej do długości rzeczywistej i wyrażona jest: 0/4, 1/4, 2/4, 3/4, 4/4
Zero czwartych samolot widoczny od tyłu/przodu - łatwo zapamiętać, ponieważ widzimy dysze jako zero.
-
Manierą wschodu jest wieszanie różnego rodzaju urządzeń obok celownika
Ja zawsze zastanawiałem się co widzieli do przodu piloci MiG-21 PF, jak tym w ogóle dawało się latać, żeby w nic nie przydzwonić, to da mnie jedna z nierozwiązanych zagadek dzieciństwa :001:
(http://www.bharat-rakshak.com/IAF/Images/1259-3/C-1171-Cockpit.jpg)
-
To teraz ja mam pytanie z cyku "co to jest".
Zawsze zastanawiało mnie, jaką rolę pełnią wzmocnienia na przedniej szybie 29. Chodzi o dwa równoległe pręty przed IŁS. Czy jest to po prostu jakaś dodatkowa warstwa przezroczysta naklejona na owiewkę?
(http://www.aviationearth.com/wp-content/uploads/2010/10/mig_29_1.jpg)
-
Pomiędzy tymi wtopionymi w szybę paskami jakiegoś przewodnika (może nawet miedzi), jest warstwa czegoś (nie znam materiału) co ogrzewa szybę, ale jest niewidoczne dla pilota.
Jednym słowem jest to element ogrzewania elektrycznego przedniej szyby.
-
Ja zawsze zastanawiałem się co widzieli do przodu piloci MiG-21 PF, jak tym w ogóle dawało się latać, żeby w nic nie przydzwonić, to da mnie jedna z nierozwiązanych zagadek dzieciństwa :001:
Jak na samolot do nie kręcenia chyba wystarczało. Poza tym był już radar no i Lazur :118:
-
Pomiędzy tymi wtopionymi w szybę paskami jakiegoś przewodnika (może nawet miedzi), jest warstwa czegoś (nie znam materiału) co ogrzewa szybę, ale jest niewidoczne dla pilota.
Jednym słowem jest to element ogrzewania elektrycznego przedniej szyby.
A spryskiwacze są ? :021:
-
http://www.airpolicing.wp.mil.pl/pl/3_37.html
A o co chodziło w tym ? To prawda, że Polacy zasiedli za sterami Raptorów ? Mam na myśli zwykły przelot, a nie to, co zakłada artykuł, bo jakoś ciężko w to uwierzyć. ; )
Pytanie numer dwa. Ktoś na forum zadał pytanie, czy płk. Kozak odszedł na emeryturę. To prawda ? Nie ukrywam, że to spora strata, szczególnie dla bywalców pokazów.
Pozdrawiam.
-
Oczywiście, kilku pilotów (dwóch-trzech) rotacyjnie wysyłanych jest do Stanów dla podtrzymania nawyków, większa grupa regularnie odbywa ćwiczenia na symulatorze.
W przyszłości mamy przejąć używane F-22 w zamian za wycofywane MiG-29, których modernizacja staje się mało opłacalna, dlatego sukcesywnie przeszkala się personel latający i techniczny, rozkładając tym samym koszty na dłuższy okres.
Ze względu na szereg ograniczeń Amerykanie nie mogą wysyłać Raptorów tam gdzie chcą, nadarzyła się okazja w Szawle i tam rozpoczęto współpracę.
Teraz przy okazji Red Flag na Alasce też będzie wysłanych kilku do przeszkolenia w pobliskiej (~600 km :021: ) bazie na ten typ samolotu.
O tym, że właśnie Raptor ma zastąpić MiG-29 zdecydowało kilka czynników, po pierwsze dwusilnikowy - piloci mają uprawnienia, po drugie jest to forma "zapłaty" za udział w misjach w Iraku i Afganistanie. Nie należy spodziewać się jakichś kokosów, ale cena ma być wielce konkurencyjna, znając korzenie narodowe USmAńczyków, nie będzie to na pewno 1 ojro, ani 1 dolar.
Docelowo do 2020 roku w Raptory ma być wyposażona jednak baza, początkowo, ale i chyba końcowo, będzie ich 16 sztuk + symulator. Jesienią ubiegłego roku dokonano pomiarów budynków i okazało się, iż pomieszczenia po kabinie treningowej MiG-29 nadają się do zabudowy symulatora, muszą jedynie zainstalować odpowiedni system klimatyzacji oraz popracować nad zabezpieczeniami (strefy bezpieczeństwa). Rozważano możliwość wykorzystania do tego celu jednego ze schrono-hangarów, ale wymaga to zbyt daleko idących przeróbek.
W ogóle całość jest dość dużym przedsięwzięciem, z obroną opl włącznie.
Poczekamy zobaczymy.
Tak czy inaczej Malbork zwinie swoje skrzydełka i zostanie przeniesiony do EPMM, będzie latał aż do całkowitego pożegnania MiG-29, co planuje się w okolicach 2025 roku.
-
Dobra, widzę datę, dałem się wrobić, ale doceniam inwencję twórczą w wyjaśnieniu. Trzeba było do wywiadu wojskowego z takimi predyspozycjami :003:
-
A co z tymi F-35 dla Marynarki Wojennej w ramach drugiej transzy offsetu za F-16 ? Aktualne to jest ?
-
Sentry White Raptor 2011
(http://img651.imageshack.us/img651/8002/migraptor.jpg) (http://imageshack.us/photo/my-images/651/migraptor.jpg/)
-
To photoshopa w WOSLU też Ciebie uczyli ? :)
-
A czego tam nie uczono? Znam takiego który będąc na WOSL-u narąbał się piwem bezalkoholowym. :021:
-
Toyo :020:, a czemu ten MiG taki niestabilny('majtnęło' nim) w 2:41(2) ?
http://www.youtube.com/watch?v=7B6nKXVYcUk&feature=related
Nie toleruję już odpowiedzi w stylu: "jest hamulec ręczny między drążkiem sterowym, a przepustnicą" lub "było ślisko". Nie dam się nabrać. :118:
-
Powietrze atmosferyczne nie jest jednolite, to mogła być zwykła turbulencja, widać na niebie chmury, czyli "kominy" większe, czy mniejsze mogły występować. Jak nie turbulencja to może podmuch wiatru i też będzie "majtnięcie", odnośnie podmuchów jest fajny film jak rzuca znacznie cięższymi furami:
http://www.youtube.com/watch?v=5NdLN6R98nc
To moja wersja, odpisałem jako osoba której nie pytano... ale kolanem może nie zapłace.
-
Toyo, pytam na forum otwartym, celowo podnosząc stary temat ze względu na interesujące zagadnienie: czy Ty wiesz coś o okolicznościach katastrofy mjr pil. Jerzego Moryca z 1984 roku ?
Domyślam się, że to nie "Twoje lata" w Mińsku, ale może ?
Znalazłem tylko taki opis:
"W tym miejscu dnia 18.02.1984r o godz. 10.44 miała miejsce katastrofa samolotu MIG 21 PF zginął mjr inż. pilot Jerzy Moryc z 1 PLM Mińsk Mazowiecki. ZADANIE: oblot eksploatacyjny po wymianie pomp paliwa. Na wysokości 14 000 m w dobrych warunkach pogodowych w 18 minucie lotu została przerwana łączność radiowa z pilotem. Samolot uderzył w ziemię w tym miejscu z prędkością 1,6Ma (1984km/h) pod kątem 85 stopni (prawie prostopadle). Przyczyn nie ustalono do dziś (awaria sprzętu lub nagła niedyspozycja pilota). SZCZĄTKÓW SAMOLOTU NIE WYDOBYTO Z ZIEMI. Dziś to piękne miejsce pośród pól i upamiętniający kamień z tablicą. Co zmusza do refleksji - szczątki samolotu zbierane do dziś na polu i składane przez rolników pod kamieniem. Warto uczcić śmierć polskiego lotnika..."
Ponadto, byłem na miejscu katastrofy i rzeczywiście szczątki wychodzą do dzisiaj. Natomiast niewiele więcej wiadomo...
Spekulowano coś na temat okoliczności ? Wiem, że lotnictwo i spekulacje = Macierewicz, ale minęło tyle lat, że chyba nikt już nie będzie miał za złe. Sama sprawa jest niesłychanie ciekawa...
-
Niestety, nie wiem nic ponad to co napisałeś.
Ale będę miał na uwadze podczas "spotkania pokoleń".
-
Nie jest to może pytanie konkretnie do Toyo, ale może jakoś się odniesiesz. Czy jest szansa albo jakaś bliżej nieokreślona perspektywa, że tacy ludzie będą pracować w taki czy inny sposób dla armii ?
Wpadłem dopiero niedawno na tę informację, bo to dość znana postać. Szokuje, że efekt szkoleniowy, który był konsekwencją bardzo drogiej inwestycji, został zakończony tak szybko i nie będzie oddziaływał w SP. Kto na to pozwala ?
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1596409,1,pilot-polskiego-mysliwca-o-kulisach-swojej-pracy.read
Młody chłop, w sile wieku. Rozumiem, że szarpać na dużych G nie da się zawsze, ale przecież ten człowiek, jak i wszyscy dobrze wyszkoleni polscy piloci, to kopalnie wiedzy teoretycznej.
Z drugiej strony, tutaj powody odejścia nie były związane ze zdrowiem, a z polskim piekiełkiem i szeroko pojętym betonem w armii. Nie rozumiem, jak można na coś takiego pozwolić.
Wiem Toyo, że teraz, mimo stanu rezerwy, szkolisz nadal, co jest bardzo pozytywne, tylko jest to kropla w morzu.
-
Kij ma dwa końce, a proca nawet trzy.
Prawdą jest, że napotkał pewnego rodzaju opory, ale jako dobry strateg, czy choćby taktyk, powinien wiedzieć, że atak frontalny na przeważającego wroga to samobójstwo. Wprawdzie ów "wróg" był paradoksalnie po jego stronie, to jednak miał pewnego rodzaju wrażliwość na punkcie swojej wartości, dokładnie taki sam jak podmiot liryczny.
Znam ludzi, którzy są... tej samej wartości, jednak potrafią poruszać się w środowisku i są w stanie pracować i osiągać swoje cele. Czasami trzeba pójść na kompromis, innym razem podwazelinować, a kiedy trzeba to dać zdecydowany odpór, jednym słowem życie. Da się to pogodzić.
Mierzi mnie argumentacja typu "bo ja kosztowałem tyle i tyle", nie zawsze chodzi o pieniądz. Co z tego, że moje szkolenie kosztowało XX XXX XXX złotych, dolarów czy innych drahm? Szkolenie technika samolotu kosztowało sporo mniej, ale czy mogę go zastąpić? Nie. A czy on może mnie zastąpić? Też nie, więc jesteśmy niejako bezcenni w tym co robimy. OK, to tak o cenie szkolenia.
Ile mnie to kosztowało? Tyle samo ile każdego innego żołnierza, pot czołgisty nie jest ani droższy, ani tańszy, zarówno ja jak i on musimy dać z siebie tyle samo. Różnica jest jedynie taka, że pilot działa w środowisku bardziej wrażliwym na "pójście coś nie tak". Kolejna rzecz to konieczność opanowania większego napływu informacji i przekucia jej na skuteczność działania.
Inna sprawa, to odpowiednie zdrowie i dbałość o nie.
Nie mi oceniać decyzje pana pułkownika, chciał to odszedł, a jego żal wynika, że nikt nie padł przed nim na kolana i nie prosił o pozostanie.
Należy pamiętać o jednym, w tym jest cały ambaras, żeby dwoje chciało naraz.
-
Tak, masz rację, nie zawsze chodzi o pieniądz. Chodzi o to, żeby dobrze wyszkoleni ludzie, po WCZEŚNIEJSZYM zakończeniu służby, w taki czy inny sposób byli związani z armią. Chociażby wykładając na uczelniach.
Kwestia pieniędzy jest ważna. Mnie osobiście włos na głowie się zjeżył, kiedy czytałem ten wywiad. Jeszcze, żeby gość miał problemy zdrowotne, czy coś. A tak, świetnie wyszkolony człowiek jest poza wojskiem.
Ok, rozumiem tę aluzję na początku posta dotyczącą wrażliwego ego, ale gdyby ktoś stworzył mechanizmy, które nie pozwalałyby na odejście, to problemu by nie było.
Koniec dywagacji, to nie temat na to.
Pozdrawiam i dzięki za odpowiedź :)