Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych
Kantyna => Dyskusje przy barze => Wątek zaczęty przez: Jascha w Grudnia 03, 2008, 11:07:43
-
Tak się rozglądam nieco za jakimś małym i ekonomicznym autkiem dla siebie. Znacie może jakieś warte polecenia strony z ocenami/testami samochodów (używam na razie www.autocentrum.pl , może jest coś innego). Kolejna sprawa - czy jest jakaś strona, na której ładnie zebrane są dane producentów (osiągi, spalanie, wymiary, przyspieszenie etc. itp.) różnych modeli aut (także tych wcześniejszych, już nie produkowanych)? Za Chiny nie mogę tego znaleźć, a szukanie tego na stronach producentów jest żmudne no i nie ma modeli wycofanych z produkcji.
Aha i o co chodzi z tymi samochodami damskimi? Ostatnio pokazywałem kumplowi, który ma nieco większe pojęcie o autach od mojego (po prostu w ogóle jakieś ma) i co mu pokaże - Toyota Yaris, Nissan Micra, Citroen C2, to co chwila się śmieje ze mnie, że to babskie samochody... Gdzie to kura jest napisane i kto o tym decyduje? Czy synonimem samochody damskiego jest diesel spalający ca. 4L/100!? Bo czegoś takiego szukam. :118:
pozdrawiam
PS. Jakie jest auto waszych (w miarę realistycznych) marzeń? Dla mnie to Civic Type-R (lub inny z ostatniej linii Civica hatchback). Jak widzę to auto na drodze... Cudo.
-
PS. Jakie jest auto waszych (w miarę realistycznych) marzeń? Dla mnie to Civic Type-R (lub inny z ostatniej linii Civica hatchback). Jak widzę to auto na drodze... Cudo.
Skoda Superb II, mimo iż jak na razie mnie nie stać to auto wydaje się być stworzone dla mnie. Wygodna i wielka limuzyna i sporo ciekawych rozwiązań technologicznych. Tyle że musi być czarna :118:
http://www.dziennik.pl/files/archive/00048/FR_SUPERB_5_48995l.jpg (http://www.dziennik.pl/files/archive/00048/FR_SUPERB_5_48995l.jpg)
-
Z tym spalaniem to jest dla wszystkich modeli tak samo - zawsze spala wszystko co się wleje :) Baaaardzo dużo zależy od stylu jazdy. Służbowy focus 1.8 ropniak - rozrzut spalania średniego od ok. 5l/100km do 8-9 w zależności kto jeździł (niezależnie od kierowcy większość jazd w trasie). Nie wspomnę już, że niejednokrotnie samochody o większej pojemności palą mniej (Honda Civic Coupe 1,6 105KM - średnie spalanie ok. 6l/100km; Honda CRX DelSol 1,6 125KM - średnie spalanie ok. 7l/100KM; Seicento kolegi paliło tyle co moje Coupe a pojemności to miało około litra [nie wspomnę o frajdzie i komforcie jazdy] ;) ).
Na DelSol'a też mówią, że to babskie auto ale osobiście mam to gdzieś - mnie się podoba i daje dużo radości z jazdy :)
-
Mazda RX-8 z silnikiem Wankla o pojemności 1,3l pali 20l/100km :118:
-
Mazda RX-8 z silnikiem Wankla o pojemności 1,3l pali 20l/100km
11 średnio albo coś koło tego - zakładając normalną jazdę (ani wolno ani super dociskając)
20 L to brał RX ale 7 i to tez przy ostrej jeździe
Tak się rozglądam nieco za jakimś małym i ekonomicznym autkiem dla siebie.
Może rozglądnij się za Corsą B ? Tanie i ekonomiczne więc czemu nie ?
PS. Jakie jest auto waszych (w miarę realistycznych) marzeń? Dla mnie to Civic Type-R (lub inny z ostatniej linii Civica hatchback). Jak widzę to auto na drodze... Cudo.
Nissan 200sx, RX-7, Toyota MR2 (2 gen.), Supra MKII, E-36 2.0i cabrio, Porshe 944 - coś w ten deseń, dwoje drzwi i napęd koniecznie na tył. Preferowane 4 miejsca (2+2) choć nie jest to mus (patrz MR2)
Problem w tym że starsze auta tego typu mają niemiłosierną chrapkę na paliwo a niedawno mieliśmy jeszcze 4,70 za litr... i znowu będziemy mieli
-
Może rozglądnij się za Corsą B ? Tanie i ekonomiczne więc czemu nie ?
Też wchodzi w rachubę. Tyle że wersja C, bo szukam od 2004 rocznika (z kasą co mam, młodszy niż 2005 raczej nie będzie), z przebiegiem do 100.000 km. Choć Corsy mają dość średnie opinie.
Ogólnie coś z tego: Clio, 206, Ibiza, Corsa, Fiesta, C2, Micra, Jazz, Yaris etc. Mały samochód tylko dla mnie i ewentualnie jakiejś pani na siedzeniu obok, do jazdy miejskiej głównie. Jak pisałem ekonomiczny, ale dobrze wyposażony. Trochę się boję Francuzów (i Włochów), bo wiadomo jakie mają opinie (nie wiem czy słusznie). Coś większego - Astra, Focus (hatchabacki), tyle że za pieniądze co mam, to musiała być to nie lada okazja. Auta szukam w Niemczech po prywatnych (dość istotne) ogłoszeniach, w sumie dużo fajnych ofert można znaleźć, tylko nie bardzo wiem kiedy mam do czynienia z okazją (oczywiście taką niepodejrzaną). ;)
PS. Za tą kasę można też kupić jakaś powypadkową audicę lub bmw z lat '90 z silnikiem 2,5 i przebiegiem 200 tys. +. Przyciemniane szyby, subwoofer, alufelgi i hej do remizy na łowy. :D
-
Heh. Czy dalej fobie na temat samochodów na F i z Francji obowiązują ? Ostatnio sprawdzałem ranking i co ciekawe coraz słabiej wypadają Seaty, WV, Merce. Francuzy całkiem dobrze sobie radzą. Ja mam Lagunke II . Przelatałem 160 tyś i nawet klocków hamulcowych jeszcze nie wymieniłem. Jedynie co końcówki drążków, ale to bardziej wina dróg niż samochodu. A co do samochodu, który bym chciał sobie kupić...Volvo V60 2.4 TD ( 185 KM jak by sie dało to i więcej :021: ), jak dla mnie w zupełności starczy.
-
Pisząc o panujących opiniach na temat aut francuskich i włoskich miałem na myśli głównie te z niższej półki/klasy. Laguna to już porządne auto jest. A jakie opinie mają takie Clio czy Alfa 147 (kiedyś szalałem na punkcie tego samochodu, też ponoć babski, widać mam gust jakiś zj****y) to jest dość powszechnie wiadomo. Choć nie wiem ile w tym prawdy. Ale czytałem ostatnio artykuł, który podważał mit o bezawaryjności i solidności aut niemieckich.
-
Civic Type-R? Który? ;)
Pytam bo to kwestia jak wysokoobrotowa wiertarka to będzie ;)
Zdecydowanie wolę klasykę gatunku:
SAAB 93 1.9T lub SAAB 95 Aero ale jeszcze sprzed 2004... ;)
I mam GDZIEŚ koszty wymiany rozrządu O0
ostatecznie Leoś 1.9 TDI 2003-06
Ewentualnie Civic z silnikiem z serii 1.6 lub 1.8 . Poniżej tego żaden Civic nie jeździ ;P
Moja żaba ma ponad 160 tys, 11 lat na karku i sumie nic się nie dzieje. Noo rozwaliłem łożysko i wygiąłem piastę na naszych polskich równiutkich jak tafla szkła drogach.
-
Jascha: o gustach się ponoć nie dyskutuje ale C2 Yaris a juz w szczególności Micra to są naprawdę kobiece toczydełka:) (i nie chodzi mi tu o silniki ale o design). Nie myslałeś o punciaku na przykład??
ps: BMW E39 530d ze zmodyfikowanym chipem i moca 225KM / 450 NM pali średnio 8,1 na setkę paliwa szatana. Sprawdzone :banan
ps2: samochód marzeń: Lambo Murcielago LP640. (JUtro zamierzam wygrać te 25 baniek :020:)
-
Civic Type-R? Który? ;)
Pytam bo to kwestia jak wysokoobrotowa wiertarka to będzie ;)
Jak to który? Jak najszybszy. :D Generalnie linia Hondy Civic VIII to szczyt moich marzeń co do auta tej klasy/hatchback'a. Agresywny, futurystyczny wygląd no i przepiękne wnętrze. Jakieś limuzynki to na razie nie moja bajka.
Nie skumałem o co chodzi z tą wiertarką, niestety. :icon_redface:
A Leonki też fajne są.
@ Mekki - Punto to mi się jakoś źle kojarzy. Może trauma po nauce jazdy, gdzie mi koleś kazał wytoczyć się tym cudem na miasto na pierwszych zajęciach.
A te opinie o samochodach babskich mnie po prostu intrygują. Nie przywiązuję zbytnio do tego wagi. Leczenie kompleksów pojemnością silnika i wielkością bryki to nie moja działka. ;)
A te samochody marzeń to niektórzy mają takie, że w tych marzeniach uwzględniają jeszcze chyba inne drogi w Polsce. :118: A propos - ponoć nie ma się co pchać w wersję Sport (na przykład Ibizy) bo takie zawieszenia w naszych realiach to podobno nieporozumienie. ???
-
To jeśli chcesz ekonomiczne auto to zastanów sie nad....Fiatem Panda. Ja jeździłem nim blisko rok i mówiąc szczerze złego słowa bym powiedział o nim. Serio. Tani w utrzymaniu. Do miasta jak znalazł. 5 drzwi. Wysoko się siedzi. Wygodnie się wsiada i wysiada. Jak na miasto to bardzo go sobie chwaliłem. Gorzej było poza miastem, ale przy zachowaniu rozsądku na drodze też sie da nim jechać. Czasami musialem robić nim po 700 km i się dało. Pocisk to to nie jest, ale jechać sie da.
-
Jak to który? Jak najszybszy. :D Generalnie linia Hondy Civic VIII to szczyt moich marzeń co do auta tej klasy/hatchback'a. Agresywny, futurystyczny wygląd no i przepiękne wnętrze. Jakieś limuzynki to na razie nie moja bajka.
Nie skumałem o co chodzi z tą wiertarką, niestety. :icon_redface:
A Leonki też fajne są.
Wiertarka ze względu na obroty na jakich zaczyna sie dopiero zbierać. :)
A fakt, nowa odsłona Civica jest śliczna. Takie 'inne' UFO. Do tego przeprojektowane silniki przyjemnie dozująć moc i moment . Ale w Type-R z tej serii uważaj na zakrętach. Jakiś inteligent zaprojektował tam i włożył belkę skrętną na tył, i delikatnie mówiąc precyzyjnie w zakrętach to ten samochód nie jeździ ;)
Leoś (stary) pomijąjąc bryłę , przyjemnie jest wykończony w środku.Że o silniczku i zawieszeniu nie wspomnę... ;)
Konfrontując go w tym zakresie np z Octavią to jak porównywać mercedesa z dużym fiatem . Miałem (nie) przyjemność parę razy przejechać się jako kierowca i pasażer octavią 1.9TDI i samochód ten zraził mnie do siebie. Punkty przyznaję za silnik,hamulce i prowadzenie. Odejmuję punktu za :
-hałas
-ciasnotę
-jakość wykończenia (normalnie jak z działu 'promocja' na wyprzedaży w TESCO
-fotele
Czyli za to co kierowca/pasażer podziwia 95% czasu jeśli chodzi o jazdę samochodem...
Jascha, w Yarisie jeżdżą :D :
-pechowi handlowcy
-młode świeżo po egzaminie
-nimfy drogowe
-babcie
-kapelusznicy
-licealistki których nikt nie chce.
-mamy z zakupami
Panda, Punto II , np Volvo s40, myślę że znajdziesz w cenie którą możesz zapłacić przyzwoite.
I tak w używany samochód trzeba włożyć aby potem nie wkładać nagle. Albo... Honda CIVIC :)
.ps wpsominałem już o CIVIC'u?
-
A fakt, nowa odsłona Civica jest śliczna.
Mi się najbardziej podobał Civic z początku lat 90. Tzw łezka chyba(ten okrąglutki). Szczególnie z silnikiem 1,6 VTEC
-
Nie wspomina się o klasyce :D ;) Ale masz racje Mekki,zacne i mało awaryjne autko.I całkiem ekonomiczne :) i ma wygodniejsze fotele... :)
VTEC, nie ważne czy 1.5 czy 1.8 to dzieło geniusza. A łezka (V-generacja de fatco VI-ta) ma olbrzymią przewagę nad VI-tką (żabą). ZWROTNOŚĆ :) Parkowanie żabą przypomina jazdę uliczkami starego miasta Tygrysem...
Hmm... Jascha i myślałeś nad Corollką?
-
Damski samochód to taki który kobieta traktuje jak własną torebkę. Tudzież samochód na który facet by nie spojrzał, a Ona się bedzie nim zachwycać. A może być też tak:
http://www.auto-baza.pl/str/kobiece_samochody
Co do wybranych auto to Mercedesy do W124 (włacznie ze starą E klasą) czyli mniej więcej do 1995 roku. Jakiś Steyr Puch (G klasa) lub kubelwagenopodobne. Jeszcze Golf ale tylko jedynka w wąskich światłach. A z absolutnych abstrakcji to Polonez dzikiego zachodu czyli Chevrolet Caprice koniecznie z lat 92-93, sedan z podciętym nadkolem najlepiej w wersji policyjnej z racji zawieszenia HD i np. widełek. Solidne, trwałe tylko od czasu do czasu trzeba SMARTa zassanego z kolektora wydłubywać :D
A co do kupowania samochodu, to podaj kwotę i wymagania. Takich stron o ktore pytasz raczej nie ma. Jak znajdziesz to informacje tam będą mało przydatne. Pozostaje pobiegać po forach fanów tych autek.
-
Jascha, w Yarisie jeżdżą :D :
...
-kapelusznicy
...
Coś kręcisz. To jest technicznie niewykonalne. :D Aha, jeśli co do Yaris takie uprzedzenia panują to aż strach się pytać kto jeździ Seicento albo Tico...
Hmm... Jascha i myślałeś nad Corollką?
Myślałem. Ale to już nieco większy samochód. Czyli żeby było w miarę zrywne potrzeba większego silnika -> większe spalanie (dla mnie ekonomiczne= na mieście nie chciałbym mieć więcej niż 7L).
Odnośnie kobiecych samochodów i uprzedzeń to jest dobre: http://ledorga.free.fr/commun/election_2008/result_election.php?lang=en . Nie pytajcie jak to znalazłem. R8 gejowy? Wersja Le Mans to moje bardziej chore marzenia co do aut. ;)
A co do kupowania samochodu, to podaj kwotę i wymagania.
No powiedzmy, że 7k euro. Ale wolałbym się zmieścić z wszystkimi kosztami. Wymagania - raczej klasa samochodów małych, raczej diesel, silnik/moc na tą klasę to i 75PS wystarczy. Oczywiście jakieś rakieta byłaby fajna ale jak potem stojąc i tak w korkach mam wydawać fortunę na zupę to uważam to za nieporozumienie. Jak kiedyś będę zarabiał kokosy to będę inaczej na to patrzył. Generalnie ekonomia z mojej obecnej perspektywy to priorytet, ale bez przesady. No bajery typu ABS, ESP etc. także mile widziane. Przy autach klasy niższej średniej to raczej kupię za tą kasę goliznę.
PS. Z tych Punto to ten najnowszy model ładniutki jest. Grande Punto. Czy tego nie projektował jakiś delikwent z Ferrari? Bo coś mi się obiło o uszy.
-
ps2: samochód marzeń: Lambo Murcielago LP640. (JUtro zamierzam wygrać te 25 baniek :020:)
Jechałem i stwierdzam że KOMPLETNIE nie wygodne auto. Jak się wsiadało to jakby na deskorolkę się siadało, twarde siedzenia, ale moc wszystko wynagradza :D
Doznania świetne, lecz jakbym miał tym samochodem jeździć gdzieś dalej to podziękuję. Do tego na polskie drogi ABSOLUTNIE :118:
A tutaj pamiątkowa galeria (http://picasaweb.google.pl/stachoods/AllegroPowerPolsat?authkey=-izOGroyZtM#)
(Nie jechałem samym Murcielago ale Gallardo Superleggera bardzo podobne jest, niby Superleggera lepsza ale ja tam się nie znam na Lamborghini)
Ale manetki i skrzynia półautomatyczna to świetna rzecz. Do tego wyłączanie systemu kontroli trakcji też bajka :P
-
@Jascha: Italdesign Giugiaro zaprojektował Grande Punto, a Ferrari to chyba jednak bardziej Pininfarinie ufa^^
@Stachoo: To nie ma być samochód do jazdy na codzień tylko ma to być Uberauto na niedzielny wypad na tor, ewentualnie na godzinną przejażdżkę po okolicy. Do jazdy na codzień kupuję M5 :banan Jeździłem, wygodne jak znajdę zdjęcia to wrzucę:P( ja naprawdę jutro te 25 baniek wygram^^)
-
Jascha, zainteresuj się jeszcze Subaru Justy.
Druga sprawa, jest kilka takich aut, które zawsze będą fajne. Kto za 20 lat będzie pamiętał o jakiejś Hondzie Civic. :004:
Moje typy: 911 z lat 70, Saab 900 Turbo, Aston Martin DB5, Golf I GTI
ps: BMW E39 530d ze zmodyfikowanym chipem i moca 225KM / 450 NM pali średnio 8,1 na setkę paliwa szatana. Sprawdzone
ps2: samochód marzeń: Lambo Murcielago LP640. (JUtro zamierzam wygrać te 25 baniek :020:)
Stanowcze nie dla dieseli oraz włoskich samochodów sportowych! :004:
-
A myślałeś może na temat Renault Megane? Ja co prawda jeżdze Scenic'iem ale jestem z niego zadowlony ;)
-
Trochę się boję Francuzów (i Włochów), bo wiadomo jakie mają opinie (nie wiem czy słusznie).
Nie wiem jak Włosi ale do Francuzów myślę że nie słusznie – jeździłem Reno 19 przez parę lat. Właściwie do ostatniej soboty, i nie narzekałem za bardzo. 150 tysięcy na budziku zrobione i auto na benzynie jeździło ok (1.4e) dopiero na gazie zaczęły się niedawno problemy.
Tyle że wina była bardziej gazu niż samego samochodu, no i musze przyznać bezpieczne – po wypadku brat wyszedł z tej R19 bez problemu o własnych siłach, a pieprzną poważnie, auto kasacja jedna osoba na wiecznych łowach.
Przy okazji jak ktoś chce części dowolne do R19 to dawać znać na PM XD
-
Za 7tys ojro możesz kupić np:
-Golf 4 Tdi (w miarę ładny, dosyć żwawy a pije niewiele ale przebiegu poniżej 100k nie znajdziesz);
-Skoda Fabia z bardzo dobrym wyposażeniem z małym przebiegiem i z silnikiem do wyboru do koloru (Golf pod innym logiem);
Zawsze możesz zgłosić się do programu "Zakup kontrolowany" na TVN Turbo :)
-
Mały background: identyfikuję się z Japońskim podejściem co do spraw inżynierskich i dokładności wykonania, jestem również gorącym zwolennikiem napędu na 4 koła, a szczególnie Audi'owskiego Quattro. Preferuje silniki o wysokiej sprawności, czyli w momentach gdy nie można wybrać elektrycznych - celuję w Diesle. Lubię też gdy samochód jest bardzo praktyczny i może wjechać w dosłownie każde miejsce, a więc szczytem moich realistycznych marzeń jest... Ford Mustang Bullit z podwoziem Rouge i wnętrzem pewnej firmy z San Francisco, której nazwy zapomniałem :002:
(http://img219.imageshack.us/img219/6374/fordmustangbullit016504sv1.jpg)
Natomiast gdybym miał kupować teraz jakiś samochód to zapewne mierzyłbym w używane 5- drzwiowe Golfy TDi, albo BMW 320d - lubię podejście BMW do napędu i zdecydowanie wolę napęd tylny niż przedni, kiedy nie mogę mieć na wszystkie osie ;)
BTW miałem przyjemność spędzić kilkadziesiąt godzin za kółkiem Pandy w mieście i na prawdę ciężko powiedzieć coś złego o tym samochodzie, poza tym, że jest to Fiat ;)
-
Co do Pandy, to jest w rodzinie od paru lat i raczej nie ma powodów do narzekania, to samochód na którym uczyłem się jeździć. :002: Ale trzeba się przyzwyczaić do tego, że samochód przy pojemności 1.1l. ma dość "delikatne sprzęgło": niewprawiona osoba może mieć czasami problem ze złapaniem odpowiedniej koordynacji ruchów przy starcie.
-
Oj tak, autka amerykańskie też mają w sobie to coś. Jak dla mnie: Ford Shelby GT 500. Cacuszko. Uwielbiam tą reklamę: http://www.youtube.com/watch?v=fbo1iaL0Lco .
Albo coś starszego. Camaro SS. ::) To brzmienie silnika. Poezja dla uszu. No i jakże wymowna nazwa.
Tak jeszcze nieco zdziwiony jestem. Zajrzałem dla odmiany na ogłoszenia polskie (otomoto bodajże) - komisy itp. Same okazje cenowe. Co drugi samochód w stanie idealnym, z małym przebiegiem, 1 właściciel, pół darmo prawie. Sprowadzane z Niemiec. Przecież wiem na jakim poziomie cenowym mniej więcej te auta stoją. Więc jakim cudem takie ceny w Polsce. Przecież marżę i opłaty też musi uwzględnić. Coś brzydko pachnie to kupowanie przez pośrednika polskiego. W Niemczech raczej nikt prywatnie w jajo nie robi. Jak mi poradził kolega muszę tylko sprawdzić czy nie ma luk w książce serwisowej i obczaić czy pacjent nie wygląda na Turka. :D
-
Natomiast gdybym miał kupować teraz jakiś samochód to zapewne mierzyłbym w używane 5- drzwiowe Golfy TDi, albo BMW 320d - lubię podejście BMW do napędu i zdecydowanie wolę napęd tylny niż przedni, kiedy nie mogę mieć na wszystkie osie ;)
Gdyby Bóg lubił przedni napęd to byśmy na rękach chodzili :banan
-
He he he
(http://img234.imageshack.us/img234/6118/kurbagaingpreview288297kf0.jpg)
(http://img234.imageshack.us/img234/338/atingpreview2798784rt4.jpg)
-
Jascha patrz olewają twoją czarną beemkę :D
http://www.youtube.com/watch?v=cH_E6YSQqTo
-
:karpik :karpik :karpik :karpik
Proponuję czym prędzej zamknąć ten onanistyczny wątek :banan
-
@Jascha
Amerykańskie samochody są dobre do póki się jedzie prosto. Zawieszenie zaadoptowane z dyliżansu nie radzi sobie zbyt dobrze w zakrętach.
Co do okazji to kupić samochód tanio to nie problem ale później można się zdziwić że na dachu pod 10cm warstwą szpachli jest odbity znaczek Mana.
Kupno samochodu w naszym kraju (jeżeli nie kupujemy nowego wozu chodź i tu są ciekawe historie) sprowadza się do tego że nie kupujemy tego modelu co nam się podoba tylko ten, który uda nam się znaleźć w dobrym stanie.
-
@Jascha
Amerykańskie samochody są dobre do póki się jedzie prosto. Zawieszenie zaadoptowane z dyliżansu nie radzi sobie zbyt dobrze w zakrętach.
W tych starszych to prawda, często tak miały. Przypomniałeś mi Clarksona jak testował taką brykę w TopGear. Płakałem ze śmiechu. http://www.youtube.com/watch?v=pjzpx_jUUA0 Co za koleś.
@ Kusch
Tylko w tv jest to możliwe. Czarna beemka i wszystkie lachony we wsi twoje. Nie ma bata.
-
@Jascha
Amerykańskie samochody są dobre do póki się jedzie prosto. Zawieszenie zaadoptowane z dyliżansu nie radzi sobie zbyt dobrze w zakrętach.
Bzdura. Corvetta C6 pomimo, zawieszenia rodowodem z Poldasa czy Żuka była chwalona za prowadzenie. C5R z powodzeniem startowała na nim w wyścigach i też dawała radę więc patent może stary ale też się sprawdza. Poza tym albo się jeździ kanapą albo dechą ale napewno bym nie oceniał samochodu po tym aspekcie.
Jeżeli mógłbym coś zasugerować to wydaje mi się, że najlepiej spełniającym twoje kryteria samochodem jest Volksjager Passat do 2005 roku. Klasyczny TDI, stosunkowo wygodny z niezłymi osiągami, mało palący, ocynkowany. Wady, jak dla mnie to zawieszenie wielowahaczowe, brzydota, no że tego pełno jeździ.
-
Oczywiście, zawieszenie z dyliżansów było, ale wiele lat temu. Ale taki Camaro SS z nowoczesnym zawieszeniem i HEMI na pokladzie...
Pchelka - jestem z tobą. Wlasnie takie auta to moje marzenia - 200sx, kiedyś być może supra i RX7...
A na niedzielne wypady piękny, odrestaurowany ford gt500 !
-
Jeżeli mógłbym coś zasugerować to wydaje mi się, że najlepiej spełniającym twoje kryteria samochodem jest Volksjager Passat do 2005 roku. Klasyczny TDI, stosunkowo wygodny z niezłymi osiągami, mało palący, ocynkowany. Wady, jak dla mnie to zawieszenie wielowahaczowe, brzydota, no że tego pełno jeździ.
Mazak dobrze prawi. Poza tym Passat B5 z silnikiem TDI 1.9 (wersje 90/110/130 KM) z roku 2000-2001 z przebiegiem 180 tys. km można dostać za granicą za około 24 tys. PLN.
Generalnie z silników nie polecam benzyny 1.8 - wg. mojej skromnej wiedzy przy nieodpowiednim potraktowaniu może sprawiać kłopoty.
-
1,9 TDI polecam, mam taki w Audi, troszkę starszy niż John proponuje, ale nieźle się sprawuje i jest bardzo oszczędny.
-
Przy tym silniku 1.9 TDI trzeba jedynie uważać na to aby byle kto w nim nie grzebał. Nie mam tu na myśli mechnaiki, ale raczej domorosłego tuningowca który za pomocą domowego komputerka i OBD2 dłubie w mapowaniu śilnika rozwalając go popisowo.
-
@Jascha
Czy będziesz dużo jeździł ?
Dobry diesel to rozgrzany diesel, wtedy mało pali. Turbina - rzecz święta, po ostrzejszej jeździe wypadałoby jej dać co najmniej 2 minuty na odsapnięcie (przy szarży nawet 5 min), koszt naprawy/wymiany od tysiąca w górę. Silniki benzynowe są bardziej idiotodporne oraz tańsze w naprawie :004:
...Wady, jak dla mnie to zawieszenie wielowahaczowe, brzydota, no że tego pełno jeździ.
Mam 3b od ok. pół roku i jedyne z czym walczę to zamki od drzwi. Wózek ma 11 lat i nadal jeździ na 5w40 bez dolewania :002:
Jascha szuka porad a tu powoli powstaje wish list forumowiczów :021:
-
Kosmo, wszystko zależy gdzie się jeździ i jak sie jeździ. Znam ludzi co już zdąrzyli dwa razy wymieniać wahacze. Nie jest to wina może samego zawieszenia, bo widziałem przypadki gdzie auta doo Polski przyjeżdzały na fabrycznych zawiechach po 11 latach, a rok potem u nas już je wymieniali. To akurat przypadek A4.
Turbina owszem rzecz święta ale to co piszesz tyczy się raczej dłuższych tras. W jak się turlasz po mieście to nie ma potrzeby. Aczkolwiek napewno to nie zaszkodzi. Turbiny tez padały od emerytowej jazdy. Pamiętam, że to była kwesta samych łopatek turbiny i że ich polerka rozwiązywała sprawę. W przeciwnym wypadku tak jakby się zawieszała i komputer przełaczał się w "notlauf" a samochód nie chciał jechac. Co lepsi mistrzowie rozwiązywali ten problem w trakcie jazdy wyłączając i włączając silnik :D. Generalnie nie trzeba się bać turbiny i ją kręcić. Natomiast każdy silnik rozgrzany pali mniej, no chyba, że to jakiś wyczynowy gdzie spalanie nie gra roli :).
Teraz już nie siedzę w temacie tak jak kiedyś więc nie ma sensu się rozwodzić. Kontakt z autami mam ale to bardziej jako ciekawostkę traktuję. Moja propozycja wydawała się mieć ręce i nogi. Niemniej wiadomo, są gusta i guściki. Jaschy proponuję wejśc na www.allegro.pl tudzież www.mobile.de i puścić szukanie w danej kwocie jaką dysponuje. Następnie wybrać z tego co mu się jako tako podoba. Dalej wystarczy pobiegać po Internecie i poszukać informacji o danym modelu. To mu da jakieś rozeznanie. Inaczej to przypomina wciskanie kogoś w za małe ubranko. Każdy będzie chwalił to co ma, tudzież co by chciał mieć. A tak to sobie sam zdanie wyrobi :).
-
Ja na wiosnę najprawdopodobniej będę także zmieniał autko. Również będzie to pojazd na miasto, który ma zastąpić mojego niedługo (bo w marcu) 16-letniego Cieniaska.
Moje typy to:
Fiat Panda
Opel Corsa, ta jajowata, starsza (nie wiem która to wersja literowa)
VW Polo, też starsze
Nissan Micra (choć te z roczników słynących z niezawodności są już dość stare, stąd na końcu listy)
ewentualnie Seicento :) sprawne autko miejskie, tanie w utrzymaniu i w sumie bezawaryjne, jak Cienias :)
Wszystkie te auta mieszczą się w granicy 10-15 tys. zł. Jak dla mnie miejskie ideały ;)
-
Jascha szuka porad a tu powoli powstaje wish list forumowiczów :021:
:) Temacik założyłem o bardziej ogólnej nazwie, coby można sobie generalnie o autkach pogadać (w końcu męski temat ;) ), a moje dylematy to tak przy okazji.
Co do tego ile będę jeździł to zasadniczo tylko jazda miejska na co dzień - do pracy i z powrotem. Dlatego moc silnika jest mniej istotna niż ekonomia.
Tymi radami co do diesli mnie zdziwiłeś. Ja myślę, że takie postrzeganie diesla to odnośnie silników sprzed 2000 roku jest uzasadnione. Te nowsze już benzynie tak nie odbiegają (najnowsze w ogóle). Zresztą co tu dużo mówić - najchętniej bym kupił benzynowy, ale jakoś mam problemy ze znalezieniem silników ekonomicznych. I na przykład jak Citroen C2 przy takiej masie z benzyną 1.4 pali na mieście bodaj 8L to jest tragedia dla mnie. Wiadomo, że styl jazdy ma znaczenie. Ja mam taki, że raczej zużycie może być ewentualnie jeszcze większe, bo najczęściej jeżdżę na wysokich obrotach (przyzwyczajenia z dwóch Civic'ów, które to lubią).
@ Kosi
Passat fajny, ale jak napisałem chodzi o auto małe, ewentualnie mniejszą klasę średnią. Passat to już niezła szafa a taka przestrzeń do niczego mi nie jest potrzebna. Zresztą zapomniałem powtórzyć, że chodzi o auto max 5 letnie (w 2009 roku) i do 100.000 km przebiegu. Choć może za dużo wymagam i jakaś super okazję na którą poluje (właśnie na mobile i autoscout24) jest przez to na prawdę ciężko znaleźć (albo nie mogę jej rozpoznać ;) ). Ale jeśli miałbym już mocno obniżyć wymagania to z 2000 roku i z przebiegiem do 150 tys. mam Audi A2 z ładnym wyposażeniem. Najśmieszniejsze, że nawet wersje benzynowe (1.4 i 1.6) mało piją. Tylko części i serwis to cenowo masakra w przypadku Audi. No ale zawsze się znajdzie jakieś "ale". ;)
-
Co do Diesli to jeździłem Renault Thalia 1,4 - do miasta w sam raz (na trasie bez szaleństw tez daje radę ;) ) i nie spaliła więcej niż 5l/100km (eksploatacja wychodziła taniej niż benzyniaka na gazie :) ) :)
Heh - nie wiem co trzeba robić żeby zmusić silnik 1,4 do wypicia 8l/100km... znaczy się wiem tylko nie wiem po co? :) Gdyby nie Twoje wymagania co do rocznika mógłbym z czystym sumienie polecić Civica Coupe 1,6 (silnik D16Y7 105KM) - przez ponad dwa lata eksploatacji średnie spalanie wyszło ok. 6l/100km (w zimę okolice 7 a w cieplejsze miesiące 6 - jazda mieszana tak z 60% miasto i 40% trasa, przy czym w mieście głównie odcinki 2,5km [tyle miałem do pracy]). Pewnie bym się dalej nim turlał, gdyby nie pewien TIR :/
-
Z tymi silnikami to jest taki problem. W razie kryzysu benzynowy możesz przerobić na alkohole, a Diesla na olej z marketu, tylko pytanie czego będzie bardziej brakować w czasie kryzysu :021:
-
Jascha zapomnij, że znajdziesz diesla w Niemczech z mniejszym przebiegiem niż 200 tyś. Tam jak ma się diesla to się nim lata. Takie przebiegi nie robią na nim wrażenia (no chyba, że Turwek nim jeździł), poza tymnawet te 300 tyś. nakręcone tam, to jak u nas 100 tyś. byś zrobił. Tylko w Polsce można było znaleźć takie auto z przebiegiem 80 tyś., bo tylko u Nas się cuda zdarzają :D. A ludzie u nas też wpadają we własna pułapkę, bo zbyt mocno sugerują się przebiegiem. Mój brat miał fajną Corse C w swoim czasie do sprzedania po która przyjechała pani aż ze stoilicy, która stwierdziła, że woli mieć zamiast oryginalnego przebiegu jakieś 80 tyś. Coż, posmialiśmy się z niej i poprosiliśmy o godzinke czasu to jej się zrobi ten przebieg :D lol. Tylko gdzie tu logika?
Padło na Passata tylko dlatego, że chyba najdłużej był w nim montowany silnik TDI. W Golfie się urwały jakoś z nadejściem 2003 roku i tak mniej więcej u Audi też.
Niemneij powodzenia życzę w szukaniu fury :).
-
A tak w ogóle to na tym silniku śmiga Wiesel II, chyba lepszej rekomendacji nie ma :D
http://www.autobild.de/artikel/wiesel-2-san-typ-gegen-vw-sharan-tdi_37375.html
-
...ewentualnie Seicento :) sprawne autko miejskie, tanie w utrzymaniu i w sumie bezawaryjne, jak Cienias :)
Wal jak w dym do Schmeissa :002: :002:
Nie dość, że Seicento to jeszcze silnik 1.2 ... no i ten ... jak mu tam .... kolor ... miodowy :002:
A jak ładnie poprosisz to jeszcze Ci autograf zostawi na szybie :001:
-
A widzisz Kosi, nie pomyślałem o tym. Może rzeczywiście większy przebieg w przypadku silników diesla nie jest taki zły. Na pewno poszerzyłoby to opcje przy szukaniu auta. Może też zbyt panicznie boję się, że auto z przebiegiem ponad 100 tys. wiąże się z ciągłym pompowaniem w nie pieniędzy. Zresztą jak zauważyłeś - ten przebieg w Niemczech to co innego niż w Polsce. Trzeba będzie się poważnie zastanowić, bo jak wprowadziłem nowe kryteria wyszukiwania to aż się przeraziłem na jakie auta teoretycznie starczyłoby kasy. Więc na pewno można by przebierać w ofertach. Na szczęście wielkiego ciśnienia nie mam, bo auto do wiosny planuję kupić, więc na razie luz. Teoretycznie chyba też bardziej by się opłaciło kupić po Nowym Roku, bo autka będą miały już na dzień dobry 1 roczek plus, mimo faktycznych paru tygodni, więc też jakaś dobra pozycja przy negocjacjach.
A z tym dieslem 1,9 to chodzi o to, że taki dobry jest silnik w tej pojemności? Czy konkretnie produkcji VW?
Ps. Co do Seicento to ja nie wiem jak tym można jeździć. ;) Ja tam sobie depczę po stopach próbując operować sprzęgłem jak w tym siedzę. Śmierć na drodze. A silnik 1.2 to 100 km/h ma pewnie coś w ok. 4,05 sek. :D
-
Z dieslem 1.9 chodzi o to, że to cholerny traktor i jak się o niego dba to będzie chodził wiecznie i mało pił. Coś jak 2.5D z W124 merca.
Mniej poważnie:
Dołóż do tych 7k ojro ze 3k ojro i kup 530d z rocznika powyżej 2001(po liftingu).
Zalety:
Bardzo Mądry Wybór
mało pali
193 koniki i moment obrotowy jak w lokomotywie
że kupa miejsca to nie muszę pisać??
Wady:
Będziesz Miał Wydatki głównie
mogą Cię za dresa wziąć
Znowu poważnie: mój typ za taką kasę to coś używanego. Passat do B5 albo Audi A4 z dieslem 1.9/ 90KM dynamika całkiem całkiem a potrafi spalić jakieś 4.5 litra na trasie^^
-
Diesle o których mowa są/były montowane w samochodach Volkswagen Group.
Mekki dobrze pisze, podczas ostatniej wycieczki do Dęblina zrobiłem ponad 850 kilometrów i spalanie wyszło mi nieco poniżej 5 litrów :)
-
A z tym dieslem 1,9 to chodzi o to, że taki dobry jest silnik w tej pojemności? Czy konkretnie produkcji VW?
Praktycznie od tego silnika się zaczeła rewolucja w dieslach. Do tej pory diesel kojarzony był raczej z silnikiem o mało kultularnej pracy, mułowatym i smierdzącym kopciuchem. TDI pokazał, że może być zupełnie inaczej. Może wciąż był głośny (dla mnie to zaleta zresztą nie wyobrażam sobie nie "klekoczacego" diesla, a za synonim doskonałości uważam silniki w Mietkach - OM601, 602, 606 i powiedzmy 603) ale spokojnie dało się z niego wyłuskać bez większych problemów i 150 koników (AFN powiedzmy do 130 konikow, AVF i AWX do 190 konikow), a nawet więcej. Innymi słowy łatwo dawał się elektronicznie przegrzebać (zawirusować :DDDD). Poza tym do pewnego momentu był to wciąż klasyczny diesel bez pompowtryskiwaczy i innych wynalazków które są wrażliwe na jakość paliwa. Nie mówię, ze akurat w tym silniku ale ogólnie mówiąc.
-
Z minusów TDI to koszt wymiany rozrządu - 800-1000zł, który trzeba zrobić po kupnie. Silnik oparty na elektronice, z laptopem, vagiem + trochę wiedzy szybko sprawdzisz w razie czego co mu dolega. Kupując taki silnik konieczne jest podpięcie pod komputer w celu ustalenia możliwych błędów.
-
Za to jak nie wymienisz paska rozrządu, to potencjalne koszty naprawy uszkodzonego silnika mogą sięgnąć nawet pułapu 6000 PLN w wypadku jakby ten stary pasek miał ci się (odpukać) zerwać :121: Ale to już swoją drogą.
-
Tymi radami co do diesli mnie zdziwiłeś. Ja myślę, że takie postrzeganie diesla to odnośnie silników sprzed 2000 roku jest uzasadnione.
Co się zmieniło w dieslach po 2000 roku ? Już nie trzeba czekać aż się świece żarowe rozgrzeją :004: ? Owszem, osiągami się różnią (dzięki common rail oraz pompowtryskiwaczom -ale jest druga strona medalu, a mianowicie odbiło się to na ich niezawodności), o ile pamiętam to ostatnie Le Mans wygrał dieselek Audi (jakieś żaby też wybrały ścieżkę diesla) :004:
Jeżeli chodzi o wybór auta, to ja podobnie jak Ty ustaliłem sobie pewne kryteria:
1. przestronny
2. przeznaczenie: głównie poza miastem, czyli zależało mi na dobrym przyspieszeniu od 80km/h wzwyż (zamulacze i ciężarówki)
3. koszty eksploatacji
4. Poprzedni właściciel nie palący :118:
4. cena
5. Klima i inne umilacze nie miały żadnego znaczenia, czyli mogły być lub nie
Z miejsca zdyskwalifikowałem wszystkie auta na literę F (nie bo nie i ch** - bez urazy chłopaki, w ramach komunistycznej samokrytki sam sobie strzelę gola :004: niemieckie samochody dobrze się sprzedają bo jest pełno części na szrocie). Pod lupę wziąłem BMW E34 525i ale potencjalne koszta eksploatacji i brak dobrego doktorka w okolicy skutecznie mnie odstraszyły. Mieczysława, wczesne E klasse, ale że to nie ma nic wspólnego z w124 jeżeli chodzi o niezawodność (w124 też brałem pod uwagę) to sobie darowałem. Honda Accord VI, tutaj cena była barierą. Oczywiście pojeździłem po komisach pooglądać je na żywo i skonfrontować z opisami forumowiczów "fanów". Codziennie wchodziłem na serwisy typu otomoto i polowałem....w końcu pewnego dnia pojechałem obejrzeć auto z ogłoszenia w gazecie....Może to nie normalne ale: poczułem się jak szczeniak kiedy zobaczyłem tego paska, najzwyczajniejsza chemia, strzał adrenaliny (tak jakby spotkać na ulicy swój ideał kobiety), obróciłem się na pięcie, "strzał w twarz" na otrzeźwienie i rozpocząłem oględziny; blachy, elektryka w porządku, motor jak pszczółka (przy odpaleniu zimnego silnika nie dostałem smołą w dziąsło :004:), jazda próbna też ok (tutaj właściciel dostał plusa bo jak zobaczył "młodzika" to nie chciał mnie od razu puścić za kółko tylko delikatnie ruszył i dopiero po lekkim rozgrzaniu zasiadłem za sterami)....co ja miałem za porównanie, mietek ojca (w124) 75 kucyków a 110 w pasku, do dzisiaj jak mi przychodzi czasami zasiąść do miecia to się pytam starszego czy oby czasem hamulec ręczny (pardon, nożny) jest odciągnięty (kontrolka na tablicy niby działa) :021:
Należę do grupy kolesi latających ze ściereczką wokoło swojej niuni :020: dlatego trochę jestem przewrażliwiony na punkcie turbiny i ogólnie mechaniki, chcę aby wszystko było na tip top. :004:
-
Taka ciekawostka z moich poszukiwań uber okazji. Parę dni temu opadła mi szczena.
(http://img88.imageshack.us/img88/3888/2004golf51uc5.jpg)
Golf V rocznik 2004, przebieg bodaj 60 tys., silnik 1.9, wersja super z bajerami, skórą, navi, tv, sauną i w ogóle. Cena - 6500 euro. Generalnie jedyny minus to wsiowa czerwień w środku, ale można by przeżyć. Oczywiście zaświeciła się lampka, że oferta jest mocno podejrzana, ale napisanie maila w zapytaniem czy jest książka serwisowa bez luk, potwierdzająca to wszystko + aktualny TUV wiele nie kosztowało.
Dostałem taką odpowiedź (na mail w języku niemieckim):
Hello,
Thanks a lot for your mail and your kind interest for my car.At first I will promisse you that you will get a top car in top brand new condition.
There are no damages and no faults. The car looks like a brand new car comming directly out of the factory. If you see the car you would be very satisfactory - I can promisse it to you warmly. I can understand you that you need more details, but please believe me there is no need - please imagine a brand new car! Enclosed please find further photos. If you are still interested, to buy this car, please contact me back, and I will tell you more about how we can forward with this deal.
Respectfully yours,
Laura Evans
:karpik
Najlepsze, że wysłałem jeszcze zapytanie o innego Volksdojcza, też rzekomo okazyjnego (7000 euro). I też dostałem maila po angielsku :D :
Hello there,
The car is still available for sale. Let me begin with a general description about the car, I must tell you that it is in perfect working condition, never involved in any accident, without any scratches or mechanical problems, it is a non smocking car. It also has Service Book and all the inspections were made to the local dealer service. I bought the car from Germany, it has German papers and also German plates. For any other questions or details feel free to email me.
Thank you for your interest and hope to hear from you soon!
Albert
Ok, nie trzeba być specjalnie kumatym by wiedzieć, że to jedna wielka ściema. Poszukałem w sieci info czy ludzie mieli z tym styczność i o co generalnie w tym chodzi:
http://bezwypadkowe.net/f17/uwaga-na-oferty-z-mobile-de-489/
Okazało się, że to (jeśli nadal ci sami) jacyś Rumuni wyłudzający kasę na zasadzie przedpłaty via Wester Union. Jakim jeleniem trzeba być by na coś takiego pójść? A są tacy ludzie... (ostatni wpis)
Postanowiłem się jeszcze pobawić i rżnąć głupa by zobaczyć co napiszą. Dostałem takiego maila:
Hello,
My last price is € 7.000 TUV: 07.2010
I was married in Germany, but unfortunately I divorced after 6 months. Now I am located in London, UK and I have the car here with me. It is almost imposible for me to drive here and also to sell it here because of the steering wheel on the left side. I need to sell it to buy another one here. If you can't come here to pick up the car I can shipp it to your location and you will have 5 days inspection period untill you decide to buy it or not. Please let me know if you are interested.
Thank you
Albert
Niestety na moją propozycję, czy mam przelewać kasę przez Western Union już się nie odezwali.
To tak ku przestrodze. Skąd się biorą tacy ludzie...
-
Odnośnie fobii na "fracuzy" to ośmielę się wspomnieć, że jestem właśnie po zamianie ukochanej grupy VW (konkretnie Seata Toledo, po kolei I i II generacji - obydwa 1.8 benzyna) na Renault Grand Scenica 1.9 dCi, 4-ro letnie auto z naklepanymi 136 kkm. Silnik żyleta, musiałem jedynie wymienić zawór EGR (dość normalne przy tym przebiegu) ale opłacało się i jestem zadowolony. Znajomy mechanik bardzo chwali za silnik (napędza m.in. dostawcze renówki, ople, nissany jak i inne osobówki renault) - wytrzymałość i kultura pracy na naprawdę na b. wysokim poziomie. Fajne wyposażenie i wygoda, moim zdaniem biją na głowę np grupę VW za podobne pieniądze.
Dlatego proponuję jakąś renówkę Clio, cytrynkę Saxo, albo małego bełkocika - bardzo fajne, wytrzymałe auteczka miejskie (i tanie w ewentualnej naprawie).
A propos Amerykańców (też miałem w swoim życiu moment fascynacji tym szajsem :D) i byłem nieszczęśliwym posiadaczem 2-miejscowego Pontiaca Fiero V6 2,8 litra. Jedyna dobra cecha tego pojazdu to taka, że dzięki silnikowi umieszczonemu centralnie miał dość dobre wyważenie (jak na amerykana), poszycie z "plastyku" dzięki czemu nie gnił i podłoga z dobrze ocynkowanej blachy - rdza tego nawet na polskich drogach nie brała. Poza tym - śmieć, choć wyróżniał się na polskich drogach (a to w czasach jak jeszcze miałem grzywkę było ważne :D).
No i Cadillac Seville STS: najpierw taki ze zwykłym motorkiem 4.9 a potem drugi z silnikiem North Star 32V 4.6 - niestety nie byłem właścicielem żadnego z nich (a może to i nawet lepiej :) - te rachunki na stacjach benzynowych, a jedynie kierowcą szefa - LOL). Pięknie, pięknie się jechało 5.6 do setki, ale spożycie... 2,5-tonowy potwór z napędem na przód - to trzeba przeżyć (dosłownie)
-
Odnośnie fobii na "fracuzy" to ośmielę się wspomnieć, że jestem właśnie po zamianie ukochanej grupy VW (konkretnie Seata Toledo, po kolei I i II generacji - obydwa 1.8 benzyna) na Renault Grand Scenica 1.9 dCi, 4-ro letnie auto z naklepanymi 136 kkm. Silnik żyleta, musiałem jedynie wymienić zawór EGR (dość normalne przy tym przebiegu) ale opłacało się i jestem zadowolony. Znajomy mechanik bardzo chwali za silnik (napędza m.in. dostawcze renówki, ople, nissany jak i inne osobówki renault) - wytrzymałość i kultura pracy na naprawdę na b. wysokim poziomie. Fajne wyposażenie i wygoda, moim zdaniem biją na głowę np grupę VW za podobne pieniądze.
Dlatego proponuję jakąś renówkę Clio, cytrynkę Saxo, albo małego bełkocika - bardzo fajne, wytrzymałe auteczka miejskie (i tanie w ewentualnej naprawie).
A propos Amerykańców (też miałem w swoim życiu moment fascynacji tym szajsem :D) i byłem nieszczęśliwym posiadaczem 2-miejscowego Pontiaca Fiero V6 2,8 litra. Jedyna dobra cecha tego pojazdu to taka, że dzięki silnikowi umieszczonemu centralnie miał dość dobre wyważenie (jak na amerykana), poszycie z "plastyku" dzięki czemu nie gnił i podłoga z dobrze ocynkowanej blachy - rdza tego nawet na polskich drogach nie brała. Poza tym - śmieć, choć wyróżniał się na polskich drogach (a to w czasach jak jeszcze miałem grzywkę było ważne :D).
No i Cadillac Seville STS: najpierw taki ze zwykłym motorkiem 4.9 a potem drugi z silnikiem North Star 32V 4.6 - niestety nie byłem właścicielem żadnego z nich (a może to i nawet lepiej :) - te rachunki na stacjach benzynowych, a jedynie kierowcą szefa - LOL). Pięknie, pięknie się jechało 5.6 do setki, ale spożycie... 2,5-tonowy potwór z napędem na przód - to trzeba przeżyć (dosłownie)
Potwierdzam i polecam Peugota 106 z silnikiem 1,1 użytkuję to cudeńko i jedyne co się sypie to wydech. Niestety co 5 lat rury gniją i nie ma na to rady. Poza tym autko super 140km/h spokojnie ciągnie po prostej zawiszenie to samo co saxo raczej sztywne więc nie ma sensacji z prowadzeniem. Chociaż dla mnie osobiście ideał to klasyczny kanciak czyli Fiat 125p :008: jak wygram w totka to sobie kupię i tak odpicuję że będzie wyglądał jak z fabryki z 1975 roku.
Uber Polonez się nie umywa do tego sprzętu :003:
-
Wątek jest jak najbardziej szowinistyczny (i dobrze) więc zapytam się Was Panowie - co robicie swoim Lubym jeśli przerysują auteczko?
Właśnie stało się to z MOIM "kolejnym dzieckiem" i jak na razie zagryzam wargi :021: ale coś muszę z tym fantem zrobić. Nie może być tak, że przejdzie to na sucho.
Mam bardzo, bardzo wąski wjazd na podjazd. Próbowała kiedyś wycofać z ulicy na tenże podjazd - skończyło się na leciutko, jakby paznokciem zarysowanej klamce oraz mojej prośbie żeby więcej tego nie próbowała i zostawiała auto na ulicy.
Dziś wracam a auto prawie nie ma drzwi a klamka nadaje się do wymiany.
No więc - co takiej zrobić? Chyba nie trzeba Wam tłumaczyc co by się działo, jeśli któryś z nas zrobiłby coś takiego w ich "pudełkach"...
-
Nie 'auto prawie nie ma drzwi' , tylko ' Wiesz kochanie, musimy zmienić to auto - znowu się zepsuło. Zepsuł się lewy przedni błotnik, lewe drzwi i lewy tylni błotnik. Nie czuje się w nim bezpieczna. Nie gniewasz się prawda ?'
:D :D :D
-
Podejdź i oznajmij jak najbardziej poważnym głosem.
Kochanie, zrobiłem wycenę naprawy. I nie możemy sobie pozwolić na kolejne takie zajscie.
Dzwoniłem już do twojej mamusi, możesz zacząć się pakować.
PO czym masz jakieś 5, możne 10 sekund żeby uciec, ale myślę ze warto :021:
-
Według mojej oceny jestem już na tym etapie, że ni cholery nie boi się Ona takich pogróżek. Jedynie ziewnie.
Poza tym - przeszło mi (i, obawiam się, jej jednak uszło to na sucho - zadzwoniłem do "malarza blach" i wiem ile mnie to będzie mniej więcej kosztowało).
Chyba nigdy nie pogodzę się z tym, ze świat jest taki niesprawiedliwy, bo gdybym to ja sobie chciał ot tak wyrzucić pieniądze na jakiś gerat do v-latania nie byłoby tak łatwo...
A żeby było w temacie - nie polecam kupowania aut z lakierem metallic bo drożej wynosi malowanie powypadkowo-postłuczkowe :(
-
Kupić lubie maluszka.. i zmieści się wszędzie i malowanie będzie tańsze. :banan
-
@Stachoo: nie ma rady na takie wybryki, kup najlepiej matiza :)
@wsiem: może troche offtopic ale mam pytanie, mianowicie czemu mając jednak wolne fundusze(vide niektóre sprzęty do vlatnia) nie zasponsorować sobie kursu np szybowcowego?
-
heh,bo na szybowcu można się zabić.......... daje do myślenia jak się ma rodzinę.
vlatanie nie jest uzależnione od pogody czy pory roku, i mimo wszystko wychodzi taniej
-
Cholera zarysowałem dziś tylne prawe drzwi i tylne nadkole w aucie :|
-
Według mojej oceny jestem już na tym etapie, że ni cholery nie boi się Ona takich pogróżek. Jedynie ziewnie.
Ot, wychowała sobie męża jak należy.
Poza tym - przeszło mi
...i nie miał wyboru :D
A tak na pocieszenie to dobrze, że nie usłyszałeś:
- Wiesz, Kochanie, musiałam wrócić autobusem, bo chyba się świece zalały..
- Jakie świece??? GDZIE AUTO?? -Ty pytasz
- Na dnie jeziora...
-
A tak na pocieszenie to dobrze, że nie usłyszałeś:
Wiesz Kochanie, dzisiaj wpadłyśmy na siebie z Basią...
Wiesz, że nie mieszam się w wasze babskie sprawy.
Tak, ale mechanik powiedział, że auto będzie za dwa tygodnie. :021:
-
Witam.
Właśnie staje przed wyborem auta. Mój Lanosik sprawuje się nadal wyśmienicie ale święta pokazały że muszę rozglądnąć się za jakimś kombi ewentualnie suv.
Rozważam kilka modeli.
Peugeot 206SW 1.4HDI
Volvo V40
Reanult Laguna I
Ford Focus
Lancia Lybra
Za Peugeotem przemawia niskie spalanie oraz pakowność jak dla takiego małego autka.
Volvo ma beznadziejny środek.
Renault jest już dość leciwym autkiem ale nadal ma całkiem interesującą sylwetkę.
O focusach słyszałem że rdza je bierze dość szybko, środek jakiś dziwny (deska rozdzielcza).
Natomiast a Lybrą to sam nie wiem, wnętrze ma najlepsze z tych tutaj aut, ceny części też normalne. Jednak jest to włoch a po przygodzie z Alfa Romeo jakoś nabrałem niesmaku do tych samochodów.
Czekam na wasze sugestie, propozycje, komentarze.
Kwota którą dysponuje to ok. 15-17tyś, no i autko nie może być starsze niż rocznik 2000.
Pozdrawiam.
-
Najbardziej mi z tych typów pasuje Focus, a zaraz za nim żezot. Ten pierwszy zawsze mi się podobał i dobrze się prowadzi. Ten drugi też jest zacny ale jakoś nie przepadam za żeżotami. Bardziej do mnie przemawia stylistyka Forda. Tak wygladają moje typy.
V40 to inne Mitshubishi Carisma robione w Holandii więc też nei mam zaufania. Lancia za duży wynalazek. Jak coś "klęknie" to moze byc kosztowne.
-
Focus, później Żepot i Laguna I. Focusy są bezawaryjne i zawias mają dobry. Peugeot to przyzwoite auto - Laguna I też jest bezawaryjna. Stay away from Lancia ! :) Tam na pretensje od klienta o padające notorycznie palniki xenonowe odmawiają wymiany gwarancyjnej tłumacząc:
- źle pan eksploatuje auto, w mieście pojazd porusza się wolno i nie ma chłodzenia. Trzeba gasić światła w korkach, bo się przegrzewają... lol Ogólnie - Alfy i Lancie są awaryjne, co potwierdzają nawet pracownicy ASO.
Nie wiem, jaki budżet, ale bardzo solidne kombi jest w A4 tudzież w A6.
-
Jeśli combi to bym brał Skodę Octavię, świetne auta.
-
Ja też polecam Octavię, nie ma to jak niemiecko-czeska precyzja ;)
-
Skodzianka strasznie głośna w środku jest ale solidna. Jak już to koniecznie 1.9tdi z 6 biegową skrzynią. Pięciobiegowej jednak brakuje nadbiegu i przy prędkościach przelotowych silnik na wysokich dosyć obrotach jest.
-
Dzięki wielkie za sugestie.
Wygląda na to że pozostanę przy opcji focusa. Jednak dzisiaj byłem obejrzeć dwa egzemplarze u sprzedających i po prostu można ręce załamać. Już takie kity ludzie pociskają że aż strach się bać.
W pierwszym egzemplarzu nie otwierała się popielniczka, siedzenie nie dało się regulować oraz brak osłony plastikowej na pokrywie silnika. Poza tym zaniedbany w środku. Widać że robił jako wół roboczy a facet wali ściemę że jeździła nim kobieta.
Drugi nie lepiej. Na pytanie czy był bity otrzymałem odpowiedź że oczywiście nie. Tylko że jak spytałem dlaczego boczny słupek ma ciut inny odcień niebieskiego oraz plastik maskujący mocowanie pasów jest popękany i powyginany to sprzedający stwierdził że było małe przerysowanie i trzeba było pomalować.
-
He he he... to tak jak z niemieckimi dieslami. W Niemczech wszystkie miały po srednio po 250-300 tyś. A w Polsce raptem połowe mniej i oczywiście dziadziuś albo kobieta nim jeździła tylko do koscioła ;)
Grunt to zachować czujność.
-
Co do Focusika to warto sprawdzić dokładnie elektrykę bo można trafić na bardzo pechowy egzemplarz (doświadczenie mojego ojca). Poza tym raczej udane auta, szczególnie roczniki po liftingu.
HDI to świetne silniki dlatego ten bełkocik wydaje się być też nienajgorszy.
Z którym modelem Alfy miałeś Fiero takie straszne problemy? Tu gdzie teraz mieszkam jest na pęczki np 156, szczególnie 1.8 TSparków (m.in. brata żona dobija teraz taką i żadnych problemów - w odróżnieniu od np Pasków rocznik 2005 ;))
PS Mazaku - nie wyświetla Twojego banerka ;)
-
PS Mazaku - nie wyświetla Twojego banerka ;)
Serwer mi wyłaczyli, jakby ktoś miał w cache'u przegladarki to może podesłać na maila. Będę wdzięczny.
-
Ja kiedyś myślałem o 206SW, ale jak poczytałem o jego awaryjności to sobie odpuściłem. Obecnie zachwalam i polecam Citroena Xsarę Picasso HDI.
Z zewnątrz średni, a w środku AUTOBUS z bagażnikiem jak naczepa TIR-a. W tyłu 3 niezależnie regulowane i składane fotele, stoliki na picie/posiłki dla dzieci, płaska podłoga (bez "tunelu" pośrodku). Naprawdę komfortowe auta i bezawaryjne. Części też niedrogie:
- tarcze + klocki na przód (hiszpańskie Remsa) z robocizną : 430 zł
- wymiana rozrządu z pompą wodą, rolkami i napinaczami : 800-1000 zł
Spalanie (2.0 HDI 90KM):
miasto: 6.5/100 km, zimą: 6.7-6.8 100/km
trasa: w zależności od temperamentu kierowcy, u mnie 5.3 - 5.5 /100 km
Ostatnio szwagier kupił nówkę 1.6 HDI 110km za 55tys. To chyba najtańsze diesle na rynku :)
-
Moja propozycja dla focusa brzmi:
http://www.focusklubpolska.pl/index.php
Klubowe samochody z giełdy mają to do siebie że pochodzą w 95% z rąk klubowiczów lub zaprzyjaźnionych osób/źródeł. Na zdecydowanej większości "giełdach" klubowych tępi się nieuczciwych oferentów, a historię wielu oferowanych samochodów można prześledzić na forum bo często są prezentowane wcześniej.
Tyczy się to również szczegółowych informacji "jak nie kupić kaszalota".
-
He he he... to tak jak z niemieckimi dieslami. W Niemczech wszystkie miały po srednio po 250-300 tyś.
Do Polski są sprowadzane na wstecznym biegu po prostu. ;)
Jednak dzisiaj byłem obejrzeć dwa egzemplarze u sprzedających i po prostu można ręce załamać. Już takie kity ludzie pociskają że aż strach się bać.
Ja powiem tak. Rynek aut używanych (oczywiście o interesujących mnie parametrach) przeglądam już od dobrych 2 miesięcy szukając auta i dokształcając się nieco by nie być totalnym jeleniem. To co się tam wyrabia woła o pomstę do nieba. Chciało mi się śmiać na początku jak czytałem w jakimś poradniku dt. kupna używanego auta slogany typu "sprzedaż auta to gra w której nie ma żadnych reguł" "nie ufaj w żadne słowo sprzedawcy" itp. Ale to jakimi s*****nami ludzie potrafią być przechodzi wszelkie pojęcie. Byle sprzedać, wcisnąć kit i czyimś kosztem się wzbogacić/zaoszczędzić. Zwłaszcza w Polsce. Cofanie liczników - normalka. 90 % aut - 1. właściciel, bezwypadkowy (a jakże - dlatego już się nie pytam czy bezwypadkowy, ale czy były przeprowadzane jakiekolwiek zmiany związane z karoserią/lakierowaniem). Jak Mazak napisał - te sprowadzane z Niemiec - oczywiście dziadek jeździł, tylko w niedzielę i wyłącznie autostradą. Ludzie potrafią łgać w żywe oczy. Ja wiem, że życie to nie je bajka i w ogóle - ale jak odnaleźć uczciwego człowieka w tym szambie? Nie lada sztuka. Generalnie chyba najlepiej od rodziny lub z polecenia kupować (choć też różnie na tym można wyjść). Mi się w głowie nie mieści, żebym miał kogoś przy sprzedaży okłamywać. Wiadomo, że każdy odpicuje autko, umyje itp. by się ładnie prezentowało. Ale to jedno, a co innego kłamać. Już normalnie załamany jestem i straciłem wiarę w normalną ludzką przyzwoitość.
Co do mojego poszukiwania - to jak wspominałem rozglądam się za autem w Niemczech (do końca lutego muszę je kupić raczej). Na wspomnianych serwisach (autscout24 i mobile.de) też oszustów nie brakuje. Też niby człowiek zaznacza oferty od właścicieli prywatnych a pełno podejrzanych przebiegów, cen itp. Ostatnio znalazłem ładną Fiestę. Dzwonię, wypytuję się o wszystko - okazuje się, że facet sprzedaje auto w imieniu kolegi. Mówię, że to pełnomocnictwo to może sobie wsadzić i jeśli wszystko będzie ok to umowę podpiszę tylko z właścicielem. Mówi, że nie ma problemu. Już w niedzielę miał mi wysłać skan dowodu rejestracyjnego - zażądałem, bym w ogóle wiedział z kim mam do czynienia (a nuż Turas lub Rusek aryjczyka wykorzystuje) + by ewentualnie VIN sprawdzić. "Nie ma problemu", ale do dziś tego nie dostałem... na prawdę trzeba być czujnym jak nie wiem co, bo prawda jest taka, że na każdym kroku może się czaić cwaniak co chce kogoś w jajo zrobić.
Zresztą doszedłem do wniosku, że chyba najlepszą opcją jest po prostu zakup w Autohaus. Niby trochę drożej, ale gwarancję dają i przecież jak Niemiec to prowadzi, to też chyba mniejsze ryzyko wałków niż w Polsce. Z jednej strony muszą zarobić (w sensie - auta odpicowane do bólu i też łatwo się naciąć), ale przecież chyba muszą o jakąś renomę dbać? Nie wiem czy ma ktoś jakieś doświadczenia w tym temacie? Najczęściej napisane, że najbezpieczniej prywatnie auto kupować - choć to rady odnośnie polskiego rynku - nie wiem jak to ma się do niemieckich komisów (nie tureckich).
Brakuje generalnie takiej strony co by ludzie mogli oceniać handlarzy itp. Wiadomo, że tu też można kręcić i sobie komentarze wpisywać, ale normalnie jakaś większa przejrzystość by się przydała. A kupowanie oferty z Allegro to już chyba w ogóle dla miłośników rosyjskiej ruletki.
pozdrawiam
PS. Jak Ford - to TDCi. :)
PS2. Najlepiej nie żałować pieniędzy i auto na inspekcję zabrać jak są wątpliwości (oczywiście nie do warsztatu zaproponowanego przez sprzedawcę, bo może mieć tam kreta :D ).
-
...1. właściciel, bezwypadkowy ...
Później dochodzi do nieszczęścia bo poduszek "zabrakło", bezwypadkowy a się okazało że lampka kontrolna airbaga była zmostkowana z lampką od ABSu, niby świeciło. "Lekko zarysowany": Kochanie, dlaczego to auto samo w lewo jedzie ?!
-
Hey.
Kupując samochód trzeba sobie odpowiedzieć na trzy podstawowe pytania.
1. Do czego jest mi ten samochód potrzebny ?
2. Ile mam pieniędzy na jego zakup ?
3. Czy stać mnie na eksploatację wybranego modelu samochodu ?
Ad 1.
Samochód do pracy czy dla rodzinnych wycieczek za miasto ? Chcesz czasem poszaleć z wysokimi obrotami czy jednak preferujesz spokojną jazdę z żoną ? Pierwszy samochód w domu czy kupujesz jako uzupełnienie istniejacego wehikułu ? Cenisz komfort ponad wszystko a moze aspekt ekonomiczny też coś dla Ciebie znaczy ?
Ad 2.
Mozna kupić auto za 20 tysiecy albo za 50 czy 100. Kwestia portfela.
Tyle tylko, że czasem za tą samą cenę można kupić 10-letniego Golfa albo 5-letniego Fiata. I tu jest zagwozdka - co wybrać - niemiecką precyzję czy włoski temperament ? :-)
Ad 3.
Ceny OC i AC łatwo porównać. Ceny cześci również. Nie brałbym pod uwagę jakiś wydumanych awarii - jak pójdzie coś grubszego to i Trabant może się okazać drogi w naprawie. Porównałbym ceny materiałów eksploatacyjnych - oleje, tarcze, klocki, amoryzatory, linki, przeguby, wachacze, paski i robociznę do nich.
Ramm.
ps. jeśli jesteście szczęśliwymi posiadaczami systemu operacyjnego "Żona SP1" lub wyżej ... postarajcie się uwzględnić jej "delikatne sugestie" odnośnie czterech kółek ... :002: :002:
-
Już normalnie załamany jestem i straciłem wiarę w normalną ludzką przyzwoitość.
Mnie najbardziej załamało, jak koleżanka kupiła samochód w dużym, renomowanym warszawskim komisie. Dostała wszystkie możliwe papiery, gwarancje, książki serwisowe itp wraz z podpisaną i podbitą na wszystkie możliwe sposoby opinią rzeczoznawcy, że samochód jest w świetnym stanie i nie był nawet zarysowany. Czego chcieć więcej, masz podpisane papiery na wszystko, które dają ci pewność, że samochód jest OK. Pech chciał, że podczas naprawy jakiejś małej usterki elektryki okazało się, że poduszki są już dawno wystrzelone. Oczywista była wymiana samochodu (przecież wszystko jest napisane i podpisane czarno na białym), tylko że komis miał inne zdanie na ten temat. Dopiero opisanie oszustwa w "Auto-świecie" magicznie zmieniło stanowisko handlarza, i samochód wymieniony został na inny ("a napisała już Pani do gazety, że jesteśmy w porządku?").
A teraz najlepsze. Zwrócony przez koleżankę do komisu "lewy" samochód natychmiast znowu trafił na moto-allegro, opisany w identyczny sposób co poprzednio: czyli stan "igła", nie draśnięty, posiada pełną dokumentację oraz opinię profesjonalnego rzeczoznawcy, który po wnikliwych badaniach stwierdza, że samochód jest lepszy niż nowy z fabryki. To już nawet nie jest szambo...
Ten rynek jest kompletnie chory. Kupując od jakiegokolwiek handlarza mamy praktycznie pewność, że samochód jest "lewy", a od osoby prywatnej, mamy dużą szansę, że tak naprawdę to też handlarz, tylko się maskuje, albo że taka osoba też nas oszuka. Ale można czasem wyłowić perełkę z tego dołu kloacznego. Trzeba mieć tylko znajomego, który się DOBRZE na tym zna (co i tak nie daje gwarancji), i spędzi z nami na poszukiwaniach dużo czasu. Ja na razie zakup sobie odpuściłem, właśnie ze względu na brak czasu kolegi z wprawnym okiem, i dalej jeżdżę do pracy autobusem ;)
-
Mnie najbardziej załamało, jak koleżanka kupiła samochód w dużym, renomowanym warszawskim komisie. Dostała wszystkie możliwe papiery, gwarancje, książki serwisowe itp wraz z podpisaną i podbitą na wszystkie możliwe sposoby opinią rzeczoznawcy, że samochód jest w świetnym stanie i nie był nawet zarysowany. Czego chcieć więcej, masz podpisane papiery na wszystko, które dają ci pewność, że samochód jest OK. Pech chciał, że podczas naprawy jakiejś małej usterki elektryki okazało się, że poduszki są już dawno wystrzelone. Oczywista była wymiana samochodu (przecież wszystko jest napisane i podpisane czarno na białym), tylko że komis miał inne zdanie na ten temat. Dopiero opisanie oszustwa w "Auto-świecie" magicznie zmieniło stanowisko handlarza, i samochód wymieniony został na inny ("a napisała już Pani do gazety, że jesteśmy w porządku?").
A teraz najlepsze. Zwrócony przez koleżankę do komisu "lewy" samochód natychmiast znowu trafił na moto-allegro, opisany w identyczny sposób co poprzednio: czyli stan "igła", nie draśnięty, posiada pełną dokumentację oraz opinię profesjonalnego rzeczoznawcy, który po wnikliwych badaniach stwierdza, że samochód jest lepszy niż nowy z fabryki. To już nawet nie jest szambo...
Ten rynek jest kompletnie chory. Kupując od jakiegokolwiek handlarza mamy praktycznie pewność, że samochód jest "lewy", a od osoby prywatnej, mamy dużą szansę, że tak naprawdę to też handlarz, tylko się maskuje, albo że taka osoba też nas oszuka. Ale można czasem wyłowić perełkę z tego dołu kloacznego. Trzeba mieć tylko znajomego, który się DOBRZE na tym zna (co i tak nie daje gwarancji), i spędzi z nami na poszukiwaniach dużo czasu. Ja na razie zakup sobie odpuściłem, właśnie ze względu na brak czasu kolegi z wprawnym okiem, i dalej jeżdżę do pracy autobusem ;)
Tym sposobem to wszyscy powinniśmy jeździć autobusami ...
Kupując auto staram się po prostu nie dać "nabić w butelkę" za bardzo. Kupowałem dwa -za pierwszym razem handlarz pojechał mnie po całości. Za drugim też, ale już mniej :001:
To jest kwstia jak bardzo potrzebujesz samochodu- lub inaczej mówiąc - jak bardzo nienawidzisz swoich obecnych 4-ech kółek :002:
Ideałem było by kupić: dwuletni, z małym przebiegiem, nie bity, nie palone w środku, przebieg udokumentowany, garażowany, serwisowany, od prywatnego właściciela ...
Ale takich aut nie ma.
Jedynym sposobem to kupić auto od znajomego (z pracy, bloku, ulicy) o którym to aucie masz jakieś informacje własne (sąsiad miał stłuczkę, wiesz co poszło bo z nim gadałes) itp, itd.
Tyle tylko, ze takie auta "znajome" praktycznie nie wystepują w modelach, markach i kolorach jakich byśmy chcieli ....
Ramm.
-
To jest kwstia jak bardzo potrzebujesz samochodu
Ależ oczywiście. Gdybym potrzebował bardzo, to już bym dawno kupił i jeździł - odkrywając niespodzianki o których ktoś "zapomniał" mnie poinformować - mniejsze lub większe. A tak jeżdżę autobusem, i kupię jak będzie okazja (czytaj: kiedy kolega, który już przeszedł swoją ścieżkę "nacinania się" na handlarzy, będzie mógł pomóc w wyborze).
To na co raczej chciałem zwrócić uwagę, to jak ten rynek jest patologiczny, i wszyscy w sumie już się do tego przyzwyczaili i zaakceptowali. To trochę podobnie jak z mediami - przywykliśmy że tam kłamią, i że trzeba się nauczyć czytać prawdziwe strzępy informacji z bełkotu, który jest nam serwowany. A nie powinno tak być. Przeciętny obywatel nie musi znać się na wszystkim. Po to się komuś płaci, żeby na czymś znał się za nas. Ale niestety tu trzeba być specem od wszystkiego, bo inaczej człowieka oskubią...
-
kupię jak będzie okazja
Rozumiem, że słowo zostało użyte w tym zdaniu w innym kontekście, ale tak mi się skojarzyło bo "o**zja" to wręcz magiczny czy kultowy wyraz przy zakupie auta.
Trzeba też mieć świadomość, że te wszystkie wałki i przekręty są w jakiś sposób prowokowane przez kupujących. Oczywiście NIC nie usprawiedliwia kłamstwa i oszustwa, ale powiedzmy sobie szczerze - kupujący często szukając samochodu (tzw. "o**zji życia") wymagają nie wiadomo czego za pieniądze, które są w stanie dać. Takich samochodów nie ma - trzeba je stworzyć. I tu pole do popisu mają handlarzyki. Potem: "O proszę - jest! Audi A6, 2004, 60tys. przebiegu, full wypas za jedyne 30 tys. zł. Tego szukałem!". Jeśli człowiek trochę się zaznajomi z cenami i nie szuka nie wiadomo jakiej oferty tylko tak aby nie przepłacić to też ryzyko nabicia w butelkę maleje (ale nadal jest). Natomiast jak ktoś ma złudne nadzieje, że ktoś odda mu samochód za pół ceny i jeszcze dorzuci opony zimowe, to dla niego właśnie stworzony jest ten rynek i cała ta zgraja bandytów. Ale ludzka naiwność tak nie kole w oczy, jak obłuda.
pzdr
Kuba
-
A ja mam takie, naiwne być może pytanie odnośnie przypadku opisanego przez krmichal. Czy w takiej sytuacji (poświadczenie oczywistej nieprawdy na piśmie przez osobę posiadającą do tego jakieś uprawnienia) nie istnieje możliwość, aby takim panem "rzeczoznawcą" zainteresował się prokurator? Tym bardziej, że sprawa jest do zbadania, skoro auto ponownie trafiło do sprzedaży z tym samym opisem.
Sam jestem zainteresowany zakupem auta w ciągu najbliższego roku i włos mi się jeży na głowie od tego, co tutaj czytam :-/
Ja z kolei słyszałem całkiem niedawno o panu z mojej miejscowości, który zakupił samochód również w komisie, po czym w krótkim czasie otrzymał informację, że samochód ów stanowi zabezpieczenie majątkowe na okoliczność sprawy w Urzędzie Skarbowym. Poprzedni właściciel jak tylko dowiedział się, że auto ma zostać zajęte wstawił je do komisu. Nie wiem jak sprawa się skończyła, ale nie chciałbym się znaleźć w skórze "szczęśliwego" nabywcy.
-
Parę linków przy "okazji". :D Może się komuś przyda teraz lub na przyszłość:
http://bezwypadkowe.net/index.php
Warto poczytać to forum by mieć jakieś pojęcie do czego zdolni są ludzie i jak auto sprzedawane jako bezwypadkowe i na pierwszy rzut oka wyglądające w porządku, mogło wyglądać jeszcze parę miesięcy temu (czasem aż wierzyć się nie chce). Plus garść porad jak zminimalizować ryzyko , sprawdzić numery VIN, etc. Niestety oszustwa wykluczyć nigdy się nie da zupełnie i powiedzmy sobie szczerze - o tym czy zakup jest udany będziemy mieli pewność dopiero po kilku miesiącach.
Przykład "perełki" - http://bezwypadkowe.net/f252/volkswagen-polo-paczkow-4403/
Czasem aż ręce opadają.
http://ww2.autoscout24.pl/service/service_downloads.aspx - tu na prawdę pomocne checklisty - podstawowe i niezbędne rzeczy do sprawdzenia w czasie oglądania i jazdy próbnej. Jak wspominałem, jeśli są wątpliwości - zabrać auto na inspekcję (poprosić o sprawdzenie lakieru miernikiem itp.). Często lepiej zapłacić i zredukować ryzyko. Jeśli sprzedawca nie ma nic do ukrycia to nie powinien mieć nic przeciwko, jeśli pozytywny wynik badania jest ostatnią rzeczą, która ma przekonać nas do zakupu.
Fajna rzecz istnieje w Szwecji - można sprawdzić autentyczny przebieg auta (na forum bezwypadkowe są linki). Dziw, że nie ma takiej europejskiej bazy danych. Po numerze identyfikacyjnym pojazdu - widzimy przeglądy, przebieg etc. Zakup regularnie serwisowanego auta (w autoryzowanych punktach) byłby wtedy na prawdę pewny.
pzdr
-
(poświadczenie oczywistej nieprawdy na piśmie przez osobę posiadającą do tego jakieś uprawnienia) nie istnieje możliwość, aby takim panem "rzeczoznawcą" zainteresował się prokurator?
Owszem istnieje, ale najpierw zapewne pan"rzeczoznawca" stanie przed sądem koleżeńskim swojego "cechu" a ten stwierdzi niedopatrzenie zwykłe i wlepi naganę. A gdyby już stanął przed sądem to także jego jakiś bliższy czy dalszy kolega będzie jako biegły bronił jego decyzji :(. To jest u nas chore niemożebnie
-
Nie chce się czepiać, ale te check listy, to trochę chyba z kosmosu.
Np. szyby mają wyglądać jak nowe, czy też nie mają? Jest normalną sprawą, że powstają mikro rysy, jakieś drobne ślady po uderzeniach kamyków, etc. Po kilku latach jest to na szybie widoczne i nie ma na to rady, tzn. wycieraczki + błoto na drodze / pył + płyn / woda = szlifowanie szkła :-)
I teraz tak: kupuję np. 5 letnie auto i 0 jakichkolwiek rysek, zadrapań, etc. na szybie. Czyli co? Szyba wymieniana? A po co? Bo w wypadku się rozsypała?!
Sporo jest tam takich punktów, które chyba raczej świadczą, że handlarz postarał się odpicować samochód (wymienić uszkodzone w wypadku elementy), co wcale nie oznacza, że był "bezwypadkowy" a tym bardziej "mniej się zużył przez x lat" - może wręcz przeciwnie :-)
pozdrawiam,
qrdl
-
Ale kto ci tam każe szukać z mikroskopem mikro rys i się tego czepiać? Jest napisane by po prostu je sprawdzić. Pęknięcie - nawet minimalne po kamyczku - może spowodować problem z przeglądem okresowym. Nieoryginalna szyba - w przypadku "bezwypadkowego" auta, daje powód do zastanowienia.
Zresztą czy tam gdzieś jest napisane, że szyby mają być jak nowe lub jeśli jest rysa to masz zrezygnować z zakupu? Masz podaną listę rzeczy, które powinno się dla pewności sprawdzić by mieć świadomość w jakim są stanie i czy jest to stan potwierdzający opis sprzedawcy (zwłaszcza slogan "stan idealny"). Często także świadomość tych wad (przekraczających normalne zużycie auta) jest argumentem do negocjacji ceny.
-
Nie demonizujmy. Jak szukałem A4 TDI quattro to wyzbyłem się złudzeń po 3 m-cach szukania. Znalazłem bezwypadkowe, w idealnym stanie, po 1 właścicielu w Niemczech z małym przebiegiem (190 kkm). Okazało się bite lekko z lewego przodu, w niemczech 2 właścicieli, przebieg ze 150 kkm większy, ale i tak kupiłem. Dlaczego? Zmierzyłem lakier na całym aucie elektronicznym miernikiem (wydatek 600 PLN ale przy 30 tys. za auto to nie jest dużo) - na całej budzie oryginalny. Auto do samego końca serwisowane w niemieckiej sieci ASO (tu akurat znajomości pomogły w sprawdzeniu). W ciągu 3 lat wymieniłem tarcze z przodu, pierścień ABS z tyłu, górne wahacze z przodu i to wszystko. Silnik (niesmiertelny AFN 1.9 110 KM) zapala bez problemów przy - 20 st. C. Brak kłopotów z turbiną, brak chipa :) Auto nie musi być w idealnym stanie, aby dobrze służyło.
-
Auto nie musi być w idealnym stanie, aby dobrze służyło.
Mam wrażenie, że nie do końca zrozumiałeś o co chodziło w tym ostatnim wątku w tym temacie. Nie chodzi o to, że auto ma być idealne. Nie chodzi o to, że jakikolwiek ingerencje lakiernicze przekreślają zakup. Nie chodzi o to, że nie można kupować auta po wypadku. Chodzi tylko o jedno - by sprzedawca był uczciwy i byś miał świadomość co kupujesz - a co za tym idzie, byś płacił cenę za auto, które było np. lekko puknięte z boku, a nie za rzekomo "bezwypadkowe". Bo inaczej jest to wychodzenie na jelenia i zwykłe oszustwo.
30 tys. powiadasz - za przebieg 150k, bezwypadkowe idealne itp. Kupiłeś mimo, że wiedziałeś, że jest zupełnie inaczej i auto miało natrzaskane ponad 300 tys. km (to już sporo nawet jak na diesla) - jesteś zadowolony - luzik. Gratuluję. Tylko to się właśnie liczy, że wiedziałeś co kupujesz (choć rozumiem, że sam do tej wiedzy doszedłeś, a sprzedawca próbował wciskać kit). I mam nadzieję (choć to twoja sprawa), że nie zapłaciłeś za ten samochód tej ceny, która była dla auta z 2-krotnie niższym przebiegiem, bezwypadkowego i idealnego...
-
I mam nadzieję (choć to twoja sprawa), że nie zapłaciłeś za ten samochód tej ceny, która była dla auta z 2-krotnie niższym przebiegiem, bezwypadkowego i idealnego...
Doszliśmy do porozumienia co do ceny :)
ogólnie chodzi o to, że auta w idealnym stanie, od pierwszego właściciela schodzą "na pniu". Mnie wystarczyło, że auto było cały czas serwisowane w ASO i miało całe, nie malowane i nie bite nadwozie. Przedni błotnik mogę wymienić za 150 PLN. Zacinająca się popielniczka to nie problem. Wał może wyjść bokiem nawet w super-sprawdzonym aucie. Na to nie ma sposobu.
-
Z którym modelem Alfy miałeś Fiero takie straszne problemy?
AR 33. Silnik boxera to jest TO. Ale co dwa tygodnie (czasem częściej) trzeba było czyścić świece bo chodził na trzy cylindry. Spotkałem kiedyś (przypadkowo na parkingu) właściciela identycznego modelu i miał dokładnie to samo ze świecami, a konkretnie jedną i w tym samym miejscu. Poza tym 350zł za amortyzator to ciut za dużo jak dla mnie.
PS. Jak Ford - to TDCi. :)
No właśnie teraz to już sam nie wiem. Znajomy mechanik powiedział że TDDi są silnikami starszymi ale za to mniej awaryjnymi. Pozbawione są jakiegoś "koła pasowego" które lubi stwarzać problemy. Natomiast większość mówi że TDCi mają lepszą kulturę pracy, są oszczędniejsze i po prostu nowsze.
A co powiecie na coś takiego?; http://www.otomoto.pl/index.php?sect=show&id=C7569064
Przód z nowszej wersji, może to świadczyć że facet zmienił sobie zderzak bo mu sie taki bardziej podoba i ogólnie coś w nim majstrował żeby było ok lub też że sprowadził auto po stłuczce i musiał wymieniać przód a że w tej samej cenie był od nowszego modelu to czemu nie.
-
TDCi - jak napisałeś to nowsza technologia, wyższa kultura pracy, wydajność, mniejsze spalanie.
Tyle że są są też bardziej awaryjne (te poprzednie rzeczy tego nie wykluczają) - to prawda, ale bo jest bardzo wrażliwy na jakość oleju napędowego. Ale przecież na lepszych (czyt. droższych) stacjach to ropa w Polsce jest już chyba obecnie na poziomie?
Ale jak już było powiedziane - nie ma samochodu idealne, a spier****ć się może wszystko. Benzynowe się nie psują, czy jak?
-
Często także świadomość tych wad (przekraczających normalne zużycie auta) jest argumentem do negocjacji ceny.
Myślę, a oczywiście mogę się mylić, że z check-listą jak już ktoś idzie, to albo babka, albo ktoś kto nie może się pochwalić wiedzą czym jest "normalne zużycie auta", ponieważ np. kupuje swój pierwszy samochód, ewentualnie nie miał do czynienia z nowym samochodem, którego zużycie mógł obserwować. Natomiast jeśli ktoś miał przez kilka lat samochód od nowości, to wie czym jest "normalne zużycie" i nie będzie się musiał posiłkować check-listą, żeby zobaczyć poziom "wody" w zbiorniczku wyrównawczym. Zresztą określenie "woda", które jest użyte w tej ch-l jest co najmniej mylące, o ile nie niebezpieczne dla użytkownika-laika, który np. zapragnie "dolać wody", może nawet mineralnej, bo przecież szlachetniejsza. Może uda się samochodowi przetrwać zimę, o ile nie będzie -20.
Tak więc idąc z tak zabawną check-listą, laik będzie prezentował sobą osobliwy konglomerat naiwności z "cfaniactwem" wygi, która to nie-jedną-brykę kupiła.
Nie zdziwiłbym się jakby taki "świadomy" kupiec policzył dokładnie bąbelki na karoserii (w celu negocjacji ceny), a przegapił np. brak zaworu ERG, albo katalizatora.
pozdrawiam,
qrdl
-
IMHO checklistę można sobie między bajki włożyć, bo co samochód to inna historia. Tutaj tylko doświadczenie swoje lub kogoś zaufanego. Poza tym, każde auto też ma swoje mocne i złe strony, a na danej liście moze nie być o nich słowa. Najlepiej jak się nie ma kogoś zaufanego do pomocy, to wskoczyć na jakieś klubowe forum i zagadać. Wtedy wszystko znajdą, bo wiedzą czego szukac.
-
Natomiast jeśli ktoś miał przez kilka lat samochód od nowości, to wie czym jest "normalne zużycie" i nie będzie się musiał posiłkować check-listą, żeby zobaczyć poziom "wody" w zbiorniczku wyrównawczym.
No to sam sobie odpowiedziałeś dla kogo taki materiał może być pomocny. Jak go nie potrzebujesz i jest to dla ciebie śmieszne to pozostaje mi tylko pogratulować. Choć w takim razie nie bardzo rozumiem jaki sens ma ta radosna twórczość.
A to co Kosi napisał, by samochodu samemu nie oglądać to podstawa. Idealny przypadek - ze znajomym mechanikiem/lakiernikiem, choć nie każdy ma.
-
No to sam sobie odpowiedziałeś dla kogo taki materiał może być pomocny. Jak go nie potrzebujesz i jest to dla ciebie śmieszne to pozostaje mi tylko pogratulować. Choć w takim razie nie bardzo rozumiem jaki sens ma ta radosna twórczość.
Sens był taki, że lepiej sobie nie robić nadziei, że tak lista w czymkolwiek ułatwi sprawę, a wręcz może zaszkodzić jak ktoś sobie pomyśli, że tam jest jakaś "mądrość kupującego" zawarta.
pozdrawiam,
qrdl
-
Przecież jak ktoś ma marne pojęcie o samochodach - a są i tacy ludzie (np. ja), to raczej nie zaszkodzi mieć świadomość co należałoby sprawdzić (minimum). A jak toś się zachowuje jakby wszystkie rozumy pozjadał to z check-listą czy bez marnie to wróży.
Poza tym nie wpadłem na to, żeby ktoś miał z tym paradować przed sprzedawcą i odhaczać. :D
-
8 sekund do 100
twarde zawieszenie
źle z reflektorów mu patrzy
kiepskie pochodzenie. trudne dzieciństwo.
łobuz
... gdyby był człowiekiem zostałby gangsterem. Albo pilotem myśliwca.
Ma jedną wadę. Sporo pije. 13 litrów lol
-
Jascha: Po pierwsze jak ktoś się nie za bardzo zna to nie powinien szukać używek tylko nówkę w salonie kupić, chociaż i tu się można cholernie naciąć:)
Po drugie:jak ktoś się zachowuje jakby pozjadał wszystkie rozumy to mu się należy trafienie złoma i strzelanie buraka przed kumplami do czasu, aż mu przeglądzista nie podbije dowodu bo fura zbyt dużo śladów zostawia:)
Po trzecie: koniecznie trzeba ze sobą kogoś zabrać i nie musi to być osoba która się zna na czymkolwiek tylko taka która ma na nas jakiś wpływ. Chodzi o to że jak już zobaczysz to wymarzone cudo i się napalisz jak arab na kurs pilotażu to ma twoje zapędy nieco ostudzić.
@Schmeiss: gangsterem?? a tak to tylko na hucie co?:)
-
to sycylijczyk więc uważaj :D :D
lol
to samochód na literę F, tej nazwy nie wolno na tym forum głośno wymawiać :D lololol
-
Alte liebe rostet nicht... aczkolwiek nie jestem tutaj tego taki pewien lol :D
Ps. Zawsze mogło być gorzej, mogłeś Stilo kupić lol :D
-
Maul halten schweinhund, w 45 za takie gadanie wieszaliśmy na latarni
-
Jascha: Po pierwsze jak ktoś się nie za bardzo zna to nie powinien szukać używek tylko nówkę w salonie kupić, chociaż i tu się można cholernie naciąć:)
To prawda. Nie ma to jak nowe auto. Ryzyko wpadki (w znaczeniu, że trafi się jakiś awaryjny egzemplarz) jest zawsze, ale minimalne, plus jest gwarancja. Kwestia tylko podejścia do klienta ważna i poziom serwisowania.
Jednakże mnie na nowe nie stać. I jak głupi od czasu do czasu sprawdzam te promocje, o których tak trąbią, ale to czysta podpucha. Dajmy na to - nowa Corsa za 32 tys. (ładny samochód). Może i 32. tys ale najsłabsza benzyna, goła i wesoła. Jak człowiek dorzuci nieco podstawowego wyposażenia (które u nas nadal jest traktowane jako ekstra, a np. w Niemczech to standard) to ciężko się zmieścić w dodatkowych 10 tys. Jak diesel to kolejne 10 tys. :) Te promocje to najczęściej są dla samochodów z wyższej półki. Rozbił mnie (bodajże) Nissan. Do jakiegoś modelu, dorzucają Micrę gratis. :D
Pozostaje więc szukać samochodu używanego, ale z moją niewiedzą i zasadami, a raczej ich brakiem, na tym rynku to czuję się jak dziecko we mgle.
-
Nowe... popatrz na to z tej perspektywy: nowe, przyzwoite auto to jakieś 50-60 KPLN. Po 2 latach jest warte 30-40 KPLN. Za 20 KPLN możesz naprawić całą serię poważnych usterek w używanym. A jest niemal nieprawdopodobne, że tak się będzie sypać. Więc najprawdopodobniej będziesz "do przodu" w przypadku używanego.
-
Założenie chyba powinno być takie że jak się decydujemy na nowy samochód to nie na jeden ale na kilka. Chodzi o to, że kupujesz auto za 60k pln i jeździsz nim 3 lata. Ono sobie spokojnie traci wartość i po tym czasie jest warte 40k pln. Wtedy sprzedajesz auto i nówka kosztuje cię tak naprawdę 20k pln. Ale to czysta teoria, chociaż tak wyobrażam sobie kupowanie nowych aut.
Co do sypania się to przy tym co się sprowadza z zachodu nic mnie nie zdziwi już. Oczywiście jak się kupuje golfinę w podstawce to jedyne co się może zepsuć to w sumie blachy bo nic więcej w nim nie ma, problem pojawia się wtedy gdy do wydania mamy własnie jakieś 30-40k i kupimy coś "lepszego" i walnie dwumasowe koło zamachowe na przykład.(z autopsji:auto warte 30k pln koszt samych części około 4k pln):)
pozdro
-
kupujesz auto za 60k pln i jeździsz nim 3 lata. Ono sobie spokojnie traci wartość i po tym czasie jest warte 40k pln.
tja... nie każde straci mniej niż 30% :)
http://motoryzacja.wnp.pl/szokujaca-utrata-wartosci-nowych-samochodow,49802_1_0_0.html
Teściowie niecały rok temu kupili Megane za ok 60 KPLN, dzis jest warta 40 KPLN....
kupimy coś "lepszego" i walnie dwumasowe koło zamachowe na przykład.(z autopsji:auto warte 30k pln koszt samych części około 4k pln):)
dwumasa boli, ale są na to sposoby - zależnie od auta. Do Audika dwumasę można dostać w okolicach 2000 PLN :)
-
Nie chodziło mi o konkretne procenty bo wiadomo że po 3 latach dobrze jak nam połowę jest warte.
Dwumasa boli,wtryski bolą, trubina boli, sześć garów pod maską boli aluminiowe zawieszenie boli. Najlepiej pociągiem jeździć, ale to też boli... i śmierdzi:)
-
Dwumasa boli,wtryski bolą, trubina boli, sześć garów pod maską boli aluminiowe zawieszenie boli.
dwumasa ok, turbina ok, 4 gary w dieslu, zawias daje radę (1200 PLN/3 lata). Tak naprawde te koszty są znikome. Kiedyś podliczyłem, ile wydałem na naprawy i paliwo w ciągu 5 lat w Prelude. Naprawy, serwisowanie: 8000 PLN, paliwo... ponad 40 000 PLN :) Posiadanie auta kosztuje...
Najlepiej pociągiem jeździć, ale to też boli... i śmierdzi:)
A tu się zgodzę. Miałem nieszczęście jeździć pociągami Wrocław-Świnoujście-Wrocław, Wrocław-W-wa-Wrocław, Wrocław-Kołobrzeg. Nie dość, ze drogo, to brud, smród i tłok. Ja już wolę autem. Przy 2 osobach wychodzi taniej.
-
Znajomy się naciął na BMW E39 z 3 litrowym dieslem. Pięknie odpicowane było bo zaczęło się sypać dopiero po jakimś 1k km. Padła turbina i wtryski, a jak już się koleś pozbierał do kupy to wyhaczył krawężnik i miał tylny lewy zawias do wymiany:) jednym słowem czad. Ja mam lepsze doświadczenia z Tym modelem, rodziciel zawsze chorował na ten model, ale nauczony na błędach podchodził do kupna jak pies do jeża.Zakupił wreszcie i zrobił już 50k km samochodem z rocznika 2001 i jak na razie z dodatkowych kosztów zapłacił 500 złotych za sprawdzenie samochodu w serwisie przed zakupem i te nieszczęsne 4k pln za dwumasę co jest typową dolegliwością 3 litrowego diesla przy przebiegu okolo 200k km. No i oczywiście kupę kapuchy za przeglądy płyny i częsci eksploatacyjne. BMW jednak^^
-
Bosze, gdzie te piękne czasy? Pojeździło się Poldasem dwa lata i sprzedało się go drożej niż kupiło. :002:
Ps. Piękna wypasioną furę (Lanos :002:), za którą dałem prawie 40k, sprzedałem po 7 latach za marne 4k. :005:
-
Ojciec kolegi sprzedał Tico (>10 lat, ale na chodzie) za 700 zł. Pomyśleć ile samochodów można kupić za jedną wypłatę.... :D
-
a od kiedy Tico to samochód?:)
-
Tico to nie samochód, to mobilne ognisko korozji. Cud, że niektóre są w stanie dotrwać do 10 lat.
-
...No i oczywiście kupę kapuchy za przeglądy płyny i częsci eksploatacyjne. BMW jednak^^...
Nie myśl sobie, że to do Ciebie Mekki, ale w tym zdaniu ujawnia się właśnie "polskie widzenie świata" ;)
Typowy "Każdy Polak" chciałby mieć (wypasione) BMW. Najlepiej za pół ceny, bo to przecież nie wypada być frajerem i kupić za normalną cenę rynkową. Jak już niektórzy zauważyli musi być "okazja".
W normalnych krajach kupując auto bierze się pod uwagę nie tylko cenę zakupu ale również koszty eksploatacji, uwzględniając m.in. koszty serwisu, podatków, ewentualnych części zamiennych, ubezpieczenia, ba - opłat za miejsce parkingowe :D
W PL odwrotnie - za ostatni, wydarty rodzinie z gardła, oszczędzony na starych skarpetkach, obiadach z kaszy i rosołku knora grosz kupuje się wymarzone BMW. Po to by sąsiadów razić w oczy, szwagrowi żeby grdyka pękła z zazdrości, Zośkę z pracy żeby krew zalała. Bo ja mam biemwu. I nie daj Boże, nie do pomyślenia żeby się zepsuło coś bo będzie tragedia i trza będzie kredyt brać na naprawy ;)
FSH - skrót klucz w ogłoszeniach motoryzacyjnych. Full Service History. Pełna historia serwisowa, podlegająca sprawdzeniu właśnie w serwisie. Bez tego ciężko coś sprzedać. Dlaczego? Bo nikt nie ma czasu biegać z mechanikiem (a raczej mechanik, nawet znajomy, nie ma na to czasu ;)) dlatego żeby ludzie niezorientowani technicznie mogli się czegoś dowiedzieć o aucie wystarczy zobaczyć jego książkę serwisową, dwa telefony do wskazanego autoryzowanego serwisu celem potwierdzenia zapisów i wszystko wiesz.
Dlatego Mekki - jeśli piszesz, że ktoś "kupę kasy" wydał na przeglądy i płyny do BMW to ja od razu strzelam, że to BMW nie jest dla niego ;) W innym przypadku nie wspominałby o tym w ogóle.
-
dlatego żeby ludzie niezorientowani technicznie mogli się czegoś dowiedzieć o aucie wystarczy zobaczyć jego książkę serwisową, dwa telefony do wskazanego autoryzowanego serwisu celem potwierdzenia zapisów i wszystko wiesz.
Oj raczej przez telefon nic nie załatwisz. Trzeba udać się z dowodem rejestracyjnym do ASO gdzie trzeba zapłacić i wtedy można się dowiedzieć czegoś więcej. Czasem zdarza się że samochód np. Opel jest serwisowany przez właściciela w Fiacie bo akurat tak jest dla niego wygodniej/bliżej lub każdy serwis robiony jest gdzie indziej i wtedy trzeba się najeździć. Ja bym tam książkom serwisowym nie ufał. Stawiałbym na stan samochodu w czasie zakupu, bo co z tego że samochód miał wymieniane płyny na czas jak kierowca w ciągu ostatnich miesięcy zajechał silnik. Po za tym sam widziałem, mając praktyki studenckie w ASO KIA jak wygląda wizyta serwisowa. Każdy kombinuje jak może - przedmuchiwanie kompresorem filtrów jest na porządku dziennym.
-
...
Oj raczej przez telefon nic nie załatwisz. Trzeba udać się z dowodem rejestracyjnym do ASO gdzie trzeba zapłacić i wtedy można się dowiedzieć czegoś więcej.
...
O tak - w PL być może tak. Ale z własnego doświadczenia wiem, że gdzie indziej na świecie jest normalnie i to oraz wiele innych spraw można wykonać przez telefon, a właśnie o tym pisałem - o innych krajach ;)
-
Kiedyś podliczyłem, ile wydałem na naprawy i paliwo w ciągu 5 lat w Prelude.
Witam w klubie :) Masz ją jeszcze? :)
-
O tak - w PL być może tak. Ale z własnego doświadczenia wiem, że gdzie indziej na świecie jest normalnie i to oraz wiele innych spraw można wykonać przez telefon, a właśnie o tym pisałem - o innych krajach ;)
Nasz kraj to ewenement pod prawie każdym względem :)
-
A ja i tak wole seicento 1.1 Spi na twardo z Noviteca :D Zajebiste miny mają kierowcy fokewulfuw 'M' :D :D po spotkaniu z takim sejkiem. Szkoda tylko że tak krótko można się nimi cieszyć :>
-
Szkoda tylko że tak krótko można się nimi cieszyć :>
Krótko bo jego długość to nieco ponad 3,3m ?:D
-
nie , bo robi 100 km na godzinę w 5 sekund lol
-
nie , bo robi 100 km na godzinę w 5 sekund lol
chyba od 80 :D
-
Miał 9 ale Schmeiss schudł i ma 5 :D
-
Novitec biturbo to zestaw dwóch twardo podłąćzonych turbosprężarek do silnika 1.1 , odpręzonego do 1:8,5, co zwiększa jego żywotność (sic!
Na hamowni taki zestaw wyciąga 145 koni mechanicznych w bardzo szerokim zakresie obrotów. Jest to droga zabawa i czyni auto uciążliwym w eksploatacji ( twarde turbo) , ale czego się nie robi dla wyrazu twarzy pana z pewnym wyrazem twarzy w ...czymkolwiek :D
-
Tylko jaki jest sens montowanie czegoś takiego do malutkiego samochodu który z założenia ma służyć do robienia zakupów na mieście ? Chcesz mieć auto sportowe to takie kup. Projektanci opracowując jakiś pojazd zakładają do czego on będzie służył i jakie prędkości rozwijał a następnie tak składają to do kupy żeby tyle wytrzymał i może ciut więcej (jeśli producent jest zapobiegliwy). Nic ponadto, dlatego CC ma wytrzymać uderzenie przy prędkości 50km/h a Ferrari 200km/h.
-
To (http://ie.youtube.com/watch?v=IlgXL5F-L-s) i to (http://ie.youtube.com/watch?v=itmz_t5_UKI) wskazuje czym tak naprawdę jest tuning ;)
Szczególnie wnioski May'a na końcu drugiej części
-
Tylko jaki jest sens montowanie czegoś takiego do malutkiego samochodu który z założenia ma służyć do robienia zakupów na mieście ? Chcesz mieć auto sportowe to takie kup. Projektanci opracowując jakiś pojazd zakładają do czego on będzie służył i jakie prędkości rozwijał a następnie tak składają to do kupy żeby tyle wytrzymał i może ciut więcej (jeśli producent jest zapobiegliwy). Nic ponadto, dlatego CC ma wytrzymać uderzenie przy prędkości 50km/h a Ferrari 200km/h.
Ja chce mieć niepowtarzalne , jedyne w swoim rodzaju i nie do zdobycia dla innych. Wilk w owczej skórze, ukrywający pod maską wózka na zakupy sekret mroczny niczym żądze które go powołały do życia. Nic nie jest tym na co wygląda, there is no spoon...
Seicento wytrzyma 50 ? Nigdy. Przy 10 km/h masz przestawioną geometrię zawieszenia silnika na amen :D
Po co wsadzać coś takiego ? Bo jest bezkonkurencyjne na ćwierć mili :D
-
Nic ponadto, dlatego CC ma wytrzymać uderzenie przy prędkości 50km/h a Ferrari 200km/h.
Eee, nie koniecznie. Nie ma wymagań przeprowadzania crash testów na samochodach sportowych, ostatnio jedynie Mercedes zrobił na swoim SLR, ale materiały z niego utajnił. Natomiast CC wytrzymujące zderzenie przy 50km/h.... co rozumiemy pod pojęciem "wytrzymać" ? bo CC łamie sie w pół już przy 40km/h.
http://www.youtube.com/watch?v=yMcHSJzprHM
-
Nie trzymajcie się tak tych cyfr szczegółowo, podałem je tylko poglądowo. Nie mam bladego pojęcia ile wytrzyma CC lub Ferrari ale na pewno jadąc tym drugim mamy większe szanse na przeżycie kiedy zderzymy się z betonową ścianą przy prędkości powiedzmy 80 km/h.
Schmeisser rozumiem cię tylko czy to aby bezpieczne ?
Chociaż jak to mówią "nie ma ryzyka, nie ma zabawy". :karpik
-
A czujesz się ze sobą bezpiecznie ?
Ja się czuję , to załatwia sprawę niepokoju w moim przypadku
-
Może ty tak, ale twoi pasażerowie nie. Trust me :118:
-
No wiesz ,ranisz mnie w sposób niewyobrażalny :D :D
Chyba znowu was przewiozę ....
-
Tylko jaki jest sens montowanie czegoś takiego do malutkiego samochodu który z założenia ma służyć do robienia zakupów na mieście ?
Dlatego
dla wyrazu twarzy pana z pewnym wyrazem twarzy w ...czymkolwiek :D
Jaki jest sens kupowania motocykli stricte sportowych:R6/CBR 600RR/ZX6R do jazdy do pracy i z powrotem,które jadą od 9 tys obrotów bo wcześniej się trzeba nogami odpychać,gdzie pojeździsz sobie po mieście tylko na 2 pierwszych biegach bo trzeciego przed następnymi światłami nie będziesz miał czasu wrzucić.....wszystko to dla wyrazu twarzy pana w czymkolwiek i naczymkolwiek :001:
-
amen
-
amen
Czytam ten wątek i czytam i czuję zażenowanie. Sądziłem bowiem, że gdy się ma już trzeci krzyżyk to jest się już za starym na pokazywanie kto ma dłuższ.... ekhem... szybszego. Podnieta z wyrazów twarzy jest w istocie dość przejmująca. Przydałoby się na siłownię przejść ze dwa razy w tygodniu, na rower czy inną gałę pokopać... co by wyżywać się w bezpiecznych miejscach. Gwoli jasności, ci co ze mną jeździli wiedzą, że za bardzo się nie snuję po drogach :)
Pozdrawiam
-
Schmeiss przeżywa kryzys wieku przed-średniego :020:
-
Szkoda że go mam od urodzenia :D
Jeszcze jakiś czas czas temu szukałbym dobrego powodu który tłumaczyłby zakup czegoś drogiego, niepraktycznego , i co nie jest golfem , albo 150 letnim audi.
I znalazłem wreszcie, perfekcyjnie proste.
Bo chce. I ch .. jak to mawiał świętej pamięci Docent :D
-
A ja bym się przejechał takim sc biturbo jak pisał Schmeisser. 150 HP przy masie tego pudełka musi robić wrażenie. Pewnie szybkie depnięcie gazu na 4 biegu przy 100 km/h powoduje uślizg kół...
-
http://www.autoblog.it/post/3791/novitec-seibi-una-seicento-biturbo-da-190-cv
Ja też bym spróbował się tym przejechać :D
Wbrew pozorom , całość można mieć za 4000 zł , przynajmniej 3 lata temu tak to wyglądało. Plus oczywiście trochę doświadczenia w używaniu prostych narzędzi.
-
Wbrew pozorom , całość można mieć za 4000 zł , przynajmniej 3 lata temu tak to wyglądało. Plus oczywiście trochę doświadczenia w używaniu prostych narzędzi.
Niestety włoskiego nie znam. Ale 4 tys? To bardzo mało. Tyle to się wydaje na turbo i program do diesla.
-
Płetwa z M3, wycieraczka ala GT, wlot, "lota"+dyfuzorki na zderzaku oraz brewki zrobiły na mnie piorunujące wrazenie. Do pełni szczęscia brakuje mi tylko pantografu z tramwaju na dachu. Jakby mnie coś takiego spróbowało omieszać to bym to zepchnął do rowu... lol :D. Delikatnie mówiąć przerost formy nad treścią.
Żeby nie było niejasności, żółtego Emila co się połamał wspominał bardzo miło, zwłaszcza jego rasowy wydech, miodowe szaleństwo również było sympatycznym wozidełkiem ale do tej niebieskiej wydumki nie wsiadłbym lol wiocha :D
Schmeisser w tej chwili proszę natychmiast przestać! Przywołuję Cię do porządku!
-
http://www.autoblog.it/post/3791/novitec-seibi-una-seicento-biturbo-da-190-cv
Wbrew pozorom , całość można mieć za 4000 zł
No way Schmeisser.... - jak mawiają Francuzi ;) To auto ma wzmocniona budę (z tyłu mini-klatka, z przodu rozpórka), ma konkretne fotele (recaro?)+ zmienione mocowania pasów i z pewnością ma lepsze niż seryjne hamulce (przednie zaciski + tarcze+pompa hamulcowa + zbrojone przewody). W 4KPLN tego nie zmieścisz :) Ale w pełni popieram chęć posiadania czegoś innego niż wszyscy w koło ! :)
edit:
Mazaku - to przyzwoity, mechaniczny mod. Te brewki, płetwy itd - to jedynie kilka wisienek :)
-
Przydałoby się na siłownię przejść ze dwa razy w tygodniu, na rower czy inną gałę pokopać... co by wyżywać się w bezpiecznych miejscach.
Połamane obie ręce w nadgarstkach,skręcone obie kostki,naderwana pachwina,rozbity łuk brwiowy to tak na szybko skutki uprawiania wyczynowego piłki nożnej.Boisko zdecydowanie nie jest bezpiecznym miejscem :004:
-
http://www.autoblog.it/post/3791/novitec-seibi-una-seicento-biturbo-da-190-cv
Z załączonego wykresu wynika, że maksymalną moc osiąga to coś przy 130 km/h, po czym odcinane jest paliwo, tak, że w sumie dość bezpieczne autko na zakupy, ale za to jaki ma motór i w ogóle ! :102:
-
Z załączonego wykresu wynika, że maksymalną moc osiąga to coś przy 130 km/h, po czym odcinane jest paliwo
Nie... Maksymalna moc jest przy 6330 obrotach na minute. A prędkość przy tych obrotach zależy od "wrzuconego" biegu, przełożenia w skrzyni i poślizgu na sprzęgle ;) 130 km/h jest osiągane na 3-cim biegu. Zgaduję, że w zapasie jest jeszcze przynajmniej 1 jak nie 2 :)
-
Połamane obie ręce w nadgarstkach,skręcone obie kostki,naderwana pachwina,rozbity łuk brwiowy to tak na szybko skutki uprawiania wyczynowego piłki nożnej.Boisko zdecydowanie nie jest bezpiecznym miejscem :004:
Chciałbym, żeby tylko to Ci groziło w trakcie jazdy samochodem :P
-
Połamane obie ręce w nadgarstkach,skręcone obie kostki,naderwana pachwina,rozbity łuk brwiowy to tak na szybko skutki uprawiania wyczynowego piłki nożnej.Boisko zdecydowanie nie jest bezpiecznym miejscem :004:
Angel ja mam za sobą 15 lat wyczynowego sportu - mocno kontaktowego dodam, żeby nie było - zero urazów. Trener mawiał, że kontuzje odnoszą słabo rozgrzani lub wytrenowani. Ewentualnie na tyle kiepscy technicznie że dali się sfaulować :P.
Co do sportowych autek to ja sam jeżdżę takim co do 4500 obrotów jest łagodne jak baranek, potem włącza mu sie VTEC i moge brać na klatę nawet seicento Schmeissa a waży ono niecałe 1,5 tony :)
ps. to nie jest czerwona fiesta :118:
-
Angel ja mam za sobą 15 lat wyczynowego sportu - mocno kontaktowego dodam, żeby nie było - zero urazów. Trener mawiał, że kontuzje odnoszą słabo rozgrzani lub wytrenowani. Ewentualnie na tyle kiepscy technicznie że dali się sfaulować :P.
Niech zgadnę...szachy?A kontakt jest przez podawanie pionków? :020:
A tak poważnie kontakt kontaktowi nie równy :004:
-
Jak już zjechaliście na taki temat, to wam powiem. Przez kilkanaście lat uprawiania sztuki walki, jedyne kontuzje jakie odnosiłem, pojawiały się w wyniku działań pt. "To co? Piłeczka dzisiaj?" :002:
-
A ja zapytam Labiego, bo mi nie daje spokoju jego zażenowanie.
Labi ,prowadziłeś kiedyś auto które ma , powiedzmy 150-200 koni, mało ekonomicznie zestawioną skrzynię biegów, auto w które zapadasz się, w którym za sprawą mało komfortowego zawieszenia możesz poczuć to co czuje zawieszenie na polskich drogach? Prowadziłeś takie auto?
Ja miałem okazje kilka razy i przeklinam ten dzień , bo od tego czasu wszystko stało się inne :D
No więc jeśli nie wiesz jak to jest gdy przy 100 km/h wciskasz gaz i czujesz to samo co w każdym normalnym aucie na drugim biegu, to nie pieprz Labi, z całą sympatią. A jeśli Cię to nie kręci... no cóż w dzisiejszych czasach ,za sprawą wychowania mamy coraz więcej androgenicznych mężczyzn, ze słabym poczuciem identyfikacji płciowej :D , nie załamuj się, to przecież nie koniec świata, przecież są kobiety które preferują szczupłych, drobnych mężczyzn ,pasjonujących się szachami...
-
Ja nikomu nie muszę nic udowadniać
Ja też nie - jak gość z reklamy Mercedesa :D
Ale mogę :D - podobnież jak on lol
I znajduję wielką radość w tym że mogę. Pewnie za pół roku zapomne o tym , a auto wyda mi się normalne, do tego czasu jednak mam zamiar się cieszyć i dzielić się swoją radością z każdym, niezależnie czy tego chce czy nie lol To taka moja malutka wada na oceanie zalet.
A ty Labi uwolnij umysł - bardzo byś chciał być dresem w Beemce ale wzory społeczne które imprintowano Ci na drodze Twojej nieprawidłowej socjalizacji :D , nie pozwalają Ci odróżnić swoich chęci od chęci społecznych
, przez co przeżywasz wewnętrzny konflikt będący źródłem nieuświadomionego lęku że mógłbyś okazać się 'zły'. Dowodem na to jest nieuzasadnione projektowanie na statystycznego dresiarza wszystkiego co najgorsze - dla ciebie to potwór gwałcący nastolatki, w przerwach pomiędzy łamaniem palców innym. Nie potrafisz zając nie-emocjonalnego stanowiska i przyjąć ze taki gość, że ja :D robią to dlatego że CHCĄ :D i mają całą resztę w ...śladzie
Ja mam łatwiej - jestem narcystycznym psychopatą :D , przeświadczenie że jestem zły jest częścią mojej okaleczonej psychiki lol , więc skoro mnie nie krępują marzenia moich rodziców i oczekiwania społeczeństwa... to znaczy że chcę :D
UJE KTO SKASOWAŁ POSTA
-
Jak zwykle masz rację Szmajsiu. Najpierw solidny profil psychologiczny, a potem ukryte pragnienia. Szacunek Szmajs :)
Pozdrawiam,
Przyczajony Dresiarz
P.S. Qrdl skasował na moją prośbę :roll:
-
przy 100 km/h wciskasz gaz i czujesz to samo co w każdym normalnym aucie na drugim biegu
:) Nie... przy 180 włącza się VTEC i czujesz więcej niż w zwykłym aucie na 2-ce :) I nawet turbiny tam nie ma :) Zwykła Integra Type-R. Accord Type-R też dawał radę i w dodatku jeszcze niezły komfort i małe spalanie ! :) Schmeisser - nie zmieniaj ludzi na siłę - jeśli wszyscy będą jeździć w 300 konnych Evo to życie będzie monotonne :) Ponadto nie każdy jest w stanie opanować sprzęt mający mniej niż 15s do 100.
-
I jak zwykle temat schodzi na wielkość cojones:) Więc dorzucając swoje dwa grosze: wcześniej ktoś stwierdził że mnie nie stać na porządny samochód. Owszem nie stać dlatego mam dwa kółka.
Damos: japońce nie robią samochodów tylko blendery co najwyżej bo porządny samochód ma przynajmniej 6 garów, a jeszcze lepiej jak ma po 6 garów w dwóch rzędach. Evo jeszcze ujdzie ale co do wszelkiej maści accordów to jakby Bóg lubił przedni napęd to byśmy na rękach chodzili.
Schmeiss: a jeździłeś czymś co ma 150KM ale dwa kółka i waży poniżej 200 kg??:)
Powyżśzy wywód z lekkim przymrużeniem oka proszę traktować:) Piiis:)
-
Jeździłem , poniżej 200 kg , i troche poniżej 150 koni. Jestem zbyt mało pewny siebie i chyba mam zbyt silny instynkt zachowawczy, bo nigdy nie odkręciłem do 2 zł. Bałem się po prostu, i nigdy nie ufałem temu na czym siedzę. Sprzedałem w cholere. Z Grafem się nie bałem, to jedyny gość z którym wsiadłem na szlifierkę. Bo był dobry w te klocki po prostu
-
Kumpel też był dobry, niedobry był natomiast facet wyjezdżający z podporządkowanej. Kumpla nie ma. Motoru też. Do motocykli trza mieć silną wolę i wyobraźnię.
-
Damos: japońce nie robią samochodów tylko blendery co najwyżej bo porządny samochód ma przynajmniej 6 garów,
NXS, Legend, Maxima, Avalon, Subaru
dlatego mam dwa kółka
czasem nie japońskie ? ;)
a jeszcze lepiej jak ma po 6 garów w dwóch rzędach.
A po co? "Wiadro ropy" na rozruch, bak wielkości cysterny, żeby dojechać do następnej stacji, sztywny tylny most, żeby udźwignąć ciężar baku a osiągi żenująco niskie w stosunku do zaprzęgniętych środków. W dodatku ze względu na masę wrodzona niechęć do skręcania :) Fakt - bywają pojazdy z takimi jednostkami napędowymi i niezłymi osiągami, ale to 0,005% motoryzacji i stać na nie 0,001% populacji :)
co do wszelkiej maści accordów to jakby Bóg lubił przedni napęd to byśmy na rękach chodzili.
staaaare :) Jakby Bóg lubił motocykle to nie miał byś nóg obok siebie, tylko jedna przed drugą :) Polecam przejażdżkę dobrym przednionapędowcem, choć osobiście preferuję permanentny napęd na 4 koła bez żadnych visco czy haldexów. Piis :)
-
1.Na Subaru i inne NSXy też mnie nie stać i pewnie stać nie będzie więc co mi za róznica czy autko kosztuje 200k pln czy 2m pln?:)
2.Dwa kółka mam austriackie i śmiem twierdzić że pochodzą raczej od tego drugiego a nie od Boga:)
3. Z motoryzacją jest jak z kompami/konsolami: jedni wolą duży silnik inni wiadro sprężarek pod maską, jedni i drudzy mają swoje racje i ciężko ich przekonać do zdania strony przeciwnej.
PS: jeśli chodzi o sztywne mosty to brat posiada Suzuki SJ413 i ten ma oba sztywne a nie tylko tylny:) Piiis:)
-
Luz, Pany, luz ...
Jako stary drogowy wyjadacz z potwornym najazdem kilometrów, mogę stwierdzić jedynie, że nie ważne jest co kto ma pod maską, ale co ma w spodniach. Niejednokrotnie blokują mi drogę subaru imprezy, merolki 600-series, a najgorsze wszelkie SUVy ! Zazwyczaj SUV=brak cojones, niezależnie od ilości rur wydechowych i ilości cylindrów. Dodam, że obecnie moja służbowa fura waży grubo ponad półtorej tony, jest wielkim kombi, a pod maską jedynie 1.6 benzyna. Od 0 do 100 robi w jakiś kwartał i 33 sekundy.
P.S.
Dla wszystkich porządnych kierowców na forum, aby uniknąć niepotrzebnych komentarzy: tak wiem, jeżdżę za szybko, jestem niebezpieczny na drodze, mam nie po kolei w głowie, jestem stary i głupi i zawsze powinienem wyjeżdżać pół godziny wcześniej. :002:
Już nie długo wreszcie zmiana wózka na coś, co znów bedzie miało silnik ... na pewno się poprawię ... :banan
-
Zazwyczaj SUV=brak cojones, niezależnie od ilości rur wydechowych i ilości cylindrów.
No dobra,pokazuj swoje i zobaczymy kto ma większe
a btw, servisując dzisiaj swoją DKW, znalazłem to
(http://farm4.static.flickr.com/3134/3229153345_89d1275cfb.jpg)
-
Pomijając mizerne wywody psychologiczne Szmajsa odnośnie postrzegania świata i wariatów na czterech kółkach - jest tutaj jakiś posiadacz Punto z rocznika 00 ew. 01? Jak to się sprawuje? Postanowiłem takie coś żonie zakupić coby mojego "baby" więcej nie drapała i chciałbym wiedzieć czy to auto nie sypie się zanadto. W końcu to ulubiona marka Szmajsa :118:
-
Kup jej BMW e39 z 2 litrową benzyną na podwójnym Vanosie. Za 20 tyś. kupisz już sensowną bryczkę z 98 roku, żona cię będzie kochać jak nigdy dotąd a Ty będziesz miał wózek dający sporo frajdy...
-
A Micrę II ktoś ma może? Podobno bardzo niezawodna. Jak tam to wygląda?
-
Wreszcie normalne wypowiedzi.
Micra , Mazda 121, ew Yaris czemu nie. Ostatecznie Punto z niedużym silnikiem to także nie powinien być problem wbrew stereotypom o Fiacie. polecam też Polo ale jeszcze tego kwadraciaka z lat 93-2000 (jak się nie mylę. Wszystko co młodsze w motoryzacji nie oznacza że lepsze . Tyczy się niestety prawie wszystkich marek. Dużo zalezy co lubi Twoja połowa, - osiągi , ekonomia etc. Duza uwagę trzeba zwracać na to aby niepotrzebnie nie wypieprzać pieniędzy na serwis. Przykład - kupujesz poczciwą Corsę B np z 1998 roku motor 1.2 i za przednią lampę w sklepie płacisz ..90 złotych a już do Corsy C jakieś 400 .
W motoryzacji tak naprawdę jeśli chodzi o jeżdżenie po drogach miejskich liczy się ekonomia.
Jestem w wieku Szmajsa i jakieś 10 lat temu zanim dorosłem miałęm taki sam punkt widzenia jak on. Ukręcone półosie, wybite sworznie, pogięte felgi to skutek paru sekund frajdy z tego że swoim 90 konnym 900 kilogramowym sprzętem wciagałem 150 konne przereklamowane kredensy takie jak np.BMW 520 - wszystko to przekładało się na niepotrzebną utratę kolejnych $$$ , więc suma tych i podobnych doświadczeń niejednemu pozwoliła w końcu dorosnąć.
Kiedyś tez patrzyłem w cyfry - " a bo od zera do setki .." Na ch... mi to. Teraz jeżdże "poczciwym" germańskim "gnojowozem" który ma może nawet i głupią sekundę więcej do setki niż poprzednie maleństwo - ale w praktyce okazuje się że jest to auto szybsze , ekonomiczniejsze i wiem co to znaczy Vorsprung durch technik. A mina faceta w aucie obok? Boże a kogo to obchodzi. Jeśli siedzi za kierownica jakiegoś ..X5 albo X3 to mi go co najwyżej żal i chętnie mu nawet ustąpie miejsca,żeby wyprzedził. W końcu wydał 200 tysiaków , ma 8 garów , cztery rury i wiekszą radość. Ale w sumie o to chodzi , nie? W koncu go stać tankowac 25 litrów co 100 kilosów.
-
Wacha, opinie użytkowników możesz znaleźć min. tu (+ raporty spalania):
http://www.autocentrum.pl/oceny/nissan/micra/ii.html
http://www.autocentrum.pl/oceny/toyota/yaris/i.html
Generalnie oba samochody mają dobre opinie.
-
Chciałbym widzieć minę Szmajsa jak dostaje z liścia od żony za narażanie jej i dwójki sikających ze strachu dzieci w fotelikach z tyłu na kalectwo czy śmierć. Bezcenne. Teraz może sobie patrzyć na innych, za niedługo będzie musiał patrzeć na rodzinę. Więc niech korzysta póki czas :). Wkrótce najwyażniejsze dla n iego liczby w aucie to mogą być te które okreslają spalanie i pojemność bagażnika żeby tanio zajechać nad morze i wszystkie kufry zony i dzieci zmieścić. A jak przy okazji przemyci auto które ma "kopa" to się będzie cieszył jak dziecko. :) Bo oczywiście da się to pogodzić ale czy każdego na to stać?
-
Jasha - ja umiem z googli korzystać. :D
Tyle że do opinii obcych to nie mam zaufania (np moje auto wielu ludzi krytykuje a ja wiem, że to bzdury).
Mnie interesują Wasze smaczki, doświadczenia :004:
-
A ja w piątek zdobyłem za pierwszym podejściem licencję pilota myśliwca kat B :banan. Przyznam, że trochę nie wiem dlaczego ludzie tak oblewają ten egzamin :020:.
Do wlasnego auta będę sie przymierzał na wiosnę... Wtedy, też przedstawię budżet i zgoszę się po radę.
-
Leon, bo to loteria. Sam śmigałem od dziecka samochodem, a zdałem za 3 razem na samochód (na motocykl za pierwszym). Ale jak można było zdać, jak za pierwszym podejściem zdało 3 na 15, a za drugim 0 na 20? :002:
Liczy się prawda ekranu i czasy, w których żyjemy. Ja zdawałem w 1992, w zimie stulecia, na delegacji i po pijaku.
-
Ja zdawałem w 1992, w zimie stulecia...
Czemu wystarczy mróz poniżej pierwszej dziesiątki i już pojawiają się głosy, że to zima stulecia?! Jak mnie pamięć nie myli to już kilka zim stulecia mieliśmy na przełomie lat 70. i 80.. Pamiętam istotnie jakąś zimę z początku lat 90., której temperatura spadała poniżej 30 stopni na minusie. Ale to nadal nie była zima stulecia, o ile dobrze wiem. Wiem też, że w latach 90. była to chyba jedyna prawdziwa zima.
Pozdrawiam
-
Pamiętam istotnie jakąś zimę z początku lat 90
Chyba 30 nie było, ale 15-20 trzymało się dłuuuuugo. W każdym razie kierowcy autobusów na pętlach nie gasili silników, Bo już by ich potem nie odpalili.
A zdawałem w grudniu '89 na samochodzie m-ki Polonez.
-
Labi, ja żartowałem przecież. Przecież po pijaku też nie zdawałem.
A że śnieg przysypał pasy na drodzie i dlatego popłynąłem na jednym egzaminie, bo zmieniałem pas na linii ciągłej, ktorej nie było widać - to inna sprawa. :002:
-
No i w końcu kupiłem.
Miał być Focus a jest Mondeo.
Rocznik 2001, Kombi, Diesel 2.0L TDDi. Stał tydzień w komisie przy salonie Renault (klient zostawił je w rozliczeniu za nowe). Byłem już nim na SKP i wszystko w najlepszym porządku, prócz jednej rzeczy. Albo poszedł bezpiecznik od spryskiwaczy albo obie pompki są do wymiany (przód i tył) bo nie działają. W piątek daje auto do serwisu na wymianę filtrów i oleju to sie dowiem co jest nie tak.
Miał ktoś do czynienia z systemem nawigacyjnym Philipsa ? Jakiś stary system, jest do tego ekran (dość duży) radio cd, oraz czytnik płyt z nawigacją i pilot. Nie mam pojęcia jak się to uruchamia, w zestawie były jakieś płytki ale dla mnie to "czarna magia".
Wygląda to tak; http://www.allegro.pl/item543000877_nawigacja_philips.html
A radio tak; https://ssl.allegro.pl/item522184709_philips_cari_navigation_na_cd_typ_rc959_igla.html
-
Szmajs coś dla ciebie i nawet z kolorem trafili :D
http://www.auto-motor-i-sport.pl/wiadomosci/Chevrolet-Matiz-silnik-V8-Corvette-Z06-5069.html
-
To też dla Ciebie Szmajsiu
http://www.szkola-auto.pl/index2.php
Odcinek 21 polecam
-
Odcinek 21 .
... zasada 3. eco-drivingu : dynamiczne przyspieszanie ...
... a piątkę powinniśmy wrzucać już przy 50 km/h ...
:002:
-
... a piątkę powinniśmy wrzucać już przy 50 km/h ...
Przy tej prędkości na piątym biegu to albo by mój samochód zgasł albo wał by się ukręcił :)
-
Panowie ale on mówił to w odniesieniu do tej Skody,a nie do każdego auta. Na poczatku wyraźnie zaznaczył, że należy sprawdzić sobie w instrukcji pojazdu jak zestopniowana jest skrzynia.
-
Hehe, dokładnie, ciężko wymagać wrzucania piątki przy 50 w samochodzie co ma pojemności tyle co butelka pospolitego trunku i moc liczoną w okolicach 20 jamników mechanicznych :118:
A przy wyprzedzaniu to dopiero są jaja :121:
-
Jakkolwiek by tego nie interpretować to trudno mówić o dynamicznym przyspieszaniu kiedy wrzuca się wyższy bieg przy minimalnych możliwych obrotach. Przyspieszanie wtedy wygląda co najmniej tak dynamicznie jak rozpędzanie tankowca. Wciskanie zaś pedału gazu przy zbyt niskich obrotach silnika spowoduje nieuchronnie wybicie gniazd zaworów, oraz zamulenie wtrysków. Przy okazji nie włącza się turbina, która to ma wtedy tendencje do zapiekania się, a drgania wynikające z niskich obrotów przyczyniają się do przyspieszonego zużycia łożysk wału korbowego. Poza tym używając silnika poniżej obrotów nominalnych powodujemy, że nie pracuje on w zakresie swej najlepszej sprawności powodując większe zużycie paliwa/kW. Pozorne zyski wynikają tylko i wyłącznie z niższych oporów powietrza przy niższych prędkościach jazdy. Paradoksalnie: podobne, lub tylko nieznacznie wyższe zużycie paliwa można osiągnąć przy znacznie większych prędkościach, kiedy silnik pracuje w swym optymalnym zakresie obrotów. Ale cóż, tak to bywa, kiedy "fachowcem z TV" zostaje się po przeczytaniu jednej tylko książki. Każdy jeden kierowca TIRa, który przecież dorabia sobie z "oszczędności", a przetoczył się przez w życiu przez kilka milionów kilometrów, wyśmieje tego "fachowca" w głos, tarzając się po podłodze.
Żeby była jasność - absolutnie nie neguję tu innych zasad "eco-drivingu", które sam zresztą z powodzeniem stosuję.
-
Ależ spokojnie Panowie :002:
Dla mnie cały ten Eco-Driving to taka trochę egzotyka, no bo jeśli dystans 25 km pokonuje się ... w 2 godziny to chyba ciężko jest tą strategię zastosować ;) A tyle trwa np podróż mojej małżonki z pracy (notabene świeżo nabytym Nissanem Micrą II albo po liftingu jak kto woli - swoją drogą polecam te malutkie czołgi "nie do zniszczenia").
Wydaje mi się tylko Qwazar, że nie do końca skojarzyłeś o co biegało w tym poradniku. Wg mnie należy dynamicznie przyśpieszyć i dopiero wtedy jechać "na najwyższym biegu przy możliwie najniższych obrotach". Trudno tutaj powiedzieć, że chodzi o molestowanie silnika przy powiedzmy 900 rpm na 5-ym biegu. Jeśli odpowiedniejsze wydaje się 1200 obrotów na 4-tym - stosuj to ;)
Natomiast na pewno masz rację co do optymalnego zużycia paliwa: np u mnie wygląda to tak, że silnik zużywa więcej paliwa na 6-ym biegu przy 70 km/h niż przy 110 km/h:) Opowiednio 1100 rpm i 2000 rpm (przy tym ostatnim silnik produkuje 300 Nm - najwyższa wartość wg manuala)
-
Wydaje mi się tylko Qwazar, że nie do końca skojarzyłeś o co biegało w tym poradniku. Wg mnie należy dynamicznie przyśpieszyć i dopiero wtedy jechać "na najwyższym biegu przy możliwie najniższych obrotach".
Taaa ...gdybyż mu o to chodziło nie pisnął bym słówkiem. Cytując ten sam odcinek odnośnie tego "dynamicznego" przyspieszania do 50 km/h:
" ... wrzucamy natychmiast dwójkę, a przy trzydziestce powinniśmy jechać już na trzecim biegu"
Tak, że ten tego, to jest ta, ta ... jak się nazywa ... "dynamika" ! :002:
Natomiast na pewno masz rację co do optymalnego zużycia paliwa: np u mnie wygląda to tak, że silnik zużywa więcej paliwa na 6-ym biegu przy 70 km/h niż przy 110 km/h:) Opowiednio 1100 rpm i 2000 rpm (przy tym ostatnim silnik produkuje 300 Nm - najwyższa wartość wg manuala)
I tu właśnie dochodzimy do sedna !
Należy dynamicznie przyspieszać rozkręcając silnik tak, aby jak najszybciej osiągał swój nominalny zakres obrotów, czyli przeważnie okolicę maksymalnego momentu (nie mylić z maksymalną mocą, która to przeważnie pojawia się dopiero w górnej strefie stanów górnych :004:) . Kiedy tylko przyspieszając opuszczamy ten zakres - zmieniamy bieg na wyższy. W dobrze zestopniowanej skrzyni taka jazda zapewnia minimalne zużycie paliwa przy optymalnej prędkości jazdy. I to jest prawdziwie ekonomiczne wykorzystanie swojego silnika, zapewniające mu przy okazji najwyższą trwałość, a nie jakieś tam dyrdymały Pana "instruktora".
Nota bene przez takich "ecodriverów" mamy na drodze częste niebezpieczne "sytuacje", kiedy to ciężarówki zostają zmuszone do manewru wyprzedzania tych delikwentów, co w przypadku tej wielkości pojazdów jest zawsze dość ryzykowne.
P.S.
Byłbym zapomniał - styl jazdy preferowany przez tego fachowca, będzie powodował w zimie także znacznie dłuższą pracę silnika w stanie "zimnym" czyli przyspieszone zużycie pierścieni, cylindrów, łożysk i takich tam mało ważnych "dupereli"
A teraz z innej beczki:
Kiedy zmieniamy opony na zimówki i mamy jak zwykle dwie zużyte bardziej, a dwie mniej, na którą oś powinniśmy założyć te "lepsze" ?
-
Kiedy miałem taką sytuację ostatnio radzono mi założyć lepsiejsze na oś nienapędzaną (tylną) a te słabsze na przód.
-
Kiedy miałem taką sytuację ostatnio radzono mi założyć lepsiejsze na oś nienapędzaną (tylną) a te słabsze na przód.
Dokładnie też się z tym spotkałem. Na "chłopski rozum" mogło by się wydawać inaczej.
-
Jedyną prawdziwą odpowiedzią na te zagadnienie jest: unikać takich dylematów.
Ogólnie panuje opinia by zakładać lepsze na tył, problem jest jednak nie do końca uniwersalny, w zasadzie zależy od terenu, samochodu i sposobu w jaki się jeździ i w sumie idealnym rozwiązaniem byłoby zakładać zawsze 4 sztuki fabrycznie nowych opon :121:
Zakładając gorsze na którąś z osi rodzą się problemy. Jak założymy na tył, to ryzykujemy nadsterowność i poślizg tego fragmentu auta. Jeżeli założymy na przód, to szlak bierze drogę hamowania i sterowność. I tak źle i tak niedobrze.
-
Z dwojga złego wolę żeby mi tył uciekł niż przód pojechał nie tam gdzie chce...
-
Było by fajnie Sun, ale oznaczało by to, że kupujesz nowy komplet zimówek co rok. Mają ludzie kasiorę. :002:
A poważniej, swego czasu zacząłem drążyć temat - skąd wziął się ten pomysł, że należy "słabsze" opony zakładać na przód. Prawie wszyscy od pewnego czasu polecają to rozwiązanie. No i sprawdziłem w mojej firmie, która również poleca ten system. Gość z marketingu, który drukuje broszurki i odpowiada za stronę w internetową doszedł do źródła. Otóż okazuje się, że ekspertami w tej dziedzinie, których to radzą się dziennikarze są kierowcy rajdowi. To według ich opinii lepiej mieć stabilny tył, żeby d-pa nie uciekała na zakrętach. Grzebiąc dalej w papierach firmowych doszukaliśmy się, że jeszcze kilka lat temu my sami dawaliśmy inne zalecenia oparte na ... badaniach drogowych ! Teraz jednak zarówno moja firma, jak i niemal wszyscy ślepo zaczęli wierzyć w to co, mówią dziennikarze, czyli właściwie "rajdowcy". Grzebiąc dalej doszedłem do danych. Okazało się, że rajdowcy po prostu znacznie rzadziej hamują niż skręcają. Poza tym prawie zawsze skręcają na granicy przyczepności - dlatego tak ważny jest tył. W normalnej jednak eksploatacji jazda na granicy przyczepności tylnej osi zdarza się niezwykle rzadko. Obrócenie samochodu jako przyczyna wypadku występuje ponad 130 razy rzadziej niż w wyniku zbyt długiej drogi hamowania. W przypadku stłuczek - czyli kolizji bez poszkodowanych, występują one wskutek obrócenia samochodu ponad 1100 razy rzadziej niż w wyniku zbyt długiej drogi hamowania. Czyli jeśli chcesz jeździć rajdowo - załóż se lepsze na tył, ale jeśli nie chcesz w coś przyp..ć to nie słuchaj ekspertów tylko załóż sobie lepsze gumy na przód. Na koniec jeszcze uwaga naszego firmowego fachmana, kiedy go spytałem gdzie lepiej założyć te mniej zużyte gumy:
- A które ci się bardziej zużywają ?
- No przednie przecież ...
- Czyli te pracują, a te z tyłu się tylko opier...ją. Nie chcesz chyba, mieć hu.... wych robotników, i wypasionych nierobów nie ?
Ot mądrość ludowa... :002:
P.S.
Ostatnio kierowcy rajdowi zaczynają się znać na wszystkim - nawet na fotelikach dziecięcych - wystarczy włączyć TVN Turbo, by się o tym przekonać. :001:
-
Mądrość ludowa dlatego jest mądrością, bo często rację ma:). Sporo jeżdżę i zawsze wolałem opanowywać tył. Poza tym jest fajna zabawa jak jest mróz: Wyjeżdżasz carem na lód na jeziorze, stawiasz świerkową gałązkę i jeździsz dookoła niej w poślizgu. Chodzi o to żeby kółka które kręcisz były jak najrówniejsze. Nic tak panowania nad autem nie uczy.
PS Mimo iż wątek zszedł na toczydła Schmeiss dorzuć sobie wiadro turbin pod machę i się ciesz bo nie wszyscy rozumieją, że motoryzacja (kary bajki i takie tam) może być takim samym hoplem jak symulatory lotnicze. :banan
-
Było by fajnie Sun, ale oznaczało by to, że kupujesz nowy komplet zimówek co rok. Mają ludzie kasiorę. :002:
Dlatego jeżdżę na wielosezonowych :121: To jest najlepsze rozwiązanie jakie znalazłem - w tym klimacie, zimy nie są aż tak srogie by specjalnie zakładać miękkie opony, a i lato nie jest jakieś specjalnie suche. Klimat umiarkowany, to i ogumienie takie :121:
Jak do tej pory nie było żadnych problemów, w przeciwieństwie do letnich, gdy pewnego pochmurnego sierpnia pewne drogi zrobiły sie trochę zbyt mokre na moje Passio i zacząłem jechać bokiem. Podobne warunki z Nawigatorami i zero problemów - w momencie w którym nie dają rady i tak potrzeba łańcuchów.
Co do reszty twojej wypowiedzi absolutna racja, dlatego w wozie jaki mam do dyspozycji opony były wymieniane od przodu.
-
Ostatnio w jakiejś gazecie motoryzacyjnej czytałem o oponach i wniosek był mniej więcej taki sam. Dla szarego Kowalskiego, najlepszy wybór to opony wielosezonowe (albo na lato letnie, a na zimę, późną jesień i wczesną wiosnę wielosezonowe).
Argumentowali to tym, że mimo iż zimówka jest bezkonkurencyjna na śniegu, to spisuje się zdecydowanie gorzej na nawierzchni mokrej i błocie, nawet w niskich temperaturach. I jakby nie patrzeć w zimie i tak przez 95% czasu jeździmy po czarnym, choć mokrym asfalcie i ewentualnie błocie pośniegowym, a na takiej właśnie nawierzchni zimówki spisują się zdecydowanie gorzej, nawet o opon letnich.
-
Skoro mamy tutaj speca od gum to może taki dylemat: jaką oponę należy mieć założoną na "zapasie"? Dokładniej - jeśli zgodnie z polskim prawem (i nie tylko polskim?) istnieje wymóg by na jednej osi mieć opony tego samego typu, to jest więcej niż pewne że w samochodzie mogą w jednej chwili być zamontowane dwa typy opon. Tak więc co zrobić - wozić dwa "zapasy"? (dylemat dotyczy oczywiście samochodów nie posiadających "dojazdówki" - teraz to chyba rzadkość?)
Swoją drogą w takiej np Irlandii - możesz mieć 4-ry różne opony zamontowane i pies z kulawą nogą się tym nie zainteresuje a badanie techniczne przejdziesz bez mrugnięcia okiem.
-
Niemiecki ADAC razem chyba z DEKRĄ w swoim czasie, a dokładniej w czasie kiedy próbowano w Szkoplandii wprowadzić przymus zmiany opon zrobił testy z których wynikało, ze granica 6 stopnii to bzdura. W warunkach miejskich zimą opona letnia lepiej się spisuje. A jak jest slisko to ani letnia, ani zimowa opona nie zapewni przyczepności. Podobna sytuacja miała miejsce z przymusem jazdy na światłach cały rok. Niemiecki automobilklub udowodnił, że w niektorych sytuacjach stwarza to większe zagrożenie niż jazda bez świateł i Szkopy znowu postawili na rozsądek i edukację. Także soh ma rację :).
Co do opon wielosezonowych to mnie uczono, że są do dup... i w zasadzie coś takiego nie istnieje. To takie zapchaj dziury i wymysł marketingu. Jak coś jest do wszystkiego to najczęsciej jest do d.... i tak samo jest z tą oponą, ani to dobrze wody nie odprowadza, ani nie gwarantuje przyczepności.
Trzeba sobie zdać sprawę, że jednak średnio na drodze nas trzymają 4x4cm więc nie warto oszczedzać. Poza tym generalnie opony zimowe lepiej się spisują na zalegającym śniegu. Mają się wgryzć w śnieg, a na asfalcie dostatecznie szybko odprowadzić wodę.
A co do twojego pytania Wacha sprawa jest prosta. Albo zakładasz 5 nowych laczków, albo zakładasz cztery nowe laczki dokładnie takie same jak zapas. Tudzież masz osobny zapas do z zimówką i z letnią oponką. Guma nie jest wieczna, po ok. 10 latach parcieje i czasami warto ten zapas wymienić. Co do "pączka" czyli dojazdówki to jak sama nazwa wskazuje, że korzysta się z niego tylko w sytuacjach awaryjnych i nie zaleca sie przekraczania jakiejś prędkości.
A w życiu, jak pokażesz policjantowi przebite koło w bagażniku to Ci nic nie powie. Chyba, że trafisz na służbiste i oszołoma :P
-
No oki Mazi ale co jeśli jednak gość jedzie z 2-ma typami opon na osiach? Przecież to chyba teraz nic dziwnego?
Co do świateł już i w UK doszli do wniosku, że samochody jadące z włączonymi światłami są o wiele lepiej widoczne ale jednocześnie pojazdy nie mające zapalonych świateł (np rowerzyści) stają się w takiej sytuacji .... no jakby niewidzialni :020: dla pozostałych użytkowników dróg, a przez to bardziej narażeni na wypadki.
-
Jeśli masz różne pary na osiach to wobec prawa jesteś czysty ale sam się narażasz na różne efekty specjalne wynikające z takiej konfiguracji :)..
-
Z tego, co pamiętam to na zapasie musisz mieć taką oponę jak na osi kierującej. Na pewno tak jest w ciężarówkach.
Co do opon zimowych: testami udowodnić można wszystko, jednakże fakty są takie, że podstawowa różnica tkwi w mieszance bieżnika. W oponach zimowych (co ciekawe - także w oponach do ciężarówek) stosuje się dodatek krzemionki do kauczuku syntetycznego, podczas gdy w letnich tego nie ma. Co to daje ? Nie trzeba ekspertyzy naukowej - złap na mrozie jeden klocek opony letniej i sprawdź, czy jest elastyczny ? Troszku bardziej ma konsystencję zbliżoną do kamienia, podczas gdy opona z krzemionką ciągle jest elastyczna. Jak wiadomo kamień na asfalcie się ślizga bardziej niż guma i już. Dlatego nawet na suchym asfalcie zimą droga hamowania na oponie zimowej jest znacznie krótsza niż na letniej. Jednakże - im bardziej ślisko tym różnice mniejsze ... Ciekawe, co ? Taka jednak jest prawda - na idealnie wyślizganym lodzie droga hamowania na obydwu oponach jest zbliżona i kończy się na najbliższej przeszkodzie terenowej. :002:
Odprowadzanie wody i błota pośniegowego to już z kolei zadanie kształtu bieżnika i tu też się mogą trafić paradoksy. Łysa zimówka znacznie gorzej sobie z tym radzi niż nowa letnia. Poza tym letnie opony z serii HP (high performance) przystosowane są do odprowadzania wody przy dużych prędkościach, podczas gdy nie robi się takich opon zimowych. Tzn robi się opony HP, ale po prawdzie to nie wiadomo na czym to HP w zimówkach ma polegać, bo na pewno nie radzą sobie z aquaplaningiem tak dobrze jak dobre letnie, za to ze śniegiem - owszem.
Składając to wszystko do kupy - zawsze można znaleźć takie warunki, żeby udowodnić co się chce. Jednakże generalnie zimówki w zimę są lepsze niż letnie. W przypadku, gdy ktoś używa opon letnich w dużych rozmiarach i z segmentu HP ( V>240 km/h) musi się liczyć z tym, że ten rodzaj opon przystosowany jest do pracy w wyższych temperaturach - wtedy osiąga optymalną przyczepność. Gdyby było inaczej bieżnik zniknąłby po kilku ostrych zakrętach i paru hamowaniach podczas jazdy z dużą prędkością. To jednak powoduje, że rzeczone opony stają się "kamienne" już przy +10-11 stopniach celsjusza i trzeba o tym pamiętać. Wiem co mówię, miałem już dwa razy mimowolny test drogowy tej ich cechy charakterystycznej ... :002: Na szczęście skończyło się na lekkim strachu.
Tera o oponach całosezonowych. Jest z nimi właściwie dokładnie tak, jak wszyscy myślą - nie są ani tak dobre, jak letnie w lecie, a zimowe w zimę, ani tak złe jak przeciwna kombinacja. Jednakże dla większości kierowców jeżdżących po mieście z niewielkimi prędkościami, a poza miastem nie testujących maksymalnych możliwości swego auta, to dobry wybór.
Sam rodzaj opon to jednak nie wszystko, są ważniejsze rzeczy wpływające na zachowanie na drodze auta zimą, ale to już temat na osobną bajkę, o ile kogoś to w ogóle interesuje ... :002:
-
Może więc teraz właśnie z innej bajki - na czym polega fenomen dwóch znaków X5? Patrzę sobie na to codziennie i nie mogę zakumać co tak wielu ludzi (mężczyzn w szczególności) widzi w tym czymś?
Nie znam dokładnie parametrów technicznych czy tam osiągów tego czegoś ale mnie to po prostu nie interesuje bo mi się nie podoba. Zastanawia mnie po prostu co Ci którym się to podoba w tym widzą? Może i ja zmienię zdanie? ;)
Jaram się za to na widok Range Rover'a Sport HSE, choć wcale nie jest fanem popularnych ostatnio 4x4.
-
Może więc teraz właśnie z innej bajki - na czym polega fenomen dwóch znaków X5? Patrzę sobie na to codziennie i nie mogę zakumać co tak wielu ludzi (mężczyzn w szczególności) widzi w tym czymś?
A czy Ty aby nie mieszkasz w Warszawie ? To by wiele tłumaczyło :021:
-
Poza tym generalnie opony zimowe lepiej się spisują na zalegającym śniegu. Mają się wgryzć w śnieg, a na asfalcie dostatecznie szybko odprowadzić wodę.
No właśnie rzekomo, rowki odprowadzające wodę są w zimówkach znacznie mniejsze, niż w letnich. Ale muszę się przyznać, że nawet nie miałem okazji się przyjrzeć, nawet we własnych oponach, czy faktycznie tak jest. Trzeba się będzie przejść do garażu.
Tak czy siak wyniki testu były takie, że zimówki na suchym asfalcie spisywały się nieznacznie gorzej, ale już na mokrym asfalcie zdecydowanie gorzej.
Chciałem przy tym zaznaczyć, że nie jestem żadnym ekspertem. W zasadzie mam mgliste pojęcie o tym. Piszę jedynie to co sam wyczytałem, i piszę to po części dlatego, że sam byłem dosyć mocno zdziwiony.
BTW. Było to napisane w Auto Świat Poradnik, nr. 11 Listopad 2008
-
A czy Ty aby nie mieszkasz w Warszawie ? To by wiele tłumaczyło :021:
Obawiam się więc, że nie mam wytłumaczenia bo nie mieszkam tamże. :021:
-
Może mi ktoś wytłumaczyć fenomen A4 ? Jak to jest, że zawsze jak spadnie śnieg, jest mgła, 4 jeźdźców apokalipsy stępuje na ziemię... ZAWSZE jest karambol ?
-
Po przeczytaniu pierwszego zdania z Twojego ostatniego posta pomyślałem sobie: "Właśnie, co oni widzą w tym Audi". Dopiero po chwili zakumałem o czym Ty piszesz. Nie wiem, chyba tylko raz w życiu i to b. dawno temu jechałem tym traktem. Jeśli dobrze pamiętam to był on wtedy w niezłym stanie. Znaczy się nieźle dobitym :021:
Coś się zmieniło?
-
Tak - teraz jest tam nowa, betonowa nawierzchnia. A biorąc pod uwagę natężenie ruchu - wypadkowość jest tam niewielka.
-
Może mi ktoś wytłumaczyć fenomen A4 ? Jak to jest, że zawsze jak spadnie śnieg, jest mgła, 4 jeźdźców apokalipsy stępuje na ziemię... ZAWSZE jest karambol ?
A4 jeżdzę 2-3 razy w tygodniu od kilku ładnych lat, doskonale pamiętam zmianę nawierzchni, remonty, etc.
Jechałem również wczoraj ok. 6 rano, było jeszcze ciemno, a warunki identyczne do dzisiejszych. Na drodze oblodzenie i błoto, w które przemienia się zacinający śnieg.
Na A4 zwykle wjeżdzam w nieszczęsnym Budziszowie, ale wczoraj wjechałem w Wądrożu. Jechałem nieco dłuższą trasą, ale za to mniej po drogach "krajowych", których przy zacinającym śniegu nie sposób często odróźnić od pola. Warto wówczas znać okolice...
Wracając do A4. Warunki były tragiczne. Padający śnieg nie "paruje" w magiczny sposób z jezdni. Trudno mieć za to pretensje do drogowców. Pługów widziałem kilka i to "chodzących i sypiących" parami. Na jezdni szlam, śnieg, ale normalnie widać beton, po którym się w 90% jedzie. Tylko debil może oczekiwać lepszych warunków przy tego typu pogodzie. Najgorsze jednak dla mnie było wjechanie na autostradę, a to ze względu na zalegający śnieg, w którym samochód "pływał" i wręcz nie sposób było się w miarę szybko włączyć do ruchu - zresztą nie zdziwiłbym się jakby to było przyczyną dzisiejszego karambolu.
Mam już trochę doświadczenia we wszystkich typach pogody i porach roku i muszę stwierdzić, że pod tym względem wczoraj na A4 nic nie można było zarzucić drogowcom, starali się i było to widać, a po kilku h, jak wracałem, jezdnie były morke bez śniegu.
W czym zatem jest problem?
W kierowcach. Ja jechałem ok 60-70 km/h maksymalnie, każda próba zmiany pasa oznaczała konieczność przejechania przez bruzdy śniegu, odkosy, nawarstwione pomiędzy pasami ruchu. Wyobraźcie sobie to na kształt kolein. W takim przypadku, przecinania bruzdy/koleiny śniegowo/lodowej, bardzo łatwo stracić przyczepność, nie wspominając o tym, że każde koło może być na innej przyczepnościowo nawierzchni. Tak więc jadę sobie te 60-70km/h, zachowując odległość minimum 100-150m, z duszą na ramieniu, a od czasu do czasu drugim pasem jadą "fachowcy" po 100 km/h i więcej, jeden za drugim. Włos się jeży na myśl co by się stało jakby taki kierowca zaczął hamować, albo nagle musiał zmienić pas. Mnie się jakoś udało szczęśliwie dojechać do Wrocławia, bo jednak większość potrafi zrozumieć, że takie warunki to nie żarty, a stawką jest życie i zdrowie ludzi.
Tak więc z A4 wszystko jest ok, ale nasi rodacy, to 3 świat, tak jakby nigdy nie jechali po śniegu.
pozdrawiam,
qrdl
-
Niestety niektórym idiotom (bo inaczej tego nazwać nie sposób) wydaje się, że jak na zimę założą zimówki nawet za 800zł/szt. to przyczepność mają jak latem na rozgrzanych oponach :/
Życie ich kiedyś zweryfikuje, niestety najczęściej wówczas cierpią też postronni.
Ostatnio takich debili widziałem na obwodnicy 3miasta.. pogoda podobna do opisu powyżej, tyle tylko, że była jeszcze mgła ograniczająca widoczność na 10-20m, przy rozrzedzeniu okresowo do 30m. 50km/godz przy wyprzedzaniu TIRa to już był hardcore, ale byli tacy "odważni" co lecieli coś pod 100, oceniając po szybkości z jaką mnie mijali.
-
Widzicie, mam niekiedy okazję posłuchać takich panów (często tych z wiadomej cześci naszego kraju) po przygodzie w rowie, którzy stojąc na tymże rowie obok swojego widac świerzo nabytego poobijanego cudeńka za dobre kilkadziesiąt tysiaków dziwią się : "No weż pun przestań, nie rozumie tygo kurcza, przeciech jo mioł nówki zimówki , ałto mo te systymy najnowsze, ESP panie , kontrole trakcji!" A jak mu wytłumaczysz że ślisko, że na nogach przecież nie idzie ustać, i że musiał za szybko jechać no to zaraz tyrada na drogowców że nie posypane i on płaci podatki i że w ogóle wszystko przeciwko do dupy . Głupich nie brakuje.
-
mam pytanie dotyczące Toyo :021:
Nie chodzi tu bynajmniej o naszego honorowego forumowicza i nieustraszonego, podniebnego strażnika :)
Szykuję się do zakupu opon letnich do auta. Rozmiar: 225/45/17, limit cenowy: 500 PLN/szt. Pojazd ma nieszczęsne wielowahaczowe zawieszenie i z tyłu potrafi gumy "wyząbkować". Dlatego też opona nie powinna być asymetryczna - muszę co jakiś czas zamieniać je z lewej na prawą. Szukałem nieco i w końcu niemal zdecydowałem się na Toyo proxes TR-1. Ma ktoś doświadczenia z tymi gumami? Czytałem wiele opinii o nich, ale nowe nie zaszkodzą - nie wiadomo, kto wypisuje te pochlebne komentarze - może armia bot'ów zmajstrowana przez producenta? ;)
Gdyby przypadkiem ktoś wiedział, gdzie są taniej niż 445/szt. z fakturą VAT (bo za tyle znalazłem najtaniej), to też mógłby się podzielić wiedzą :)
Jestem oczywiście przygotowany na brak odpowiedzi, bo rozmiarów i producentów jest tylu, że trudno znaleźć kogoś wiedzącego coś akurat o wskazanej kombinacji.
-
Może trochę nie na temat ale nie bardzo widzę zależność wielowahaczowe zawieszenie = ząbkowanie opon (bardziej mi tutaj pasuje brak zbieżności/zawieszenie do remontu => ząbkowanie opon). U mnie też jest wielowahacz, zimówki mam asymetryczne i ząbkowania nie uświadczysz ;) Letnie mam Toyo Proxies ale mniejsze (15") i jestem zadowolony (na razie jeden sezon na nich prześmigałem).
-
Może trochę nie na temat ale nie bardzo widzę zależność wielowahaczowe zawieszenie = ząbkowanie opon
Niby tak, ale praktyka dowodzi czegoś innego. Znany jest problem ząbkowania na tylnej osi zarówno wśród użytkowników aut jak i w serwisach. Nawet w internecie ;) : http://www.oponeo.pl/artykuly/v/182/833/zabkowanie_i_jego_wplyw_na_bezpieczenstwo_eksploatacji_opon.htmlx
Zawieszenia wielowahaczowe stosuje się, aby zapewnić wysoki komfort jazdy [...] i jednocześnie dobre własności jezdne pojazdu [...], jak również wysoką przyczepność opon do podłoża w różnych warunkach jazdy. Zawieszenie wielowahaczowe tylnej osi [...] Przyczyną takiego charakteru zużycia (ząbkowania) nie jest wada opon, lecz zmienny (nierównomierny) rozkład nacisków pomiędzy oponą a nawierzchnią, podczas pracy zawieszenia przy jeździe na wprost i w zakrętach. Powoduje on nierównomierne ścieranie się boków rzeźby bieżnika podczas ich kontaktu z podłożem.
(bardziej mi tutaj pasuje brak zbieżności/zawieszenie do remontu => ząbkowanie opon). U mnie też jest wielowahacz, zimówki mam asymetryczne i ząbkowania nie uświadczysz ;)
Masz rację i nie masz :) Miałem przedtem Preludę w zawiasem wielowahaczowym z tyłu - zero ząbkowania. Mam A4 quattro - też wielowahacz z tyłu - zero ząbkowania. A w Accordzie podobno ząbkuje... Ludziom w nowych autach ząbkuje tył więc raczej nie jest to kwestia gotowości do remontu. Mój Accord ma co prawda już 3 lata, ja przejeździłem nim rok i ząbkowania nie zauważyłem, ale przebieg przez ten rok był symboliczny: poniżej 10 tys. km. Po części zgadzam się z tobą - IMHO - ząbkowanie z tyłu jest skutkiem celowego dodatkowego, nieosiowego obciążania opon wliczonego w konstrukcję zawieszenia lub jego przypadkowej, złej konstrukcji. W idealnym zawiasie nie powinno mieć miejsca.
Niedługo jednak A4 znajdzie nabywcę i Accord zacznie jeździć dużo więcej, mam do niego felgi na lato bez opon i jak już coś kupię - to wolał bym nie zmieniać po kilku m-cach. :)
-
Zadaniem zawieszenia w samochodzie jest takie prowadzenie koła, żeby nie zmieniało ono kąta nachylenia w stosunku do nawierzchni (to tak z grubsza). Zawieszenie wielowahaczowe podobno robi to najlepiej, więc jeżeli coś ząbkuje to znaczy (tak na mój rozum - mam trzecie auto z takim zawieszeniem), że coś nie tak jest z zawieszeniem (najczęściej zbieżność albo 'cukierki'). To, że ludziom w nowych autach ząbkuje to może świadczyć tylko o jakości naszych dróg - jeden dobry wjazd w jakąś dziurę i już mamy po zbieżności. Jeżeli Ci nie ząbkuje to bym się nie przejmował, jak zacznie to bym porządny warsztat odwiedził ;) Tak jak pisałem - mam Toyo Proxies, przejeździłem na nich jeden sezon i zastrzeżeń nie mam (w trudnych warunkach nie szaleję i remont zawieszenia robiłem dopiero jak zmieniłem na zimówki ale przecież chyba nie szukasz opon na rajdy? ;) ).
-
Ząbkowanie opon tylnych w osobówkach, a zwłaszcza w kombiakach nie ma nic wspólnego z typem zawieszenia. Przyczyna jest inna, a właściwie dwie, powodujące zresztą dwa różne rodzaje ząbkowania. Jednak zawieszenie wielowahaczowe nie ma na to większego wpływu niż klasyk, czy też oś sztywna. Co do równego rozkładu obciążenia na oponie to akurat wielowahacz zapewnia je najlepiej. Podobnych bzdedów jest w sieci więcej, zresztą podobnie jak w temacie o tym, gdzie montować bardziej zużyte zimówki - o czym, wraz z genezą pisałem parę stron wcześniej.
-
Zadaniem zawieszenia w samochodzie jest takie prowadzenie koła, żeby nie zmieniało ono kąta nachylenia w stosunku do nawierzchni
W tym momencie poddałeś w wątpliwość zasadność stosowania "wyprzedzenia osi sworznia zwrotnicy" - ale fakt: czepiam się :)
Ząbkowanie opon tylnych w osobówkach, a zwłaszcza w kombiakach nie ma nic wspólnego z typem zawieszenia.
Ma. Pisząc o kombiakach masz na myśli rozkład mas przód-tył. I tu właśnie zaczyna się zabawa.
Co do równego rozkładu obciążenia na oponie to akurat wielowahacz zapewnia je najlepiej.
No... nie do końca jest tak, jak piszesz :) W czasie hamowania, przy dużej różnicy mas tył mocno się podnosi. W przypadku belki wleczonej kąt między podłożem a kołem nie ulega zmianie. W przypadku wahacza wleczonego ulega delikatniej zmianie. W obu tych przypadkach natomiast oś koła zmienia odległość względem przodu auta :) W zawieszeniu wielowahaczowym odległość od przodu auta nie ulega zmianie, ale za to koła zbliżają się do siebie:
(http://www.damos.k11.pl/LO/wielowahacz.PNG)
Jak widać, obniżenie kół względem pojazdu powoduje obrót wahaczy wokół swojej osi obrotu i ruch kół "ku sobie" :) Za Chiny ludowe H1 nie równa się H2 :) Jeśli opony cały czas dotykają drogi - to "szorują" po niej nieźle.
Jeśli długości ramion są różne - a w każdym aucie są - to dochodzi do tego jeszcze.. uwaga... zmiana kąta koła względem podłoża :) Jechaliście kiedyś za ciężarową Tatrą bez ładunku - tylne koła dotykają asfaltu jedynie zewnętrzną krawędzią - to ekstremalny przykład :)
Do tego dochodzi fabrycznie ustalona zbieżność i pochylenie koła. W Accordzie dla tylnej osi jest to -1 stopień (z tolerancją +30' -30') dla pochylenia oraz +17' (z tolerancją +17' -17') dla zbieżności :)
Jak widać - koła w-g fabrycznych ustawień nie są ani równoległe do osi pojazdu :karpik ani prostopadłe do podłoża. :karpik Suma tych wszystkich parametrów - indywidualna dla każdego modelu auta daje w końcu apetyt na opony i podatność na ząbkowanie.
-
Kawał dobrej roboty Damos, z tym, że muszę Cię zmartwić. Przesuwanie się kół do środka i na zewnątrz pojazdu nie ma nic wspólnego z ząbkowaniem bieżnika na osi tylnej. Dla przypomnienia - typowy ząbek na klocku bieżnika wygląda tak, że przednia część klocka jest wyższa (niższa) niż tylna. Brak prostopadłości do podłoża także nie powoduje ząbkowania, a coś, co w branży nazywa się "frezowaniem" - mniej więcej oznacza to, że jedna strona opony zużyta jest bardziej niż druga. Zbieżność - o tu Pan władza ma rację - zbieżność, a właściwie jej wada może mieć wpływ na ząbkowanie, ale ...
- jest to ten drugi, rzadszy rodzaj ząbkowania, tzw ząbkowanie ukośne (prawy przód klocka jest jego najniższym/najwyższym punktem - przeciwnie do lewego tyłu, lub odwrotnie)
- ma miejsce tylko wtedy, kiedy zbieżność/rozbieżność jest zbyt duża (powyżej kilku stopni kątowych na stronę). Zdarza się często wskutek wybicia elementów metalowo-gumowych zawieszenia, lub jako spadek po dziurze w drodze.
- problem łatwy do zdiagnozowania i usunięcia, jako typowy objaw na oponie występuje często dodatkowo tzw "fatruszek" lub "firanka", czy też "frędzel" w postaci cienkiego pasma gumy na wierzchu klocka po jednej jego stronie, wystający lekko poza obrys podstawy.
Suma tych wszystkich parametrów - indywidualna dla każdego modelu auta daje w końcu apetyt na opony i podatność na ząbkowanie.
Na klasyczne ząbkowanie "przód-tył" suma tych parametrów (zbieżność, kąt wyprzedzenia/pochylenia sworznia zwrotnicy, kąt pochylenia koła, rodzaj zawieszenia nie ma najmniejszego wpływu. Chociaż jest sporo "fachowców" w branży, którzy nie znając prawdziwej natury tego zjawiska tam właśnie doszukują się jego przyczyn, po czym niezmiennie się dziwią, że występuje także w pojazdach prezentujących całkowicie odmienny model zawieszenia z całkowicie odwróconymi wartościami, a dla odmiany w pojazdach, które teoretycznie powinny według ich teorii ząbkować jakoś się to nie dzieje - kolega Yaros dał temu zresztą przykład. Ty także - stwierdzając że pomimo wielowahaczowego zawiesznia w twoich autach ząbki na oponach się nie pojawiają. Wot i siurprajz.
Dla pełni obrazu dodam, że całkiem "ładnie" ząbkują niektóre nowe autka dostawcze ze sztywną tylną osią, której zbieżność wynosi 0' :002:
W temacie opon Toyo nie wypowiem się, bo to końkurencja :001:
-
Na klasyczne ząbkowanie "przód-tył" suma tych parametrów (zbieżność, kąt wyprzedzenia/pochylenia sworznia zwrotnicy, kąt pochylenia koła, rodzaj zawieszenia nie ma najmniejszego wpływu.
Napisz coś więcej :) Co w takim razie decyduje? Bo "wjechanie w dziurę" zmienia "zbieżność, kąt wyprzedzenia/pochylenia sworznia zwrotnicy, kąt pochylenia koła". Chyba nie sugerujesz, że jedynie auta z luzami w zawiasie ząbkują? Skoro nowe auto odebrane od dealera potrafi wyząbkować opony na dystansie 10 tys km... Ale kto wie? Może to jest fenomen braku tego efektu w moich autach? Chętnie poznam rzeczowy punkt widzenia. Z resztą - nawet w instrukcji wielu aut jest zalecenie cyklicznego zamieniania z sobą kół co 10000 km (!!).
kolega Yaros dał temu zresztą przykład. Ty także - stwierdzając że pomimo wielowahaczowego zawiesznia w twoich autach ząbki na oponach się nie pojawiają. Wot i siurprajz.
No właśnie - każde auto jest inne...
Dla pełni obrazu dodam, że całkiem "ładnie" ząbkują niektóre nowe autka dostawcze ze sztywną tylną osią, której zbieżność wynosi 0' :002:
Tu mamy znów rozkład masy. Dlaczego ząbkują tylne opony i to w autach z dużym balastem z przodu? Ano dlatego, że podczas hamowania mocno zmieniają się warunki pracy tylnych opon - mniejszy docisk, inny kąt itd... Wedy pracują mocno "atakujące" fragmenty lameli a "tylne" dociskane są do podłoża z mniejszą siłą a czasem i prawie wcale. Efekt - "grzbiety" lameli nie ścierają się równomiernie. Tylna, nie napędzana oś nie ma warunków do analogicznego ścierania w przeciwnym kierunku (brak napędu). Udział tutaj ma również rozkład masy i korektor siły hamowania. Accord ma rozkład 65/35 (nie najlepszy). Audi z tytułu posiadania napędu na 4 koła (quattro) z pewnością jest bliżej 55/45. oczywiście transaxle wypadł by jeszcze lepiej. Typowe dostawczaki mają silnik z przodu i przy pustej skrzyni mogą dziać się cuda-wianki, wtedy ząbkowanie oczywiście może wystąpić. Kiepskie amortyzatory powodują podskakiwanie tylnej osi a przy małej masie nieresorowanej (dual wishbone) znów możemy mieć ząbkowanie. I tak dalej... :)
W temacie opon Toyo nie wypowiem się, bo to końkurencja :001:
To może zaproponujesz coś ze zniżką? ;)
-
No i po niezbyt długiej chwili istota ząbkowania została odkryta. Możecie wierzyć, lub nie, ale zdecydowana większość serwisantów ( zarówno ogumienia jak i samochodów), a nawet niektóre firmy produkujące opony nie do końca jeszcze załapały o co w tym ząbkowaniu chodzi ! Gratulacje Damos !
Na ząbkowanie mają wpływ 3 czynniki:
- nacisk na koło
- siły hamujące
- siły pchające
Głównym powodem jest jak zauważył kolega Damos nierównomierne ścieranie krawędzi klocków bieżnika (lameli też, ale w mniejszym stopniu). Powstaje ono najczęściej w wyniku przewagi sił hamujących nad napędzającymi, przy jednoczesnym niewystarczającym docisku koła do podłoża. Podczas hamowania klocek odkształca się i "kantuje" przednią krawędzią powodując jej przyspieszone zużycie. U góry opony widać wyraźnie że przednia krawędź klocka jest wyższa ( ta, która u góry jest przednią - na dole, przy asfalcie jest tylną).
Problem jest stosunkowo nowy, pojawił się po wprowadzeniu mocnych, tarczowych hamulców, przy jednoczesnym poszerzaniu bieżnika opony (zmniejszaniu nacisku). Występuje także często w ciężarówkach z retarderem czyli tzw. hamulcem górskim (chociaż to nie to samo).
Stąd właśnie częste ząbkowanie nowych, niedociążonych kombi. Dlaczego akurat głównie kombi ? Dlatego, że przedstawiciele handlowi zwykle jeżdżą szybko i ostro hamują, nie wożąc przy tym zbyt wiele w bagażnikach.
Na osiach przednich zużycie to jest wyrównywane w pewnym stopniu przez siły napędzające.
P.S.
Co do zniżek - jak się da, (lokalizacja) to się zrobi - proszę o info na PW :004: :002:
-
Piszecie tutaj o ząbkowaniu opon na tylnej osi pojazdów. Być może umknęło to mojej uwadze albo niedoczytałem więc zapytam. Czy to ząbkowanie występuje na zewnętrznej lub wewnętrznej stronie opony czy też na jej środku? Jak ono wygląda? Czy jest równomiernie rozłożone na całym obwodzie opony czy też "losowo" tzn. niesymetrycznie? W jakich okolicznościach zostało to zauważone? Chodzi mi o to czy zjawisko to wystąpiło po wymianie opon, naprawie zawieszenia czy też może po wjechaniu w jakąś dziure bądź na krawęznik?
-
Zjawisko ząbkowania drogi Kosie dość dobrze zostało opisane tutaj:
http://www.opony.com.pl/encyklopedia/908_zabkowanie_opon.html
aczkolwiek i tu też trochę bzdur przemycili - typu rotacja opon kierunkowych.
Ząbkowanie objawia się przede wszystkim głośniejszą pracą opon, a wizualnie może wyglądać jak na zdjęciu w linku, lecz częściej wyząbkowany jest każdy klocek bieżnika (a nie jak na zdjęciu co trzeci). Oczywiście przy wymianie opon zauważyć to najłatwiej, jednak można też zajrzeć pod nadkole, ewentualnie posiłkując się latarką. Jeśli patrząc na górną część opony zobaczymy że klocek z przodu jest wyższy niż z tyłu - mamy do czynienia z typowym ząbkowaniem. Jak wygląda ząbkowanie po zaliczeniu dziury opisałem wcześniej. Jeśli losowo na obwodzie występują tak zwane "wybrania" bieżnika - czyli powierzchnia gdzie bieżnik jest płytszy niż wokół (rodzaj bardziej łysego "placka") - najczęściej w kilku miejscach (więcej niż w jednym, ale rzadko aż w kilkunastu ) - przyczyną są zużyte amortyzatory i nie nazywa się tego ząbkowaniem. Jeśli mamy zużycie opony z prawej lub lewej strony jej bieżnika - przyczyną jest wada zawieszenia (lub układu kierowniczego), często jako skutek dziury i często występuje z charakterystycznym ząbkowaniem ukośnym. Samo ząbkowanie , jeśli już występuje, to zwykle na całej powierzchni przylegającej do asfaltu i w miarę równo na całym obwodzie. Najlepszą metodą zminimalizowania ząbkowania jest :
- hamować silnikiem, kiedy tylko się da
- dociążyć równo koła
- zadbać o właściwe ciśnienie w oponach
- obracać opony zmieniając kierunek ich ruchu (jeśli nie są kierunkowe).
Pozdrawiam
-
Ja miałem w swoim Morane-Megane opony Toyo Proxes T1-R (http://www.toyo.pl/index.php?option=opony_katalog&id=24), ale niestety mam bardzo kiepski punkt odniesienia. Albowiem przesiadałem się z Dębicy 175/70 R13 na te właśnie Toyo 195/50 R15. Oczywiście przyczepność była znakomita względem Dębic, ale trudno to przecież porównywać. Byłem jednak miło zaskoczony, bo pomimo znacznego zmniejszenia profilu nie odczułem przesadnie usztywnienia. Aczkolwiek Meganka ma dość miękkie zawieszenie, więc to mogło mi zatrzeć obraz. Gdybym uczynił taką zmianę w Golfie to pewnie przy wybojach przestałyby mi wypadać same plomby na rzecz zębów w całości.
Jeździłem na tych gumach dwa i pół sezonu (po ok. 12000-15000km na sezon) i na pewno nie ścierały się zbyt szybko. Wjeżdżałem też specjalnie w wodę, żeby zobaczyć jak wygląda kwestia utrzymywania przyczepności na nich i również się nie zawiodłem. Nie były też zbyt hałaśliwe, jak na mój gust, choć specjalnie ciche też nie. Mieszanka wydała mi się dobrze dobrana, bo opony były elastyczne i dobrze trzymały już od 5 stopni wzwyż. Przy gorącej nawierzchni nie zauważyłem też specjalnie podwyższonego zużycia. Mogę zatem z całą pewnością stwierdzić, że to dobre opony. Nie mam jednak punktu odniesienia by stwierdzić od czego mogą być lepsze bądź gorsze.
Pozdrawiam
-
Jedna opona mi się sp...itoliła (aż żal pisać jak tego dokonałem). Pytanie jest następujące - czy można wymienić pojedynczą sztukę? Znaczy się nowa będzie identyczna jak ta druga na osi, poza poziomem zużycia bieżnika (choć ta używana nie ma dużo nahulane, bo niecałe 20tys)...
Generalnie wiem, że jak wymieniać to parami, ale tak się zastanawiam czy jeśli bieżnik tej jednej jest w dobrym stanie i samochód głównie na miasto to będzie si?
-
IMHO - będzie OK.
-
Ciekawa lektura:
http://www.adac.de/images/Pannenstatistik%202007_tcm8-214903.pdf
http://www.adac.de/Auto_Motorrad/pannenstatistik_maengelforum/Pannenstatistik_2007/default.asp?ComponentID=214831&SourcePageID=70159#atcm:8-214835
Z innej beczki ale to pytanie dla osób które znają temat lub miały do czynienia z poniższym:
Czeka mnie właśnie wymiana oleju w moim TD i dzisiaj kupując w sklepie olej natknąłem się na środek czyszczący do silników. Działa to mniej więcej tak: przed wymianą oleju dodaje się toto do starego oleju (czyli wlewa do silnika) i przejeżdza się jakiś tam zadany czas (nie pamiętam teraz dokładnie co sobie winszowali ale to nie istotne dla mojego pytania). Po upływie zadanego okresu zlewa się całość przez korek spustowy i oddaje do punktu recyclingu :118: Efektem działania ma być czysta misa olejowa i w ogóle czysty silnik, podobno nie szkodzi charger'owi (wręcz zapewnia dodatkowe smarowanie - ?!).
Pytanie brzmi - czy to prawda i czy warto? Wszak olej stosowany w moim TD to fullsynthetic a ZTCW zapewnia on sam w sobie niezłe właściwości czyszczące.
Proszę o poradę.
-
Łapcie się za portfele :533::
http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/ceny/news/nowy-podatek-od-aut,1291986 (http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/ceny/news/nowy-podatek-od-aut,1291986)
-
Czyszczenie silnika? Środek ? To jakieś gówno bankowo.
Przed wymianą oleju , wylej olej ze starego filtra, wkręc go na miejsce, przelej silnik kilkoma litrami nafty, ewentualnie ropy bo taniej, przekręć ze dwa razy rozrusznikiem , ale nie daj mu pracować. Zlej. Jak zalewasz syntetykiem to powtórz operację z użyciem benzyny. Pierwsze wzmianki o tej metodzie to biuletyn Luftwaffe AD 1942 , pt."Kaltstart"
-
http://www.motostat.pl/
Bardzo fajna stronka dla osób lubiących statystyki. ;) Ładny przegląd kosztów utrzymania auta można otrzymać.
-
Czyszczenie silnika? Środek ? To jakieś gówno bankowo.
Przed wymianą oleju , wylej olej ze starego filtra, wkręc go na miejsce, przelej silnik kilkoma litrami nafty, ewentualnie ropy bo taniej, przekręć ze dwa razy rozrusznikiem , ale nie daj mu pracować. Zlej. Jak zalewasz syntetykiem to powtórz operację z użyciem benzyny. Pierwsze wzmianki o tej metodzie to biuletyn Luftwaffe AD 1942 , pt."Kaltstart"
Jesteście Szmajs śmieszni. :118:
Od czasu wydania wzmiankowanej porady świat posunął się do przodu, herr Sz, i teraz nie da się silnika przekręcić bez uruchomienia (guziczki q... powsadzali zamiast kluczyków i nic nie poradzisz miszczu). Ponadto to metoda dobra na czasy wojenne a nie dla współczesnego pracownika fizycznego na budowie żeby się tak brudzić wyjmowaniem starego filtra, zalewaniem i płukaniem. Tera Panocku to ma być czysto i szybko: wlać do silnika małą butelczynę, puścić motor na dwie minuty i zlać cały szajs...
Powyższej porady nie kupuję, w każdym bądź razie (ale dzięki za szkolenie, bo nie wiadomo kiedy niemce znowu na nas się puszczą). :020:
-
Nie wierzę i nie kupuje tego jako użytkownik chłopskiego rozumu, jako inżynier chemik i jako praktyk.
Po 150 tysiącach w silniku osadzają się takie dziwactwa które są dobrym tematem na rozprawę doktorską.
Jasne że się da wszystko :D wystarczy odpiąć złączkę zasilania obwodu wzbudzenia cewek :D Mały pojedynczy drucik. Można też na kufajmana, wcisnąć szmatę do chwytu powietrza. To jest nawet lepsze bo fits all - diesel, benzyna, whatever. Błędy na kontrolerze? Cóż, interface odb jest przydatny, i równie skuteczny jak półgodzinne odpięcie klemy :D
Jeżeli tego jest buteleczka - czyli 100 ml , na 2.8 l-3.5 litra oleju, i to coś powoduje że olej zbiera zanieczyszczenia, siłą rzeczy obniża napięcie powierzchniowe, ergo, zwilża powierzchnię silnika sobą. Czyli zostaje na ściankach. I jest gęste.
-
Są dwie szkoły, Andegaweńska i Bolońska :004:
http://autofoto.pl/blogs/prezes/archive/2008/06/26/castrol.aspx
-
@Scoot
Fajna teoria spiskowa.
@Szmajs
A jak to jest z utlenianiem oleju? To też jest dowcip producentów?
No i niestety spieszę donieść: w moim wynalazku cewek niet, do wlotu powietrza się nie dostaniesz bo zabudowany pod akumulatorem, chyba żeby od d strony ale nie mam szarika żeby na hasło wyciągnął szmatę (a nie chce mi się rozbierać kanału interC) a mojego ecu nie czyta nic innego niż oryginalny Clip od Renault (sprawdzane na skanerach za 100€ i za 6k€). Poza tym jak już wspomniałem brzydzę się pracą fizyczną :118: Ma być sprawnie. Dlatego pozostanę przy najprostszym rozwiązaniu: nowy olej i filtr (a i to jeszcze może znajdę leszcza żeby mi to za frajer zrobił) :020:
Edit:
Wróć! Doczytałem w Waszym poście Szmajs: czyli co? Można zalewać nie zaszkodzi. A pomoże (pomogło komuś)?
-
Z tego co ja wiem, wszelkie super czyszczenia silnika, który trochę już popracował mogą dać odwrotny efekt od zamierzonego (czyt. może być gorzej). Wszelkie mechaniczne, pracujace cześci się trochę wyrabiają, "nagar" i inne syfy nagromadzone w czasie eksploatacji mogą powodować "dopasowanie" się tych części mimo ich dlugiej pracy. Jeżeli nagle się ich pozbędziesz, mogą powstać "drobniutkie" luzy powodujące szybsze zużycie wspólpracujących mechanizmów i spadek mocy. Z wiadomości przekazanych przez szfagra (mechanik samochodowy) można dokonać super czyszczenia, pod warunkiem remontu generalnego silnika (nowe panewki, pierścienie, szlifowanie cylindrów itd.). Bądź ostrożny. Szfagra szanuję i powiedział mi jedna prostą zasadę (sprawdza się także w innych dziedzinach życia): nie ulepszaj dobrego (lepsze jest wrogiem dobrego). Powodzenia i pozdrawiam, Banan
-
Znalezione - "Klasyfikacja kierowców" :) :
Dresiarz za kółkiem:
Opis osobowości:
Zwykle osobowości brak, choć występują tutaj szczątkowe cechy takie jak: złośliwość, skłonność do brutalności i używek. Prawie nie występuje w wieku powyżej 35 lat, gdyż naturalna selekcja i przydrożne drzewa ograniczają znacząco populacje.
Główne wady i zagrożenia:
* zachowuje się jak król szosy, wynika to z poczucia wyższości wobec reszty (myślącej) świata,
* wyprzedza na trzeciego,
* zajeżdża drogę,
* omija korek i kolejkę do skrętu na każdy możliwy sposób,
* bardzo nadmierna szybkość,
* wszystkie inne zagrożenia wynikające z ograniczonej wyobraźni i niskiego IQ.
Ulubione samochody:
Zależnie od zasobności portfela, ale na pewno nie będzie to Wartburg kombi. Autko musi być szpanerskie, nawet jeśli jest tanie. Nawet maluch będzie miał przyciemniane szyby, spojler, płytę CD na lusterku (obowiązkowo!) i dużą naklejkę w obcym języku (treść nieistotna, najczęściej PIONEER) a jak starczy forsy to i neonówki pod podwoziem. Wewnątrz sprzęt grający musi być najlepszy (czytaj: z największą liczbą migających lampek) i głośniki skierowane na zewnątrz, żeby wszyscy wiedzieli, że jedzie nie byle kto. Bardziej zamożni Młodociani używają
samochodów lepszych marek dochodząc nawet do BMW. Jest też pewna zasada: - im lepszy samochód tym mniej ozdobników - po prostu nie są już wtedy konieczne do nęcenia panienek.
Żółtodziób
Opis osobowości:
Jest to osobnik zaraz po kursie prawa jazdy więc może to być każdy rodzaj osobowości. Zwykle po przejechaniu pierwszego tysiąca kilometrów zamienia się w normalnego kierowcę lub przechodzi do innej kategorii z mojej listy.
Główne wady i zagrożenia:
* zbyt mała prędkość,
* nieprzemyślane manewry,
* jazda bez świateł,
* kłopoty z manewrowaniem po zatłoczonym skrzyżowaniu.
Ulubione samochody:
Nie ma reguły. Najczęściej taki, jaki rodzice przeznaczają na straty.
Sixa
Opis osobowości:
Żeńska odmiana Żółtodzioba. Przedstawicielki tej grupy najczęściej w prostej linii przechodzą do grupy nr 4. Jeśli uda się im wyjść poza moją listę -proszę o kontakt listowny celem złożenia osobistych gratulacji
Główne wady i zagrożenia:
* zbyt mała prędkość,
* bezsensowne manewry,
* jazda bez świateł,
* kłopoty z manewrowaniem po zatłoczonym skrzyżowaniu,
* hamowanie na zakręcie, etc.
Ulubione samochody:
Małe, ponieważ zbyt odległe fragmenty mogłyby zostać zapomniane podczas parkowania lub zakręcania.
Kobieta za kierownicą
Opis osobowości:
Matka, żona, kochanka.
Główne wady i zagrożenia:
Poza wadami wymienionymi w pkt. 3 dochodzą inne, które przy sixie można było przemilczeć, ale tutaj już nie. Temat - rzeka , ale spróbuję:
* niemal całą uwagę pochłania jej strona techniczna prowadzenia samochodu,
* trzyma się kurczowo środka jezdni,
* używa lusterek wyłącznie do poprawiania make-up`u,
* włącza lewy kierunkowskaz i skręca w prawo,
* zero kontaktu z innymi użytkownikami drogi, brak reakcji na standardowe znaki dawane ręką lub światłami (Co tak śmiesznie miga??),
* obserwuje tylko wąski fragment drogi przed maską,
* nagle hamuje (np. tuż przed skrzyżowaniem gdy zapala się żółte światło),
* prędkość uzależnia od aktualnego nastroju a nie od warunków,
* zero wyobraźni i przewidywania,
* wjeżdża na skrzyżowanie mimo, ze nie może z niego zjechać i oczywiście zostaje na nim przez kolejną zmianę świateł tworząc korek,
* blokuje szybki pas, bo za 5 kilometrów skręca w lewo,
* po długim oczekiwaniu na drodze podporządkowanej w końcu zamyka oczy, zaciska dłonie na kierownicy; rusza; no i Bum!!!
* stwarza zagrożenie nawet po opuszczeniu samochodu potrafi go bowiem zaparkować na środku skrzyżowania, lub 5 cm od otwierających się na zewnątrz drzwi czyjegoś domu.
Ulubione samochody:
Nie rozróżnia marek. Zwykle małe lub średnie, czasem (gorzej) większe.
Uwaga:
Do kobiet za kierownicą rzadko zaliczają się też niektórzy mężczyźni. Są to przypadki beznadziejne ale i nieliczne przez co nie chce mi się dla nich tworzyć oddzielnej kategorii "Dupa Wołowa?"
Kapelusznik
Opis osobowości: Drobnomieszczanin, w weekendy zwany tez niedzielnym kierowcą.
Główne wady i zagrożenia:
* zbyt wolna jazda, często najszybszym pasem,
* brak reakcji na sygnały świetlne,
* anemiczne i niesygnalizowane manewry,
* przyprawiające innych o ataki bluźnierstwa dojeżdżanie na luzie do skrzyżowania,
* fanatyczne przestrzeganie ograniczeń prędkości,
* patrzy tylko przed siebie, gdyż utrzymanie się na prostej drodze absorbuje 100% jego uwagi.
Ulubione samochody:
Wszystkie modele Skody, ale głównie te starsze. W grę wchodzą też Trabanty i duże Fiaty, czasem maluchy.
Uwaga:
Skarcony używa brzydkich wyrazów. Jest przekonany, że wszyscy użytkownicy drogi oprócz niego to wariaci chcący się pozabijać.
Weteran szos
Opis osobowości:
Jeździ samochodem tak długo, że powinien nauczyć się już paru podstawowych rzeczy, a się nie nauczył. Zna wszystkie potrzebne mu drogi na pamięć. Wszelkie zmiany pierwszeństwa i objazdy traktuje jako złośliwość Zarządu Dróg Miejskich wobec jego osoby.
Główne wady i zagrożenia:
Wszelkie zagrożenia wynikające ze złego stanu technicznego samochodu i właściciela.
Ulubione samochody:
Stare trupy odziedziczone po przodkach którzy zginęli w kampanii wrześniowej.
Rolnik przejazdem w mieście
Opis osobowości:
Rolnik przejazdem w mieście. Nocą nosi nazwę cicho-ciemny, bowiem zapala światła dopiero na wyraźne żądanie policjanta. Zaraz potem zresztą gasi.
Główne wady i zagrożenia:
* niemożność zrozumienia, że w Fiata 125 wchodzi tylko 5 osób i 50 kg buraków, a każdy dodatkowy burak stwarza ryzyko, że samochód zapadnie się pod własnym ciężarem,
* brak zrozumienia dla obowiązku włączania w nocy świateł przy jednoczesnych podwyżkach cen elektryczności,
* nieumiejętność poruszania się po ulicy szerszej niż 6 metrów,
* ignorowanie wszelkich objawów niesprawności samochodu,
* nieznajomość znaków drogowych i przepisów.
Ulubione samochody:
Fiat 125, Żuk, Tarpan - obowiązkowo przerdzewiałe na wylot.
Uwaga:
Nie drażnić! Na wszystkie pytania przytakiwać! Rozdrażniony zawoła kolegów i zablokują całą drogę. Kilka razy akcja taka rozszerzyła się na cały kraj.
Polski chamek
Opis osobowości:
Cham pospolity. Ma kłopoty z czytaniem, pisaniem i liczeniem. Jego zachowanie wynika z chęci odreagowania na upokorzenia codzienności.
Główne wady i zagrożenia:
* zajeżdża drogę,
* nie przepuszcza nawet jeśli nic mu to nie szkodzi,
* wciska gaz, kiedy próbujesz go wyprzedzić, a jak zrezygnujesz - zwalnia,
* omija korek i kolejkę do skrętu na każdy możliwy sposób,
* i wiele innych, które jego mały móżdżek wymyśla on-line.
Ulubione samochody:
Brudne.
Procentowiec
Opis osobowości:
Pijak - minimum 4 piwa przed jazdą.
Główne wady i zagrożenia:
Wszelkie związane z pomrocznością jasną.
Ulubione samochody:
W jego stanie - bez znaczenia. Byleby jechało samo.
Dawca narządów
Opis osobowości:
Kierowca motocykla wyścigowego z umiejętnościami rikszarza. Jeździ i żyje szybko i krótko.
Główne wady i zagrożenia:
* bardzo nadmierna prędkość,
* może przejechać na wylot przez samochód nie posiadający wzmocnień bocznych,
* w wypadku może uszkodzić swoje narządy, jakże cenne dla społeczeństwa.
-
(http://img32.imageshack.us/img32/7880/31052009001i.jpg)
TRANSFORMERS :karpik
Fotkę zrobiłem dziś przez okno :banan
Tako rzecze,
Zaratustra
-
Poezja! :D Trzeba mieć fantazję i duszę artysty :D
-
Przesadzacie Mazak - wystarczy czas, rzeka czasu i najwyższa polska jakość wykonania :118:
-
Fachowa nazwa to : "nadwozie samowyładowcze"
-
Panowie, takie pytanie.
Jakbym jechał do EU i kupił sobie auto w NRF, co potrzebuję żeby nim spokojnie dojechać do Polski i tam zarejestrować na siostrę?
-
Sporo cierpliwości i opanowania na początek :D
Umowę kupna, książkę pojazdu ( opcjonalnie) , ważne badania techniczne oraz ubezpieczenia oc.
-
Ubezpieczenie/badania germańskie czy polskie? Po przybyciu do macierzy czy mogę takim samochodem spokojnie dojechać w PRL?
-
najlepiej zrób tak:
1. Kup pojazd z aktualnym przeglądem niemieckim, umowę kupna sprzedaży sporządź na rzeczoną siostrę. Musisz dostać od Niemca Brief (w Niemczech kto ma Brief, ten jest właścicielem samochodu), na tej podstawie dostaniesz niemieckie tablice rejestracyjne wywozowe (czerwone) i zapłacisz ubezpieczenie OC.
2. Dojeżdżasz do Polski, płacisz akcyzę, opłatę recyklingową i rejestrujesz auto (potrzebne będą tłumaczenia umowy kupna-sprzedaży i briefu). Obecnie nie potrzeba polskich badań technicznych, jeżeli wóz ma aktualne z Unii.
Cały czas możesz się poruszać tym autem na terenie całej Unii.
I to wszystko.
-
Umowa na siostrę - jeśli sprzedawca na to pójdzie. Jakby co - nie jest problemem spisanie później umowy darowizny (przed rejestracją w PL), jak mi się wydaje. Podatków od tego żadnych nie ma bo to zerowa grupa podatkowa (tylko od pewnej wartości jest obowiązek zgłoszenia samego faktu w skarbówce). Sam przepisałem tak niedawno 1/3 samochodu na ojca, bo zniżek ubezpieczenia nie miałem.
Aby przejechać przez granicę:
* tzw. brief mały i duży (odpowiedniki karty pojazdu i dowodu rejestracyjnego)
* ubezpieczenie -> jeśli pojazd jest wymeldowany kupujesz tablice wywozowe jak napisał janweg (czerwone lub żółte - żółte są na 5 dni tylko bodajże, czerwone na dłużej, obecnie można jechać też na żółtych), wraz z ubezpieczeniem
JEŚLI pojazd jest zarejestrowany nadal i wszystko ma ważne: bierzesz OC (zieloną kartę) zbywcy i jedziesz do Polski. Po czym normalnie przerejestrowujesz, tak jakby był w PL kupiony. Sam przetestowałem w lutym, choć nie byłem pewny czy to w porządku. Ale problemów żadnych nie było, kontrolę UFG tez przeszedłem. 100 euro w kieszeni.
* umowa kupna (warto mieć dwujęzyczny lub polski odpowiednik (głównej) umowy niemieckiej - taka druga kopia, co na tłumaczeniu tego zaoszczędzisz przynajmniej - pozostaną dokumenty auta tylko wtedy)
Co do tego czy nie trzeba robić przeglądu, to się upewnij w wydziale komunikacji, bo ostatnio mały bałagan był i nie wszędzie niemiecki TUV uznawali (sic!). A poza tym co janweg napisał - to jeszcze zwolnienie z VAT musisz załatwić (po zapłaceniu akcyzy).
PS. PRL... ha ha ha. A to się uśmiałem. A Detroit to wzór kapitalizmu pewnie...
-
Czołem,
Panowie mam takowy dylemat. W bardzo niedalekiej przyszłości mam zamiar zakupić samochodzik. Padło ma Mercedesa W202 96-99 r.). Kilku znajomych ma właśnie taki model (w różnych wersjach, z różnymi silnikami) i chwalą sobie że hej. Z tym, że mają za$oba na punkcie marki Mercedes, co stawia pod znakiem zapytania ich obiektywizm. Zainteresowałem się zakupem W202 z silnikiem Diesla 250 Turbo. Zgodnie z zebranymi danymi przeze mnie, nie jest to silnik aż tak "ropożrący" - korzystny stosunek ciąg - masa maszyny :).
Nie będę ukrywał że jestem "z deka" zielony z motoryzacji. Poszukuję samochodu dużego (nie koniecznie kombii) z wydajną jednostka napędową (gwiazda na grillu mile widziana). O spalaniu (w miarę) oszczędnym wspominać chyba nie muszę :) Mam przeznaczone na to 16000 - 17000 PLN. Możliwość poszukania samochodu w Reichu w każdym momencie (taki jest plan). Jeśli jest ktoś kto posiada W202/C250 i ma jakieś uwagi - chętnie posłucham/poczytam.
Szczere Bóg Zapłać.
-
Dzięki za porady. Forum było off na 3 dni więc znalazłem coś takiego, może się komuś przyda
http://www.v10.pl/prawo/Sprowadzanie,samochodu,z,Niemiec,-,procedura,200.html
-
ZTCW od "górki" Szmajs ma roblemy z internetem co jest niezwykle dziwne jak na tak przystojnego gościa, niemniej jak już je pokona to może zechce on (lub ktoś inny) swoją furę a'la Fiat upięknić poprzez niniejszą wyprzedaż garażową :D :
http://www.toyota-f1-shop.com/home/b2c_tmg/b2c/display/(isQuery=no&layout=6_1_60_49_5_2&uiarea=2&ctype=areaDetails&carea=0000000026)/.do
Ceny przystępne moim zdaniem więc Seicento powinno ładniusio wyglądać, a nie tylko zabójczo śmigać :D
-
Jakie Siecento.
Posiadam skromny miejski samochód marki Fiat Punto II. za mało rzucające się w oczy literki HGT zapłaciłem kartą visa. Wyraz twarzy pana w BMW czy innej Avensis po zmianie na zielone - bezcenne.
Od osmiu miesięcy rozkoszuje się szczeniacką zabawą pt. wkurzamy spieszącego się. Polega to na tym że jak pan się zrówna ze mna po tym jak z 10 razy mi mrugnął długimi to patrze mu w oczy, uśmiecham się jak matka , i robię podłogę. 141 koni w 890 kg robi resztę :D.
-
Fiat Punto II 141 koni
Dłubałeś je?
-
seria panie, podstawowa wersja :D
słowo klucz dla gógla to 'Punto HGT"
-
Można się bawić w dodanie jakiegoś turbo o małym ciśnieniu doładowania, ale raz że to duże koszty jeżeli chce się zrobić profesjonalnie a dwa rosną koszty, zwija się asfalt jak dodajesz gazu itp. itd. :D
-
seria panie, podstawowa wersja :D
słowo klucz dla gógla to 'Punto HGT"
Dłubaliśta jednak http://www.motofakty.pl/artykul/fiat_punto_hgt.html
-
seria panie, podstawowa wersja :D
słowo klucz dla gógla to 'Punto HGT"
W takim razie hamowałeś, czy te 10hp ekstra to błąd?
-
W takim razie hamowałeś, czy te 10hp ekstra to błąd?
Po pierwsze nie kwestionuje się zdania moderatora, po drugie patrz po pierwsze a po trzecie widocznie Schmeisser ma wrodzony bonus do każdego samochodu w postaci +10 do mocy maksymalnej :D
-
W razie czego strzał przyjmie na klate :)
Pytam z ciekawości bo 10km przyrostu w ssaku to nie tak mało jak się może wydawać. Poza tym silnik może mieć już w fabryce większą moc niż katalogowa.
-
Poza tym silnik może mieć już w fabryce większą moc niż katalogowa.
Niestety, ale wątpie żeby tak było...
Lepiej Szmajser przyznajcie się, że jakiś update był lub że się o dyszke pomyliliście :) Też jestem ciekaw skąd te 10 dodatkowe :)
-
Nie wiem jak w Fiacie ale często można spotkać silniki TDI które po hamowaniu mają nieco więcej koni niż powinno.
-
Szaleńcza jazda 200 km/h przez centrum Warszawy.... - Adrenaline Motorsport (http://www.youtube.com/watch?v=YAS07TopyxQ)
Taki filmik znalazłem. Bajerancko i profesjonalnie zrobiony (pozostałe również). Robi wrażenie. Moralizatorstwo sobie daruję.
O co chodzi. Nazywa się to ponoć Illegal Warsaw Streetracing. Mam takie pytanie dla mieszkańców Stolycy - czy takie rzeczy często się zdarzają, że takie fury w centrum wieczorkiem popierdzielają? :D I w ogóle czy rzeczywiście są to wyścigi nielegalne, czy też jakieś ustawki w porozumieniu z Policją? Niby głupie pytanie, ale skoro często blachy odczytać na tych filmach można, to jednak dziwne.
Oczywiście mam świadomość, że w każdym mieście są amatorzy gry NFS Underground i filmu Za szybcy się wściekli, ale z reguły ogranicza się to do palenia gumy przed marketem, czy też ruszania z piskiem opon (patrz - Schemisser :D ). To tutaj wygląda bardziej pr0. Chyba, że rzeczywistość nie jest tak kolorowa jak w filmie.
-
Od osmiu miesięcy rozkoszuje się szczeniacką zabawą pt. wkurzamy spieszącego się. Polega to na tym że jak pan się zrówna ze mna po tym jak z 10 razy mi mrugnął długimi to patrze mu w oczy, uśmiecham się jak matka , i robię podłogę. 141 koni w 890 kg robi resztę :D.
Na początku sądziłam, że takie kretyńskie zabawy imbecyli blokujących drogę i nie pozwalających się wyprzedzić, doprowadzające do wściekłości mnie i spieszących się kierowców 40 innych samochodów zmuszonych raz po raz do hamowania na dwupasmówce, to jakiś rodzaj debilnego podrywu. Teraz jednak widzę, że degeneracja jest głębsza niż można by się spodziewać.
Na szczęście mam CB, a kierowcy tirów z przodu rzadko odmawiają prośbie kobiety. Widok spychanego na pobocze uwięzionego między naczepami, debila - bezcenny. :117:
P.S.
nothing personal :104:
-
O co chodzi. Nazywa się to ponoć Illegal Warsaw Streetracing. Mam takie pytanie dla mieszkańców Stolycy - czy takie rzeczy często się zdarzają, że takie fury w centrum wieczorkiem popierdzielają? :D I w ogóle czy rzeczywiście są to wyścigi nielegalne, czy też jakieś ustawki w porozumieniu z Policją?
Jak najbardziej Herr Jascha. Swego czasu nawet jeden z moich kumpli brał udział w czymś takim. Tylko że oni ścigali się w godzinach szczytu, np. kto przed godziną 8.00 najszybciej przejedzie ul. Puławską (jeden z większych korków o tej porze w Stolicy).
P.S. Moim zdaniem - tylko szpanerzy. Mimo iż rozumiem i doceniam pasję.
-
Na początku sądziłam, że takie kretyńskie zabawy imbecyli blokujących drogę i nie pozwalających się wyprzedzić, doprowadzające do wściekłości mnie i spieszących się kierowców 40 innych samochodów zmuszonych raz po raz do hamowania na dwupasmówce, to jakiś rodzaj debilnego podrywu. Teraz jednak widzę, że degeneracja jest głębsza niż można by się spodziewać.
Na szczęście mam CB, a kierowcy tirów z przodu rzadko odmawiają prośbie kobiety. Widok spychanego na pobocze uwięzionego między naczepami, debila - bezcenny. :117:
P.S.
nothing personal :104:
Codzienie jadę dwupasmówką do pracy, ok 20km.
Widziałem już rózne rzeczy: tira zamiatającego drugi pas jezdni podczas hamowania na oblodzonej jezdni, kombnajn jadący samym środiem jezdni, wyprzedanie poboczem, wciskanie się na trzeciego, tiry jadące 120 km/h i takie tam rózne ...
Ale najbardziej wkur..a kiedy jedziesz sobie spokojnie ok. 100 km/h wyprzedając tira czy inny samochód, a tu nagle za mną pojawia się nagle jakiś debil jadący 140-160 km/h i zaczyna mrugać światłami ... znak rozpoznawczy - kseneony najczęściej.
Przecież aż wyć sie chce, nie mam 200 koni pod maską - zresztą i tak by to niewiele dało ponieważ przy prędkości 100-110 km/h nie mogę przyspieszyć do 200-tu w przeciągu 3 sec.(zwykły Ford Fiesta ST). Albo muszę dokończyć manewr wyprzedzania, albo gwałtownie hamować, żeby sie schować za wyprzedzany samochód. Oba wyjścia dla "mrugającego" są nie do przyjęcia jak sie okazuje. Za cholerę nie mogą zrozumieć, ze lewy pas nie jest do jazdy z prędkością +160, na drodze gdzie max prędkość to 110, tylko do wyprzedznia. Jak się okazuje "mądrych inaczej" nie brakuje.
Ramm.
-
Ale najbardziej wkur..a kiedy jedziesz sobie spokojnie ok. 100 km/h wyprzedając tira czy inny samochód, a tu nagle za mną pojawia się nagle jakiś debil jadący 140-160 km/h i zaczyna mrugać światłami ... znak rozpoznawczy - kseneony najczęściej.
Przecież aż wyć sie chce, nie mam 200 koni pod maską - zresztą i tak by to niewiele dało ponieważ przy prędkości 100-110 km/h nie mogę przyspieszyć do 200-tu w przeciągu 3 sec.(zwykły Ford Fiesta ST). Albo muszę dokończyć manewr wyprzedzania, albo gwałtownie hamować, żeby sie schować za wyprzedzany samochód. Oba wyjścia dla "mrugającego" są nie do przyjęcia jak sie okazuje. Za cholerę nie mogą zrozumieć, ze lewy pas nie jest do jazdy z prędkością +160, na drodze gdzie max prędkość to 110, tylko do wyprzedznia. Jak się okazuje "mądrych inaczej" nie brakuje.
Amen bracie, amen.
Dlatego też droga wiedźmo,
następnym razem zanim sformułujesz tak radykalną opinię jak powyżej weź pod uwagę opinię takich użytkowników dróg jak Rammjager. Do której zresztą sam się przychylam bo znam to zjawisko aż za dobrze z "gierkówki" między Łodzią a Katowicami.
Nothing personal.
PS. Na autostradach w Austrii choćby jechało za Tobą Ferrari to jego kierowca będzie cierpliwie czekał aż dokończysz manewr wyprzedzania i będzie mógł Cię wyprzedzić...
-
Odnośnie tego co napisał Ramm - zgadzam się w części. Dojeżdżanie pod zderzak, mruganie światłami - to typowe warcholstwo drogowe, jakże popularne na polskich drogach. Irytuje mnie to niezmiernie. Ostatnio miałem taką sytuację, że wracając znad morza na zawalonej drodze (jednopasmówka) byłem już zmęczony i stwierdziłem, że przeciskanie się nocą przez sznur samochodów nie opłaca się i stanowi zbędne ryzyko - więc jedziemy wszyscy jakieś 90 km/h. Po jakimś czasie widzę we wstecznym Golfa (golfiści to ostatnio najbardziej znienawidzeni kierowcy przeze mnie ;) ). Jest ciemno, duży ruch z naprzeciwka, ciężko wyprzedzać. Ale facet chce, tyle że nie potrafi / brak mój jaj etc. Co robi? Włącza długie światła i jedzie jakieś 2 m za mną...
Co do tematu jazdy lewym pasem. W Polsce to jakaś mania. Nobilitacja wręcz chyba. Dzięki Bogu w mieście można tych pajaców wyprzedzać z prawej.
Natomiast sytuacja zbyt wolnego wyprzedzania na dwupasmówce - akurat tu mam mieszane uczucia. Bo mnie akurat szlag trafia jak ktoś nie spojrzy w lusterko i wyjeżdża mi przed nos i zaczyna wyprzedzać TIRa z prędkością większą o 2 km/h... Nie - nigdy nie mrugam, nie dojeżdżam, co najwyżej włączę migacz jeśli delikwent nie chce pasa opuścić i cierpliwie czekam. Z moich doświadczeń opisana sytuacja najczęściej zdarza się z winy tego wolniejszego, który nie sprawdzi lusterka lub też jeśli widzi coś prującego na horyzoncie, nie potrafi się wstrzymać kilku sekund. Lewy pas - to pas do szybkiej jazdy i tyle. Jak ktoś jeździ wolno, to wyprzedza wtedy kiedy jest pusty. Cała filozofia.
-
Za cholerę nie mogą zrozumieć, ze lewy pas nie jest do jazdy z prędkością +160, na drodze gdzie max prędkość to 110, tylko do wyprzedznia. Jak się okazuje "mądrych inaczej" nie brakuje.
Ramm.
Relatywizm moralny, Ramm, prezentowany powyżej jest o tyle do dupy, że nigdy nie będzie dla wszystkich jednoznacznie dobry, podobnie jak sformułowanie "prącie w koniec Twojego jelita cienkiego" nie będzie tak samo rozumiane przez parę kochanków i Pana Janka w dresie idącego do Ciebie z bejsbolem pod monopolowym.
Tak się składa że nie mam ksenonów, i co najgorsze dla wielu moralizatorów jadących lewym pasem 110 km/h, często jeżdżę beemką. Nie przewiduję też możliwości bycia rozczarowanym przez Punto HGT bez przeróbek. Nie jestem dresiarzem, a prawo jazdy mam od kwietnia 1994 roku.
Uważam za pieprzenie takie gadanie, że lewym pasem i tak nie ma co się spieszyć skoro można nim jechać max 110 km/h. Uważam to za nieodpowiedzialność i krótkowzroczność, choć na myśli mam raczej "ograniczony horyzont myślowy". Ale NIE chcę nikogo urazić, więc wprost tego nie napiszę.
Niczyj interes dokąd, po co i z jakiego powodu akurat naprawdę się gdzieś mocno spieszę. Po to jest lewy pas, żeby nim bezpiecznie wyprzedzać, po to jest lusterko wsteczne, by dostosować swoje manewry i zamierzenia do bieżącej sytuacji i szybciej jadących z tyłu, po to jest rozum by nie jechać 200 km/h tam gdzie nie jest to bezpieczne i po to jest zdrowy rozsądek, żeby wszyscy razem dojechali tą samą gównianą polską drogą tam gdzie chcą dojechać nie doprowadzając się nawzajem do szału. Nie jeżdżę czteropasmówką w terenie zabudowanym z prędkością 50km/h, bo tak stanowi prawo, i nie jeżdżę polskim wyrobem autostradopodobnym 130km/h, bo tak ktoś sobie wymyślił, odwracając przy okazji swoją uwagę od tego co się dzieje przede mną na to, co się dzieje z tyłu (kina objazdowe z panami z wąsem i monopolem na wiedzę o bezpieczeństwie ruchu drogowego).
Przejechałem około miliona kilometrów, chociaż wiek mam dopiero Chrystusowy, jeszcze żyję i jedno czego nauczyłem się o jeżdżeniu samochodem i czego jestem pewien, to "jedź i daj jechać innym".
Bo nie każdy jeździ zawsze tą samą trasą 20km do pracy i ma Forda Fiestę ST która i tak szybciej nie pojedzie.
-
Potrafię zrozumieć jeśli ktoś blokuje lewy pas bo nie ma czym przyspieszyć, choć się stara, potępiam mrugających światłami i uzurpujących sobie prawo do lewego pasa. Kiedy jednak ktoś bawi się w ten sposób, że może szybko wyprzedzić, ale specjalnie blokuje lewy pas i właściwie zmusza tego z tyłu do błyśnięcia lub klaksonu, bo inaczej nie zjedzie w żadnym wypadku (przepadła by mu wypracowana okazja do zaprezentowania co ma pod maską, bo co ma w mózgu już właśnie zaprezentował) - to sorry, ale powinno się takich izolować.
Howgh.
P.S.
Ta sama odmiana kretyna specjalnie dojeżdża do skrzyżowania tak wolno, aby wszyscy przed nim przejechali i był na czerwonym pierwszy. Oczywiście za chwilę pokaże jak szybko może ruszyć, jednak zanim światło się zmieniło mogłoby jeszcze przejechać z pięć innych aut na tym pasie - nie dał im szansy.
-
Uważam za pieprzenie takie gadanie, że lewym pasem i tak nie ma co się spieszyć skoro można nim jechać max 110 km/h. Uważam to za nieodpowiedzialność i krótkowzroczność, choć na myśli mam raczej "ograniczony horyzont myślowy". Ale NIE chcę nikogo urazić, więc wprost tego nie napiszę.
Być może jest to pieprzenie a być może nie. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia jak to mówią, jednak nie zamierzam o to kruszyć kopii. Natomiast fakt jest faktem, że prucie z prędkością 160-180 na drodze gdzie jest dozwolone 110 jest łamaniem prawa i tyle. Nie mówiąc już o zagrożeniu jakie stwarzają tacy pacjenci bo najczęściej z szybkością nie idą w parze umiejętności.
I nie żebym wskazywał na kogoś konkretnego - jest to jedynie moja konstatacja w związku z poruszaniem się po polskich drogach.
-
Uważam za pieprzenie takie gadanie, że lewym pasem i tak nie ma co się spieszyć skoro można nim jechać max 110 km/h. Uważam to za nieodpowiedzialność i krótkowzroczność, choć na myśli mam raczej "ograniczony horyzont myślowy". Ale NIE chcę nikogo urazić, więc wprost tego nie napiszę.
Niczyj interes dokąd, po co i z jakiego powodu akurat naprawdę się gdzieś mocno spieszę. Po to jest lewy pas, żeby nim bezpiecznie wyprzedzać, po to jest lusterko wsteczne, by dostosować swoje manewry i zamierzenia do bieżącej sytuacji i szybciej jadących z tyłu, po to jest rozum by nie jechać 200 km/h tam gdzie nie jest to bezpieczne i po to jest zdrowy rozsądek, żeby wszyscy razem dojechali tą samą gównianą polską drogą tam gdzie chcą dojechać nie doprowadzając się nawzajem do szału. Nie jeżdżę czteropasmówką w terenie zabudowanym z prędkością 50km/h, bo tak stanowi prawo, i nie jeżdżę polskim wyrobem autostradopodobnym 130km/h, bo tak ktoś sobie wymyślił, odwracając przy okazji swoją uwagę od tego co się dzieje przede mną na to, co się dzieje z tyłu (kina objazdowe z panami z wąsem i monopolem na wiedzę o bezpieczeństwie ruchu drogowego).
Przejechałem około miliona kilometrów, chociaż wiek mam dopiero Chrystusowy, jeszcze żyję i jedno czego nauczyłem się o jeżdżeniu samochodem i czego jestem pewien, to "jedź i daj jechać innym".
Bo nie każdy jeździ zawsze tą samą trasą 20km do pracy i ma Forda Fiestę ST która i tak szybciej nie pojedzie.
Masz rację.
"Prącie" mnie obchodzi, ze ktoś się spieszy, po co tak szybko jedzie i z jakiego powodu. Mógłbym coś napisać o tym, ale przemilczę. Mało mnie obchodzi też czy ktoś jeździ beemką, fiatem HGT czy fiestą ST. Ale prowadzenie samochodu nauczyło mnie mysleć za innych. Bo ci "inni" czasami nie potrafią lub im się nie chce.
Bo droga nie zawsze jest płaska jak stół i prosta jak drut.
Po to jest szyba z przodu, zeby patrzeć co się dzieje przed maską i odpowiednio reagowac na to co się widzi przed sobą.
Nie zabraniam nikomu jeżdzić 160 na 110. Jego wola. Ale też trzeba pamietać, ze nie jest się samemu na drodze, a mryganie światłami w opisanej przeze mnie sytuacji uważam za zupełnie bezcelowe i mające na celu pokazanie temu "przed" gdzie jest jego miejsce na drodze, bo ja mam lepszy samochód, mocniejszy samochód, itp itd ....
I jeszcze jedna sprawa.
Możesz mieć przejechane 20 milionów kilometrów nawet w 3 lata. Jeśli idasz radę - gratuluję odporności i zacięcia.
Ale dla mnie to nie jest żaden wyznacznik. Ostatno w pobliskiej wsi facet wyjechał z podporzadkowanej wprost pod osobówkę. Zawodowy kierowca od lat 30-tu. Wedle przysłowia - "wiek nie świadczy o rozumie, broda mędrcem nie czyni ..."
Ramm.
-
Natomiast fakt jest faktem, że prucie z prędkością 160-180 na drodze gdzie jest dozwolone 110 jest łamaniem prawa i tyle.
Jest. No i co z tego? Wyjeżdżanie komuś przed nos (=wymuszenie pierwszeństwa), (ekstremalnie) za wolna jazda etc. też. Sorry, Ros - jeżdżę (po autostradzie) z takimi prędkościami i jakie zagrożenie stwarzam? Na niemieckich Autobahnach nie ma ograniczenia w ogóle i czy można powiedzieć, że jazda tam jest niebezpieczna? Nawet jeśli nie jest to autostrada ale idealna prosta dwupasmówka z oddzielnymi pasami - facet, który jedzie 180 i uważa na innych użytkowników nie stwarza zagrożenia. Delikwenci, którzy patrzą tylko przed siebie i nie myślą o innych - owszem, nawet jeśli jadą 70 km/h.
Po to jest szyba z przodu, zeby patrzeć co się dzieje przed maską i odpowiednio reagowac na to co się widzi przed sobą.
Ja mogę podobnie zapytać: a po co jest lusterko wsteczne? Do przeglądania się w nim i poprawiania makijażu? To jest właśnie prawdziwa bolączka polskich kierowców - patrzy się tylko przed siebie i sruuu.
-
Opisywane przez Was sytuacje są wypadkową dwóch rzeczy:
1. Braku wiedzy na temat zasad ruchu drogowego (lub lekceważenie z premedytacją) określanych ściśle przez Prawo o ruchu drogowym - w Polsce jedziemy przy prawej krawędzi jezdni. Przepis nieżyciowy - stan polskich dróg, ale jest, dura lex sed lex - jeżeli prawy pas jest wolny to powinniśmy nim jechać. W mojej okolicy dwupasmówka chyba jest tylko jedna - Lublin-Piaski. W mieście to nie problem. Ale co się dzieje na wąskich krajówkach na Lubelszczyźnie, często bez dodatkowego pasa na poboczu... Totalny brak poszanowania jakichkolwiek zasad - podwójna ciągła, ciągła z prawej strony, zakaz wyprzedzania, trener zabudowany, wymuszanie łamania przepisów na innych - vide wymuszanie zjazdu poprzez ciągłą z prawej. I tu przechodzimy niżej.
2. Chamstwo, buractwo i głupota. Samochody mamy jak zachodni Europejczycy ale drogi już na innym poziomie. Jazda 160 km/h na trasie Lublin - Rzeszów czy Lublin - Wa-wa to po prostu głupota. Jeżeli komuś się spieszy to niech wyjedzie wcześniej. Jeżdżę najczęściej z babą i córką... Boję się o rodzinę a i sam nie chcę tracić zdrowia lub życia przez takiego idiotę. I nikomu tego nie życzę. Jeżeli droga jest słaba, wąska, kręta, dziurawa, krzywa, z koleinami to odrobina rozsądku nakazuje jechać wolniej... O pozostałych drogowych zachowaniach nie wspomnę...
-
Po to jest szyba z przodu, zeby patrzeć co się dzieje przed maską i odpowiednio reagowac na to co się widzi przed sobą.
... po to jest lusterko wsteczne, by dostosować swoje manewry i zamierzenia do bieżącej sytuacji i szybciej jadących z tyłu...
Załapałeś już Jascha, czy mam to wytłumaczyć jeszcze raz ? :-D
Ramm.
-
[...] jeżdżę (po autostradzie) z takimi prędkościami i jakie zagrożenie stwarzam? Na niemieckich Autobahnach nie ma ograniczenia w ogóle i czy można powiedzieć, że jazda tam jest niebezpieczna? Nawet jeśli nie jest to autostrada ale idealna prosta dwupasmówka z oddzielnymi pasami - facet, który jedzie 180 i uważa na innych użytkowników nie stwarza zagrożenia.
Niemieckie autostrady i brak ograniczenia prędkości na nich (nie na wszystkich zresztą, zresztą gdzieś czytałem że na większości są ograniczenia ale głowy sobie za to uciąć nie dam) nie są przedmiotem tej dyskusji. Rozmawiamy o Polsce i polskich drogach.
A jakie zagrożenie stwarza się jadąc z prędkością 180 km/h? Takie samo jak
Delikwenci, którzy patrzą tylko przed siebie i nie myślą o innych - owszem, nawet jeśli jadą 70 km/h.
ponieważ fizyka jest bezlitosna. Jeżeli coś zawiedzie w Twoim aucie przy tej prędkości albo stracisz panowanie nad kierownicą zamieniasz się w niekontrolowany pocisk pędzący 180 km/h o masie ok. 1,5 tony (masa większości aut klasy średniej). Tak więc nie mów, że jazda z takimi prędkościami po polskich drogach jest super bezpieczna ponieważ nam się tylko wydaje, że jest. Przy mniejszych prędkościach masz jeszcze jakąś tam małą szansę na przeżycie, przy większych nie. No chyba że ma się niesamowitego farta.
Z mojej strony to wszystko ponieważ w przypadku tej dyskusji prawdziwe jest powiedzenie, że "z opinią jest jak dupą" a nie widzę jakoś płaszczyzny porozumienia.
-
Nie jestem żadnym drogowym kamikaze żeby nie było. Jest taki slogan "dostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze". Dla mnie działa to w obie strony - jazdy wolniejszej gdy jest to konieczne i szybszej, gdy jest to możliwe i nie stwarza bezpośredniego zagrożenia dla innych kierowców (choć wiąże się oczywiście z łamaniem przepisów).
Pisałem o autostradzie. Opieram się na swoich doświadczeniach - jestem z Poznania, parę kilometrów autostrad w WLKP jest i to przyzwoitych (po gorszych w nimieckich wschodnich landach zdarzyło mi się jechać) - stąd porównanie do Niemiec, które jest imho w pełni uzasadnione. Upraszczanie, że jak ktoś jedzie szybciej automatycznie zamienia się w pędzącą 1,5 tonową kulę złomu jest dla mnie wątpliwe. Nigdzie nie napisałem, że ta szybka jazda jest "super bezpieczna". Napisałem, że facet jadący nawet 180 km/h może stanowić mniejsze zagrożenie niż jadący np. 70 km/h - w zależności od warunków na drodze i umiejętności / percepcji kierowcy i wielu innych czynników.
Czemu to piszę - bo nie zgadzam się z uproszczeniem, że kierowcy jeżdżący szybciej są sprawcami wszystkich nieszczęść (w tym opisanej sytuacji, gdzie ktoś nie może w spokoju wyprzedzić na dwupasmówce). Ci z brakiem wyobraźni i uwagi na innych - tak, niezależnie od wskazania prędkościomierza. Ende.
-
Nie wiem o co ta sprzeczka. Może i nie jeżdżę jeszcze długo ale podstawową zasadę zdążyłam już poznać - Ponury już ją tu umieścił. Jeśli wszyscy by się do niej stosowali nie byłoby problemu. Jedź tak, żeby nikt na ciebie nie klął. Ta zasada nie ma nic wspólnego z przepisami, prędkościami, czy ograniczeniami. Nic. Odnosi się tylko do myślenia o innych użytkownikach drogi.
Kiedy wyprzedzam sobie powoli, a widzę nadjeżdżający z tyłu ekspres to przyspieszam i staram się jak najmniej utrudnić mu życie. Tego samego oczekuję od innych, kiedy mnie się spieszy - zerknięcia w lusterko przed zmianą pasa i puszczenia mnie przodem. Kiedy widzę wyprzedzającego sznurek tirów uzbrajam się w cierpliwość, ale oczekuję, że jeśli może, zrobi tak jak najszybciej - zwiększając prędkość do maksymalnej, ale według niego bezpiecznej.
Myślę, że przydałaby się u nas turecka szkoła jazdy: tam na 3 pasach mieści się obok siebie 5 samochodów, a wyjazd z drogi podporządkowanej w tak zatłoczoną arterię nie kończy się masakrą i nie powoduje zakorkowania dojazdówek - po prostu ktoś widząc włączającego się do ruchu zwalnia, a jeśli nie może - daje mu znak klaksonem - "chwilunia, momencik" i nic złego się nie dzieje, następny z reguły pozwala mu wjechać - sam za chwilę będzie się włączał za parę kilometrów. Zdrowy rozsądek jest tam w cenie i żadne przepisy nie próbują nawet tego zmieniać.
U nas za bardzo się polega na przepisach : jest ograniczenie do 90 to wyprzedzam tira z 90-tką, a że on też jedzie 90 ? No cóż - "ja tam przepisów nie złamię i nie przyspieszę bo to niebezpieczne, a wyprzedzić muszę, bo z tyłu śmierdzi spalinami.
Ten pirat natomiast co mnie tu z tyłu naciska, bo też by się chciał załapać na tę sesje wyprzedzania, niech czeka spokojnie, a jak mu się spieszy to niech se wyjedzie 3 godziny wcześniej albo kupi se samolot, hehe, i niech nie miga, bo widzę, że i tak nie zdąży hehe"
Są też tacy: " jak ja jadę, to niech te wszystkie małe gówna nie śmiom nosa wyściubić na lewy, lewy jest dla mercedesów. W ogóle powinni wprowadzić przepis, że jak ktoś nie ma dwóch rur wydechowych to nie wolno mu wyprzedzać i już, a ja jestem zajebisty , bo mam duży silnik i niech wszyscy to wiedzą."
A jak zwykle najlepsi są ci, którzy zamiast/oprócz koni pod maską mają też odpowiednią ilość szarych komórek i kultury.
-
Jest ciemno, duży ruch z naprzeciwka, ciężko wyprzedzać. Ale facet chce, tyle że nie potrafi / brak mój jaj etc. Co robi? Włącza długie światła i jedzie jakieś 2 m za mną...
Włączam tylne przeciwmgielne i czekam aż da sobie spokój. Jak jest ciemno to w końcu zmięknie pierwszy.
-
Panie i Panowie - ale wątek o innych symulatorach, w tym wypadku symulator zachowań stadnych wśród lemingów to inny dział.
Tutaj piszemy o czterech kółkach i raczej bardziej techno-kratycznie, bez rozlewu krwi.
Po grzyba rozważania, że inni mogliby łamać prawo o ruchu drogowym w sposób mniej nachalny, czyli wyprzedzali z szybkością większą niż zezwalają przepisy ale jednocześnie powodowali mniejsze straty czasu u ludzi w pośpiechu, czytaj z dużym przebiegiem i w być może BMW, uprawniającymi do zniżek przy ubezpieczeniu na życie?
IMHO jazda po polskich drogach z prędkością wyższą niż 80 km/h to jest czysty masochizm. Naprawdę tak Wam się podoba to ciągłe drżenie i obijanie się mózgu we własnej czaszce przy pokonywaniu wybojów, dziur, kolein i innych atrakcji?
-
(...)
IMHO jazda po polskich drogach z prędkością wyższą niż 80 km/h to jest czysty masochizm. Naprawdę tak Wam się podoba to ciągłe drżenie i obijanie się mózgu we własnej czaszce przy pokonywaniu wybojów, dziur, kolein i innych atrakcji?
Otóż to. Mnie się nie podoba, dlatego 80km/h to moja ulubiona prędkość. Czemu akurat 80 a nie np 90? Bo przy 80km/h mam 2.5 tys RPM. Na tyle dużo, że silnik się jakoś kręci, a spalanie minimalne. Taki ECO-DRIVING :020: Oczywiście zawsze (o ile to możliwe) prawym pasem. Staram się nie utrudniać innym życia. Ktoś mnie ciśnie na zderzaku, miga światłami? Zjeżdżam na prawo ile się da, i niech gość sobie wyprzedza i goni gdzie mu się podoba. Ja się lubię toczyć swoim tempem.
-
Sorki Soh, ale na drodze jesteś zawalidrogą, który myśli głownie o swoim spalaniu, a nie o bezpieczeństwie swoim i innych. Tak się bowiem składa że najbezpieczniejsza prędkość poza terenem zabudowanym w tym kraju to 88-90 km/h. Dlaczego ? Dlatego, że to jest prędkość podróżna TIRa. Żaden TIR nie będzie jechał wolniej. Po pierwsze to jest dla niego najekonomiczniejsza prędkość, po drugie musi się wyrobić w czasie do następnej pauzy. Można się zżymać i psioczyć, mieć pretensje, że są "królami szos", ale niczego to nie zmieni. Zatem, kiedy rzeczony TIR dojeżdża do wlokącego się 80 km/h auta to na 99,9% będzie go wyprzedzał. I stawiam stówę, że jeśli zaraz nie zjeżdża na parking to tak właśnie będzie. Wyprzedzanie TIRem jest zajęciem czasochłonnym i na drogach dwukierunkowych - bardzo niebezpiecznym, głównie dla aut jadących z przeciwka, jak też i dla wyprzedzanego mniejszego pojazdu. W sytuacji ekstremalnej kierowca TIRa nie pójdzie na czołówkę, jeśli będzie mógł zepchnąć wyprzedzane auto do rowu - instynkt przeżycia.
Tak to właśnie jadący przepisowo obywatel przyczynia się pośrednio do powstania sytuacji niebezpiecznej na drodze. W razie czego oczywiście jest kryty - jechał zgodnie z przepisami. O ile przeżyje oczywiście.
Drugi mniej groźny aspekt tej sytuacji to spowodowanie frustracji u kilku kolejnych użytkowników drogi, którzy jadąc w tę samą stronę muszą się zmierzyć z próbą cierpliwości, na jaką wystawia ich wyprzedzający przez dwa kilometry TIR.
W ten oto sposób praworządny obywatel wnerwia sporą ilość innych kierowców i stwarza zagrożenie na drodze.
To co pisze to nie jakaś teoria, ale wynik ponad 15 lat zawodowych doświadczeń na tychże właśnie polskich drogach.
Rada jest prosta - jedź te 88 na godzinę, dodatkowo zaoszczędzisz paliwo w cieniu aerodynamicznym ciężarówki, i nikt nie będzie musiał na Ciebie psioczyć. Błogosławić Cię będą liczne rzesze innych użytkowników dróg, zwłaszcza kierowców ciężarówek. Poza tym 88 to dobra liczba :004:
-
A ja popieram Soha. Jeśli uważa, że przy swojej prędkości 80 km/h czuje się pewnie za kółkiem i dodatkowo jak pisze zjeżdża na prawo i puszcza pospiesznego to wcale nie blokuje drogi. Kilka lat temu gdy jeszcze jeździłem zawodowo, to pamiętam, że to właśnie TIRy zjeżdżały na prawo i przepuszczały szybszych. Było to widoczne zwłaszcza pod zachodnią granicą (szczególnie Szczecin i okolice). Wśród tamtejszych osobowych też się to zdarzało. Dopiero nadejście epoki "umpaków" i "zimnych łokci" w Audi 80 i podobnych radykalnie pogorszyło sytuację. Panie, Panowie kultura na drodze przedewszystkim!
-
Sorki Soh, ale na drodze jesteś zawalidrogą, który myśli głownie o swoim spalaniu, a nie o bezpieczeństwie swoim i innych.
Jak pisałem, staram się nie utrudniać życia innym i jak pisałem elegancko zjeżdżam na bok i przepuszczam. Jeżeli się nie da, to zazwyczaj droga musi być fatalna, gdzie szybsza jazda i tak nie ma sensu. Trudno też, żeby ktoś oczekiwał, że inny użytkownik drogi będzie łamał przepisy, żeby ten ktoś sobie mógł szybciej jechać.
BTW. Jechanie przepisowo nigdy nie przyczynia się do sytuacji niebezpiecznej na drodze. Do sytuacji niebezpiecznej przyczynia się osoba jadąca nieprzepisowo. Gdyby każdy jeździł tak jak prawo drogowe przewiduje, to by sytuacji niebezpiecznych nie było. Twierdzenie że ktoś tam przyczynił się do powstania sytuacji niebezpiecznej, bo jechał za wolno (przepisowo) to jakieś totalne wypaczenie.
-
"Zgodnie z art. 19 ustawy – Prawo o ruchu drogowym, kierujący jest w każdej sytuacji zobowiązany jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym. Znak C-14 stosowany jest, gdy kierujący nagminnie zmniejszają prędkość jazdy z przyczyn niewynikających ze stanu technicznego drogi."
Niestety znak ten stosowany jest sporadycznie. Na dobrych drogach powinien być stosowany wszędzie. Niezależnie jednak od znaku należy dostosować prędkość do innych użytkowników drogi - tak stanowi prawo.
Jeśli zaś ktoś uważa, że wystarczy jechać zgodnie z przepisami, aby być w porządku, niech sobie wyobrazi sytuację, kiedy na drogach za miastem pojawia się nagle grupa użytkowników postanawiających sobie pojeździć z prędkością 20 km/h - zgodnie z przepisami. I jeszcze mogą się nawet zacząć wyprzedzać. Przecież 20 km/h to prędkość bezpieczna i dozwolona. Z pewnością wszyscy inni użytkownicy potulnie się dostosują i będą zachwyceni jechać z Tarnowa do Kielc 7 godzin. No a jeśli spróbują wyprzedzać tę kolumnę, no to oczywiście ich problem, piratów jednych ! Zakały i dawcy cholerni !
A może by tak jechać 10 na godzinę ? Może nie eko, ale za to jak bezpiecznie ! Proponuję zrobić eksperyment bezpiecznej jazdy i zebrać się w dziesięciu "powolniaków" na zwykłej drodze - np Kraków - Olkusz. Zdziwiłbym się, gdyby korek nie sięgnął 20 kilometrów, a wypadków byłoby z pięć, w tym jeden śmiertelny po czołówce, oczywiście żaden z winy tych jadących 10 km/h.
Nie należy generalizować. Od dawna wiadomo, że mamy w kraju drogi złe, ale mamy też niemało dróg dobrych, gdzie spokojnie i bezpiecznie można jechać szybciej.
-
QWAZAR - to są argumenty? No daj spokój. Osiemdziesiątka to nie jest nie wiadomo jak wolno. Czy wg Ciebie na drodze na której obowiązuje ograniczenie 90 powinno się stawiać znak prędkości minimalnej 85km/h?
Poza tym, czy ciężarówki nie powinny przypadkiem jechać z prędkością do 80km/h? W takiej sytuacji wyprzedzając soha jadącego też 80 km/h łamią prawo i to oni są tutaj stroną stwarzającą zagrożenie, nie soh. Dość często jeżdżę drogami międzymiastowymi i jak dotąd nie zauważyłem, by zagrożenie stwarzali ci którzy jadą osiemdziesiątką, a jest takich kierowców całkiem dużo, tylko ci których świerzbią ręce i wyprzedzają wszystkich jak leci, nie patrząc na znaki, linie na drodze i nadjeżdżające z naprzeciwka drugim pasem samochody. Nie raz musiałem się ratować ucieczką na pobocze.
-
Jeśli doszłoby do takiego absurdu jak proponujesz Qwazar to zdaje się, że mimo wszystko nie byłoby naruszenia prawa o ruchu drogowym (przyjmę z pokorą swój błąd jeśli jest inaczej). Natomiast co do stosowania wymogu osiągania prędkości minimalnej to zdaje się taki istnieje domyślnie w stosunku co do autostrad?
Generalnie - o co Ci chodzi? Dlaczego chcesz wymuszać wyższe prędkości niż te przy których dla kogoś bezpiecznie jest podróżować? To Ty dostosuj się do warunków panujących na drodze i będziesz miał mniej stresów. Chcesz zabawiać się w kierowcę szybkiego jedź na tor, ale nie szafuj życiem innych bo masz wrażenie, że można jechać szybciej. To jest bardzo proste.
Mógłby ktoś przenieść całą tą bezcelową dyskusję do osobnego wątku?
-
Pardon, proszę nie strzelać ja w słuszniej sprawie.
Napisz Qwazar rodzinom większości pasażerów poniżej przedstawionych pojazdów, że ich kierowcy jechali zapewne zbyt wolno i zapewne stąd doszło do pewnych zniekształceń karoserii:
http://www.policja.pl/portal/pol/554/Foto_przestroga.html
-
Qwazar ty piracie !
Ty namawiasz ludzi, żeby jeździli 88 km na godzinę poza terenem zabudowanym, po dobrej drodze !
Ty chcesz mieć na sumieniu ludzkie życie ?!
P.S.
Daj spokój niektórzy nie zrozumieją, że ślepe przestrzeganie przepisów nie zwalnia od logicznego myślenia, mają też w nosie innych dopóki im jest dobrze. Niestety na drodze spotykam ich sporo.
Żeby nie było, że popieram "ścigantów". Oprócz nich są jeszcze ci, którzy chcieli by jechać normalnie, nie łamać przepisów, ale też nie ślimaczyć się w żółwim tempie i nie hamować przed każdym znakiem "fotoradar" do 40 na godzinę, choćby był na 70-tce. Zwalnianie tam znacznie poniżej prędkości dopuszczalnej nie ujmuje punktów i nie powoduje wpływu kasy na konto - naprawdę.
Panowie, podobno jaki facet za kółkiem, taki w łóżku. (Wielkość ... silnika ... ma tu zupełnie znikome znaczenie)
W życiu bym się nie umówiła na randkę z zawalidrogą i myślącą tylko o swoim zużyciu paliwa, ślamazarą. Z piratem zresztą też nie - za szybko kończą ... :).
Ale taki rozsądnie i dynamicznie prowadzący kierowca, nie myślący tylko o sobie, ale wykazujący się wysoką kulturą na drodze ... hmm hmm.
;-)
Jeszcze słowo do Wachy - dlaczego to niby większość jadących 90 km na godzinę ma się dostosowywać do jednego "ślimaka" ? Bo on sobie eco-driving urządza ? Mieliśmy w pracy szkolenie z eco-drivingu - facet nawiedzony jak z jakiegoś Amwaya czy Zeptera. Według niego najlepiej jest jeździć na minimalnych obrotach i jak najwyższym biegu, czyli u mnie jakieś 55 km na godzinę. Reszta kierowców powinna się według niego dostosować. To ja poproszę o nowy zestaw instruktorów, którzy w życiu jeździli do pracy, a nie tylko z rodzinką na wycieczkę. Dyrektor żałował kasy wydanej na ten kurs. A miały być dla firmy oszczędności :-)
-
Zwracam grzecznie uwagę, że dyskusja na temat ogólno pojętego zachowania na drodze, przestrzegania przepisów itp, prowadzona była przez te same osoby tutaj:
http://www.il2forum.pl/index.php?topic=6686.0
Tam skończyło się zamknięciem wątku. Ktoś kogokolwiek przekonał?
Może lepiej trzymać się hardware'u, taki był chyba główny cel tego wątku tak do przedostatniej strony.
-
P.S.
Daj spokój niektórzy nie zrozumieją, że ślepe przestrzeganie przepisów nie zwalnia od logicznego myślenia, mają też w nosie innych dopóki im jest dobrze. Niestety na drodze spotykam ich sporo.
Żeby nie było, że popieram "ścigantów". Oprócz nich są jeszcze ci, którzy chcieli by jechać normalnie, nie łamać przepisów, ale też nie ślimaczyć się w żółwim tempie i nie hamować przed każdym znakiem "fotoradar" do 40 na godzinę, choćby był na 70-tce. Zwalnianie tam znacznie poniżej prędkości dopuszczalnej nie ujmuje punktów i nie powoduje wpływu kasy na konto - naprawdę.
Panowie, podobno jaki facet za kółkiem, taki w łóżku. (Wielkość ... silnika ... ma tu zupełnie znikome znaczenie)
W życiu bym się nie umówiła na randkę z zawalidrogą i myślącą tylko o swoim zużyciu paliwa, ślamazarą. Z piratem zresztą też nie - za szybko kończą ... :).
Ale taki rozsądnie i dynamicznie prowadzący kierowca, nie myślący tylko o sobie, ale wykazujący się wysoką kulturą na drodze ... hmm hmm.
;-)
Jeszcze słowo do Wachy - dlaczego to niby większość jadących 90 km na godzinę ma się dostosowywać do jednego "ślimaka" ? Bo on sobie eco-driving urządza ? Mieliśmy w pracy szkolenie z eco-drivingu - facet nawiedzony jak z jakiegoś Amwaya czy Zeptera. Według niego najlepiej jest jeździć na minimalnych obrotach i jak najwyższym biegu, czyli u mnie jakieś 55 km na godzinę. Reszta kierowców powinna się według niego dostosować. To ja poproszę o nowy zestaw instruktorów, którzy w życiu jeździli do pracy, a nie tylko z rodzinką na wycieczkę. Dyrektor żałował kasy wydanej na ten kurs. A miały być dla firmy oszczędności :-)
Co ma piernik do wiatraka, wielkość narządów płciowych do poszanowania własnego i cudzego życia, jazda w granicach obowiązujących przepisów prawa do forsy wydanej przez jakiegoś kierowniczka, który nie wiadomo na czym chciał oszczędzić?
Szanowna Koleżanko - nikt nikogo nie namawia do jazdy 40 /h. Postaraj się zrozumieć tylko jedno: tak jak nadmierna prędkość moze komuś wydawać się być odpowiednią jednocześnie najprawdopodobniej może doprowadzić do śmierci/kalectwa. Jazda w granicach dozwolonych szybkości najwyżej może być nudna choć ze względu na idotów za kółkiem niestety też może się źle skończyć. I teraz: mniej kretynów na drodze! A nawoływanie do łamania wspomnianych przepisów w "rozsądnych granicach"... jakie Ty i inni speederzy macie doświadczenie i prawo by te granice wyznaczać? Kilometraż? To wszystko? Czy znowu ten sławny zdrowy rozsądek? To po grzyba nam w ogóle jakieś normy prawne, oprzyjmy wszystko o "zdrowy rozsądek".
Żeby nie było - święty nie jestem. Sam przesadzałem grubo z prędkością, dziwnymi manewrami, niestety nawet z alkoholem. Na szczęście dla mnie i innych złapano mnie i karę poniosłem. Jedyne co mi pozostało to wyrazić teraz żal, że byłem takim idiotą. Skorzystaj z doświadczenia innych i nie rób głupot.
A ha - mnie na drodze nie trafisz, ja w tym piekiełku nie mieszkam więc nie martwie się o swój tyłek.
-
Mogę podsumować dyskusję?
(http://1.bp.blogspot.com/_OgmphqdiEaw/SCxoI237rFI/AAAAAAAAAA4/VsgQm2Qv4So/s320/someoneiswrongontheinternet.png)
:118:
-
I teraz: mniej kretynów na drodze! A nawoływanie do łamania wspomnianych przepisów w "rozsądnych granicach"... jakie Ty i inni speederzy macie doświadczenie i prawo by te granice wyznaczać?
Żeby nie było - święty nie jestem. Sam przesadzałem grubo z prędkością, dziwnymi manewrami, niestety nawet z alkoholem. Na szczęście dla mnie i innych złapano mnie i karę poniosłem. Jedyne co mi pozostało to wyrazić teraz żal, że byłem takim idiotą. Skorzystaj z doświadczenia innych i nie rób głupot.
A ha - mnie na drodze nie trafisz, ja w tym piekiełku nie mieszkam więc nie martwie się o swój tyłek.
Chwilka, pokaż no mi kolego gdzie tu ktoś namawia do łamania przepisów ? Może się nie orientujesz, ale w tym "piekiełku" poza terenem zabudowanym obowiązuje 90 km/h. Jeśli ktoś tu jest "speederem" to na pewno nie ja. Jeśli ktoś prowadzi po pijaku to na pewno nie ja. Dlaczego zatem wkładasz w moje usta coś, czego nie powiedziałam ? Zwróciłam tylko uwagę, że w równym stopniu drażnią mnie piraci, co "spowalniacze". I tyle.
Empeck ma rację - to jakieś deja vu.
Jeśli chodzi o sprawy techniczne to mam jedno pytanko:
czy ktoś ma może zna może jest jakiś dodatek do płynu do spryskiwaczy który usuwałby owady nie rozmazując ich w sposób trwały po całej szybie ?
-
Moment kochanie. Empeck from forum is wrong :D
Znaczy złe to podsumowanie. Raczej wypadałoby powiedzieć, ze Polak to takie coś, które nigdy nie uzna, że jeśli czegoś nie wolno, to po prostu nie wolno. Ja wiem lepiej, reszta zjazd bo się śpieszę albo i nie śpieszę. Ja uznam albo i nie uznam. Jeżdżę szybko ale bezpiecznie, bo tak uznam. Rozumiem, że można nie pojąć całki trzeciego stopnia, ale określenie maksymalnej dozwolonej prędkości jest chyba dość jasne...
Wiecie co? Jak jadę szybko to przynajmniej nie ściemniam, że to jest rozsądne i bezpieczne :118:
Witch: Ludwik
-
Skoro już podsumowujemy oto obraz typowego polskiego kierowcy:
http://www.bendecho.com/c3db810130-monkey-taxi-driver
@Empeck - a ten obrazek narysowałeś po tym jak dopisałeś sobie do siga ostatnie 3 literki czy przed :118:
-
Obrazek nie jest mój, ale uznałem, że pasuje :), a sig jest stary, jeszcze z czasów kłótni o to jaki RoF jest/nie jest fajny ;)
-
Ad szyba: Przetnij jabłko, i jego połówką przetrzyj umytą wcześniej szybę. Nie będzie się przez parę dni tak syfić, a jeśli nawet to łatwo będzie wszystko schodzić (syfy organiczne, cudownie rozmazujące się na szybie po spryskiwaczu). Poza tym, po zimie wycieraczki są na wiosnę do wyrzucenia jeśli traktujesz je poważnie, nieważne że mało auto jeździło. Wystarczy że postało na mrozie. To też jest temat o którym mało kto pamięta, dopóki się gumowe pióro nie wystrzępi.
Ad dyskusja: Wygląda na to że teoria zderza się tu z praktyką. Jak życie dowodzi, nigdy nie idzie to w parze, i widać to po powyższych wypowiedziach.
Z dotychczasowej obserwacji mocno uczestniczącej, wyciągnąłem na własne potrzeby jeszcze jeden wniosek, poza głównym i zasadniczym o którym wspomniałem wcześniej.
Mianowicie wożenie się ową klasyczną w polskiej mentalności beemką, nieważne starą czy nową, w dresie czy w garniturze, z ksenonami czy bez, z agrotuningiem czy normalną, i w ogóle beemką czy czymkolwiek innym umożliwiającym sprawne poruszanie się, ma jedną niepodważalną zaletę niezbędną dla osób jeżdżących "minimalnie" więcej niż przeciętne 40 tysięcy kilometrów rocznie (do i z pracy, do znajomych i do Tesco, raz do roku do dajmy na to Chorwacji na wakacje): otóż umożliwia to sprawne separowanie się od przepisowo, prawidłowo, i mających niezaprzeczalną z prawnego punktu widzenia słuszność osób jadących w tym samym kierunku. Oraz od ich słusznych, prawidłowych i zgodnych z ustawą "Prawo o ruchu drogowym" poglądów. Tym bardziej że w naszej mentalności prawie każdy jest bardzo dobrym kierowcą, a jego umiejętności wprost proporcjonalnie przedłużają jego Ego. Podobnie prawie każdy zna się na medycynie, lotnictwie (szczególnie orzecznictwo w zakresie katastrof lotniczych), oraz budownictwie jednorodzinnym.
Zupełnie inną sprawą, niestety całkowicie rujnującą jakiekolwiek praktyczne racje założenia "jedź i nie przeszkadzaj innym, jeśli już nie chcesz z jakiegoś Tobie tylko znanego powodu innym pomóc (bo np. jesteś zwykłą mendą albo patologicznie lubisz jeździć lewą krawędzią pasa, niezależnie od okoliczności)", jest fakt że wiele osób dysponujących mocą dużo większą niż 100KM, nie dysponuje mózgiem zdolnym tą mocą rozsądnie dysponować. I takie przypadki powodują, że ta dyskusja teoretyków z praktykami nigdy nie trafi na płaszczyznę porozumienia.
W Trójmieście jakiś czas temu nawalony jak stodoła 19 letni absolwent zawodówki, z dwiema dziuniami na pokładzie i kolegą, w samochodzie znaleziono potem dwie zgrzewki po piwie, za pomocą obsranej Omegi B którą dostał dzień wcześniej od rodziców na urodziny, zamordował trzech braci którzy jak ostatnie łajzy wystawili mu się drzwiami jakimś nie mniej gównianym starym Hyundaiem. Najstarszy miał lat 19 i zaczynał właśnie informatykę na gdańskiej polibudzie, młodszy był w I klasie jednego z najlepszych w Polsce ogólniaka (III LO Gdynia), najmłodszy być może też by daleko w życiu zaszedł sądząc po genotypie, ale był jeszcze w podstawówce. Prowadzący najstarszy brat miał prawo jazdy od miesiąca, kierowca Omegi nie miał go wcale bo pięć razy odpadł na teorii. Kierowca Omegi jechał nieprzepisowo i bez mózgu, znam to miejsce i wiem że nie ma tam warunków by bezpiecznie rozwinąć 160 km/h (z taką szybkością przywalił, więc doliczam do tego jeszcze ze dwadzieścia). Ale taka Omega MV6 rozpędza się do takiej szybkości sprawnie. Pytanie do teoretyków- czy prawidłowo włączający się do ruchu bracia w Hyundaiu i nie mający szans dostrzeżenia wypadającej zza zakrętu Omegi mieli słuszność po swojej stronie? No mieli. Tyle że nikomu już o tym nie powiedzą. Wesołe towarzystwo z Omegi po dzwonie wysiadło o własnych siłach (prosta różnica mas zadziałała) i uciekło, zostawiając braciszków na ulicy (wszyscy wypadli z auta bo to był składak i się otworzył, dwóch wykrwawiło się na ulicy na śmierć, trzeci w szpitalu godzinę później. Mamusia kierowcy Omegi przyleciała po godzinie na psiarnię z oświadczeniem że Omegę ukradziono i że nie wiadomo gdzie jest ani kto nią jeździł w nocy. Czy jest dobrze? Nie, dobrze to jest jak się okaże, że kierowcy Omegi (znanemu Trójmiejskiej policji dresiarzowi) jedyne co można zrobić to przywalić za ucieczkę i nieudzielenie pomocy. Bo za brak prawa jazdy jest tylko mandat, a za trzeźwość nic mu nie zrobią- wypił dla kurażu po wypadku (dwie godziny później go złapali, prawie 2 promile. Teoretycznie gdyby wywalił pół litra duszkiem- możliwe).
Wypadek z winy obopólnej, za prędkość- mandat, ale był na głównej i miał pierwszeństwo. Prawdopodobnie nie poleży za długo, wiem to z psiarni w Gdyni.
To właśnie jest zderzenie pięknej teorii z brutalną praktyką, której kierowca Hyundaia, jadąc grzecznie, nie zdążył nabyć. Ja też często jeżdżę z prędkością nieprzepisową, ale czytając tu niektóre wypowiedzi, można by mnie wrzucić do jednego worka z sympatycznym młodym dynamicznym kierowcą Omegi.
Nie zawsze też dużo jeżdżenia po trasie oznacza mimowolne piracenie. Mrówa zmieniła pracę na mobilną i teraz jest z niej samochodowy pr0. A mimo to wozi się bez radyjka i prawa jazdy jeszcze nie straciła. Czyli da się. Apacz uważa że jeżdżę jak dupa, Docent zawsze darł się "Elłód jak ty jeździsz". Finka chce mnie lać saperką jak ze mną jedzie, a Mazak popada w stan katatonii. Nie zmienia to faktu, że prawo jazdy jeszcze mam, i ciągle żyję, mimo rozpaczliwych prób zmiany tego faktu przez przepisowo i prawidłowo jadących których spotykam codziennie na drodze i serdecznie ich pozdrawiam.
Żyjemy w jednym świecie, jeśli więc nie zgadzamy się w pewnych pryncypiach, to żyjmy przynajmniej równolegle nie przeszkadzając sobie nawzajem- tyczy się to i teoretyków, i praktyków. Bo i jedni i drudzy, mający swoje niezaprzeczalne racje, tak samo smutno wyglądają w czarnym worku. Wiem, bo jestem ponury.
-
Problem podobny do tego z biednymi motocyklistami, którzy spotykają przed sobą samych złośliwców zajeżdżających drogę. Tylko niech mi ktoś wykaże brak związku z ewidentnym przekroczeniem prędkości - czyli nieposzanowaniem prawa - z wyżej opisanym skutkiem. Dobrze byłoby również wykazać związek "konieczności" nieprzestrzegania przepisów z czymkolwiek. A super będzie, kiedy to zrobi tzw. praktyk.
Jak dla mnie to jest nie do ogarnięcia - znam przepisy, ale sobie mam je w d... To może ja od takiego gościa (miliony kilometrów, lata doświadczeń, jazda dalej niż do pracy i co ja się w ogóle odzywam) "pożyczę" sobie "agro-bełemkę" czy co tam innego dowolnego, bo choć wiem, że nie można to będę miał to w d...?
PS
Nie jestem mistrzem kierownicy, nie orzekam w wypadkach lotniczych, nie znam się na budownictwie oraz leczeniu ludzi.
-
Byle Ci motocykliści nie byli jak ten z filmiku:
Uwaga! filmik nie dla dzieci.
http://www.youtube.com/watch?v=bdcKkc1z7lM
-
Miałem się już nie wypowiadać, bo jak zostało zauważone nie mam podstaw, żeby tu zabierać zdanie:
jakie Ty i inni speederzy macie doświadczenie i prawo by te granice wyznaczać? Kilometraż? To wszystko?
1,5 miliona kilometrów bez doktoratu z prawa o ruchu drogowym dyskwalifikuje mnie jako adwersarza w dyskusji o jeździe samochodem.
Pewnie mógłbym się zbulwersować, ale odkąd widzę, że nie wystarczy być pilotem myśliwca i świadkiem zdarzenia, aby Twój głos w dyskusji na temat katastrofy w Radomiu miał większą wartość od głosu gracza w Lock-Ona, który zdarzenie widział na youtubie, to już mnie nic na tym forum chyba nie zdziwi.
Ad rem - ponieważ jak widzę, nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, powiem jeszcze tylko dwie rzeczy ku przestrodze "teoretyków":
1. przestrzeganie przepisów prawa o ruchu drogowym nie gwarantuje bezpieczeństwa na drodze;
2. przestrzeganie przepisów prawa o ruchu drogowym nie zwalnia od logicznego myślenia.
Oczywiście wszystko to jest g-no warte, bo się nie znam i jestem piratem drogowym (4 punkty karne w karierze)
Tyle.
Pozdrowienia dla innych piratów, a zwłaszcza największego "speedera": Olgi :karpik
-
1. przestrzeganie przepisów prawa o ruchu drogowym nie gwarantuje bezpieczeństwa na drodze;
2. przestrzeganie przepisów prawa o ruchu drogowym nie zwalnia od logicznego myślenia.
Ad. 2 - od logicznego myślenia nie zwalnia nic, zwłaszcza agro-bełemka i 200 KM
Ad. 1 - one moment. qwazar is wrong.
A przy okazji... Mogę już "pożyczyć" Twój samochód?
-
Miałem się już nie wypowiadać, bo jak zostało zauważone nie mam podstaw, żeby tu zabierać zdanie:
Ależ Qwazar, ja nie mam zamiaru zamykać Ci buzi w dyskusji więc niepotrzebnie, IMHO, ironizujesz.
Jedynie pragnę zauważyć, że jeśli nawet posiadasz bagaż doświadczenia związanego z tzw kilometrażem nie uprawnia Cię to do (w domyśle) łamania przepisów o ruchu drogowym. Chyba że jesteś, porównując to do komicznej sytuacji we wspomnianym przez Ciebie wątku, Toyem ruchu drogowego na emeryturze i w czasie swojej aktywności zawodowej nigdy nie zgadzałeś się z decyzjami o nałożeniu ograniczeń prędkości na konkretnych odcinkach drogowych bo miałeś dowody świadczące o błędności tych dezycji. A nawet jeśli się z jakimiś 40-tkami w swojej okolicy nie zgadzasz to podejmij próby legalnego ich zniesienia. Jeśli nie chcesz tego przeprowadzićmusisz stosować sie do nich bo takie jest prawo - to jest takie coś, co każdy ma jednakowo w tym samym miejscu, dlatego to taki świetny kraj. Gdyby było inaczej ta dyskusja nie miała by miejsca.
-
Nie namawiam do łamania przepisów. Rzeczone pozostawiają jednak kierowcy sporo miejsca na własną inwencję (stety/niestety zależy od punktu widzenia).
Jako już rzekłem, na ograniczeniu do 90 można jechać 90, 88 lub też 50, czy 30 km/h. Wszystko w zgodzie z literą prawa. Dużo zostało powiedziane i wyświetlone w TV odnośnie jazdy zbyt szybkiej. O zagrożeniach płynących z jazdy zbyt wolnej ( niedostosowanej do warunków i innych użytkowników drogi) nie mówi się nic, bo to temat "śliski". Wiele z przypadków zbyt wolnej jazdy ociera się czasem o granice prawa, tak czy inaczej powodując zagrożenie, zakłócając płynność ruchu.
Kilka przykładów z mojego doświadczenia (czyżby nikomu więcej się to nie przytrafiało ?):
1. na 2-pasmówce jazda lewym pasem przez 2-3 km z prędkością 70-80 km/h, z zamiarem skrętu w lewo na najbliższym skrzyżowaniu, choć bez włączonego kierunkowskazu;
2. po włączeniu się do ruchu z drogi podporządkowanej, na styk, ale bez zmuszenia innych do gwałtownego hamowania ( to już by było wymuszenie pierwszeństwa), klient nie rozpędza się do prędkości z jaką jadą inni, ale stosuje swój eko-driving niemal się nie rozpędzając, zmuszając wszystkich do gwałtownego ograniczenia prędkości tuż za skrzyżowaniem; (Taki właśnie przypadek skończył się kilka lat temu masakrą dzieci w autobusie wycieczkowym niedaleko Siewierza, kiedy w wyniku teoretycznie niegroźnego z pozoru wyjechania na drogę pani w Fordzie Fiesta, jadący za nią (z dozwoloną prędkością) kierowca ciężarówki w wyniku hamowania utracił panowanie nad naczepą ( miejscowe oblodzenie na wzniesieniu), która to skosiła jadący z przeciwka autobus. Wszyscy jechali w granicach obowiązujących przepisów.
3. na drodze dwukierunkowej wyprzedzanie z prędkością jedynie minimalnie większą od pojazdu wyprzedzanego, co powoduje znaczne wydłużenie tego niebezpiecznego manewru, narażając głownie tegoż delikwenta na sytuację, że jednak coś zaraz pojawi się z przeciwka choćby w wyniku beztroskiego wyjechania z bocznej leśnej drogi, czy prywatnej posesji;
4. o niebezpieczeństwie bycia wyprzedzanym przez ciężarówkę już pisałem;
5. zbyt wolne ruszanie ze świateł, powodujące zmniejszenie przepustowości skrzyżowania ... itd itp.
późno już, a jutro znów 700 km do nabicia, czas spać, .
P.S.
Nie pożyczę ci fury Chincz, gdyż to służbówka, której nie wolno mi nikomu pożyczać. :002:
Ad 1 - podtrzymuję - nie wystarczy jechać zgodnie z przepisami, żeby być bezpiecznym.
Wiem że niektórzy jednak ciągle w to wierzą, podobnie jak w fakt, że kiedy w Wysokich Tatrach idzie się po oznakowanym szlaku, to po prostu nie można spaść i już.
Maybe I'm wrong, but still alive...
-
Kozystając z faktu iż jestem w pracy tak późno pozwolę sobie zauważyć, że wypunktowane historie są przykładem nieprzestrzegania przepisów a nie ślepego trzymania się tychże:
1. Lewy pas na drodze o dwóch pasach do poruszania się w jednym kierunku służy do wyprzedzania. Zjechać na niego celem wykonania manewru skrętu w lewo można dopiero gdy lewy pas zostanie do tego przeznaczony o czym powinny informować znaki poziome i pionowe. W tym wypadku (jazda przez kilka km lewym pasem, nie wykonując manewru(ów) wyprzedzania jest wykroczeniem.
2. Ten przykład (rozumiem jest to relacja z prawdziwego zdarzenia) - nie zgadza mi się kilka faktów a historii nie znam. Jeśli ktoś się włączył do ruchu "na styk" i inni nie musieli hamować to po co jeszcze przyśpieszać? Przecież jeśli Ci z tyłu nie muszą hamować to znaczy że mamy taką samą (lub ten ktoś z przodu, włączający się do ruchu, większą) prędkość. Natomiast, jeśli chodzi o to że nie musieli hamować bezpośrednio przed skrzyżowaniem widząc kogoś włączającego się do ruchu ale dojeżdżając do niego już tak to wydaje mi się, że to też jest nie całkiem zgodne z przepisami włączenie się do ruchu (rozpatruję to na odcinku powiedzmy około 200m za skrzyżowaniem). Wydaje mi się również, że możemy w tym momencie mówić o zwykłym chamstwie. Co do samego wypadku z autobusem mam wrażenie, że tutaj występuje słynne "niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze" - dotyczyłoby to kierującego sam. ciężarowym. Pomimo że nie przekroczył obowiązującego ograniczenia prędkości jazdy i tak jechał za szybko biorąc pod uwagę stan pojazdu, nawierzchni i/lub zjawisk atmosferycznych czy sytuację na drodze. Jak to często mówią w moim obecnym miejscu zamieszkania: "90 is a limit, not a target".
3. Zgadzam się, że to jest niebezpieczna sytuacja. Jednakże zagrożenia jakie wskazujesz mogą się pojawić wyłącznie w wyniku niezgodnego z przepisami włączenia się do ruchu osób trzecich, że tak to ujmę. Jeśli wszyscy będą przestrzegać przepisów: wyprzedzany, wyprzedzający, włączający się do ruchu to poza jeleniem (sarną, owcą itd. itp) lub niespodziewanym kapciem nic nie powinno stwarzać zagrożenia.
4. Patrz pkt 2 i 3.
5. Upierdliwy, znudzony młody glina mógłby wlepić takiemu delikwentowi mandat za utrudnianie jazdy innym kierującym ale musiałby mieć solidne dowody w sądzie bo nie wydaje mi się, żeby ktoś zgodził się zapłacić taki mandat bez walki. Generalnie - można się zżymać jadąc za kimś takim (autopsja) ale nie widzę tu niczego niezgodnego z przepisami.
Mam wrażenie, że gdybym nawet chciał być w tym momencie adwokatem diabła nie udałoby mi się znaleźć takiego zachowania na drodze które pozostając w zgodzie z przepisami zagraża bezpieczeństwu użytkowników ruchu drogowego, a to z tego powodu że celem powstania tych przepisów jest właśnie dbanie o bezpieczeństwo.
Zapewne nie jest doskonały ale jest mocno zgodny z podobnymi przepisami obowiązującymi w innych krajach tego kontynentu (co pewnie dla niektórych może być akurat wadą :D).
Nawet przytaczana kilkukrotnie (hipotetyczna?) sytuacja kogoś jadącego 40 na 90, 20 / 40 lub czegoś w tym stylu - to jest upierdliwe i z tym się zgodzę. Natomiast proszę pamiętajcie: to może być ktoś słabiej czujący się jako kierowca, może akurat poszczęściło mu się życiu i przesiadł się z 25 letniego malucha do 2 letniego polo i jeszcze się nie przyzwyczaił, może po prostu ceni ładny dzień i mu się nie śpieszy, może przyjechał do PL po jakimś czasie i nie może się połapać jak tu się po tych dziurach i wśród samobójców poruszać (człowiek szybko przyzwyczaja się do lepszego) - cokolwiek. Droga jest dla wszystkich, nie tylko zawodowców i rajdowców-już-w-łonie-matki. Ci bardziej doświadczeni powinni wiedzieć, że na drodze mogą się zdarzyć różne dziwne sytuacje i właśnie dlatego inaczej planować podróż (czas brać z własnego doświadczenia a nie z wyliczeń GPS). To właśnie jest kultura jazdy a nie bycie uprzejmym poprzez szybsze (powyżej ograniczenia prędkości) wyprzedzenie tira i zwolnienie drogi komuś migającemu światłami w Waszym lusterku wstecznym.
Jeśli wszyscy tak właśnie pojmujemy zdrowy rozsądek to "mea culpa" za poprzednie posty ale odczytałem je trochę inaczej.
-
Wacha:
ad1: masz rację:)
ad2: wydaje mi się, że chodzi o sytuację gdy ktoś włączył się do ruchu gdy była jeszcze całkiem spora odległość(tzn umożliwiająca mu przyśpieszenie do prędkości reszty użytkowiników drogi) do nadjeżdżających pojazdów a potem zastosował metodę jazdy pana w "125pe i kapelutku". Czyli w zasadzie przepisów nie łamie tyle że nie zdaje sobie sprawy że wyhamowanie 42 ton nie jest takie proste i trochę trwa.
ad3: Ogólnie ściganie kierowców za przekraczanie prędkości przy wyprzedzaniu(patrz TVN Kompresor i program "Uwaga Pirat" czy jakoś tak) to jakaś chora historia jest moim zdaniem. Najlepiej to wygląda na przykładzie tirów właśnie. Ograniczenie do 90, tir jedzie 80 więc ja swoją wiejską beemką będę go wyprzedzał przez pół kilometra żeby nie złamać przepisów chociaż mógłbym to zrobić jakoś ze 3 razy szybciej. Po drugie polskie prawo nie zabrania mi wyprzedzania kilku samochodów na raz, a mając tą nieszczesną wymienioną wyżej beemkę sytuację wykorzystuję i jedno co mogę powiedzieć to to że w tym kraju nikt nie patrzy w lusterko zanim zacznie wyprzedzać, ba nawet włączenie kierunkowskazu jest często zbyt męczące chyba. Sytuacja sprowadza się więc najczęściej do tego że muszę przyśpieszyć wymianę klocków hamulcowych co jak sugeruje nazwa samochodu powoduje wymierną stratę w moim portfelu.
Co do samych przepisów i tego co się dzieje na drogach to mam dwa spostrzeżenia. Po pierwsze przeładowanie tychże dróg znakami drogowymi co prowadzi do tego że kierowca przestaje na nie zwracać uwagę. Po drugie zastraszająca większość kierowców nie potrafi jeździć samochodem. Możliwe, że zbyt szybko przesiedli się z VW Polo i innych Punto do trochę lepszych samochodów i miotając się po całej drodze psują reputację reszcie.
U mnie zasada jest prosta: jedź tak żebyś się nie musiał swojej jazdy wstydzić. Czyli właśnie jedź i daj jechać innym, a spokojnie dojedziesz do celu.
-
Kiedy się prowadzi te 42 tony wypadałoby wiedzieć, że oneż właśnie nie zatrzymają się w miejscu i starać się to uwzględniać w każdej sytuacji. O przedniej szybie i wstecznym lusterku już ktoś chyba pisał. Ja nadmienię, że wypadałoby się orientować trochę dalej niż 50 m w przód i w tył. I co to jest przeładowanie znakami drogowymi? Nie nadążasz? Nie jedź :002:
I faktycznie - nie wystarczy samemu przestrzegać przepisów, aby być bezpiecznym.
Qwazar: ja mówiłem o "pożyczeniu" a nie o pożyczeniu :004:
-
Kiedy się prowadzi te 42 tony wypadałoby wiedzieć, że oneż właśnie nie zatrzymają się w miejscu i starać się to uwzględniać w każdej sytuacji.
Czyli co? Tiroloty mają jeździć po 20 na godzinę bo jakiś slepy im wjedzie pod zderzak? Równie dobrze możnaby ograniczyć prędkość pociągom przejeżdżającym przez przejazd bo jakiś matoł może na niego wjechać.
I co to jest przeładowanie znakami drogowymi? Nie nadążasz? Nie jedź :002:
Ano chodziło mi o to, że jak na 100 metrach stoi 10 słupków ze znakami nakazu i zakazu i ze 3 jeszcze informacyjne to choćbyś 20 na godzinę jechał, chcąc na wszystkie zwracać uwagę siłą rzeczy nie patrzysz już na drogę. A tu pech dziecko za piłką na drogę wyskoczyło i znowu napiszą że pirat drogowy bo między znakiem informującym gdzie jedziesz i informującym że parkować nie wolno stał jeszcze znak informujący, że w pobliżu jest szkoła, więc na pewno jechał tak szybko, że znaku nie zauważył.
-
Nie. Taki tirolot (zresztą każdy kierowca również) ma po prostu sięgać wzrokiem trochę dalej niż 50 m, co da mu czas na reakcję. Oczywiste jest również, że wszystkiego nie da się przewidzieć, stąd dobrze jest stosować tzw. ograniczone zaufanie do innych użytkowników dróg.
No i niestety. Choćby na tych 100 m stało 20 słupków, to i tak mamy obowiązek je widzieć wszystkie :D
-
Owszem. Śmiem twierdzić nawet że kierowcy tirów jeśli chodzi o zasięg wzroku są trochę na uprzywilejowanej pozycji;) Co do ograniczonego zaufania to jednak muszą zasadę stosować bo jak na tak duży ruch samochodów po tak kiepskich drogach i tak mamy mało wypadków.
I, owszem. Nie twierdzę że znaki można swobodnie olać tylko że jest ich zbyt dużo i niepotrzebnie rozpraszają kierowcę który mając obowiązek je wszystkie widzieć nie widzi już nic innego.
PS tak mi się właśnie przypomniało a propos zaj...ci naszych kierowców stare chińskie przysłowie jednego z instruktorów na EPSU:
"uczeń-pilot z 3 klasą zawsze będzie twierdził że jest uberpilotem. Jak taki uczeń polata, zdobędzie licencję i się parę razy przestraszy dalej będzie twierdził, że jest uber ale jednocześnie zauważy że sporo jeszcze przed nim. Stary pilot natomiast nigdy nie stwierdzi, że jest kozak." Całość nie dotyczy pilotów szuszarczanych:P
[gmod]Proszę uważać na "słówka". Dziadek Kos.[/gmod]
-
Najbardziej mi się podoba, że lektura tego wątku wypisz wymaluj pasuje do tego co codziennie widzę przez przednią szybę auta, czyli obraz beznadziejnej walki piratów-praktyków z praworządnymi teoretykami, którzy w moim osobistym odczuciu średnio mają pojęcie o czym piszą, ale jak to na forach- piszę więc jestem. Oczywiście gdzieś pomiędzy nimi wszystkimi przemykają jeszcze pijani, naćpani, niewyspani, oraz po prostu małolaty, którym tatuś dał pieniążki na autko 200KM, ale zapomniał dać na rozum (z jednym takim Apacz się użera codziennie). Te przypadki do reszty zamętniają obraz i zamazują cienką linię pomiędzy teorią i praktyką, i robi się strefa cienia pomiędzy prawem a rzeczywistością.
Z Warszawy do Trójmiasta jedzie się (nie zap...la, tylko jedzie) ok. 4 godzin. Z Warszawy do Wrocławia około pięciu, jak się nie utknie na Puławskiej i w Jankach. Z Wrocławia do Trójmiasta około sześciu godzin.
KAŻDY kto pokonuje tę trasę kilka i więcej razy w miesiącu w ten sposób względem prawa i teorii jest odpowiednio pozbawionym wyobraźni głupkiem, piratem, przestępcą-recydywistą, oraz celowo działającym mordercą.
Ponieważ nie raz miałem okazję, więc kiedyś z nudów sprawdziłem. Stąd wiem, że sympatyczni skądinąd koledzy Wacha, Chincz i pozostali podzielający trend "praworządny", jeżdżą prawdopodobnie odpowiednio- z Warszawy do Trójmiasta ponad osiem godzin, z Warszawy do Wrocławia około dziesięciu godzin (więcej szybkich odcinków na terenie niezabudowanym), a z Wrocławia do Trójmiasta około trzynaście godzin.
Moje gratulacje. Ja niestety nie jestem na emeryturze, pracuję i jeżdżąc w ten sposób nie zarobiłbym na chleb ani na łapówki dla panów z monopolem na wiedzę o wszystkim, legitymowaną bloczkiem mandatowym i nieśmiertelnym tekstem o sądzie grodzkim, dajmy na to 600km od miejsca zamieszkania. Dlatego chyba jestem po tej złej, ale praktycznej stronie praworządności.
Ale mimo wszystko staram się do TVN Uwaga-pirat nie trafić i ciągle jeszcze żyję. Czego wszystkim zmotoryzowanym forumowiczom również życzę.
-
Sorry Winetu. Kwestia zarabiania pieniędzy nie ma tu nic do rzeczy.
Wyobraźcie sobie, w sierpniu wybrałem się trochę dalej niż do Tesco :001: . I tak. Z Lublina przez Białowieżę, Białystok do Elbląga, z wszelkimi przystankami, obiadami i co tam sobie rodzinka zażyczyła - 12 godzin. Z Elbląga przez Warszawę do Lublina - niecałe 7 godzin. NIGDZIE nie przekroczyłem dozwolonej prędkości więcej niż o 10-20 km/h. Albo w innym kraju żyjemy, albo coś ściemniacie panie Ponury :002: Niestety nie mam tracka z tej misji...
-
(...) ciągle jeszcze żyję (...)
Pamiętaj tylko, że nie ty sam jesteś na drodze. To że ty akceptujesz pewien poziom ryzyka wynikający z jakiejś tam nieprzepisowej jazdy, nie znaczy, że inni użytkownicy drogi go akceptują, a są na to ryzyko narażeni tak samo jak ty.
Chciałem zwrócić jeszcze uwagę na jedną rzecz, a której niektórzy chyba nie zauważają. Prosta, równa, szeroka droga. Ograniczenie powiedzmy 60km/h , ale droga na tyle dobra, że spokojnie można by jechać 90-100km/h (dla przykładu). Można by spytać WTF? Droga fajna, to cisnę te 100. Tylko w tym momencie taka osoba nie bierze poprawki na różne nieprzewidziane zdarzenia (pies, kot, sarna, czy w terenie zabudowanym np dziecko i pewnie dużo różnych rzeczy które mogą się wydarzyć, a o których może trudno pomyśleć)
-
Cieszę się, że mnie lubisz Ponury, ja Ciebie też i bardzo lubię czytać Twoje teksty. Dlatego w ogóle chce mi się pisać tutaj inaczej miałbym w poważaniu co wyrabiasz na drodze.
Ba, zgodzę się z Tobą co do zamąconego obrazu praworządności bo pokazałeś, że też nie jesteś w stanie już się połapać w tym wszystkim:
- praktyk to ktoś kto wprowadza w życie, czyli praktykuje (w tym wypadku) przepisy PORD, czyli ja.
- teoretyk to ktoś kto je zna ale ma je w poważaniu, czyli Ty.
IMHO Ty starasz się zracjonalizować, uzasadnić swoje złe postępowanie. Taki np Szmajs na wstępie tego odcinka wymiany poglądów, gdzieś ze 3 strony wcześniej jasno określił swoje zachowanie: szczeniacki wybryk. Wprawdzie takie podejście do tematu go nieusprawiedliwia ale pokazuje, że zdaje sobie sprawę: robię źle. To daje nadzieję, że kiedyś się zmieni.
Ty twierdzisz, że musisz "zasuwać" bo nie zarobisz na chleb.
Pozwól, że zapytam: ktoś Ci płaci za szybką (i bezapelacyjnie niebezpieczną) jazdę czy raczej za dotarcie na miejsce przeznaczenia o wyznaczonej porze?
Jeśli to drugie to jako dojrzały, doświadczony i odpowiedzialny kierowca powinieneś wyjechać wcześniej bo wiesz ile to trwa. Nie możesz? Wynajmij samolot. Ale nie zakładaj "nadrobię na trasie". Droga nie jest od tego. I w tym wydaje się sedno dyskusji, nie raz już przytaczane: chcę zaszczepić ziarnko niepewności, że być może nie jesteś najlepszym kierowcą i weźmiesz na to poprawkę choć w tej chwili prawdopodobnie wydaje Ci się jest odwrotnie...
-
NIGDZIE nie przekroczyłem dozwolonej prędkości więcej niż o 10-20 km/h. Albo w innym kraju żyjemy, albo coś ściemniacie panie Ponury :002: Niestety nie mam tracka z tej misji...
Sorki, że się wcinam w te dysputy, ale.. eeee.. wynika, że żyjecie dokładnie w tym samym kraju. Przekroczenie o 20km/h to 300PLNów mniej w kieszeni, to (chyba) 4 punkty karne (albo i 5 :) ), to w ciągu 5 godzin jazdy nadrobienie 100km drogi. Przy ograniczeniu prędkości do 50 i jeździe 70km/godz. to o ok. 2x dłuższa droga hamowania :) Tak więc, kolego Chincz, jesteś takim samym piratem, jak 99% populacji kierowców w tym kraju :D
-
Nie daj Boże, żeby wszyscy tak jak ja piracili! O czym byśmy wtedy bili pianę? :020:
-
Tak więc, kolego Chincz, jesteś takim samym piratem, jak 99% populacji kierowców w tym kraju :D
Ależ on to wie, ma wyrzuty sumienia i właśnie dlatego na forum próbuje nas nawrócić :bananNie daj Boże, żeby wszyscy tak jak ja piracili! O czym byśmy wtedy bili pianę? :020:
Coś by się znalazło. Jajecznica na przykład... dobrze wysmażona, czy tylko lekko ścięta. :020:
-
Nie no, jasne, że wysmażona.
-
Klimatyczne zakończenie 13 sezonu Top Gear:
http://www.youtube.com/watch?v=kWzDjTqwxZM
-
Tak ku przestrodze, z prośbą o rozwagę za kółkiem - jak to wygląda od środka i jak się może skończyć. Filmik co prawda traktuje o wysyłaniu smsów w czasie jazdy, ale finał bywa podobny, niezależnie od przyczyny prowadzącej do tragicznego zakończenia:
http://www.vimeo.com/6429076
-
http://www.vimeo.com/6429076
Tak to jest z kobietami za kółkiem ;-)
-
Ja powiem tylko jedno: fajne te eurocoptery. :021:
Co do reszty: angolom nigdy nie było szkoda pieniędzy na strzępienie języka po próżnicy bo do niektórych i tak przesłanie nie dotrze (znaczy się w pl).
-
(...) http://www.vimeo.com/6429076
U nas też powinny być tego typu reklamówki. U sąsiadów w Czechach są.
-
http://www.youtube.com/watch?v=Ul7YjYXYlEU
-
http://www.youtube.com/watch?v=Ul7YjYXYlEU
A jednak coś jest. Tylko czy bywa to w TV? Ja nie widziałem, ale rzadko oglądam.
-
Bywa, bywa. I to czasami dość często na wszystkich kanałach (przynajmniej miesiąc temu).
-
A propos motocykli ten spot zawsze bardzo lubiłem:
http://www.youtube.com/watch?v=lsJs4AYa8sU&feature=related
"Julie knew her killer:"
http://www.youtube.com/watch?v=AT5e44lty88&NR=1
-
A propos motocykli ten spot zawsze bardzo lubiłem:
http://www.youtube.com/watch?v=lsJs4AYa8sU&feature=related
(...)
Cóż, z motocyklami prawda jest taka, że faktycznie słabo ich widać (być może dlatego, że człowiek przyzwyczajony jest do dużej sylwetki samochodu).
-
Testy opon zimowych ADAC 2009:
205/55 R16
http://www.oponeo.pl/artykuly/v/309/1145/test_opon_zimowych_205_55_r16_h_adac__2009_.htmlx
185/60 R14
http://www.oponeo.pl/artykuly/v/309/1144/test_opon_zimowych_185_60_r14_t_adac__2009_.htmlx
Właśnie mam zgryz z wyborem, to wrzucam co znalazłem. Jeszcze Nokian WR G2 ponoć dobre są (ale nie ma w testach), wie ktoś coś na temat tych opon? Na razie raczej na sprawdzone Goodyear Ultragrip 7+ zdecydowany jestem...
Tak w ogóle zastanawiam się, czy zimówki mają sens w Polsce. Znaczy się w Skandynawii czy na Syberii to na pewno. Ale w Polszy zasadniczo także zimą jeździmy najczęściej po "czarnych" drogach (poza anomaliami), więc czy na nasz klimat nie są czasem lepsze opony całoroczne? Ktoś może jeździ na takowych?
-
Opony zimowe to nie tylko śnieg, to też reakcja mieszanki na niskie temperatury.
No i gdy zima zaskoczy drogowców, choćby na dwa tygodnie jak to ostatnio bywa, to przez te dwa tygodnie będziesz jeździł autobusami?
-
Tak w ogóle zastanawiam się, czy zimówki mają sens w Polsce. Znaczy się w Skandynawii czy na Syberii to na pewno. Ale w Polszy zasadniczo także zimą jeździmy najczęściej po "czarnych" drogach (poza anomaliami), więc czy na nasz klimat nie są czasem lepsze opony całoroczne? Ktoś może jeździ na takowych?
Tak może sądzić jedynie ktoś z małym "nalotem", ktoś kto miał już parę sytuacji podbramkowych na letnich zimą, bez mrugnięcia okiem inwestuje w swoje jakże cenne życie ;)
Ps;
Śnieg nie ma tu nic do rzeczy (najwyżej nie wyjedziesz z nieodśnieżonej uliczki, i przeżyjesz lol) cały wic polega na miękkości gumy.
-
Nie pisałem o jeżdżeniu na letnich zimą. ;) Zastanawiałem się czy zamiast bawienia się w przekładanie letnie - zimowe na nasz klimat lepsze nie są czasem opony całoroczne. Zwłaszcza jeśli ktoś pomyka głównie po mieście...
Tak przy okazji kolejne pytanie laika - odnośnie wycieraczek typu "flat blade". Interesuje mnie czy są bardziej wytrzymałe niż te zwykłe (dłuższa żywotność)? Jak ostatnio kupiłem w markecie zwykłe za 20 zł, to po 2 miesiącach już skrzypiały. :D Samochód niegarażowany, mrozy będą to się zastanawiam czy wywalenie na to kasy ma sens... Macie jakieś doświadczenia?
-
Ps: Sun M57 pali dobrze(już drugą zimę z resztą), a jakbyś się na BMW decydował to wybieraj wersję z webasto dogrzewającym też wnętrze. Piękna sprawa:P
O samochodzie myślę już od roku, póki co brak pieniędzy skutecznie sabotuje wszelkie plany :021: Ale swoją drogą ostatnio przeglądając dostępność pickupów w kraju i u naszych zachodnich sąsiadów zacząłem się zastanawiać, czy jakby co, to nie prościej byłoby po prostu coś ściągnąć ze Stanów, tylko jak to wygląda z dostępnością części "europeizujących" (w tym przeróbkami na gaz, bo tam Diesli nie ma ;) ) i kosztami samego sprowadzenia. Taki Ford F-150 powinien jakoś sobie poradzić w tą pogodę co obecnie mamy :118:
-
Taki? (http://videos.streetfire.net/video/057-Top-Gear-Ford-F150_183157.htm) :118:
-
Blisko, ale mniejszym silnikiem, 4x4, zabudową Super Crew i twardą, niską zasłoną części bagażowej :118:
Gdybyś ty widział co ja pakuję do samochodu na niektóre wyjazdy :121:
Im bardziej grzebie w pickupach rynku amerykańskiego tym bardziej ogrzewam się do pełno-wymiarowych maszyn, jak F-150, RAM czy Silverado. Tylko, aby znaleźć w takich Diesla trzeba patrzeć za wersjami "heavy duty" czyli F-250, RAM 2500 i GTM800... Z drugiej strony te Diesle to 6 litrowe potwory potrafiące zaciągnąć za sobą w ciemny zaułek dwa "europejskie" pickupy na raz :karpik
-
Sun, ja Cię tylko proszę: koniecznie kup sobie do kompletu z takim Fordem kapelusz, wiesz taki komwbojski bo inaczej to nie będzie "chodzić" tak jak trzeba :118:
-
...do pełno-wymiarowych maszyn...
...ale...
ani to oszczędne (nawet w dieslu) ani szybkie (na co miałby wskazywać spory silnik),
może i będzie się prowadzić fajnie ale do czasu przekroczenia 80km/h bo wtedy zacznie się choroba morska,
miejsca parkingowego nie znajdziesz w centrum miasta żeby to coś zmieścić,
środek tych samochodów specjalnie nie zachwyca,
cx pewnie wynosi 1.5,
...ale ten Lightning pokazany w linku some1 to niesamowita maszyna i chętnie bym taką widział w swoim garażu :)
Wydaje mi się, że na polskie realia taki samochód to nie zbyt dobry wybór. Nie lepiej zainwestować w jakiegoś diesla w kombi typu np. a4?
-
Spec ile Ty masz lat, żeby inwestować w kombi z dieslem? 50?:) Nie no dżołk, A6 quattro i jakiś "niedziadkowaty" diesel pod maską to całkiem ciekawa propozycja:)
-
...ale ten Lightning pokazany w linku some1 to niesamowita maszyna i chętnie bym taką widział w swoim garażu :)
Wydaje mi się, że na polskie realia taki samochód to nie zbyt dobry wybór. Nie lepiej zainwestować w jakiegoś diesla w kombi typu np. a4?
Lepiej, pod warunkiem, że jazda samochodem to jedynie przemieszczanie się z punktu do punktu. Bo jeśli to coś więcej to chyba jednak nie.
-
Grzebałem, grzebałem i ostatecznie stanęło na Chevy Silverado 2500HD 6.6L Duramax, dopisany do listy :banan
Więc teraz po kolei:
ani to oszczędne (nawet w dieslu) ani szybkie (na co miałby wskazywać spory silnik),
Nie wymagam od samochodu ani prędkości powyżej 140km/h, ani przyspieszenia poniżej 9s do 100, bo niby gdzie można tak w Polsce jeździć ?
może i będzie się prowadzić fajnie ale do czasu przekroczenia 80km/h bo wtedy zacznie się choroba morska,
Jeżeli ma tak zestrojone zawieszenie jak wojskowy Chevy C/K to na prawdę nie jest źle.
miejsca parkingowego nie znajdziesz w centrum miasta żeby to coś zmieścić,
Jestem leniwy, jeżeli chodzi o manewrowanie samochodem, zawsze szukam najprostszego miejsca do parkowania - jeżeli tylko mogę wybieram parkingi wielopoziomowe... niezależnie od odległości do celu podróży ;) Im samochód ciężej zaparkować, tym lepiej dla naszego zdrowia :118:
środek tych samochodów specjalnie nie zachwyca,
To racja.
cx pewnie wynosi 1.5,
Niespecjalnie mnie to obchodzi, nie ścigam się, za to relatywnie często zjeżdżam całkowicie z drogi.
Wydaje mi się, że na polskie realia taki samochód to nie zbyt dobry wybór. Nie lepiej zainwestować w jakiegoś diesla w kombi typu np. a4?
A4 Avant nie wjedzie do lasu w okresie jakimkolwiek innym niż letni, a to wjedzie i wyjeżdżając wyciągnie za sobą 4 takie kombi, z czego 2 będą stawiać czynny opór ;P
-
Widzę, że już masz przemyślane wszystko :) Ale do lasu to jedzie się ciągnikiem lub innym wynalazkiem, bo szkoda samochodu :P
-
Przecież od razu było wiadomo, że Sun sobie jakiegoś amerykańca wybierze :118:. Dobrze, że o gustach się nie dyskutuje :banan
-
Nie to aby był wybrany, po prostu wylądował na liście obok Mietka i BeEMki, kiedy przyjdzie pora zakupowa, to będzie z czego wybierać ;)
Natomiast, że amerykański - Hilux jest nie do dostania używany, w tym kraju czy u sąsiadów,a 4-drzwiowy pickup z napędem 4x4 daje możliwości off-road i robienie za konia roboczego, za cenę wygody, osiągów i ekonomii i jak już iść w tym kierunku to lepiej na całego, czyli w "klasykę gatunku". Są też np takie cuda jak Nissan Titan, czy Toyota Tundra - pickupy na rynek amerykański, przedstawiający to co Chevy, czy Ford... ale tak jakoś nie do końca - przeskalowanie Navary i Hiluxa Japończykom po prostu nie wyszło.
Są też inne opcje, jak np. Jeep Grand Cheerokee - ale ten jako iż dostępny jako używka wyłącznie z silnikami benzynowymi odpada. Czy np. Ford Crown Victoria P71 (Police Interceptor), ale to również wyłącznie benzynowe V8. I tyle w sumie na temat interesujących amerykańskich samochodów.
Z europejskich naturalnie interesujący byłby Audi A4 Quattro 1.9TDi, ale używane to jednorożec - widział ktoś takiego ?
Aby lepiej zrozumieć mój sposób wyboru większego samochodu trzeba by chyba spojrzeć na to co do tej pory robiłem samochodami, gdy koledzy potrzebowali pomocy - jak wyjazdy w środku nocy do łupniętego wozu i asekurowanie go z powrotem do domu, czy próba ściągania ze zaśnieżonego pola samochodu, w którym zablokował się układ kierowniczy w pozycji - "ster na lewą burtę!"... gdy zgubiono kluczyki :121:
W gruncie rzeczy nawet starszy Chevy K2500 nie byłby głupim pomysłem...
-
Wybierasz sobie samochód na podstawie kryterium "pomoc dla kolegów" (dla tych bez assistance lub telefonu by zadzwonić po pomoc drogową, warto dodać)? Kurde. Poruszające. ::)
Moje 2 grosze: pick-upy dla ludzi nie mających własnego gospodarstwa (znaczy się uprawiających roli) / pracujących w lesie, w polskich realiach to wg. mnie tylko i wyłącznie:
A) snobistyczna zachcianaka
B) "Amerykanofilizm" (chyba nie ma takiego słowa, ale wiadomo o co chodzi ;) )
-
Sun.. tu masz spory wybór Hiluxów. Wyniki ograniczone do rocznika 95-05 (http://suchen.mobile.de/fahrzeuge/miniSearch.html?isSearchRequest=true&minPrice=&maxPrice=&minFirstRegistrationDate=1995-01-01&maxFirstRegistrationDate=2005-12-31&minMileage=&maxMileage=&ambitCountry=&zipcode=&export=NO_EXPORT&damageUnrepaired=NO_DAMAGE_UNREPAIRED&__lp=10&scopeId=C&sortOption.sortBy=price.consumerGrossEuro&sortOption.sortOrder=ASCENDING&makeModelVariant1.makeId=24100&makeModelVariant1.modelId=17&makeModelVariant1.searchInFreetext=false&makeModelVariant2.searchInFreetext=false&makeModelVariant3.searchInFreetext=false&vehicleCategory=Car&segment=Car&siteId=GERMANY&negativeFeatures=EXPORT&customerIdsAsString=&doorCount=FOUR_OR_FIVE&lang=de)
Hilux na Twojej liście przypomniał mi rozmowę z moim znajomym, który: a) mieszka poza miastem i dojeżdża do pracy czasem na skróty przez pola, b) jest zapalonym myśliwym, więc od auta wymaga wiele.
Niedawno kupił Subaru Forestera (ten nowy), ale stwierdził, że nie spełnia on jednak jego oczekiwań, więc zastanawia się nad zmianą. Jego lista była ograniczona do dwóch pozycji: Hilux... i także przedstawiciel kraju kwitnącej wiśni: Mitsubishi L200, który porównując ofertę, wypadał korzystniej (wyposażenie, wykończenie, cena)
-
Wcale nie tak mało jest Audi A4 Quattro 1.9TDi. Od jakiegoś czasu szukam samochodu i widziałem już wiele takich aut zarówno w avancie jak i sedanie. Zrobiłem już setki kilometrów, oglądałem dziesiątki samochodów i jestem rozczarowany. Nie szukam okazji, zawsze jeżdżę do samochodów z książkami serwisowymi z przebiegiem do 200k (co dla samochodów w dieslu jest niczym). Fakt że nie szukam nówki ale to co się naoglądałem przechodzi ludzkie pojęcie. Krzywe, malowane pędzlem albo wałkiem, reperowane na sznurek i młotek po prostu porażka. Po dzisiejszym samochodzie, który oglądnąłem straciłem nadzieje że coś znajdę. Polskie prawo powinno zezwalać na odcinanie sprzedającym gratów jeśli stan rzeczywisty samochodu nie jest taki jak zostało to opisane w ogłoszeniu.
Sun życzę powodzenia w poszukiwaniach. Polecam stronę: http://tylik.motogrono.pl/
To co zostało tam napisane to niestety nasze smutne polskie realia.
-
Jak sobie kupi amerykańca to będzie miał malowanie pędzlem, łączenie sznurkiem i młotkiem oraz spasowanie części rodem z trapeza w wyposażeniu fabrycznym :118:
-
Nie wiem Sun ile zarabiasz miesięcznie, jak również nie wiem jak długo masz prawo jazdy.
Kupno dużego terenowego samochodu wiaże się ze sporymi wydatkami.
Samochody takie nie palą najmniej (no chyba, ze masz dostep do taniego ON), wszystkie podzespoły raczej do tanich nie nalezą. Ubezpieczenie najtańsze nie jest :-P
Jeżdzę czasami Toyotą Land Cruiser w pracy. Owszem, duże pojemne auto, nie ma problemu z jazdą w każdych warunkach ... ale zwykła opona kosztuje około 200 Euro. Komort jazdy jest dobry, ale zwykłą Vetcrą B jeżdzi sie wg wygodniej (taką tez mam w pracy)
Taki samochód jest super - do pierwszej wizyty u mechanika lub blacharza. A z tego co mówisz - dosyć czesto wyjezdzasz w "teren" gdzie ryzyko późniejszej wizyty u w/w specjalistów jest dosyć spore.
Ramm.
ps. Łada Niva Ci nie pasuje ? :-P
-
Troszeczkę się wtrącę na temat Hilux bo przez prawie rok miałem taka na stanie jako pracownik jednej z warszawskich agencji reklamowych.
Moje podniecenie tego typu autem trwało tylko wtedy ( a to był Początek tych autek w naszym kraju) gdy pomykałem pomalutku bo wypchanych uliczkach miejscowości nadmorskich latem, lub górskich zimą :D
Ale jadąc do tych miejscowości z miasta Łodzi, to byłą wielka katorga (szczególnie dla uszu).
Na dzień dzisiejszy samochody typu pickup (mój brat posiada dwa L200 ze względu na odpisy VAT), i przybrał u mnie i u znajomych przydomek "rolnika" :D
Inną kwestia jest chęć pokazania się jako macho z hasłem mam tak samo wielka fujarę jak mój wózek :D .
Cała sytuacja zmienia się wtedy gdy ktoś naprawdę nabywa takie auto z powodu pracy (rolnik) lub gdy jest gorącym pasjonatem walk z terenem.
W górach czasami podpatruję jak ludzie umieją opanować takie kolosy na mokrych, oblodzonych stokach i wtedy posiadanie takiego auta ma sens.
Rammek napisał o innych autkach, to ja tez wtrące swoje.
Całe życie jezdziłem japońcami, przerabiałem jako mlody chlopak (Celice, Nissany 100NX,200SX i na krótko 300ZX, pozniej juz samochody rodzinne (Nissany,Toyoty,Mazdy (323F dla młodych zajebiste autko 2 Xedosy, miałem nawet hOpla :005: ostatnio w październiku ukradli mi Toyke Avensis 2.2 D-Cat i z powodu braku kasy zmuszony blem do kupna Alfy 156 sportwagon.
Napiszę jedno tylko zdanie juz zbieram na 159 :D i nie chce zadnego innego samochodu. :D
pozdr
mac
-
Jeśli jeszcze tylko pozwolicie to napomknę iż pickupy i 4x4 mają generalnie słabe oceny pod względem bezpieczeństwa. One tylko wydają się być bezpieczne ze względu na swoją budowę. Przeprowadzone testy wykazały, iż tak nie jest - na przykład:
takie wspominane już Mitsubishi L200
http://www.euroncap.com/tests/mitsubishi_l200/314.aspx (http://www.euroncap.com/tests/mitsubishi_l200/314.aspx)
lub Ford Ranger
http://www.euroncap.com/tests/ford_ranger_2008/342.aspx (http://www.euroncap.com/tests/ford_ranger_2008/342.aspx)
ewentualnie inny popularne 4x4/pickup (jeden z najlepszych silników diesla w swojej klasie)
http://www.euroncap.com/tests/isuzu_dmax_rodeo/316.aspx (http://www.euroncap.com/tests/isuzu_dmax_rodeo/316.aspx)
Jeśli pamiętam pewien odcinek Top-Gear taki off-roader jak LandRover Freelander to też coś w granicach 3 gwiazdek i dopiero wersja 2 dostała lepsze oceny.
Oczywiście, nie dowiemy się jak wygląda ta sprawa w przypadku tego "wspaniałego" F150, bo jak Clarkson zauważył - jako pickup czyli maszyna rolnicza nie podlega w Stanach konieczności przeprowadzenia crash-testu ale tym samym nie podlega rozwojowi (ulepszaniu) pod tym względem bo niby po co? Stare technologie opakowane w ładne nadwozie z mocnym, paliwożernym silnikiem. To faktycznie nadaje się tylko na pole i niech tam pozostanie. W sumie to nawet rejestracji nie powinno się takiemu czemuś przykręcać :D
-
@macras: Alfista?? Hehe kto nie miał Alfy nie ma prawa nazywać się prawdziwym motomaniakiem:)
@Wacha:Z tymi testami to wszystko zależy od tego z czym się zderzysz. Co z tego, że jakieś francuskie małe coś dostało 5 gwiazdek, jak waży jakieś 1k kilo i jest wielkości pudełka po modelu pchły w skali 1:72^^? Te gwiazdki to są miarodajne przy małych prędkościach i łupnięciu w w zbrojony mur chyba tylko:)
Co do możliwości terenowych pickupów... Nie możnaby sobie kupić normalnej terenówki? Praktyczniejsze to, dzielniejsze w terenie, nikt Cię rolnikiem nie nazwie. Znam takiego jednego co chyba ma kryzys wieku średniego i sobie kupił Dodge Rama 1500 5.7Hemi... Przecież tym się nie da jeździć:P
-
ZTCW EURONCAP wykonuje testy aut w tej samej klasie, tzn symuluje się zderzenie małego auta z przeszkodą odpowiadająca masą i wielkością testowanemu autu.
Czyli np Clio z czymś podobnym do Clio. L200 z czymś podobnym do L200. Naturalnym jest, iż L200 vs Clio daje 10/5 gwiazdek temu pierwszemu (z tego 5 gwiazdek za efekty specjalne :) ) i null drugiemu. Ale taki dziwaczny test dowodziłby tylko słuszności 3 zasady dynamiki (jeśli dobrze pamiętam fizykę z podstawówki ;) ) oraz utrwalałby przekonanie, że tak irracjonalnie wielkie samochody nie mają prawa bytu w Europie. Niestety, większość automobilistów marzy o takich monstruach (ale tutaj chyba jednak ma znaczenie nie-wielkość fallusa).
Co do słuszności Twojej uwagi Mekki to pamiętaj iż metoda budowania coraz większych i coraz sztywniejszych aut nie sprawdziła się. Choćby w latach 50-ych w Stanach przeprowadzono (chyba pierwsze na świecie) crash-testy gdzie ze zdumieniem zauważono iż choć auta były "twarde" nie dawało to żadnej korzyści pasażerom, którzy w dalszym ciągu "fruwali" we wnętrzu pojazdów rozbijając głowy o szyby, kalecząc się o dziwaczne kształty desek rozdzielczych czy nabijając się dosłownie na kierownice.
To m.in. dzięki takim eksperymentom jak firma Volvo z jajkiem ;) masz teraz 3 punktowe pasy bezpieczeństwa, łamane kolumny kierownicze, poduszki powietrzne i strefy kontrolowanego zgniotu, które są zaimplementowane w takich małych, francuskich pudełeczkach na pchły a nie koniecznie w pancernikach jak wspomniane przez mnie Isuzu ;)
Takie dwa przykłady, dlaczego ten system gwiazdek jednak ma sens:
http://www.youtube.com/watch?v=k3ygYUYia9I&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=6pVF1Wr7GLQ
-
Ależ ja doskonale rozumiem, że sztywne auto nie jest najlepszym wyjściem, co z resztą pokazuje EURONCAP zderzając pojazdy. Chciałem tylko zauważyć, że te gwiazdki które teraz wszyscy producenci umieszczają w reklamach są niczym więcej, jak tylko chłytem makertindodym(jak to mówił klasyk). Jestem również niezmiernie wdzięczny szwedom za wszystkie pasy, strefy i poduszki, których wolałbym jednak nie wypróbowywać. A jeśli chodzi o wielkość fallusa... pod domem stoi Suzuki SJ413, a ostatnio myślałem nad kupnem malucha i dorobieniu mu antenki z chorągiewką... RC Maluch:)
-
Nie wspominałem o Twoim "żołnierzyku", tylko ludzi którzy kochają np takie chłyty makertindodowe:
http://www.youtube.com/watch?v=oTbA0fhBark&NR=1 (http://www.youtube.com/watch?v=oTbA0fhBark&NR=1)
albo takie Hammer H3 vel Ford Bronco:
http://www.youtube.com/watch?v=COGBQ7QXqyc&feature=related
-
Wiem:) Mój żołnierzyk jest inny :118:.
-
Wybierasz sobie samochód na podstawie kryterium "pomoc dla kolegów" (dla tych bez assistance lub telefonu by zadzwonić po pomoc drogową, warto dodać)? Kurde. Poruszające. ::)
No nie ? Aż sam jestem zaskoczony ze skali swojej filantropii :118: Ale robię to, bo często jestem jedynym na miejscu i w końcu są to moi kumple - ja potrzebuję pomocy, to oni się pojawiają; oni potrzebują pomocy to ja się pojawiam... tylko, że ja nigdy nie mam problemów z samochodem, a oni zawsze :021: dodajmy do tego, że gamoniami nie są, to jak już potrzebują pomocy, to i warunki są z leksza ekstremalne, więc mieć dodatkowe kilkaset Nm nie zawadzi.
Moje 2 grosze: pick-upy dla ludzi nie mających własnego gospodarstwa (znaczy się uprawiających roli) / pracujących w lesie, w polskich realiach to wg. mnie tylko i wyłącznie:
A) snobistyczna zachcianaka
B) "Amerykanofilizm" (chyba nie ma takiego słowa, ale wiadomo o co chodzi ;) )
Również nie rozumiem ludzi, którzy kupują sobie RAMa z V8 do jazdy po mieście, z domu do pracy do "galerii". Raz, że to Overkill, dwa, że to RAM - samochód, który się rozpada po kawałku sam... jest jeszcze gorszy niż Alfa Romeo ;)
Natomiast do jeżdżenia po drogach nie remontowanych od xx lat, w zimie nie odśnieżanych, co weekendowego wypadu poza mapę, a od czasu do czasu przewiezienia wielko-gabarytowych dupereli (jeszcze raz będę do bagażnika ładował kosiarkę, to mnie cholera weźmie) - nazywać chęć posiadania czegoś co na to pozwoli snobistyczną zachcianką ?
Nie jeżdżę często w teren bo i nie mam ku temu możliwości tym czym przemieszczam się obecnie, w wypadku zakupu BMW czy Mietka, sytuacja nie uległaby zmianie... ale znowu z Toyką czy Chevy byłaby możliwość i chętnie bym z niej korzystał... oczywiście teren nie jest aż tak ciężki aby patrzeć za wozem podniesionym, z baloniastymi oponami i chrapami, ale to co oferuje K2500, czy Silverado 2500HD - byłoby w sam raz.
-
Natomiast do jeżdżenia po drogach nie remontowanych od xx lat, w zimie nie odśnieżanych, co weekendowego wypadu poza mapę, a od czasu do czasu przewiezienia wielko-gabarytowych dupereli (jeszcze raz będę do bagażnika ładował kosiarkę, to mnie cholera weźmie) - nazywać chęć posiadania czegoś co na to pozwoli snobistyczną zachcianką ?
Nieco się zagalopowałem. Chodzi mi głównie o ludzi z dużych miast jeżdżącymi takimi gigantami. Na szczęście nie ma ich za dużo, ale kto wie, czy zaraz nie wejdzie na to lans jak z SUVami. Po prostu irytuje mnie kupowanie czegoś czego się nie wykorzystuje, choć oczywiście nie moja to sprawa i nie moje pieniądze. To taka sytuacja jak kupowanie psa Husky jak się w bloku mieszka i nie ma czasu na długie spacery.
Nie będę ukrywał, że do dużych wozów - chodzi głównie o SUVy - mam jakąś awersję i może przekłada się to na pickupy. Zajmowanie 2 miejsc parkingowych naraz, światła dające innym po oczach, szaleńcza jazda i buractwo na drodze (w końcu jedzie czołgiem, więc ma wszystko w d****). Oczywiście generalizuję...
-
Taki problem.
Ford Mondeo - roczniki 1992-1994. Silniki 1.8/2.0 (benzyna+gaz) lub 1.8 TD. Cena do 3000 zł. Najchętniej combi.
O tym modelu poszukuję informacji (na stronie http://www.autocentrum.pl/oceny/ już przeglądałem). Czyli jak chodzi, typowe usterki, odporność na korozję, eksploatacja, koszty itp. Jeśli ktoś z Sz. Kolegów miał do czynienia z autem, prosiłbym o podzielenie się wiedzą.
Zastanawiam się, czy warto bawić się w takie cudo (ze względu na cenę wygląda dość atrakcyjnie). Może jakieś propozycję co do innych marek? Potrzebuje auta o dużej pakowności, w miarę niezawodnego i nie wiekowego (odpada DB 124 z lat 80.), jako "wół roboczy" na wieś (drewno z lasu, węgiel na zimę czasem wyskoczyć "na miasto" po wałówę). Resurs do 1,5 roku (tak żeby nie wchodzić w nadmierne koszty). Średnio roczny przebieg 35.000 km. Cena do 3000 zł (nieprzekraczalna granica).
Dzięki za odpowiedzi.
-
Mondeo to wdzięczny samochód wbrew temu co się mówi. Fakt faktem przed korozją go nie uchronisz. W pierwszej kolejności polecą tylne nadkola zaraz przy zderzaku. Możesz się gimnastykować, dbać ale prędzej czy później wyjdzie. reszta powinna się trzymać, no chyba, że dojdzie do jakiś uszkodzeń z winy użytkownika. Kolejną "delikatną" sprawą w tym aucie są zderzaki. Przy najmniejszym stresie pękną. Taki materiał, ale jak nie dojedziesz, pukniesz to będą całe. Ostatnią sprawą są końcówki łącznika stabilizatora w tylnym zawieszeniu. Będziesz je wymieniał regularnie - koszt około 70zł za dwie sztuki i jakaś godzinka twojej pracy aby to zrobić. Aha, czasami mogą pojawić się drobne usterki elektryczne (ale nie muszą tak jak u mnie) czy też problemy z nawiewem. To już wada fabryczna ale można to zrobić przez wyczyszczenie z rdzy rezystora od dmuchawy. Generalnie pryszcz :).
Jeśli chodzi o gaz to temat rzeka. "Gas macht spass" ale musi go zakładać gazownik który się na tym zna. Wiem, ze na najtańszych instalacjach lubił sobie strzelić. Możliwe, że BLOS rozwiązuje sprawę. Należy pamiętać, że temat instalacji też poszedł do przodu i pewne mity można obalić. Generalnie najlepiej wbić się na forum Forda i tam poczytać, tudzież znaleźć dobry zakład gazowniczy. Reszta to wiadomo, dobre kable zapłonowe, świece itd. Oczywiście sekwencja załatwia wyżej wymienione problemy. Przynajmniej powinna :).
1.8TD w zasadzie bezobsługowe. Mają problemy z rozruchem w mroźne dni ale nawet ostatnio przy -25 mój odpalił. Podstawa dobry akumulator, sprawne świece żarowe, dobre paliwo. Przy tak dużych mrozach i trzymaniu pod chmurką nie ma się co dziwić. Po 3-4 grzaniach świecami pomału zagada. Taki jego urok.
Ja od 3 lat poruszam się Mondeo sedanem 1.8TD z 1996 roku (końcówka serii gdyż produkowali je do lutego 96). Sprowadzony z Austrii i teoretycznie powinien szybciej gnić, a jednak nie chce :D. Wymieniłem jedynie na początku wspomniane wyżej końcówki (już pomału jakby je słychać) i od tego czasu tylko wlewam paliwko i zmieniam olej. Teraz mnie czeka wymiana zderzaka ale to pójdzie z OC delikwenta. Cieszy mnie to bardzo gdyż i tak był połamany :D.
Co w zamian? przede wszystkim wygoda, tania eksploatacja, bogate wyposażenie i połacie wolnego miejsca. Kombiak ma świetna linię. W tych rocznikach co podałeś prawdopodobnie sprzęgło będziesz miał na lince, no i żółte wkładki w reflektorach na przedzie. Proponuję poszukać już takiego co ma białe odbłyśniki i do tego wrzucić żarówki Osram Nightbreaker.
Za te pieniądze to na prawdę fajne auto. Ja dziś o mały włos nie wciągnąłem hatchbacka z 95 roku 1.8TD dla siebie za 3200zł. Miałbym już drugiego :P, niemniej teraz zachorowałem na stare dobre Scorpio (nie bakłażana/wieloryba), które mi uciekło sprzed nosa, bo to też fajny kanapowóz.
MerceDres W124 to klasa sama w sobie ale jak już to w dieslu. Gaz tutaj się nie sprawdza... no może wspomniany BLOS. Niemniej za 3k zł trudno dorwać egzemplarz w dobrym stanie. Mnie kusił 3.0 diesel w automacie ale dałem sobie spokój. Prędzej już jakiegoś 2.3 benzynę ustrzelisz ale to 12 litrów lekko obrobi zwłaszcza w wersji "T".
Generalnie jeśli szukasz czegoś taniego, pakownego, komfortowego i w miarę niezawodnego to Mondeo I jest dobrym wyborem.
-
Dzięki za rzeczową opinie Mazak!
1.5 roku temu ustrzeliłem do takiej roboty Escorta (1.8 TD r. 1997) za totalnie małe pieniądze (3200 zł). Silnik - marzenie. Problem w tym, że już powoli się kończy (nawaliła pompa vacum i świece do niczego). Z moich doświadczeń z marką najbardziej boję się blachy. W moim praktycznie już jej nie ma. W zasadzie usterkowość na dość wysokim poziomie, ale może mam taki egzemplarz?
Zderzaki były kiedyś w kolorze nadwozia. Już ich dawno nie mam ( wystarczy raz przeciągnąć po zaspach i end :002: ). Kupiłem na szrocie najzwyklejsze plastiki (30 zł za sztukę) i tablica się trzyma. Więc z Mondeo też sobie poradzę. :004:
Mówisz, że mała usterkowość, to potwierdzają inne opinię. Więc chyba się zdecyduję.
Jak szukasz fajnego DB to polecam też modele W126. Mercedes to dobra rzecz. Katowałem takiego i wytrzymał 2 lata, choć był złożony z dwóch i ze 2 mln km przejechane. Niestety rachunek ekonomiczny jest, w moim przypadku, nieugięty - ceny normalnych "baleronów" są nie do przeskoczenia, a z doświadczenia wiem, że w moich warunkach samochód wytrzymuje maksymalnie 1.5 roku i zmiana (obojętnie na cenę). Dlatego muszę sobie darować legendę.
Jak byś szukał W124 to tutaj masz coś fajnego (niestety w gazie):
http://otomoto.pl/mercedes-w124-okazja-C11018471.html
W moim przypadku to barierą jest cena. :005:
PS. Co do nawiewu. Spróbuj wyciągnąć skrzynkę z przekaźnikami (w Mondeo nie wiem gdzie jest, w Escorcie z lewej strony kierowcy, tam gdzie bezpieczniki) i zlikwiduj "zimne luty". W Escorcie pomogło na wszystko (światła, nawiew, klimatyzacja i migacze). Trzeba ją wyjąć i do domu. Trochę cyny i lutownica max. czas pracy 3 godziny.
-
Moim Mondeo ostatnio jako jedyny przebiłem się na parking. Niczym stalowy walec Blietzkriegu atakowałem te zaspy i wjechałem :D. Zderzak wytrzymał. Może dlatego, że jest stosunkowo wysoko. Escort no cóż, trudno mi powiedzieć czemu padł ;P.
Ostatnio wybierałem się po W201 do Wrocka. Oferta była ciekawa, cena atrakcyjna, no i miał już motor z wtryskiem elektronicznym o pojemności 1.8. Niemniej spalanie 10l/100km troszkę mnie wyhamowało.
Generalnie W124 jest jakimś wyborem z rozsądku, bo gdybym mógł to bym wskoczył w W123, W126, W116, W115, W114. Mile widziany nawet karawan ;). W123 raczej już będzie już zjedzony przez rdzę, W126 i W116 to samo co w przypadku "beczki" plus koszta części zważywszy, że to "eski". W115/114 to już można zapomnieć...
Ten W124 co podałeś, wygląda okazale ale mam trochę daleko. Jedyną jego wadą to jest instalacja gazowa, która przy wtrysku mechanicznym raczej się nie sprawdzi.
Ja czaiłem się na to:
http://www.otomoto.pl/index.php?sect=show&id=C11315590
http://otomoto.pl/ford-mondeo-1-8-td-klima-C11247135.html
Teraz zainteresował mnie ten, tylko znowu daleko i troszke ponad mój budżet. Poza tym Hatchback ładniejszy. Niemniej wygląda fajnie to "żelazo" - czy ktoś z Poznania czyta ten wątek :118:?:
http://www.allegro.pl/item894481210_ford_scorpio_1994_kombi_gaz_automat_2_0.html
PS. Japońce się bawią:
http://www.youtube.com/watch?v=0V5aWT0xshU
http://www.youtube.com/watch?v=E7BVOzXKVyY
http://www.youtube.com/watch?v=7zAqURXwmmc
http://www.youtube.com/watch?v=zFClLxe9iwg
-
Hehe... Skorupa całkiem do rzeczy (jedna i druga) !! :021:
DB to koszty, koszty i jeszcze raz koszty. Sprawuje się znakomicie, nie ma problemu z mechaniką, o tylnym moście można zapomnieć, zawieszenie bajka! Problem z częściami eksploatacyjnymi. Za każdym razem dodatkowy "bonus" do marki. Zawsze mnie to denerwowało! Do tego spalanie jak w Mietku! Takie cudo 2.0 (LPG) potrafił wypić do 17 litrów. Już na "śmigiełku" (BMW) można więcej zaoszczędzić.
"Beczunia" to mój pierwszy, prawdziwy, samochód. 230 D - marzenie, żeby dorwać fajny model. Ojciec sprzedali znajomemu - jeździ do tej pory, jedynie ostatnio dowód zabrali bo się sypał straszliwie (znajomy nadal go katuje, bez dowodu :002:). Najgorsza "gnojówka" w baku i tak przemieli. Ja miałem wersję ze 112 l bakiem (zawsze na rezerwie :002:). Nie ośmieliłem się nigdy podjechać na stację i powiedzieć: "do pełna!" :002:
Moim Mondeo ostatnio jako jedyny przebiłem się na parking. Niczym stalowy walec Blietzkriegu atakowałem te zaspy i wjechałem :D.
Hehe... Ja mam praktycznie co zimę Stalingrad x 2 (tam się walec zatrzymał :002:). Mieszkam w ostępach leśnych. Wstaje się rano (jak jest wolne) i szufluje do 11-12, wydzwaniając, w przerwach do panów od pługa. :002: Dość często jedynym sensownym rozwiązaniem jest pójście do sąsiada po ciągnik i 2 km "kulig" z autem, połączony z czyszczeniem szosy (brak asfaltu). Zawsze jak to robię to żałuje, że nie wziąłem od wojska (AMW) pojazdu gąsienicowego (była taka możliwość np. rozbrojony czołg ze sprawnym silnikiem 12 tyś. zł :002:). Tylko skąd części? :008:
Escort jest bardzo niski, myślę, że Mondziak będzie trochę wyżej, to się sprawdzi. Tylko ten przeklęty alternator praktycznie na ziemi (przynajmniej w 1.8 TD)
Japońce się bawią
Mają rozmach sk... (jak mawiał Rewiński w Kilerze :002:). Kiedyś oglądałem Nisana NX przerobionego przez Nismo (490 KM). Po prostu bajka! :karpik Podawali szacowane (sic!) spalanie na poziomie 80-90 l. Ale prędkości nie podali. :007:
-
Tichy - poza Mondeo (mk 1 czy mk2) i Scorpio można jeszcze zasugerować ścierkę 2.0 efi, fakt to już dużo starsza konstrukcja ale fajna i cenowo bardzo przystępna. tylko żeby trafić niezarypaną.
Tylko czy nie lepiej było by zainwestować w jakieś wyższe prześwitem 4x4, skoro co zimę są takie problemy z wyjazdem?
-
... Ja mam praktycznie co zimę Stalingrad x 2 (tam się walec zatrzymał :002:). Mieszkam w ostępach leśnych. Wstaje się rano (jak jest wolne) i szufluje do 11-12, wydzwaniając, w przerwach do panów od pługa. :002: Dość często jedynym sensownym rozwiązaniem jest pójście do sąsiada po ciągnik i 2 km "kulig" z autem, połączony z czyszczeniem szosy (brak asfaltu). Zawsze jak to robię to żałuje, że nie wziąłem od wojska (AMW) pojazdu gąsienicowego (była taka możliwość np. rozbrojony czołg ze sprawnym silnikiem 12 tyś. zł :002:). Tylko skąd części? :008:
Tylko czy nie lepiej było by zainwestować w jakieś wyższe prześwitem 4x4, skoro co zimę są takie problemy z wyjazdem?
Polecam to:
http://dragonfire.pl/?d=wiecej&c=Inne
Znam ten wóz - praktycznie nie do zatrzymania, a i drewno jest gdzie przewieść i komfort jazdy o niebo lepszy niż w czołgu, no i pali zdecydowanie mniej ! :117:
P.S.
Nadwozie ze stali nie korodującej !
-
Cześć, fajniutki tylko jakieś bardziej pasujące do otoczenia kamo by się przydało :004:
-
Znam ten wóz - praktycznie nie do zatrzymania, a i drewno jest gdzie przewieść i komfort jazdy o niebo lepszy niż w czołgu, no i pali zdecydowanie mniej ! :117:
SKOT w wersji LUX. :karpik
Sympatyczna maszynka to była (jak widać na fotce - niewyraźna bo stara, można i to było w błocie nieźle zakopać) - choć jak miałem z nim bliski kontakt to było tak ... 25 lat i z 50 kilo temu :002:
(http://img138.imageshack.us/img138/2167/skot.jpg) (http://img138.imageshack.us/i/skot.jpg/)
-
DB to koszty, koszty i jeszcze raz koszty. Sprawuje się znakomicie, nie ma problemu z mechaniką, o tylnym moście można zapomnieć, zawieszenie bajka! Problem z częściami eksploatacyjnymi. Za każdym razem dodatkowy "bonus" do marki. Zawsze mnie to denerwowało! Do tego spalanie jak w Mietku! Takie cudo 2.0 (LPG) potrafił wypić do 17 litrów. Już na "śmigiełku" (BMW) można więcej zaoszczędzić.
"Beczunia" to mój pierwszy, prawdziwy, samochód. 230 D - marzenie, żeby dorwać fajny model. Ojciec sprzedali znajomemu - jeździ do tej pory, jedynie ostatnio dowód zabrali bo się sypał straszliwie (znajomy nadal go katuje, bez dowodu :002:). Najgorsza "gnojówka" w baku i tak przemieli. Ja miałem wersję ze 112 l bakiem (zawsze na rezerwie :002:). Nie ośmieliłem się nigdy podjechać na stację i powiedzieć: "do pełna!" :002:
Tutaj nie ma reguły. Wiadomo, że gwiazdka zobowiązuje ale można trafić oryginalne zamienniki z tą różnicą, że pilnikiem są zjechane emblematy. W zasadzie, jak już się decyduje na klina to trzeba cierpieć. Coś za coś. Niemniej jak utrzymany na względnym poziomie będzie jeździł i jeździł. Wszystko też zależy jak jest używany. U mnie to by było wieczne auto, bo przeważnie sam się wożę :). Najlepiej taki 3.0 Dieselek w Automacie i koniecznie z podłokietnikiem w wersji kombi.
Escort jest bardzo niski, myślę, że Mondziak będzie trochę wyżej, to się sprawdzi. Tylko ten przeklęty alternator praktycznie na ziemi (przynajmniej w 1.8 TD)
W Escorcie też dość nisko jest kompresor od klimy i też często można go uszkodzić. Małe auto, ciężki silnik i można sobie aua zrobić.
Mają rozmach sk... (jak mawiał Rewiński w Kilerze :002:). Kiedyś oglądałem Nisana NX przerobionego przez Nismo (490 KM). Po prostu bajka! :karpik Podawali szacowane (sic!) spalanie na poziomie 80-90 l. Ale prędkości nie podali. :007:
Tu nawet nie chodzi o to co Oni mogą zrobić z tymi Mietkami i ile z nich wycisnąć. Trzeba wziąć pod uwagę, że sprowadzenie tudzież zakup auta europejskiego u nich to jest istne samobójstwo gdyż cena praktycznie x2 z racji ochrony rynku rodzimego, a potem już eksploatacja. No i te drogi... ;)
-
Land Cruiser lepszy :003: seria 40, 70 lub 80... 100 trochę za drogi.
Razem z takimi stworami jak Toyota Hilux, Mercedes G-Wagen, Unimog, Nissan Patrol, przerabiany Jeep Wrangler i HMMWV to samochód na obecne warunki :021:
-
Hehe...
Polecam to:...
Przepiękny! No i rzeczywiście spalanie jak w "maluchu" (w porównaniu z gąsienicami :020:)
Znam ten wóz - praktycznie nie do zatrzymania, a i drewno jest gdzie przewieść i komfort jazdy o niebo lepszy niż w czołgu, no i pali zdecydowanie mniej !
Jak się kocha gąsienice to komfort mało istotny i o spalaniu można zapomnieć. :banan
Patrząc, teraz, przez okno to "wycieczka" do sklepu kosztowała by mnie ok 40-50 l ON (rozruch, przebicie się przez zaspy itd.) :002: Ale czego się nie robi dla miłości :021: I "we wsi" miałbym szacun :020:!
Co do drewna. Nooo... może nie tak dużo dało by się upchać "na pace", ale za to "za sznurkiem" to pół lasu by się wzięło! :021:
Agencja Mienia Wojskowego w latach 2000-2003 (podaje ceny z pamięci):
-SKOT (od najwcześniejszych wersji do mega lux) - od 3000 do 6000 zł rozbrojone, bez i z wieżyczką.
- Wariacje na temat T-55 (czytam w wikipedii, że "Merida" na stanie MPTW). Rozbrojone, z i bez wieżyczki. Ceny 12.000 do 36.000. Części eksploatacyjne: w zestawie (kliny, gąsienice kompletne, skrzynie przekładniowe, smarownice itd.) od 1.200 zł do 3400 zł. Ciekawostka: jeden z egzemplarzy z kompletną, zagwożdżoną armatą kupił jakiś klub rekonstrukcyjny. Bodajże 4 egzemplarze są na wyposażeniu powiatów (na pewno jeden szusuje po Bieszczadach jako pług - widziałem na własne oczy).
- GAZ/UAZ - na wagony (coś koło 200 sztuk). Ceny od 1200 do 4500. Na chodzie i jako "dawcy części"
- Stary 660/266 - no, to fajne! Od 5.000 zł (za złom), maksymalnej nie pamiętam.
Nad tym bym się zastanawiał, gdybym miał kasę. Wuj (emerytowany pancerniak) odradzał jednak nabycie czołgu. Podobno delikatne cacko (w utrzymaniu w stanie gotowości). :002:
Ostatnio, znajomy nabył od Policji Poloneza Trucka (dla mnie wymiotny) do firmy. Woziłem mu nim butle z gazem. (Hamulce bajka! :002:) Rocznik 1996, przebieg 23.000 km. za jedyne 820 zł (przetarg). Interesowałem się tą kwestią: można upolować Land Rower`a za nieduże pieniądze.
Tylko czy nie lepiej było by zainwestować w jakieś wyższe prześwitem 4x4, skoro co zimę są takie problemy z wyjazdem?
Oprócz UAZ`a, to za taką sumę nie bardzo jest w czym wybierać. :015: Czekam na decyzję Trybunału Sprawiedliwości w sprawie rejestracji samochodów z kierownicą po prawej stronie. Znajomy z Irlandii ma na oku za 750 euro Jeepa Grand Cherokee. To by się sprawdziło! :020:
Razem z takimi stworami jak Toyota Hilux, Mercedes G-Wagen, Unimog, Nissan Patrol, przerabiany Jeep Wrangler i HMMWV to samochód na obecne warunki
To są ideały! Niestety nie na moją kieszeń. Zobaczymy jaka będzie decyzja TS. :005:
W Escorcie też dość nisko jest kompresor od klimy i też często można go uszkodzić. Małe auto, ciężki silnik i można sobie aua zrobić.
Nawet mi nie mów. Padła jako pierwsza (jeszcze latem). Do tego rurki od czynnika chłodzącego są na ziemi. Z Escorta zrezygnuje na pewno.
Tu nawet nie chodzi o to co Oni mogą zrobić z tymi Mietkami i ile z nich wycisnąć.
Za to Syberia ma "świeże mięso" z Japonii. Czytałem, że to prawdziwa plaga, zważywszy, że Japończycy posiadają samochód, średnio pół roku (od nowości!) i nie mają tego "złomu" gdzie przechowywać. Podobno idzie dostać za grosze. Tu znów problem dla nas: kierownica po prawej. W FR można rejestrować takie coś (przynajmniej było można), a u nas, jak zwykle - państwo dba o obywateli (przynajmniej o nasze portfele, żeby się nie rozpasły :006:).
Ps. Coś dla hobbystów:
http://www.amw.com.pl/rsm.php
Na zimową aurę, kalesonki:
http://www.amw.com.pl/rsm_without_bid_offer_info.php?info_id=27
-
@macras: Alfista?? Hehe kto nie miał Alfy nie ma prawa nazywać się prawdziwym motomaniakiem:)
Oczywiście, juz ciezko pracuje na moją nową Belle 159 ;)
-
SKOT w wersji LUX. :karpik
Sympatyczna maszynka to była (jak widać na fotce - niewyraźna bo stara, można i to było w błocie nieźle zakopać) - choć jak miałem z nim bliski kontakt to było tak ... 25 lat i z 50 kilo temu :002:
Dobra Razor od razu się przyznaj który z tych przystojniaków na focie to Ty? :020:
-
Hehe... Ja mam praktycznie co zimę Stalingrad x 2 (tam się walec zatrzymał :002:). Mieszkam w ostępach leśnych. Wstaje się rano (jak jest wolne) i szufluje do 11-12, wydzwaniając, w przerwach do panów od pługa. :002: Dość często jedynym sensownym rozwiązaniem jest pójście do sąsiada po ciągnik i 2 km "kulig" z autem, połączony z czyszczeniem szosy (brak asfaltu). Zawsze jak to robię to żałuje, że nie wziąłem od wojska (AMW) pojazdu gąsienicowego (była taka możliwość np. rozbrojony czołg ze sprawnym silnikiem 12 tyś. zł :002:). Tylko skąd części? :008:
Zawsze możesz sobie zmajstrować coś takiego ...
http://www.funner.pl/link/8682/Fiat_Na_Gasienicach/
http://www.youtube.com/watch?v=MvxQslJLIl4&NR=1
http://www.youtube.com/watch?v=Q1ixzN-PiRI&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=dpBkRtab1DI&NR=1
... ty;kp jako bazy użyć jakiegoś nowszego pojazdu/
Dobra Razor od razu się przyznaj który z tych przystojniaków na focie to Ty? :020:
Ten sam co na Avatarze. Co nie idzie rozpoznać? No dobra ... pierwszy z prawej.
-
Teraz wiadomo co z tym zrobić:
http://www.youtube.com/watch?v=afJ18eJeNgU
:021: :118:
-
Teraz wiadomo co z tym zrobić:
http://www.youtube.com/watch?v=afJ18eJeNgU
:021: :118:
Mocne! Ale zobaczcie part2:
http://www.youtube.com/watch?v=8VOULfira3o&NR=1
Może nowy wątek "Wszędołazy"?
-
Ten na śrubach to Ził 29061:
http://acars.ru/news/around/2434/
A ten podwójny to DT-30 Witjaź:
http://ru.wikipedia.org/wiki/ДТ-30_«Витязь»
-
W środę po powrocie z pracy ( i śnieżycy) postanowiłem wypróbować coś co dałoby mi trochę większą przyczepność w terenie w jakim jeżdżę na co dzień. Wziąłem kluczyk, wepchnąłem w wentyle i spuściłem powietrza, tak, że opony lekko osiadły. Na drugi dzień rano, ruszyłem bez problemu, dojechałem do pracy, ale jako, że operacja była nieprecyzyjna, to oczywiście samochód wyraźnie ściągało na jedną stronę. W czwartek prosto z pracy wjechałem na stację wyrównać ciśnienie we wszystkich oponach.
Optymalne ciśnienie w Fiacie CC700 to podobno 2.0 bara na każdym kole, praktycznie niezależnie od ładunku. Podpinam końcówkę sprężarki z manometrem i... 2.0, 2.3, 2.5 i 2.7 bara kolejno na kołach przód lewy, prawy, tył lewy, prawy... i ja się QRA dziwiłem, że tyłem tańczę lambadę na każdym kawałku lodu...
Wyrównałem wszędzie do 1.8 bara (10% poniżej normy), kierownica pracuje jak w polonezie, ale różnica w przyczepności jest zdumiewająca - na liście zakupów wylądował manometr do mierzenia ciśnienia w kołach.
-
Zgadza się. Dawno temu w jakimś programie telewizyjnym było zalecane zmniejszanie ciśnienie w oponach w trudnych warunkach drogowych, choć podobno wpływa to na żywotność opony.
na liście zakupów wylądował manometr do mierzenia ciśnienia w kołach.
Weź tylko pod uwagę, że manometry mają pewne różnice (niedokładności) w skalowaniu. Ja zawsze przeprowadzałem takie pomiary na jednej i tej samej stacji.
-
Tak, żywotność opon się zmniejsza przez większą ilość pracy jaką ścianki wykonują, również profil zużycia bieżnika się zmienia. Ale jak śnieg i lód zniknie z parkingu i miejsca pracy, to powrócę do optymalnego ciśnienia. Póki co muszę się przedzierać przez zaspy.
-
Wyrównałem wszędzie do 1.8 bara (10% poniżej normy), kierownica pracuje jak w polonezie, ale różnica w przyczepności jest zdumiewająca - na liście zakupów wylądował manometr do mierzenia ciśnienia w kołach.
Aaaa... To teraz już wiem dlaczego jak mi sąsiad pożyczał przyczepę to bez powietrza w kołach. Dbał o moją przyczepność, diabeł jeden, a ja jak głupi przez dwie godziny nożną pompką się męczyłem. :021:
Poważnie. Jest jeszcze jeden manewr, nie wiem czy skuteczny. Jak masz na przód napęd to założyć dojazdówki na dwa koła. Podobno się sprawdza w dużych zaspach. Nie próbowałem bo mam tylko jedną. :002:
-
Tichy, "myślę, że wątpię". Dojazdówka w porównaniu ze zwykłą oponą to "żyletka". Mniejsza powierzchnia kontaktu + "szosowy" bieżnik = lepsze zakopywanie.
-
I tak i nie, dojazdówka jest cienka (to dobrze) ale ma kiepski bieżnik (to źle). Ogólnie opony na śnieg powinny mieć pas kontaktu z powierzchnią wąski, ale długi - przy spuszczaniu powietrza z kół nie chodzi o to by opona rozlazła się na boki, ale żeby był dłuższy pas stykania się z terenem. Wąski - aby powierzchnia jaka stawia opór w trakcie przedzierania sie przez śnieg była minimalna.
Albo to, albo ogromne, baloniaste opony, których celem jest jazda po powierzchni śniegu bez zapadania się w niego.
Te same zasady dotyczą błota i piasku - ale tam znowu dochodzą różnice w technice i wykorzystywanym bieżniku.
-
Cóż, mądrości ludowe. Nie sprawdzam. Ale, chyba coś w tym jest, bo te z WRC to opony mają cieniutkie (ale chyba 400 KM to uciągnie :021:).
Z tym ciśnieniem to wypróbowane. Jak się bawiłem w kierowce TiR -a to się sprawdzało. Nawet z dużych kłopotów mnie wyciągnęło. :002:
Jednak nie polecam na dłużej, bo tak jak pisze Sun, obręcz (druty) opony bardzo cierpią i po paru kilometrach można już pożegnać się z oponami. Do tego trzeba dodać, że przeważnie zimowe opony się przechowuje bez powietrza, co też nie będzie dla nich korzystne, przy jeździe z obniżonym ciśnieniem. Czyli, tak jak polecają, do wyjazdu z zaspy obniżyć i natychmiast po tym dać normę. W niektórych przypadkach producenci przyzwalają na obniżenie ciśnienia do pewnej granicy, ale trzeba by było sprawdzić w instrukcji.
-
Pozwolę sobie jeszcze raz reaktywować temat. :002: Tym razem pytanie dotyczy (trochę śmieszne) Fiata Cinquecento. Niby wszystko wiadomo, ale...
Potrzebuję samochodu zamiast motocykla (żeby na berecik nie padało i nie malucha). Oczywiście eksploatacja w ekstremalnych warunkach, błoto śniegi, kurz. Ok. 520 Km miesięcznie do przejechania. Tak więc pytanie dotyczy:
- Fiata CC (700/704). Jaka jest różnica pomiędzy poszczególnymi modelami? Z tego co oglądałem to jedne mają wskazówkę od temperatury, a drugie taki śmieszny samochodzik narysowany.
- Czy to cudo dużo pali (praktycznie) ?
- Koszty eksploatacji - części, naprawy można samemu? Jak jest z gaźnikami (podobno koszmar)?
- Czy "włoska strzała" da radę mnie w miarę normalnie przewieź bez nadmiernego grzebania w bebechach (wiem, że zależy od egzemplarza, ale pytam ogólnie wg średniej)?
- Wreszcie, co w zamian? (Tico?)
Na autocentrum.pl zaglądałem.
Wiem, że się temat dość śmieszny, ale na Forum widziałem dziwniejsze pytania. :002:
Dzięki z góry za odpowiedzi!
PS. Kwota na CC to 1500- 1600 zł. Takie mam wrażenie, że to najbardziej opłacalna granica. :002:
-
Hey.
Byłem szczęsliwym posiadaczem CC900 z 92 roku.
Samochód kupiłem 8-mio letni i jeździłem nim 3 lata. Zrobiłem około 65 tysięcy km.
Samochód był na gaźniku, przerobiłem na gaz. Zero, ale to zero problemów z silnikiem.
Ponieważ miałem pęknięty zbiornik paliwa (na szwie poziomym puścił spaw) pzrez jakieś2.5 roku nie tankowałem benzyny.
Zapalałem na gazie nawet przy -20 C :-)
Nie polecam 700-tki. Za słaby silnik.
Przy 900-ce przy silniku nie robiłem nic. Oprócz oczywiście "czystej" eksploatacji (rozrząd, wymiana oleju).
Odnośnie oleju - dobrze jest jeździć na "firmowej" fiatoskiej "Selenie". Uszczelnia silnik :-P
Po 150 tyś. silnik brał trochę olej, ale nie na tyle aby sie tym martwić.
Po około 100 tyś wymiana poduszek pod silnikiem.
Spalanie -około 8 litrów gazu/100km, benzyna (dopóki zbiornika szlag nie trafił) około 7-7.5
Blacha w takich powyzej 10-cio letnich samochodach to koszmar. Szczególnie progi i elementy nadkola. Palcami mozna to rwać.
Ogólnie samochód bezawaryjny - nie zawiódł mnie nigdy (cały czas na dworzu, codzienie około 80 km do pracy i z powrotem).
W zamian ?
Matiz, Tico nie polecam bo to strach tym jeździć. Jeżdząc Seatem miałem "stłuczkę" z Tico. Stłuczka to była dla mnie, bo obtarłem lakier od Tico z tylniego zderzaka, a Tico odjechało na lawecie mając zmasakrowany lewy przód :-P
Ramm.
-
Wielkie dzięki za wyjaśnienie, ale na 900 to mnie nie stać. To coś to "chodzi" po astronomicznych kwotach. Mówisz 7 - 7,5 litra? Kurcze, trochę dużawo, jak na taki motorek. chyba Uniaki mniej palą (zważywszy na gabaryty)?
Blacha w takich powyzej 10-cio letnich samochodach to koszmar.
Ponoć w Tico to już jej nie ma :002:, ale poważnie, myślałem, że w ocynku? :008: Dobrze wiedzieć.
Jeszcze raz dzięki!
-
Znajomy jeździ 1.1 sporting w gazie i bardzo sobie chwali, wpakuje się tym i zaparkuje wszędzie, jeździ sam a 1.1 w mieście sobie radzi (mimo iż to gaziak). Spalanie ma na poziomie około 9l gazu na 100/km (mieszany cykl normalna jazda). I tu trzeba przyznać cc trochę palą, także z tą ekonomią tak różowo nie jest.
Czy to koniecznie musi być tak małe auto jak CC? Może jakaś zagazowana Tempra albo lepiej Uno ?
A tak przy okazji na motocyklu nie pada na berecik - przecież masz kask :)
-
Nie kupuje się samochodu z silnikiem mniej niż 4 cylindrowym - tyle można by rzec na temat 700-tek CC.
Sam się przemieszczam CC700 (wersja Young, z elektronicznym gaźnikiem), tyle dobrego, że to ostatnia seria wyprodukowana we Włoszech. Wyprodukowane w Polsce, rozpadają się po kawałku i rozpuszczają na deszczu. 700 to niezwykle słaby silnik, nie wybieraj się nim na A4 jeżeli masz zamiar jechać od Katowic do Wrocławia - na górze św. Anny nie dasz rady utrzymać minimalnej prędkości dla tej drogi. Spalanie małe - na trasie możesz mieć w okolicach 3-4 litrów, w mieście i w sezonie zimowym, rośnie prawie podwójnie, głównie z wymogu trzymania silnika w górnym zakresie obrotów, bo albo za słaby, albo po prostu zgaśnie. W więcej niż 12 letnim samochodzie, tapicerka jest cała do wymiany - rozłazi się w szwach, nawet przy rzadkim użytkowaniu. Sporo drobnych plastikowych części bardzo łatwo się urywa (uchwyty do podnoszenia siedzeń). Półeczka w miejscu schowka pasażera jest niezwykle niepraktyczna i w razie stłuczki zawsze łamie nogi. Eksploatacja raczej tania, części dostępne i również niezbyt kosztowne. Co do osiągów, słabe, lub nieistniejące i limitowane czasowo. Maksymalna prędkość, jaką udało mi się rozwinąć na prostej to 140km/h, ale dłuższa niż 1,5h jazda z prędkością 120km/h powoduje zaprzestanie smarowania skrzyni biegów.
Ten samochód to taki przerośnięty wózek na zakupy... może lepiej poszukać dwukrotnie starszego Golfa?
Tico... jeszcze jakieś są ? Od czasu kiedy przestali je produkować minęło już tyle czasu, że cała blacha w najnowszych powinna być już zżarta przez rdzę.
-
Ten samochód to taki przerośnięty wózek na zakupy... może lepiej poszukać dwukrotnie starszego Golfa?
Miałem pisać o golfach Mk2 jako dobrej alternatywie, w sumie lepszy wybór niż zaproponowana tempra czy uno. Wersja CL 1,6 w gazie będzie się świetnie sprawdzać, w dodatku naprawisz młotkiem i przecinakiem.
Zostaje tylko pytanie czego kolega tichy oczekuje i ile chce na to wydać, jeżeli wózka na zakupy ... to czemu nie niech będzie cc.
-
Dzięki za informację. Z tego co piszecie to prawdziwy "król poboczy" jak mawiał Elwood. No i mam problem. Do połowy kwietnia muszę mieć jakieś jeździdełko do 1500 zł i nie przekroczyć 150 zł za jego tankowanie w eksploatacji (czyli ok 30 zł za 100 Km). Mam zgryza... Może Citroen AX 1.1? O Uno też myślałem, nawet rodzice kupili 1.4 z gazem. Całkiem fajna fura jak do tej pory i serwis śmiesznie tani. Ale w moim budżecie się nie zmieścił. Może jakieś inne propozycję?
Golfik - znaczy wieśvagen... :002: Może by był dobry, ale ceny są straszne! Nie wiem, ale wydanie powyżej 2 tyś za 21 letni samochód jest "porażające" jak dla mnie.
-
No to fakt trochę ciasno z funduszami i czasu mało.
Tak na tą chwilę co mi przychodzi do głowy to Polonez po lifcie Atu Plus albo Caro +oczywiście gaz, nie są to cuda techniki ale nie ma się też z nich co śmiać.
Cenowo powinieneś się zmieścić w kwocie 1500 zł, części tanie, eksploatacja też (wyregulowany prawidłowo na gazie powinien w 10~12 się mieścić).
Oczywiście to poldstery, a do poldstera nie podchodzi się jeżeli smar na rękach napawa wstrętem.
Generalnie do tej kwoty ciężko będzie wyszukać coś fajnego i nie jest 2cyl CC, zauważ iż większość tanich, starych a dobrych aut które nadają się do poruszania, zaczyna się właśnie od ~2,5k zł+. Dla przykładu :
Reno 19 '94(po lifcie) 3k trzeba dać za fajną, ale auto jest ok posiadałem takie i chętnie bym zakupił ponownie
Astra 1.4 ten sam roczni i silnik - podobnie od 3k już jakąś fajną znajdziesz
CL - jak pisałeś od około 2k+ za mk2-kę, w dobrym stanie
Edit - zwróć uwagę jeszcze na Fiesty mk3
-
Nie chciałem wywoływać tego "ducha przeszłości", ale stało się. :007: Katowałem Poland Fasterów trzy sztuki (jedna nawet jedno roczna). Nie powiem, ma on swoje zalety. Ale zmieniłem zdanie po pierwszych "zachodnich" autach. Nie brzydzę się smarem, ale stałem się za wygodny. :002:
Wszystko co piszesz to na pewno zaleta tego sprzętu, ale ma (jak na moje warunki) podstawowy problem - napęd na tył. Przejechanie przez ostępy leśne, w których mieszkam do bitej drogi z samochodem mającym 75 KM i napęd na tył jest po prostu bardziej uciążliwe, niż przejście tej drogi na piechotę (szczególnie zimą). Może się "coś ruszy" do kwietnia i coś wymyślę. Póki co zbieram informację o "produktach". Dzięki za przypomnienie tej wysokiej myśli technicznej.
PS. Mam do tego sprzętu ze dwa silniki w szopie i kupę części. Chętnym oddam za darmo! :002:
-
No to UAZ.
-
Wszystko co piszesz to na pewno zaleta tego sprzętu, ale ma (jak na moje warunki) podstawowy problem - napęd na tył. Przejechanie przez ostępy leśne, w których mieszkam do bitej drogi z samochodem mającym 75 KM i napęd na tył jest po prostu bardziej uciążliwe, niż przejście tej drogi na piechotę (szczególnie zimą).
W takich warunkach CC 700 wcale lepsze by nie było,chociaż cc właściwie można w 4-rech wynieść jak się zakopie XD
Jeżeli faktycznie masz takie warunki że tylno napędowy poldster nie da rady, to zostaje wspomniany przez Suna UAZ-ik + talon na paliwo u lokalnego szejka / rzeczone wcześniej CC700, lub zwiększenie środków na zakup auta.
Decyzja należy tylko do ciebie, osobiście nie wpakował bym się w CC - przy takiej kwocie (1,5k) poszedł bym raczej w poldka na 1.4/1.6, ale to tylko moje zdanie.
-
Hihi... Dochodzimy niebezpiecznie blisko do SKOT`a. :002: UAZ od 3 tys. za sensowny model z silnikiem diesla (DB 2.2, 2.4). Benzyniaki rosyjskiej konstrukcji mniej więcej awaryjne na poziomie 20. letniego Poldolotu o spalaniu pow. 15 l/100 km. Niestety poza zasięgiem. Skłaniam się ku koncepcji Pchełki, coś co można wynieść we 4 zaspy.
-
1.) Przeglądnij jeszcze Fiesty/Escorty - tanie a dobre.
2.) Sezon się niedługo zaczyna tak właściwie to na %olere ci to auto ?:)
Sam mam zamiar wyciągnąć maszynę na tym weekendzie jak się tylko uda naprawy skończyć
-
Właśnie. Dobrze, że zwróciłeś uwagę. Mam Escorta MR95 1.8TD. Porażka organizacyjna. Z resztą już nie odpala i stoi, rdzewiejąc w tempie opisanym przez Suna. Jak to się ma do starszych modeli? Też taki szmelc? Bo rzeczywiście ceny dość atrakcyjne?
-
Nie chciał bym pisać głupot wyssanych z palca ale czy ten disel to nie był czasem silnik GM ? Słyszałem bardzo kiepskie opinie o GM-owskich dislach, z benzyną problemów raczej nie ma.
ponawiam pytanie
2.) Sezon się niedługo zaczyna tak właściwie to na %olere ci to auto ?:)
Sam mam zamiar wyciągnąć maszynę na tym weekendzie jak się tylko uda naprawy skończyć
-
Fiesta 1.1 powinna dać radę, ale te chyba droższe od Poldolotów.
Jeżeli przez coś nie da się przejechać Poldasem, to CC700 też utknie, do tego więcej ważnych rzeczy wisi pod nim niż w myśliwcu FSO.
Jeżeli teren za ciężki i UAZ zbyt kosztowny w utrzymaniu, to Suzuki Jimny/Samurai załatwi sprawę (ale za większą cenę zakupu)
-
Szczerze mówiąc nie wiem... Polecę sprawdzić i nawet dam ogłoszenie o częściach do niego, może się komuś przyda.
Mój ostatni ukochany "motór" (WSK 175 - "full wypas na alusach" przerobiona na krosa) zaiwaili mi jak jeszcze byłem mieszczuchem (10 lat temu) w biały dzień z piwnicy, a następnie przerobili na surowce wtórne po pijaku. Później miałem krótką przygodę z pewną Hondą i jak bym dorwał tego mordercę, który mi ją sprzedał (ja oddałem na szrot) to bym kazał na niej jeździć pow. 250 km/h. (prawdopodobnie pęknięta rama, źle zespawana i pięknie wyglancowana). Od tej pory zostałem "puszkarzem" i jakoś mi nie spieszno do dwóch kółek. Nie wiem, może to kwestia braku funduszy. Marzę sobie o Shadowce już odkąd się u nas pojawiła (chyba 1997 r.), ale chyba poza zasięgiem. Co do używanych, to musiałbym chyba pół roku taki sprzęt kupować i jeździć do sprzedawcy z 15 specami, albo kupić od kogoś znajomego. Taka trauma. :002:
Dochodzi do tego coraz to nowe niebezpieczeństwo w postaci kierowców samochodów. Jak patrzę co niektórzy wyprawiają (jeżdżę średnio ok 150 - 200 km dziennie - teraz przerwa) to mi się odechciewa. Dalej stan dróg - rok do roku coraz gorzej i gorzej. Samochody mi się zużywają jak kondony, a w kręgosłupie strzyka coraz bardziej. Może jak pojadę w Świat to sobie Shadowkę kupię. Nie wiem... rozmarzyłem się :055:
Sun - zobaczę, zastanowię się, bo to nie głupi pomysł z tym Suzuki. Może uda się jakieś raty wyrwać?
-
Samuraja odradzam. Mimo niewątpliwych zalet jak dzielność terenowa i podatność na zwiększenie tejże jest mały głośny niewygodny i pomimo silnika 1.3 pali całkiem sporo. Wątpię żeby udało się znaleźć Samuraja/SJ413 w dobrym stanie za 1500. Jak już to raczej trzeba by się liczyć z nadkolami z pianki i starych gazet. W 30 złotych/100km też wątpię by się mieścił, tym bardziej że część trasy trzeba go będzie piłować. Na Jimnych się nie znam więc się nie wypowiem:).
-
Mimo niewątpliwych zalet jak dzielność terenowa i podatność na zwiększenie tejże jest mały głośny niewygodny i pomimo silnika 1.3 pali całkiem sporo.
Prawie to samo co CC700 z tym że poradzi sobie z dojazdowym OS-em do domu Tichy-ego a na drodze wolniejszy nie będzie, może tylko bardziej wywrotny.
Konsensus jest jeden - w tej kwocie (1,5k) jesteś skazany na poldka lub cc700. Dokładając z 1K poszerzy się wachlarz aut do wyboru. Nie wiem tylko ile trzeba zabezpieczyć na poprawę usterek urągających ludzkiej inteligencji a w aucie za 1,5k na pewno takowe się znajdą.
Później miałem krótką przygodę z pewną Hondą i jak bym dorwał tego mordercę, który mi ją sprzedał (ja oddałem na szrot) to bym kazał na niej jeździć pow. 250 km/h. (prawdopodobnie pęknięta rama, źle zespawana i pięknie wyglancowana).
Ok to jestem w stanie zrozumieć, aktualnie kończę składać maszynę po szlifie (z mojej winy).
Rozbierając hamulec tylny spostrzegłem iż tarcza była na trzech śrubach i jednej upitolonej.
Może zwój gwintu trzymał może nawet nie, normalnie ... ręce mi opadły, witki zresztą też. Powoli kończę
robotę , teraz przynajmniej będę wiedział na czym latam (rozebrałem do rami i złożyłem ponownie)
-
Rozbierając hamulec tylny spostrzegłem iż tarcza była na trzech śrubach i jednej upitolonej.
No to jeszcze można zboleć, bo w pewnym sensie mogła to być wina niedokładnego montażu przy wymianie. Ale świadome wciskanie kitu o niewypadkowości sprzętu z takim stosunkiem KM do kilogramów to morderstwo. Kula w łeb!
Pchełka spojrzyj na ramę, jak już rozebrałeś maszinu. Najlepiej zbadaj ją rentgenem, albo chociaż ultradźwiękami (grubość lakieru). Może co nie co wyjść, a zawsze będziesz miał jeszcze większą pewność co do stabilności konstrukcji. Nie wiem gdzie u Ciebie robią takie "myki", ale koszty nie powinny być straszne. Zawozisz ramę do serwisu i odbierasz w ten sam dzień po zbadaniu. Gdybym był taki mądry przed, to bym tego trupa nie kupił, a sprzedającego poobijał po ryju.
-
W tej chwili już mam wszystko poskładane - zostało tylko to koło, ale sama rama w części silnikowej wygląda na dobrą - na główce ramy nie mam też skoków. Przy najbliższej okazji zapewne zbadam zgodnie z twoimi radami - zapewne po wakacjach gdy znowu rozłożę gsa na części pierwsze (piaskowanie i malowanie).
Wracając do puszek
, jak to jest z tym OS-em do domu? Jeżeli jest ciężki to faktycznie nie ma sensu zawracać sobie głowę czymś niskim tylko szukać terenówki małej. Jeżeli nie jest tak źle to spójrz na fiesty, mk3/4 - ponownie znajomy (inny niż ten od escorta) jeździł tym autem.
W jego przypadku była to mk3 bodajże 1.1 albo 1.2 z gazem, i wychodził poniżej 20zł/100km. Generalnie do poruszania się bardzo polecał, tanio i spokojnie bez awarii. A znam go na tyle by wiedzieć że wiele tam nie poprawiał, nawet nie wiem czy standardowy serwis robił.
Jedyny minus takiego forda fiesty 1.1 gaz - jadąc na trasie z 4-ma osobami nie był w stanie się utrzymać za mną w R19 (5 osób/gaziak 1.4), nie to że jechaliśmy pełnym gazem na czerwonym polu - po prostu mogłem spokojnie utrzymywać swoją prędkość przelotową około 110/120 km/h. A fiesta z kolei utrzymywała jakieś ~90, tzn mógł cisnąć i siedzieć mi na zderzaku, ale auto pracowało 'ciężko' i poza optymalnymi parametrami gdzie ja mają zloty dziesięć na budziku pracowałem w górnej granicy optymalnej mojego silnika i jechałem komfortowo bez duszenia pedału gazu.
Nie jest to jakiś wielki minus, raczej moje spostrzeżenie - jeżeli będziesz używać auta zgodnie z jego przeznaczeniem czyli typowo na dojazd do pracy<>domu | bułki i generalnie po mieście - to kompletnie nie będzie miało dla ciebie znaczenia. Na ewentualnej trasie niestety ale będziesz tym zawalidrogą wleczącym się z maksymalną dozwoloną na drodze prędkością XD
-
Moc silnika nie ma dla mnie znaczenia. Raczej ekonomia i mała awaryjność. Dlatego pytałem o Forda Fiestę, bo mój pasuje do przysłowia. Zobaczę. Poruszał będę się w takim zestawieniu (droga w jedną stronę):
- dukt leśny - brak asfaltu 25%
- droga bita - brak asfaltu 15%
- mało uczęszczana droga gminna - asfalt 60%
Raczej potrzebuję czegoś co się nie będzie psuło i w miarę mocnego do ciągnięcia przez traktor (w razie W). Kasa nie szczególna, a o Suzuki widzę opinie nie najlepsze. Czyli jednak chyba CC, może wytrzyma z rok? :002:
-
Wpadł mi do głowy jeszcze jeden samochód - aż dziw że dopiero teraz - ford sierra sedan/kombi np.1.6 lub 2.0 efi. Twarde auta, ciężko je zarypać - choć polak potrafi.
-
Osobiście mam doświadczenia z 16 zaworową Fiestą 1.4L czwartej generacji, dość żwawy samochód i ekonomiczniejszy od poldasa z podobnym silnikiem MPI. Ciężko byłoby mi przypomnieć sobie jakieś wady tego samochodu. Ale na 40% czasu po bezdrożach to jednak osobiście bym się rozglądał tylko za wozami 4x4.
Suzuki - opinie zależą od użytkownika. Znam paru co dbają, to nie mają problemów, znam takich co traktują samochody bezmyślnie, to sie psują. Ogólnie w 20zł /100km żeby sie zamknąć to albo benzyniak z gazem, albo mały diesel. Ja bym zaczął od szukania UAZa 469B z instalacją gazową i kilkoma tomami książek o mechanice samochodowej, Multitoolem i kartonem taśmy samoprzylepnej.
Suzuki Samurai, albo nawet Fiat Panda 4x4 pierwszej generacji. Niestety, albo droższe, albo praktycznie niedostępne.
1500zł to trochę za małe pole do manewru.
-
Citroen AX 4x4. Autko w sumie niezniszczalne, tanie, brzydkie ale pozwala odpiąć tylni napęd. W dodatku można go dopaść za +/- 2000zł. Mój znajomy takie coś katował i w terenie się sprawdzało :). On miał bdb utrzymany egzemplarz z gazem i oddał to za 1k zł. Dodam, że te 75 kucyków nawet pchało to pudełko do przodu. W sumie sam miałem wciągnąc to coś ale On nie dał mi znać i poszło do ludzi :).
-
Suzuki - opinie zależą od użytkownika. Znam paru co dbają, to nie mają problemów, znam takich co traktują samochody bezmyślnie, to sie psują.
Ja znam paru co dbają i mają problemy. Bo szrot kupili. Ja też szrot kupiłem ale został on rozebrany na części i powolutku złożony w małe jeżdżące cudeńko :118:. Wkurza mnie w nim tylko gaźnik i elektryka w silniku, dlatego w planach jest 1.6 na wtrysku od vitary. I bardziej miękkie zawieszenie.
-
Jak tak Sun patrzę na Was i na Wasz gust to zadowoli Was chyba tylko jedno auto: Fiat Panda CLX, ale w proponowanej przez Jeremy'ego Clarksona wersji limo jako Giant Panda :021: :118: :121:
(http://farm4.static.flickr.com/3308/3647624177_0de6404cc9_b.jpg)
-
Nad Cytryną się pochyliłem i chyba coś sobie wybiorę. Od AX do XM w przyzwoitych cenach. Nawet zdarzają się diesle. Niby kasiorka mizerna, ale daje mi to komfort, że nie musi to być super extra ful wypas na alusach. Z Fiata CC zrezygnuje na pewno. Za drogi w utrzymaniu i awaryjny do kwadratu. Nie wiem, ale wydaje mi się, że kupno w miarę dobrego XM nie będzie mnie tyle kosztować co obsługa "włoskiej strzały".
Oczywiście puszczamy wodzę fantazji. Dla mnie autem jest McLaren Mercedes, lub coś z tamtej stajni:
http://www.fanpop.com/spots/mercedes-benz/images/40965/title/slr-mclaren
Reszta to podróbki i cokolwiek kupimy to zawsze będzie to tylko wozidło nie samochód. Z wiekowych modeli to jeszcze zaliczam do samochodów:
http://media.daimler.com/dcmedia/0-921-614819-1-1170621-1-0-0-1172000-0-1-11702-614318-0-1-0-0-0-0-0.html?TS=1252078066960
Dalej, oczywiście jak przystało na człowieka praktycznego potrzeba jest posiadania co najmniej dwóch aut (rekreacyjno-sportowe i codzienne). Do celów codziennych oczywiście wybieram to:
http://media.daimler.com/dcmedia/0-921-1177063-1-1235689-1-0-1-1237021-0-1-12637-854934-0-3842-0-0-0-0-0.html?TS=1267548791337
Reszta jest dla mnie milczeniem. :002:
Dzięki za pomoc!
-
O XMie zapomnij, bo to ponoć bardzo awaryjny wahadłowiec. Kusi ceną i wyposażeniem, a poza tym trzeba mu przyznac, że jest nietuzinkowy.
Wodza fantazji? W201 Evo II lub W124 500E/E500.
-
Mazak nie myślałem, że schlebiacie niskim gustom: W201 ?? :021:
Marne opinie ma ten Fryc. Szczególnie znajomy się "dobrze" o tym Baby - Benzu wypowiada, ale cytaty nie nadają się do publikacji. W 124 to rozumiem, a może byście spróbowali klasy S z tamtych lat? Choćby takiej:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mercedes-Benz_W126
lub takiej:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mercedes-Benz_W140
Typowe gangsterskie, faszystowskie i bezpardonowe fury. :021:
Co do XM, no podobno tak, ale za to klasa sama w sobie - oryginał. Ciekawe, może coś znajdę, najwyżej pójdzie na złom, lub na części. Przynajmniej zażyję trochę komfortu... Ale poważnie to nie wiem, bo grzebanie w aucie po każdym uruchomieniu mnie już nie rajcuje tak jak dawniej.
-
W201 w zasadzie trzyma poziom. Może nie jest to już W124 ale czego się spodziewać po E klasie dla biednych ;). Ponadto miło jest mieć kawałek legendy Ayrton Senny. Ponadto Evo II powstało w ilości 501 egzemplarzy więc za często go się nie widzi na drodze. A dzięki niewielkim rozmiarom i płaskiej desce do prasowania mógłby nawet w salonie stać ;D. Pozostałe dwa mają jedna zasadnicza wadę. Są drogie w utrzymaniu aczkolwiek nie miałbym nic przeciwko ulubionemu autu Yakuzy jakim była W140 (aka Smoczyca tudzież Locha). Przy W126 miałbym ogromny dylemat czy brać tego czy W116, a może zaszaleć i brać W108? :D. Dobrze, że nie jestem obrzydliwie bogaty ;). A narazie staram się wykombinować "dziengi" na jakiegoś W201 tudzież W124 :).
Ps. Z XMem to między złomem, a mechanikiem trzeba będzie jeszcze zahaczyć o hydraulika :021:.
-
nie miałbym nic przeciwko ulubionemu autu Yakuzy jakim była W140 (aka Smoczyca tudzież Locha).
Mi tam się zawsze podobało określenie "Bunkier" :002:
-
Jak zwał tak zwał. Grunt, że ma się czym walić ;D.
-
Jakbyście byli obrzydliwie bogaci, to byście Mazak mieli wszystkie te modele razem wzięte. Gorzej by było z wyborem: dzisiaj niedziela to czym jechać? :002:
Jeszcze jedna fura mi przyszła na myśl, tylko nie pamiętam nazwy. Utkwiło mi w pamięci, że miała kompresor (nie żadną tam "turbosprężarkę" :003:) połączony z wałem. Boski sprzęt. Palił ponoć wiadrami, ale na owe czasy był nie do objechania (bodajże lata 30.). Brytyjczycy czymś takim pomykali po rajdach.
A`propos rzeczywistości, to sobie biorę pod uwagę takie cosik:
http://otomoto.pl/citroen-zx-diesel-C11647011.html
Chciałbym tylko wiedzieć, czy pompa sekcyjna smarowana przez paliwo, czy przez olej, bo jak przez olej to bajer - napęd mam za 1.5 zł.
-
"18 999 km" - rozumiem, że to przebieg w momencie kiedy miał wypadek i licznik wtedy stanął ? :121:
-
Kurde nawet nie patrzę na te ich przebiegi. Ale zastanawiające. :121:
Jak od The Witch to biorę:
http://otomoto.pl/opel-omega-a-2-0-occasion-od-kobiety-C11547389.html
-
Tak przeglądając oferty się zastanawiam... ile w zasadzie powinno kosztować 20 letnie BMW E34 2.4td ?
-
Dla mnie to powinno być albo na złomie, albo u kolekcjonera. Do jazdy na co dzień nie nadaję się żaden 20 letni samochód (oprócz W123 i W124). :021:
Ale jak bym dorwał w cenie do 1700 zł to bym się zastanowił... :121:
-
Tichy skoro tak "gdybamy" to może takiego:
http://www.google.pl/imgres?imgurl=http://militarytrucks.ca/images/iltis/iltis_main%2520(Small).JPG&imgrefurl=http://militarytrucks.ca/iltis.htm&h=480&w=640&sz=67&tbnid=v8Gt5lDZ05KQbM:&tbnh=103&tbnw=137&prev=/images%3Fq%3Diltis&hl=pl&usg=__28hdRU9GWauNTAgpDVaytoUCafA=&ei=L4ONS7fUBMbD_gbI8OjpBg&sa=X&oi=image_result&resnum=1&ct=image&ved=0CAsQ9QEwAA
-
Też ładny... A jaki praktyczny...
A`propos Golfów:
(http://mainhg.demotywatory.pl/uploads/1248075462_by_roman_500.jpg)
A jak jesteśmy przy szeroko pojętej motoryzacji i marzeniach to się zaopatrzę w taką nówkę sztukę i nikt nie podskoczy:
(http://mainhg.demotywatory.pl/uploads/2821_500.jpg)
-
Do mnie pijesz? Chcesz kital-u? :502:
:002:
-
Akbar, że spytam: a`propos Syrenki, czy Merkavy? :021:
-
Każdy dzień zaczynam od tego:
http://www.youtube.com/watch?v=o7eud5BaVBk
EDIT>>>
Nazwa utworu: Burnett & Cooper - Heart Of You (Short Club Edit).
-
Akbar, że spytam: a`propos Syrenki, czy Merkavy? :021:
Och, żesz Ty w te i spowrotem....
Ja Ci z dobrego serca autko proponuję a Ty mnie Merkavą? :535:
Ale kończmy ten OT, bo nam zaraz Szanowna Moderacja kolana poprzestawia.
-
No niezłe, ale nadal nie mam przekonania do tych Mietków. Ostatnio mam fazę na gąsienice wiec przeglądam takie obrazy (Akbar Special for You!! :021:):
http://www.youtube.com/watch?v=WRSiiMuaUdw
http://www.youtube.com/watch?v=V-zZieYn-Hw&feature=related
A tak, żebyś nie "wyskakiwał" z dżihadem:
http://www.youtube.com/watch?v=WF2p18p1_7Q&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=BrvaSDWbhOM&NR=1
http://www.youtube.com/watch?v=Wwb1E5YHXus&feature=related
:021:
PS. Akbar, to ja nie wiedziałem, że Ty w tym tłumie. Na drugi raz to miej przy sobie jakieś nie wiem, flagę lub racę, tak żebym jakoś mógł ominąć... :021: Pokój! (Czyli Szalom! :002:)
-
Jak od The Witch to biorę:
http://otomoto.pl/opel-omega-a-2-0-occasion-od-kobiety-C11547389.html
Ja póki co nie mam zamiaru pozbywać się swojego starego autka. Nowe samochody nie mogą jakoś znacząco przebić mojego średniego spalania 6,2-6,5 ltr/100 km przy 136 KM, pomimo że kosztują krocie i są mniejsze - dziwne, ale prawdziwne :117:
-
A co to ???? :121: Też chcę takie :012: :012:
-
Dla Ciebie stanowczo zbyt nisko zawieszone :104:
-
To wiem. Honda Civic 1.4. Japończycy potrafią wycisnąć z takiej pojemności tyle kucyków :007: Jak tak, to rzeczywiście za niskie. :006:
-
Pudło :117:
Hondą Civic jeżdżą przeciętne laski :123:
-
Na moje oko to jakiś francuz w dieslu. :021:
-
Toyota Yaris i nie ma dyskusji... :003: Albooo Mitsubishi GT :121:
Co Wy żeście Mekki z Francuzami to jest tak:
(http://statichg.demotywatory.pl/uploads/1253837359_by_mbat_500.jpg)
-
Wieczny konkurs wersja moto ? :117:
Jak na razie pudła ... :102:
dla ułatwienia : małe samochodziki są dla przeciętnych lasek :123:
-
Stawiam na Alfe
-
The Witch diesel czy benzylator? :121:
-
W124 2.3 benzynka? :121:
-
W124 2.3 benzynka? :121:
Taaa, i spalanie 6,5 litra...lol. Już prędzej bym obstawiał jakiegoś D lub TDI.
-
Mazaku, to wynik uzyskany z Kasprowego z wiatrem :002:
-
Właśnie :002: M1A1 Abrams 6,5 l na webasto zimą na godzinę. Chyba dość nietuzinkowy? Tylko dlaczego za niski ???
WIEM!! Skoda Octavia (kapelusz gratis).
-
Wtopa. Nie zauważyłem tego spalania:). Dobra zabieram zabawki i idę spać. Dobranoc. :banan
-
Spalanie średnie miesięczne. Głównie krótkie odcinki dobrą drogą i kawałek miasta. W mieście 50-60 km/h, poza miastem 110-130 km/h. Na trasie ze Śląska nad morze i z powrotem mocno obciążony i z pracującą klimą spalił 6.3 l./100 km. przy prędkościach rzędu 100-110 km/h na zwykłych drogach do 180 km/h na autostradzie poznańskiej.
Nie jest to Abrams, cokolwiek by to nie było :102:
Diesel.
Skodą jeżdżą przeciętne laski ... :102:
P.S.
Idę polatać. Wracam po północy ... :new_asthanos:
-
W124 3.0D, W210 3.0D lub Omega 2,5 TDS ? Niemniej z tymi informacjami co mamy to możemy sobie strzelać i strzelać :icon_rolleyes:
-
Maluch z silnikiem alfy klimatyzacja + alusy. Coś a`la to:
http://www.youtube.com/watch?v=2tKNNcgN7K4&NR=1
http://www.youtube.com/watch?v=P9VMJoz0U0I
Abrams to takie cudo:
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/b9/Abrams-transparent.png/800px-Abrams-transparent.png)
Tanie bo zagazowane.
-
Oj wiem przecież co to Abrams ... mniej więcej.
A czym Wy jeździcie, bo tak jakoś tylko moje autko w kręgu uwagi ...
-
Hihihi... Dzisiaj to głównie MiG - 17:
(http://www.richard-seaman.com/Aircraft/AirShows/Holloman2005/Highlights/SilverMig17.jpg)
Ale też Ta, FW i klasyczny BF, oraz uczę się zrzucać biednym dzieciom pomoc humanitarną z He i Ju (88) :021: :002:
A poważnie, to szukam czegoś za 1500 co będzie przypominało słownikową definicję samochodu. Mam nadzieję, że sobie znajdę. Fiat CC odpadł po komentarzach, może to będzie coś z francuskiej (Citroen) lub włoskiej (Fiat Uno/Tipo/Tempra) myśli technicznej. Oczywiście marzeniem było by DB W-123, ale one od 20 lat trzymają cenę pow tej granicy.
-
Oj wiem przecież co to Abrams ... mniej więcej.
A czym Wy jeździcie, bo tak jakoś tylko moje autko w kręgu uwagi ...
Aktulanie czymś takim :
(http://cdn-www.rsportscars.com/foto/2005geneva/ford_fiesta_st_01.JPG)
Ramm.
-
Tichy z całym szacunkiem ale wklejanie losowych obrazków z Google chyba nie jest potrzebne. Przez ostatnie trzy strony wkleiłeś kilka zupełnie niepotrzebnych obrazków. Starczy już. Dzięki.
-
Jeszcze raz, tym razem publicznie przepraszam za spamowanie!
A`propos The Witch to naszło mnie takie coś może ona się porusza za pomocą miotły?? 6,5 litra krwi dziewicy na 100 km? :021:
Znalazłem coś dla siebie. Zazdrościcie Mazak :021:
http://otomoto.pl/mercedes-190-ladny-stan-tanio-C11610025.html
-
Tichy, chyba Sun wspominał coś o UAZ'ie jako lekarstwu na Twoje problemy. Ja z rosyjskich wynalazków wziąłbym jeszcze pod uwagę Ładę Nivę (to w zasadzie włoski wynalazek ;]). Podobno na asfalcie zapewnia większy komfort niż UAZ, a w terenie niewiele mu ustępuje.
Od razu mówię, że są to informacje przeczytane w internecie, a nie doświadczenia własne.
-
A`propos The Witch to naszło mnie takie coś może ona się porusza za pomocą miotły?? 6,5 litra krwi dziewicy na 100 km? :021:
Znalazłem coś dla siebie. Zazdrościcie Mazak :021:
http://otomoto.pl/mercedes-190-ladny-stan-tanio-C11610025.html
O krew dziewicy coraz trudniej. Ropa tańsza. :123:
W tym ogłoszeniu zastanawia mnie co to znaczy, że "słabo jedzie do tyłu" ? :119:
-
O krew dziewicy coraz trudniej. Ropa tańsza. :123:
W tym ogłoszeniu zastanawia mnie co to znaczy, że "słabo jedzie do tyłu" ? :119:
Dalej czekamy na info z informacją czym jeździsz. :)
-
O krew dziewicy coraz trudniej.
Fakt, zważywszy na to, że dziewice to "towar deficytowy". Jak tu być nowoczesną czarownicą w dzisiejszym Świecie? :008:
Tichy, chyba Sun wspominał coś o UAZ'ie jako lekarstwu na Twoje problemy...
Było by to rozwiązanie, gdyby nie ceny. Może rozwinę działalność (np sprzedam Forda Escorta :004:) i podwyższę kapitał zakładowy. Na razie górna granica to 1500 zł.
Dalej czekamy na info z informacją czym jeździsz.
Właśnie... :121: Podaj kraj produkcji. Na razie stawiam Ford Focus TDI. Tak na oko rocznik 2002/3 ? :002:
PS. Słabo jedzie do tyłu. No jak to: do przodu do 60 km/h do tyłu do 40 km/h, czyli słabo
-
Dalej czekamy na info z informacją czym jeździsz. :)
A ja się w innym wątku nie doczekałam na odpowiedź na pytanie - co Cię ciągnie do armii, gdzie ciągle trzeba kogoś zabijać ? :114:
P.S.
1. Auto skończy w tym roku 10 lat.
2. Kobiety mogą ubierać się różnie - jedne mają gust, inne nie. Ja wyznaję zasadę, że jednak "suknia" powinna zdobić i dodawać uroku. Podobnie z samochodem - czy cinquecento dodaje jakiejkolwiek kobiecie uroku ?
Pomogłam w zgadywaniu ? :102:
-
Passat kombi TDI.
-
Mazak a w jaki sposób Passat kombi w dieslu doda kobiecie uroku? :karpik
-
Przecież wiadomo, że Wiedźma się wozi SKOTem :)
-
A ja się w innym wątku nie doczekałam na odpowiedź na pytanie - co Cię ciągnie do armii, gdzie ciągle trzeba kogoś zabijać ? :114:
P.S.
1. Auto skończy w tym roku 10 lat.
2. Kobiety mogą ubierać się różnie - jedne mają gust, inne nie. Ja wyznaję zasadę, że jednak "suknia" powinna zdobić i dodawać uroku. Podobnie z samochodem - czy cinquecento dodaje jakiejkolwiek kobiecie uroku ?
Pomogłam w zgadywaniu ? :102:
Lexus na gaz.
Dałem odpowiedź na tamto pytanie, ale poszło razem z 90% wątku do wucetu. :P
-
No ciekawie, nie powiem.
Teraz wchodzimy w trudniejsze kwestie.
Co jest bardziej kobiece - sedan, czy kombi/hatchback ?
Są jeszcze kabriolety, ale to dla laseczek w krótkich, marszczonych różowych spódniczkach, ledwie zakrywających mikro-stringi i w dekoltach do pępka, czyli nie dla mnie ... :117:
-
Z tym Waszym feminizmem The Witch. Najbardziej dodaje uroku (każdemu) to co ma pod maską. :003: Ale ok, moje typy:
- Alfa Romeo 156/166 ewentualnie jakiś Spider silnik 1.9 JTD
- Lancia ten sam silnik, lub 2.2
- Będziesz Miał Wydatki z silnikiem...mmm no nie wiem który od śmigiełka może palić 6,5 l
- Mercedes C Classe 2.2 (?) Diesel
- Vieśwagen powiedzmy Bora (raczej nie przypuszczam)
- Audi A4 2.2/ 2.5 TDI
Więcej grzechów nie pamiętam.
PS. Polonezor 1.9 Diesel! A jak wyglądają mikro - stringi??? Na żywym modelu poproszę...
-
A wy tylko te silniki i silniki ... Wygląd się liczy, silnika nie widać !
Ważne tylko, żeby na co dzień palił mało, a w razie czego było czym przyspieszyć.
Ale a propos silników - w 2000 roku zapewne niewiele z wymienionych przez Was samochodów miało silnik diesla o mocy równo 136KM ... :104:
-
Dobra to ja celuję w beemkę 320d.
-
Silnik to coś co napędza, daję kopa i fajnie brzmi a wygląd zawsze prędzej czy później się opatrzy. Weź sobie za przykład Nismo - wygląd emerycki, ale jak ruszy to nie jednemu klapka opada. :003:
Hmm... To nie wiem. :002: A to ma 136 KM:
http://otomoto.pl/alfa-romeo-156-2-4jtd-klima-serwisowana-C9684082.html
i to też (nawet powyżej :121:):
http://otomoto.pl/bmw-530-e39-C11296184.html
-
A wy tylko te silniki i silniki ... Wygląd się liczy, silnika nie widać !
Ferrari 430, Audi R8 - żeby wymienić dwa w których silniki bardzo dobrze z zewnątrz widać.
Ale rozdzielasz samochód na oddzielne części - podejście typowo kobiece. Mężczyzna spogląda na wóz w sposób Zen-istyczny. Jako jeden obiekt, całość, złożoną z ogromnej ilości detali, z których każdy ma tak samo duży wkład w ostateczny efekt :021:
-
Nie tylko silniki droga Witch ale niewiele jest samochodów z moca 136 kucyków i spalaniem 6,5/100km. Dlatego też tak sobie strzelamy. W takim razie może Audi A4? :D
-
Jak nie wiele, 2,5 diesle czy to z BMW czy Vag-a tyle palą :) 110 Tdi potrafią spalić 5l czy nowsze na pompo wtryskach a tam już moment sięga 300 i więcej NM.
Osobiście kupiłbym Alfe 147 bo to samochód przepiękny ale boje się czy to co mówi się o tej marce nie jest czasem prawdą.
-
Kto chciał Merca? :002:
http://demotywatory.pl/./1136435/Ale-ja-siadam-z-przodu
-
Moja niunia (110KM TDI) na trasie 5,2L ropy :)
-
Fuuu... A co to za określenie "Niunia"!? Brrr... :007:
Z AR miałem do czynienia raz w życiu i była to przepiękna 156 z dość słabym silnikiem 1.6. (kolega pożyczył). Powiem tak, z jego doświadczeń wynika jasno jak dbasz, wymieniasz i serwisujesz to masz furę jak się patrzy. Jak coś zaniedbasz - wylatujesz. Niestety, tamte Alfy robione były przed reformą w koncernie, więc następną ważną rzeczą jest trafienie na egzemplarz. Natomiast nowsza 157 nie sądzę żeby była bardziej awaryjna od Łopela, oczywiście serwis będzie droższy i to znacznie. Starsze wersje mają niesamowite zawieszenie, ale do pierwszej poważnej awarii, z tym jest kłopot. Do tego musisz zaopatrzyć się w dużą ilość czasu na szukanie po różnych forach zdrowego mechanika ze znajomością tematu, bo auto można łatwo zepsuć i wymieniać w nieskończoność wszystkie elementy poza zepsutym. Odradzam "speców" i "experten". Tak jak mówiłem, nie znam samochodu z autopsji tylko z doświadczeń kolegi, który katuje już drugą 156 i jest zadowolony.
Akbar u Was to dość popularne auto. Więc co się czepiasz?
http://www.trendz.pl/diamentowy-mercedes-sl
-
Fuuu... A co to za określenie "Niunia"!? Brrr... :007:
:118:
-
A czym Wy jeździcie, bo tak jakoś tylko moje autko w kręgu uwagi ...
Od wczoraj tym :021:.
KLIK (http://picasaweb.google.pl/rote.kampfflieger/Gwiazdka?feat=directlink)
Brakuje mi tylko tego dźwięku skórzanego płaszcza który ociera się o skórzany fotel :D.
-
No to macie:
http://www.allegro.pl/item898642340_plaszcz_wermahtu.html :021:
Ładny, a dobrze jeździ to do tyłu?? :002:
-
Ładny, a dobrze jeździ to do tyłu?? :002:
Daje radę tylko trzeba było przyzwyczaić się do wrzucania wstecznego :).
-
Uważajcie na światłach jak będziecie chcieli kogoś objechać. W stresie to bywa nieprzyjemne uczucie :021:
-
Jeśli masz na myśli żeby zamiast jedynki wbić wsteczny to zapomnij. Nie da się :). Poza tym ja nie mam aspiracji sportowych. Ja spokojny człowiek jestem 1500 obrotów, czwóreczka i przepisowo :). Jak w BF109 ;D. Przeklęty przez niektórych KE-Jetronik nie zachęca do popisów na szosie podobnie jak pogoda :). Musze sobie jakiegoś trupa wrzucić do bagażnika...lol :D.
Ps. A płaszcz mam swój :021:
-
:002: :002:
W starych się dawało... Pod licea nie podjeżdżajcie bo antynarkotykowi zrobią małą rewizję i ze śrubokrętem zostawią. :002:
Dobra teraz opowiadajcie ze szczegółami:
Moc, moment, prowadzenie, wady-zalety, stan techniczny (wizualny jest :002:), wrażenia z jazdy.
-
Wsteki nie wrzucisz z prostego powodu. Musisz podnieść dźwignię zmiany biegów do góry i potem tak jak jedyneczkę byś wrzucał także przypadkowo się nie da. Mietek z grudnia 1990 roku (lubię dwudziestki :D i literkę "M"), sprzedany u dilera w Dreźnie. Silnik 1.8 benzynka+skrzynia czwórka. Moc 102 lub 105 kucków. Zawieszenie od Sportline'a z tyłu czarne lamp Helli. Środek niebieski (mój ulubiony najlepiej w zestawieniu z kolorem budy Arctic White). Stan powiem tak. Jest na nim mniej rdzy niż na moim Mondeo z 1996 roku. Zawieszenie nówka, po wymianie płynów. Szybko też nie warto jeździć zważywszy na stan dróg po zimie i z troski o stan własnego uzębienia :).
Wkrótce trzeba będzie trzeba zmienić świece. Letnie oponki mam nówki, ale zimowki po zimie robią wypad. Felgi alu standardowe od Mietka ponoć w tym wzorze niezniszczalne :). W wolnej chili dobrze by było wyciągnąć wybierak do biegów i sprawdzić jego stan. Możliwe, że skończy się na regulacji lub wyczyszczeniu i posmarowaniu. Jak nie to mam już drugi :). Gazu nigdy nie widział co mnie niezmiernie cieszy. Wszystkie usterki ponoć robione na bieżąco. W środku też jak na te lata wszytko OK. Fotel kierowcy cały, jedynie boczek od kierowcy od słońca pękł ale to nic strasznego.
Wrażenia jak dla mnie czyli osoby chorującej na takie auto rewelacyjne. Banan na widok samej dechy i miodowego podświetlenia. Nie wspominając już o charakterystycznym przetłoczeniu i gwiazdce na masce. Zeke wszystko potwierdzi wszak sam widział. Niemniej trzeba być czujnym zważywszy na tylni napęd. Wczoraj miałem okazje wpaść na szklankę. Emocje jak na rybach ;D. Podoba mi się ;). Wspomnienia z W123 i W124 wróciły. Brakuje jedynie ulubionego klekotu. Co smuci? tendencja spadkowa pewnej ważnej wskazówki . niby tak mała, a jak wkur... irytuje :P.
Wydałem więcej niż zakładałem ale patrząc na stosunek ceny do jakości lepszego bym nie dopadł. No i radio ma nowe :( (prawda Zeke :D). Oryginalnie było Becker Europa 2000 vk.
-
Fuuu... A co to za określenie "Niunia"!? Brrr... :007:
Z AR miałem do czynienia raz w życiu i była to przepiękna 156 z dość słabym silnikiem 1.6. (kolega pożyczył). Powiem tak, z jego doświadczeń wynika jasno jak dbasz, wymieniasz i serwisujesz to masz furę jak się patrzy. Jak coś zaniedbasz - wylatujesz. Niestety, tamte Alfy robione były przed reformą w koncernie, więc następną ważną rzeczą jest trafienie na egzemplarz. Natomiast nowsza 157 nie sądzę żeby była bardziej awaryjna od Łopela, oczywiście serwis będzie droższy i to znacznie. Starsze wersje mają niesamowite zawieszenie, ale do pierwszej poważnej awarii, z tym jest kłopot. Do tego musisz zaopatrzyć się w dużą ilość czasu na szukanie po różnych forach zdrowego mechanika ze znajomością tematu, bo auto można łatwo zepsuć i wymieniać w nieskończoność wszystkie elementy poza zepsutym. Odradzam "speców" i "experten".
Jak ktoś jest z okolic Łodzi, to jest tylko jeden mechanik http://www.tmin.pl/ (http://www.tmin.pl/)
Jak sie ktoś zarejestruje na forum Alfahooligans to od razu ma też spore zniżki.
Jeżdzą do Tminów nie tylko z ŁOdzi ale i z calej Polski z Alfami.
pozdr
mac
-
Teraz widzę Tichy, że się chyba nie zrozumieliśmy, niunia to nie Alfa, tylko Audi A4 :)
-
Oj, Empeck to się w ogóle nie rozumiemy. Nie chodzi o Alfę czy Audi. Chodzi o określenie samochodu (generalnie). :002:
Samochód może być faszystowski, wściekły, zabójczy i śmiertelnie hardkorowy. Jeśli to jest dziewczyna (np Omega, Alfa) to jest wstrętną i żądną krwi wiedźmą (bez skojarzeń :002:), bestią i satanistyczną szmatą. Jak samochód jest samochodem (DB ew. BMW) to jest kredensem, beczką, baleronem lub bunkrem, sejfem, albo panzerwagenem. Jeśli jest podróbką z Japonii to jest to smok, samuraj przecinak lub szlifierka (częściej dotyczy motorów). Nie może być "niunią", bo za to się obraża i nie jeździ. :002:
Dzięki Mazak za próbkę rozkoszy! :002: Mam nadzieję, że zdacie relacje z użytkowania po jakimś czasie. :021: Tak, tak ta mała wskazówka, najważniejsza w życiu każdego szanującego się mężczyzny :002: Zawsze horror jak zaczyna dryfować w kierunku "E"...
-
Tak, tak ta mała wskazówka, najważniejsza w życiu każdego szanującego się mężczyzny :002:
Obrotomierz ! :banan
Zawsze horror jak zaczyna dryfować w kierunku "E"...
:034: a tu mnie zgubiłeś...
Bunkier Mazaka wygląda na zdjęciach świetnie, tak samo w rzeczywistości ?
-
Sun mniejsza wskazówka... Znacznie mniejsza. :021:
-
Oj, Empeck to się w ogóle nie rozumiemy. Nie chodzi o Alfę czy Audi. Chodzi o określenie samochodu (generalnie). :002:
Samochód może być faszystowski, wściekły, zabójczy i śmiertelnie hardkorowy. Jeśli to jest dziewczyna (np Omega, Alfa) to jest wstrętną i żądną krwi wiedźmą (bez skojarzeń :002:), bestią i satanistyczną szmatą. Jak samochód jest samochodem (DB ew. BMW) to jest kredensem, beczką, baleronem lub bunkrem, sejfem, albo panzerwagenem. Jeśli jest podróbką z Japonii to jest to smok, samuraj przecinak lub szlifierka (częściej dotyczy motorów). Nie może być "niunią", bo za to się obraża i nie jeździ. :002:
E tam :) Znajomy miał kiedyś białego malucha, nazywał go 'Bolid Ciemności'. Auto wcale nie było przez to fajniejsze :118:
-
Hmm... Bardzo dziwne ! :005:
Ja mam niebieskiego malucha z białymi paskami i napisem MO po bokach, kiedyś woził nim siebie pan dzielnicowy, na którego mówili w moich stronach "niebieskie zło", potem jeździły nimi pieski (nie psy - Milicjanci, tylko pieski - zwierzątka :002: ), jeden z nich miał na imię "Mefisto" i był "trupiarzem", czyli szukał zwłok. Odkupiłem, już od Policji, za symboliczną "flaszkę" i 120 zł i potrąciłem nim sarenkę (smaczna była), mówię Wam Empepeck samochód jest wystrzałowy i jeździ jak burza. Jest przesiąknięty czystym złem. :021:
Historię mojej Omegi, którą nazywałem "Bestią" i DB W124 ("Faszystowskie Ścierwo") mogę też opisać i na prawdę będą one mroczne. W gruncie rzeczy te samochody nigdy nie zawiodły i były fajne. :002: Mam też kontrprzykłady w postaci Poldolotów, które moja zacna mamusia nazywała pieszczotliwie "ślicznymi samochodzikami" lub "dziadziusiami". Powiadam Wam, niebo a ziemia! :002:
-
Przepraszam, że dwa obok siebie, ale nie mogłem się powstrzymać. Oto prawdziwy samochód dla maniaka motocykli, zastanawiam się czy nie kupić:
http://otomoto.pl/opel-corsa-1-2-najszybszy-w-miescie-woz-C11716045.html
-
http://www.youtube.com/watch?v=WPDMxqFOgXU&feature=player_embedded :karpik
-
buahahaha, ale on nie był bity tylko muśnięty :d
-
Mekki zawstydziliście wszystkich!
A tu już egzemplarz w Polsce:
http://otomoto.pl/peugeot-306-2-0-hdi-klima-C10711438.html
:002: :banan :002:
-
Niech Cię Mazak kuropatwa kopnie! Cały dzień w robocie kombinuję czy nie wziąć kredytu gotówkowego i sobie nie sprawić Mietka 190 2.0 w gazie... :118:
-
Dokładnie niech mnie szlag trafi!...
Jak lubisz kłopoty i wieczne dłubanie to czemu nie. Może jeszcze jakaś zniżkę u gazownika sobie załatwi. Widzisz ja prawię wciągnąłem E30 z sekwencją. Troszkę mnie mechanik tylko nastraszył silnikiem M40 i pękająca głowica w nim więc sobie odpuściłem. Niemniej stan jej był spoko i nowa instalacja. To jeszcze miało sens. Potem znalazłem z silnikiem M50 i też ją prawię kupiłem. Tyle, że przy spalaniu 14-16+ litrów gazu zaczyna być to mało opłacalne. Do tego dochodzi jeszcze droższy przegląd i pozostałe koszty serwisowania instalacji np. w Fordzie Scorpio 2.0 OHC aby jeździł na gazie normalnie trzeba tylko i wyłącznie kupować kable zapłonowe w salonie Forda - koszt 240zł. Mietek potrafi też tyle chlapnąć, a nawet więcej. kwestia stanu, buta i jakości gazu. A jeszcze kiedy znasz samochód i sam sobie instalacje zakładasz u dobrego gazownika to jest szansa, że na tym pojeździsz aczkolwiek gwarancji nie ma. Natomiast kiedy kupujesz auto od obcej osoby jest to pchanie się w kłopoty. Ostatecznie stanęło na "igiełce" E30 bez gazu i Mietkiem. Przy podobnym spalaniu zupełnie świadomie wziąłem Mietka z racji postępującej choroby do marki. Stąd też nowszy silnik 1.8 zamiast 122 konnego 2.0. Zawsze to litr mniej przy normalnej jeździe :).
Dlatego, może się powtórzę ale Mietek mit gas to żaden spass. No chyba, że kupisz z gaźnikiem lub zastąpisz wtrysk gaźnikiem. Cena gaźnika to jakieś 1000zł. To dysponując taką gotówką wolałbym do diesla dołożyć.No chyba, że lubisz dłubać samemu przy tym. Może nawet poszukać W202 tam już wtrysk elektroniczny był i tego da się gazować.
-
w Fordzie Scorpio 2.0 OHC aby jeździł na gazie normalnie trzeba tylko i wyłącznie kupować kable zapłonowe w salonie Forda - koszt 240zł.
Eeeh, piękne czasy! Oryginalna instalacja holenderska (piekielnie szybka w porównaniu do 'standardowych' polskich instalacji). Rocznik 1985 i z tego co słyszałem to do dzisiaj jeździ babcia Skorupka :) Jak się pozbywałem 'wyrzygała' uszczelkę tylko.
Dzięki za przypomnienie mi mojej ulubionej panienki, na której to się uczyło 'rzemiosła drogowego' :)
-
W sumie też prawie kupiłem Scorpio w wersji GHIA z racji, że to najlepsza kanapa na świecie i dobrze się tym jeździło. Niestety cena była dobra, instalacja była nowa firmy BRC i za te pieniądze co był poszedł w godzinę czasu ;). Poza tym nie licząc blach to również tani w eksploatacji samochód. Chociaż ten co jeździłem potrafił strzelić :D. Dlatego dobrze było mieć dwa przepływomierze :D.
-
No jeżeli chodzi o Skorupe to mi w pamięci utkwił najbardziej układ wydechowy... Co tam blachy było naspawane to głowa mała! I to średnio co 4-6 miesiecy u kuzyna na warsztacie siedziałem :) Łączenie rury wydechowej z całym układem było wypchane uszczelkami z... azbestu :) Po takim zabiegu była taka cichutka, że czułem się jak w młodszym o 5 lat aucie :) Niestety starczało to tak jak pisałem mniej więcej na około pół roku... i replay, aż z oryginalnego układu została tylko rura wydechowa :020:. W którejś tam fazie eksploatacji udało sie dostać zamiennik (polski!) całego układu i problem się rozwiązał. Ale tego spawania to nie zapomnie tak jak babuli :)
-
Dokładnie niech mnie szlag trafi!...
No nie dramatyzujmy, co jak co, ale Mietka na gazie mieć można, z BMW np. się cuda potrafią dziać. Poza tym, bardzo chętnie 2.0D bym łyknął... ale jakoś nie widać takich, a i fundusz ograniczony.
-
Nie od dziś siedzę w Mietkach i jakby gaz nie był złym pomysłem to bym nie odradzał ale spoko. Twój dzień twoja woda :).
-
Jeździłem 190 z 2.0 D pod maską i samochód nie do zajechania. Skrzynia 4 trochę wszystko psuje bo kojarzy mi się z maluchem :D
Trzeba przyznać że samochód nie do zajechania. Robione były tylko progi w miejscach tych zaślepek czy co to tam jest i raz padł chyba elektrozawór od gaszenia i to wszystko w przeciągu ładnych parę lat. Jak ktoś lubi kanapową jazdę to dobry wybór.
-
Przeglądając różne wiadomości trafiłem na coś takiego:
http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/na_drogach/news/pozabijac-by-bylo-bezpieczniej,1449049,1612
Temat na dyskusję pomaga czy przeszkadza. Każdy widzi to inaczej, ale filmik.... palce lizać. Nie wiadomo czy się śmiać czy płakać.
-
http://englishrussia.com/index.php/2010/03/15/56-examples-of-crazy-russian-car-mods/ :karpik
Bo grunt to ułańska fantazja :banan.
-
Taka sprawa. BMW z silnikiem 2.5 TDS (tu chodzi o "piątkę" z 1997 r.). Chcę coś doradzić znajomemu i nie wiem. Opinie o tym dieslu - pękające głowice, mordercza pompa wtryskowa, horrendalne ceny części. Pogrzebałem po Internecie i w rzeczywistości nie jest tak źle. Czy miał ktoś do czynienia z tym cudem? Można kupić, czy lepiej sobie darować? Ceny dość atrakcyjne (jak dla znajomego ;-) ). Może lepiej dołożyć do BMW 3.0 D?
-
Z tego co ostatnio poobserwowałem to... lepiej odpuścić sobie cokolwiek używanego z turbiną, chyba, że:
- ktoś nie miał czasu czegokolwiek zepsuć (auto kilku-letnie)
- znamy właściciela i samochód i wiemy, że był właściwie traktowany
-
No może masz rację, ale z tego co patrzę na części, to turbina jest najtańszym elementem tego silnika. Za regenerowaną, bardzo usterkową (podobno!) pompę żądają od 2500 zł wzwyż (jak odda się starą). To już prawie 1/4 samochodu.
-
Turbina nie sama w sobie jest największym problemem, ale silnik jako całość z nią jest. Silniki wyposażone w turbinę działają w trochę innych warunkach - co odciska swoje piętno na wszystkich jego komponentach. Tą samą pompę możesz mieć w wolnossącym silniku co w turbodoładowanym... a jakoś częściej pada w tym turbodoładowanym ;)
Turbina jest tylko wyznacznikiem tego, jak szybko zaczną się twoje problemy z samochodem. I jest to tak samo problem inżynieryjny, co i psychologiczny. Bo kto kupuje mocniejszy silnik ? Ten, który chce spokojnie co niedzielę do kościółka zajechać ?
-
Problemem silnika "TDS" nie jest pękająca głowica ani padająca pompa wtryskowa, tylko baran który "okazyjnie" kupił od czwartego właściciela dziesięcioletnią beemkę nie mając o niej zielonego pojęcia ani pieniędzy na jej utrzymanie, co nie przeszkadzało mu być mistrzem sprintu spod świateł na zimnym silniku serwisowanym u szwagra w garażu. To jest 90% tematu "usterkowość TDS"- w pierwszej połowie lat 90 najszybszego diesla produkowanego seryjnie na świecie.
Przekleństwem TDSów stały się ich osiągi, i techniczni barbarzyńcy którzy się do nich dorwali. Jak ktoś kupuje taki motor z ósmej ręki, to niech się nie dziwi że odpala tylko na zimno, bo pompa wtryskowa od roku umiera i ciągle mimo patologicznego wstrętu właściciela do serwisu, nadal nie może skonać (bo to BMW a nie Citroen). Często ew. nowy dziewiąty nabywca odkrywa po czasie pod maską kupiony na allegro patent służący do odpalania zajeżdżonego TDSa- takie klasyczne polskie dziadostwo, na drucik, diodkę i jakieś rezystorki w pudełku po przekaźniku. A potem narzeka, że Będziesz Miał Wydatki. Jak się nie ma rozumu, to i W-123 240D można zarżnąć. Widziałem na własne oczy.
Kupowanie auta, które swego czasu zapewniało komfort, prestiż i bardzo dobre osiągi, od piętnastego właściciela który ma 28 lat, raczej nigdy nie wróży niczego dobrego i nie należy się potem niczemu dziwić. Chyba że ktoś wierzy w ludzi, ale to wtedy radzę zmienić lekarza.
-
Czyli, z tego co piszecie wszystko zależy od egzemplarza i posiadaczy (posiadacza). Cóż można to dopiąć do wszystkiego. Kultura techniczna w narodzie mizerna. Chyba jednak samochód warty zainteresowania. Znając kolegę dopieści i będzie można za dwa lata odkupić (chyba, że trafi mu się zajeżdżony egzemplarz :002:). Co do cudów to widziałem kiedyś zatartego "Władimirca" (taki traktor) i to mnie osobiście przeraziło.
Turbina jest tylko wyznacznikiem tego, jak szybko zaczną się twoje problemy z samochodem. I jest to tak samo problem inżynieryjny, co i psychologiczny. Bo kto kupuje mocniejszy silnik ? Ten, który chce spokojnie co niedzielę do kościółka zajechać ?
Zgoda, tylko nie sposób sprawdzić podczas zakupu kondycji turbiny. Nawet na autodiagnozę z komputera istnieją "polskie patenty" i podczas odczytu będzie wskazywać stan: OK. Niestety widząc co się dzieję w rozwoju motoryzacji, jesteśmy skazani na zakup używanych, coraz mniej dopracowanych, "cudów" techniki. No chyba, że kogoś stać na "funfel nówkę z salonu" (mnie nie - ja nadal zbieram na coś cinqucentopodobnego :002:), więc myślę, że nie należy się znowu bardzo zarzekać na takie tematy, jak turbina, czy pompa z elektroniką. Wszystko zależy od konkretnego egzemplarza. Ciekawe jak to będzie wyglądać z TDS-em?
-
No właśnie nie chodzi o to by sobie wybrać samochód sprawny, bo jeżeli użytkownika i wozu nie znamy, to szanse na to są... żadne.
Praktycznie każdy z tych TDSów ma powyżej 300tys. km, niezależnie od tego co wskazuje licznik - E34, to już ciężko trafić coś poniżej pół miliona. Do tego przez pół roku stały pod chmurką w komisie i tak jak Herr Ponury pisze - serwisu nie widziały za tej dekady. Jeżeli nic z danym samochodem nie jest, to tak jakbyśmy trafili w totka - to się po prostu na co dzień nie zdarza. Stąd moja prosta rada - trzymać sie od turbodoładowanych Diesli z daleka. Przez ostatni tydzień widziałem dość rozklekotanych TD i TDSów czterech wiodących marek Fatherlandu, by porzucić wszelką nadzieję.
No chyba, że kogoś stać na wymianę połowy silnika, zawieszenia i części elektryki na magazynowe, markowe części.
-
Smutne, ale prawdziwe. Szkoda takich samochodów, bo na prawdę jest czym pojechać i co obejrzeć. :015: W zasadzie to tylko nowy wchodzi w grę (350 tyś zł.??? za podstawę). Jak tak dalej pójdzie to będziemy mieli problem z samochodami, bo na rynek wchodzą "ultra tech" silniki do których potrzebny jest na prawdę fachowy serwis, a nie "autoryzowany". Cóż wszystko przez ogólną "bide w kraju". Eh...
-
Pewne rzeczy są bezcenne :)
http://forum.gazeta.pl/forum/w,329,112414583,112414583,Wazna_wiadomosc_dla_zlodzieja_idioty.html
-
(http://statichg.demotywatory.pl/uploads/201006/1277121370_by_garfield1988gse_500.jpg)
-
To się nazywa mieć farta. Interes życia:
http://autokult.pl/2010/08/01/mercedes-cl550-sprzedany-za-280-zlotych/
http://allegro.pl/item1169138696_mercedes_cl550_amg_2008_full_opcja_okazja.html
Ludki to mają farta :)
-
Przy obecnych zasadach Allegro w działach motoryzacyjnym i nieruchomości to sprawa raczej nie do wygrania przez kupującego. Będzie musiał obejść się smakiem.
-
Allegro nie ma nic do gadania (to tylko pośrednik), została zawarta umowa kupna-sprzedaży, prawo cywilne jest po stronie kupującego. Było kilka podobnych spraw i sąd to rozpatrzył na stronę kupującego. Wątpie aby ten wydał inny wyrok, gdyż nie ma podstaw biorąc pod uwagę podobne sprawy. Jedyna szansa dla sprzedającego to ugoda. Pozamiatane :). Może się zasłaniać nawet żółtymi papierami albo, że nie jest właścicielem. Nie ma to już znaczenia.
Kupujący i tak jest wygrany, albo wyjdzie ze słuszną kasą albo z dwuletnim CL550 ;).
-
Ten CL550 jest z powrotem w sprzedaży - 280000zł ;)
-
Allegro jest pośrednikiem, ale ma regulamin na który zgadza się sprzedający korzystając z portalu i wystawiając na nim aukcję. A regulamin portalu głosi, że w przypadku gdy cena nieruchomości/samochodu drastycznie różni się od ceny rynkowej to aukcja ma jedynie charakter ogłoszenia. Ale sam jestem ciekaw jaki sprawa znajdzie finał. Jak faktycznie każą mu sprzedać, to rzucam pracę i zajmę się szukaniem pomyłek na Allegro :-)
-
Nie wyczytałem w regulaminie Allegro tego o czym mówisz ale jest tam też:
21.1.
Jeżeli którekolwiek postanowienie Regulaminu zostanie uznane prawomocnym orzeczeniem sądu za nieważne, pozostałe postanowienia pozostają w mocy.
Regulamin to regulamin, a prawo cywilne prawem. Zresztą podobne sytuacje pomyłek czasami zdarzają się w sklepach i również są rozpatrywane na korzyść kupującego. W sumie wydaje mi się, że oprócz liczbowego zapisu ceny powinien być zapis słowny. W ten sposób może by się udało uniknąć takich pomyłek. Tak czy siak nie ma znaczenia, bo nie wygrałem :118:. Jestem ciekaw jak to się skończy.
-
Wygląda na to, że masz rację. Gdzieś słyszałem, że po ostatniej takiej akcji z samochodem Allegro wprowadziło zmiany mające chronić kupującego przed takimi pomyłkami. No nic, zobaczymy jak się sprawa skończy.
-
Hehehe chcę taki ;).
http://www.youtube.com/watch?v=luvkcP0mkgA&feature=watch_response
-
Taka historia z życia wzięta.
motoryzacja.interia.pl/hity_dnia/news/15-lat-na-jednym-oleju-i-jezdzi,1546529
oraz:
http://moto.pl/MotoPL/1,88571,8539565,Mercedes_wyremontuje_Ci_auto.html
-
Normalnie wiedziałem że to wkleisz na forum. :118:
Goście od marketingu u Mercedesa powinni jakąś nagrodę dostać.
-
Musiałem, w sumie rzadko już się o takich ciekawostkach czyta. Aż dziw bierze dlaczego Niemcy przegrali wojnę robiąc tak solidne klocki? :D. A sam gest również miły.
Ps. Wyczytałeś gdzieś czy śledzisz mnie? xD
-
To się nazywa mieć farta. Interes życia:
http://autokult.pl/2010/08/01/mercedes-cl550-sprzedany-za-280-zlotych/
http://allegro.pl/item1169138696_mercedes_cl550_amg_2008_full_opcja_okazja.html
Ludki to mają farta :)
Odgrzeję tego newsa, bo okazuje się, że to tylko "pseudo-fart""
Cytat z innej strony z poradami prawnymi:
"Proszę o pomoc w pomyłce w aukcji na allegro. Wystawiono cenę samochodu KUP TERAZ za 8.000 złotych, a powinno być 28.000 złotych. Co mogę zrobić?
Jedyna możliwość uchylanie się od sprzedaży za wylicytowaną cenę, to powołanie się na błąd swojego oświadczenia woli. Zgodnie z art. 84. § 1 Kc (kodeksu cywilnego) - w razie błędu co do treści czynności prawnej można uchylić się od skutków prawnych swego oświadczenia woli. Jeżeli jednak oświadczenie woli było złożone innej osobie, uchylenie się od jego skutków prawnych dopuszczalne jest tylko wtedy, gdy błąd został wywołany przez tę osobę, chociażby bez jej winy, albo gdy wiedziała ona o błędzie lub mogła z łatwością błąd zauważyć; ograniczenie to nie dotyczy czynności prawnej nieodpłatnej. Zgodnie z §2 wyżej cytowanego przepisu
, można powoływać się tylko na błąd uzasadniający przypuszczenie, że gdyby składający oświadczenie woli nie działał
pod wpływem błędu i oceniał sprawę rozsądnie, nie złożyłby oświadczenia tej treści (błąd istotny). W Pana przypadku powinien Pan złożyć oświadczenie, że uchyla się Pan od skutków prawnych swojego oświadczenia woli z uwagi na istotny błąd polegający na podaniu błędnej ceny."
-
W tym wypadku kupujący odstąpił od roszczeń. Sprawa zakończyła się polubownie.
-
Panowie, potrzebuje 4 kółka, wybredny nie jestem. Czego nie brać w cenie 15-20tysPLN?
-
Napisz coś więcej. Jakieś preferencje, bo tak to trudno doradzić coś.
-
Mysle o sedanie albo hatchbacku, średniej wielkości,coś co nie będzie się rzucać za bardzo w oczy i kusić.
Podejrzewam że automat to trochę za duże wymagania/koszty jak na polskie warunki, stick tez jest ok. Pewnie coś z gazem albo mały litraż(koło 2 litrów.). Nie musi być super szybkie, ten etap mam za sobą. Napęd na przód. Żeby nie było za badziewne.
-
O! już konkretniej. W tych pieniążkach można już też szarpać diesla :). Automat dziś też podobne koszta utrzymania co manual. Okolice Lublina czy Warszawa?
-
Bez znaczenia. Daleko do wawy nie jest. Tylko gaz czy diesel?
-
Diesel to diesel droższy w zakupie ale lejesz i jeździsz. Chociaż i tu się trafiają problemy np. z filtrem cząstek stałych. Podobnie z gazem. Dobra instalacja tzn. założona u dobrego gazownika, dobrej marki i zgodnie ze sztuką, sekwencyjna też nie powinna sprawiać problemów.
Edit>>>
Tak na szybko "ptysiowóz":
http://otomoto.pl/audi-a6-avant-quattro-tiptronic-C15742285.html
Wybór jest bardzo duży od Okulara czyli W210, przez BMW, Audi, Volvo S80 do VolksJagera Passata oraz innych TDI. Oczywiście te pierwsze odpadają ze względu na napęd na tylną łapę.
-
2.5 TDI plus wielowahacz z przodu więc wydatki będą...
Jak ma tylko jechać to SDI w jakiejkolwiek budzie. Do silnika nie będziesz zaglądał nigdy.
-
2.5 TDI plus wielowahacz z przodu więc wydarki będą...
Jak w większości współczesnych samochodów. Nasze drogi wykończą każde zawieszenie. Wszystko zależy jak był używany i serwisowany. Silnik SDI to bezawaryjna spacerówka, utrzymany TDI specjalnie awaryjny też nie jest.
-
:) Mam teraz podobny tylko starszy i biały :) paliłem się w nim tylko raz.....
Dzięki Mazaku.Jeszcze parę tygodni do zakupu ale już wiem gdzie szukać.
btw. Vin w tym samochodzie jest cos chyba nie tak, carfax go nie rozpoznaje.
-
Taka historia z życia wzięta.
motoryzacja.interia.pl/hity_dnia/news/15-lat-na-jednym-oleju-i-jezdzi,1546529
Na gotowo ;)
http://motoryzacja.interia.pl/hity_dnia/news/mercedes-juz-naprawiony,1548284
-
Koniec roku się zbliża, a co za tym idzie kolejna wymiana środka lokomocji. W związku z tym małe pytanko:
Co Panowie (i Panie) sądzą o Reanult Megane najlepiej "gnojówkowóz" (wolnossący Diesel), cena do 6000 zł, można tym jako tako jeździć? Czy do takiego traktora można wlewać słabej jakości paliwo, czy potrzebuje "super extra lux" z najwyższej półki? Jak się sprawy mają z blachą? Rudy się za to bierze? Z góry dziękuję za informację.
:D
-
Ja tak przy okazji, odnośnie tego cytatu:
Czy do takiego traktora można wlewać słabej jakości paliwo, czy potrzebuje "super extra lux" z najwyższej półki? J
W zeszłym roku byłem w Polsce "traktorem" i po tygodniu tankowania gdziekolwiek i jazdy, padły pompo-wtryskiwacze. W sumie trzy z pięciu. Ne ważne jaka marka i jaki silnik, ale samochód po przebiegu 120 000 mil (zwłaszcza ta marka) powinien śmigać bez problemu. Mechanik, po skasowaniu 1550zł za sztukę powiedział " tankuj chłopie tylko na Shell"
Jak to więc jest z tym paliwem?
-
Z paliwem w Polsce jest tak: Oficjalne statystyki mówią, że jest na 3+ i się poprawia (kontrole itd.), natomiast prawda jest taka, że 1,5 dCi pada po nalaniu na podrzędnej stacji jak stara szopa (sprawdzone organoleptycznie). W naszym kraju, pomimo wspaniałej i cudownej przemiany, nadal po prostu się kradnie i koniec. Dlatego "lepsiejsze" machiny (szczególnie napchane eko- elektroniką Diesle) należy tankować na (powiedzmy) markowych stacjach, choć efekty są różne. Dlatego myślę nad "traktorem" prostym jak zauralski chłop i wolnego ssania, ale mam kompletną awersję do Volksjager`ów i innych "delikatnych" stylistycznie, niemieckich wypocin typu Audi. "Mercedelesy" pomijam bo za takie pieniądze to można sobie sprawić stuletniego trupa pompującego w siebie hektolitry ON.
:D
-
Z tym paliwem to bywa różnie, wcześniej długi okres czasu tankowałem na BP (bo się koło niej jeździło co drugi dzień) i wszystko grało. Od dwóch lat praktycznie tylko Orlen i... przewody paliwowe w końcu pozatykało.
-
Wczoraj uciąłem sobie z kumplem pogawędkę nt. słynnych amerykańskich trucków. Gdy zacząłem słuchać, co ma do powiedzenia, to nie chciało mi się wierzyć. Podesłał mi zatem link:
http://parking.etransport.pl/kiwidriver/publikacja,42,american_dream_trucks.html
Truckowy american dream... nie zmienił się od pół wieku.
Pamiętam, jak będąc brzdącem oglądałem Konwój z Kristoffersonem i zawsze wybierałem trucki z Matchboxów do zabawy :)
-
Mnie też zawsze zastanawiało jak to się dzieje, że nacja która wysłała ludzi na księżyc nie była w stanie stworzyć jednego porządnego samochodu. :118:
Żeby nie było, że od czapy gadam to w rodzinie znalazł się jeden pasjonat motoryzacji zakałużowej który posiada obecnie Dodge'a RAM 1500 z 5.7 HEMI pod maską.
Pomijając ogólną jakość wykonania samochód ma jednak dwa plusy. Silnik i wbudowany fabrycznie system stopniowej dezintegracji. :021:
-
Każdy wie, że nie kupuje się pickupa Dodge'a.
Tylko Chevy, opcjonalnie Ford... ale nigdy Dodge, ani Toyoty Tundra :118:
-
Chłopaki, bajki opowiadacie. Tak na wstępie... motoryzacja nowoczesna jest badziewna i tu już nie ma znaczenia czy są to samochody europejskie czy amerykańskie i nie chcę tu się odwoływać do jakiegokolwiek samochodu z ostatnich lat. Dziś wszędzie produkuje się buble a przodują w tym niestety Niemcy.
Ale do rzeczy. Mekki nacja która wysłała pierwszych ludzi na księżyc może jako jedyna poszczycić się tym , że to właśnie ich samochody są najbardziej długowieczne. Tylko u nich jeździ tyle klasyków po ulicach (nie u nas) i samochody eksploatowane są po 20, 30 i więcej lat (u nas to wielka rzadkość). Motoryzacja amerykańska jest zupełnie inna od europejskiej i często nie można jej porównywać . Samochody amerykańskie na pewno nie są gorsze, to tylko obiegowa opinia. To tak jak mówić , że samoloty rosyjskie są gorsze od amerykańskich. Są po prostu inne i budowane w myśli zupełnie innej filozofii. Generalnie Europejczycy mogą (a w zasadzie mogli bo nie piszę i najnowszych czasach) się wiele uczyć od pastuchów. Niezawodność, długowieczność i idiotoodporność amerykańskich "czołgów" jest nieporównywalna do naszych wydmuszek.
Sun, z Tobą się kompletnie nie zgadzam. Jeśli już używać popularnych sloganów amerykańskich to - "tylko Ford" , bo to Ford sprzedaje się najlepiej z pickupów i to właśnie F150 jest najlepiej sprzedającym się samochodem w USA w ostatnich latach, a nie jak twierdzą ekolodzy jakieś Toyoty Prius. Mam do czynienia na codzień z różnymi truckami (pickupami amerykańskimi) i Dodge nie jest najgorszy z całej trójki. Wszystkie są porównywalne, każdy ma swoje wady i zalety. Natomiast to jakie przebiegi (przy jednoczesnej brutalnej eksploatacji) robią amerykańskie trucki europejskie pojazdy mogą tylko pomarzyć. Co do Dodge to RAM rządził w latach 90-tych, szczególnie wersje heavy duty (2500/3500). To w RAMach są najlepsze amerykańskie diesle (Cummins) . Chevy zawsze miał najlepsze skrzynie (szczególnie Allison1000) ale za to najgorsze diesle. A Tundra czy Titan to szmelc - drogie , ładniusie-piękniusie i delikatniusie po prostu zabawki z papieru. Z resztą ani Toyota , ani Nissan nie robią odmian heavy duty do ciężkiej hardkorowej pracy, więc o czymś to świadczy.
-
Żeby nie było, że od czapy gadam to w rodzinie znalazł się jeden pasjonat motoryzacji zakałużowej który posiada obecnie Dodge'a RAM 1500 z 5.7 HEMI pod maską.
No tu faktycznie, nie wybrał najlepiej :005:. Mało udany samochód (jak zresztą wszystkie po 2000) i mało udany silnik ,choć owiany legenda dzieki tej samej nazwie jak słynne HEMI 440 czy ich cała rodzina. Ja za taka sama kasę jak za 1500 hemi wolałem kupić starszy o 5 lat samochód Rama 2500 heavy duty z silnikiem V10magnum i gwarantuje, że pojeździ dłużej i bezawaryjniej niż hemik.
-
Powinieneś doskonale wiedzieć, że istnieje istna wojna między fanami trucków Chevy i Forda ;)
Amerykanie robią samochody na swoje drogi, europejczycy na swoje... Japończycy na każde :021: . Wystarczy popatrzeć co Ford sprzedaje w Stanach, a co w Europie, powodzenia życzę komuś szukającego starej Crown Victoria, czy nowszego Taurus tutaj, a dajmy na to modelu Ka, w Stanach ;) Inne potrzeby, inne produkty.
Z ciężarówkami jest inaczej to fakt, ale osobowe jak najbardziej można znaleźć ciekawe wozy za oceanem, jak np wybierając między Toyotą Land Cruiser, a Jeepem Cherokee/Liberty, miałbym niezłego zgryza i zapewne wybrałbym tego drugiego.
-
Powinieneś doskonale wiedzieć, że istnieje istna wojna między fanami trucków Chevy i Forda ;)
Wiem wiem i to tylko dowód na to, że cała wielka trójka jest na prawdę porównywalna. Ale nie wszędzie tak jest i ja należę do tej drugiej kategorii. Ale ja na przykład jek wielu innych maniaków pickupów podchodzę do tego trochę inaczej. Mam bzika na punkcie RAMa, ale tylko i wyłącznie 2 generacji. Nowe RAMy do mnie absolutnie nie przemawiają, chyba wybrałbym już Forda. A tak na prawdę to nie kupiłbym nigdy samochody po 2000 roku.
Amerykanie robią samochody na swoje drogi, europejczycy na swoje... Japończycy na każde :021: .
Jest jeszcze inna kwestia niz same drogi i uważam, że zasadnicza. Całkowicie inna koncepcja i idea funkcjonowania rynku motoryzacyjnego. Tam samochód kupiony w salonie jest niejako baza do dalszych modyfikacji na widzimisie klienta (za wyjątkiem może najnowszych samochodów, bo USA upodabnia się coraz bardziej do Europy ) Mówi się u nas, że amcary mają beznadziejne zawieszenie czy przede wszystkim beznadziejne hamulce etc.... Ale tam większość samochodów jeździ na akcesoryjnych i performancowych podzespołach. Nie ma u nas tak ogrmonego wyboru hamulców jak u nich (i to praktycznie do każdego samochodu). Tam doskonale funkcjonują malutkie przydomowe warsztaciki jak i ogromne koncerny jak Mopar produkujące części motoryzacyjne wszelakiej maści. U nich kwitnie rynek części performancowych i to USA jest ojczyzną prawdziwego tuningu. U nas tuning to najczęściej brewki i wielka chromowana rura w bolidach młodzieży wiejskiej czy golfach tdi. Przykładowo mało który pickup HD jeździ u nich z seryjnym dieslem. Pod względem modyfikacji daleko nam zawsze było i będzie do pastuchów.
Może właśnie przez to europejska motoryzacja jest taka nudna i bezpłciowa (z paroma wyjątkami)
Kolejna kwesta to inne ceny paliw, tanie części i bardzo droga robocizna.
-
Amerykanie lubią kity. W US i A można dostać kompletne elementy silnika, które zakłada się przy pomocy śrubokręta i jednego klucza w przydomowym garażu ale tego to raczej nie nazwałbym tuningiem. Nie zgodzę się, że Europa jest w tyle bo to nie prawda. W US i A nie ma brewek, rur i chromowanych ramek? Tam to dopiero ludzie mają fantazję :)
-
W Europie nie ma tego co w Stanach, po prostu tam się samochodami pracuje i lista podzespołów jakie można wymienić w trucku jest długa jak papier toaletowy. U nas takiego doboru nie ma, z jednej strony bo i nie ma potrzeby (trucków praktycznie nie używamy), a z drugiej filozofia jest taka, że Europejczyk kupuje samochód jako finalny produkt i w niego nie ingeruje.
W Europie i Azji tuning polega na polepszaniu osiągów samochodu i zmianie jego wyglądu, w Stanach dochodzi tuning jako dostosowywanie samochodu do konkretnej pracy.
Silniki Cumminsa są tutaj dobrym przykładem, tam, jak truckiem trzeba jeździć po lesie i ciągnąc nie wiadomo co, to się wymienia silnik fabryczny na takie monstrum, w Europie wysyła się do takiej pracy traktor czy buldożer (odległości od głównych szlaków komunikacyjnych mniejsze).
-
Amerykanie lubią kity. W US i A można dostać kompletne elementy silnika, które zakłada się przy pomocy śrubokręta i jednego klucza w przydomowym garażu ale tego to raczej nie nazwałbym tuningiem. Nie zgodzę się, że Europa jest w tyle bo to nie prawda.
Niestety jesteś w mylnym błędzie :002: Ale nic to ....
Pod względem przebudowy i modyfikacji jesteśmy po prostu w lesie w stosunku do nich a przede wszystkim pod względem rynku części aftermarketowych (to jest po prostu przepaść). A, że ich samochody są prostrze to tylko temu sprzyja (sprowadzanie zaś wszystkiego do zabawy ze śrubokrętem i jednym kluczem jest raczej mało poważne i świadczy o niewiedzy). To Amerykanie a nie my jako pierwsi wprowadzili na szeroką skale unifikację i u nich motoryzacja jest jak klocki lego i to od kilkudziesięciu lat. U nas dopiero pod koniec lat 90-tych pod wpływem fuzji wielkich koncernów kilka marek i typów samochodów jeździ na tej samej płycie podłogowe na przykład.
Przykład? U nas by zrobić coś z silnikiem musisz iść na jakiś złom i wyciągać silnika z innego samochodu. U nich wchodzisz na strone silników Chevroleta i składasz sobie silnik niczym kuchnie w Ikei na koniec wysyłasz zamówienie czy chcesz złożony (i w jakim stopniu) czy w częściach i dostajesz "paczuszkę".
Jak napisał Sun , tam modyfikuje się i przebudowywyje silniki i inne podzespoły nie tylko dla fantazji, ale po prostu do pracy i jest to zupełnie normalne i powszechne.
Co do Cumminsów to raczej się ich nie wymienia, to największa zaleta tych samochodów. Powiem więcej, ten silnik ma taki potencjał że można do normalnej codziennej pracy wycisnąć z niego 2x większy moment bez rozkręcania bloku silnika (nie wspomne o kręceniu silnika do wyczynowego dragu czy pullingu). To są sprawy całkowicie poza zasięgiem europejskich popiardółek z silnikami od kosiarek.
-
No to właśnie o to chodziło mi pisząc kity :) Kity w sensie gotowych części lub grup części, które kupujesz i zakładasz sam w garażu - kompletne co do śrubki i podkładki.
Co do przebudowy dla pracy to ja rozumiem samochody ciężarowe, dostawcze itp. ale nie wmówicie mi, że 400hp w osobówce jest robione dla potrzeb jazdy po bułki :)
W Europie tuning rozumiany jest pod kątem pracy przy samochodzie, wyszukiwaniem rozwiązań i robieniem czegoś oryginalnego a za wielką wodą to właśnie kupno jakby nie patrzeć gotowych elementów (przykład z silnikiem) i jedynie zamontowanie ich.
-
Spec z nimi nie ma się co dyskutować bo jeszcze wmówią Ci, że kiepski montaż, badziewne silniki i brak jakiegokolwiek polotu to celowe działanie mające ułatwić świadomemu amerykańskiemu konsumentowi tuning. :118:
-
Eee... tylko, że obecnie jedyne faktycznie amerykańskie silniki w amerykańskich samochodach to niektóre Diesle i V8, reszta niemiecka, francuska, włoska lub japońska i to już od kilku dekad :118:
-
Spec z nimi nie ma się co dyskutować bo jeszcze wmówią Ci, że kiepski montaż, badziewne silniki i brak jakiegokolwiek polotu to celowe działanie mające ułatwić świadomemu amerykańskiemu konsumentowi tuning. :118:
Też mi się zawsze wydawało, że amerykańska motoryzacja jest do bani, bo taka obiegowa opinie i tak mówią wszyscy. Ale od kiedy zacząłem się tym interesować zmieniłem całkowicie zdanie i z przeciwnika motoryzaji amerykańskiej będą c typowym polskim motogermanofilem stałem się jej zwolennikiem. I już nikt mi nie wmówi teraz że mercedes czy bolid młodzieży wiejskiej to dobry samochód.
badziewne silniki
To chyba jakiś żart :020:
i brak jakiegokolwiek polotu
Natomiast to mnie zdanie rozbawiło do reszty. :002: :002: :002: LOL Uważasz że europejskie samochody mają polot? Które? BMW i polot ...FIAT i polot... Peugeot i polot ... Ałdi i polot :002: na prawdę dobre...dobre
W Europie tuning rozumiany jest pod kątem pracy przy samochodzie, wyszukiwaniem rozwiązań i robieniem czegoś oryginalnego a za wielką wodą to właśnie kupno jakby nie patrzeć gotowych elementów (przykład z silnikiem) i jedynie zamontowanie ich.
No i to zdanie jednoznacznie świadzczy o tym że rynek aftermarket jest tak rozbudowany do granic nie znanych nam w Europie. Jeszcze małe uściślenie. Czy według Ciebie tuning za wielką wodą nie jest "pracą przy samochodzie"?
Przykład. Ile w Warszawie jest hamowni? W pastuchlandii w każdej wiosce się jakaś znajdzie, w każdym poważniejszym zakładzie . Czy widział ktoś największe polskie imprezy motoryzacyjne typu dragracing, streetracing ? Przecież to żart jakiś jest . Największa streetracowa imreza w wraszawie odbywające się co piątek przypomina zlot kilku wioskowych tunerów. Proponuję porównać tego typu zjawiska i wyciągać wnioski. Poczytać amerykański i polskie fora.
-
Z jednym się zgadzam. Współczesna motoryzacja amerykańska to kompletna klapa. Po 2000 roku Europa dołożyła Ameryce. Ale górą i tak jest Japonia. A obecnie Niemcy mogą powoli chować się ze swoimi szmelcwageniami przy Koreańczykach.
Sun , amerykanie dalej robią swoje silniki (niestety coraz gorsze), a silniki mercedesowskie zazwyczaj idą na rynek euro (np Jeep Dodge ...). Nie wiem czy wiecie jaki silnik ma dostać teraz Mercedes Actros? Zmartwię coponiktórych... nie mercedesowaki, ba... nawet nie europejski :003:
-
Akurat tymi silnikami się zainteresowałem bo ślinie się na Cherokee z 1996 i tego turbodoładowane Diesle 2,1L i 2,5L są projektów VM Motori i Renault, jedyne amerykańskie silniki to rzędowe benzyniaki: 4 cylindrowy 2,5L i 6 cylindrowy 4,0L.
-
Akurat tymi silnikami się zainteresowałem bo ślinie się na Cherokee z 1996 i tego turbodoładowane Diesle 2,1L i 2,5L są projektów VM Motori i Renault, jedyne amerykańskie silniki to rzędowe benzyniaki: 4 cylindrowy 2,5L i 6 cylindrowy 4,0L.
A ja akurat -tak się składa- mam sporo do czynienia z jeepniętymi i powiem Ci jedno - w życiu nie kupuj VM i żadnego Jeepa z dielsem a tym bardziej włoskim. Jak chcesz podeślę Ci fajny link do forum na którym rozpracowany jest ten silnik na części pierwsze. 4.0 AMC 242 to bardzo udane silniki. Prymitywna niezniszczalna jednosta , odporna na przegrzania i ostre katowanie, idealna do offroadu, więc i do normalnej eksploatacji tym bardziej. Sporo palą, ale z gazowaniem nie ma żadnych problemów, trzeba tylko wiedzieć co i gdzie założyć.
-
Żeby osiągnąć żywotność większą niż silniki stosowane w samochodach europejskich jaki masz stosunek moc/pojemność skokowa/zużycie paliwa w silnikach osobówek zza oceanu?
Raczej nieciekawy jak na warunki eurpoejskie. Myślę, że w dalszym ciągu pojemność ok 3L jest tam uznawana za mały litraż - prawda? A osiągana moc? Taka jak w naszym małym litrażu, ewentualnie zbliżona? Nie dziwne, że taki silnik może potem klekotać całymi latami bez większego wpływu na jego żywotność.
Sądzę należy pamiętać, że rozmowa dotyczy motoryzacji w kraju, w którym dopiero w okolicach roku 1977/8 Cadillac bardzo nieśmiało zaproponował alternatywę dla swoich wspaniałych, długowiecznych benzyniaków w postaci silnika diesla. Powodem był ówczesny kryzys na rynkach światowych i znacze podwyżki cen tego surowca. Jeśli mnie pamięć nie zawodzi większość mieszkańców Nowego Świata dopiero wtedy dowiedziała się ile w ogóle kosztuje 1 galon Regular - wcześniej nikt tam sobie takimi sprawami 4-ech liter nie zajmował, a na pewno nie przykładał do tego jakiejkolwiek wagi. O takim wynalazku europejskim jak podatek akcyzowy nie wspominam, żeby nie drażnić grona.
Mniemam nie jest problemem zrobić silnik o dużej pojemności a przy tym wytwarzający niewielką (proporcjonalnie) moc i spalający przy tym dość znaczne ilości paliwa. Problemem jest jak to później wsadzić w ramę/płytę podłogową, która musi być odpowiednio mocniejsza żeby takiego potwora jak np NorthStar wozić i nie ulec dezintegracji (swoją drogą fajna jednostka - V8, 32V, 4.6L i tylko 280 BHP - średnio w samej trasie 16l/100km). Pojawiają się problemy z parkowaniem w centrach europejskich miast, ba - z samym poruszaniem się takimi monstrami (vide James Clarkson i wyprawa H1 na brytyjską prowincję). Promień skrętu też ma tutaj znaczenie (kto był wie jakiej szerokości trakty są choćby na osiedlach).
Żeby nie było, że się czepiam - gdybym miał jakiekolwiek szanse utrzymać takie coś przy życiu to bankowo jeździłbym taką furą: http://www.youtube.com/watch?v=8_jW-1P51Q4&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=8_jW-1P51Q4&feature=related). W zasadzie to auto można postawić na równi technologicznej ze starszą o circa 3 lata S-ką ale komfort jazdy co najmniej taki sam. Tylko koszta napraw....
-
4.0 AMC 242 to bardzo udane silniki. Prymitywna niezniszczalna jednosta , odporna na przegrzania i ostre katowanie, idealna do offroadu, więc i do normalnej eksploatacji tym bardziej. Sporo palą, ale z gazowaniem nie ma żadnych problemów, trzeba tylko wiedzieć co i gdzie założyć.
Do takiego wniosku i ja doszedłem, chętnie przyjmę wszelkie informacje na temat XJ z tym silnikiem, chociaż na zakup chyba muszę poczekać na zmianę pracy ;) (kwestia zakupu, a nie utrzymania wozu :041: )
-
Ponoć w okolicy kręcił się Elwood ale to chyba jakaś plotka...
http://www.youtube.com/watch?v=KGMZinYWpKA&feature=topvideos
-
Niech motocyklista sobie licznik naprawi. Stawiam 130km/h max :003:
-
Dokładnie :) Przy 200 trochę szybciej świata ubywa :)
Ten filmik zrobił na mnie wrażenie:
http://www.funner.pl/link/13222/Wyprzedzasz_Az_Tu_Nagle/
-
Wszystko zależy od jakości kamery i nie ma co dzielić włosa na cztery. Gość w "ptysiowozie" miał i tak niezłe wyjście z progu. Na tyle dobre, ze nawet go szlifiera nie mogła dopaść. Gdyby to był 124CE rzekłbym, ze to Turbo Roman ale niestety.
Ps. chcę taki silnik albo w całości na użytek służbowy :D.
http://www.youtube.com/watch?v=eGm4-cMn90M&annotation_id=annotation_481502&feature=iv
-
Ja zdecydowanie bardziej wolę tego typu motozabawę:
http://www.youtube.com/watch?v=u2WVBP1QYd0
http://www.youtube.com/watch?v=WPZGxZXmmsE
http://www.youtube.com/watch?v=Vo8gxugcpMw
Jak wam się podoba? Wiem, że niektórzy nie lubią amerykańskiej motoryzacji ;)
btw turbina gazowa, też fajna zabawka, ale już poza zasięgiem cenowym normalnych ludzi ;)
Wacha, i właśnie o to chodzi w tych silnikach, żę są wielkie, małowysilone i proste... i sobie klekoczą latami. Czemu nikt inny tego nie robił... w takim stylu?
-
Ostatnio tak się właśnie zastanawiałem jak by to wyglądało w świetle naszego i EU prawa - wstawienie 4 litrowego Cumminsa 4BT do Jeepa XJ... Części można relatywnie łatwo dostać (problem to tylko koszty sprowadzenia), pytanie jak potem z rejestracją?
-
Wacha, i właśnie o to chodzi w tych silnikach, żę są wielkie, małowysilone i proste... i sobie klekoczą latami. Czemu nikt inny tego nie robił... w takim stylu?
Robił, robił (OM, 616, OM617, OM601, OM602, OM603 itd.) i dalej by robił tylko wymagania klientów co do używania pojazdów się zmieniają. Sam znam co najmniej dwie osoby z udokumentowanym przebiegiem ponad miliona kilometrów i wszystko w nich jest jak w zegarku szwajcarskim. Diesel już nie ma tylko klekotać, a być elastyczny, przyśpieszać do setki w mniej niż trzy tygodnie, odpalać w najgorsze mrozy, być cichy i jeszcze palić kropelkę paliwa. Czasy "traktorów" już się definitywnie skończyły. Nie ma co też gloryfikować amerykańskiej motoryzacji, na swój sposób fajna ale to nie jest jedyna słuszna droga. Zresztą gdyby była taka idealna to by nie zdechła.
Sun jedyny problem ze swapem to jest kasa + dobry mechanik. Trzeba mieć miejsce aby samemu podłubać, bo mechanik skroi Cię jak za zboże za taką "wydumkę" jak mu podstawisz do naprawy. Znajomy właśnie z SEC560 silnik do W126 przekładka i sam zakup auta w UK to 6000 zł, potem opłaty, przekładka, + sprowadzanie niedostępnych u nas części potrzebnych do przekładki, itp. Potem dochodzi jeszcze karmienie takiego smoka. Generalnie skończy się na tym, że sobie na kartce poteoretyzujesz. Z punktu ekonomii kupisz sobie coś u nas i będziesz jeździł. Poza tym silnik jest traktowany, wg. ustawodawcy, jako część zamienna, więc skoro pytasz się o rejestracje to nie bardzo wiesz jak temat ugryźć :).
-
Jakbym wiedział to bym się nie pytał :D
Widzisz, ten silnik, ani jakikolwiek inny diesel o takim litrażu nigdy nie był seryjnie montowany w XJ i nie wiem czy to nie będzie sprawiało problemów przy rejestracji, ubezpieczeniu itp.
-
Silnik - owszem jest traktowany jako część zamienna, ale ze swapem na większą od seryjnej jednostkę chyba nie jest już tak bezproblemowo (w końcu zmiana w dowodzie na większą pojemność, większe OC i zapewne jakieś urzędniczo-biurokratyczno-finansowe kwestie się z tym wiążą).
-
Nie ma żadnego problemu u Nas. Dowód można wymienić, wszak stary silnik mógł się zatrzeć lub po prostu miałeś ochotę go wymienić. Większość osób jednak jeździ na starym dowodzie i płaci starą składkę, bo po czym ktoś stwierdzi, że twój silnik ma 1993cm3 czy 4999cm3 albo czy jest V6 czy V8. A gdyby nawet nie to też na szybko się nie da ;).
-
Jeśli mowa jest o realiach Katolandu, to przekładka silnika wiąże się tylko i wyłącznie z kasą. Możesz jeździć z dowodem rejestracyjnym od oryginału, a w środku mieć choćby turbinę od Mi-2. Nikogo dziś nie interesują numery silnika, bo w/g nowych obyczajów jest on tylko częścią zamienną, dlatego tak dużo ginie Pasków B5 TDI- to najbardziej rozpowszechniony obecnie silnik w Europie w najłatwiejszej do zabrania budzie. Wnioski są raczej oczywiste.
Dowód rejestracyjny to nie jest jakiś szczególny problem w Polsce, podobnie jak brak prawa jazdy.
-
No cóż... to nie jest tak jak tu niektórzy "fachowcy" piszą. Za niezgodność danych zapisanych w dowodzie rejestracyjnym ze stanem faktycznym, policja ma prawo taki dowód rejestracyjny zatrzymać. Takie prawo ma również diagnosta, który podczas okresowego badania technicznego pojazdu ma obowiązek sprawdzić czy dane w dowodzie rejestracyjnym zgadzają się ze stanem faktycznym. Faktem jest, że obecnie numer silnika nie jest ważny ale pojemność i moc już tak i jak zapewne wszyscy wiedzą, w nowych dowodach rejestracyjnych, tzw. unijnych, numeru silnika już się nie uwzględnia. Tak więc proszę do mnie przyjechać na SKP z wymienionym silnikiem, którego pojemność i moc będzie inna niż zapisana w dowodzie... Gwarantuję, że będzie bardzo zdziwiony co do wyniku badania okresowego swego pojazdu.
-
Z powyższego właśnie powodu, mnóstwo samochodów (nagminne w tzw. mniejszych miejscowościach) od czasu sprowadzenia do Polski w ośmiu kawałkach na trzech różnych lawetach nigdy w życiu nie widziało żadnego diagnosty, dzięki czemu ich właściciele nie muszą się stresować takim zdziwieniem. Lewe badanie techniczne kosztuje ok. 2 stówy. Dzięki temu regularnie możemy poczytać w wiadomościach o czołowym zderzeniu gdzieś między Pierdziszewem a Wypierdowem, gdzie jakiś Wieśwagen z niebieskimi diodkami "z niewyjaśnionych przyczyn zjechał na przeciwny pas ruchu" i wydymił w Opla Szpachlibrę, która się po tym doniosłym fakcie była uprzejma rozpaść na dwie części w miejscu spawów. Powszechny dostęp do CB, społeczne przyzwolenie na dziadostwo, w połączeniu z narodowym polskim "jakośtobędzie" i wrodzoną cechą do kombinowania jest immanentną cechą przeciętnego cwaniaka w dresie, który raczej nie będzie się przejmował takim (skądinąd zupełnie słusznym) podejściem jakie prezentuje Kos, i będzie sobie jeździł. Żaden policjant przy rutynowej kontroli nie będzie się interesował, jaka jest pojemność i moc silnika. Codziennie oglądam przypadki samochodów których nie wypuściłby żaden normalny diagnosta. I co? No i właśnie nic.
Dopiero jak jest dzwon, i ktoś niestety zginie (najczęściej zupełnie niewinny), to wtedy się zaczyna zainteresowanie tzw. "organów" stanem faktycznym i stanem w dokumentach. Niestety, wiem co piszę.
Jeśli przeróbka jest wykonana profesjonalnie, samochód nie wyróżnia się jakoś szczególnie ponad przeciętność, kierowca jest normalny, ma dokumenty i ubezpieczenie- nie ma żadnego problemu, możesz jeździć. Diagnostę który podbił dowód nie widząc samochodu będą sprawdzać dopiero jak wjedziesz w tłum dzieci na przystanku. Co raczej jest mało prawdopodobne.
-
Dokładnie tak samo podchodzi ubezpieczyciel. Nie sprawdza co jest faktycznie pod machą, bo nie musi. Problemy się zaczynają w trakcie kiedy musi wypłacić właścicielowi ubezpieczenie. Wtedy może zwyczajnie odmówić wypłaty odszkodowania. Resztę napisał Ponury. Żaden krawężnik nie zabierze dowodu za inny silnik, zwłaszcza jak nie dajemy mu powodów. Prędzej za usterkę lub gaśnice itp. No chyba, że to będzie przegięcie w stylu w dowodzie jest wpisane diesel, a na obrazku gada soczyste V8. Normalnie mu podstawiam trzy W201/W124 z silnikiem M102 zaczynając od pojemności 1.8, a kończąc na 2.3 litra na przemian z KE-Jetroniciem i gaźnikiem i gwarantuję, że się nie kapnie :). Do tego jak zamiast zwykłego filtra powietrza jest stożek + guma od Golfa 2 to wtedy już pozamiatane na maksa. Diagnosta też mógłby mieć problem, no chyba, że znałby oznaczenia i znaki z konkretnego silnika. Tu jest jednak szansa. A gdyby nawet to jedzie się na wiochę do pana Kmiecia, Stasia, Zbysia, Władza, Kazia, Rysia, Zdzisia i jak komuś bardzo zależy to sobie załatwi. Niemniej jak ktoś bardzo chce to sobie to załatwi legalnie.
Poza tym nie uważam się za fachowca ani "fachowca" choć coś tam z autami mam wspólnego i swoje widziałem. Po prostu często takie tematy przerabiam z racji zamiłowania do pewnej marki i widzę jak ludzie walczą z tematem. Nawet przy banalnych sprawach jest mnóstwo komplikacji i kombinacji. Większość z tych ludzi mało pisze, a dużo robi, mają dojście do zaplecza i odpowiednie finanse. Wtedy wsadzenie 3.2 od Okulara do W201 nie stanowi problemu. Ba! Nawet Elwoodowi podsyłałem cichego zabójce pod postacią W123 z silnikiem V12 6.0 AMG za jedyne 75 tyś. ojro :).
-
Robił, robił (OM, 616, OM617, OM601, OM602, OM603 itd.) i dalej by robił tylko wymagania klientów co do używania pojazdów się zmieniają. Sam znam co najmniej dwie osoby z udokumentowanym przebiegiem ponad miliona kilometrów i wszystko w nich jest jak w zegarku szwajcarskim. Diesel już nie ma tylko klekotać, a być elastyczny, przyśpieszać do setki w mniej niż trzy tygodnie, odpalać w najgorsze mrozy, być cichy i jeszcze palić kropelkę paliwa. Czasy "traktorów" już się definitywnie skończyły. Nie ma co też gloryfikować amerykańskiej motoryzacji, na swój sposób fajna ale to nie jest jedyna słuszna droga. Zresztą gdyby była taka idealna to by nie zdechła.
Te silniki to jakieś jednostkowe przypadki .... :003: No tak, ale te samochody nie jadą... tylko się toczą! :002:
Nie ma co gloryfikować motoryzacji niemieckiej, też jest na swój sposób fajna (dla mnie jednak w zadecydowanej większości po prostu nudna i bezpłciowa), ale również nie jest to jedyna słuszna droga, bo gdyby była to produkowaliby dobre samochody, a obecnie są mistrzami w produkcji najdroższych bubli świata. Wolę samochód koreański, za połowę kasy lepsza jakość a w sumie co za różnica jakim dupowozem pojadę z miejsca A do miejsca B (kia czy ałdi)... oba nie wzbudzają we mnie żadnych emocji.
Dziś liczy się wytrzymałość diesli, elastyczność, niskie spalanie, i doskonałe parametry...proszę bardzo Cummins, Powerstroke, Duramax. Dla czego w większości bojowych pojazdów patrolowych typu MRAP (na całym świecie) stosuje się przeważnie silniki Cumminsa i przeważnie silniki amerykańskie? Dla czego Mercedes do najnowszego Actrosa zdecydował się na DetroitDiesel?
Motoryzacja amerykańska zdechła jak każda inna w dzisiejszych czasach, a zdechła nie dla tego, że była gorsza technologicznie tylko ze względu na uwarunkowania rynkowe i ceny paliw . Poza tym nie ma dla mnie znaczenia że europejska jest bardziej podatna na nowinki technologiczne bo spalanie mam w nosie. Po kiego kombinować skoro można po prostu zwiększyć pojemność skokową i już... a wszystko można zrobić tanim kosztem i z dużym zapasem niezawodności.
Genaralnie nie uważam że obiektywnie amerykańska motoryzacja jest lepsza, jest po prostu fajniejsza w moim odczuciu, i to tylko moje prywatne zdanie. A zaletą jest prostota i ogromny rynek części aftermarketowych. I zaznaczam jeszcze raz , że interesuje mnie mototryzacja sprzed 2000 roku a ogólnie im starsza tym fajniejsza.
Sun, możesz spokojnie zrobić swapa, ale będziesz miał głównie problem mechaniczny a o kwestię rejestracji, diagnostyki, czy policji to się nie martw.
-
Ja w żaden sposób nie gloryfikuje niemieckiej myśli technologicznej, a jedynie pokazuję, że nie jest tak do końca jak piszesz. Podałem jedynie przykłady ze swojego podwórka. To są zupełnie dwie różne tory i każda z nich na swój sposób dobra. Amerykanie potrafią zrobić samochód zbliżony konstrukcyjnie do traktora, który będzie się prowadził jak auto sportowe. Która jest bardziej nudna to już twoje subiektywne odczucia. O gustach się nie dyskutuje. Dla mnie ta amerykańska/japońska (z pewnymi wyjątkami) jest nudna, plastikowa, tandetna i bez polotu, a ostatnim słusznym dla mnie autem jest Caprice 92/93 najlepiej z LT1. "Mięśniaków" nie ruszam. Z bezawaryjnością też bywa różnie i kolega tak samo psy wiesza na 300M jak na W220 czy na H2. Nie mówiąc już o tym, że poruszanie się takim klockiem po naszych drogach to jak wpuszczenie słonia do składu porcelany. Swoją drogą Mercedes też robił jednostki o pojemnościach 6.9 litra (choćby wkładane do W116) i wysyłał je do US i A nie dlatego, że były lepsze tylko oni nie wsiedli by do czegoś co ma mniej niż 4 litry pojemności. Jeździłem Explorerem co miał silnik 4.2 V6 i tylko 180 koników. Silnik odciążony mogący jeździć na każdym paliwie. Podobnie jest z Caprice tam też drobny small block 5.7l siedzi. To ci się dziwić, że to jeździ wiecznie. Europejczyk wyciągnął by z tego silnika (mówię o Fordzie) 500km, a Japończyk pewnie x2.
Poza tym nie ma co mieszać pojazdów militarnych do cywilnych. To zupełnie inne bajki. Takie rzeczy jak spalanie, kultura pracy są delikatnie gdzieś na końcu listy priorytetów. Iveco też swoje silniki wkłada do wojskowych zabawek i nie sprowadzał bym do reguły, że tylko amerykańskie silniki wkładają do takich pojazdów.
Co do Actrosa to mnie jest prosta sprawa. Nie ujmując nic jednostce to DetroitDiesel był częścią dawnego koncernu DaimlerChrysler i montowany był w ciężarówkach Freightlinera czyli ludzi co znają się na budowie ciężkich zabawek. Dlatego można było coś pozyskać dobrego stosunkowo tanio, na co pewnie szły wspólne pieniądze na rozwój produktu. Identyczna sprawa jest z silnikami w koncernie BMW, który technologie bierze m.in. od Pegeuota tak samo jak Mercedes od Fiata, Nissan od Renault itd. Każdy bierze od każdego już. Zresztą na technologi Fiata bazuje nawet Cummins, Chrysler czy Honda, KIA, Hyundai czy Mazda. W Fiata kieszeni siedzi cała masa światowych producentów (włącznie z np. Wartsila), więc ja bym uważał z tym "ach i och" :).
-
Widzisz Mazak, podobnie ja nie gloryfikuje amerykańskiej motoryzacji (co już wcześniej wyraźnie zaznaczyłem) a jedynie chcę zauważyć , że nie jest tak do końca jak piszecie. To obiegowa opinia, że amerykańskie samochody są tandetne itd. I znów powtarzam, że nie chcę nic mówić o współczesnej motoryzacji amerykańskie, bo ona faktycznie "zdechła" jak mówiłeś i jest po prostu do bani. Od jakiegoś czasu mnie ona fascynuje i tyle, szczególnie klasyczna z lat 60-90.
Jeśli już gloryfikować to można gloryfikować samochody terenowe czy też klasę SUV. Europa zawłaszczyła sobie w jakiś sposób tą nazwę i z prawdziwych terenowych samochodów zrobiono klasę pojazdów do niczego, takich jak Q7 czy X5... samochodów które na trasie nie dorastają do pięt żadnemu porządnemu plaskaczowi a o wjechaniu w jakikolwiek teren nie ma absolutnie żadnej mowy i są jednymi z droższych pojazdów. Prawdziwe SUVy to Ramcharger , Blazer K5 , Grand Cherokee, Suburban ... itd itd. Wszystkie one nadają się do offu i wszystkie są podatne na ekstremalne zmoty klasy wyczynowej. W Europie nie robi się samochodów terenowych z kilkoma dosłownie wyjątkami (np Gelenda) . Tu Amerykanie rządzą.
A co do technologi to owszem, dziś każdy bierze od każdego, ale przykładowo "stary" Cummins ISB z lat 90tych nic nie zapożyczał a był klasą samą w sobie i obiektem kultu... i nie bez przyczyny. Nie odbiegał żadnymi parametrami (może za wyjątkiem masy) od nowych silników , żywotność wprost kosmiczna i nieosiągalna dla europejskich silników , spalanie bardzo niskie a najważniejsze że silnik wyjątkowo podatny na modyfikacje co jest bardzo ważne bo seryjnymi Cumminsami jeździ może połowa użytkowników w US. Możliwości kręcenia też są nieosiągalne dla silników europejskich podobnych rozmiarów.
"To ci się dziwić, że to jeździ wiecznie. Europejczyk wyciągnął by z tego silnika (mówię o Fordzie) 500km, a Japończyk pewnie x2.
"
Wybacz Mazak, ale nie jest to dla mnie żaden argument. Nie obraź się , ale to argument każdego ignoranta który nie specjalnie ma pojęcie na temat motoryzacji amerykańskiej. Po prostu tak mówi "każdy". A to właśnie cały urok motoryzacji amerykańskiej. Po co kombinować skoro można zwiększyć pojemność i już. W samochodach niemieckich właśnie mi się to podoba , że nie boją się dużych pojemności, a potrafią też sporo spalić.
Poza tym nie ma co mieszać pojazdów militarnych do cywilnych. To zupełnie inne bajki. Takie rzeczy jak spalanie, kultura pracy są delikatnie gdzieś na końcu listy priorytetów. Iveco też swoje silniki wkłada do wojskowych zabawek i nie sprowadzał bym do reguły, że tylko amerykańskie silniki wkładają do takich pojazdów.
A ja właśnie sprowadzałbym, bo tu akurat Cummins jest na szczycie i moim zdaniem to najdobitniejszy przykład na to co reprezentuje sobą ta marka i moim zdaniem to najlepszy przykład na udowodnienie że amerykańska technologi diesli pracujących jest na bardzo wysokim światowym poziomie. Cummins zawitał pod maską Eagle, GAZa Tigra, Polskich MRAPów z Kutna , Południowoafrykańskich RG... itd itd. Nie IVECO ... tylko Cummins.
Takie rzeczy jak spalanie nie są na końcu listy tylko są jednym z priorytetów. Niska masa i objętość, wysokie osiągi , przy niskim spalaniu to podstawa nowoczesnych silników w wozach bojowych. Ale racja, nie ma co porównywać cywilnych i wojskowych zastosowań.
-
Widzisz Mazak, podobnie ja nie gloryfikuje amerykańskiej motoryzacji (co już wcześniej wyraźnie zaznaczyłem) a jedynie chcę zauważyć , że nie jest tak do końca jak piszecie. To obiegowa opinia, że amerykańskie samochody są tandetne itd. I znów powtarzam, że nie chcę nic mówić o współczesnej motoryzacji amerykańskie, bo ona faktycznie "zdechła" jak mówiłeś i jest po prostu do bani. Od jakiegoś czasu mnie ona fascynuje i tyle, szczególnie klasyczna z lat 60-90.
To może inaczej. Współczesne samochody amerykańskie są tandetne. Kiedyś faktycznie chrom był chromem, a drewno drewnem. Dziś aluminium to malowany plastik a drewno tylko występuje w cenniku. Niemniej to się tyczy wszystkich aut. Jak ja patrze na swój kolektor wydechowy to widzę kawał żelastwa, który zrobi kolejne 300 tyś km. Jak wypatroszam środek to coś co wygląda jak drewno jest 10mm dechą ładnie polakierowaną. Dlatego to się tyczy wszystkich aut. No prawie wszystkich, bo niektóre dzisiaj właśnie dopiero dobijają do pewnego poziomu.
Ja wsiadając do amerykańskiego auta widzę te same plastiki, to samo podświetlenie i tą samą tandetę. Podobnie jest z Japończykami ale nie uważam tego za oznakę czegoś gorszą. Ten typ tak ma i są ludzie do których to trafia. Zresztą sam nie wiadomo czemu podczas LM24 kibicuje w swojej klasie Corvecie, która korzysta zaawansowanych rozwiązań rodem z Żuka zwłaszcza jeśli chodzi o tylne zawieszenie co też w pewnym sensie jest ewenementem.
Żeby też była jasność, ja wcale nie próbuję tutaj zachwiać twojej fascynacji. W swoich postach piszesz o niej tak jakby cały świat miał brać przykład z amerykanów, jakby oni mieli przepis na robienie jedynych słusznych samochodów. Ja się z tym po prostu nie zgadzam i w pierwszym swoim poście na szybko pokazałem, że w Europie też bywały solidne motory w zwykłych autach notabene też z lat 90-tych.
Jeśli już gloryfikować to można gloryfikować samochody terenowe czy też klasę SUV. Europa zawłaszczyła sobie w jakiś sposób tą nazwę i z prawdziwych terenowych samochodów zrobiono klasę pojazdów do niczego, takich jak Q7 czy X5... samochodów które na trasie nie dorastają do pięt żadnemu porządnemu plaskaczowi a o wjechaniu w jakikolwiek teren nie ma absolutnie żadnej mowy i są jednymi z droższych pojazdów. Prawdziwe SUVy to Ramcharger , Blazer K5 , Grand Cherokee, Suburban ... itd itd. Wszystkie one nadają się do offu i wszystkie są podatne na ekstremalne zmoty klasy wyczynowej. W Europie nie robi się samochodów terenowych z kilkoma dosłownie wyjątkami (np Gelenda) . Tu Amerykanie rządzą.
SUV to jak dla mnie porażka, bo jak coś może być użyteczne skoro jest wielkie przez co ciężko to gdziekolwiek zaparkować, pali jak smok więc oszczędne specjalnie nie jest, a w terenie tonie jak Tytanic. Europa nic tej nazwie nie zrobiła wszak amerykanie tak to nazwali, a Europa jedynie się dopasowała do panującej mody i wyprodukowała swoje auta. Wszak hamburgery miały swojego Navigatora itp. żelazka, które niewiele mają wspólnego "Szerokim" czy innymi terenówkami pokroju Land Crouisera. Po prostu z terenówki nie da się zrobić dobrego SUVa i odwrotnbie czego przykładem niech będzie Range Rover i Gelenda AMG. To pierwsze przeznaczone jest do wożenia zadka po równym, to drugie ma się przebijać przez syf i błoto.
A co do technologi to owszem, dziś każdy bierze od każdego, ale przykładowo "stary" Cummins ISB z lat 90tych nic nie zapożyczał a był klasą samą w sobie i obiektem kultu... i nie bez przyczyny. Nie odbiegał żadnymi parametrami (może za wyjątkiem masy) od nowych silników , żywotność wprost kosmiczna i nieosiągalna dla europejskich silników , spalanie bardzo niskie a najważniejsze że silnik wyjątkowo podatny na modyfikacje co jest bardzo ważne bo seryjnymi Cumminsami jeździ może połowa użytkowników w US. Możliwości kręcenia też są nieosiągalne dla silników europejskich podobnych rozmiarów.
Dlatego Ci wspomniałem o silnikach MB (bo podkreślam akurat się w nich obracam), które też jeżdżą do dziś, potem były między innymi klepane na licencji w Ssangyongach. Wytrzymują sporo, bo nawet turbiny do Scanii czy jazdę na opale i rzepaku. Kręcić też się je da całkiem dziarsko. Argument, że połowa amerykanów nimi jeździ mnie również nie przekonuje, bo niby czym mieli jeździć jak był w co drugim aucie? To tak jak u nas z silnikiem od "Kanta" w swoim czasie też co drugi polak z nim jeździł. W dzisiejszych czasach nie ma mnie lub bardziej podatnych silników na dłubanie. można zrobić dosłownie wszystko trzeba dysponować jedynie kasą.
Wybacz Mazak, ale nie jest to dla mnie żaden argument. Nie obraź się , ale to argument każdego ignoranta który nie specjalnie ma pojęcie na temat motoryzacji amerykańskiej. Po prostu tak mówi "każdy". A to właśnie cały urok motoryzacji amerykańskiej. Po co kombinować skoro można zwiększyć pojemność i już. W samochodach niemieckich właśnie mi się to podoba , że nie boją się dużych pojemności, a potrafią też sporo spalić.
Bo to nie miał być żaden argument. Z mniejszych pojemności się wyciąga dziś ogromne moce, przekraczając nawet krytyczne 400 kucyków na przedniej ośce, a nie wspominając już o Nissanach, Hondach i Toyotach co potrafią mieć grubo ponad 1k kucyków. Żywotnością specjalnie też nie grzeszą. Równie dobrze mogę użyć jako podsumowania i powiedzieć" zwiększanie pojemności to pójście na łatwiznę lepiej jest dopracować detale i wyciągnąć lepsze osiągi z tego co już jest. Zresztą do sprawnego poruszania się spokojnie wystarczy 140 koników siedzących w 2 litrach. Wcale nie potrzeba odrazu 6 litrów pojemności.
[qute]
A ja właśnie sprowadzałbym, bo tu akurat Cummins jest na szczycie i moim zdaniem to najdobitniejszy przykład na to co reprezentuje sobą ta marka i moim zdaniem to najlepszy przykład na udowodnienie że amerykańska technologi diesli pracujących jest na bardzo wysokim światowym poziomie. Cummins zawitał pod maską Eagle, GAZa Tigra, Polskich MRAPów z Kutna , Południowoafrykańskich RG... itd itd. Nie IVECO ... tylko Cummins.
Takie rzeczy jak spalanie nie są na końcu listy tylko są jednym z priorytetów. Niska masa i objętość, wysokie osiągi , przy niskim spalaniu to podstawa nowoczesnych silników w wozach bojowych. Ale racja, nie ma co porównywać cywilnych i wojskowych zastosowań.
[/quote]
Tylko tak jak pisałem, jest stosowany najczęściej w autach które stworzone są do konkretnych celów i nie ma sensu porównywać ich z cywilnymi. To tak jakbym mówił, że silniki TDI od Audi są najlepsze, bo wygrywają LM24 tylko, że nikt takiej V10 nie ma pod maską swojego bączka.
Ponadto wycofuje się z dyskusji, ponieważ przypomina tą klasyczną o wyższości świąt BN nad WN i raczej nie osiągniemy tutaj jednego wspólnego zdania. Podkreślam raz jeszcze, że nie mam zamiaru niszczyć twojego światopoglądu na temat amerykańskiej motoryzacji tylko proszę o odrobinę obiektywności w tym co piszesz. Wszak każdy ma swojego konika i ja to doskonale rozumiem. Innymi słowy proszę Cię o zluzowanie z tonu, bo to niczego konkretnego nie wnosi oprócz przepychanki na kolejne kilka stron tematu.
Ps. Sorry za takie wycytowanie.
-
Dziś aluminium to malowany plastik...
Nie, to jest plastik metalizowany przez bombardowanie jonowe/elektronowe w komorze próżniowej :118: Więc te aluminium to nadal aluminium.... tylko grube na kilkadziesiąt mikronów ;)
-
Wybacz Mazak, ale nie jest to dla mnie żaden argument. Nie obraź się , ale to argument każdego ignoranta który nie specjalnie ma pojęcie na temat motoryzacji amerykańskiej. Po prostu tak mówi "każdy". A to właśnie cały urok motoryzacji amerykańskiej. Po co kombinować skoro można zwiększyć pojemność i już. W samochodach niemieckich właśnie mi się to podoba , że nie boją się dużych pojemności, a potrafią też sporo spalić.
Z takim podejściem już dawno by się ropa na świecie skończyła i nie mielibyśmy alternatyw w postaci silników elektrycznych czy zasilanych wodorem "bo po co kombinować". Kombinować po to, byśmy ciągle dbali o rozwój, dlatego taka Mazda w Wanklu ma 230 koni z 1.3 litra pojemności, a nie z 6 litrów. Ma niesamowite właściwości jezdne, czego nie można powiedzieć o żadnym amerykańskim krążowniku szos (skądś ta nazwa się wzięła) bo zawdzięcza to małym rozmiarom (w tym silnika), zaawansowanym lekkim materiałom czy nowoczesnemu zawieszeniu, a nie pieprzonej skrętnej belce (!!!) w najnowszej generacji Mustanga. I jeśli porównuje się ceny to i tak dostaje się o połowę więcej kupując niemieckie/japońskie/włoskie auto niż za tą samą cenę amerykańskie, właśnie ze względu na jakość wykończenia wnętrza, użyte materiały i TECHNOLOGIĘ.
Wolę samochód koreański, za połowę kasy lepsza jakość a w sumie co za różnica jakim dupowozem pojadę z miejsca A do miejsca B (kia czy ałdi)... oba nie wzbudzają we mnie żadnych emocji.
Cóż, są miłośnicy, którzy kupią stereotypowo najbardziej awaryjne auto świata - Alfę, są ludzie, którzy najchętniej cofnęliby w rozwoju całe społeczeństwo idąc na łatwiznę, są w końcu ludzie, którzy wolą różowe pończoszki i niepełnoletnie dzieci. Ale mam wrażenie, że to Ci ostatni są najmniej groźni dla społeczeństwa...
-
Nie, to jest plastik metalizowany przez bombardowanie jonowe/elektronowe w komorze próżniowej :118: Więc te aluminium to nadal aluminium.... tylko grube na kilkadziesiąt mikronów ;)
No to wybacz Sun ale jedyną rzeczą jaka była bombardowana to chyba lakiernik w trakcie malowania:
http://www.off-road.pl/images/stories/jazda/hummer/04.jpg
Tu mamy więcej zbombardowanego aluminium:
http://deweytube.com/2008-chrysler-300c-2.jpg (dodam, ze kolega miał akurat 300M ale tam też było sporo tego)
Wycierało się to jak zwykła komórka noszona w kieszeni zbyt długo, więc dziękuję bardzo za takie aluminium.
-
Mazak, ale to tak właśnie wygląda, tzn powłoka taka jest potem jeszcze lakierowana bezbarwnym, bo sama w sobie się ściera od samego opływu powietrza :118:
To po prostu najtańszy sposób na metaliczną powłokę i tylko brzmi jak jakaś kosmiczna technologia :121: .
-
Tylko to żadna metaliczna powłoka była. W każdym razie mogło by to być, jak dla mnie dzidą laserową w NASA nakładane, ale to nie zmienia faktu, że wygląda paskudnie i szpetnie zwłaszcza w autach z tej półki :).
-
Kombinować po to, byśmy ciągle dbali o rozwój, dlatego taka Mazda w Wanklu ma 230 koni z 1.3 litra pojemności, a nie z 6 litrów.
Trochę nietrafiony moim zdaniem przykład, którego pozorne zalety bardzo łatwo obalić. To trochę tak jakby napisać po obejrzeniu Discovery Channel, że Concorde był pierwszy, najszybszy i w ogóle udany jako konstrukcja (ani nie był pierwszy, ani najszybszy, ani udany, ale miał bardzo dobry marketing- tak jak grupa VAG, sprzedająca ten sam produkt w kilku zupełnie różnych grupach cenowych).
Bull Terrier (witamy na forum) widać wie o czym pisze, i jakkolwiek nie ze wszystkim się zgodzę, to w kwestii >2000r. facet ma dużo racji. Broniąc Europy powinniśmy się raczej oprzeć na silniku OM616 firmy MB w kategorii zapłonu samoczynnego (udokumentowane przebiegi m.in. 6,5 oraz 4,6 miliona kilometrów; silnik w kolejnych wcieleniach produkowany jest od 1973r. do dziś) oraz w kategorii zapłonu iskrowego silnik firmy BMW typu M30 (tzw. duża szóstka, produkowana w różnych wcieleniach przez około trzydzieści lat, w wersjach od ok. 200 do prawie 900KM). Nigdy przedtem ani nigdy później nie zbudowano już tak udanych i długowiecznych silników spalinowych do samochodu, bez udziwnień, pseudoulepszeń, wynalazków i elektroniki, co łatwo wykazać jeśli ktoś się interesuje tematem. Po drugiej stronie Wielkiej Wody silniki "small block" czy obecnie "NorthStar" trochę jednak "maskują" braki w sztuce inżynierskiej nieprawdopodobnym marnotrawstwem wagi (-> ograniczona tylko wyobraźnią właściciela podatność na tuning wynikająca z ogromnych zapasów wytrzymałościowych konstrukcji) oraz zupełnym brakiem wysilenia kosztem prostoty i zużycia paliwa (-> olbrzymia trwałość). Tyle, że pastuchów na to stać, więc mają to nieco poniżej okrężnicy.
Wszystko powyższe nie zmienia faktu, że nikt, kto nie przejechał się Caprice lub Camaro z przełomu 80/90r., nie ma zielonego pojęcia o zakresie tematu "amerykańska motoryzacja" i dyskusja jest wtedy bezcelowa moim zdaniem.
-
W swoim czasie czaiłem się na "Beczkę" z tym silnikiem :P. A klepią go chyba gdzieś w Indiach.
-
Trochę nietrafiony moim zdaniem przykład
Może racja ale sens w sumie pozostaje bez zmian ;).
Wszystko powyższe nie zmienia faktu, że nikt, kto nie przejechał się Caprice lub Camaro z przełomu 80/90r
Pozazdrościć tym, którym było to dane :).
Nie umniejszam "duchowości" starszej amerykańskiej motoryzacji, ale bez kombinowania nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy teraz. A kombinowanie to już zasługa Kraju Kwitnącej Wiśni i Europejczyków właśnie.
-
SUV to jak dla mnie porażka, bo jak coś może być użyteczne skoro jest wielkie przez co ciężko to gdziekolwiek zaparkować, pali jak smok więc oszczędne specjalnie nie jest, a w terenie tonie jak Tytanic. Europa nic tej nazwie nie zrobiła wszak amerykanie tak to nazwali, a Europa jedynie się dopasowała do panującej mody i wyprodukowała swoje auta. Wszak hamburgery miały swojego Navigatora itp. żelazka, które niewiele mają wspólnego "Szerokim" czy innymi terenówkami pokroju Land Crouisera. Po prostu z terenówki nie da się zrobić dobrego SUVa i odwrotnbie czego przykładem niech będzie Range Rover i Gelenda AMG. To pierwsze przeznaczone jest do wożenia zadka po równym, to drugie ma się przebijać przez syf i błoto.
Mazak, odniosę się tylko do tego fragmentu bo w sumie to po wymianie kilku postów dochodzimy jak widzę do wspólnego minownika, poza tym, że -powtórzę się raz jeszcze- nie uważam motoryzacji amerykańska za jedynie słuszną. Po prostu zafascynowała mnie ona, ale jak już pisałem motoryzacja klasyczna , szczególnie z lat 60-tych i 70-tych i w poza zamiłowaniem do wielkich fullsajzów 4x4 to właśnie na tym okresie jestem skupiony. Traktują to jednak jako hobby a do jazdy codziennej mam RAMa i obecnie jestem na etapie poszukiwać Jaguara X305 lub 306 z lat 95-96.
Ale do rzeczy. SUVy to w stanach kategoria pojazdów która powstała przez uluksusowienie że tak to nazwę samochodów terenowych , jednak w przez wiele wiele lat w zasadzie do lat 90-tych nie straciły one nic na swojej terenowości. Rama, sztywne mosty , proste układy napędowe 4x4 typowe dla najmocniejszych i najwytrzymalszych pojazdów. Czym różni się Nissan Patrol czy MB G-klasse od takiego choćby Ramchargera czy Blazera K5? W terenie każdy samochód fabryczny utonie jak Titanic, wie to każdy kto próbował kiedykolwiek zapuszczać się w "gnój po klamki" To właśnie rama i sztywne mosty czynią z takiego samochodu pojazd podatny na szybkie, łatwe i tanie przygotowanie do offu przeprawowego. Kolejna sprawa oszczędność. Wszystkie SUVy palą jak smoki , wystarczy popatrzeć na Tułarega V10 . Pomijam , że w teren jakikolwiek się to absolutnie nie nadaje, ale przynajmniej posiada reduktor i blokady. Natomiast jest ciężki osiągi ma cieńkie jak na tak gigantyczne spalanie i beznadziejny, awaryjny silnik niepodatny na ostre kręcenie. To właśnie Europa uczyniła z pojazdów SUV stosowanych po dziś dzień do ostrej zabawy w ciężkim terenie samochody na szose. Cherokee jeśli chodzi o ścisłość jest typowym SUVem. Toyota LC była kiedyś terenówką , ale dokładnie odpowiednikiem amerykańskich SUVów (kwestia nazewnictwa) posiadając sztywne mosty , ramę i klasyczny 4x4. Stwierdzenie, że z terenówki nie da się zrobić SUVa i odwrotnie jest prawda ale w odniesieniu do pojazdów z ostatnich powiedzmy 10 lat. Jednak wszyscy normalni ludzie do offu kupują stare proste samochody. Dziś w teren nadaje się tylko Gelenda, LR Defender, Jeep Wrangler, S Jimny i Patrol.... cała reszta to szmelc. Wszystkie te samochody pozostały przy klasycznej konstrukcji identycznej z tą jaką stosowało się kiedyś w amerykańskich SUVach czy typowych terenówkach pochodzenia japońskiego czy europejskiego (Toyota LC, Mitsu Pajero itd) Gwarantuje Ci że przez syf i błoto przebijesz się każdym lekko zmotanym SUVem amerykańskich (nawet współczesnym Excursionem) a nie tak zwanymi dziś SUVami jak X5, Murano itp... pojazdy o prześwicie poloneza i kątach rampowych Malucha. Reasumując, to o własnościach terenowych nie świadczy to, że Gelenda jest wyposażona seryjnie w blokady wszystkich trzech dyferencjałów a to że jest na ramie ma sztywne mosty i prostą konstrukcję. Tak czy siak, jeśli ktoś chce pojechać Gelendą na Ładogę czy inną harkorową imprezę przeprawową to musi postawić fura na odpowiednich kołach. Więc co z tego że taka Gela czy Wrangler seryjnie ma to wszystko jak i tak mosty rozlecą się przy 39" oponach, więc i tak trzeba wzmacniać całe mosty reduktor itp lub wymieniać na inne - mocniejsze.
BTW, gwarantuję, że Gelanda AMG nie nadaje się za bardzo do przebijania przez syf i błoto bo to jest właśnie próba zrobienia z terenówki ekskluzywnego SUVa... niestety nie wyszło. Zwykła Gela owszem, ale nikt norlamny nie kupi do motania i topienia w bagnie takiego samochodu który kosztuje kilkaset tyś zł.
Z takim podejściem już dawno by się ropa na świecie skończyła i nie mielibyśmy alternatyw w postaci silników elektrycznych czy zasilanych wodorem "bo po co kombinować". Kombinować po to, byśmy ciągle dbali o rozwój, dlatego taka Mazda w Wanklu ma 230 koni z 1.3 litra pojemności, a nie z 6 litrów. Ma niesamowite właściwości jezdne, czego nie można powiedzieć o żadnym amerykańskim krążowniku szos (skądś ta nazwa się wzięła) bo zawdzięcza to małym rozmiarom (w tym silnika), zaawansowanym lekkim materiałom czy nowoczesnemu zawieszeniu, a nie pieprzonej skrętnej belce (!!!) w najnowszej generacji Mustanga. I jeśli porównuje się ceny to i tak dostaje się o połowę więcej kupując niemieckie/japońskie/włoskie auto niż za tą samą cenę amerykańskie, właśnie ze względu na jakość wykończenia wnętrza, użyte materiały i TECHNOLOGIĘ.
No i właśnie dla tego nowoczesne technologia i marketing spowodowały że samochód po przejechaniu 200 tyś km nadaje się na złom a naprawiać może tylko ASO za ciężką kasę. Jeśli ktoś lubi przepłacać to sorry. Obecnie nie wiem czy kupisz za podobne pieniądze europejski samochód o takich osiągach jak Corvetta z jak to nazwałeś pieprzoną belką skrętną (chyba chodziło ci o mosty napędowy jak dobrze zrozumiałem :002:) Kolejna kwesta to dalsza modyfikacja takiego samochodu, która jest śmiesznie tania w stosunku do technologii japońskiej czy niemieckiej. Duża pojemność skokowa silnika tylko sprzyja modyfikacjom. Bo jaki problem wycisnąć z LS1 700KM (i to jakim kosztem) i cieszyć się długą i bezawaryjną jazdą. Japończyk z taką mocą nadaje się tylko do dragu i wożenia na lawecie. Kolejna kwestia to fakt, że wiele prac można zrobić w zaciszu własnego garażu korzystając tylko i wyłącznie z dobrodziejstw nety u amerykańskich for motoryzacyjnych. Pomijam, że taniej ale jaka przyjemność jest samemu sobie dłubać przy samochodzie i cieszyć się potem że wszystko zrobiło się samodzielnie. Technologia amerykańska w rękach pasjonata motoryzacji ma tą zaletę, że jest tania i dostępność wszelakiej masy części zamiennych i performancowych poraża wprost swoim ogromem. Za takie same pieniądze co pięcioletnie BMW M5 kupię i przebuduję Dodge Vipera z 95 roku i gwarantuję Ci, że nie będziesz miał w eMce najmniejszych szans ! Nie wspomnę co kupię za cenę nowego M5. Poza tym nie tylko osiągi się liczą, dla mnie osobiście M5 nie ma tego czegoś , tego co ma np Corvetta Stingrey , Plymoutch Roadrunner, Camaro 2nd gen czy Dodge Charger. No i kolejna sprawa. Kupisz M5 czy Audi Sline to ten samochód będzie już tylko tracił na wartości... kupisz Stingerya to będzie tylko zyskiwał. Nie wspomnę znów o tym, że do Stingeray z 70 roku jest więcej części na rynki i większe są możliwości jego przebudowy i modyfikacji. A umówmy się seryjne samochody nigdy nie są tak dobre jak modyfikowane, bo seryjnymi rządzą prawa marketingu (no może nie Astonami czy Ferrari).
Cóż, są miłośnicy, którzy kupią stereotypowo najbardziej awaryjne auto świata - Alfę, są ludzie, którzy najchętniej cofnęliby w rozwoju całe społeczeństwo idąc na łatwiznę, są w końcu ludzie, którzy wolą różowe pończoszki i niepełnoletnie dzieci. Ale mam wrażenie, że to Ci ostatni są najmniej groźni dla społeczeństwa...
Alfa jest bardzo droga gdy jest nowa, ale z drugiej strony nówka na gwarancji jest ok i z tego co wiem nie ma z nimi dużych problemów na początku eksploatacji, a dają te samochody w sumie przyjemność z jazdy swoim użytkownikom. Ja zaś mówię o samochodzie który jest tani a oferuje wyższą bezawaryjność od Alfy czy Audi. Ja jestem osobą , która woli cofnąć się w rozwoju i iść na łatwoiznę. Z racji przyzwyczajeń do samochodów terenowych wolę prostotę i niezniszczalność, tanią i szybką mozliwośc usuwania usterek. To da tylko stary i prosty samochód, a o co chodzi z pończoszkami i i zamiłowanie do nieletnich nie bardzo zrozumiałem. :008:
Bull Terrier (witamy na forum)
Cześć Ponury. nie jestem taki znów nowy na forum. Kiedyś byłem pod ksywką "pawel" i miałem collsign w falconie "Viper" , ale jakoś wiele lat mnie nie było ;). Cóż, mało czasu ostatnio miałem.
Wszystko powyższe nie zmienia faktu, że nikt, kto nie przejechał się Caprice lub Camaro z przełomu 80/90r., nie ma zielonego pojęcia o zakresie tematu "amerykańska motoryzacja" i dyskusja jest wtedy bezcelowa moim zdaniem.
No i właśnie o to chodzi. Z resztą proponuję przejechać się stareńkim Corvette Stingreyem z 1971 roku, z silnikiem bigblock 454 o mocy seryjnej 425hp . Sądzę , że Mazda z Wanklem nie da takich wrażeń.
Cóż ja po prostu lubię klasyczne samochody i duże silniki :003:.
-
No cóż, nie przekonamy się nawzajem :). Jesteś miłośnikiem klasycznej amerykańskiej motoryzacji, ja z kolei podchodzę w stylu "płacę-wymagam". Płacę, więc chcę komfortowo, szybko jeździć, a nie babrać się w garażu by odstawiać na światłach M5 ;).
Ale fakt, to co mi się za oceanem podoba to łatwość customizacji w porównaniu do naszego kontynentu. Ale to jest ta sama sprawa jak między nami - różne gusta :).
-
Zależy do czego kto potrzebuje dany samochód.
Jeżeli potrzebujemy do ciężkiej pracy, albo zabawy to ciężko przebić amerykańską motoryzację.
Natomiast do codziennego wożenia tyłka do pracy i z niej... jeżeli nie mieszkamy tam gdzie potrzebujemy do tego prawdziwego samochodu 4x4, to europejska i azjatycka motoryzacja jednak wygląda lepiej. Chociaż trzeba tutaj pamiętać, ze nasze drogi nadal nie są typowymi i jazda po nich dość często jednak daje samochodowi w kość jak przeprawa przez sawannę ;)
Przykład, obecnie w moim małym włoskim wozie bojowym wypadły lustra z zaczepów wewnątrz reflektorów... od normalnej jazdy, bez szaleństw.
-
No cóż, nie przekonamy się nawzajem :). Jesteś miłośnikiem klasycznej amerykańskiej motoryzacji, ja z kolei podchodzę w stylu "płacę-wymagam". Płacę, więc chcę komfortowo, szybko jeździć, a nie babrać się w garażu by odstawiać na światłach M5 ;)
.
To już sam nie rozumiem jakie jest twoje podejście do motoryzacji... bo teraz wnioskuję, że nie przywiązujesz do niej żadnej wagi emocjonalnej i jest Ci wszystko jedno czym jeździsz , byle by komfortowo i szybko jechać ... czy tak? Czy jest Ci wszystko jedno co pracuje pod maską twojego samochodu (silnik od kosiarki :002:), oraz jakie wydaje on dźwięki? W takim razie o czym mowa? :002:
Jeśli "płacisz" i Cię stać to ok, tylko zależy czego się wymaga. Bo ja na przykład jestem osobą która wymaga przede wszystkim niezawodności i prostoty naprawy (by nie babrać się w serwisie ASO dwa razy w miesiącu), a tego nie da Ci prawie żaden nowoczesny luksusowy samochód.
Jeśli "nie chcesz się babrać w garażu" to proszę bardzo - kupujesz seryjnego Vipera lub Corvette i jeździsz; a i tak zostawiasz na światłach BMW M5 za mniejszą kasę. Poza tym ja podałem tylko przykład osiągów (dla porównania) bo niewiele jak widać (włącznie z Tobą) osób zdaje sobie sparwę z osiągów amerykańskich samochodów.
Poza tym źle mnie zrozumiałeś bo ja również "płacę i wymgam" a jeżdżę na codzień RAM heavy duty z 1999 roku, który nie należy do tanich. Komfort jest w nim kwestią względną, ale to samochód terenowy/ciężarowy więc nie ma co oczekiwać komfortu Jaguara. I płacąc za niego sporą kaskę wymagam maksymalnie dużej niezawodności oraz żywotności i gwarantuję że żaden z europejskich suvów (bo tu nie ma klasy porównawczej) nie pojeździ dłużej niż moja 11 letnia taczka .... przy moim hardkorowym traktowaniu tego pojazdu.
No i najważniejsze... to że wrzucasz mnie do worka z jakimiś wsiokami ścigającymi się na ulicach. Mnie nie kręci ściganie się na światłach z Bolidami Młodzieży Wiejskiej ... mnie kręci spokojne turlanie się komfortowym Licolnem Continentalem z 1972 roku w którym wyposażenie elektryczne jest na poziomie najlepszych nowoczesnych limuzyn i dalej jeździ bezawaryjnie... i pojeździ kolejne 30 lat.
Natomiast do komfortowego i wygodnego przemieszczania zamierzam właśnie kupić jaguara XJ X306 z 1996 roku i też gwarantuję, że będzie bardziej niezawodny, długowieczny, wygodniejszy , ładniejszy i bardziej stylowy od zdecydowanej większości nowych hitlerwagenów...pomimo że jest 15 lat starszy prosty i dużo pali.
Jeśli lubisz plastik, tandetę i kompromisy to "płać i wymagaj" :002:
Spytam Cię jeszcze o konkrety Link. Jakimi samochodami jeździłeś do tej pory i jaka jest twoja osobista skala porównawcza?
I żeby była jasność , nikogo nie przekonuję do współczesnej motoryzacji amerykańskiej. Każda motoryzacja -co już po raz kolejny powtarzam- po około 2000 roku to tandeta, plastik i bubel. No z paroma wyjątkami . Przykład : Subaru Impreza 2.0 N/A - po dziś dzień ten samochód nie ma zmiennych faz rozrządu , bezpośredniego wtrysku i innych zbędnych pierdół zwanych zdobyczami techniki motoryzacyjnej. Ma budowę cepa i niezawodność jak niegdyś... a ceną za to jest wysokie spalanie. To jest przykład udanej konstrukcji i jeden z naprawdę niewielu samochodów które nie potrzebują regularnych napraw.
Aha, do czego zmierzam. Jeśli ktoś sprowadza historię motoryzacji amerykańskiej do tego co widział na filmach i na polskich drogach (czyli współczesne amerykański buble) lub słyszał od brata wujka sąsiada (że to tandeta) to po prostu nie ma o tym pojęci i tyle.
To właśnie jest dla mnie prawdziwa bezkompromisowa motoryzacja amerykańska: http://www.thefreewheelers.net/MOM/b1972_Lincoln_Continental_Mark_IV.jpg i to jest to co mnie na prawdę kręci. Link, jeśli się kiedyś przejedziesz za kierownica czegoś takiego jak na zdjęciu to wtedy poproszę o wypowiedź i ocenę... :003: A jak coś to zapraszam na ocenę lub na zlot pojazdów amerykańskich.
-
A jak jeździłem i Ramem i Mustangiem '67 to mogę pisać, że amerykańska motoryzacja skończyła się na Kill'Em All lub coś koło tego? :118:
-
http://www.youtube.com/watch?v=3nc9dIS04BI Lekko spóźniony ten Mustang, ale mam nadzieję że Was pogodzi ;)
-
Szanowni koledzy,
mam okazję dokonać zakupu w dobrej cenie motoroweru Simson SR2 rocznik 1959. Niestety właściciel nie posiada dokumentów (motorower należał do jego babci). I w związku z tym mam pytanie - czy orientujecie się jak wygląda możliwość rejestracji takiego pojazdu nie posiadając dokumentów do niego.
Na forach motoryzacyjnych jest kilka podpowiedzi ale jakieś takie pokrętne. Wydziały komunikacji też stosują różne taktyki włącznie z enigmatyczną możliwością rejestracji jako pojazd zabytkowy.
Czy macie może jakieś doświadczenia w tym zakresie, jakieś porady?
-
A czy kolega był w Wydziale Komunikacji ? :001:
Jeszcze jedno. Dlaczego, Twoim zdaniem, rejestracja jako pojazd zabytkowy jest czymś 'enigmatycznym' ?
Moim zdaniem zasady tego są dość proste, a i składki ubezpieczenia niższe.
-
Dla ułatwienia:
http://powiat.jeleniogorski.sisco.info/zalaczniki/514/R-07.pdf
-
(http://img811.imageshack.us/img811/1691/svtraptor.jpg)
:034:
Muszę zmienić pracodawcę...
-
Ale wiesz, że w tym pick-up'ie spora część miejskich ulic będzie dla Ciebie na wieczność zamknięta? :118:
Aczkolwiek przyznaję, wygląda to nieźle...
-
Czemu ? To tylko 2,2m szerokości bez lusterek i potrzeba zaledwie 14m szerokiej drogi żeby zawrócić bez kombinacji :020:
Ale to wóz stworzony w dziki teren, więc w sam raz na nasze drogi :020:
-
A jakie ma z tyłu zawieszenie? Resory piórowe? To bez beli słomy na pace nie pogadasz ;)
Ech... zawsze chciałem się takim prawdziwym, amerykańskim pick-up'em przejechać...
-
Sundowner, ostatnio widziałem identycznego w Łodzi na drodze i wrażenie robił pozytywne, jeśli można tak o nim napisać ;) Ten napis na grillu szczególnie zwrócił moją uwagę.
BuczoPL, TU (http://www.youtube.com/watch?v=pO8Qx1WKyB0) pokazują zawieszenie.
-
Pytanie:
1. mieliście do czynienia z silnikami benzynowymi V5 (pojemność 2.3 ) i V6 (pojemnośc 2.8 ) z Bory i Golfa IV ?
2. do tych silników bardzo często wystepuje napęd 4x4 - warto ?
Ramm.
-
1. VR8 silnik trwały, przyjemna charakterystyka pracy, ładnie idzie z dołu. Ekonomia nieadekwatna do osiągów, poza tym łatwo trafić na egzemplarz niedoinwestowany i wypałowany po jakimś gówniarzu któremu nie starczyło na beemkę. Motor jest ciężki i odrobinę bez sensu w Golfie ze względu na rozkład mas i charakterystyki trakcyjne. Bagażnik Bory niewiele tu zmienia, kombi już bardziej. Szybkie zużycie przednich opon, wynikające z dużego momentu obrotowego, niekorzystnego rozkładu mas i napędu na przód (syncro nie rozwiązuje problemu, najwyżej go spowolni). Wiele części zawieszenia i układu hamulcowego niezamienna z miliardem zwykłych Golfów.
VR5 ciekawy motor, wersja 170km nowsza i ładniej chodzi, ma dłuższą górę obrotów. Wcześniej wersja 150km, prostsza konstrukcyjnie. Oba silniki moim zdaniem bardziej warte uwagi niż VR8, bardziej normalne i lżejsze. W mieście pod 13l LPG / 11l Pb normalnie jeżdżąc, czyli raczej w normie. Geriavit all road party urwie na spalaniu może z litr. Jak na VW jeździ to przyjemnie i ma jakąś kulturę pracy i brzmienie. Rozrząd na łańcuchu (a nawet dwóch), ale VW to nie beemka i nie należy liczyć na cuda. Mało który przekroczy 150k km i nie będzie go słychać, a rozmawiamy o aucie używanym- w razie czego naprawa 20 zaworowej głowicy przekroczy wartość całego silnika. Wymiana wymaga zdjęcia skrzyni biegów, rozrząd jest od strony kabiny kierowcy. Fachowcy którzy to robią od góry, bez demontażu skrzyni, przeważnie nie wymieniają dolnej panewki ślizgowej do której nie są w stanie sięgnąć i taka wymiana jest warta siusiaka. Jeszcze inni potrafią wyjąć cały silnik żeby mieć dojście, co jest zwykłym oszustwem i naciąganiem na koszty- operacja na upartego jest z kategorii "ze szwagrem w garażu", więc nie powinno to kosztować tyle co rozrząd w idiotycznym 2.5V6 TDi. Mistrzem wszechświata i moim Bogiem ds. napraw pod domem jest Mazak, a wiadomo Mazak Jest Wielki więc możesz w razie czego się konsultować.
2. Syncro jeśli w dobrym stanie to zawsze warto. Spalanie większe o litr to chyba nie tragedia, napęd jest prosty jak konstrukcja cepa i znany w każdej wsi co czyni go najtańszym i najprostszym w naprawie napędem 4x4 jaki obecnie istnieje. Napęd oczywiście masz dalej na przód i w jakimkolwiek poważnym terenie auto się zesra, ale żeby pewnie jeździć po deszczu albo wygrzebać się z zaspy zimą i podjechać pod górkę- w zupełności wystarczy. Ceny części zamiennych syncro ze znaczkiem Skoda potrafią być o 1/4 tańsze od tych samych ze znaczkiem VW, a wciąż masz oryginał. Z kolei zamienników jest pierdyliard.
-
Podziękował.
-
A ja się pochwalę, że 1 marca zapisałem się na kurs kat. A. Jako że nigdy nie jeździłem na motocyklu (10 min na motorynce się nie liczy :) ), to przed pierwszymi jazdami czuję coraz większe podekscytowanie :).
PS. Pieniążki na coś dużego, ociekającego chromem mam już odłożone :)
-
Kwestia tylko znalezienia nie bitego Golfa lub Bory :) Bo tych z odbitym znaczkiem MANA na dachu jest pełno.
-
... Jako że nigdy nie jeździłem na motocyklu (10 min na motorynce się nie liczy :) ),...
....PS. Pieniążki na coś dużego, ociekającego chromem mam już odłożone :)...
To się kolego czasem nie przelicz, twoje pieniążki twoje kości i ewentualne leczenie, ale jak na pierwszy motocykl polecam coś małego i nie ociekającego chromem (250cc/500cc twin).
Po kursie to g@# się wie a nie jak jeździć, a maszyny ociekające chromem łatwe w jeździe nie są.
-
Tak tak , maksymalnie kup sobie coś 600 cmowego. Na przykład Hondę CBR 600, tak jak jak 10 lat temu. Potem przez 3 miesiące akceptuj fakt że ten motorek budzi w tobie zwierzęce przerażenie i tak naprawdę wcale nie jesteś typem motocyklisty :118: W skrócie tak własnie wygląda moja historia pt jak wyleczyłem sie ze ścigacza, i wiem że was urzekła :D
-
Eee tam, nie ma to jak 4 kółka nawet w wersji mini z 700cc... pozwalające na rozpędzenie od 0 do 75km w ciągu sekund... na polnej drodze... pod górę :karpik
(http://www.firequad.pl/files/k8.jpg)
Suzuki Kingquad 750 AXi
-
Po kursie to g@# się wie a nie jak jeździć, a maszyny ociekające chromem łatwe w jeździe nie są.
A chromowana WSK? Kiedyś jeździłem i jakos trudne to mi się nie wydawało ;).
-
To się kolego czasem nie przelicz, twoje pieniążki twoje kości i ewentualne leczenie, ale jak na pierwszy motocykl polecam coś małego i nie ociekającego chromem (250cc/500cc twin).
Po kursie to g@# się wie a nie jak jeździć, a maszyny ociekające chromem łatwe w jeździe nie są.
A no moje kości.. ale albo dużo chromu, albo nic. Tak więc krótka piłka :) Na swoją obronę mogę dodać, że zap...lanie na przecinakach mnie nie kręci. Preferuje cruiser'owe/chopper'owe "bujanie" się.
A co do umiejętności jazdy po kursie, to chyba jest to oczywista oczywistość... ciężko się nauczyć jeździć na czymkolwiek w 20 godzin.
-
A przepraszam czym się różni dzwon przy 60km/h ścigaczowy od chopperowego? :D
Dynamika dowolnego motorka , niezależnie od tego czy to wściekła szlifierka czy dostojny fatboy dla kogośkto nie miał z tym do czynienia będzie po prostu porażająca.
Z perspektywy czasu stwierdzam iż gdybym poza ETZ 151 po drodze zaliczył jeszcze cos pośredniego miedzy cbrką, to bym jednak okazał się chyba typem motocyklisty :)
Choppery są dla pilotów bombowców :P myśliwcy jeżdzą na szlifierkach :D
-
soh - generalnie chodzi mi o wagę, możesz być pewien że w pierwszym sezonie położysz maszynę na parkingu przynajmniej kilka razy oraz przynajmniej parę razy przeliczysz się w zakręcie.
Lżejszy moto da ci szanse na skorygowanie / podparcie się czy inne uratowanie tyłka. Po prostu szukaj czegoś w okolicach 170~180 kg wagi, i nie gadaj ze nie odwiniesz każdy nowy tak gada i każdy kłamie włącznie ze mną XD.
Choppery są dla pilotów bombowców :P myśliwcy jeżdzą na szlifierkach :D
Prawda li to prawda, jeszcze sezon albo dwa na 500cc a potem 600 do 850 tylko jak mój portfel na to wydoli to ja nie wiem
-
soh - generalnie chodzi mi o wagę, możesz być pewien że w pierwszym sezonie położysz maszynę na parkingu przynajmniej kilka razy oraz przynajmniej parę razy przeliczysz się w zakręcie.
No właśnie najbardziej boję się tych cholernych parkingów :)
A co do myśliwców i bombowców... zdecydowanie wolę się bujać bombowcem :118:
-
Tia, może za krótko jeżdżę, bo tylko 20 lat z okładem, ale jakoś wbrew panującym wśród początkujących stereotypom nie wydaje mi się dobrym pomysłem zaczynanie od klocowatego cruisera. To są motocykle, które oczywiście mogą się podobać, a jak wiadomo często "zabaweczki" kupuje się oczami. Natomiast w kwestii cech trakcyjnych i wbrew pozorom również w kwestii komfortu wiele im brak, szczególnie na naszych torach przeszkód. Kiedyś zaczynało się od znacznie lżejszych sprzętów i nie było to żadnym problemem. Teraz młody człowiek (doświadczeniem, a nie koniecznie wiekiem) teraz R1, albo VTX1800 zakupiony przez, powiedzmy sobie językiem graczy, nooba nie jest żadkością. Polecam zakup dobrych ciuchów przede wszystkim. Oznacza to konieczność zainwestowania w nowe hobby na poziomie co najmniej 4tys. zł. w samo ubranie, a potem rozglądanie się za motocyklem. Najlepiej takim, który początkującego "jeźdźca apokalipsy" nie sponiewiera na pierwszym zakręcie, bo wstyd to nie jeździć lekkim motocyklem, ale na własnej d... po asfalcie. B.T.W. Ducati Championi del Mondo!!! Forza Italia!!! :002:
-
Kiedyś zaczynało się od znacznie lżejszych sprzętów i nie było to żadnym problemem. Teraz młody człowiek (doświadczeniem, a nie koniecznie wiekiem) teraz R1, albo VTX1800 zakupiony przez, powiedzmy sobie językiem graczy, nooba nie jest żadkością.
Duży VTX to faktycznie mocna przesada. Ja celuję w Yamahę Dragstar.
-
Jeżeli masz na myśli 650-tkę, to rzeczywiście nie sponiewiera cię mocą. Chociaż dalej jest z niej dosyć ciężki klocek walący się w zakręty przy małych prędkościach. Zawieszenia mają mały skok, a pozycja wyklucza przeniesienie ciężaru na nogi, więc nery i kręgosłup musisz mieć tytanowe. No i nie spodziewaj się rewelacji po hamulcach. Generalnie bezproblemowy sprzęcik do turlania jeżeli zaakceptujesz te wady. Zalety też ma np. niezbyt wiele pali, a przeniesienie napędu, co dla kolegów lubiąch chrom jest ważne, nie brudzi tylnego koła. Swoją drogą ładnego bobbera można z Drag Stara wydłubać :004:.
-
Jeżeli masz na myśli 650-tkę, to rzeczywiście nie sponiewiera cię mocą.
Raczej celuję w 1100 (o ile uda mi się wyrwać od innego motocyklisty). Nie sądzę żeby miało mnie "poniewierać" mocą. W końcu to klockowaty cruiser. Problemem wydaje mi się nie moc, lecz waga. Ta z kolei jest jedynie o jakieś 30kg większa niż Draga 650.
No ale zobaczymy, dużo osób sprzedaje 650'tki i wszyscy chcą kupować 1100'tki, więc ciężko znaleźć dużego draga od motonity. Być może będę musiał się zadowolić 650. W sumie to też jest fajowa :)
-
Drag 1100, to spory sprzęt, same gabaryty są większe od 650-tki i na pewno tę różnicę będziesz odczuwał. Zresztą sprawdziłem to wczoraj wieczorem, że tak powiem organoleptycznie.
30kg wydaje się niewielką masą, ale pomiędzy motocyklami to przepaść, którą szczególnie odczuwasz w sytuacjach podbramkowych przy omijaniu przeszkody, hamowaniu itp. Nie mając odpowiednio wytrenowanych nawyków te 30kg może zadecydować o wyglebieniu lub niewyglebieniu. A to poważna różnica.
-
Przepraszam, że przerywam dyskusje na temat wspaniałych środków lokomocji, ale może ktoś z Szanownych Kolegów miał do czynienia z oplowskimi silnikami Diesela? Chodzi mi o 1.7, 2.0, 2.2 DT/DTL. Jest tyle różnych opinii na ten temat (z przewagą, że to jednak "marchewka") i nie mogę sobie wyrobić zdania. Bardzo będę wdzięczny za jakieś podpowiedzi, uwagi itp. :D
-
1,7 z opla to isuzu montowane w Polsce? Znajomy ma Astrę z takim. Jak to niemiecki słaby diesel - pozbawiony wad i przyspieszenia. Spalanie małe, kultura pracy słaba (ale to zapewne wina wyciszenia budy). Na początku wymienił turbinę i od 4 lat brak problemów.
-
Z tymi 1.7 to, o ile się nie mylę, to było tak, że były oryginały od Isuzu i jakaś tam marniutka kopia. Z tego, co czytałem to Isuzu jest rzeczywiście nie do zdarcia, a podróba już nie. Takie krążą opinie na temat. Dzięki za podpowiedź, mam nadzieje na więcej. Szczególnie interesuje mnie zagadnienie 2.0, 2.2 w krążownikach typu Omega.
Poza tematem – fajne określenie: „jak to niemiecki słaby Diesel”. :D Mam nadzieje, że właściciele TDi nie przypuszczą tu jakiegoś blitzkriegu. ;-)
-
Wszystko czego potrzebujesz masz tu: http://forum.omegaklub.eu/forumdisplay.php?f=63 (http://forum.omegaklub.eu/forumdisplay.php?f=63)
Gdybym istniał na tym forum, co jak wiadomo nie ma miejsca, to od siebie nadmieniłbym że silnik 1.7 jest bezpieczniejszy niż 2.0 i jego kopia o zwiększonej pojemności, 2.2. Wszystkie to diesel z turbiną, choć nie każdy z chłodnicą powietrza doładowującego.
Zaczęło się od 1.7TD zrobionego przez Opla i to jest kupa, którą rozpoznajesz po oznaczeniu kodowym silnika rozpoczynającym się od Y17DTL. Potem silnik ten zastąpiła konstrukcja Isuzu, która jest bardzo dobra i moim zdaniem to najlepszy wybór w omawianym temacie. Isuzu oznacza się Y17DT, i tu masz zwykłą starą dobrą pompę rotacyjną. To jest DTi. Następnie wprowadzono silniki Z17DTL, znane jako CDTi, gdzie masz już common rail- oba silniki Isuzu są cichsze i mniej palą niż Y17DTL, mają więcej chęci do jazdy i wykazują jakąś kulturę pracy. CDTi pracuje najspokojniej, co logiczne bo ma CR.
Diesel 1.7 w Oplu, jaka by nie była wersja, nie służy do zarządzania pod dyskoteką- to jest zwykły motor do jeżdżenia. W wydaniu Isuzu mało pali i nie psuje się szczególnie.
Silniki dwulitrowe są według wieści gminnej mniej bezpieczne w zakupie (kupujesz auto które jest używane jak rozumiem). Lubią olej, zużycie 1l na 2000km to żaden wyjątek. Jechałem Astrą II która co prawda była poflotowa, ale brała litr co tysiąc kilometrów i też nikogo tym nie zaskoczyłem. Co ciekawe, te motory mają wielozaworową głowicę, ale tylko jeden wałek- taka ciekawostka. Jeździ to lepiej, szybciej przyspiesza, więcej pali i więcej kosztuje w naprawach psując się relatywnie częściej. Te silniki mają dwumasowe koło zamachowe (1.7 nie mają), które lubi przykro rozczarować kolejnego nowego właściciela. Lubi w nich walnąć pompa wtryskowa (leciuteńko >2kPLN), można ukręcić gwint wymieniając świece żarowe (i dopiero jest fajnie), i oczywiście przepływki, szczególnie jeśli jakiś artysta wcześniej wymienił zepsuty już oryginał na zamiennik.
Silniki z rodziny 2.0 diesel mają oznaczenia:
X20DTL
X20DTH
Y20DTL
Y20DTH
Pierwsza litera to norma emisji spalin (X-Euro2, Y-Euro3, Z-Euro4), 20DT – wiadomo, L-low output i H-high output (zależnie od wersji i mocy- różne rynki miały różne moce).
Motor 2.2 to powiększona pojemność silnika dwulitrowego- Y22DTH i Y22DTR.
Jeśli dla Ciebie diesel to trwałość i oszczędność, to i tak pozostaje Ci wyłącznie MB W124 300D. Kup sobie takiego i nie zawracaj gitary.
-
Dobra nie zawracam. :D Dzięki za pomoc. W każdym razie wybór jest taki Omega (B po lifcie), lub Zafira. 124 to już na prawdę zabytek i z tego, co wiem nie ma w Polsce samochodu z przebiegiem poniżej 1 mln km, który nie ciągnął by lawety poniżej 2T z takimi silnikami. Odpada. Tak przy okazji jak się mają W210 (oprócz rdzawej cholery)? I już nie zawracam. :D
PS. A`propos jednostek wielozaworowych z jednym wałkiem - jestem posiadaczem Magdaleny 323 BG z takim silniczkiem 1.4 16V - ma dama 20 lat i się świetnie sprawuje, choć żre (dosłownie) olej. :D
-
124 to już na prawdę zabytek i z tego, co wiem nie ma w Polsce samochodu z przebiegiem poniżej 1 mln km, który nie ciągnął by lawety poniżej 2T z takimi silnikami.
Można znaleźć Klina w dobrym stanie jeszcze w PL ale niestety te kosztują trochę pieniędzy. A nawet jak znajdziesz dobrze utrzymanego z nalotem 1mln to i tak dowiezie Cię do celu.
Prędzej bym się obawiał o stan blach albo instalacji elektrycznych w ostatnich rocznikach niż o silnik oczywiście zakładając, że cały czas mówimy o w miarę utrzymanym egzemplarzu.
-
124 to już na prawdę zabytek i z tego, co wiem nie ma w Polsce samochodu z przebiegiem poniżej 1 mln km, który nie ciągnął by lawety poniżej 2T z takimi silnikami. Odpada.
Ja mam taki samochód, z 1989 roku, z przebiegiem rzeczywistym 328 tyś. km. Jestem trzecim użytkownikiem, a w zasadzie drugim- bo pierwszy nie odebrał go z salonu. Drugim był syn znanego polskiego malarza, Mariana Mokwy. Jak widzisz cuda się zdarzają. Poważne zapytania o możliwość odkupienia auta- minimum jedno miesięcznie.
-
Przyjedź :D.
-
No przecież byłem niedawno?
Wracając do głównego wątku, ładując się w Omegę trzeba być świadomym tego działania. To jest naprawdę fajne, duże i wygodne auto, komfortem i ilością miejsca bijące na głowę jakieś Passaty. Tyle tylko, że jakość montażu i trwałość mechaniczna nie idą w parze, a nawet blisko z tyłu, za klasą samochodu. Poczynając od pierdół w stylu obligatoryjnie wypalonych pixeli w wyświetlaczu na konsoli, poprzez drobne usterki elektryczne (często podnoszenie szyb siada z uwagi na idiotyczne poprowadzenie przewodów), a kończąc na sprawach mechanicznych. Pół biedy że ostatnie Omesie już tak nie rdzewieją (o ile nie mają odbitego napisu PKP Cargo S.A. na dachu), ale jeśli dobrze zrozumiałem szukasz Omegi B. Jaka by ona nie była, przed czy poliftowa, cała czy składana- i tak Ci zgnije, chyba że to auto tylko na rok/dwa.
Warto wiedzieć że Omega może mieć automat, i to będzie taki sam szajs od GM jak w BMW E-39 530d. Ludzie narzekają na te skrzynie.
Generalnie żadna Omega nie odpycha się sprawnie, włącznie z wersją MV6 i ostatnim motorem 3.2 benzyna. To po prostu kawał samochodu i o tym trzeba pamiętać, to nie będzie latać. Idzie za tym spalanie moim zdaniem nieadekwatne do osiągów, jeśli chodzi o benzynę. Warto też pamiętać, że TDS w Omedze (jeśli ktoś trafi na zadbany egzemplarz, co mało prawdopodobne), idzie jak mały czołg, ale to nie jest dokładnie ten sam silnik co w BMW- jest słabszy i ma gorszą opinię (sobie "poprawili" w Oplu).
Ostatnia sprawa: ładując się w Omegę pamiętaj że to auto niestety nie bez powodu bardzo szybko traci na wartości, i albo o nie dbasz i jeździsz dożywotnio, albo się zastanów czy na pewno się chcesz wpakować na stratę np. 15 tysia PLN przez dwa lata w zadbanym, sprawnym doinwestowanym samochodzie.
-
Byłeś ale nie zajechałeś poza tym na pewno nie tym W124.
Miałem okazje powozić się taką 3.0 V6 jak dobrze pamiętam. Ależ to byłą dzida laserowa... srebrna, ładna, po prostu cymesik jak się patrzy. Po ściągnięciu tapicerki drzwi okazało się, że te są całe zardzewiałe od środka ;].
-
Na temat Omegi mogę coś powiedzieć – jeśli chodzi o silniki benzynowe. Posiadałem takie w wersji A – 2.0 8V sedan (1989 r.) i B- 2.0 16 V (1995 – sprzed jak to nazywam prowizorki cynkowej) w wersji kombi. Oprócz blachy, która jest zmorą auta, nie zauważyłem żadnych poważnych awarii. Słowo wyjaśnienia mojej sytuacji: mieszkam w kompletnej dziczy, od asfaltu dzieli mnie ok. 2 km leśnych ostępów (nie zawsze odśnieżanych) a dojeżdżam ok. 60/70 km do miejsca pracy, w jedną stronę. Tak oto dziennie potrafię zrobić nawet więcej niż 160 km (dodając zakupy itp.) po naszych wspaniałych, polskich drogach, przy których wymięka każde auto (przez 15 lat było tego trochę – od Flagowej Polskiej Fury – Poloneza – 3 sztuki, do wymienionych Omeg). Każde auto, niezależnie od ceny (nowego nie miałem) rozpada się po ok. roku do dwóch, więc co jakiś czas mam problem (każdy wie jaki – 5 tyś. – śmiech, 10 tyś –nie wiadomo na co, 20 – niby coś można kupić, powyżej - szkoda kasy na używanego). Akurat w tym roku na auto wydam ok. 14 tyś. (tak przynajmniej planuje).
Zastanawiałem się nad Francuzem (skoro i tak się po roku rozpadnie), ponieważ wydaje się ten samochód w miarę oszczędny (aż do wystąpienia awarii). Ciekawiła mnie opinia o oplowskich 2.0/2.2 (podkreślę opinia użytkowników tego Forum – bo jakoś mam do Was zaufanie :D). Zastanawiam się nad BMW serii 5 (Diesel), Oplem Zafirą (Diesel), może czymś innym?
W 124 – świetny samochód. Klasa sama w sobie, byłem kiedyś posiadaczem uroczej „beczuni” (W123 240D) w nienagannym stanie (było to jak byłem bajtlem i mieszkałem w tzw. mieście). Potem miałem okazję pojeździć właśnie W124. Cóż, w obecnym czasie niejednokrotnie szukałem Mercedesa, ale kończyło się to na tym, że właściciel chwalił się jak to „ze szwagrem ciągnął 3 tonową lawetę i gwarantował mi, że nie jedną jego samochód jeszcze pociągnie”. Może wypadało by udać się za Zachodnią granice w poszukiwaniu cacuszka, ale i czas nie pozwala i ochoty się nie ma, a rachunek czy kupić auto od tureckiego handlarza, czy od polskiego „cfaniaka” mówi sam za siebie.
To dobrze, że Ponury trafiłeś taki sprzęt, to naprawdę perełka (tak mi się coś majaczy, że Mazak ma „Baby – Benza”??). Takie poszukiwania niestety kosztują dużo czasu i wiele zacięcia, którego nie mam. Do tego koszty latania po całym kraju. Następny problem pojawia się przy serwisie. Jeśli kupił bym takie auto to żaden wiejski ćwok by nie mógł go dotknąć (mówię o mechanikach). Oni, Panowie, Mercedesy/BMW „gazują” co uważam za zniewagę dla marek, a specom z obór wystawia najlepszą ocenę ich kultury technicznej.
Tak więc w mojej sytuacji, w której samochód posłuży mi na góra dwa lata chciałbym ustrzelić coś w miarę jeżdżącego z silnikiem Diesela (aby nikt mi nie zakładał I generacji gazu do „wielowtrysku” i fizycznie kasował kontrolkę „check engine” , a przy sprzedaży „cfaniakował”, że auto gazu nie widziało). Wolę wymienić turbinę, czy pompę przy Dieselu (również na używaną, bo tzw. regenerowane to dla mnie dziadostwo), niż cały motor, czy układ wtryskowy w benzynie (na jedno wychodzi).
Dlatego trochę zawracam tylną część ciała, ale myślę, że za bardzo się na mnie nie obrażacie, bo to chyba ciekawy temat do jakiś tam dyskusji. ;-)
-
Ja nie bardzo rozumiem po co bierzesz pod uwagę tylnionapędówki jeżeli masz zamiar jeździć po nieodśnieżonych leśnych dróżkach. Jestem szczęśliwym posiadaczem E39 w wersji 30d i przy przebiegu prawie 400k + bóg wie ile przekręcone przed zakupem i pomimo iż jest bezawaryjna to do jazdy zimą i po leśnych drózkach to ona się nie nadaje w ogóle. Wcześniej był Baby Benz z silnikiem 2.5D i był jak to 190ka bezawaryjny ale do jazdy zimą również się mało nadawał. Wiem co mówię też w dziczy mieszkam. :021:
-
Przy posiadaniu napędu na tył ratują mnie łańcuchy - stary wypróbowany sposób - zedrę ich trochę, ale całkiem logicznie się jedzie. Ponury coś wspominał wcześniej o napędzie "synchro" - może to jest myśl. :D
-
Mój brat z racji fachu odwiedza często budowy takim wynalazkiem. Fakt, że pod maską ma chyba V6 zagazowany sekwencją i automat ale auto znosi trudy bez większego problemu. Teren tez górski itd. dlatego może warto pomyśleć?
http://otomoto.pl/suzuki-vitara-2-0-136km-klima-sekwencja-C17644136.html
Tym też się woziłem jakiś czas i auto bezawaryjne:
http://allegro.pl/toyota-rav4-4x4-serwisowany-w-toyota-k-ce-okazja-i1518264156.html
Albo sięgnąć po coś bezkompromisowego:
http://allegro.pl/nissan-patrol-gr-i-y60-4x4-2-8td-off-road-stan-bdb-i1510908509.html
Do gazu nic nie mam, a nawet powiem: "gaz macht spass" ;) obojętnie w jakim aucie tylko pod warunkiem, że ktoś go umie zakładać innymi słowy zna się na tym :).
-
Ja nie bardzo rozumiem po co bierzesz pod uwagę tylnionapędówki jeżeli masz zamiar jeździć po nieodśnieżonych leśnych dróżkach.
Co ma piernik do wiatraka? Co za różnica, która oś jest napędzana jeżdżąc po śniegu, błocie, czy lodzie ? I tak utknie, i tak, nie ważne czy ma napęd na przednią czy tylną oś. Chyba, że chcesz kombinować i po utknięciu kręcić kierownicą w obie strony próbując zagarnąć trochę świeżego materiału pod koło... co i tak nie działa jak się nie ma MTków, a jak je masz, to i pewnie razem z nimi wóz 4x4.
Chcesz wóz w teren - to 4x4, inne będą się sprawować tak samo mizernie, niezależnie od osi napędzanej.
-
No jak nie widzisz różnicy... to jedyne co Ci mogę powiedzieć to to że jest. Wiem to stąd że a) na podwórku w tej chwili mam dostępne wszystkie trzy rodzaje napędu b) mieszkam na wsi na suwalszczyźnie więc jazdę zimą mam raczej opanowaną.
Prawda jest taka że się tichemu 4x4 (pewnie jeszcze w wydaniu pt wielki amerykański suv co?) nie przyda bo w 90% przypadków sobie na drodze poradzi autem przednionapędowym a jak mu spadnie pół metra mokrego śniegu to i tak się nie przebije bez dopalacza w postaci C-360+łańcuchy.
-
Różnica jest dopóki się człowiek nie powiesi na elementach podwozia ;]. Tej zimy przerobiłem to w każdą stronę i ostatecznie przelatałem z 60kg balastem i łopatą w bagażniku :D. A i tak mnie 6 chłopa z ulicy wypychało kiedy to Mondeo bez problemu samo sobie poradziło :).
-
W tą zimę akurat przejeździłem w bardzo ciężkich warunkach różnym sprzętem od tylnio-napędowych BMW, po 6x6. Zmiennych wpływającą na "dzielność terenową" wozu jest bez liku ale jedno czego się nauczyłem, to, że czy jest napęd na przód, czy tył to jeden h00y. Jak ma stanąć, to stanie, czy ciągnie, czy pcha, to i tak bez jakiejś pomocy nie ruszy. Ostatecznie np był epizod wyjeżdżania Mondeo Kombi z zaspy , sypnąć ziemi pod koła, spuścić trochę powietrza i sam wyszedł, a właściciel pół godziny próbował się kołami do Chin dokopać.
4x4 wcale nie musi oznaczać Chevrolet Suburban 6.2 V8. Taka malutka Suzuki Forenza całkiem miło się spisywała tej zimy.
-
Nie chcę się drapać po nie swoich jajach, ale Tichy pyta o samochód na rok/dwa lata, diesel, za nieduże pieniądze, do jeżdżenia codziennie do roboty robiąc po 160km, z czego część przez zadupie, średnioprzejezdny las w zimę i szkoda jeszcze że nie pod wodą. Jak dla mnie to się te wymagania trzymają rzeczywistości jak Szef w marcu 1945, i rozmowa jest trochę bezcelowa jeśli ma być to poważne doradzanie.
Wymienione tu parę postów wcześniej BMW 5 do takiej specyfikacji używania- moje gratulacje. Cenimy na forum odważne, nowatorskie, świeże spojrzenie na temat. Szeroko i na bogato, prawie jak na pace w Blitzu jak otworzy się skrzynia ze Zwierzakiem.
W dziale sprzedam jest ładny Mondek. Może warto by się sprężyć na coś takiego, jest raczej duża szansa że Rolam nie wsadzi Cię na minę. Auto dość proste, relatywnie wysoko postawione, przedni napęd więc się łatwiej przez ten las przebijesz, diesel i do tego raczej nie padaczka, bez filtra cząstek, z wymienioną dwumasą. Czego więcej chcieć? Do tego masz jak widzę najlepsze zimówki jakie można sobie założyć. Pogadaj z Rolamem. Tylko to nie jest auto na dwa lata, bo to bez sensu.
-
To może jakąś Grand Vitarę? Albo Kię Sportage I Gen? W cenie się zmieści, a nawet będzie można znaleźć jakieś niezłe egzemplarze.
-
Nasze zimowe problemy biorą się stąd, że nawierzchnia, po której przychodzi im się poruszać jest zmienna.
Na śliską, ale twardą nawierzchnię najlepiej mieć koła dociążone (mała szerokość opon przy dużej masie - efekt łyżwy na łuku) poprawia to przyczepność, zwłaszcza na zakrętach. W takich warunkach lepiej spisują się samochody ciężkie. Na kopny śnieg i miękki grunt lepiej, żeby było odwrotnie - duża powierzchnia nacisku przy małej masie - efekt gąsienicy czołgowej. Dodatkowo warto wspomnieć, że na każdego kozaka znajdzie się większy kozak, czyli 2 cm śniegu więcej i stoimy tak, czy siak. Wtedy okazuje się, że mniejsza masa ma dodatkowe znaczenie, kiedy trzeba furę wyciągać z nawianej zaspy.
Różnica pomiędzy przednim, a tylnym napędem wynika z nacisku na oś ciągnącą - w większości przypadków sprzyja to przednio-napędowcom, jednak w pewnych okolicznościach (głęboki śnieg) samochody z tylnym napędem poradzą sobie lepiej. Wynika to z faktu, że dość częstym przypadkiem w takiej sytuacji jest zerwanie przyczepności przez koła osi napędowej, które zaczynają pracować jak koparka czerpakowa wkopując się szybko w śnieg i zawieszając pojazd na podwoziu, co oznacza koniec zabawy. Niedociążona tylna oś napędowa jest bardziej odporna na tego typu zagrożenie. Napęd na wszystkie koła poprawia sytuację diametralnie, jednak należy pamiętać, że na każdego kozaka ... itd . Wtedy im kto dalej zabrnął tym trudniej będzie go wyciągnąć. Z tej ostatniej konstatacji wynika też fakt, że nasze umiejętności jazdy w trudnych warunkach mogą się czasem obrócić przeciw nam.
Pozdrawiam
Q.
Branża oponiarska, doświadczenia z obydwoma typami napędów na co dzień oraz 4x4, 6x6, 8x8 kilka razy w miesiącu.
-
Ogólnie zgoda, ale:
1.Kopny śnieg nijak się ma do miękkiego gruntu bo nie jest przyczepny i ma tendencję do zbijania się w śliczne górki przed szerokimi oponami które jedyne co mogą już wtedy zrobić to go dodatkowo wyślizgać.
2.Co z tego że tylna oś się na zakopie jak nie ma też na tyle przyczepności by ruszyć samochód z miejsca?
3.Czasem umiejętności polegają też na odpuszczeniu sobie.
Ps. W tym roku mi natura udowodniła, że nawet dosyć agresywne gąsienice Cata D6T mogą nie wystarczyć do pokonania ośnieżonej górki z marszu.
Pozdrawiam
Branża wykopkowo-błotna. W tym roku przez prawie cztery miesiące również śnieżna. :118:
-
True, true ... :580:
-
Chciałbym w tym miejscu dopisać, dopisując się do powyższych postów, że jest coś takiego co trudno zatrzymać niezależnie od warunków pogodowo-terenowych, i czemu niewiele rzeczy poza towarowym z Katowic robi jakąkolwiek różnicę. Nazywało się to Kraz i choć jechałem tym tylko kilka razy w życiu, to wrażenie pozostaje raczej niezapomniane. Budowlany MAN 8x8 z reduktorami i blokadami mostów w porównaniu to jest koreańska zabawka do nauki jazdy po podwórku.
Jeśli dobrze pamiętam, nie było tam wspomagania kierownicy co w zasadzie uniemożliwiało skręt kół jeśli pojazd stał a zbiorniki były chyba 2x150litrów, i wystarczały mniej więcej "od rana do południa".
Widziałem na własne oczy jak dwa takie potworki spięte łańcuchami wyszarpały utopionego T-72. Syf i błoto były chyba po kolana, ale to nie szkodzi.
-
(http://www.autokraz.com.ua/img/club/tune/02.jpg) (http://www.autokraz.com.ua/img/club/tune/02_full.jpg) (http://www.autokraz.com.ua/img/club/tune/09.jpg) (http://www.autokraz.com.ua/img/club/tune/09_full.jpg) (http://www.autokraz.com.ua/img/club/tune/12.jpg) (http://www.autokraz.com.ua/img/club/tune/12_full.jpg)
-
Kierowca Kraza zabiera autostopowicza na cepeenie.
- Niech pan włoży te słuchawki, bo będzie głośno
- Aha
JAZGOT ODPALANEGO SILNIKA ...
- NIEZŁY KLANG MA TEN PANA SILNIK !!!! TYLKO FAKTYCZNIE STRRRASZNIE GŁOŚNY !!!!
- To nie silnik, to na razie rozrusznik.
- :icon_eek:
-
Heh… 4x4 był przeze mnie brany pod uwagę. Na pewno jest pełen zalet. Natomiast problem pojawia się gdy zderzymy dwie cechy takich aut – komfort i użyteczność. Moja codzienna trasa ma się mniej więcej tak: 10% - bezdroża, droga gminna – 15%, powiatowa – 25%, droga krajowa – 50%. Mój kręgosłup nie wytrzymałby katowania go przez terenówkę dla tych, w sumie 25% trasy. Niewątpliwie jest to oczywiste, że powinienem mieć coś takiego. Niestety na razie nie. Tak jak pisał Ponury - sytuacja jest nader skomplikowana. Cóż, zachciało się natury, to się ma. :D Choć wiem, całkowicie abstrahując, że nie zamieniłbym tego na nic innego. :D Napęd na cztery koła kupie wtedy, gdy na stałe przeniosę moje życie zawodowe w okolice, gdzie obecnie mieszkam, to będzie naprawdę najmądrzejszym rozwiązaniem.
Gaz – ał! Dlaczego nie lubię gazu? Po pierwsze nie znam nikogo, kto umie go zamontować. Po drugie nie znam nikogo, kto umie gaz utrzymać, po trzecie uważam (moja całkowicie prywatna opinia – prawdopodobnie ”twarda” - na zasadzie „bo tak”, choć poparta pewnymi obserwacjami), że jest pewna grupa silników, które gazu się boją, na gaz reagują alergicznie i gaz pasuje do nich jak przysłowiowy wół. Są to – jednostki napędowe BMW – prawie wszystkie poza 1.6 (niestety nie znam oznaczenia), wszystkie DB, wszystkie Forda, większość Audi (choć nie jestem w tym miejscu fanatykiem), prawie wszystkie motory japońskie. Dlaczego? Min. dla mnie systemy wtryskowe Boscha (np. j-tronic i podobne) nienawidzą gazu i włosko-polskich kombinacji z modułami sterującymi. Oczywiście sekwencja i pełna zmiana charakterystyki daje jakąś namiastkę poprawności, ale uważam, że producent nie po to godzinami siedział nad właściwą mapą zapłonów, żeby mu teraz bruździć. Motory DB, czy BMW (mówię o starszych, dobrych wersjach – lata 80./90.) to sztuka inżynierii. Właściwe pasowania, dobrze dobrane charakterystyki materiałowe i inne przymioty robione pod konkretne paliwo, czyli benzynę. Moim skromnym zadaniem nie powinno się zaprzepaszczać tych osiągnięć przez dobór nieodpowiedniego „owsa”. Fakt – chodzi, ale do czasu. Motory japońskie – są szczególnie wysilone (moja Magdalena ma 1.4 ccm i „papierowo” 74 KM, czyli tyle ile VW Golf 1.8) jak mógłbym zakładać do nich gaz? Ford zabrania instalowania gazu pod rygorem utraty gwarancji. Nie wiem, ale jakieś dozowniki z jakimś badziewiem dodatkowo smarującym gniazda zaworów to szczyt absurdu. Po prostu uważam, że takie sprawy są w rękach mądrzejszych ludzi, a nie w warsztacie u Heńka, co dorobi jakiś „cfanciś do wichajstra” i będzie super. Inżynierowie pracujący nad projektem uznali, że ma to chodzić na benzynie – to niech to chodzi. Jeśli gazować (znów moja opinia) to samochody kompletnie użytkowe (Golf, Fiat, Opel, Star 20 – benzyna itd.). Po pierwsze im to nie szkodzi wizerunkowo, po drugie jeśli coś się zepsuje to nie ma sprawy to i tak „młotki” zmieniamy trzonek i dalej stukamy. Obrazą dla mnie jest podjechanie Audi Q7 pod dystrybutor LPG. Dlaczego? Nie jestem jakimś snobem, ale jak kogoś na takie auto, to powinno być stać na dobre paliwo do niego (moja prywatna opinia) a nie kombinować. Po prostu nie stać mnie na coś to tego nie mam. Jeszcze słówko o LPG. Ja osobiście boleje nad faktem posiadania przez Polskę tego szlamu zwanego hucznie paliwem. Tankując na większości stacji gramy w ruletkę. Niestety cierpią na tym nasze kieszenie i nasze samochody (o drogach się nie wypowiadam). Dlaczego mielibyśmy je dodatkowo drenować i psuć gazem?
Samochód Rolama niestety jest poza moim zasięgiem, ale może uda się wyłuskać Mercedesa 300 D z 1989 r.? :D Ten by posłużył więcej niż dwa lata…
PS. Woda (a mówiąc ściślej błoto) też występuje w moich okolicach. Taki mini front wschodni.:D
-
Tichy, terenówki to nie tylko Willysy, Defendery, Gazy i Uazy :P
Za 15 tysięcy kupisz Landka Discovery I, tak jak już wcześniej wspomniałem Suzuki Grand Vitarę, Kię Sportage, jakieś Mitsubishi Pajero II też by się znalazło pewnie.
Poza Disco i (chyba) Grand Vitarą te samochody mają z przodu niezależne zawieszenie i zostały pomyślane właśnie do łączenia jazdy w terenie z jazdą po asfalcie. Na Twoim miejscu jednak zastanowiłbym się nad czymś takim, a nie pchał się w osobówkę.
-
Nawet samochody ze sztywnym przednim mostem nie są specjalnie problematyczne na drodze, szczególnie, że takie trafiają się dość małe i ekonomiczne - jak np Suzuki Samurai, Daihatsu Feroza.
-
Skoro tak Panowie mówicie to sprawa warta przemyślenia. A co np z kosztami (serwis, tankowanie)? Pewnie zajrzę na strony ogłoszeniowe, ale czy da się takie "wozidełka" ustrzelić w miarę dobrej kondycji? Szczerze nie brałem 4x4 na razie pod uwagę, więc nie orientuję się w sytuacji. :D
-
Wiecie co , powinni w samochodach instalować coś na kształt RD-33
Odpadły by problemy z dyframi, skrzynkami, popalonymi gniazdami, zatartymi servomotorkami, zamulaniem , z tym jak bierze od dołu, i na ile sie da wykręcić...
-
Tzn silnik, który w warunkach przewidzianej eksploatacji mielibyśmy wymieniać na nowy co 3 wyjazd ? :118:
-
Ale co to byłby za wyjazd. :021:
Nawet samochody ze sztywnym przednim mostem nie są specjalnie problematyczne na drodze, szczególnie, że takie trafiają się dość małe i ekonomiczne Suzuki Samurai...
Tichy wspominał że chciałby mieć cały kręgosłup. :118:
-
Dobra z Samurajem nie miałem bliższego kontaktu, ale Feroza była ok. Z zasady wozy terenowe mają relatywnie miękkie zawieszenie. Pod względem komfortu nie ustępują zwykłym szosowym samochodom, jedyny problem to bujanie i pokonywanie zakrętów (raz kwestia wysokości środka ciężkości, dwa - konstrukcji zawieszenia), chociaż taki Grand Cherokee '96 nie ustępował niczym E klasie z tego samego roku i do tego elektryka w nim działała :021:
-
http://otomoto.pl/audi-a4-C18082769.html
A takie coś? Poza marchwiowym zawieszeniem? Lub podobne?
-
Zapomniałem jeszcze o Cherokee, jak mogłem... Ale w nich ponoć należy wystrzegać się dieseli.
Jeśli chodzi o kondycję, to wiadomo, zależy od tego czego będziesz szukał. Vitary czy Sportage będą w tej samej cenie nowsze, bo marki nie mają tej renomy co Land Rover, Mitsu czy Jeep, a nowsze oznacza potencjalnie, że będą w lepszym stanie, choć nie jest to żaden aksjomat. Spalanie na pewno będzie trochę większe, bo same auta są większe i cięższe od osobówek. W Sportage i Vitarze jest ręcznie dołączany napęd na przednie koła bez centralnego dyfra, więc będą spalać mniej niż takie Disco które ma permanentny napęd 4x4. Pajero II w przeważającej większości mają taką fikuśny reduktor SuperSelect który pozwala zdecydować czy się chce, żeby napęd szedł tylko na tył, na wszystkie osie przez centralny dyfer czy przez zablokowany dyfer, więc również opory wynikające z pracy dodatkowych elementów napędu można ograniczyć.
Natomiast jeśli chodzi o awaryjność i serwis to cóż... Wszystko zależy od szczęścia i od modelu, ale na pewno mają one więcej części które mogą się zepsuć.
-
Mam mi.in. Grand Vitarę z 2003r 2,0 benzyna 128HP bezawaryjny, 4 drzwiowa. Zawieszenie na solidnej ramie, z przodu niezależne (kolumna McPherson), z tyłu sztywna oś na sprężynach prowadzona dwoma wałkami wzdłużnymi. Komfort jak w osobowym (a wersja XL-7 komfort auta luksusowego - jeździłem), duży prześwit, napęd na tył i dołączany napęd kół przednich (do 100km/godzinę przy jeździe na wprost) - 4H. Po zatrzymaniu można przełaączyć na 4L (dołączona przednia oś i reduktor). Czyli na codzień i na czarnym jeździ się z napędem na tył, na śniegu i w terenie 4H lub 4L (wyjątkowo w ekstremalnych warunkach). Pali w mieście ok 10-10,5l/100km z napędem na tył (ale 90% jeździ się z napędzaną tylną osią). Zwrotna krótka łatwo parkować. Nie przechyla się specjalnie na zakrętach. Da się jechać 140/h, powyżej głośno i niezbyt stabilnie. Dość żwawo przyspiesz w mieście. Na trasie już nie tak bardzo. Jest Diesel od PSA (Peugeot/Citroen) 109HP, pali zdecydowanie mniej, myślę, że ok 8,5l/100km. Auto generalnie proste jak rower, niezawodne, nie gnije, dużo sprzedano w Polsce z niezłym wyposażeniem (automatyczna klimatyzacja, pełana elektryka, 2 poduszki). Cięzko chodzi skrzynia biegów (ale ten typ tak ma). Świetnie się wsiada (zero skłonów). Malutki bagażniczek. Auto bezawaryjne, cześci eksploatacyjne w normalnych cenach (za wyjątkiem sony lambda), ale jeżeli ktoś Ci skroi lusterka, lub ulegnie awarii jakaś część nietypowa - to w serwisie majątek (kompletne sprzęgło z wymianą 1200PLN). Podwozie w warunkach nieekstremalnych nie do zajechania, drzwi i błotniki oplastikowane, więc nie ma dramatu z porysowaniem. Jeżeli nie zalezy Ci na szybkości - to polecam (na pewno więcej wytrzyma niż 2 lata). Trzeba oczywiście uważać na egzemplarze zajechane - żadne auto nie jest wieczne i każde można zakatować. Super jest wersja XL-7, duży bagaznik komfort i silnik 2,7V6 benzyna (trzeba zagazować) albo 2,0D (słaby) - niestety te auta się bardzo cenią. Jakbyś chciał się dowiedzieć jakichś szczegółów to pisz na priv.
PS. moja GV nie jest na sprzedaż.
-
Do typów które podałem zapomniałem dodać jeszcze jednego auta - Subaru Forester. Trochę tym też polatałem od wersji zwykłych do turbo. Z gazem sekwencyjnym i bez. Bezawaryjne, nie rdzewieje, toleruje gaz bez większych problemów. Jeździ się wygodnie, bo to taki crossover czyli ni terenówka ni kombi. minus jest tego taki, że troszkę starsze.
Polecam wersję z kominkiem na masce czyli z turbo. Od chyba dwóch lat w ofercie Subaru jest też dostępny silnik wysokoprężny ale padają tam sprzęgła (niby z winy użyszkodnika). Gazik polecam ze względu na to, że bokser uturbiony przy ciężkiej nodze i z 19l/100 potrafi łyknąć. Aczkolwiek do dojazdów wystarczy zwykły motor bez mieszarki. Z częściami też nie ma problemu to popularny model w Polsce.
Możesz zerknąć też na model Legacy. Również niezniszczalny samochód. No i wszystkie mają napęd na cztery łapy.
A4 za delikatne moim zdaniem. Jak Ci się to zawieszenie wyklepie to będziesz płakał.
Na zachętę:
http://otomoto.pl/subaru-forester-gaz-szklany-dach-poobijany-C17525554.html
http://otomoto.pl/subaru-legacy-awd-4x4-oplacony-C16683075.html
To może wydać się śmieszne ale Justy też ma opinie neizniszczalnego. NA dojazdy do pracy w sam raz ;]
http://otomoto.pl/subaru-justy-C16252595.html
Wg. Top Gear najlepsze auto terenowe:
http://otomoto.pl/fiat-panda-climbing-4x4-oplacony-C17523453.html
-
Bardzo jestem wdzięczny za rady. Z Grand Vitarą jest pewien problem (dla mnie bardzo istotny) – moja żona. :-D Jak jej pokazywałem propozycję to powiedziała, że jak „takie coś” (cytat!) przyprowadzę to będę tam spał z psem. Po prostu jej się nie podoba. Trochę z bardziej technicznej strony – tak jak wspominałeś janweg – jest to samochód mocno przeceniony. Mimo wszystko bardzo dziękuje za szczegółowy opis i chęć pomocy.
Coma – GC to pojemności, które zabijają. Podejrzewam potworne zużycie paliwa (5.17 zł za litr u mnie) dlatego chyba zrezygnuje. „Kijankę” znalazłem taką:
http://otomoto.pl/kia-sportage-2-0-16-v-128-km-gaz-C17253753.html
O Land Roverach słyszałem dość niepochlebne opinie do tego widzę, że są drogie.
Mazaku – kurde fajne te Subaru (Forester). Nasz listonosz takim śmiga. Tak jak on katuje to auto to jest nie do opowiedzenia. Wiem, że jest niezniszczalne, ale suma 14.000 zł to tak jak 100% mocy +MW50, więc te które zapodałeś są poza zasięgiem (ten za 14.900 zł jest przed opłatami do tego widać, że trzeba dołożyć). W każdym razie propozycja dość znośna. Może w przyszłości. :-D
Tak ekstremistycznie nie podszedłem do tematu. Na początek przygody wolałbym coś „półcywilnego”:
http://otomoto.pl/mercedes-benz-e-300-instal-gazowa-4-matic-C18077373.html
Trochę posztukowany i z gazem (!), ale może…
http://otomoto.pl/volkswagen-passat-C18019045.html
Cóż, pewnie zawieszenie podobne do Audi (takie samo ???)
A z większym zacięciem:
http://otomoto.pl/opel-frontera-instalacja-gazowa-lpg-C17172378.html
I chyba mój typ, poza wymienioną wyżej „Kijanką”:
http://otomoto.pl/ford-maverick-C17731674.html - widzę, że sprawdzony – ktoś mieszka w podobnej okolicy.
Jeszcze raz wielkie dzięki za podpowiedzi. Tak humorystycznie (może się przyda) jeśli ktoś będzie chciał kupić samochód to śmiało może mnie zabierać ze sobą (mam bogate doświadczenie :D) – „mendze” i zawsze szukam „ideału” więc nie ma sprawy – pomogę. :D
-
Pardon za dwa posty, ale tu coś fajnego znalazłem (może któregoś z Sz. Kolegów?):
http://otomoto.pl/chrysler-town-country-lxi-C18182458.html
-
4Matica to sobie odpuść ponieważ eksploatacja tego auta jest strasznie droga. Nie mam w tej chwili dostępu do EPC i nie mam jak podać aktualnych cen podzespołów ale pamiętam jak kolega sprowadził sobie takiego i mu półośka padła. Cena w serwisie 7800zł więc odpiął napęd i pogodził się z faktem, że od tej pory jeździ zwykłym "Klinem" pędzonym na tył. Auto skończyło jako domek dla kur radośnie gnijąc za domem z racji kosztów utrzymania. Zakatował na śmierć i resztę sprzedał na części.
Ponadto E300 w benzynce oszczędne specjalnie nie jest w dodatku 4x4 i z gazem. Jeżeli to KE-Jetronic to pakujesz się w kłopoty. Być może tam już 24 zaworowy silnik z racji, że to mordka już z E klasy, więc trochę lepszy do zagazowania ale znowu kłania się padająca wiązka od przepustnicy itp. Mercedes od mniej więcej 93 roku stosował ekologiczne oploty kabli co sprawiało, że po 10 latach izolacje znikały pozostawiając gołe miedziane wiązki. O ile w "E-Klinie" za dużo tej elektryki nie było, tak np. W140 czyli "Locha" miała jej bardzo dużo. Teraz już wiesz dlaczego przy kupnie tego drugiego ważne jest dobre sprawdzenie elektryki. Jedyny sposób naprawy to ciągnięcie nowych kabli. Tak też naprawia się wiązkę przepustnicy.
Kolejna sprawa to automat. Jeżeli ktoś dbał o niego to nie powinno być problemów. Jak nie wymieniał oleju itd. to kolejny kłopot. Remont skrzyni to tak lekko 6k zł. a Ty masz 4matica, więc może być jeszcze cieplej :).
Passat aka "ptysiowóz" to moim zdaniem tak samo delikatne jak A4 co pokazałeś. Frontiera może być choć byle byś nie trafił na chińszczyznę :D. Maverick z twarzy podobny do niczego i to jeden z tych samochodów na którego widok jak czujesz jak w nogawce spodni Ci coś się kurczy. Specjalnie udany to On też chyba nie był. Poza tym wszystkie te auta stare są. O Kijance nie słyszałem czegoś złego, a nawet na postoju się sprawdzała.
Co do Forestera ceny są różne, spokojnie tańsze egzemplarze są. Różnie, jedne zarejestrowane inne do opłat. Ponadto wolał bym nawet się napiąć i kupić coś czym pojeżdżę dłużej, co lepiej zniesie katusze okolicy niż pakować się w kolejną puszkę do zakatowania w dwa lata.
http://otomoto.pl/subaru-forester-subaru-forester-C17930225.html
http://allegro.pl/sprzedam-subaru-forester-1998-stan-b-dobry-i1528191694.html
Na dniach będę się widział ze znajomym od Subaru to się go podpytam jeszcze jak wygląda utrzymanie takiego klamota.
-
Ford Maverick (swoją drogą, fajna lotnicza nazwa :D) to to samo co Nissan Terrano II czyli też dobry sprzęt.
-
Forester SF to ciekawy wybór, jednak należy mieć świadomość paru rzeczy. W starszych modelach z automatem (4EAT) nie mamy typowego Subarowego AWD, tylko sprzęgło wielopłytkowe i domyślny rozdział napędu 90/10. Z silnikiem 2.0N/A nie jedzie to też za dobrze.
Druga sprawa - spalanie 2.0N/A: 8-12l, 2.5N/A: 10-15l, 2.0T: 13-20l, wolnossące można zagazować z dobrymi rezultatami.
N/A to raczej trwałe i bezawaryjne jednostki, natomiast 2.0T potrafi skończyć się przy 200 tyś km przebiegu.
-
Subiektywnie:
mam A4 (B5) quattro 1.9 TDI (AFN - żeliwny blok, nieśmiertelny silnik) i zawieszenie jakoś wytrzymuje - 1500 PLN wystarczyło jak dotąd na 4 lata. Spalanie od 5-7/100 w trasie (rekord to 4.7) do 10/100 w mieście. Niezły kompromis między zdolnością do pokonania trudniejszego terenu a dobrymi własnościami jezdnymi na drodze. Jednak prześwit ma mały wiec terenówką nie jest. Napęd na obie osie rozdzielany przez centralny dyferencjał Torsena a przedni i tylny dyfer są swobodne. Taki układ nie jest odporny na całkowitą utratę przyczepności z jednej strony (brak blokady mechanizmów różnicowych) co z resztą jest wykorzystywane w filmach reklamowych X-Drive BMW :). W śniegu jeszcze nigdy się nie zakopałem choć jeździłem w terenie, w którym ośki kompletnie wysiadały. Drugim autem jest nowy accord, który mimo, że nowszy, szybszy, cichszy, bardziej komfortowy itd. - w zimie stoi bezczynnie w garażu. Ogólnie - auto zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie, mam je już piąty rok i na razie nie sprzedaję :) Następne też będzie sedan/kombi 4x4 albo Audi albo Subaru.
Przestrzegam przed Ferozą - zaprzyjaźniony autoserwis mówił na to "feroza-zaroza" bo strasznie się sypało.
-
Tichy, piszesz że od lat zmieniasz samochody i masz w tym jakieś doświadczenie praktyczne. Ja nie rozumiem Ciebie. Opis wymagań które podałeś i Twoje oczekiwania jakie przewinęły się w postach powyżej a potem propozycje które sam tu podlinkowałeś. Moje zdanie, z którym się oczywiście nie trzeba zgadzać:
W124 300E 4matic -tak samo jak bmw 525ix, jeśli jakieś auto nie urodziło się czterokołowcem to trzeba to uznać za fakt a nie kombinować. Elementy przeniesienia napędu i zawiasu charakterystycznych tylko dla tego modelu, przeważnie bez dostępu do zamienników, wylatanych nie wiadomo przez jakiego rzeźnika za kierownikiem. Z najbardziej paliwożernym i kłopotliwym w gazowaniu silnikiem (w zasadzie tego się nie da zagazować zgodnie ze sztuką). I na deser automacik, z niewiadomo jakim przebiegiem. Moje gratulacje.
Pasek VR8 syncro -napęd bez porównania bezpieczniejszy niż w klinie. Ale niekoniecznie w egzemplarzu za 10 tysia z gazem, jeśli za sam gazociąg trzeba było dać w tym silniku 4 tysiące, prawda?
Chrysler Voyager -wymarzony zwrotny ekonomiczny samochód do pokonywania leśnych bezdroży. Szef lepiej by nie wymyślił.
Siuśka -nieważne czy Forester czy Legacy, owszem to dobre jest, ale napisałeś że ekonomia Grand Cherokee zabija Cię pojemnością -> ekonomią. Siuśka zacznie rozmowę z Tobą najpierw od 12 litrów, po czym przejdzie do konkretów w zimie/lesie. W przeciwieństwie do Szerokiego serwis u szwagra w stodole ani byle jaki gazociąg nie wchodzi w grę.
A4 -za takie pieniądze będzie w podobnym stanie jak autostrada o tym numerze. Chyba że sprzedawca w prezencie zrobi Ci zawias. Jeśli tak, to sprawdź czy nie jest ubezwłasnowolniony i na przepustce, bo umowa będzie nieważna.
Ja tam się nie znam. Ale wiem, że jeśli za dwadzieścia tysięcy kupuję beemkę, to trudno oczekiwać że nic jej się nie przydarzyło. Z tego samego powodu nie sądzę by jakieś auto miało gazownię, napęd 4x4, rozsądny stan techniczny i kosztowało 10-15 tysięcy mając na masce uznany znaczek firmowy.
Ale skoro Lepper mógł być moim wicepremierem, to znaczy że warto próbować bo wszystko jest możliwe.
poniżej kilka przemyśleń własnych (zdjęcia moje); tego nie polecam:
(http://img696.imageshack.us/img696/7977/carof.th.jpg) (http://img696.imageshack.us/i/carof.jpg/)
wersji "najbardziejturbonaosiedlu" raczej też nie:
(http://img535.imageshack.us/img535/5900/caro2.th.jpg) (http://img535.imageshack.us/i/caro2.jpg/)
tego też nie bierz, i nie słuchaj Mazaka- mówię Ci, to nie jest praktyczne:
(http://img705.imageshack.us/img705/5060/redbarono.th.jpg) (http://img705.imageshack.us/i/redbarono.jpg/)
to jest fajne, ale na pełnym zbiorniku ( chyba z 70l albo lepiej) ledwo dojechałem z Kołbaskowa pod Bydgoszcz (Koronowo). Lata w koleinach jak żyd po pustym sklepie, nie skręca i nie hamuje, ale to nieważne. Dużo masz przez ten las?
(http://img833.imageshack.us/img833/5059/camaros.th.jpg) (http://img833.imageshack.us/i/camaros.jpg/)
grand szeroki niby jest bezpieczny dla załogi, ale w Radomiu znalazł się na niego cwaniak:
(http://img52.imageshack.us/img52/5754/cherokeem.th.jpg) (http://img52.imageshack.us/i/cherokeem.jpg/)
małe, zwrotne, kompletnie bez sensu:
(http://img59.imageshack.us/img59/7586/minilu.th.jpg) (http://img59.imageshack.us/i/minilu.jpg/)
wynalazki są fajne dopóki coś nie klęknie; tutaj przykład import z RPA. Dostępność części blacharskich podejrzewam równa dostępności paliwa J2 do jumacza 004 w 1945.
(http://img189.imageshack.us/img189/5554/golfmq.th.jpg) (http://img189.imageshack.us/i/golfmq.jpg/)
możesz też pójść na bogato, szeroko wychodząc poza banalną przeciętność:
(http://img135.imageshack.us/img135/8934/w124.th.jpg) (http://img135.imageshack.us/i/w124.jpg/)
tylko że i tak każdy wie, że oryginał jest tylko jeden:
(http://img812.imageshack.us/img812/4838/blitzr.th.jpg) (http://img812.imageshack.us/i/blitzr.jpg/) (http://img25.imageshack.us/img25/9143/grimreaperhu.th.jpg) (http://img25.imageshack.us/i/grimreaperhu.jpg/)
auto poniżej ma 20 lat, ponad 450kkm przebiegu (trudno powiedzieć), nadal ma się nieźle i jeździ "bardzo sprawnie". Uważam to za jeden z najlepiej prowadzących się samochodów jakie zbudowano; niestety znalezienie podobnego w jednym kawałku od dawna jest już w zasadzie niemożliwe, rekordzistę widziałem z czterech przeszczepów:
(http://img546.imageshack.us/img546/5496/e36.th.jpg) (http://img546.imageshack.us/i/e36.jpg/)
Mazak też nim jeździł ale nie pamięta, bo się wtedy zatruł sałatką Wyborową:
(http://img199.imageshack.us/img199/996/mazakhoffen.th.jpg) (http://img199.imageshack.us/i/mazakhoffen.jpg/)
cacuszko którym często się poruszam i uważam za jeden z najlepszych samochodów w historii motoryzacji, choć spieszyć tym się nie da:
(http://img851.imageshack.us/img851/2236/klin1.th.jpg) (http://img851.imageshack.us/i/klin1.jpg/)
drugie auto które uważam że powinni robić do dziś; praktycznie nie do dostania obecnie w rozsądnym stanie technicznym. Na zdjęciu Docent (S!), jego Focke-Wulf i jakiś facet:
(http://img683.imageshack.us/img683/8949/e34y.th.jpg) (http://img683.imageshack.us/i/e34y.jpg/)
Tak naprawdę, nie potrafiłbym wskazać lepszych samochodów w kategorii "wszystko razem wzięte do kupy" niż te dwa ostatnie. Problem tylko jest taki, że tych samochodów już nie ma i nigdy nie będzie. Ocalałe niedobitki stanowią przeważnie objazdowy pokaz technicznego analfabetyzmu i ignorancji swoich właścicieli; powiązane drutem i taśmą izolacyjną działają uparcie jak ostatnia bateria "88" w maju 1945 na Unter den Linden.
End of OT, bo nie chcę paść ofiarą tego przycisku w Centrum Sterowania Światem:
(http://img543.imageshack.us/img543/6644/przycisk.th.jpg) (http://img543.imageshack.us/i/przycisk.jpg/)
-
To może Scenic 4x4 ?
http://otomoto.pl/renault-scenic-rx4-diesel-climatronic-serwis-C17994465.html
Mieści się w granicach 14 KPLN i nie jest wrednie stary. W pakiecie diesel więc nie trzeba pakować się w gaz.
-
Nie wiedziałem gdzie wrzucić, a że dużo ostatnio było o bezdrożach w tym wątku to proszę bardzo:
http://goldap.wm.pl/43592,Trzydziestotonowa-koparka-utonela-w-bagnie.html
http://www.youtube.com/watch?v=j_dMb0IYI7g
:021:
-
Jeszcze raz wielkie podziękowania dla wszystkich, którzy podzielili się ze mną wiedzą na temat „szrotozacji” czyli dzisiejszego rynku samochodów używanych. Po zakupie zapraszam na tradycyjne pieczenie barana/ prosiaka i bekę piwska, oraz oglądanie nisko przelatujących „efów”. :D
Z tego co czytam to Subaru pomimo solidności konstrukcji nie spełni moich oczekiwań dotyczących awaryjności, podobnie DB 4x4. Generalnie napęd na cztery koła jest fajny, ale Panowie potwierdzili moje obawy dotyczące właśnie takich konstrukcji. Naprawdę potrzebuje sprzętu dość cywilnego, który będzie się fajnie i przede wszystkim wygodnie poruszał po naszych wspaniałych i niezastąpionych drogach specjalnie przygotowanych na Euro 2012. Chyba dopiero po zmianie pracy i głębszym osadzeniu mojej skromnej osoby w okolicy przygotuje się na terenówkę. Póki co pozostanę przy klasykach.
Miałem dużo radochy z zestawienia Ponurego. Jest fenomenalne – kilka propozycji jest naprawdę wartych zainteresowania (szczególnie dotyczących Blitza). Oczywiście linkowany przeze mnie amerykański wehikuł powinien być traktowany w kategorii żartu. Tak jak pisałem zwróciłem się z apelem o doświadczenia dotyczące aut, ponieważ jestem kompletnie zdezorientowany. Moja przygoda (wiedza) o „szrotozacji” w Polsce opiera się o zmiany pojazdów z dwuletnią mniej więcej częstotliwością na różnego rodzaju marki i modele. Stąd uważam, że mniej więcej umiem kupić jako taki samochód, ale nie umiem sprecyzować dokładnie jaka to powinna być marka. Na razie udało mi się uniknąć prawdziwej wpadki typu niedojechanie z miejsca zakupu do miejsca zamieszkania i to uważam za sukces. Przerobiłem tych samochodów dość dużo, nawet otarłem się o „nowości” (pół roczny Poldas Caro), ale nie uważam, żeby to był powód do powiedzenia o sobie „ekspert”. Tak to niej więcej wygląda. Jeszcze sobie pomarudzę, pooglądam i poczytam (mam nadzieję, że trochę „pomożecie”;-)) , ale na horyzoncie widnieje Gwiazda (bynajmniej nie czerwona) o pięknym numerze typoszeregu 124 i dużej literce W przed numerem. Zastanawiam się jednak czy nie zmienić poglądów na temat „gazowania” tego sprzętu, bo patrząc na ceny „gnojowicy” na stacjach obawiam się o moje ciężko zarobione złotówki. Mazak podał kilka istotnych rzeczy dotyczących współpracy silnika DB z gazem i problemów tej maszyny z elektryką („bardzom wdzięczny”) tak więc poszukiwania będą długie.
Taka dygresja dotycząca współczesnej motoryzacji spod znaku plastyku, chipu i gadżetu – buduje się obecnie „cacuszka”, które kompletnie nie spełniają podstawowej funkcji jakim jest wygodne przemieszczanie się z miejsca A do miejsca B. Zapycha się toto elektroniką, kołami dwumasowymi i innym pseudo technicznym badziewiem szczególnie „pro-eko”. Super fury, które są tylko przyjaciółmi laweciarzy (przykład – współpracownik naszej instytucji z Passatem 2.0 TDi z 2006 r. – klnie na to ustrojstwo jak szewc i często jeździ Corsą z napisem „samochód zastępczy”) to zaprzeczenie idei motoryzacji. Tradycyjne podziały dotyczące stosunku wyglądu do awaryjności legły w gruzach. Np. słyszałem ostatnio bardzo pochlebne opinie o włoskich silnikach JTD, stąd brałem pod uwagę zakup Lancii Lybra z takim motorem. Trudno dzisiaj znaleźć odpowiadające wymaganiom auto, tak jak było to kilka lat temu. Można było lepiej „pójść na kompromis” i powiedzieć sobie – „ok. to jest brzydkie, ale praktyczne, to jest ładne ale bardziej awaryjne. Robię tyle i tyle km więc stawiam na bezawaryjność, kosztem wygody, lub kupuje Mercedesa – drogi, ale spełnia wszelkie wymogi.” Dzisiaj tak już nie ma – tak jak wspomniał Ponury, legendy padły ofiarą techno-matołów, nowości prawie wszystkie są jednakowej jakości (BMW, Mercedes, Volvo – wzory doskonałości to dzisiaj tandeta z plastykiem na deskach rozdzielczych, Saab – auto tak u nas nietypowe, że strach tym w ogóle wyjechać). Stąd moje dylematy. Do tego jakość dzisiejszych ofiar tureckiego - polskiego „handełe” woła o pomstę do nieba. Prawie przekonałem się kiedyś na własnej skórze jak łatwo jest złożyć z kilku samochodów jeden bardzo przyzwoicie wyglądający (oczywiście z przebiegiem 170 tyś. km) i tylko dzięki interwencji wspaniałego mechanika nie popełniłem pierwszego w życiu błędu zakupu „7 in 1”. W każdym razie dziękuję za poświęcony czas i chęci niesienia pomocy marudzie.
Jeszcze bym spytał ekspertów, jeśli DB z gazem (fuuuu, ale chyba jednak :D) to jaki będzie możliwie niekonfliktowy motor do tego i ew. do jakiego rocznika? Mówimy o W124. Dzięki!
-
Co do Saaba (jak jeszcze należał do GM) to przynajmniej do starszych modeli niektóre części pasowały od Opla. Na forach sporo było informacji jakie to części. W Saabach największą bolączką było zawieszenie zbyt delikatne na nasze drogi, wspominano tez coś o elektryce.
Co do Mercedesa z gazownią to jedyna bezproblemowa opcja to silnik z gaźnikiem (2.0 benzyna - M102.910, M102.920, M102.921, M102.924). Niestety tych jest stosunkowo niewiele, przeważnie starsze roczniki, no i przez tanią eksploatację zajechane doszczętnie. Możesz wymienić KE-jeta i zamontować gaźnik ale w praktyce dobry gaźnik po regeneracji kosztuje 1000zł i więcej, a do tego dochodzi rzeźba z dostosowaniem auta. Co bardziej odważni decydują się na Megasquirt ale to już wyższa szkoła jazdy i wyższe nakłady finansowe.
Ponoć nieźle współpracuje z Ke-Jetem instalacja włoska Landi Renzo IGS. Tylko po pierwsze w swoim czasie była droga i bardzo rzadko ktoś ją montował. A i ona nie gwarantował pełnego sukcesu. Warto zainwestować w STOP Ke-jetronic zwany też emulatorem PD-45 do zmniejszenia ciśnienia paliwa w ten sposób rozdzielacz paliwa jest smarowany. Ten wtrysk Boscha jest jak szwajcarski zegarek. Jak działa poprawnie to dowiezie Cię wszędzie nawet jak elektryka padnie. Niestety gaz mi nie służy i nie wież w bajki jak ktoś Ci inaczej opowiada. Wszystko do pierwszego strzału.
Silnik jaki jako tako daje się zagazować to M111 czyli oznaczony jako 220 ale i ten ma swoje bolączki o których pisałem wcześniej.
Reasumując jak chcesz jeździć tanio i stosunkowo bezawaryjnie to szukaj utrzymanego W124 z silnikiem diesla OM602 czyli 5 cylindrów i 2,5 litra pojemności. OM603 już jest mało oszczędny i trzeba uważać żeby nie był przegrzany. OM601 czyli 2,0 to raczej spacerówka do tej budy ale trwała i oszczędna.
Problem z gazem w Mercedesie jest jeszcze jeden. Kupując taki egzemplarz kompletnie nie znasz jego historii, nie wiesz jak go ktoś gazował i gdzie. Nie znasz stanu silnika przed instalacją gazu. Co innego jak masz zadbany egzemplarz z udokumentowanym przebiegiem pracującym na benzynce jak pszczółeczka. Wtedy masz pewność, że wszystko jest OK i jak zaczyna się coś dziać to zaczynasz walczyć z instalacją. Gorzej jak wpadasz na opcje z gotowcem. Wtedy jest problem ze znalezieniem dobrego fachowca co się tego podejmie, bo jest tyle zmiennych, że nie wiadomo gdzie szukać przyczyny czy w silniku, wtrysku, instalacji gazowej czy sterowaniu wtryskiem innymi słowy zaczyna się czeski film. Pojawiają się falujące obroty na gazie i benzynie lub osobno, brak mocy, problemy z odpalaniem na ciepłym i zimnym silniku, strzały (polecam prześledzić jak działa ten wtrysk i co robi z nim strzał) itd. Potem już standard czyli wycie do księżyca i topienie worka pieniędzy i wcale nie musi być lepiej.
-
No tak... Spać po nocach nie będę. :D Dzięki. A co z opcją benzyna + wysokiej jakości sekwencja? Coś mi się obiło o uszy, ale błędnie napisałem Jetronic... Może rzeczywiście Diesel...
-
Do sekwencji musisz brać sygnał z komputera samochodu (mocno upraszczając), wtrysk Boscha takiego nie posiada. Jest tylko prosty sterownik który na podstawie odczytów z potencjometra klapy spiętrzającej i sondy lambda dostosowuje mieszankę. Możesz sobie odpiąć wtyczkę od tego, jest za akumulatorem wtedy w też pojedziesz, bo wtrysk przejdzie w tryb serwisowy tylko spalanie wzrośnie. To m.in. jeden ze sposobów na sprawdzenie poprawności mechanicznej działania wtrysku. IGS jakoś to obchodzi ale nie znam detali. Poczytaj sobie jak działa K-Jetronik i K (Kontinuierliche Kraftstoffeinspritzung :D) E (Elektronisch gesteuerte Gemischanpassung :D)-Jetronic, a zobaczysz w czym rzecz. To tak na zachętę:
Podstawowa zasada układu KE-Jetronic została przejeta z układu K-Jetronic i polega na ciągłym podawaniu paliwa do cylindrów przez mechaniczne wtryskiwacze do kolektora dolotowego bezpośrednio przed zaworami. Ilość wtryskiwanego paliwa jest wprost proporcjonalna do ilości zasysanego powietrza. Dokładne sterowanie ilością paliwa, w zależności od obciążenia silnika, jest w układzie KE-Jetronic realizowane przez elektroniczne urządzenie sterujące. Zmieniające się warunki pracy silnika, np.: rozruch, wzrost lub zmniejszenie obciążenia silnika, hamowanie silnikiem itp., są rejestrowane przez odpowiednie czujniki. Informacje w formie elektrycznych sygnałów przekazywane są do sterownika. W urządzeniu sterującym układu KE sygnały wejściowe są przekształcane w odpowiednie sygnały wyjściowe, sterujące nastawnikiem umieszczonym przy rozdzielaczu paliwa, zmieniającym w ten sposób skład mieszanki. Zmiana dawki wtryskiwanego paliwa jest realizowana przez zmianę ciśnienia w dolnych komorach zaworów różnicowych, a nie przez zmianę ciśnienia sterowania, jak to jest w układzie K-Jetronic.
-
Już się dostatecznie wystraszyłem tymi "tronikami". Moje "obijanie o uszy" i inne "wieści gminne" potwierdziłeś. Musiałbym latać z notatkami. :D Daruje sobie - będzie Diesel i niech moja połowica sobie "ryczy" na koszty, się przewiezie będzie milsza. :D Jeszcze jedno zmarudzenie - widzę w tych cenach klasę C - czy to jakaś podpucha?
http://otomoto.pl/mercedes-benz-c-250-zarejestrowany-stan-bdb-C18088470.html
A`propos Boscha - to chyba w Omedze 2.0 jest podobny (K-Jetronic ???). Jak tak to fajna sprawa - szczególnie platynowy drucik przepływomierza - słowem bajer. :D
-
Pan pewnie z grzeczności nie podał przebiegu samochodu :).
-
http://otomoto.pl/mercedes-benz-c-220-c-klasa-zadbany-osoba-prywatna-C18066317.html
Tu prosto z fabryki. :D Dobra więcej nie spamuje - bo mi się dostanie, a i tak się będę musiał bez przerwy dopisywać do rubryki "Mazak jest Wielki" :D
A po prawdzie - w przebiegi nie wierzę więc mógłby sobie napisać cokolwiek- bez różnicy. Zawsze jakoś wychodzi te słynne 170 tyś. km.
-
Nic Ci się Tichy nie dostanie, bo to jest bar. Wymyśliłem go po to żeby spokojnie można było pogadać.
W124 wydaje się być najspokojniejszą opcją, szanse na uniknięcie padaczki są tu największe.
Plusy:
-diesel 250D jest spokojnym motorem który w przeciwieństwie do 200D sprawia wrażenie ruchu samochodu, ale nie pali tyle co 300D który w dużym mieście spokojnie ciągnie 10 litrów ropy (jeżdżę takim w stanie kolekcjonerskim i wiem co piszę)
-nie pakując się w wersję turbodoładowaną, która zupełnie przyzwoicie się zbiera ale często ma banana na głowicy i nieznaną historię turbiny unikasz niepotrzebnego ryzyka i masz duże szanse na spokojne pojeżdżenie, ponieważ zapasy wytrzymałościowe takiego motoru są olbrzymie i dziś już nieporównywalne z niczym. Model 300D ma coś koło stu kucy zaledwie i pracuje całe życie niczym motor stacjonarny, od niechcenia. 250D pracuje podobnie, tyle że wyraźnie mniej pali. Jest trochę słabszy, w funkcji prędkości. Przebieg pół miliona kilometrów przy minimum troski obsługowej nie robi na takim silniku większego wrażenia- tyle że trzeba używać tego z głową. Wymieniać co roku olej, jak Bozia kazała, i niekoniecznie lać tam Lotos. Ja latam 300D z `89 który jeździ na syntetyku, i bynajmniej nie uważam tego za ewenement- jak dbasz, tak masz.
-to jest samochód prosty jak posłanka Hojarska, dzięki czemu mając minimum wiedzy i możliwości łatwo jest wykryć babola i uniknąć ładowania się na minę. Dlatego jest ekstremalnie bezpieczny w zakupie.
-motor w tym aucie spali każde szczochy szumnie nazywane paliwem, jakie mu zaaplikujesz na polskim CPN. Łącznie z rzepakiem, paliwem z kutrów (zielone), czerwonką itp.
-brak filtra FAP, dwumasy, elektroniki, udziwnień mających powodować spalanie 5l/100km i kosztujących potem w naprawie 3000 PLN
-prawdopodobnie najtrwalsze zawieszenie jakie możesz kupić w osobówce- chyba tylko beczka była bardziej pancerna. Polskie tzw. drogi nie stanowią wyzwania dla wahaczy, sworzni, łączników stabilizatorów. Chyba że kupujesz auto-ciągnik lawet od turasa.
-za dychę można kupić naprawdę przyzwoity i zadbany egzemplarz, o ile nie dasz się orżnąć.
Minusy:
-to auto to zaprzeczenie swojego jedynego naturalnego konkurenta. Tym się nie da sprawnie spieszyć, tym się wygodnie spokojnie jeździ. Komfort resorowania jest moim zdaniem wyższy niż w jakimkolwiek BMW. Rezerwy bezpieczeństwa zawieszenia są odpowiednio niższe.
-nie da się poprawnie i prawidłowo zagazować benzyny za niewielkie pieniądze, a gazować diesla się nie opłaca. Obecnie istnieją już systemy emulujące sterownik K-Jetronic, ale taki układ dobrze zamontowany i skalibrowany będzie kosztował minimum 3000PLN i to na zadupiu. Raczej nie jest to inwestycja na dwa lata.
-znalezienie wartego uwagi egzemplarza jest naprawdę trudne. Nikt normalny takiego auta dobrowolnie nie oddaje bez powodu, a trafienie na okazję jest kwestią losową. Większość egzemplarzy będzie miała pognitą podłogę i przednie błotniki pod kierunkami, pod zderzakiem, a także dolne partie drzwi, niewidoczne pod listwami. Takich aut nikt wcześniej nie kochał, a niekochane samochody się mszczą.
-to jest wygodny kanapowiec z tylnym napędem pozbawiony udziwnień i elektroniki. Jak masz rozum i minimum umiejętności to sobie poradzisz w zimie, jak Ci ich zabraknie to lipa- to jest ciężkie auto i we dwóch też go z zaspy nie wypchniesz. O tym trzeba pamiętać (w tą zimę na fest zakopałem się E39 525iT, i we czterech polegliśmy- każdy postury Apacza, tylko z mniejszym brzuchem. W124 jest lżejszy o jedno Tico, ale też nie wszędzie się wygrzebie).
-te auta mają najlepsze kiedykolwiek zbudowane automaty- ale jeśli ktoś ciągał nimi lawety albo oszczędzał na oleju w skrzyni, to będzie smutno. Manual jest bezpieczniejszy, jakkolwiek dla mnie manual w Mercedesie to profanacja.
Nie ma jazdy bez na masce gwiazdy, to jest ostatni porządny Mercedes i prawdopodobnie najlepszy samochód zbudowany kiedykolwiek. Moim zdaniem absolutnie nie ma sensu kupować takiego auta na 2 lata jeśli trafisz na zadbany egzemplarz, ale to Twoja decyzja.
-
"Tym się nie da sprawnie spieszyć, tym się wygodnie spokojnie jeździ." - dla mnie plus - chcę się wozić jak król Cyganów na prędkości mi kompletnie nie zależy - jak pójdzie te swoje 120 km/h to jest sukces. I tak uważam, że na polskich wyrobach "drogopodobnych" (choć słyszałem, że w Australii jest jeszcze gorzej z lokalnymi - z pewnego źródła!) prędkość 120 km/h to szaleństwo. :P
"Nie ma jazdy bez na masce gwiazdy, to jest ostatni porządny Mercedes i prawdopodobnie najlepszy samochód zbudowany kiedykolwiek." - dla mnie również, choć z drugiej strony stawiam na równi z W123 - niestety brak czegokolwiek sensownego na rynku. :D
Dobra, a co z C Klasse? Czy to rzeczywiście kompletny szmelc? Znajomy posiada takie cudo (zielone) i chce za to ok 15 tyś. zł (rocznik bodajże 1999 - 2.2 CDi) chodzi jak zegarek i ząb czasu się nie ima. Dobrze wyposażony i przede wszystkim w dobrych rękach (jak piszą - uszanowany ;-)).
PS. Może Mieczysław posłuży dłużej - przynajmniej do momentu zakupu ciągnika rolniczego w postaci auta z napędem 4x4 - później pozostanie seniorem na emeryturze (podobnie jak Magdalena :D).
-
http://img135.imageshack.us/i/w124.jpg/ - z czystej ciekawości - czy w tym Mietku ktoś odciął przód (od przedniej szyby) i dospawał nowy ???
-
Poproś Mazaka to Ci podeśle W124 z przodem W210 i tyłem W202. Albo pogadaj z Qrdlem, to zobaczysz jak można zrobić żeby Clio było jeszcze krótsze.
-
"Nie ma jazdy bez na masce gwiazdy, to jest ostatni porządny Mercedes i prawdopodobnie najlepszy samochód zbudowany kiedykolwiek." - dla mnie również, choć z drugiej strony stawiam na równi z W123 - niestety brak czegokolwiek sensownego na rynku. :D
W zasadzie wszystkie Mercedesy zbudowane do W201/W124 to są synonimy trwałości. Zbudowane na tych samych podzespołach potrafią jeździć wiecznie. Dlatego mój znajomy wysłał już około 20 egzemplarzy do Maroka. Zresztą wystarczy popatrzeć na obrazki np. z Egiptu jak tam przewija się od czasu do czasu W115 w nienagannym stanie. Ciepłolubne auta i tyle :D. Beczki się trafiają podobnie jak 115-tki ale jak ktoś ma zadbany egzemplarz albo świeżo odrestaurowany to go nie sprzeda tanio.
Dobra, a co z C Klasse? Czy to rzeczywiście kompletny szmelc? Znajomy posiada takie cudo (zielone) i chce za to ok 15 tyś. zł (rocznik bodajże 1999 - 2.2 CDi) chodzi jak zegarek i ząb czasu się nie ima. Dobrze wyposażony i przede wszystkim w dobrych
rękach (jak piszą - uszanowany ;-)).
PS. Może Mieczysław posłuży dłużej - przynajmniej do momentu zakupu ciągnika rolniczego w postaci auta z napędem 4x4 - później pozostanie seniorem na emeryturze (podobnie jak Magdalena :D).
W202 to już kategoria plastik-fantastik. Jak sam napisałeś C klasa czyli dla ludu czyli następca W201. Bardziej budżetowy, ja do dziś mam traumę jak jechałem takim czerwonym z pierwszej serii w którym tapicerka była rodem z VW w takie kwadraciki, trójkąty i inne "popierdółki" w dodatki środek foteli był czerwony. Taki trochę Golf w środku. Podobne wykonanie, rzucającą się w oczy taniość i to otaczające poczucie dotyku księgowego wokoło. To bardzo smutne uczucie zwłaszcza jak jeździłeś wcześniej W123, W124, W210, W463. Potem z wypuszczeniem "Okulara" nieco podnieśli standardy, wprowadzili opcje wyposażenia: Classic, Esprit, Esprit, Sport, żeby dociągnąć do reszty modeli. Sedan mi się nigdy nie podobał, kombi może być. Jednak z trwałością bliżej mu do W201 niż do W124. Niemniej najgorszy nie był, ma swoich fanów i produkowali go dość długo.
Niektórym udawało się połączyć te dwie cechy - wytrzymałość W124 i nowy wygląd W202/W201. Wymagało to Szwagra i betoniarki ale się udawało :).
Obecnie istnieją już systemy emulujące sterownik K-Jetronic, ale taki układ dobrze zamontowany i skalibrowany będzie kosztował minimum 3000PLN i to na zadupiu. Raczej nie jest to inwestycja na dwa lata.
Nie wiem czy są ale w tym aucie nawet wymyślne instalacje prędzej czy później polegną. Z mojej wiedzy wynika, że albo I generacja (np. BRC) albo BLOS z droższych nieosiągalny IGS. Żadne z tych rozwiązań nie daj 100% pewności, że któregoś dnia to nie strzeli. Znam też przypadki ludzi co inwestowali w drogie instalacje, nie robili tego budżetowo, a po jakimś czasie je demontowali mówiąc: "nigdy więcej!". Gorzej jak po demontażu okazywało się, że auto już nie działa na benzynce tak jak przed montażem gazu. To tak tytułem uzupełnienia, bo mi się przypomniało.
-
Dla mnie standard to wygodne siedzenia i spokojna podróż np. do Paryża bez bólu (a może po nowemu „bulu” :D) w grzbiecie. Do tego cisza – to jest to, co mnie rajcuje w samochodach – cisza! Może jeszcze klimatyzacja – może być manualna. Z tego co widziałem w Baleronach tego ostatniego raczej nie będzie, ale i tak myślę, że nie będzie problemu z pozostałymi wymaganiami. Bajery w postaci elektroniczne zmienianie zaciemnienia światełka w bagażniku pod wpływem faz Księżyca, z uwzględnieniem cyklu rozrodczego żuka gnojownika są dla mnie zidioceniem „gadżet – młodzieży”. Wszelkie wersje podwyższające standard to próba dodania czegoś psującego się do trwałej mechanicznie rzeczy. Podobnie, moim zdaniem, było w Messerschmittach udziwnianie do końca – jak wyszło każdy widzi (piszemy po polsku).
Obecnie katuje symbol wieśniactwa czyli VW Passata B4 - czyli kołchoźnik ale bez awarii. Nie mam nawet obrotomierza, ale też jest fajnie. Niestety progi trochę odpadają, łożyska wyskakują z piast, a amortyzatory to wspomnienie dawnej chwały. Całokształt pójdzie na złom i zasili budżet na zakup nowego obiektu. Z reszta i tak tym trochę strach jeździć, szczególnie w deszczu i bez kaloszy (po swojsku zwanych „gumiokami”) i pan policjant miałby się do czego doczepić. Silnik natomiast pozostanie zawsze w moim sercu jako jednostka tak wspaniała (1.8 75 KM – oprócz francuskiego alternatora i magicznej kopułki) , że powinni jej wystawić pomnik i bez przerwy przychodzić pod niego w każdą miesięcznice, rocznice powstania. Oczywiście jeśli była by możliwość to również organizować marsze z pochodniami, tylko bez kontrmanifestacji. :D
Co do małego Benza, to słyszałem, że jego trwałość jest mocno problematyczna –nie wiem o ile jest to prawdą, bo osoba która wyzywała na W201 posiada obecnie Lagunę 1.9dCi – czyli żywy palący problem praktycznie rozwiązywalny tylko środkami przymusu bezpośredniego. Ale jeździł tym „maluchem” z gazem (motor 1.8) co mogło odbić się na jego percepcji.
W każdym razie zobaczymy jak to wyjdzie, ale po tych wszystkich informacjach zdecydowałem się na maszyny ze Stuttgartu.
-
BBenz (W201) problematyczny? Eee nie. Większość usterek to wypisz wymaluj problemy te same co W124. Z własnych np. woda w bagażniku, cieknący/padający tylny most. W sumie wszystko zależy od egzemplarza, eksploatacji i użytkownika.
-
Problematyczność starych W124, W201, E34 i E36 jest tylko i wyłącznie sumą odzwierciedlającą poziom techniczny ich wszystkich poprzednich właścicieli. Tyle w temacie.
Żaden chyba normalny seryjny samochód, sam z siebie i bez elektronicznych wspomagaczy, nie prowadzi się tak dobrze jak stare beemki. Podobnie żaden normalny samochód nie zapewnia takiego świętego spokoju jak zadbany stary mercedes. Rzecz w tym, że z uwagi na charakter "dupowozu", szansa na złapanie niezakatowanego Mercedesa 300D/250D jakaś jest. Jak wygląda większość dwudziestoletnich beemek to każdy chyba widział sam i takiego auta z jednego kawałka raczej nie znajdziesz.
Mój W124 ma klimatyzację (oczywiście ręczną). W porównaniu do benzyny nie da się powiedzieć żeby w tym aucie było cicho w środku (niezależnie od obrotów silnika, bo po prostu to jest normalny idiotoodporny diesel, bez CR). Najpoważniejszą od dziesięciu lat awarią w trasie w tym aucie była awaria wycieraczki przedniej szyby (ze starości zatarł się napęd). Naprawiłem po drodze. Inna awaria poważna to alternator, ze starości pękła oś. Akumulator 75Ah zapewnił zupełnie spokojny dojazd do elektryka. Wyjazd po 20min., czyli tyle czasu ile przeciętnie trwa wymiana jednej żarówki świateł mijania w Lagunie II. Auto nie nadaje się jednak dla kogoś kto musi gdzieś być na czas- tym autem jeździ się do i z pracy, a nie w pracy.
Najmilej ze wszystkich aut którymi jeździłem (było kilka) wspominam jednak moje byłe E36. Żaden inny samochód nie zapewniał mi tak odczuwalnie bezpieczeństwa czynnego i jedności z prowadzonym autem. Przyjemności z jazdy. Nie wiem czy w całej Polsce jest chociaż z tysiąc takich aut w nienagannym stanie technicznym. Moje w każdym razie było, pół miliona kilometrów silnik przepracował na 5W40 i nadal "sprawnie się przemieszcza". Ale też nigdy nie trafił w ręce nikogo głupszego niż ja sam i nie miał dzwona. Rocznik 1991, bez żadnej poduszki powietrznej (Mercedes tak samo), a jednak czułem się w tym aucie bezpiecznie i pewnie na drodze, przez jakieś 200kkm po Polsce i okolicach.
Tak się jakoś porobiło, że niektóre samochody są wygodne i fajne w tym do czego służą, inne nie są fajne zupełnie w niczym, a jeszcze inne stanowią przykład tego jak nie powinno się ich zrobić. Tych pierwszych już coraz mniej, wypierają je te ostatnie, skutecznie walcząc z całą masą tych pośrodku.
-
Nie ma to jak pieprznąć z młotka w alternator na trasie żeby się odwiesił :D. A swoją drogą bardzo dobrze ponoć pasuje alternator z którejś Alfy. To dość cenna wiadomość dla tych co mają problemy z ładowaniem i nie mogą zwalczyć raz na zawsze tematu.
Poza tym Elwood zrobił byś mi dzień dziecka i przyjechał tą furmanką do mnie. Pewnie po tej wizycie byłbym bardzo nieszczęśliwy, może bym zamilkł na pół roku tudzież obraził się na zawsze ale nie ważne :D.
-
A tak zapytam z ciekawości co sądzicie panowie o mazdzie 626 GE 2.0 115km ? Miał ktoś z tym styczność ?
-
Ja mam pytanie do Ponuraka, ponieważ jest On jak Krzysztof Krawczyk - nie do zdarcia. Załóżmy, że jestem Mazakiem i mam 50k pln na nowy samochód. Najlepiej jakby miał charakter quasi-sportowy, nie musi być duży i bez jakiś p.......ch wymysłów typu automatyczna skrzynia biegów, nie musi być cichy. Rozumiesz Ponury, czujesz?
Tako rzecze,
Zaratustra
-
Ale przecież Ty już masz taki samochód, ostatnio szalejesz nim po moście grunwaldzkim analizując jakieś Pasiory ?
Poza tym mnie nie możesz pytać, bo przecież mnie nie ma.
-
O jej, już go mam z powrotem :118: Mały dzwon jeszcze nikomu nie zaszkodził, a ma terapeutyczny charakter :banan
Ale serio temat mnie zainteresował podczas rejsowych przejazdów zastępczą Korolllą z 97 roku :021: . Ogólnie rzecze biorąc mam na myśli samochód, który nie byłby metroseksualny, czyli miał różne wskaźniki i manuala. Oczywiście im mniej wygodny, tym lepiej, a że lubię rozdziewiczać, to chciałbym nową rzecz.
Tako rzecze,
Zaratustra
-
Rozumiem że musi mieć napęd na TYŁ, dużą rurę wydechową z TYŁU, i dobre heble żebyś w korkach mógł podjeżdżać blisko z TYŁU. I musi mieć wygodne siedzenia, bo będziesz w nim często ANALIZOWAĆ (oczywiście mam na myśli teksty Szopenhałera- kumpla Twojego alter ego ?..).
-
Och, Ponuraku, Ty swoimi anal-lizami potrafisz mnie zdołować :005: Ponoć Janek, po wypadzie z Tobą do Jelonki, do tej pory nie wsiada z innym mężczyzną do samochodu, nie mówiąc o nachylaniu się na parkingu :118:
A poza tym jesteś wredny. Innym piszesz elaboraty, o tym czy fotel wyciąga pierda na trasie do Lizbony, a ze mnie się naigrywasz <dupa>.
-
Ja osobiście nie widzę Cię w niczym poza Jelcz-ogórek. Ten duży, pocący się, ociekający oliwą, mocny silnik... idealnie falliczny kształt... ta wieeelka rura wydechowa... 52 miejsca dla młodych studentów z pierwszego roku... :karpik
-
Mini jest bardzo męski i od BMW, koniecznie różowy ale Jelcz też fajny :118:.
-
Walcie się i tyle, pedały jedne. Tak to rozpisywanie się o jakiś pieprzonych HGW, ale pomóc Koledze, to tylko kpiny :006:
-
A tak zapytam z ciekawości co sądzicie panowie o mazdzie 626 GE 2.0 115km ? Miał ktoś z tym styczność ?
Użytkuję GF benzyna 1,8 z 2000r. Przywiązałem się do tego auta i lubię go, dla mnie jest wygodne i wystarczająco dynamiczne (jeżdżę spokojnie). Największy problem z tymi autami, to znalezienie mechanika, który będzie wiedział jak się z tym obchodzić. Druga sprawa to dostępność i cena części zamiennych. W zeszłym roku niestety przytrafił mi się dzwon, i co ja się oszukałem części w rozsądnym stanie technicznym i pieniądzach, to tylko ja wiem. Pod innymi względami to auta raczej godne polecenia. Zawieszenie dobrze znosi nasze "drogi".
-
Czyli jednak Jelcz nie. No to trochę komplikuje wybór...
Ale czy to ma być coś stylowego, i czy ma Cię nie pogrubiać optycznie?.. Ma mieć duży tył, czy małą zgrabną pupcię?.. Ma być automat czy mocny w ujęciu klasycznym, męski drążek zmiany biegów?..
No pomóż mi, przecież widzisz że się staram!
Myślę że Słońcospuszczacz powinien się wypowiedzieć. On to ma taką furę, że jak wyjeżdża spod domu to w Darłowie ruch uliczny nastolatek w wieku 13-18 zamiera...
-
Heheheh, pisałem, że samochód bez pedalstwa czyli tych wszystkich automatów, nawigacji czy sterowania radiem z kierownicy, może być niewygodny i głośny, o ile ma dobry silnik i widać na zegarach co się z tym silnikiem dzieje. Nie chcę jak Kolega S. jeździć samochodem bez czujnika temperatury wody.... ale coś czuję, że tutaj nie dostanę dobrej rady, pedały :(
-
Qrdl gdybym miał 50k do wydania i takie wymagania, jak opisałeś, to nie bawiłbym się w nowe auto, tylko poszukał tego: http://www.autocentrum.pl/mitsubishi/3000gt/i/ i za resztę kasy doprowadził do sensownego stanu technicznego.
Ewentualnie na drugim miejscu rozważyłbym to: http://www.meinekarre.de/cars/Toyota_Celica_1.8_VVT-I_Speedsta.jpg
-
Qrdl gdybym miał 50k do wydania i takie wymagania, jak opisałeś, to nie bawiłbym się w nowe auto, tylko poszukał tego: http://www.autocentrum.pl/mitsubishi/3000gt/i/ i za resztę kasy doprowadził do sensownego stanu technicznego.
Dobre auto, jeździłem takim w Gran Turismo na PSX. :021:
-
Trochę szeroko pojechałeś z tym GTO Vibo. Obawiam się, że kasy by Ci brakło na odrestaurowanie ale za to byłbyś najlepszym klientem ASO ;]. U mnie dwa takie jeździły w wersji 4x4 :118:.
-
Dwa lata temu jak szukałem auta to zapałałem do niego gorącym uczuciem. Widziałem wtedy w ogłoszeniach egzemplarze po ~30k, założyłem, że te 20 powinno wystarczyć do tego, żeby auto nadawało się do normalnej jazdy, ale może się faktycznie przeliczyłem.
Jak piszesz "u mnie" to masz na myśli "u mnie na podwórku/w garażu""?
-
Qrdl, za 50k PLN, czyli tyle ile Mazak przeciętnie wydaje w Tesco, to możesz tak naprawdę kupić co chcesz. Kwestią jest wtedy tylko co Ci się podoba i jaki ma to sens. To wszystko.
-
Jak piszesz "u mnie" to masz na myśli "u mnie na podwórku/w garażu""?
Nie Vibo, w mieście ;].
-
Masz własne miasto? :karpik :karpik
:118:
-
Załóżmy, że jestem Mazakiem i mam 50k pln na nowy samochód. Najlepiej jakby miał charakter quasi-sportowy, nie musi być duży i bez jakiś p.......ch wymysłów typu automatyczna skrzynia biegów, nie musi być cichy.
Tylko jeden kandydat, ale wymagający nieco wkładu pod postacią robocizny własnej.
Volvo 700. Wkład własny - "przerobienie na Boeinga", czyli instalacja (w miejscu do tego przewidzianym!) dodatkowych wskaźników kontroli pracy silnika. Dotychczasowych kandydatów (za wyjątkiem Jelcza) można wsadzić do bagażnika. W wersji sedan oczywiście. Do kombi wchodzi nawet Jelcz.
Przy zakupie warunki jak wszędzie: zadbany, pewny, nie mordowany itd. Za "założoną kasę" wystarczy jeszcze na nowy lakier (róż z "rajdowym paskiem"), pluszową tapicerkę (seledyn w kwiatki) i wiszące z lusterka kości do gry (zielone frotte). A jakby się komu chciało, to komora silnika mieści nawet "small block" z Corvette'y. Z luzem. Tylko kasy mogłoby braknąć.
-
Szwedzka cegła jest bardzo fajna, ale do momentu jak w zakorkowanym Wro musisz się gdzieś "zostawić". Wtedy jest kibel.
Druga sprawa to skąd to wziąć ?
-
http://allegro.pl/ladowarka-czolowa-fiat-hitachi-fr-15-fadroma-i1495535509.html
http://allegro.pl/ladowarka-fadroma-kolowa-volvo-bm-4500-i1523915034.html
Jak kupisz coś takiego to będziesz mógł realizować dwa podstawowe cele - poczucie nieśmiertelności, oraz możliwość zarobkowania. Do tego zbyt na usługi masz zapewniony. A z plusów to jeszcze dużo różnistych wskaźników i urządzenie, które robi "ping". :D (Takiego czegoś poszukuje do firmy ;-))
Poważniej - kup sobie Toyotę - za tę kwotę można coś fajnego wybrać. Najwyżej oceniane auto (poza Porsche 911) w rankingu TUV.
-
Dawaj Tichy więcej takich linków, dawaj. Jak Cię Qrdl znienacka załaduje, to będziesz cienko śpiewał, ale wtedy będzie już za późno.
Jak będziesz twardy (wyraz "nie pękaj" nabierze zupełnie nowego wymiaru) to może na pożegnanie dostaniesz jeszcze gorącego klapsa. Żą Kulka zawsze dostaje. I batonik.
-
Hehehehehe. Dobra, padło na nowego megana kupe. Podać wam teraz namiary na konto do wpłat? Bo przyznam, że mnie nie stać :banan
-
O nie! na żadne francuzy się nie zgadzamy! :banan
-
Przynajmniej ma rasowy wygląd, a nie jak te metroseksualne folsksamochody co nie mogą się pozbyć reflektorów ciętych z denek po wekach z kiszonym ogórem.
-
Szwedzka cegła jest bardzo fajna, ale do momentu jak w zakorkowanym Wro musisz się gdzieś "zostawić". Wtedy jest kibel.
Druga sprawa to skąd to wziąć ?
Jadąc od końca: choćby z Allegro, obecnie jest 15 ofert. Niestety zdaje się wszystkie kombi, a to nie każdemu odpowiada. Wbrew obawom nie jest wyjątkiem auto "zadbane", choć - jak zawsze - warto sprawdzić. A szukając tak ogólniej (polecam, wszystkie auta jeżdżące w Polsce dłużej niż 2 lata i tak zeżre sól) można wyhaczyć niezłe okazje. Jakiś czas temu sporo korpusów dyplomatycznych tym się woziło...
W razie potrzeby istnieje Klub (http://klubvolvo.org.pl/) - może ludki tamtejsze niekoniecznie pasują klimatem, ale zanim się zorientują, chętnie pomogą.
Natomiast "zostawianie" w jakimkolwiek mieście - szczególnie we Wrocławiu - to "problem" po pierwsze kierowców "śmierdzieli" ( :P ), a po drugie wszystkich z wyjątkiem Maluchów. Przy czym Cegły mniej strach "porzucić" - jakoś nie znikają za bardzo.
Dla połechtania miłośników "sportu" - niestety nie 700, ale za to ze "stylowym" skinem:
(http://www.klubvolvo.org.pl/uploaded/image/artykuly_galerie/galeria_155/155_1892_1_1288814620.jpg)
-
Rasowy wygląd. Elegancko. Szeroko. Na bogato. Oryginalnie. Niebanalnie. I nie mów mi więcej, że Ci nie pomagam!
(http://www.getkaphu.com/samochody_ciezarowe%5Cstar_28.jpg)
Telefon do Pana Henia masz na drzwiach.
-
QRA narobiłem się tego w swoim czasie :D. Dobrze, że to nie 742 :D.
-
QRA... czemu jak szukałem autka to tutaj nie zajrzałem?
Chociaż pewnie przypadkiem raz zajrzałem i zobaczyłem takie wypasione fury to stwierdziłem że tutaj się tylko trzeba chwalić parkiem maszynowym :)
Ale że skoro jestem już po wybraniu (chyba 2 lata wybierałem...), przekonaniu LP* o słuszności wyboru (chciała gejowskie Volvo składane przez Turków w Belgii na częściach wyprodukowanych dla Forda przez GM) i odebraniu to i czas się pochwalić :)
(https://lh5.googleusercontent.com/_wmcu3LcCpRA/TZuEc1h6oGI/AAAAAAAABQw/Oimmwa5lAi8/s720/2011-03-22%2015.46.10.jpg)
Jak zobaczycie coś takiego na ulicy na blachach zaczynających się od WU to lepiej od razu uciekajcie do rowu - bo ja na razie nic nie patrzę przed maskę tylko męczę się ze sprzęgłem (jak tego cholerstwa nie spalić) i z lewarkiem zmiany biegów (6 biegów do przodu?!?!?! po cholerę tyle! w mercedesach było kiedyś po 4 i wystarczało! a w Cessnie 172 w ogóle biegów nie ma i też daje radę!).
Jedyne co mi się podoba to że nikt na razie nie próbował wymusić na mnie pierwszeństwa ani nie blokował mi lewego pasa. Obie sytuacje były nagminne jak poruszałem się wynalazkami Opla ukrywającym się pod pseudonimami Astra II i Corsa C. Teraz odpowiednia aparycja czołgu + ksenony na odpowiedniej wysokości odstraszają skutecznie wszystkie jeździdła poniżej 1,80m wzrostu. A wczoraj przeciskając się przez błoto koło Wyszkowa (przypominające raczej poligon w Drawsku niż drogę lokalną) doceniłem 4x4. Szkoda tylko że nie zakupiłem tego wehikułu przed zimą - może te kilkaset siwych włosów na mojej szanownej łepetynie by się tak wcześnie nie pojawiło?
* - Lepsza Połowa
-
Jeśli chodzi o blokowanie pasa to linkowany wcześniej Kraz daje radę... Pragnę przypomnieć, że Nadczłowiek wręcz ubóstwia czołgi, a jak wiadomo czołgi mają lufę - reszta to już wiadomo.
Coś w stylu wszystkich zadowolić: http://autofoto.pl/blogs/prezes/archive/2008/12/28/geje-wybrali-najlepsze-samochody.aspx
-
Hmm dość szeroki rozrzut mają chłopaki. Część z tych aut to straszne szkarady, Mitsu i Mustang ujdą, ale Maserati to piękność i esencja motoryzacji jak dla mnie. Ciekawi mnie, czy reprezentuje jakąś szczególną odmianę gejostwa?
-
Ciekawi mnie, czy reprezentuje jakąś szczególną odmianę gejostwa?
Ja myślę, że to przez znaczek ;).
-
Specjalnie dla Suna' :003: Dla tej fury porzuciłbym swojego ukochanego Cougara ;)
(http://a1.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc6/205559_10150158536265765_139454585764_6945444_7619636_n.jpg)
(http://a7.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/208278_10150158536310765_139454585764_6945445_682842_n.jpg)
-
Złote Graale wszystkich którzy mają minimalne chociaż pojęcie o samochodach, z czasów których już nie ma i nigdy nie będzie. Słowa są zbędne.
(http://img190.imageshack.us/img190/1962/e24sec.jpg)
Mazak, nie płacz. Musimy jakoś żyć dalej bez nich.
-
Ehhh.... es ist alles verloren :(.
-
Attenzione! Absolutnie nie mam z tą aukcją nic wspólnego (a szkoda :118:).
Tichy, znalazłem samochód dla tak wymagającego kierowcy jak ty :)
http://allegro.pl/fiesta-xr2i-rs1800-130km-i1570220632.html
-
Chwilę wcześniej dostałem to od Boczka i do teraz się śmieję :D.
-
Spadłem z krzesła... Bajer!! Będę Cię Boczku wielbił na kolanach!! A teraz wybaczcie bo jadę po Fiestę! :D :D :D
-
Tichy, dziś koleś podesłał mi jeszcze jeden "kwiatek". Obecność tłumacza wskazana, osoby o słabych nerwach i posiadacze służbowych lugerów proszone są o odejście od monitorów.
http://allegro.pl/show_item.php?item=1579848548#top
-
No bardzo ładnie! :D Ciekawi mnie historia modernizacji. Zdjęcia też nie obrazują rozmachu inwestycji, ale cena bardzo ciekawa i opis niczym lektura do poduszki. :D
-
Jeżeli przeróbki są na tym samym poziomie co ortografia w tym opisie to ja dziękuje....
-
Nie znacie się, to jest po prostu nowy samochód Bonda wykonany przez McGyvera.
-
Od pewnego czasu staram się kupić jakiś pojazd nadający się do przemieszczania się. Trochę sobie pooglądałem naszych używanych wraków różnego autoramentu i mam kilka uwag, którymi chciałbym się podzielić:
1. Za kwotę niższą niż 20 tyś. nie da się kupić normalnego Diesela
2. Mazak straszy ludzi gazem w Mercedesach (osławiony Jetronic) co wiąże się z moim rozstrojem żołądka i pogłębieniem stresu na podłożu obawy o brak mobilności – bo moje cudo zostało rozbite przez pijanego traktorzystę i musiałem spędzić tydzień na klepaniu błotnika, a jak mówi punkt nr 1 Diesel za kwotę poniżej 20 tyś. to marchew. Co do tego punktu mogę dodać, że widziałem fajne Daimlery (190 od 1.8 do 2.0 i 124 od 2.0 do 2.3) z gazem i każdy sprzedający zapewniał, że to nawet chodzi i to bez problemów. Ale Mazak jest autorytetem. Niejednokrotnie już miałem wywalić kasę i podpisać umowę mówiąc „najwyżej zmienię motor”, gdy sięgałem do mojej wydrukowanej ściągi z opisami jakie to strzały i jakie to gumy pod tym ustrojstwem trzeba zmieniać, żeby jeździć i ochota mi odchodziła (na zakup)
3. Rozejrzałem się za BMW – też fajna firma z lotniczymi tradycjami (choć osobiście wolałbym jednak DB bo jestem trochę starszy i potrzebuje więcej komfortu) i w tym miejscu muszę zaapelować do naszych „tjunerów”:
Wszystkie wasze łezki, pseudo-ksenoniki, diodki, końcóweczki, nakładeczki na pedały, chińskie sprężynki, migające ustrojstwa, kołpaczki, stożki i instalację wabiące dźwiękiem młota wiejskie samiczki, oraz inne objawy meksykańskiego gustu obowiązkowo zakupione w najbliższym Tesco/Biedronce, czy innym Realu wsadźcie sobie zaraz po zakupie do kosza, lub powieście sobie to na ścianie obok puszek po piwie i plakatu Dody. To będzie lepsze miejsce, niż wasz samochód, który proponujecie później do sprzedaży. Drugą dość istotną rzeczą jest zakładanie felg (alu, lub jak niektórzy wolą „alum”, lub jeszcze „alaminiowych” –to ostatnie określenie tak jakby trochę oddaje to co jest tam założone „a`la coś tam”). Jak cioracie 20 letnie BMW po błocie to nie zakładajcie 19” felg niskoprofilowych bo nie będzie zawieszenia.
W każdym razie moje poszukiwania spełzły na niczym, z różnych względów. Nieustannie poszukuje mojego auta ciągle mając nadzieję, że mój „król wsi” nie odmówi któregoś dnia zeznań i nie pozostanie mi jeździć Fiatem Uno bez podłogi.
-
Tichy, ten wątek ciągnie się już bardzo długo. Mazak twierdzi że siusiak się znam na samochodach, ale spróbujmy podsumować i określić raz na zawsze Twoje oczekiwania i kierunki działania.
Wszystko poniżej napisałem w dobrej wierze i nie chcąc nikogo przekonywać że "moja prawda jest najmojsza". Wnioski i osąd wyciągniesz sobie sam.
1.Musisz określić ile chcesz wydać na auto. Pewnych samochodów nie da się kupić poniżej pewnej kwoty. Tak po prostu jest.
2.Musisz wiedzieć czego chcesz. Są samochody lepsze, są gorsze, są zupełnie złe. Zakup samochodu to najmniejszy problem- to co ważne to eksploatacja, bo żydząc na częściach i obsłudze zarżniesz nawet Poldasa.
3.Nie ma samochodu dobrego do wszystkiego, ale jest kilka aut udanie łączące wiele cech.
4.Zadbany stary samochód od człowieka z głową na karku zawsze będzie lepszym zakupem niż nowy zapuszczony samochód od człowieka z samym karkiem, bez głowy.
P.S. Za kwotę niższą niż 20 tyś. da się kupić normalnego Diesla. Będzie to przyzwoicie utrzymany stary Mercedes, który będzie służył dłużej i taniej niż każdy współczesny nienormalny Diesel.
-
Zawsze możesz wyszukać W202 lub W124 z motorem M111/M114 (tu pada elektryka). Tego możesz zagazować (najlepiej sekwencją) i to będzie jeździć ale chyba wolał bym szukać diesla. Zwłaszcza, że szukasz auta na dobicie, więc zakładając, że ten diesel będzie miał pół miliona kilometrów, lejące wtryski i problemy z odpalaniem to będzie się toczył. Ewentualnie W201 z silnikiem M102 na gaźniku wtedy teoretycznie jesteś w stanie założyć prostą instalację gazową z mieszalnikiem, a najlepiej z BLOSem i latać. Niemniej trzeba się naszukać sporo za takim, no i może być zajeżdżony na śmierć. Dlatego wolał bym kopciucha.
A tak poza tym to jestem menda :118:. Enjoy :).
https://picasaweb.google.com/rote.kampfflieger/ZLotMercedesClubPolska#
Przy okazji tego zlotu miałem okazje przebadać swojego KE-Jeta, przez ludzi najlepszych z tej branży: http://www.190teile.de/ , Dodam, że w PL ze świeczką szukać takich "zegarmistrzów". Goście zęby zjedli na tych autach i na wtryskach Boscha ;).
Tichy, ten wątek ciągnie się już bardzo długo. Mazak twierdzi że siusiak się znam na samochodach, ale spróbujmy podsumować
Wcale tak nie mówię :).
-
1.Musisz określić ile chcesz wydać na auto. Pewnych samochodów nie da się kupić poniżej pewnej kwoty. Tak po prostu jest.
Tak mniej więcej 12 - 15 tyś. zł. Choć fanatykiem tych kwot "w dół" nie jestem. To, że się nie da to wiem - ale próbować można. :D
2.Musisz wiedzieć czego chcesz. Są samochody lepsze, są gorsze, są zupełnie złe. Zakup samochodu to najmniejszy problem- to co ważne to eksploatacja, bo żydząc na częściach i obsłudze zarżniesz nawet Poldasa.
Mercedes W124, 190 lub coś ze stajni BMW. Tak jak pisałem - auto na zarżnięcie (choć może sytuacja zawodowa się zmieni i będzie na dłużej). Przerobiłem kilka popularnych marek (VW, Opel, również Mercedes - 123, Poldolot, FIAT) i doszedłem do wniosku, że gwiazda lub śmigiełko będzie ok. - z resztą poczytałem wasze rady. Osobiście czuje awersję do LPG w autach - również pisałem- ale rachunek ekonomiczny jest nieubłagany.
3.Nie ma samochodu dobrego do wszystkiego, ale jest kilka aut udanie łączące wiele cech.
Są - rodzice mieli VW Garbusa - słów nie trzeba. :D Wspomnę, że poszedł do kolekcjonera i do dziś jeździ (rocznik 1964). Większość części oryginalna - poza atrapami błotników przednich (plastykowe - dorobione - mam nadzieję, że człowiek ów znalazł oryginalne), oraz patentem na żarówki (instalacja 6V) :-)
4.Zadbany stary samochód od człowieka z głową na karku zawsze będzie lepszym zakupem niż nowy zapuszczony samochód od człowieka z samym karkiem, bez głowy.
Pełna akceptacja - w tym przypadku można trafić na fajny egzemplarz za rozsądną cenę, niestety jak na razie czegoś takiego nie trafiłem. Szukam.
Za kwotę niższą niż 20 tyś. da się kupić normalnego Diesla. Będzie to przyzwoicie utrzymany stary Mercedes, który będzie służył dłużej i taniej niż każdy współczesny nienormalny Diesel.
Problem przeliczenia. Czy opłaca się wydać na wielokrotnie remontowaną jednostkę niewiadomego pochodzenia kwotę, za którą można pokusić się o popularną markę? Jakieś mgliste pojęcie o mechanice mam, ale dłubanie w garażu zostawiam fachowcom. Tu znowu problem - przy częstym serwisie brak mobilności. Mówiąc normalny Diesel miałem na myśli w miarę utrzymanego - wszelkie wynalazki typu HDI nie przemawiają do mnie (szczególnie, że poruszam się tym w pracy - Citroen Berlingo). Następny problem to koszty. Stary, dobry Diesel ma dość duże spalanie (również okazjonalnie czołgam 2.4 w VW T4). W tym miejscu muszę podkreślić, że nie chodzi mi o osiągi - dla mnie jazda ponad 120 km/h po trasach, które przemierzam jest pewną formą uprawiania procederu zwanego w Kraju Kwitnącej Wiśni pod nazwą "Boskiego Wiatru".
Może przy odrobinie samozaparcia odłożę nieco więcej złych polskich i przeczekam w moim cudzie techniki (w końcu jest lato i mokra podłoga daje odrobinę chłodu).
Mazak - dzięki za informację, ale za ten tuning to robię focha! ;-)
Auto ma być oryginalne i tylko takie mi się podoba (nawet Poldas czy PF 125) :P
-
Cześć, nie bardzo wiem co się stało z moim kontem, musiało zginąć przy przeprowadzce na ten ładny design :)
Nie zgodzę się z Tobą - jeżdzę od półtora roku bmw e36 318tds kupioną poniżej 15k i jest w niej po prostu wszystko, ani razu mnie nie zawiodła, a trasy pokonywała z pomorza do poznania z full załadunkiem. Więc tak, da się kupić dobrego diesla do tej kwoty - zachęcam do oględzin auta, bo powolutku zastanawiam się, czy nie oddać jej w dobre ręce :)
Pozdrawiam !
-
Tichy mam samochód dla Ciebie :-)
http://moto.allegro.pl/mercedes-sec-560-v8-w-pieknym-stanie-tanio-i1669180245.html
-
Ale paskudne felgi.
-
Ktoś powinien wylądowac na palu za takie kapsle. To jest arcydzieło techniki i tylko oryginały! Ehh Poza tym cudo.
-
Przesadzacie. Zacne BBSy RS 771 prawdopodobnie, w słusznym rozmiarze w dodatku nie tanie. Nie każdy SEC musi jeździć na felgach z parapetem albo AMG.
-
Spasowanie karoserii u kierownika adekwatne do ceny.
-
Eee tam. Po pierwsze auto ma swoje lata i mogło mieć jakaś stłuczkę. Aczkolwiek wszystko i tak wyjdzie przy oględzinach z bliska. Wtedy widać jak jest spasowany przód. Tutaj jeszcze dochodzi zdradziecki wypolerowany lakier. Wystarczy, że światło się inaczej odbije i już powstają mity. Ja na szybko wypatrzyłem różne odcienie listw bocznych + na jednej focie widac jakby była jedna listwa krzywa :D. Nie demonizujmy. Jestem ostrożny we wtórowaniu wyroków o przeszłości auta na podstawie zdjęć, a zakładanie, że każde auto na Allegro jest bite i śmietnik to trochę też jest naciągane. Cena jest adekwatna za utrzymany egzemplarz z silnikiem V8 5.6 litra, wszak auta z silnikiem M117 nie są autami łatwo zbywalnymi i sporo się na nich traci (już nawet nie chodzi o spalanie, a o koszta utrzymania S-ki w coupe). Cena to ponad 5500 ojro, a za tyle pojechał ostatnio na jEbayu zadbany z pewnych rąk W126 od Brabusa, a i na www.mobile.de za tą kasę można znaleźć takie auta. Ponadto ten nie ma instalacji gazowej więc cen a w dół. To akurat dobrze o nim świadczy. "Fura jest niezła i turla fele" - jak mawiał pewien raper Jacek.
Ps. Znam ładne Mercedesy które miały przygodę na drodze ale w tej chwili są bdb egzemplarzami.
-
Nie no sprzęt ładny... Felgi też niczego. "Na bogato TM"
Jedno "ale" - mam nieodparte wrażenie, że ktoś po mnie tu jeździł za koszty paliwa, ale może nie doczytałem. W każdym razie przy odpowiednim sponsorze nie ma sprawy. :D
Tak sobie przeglądałem Internet i jednak niemieckie reklamy mają swój urok i jednoznacznie przekonały mnie do produktów z gwiazdą na przedzie. Ciekawe jak było z dostępnością takich maszynek na rynku cywilnym:
(http://homepage.mac.com/mulls/gwta/files/page0-1006-thumb.jpg)
A poważniej: to "na póki co" kupiłem księcia wsi (król definitywnie odmówił zeznań) czyli VW III 1.8 z gazem - nawet bez zęba i jeździ - nadal myślę o czymś poważnym i z lotniczymi tradycjami.
Reszta reklam: http://homepage.mac.com/mulls/gwta/
-
Mam te plakaciki i chętnie bym sobie pyknął je w formacie A0 ;]. Jeszcze kiedyś była taka grafika z wroną niemiecką z celownikiem w łapkach ale nigdzie nei mogę jej znaleźć lol :D.
-
No dobra ...
Gbybym chciał sobie pojeździć BMW na ropę, mając w zanadrzu coś około 23k w kieszeni - to co byście polecali ??
Kryteria - moc silnika, awaryjność (mała). No może jeszcze wymiary ... nie przepadam za 6cio metrowymi autobusami :-)
Ramm.
-
Tu nie ma co polecać bo do wyboru masz tylko 3.0d(184 albo 193 konie), a wybrać możesz sobie budę. Albo E46 albo E39, w zależności od tego ile chcesz mieć miejsca w środku.
Ja osobiście jeżdżę E39 przed liftem. silnik ma już nakręcone 400k kilometrów z czego prawie 300k przeze mnie i jak na razie jest z nim wszystko w porządku.
Wymieniłem tylko końcówki wtryskiwaczy(jakieś 1k pln za sztukę) i ostatnio mi padł sterownik od ABS(do naprawy - 700 pln). Poza tym wytarła się lekko skóra na fotelu kierowcy i mieszku skrzyni biegów, za to kierownica jest jak nowa. Przynajmniej raz w roku wymieniam też amortyzatory, ale to już wina polskich dróg i moich rocznych przebiegów.
Problemem jest tylko znaleźć egzemplarz który nie był katowany przez jakiegoś drecha. Wystrzegałbym się też za takie pieniądze automatycznej skrzyni GM która ma opinię niezbyt dopasowanej do osiągów silnika i raczej nie grzeszy wytrzymałością. Rzadko zdarzały się w dieslach skrzynie ZF które mają trochę lepszą opinię. W każdym razie naprawa automatu to ciężkie pieniądze.
-
Wszystko poniżej to moje przemyślenia napisane w dobrej wierze i za darmo. Nie trzeba się z nimi zgadzać a ja sam nie uważam że moja prawda jest najmojsza. Prawda jest jak dupa- każdy ma swoją.
E39 to bardzo dobry, mądrze zbudowany i bezpieczny samochód który świetnie się czuje w trasie i nieco dusi w mieście. Jako gruźlik, w turasie waży pusty około 1800kg, to już nie są żarty i trzeba mieć to na uwadze. Jak większość BMW tak i tutaj motur "radzi sobie" co oznacza bardzo konkretne obciążenie dla układu przeniesienia napędu- skrzynie automatyczne robił GM w ramach spłaty za technologię TDS, i są to skrzynie gówniane. Bzdurne opowieści w stylu "olej typu LongLife jest dożywotni" należy traktować jako dożywotni w odniesieniu do skrzyni, która padnie po prostu razem z olejem. Chcesz mieć automat to kup sobie Mercedesa, nikt inny nie produkuje skrzyń automatycznych. Skrzynie manualne robił ZF i te są rzeczywiście dożywotnie. Też mają wadę, bo drążek centrowany jest w neutrum przez dwie sprężyny z lewej i prawej strony. Po ~10 latach któraś z nich lubi pęknąć i drążek nie stoi idealnie w neutrum ani nie wchodzi precyzyjnie (przynajmniej jak na BMW) w tory poszczególnych biegów, i zamiast trójki wbijasz piątkę. Można z tym żyć, w niczym to nie przeszkadza, zestaw naprawczy w ASO kosztuje 160PLN a wymienić to mogłaby nawet posłanka Szczypińska. Tyle że trzeba do tego opuścić skrzynię, więc zazwyczaj się to robi dopiero przy wymianie sprzęgła.
Pozycje obowiązkowe, które albo już ktoś przerobił (lepiej lub gorzej) albo przerobi w przyszłości:
-układ chłodzenia (pękają plastikowe króćce w chłodnicach i się zaczyna od wysięków, a kończy na zagotowaniu herbaty, wiskoza, przewody wodne ogólnie warto mieć sprawdzone. BMW nie lubi się przegrzewać).
-tuleje gumowe podtrzymujące wózek tylny, są cztery i są większe niż w sedanie ale nie wiedzieć czemu padają szybciej. Może dlatego że turas potrafi ważyć 200kg więcej od kanapy. Jeśli ktoś założył tam przed sprzedażą markowe wyroby firm Hans Preis, SRL, innechińskiegównopakowanepodmądrąnazwą lub niestety, ale także TRW/FEBI (które są tylko pakowaczami chińczyzny ostatnio) to można od razu sobie zacząć odkładać na komplet Lemfordera, bo i tak zaraz będziesz zakładał.
-maglownica (jakbyś sobie kupił porządne BMW z normalnym silnikiem to byś nie miał maglownicy i święty spokój). Przy okazji uprzejmie informuję, że jeśli ktoś robi regenerację maglownicy za ~500PLN to znaczy że jest to siusiak a nie regeneracja, która zaczyna się w granicach 1300PLN wzwyż jeśli ma mieć to ręce i nogi i nie być nakrapianym chromem który się kiedyś złuszczy i zablokuje przekładnię.
-sterownik ABS (ale w przedliftowych raczej)
-regulatory świateł (jak wyżej)
-moduł komfortu (jak wyżej)
-wypalają się piksele na wyświetlaczach (mówimy o autach >10 letnich; można zrobić samemu, można oddać do zrobienia ok.300PLN)
-potrafią umrzeć akumulatorki w kluczykach a te są nierozbieralne (nowy kluczyk w ASO 700PLN, akumulatorek i rękodzieło ok. 25PLN). We wczesnych E39 była zwykła wymienna bateryjka.
-przycinają się po latach przewody w klapie bagażnika przy zawiasie, przez co czasem wariuje zamek szyby uchylnej lub wycieraczka. Prosta sprawa.
-obligatoryjnie koroduje klapa tylna na podszybiu i u dołu. W poliftowych mniej.
-koszt zrobienia zawiasu z przodu tak jak trzeba to 2kPLN. Moim zdaniem warto mieć tak jak trzeba w ciężkim samochodzie bardzo swobodnie przekraczającym 200km/h. W porównaniu z Paskiem B5/Audi A6 zawias przedni w BMW jest niezniszczalny jak na aluminium, ale cudów nie ma i 200kkm nie zrobisz.
Więcej nie mam czasu bo muszę się ewakuować stąd. Joł.
Mazak Ci powie resztę bo jeździł E39 i E46.
-
-
Mam czas więc dokończę poprzedni wpis.
-nie polecam rzeźby ani druciarstwa w zawiasie, ani z przodu ani z tyłu. LMF, warunkowo Meyle, ale nic niżej/taniej. Cudów nie ma, to auto nowe kosztowało prawie 250kPLN jedenaście lat temu, a mogło więcej. Druciarstwo i tanie zamienniki z "białych kartoników" należy zostawić raczej dla tańszych marek, gdzie nie zrobi to różnicy. Tu jest duża masa własna i parę koników, które czasem trzeba sprawnie wyhamować i utrzymać w zakręcie.
Silnik jest zaskakująco na tle innych jednostek z CR odporny na polskie "paliwo", ale opał też mu nie posłuży. Silnik jest potężny, to jedyne co o nim można powiedzieć. Poruszamy się cały czas w obrębie aut >10 letnich (cena), więc pewnie będzie miał wylatane minimum ponad 500kkm (realnie) i typowe dla turbodiesla objawy zużycia/usterki.
-nie daj się nabrać na wersje z NIVO, bo będziesz beczał. Jeśli Cię stać na ten luksusowy dodatek, to raczej kup w nowym aucie.
-auto ma bardzo dużą średnicę zawracania (jest po prostu wielkie) i niezbyt poręczne na ciasnych parkingach
-auto daje duże poczucie komfortu, bezpieczeństwa i choć jest za duże na wyścigi spod świateł to jeździ się nim sprawnie i bardzo wygodnie. Przy 200km/h masz 3500rpm i w zasadzie szumi tylko opływ powietrza. Wzorowe prowadzenie, trakcja, spalanie adekwatne do masy i osiągów- średnio 10 litrów, w mieście 12 litrów też nie jest rekord.
-za wspomniane 23kPLN nie da się kupić tego samochodu (chyba że taki jak ten http://zyciebydgoszczy.pl/nocna-tragedia (http://zyciebydgoszczy.pl/nocna-tragedia) ,jest szansa że ta ocalała ćwiartka już jest na allegro i po wakacjach będzie znów zadawać szyku pod dyskoteką w następnym bezwypadkowym egzemplarzu od 70letniego dentysty z Monachium)
Kupisz za te pieniądze kilkunastoletnie auto na które Cię tak naprawdę nie stać, a to nie ma sensu, i szybko wrzucisz w niego następne 10kPLN i zniechęcisz się (będziesz miał wydatki- bo nie miałeś rozumu i wierzyłeś w bajki kupując za niepoważne pieniądze poważny samochód). Zrobisz jak chcesz, okazje się zdarzają. Ale na cuda bym nie liczył.
E46 diesel w kombi to praktyczny, zwrotny, poręczny i nieporównanie tańszy samochód, taka miniatura E39. Komfortu nie da się porównać, ale i kosztów zakupu/eksploatacji też nie. A to już może mieć znaczenie. Typowe przypadłości (nadal poruszamy się jak rozumiem w autach >10-letnich):
-pękają sprężyny z tyłu
-układ chłodzenia
-jeż w klimatroniku
-piksele na wyświetlaczu
Bardzo sprawnie odpychający się diesel o fenomenalnej trakcji, nieporównywalnej chyba z żadnym rówieśnikiem w klasie. Każdy turas E46 diesel jest naprawdę sprawnym motorycznie autem, począwszy od 320d. 330d to już mała rakieta. Mini E39 z wszystkimi tego plusami i minusami, rynek zalany jest druciarstwem, badziewiem i paździerzem. Uważam ze zakup rozsądnego egzemplarza bez kogoś kto ogarnia temat jest raczej mało prawdopodobny z uwagi na charakter auta, typowy sposób jego użytkowania i jego typowych użytkowników (przeważnie już kilku w każdym egzemplarzu).
Tyle w temacie BMW kombi diesel za około 23kPLN. Warto mieć świadomość, że za takie pieniądze to się cenią dobrze utrzymane, zadbane TDS i to E34, co powinno chyba dać coś do myślenia.
Ponuryzniwiarz mówi gorące dobranoc wszystkim miłośnikom BMW.
O resztę pytaj Mazaka, jeździł E46 i E39.
-
Ja niestety tracę wiarę we współczesną motoryzację. Ostatnio, w kapciach wyszedłem na dwór (dodam, że padało) i przytuliłem się do swojego uta po tym jak się dowiedziałem, że w 5-letnim BMW E91 z silnikiem 2.0 diesel z przebiegiem 180 tyś. klękła turbina. Koszt naprawy 6 tyś. pln. Dodam, ze auto regularnie serwisowane, zadbane i z pewnej ręki, długo szukane. Fakt, że zdechła z gracją i po prostu się zatarła po zgaszeniu silnika zamiast popisowo rozlecieć się w drobny mak wprost do dolotu. Cóż, mojego trochę chrupie rdza, coś mu tam puknie i stuknie, ma lekkie niedomagania ale auto ma 20 lat i ma mniej odprysków na karoserii niż to kilkuletnie BMW. Nie wspominając o prawie dwukrotnie większym przebiegu. A teraz jak sobie postawię obok takie 300D w Mietku W124 z przebiegiem 1,5 mln kilometrów to aż dziw bierze, że kiedyś były wręcz niezniszczalne :).
Jak sobie dodam teraz jeszcze te wszystkie wynalazki, filtry cząstek stałych, turbiny itd. to odechciewa się współczesnego auta z dieslem pod machą. Zresztą benzynami jest podobnie. Coraz większe komplikowanie i coraz mniejsza trwałość. Nie ma to jak silnik atmosferyczny albo stary dobry 90 czy 110km TDI :).
-
Nie ma to jak silnik atmosferyczny albo stary dobry 90 czy 110km TDI :).
Mazak, nawet mi o tych silnikach nic nie mów. Od nowego wlewam litr oleju na jakieś 20 tyś km,a wiesz, że diesla już miałem...chlip chlip ;(. W ogóle to nie chce jechać. A kurowóz wyposażony w tę "jednostkę" nie chce na zakrętach się trzymać drogi. ESP ciągle protestuje. Chyba jest zaprogramowany na dyrektywy UE. Znajomy kupił Paska 2.0 TDI co on już kasy w niego włożył...wtryski, turbo, ciągle olej pali. Masakra. To już nie te czasy. Odnoszę generalnie wrażenie, że po zakupie jakiegokolwiek pojazdu w salonie, jesteś nie mile widziany ze swoimi problemami.
-
Jak sobie dodam teraz jeszcze te wszystkie wynalazki, filtry cząstek stałych, turbiny itd. to odechciewa się współczesnego auta z dieslem pod machą.
Filtr cząstek stałych FAP/DPF można ponoć spokojnie sobie darować i go odłączyć. W każdym razie niektórzy tak robią i sobie chwalą (ponoć nawet nieco mocy można na tym zyskać). Sam się nad tym zastanawiam, choć mam wątpliwości czy nie wpłynie to negatywnie na żywotność / awaryjność auta...
Może ktoś kumaty nieco wytłumaczy?
-
Wszystko można tylko co z tego? Katalizatory też wycinali. EGR też. Nie zmienia to faktu, że musisz rzeźbić i mocno ingerować w elektronikę (bo ta będzie cały czas chciała dopalać cząstki i co podawać większą dawkę paliwa). Ponadto nie wiadomo jaki to przyniesie skutek po dłuższym czasie eksploatacji. Przy zakupie w salonie rzadko kiedy sprzedawca informuję Cię jak poprawnie to użytkować, że w mieście to się nie sprawdza itd. W imię spełniania kolejnych norm euro zabija się idee wiecznego klekota :). A przecież można by było przystosować te silniku do odpowiedniego paliwa (biodiesla, rzepaku) i poniekąd dało by się utrzymać przyzwoite normy spalania, nie wspominając o cenie. A nie jak teraz, że wlejesz to Ci wtryski się zatrą albo zardzewieją :D.
-
Ostatnio wpadłem do kumpla do garażu, kupił sobie 25 letnią Zastawę Mediteran w celach kolekcjonerskich. Jak ją odpalił, to sobie uświadomiłemże od dawna nie wąchałem tak pięknie pachnących spalin. Górna nuta zbyt bogatej mieszanki na ssaniu, średnia nuta pochodząca od mineralnego oleju, a całość naturalnie rześka od wilgoci która powstaje przy spalaniu i która nie jest przegrzewana w katalizatorze.
I komu to przeszkadzało :D?
Samochody przestały już być żywe. Jeśli porównać ich rozwój do rozwoju lotnictwa , to własnie zakończyła sie druga wojna światowa w ich rozwoju.
Wszystkie wyglądają , jeżdzą , brzmią i pachną tak samo. We wszystkich wszystko jest w tym samym miejscu. Większość z nich juz na siłę pomaga kierowcy, czy tego chce czy nie.
Dla kogoś wychowanego na tylnym napędzie taka formuła 'samochodu' to bluźnierstwo :D i herezja.
Raz wsiadłem w zimie w prezesowe volvo z miliardem kontrolek z napisami sps/esp/abs .... hgw :D i centralnie bym je rozwalił na juz na terenie huty :D bo chciałem, jak to miałem w zwyczaju jeden zakręt pokonać bokiem (żadna gówniarzeria czy popisy, tak po prostu jest szybciej i wygodniej w tym konkretnym miejscu) , a volvo zapiszczało, zatrzeszczało i pojechało prosto zamiast sie obrócić o 90 stopni :D
-...but we are the drivers.
-Hmmm...no. You are not. There are no real drivers anymore, just people who operate computers, who never touch an engine, who never heard sound of the Poldas, who never pullup into the drifft on Szklarska Poręba Zakręt Śmierci :D at more than 120 km/h...
-
Ponury nie oszukuj ludzi. E39 żeby spalić 10 litrów to musisz katować niemiłosiernie. Przy jeździe pół Warszawa/pół trasa często z butem w podłodze maks jaki mi wyszedł to 8,5 litra. Teraz jak nie jeżdżę za dużo w mieście przez ostatnie 4k km średnie spalanie wyszło 6,5(a i tak pewnie należę do tej nielubianej części kierowców z innego wątku:P). Także nie jest tak strasznie.:021:
Śmiem też twierdzić, że chyba ostatnich cen beemek nie widziałeś, bo za 23k pln można już kupić E39 chociaż trzeba kupować z głową. Chociaż faktycznie dycha więcej sporo by uprościła.
Dwulitrowych diesli to się nawet najgorszym wrogom nie poleca.
Z jednym się muszę zgodzić. Pakowanie do takiego samochodu części z bazaru to zbrodnia w biały dzień. Samochód bardzo łatwo przerobić na skrzypiącą taczkę gdy się do niego pakuje byle co, a wizyty w serwisie dostarczają za każdym razem kolejnych siwych włosów(jak ktoś ma). Na szczęście nie trzeba się tam pojawiać za często.
Tak właściwie to czemu ciągle piszesz o turasie jak Rammjager nawet słowem o tym nie wspomniał?
-
Nikogo nie prubuję oszukiwać, napisałem że każdy może przeczytać- nie musi.
Pisałem cały czas o turasie bo źle zrozumiałem w pośpiechu kogoś proszącego o wypowiedź. Mój błąd.
Spalanie jakie masz jest niższe od danych fabrycznych dla samochodu nowego. Nie komentuję, po prostu zazdroszczę. Mnie i większości ludzi na 5er.pl pali tyle ile napisałem, ale but i korki w mieście na pewno mają duże znaczenie. Nie upieram się jednak że nie można zejść poniżej 9 litrów, ale turasem w automacie chyba wymaga to sporo samozaparcia. Ja potrafię turasem 525iT zrobić po mieście 10 litrów i też nikt mi nie wierzy, ale sam wiem jak wygląda taka jazda.
Śmiem też twierdzić że E39 można kupić i za 15k PLN. Na chodzie.
Dwulitrowe 136 konne diesle w E46 to prawdopodobnie najlepszy wybór. To że są przeciążone i padają w ciężkim E39 to inna para kaloszy. Najgorzej pod względem awaryjność/koszt napraw/dostępność części wygląda 2,5D CR.
Piątka to nie jest tanie auto- jak ktoś chce mieć tanio to tylko E46. Różnice między nimi zawrę w jednym przykładzie- trójka ma normalną uszczelkę w drzwiach, piątka też ma normalne, tyle że trzy uszczelki. Itd...
Wszystko napisałem w dobrej wierze, podtrzymuję to i chętnie podyskutuję jak ktoś ma pytania.
P.S. Jak ktoś szuka to jest fajne E46 316i (1.9) z sekwencją, ale to już na PW. I raczej nie do orania pola pod dyskoteką, bo za dużo czasu z nim spędziłem i szkoda mojej pracy.
-
Dzieki za info Elwood :-)
Sporo się dowiedziałem.
Może ktoś z Was miał, ma lub spotkał się z Volvo S40 T5 z silnikiem benzynowym 2.5 litra/220KM automat ?
Słyszałem, że to Focus od spodu ...
Ramm.
-
Tak, a silnik montowany też był Focusie ST ( i bodaj także w Mondeo ST220 ).
P.S. Byłem dziś moim kurowozem na przeglądzie. Obok jest salon sprzedaż VW. Tam mają jakiś dziwny zwyczaj, że nawet jak rozmawiałem przez komórkę to wszyscy lecieli do mnie z wyciągnięta reką jak do starego kumpla. Strasznie mnie to irytuje. Pomyślałem, że dam wam popalić. I zapytałem się o Golfa R20 :D. Takiego popłochu na salonie dawno nie widziałem.
-
Fordowska płyta to Volvo S40/V40, Focus II i Mazda 3.
Poza tym to nie tylko płyta, ale i niektóre silniki oraz inne elementy.
-
Silnik B5254T3 Focus ST i RS (Mondeo ST nie). Płyta podłogowa Focus II i Mazda 3. Koło zapasowe i lewarek też od Forda. Ogólnie to taki śmietnik składany w dawnej fabryce gdzie robili Carismę, przez niemieckich turków w Belgii (sarkazm). Ale silnik wbrew pozorom Volvo (jeden z ostatnich), z osprzętem Bosch (albo Denso, jak bez turbo). Chleje to jak wściekłe i ma bezsensownie zestopniowany automat, ale za to turbo jest miękkie i przyjazne normalnemu kierowcy.
Wynalazek trochę.
-
A czy to ten sam silnik który w volvo xc90 montowali ? Bo jeśli tak to tą krowę rozpędza bardzo przyjemnie, średnio pali 13l i nawet młodemu wrzuca na twarz uśmiech przy przyspieszaniu ;)
-
Nie bo tu masz motur B5254T2, ta sama rodzina silników ale nie ten sam wariant mocowy; a najwięcej uśmiechu dawał motor Yamaha. Chyba że pod dystrybutorem, to wtedy trochę mniej.
-
http://otomoto.pl/mercedes-benz-250-C20092257.html
Ja bym kupił,, zakonserwował na 20 lat a potem sprzedał za dwa razy tyle. Tylko akurat kapitału brak...
-
Chłopaki - pomocy :-)
Szukam CC900, CC1100, Uno 1.0 lub 1.1
Starego - cena powiedzmy do 2.5k. Blacha sprawa drugorzedna (ale bez przesady), chodzi mi żeby silnik i zawieszenie było ok.
Ideał byłby z gazem :-P
Może któryś z Was ma coś takiego na sprzedaż lub zna kogoś kto za niewielką opłatą oddał w dobre ręce takie coś ?
Ciekawostka jest taka, ze jesli trafiłem na interesujące mnie ogłoszenie - zawsze słyszałem magiczne słowo - "sprzedany" :-P
Ramm.
-
Może to w sumie bardziej do LOLa pasuje...
Historia podobna jak Ramm powyżej. Parę lat temu, do salonu Fiat wchodzi facet. Znam go, to szef serwisu ASO Mercedes. Ale sprzedawcy w Fiacie o tym nie wiedzą. Facet elegancko ubrany, rozgląda się po salonie, i staje przy Seicento (wtedy był to samochód za dwadzieścia parę tysięcy). Rzuca się na niego dwóch sprzedawców i zaczynają szczebiotać, że ładny, ekonomiczny, że dywaniki, że radio z CD, że lakier metalizowany... Ja już w tym momencie prawie leżę ze śmiechu, facet znudzony próbuje im przerwać, że on to wszystko wie, że on po prostu chce to kupić, a Ci dalej swoje- no bo widać po facecie że poważny jest i raczej jak chce to stać go żeby kupić. No i tak trajkoczą, zachwalają, szafują gratisami... A facet w końcu zniecierpliwiony mówi: "Panowie, żona kupiła psa, i nie ma czym go wozić na szkolenia, bo mi szkoda samochodu. Po prostu sprzedajcie mi tego Sracza, i ja już sobie pójdę, dobra?".
-
Chłopaki - pomocy :-)
Szukam CC900, CC1100, Uno 1.0 lub 1.1
Starego - cena powiedzmy do 2.5k. Blacha sprawa drugorzedna (ale bez przesady), chodzi mi żeby silnik i zawieszenie było ok.
Ideał byłby z gazem :-P
Może któryś z Was ma coś takiego na sprzedaż lub zna kogoś kto za niewielką opłatą oddał w dobre ręce takie coś ?
Ciekawostka jest taka, ze jesli trafiłem na interesujące mnie ogłoszenie - zawsze słyszałem magiczne słowo - "sprzedany" :-P
Ramm.
cholera :karpik
poczekasz do jutra ? bo taki tam wujo miał cc do sprzedania za 500 zł
tylko nie wiem, czy 700, czy 900.
zadzwonię, podpytam :banan
-
500zł... to raczej 700, albo zdezelowany 900, tak czy inaczej jedyne wyjście pozytywne dla społeczeństwa to spalić.
Za 2,5k to już można znaleźć gazowanego Golfa, a to już jest samochód.
-
500zł... to raczej 700, albo zdezelowany 900, tak czy inaczej jedyne wyjście pozytywne dla społeczeństwa to spalić.
Za 2,5k to już można znaleźć gazowanego Golfa, a to już jest samochód.
Sun, a po .... mi wieśwagen ???
W założeniach ma to być dwuosobowe auto do "prac polowych" oraz krótkich wyjazdów po okolicy.
Przez prace polowe rozumiem jazdę z przyczepką, wożenie w bagazniku różnych niekoniecznie bardzo czystych rzeczy :-P
Poniewaz miałem już CC900 to wiem na co stać ten samochód i ile kosztują najpotrzebniejsze rzeczy (amortyzatory, hamulce, bębny) - czyli grosze. Jest również kwestia ubezpieczneia OC - nie potrzebuję samochodu z silikiem wiekszym niż 1.1.
Ideałem byłby CC900 na gaźniku :-D
Ramm
-
Kubelfiatwagen ;). Ramm zasmakował w marce.
-
Ramm, więc tym bardziej nie pisz o CC700, bo przy 900 nie ma żadnego porównania, ale przy obecnych rocznikach w tych wozidłach siada WSZYSTKO po kolei, więc musisz sobie zadać pytanie, czy potrzebujesz 4-kół żeby jeździć, czy żeby praktykować zawód mechanika ? CC700 jeżdżę akurat na co dzień, jeszcze oryginalny złożony przez włochów, a w przeciągu ostatniego roku do niego zostało włożone co najmniej 2k zł części i końca inwestycji nie widać.
-
Ramm, więc tym bardziej nie pisz o CC700 ...
Sun ... ja wiem, że jest poniedziałek. Nie kazdy lubi. Oko spawacza, reka skrzypka i zespół spierzniętej wargi ... muchy tupią itp, itd. :-D
Przeczytaj uwaznie - nigdzie nie piszę o CC700. Od 900ccm wzwyż :-)
Ramm.
-
Faktycznie, za dużo na głowie na raz.
-
Ramm - całkiem serio. Oddam Ci takiego powiedzmy od połowy września.
Uno 1.4 B+G, centralny zamek i elektryczne szyby, butla w kole. Warunek skrzynka piwa (do negocjacji ;-)) + umowa.
Minusy - bark przeglądu, podłoga w dziurach, pęknięty wahacz prawy, brak hamulców z tyłu i ręcznego, kolor wg. kwitów salonowych - Rosa coś tam (dla mnie róż). Opony - opałowe.
Silnik działa, chodzi na benzynie i gazie, skręca, hamuje tylko przodem. Jak Ci się opłaca to bierz, jak nie to oddaje na złom.
-
Ja tam się nie znam, ale jedno już wiem: tylko Fiesta.
BMW się psują, w Mercedesach pękają lampy i zderzaki. Tylko Ford Fiesta- pięcioosobowy ciągnik uniwersalny oficjalnie atestowany przez Mazaka.
-
Ja tam się nie znam, ale jedno już wiem: tylko Fiesta.
BMW się psują, w Mercedesach pękają lampy i zderzaki. Tylko Ford Fiesta- pięcioosobowy ciągnik uniwersalny oficjalnie atestowany przez Mazaka.
Gdybyśmy mieli Fiestę w 1944 to byśmy tę wojnę wygrali. Oni mieli:
http://www.youtube.com/watch?v=7e7R3y-qwZ0
Tak od 4:40 :)
-
Ramm - całkiem serio. Oddam Ci takiego powiedzmy od połowy września.
Uno 1.4 B+G, centralny zamek i elektryczne szyby, butla w kole. Warunek skrzynka piwa (do negocjacji ;-)) + umowa.
Minusy - bark przeglądu, podłoga w dziurach, pęknięty wahacz prawy, brak hamulców z tyłu i ręcznego, kolor wg. kwitów salonowych - Rosa coś tam (dla mnie róż). Opony - opałowe.Silnik działa, chodzi na benzynie i gazie, skręca, hamuje tylko przodem. Jak Ci się opłaca to bierz, jak nie to oddaje na złom.
Dzieki tichy, ale odpada - musi mieć badania :-P
Ja tam się nie znam, ale jedno już wiem: tylko Fiesta.
BMW się psują, w Mercedesach pękają lampy i zderzaki. Tylko Ford Fiesta- pięcioosobowy ciągnik uniwersalny oficjalnie atestowany przez Mazaka.
Teraz Elwood zachowałes się jak Edyta Górniak :-D
Mówisz mi takie rzeczy jak sprzedałem swoją Fiestę ?!?! :karpik :karpik
Ramm.
-
Sprzedałeś Fiestę i szukasz Uno lub CC ? ... :icon_eek:
-
Gdybyśmy mieli Fiestę w 1944 to byśmy tę wojnę wygrali. Oni mieli:
http://www.youtube.com/watch?v=7e7R3y-qwZ0
Tak od 4:40 :)
Po przełożeniu kierownicy na lewą stronę trafi do polskiego salonu. Szczęśliwy nabywca po miesiącu odda go do ASO, ponieważ będą problemy z elektryką i komputerem. Czeka go również kilka miesięcy użerania się z tymże ASO. (http://roth.com.pl/kropki/541.gif)
-
Dzieki tichy, ale odpada - musi mieć badania :-P
Za 200 zł zrobię... :007:
Miałeś Fieste? Moje kondolencję. Większym badziewiem jest chyba Escort. Dla mnie Ford to bardzo dziwny przypadek. Niby założenia są ok.- auto popularne, dość dobrze się jeździ, niedrogie, ale użerać się z nim to trzeba mieć zaparcie. Elektryka - horror. Miałem 1.8 TD(intercooler) a naćkane w nim kabli jak w elektrowni. Najśmieszniej wyglądały opisy z książek (takie Sam Naprawiam) - ze trzy systemy, żeby się silnik nie przegrzał, a w praktyce to wiatrak nie działał. Cudo. Miało to jeździdło taką brzydką cechę, że np. podczas zimy zamarzała wielce szanowna płytka drukowana i nie było dmuchawy i np lewego przedniego światła, plus coś tam jeszcze (tu dowolność w wyborze elektrycznego odbiornika, który wysiadał nagle i niespodziewanie). Najgorzej jak po nocy nie łączyły świece żarowe. Powiem tak - Poldolot był lepszy bo tam się woziło z pięć kabelków z aparatu zapłonowego (tak na zmianę) i nawet gdy się sfajdał w drodze to wiadomo, że to trzeba wymienić i szumiał mostem dalej...
-
Coś chyba po-potopową tą Fiestę miałeś, o 1.4 V16 z 1997 złego słowa powiedzieć nie mogę, poza... BRZYDAL :121: Kupiona w Niemczech bezpośrednio od ... drugiego właściciela (300k km), przejeździła kilka lat w Polsce bez jakichkolwiek awarii i poszła do kolejnego właściciela.
-
Sprzedałeś Fiestę i szukasz Uno lub CC ? ... :icon_eek:
Jak to spiewał Czesław Niemęcz ... "Dziwny jest ten świat ..." :002: :002:
W tej chwili szukam samochodu który zapewni mi tanie podróżowanie na dystansach do 20km z przyczepką. Nie musi być ładny, zrywny, wyposażony. Ma jeździć za niewielkie pieniądze. Aktualnego auta po prostu mi szkoda do takiego czegoś. Coś w rodzaju opowieści Elwooda, z tym, ze ja nie jestem szefem ASO Mercedesa :004:
Miałeś Fieste? Moje kondolencję. ...
Szczerze ? Był to jeden z najmniej awaryjnych samochodów jakimi jeździłem. Kupiłem jako 5 latka (rocznik 2004), jeżdziłem nastepne dwa - zrobiłem około 50kkm - jedyne co mi przytrafiło to wymiana napinacza paska alternatora. Wymieniłem go trochę na "wyrost" ponieważ po prostu wnerwiał mnie gwizd z któregoś łozyska. Zero absolutne jakichkolwiek innych problemów. Jedyna wada - brak mocy powyżej 80-90 km/h oraz to, że samochód szybko tracił na wartości . Silnik 1.3 zagazowany sekwencją.
-
Za 200 zł zrobię... :007:
Miałeś Fieste? Moje kondolencję. Większym badziewiem jest chyba Escort.
Escort badziewiem? Mam Escorta od 5 lat, kupiłem jak miał 140k, teraz ma 220k i złego słowa powiedzieć nie mogę. Przez te lata wymieniałem jedynie wydech (przerdzewiał), termostat i wyrzuciłem kata (pokruszył się w środku i pozapychał wydech przy 200k). Reszta inwestycji to części, które normalnie się wymienia (klocki, filtry itp.). Sam się dziwię ludziom na forach, którym co chwilę coś się psuje. Dodam, że jest to benzyna 1.6 90km, rocznik 95 (ostatnia wersja) wyprodukowany Niemczech. Jeszcze jedno - autem lepiej mi się jeździ niż innymi, lepszymi z założenia furami (Lancia Thesis, VW Altea 2009, Golf 4). Czuję jakąś taką integrację z samochodem (coś jak Ponury opisywał bodajże z BMW3).
-
Escort badziewiem?
Bo to niestety prawda, Twój przypadek tego raczej nie zmieni. Szczególnie fatalną opinię narobiły Escorty montowane w Płońsku, które korodowały w oczach. Wspomniany gdzieś wyżej motor 1.8TD to też coś co trudno dobrze wspominać.
A konkluzja z mojej strony jest taka, że wszystkie współczesne samochody to końcowy produkt procesu trawienia. Tyle że niektóre marki zawsze były tanie i warte siusiaka, a inne zawsze były drogie a teraz też są warte siusiaka. Już nie ma świętości- umarła razem z inżynierami, których zabili ekonomiści i dizajnerzy.
-
Ja tam się nie znam, ale jedno już wiem: tylko Fiesta.
BMW się psują, w Mercedesach pękają lampy i zderzaki. Tylko Ford Fiesta- pięcioosobowy ciągnik uniwersalny oficjalnie atestowany przez Mazaka.
Amen. Trzy osoby plus 1700kg lub w wersji 5 osób plus 1300kilo. Pod górkę na jedynce.
Ja: "sprzęgło się nie ślizga?"
Ponury (z politowaniem):"Andi proszę cię..."
-
Bo to niestety prawda, Twój przypadek tego raczej nie zmieni. Szczególnie fatalną opinię narobiły Escorty montowane w Płońsku, które korodowały w oczach.
Miałem Escorta dokładnie z Płońska.Zrobiłem na nim dobrze ponad 200 kkm. Złego słowa nie powiem.
-
Amen. Trzy osoby plus 1700kg lub w wersji 5 osób plus 1300kilo. Pod górkę na jedynce.
Ja: "sprzęgło się nie ślizga?"
Ponury (z politowaniem):"Andi proszę cię..."
Eee lepiej panie rezyseze, bo z 1800kg. Momentami myślałem, że na pół ją rozerwę.
-
Zrobiłem tym Escortem trochę kilometrów i miałem go przez 8 miesięcy dopóki się nie zlała pompa wtryskowa. Wersja niemiecka. Podłużnice w rudym kolorze, silnik dzięki turbo nawet jechał. Elektryka od nowości skopana + moje patenty, żeby np. świeciły lampy. Zimne luty na skrzynce z elementami drukowanymi - kosmos. Dobre stereo po poprzednim właścicielu - to chyba dlatego, żeby nie słyszeć zawieszenia wiecznie w remoncie. Dziura na dziurze na całej karoserii (kupowałem prawie bez rdzy). Zima - wykańczanie akumulatorów, w końcu samostart. Z plusów - dostałem dobrą cenę na złomie (chyba ze względu na miedź z kabli). Układ elektryczny skomplikowany jak układ nerwowy człowieka. Moja subiektywna ocena tego wynalazku podobna jest do oceny TB-3 dokonanej przez wiadome czynniki z wyższych sfer. Czyli konglomerat miedzi, dobrych chęci i dziadostwa. Chciałem kiedyś kupić Mondeo (nawet z rok temu się o niego pytałem) ale po doświadczeniach zrezygnowałem. Oczywiście eksperci mi odradzali, ale kupiłem sobie cud ludowej motoryzacji, ulubieńca wszystkich polskich obszarów wiejskich, czyli Passata. Zero problemów. Wychodziłem, kluczyk do stacyjki, odpalenie, jazda. Czyli to, czego oczekuje od samochodu użytkowego. Zgnił, to poszedł na żyletki - teraz mam księcia wsi, czyli Golfa III - podobnie. Motoryzacja w czystej formie. Nie rozwija zabójczych prędkości, nie jest ładny, ani prestiżowy, ale jeździ i to jest ok. A je nie mam stresu, że nie dojadę.
Wymienione przeze mnie Uno kiedyś służyło równie dzielnie.
Do jazdy dla przyjemności używam obecnie starej dobrej marki - ale to już inna historia.
Reasumując - jestem zwolennikiem prostoty. Samochód ma służyć przemieszczaniu się (dla mnie) i ma być sprawny. Do tego musi posiadać dzielność bojową, bo mieszkam daleko od cywilizacji w leśnych ostępach. Do niczego mi nie potrzebne wynalazki Forda w postaci trzech systemów zabezpieczających silnik przed przegrzaniem. Wystarczy jeden, ale sprawdzony i działający. Mechanik ma na mnie nie zarabiać, chyba, że przy przeglądach okresowych.
Nowe samochody są do kitu. Przeładowane elektrycznymi widłami do gnoju, które natychmiast się pierdzielą. Jak ktoś ma nowszego Diesla to wie... Zawory EGR, elektroniczne sterownie pompami, milion katalizatorów i innych eko- bajerów. Turbina z gwarancją 20.000 km - można wymieniać godzinami. Najsmutniejsze jest to, że wszyscy o tym wiedzą, włącznie z producentami, ale nadal wciskają kity. To tak jakby na środku pokoju ktoś nawalił wielką kupę, a domownicy rozmawiali o pogodzie i przyszłorocznych wakacjach. Jak jest kolorowo to jest gitara, że śmierdzi, to nic... Najgorsze, że faszystowskie marki również nie dają gwarancji dobrego samochodu. Konkluzja dość smutna, ale jak wiadomo - to czego oczekują klienci jest święte.
-
Reasumując - jestem zwolennikiem prostoty. Samochód ma służyć przemieszczaniu się (dla mnie) i ma być sprawny.
Święte słowa
Nowe samochody są do kitu. Przeładowane elektrycznymi widłami do gnoju, które natychmiast się pierdzielą.
...
Najsmutniejsze jest to, że wszyscy o tym wiedzą, włącznie z producentami, ale nadal wciskają kity.
No cóż oni też chcą żyć i zarabiać. Wyprodukować, sprzedać, używać czasowo/zepsuć, kupić nowe. I kółko się zamyka. Gdyby robiono (użyję śmiało tego określenia) niezniszczalne, wówczas rynek szybko by się zatkał i producenci poszli by na zieloną trawkę. Same straty. A tak wszyscy są zadowoleni ( :004:): producent zrobił i sprzedał, pracownik zarobił i może przekazać swoje zarobki innemu producentowi za jego wyroby, itd.
-
Auta mają elektronikę bo mo kto dziś kupi auto bez elektrycznych szybek, klimy i lusterek, ogrzewanej przedniej szyby i centralnego zamka. Możecie mówić co chcecie, ale taka jest prawda. Ludzie są leniwi. Do tego dochodzą normy. Spalanie, więc i silniczki coraz mniejsze z coraz większymi turbo, plus elektronika kontroli wtrysku itp. Normy emisji CO2, więc katalizatory, filtry cząstek stałych i inne. Bezpieczeństwo, więc poduszki, automatyczne hamowanie, ers, rmf i fm. Dziś auto robi się pod normy, a auta dla pasjonatów dalej się produkuje, tylko kosztują ze 4x więcej. Nie psioczcie na producentów, bo niewielu stać na to żaby mieć normy w dupie i produkować co im się podoba. Ci co to robią i tak średnio na tym wychodzą i koncerny masowe je często wykupują.
-
Prawda. Jesli mogę zauważyć trzeba się pogodzić dziś z tym, że samochód generalnie nadaje się na ok 5-6 lat lub 200-300 kkm. Ważne jest też jak sie dba o samochód i jak sie go użytkuje. Np. szlag jasny mnie trafia gdy widzę kierowcę ( w dodatku stary koń ) 50 km/h silnik td, 75 KM i 4 lub 5 bieg...potem, że diesle są do d..py. Nie pomyśli, że to on jest ....Dwumas padł ? ooo to coś takiego jest ? DPF sie zapchał ? bo diesle sa do ...
-
Auta mają elektronikę bo mo kto dziś kupi auto bez elektrycznych szybek, klimy i lusterek, ogrzewanej przedniej szyby i centralnego zamka. Możecie mówić co chcecie, ale taka jest prawda. Ludzie są leniwi. Do tego dochodzą normy. Spalanie, więc i silniczki coraz mniejsze z coraz większymi turbo, plus elektronika kontroli wtrysku itp. Normy emisji CO2, więc katalizatory, filtry cząstek stałych i inne. Bezpieczeństwo, więc poduszki, automatyczne hamowanie, ers, rmf i fm. Dziś auto robi się pod normy, a auta dla pasjonatów dalej się produkuje, tylko kosztują ze 4x więcej. Nie psioczcie na producentów, bo niewielu stać na to żaby mieć normy w dupie i produkować co im się podoba. Ci co to robią i tak średnio na tym wychodzą i koncerny masowe je często wykupują.
A ode mnie wczoraj dwa "Turasy" zabrały całkiem zgrabną Beczkę 200D niebieską. Barbarzyńcy odpalali ją na pych wykrzykując coś po inszemu. Czekałem tylko na Allah akbar i boom!. Gdybym wiedział to sam bym ją wciągnął, bo podejrzewam, że tanio poszła. 1980 rok, szerokie lampy, elegancka blacharka. Widać ktoś dbał :(. A to chyba najbardziej doinwestowane W123 w PL. Aż miło popatrzeć:
http://img24.imageshack.us/img24/5287/w123amg.jpg
http://img263.imageshack.us/img263/8852/123amg.jpg
http://img35.imageshack.us/img35/7343/dsc1097r.jpg
http://img14.imageshack.us/img14/4015/dsc0813e.jpg
-
Piękny!!
I naklejka z tyłu Nordschleife...jeśli faktycznie tam trochę jeździ to tylko może się łezka w oku zakręcić, że właściciel nie gnębi go w garażu i daje posmakować autu trochę tego wspaniałego asfaltu :).
-
I naklejka z tyłu Nordschleife...jeśli faktycznie tam trochę jeździ to tylko może się łezka w oku zakręcić, że właściciel nie gnębi go w garażu i daje posmakować autu trochę tego wspaniałego asfaltu :).
Naklejka Stadlera też dobrze świadczy o właścicielu i o tym, że o auto się dba :).
-
Auta mają elektronikę bo mo kto dziś kupi auto bez elektrycznych szybek, klimy i lusterek, ogrzewanej przedniej szyby i centralnego zamka.
Ja. Nawet mam takie. We wszystkich mam korby, klima objawia się niebieskim polem na pokrętle ( z bajerów są dwie strefy). W jednym są nawet 4 biegi (piątego nie dali). Brak jest nawet obrotomierza (junior nie ma, większy ma nawet strefę "eco"). Przyznaje jest jedno elektryczne lusterko, do tego ABS i centralny zamek. Przednia szyba w juniorze też się podgrzewa. Ale nie to było powodem, że je nabyłem - o tym zadecydowało pochylenie kół przy zakręcie. Tego nic nie przebije. No i oczywiście Diesel w większym. Jak nazbieram trochę gotówki pojadę po starszą S klasę. Mam już namiary na wariata, który pracuje w Niemczech i co tydzień jest w domu. Na razie zapowiedziałem, że jak będzie sprzedawał to kupie. Skończyło się na słowach uważanych powszechnie za obelżywe. Ale pracuje nad nim. 5l. motor z sekwencją -znów jestem zakochany. :D
Poważniej - myślę, że wielu ludzi zakupiłoby samochód, który pochodziłby trochę dłużej niż 2-3 lata. Kwestia ekologi: jeśli raz zrobiony samochód będzie chodził min 10 lat bez zbędnych awarii, będzie to bardziej ekologiczne, niż wyprodukowanie w tym samym czasie 3-4. Każdy sika na temat emisji spalin, no dobra, a co z produkcją części zamiennych, czy nowych samochodów? Przecież to też kosztuje (mówię o względach środowiskowych). Do tego nikt mi nie wmówi, że VW zbankrutowałby bo robił dobre samochody a przecież do dziś jeżdżą stare jedynki, czy tak jak mam w robocie T4, który w tym roku obchodzi 20. urodziny. Podobnie z Mercedesem, BMW, czy Volvo. W tym ostatnim przypadku to raczej kwestia tego, że zaczęli robić parodie, a nie samochody zadecydowała, że teraz są "Made in China" i nie mogą się pozbierać. Saab - piękna firma z lotniczymi tradycjami - symbol luksusu klasy średniej lat 80. co się z nimi stało? Ano zrobił się 'Eurofighter' z części szrotowanych w głównych dzisiaj markach. Można wymieniać bez końca. Po prostu kilku "cfaniaczków" doszło do wniosku, że jak zastąpią inżynierie plastykiem to się wepchnie biednym ludziom, że to jest 'tryndy' i ci ludzie to łykną. No i oczywiście nadbudowa 'pro-eko'. Najpierw wyciągnąć konie z motoru, by na koniec je zabić filtrem cząstek stałych. No idzie, idzie - skutki są widoczne... Kilkuletni Passat 2.0 TDi to jak określa pewien znajomy, który go dosiada, 'przyjaciel laweciarzy' - na szczęście go stać. Jak ja bym musiał oszczędzać na to cudo przez pół życia i tak by się paprało to bombardowanie Drezna było by jak majówka z radiem Z.
Nie wierzę również w mity typu - firma bliska bankructwa bo robiła niezniszczalne auta. Nie no do kogo ten kit? Porsche od lat stoi w czołówce bezawaryjności i jakoś nie chyli się ku upadkowi. Oczywiście trzeba znać proporcje - wiadomo Porsche to marka luksusowa, dlatego mogą sobie na więcej pozwolić. Proporcjonalnie można jechać w dół. Zamiast 15 lat bezawaryjnej eksploatacji za bardzo wygórowaną cenę może być 10 - za trochę mniejszą itd. Każdy miałby wybór. A firmy starałyby się o wzmocnienie jakości i na tym polu mogłyby konkurować. Niestety tak nie jest - bo 'odwieczne prawo natury' odkryte zresztą przez naszego krajana (Kopernika) mówi, że zła moneta wypiera lepszą i tak się dzisiaj dzieje. Czym zastąpiono jakość i sławę? Ano 'diodkami'... Zobaczymy jak przyjdzie jak to mówią koledzy z pracy 'bida' ciekawe kto będzie wywalał kasę na cieknące tandetą ekologiczne parchy? A może wróci się do źródeł - jedne buty na całe życie?
PS. Bez urazy ale Beczka chyba nie całkiem oryginalna?
-
Głupoty waść piszesz.
Żadne testy wytrzymałości samochodów nie powinny być brane jeśli chodzi o polskie drogi i mechaników.
Wczoraj byłem w warsztacie znajomego gdzie kobieta przyprowadziła avensisa do naprawy klimy.
Strasznie narzekała na ten samochód bo się ciągle psuje.
Znaleźliśmy usterkę spowodowaną niedbalstwem mechanika który pracował nad turbo i nie chciało mu się przykręcić 2 śrubek mocujących jakieś brackety które później latając przebiły aluminiową rurkę i spuściły gaz z klimy.
Kobieta strasznie narzekała na awaryjność samochodu a tak na prawdę winne było niedbalstwo jakiegoś mechanika.
I tak jest w większością napraw i okresowym serwisem samochodów.
Niedbalstwo i głupota użytkowników+ nasze drogi ale łatwiej zwalić na producenta i konstruktora.
Są czynniki których nie da się przewidzieć podczas projektowania czy wytwarzania które wychodzą w praniu i to jest normalna dla zdrowo myślącego użytkownika bo nikt nie jest idealny.
Rozejrzyj się dookoła i zobacz jaka jest kultura techniczna w naszym kraju i ilu jest na prawdę dobrych fachowców którzy wiedzą co robią.
Większość panów Wiesiów , użytkowników passata TDi pójdzie naprawiać gdzie taniej nie gdzie lepiej a później narzeka.
Problem jest w ludziach którzy nie potrafią obsługiwać nowych technologii, nie w technologiach.
-
Tichy, to jesteś jeden na stu. Mam znajomego inżyniera który robi w Toyocie i czasem sobie posłucham jak się dziś auta robi i niestety większość "ficzerów" jest narzucona z góry poprzez np. prawo europejskie. Kiedyś mu się żaliłem, że dziś auta wszystkie wyglądają tak samo, napchane, wiekie rozdęte przody itp. Co mi odpowiedział? Bezpieczeństwo przy zderzeniu z przechodniem wymusza konstrukcję przodu auta. Na co ja mu odpowiedziałem, ale są auta sportowe itp które tego nie mają i co wtedy? No to wtedy robi się np maski na sprężynie jak ma np Mercedes nowy, ale to kosztuje itp itd.
Nie wiem jak jest w PL, wiem za to, że w UK emisja spalin się liczy bo podatek drogowy od tego zależy. Kupując nowsze auto z mniejszą emisją płaci się co roku mniej. Dodając do tego fakt, że ludzi stać na to, żeby nowe auto kupić pojeździć pięć lat i odstawić biorąc nowe... Polacy narzekają, bo kwestie finansowe im na to nie pozwalają. Coś jak z komórkami, teraz ludzie zmieniają co rok. Umowa się kończy, nowy model, stary idzie w świat. Kiedyś telefon kupowało się na lata. Takie realia. Polskie drogi też nie dodają trwałości autom. Ja mam ponad 10 letnie auto, z nalotem około 180 tys i się wcale nie zdziwiłbym, jakbym miał jeszcze oryginalne amortyzatory. Jakby nie patrzeć za dużo dziur to auto nie widziało... a marka do wybitnych nie należy (rover200, 99r).
-
Kultura techniczna ludzi to jedno, a technologiczne dziadostwo współczesnych aut w imię ekologii i oszczędności to drugie. Osobiście czekam na efekty miniaturyzacji silników- w 1.4TSI chyba już się doczekałem.
Wspomniane powyżej Porsche to żaden wyznacznik bezawaryjności i jakości, jego wyniki w testach ADAC i Dekra są zafałszowane bo jest to auto nieużywane tak jak inne samochody na codzień, poza tym statystyczny użytkownik serwisuje go zgodnie z interwałami w ASO- bo go zazwyczaj po prostu stać. To nie moje przemyślenia, tylko ADAC. A że jest to auto dobre i zbudowane bez oszczędzania w fabryce to inna sprawa.
-
Czy ma ktoś wiarygodne dane ile kosztował poldas albo duży fiat w latach 80tych? Dajmy na to taką wersję eksportową (czyli de lux).
-
Kredens kosztował w 1970 roku około 175 000 złotych, czyli 78 ówczesnych średnich pensji (zakładając oczywiście że byłeś szczęśliwym posiadaczem talonu i w ogóle mogłeś go kupić).
Fiat 125p w 1981 roku na giełdzie kosztował 370000zł – 48 pensji. Za Poldona w 1980 roku trzeba było położyć około 4 tysiące dolców, których posiadanie było w tamtym ustroju nielegalne. Jeden dolar w tym czasie to było 400 zyli pod Pewexem (bo tylko tam można było to auto "normalnie" kupić). Za rocznikiem statystycznym, średnia pensja w 1981 roku to 7689 złotych, czyli ok. 20 dolarów, czyli odkładając całą przeciętną pensję zbierałbyś przez 200 miesięcy, tj. jakieś 16 lat. Roczny używany Polonez kosztował na giełdzie 390 000 złotych czyli ok. 50 ówczesnych pensji. Teoretycznie, bo w praktyce mógł być droższy od fabrycznie nowego (podaż/popyt).
W tym czasie dwuletni Golf I 1.3b kosztował na giełdzie 450000zł (58 pensji), a Corolla 1.6d była warta 720000 zyla i bez znajomości jakiegoś marynarza który ją sobie przywiózł raczej była nie do zdobycia.
Np. mój Poldas (wcześniej dziadka, potem ojca) przyjechał z Francji, bo łatwiej było go kupić w Paryżu niż w Gdańsku (lato 1981). Jako wersja eksportowa stanowił przepaść jakościową (wiele innych elementów) wobec polskich Poldonów, zresztą istnieje do dziś.
-
Głupoty waść piszesz.
Żadne testy wytrzymałości samochodów nie powinny być brane jeśli chodzi o polskie drogi i mechaników.
Wczoraj byłem w warsztacie znajomego gdzie kobieta przyprowadziła avensisa do naprawy klimy.
Strasznie narzekała na ten samochód bo się ciągle psuje.
Znaleźliśmy usterkę spowodowaną niedbalstwem mechanika który pracował nad turbo i nie chciało mu się przykręcić 2 śrubek mocujących jakieś brackety które później latając przebiły aluminiową rurkę i spuściły gaz z klimy.
Kobieta strasznie narzekała na awaryjność samochodu a tak na prawdę winne było niedbalstwo jakiegoś mechanika.
I tak jest w większością napraw i okresowym serwisem samochodów.
Niedbalstwo i głupota użytkowników+ nasze drogi ale łatwiej zwalić na producenta i konstruktora.
Są czynniki których nie da się przewidzieć podczas projektowania czy wytwarzania które wychodzą w praniu i to jest normalna dla zdrowo myślącego użytkownika bo nikt nie jest idealny.
Rozejrzyj się dookoła i zobacz jaka jest kultura techniczna w naszym kraju i ilu jest na prawdę dobrych fachowców którzy wiedzą co robią.
Większość panów Wiesiów , użytkowników passata TDi pójdzie naprawiać gdzie taniej nie gdzie lepiej a później narzeka.
Problem jest w ludziach którzy nie potrafią obsługiwać nowych technologii, nie w technologiach.
Ramzey,
pozwoliłem sobie zacytować całą Twoją wypowiedź bo całkowicie się z tym zgadzam. Przykład taniego "Wiesia" odczułem niedawno na własnej kieszeni. Pan "Wiesio" miał wykonać szybki przegląd techniczny, sprawdzić czy wszystko jest ok i tylko tyle. Nie było mowy o żadnych ewentualnych naprawach. Z dobrymi intencjami tak bardzo starał się wyszukać wszelkie usterki, że zerwał pewien mały, plastikowy bracket na którym dosyć ciasno są umieszczone przewody paliwowe i klimy. Nie byłoby problemu gdyby te przewody nie były blisko jakiegoś paska klinowego. Efekt? Przetarcie kilku przewodów, z klimy uszło "życie", smród paliwa wewnątrz. Naprawa w serwisie kosztowała kilka tysięcy i samochód który zamierzałem sprzedać zostanie na zawsze w moim posiadaniu, bo nikt mi nie dopłaci za brak umiejętności, wiedzy i odpowiednich narzędzi poczciwego pana "Wiesia".
-
...
Nie wierzę również w mity typu - firma bliska bankructwa bo robiła niezniszczalne auta. Nie no do kogo ten kit?
...
Z innego podwórka: Vaillant - słyszeliście o nich kiedyś, Tichy?
-
Głupoty waść piszesz...
...Większość panów Wiesiów , użytkowników passata TDi pójdzie naprawiać gdzie taniej nie gdzie lepiej a później narzeka...
Pan "Wiesio" od 2.0 TDi to właściciel dość dużej firmy i z tego, co go znam nie kupił nigdy używanego samochodu, tym bardziej nigdy nie pojechał do lokalnych speców. Samochód jego po prostu był do niczego, a wydał na niego fortunę. Z resztą jego opinie potwierdzają inni użytkownicy tego modelu.
Kultura techniczna w Polsce faktycznie niedomaga, ale z chyba z tendencją do polepszania tej sytuacji - w tej materii zgoda. Mnie chodziło o zupełnie inną sprawę - o partaczenie samochodów.
Tichy, to jesteś jeden na stu.
Jest nas więcej, ale do naszej grupy docelowej po prostu nie opłaca się robić samochodów. :D
...ADAC i Dekra są zafałszowane bo jest to auto nieużywane tak jak inne samochody na codzień...
Może i tak jest - jednak na tych danych się opierałem (bodajże jeden z czerwcowych "Motorów"). W każdym razie Porsche jest w czołówce, a przebiegi wcale nie wskazywały na okazjonalne użytkowanie.
...Przykład taniego "Wiesia" odczułem niedawno na własnej kieszeni...
Jak większość z nas padłeś ofiarą mechanika - kretyna. Nie znaczy to, że z samochodami z salonu jest wszystko ok.
Vaillant - słyszeliście o nich kiedyś, Tichy?
Niet, a z tego co wrzuciłem w bebechy wujka G. to wychodzi jakiś system grzewczy. O to chodzi? W takim razie podbijam 'Miele' - chodzi do dziś.
-
W takim razie podbijam 'Miele' - chodzi do dziś.
Dziwne żeby nie chodziło, skoro to Miele?..
-
...
Niet, a z tego co wrzuciłem w bebechy wujka G. to wychodzi jakiś system grzewczy. O to chodzi? W takim razie podbijam 'Miele' - chodzi do dziś.
...
Wiecie co Tichy - pozajączkowało mi się. :D
Generalnie kiedyś firma Vailant była synonimem najwyższej jakości naściennych, dwuobiegowych kotłów grzewczych. Nie jestem już teraz pewien czy to nie oni byli twórcami tej technologii. Za to jestem pewien, że kiedyś zmuszony byłem przez krótki okres czasu używać jednego ze starszych modeli (tak na oko to wtedy już ze dwie dychy temu konkretnie egzemplarzowi strzeliły). W każdym bądź razie kiedy facet mi toto przywiózł do domu w pierwszym odruchu chciałem go pogonić w pierony z tym złomem (sądziłem po "walorach" wizualnych). Facet był się uparł (notabene nazwisko miał takie jak Wasza ksywa tylko prawidłowo, po polsku zapisana;) ) twierdząc, że to jeden z bardziej niezawodnych modeli, tylko niewyjściowy z wyglądu.
Niech mnie licho - miał grzać przez miesiąc a wisiał prawie rok, pozwalając na spokojne zebranie funduszy na nowoczesny (tfu) Junkers. Problemem z Vailantem było to, że nie było za dużo problemów. Wiesz jak na to reagowali serwisanci (no bo ile można sprzedać nowych kotłów) - poczytajcie sobie opinie o aktualnie sprzedawanych Vaillanatch, Saunier-Duval'ach (bo to teraz jedno i to samo G) - jak miód lany na uszy dla zakładów naprawczych na sam dźwięk nazwy.
Konkludując - nie da się produkować i sprzedawać z jakością jako jedynym, bądź najważniejszym kryterium bo konkurencja Cię zeżre niską ceną. A przecież, jak już tutaj zauważono, w prawdziwym kapitaliźmie rządza księgowi, nie inżynierowie. Do tego większość kupujących patrzy w jakichś 80-90% przede wszystkim na cenę produktu, dopiero w dalszej kolejności na walory jakościowe, vide choćby nasze forumowe działy o laptopach, pc-tach czy tutejszy o samochodach - dostępne fundusze to jedno z pierwszych kryteriów. A pomimo faktów każdy producent trąbi o wysokiej jakości swoich produktów, podczas gdy najczęściej jakość wynika z możliwej do uzyskania zapłaty. Tak jest z samochodami, ubraniami i żywnością. Globalizacja, QRA jego mać.
-
Vaillant nie wymyślił pieca, tylko wraz z Viessmannem nieźle go budował przez wiele lat. Piec wymyślił Junkers. Jak go Szef ostatecznie pozbawił majątku, fabryki, praw do patentów i ogólnie środków do życia to się biedny Hugo zabrał za piecyki do podgrzewania wody. Stąd potocznie nazywa się takie urządzenia "junkersem".
Z piecyków wkrótce też go wydymali metodą "na Qrdla" (koncern Bosch to przejął). Została tylko popularna nazwa. Pan profesor zmarł w nędzy, trzymany do końca życia w areszcie domowym.
-
Małe sprecyzowanie.
Miałem na myśli i tak napisałem: piec dwu-obiegowy. To trochę wiecej niż tylko podgrzewacze wody ;)
Za oficjalną stroną (http://www.vaillant.pl/prasa/firma/historia-marki-vaillant/):
1894
21 lipca Johann Vaillant uzyskuje patent na gazowy piec łazienkowy pracujący w "zamkniętym systemie".
1967
Po raz pierwszy na świecie udało się firmie Vaillant połączyć ogrzewanie i przygotowanie ciepłej wody w jednym urządzeniu kompaktowym, a mianowicie w: "Combi-Geyser VCW 20".
-
Strony oficjalne mają to do siebie, że prezentują wersje oficjalne i wygodne zarazem. To Junkers wymyślił kalorymetr, i każdy kto potem robił piec i go patentował, i tak pośrednio korzystał z jego pomysłu. Nieważne, będziemy tu o piecach pieprzyć?
Audi też do dziś przypisuje sobie wprowadzenie napędu 4x4, i całkiem nieźle ta prawda funkcjonuje w marketingu.
Wracając do meritum, to ja uważam że owszem są/były firmy, które omal nie zbankrutowały skutkiem produkcji bardzo dobrych i niepsujących się samochodów. Trochę dziwi mnie że się ten fakt parę postów wyżej kwestionuje.
Synonimem współczesnego dziadostwa w samochodach jest dla mnie BMW, bo to jest firma która ma z czego zejść jeśli chodzi o poziom. I robi to bardzo konsekwentnie, jak zwykle idąc krok w krok z Mercedesem który już zrobił A-Klasę.
-
Wracając do meritum, to ja uważam że owszem są/były firmy, które omal nie zbankrutowały skutkiem produkcji bardzo dobrych i niepsujących się samochodów.
Moim zdaniem produkcja bardzo dobrych samochodów nie przeszkadza w prowadzeniu firmy. Zawsze można zejść w dół (jakościowo i cenowo) przy innych modelach. Przykład: Mercedes może posiadać klasę A, ale żeby E była bardzo dobra i oczywiście droższa. Dzisiaj obydwa modele są absurdalnie drogie (stosunkowo do oferowanej żywotności) i tylko w postaci legendy DB zaspakajają oczekiwania kupującego.
Generalnie kiedyś firma Vailant była synonimem najwyższej jakości naściennych, dwuobiegowych kotłów grzewczych...
Podobnie jak Miele w AGD - z tym, że oni do dzisiaj dają radę z jakością.
Tak poza tym, wspomniany Audi - nie wiem co jest ale ten samochód jest dla mnie wstrętny. Takie dziwo... Może nie umiem się przekonać ze względu na starą 80. Klocek z absolutnym brakiem stylu...
-
Podobnie jak Miele w AGD - z tym, że oni do dzisiaj dają radę z jakością.
Sorry, że nie na temat, ale nie mogłem wytrzymać... guzik a nie dają radę z jakością.
Mam nieszczęście posiadać ich odkurzacz, w którym... łamie się rączka sterująca, taki uchwyt (już druga), a nowa kosztuje z transportem coś koło 300 zł. Kawałek plastiku.
Podziękowałem tym szmaciarzom i to jest raczej ostatni sprzęt jaki u nich kupiłem.
Przepraszam za off topic.
-
Trzeba mniej szarpać...:D Dla mnie firma trzyma jakość ale bardzo możliwe, że wchodzi z dziadostwem.
-
Oj tam, oj tam.
Na pewno każdy z Was by poleciał zapłacić za porządnie zbudowanego kompakta 180 tysięcy złotych, gdyby tylko miał wytrzymać 20 lat zamiast 10 (przecież jakość kosztuje). Mimo, że bardziej opłaca się kupić dwa po 70 tysięcy, w miarę zużywania... A do tego zamiast nowoczesnego silnika palącego kropelkę i o fantastycznej kulturze pracy kazać sobie tam wsadzić klekota, który z dwóch litrów produkuje 75 koni i na obrotach jałowych szyby w nim latają jak w autobusie. Bo to przejedzie milion kilometrów. Oczywiście z elektroniki to dwubiegowe wycieraczki i ewentualnie ogrzewanie tylnej szyby. Na co komu te automatyczne klimatyzacje i elektryczne lusterka, tylko więcej rzeczy, które nawalą po x latach. I trzeba będzie dopłacić 500zł albo nawet dwa kafle!
Fakt, producenci aut są teraz w ostrym młynie, bo przyzwyczaili klientów, że auto klasy średniej ma palić 7 litrów benzyny w mieście, mieć przynajmniej 150KM, pełny wypas w elektronice, komfort i ciszę w środku, a kosztować ma przy tym poniżej 80 tysięcy. Ma być pakowne i rodzinne, jednocześnie łatwe w parkowaniu, sportowe ale jakimś cudem ekonomiczne, z elektrycznym wszystkim ale bezawaryjne, do tego super bezpieczne itp. Spoko, to się da wszystko włożyć do jednego auta, ale tak wyżyłowane arcydzieło inżynierii będzie kosztowne w utrzymaniu, takie prawo natury. W zakupie też będzie kosztować majątek.
I majątek kosztowały nowe beczki w czasach, gdy były produkowane, czy stare audice i inne takie. Chyba w tej całej nostalgii za tym, jaka to kiedyś była świetna motoryzacja, zapominamy, że to właśnie te topowe limuzyny były takie fajne. Reszta albo psuła się nie mniej, niż obecnie, albo nie miała w środku nic, co by się mogło zepsuć. Ja wolę wliczyć w koszta eksploatacji serwisowanie klimy, niż nie mieć i się cieszyć, że się nie psuje ;P
Także dziś wciąż mamy wybór
- kupić "zwykłe" auto typu Focus czy inna Astra i bujać się w klimie i 6 poduszkach przez 8 lat, odwiedzając mechanika pod koniec pewnie częściej, niż byśmy chcieli,
- kupić BMW 7 albo coś w ten deseń, bujać się w climatroniku, 12 poduszkach, ksenonach i alufelgach przez 15 lat, mechanika pozdrawiając zza płotu, ale zostawiając po półtorej kafla na każdym przeglądzie i spłacając kredyt przez te 15 lat,
- kupić gołego Logana, co nawet wspomagania nie ma, i turlać się nim do usranej śmierci wydając na eksploatację mniej niż na fajki, ale z wygód mając regulowane oparcie.
Dla każdego coś miłego ;)
Nie bądźcie już jak te stare dziadki, co to za ich czasów wszystko było lepsze :118:
-
Chyba ostatni Top Gear America rozwiał wszelkie wątpliwości dotyczące tego jaki tani samochód kupić.... Ford Crown Victoria... tylko, że o ile można dostać za 1500zł , to trzeba sprowadzić go zza wielkiej wody (przynajmniej vat i cło niziutkie ;P ), przystosować do prawa UE/PL, a potem utrzymać 4 litrowe V8 :118:
No i żeby móc zawrócić na polskiej drodze potrzeba od razu wersję "Police Interceptor", która ma większy zakres obrotu kół przednich :121:
-
Andrzej i jego wkład w budowanie imidżu ulubionej marki troglodytów:
http://www.youtube.com/watch?v=p--SUZqUVJ4&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=p--SUZqUVJ4&feature=related)
-
Ciągle Ci powtarzam że jedziesz jak... no. Chciałbym także dodać, że wszelka zbieżność imion jest zupełnie przypadkowa.
-
Nie musisz nawet mówić, on ma to wpisane w profil :D.
-
Obejrzałem - padłem normalnie.Mniej śmieszne że nie tak dawno temu spotkałem podobnego "dresika" za sobą, jadącego środkiem drogi w "lekko spracowanej" 7 E32. Grozę wywoływała u mnie jego odległość od kufra mojego samochodu na mokrej drodze, która na oko wynosiła 1.5 Smarta. Na moje miganie światłami stopu sugerując grzecznie, co by się miły "ultras" odsunął od mojego tyłu,dostałem po oczach solidnymi biksenonami, a po przepuszczeniu miłego inaczej pana, dostałem jeszcze po promocji środkowy palec i kilka "urw" gdy kierowca Bolidu Młodzieży Wiejskiej mnie mijał. Nasuwa się moje pytanie czy można jakoś ich zwalczać? Dzwonić do chłopaków w srebrno-niebieskich bolidach podając numery rejestracyjne, czy może jest jakiś specjalny patent na tego typu wesołków?
-
Zepchnąć z drogi :D. A tak na serio to na głupotę jeszcze nikt nie znalazł lekarstwa.
-
Na pewno każdy z Was by poleciał zapłacić za porządnie zbudowanego kompakta 180 tysięcy złotych, gdyby tylko miał wytrzymać 20 lat zamiast 10 (przecież jakość kosztuje). Mimo, że bardziej opłaca się kupić dwa po 70 tysięcy, w miarę zużywania... A do tego zamiast nowoczesnego silnika palącego kropelkę i o fantastycznej kulturze pracy kazać sobie tam wsadzić klekota, który z dwóch litrów produkuje 75 koni i na obrotach jałowych szyby w nim latają jak w autobusie.
Nie mam i nigdy nie będę miał tyle forsy. :P
Nie wiem czy kolega zdaje sobie sprawę z tego, że te dwa litry mogą mieć świetną kulturę pracy i są praktycznie bezobsługowe. No ale jak kto woli HDi i jakieś tam to jego wola...
Na co komu te automatyczne klimatyzacje i elektryczne lusterka, tylko więcej rzeczy, które nawalą po x latach.
Przydatna rzecz zwłaszcza we Włoszech. Jeżdżę bez, więc się nie wypowiadam. Za to w Escorcie miałem manualną - dwa miesiące. Po tym jak zostałem porażony ceną za naprawę dałem sobie spokój. Elektryczne lusterka - bez tego faktycznie nie da się jeździć - najważniejszy element. :D
Ma być pakowne i rodzinne, jednocześnie łatwe w parkowaniu, sportowe ale jakimś cudem ekonomiczne, z elektrycznym wszystkim ale bezawaryjne, do tego super bezpieczne itp. Spoko, to się da wszystko włożyć do jednego auta, ale tak wyżyłowane arcydzieło inżynierii będzie kosztowne w utrzymaniu, takie prawo natury.
Sami się doprowadzili do tego cyrku. W zamian za to mamy: pakowne, rodzinne, łatwe w parkowaniu i bardzo ekonomiczne (na reklamach) barachło, omyłkowo wzięte za samochód. Kompletnie bez stylu, klasy, jakiegoś konkretnego przeznaczenia. Ot, takie iPady.
Pakowne - no może, ale karton-gips się nie mieści w kombi
Rodzinne - 2+2+ pies i nie ma gdzie bagaży wsadzić
Łatwe w parkowaniu - szczególnie o tak małym promieniu skrętu, że kierowca MAN`a dostaje spazmów ze śmiechu jak widzi panią walczącą z materią.
Ekonomia - nikt mnie jeszcze nie przekonał, że ważący ponad tonę kloc pali 4,23455676 l na sto km. i to obojętnie, czy Diesel, czy benzyna. Koszty "serwisowania" danego jeździdła są wstrząsające. Koszt zakupu dla większości Polaków to strefa o której marzą i na marzeniach kończą powożąc starymi Passatami i innymi wynalazkami z XX wieku.
Także dziś wciąż mamy wybór...
Jeszcze tak, ale nie podejrzewam, że długo taki stan rzeczy nie potrwa. Pomimo, że wszystko wygląda super to daleko nam do przeciętnego obywatela UE (nawet w kryzysie). Głównie tłuczemy gacie po bogatych kuzynach, więc jak im zrobią szmelc, to on do nas trafi. Może większość uczestników The Forum to klasa średnia i wyższa, ale w Polsce (ok 38 mln ludzi) ponad 2 mln żyje w nędzy (za mniej, niż 200 zł na łeb miesięcznie). Kto ma więc tworzyć rynek samochodowy?
Nie bądźcie już jak te stare dziadki, co to za ich czasów wszystko było lepsze
Ja tam jestem stary dziadek i przed wojną było lepiej. :-P
Andrzej i jego wkład w budowanie imidżu ulubionej marki troglodytów:
Fajne. W pamięci (chyba na zawsze) utkwił mi komentarz, że Andrzej to nie imię, to styl życia. I z tego miejsca pozdrawiam wujka Andrzeja emerytowanego milicjanta z wąsami - bardzo porządny chłop!
-
tichy, ale ja doskonale wiem, że wysilane turbodiesle będą po kilku latach sporo kosztować i że o katalogowym spalaniu możemy zapomnieć :) Też bym wolał, żeby silniki były "normalniejsze", w stylu właśnie kulturalnego 2.0, a nie uturbionego 1.4 o tej samej mocy (który wcale dużo mniej nie pali, a serwisowanie absurdalne). Ale to regulują ograniczenia emisji i to jest zupełnie inny temat, w którym, podejrzewam, mamy zupełnie takie samo zdanie :)
Wiem też, jaka jest sytuacja finansowa. Fajny artykuł o tym jest tutaj http://tylik.motogrono.pl/nowe-samochody-irlandia/ . Według niego, koszt auta typu Octavia w Irlandii w 2007 rokuto 24 tysiące euro, przy minimalnej krajowej 1300 euro, natomiast w Polsce 70 tysięcy PLN przy minimalnej ~800. Czyli nowe auto z salonu na wyspie kosztuje nieco ponad 18 minimalnych pensji, a u nas prawie 90... Gdyby u nas Octavia kosztowała tyle samo w przeliczeniu na siłę nabywczą, czyli ze 15 000 złotych, to byśmy żyli w innym świecie.
I gdyby utrzymanie tych aut pochłaniało odpowiednio mniej zarobków, to nie byłoby jęczenia, jakie to stare, proste auta były super - bo naprawdę fajniej się jeździ Meganą III niż I. Nikt by nie wychwalał niezniszczalności Golfa II ze starym dieslem gdyby mógł bez większych problemów jeździć szóstką w mocnej, nowoczesnej benzynie. Z wyjątkiem szczególnych przypadków, youngtimerów itd., nowsze auta byłyby postrzegane po prostu jako lepsze, tak jak nowsze lodówki czy telewizory.
Wydaje mi się, że to właśnie nasza sytuacja materialna każe nam odwracać kota ogonem i paradoksalnie narzekać na wygody w autach. Taki sposób wmówienia sobie, że jeżdżę w sumie fajnym autem - co prawda klimatyzacji nie ma, ale po co ona komu? Trzeba być zahartowanym, trochę ciepełka jeszcze nikogo nie zabiło. A wspomaganie? Siły w ręcach nie mieli itd...
-
No i stało się :-)
Jestem posiadaczem pojazdu marki FIAT UNO z 1999 roku.
Pierwszy własciciel - czarne blachy, 59 kkm, silnik 1.0.
Minusy - lekko walnięty w lewy tylny błotnik, tylna klapa do spasowania (ale szyby całe)
Plusy - 1600 złociszy, zero elektroniki (oprócz jednopunktowego wtrysku).
Ramm.
ps. rozwaliła mnie uwaga poprzedniego właścicicela - "Niech Pan tak szybko biegów nie zmienia, on tego nie lubi ..." :-D
-
A ja ostatnio zrobiłem z 4000 km Renault Trafficem 1.9 dci. Nie jestem zwolennikiem francuskich dziwactw, przynajmniej nie w motoryzacji :D ale podzielę się z wami moimi wrażeniami.
Auto przypomina troszkę Bf-109 - kiepsko skręca, nic z niego nie widać i ma fenomenalne odejście :D czym zaskarbiło sobie moją dozgonną sympatię.
Kabina doskonale opancerzona :D i równie ergonomiczna co kokpit 109. Jak masz 182 cm wzrostu to zasadniczo nie ma dobrej metody na wsiadanie do tego. Za wysokie na wsiadanie jak do osobówki, za wąski próg na wsiadanie w kobiecym stylu czyli pupa na fotel i obrót o 90 stopni, oraz za niskie na wsiadanie jak do tira. Przypłaciłem to lekką kontuzją stawu skokowego i obitą wspomnianą pupą, po tym jak z pewnym zażenowaniem skonstatowałem iż podwinęło mi się kolanko a ja wpadłem pommiędzy krawężnik a auto.
Przy dużych prędkościach tendencje do myszkowania ze względu na wyrąbane sworznie i nieprecyzyjny układ kierowniczy.
Ale to duperele. Prawdziwy myśliwiec ma silnik z bombowca. Tu mamy bombowiec z silnikiem z myśliwca. Naprawdę fajny i kulturalny silnik z paskudną dziurą poniżej 1900 obrotów. Jak już "erhohte noisteleitung" wejdzie do pracy to nagle das motor przestaje coś tam klekotać po dieslowskiemu i zaczyna ton głośniej robić gagagagagaga, i zasadniczo zaczyna być fajnie. Dopóki nie skończy się bieg. Wadą kręcenia powyżej 1900 jest to że żre 9 litrów.
Klima fajna , sprzęt audio wyśmienity jak na półdostawczaka.
Takie sobie autko do pracy. Maszyna wojny jakby to określił klasyk.
Wrażliwe na jakość paliwa, zaczyna nim rzucać na wolnych obrotach jak coś mu nie pasi. To generalnie moje pierwsze zderzenie z dieslem w życiu. Bardzo mi się podoba dynamika i moment tych silników, tyle że jestem wzrokowcem i słuchowcem. Po prostu lubię dźwięk benzynowych silników i strzałkę obrotomierza latającą jak wściekła wiewiórka.
-
Rzadki filmik prezentujący Elwooda w akcji http://www.youtube.com/watch?v=TE2yko3R-pg
-
No nie wiem już co mam myśleć... Najpierw zostałem porażony fotografiami niczym z najlepszych czasów Sturmabteilung sprzed czerwca 1934, a teraz ostatni bastion idealizmu w tej przestrzeni porównuje 109 do Traffica. Czuje się poraniony jak była minister spraw zagranicznych... Komu dzisiaj można ufać? :015:
No i stało się :-)
Ramm - zanim Ci to cudo zgnije to pośmiga. 1.0 to bardzo udana (jak na Fiata) jednostka i dość oszczędna. Tym jednopunktem bym się nie martwił - bezobsługowy. Ewentualne awarie to zatarty wtryskiwacz (bardziej przy gazie). Takie coś funkcjonuje u mnie w dalszej rodzinie jako pojazd do pracy i brak przy tym problemów (poza blacharką). Części tanie, pali mało. Do lasu jak znalazł i nie szkoda ciorać.
I gdyby utrzymanie tych aut pochłaniało odpowiednio mniej zarobków, to nie byłoby jęczenia, jakie to stare, proste auta były super - bo naprawdę fajniej się jeździ Meganą III niż I.
No pewnie tak jest, ale ja i tak wole powozić 20. letnim Mercedesem. Po drodze sobie po prostu wypoczywam.
Nikt by nie wychwalał niezniszczalności Golfa II ze starym dieslem gdyby mógł bez większych problemów jeździć szóstką w mocnej, nowoczesnej benzynie.
Może i tak do momentu awarii. Wtedy podejrzewam, każdy z nostalgią by wspominał czasy niezniszczalnych aut. Bo jeśli odrzucimy czynnik finansowy to pozostanie kwestia straty czasu i nerwów na wiecznie niedomagający samochód. Poza tym wydając powiedzmy 40 tyś. zł na samochód (po uwzględnieniu Twoich wyliczeń) to chcemy mieć pewność, że nie będziemy stałym klientem ASO dowolnej marki.
Mój przykład z Passatem 2.0 TDi - jego właściciel w ostatnim czasie częściej jeździ zastępczą Corsą, niż samochodem, który zakupił. Do tego niespodziewane awarie w drodze i konieczność wzięcia pod uwagę możliwości braku mobilności dają mu się we znaki, zarówno finansowo jak i prestiżowo (prowadzi dość dużą firmę). Prawdopodobnie gdyby nie leasing to już by się pożegnał z marką. Pytanie co w zamian?
-
W nowym Mercu też byś wypoczywał :118:
2.0 TDI jakie jest, każdy widzi... Felerne jednostki w starych autach też się zdarzały, ale do dzisiaj zwyczajnie nie dotrwały i ich nie pamiętamy :) Czy w tym pasku mu się psuje silnik, czy wszystko?
Pytasz co w zamian - przyjemniej się jeździ nowym Passatem czy takim sprzed 20 lat? Z założeniem, że nie wzięło się tego zrąbanego silnika, w którym Polacy są dziwnie zakochani, tylko np. 2.0 TSI.
Nie przeczę, że nowe silniki bywają durne, ale to już wynik wyśrubowanych norm spalania i ekoterroryzmu. Natomiast pomijając to, nowocześniejsze auta są generalnie fajniejsze, tylko nas na tę fajność nie stać :) Na zachodzie ludzie na prestiżowych stanowiskach, którzy muszą być zawsze mobilni itp., jednak jeżdżą nowymi autami i żyją. Ale ich stać, żeby na przeglądzie corocznym zapłacić za ileś rzeczy, które w zasadzie działają, ale można by dla świętego spokoju zrobić. Z takim podejściem nawet skomplikowane, elektroniczne auta żyją. Dla nas zostawienie na przeglądzie 800zł to często połowa pensji, a dla nich to tak jakby 150zł, normalne koszty eksploatacji. Nawet w jakimś nowym głupim eko-dieslu, jak się zrąbie, dajmy na to, dwumasa i dla Polaka to jest łolaboga 1500zł, za które mógłby kupić Escorta, to dla Niemca to jest jak 300zł, które zarabia w półtora dnia. Dlatego u nas się kombinuje, filtry cząstek stałych się wycina, dwumasy zastępuje sztywnym kołem itd., żeby udawać, że jednak nas stać na te diesle...
Także to nie wina nowych aut, to wina naszych pensji. Zarabiamy tak mało, że stać nas tylko na stare auta lub ewentualnie nowe, ale pokroju Corsy czy Fiesty. Takie jesteśmy w stanie potem utrzymać, więc stąd pogląd, że takie się nie psują. Gdyby było nas stać na utrzymanie tych nowoczesnych limuzyn, to też by się nie psuły :)
-
Wy się Qrdl lepiej uspokójcie, na tym forum jest co najmniej kilku świadków którzy Ci potwierdzą że Elwood jeździ bardzo grzecznie i spokojnie, w zasadzie to jak pi**a.
Poza tym na Prostą nie jest znowu aż tak daleko od dworca żeby się nie odsikać, więc żeby mi potem nie było...
-
Elwood jeździ bardzo grzecznie i spokojnie, w zasadzie to jak pi**a.
Poza tym na Prostą nie jest znowu aż tak daleko od dworca żeby się nie odsikać, więc żeby mi potem nie było...
Ok, teraz wszystko jest jasne.
Jesteście Ponura Cipka, która nie może siadać na sedesie na jaworskim dworcu.
A jeśli chodzi o prostą, to jesteście na prostej drodze do mania kociego ryja, jak was tutaj zobaczę :021:
-
Olewam twoje Clio.
Przy najbliższej okazji.
Dobranoc.
-
Olewam twoje Clio.
Przy najbliższej okazji.
Dobranoc.
To odkręć zimówki przy okazji i podrzuć do mnie :D.
-
I co będziesz z nimi robił, zamontujesz sobie do taczki? Przecież to są czternastki.
-
No i bardzo dobrze :D.
-
Tak mnie dzisiejszy post o Qrdlu w przedszkolu... wróć czołgu w mieście Ponurego natchnął do czytania :P i jakoś tak wyszło, że zupełnym przypadkiem kolejny raz zagłębiam się w smaczki spod znaku celownika na masce. Po przeczytaniu tego fragmentu pomyślałem sobie: "dlatego te auta były tak dobre!". Dzisiaj już nie zajeżdża się na taką skalę żadnych samochodów :). Wklejam, żeby sobie Elwood poczytał, bo wiem że lubi :D.
W 1963 zaprezentowano model 230, wyposażony w sześciocylindrowy silnik oraz takie innowacje jak dwuobwodowy układ hamulcowy z przednimi hamulcami tarczowymi. Kolejnym kamieniem milowym w historii marki Mercedes Benz był samochód, o oznaczeniu nadwozia W114/W115. Wiosną 1963 roku rozpoczynają się prace projektowe. Cały świat wstrzymuje oddech, czekając na salon samochodowy we Frankfurcie w 1965 r. Zapowiada się premiera nowego Mercedesa… Tymczasem wszyscy przeżywają ogromny zawód, gdy okazuje się, że to jeszcze nie teraz. Jeszcze sprawdzają, testują, zajeżdżają na „śmierć” prototypowe egzemplarze. Dwa miliony kilometrów na Nurburgringu, w górach Bułgarii, na bezdrożach Sycylii. 1100 egzemplarzy serii przedprodukcyjnej wyjeżdża na ulice w 1967 roku. Jeszcze tego samego roku 26 z nich rozbite zostaje w crash testach. Wreszcie! 9 stycznia 1968r. ma miejsce premiera prasowa, a już dwa miesiące później wszyscy chętni mogą zobaczyć i dotknąć nowiutkie egzemplarze serii W114/115 w salonie motoryzacyjnym w Genewie.
-
Pięknie to wszystko wygląda, ale Helenki jakoś mnie nie przekonują. Może z racji posiadania przez ojca W123 lepiej mi się kojarzy...
Chciałbym poruszyć taki temat - nie wiem jak inni, ale ja ostatnio tankując Sturmkubelschaisvagena zauważyłem, że popularne paliwo do kuchenek kosztuje 2.79 zł za litr. Strasznie mnie to zdumiało, bo przecież kampania i różne busy z wsadem i klimatyzacją jeżdżą, to powinno być trochę taniej.
Druga rzecz: jak tak dalej pójdzie to będę się musiał przenieść do bloków i deptać z sandała do pracy, bo mnie zwyczajnie nie będzie stać na wiejskie luksusy. I jak nakarmię moje smoki i co się z nimi stanie??
Ceny oszalały - szczególnie LPG.
-
Pięknie to wszystko wygląda, ale Helenki jakoś mnie nie przekonują. Może z racji posiadania przez ojca W123 lepiej mi się kojarzy...
Nie chodzi tu kto co lubi. Helenki (mniemam, że chodzi o W8) tylko o sam fakt, że potrafili wyprodukować 1100 aut do testów i zwlekać z premierą trzy lata tylko po to aby ich produkt był dopracowany, nie przyniósł wstydu (marka zobowiązuje), a potencjalny klient był zadowolony. Zresztą takie podejście przełożyło się potem na sprzedaż, a w dalszej perspektywie pozwoliło zrobić Beczkę.
-
W dzisiejszym odcinku Kącika Moto przedstawiamy temat trudnych kierowców:
http://www.youtube.com/watch?v=Niac1TqGPeA&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=Niac1TqGPeA&feature=related)
-
Ałć.
Pozostając w temacie starszych osób, coś na rozluźnienie z dedykacją dla wszystkich poszukujących zadbanego VW od dziadka z Niemiec: http://www.youtube.com/watch?v=qG4IaHgqH00
-
Eee, znamy te numery, ten film lata po forach VW od lat...
O wiele okazyjniej można zanabyć zadbane BMW od bauera:
http://www.youtube.com/watch?v=IH7Y_DFTffU&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=IH7Y_DFTffU&feature=related)
...chociaż to przedliftowe auto i w najsłabszej wersji, więc może lepiej od jego kolegi:
http://www.youtube.com/watch?v=og2C1PTMu1g&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=og2C1PTMu1g&feature=related)
No chyba że taki brudas się trafi:
http://www.youtube.com/watch?v=aAVmzb__CUk&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=aAVmzb__CUk&feature=related)
...to wtedy już lepiej Audi. Może i nie ta liga, ale przynajmniej czysty i zadbany, jak to od rolnika:
http://www.youtube.com/watch?v=BcBTdQdABTQ&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=BcBTdQdABTQ&feature=related)
Jednym zdaniem: okazja goni okazję !
-
Krzychu! Kadetem tera! Pełen szacun dla ostatniego filmu. Wreszcie ktoś znalazł sensowne zastosowanie dla ptysiowoza.
-
http://www.youtube.com/watch?v=xXuV0JWQ_bc&feature=related
Filmik to bajka, bo w tym przypadku wymiata tekst podkładu muzycznego.
-
Bez komentarza. To nie jest reżyserowany i kolorowy Tap Gir, gdzie reanimują w nieskończoność Hiluxa- tu jest żywiec, bez klimatronika i normy Euro5:
http://www.youtube.com/watch?v=Qa8Nc91bUZo&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=Qa8Nc91bUZo&feature=related)
-
Wołać znajomego blacharza, będzie z czego wybierać a nie tylko sreemwu:
http://lifestyle.ie.msn.com/eight-ferraris-crash-in-most-expensive-car-accident-7
-
Tu macie po polsku: http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/ciekawostki/news/rozbili-dwa-ferrari-f430-dwie-360-modena--dwa-f355-i,1730332
-
A tu macie jeden z pierwszych tuningów merola :)
(http://img88.imageshack.us/img88/9199/gasmaskontruck.jpg) (http://imageshack.us/photo/my-images/88/gasmaskontruck.jpg/)
-
Maseczka pierwsza klasa! :D. Trochę taki rost tuning :).
-
To jest Horch. A to (http://www.youtube.com/watch?v=ZoMpsc62Ok0) jest mercedes, pojazd służbowy wszystkich Cyganów.
-
Tu macie po polsku: http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/ciekawostki/news/rozbili-dwa-ferrari-f430-dwie-360-modena--dwa-f355-i,1730332
Podczas relacji we wiadomościach na polsacie bodajże stwierdzono, że główną przyczyną karambolu była nadmierna prędkość. Świadkowie mówili, że samochody jechały z prędkością około... 140 km/h. Czy w związku z tym ktoś mógłby mnie oświecić jaka jest dozwolona prędkość na japońskich autostradach? :021:
-
Sam sprawdź:):
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ograniczenia_pr%C4%99dko%C5%9Bci_wg_kraju
-
Sam sprawdź:):
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ograniczenia_pr%C4%99dko%C5%9Bci_wg_kraju
(http://roth.com.pl/kropki/552.gif) No to się wygłupiłem. Człowiek od rana chciałby być złośliwy, a tu przychodzi administracja i abschuss. (http://roth.com.pl/kropki/557.gif)
-
Uwaga, jedzie się! (http://www.youtube.com/watch?v=Ym9n-I-OOnY&feature=player_embedded#!)
-
Wy Ponury oczu ludziom nie mydlcie jakimiś strzałkami, bardziej chodziło Wam o jeden z tych filmików po prawej stronie podlinkowanego filmiku. :021: :021: :021:
No dobra, do rzeczy.
Lekuchne wprowadzenie. Mój szacowny kumpel miał, bo już nie ma tej a inną, żonę o imieniu Ania. Jej obecność powodowała przyśpieszenie akcji serca, jak sądzę nie jednemu spracowała przysadka, ona była wręcz... no Ania i już. Nie raz spieraliśmy się z owym kumplem o różne sprawy, od poważnych po pierdoły, dobre argumenty i flaszka rozwiewała wątpliwości i osiągaliśmy porozumienie, jednak bez flaszki człowiek jest głupi i dalej się kłóci używając tylko argumentów. Gdy zdarzało mi się mieć (czy komuś innemu) przewagę wspomniany kumpel wyciągał swojego koronnego asa z rękawa i powiadał, że "coś tam (obiekt sporu) Ani się podoba", zawsze było to zgodne z jego punktem widzenia. Oczywiście nie śmiałbym dyskutować z Anią, przyjmowałem taką rzecz za swego rodzaju wyrocznię, tak jest i już.
O co chodzi? O pewnych rzeczach się nie dyskutuje, choćby dlatego że podobają się Ani.
Tym wstępem chciałbym uciąć wszelkie dyskusje dlaczego mam taki samochód, a nie inny, rozumiem - francuski, może się go nawet wstydzę, nie ważne, jest to drugi w rodzinie, jeżdżę nim rzadko, a poza tym Ania, QRA, jeździ takim samym. Koniec kropka.
Rzecz jest w tym, że za cholerę nie mogę znaleźć numeru nadwodzia, szukałem tam gdzie wskazuje instrukcja (prawe nadkole), grzebałem i nic. jest tabliczka znamionowa, jest numer pod szybą, ale nie ma tego drugiego. W normalnym samochodzie, takim jak mój, ale ten mój, a nie drugi w rodzinie, jest on bity przed fotelem pasażera, a tu Odważny Naród Francuski pierdyknął go ot tak sobie wewnątrz komory silnika. Słyszałem kiedyś, że nie zawsze ten numer (drugi) jest bity, zależy to od tego na jaki rynek samochód idzie, mój jest sprowadzany. Mam pytanie, czy spotkaliście się z czymś takim? Potrzebuję tego numeru do ubezpieczenia.
No dobrze, przyznam się - jest to Citroen C4, ale QRA coupe, tak piszą Francuzi, a nasi strzelili hatchback. :020: :020: :020:
-
Mawiają, że na prawym fartuchu wewnątrz, ale z tego co piszesz to go tam nie ma, więc powinien być widoczny po zdjęciu osłony zbiorniczka wyrównwawczego.
Te żabojady... nie dość, że koła zapasowe pod autem to cyrki ze znalezieniem VIN'u
-
Mawiają, że na prawym fartuchu wewnątrz, ale z tego co piszesz to go tam nie ma, więc powinien być widoczny po zdjęciu osłony zbiorniczka wyrównwawczego.
Te żabojady... nie dość, że koła zapasowe pod autem to cyrki ze znalezieniem VIN'u
Nr. VIN Toyo ma. Nie ma nr. nadwozia. Wydaje mi sie, że w serwisie bez problemu by mu podali z nr. VIN.
-
Jasne, że chodzi o VIN, ja jeszcze z PRL, wtedy robiłem prawko :020:
Z tym numerem nie ma problemu w sensie braku jego znajomości, potrzeba to sfotografować. Zdejmowałem osłonę, już wiem co mi klekotało, i nic nie widziałem, dzisiaj zrobię to jeszcze raz w dziennym świetle.
Dzięki za podpowiedzi. :002:
-
Wydaje mi sie, że w serwisie bez problemu by mu podali z nr. VIN.
Serwis może powiedzieć, że Citroen nie wybijał we wszystkich 'seriach' :)
-
A w dowodzie rejestracyjnym nie masz nr. VIN? Chyba, że chcesz się upewnić, że auto "kute" nie było to co innego ;). Ewentualnie brief? :P. Dobra wszystko jasne już ;]. Nie było pytania.
PS. VIN jest pod osłoną zbiorniczka wyrównawczego :).
-
Fafluchte francozische auto.... :D A mówiliście Oyot że z francuskich rzeczy to macie jednostkowe zainteresowania :D
A ja z innej beczki. Ostatnio oglądałem sobie sprężarkę , taki mały kompakcik dobrej niemieckiej firmy Boge.
Pytanie kumpla: A gdzie ona Qra ma chłodnicę oleju i powietrza ,bo widzę tylko silnik i moduł śruby.
Patrzę na gerat, patrzę... i jak na 20 kW to silnik straszniiiiie długi. Coś mi przypomina. Po chwili słyszę swój głos "Na zachodzie nazywali go ubezpieczeniem na życie. Nie wolno było ich zaczepiać bez powodu'.
Po ściągnięciu ciasno siedzącej, blaszanej osłony, stanąłem twarzą w twarz z mityczną chłodnicą pierścieniową :)
Powiem tak - jest bardzo delikatna, bardzo pracochłonna w produkcji, bardzo wrażliwa na zanieczyszczenia .... i około 2 razy mniejsza od klasycznej chłodnicy o tej samej mocy cieplnej. Ma naprawdę niewielkie opory - przepływ wymusza wentylator silnika elektrycznego, pracujący nietypowo bo na tłoczeniu.
Ergo, wzrost osiągów cegłówki musiał być spektakularny po usunięciu gwiazdy , wsadzeniu silnika oo 500 km mocniejszego i obniżeniu oporu czołowego.
A tak na marginesie :D po raz kolejny niemiecka firma sięgnęła po sprawdzone rozwiązanie sprzed lat
-
Ej, co macie do francowozów? :D
-
Hmm... pomyślmy. Moja krótka przygoda z "francuzem" to było 140km schowanych w 4 biegowym automacie. Oprócz spalania ~14L i braku przyspieszenia, to był bardzo sympatyczny ;) Raz mu tylko płyta pod silnikiem odpadła... :) No i to wszystko działo się przy 70.000 przebiegu :)
-
Ej, co macie do francowozów? :D
Nic, ich ceny na allegro mówią więcej niż cokolwiek można by napisać.
-
...Po ściągnięciu ciasno siedzącej, blaszanej osłony, stanąłem twarzą w twarz z mityczną chłodnicą pierścieniową :)
... itd,itp
Qra to jakaś opowieść o Luftwaffe 46?
-
Stereotypy ;)
-
Ej, co macie do francowozów? :D
Po za dyskoteką na tylnych światłach i zbiornikiem płynu do spryskiwaczy pod poszyciem błotnika, to chyba nic. :539:
-
Ej, co macie do francowozów? :D
Naprawiam francuzy od ponad 6 lat , to naprawde fajne autka , na ich naprawie można duuużo zarobić. Laguna II królowa lawet , pug 407 i ciagle padające koła dwumasowe , berlingo / partner i ich bardzo słabe zawieszenia , tylne belki . Długo można by wymieniać . Nie ma aut idealnych .
-
http://vwszrot.pl/index.php/archives/6 :118:
Dlatego mam Japończyka.
A tak na serio, to
Nie ma aut idealnych .
-
W tym Passacie to krzywki wałka rozrządu gościowi się jeszcze nie zużyły, według znajomego ciachera to jedna z wad 2,0 TDI. Osobiście preferuję na dojazdy do pracy Pzkpfw 86C czyli Polo z gaźnikiem. Przy zmianie pory roku trzeba czasami podłączyć komputer, czyli śrubokręt płaski do regulacji obrotów jałowych hehe.
-
Nic, ich ceny na allegro mówią więcej niż cokolwiek można by napisać.
Być może już wspomniałem, że miałem Lagune II. To był najlepszy samochód, który miałem w życiu. Te VW, Skody inne tego typu maści kurowozy to się mogą schować. Fakt, dbałem o niego, więc odwdzięczył mi się bezproblemowym użytkowaniem. Teraz mam Octavię...co za szajs. Po 10 kkm od nowego juz dolewałem olej. Wyposażenie to ma takie jak taczanka Budionnego. Dobrze, że choć przewozi moje 4 litery z A do B. Co do niemców to mam inne jeszcze spostrzeżenie. Mam kolegę, który pracuje w sklepie motoryzacyjnym i tak kiedyś rozmawiliśmy o tym do jakich samochodów kupują najwięcej części jego klienci...do VW. To, że niemieckie samochody są nie wiadomo jak dobre to mit z lat 70-80 kiedy za "wypas" robił ręcznie otwierany szyberdach. Jak dla mnie, mówiąc poważnie, nie ma złych samochodów jako takich. Są najczęściej źle zadbane.
-
Przecież wiadomo, że jak silnik się dociera to trza mu dolać. Mam też taką Kurę 1,9TDI na trasy i dolewam jednorazowo niewiele ponad naparstek oleum między wymianami przy programie QG1. W porównaniu do francuzów to wyposażenie rzeczywiście ubogie. Jednak akurat mnie fascynuje ta surowość przypominająca wnętrze niemieckiego schronu bojowego. Czort z bajerami, przy 4,8/100 to się nie liczy.
-
Laguna II to jest samochód w którym komputer sterujący wszystkim jest umieszczony pod przednim zderzakiem przy nadkolu, w przyjaznym pozytywnie wibrującym środowisku o wilgotności milion procent plus sól zimą gratis. Tylko francuski inżynier mógł na to wpaść.
Co do oleju, nie wiem czy piszę na temat ale jeśli jest to Octavia TDi i jest nowa z salonu, to byłoby bardzo niedobrze gdyby nie brała oleju, bo konstrukcja tego silnika zakłada właśnie zwiększone zużycie oleju w czasie układania się silnika- to że obecna technologia produkcji zakłada wstępne docieranie silnika jeszcze na etapie produkcji to inna para kaloszy. Z czasem zużycie oleju unormuje się i spadnie, jak w każdym TDi. Nowe Ople CDTi potrafią wziąć nawet litr na 1000, i jest to normalne. To znaczy normalne we współczesnych nienormalnych eko-samochodach, bo moja 21-letnia E36 od pół miliona km nadal jeździ na syntetyku, który pobiera sobie literek na 30kkm, ale ona nie jest eko i w związku z tym nie jest kól i nie jest dżezi i zupełnie nie trendi więc to się nie liczy.
-
W Lagunach II awaryjnych było kilka silników - 2.2 DCI, 2.0 IDE, problemy sprawiał również 1.9 dci(tak mi prawił mechanik). Ogółem fajne autko, wygodne, przyzwoicie wykonane w środku, ale niestety dorobiło się przykrej opinii.
Za to mkIII świetnie daje radę. Problem w tym, że jest, ponoć, strasznie twardo zestrojona, co dla ownerów mkII(jeśli takowi później decydowali się na kolejną :118:) jest niemiłym zaskoczeniem.
PS.
Toyo, spodziewałem się po Fulcrum driverze co najmniej jakiejś Corvetty :021:
-
Kurowóz ma przelatane ponad 50 kkm i ciągle chce oleju. Lagunka miała 250 kkm nie chciała. Co do elektroniki w Lagunie wszystko było OK...za wyjatkiem akumulatora, któremu klemy zaśniedziały na placu przy fabryce ( chyba jedyna usterka na gwarancji o ile to można uznać za usterkę ). To, że silnki na pompowtryskiwaczach potrzebują oleju to wiem, ale kutlura pracy przypomina mi Ursusa a nie jednostkę napędową samochodu osobowego.
Miałem okazję testowo przjechać się III. Jak dla mnie bajka. Miała 150 KM ( coś koło tego ), fajnie latał, zawiecha idealnie dla mnie. Nie za miekko nie za twardo. Za to cupeta ma rewelacyjne zawieszenie. Mało która fura może tak ciągnąć w zakrętach.
-
A ta sławna karta do odpalania ? Swoją drogą, był to chyba jeden z pierwszych samochodów z takim gadżetem.
Sąsiad chyba z 3 razy zmieniał :021:
-
A ta sławna karta do odpalania ? Swoją drogą, był to chyba jeden z pierwszych samochodów z takim gadżetem.
Sąsiad chyba z 3 razy zmieniał :021:
U mnie nie padła karta tylko czytnik karty, ale zrobiłem ją za jakieś nie duże pieniądze.
-
Jeśli mówimy o kurowozach to miałem do czynienia z Superbem 2.0 TDI(common rail), brał, przestał. Octavia 1.9 TDI(pompy) wzięła, przestała. Mówię ofc o nówkach z salonu kupionych przez szefa, każda jeżdzona jak to firmówka. :021: Osobiście jak można zauważyć w tym wątku bawię się E39 z 3 litrowym dieslem, 400k km i można ją posądzić o psucie się wszystkiego, ale nie silnika. :118:
-
Nic dziwnego Mekki, przecież to ostatnie normalne BMW. MB skończył się o model wcześniej, przy W124.
Swoją drogą to dość kuriozalne i żenujące zarazem, że zadbane, kolekcjonerskie W124 (nieważne jaki motor i wyposażenie) dwudziestoletnie z niemożliwym do ustalenia przebiegiem jest w najgorszym razie w podobnej cenie co W210 młodszy o dziesięć lat. Podobnie konkurencja; dwudziestoletnie zadbane i doinwestowane E36 328i na niemieckich/szwajcarskich forach miłośników marki to w przeliczeniu ok. 20kPLN, albo i lepiej, plus opłaty...
-
U mnie nie padła karta tylko czytnik karty, ale zrobiłem ją za jakieś nie duże pieniądze.
Auto miało fatalną opinie, jak już wspomnieliśmy. Szczerze współczuję sprzedawcom nowych, jak jeszcze były klepane.
-
Auto miało fatalną opinie, jak już wspomnieliśmy. Szczerze współczuję sprzedawcom nowych, jak jeszcze były klepane.
LOL. Wystarczy, że ja współczuję moim znajomym/rodzinie zakupu Toyot, VW. A "opinia" forumowa diametralnie odbiega od moich doświadczeń. A jak chcesz słuchać stereotypowych opini to oczywiście każdemu wolno. Np. żadnych samochodów na F itp. itd. Nie wiem, może ja miałem takiego farta...ale miałem też Escorta i Toledo, które jakoś mi się nie psuły, miałem kaszlaka, który też w miarę dobrze się sprawował jak na taki wynalazek. Mało też nie jeżdżę bo były lata gdzie latałem do ok. 100 kkm, teraz przeciętnie ok 30-40 kkm.
-
Z samochodami jak z każdą inną dziedziną ilu gości tyle opinii, jeden blondynki, drugi brunetki, o depilowaniu nie wspomnę. Znam właściciela Laguny zwei i nie powie on złego słowa o samochodzie, choć jak sam przyznaje wymaga on regularności i lekkiego pieszczenia. Drugi w życiu nie kupi Passata, ani nic co jest dla ludu, dla niego znaczek ten jest synonimem serwisu (miał pecha z nowym Passatem FSI). Kolejny zaś jest wyznawcą: Mondełko uber alles.
Ale kiedyś siedliśmy przy kawie bo pogoda nie pozwalała latać (przy KAWIE!!!) i rozpoczęła się dysputa podobna do tej powyżej. Każdy maił swojego faworyta i coś na czym kołki ciosał. W końcu jeden z nas wpadł na pomysł aby każdy szczerze podsumował eksploatację swojego samochodu, a było ich kilka różnych typów. Stworzyliśmy jakieś kryteria do oceny i poszło. Wiecie co się okazało zwycięzcą w kategorii "serwis i problemy techniczne"? Sam nie wierzyłem, otóż KIA Pride, stara kanciasta KIA. 170 kkm i nic, mało tego oględziny blach wypadły lepiej niż w niejednym innym prawdziwym samochodzie w podobnym wieku. W innych kategoriach przegrała, ale i tak wynik serwisowy zaskoczył nas.
Osobiście, nie wiem dlaczego, nie potrafię tego uzasadnić, w życiu nie przekonam się do Skody, dla mnie to nie jest samochód, nawet gdyby ją zrobili taką samą w wyglądzie jak Touareg to i tak pozostał by to dla mnie tylko wyrób samochodopodobny. Tak mam i nie potrafię tego racjonalnie wyjaśnić.
-
Redspider, nie do końca mnie zrozumiałeś. Od jakiegoś miesiąca zajmuję się sprzedażą aut(raczej uczę się, choć dwa już sprzedałem :118:) i niestety klienci bywają niemiłosiernie wredni. Jako że jest to marka koreańska, trzeba walczyć z wieloma stereotypami, a to nie jest takie proste. Być może wymaga doświadczenia, którego jeszcze nie mam, ale tak czy siak, do łatwych to nie należy.
Reno, właśnie przez lagę mkII, miało fatalną, swego czasu, opinie. Każdy model dostał w jakiś sposób odłamkami idącymi ze złej opinii laguny. Z tym się trudno walczy, niestety.
-
Rasowe japończyki zawsze były bardzo trwałe. Dla mnie takim wzorem klamota jest m.in. Mazda 626 GD i GE. Tą pierwszą widuję u siebie pod blokiem. Facet ją regularnie katuje i nie szanuje, a i tak ma mniej rdzy niż Mondeo mojego Ojca. Drugą ma mój znajomy diagnosta i to auto też do dziś chodzi jak zegarek i wygląda dobrze.
A swoją drogą dzisiaj to można niezłego zonka zaliczyć. Zawsze mam ubaw z osób (podobny do tych co umieją ze zdjęcia odczytać historię auta, odcienie lakieru, grubość szpachli i rodzaj naprawy), które operują stereotypami typu nie bierz Fiata tylko weź chOpla albo Żeżota bo wszystko jest lepsze od Fiata. Zapominają tylko o tym, że sporo tych aut ma wspólną płytę podłogową albo inne komponenty np. silniki. Takich konotacji jest od zarąbania i ciut ciut. Generalnie to już nie czasu kiedy solidność budowała. Nie od dziś wiadomo, że BMW kuma się z koncernem PSA i od niedawna Toyotą albo jak kto woli Fiat z Mercedes pakując do Common Raila do swoich Diesli. Nie ma świętości i trzeba się z tym pogodzić.
Takie tam luźne na szybko porównanie:
Fiat Grande Punto/Fiat Linea/Alfa Romeo MITO/Opel(Vauxhall) Corsa
Fiat Croma I/Alfa Romeo 164/Lancia Thema/Saab 9000/Lancia Kappa
Fiat Ulysse I/Lancia Zeta/Peugeot 806/Citroen Evasion
Fiat Ulysse II/Lancia Phedra/Peugeot 807/Citroen C8
Fiat Fiorino II/Fiat Qubo/Peugeot Bipper/Citroen Nemo
Fiat Scudo/Peugeot Expert/Citroen Jumpy
Fiat Ducato I/Peugeot J5/Citroen C25
Fiat Ducato II/Peugeot Boxer/Citroen Jumper
Fiat Ducato III/Peugeot Boxer/Citroen Jumper
Fiat Croma II/Opel Signum
Fiat Sedici/ Suzuki SX4
Ps. Od siebie dodam, że raz jadąc taką Laguną II złożyły mi się lusterka w przeciwną stronę tak same z siebie.... ot foszek ;).
-
Sedno sprawy... w czasach globalizacji silnik projektuje Niemiec, składa jakiś Azjata na amerykańskiej linii produkcyjnej. :banan
-
Rasowe japończyki zawsze były bardzo trwałe. Dla mnie takim wzorem klamota jest m.in. Mazda 626 GD i GE.
Od trzech lat bujam się 626GF z benzynką 1.8 i w sumie sobie chwalę. Biorąc pod uwagę mój raczej niski poziom kultury technicznej auto jest dzielne (nie żebym zapinał ją do pługa, czy coś, nogi też nie mam ciężkiej specjalnie, po prostu nie jestem z tych, co pucują, woskują, polerują i chuchają co niedzielę). Raz niestety ją skrzywdziłem z własnej winy, na szczęście bez poważnych konsekwencji (czyli bez wpływu na zawieszenie i inne newralgiczne elementy), co kosztowało mnie furę kasy, bo części nie dość, że drogie, to jeszcze bardzo trudno dostępne (model produkowany przez niecałe trzy lata). I to jest w sumie największa wada tego auta, to i fakt, że ze świecą szukać mechanika, który będzie umiał zająć się tym autem. VW można naprawić w każdej stodole, tutaj już nie ma tak różowo. Oprócz tego autko zgrabne, wygodne i sympatyczne. Silnika w ogóle nie dotykam, hula cały czas na syntetyku i nie bierze ani kropli, blacha niestety taka sobie (standardowo lecą tylne nadkola).
-
Jako że jest to marka koreańska, trzeba walczyć z wieloma stereotypami, a to nie jest takie proste.
E no to tylko pogrtulować sukcesów w pracy. A jeśli chodzi o koreańczyków ja sam szukałem dla siebie prywatnie KIA lub Hyundaya. Więc uprzedzeń nie mam :D
Toyo już generalnie zawarł to samo co ja myślę, że co kierowca to inna opinia. Tyle, że np. wystawia ktoś opinie na podstawie tego, że użytkował samochód sprowadzany , złożony z trzech i to nie koniecznie nawet tego samego rocznika ( rekordzista, którego widziałem to Mondeo złożony z trzech wersji produkcyjnych, gdzie właściel upierał się, że "nie bity" i marudzeniu, że ciągle sypie ). To co to są za opinie ? Dla mnie żadne. Mało tego pukam się wprost w czoło, że tak beztrosko ryzykuja życie swoje , swoich rodzin i innych, którzy są na drodze.
-
@Toyo- Twój kolega z fabryki Grześ woził się dłuższy czas (teraz to nie wiem) takim seledynowym Paskiem B5 kombi poliftowym i mu się bardzo podobało, ale co ciekawe też nie był fanem Skody (a przecież to te same części).
@Red- nic personalnie, wyrażam tylko swoją opinię odnośnie Twojego przedostatniego posta: za przebiegi roczne 100kkm szacunek, sam tyle jeździłem i wiem co to znaczy spać/żyć w samochodzie. Jednocześnie nie wierzę w takie przebiegi bezawaryjnie Escortem, Laguną II i kaszlakiem. Ale nie jestem alfą i romeą i nie wszystko wiem najlepiej, może były to jakieś wersje specjalne. Jedynie Toledo mógł być trwałym samochodem o ile nie zgnił i nie przerdzewiał na wylot, ale to przecież Golf II więc co też miałoby się w nim zepsuć?..
Mazak, Twoje wyliczenie/porównanie to strata czasu, tak możnaby wszystkie samochody ująć. Dziś jest tylko kilka koncernów samochodowych na świecie, grupujących wszystkie pozostałe marki i rozdzielające pomiędzy nie swoje technologie i know-how. Plus największy koncern czyli Chińczycy, ale oni tylko produkują.
Niestety, to samo dotyczy części zamiennych, dzięki czemu obecnie z jakości firmy Lemforder została już tylko cena. Garret sam się przyznał że na jeden motor dCi produkują średnio trzy turbosprężarki i z tego żyją. Nawet nie naprawiają starych bo się nie opłaca, skoro konstrukcyjna żywotność (parametry fabryczne) nowych obliczona jest na ok. 50 tyś. kilometrów.
Mnie też to się nie podoba, ale tak jest. Samochody zaczęły i skończyły się w XX wieku. Dziś są już tylko wozidełka, różniące się ceną i stopniem bylejakości. Najdłużej chyba trzymało się Porsche i Subaru i chwała im za to. Stare Outbacki do dziś są jednymi z najdroższych samochodów w tych rocznikach, nawet pomimo absurdalnego zużycia paliwa.
-
E no to tylko pogrtulować sukcesów w pracy. A jeśli chodzi o koreańczyków ja sam szukałem dla siebie prywatnie KIA lub Hyundaya. Więc uprzedzeń nie mam :D
Toyo już generalnie zawarł to samo co ja myślę, że co kierowca to inna opinia. Tyle, że np. wystawia ktoś opinie na podstawie tego, że użytkował samochód sprowadzany , złożony z trzech i to nie koniecznie nawet tego samego rocznika ( rekordzista, którego widziałem to Mondeo złożony z trzech wersji produkcyjnych, gdzie właściel upierał się, że "nie bity" i marudzeniu, że ciągle sypie ). To co to są za opinie ? Dla mnie żadne. Mało tego pukam się wprost w czoło, że tak beztrosko ryzykuja życie swoje , swoich rodzin i innych, którzy są na drodze.
Gorzej, że większość jeżdżacych tego typu autami o tym nie wie, albo nie dopuszcza nawet najmniejszej myśli o tym, że ich samochód miał jakąś przygodę, co najwyżej że był zarysowany na parkingu pod hipermarketem.
Ostatnio z racji kupna samochodu regularnie zaglądam sobie na bez-wypadkowe.net, blog tylika czy inne podobne temu serwisy. Codzienna dawka (czarnego) humoru gwarantowana. Przodują w tym zabawki ze Stanów, ale to dzięki zazwyczaj dość dobrej dokumentacji foto przed i po...
Z drugiej strony jak przeglądam forum klubowe i dział do którego ludzie wrzucają oferty z otomoto i allegro do oceny, to mam wrażenie że większość chce być oszukana. Nikt nawet nie zadaje sobie trudu sprawdzenia po ile te dopiero co sprowadzone okazje sprzedają tam, skąd przyjechały. Wiadomo, że każdy by chciał zadbane auto za 60% ceny rynkowej, ale takie rzeczy to tylko na wschód od Odry.
-
@Red- nic personalnie, wyrażam tylko swoją opinię odnośnie Twojego przedostatniego posta: za przebiegi roczne 100kkm szacunek, sam tyle jeździłem i wiem co to znaczy spać/żyć w samochodzie. Jednocześnie nie wierzę w takie przebiegi bezawaryjnie Escortem, Laguną II i kaszlakiem. Ale nie jestem alfą i romeą i nie wszystko wiem najlepiej, może były to jakieś wersje specjalne. Jedynie Toledo mógł być trwałym samochodem o ile nie zgnił i nie przerdzewiał na wylot, ale to przecież Golf II więc co też miałoby się w nim zepsuć?..
Escortem i Laguna dużo jeżdziłem (każdym zrobiłem po ok. 250 kkm). Kaszlakiem tak sobie (ok. 120 kkm). Toledo był najkrócej, ale został rozbity. Laguna też zresztą (barrel rrol z piruetem). Toledo był prosty jak budowa cepa. Przyprawił mnie kiedyś o brudne gacie pod URM jak się zepsuł. Nie wspomniałem jeszcze o takich "maszynach" jak Poldek, Kredens i Żuk :D, którymi też co nie co polatałem wspomagając polską myśl techniczną.
W trakcie ich eksploatacji wiele się nauczyłem i przygotowałem do użytkowania samochodów moich marzeń : http://a5.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/391941_281464225232504_100001067861666_793691_314232722_n.jpg
-
"Jedynką" Toledo z turbodieslem 1,9 woziłem się ze cztery lata i pięknie wspominam to auto. Pomijając lekkie rude naloty na wewnętrznych krawędziach drzwi, to zdecydowanie autko "na bogato z ćwikłą", na tamte czasy dla mnie to był luksus że hej.
-
Głos w dyskusji: (http://motofocus.pl/artykuly-uzytkownikow/7089/ile-marek-pomie%C5%9Bci-rynek-cz%C4%99%C5%9Bci-motoryzacyjnych)
Radość z jazdy: (http://motoryzacja.interia.pl/wydarzenie/uzywane/news/druciarstwo-polakow-takie-auta-jezdza-po-drogach,1723211,5906)
-
@Toyo- Twój kolega z fabryki Grześ woził się dłuższy czas (teraz to nie wiem) takim seledynowym Paskiem B5 kombi poliftowym i mu się bardzo podobało, ale co ciekawe też nie był fanem Skody (a przecież to te same części).
Dalej wozi się tym, choć częściej widzę seledynowego paska w miejscach gdzie pracuje Marlena. W czasie kiedy kupował ten samochód miał wybór, albo Skoda, albo latanie w moim kluczu. :021:
U mnie nie było miejsca dla mięczaków, każdy miał mieć aspiracje na samca alfa, choć ten był tylko jeden, jednak lubił dreszczyk walki o dominację. Do samca alfa jakoś czeska marka nie pasuje. :021:
Wracając do stereotypów:
Skoda - nie dla samca,
Peugeot - dla kobiet,
Renault - francuskie shit,
Fiat - a co to QRA jest?
Seat - marna podróba niemieckiej marki na starych częściach,
Ford - cieniutkie blachy,
Mercedes - baleron na kółkach, za młody jestem na ten typ,
Audi - może być, ale przeceniany,
VW - niby OK, ale jakiś taki kurnikowaty,
Citroen - lekko zabawkowy, jeśli już to czarne C4 dwudrzwiowe dla żony,
Alfa Romeo - zaje...sexi, ale co ja od Palikota jestem, żeby się pedalić tym samochodem, jak na sexi przystało ma dwa razy więcej świec,
Toyota - przereklamowany szajs z silnikami od Cytryny,
Nissan - wytrzeszcz bez polotu (każdy od czasów Primery z lat '90).
Honda - generalnie nie lubię japońców,
Chevrolet - tylko trochę gorszy od Lanosów GT (bo każdy Lanos to GT),
Opel - jeżdżę, generalnie wszystko co nie jest GTS przed liftingiem to jakieś takie...
Suzuki - jak Fiat,
Mitsubishi - badziew,
Subaru - paskuda, nie widzę się w czymś takim,
KIA - killed in action - i wszystko jasne,
Hundai - jakoś mi nie leży fonetyka nazwy, można łatwo się pomylić,
BMW - mógłby być, gdyby tylko nie trzeba było nosić dresów, no i tylny napęd, nieeeee,
Volvo - urodziwy jak przeciętna Holenderka i nie o krowę chodzi,
Saab - po cholerę przepłacać jak mamy to samo opakowane w inne samochody,
Jaguar - na nowy mnie nie stać, a stary mnie nie interesuje,
Mini Cooper - dla fajnych cooperków w mini, nie dla mnie,
Lancia - delta integrale tyle wiem o tym samochodzie,
Dodge - ostatni jaki mi się podobał to był WC51,
Łada - jak ławoczkin, dla samobójców.
Reszty nie biorę pod uwagę.
W związku z powyższym, czym jeździć panie premierze, no czym?
-
....
....
W związku z powyższym, czym jeździć panie premierze, no czym?
Tym miszczu : http://www.lambo.com.pl/samochody/2010/lp700/openfiles/23.php
P.S. Ubawiłem się tymi stereotypami :D.
-
W związku z powyższym, czym jeździć panie premierze, no czym?
http://www.youtube.com/watch?v=ApJWlSTcHHw (http://www.youtube.com/watch?v=ApJWlSTcHHw) :118:
-
Hehe! Autobusem!
Ikarus - tego Pan Szanowny nie brał pod uwagę? Polecam model 280T. "T" to chyba od turbo, ale nie wiem... Pojemny, nie dla cipuszków i innych królewiczów, silnik Diesel więc oszczędny. Ekologia na najwyższym poziomie, bo połowę sąsiadów podwieziesz do pracy za jedną drogą. Drzwi automat (jak byłem maleńki to po prostu był czad - pssss i te guziki!), klima (latem okna nie da się otworzyć, zimą zamknąć. Szyberdach, wspomaganie, czasem znajdzie się automat (znów guziczki!). Po prostu auto marzeń...
Powiem tak. Przerobiłem kupę gratów i ze dwa w miarę nowe auta. Używki są do niczego (ale jak budżet nie pozwala to się jeździ), a dzisiejsze salonowce - trzeba iść z ładną kobietą (taką, która nam się podoba) i niech wybiera. Dlaczego? Ano dlatego, że jak nam się kobieta podoba estetycznie, to istnieje prawdopodobieństwo, że wybierze nam pojazd dobrze dopasowany do naszego gustu. Per analogia - ładna kobieta = ładny samochód i koniec z marudzeniem. Wszystkie samochody dzisiaj to plastykowa tandeta - nic nie wymyślimy. Nawet Tata jest ok.
Taka dygresja.
Obecnie musiałem się pozbyć moich Mietków i przesiąść się na VW Golfa nr III - po prostu jestem wrakiem człowieka. Mimo wszystko nie ma dla mnie innych samochodów niż gwieździste pożeracze paliwa i niebieskie śmigiełka - kiedyś się odkuje. :-(
Druciarstwo - no to jest temat. Klocki w drugą stronę to jest po prostu rewelacja!
-
http://www.youtube.com/watch?v=ApJWlSTcHHw (http://www.youtube.com/watch?v=ApJWlSTcHHw) :118:
Kiedyś sobie kupię coś takiego.... jak już będę miał małe sportowe kabrio do jazdy na co dzień i duże wygodne kombi do dalszych wypadów z całą rodziną.
-
tichy, Tata nie jest ok, bo się wycofała i ludzie, którzy ją kupili mają niemały problem - sieć serwisowa też zniknęła :118:
W salonie, w którym działam, była przez jakiś czas. Nie sprzedawało się to podobno w ogóle. Wchodzimy z kolejnym wynalazkiem, Ssang Yongiem i... zobaczymy.
Tak, czy siak, najtrudniej jest przebić się do świadomości klienta. Diler nic nie może zrobić; na to trzeba wyłożyć ciężkie pieniądze(reklama, marketing etc). Choćby taka marka jak BMW wypuszczała buble, to i tak chętni się znajdą.
PS. Jakby ktoś chciał Hyundaia w dobrej cenie... zapraszam :021:
-
Choćby taka marka jak BMW wypuszczała buble, to i tak chętni się znajdą.
Choćby? Wymień mi jeden, słownie jeden współczesny model BMW bez turbiny, z normalnym wolnossącym R6...?
-
http://www.bmw-klub.pl/forum/viewtopic.php?f=103&t=138437
:118:
-
Bubel to dla mnie coś, co sprawia niespodzianki w eksploatacji. Nie wiem jak będzie z turbodoładowanymi silnikami BMW. Pierwszy turbodoładowany benzyniak ponoć jest całkiem przyzwoity. Droższy w eksploatacji niż trzylitrowa r6, podobno czulszy na paliwo, ale summa summarum nie ma dramatu, choć trudno mi coś powiedzieć, bo nie miałem.
Prywatnie własnego samochodu nie posiadam :118:, znajomy ma 325i e90 i dla mnie to jest ideał(też lubię wolnossące jednostki napędowe). Niestety, jeszcze długo nie osiągalny.
Poza tym, co Wy macie do turbin ? Kiedyś przejechałem(jako pasażer) trasę z Włoch Bentleyem Flying Spurem. Miał dwie turbiny....ajć :021: :021: :021:
-
Czytając ten wątek zaczynam doceniać to, że jestem humanistą :003: :118:. Żal mi was LOL :118:.
-
Ty stara pierdoło siedź cicho, bo mam przygotowany następny obrazek z serii "Tymczasem u Qrdla", i tylko fakt że jest przed 23:00 jeszcze mnie powstrzymuje...
-
Czytając ten wątek zaczynam doceniać to, że jestem humanistą :003: :118:. Żal mi was LOL :118:.
To teraz wiem kto jest winien, że na drogach można spotkać Tico. :021:
-
Wszystkie samochody dzisiaj to plastykowa tandeta - nic nie wymyślimy. Nawet Tata jest ok.
A wszyscy Polacy to pijane świnie kradnące auta za Odrą.
Każde auto jest inne i ma innego odbiorcę. Znam człowieka, który kupił nowego Matiza i był szczęśliwy a mnie odraza brała kiedy przesiadałem się tam z mojego starego Golfa GTi MK1. Jeżdżąc wiele lat różnymi wysokoobrotowymi Hondami zdecydowałem się w pewnym momencie na A4 quattro w dieslu. Ogólnie - nie żałowałem, mimo że kupowana sztuka miała wtedy ponad 350 tys. km na liczniku. Teraz znów mam Hondę (w dieslu !? :karpik ) a że skończyła mi się amortyzacja to z bólem serca myślę nad powrotem do benzyny 4x4 , mimo iż obecne auto jest rewelacyjne pod względem bezawaryjności (4 lata i tylko siłownik centralnego zamka w drzwiach kierowcy) i ekonomii (w trasie, przy dynamicznej jeździe do 200kph - 6,5 do 7l/100 km). Teść kupił w 99r. w salonie Megane, która mu doskonale służyła i była przez 11 lat bezawaryjna. Pod moją nogą nie wytrzymała by pewnie 2 lat :) Znajomy ma podobne Megane i raz w tygodniu jest w serwisie...
Kiedy byłem w salonie Fiata i Alfy - w ekspozycyjnej Cromie drzwi miały już taki luz na zawiasach, że zamykały się z dużym stukiem a sprzedawca Alfy odradzał zakup ze względu na awaryjność :karpik .
Co to wszystko znaczy? Ano to, że są różne auta, różne wykonanie, różne gusta. Ten sam producent miewa dobre konstrukcje i fatalne (vide R6 vs 2,5TD BMW albo 1.9TDI vs 2.0 TDI VAG). Dacia Logan ma swoich wielbicieli chwalących prostotę a nowe Hyundaie wyglądają lepiej niż połowa europejskiej produkcji.
Panowie - porzućcie stereotypy i zacznijcie traktować każde auto jako indywidualny produkt, którego jakość i niezawodność jest pewną pochodną producenta, danego modelu i samopoczucia ludzi, którzy to danego dnia składali. Globalizacja jest na tyle powszechnym zjawiskiem, że nie ma co mitycznie chwalić aut z gwiazdą na masce lub ze śmigiełkiem a wyśmiewać się z koreańczyka lub Fiata. Bo niedługo okaże się, że te pozornie różne auta różnią się tylko kilkoma detalami a silniki, elektronika i płyta podłogowa są wspólne :)
Z resztą... kupcie sobie nowego Mustanga w USA i rzućcie okiem na tylne zawieszenie :P
Nie każde auto musi dobrze trzymać się drogi i nie każde musi mało palić. Klient wybiera to, na czym mu zależy. A że czasem sam nie wie, czego potrzebuje to już nie wina producentów :P Idealnego auta, tak jak idealnej kobiety nie było, nie ma i nie będzie (nie dotyczy aut służbowych :P ).
Można się kłócić, dyskutować, przekonywać, szkalować, ubliżać, robić jaja - ale nie zmieni to faktu, że część ludzi będzie zadowolona z czegokolwiek a część nigdy i z niczego. Pierwszy przypadek nie oznacza, ze na świecie są same ideały a drugi, że same buble. Cieszmy się tym, co teraz mamy bo nasze wnuki pewnie już dźwięku R6 czy V8 nie usłyszą bez włączania Wirtualnego Muzeum Techniki :P A o samodzielnym kierowaniu pojazdem będą słuchać z wypiekami na twarzy od dziadków, niczym my o ręcznym sterowaniu doładowaniem i AFR-em. :118:
-
Ten sam producent miewa dobre konstrukcje i fatalne (vide R6 vs 2,5TD BMW albo 1.9TDI vs 2.0 TDI VAG).
Tak z ciekawości spytam, co złego było w tym zwykłym niewysilonym starym dizelku 115KM w beemce? Przecież robili go przez 10 lat, z niego powstał najszybszy diesel tamtej epoki (TDS) ?
-
Chodziło mi oczywiście o TDS'a.
Dzieliły się na 2 rodzaje: ten, który jest w remoncie i ten, który niedługo w nim będzie.
-
Co do Alf to pochopnie nie mówiłbym już o awaryjności. Od 159 dużo się zmieniło. Nawet nowa Brava trzyma cenę na rynku wtórnym.
-
Oprócz awaryjności F10/F11 warto wspomnieć o poziomie wyposażenia, które oferuje bmw :) Jeszcze w modelu E60 elektrycznie otwierane szyby z tyłu były opcjonalne... rozpocząłem sprawdzanie listy 'dodatków' kiedy nie mogłem wyszukać w E60 uchwytu na kubek z przodu :) Taka przyjemność kosztuje 300 euro. Dla mnie idealnym kompromisem jest silnik N47 w e60 (lci). Moc (177) w zupełności wystarcza, spalanie na trasie (w zależności od ciężaru nogi) 4-6L/100 (rekord 3.8 ale tak się nie da jechać przy zdrowych zmysłach), spalanie średnie miasto/trasa 7L/100 i jest naprawdę sympatycznie. Póki co, do 70kkm bez problemów, zobaczymy dalej. No, tylko brak uchwytu na kubek :) ach, żeby mieć składane tylne fotele trzeba mieć jakiś 'pakiet narciarski' :)
-
kozlov, jesteś pewny z tymi szybami w e60 ? Jakoś nie mogę tego przełknąć.
-
Chodziło mi oczywiście o TDS'a.
Dzieliły się na 2 rodzaje: ten, który jest w remoncie i ten, który niedługo w nim będzie.
Mig-29 to sowiecki złom, który dzieli się na 2 rodzaje: te co zostały zestrzelone i te co zostały zniszczone na ziemi w czasie Wojny w Zatoce.
Taki jest sens Twojej wypowiedzi, z której dla mnie wynika że nie masz pojęcia o czym piszesz i powielasz stereotypy tworzone najczęściej przez n-tego z kolei właściciela nastoletniego auta m.in. po jakimś miłośniku odzieży sportowej, który za szczyt szyku uważał sprint spod dyskoteki na zimnym silniku, a wszelkie naprawy robił sam ze szwagrem za stodołą, bo przecież oni umiom.
Czy to jest bardziej wina tego silnika, że naprawiany sznurkiem/drutem i patentem do pompy wtryskowej z allegro za 70PLN po -nastu latach nadal jeździ podchodząc pod milion kilometrów i nie chce zdechnąć jak większość innych diesli już dawno, czy raczej wina kolejnego technicznego barbarzyńcy który zamiast Astry II kupił beemkę za dziesięć tysięcy i ma pretensje do całego świata że samochód mu się psuje bo go nie stać na normalny serwis albo "nie opłaca mu się już inwestować" ?
W latach w których powstał i był normalnie używany w normalnych krajach, TDS był najszybszym i jednym z najbardziej pożądanych diesli na świecie. Tylko że to było dwadzieścia lat temu, i wtedy żadnego cymbała z warsztatem w stodole nie było na niego stać. Może dlatego nikt nie narzekał.
-
A propos czym jeździć, dzięki za rady.
Wiem, że to raczej niemożliwe, ale coś takiego by mnie satysfakcjonowało, w tym kształcie, wewnątrz "zniese" balerona, czy inne Auto Union.
(http://img52.imageshack.us/img52/9453/69702951.jpg) (http://imageshack.us/photo/my-images/52/69702951.jpg/)
-
Toyo, szerzej można: klik! (http://www.youtube.com/watch?v=jqhtP4yBxlA) + filmy obok.
tylko dźwięk wyłącz, bo to chyba Rutkov miksował i sąsiedzi mogą wezwać milicję...
-
Też mi się podoba. :021:
-
Eeeee, po MiGu-29 to coś klasycznego, bez zbędnych systemów:
(http://www.durametric.com/images/1994-porsche-993.jpg)
-
wynika że nie masz pojęcia o czym piszesz i powielasz stereotypy
O tak... Ty za to masz pojęcie. Ty wiesz nawet czego ja nie wiem i wiesz doskonale co ja wiem. Ty świetnie zdajesz sobie sprawę z tego, że praktycznie dorastałem w autoserwisie i przez tamte 20 lat widziałem takie trupy i patenty, o których się inżynierom w największych koszmarach nie śniło. Ty zapewne wiesz również o tym, że chłopaki z mazakowego podwórka, z Krośnieńskiej, też byli i są kompletnymi idiotami pozbawionymi wiedzy, doświadczenia i resztek intelektu. Zapewne dlatego 2.5TDS wywołuje na ich twarzach uśmiech politowania. Dziwnym trafem bardziej powszechne i bardziej katowane oraz chipowane 1.9TDI otoczone jest całkowicie odmiennym "stereotypem". Zapewne również nieuzasadnionym... albowiem żeliwny 1.9 użytkowali stateczni staruszkowie grzejący silnik przed odpaleniem i montujący w nim turbotimer z czujnikiem EGT. W takim razie ja ze swej strony pozdrawiam i zakończę dyskusję tym postem...
Apropos - mylisz stereotypy ze statystyką a awarie głowicy z usterkami turbiny i pompy wtryskowej. Najwidoczniej na zachód od Odry też sama druciarnia, bieda i pałowanie na zimnym silniku spod dyskoteki. A sprowadzane zza wielkiej wody doładowane Imprezy 2.5 też są super-bezawaryjne, tylko polskie bydło nie potrafi się z nimi obchodzić i nie stać ich na normalny serwis a ciecie z 4Turbo nawet oleju nie potrafią zmienić. Prawda?
TDS był najszybszym i jednym z najbardziej pożądanych diesli na świecie.
Tak - BYŁ. Szczególnie dla tych, którzy go użytkowali jeszcze na gwarancji. Tak samo jak 2.5TDI V6 VAG'a był swego czasu najbardziej pożądanym dieslem a Long Life był najbardziej pożądanym olejem dzięki czemu zestawy wałków rozrządu do nich są obecnie dużo tańsze niż by mogły być gdyby wszyscy nie wymieniali ich przy 200kkm. Obecne 2.0 TDI VAG'a też jest szczytem marzeń dla wielu...
-
Od Imprezy 2.5T się odczepcie. To że wydmuchuje uszczelkę bo ma za cienkie szpilki wie każdy. Ale jak już się zakuje silnik to daje tyle frajdy jak te wasze wszystkie bmw/audi/skody/mercedesy razem wzięte.
-
O tak... Ty za to masz pojęcie. Ty wiesz nawet czego ja nie wiem i wiesz doskonale co ja wiem. Ty świetnie zdajesz sobie sprawę z tego, że praktycznie dorastałem w autoserwisie i przez tamte 20 lat widziałem takie trupy i patenty, o których się inżynierom w największych koszmarach nie śniło. Ty zapewne wiesz również o tym, że chłopaki z mazakowego podwórka, z Krośnieńskiej, też byli i są kompletnymi idiotami pozbawionymi wiedzy, doświadczenia i resztek intelektu. Zapewne dlatego 2.5TDS wywołuje na ich twarzach uśmiech politowania. Dziwnym trafem bardziej powszechne i bardziej katowane oraz chipowane 1.9TDI otoczone jest całkowicie odmiennym "stereotypem". Zapewne również nieuzasadnionym... albowiem żeliwny 1.9 użytkowali stateczni staruszkowie grzejący silnik przed odpaleniem i montujący w nim turbotimer z czujnikiem EGT. W takim razie ja ze swej strony pozdrawiam i zakończę dyskusję tym postem...
Nie wiem co wiesz a czego nie wiesz, ale czytam co piszesz.
Nie tylko Ty wychowałeś się w warsztacie.
Nie tylko Ty widziałeś trupy i patenty.
Nie znam chłopaków z Mazakowego podwórka, ale znam wielu z innych podwórek w Polsce. Czasem ciemnych.
Na mnie z kolei uśmiech politowania budzi takie podejście jak przedstawiłeś, bo narzekanie na coś co dziś ma średnio kilkanaście lat, jest przeciętnie dwu-trzykrotnie starsze niż konkurencja, nadal działa chociaż dawno mogłoby już nie, jest w 90% przypadków zakatowane, i w końcu się zepsuje bo komuś nie przeszkadzał podciekający tygodniami układ chłodzenia/niewymieniana przez setki tysięcy kilometrów uszczelka pod czapką albo umierający sterownik na pompie wtryskowej- to owszem, dla mnie jest to obraz typowego polaczka którego nie stać ale chce mieć BMW, a jak już ma to nie ma za co serwisować więc narzeka że się zepsuło i jest bardzo zdziwiony. Nie rozumiem, ale szanuję jeśli ktoś ma takie zdanie. Ja go nie podzielam.
Ja drę łacha z Mazaka że W124 to majonezik, kanapa i dupowóz, ale ja wiem że w razie czego był 500E i nie można wrzucać wszystkich baleronów obwiązanych drutem i koczujących przy słupku TAXI do jednego worka. Dla potocznego odbioru E36 to dresiarski szrot bo tylko takie widać pod dyskoteką- ale trzeba było mieć bardzo dużo papu, żeby kupić ten szrot w 1991r., i to nie wina tego samochodu że nadal jeżdżą jego katowane niedobitki. Na Daewoo Espero czy Forda Scorpio raczej nikt nie narzeka, bo po prostu ich dawno nie ma. Ale nie są przez to lepsze.
Nie znam nikogo kto jakoś szczególnie pożądałby VAG 2.0TDi nawet z CR jeśli miałby do wyboru starego 105KM, ale nie byłem u chłopaków na Krośnieńskiej więc może nie wszystko wiem.
VAG 2.5TDi ujawnił swoje babole późno, bo przeciętnie po 200kkm, ale debilny montaż osprzętu i pół dnia roboty i rozbierania samochodu żeby wymienić obsrany pasek rozrządu to raczej od razu było widać jak ktoś miał oczy, pomijając fakt że w ogóle taki silnik może być na pasku.
Subaru- co kto lubi, mnie się nie podobają, są paliwożerne i zawory poza 2.0 trzeba regulować ręcznie a dojścia w zasadzie nie ma. Nie zmienia to faktu że mechanicznie były to bardzo dobrze zaprojektowane i zbudowane auta które tak jak BMW często trafiały w nieodpowiedzialne ręce ale to nie wina samochodu.
Na zakończenie nadmienię, że E34 TDS z 1994 roku bywam wożony co jakiś czas, auto ma ok. 700kkm. Ma też profilaktycznie wymienioną uszczelkę (na pewno nie pierwszy raz), układ chłodzenia jest zrobiony, a auto zadbane bo facet jest miłośnikiem. Nie narzeka- czyli można i tak.
-
Co do Alf to pochopnie nie mówiłbym już o awaryjności. Od 159 dużo się zmieniło. Nawet nowa Brava trzyma cenę na rynku wtórnym.
Red - bardzo proszę, mów wszędzie, ze alfy się psują na maxa. Pls ...
Tym sposobem znów za parę lat kupię sobie niezłe autko za niewielkie pieniadze :-D
Ramm.
-
A ja zawsze jeździłem Fiatami.
Najlepszy z moich maluchów to 600, nie pamiętam z którego roku, ale była zbliżona wiekiem do mnie gdy ją miałem. W 95 roku paliła po mieście coś pod 5 litrów. Najgorszy to żółty elegant, żarło go w nieprawdopodobnym tempie. W nim też zaliczyłem moją najpoważniejszą awarię na drodze - wyrwanie szpilki kolektora wydechowego z głowicy w drodze do Mazaka. Ale Mazak znalazł kawałek linki stalowej i był git.
Seicento uwielbiałem za zwrotność. Zasadniczo poruszam się tylko po mieście. Nigdy nic mi się z nim nie działo. Punto II w jajcarskiej wersji z napisem 16V - zapłacisz kartą visa, wyraz twarzy buraka z bejsbolówką na głowie w BMW - bezcenny. Szkoda tylko że to auto nie skręca, i zawraca się na 3 razy.
Nie pokonuje strasznych tras, rocznie jak zrobię 30000 to jest dużo. Średnia długość przejazdu to 15 km. U mnie Fiat się sprawdza. Lubię włoskie auta. Fiat się sprawdza, a nie sprawdził się Escort, Opel i Volksjager Passat das auto.
-
Sezon się już zaczął, a więc jazda rosyjska w zimie - "let`s look":
http://www.dailymotion.com/video/xn5jq1_zima-na-rosyjskich-drogach_auto#from=embediframe (http://www.dailymotion.com/video/xn5jq1_zima-na-rosyjskich-drogach_auto#from=embediframe)
-
Ech Ci inżynierowie radzieccy:
http://moto.wp.pl/kat,73756,title,Aerosanie-Pobieda-Sever-2,wid,14107506,wiadomosc.html (http://moto.wp.pl/kat,73756,title,Aerosanie-Pobieda-Sever-2,wid,14107506,wiadomosc.html)
-
Red - bardzo proszę, mów wszędzie, ze alfy się psują na maxa. Pls ...
Tym sposobem znów za parę lat kupię sobie niezłe autko za niewielkie pieniadze :-D
Ramm.
Alfa bardzo fajnie konstruuje cenniki. Za 159 w normalnej wersji(1.9 jtdm plus wszystko co trzeba) cennikowo trzeba było zapłacić 120 tysi(teraz 1.9 już nie ma). Tymczasem obligatoryjnie dostawało się 20 tysięcy rabatu :118:
Myślicie, że sprzedawca na tym nie zarabiał ? :021: :118: :118:
-
Alfa bardzo fajnie konstruuje cenniki. Za 159 w normalnej wersji(1.9 jtdm plus wszystko co trzeba) cennikowo trzeba było zapłacić 120 tysi(teraz 1.9 już nie ma). Tymczasem obligatoryjnie dostawało się 20 tysięcy rabatu :118:
Myślicie, że sprzedawca na tym nie zarabiał ? :021: :118: :118:
Ujme to w ten sposób.
Najprawdopodobniej nigdy nie kupię sobie nowego auta z salonu.
A więc wali mnie serdecznie jak ktoś konstruuje sobie cenniki i ile ktoś, gdzieś na tym zarabiał :002:
Za to bardzo mnie interesuje, że auto ze znaczkiem AR na masce kupię o połowę (a czasami nawet 60%) taniej niż takie samo auto ze znaczkiem VV, Audi, BMW czy Opla. Tak samo jeżdzące, wymagające tyle samo nakładów finansowych po kupnie co w/w marki.
A ponieważ opinia o Alfie jest taka a nie inna, więc z mojego punktu widzenia (kupującego dobry towar za niewielkie pieniądze) - nalezy ją podtrzymywać jak najdłużej. Zbieram na Brerę lub 159 :020:
Ramm
-
auto ze znaczkiem AR na masce kupię o połowę (a czasami nawet 60%) taniej niż takie samo auto ze znaczkiem VV, Audi, BMW czy Opla. Tak samo jeżdzące, wymagające tyle samo nakładów finansowych po kupnie co w/w marki.
W odniesieniu do MB i Bandytowozów to trochę szeroko pojechałeś Ramm, ale wolny kraj, to i wolność słowa...
Przy okazji- ciekawostka: jedna z najpiękniejszych limuzyn ostatniej dekady, AR 166, fabrycznie nowa traciła na wartości ok.12% w momencie zarejestrowania niezależnie od przebiegu.
Absolutny rekord wszechświata i Galaktyki Kurvix.
-
W odniesieniu do MB i Bandytowozów to trochę szeroko pojechałeś Ramm, ale wolny kraj, to i wolność słowa...
Przy okazji- ciekawostka: jedna z najpiękniejszych limuzyn ostatniej dekady, AR 166, fabrycznie nowa traciła na wartości ok.12% w momencie zarejestrowania niezależnie od przebiegu.
Absolutny rekord wszechświata i Galaktyki Kurvix.
Bo ja wiem ??
Sam dobrze wiesz, że szukałem namiętnie i długo :-D
Trochę tych ogłoszeń przewaliłem, a i w paru miejscach byłem, oglądałem, pojeżdziłem.
Może miałem szczęście i kupiłem taki egzemplarz, a te wszystkie paski, golfy, bmwice, A4 itd,itp jakie ogłądałem były po prostu w takim świetnym stanie i trzymały cenę.
Ostatnio kumpel z pracy (właściciel nasto letniego Escorta 1.3 z gazem) zmieniał samochód. Na rodzinny (żona + 3 kidsy), ale żeby tez moża było do roboty dojachać. Miał na ten cel około 35 koła, a kupił .... zemstę rumunów, czyli Dacię Logan 1.5dci. I tutaj jest najciekawsze - samochód z 2007 roku, posiadający wszystko co powinien posiadać samochód (szkło w elektryce, klima, radio, jakieś poduszki) kosztował go ... 17 000 zł.
I w trasie z Rawy Mazowieckiej do Łodzi w obie strony spalił nam (jechaliśmy we dwóch) 3.8 litra na 100km.
Nie wiem jak się bedzie kumplowi sprawował, ale pilnie go będę obserwował :-)
Ramm.
-
AR na masce kupię o połowę (a czasami nawet 60%) taniej niż takie samo auto ze znaczkiem VV, Audi, BMW czy Opla. Tak samo jeżdzące, wymagające tyle samo nakładów finansowych po kupnie co w/w marki.
Ramm
Nie powiedziałbym, że takie samo auto kupisz. Jeżdżę od 2007r salonowym Passatem B6 i powiem Ci, że komfort prowadzenia tego samochodu jest ponad przeciętny, jak na swoją klasę. Miałem przyjemność prowadzić AR 159 z 2008r i nie ma porównania. Jedyne, co zauważyłem to gładsze pokonywanie zakrętów, co na nasze drogi specjalnie mocno nie rzutuje.
-
Pasek lepiej się prowadzi niż AR159?
W której czasoprzestrzeni?
Chyba że pod słowem "komfort prowadzenia" szukamy kolumbryny która zakręty pokonuje w iście amerykańskim stylu a na wybojach buja się jak pijany pracownik kolei syberyjskiej. Do tego ta komfortowa podsterowność: w zakręcie leci na ryj jak podkuta świnia na świeżo polakierowanej terakocie.
Dla mnie "komfort prowadzenia" znaczy całkowicie co innego niż oferuje Pasek. Komfortowo się czuję jak auto jest przewidywalne a jedzie tak jak i gdzie JA chcę. W/w auto takie nie jest i nigdy nie było.
ps. przez litość nie wspomnę o genialnych rozwiązaniach technicznych jak przyspawana zębatka do wału korbowego czy wytwór niemieckiej fantazji pod nazwą instalacja paliwowa by Bosch-Siemens.
ps. http://vwszrot.pl/ ;)
-
Panowie, a może tak trochę spokojniej ?
Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia :-P
Być może riddler jeździ dużo, długie trasy, jeździł i VW i AR wieć ma prawo do takich porównań.
Komfort jazdy - pojęcie względne wg mnie.
Ja jestem kierowcą, który w samochodzie ma siedzieć wygodnie. Wszystko ma być na swoim miejscu, pod reką.
A ponieważ nigdy nie robiłem więcej niż 25kkm rocznie i nie wiecej niż 300km dziennie to moje pojęcie komfortowego prowadzenia auta może odbiegać od standartowych procedur.
Po prostu nie widzę powodu dla jakiego miałbym kupować droższe auto tylko dlatego, że to jest VW, Audi, BMW czy Opel.
Skoro za mniejsze pieniadze wg mojej opinii dostaję dokładnie taki sam dobry samochód.
I jeszcze jedna rzecz, którą czasem można wziaść pod uwagę.
Kupno "popularnego" samochodu (VW, A, BMW, O) z prawdziwym przebiegiem i udokumentowaną historią auta - to mały cud.
Ramm.
-
Ramm poruszył ciekawą kwestię. Mianowicie kupno samochodów marek mniej uznanych takich jak Dacia. Zauważyłem, że te samochody są wystarczająco dobre do codziennego "katowania" za w sumie relatywnie małe pieniądze. U nas jakoś mało kto patrzy na te aute. A przypomnę , że jak w Niemczech chcieli podnieść sprzedaż samochodów poprzez dopłatę do zakupu nowego samochodu to zrobili dobrze nie sobie ( jak sie spodziewali) a Rumunom (poprzez zakup Daci). Niemcy jakoś nie "wstydzą" sie kupować takich aut w przeciwieństwie do nas. Fakt faktem sam kupiłbym go w osteczności. Nie mniej jednak na pewno brałbym go pod uwagę.
-
Wszystko jest kwestią "do czego auto ma służyć". Mnie się Alfy bardzo podobają- to jest auto które na parkingu pod Tesco nie trzeba szukać, bo z daleka się wyróżnia z tłumu mydelniczek które dopiero z bliska różnicują się na poszczególne marki (które z kolei z jeszcze bliższej odległości różni chyba tylko znaczek na masce). To jest nietuzinkowe designerskie cacuszko, taka 159 dla przykładu.
Ale to auta do przemieszczania się, a nie do jeżdżenia na poważnie i osobiście nie dałbym funta kłaków za jakość i technikę w tym zawartą, ale to tylko moje osobiste zdanie (poparte pracą u dealera takich aut dawno temu). Kwestia jednak pozostaje otwarta, do czego auto jest potrzebne- jeśli Ramm nie jeździ, tylko dojeżdża (zgodnie z opisem powyżej), to pewnie będzie zadowolony. W modelu 156 zawias przedni rzadko kiedy w jednym kawałku dociągał do 50kkm, o innych sprawach nie wspominając- dlatego nigdy to auto nie zrobiło kariery na taxi ani we flocie, a jego utrata wartości jest katastrofalna. Nie każdy jednak jeździ po Polsce/Europie, większość ludzi jeździ tylko po swoim mieście i to nie za dużo. 159 podobno trzyma się lepiej- zobaczymy, na razie auto jest zbyt młode na typowe usterki. Jestem bardzo ciekawy, jaka będzie realna trwałość silnika w AR który z 1,75 litra pojemności osiąga 200 koniuszy. Bo jaka jest trwałość VAGowskich 1.4 (160 i 180KM) oraz 2.0 200KM, to już wiadomo- wystarczy posiedzieć na ich forum. Ten cały obsrany downsizing to jeszcze niektórym bokiem wyjdzie. W przypadku B6 VAG doprowadził chyba pierwszy raz w historii do sytuacji, że nawet wersje benzynowe nie są jakąś szczególną alternatywą dla poprawionych (wersje z CR) ale nadal kapryszących diesli- a to i tak damski siusiak w świetle faktu, że kto jak kto, ale symboliczny 3-litrowy diesel w MB nie jest nawet cieniem trwałości swoich przodków z klina i beczki, a BMW nie produkuje obecnie żadnego silnika wolnossącego R6.
W związku z tym, jak ktoś prowadzi sklepik albo ma rodzinę+psa, jeździ po mieście i raz w roku na wakacje 400km, to co złego w takiej dwu-trzyletniej Daci? To takie samo dziadostwo jak wszystko obecnie, tyle że taniej i żal mniejszy jak się zesra.
-
Jako, że sam przymierzam się do zakupu auta - czytam uważnie Wasze spostrzeżenia i opinie. Niestety, wnioski są smutne. Już nawet nie chodzi o wybór marki - tu nie mam prawie żadnych uprzedzeń. Problem leży w trwałości i niezawodności silników, układu jezdnego itd. Mam wrażenie, że generalnie producenci samochodów zabrnęli chyba nie tam, gdzie planowali. Wszystkie te normy czystości spalin, poprawa kultury pracy diesla, walka o jak najniższe zużycie paliwa doprowadziły do tego, że silniki są naszpikowane elektroniką, ich konstrukcja jest zbyt skomplikowana, są zbyt wysilone i generalnie przedobrzone. Skutkuje to drogą eksploatacją (przeglądy/naprawy), awaryjnością co wg mnie kłóci się zasadniczo z będącą w zamyśle tych wszystkich innowacji chęcią poprawy ekonomiki podróżowania. Czytając różne opinie o drogich przecież samochodach jak np VW Passat dochodzę do wniosku, że auto powinno żyć max 7-8 lat z przebiegiem góra 200 000 km. Po tym okresie naprawy stają się tak koszmarnie drogie, że eksploatacja jest nieopłacalna. Może jest to jednak celowy zabieg producentów samochodów, którzy z ich produkcji otrzymują już tak małą marżę, że chcą nas zmusić bądź do częstej zmiany auta lub drogich napraw oryginalnymi częściami w ASO.
Mi się marzy autko bez żadnych komputerów, najlepiej z gaźnikiem. Gdybym mógł kupiłbym jeszcze raz swoje poczciwe Uno 1.0 tyle, że 10-15 lat młodsze. Ale to już niemożliwe. Dobre już było...
-
Trzeba kupić MB W124. Jeszcze pojeździ, komfort, trwałość i nie wstyd jak to określił niejaki Ponury "parkować normalnie, a nie z tyłu za śmietnikiem". Polecam, choć już nie jestem właścicielem takich maszynek.
Co do gaźników. Jednopunktowy wtrysk paliwa BOSCH`a jest o niebo lepszy, a spełnia te same funkcje. W starszych wystrzegałbym się wielopunktów, choć moja Omega A z gazem od siekiery dobrze sobie z nim radziła. Silnik się nie zlał, za to samochód pewnego dnia się rozmnożył przez pęknięcie.
Z bardziej świeżych polecam VW Golfa III 1.8 75 KM - jeździsz jak Diesel`em - mało wysilony, solidny silnik (pewnie koledzy podadzą pełną nazwę tego motoru). Samochód dla ubogich portfelem ale ok.
Trochę droższe - to w zasadzie jakieś Audi, ale nigdy nie byłem fanem tej marki. Czasami warto się przyjrzeć, ale trafienie na uczciwy stan to kompletna loteria.
Wyżej - w moim odczuciu dobry sprzęt to Ford Focus, lub Mondeo (prawdopodobnie po 2004 r. - bo inaczej może być problem z drzwiami - gniją).
Jeszcze wyżej - salonówki Hyundaj, KIA, czy innego taniego producenta. Nie ma co kombinować i wymyślać. Dlaczego?
Bo wszystko, oprócz wychuchanych i wydmuchanych cacuszek od kolekcjonerów, to padlina, która co najwyżej wydaje się trochę bardziej prestiżowa. Takie jest moje zdanie na ten temat.
-
Złe opinie o dobrym samochodzie, wiecie skąd się biorą? Ktoś kupuje dajmy na to Passata używanego z zachodu z silnikiem TDI 2.0 od handlarza z przebiegiem 150000km i za cenę 40tys zł. Powiedzcie sami, kto sprzedaje prawie nowy samochód z małym przebiegiem za małe pieniądze? Taki samochód może mieć przejechane 500000km, a przecież wszystko ma swoją żywotność. I potem ktoś piszę pierdoły, że mu na przykład turbina padła po 200tyśącach. Kolejna sprawa jest taka, że nikt nie kupuje nowego samochodu z dieslem, żeby nim jeździć po bułki, wiadomo, że ten samochód będzie robić duże przebiegi.
Ja Passata kupiłem z salonu w wersji sport line, nigdy nie miałem najmniejszych problemów, przejechałem nim 160tysięcy a wygląda na 10tysięcy.
Co do pokonywania zakrętów, to robi to naprawdę bardzo zacnie. Osobie, która mówi inaczej nie przyznam racji. Wiadomo, to nie jest samochód sportowy, ale jak na średnią limuzynę jest wspaniale.
-
Masz oczywiście rację co do fałszywego przebiegu wielu, jeśli nie więskzości aut w Polsce, ale niestety opinie o wymienionych tu silnikach pochodzą też od pierwszych właścicieli. Przykład z którym miałem niedawno styczność szkoląc się na pilota myśliwca kat. B: w Warszawie szkoli się na Fabiach 1.2TSI (bo takie są w ośrodkach egzaminacyjnych) i okazuje się, że masowo padają w nich turbiny w okolicach 20-30 tys. km. Pomijam milczeniem słuszność wyboru takiego a nie innego silnika do nauki jazdy, ale przecież i tak te jednostki są mniej wysilone niż 1.2TSI w Polo i Golfach. I kup teraz takie coś (albo diesla z DPF) do jazdy po mieście.
-
Dane o awaryjności aut można chyba wziąć z ADAC, a tam nie uwzględniają naszych "podrasowanych" egzemplarzy... No cóż - czas na standardowe marudzenie starego zgreda pt. "wszystko psieje".
PS: http://www.youtube.com/watch?v=QPPW8KM7eEU&feature=player_embedded - film o planowanym starzeniu vel zaplanowanej nieprzydatności.
PPS: Jestem zadowolonym użytkownikiem Palio Weekend... Do pracy, na zakupy i do domu, i tak od 11 lat. Właściwie bezawaryjny, wbrew statystykom (odpukać!!!)
-
Warto też wejść na niemiecką stronę z używanymi samochodami i zobaczyć, ile sobie życzą za samochód z przebiegiem 400tysięcy km. A taki samochód wygląda naprawdę na o wiele niższy przebieg. U nas sami kupujący doprowadzili do tego, że handlarze skręcają liczniki, każdy chce kupić auto tanie, dobre, młode i bez przebiegu, co jest praktycznie nierealne. Na zachodzie już tak liczników nie kręcą, a każdy przebieg wydaje się być wiarygodny.
Wydaje mi się, że najlepiej używany samochód kupić od zachodnich sąsiadów po niewielkiej stłuczce. W Niemczech mają bardzo duże odszkodowania. Sprzeda tanio rozbite, dostanie z ubezpieczalni i idzie do salonu po nowy. Taki samochód jest najbardziej wiarygodny. W ten sposób można upolować coś przyzwoitego w dobrych pieniądzach.
-
U nas sami kupujący doprowadzili do tego, że handlarze skręcają liczniki, każdy chce kupić auto tanie, dobre, młode i bez przebiegu, co jest praktycznie nierealne. Na zachodzie już tak liczników nie kręcą, a każdy przebieg wydaje się być wiarygodny.
Jak to mawia mój znajomy handlarz - "bo tylko Polak jest na tyle pier...y, że będzie porównywał odcienie zderzaków i każdą ryskę upatrując się wielkiego dzwona. On akurat z Francji sprowadza auta sprawne i w całości, a wiadomo jaką wagę się tam przywiązuje do uszkodzeń karoserii. Nic nadzwyczajnego zwykła eksploatacja. Polak jednak woli wypolerowane, polakierowane cudeńko z trzech, zamiast coś z większym przebiegiem lub drobnymi usterkami. Do mnie potrafiła baba z Warszawy przyjechać oglądnąć samochód i pomimo, że był w bdb stanie to ona go nie kupiła z powodu przebiegu. Pewnie ubrała się w jakąś "gemelę", bo tak to się kończy. W komisie samochodowym często bywam i na różnych ludzi się napatrzę. Najlepsi są Ci z miernikami lakieru lub podobni magicy.
Wydaje mi się, że najlepiej używany samochód kupić od zachodnich sąsiadów po niewielkiej stłuczce. W Niemczech mają bardzo duże odszkodowania. Sprzeda tanio rozbite, dostanie z ubezpieczalni i idzie do salonu po nowy. Taki samochód jest najbardziej wiarygodny. W ten sposób można upolować coś przyzwoitego w dobrych pieniądzach.
Wszędzie kręcą, na zachodzie też choć to u nich jest karalne i ścigane. A i u nas też już różnie z tym bywa. Krętaczy i naciągaczy jest wszędzie pełno. Kupując auto na zachodzie lub z zachodu daje jedynie tyle, że będąc tam było lepiej serwisowane i po lepszych drogach. Inną sprawą jest to, że nawet z rozbitego auta można zrobić samochód tylko wymaga to odpowiednich nakładów finansowych i musi być zrobione zgodnie ze sztuką.
Poza tym nie porównywał bym się do Niemców, bo to trochę inne realia. Ich stać na to aby zmienić auto raz na kilka lat. U nas mało kto może sobie na to pozwolić, a w każdym razie przeważnie wrzuca się w to oszczędności życia + całą masę wyrzeczeń na spłatę kredytu.
-
Faktem jest, że na zachodzie dużo łatwiej o dobre auto ze znaną historią, w dodatku wybór większy. Ale jak się szuka najtańszych ofert w budce u Turasa, to i tak będzie to najczęściej szrot. W niektórych krajach można sprawdzić przebieg na podstawie numeru rejestracyjnego, to by się przydało w całej EU, podobnie jak odpowiednik amerykańskiego Carfax'a. Z drugiej strony większość i tak by kupowała bez sprawdzenia, tak jak obecnie.
Nie ma się co nastawiać że na zachodzie da się tanio kupić dobre auto. Do tego koszt sprowadzenia i niekorzystny obecnie kurs walut czynią imprezę mało opłacalną. Ale mimo wszystko ja tak sobie 3 miesiące temu samochód sprowadziłem, wolałem to niż bujać się po Polsce w poszukiwaniu dość rzadkiego modelu i liczyć na to, że sprzedawca nie robi mnie w ch***. Na otomoto chyba 3/4 samochodów sprowadzonych jest sprzedawana po cenie niższej, niż za takie auta trzeba zapłacić tam, skąd one przyjechały.
-
Taka już ludzka natura, i niestety istota demokracji (czyli motłochu narzucającego zdanie i wolę wszystkim- i mądrym, i głupim). Dlatego mieliśmy, mamy i mieć będziemy klientów cyklicznie kasujących cudzą własność mimo sądowego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych, odebranego prawa jazdy i kilkakrotnego zatrzymywania za jazdę pod wpływem, aż do czasu gdy w końcu uda się takiemu delikwentowi skasować skutecznie żywego człowieka (chyba że jest prokuratorem lub sędzią, to wtedy jeszcze trzeba będzie przeprosić); z tego samego powodu mamy ogłoszenia pełne dziesięcioletnich diesli z przebiegiem mniejszym niż 300kkm, mamy legalnie zarejestrowane samochody poskładane z trzech które w czasie dzwona umożliwiają załodze wyjście na świeże powietrze lotem parabolicznym, mamy plagę kradzieży Pasków B5 na części do 1/5 samochodów jakie jeżdżą obecnie po ulicy, itd., itp. Nam to po prostu pasuje (nieważne czy nam się to podoba czy nie), bo tak pasuje większości która kreuje naszą rzeczywistość, m.in. za pomocą allegro i otomoto właśnie.
Ten stan zaczyna się na najniższym poziomie życia, na osiedlowym parkingu gdzie bezkarnie mogę ukraść wasze lusterko i nikt prawnie nie może mi nic za to zrobić, później mogę je sprzedać dalej (nadal bezkarnie), a w razie oporu właściciela odwiedzić go z kolegami i poprosić o spokój. Koniec tego łańcucha bezprawia sięga ulicy Wiejskiej 4/6/8 w Warszawie, dając pełne poczucie bezsilności potwierdzonej wieloma wyrokami skazującymi ludzi którzy nie dali się zamordować i odparli atak we własnym domu w czasie napadu, bądź ludzi od lat próbujących wytłumaczyć jakim to cudem zginęło bez śladu 300k EUR pilnowanego przez policję okupu za swojego syna, który w niejasnych okolicznościach zniknął wraz z wszystkimi którzy mogli cokolwiek mieć w tej sprawie do powiedzenia, i gdyby nie olbrzymi majątek rodziny to sprawa jak wiele innych dawno już trafiłaby do archiwum, gdzie w międzyczasie pękłaby rura kanalizacyjna i je ostatecznie zalało gównem, jak zdarzyło się np. w Olsztynie.
Dobranoc
-
Eeeeeejjjjjmen :002:
-
Kolejna sprawa jest taka, że nikt nie kupuje nowego samochodu z dieslem, żeby nim jeździć po bułki, wiadomo, że ten samochód będzie robić duże przebiegi.
W moim przypadku kupno diesla było podyktowane zupełnie czymś innym.
Robię teraz duzo mniejsze przebiegi niż jeszcze 1.5 roku temu. Ale nareszcie mam samochód, który nie wymaga redukcji z 5 na 4 bieg w momencie kiedy chcę wyprzedzic tira przy prędkości 90km/h. I na dodatek nie potrzebuję do tego 3km prostego odcinka drogi.
A moja 147 spełnia to wymagania z nawiązką paląc w okolicach 6l/100km. A jest to zwykły 1.9 JTD.
Szukając samochodu jeździłem BMW 318, Audi A3 1.8T, Fordem Fiestą 2.0, Peugotem 206 2.0 HDI, paroma passatami (wszystkie 1.9 TDI 90-110km), golfem IV 1.6, golfem 2.3 V5, Audi A6 2.5, Audi A4 1.9 130KM ... no i Saabem 93 2.0T.
Wszystkie samochody benzynowe (oprócz Saaba no i Golfa IV 2,3) odpadły ze względu na dynamikę powyżej 80km/h. Passaty - były niezłe , ale ich historia ginęła niespodziewanie zaraz po wjeździe do Polski. Audi A6 było w dziwnym automacie (ale gdyby było w manualu to chyba bym go kupił), A4 była naprawdę ładna .. ale 33 koła to za dużo dla mnie jak za samochód z 2004 roku, 206-tka miała fajny silnik - turbina o stałej geometrii, sprzegło bez dwumasy - ale była kiedyś rozbita i ktoś nie za bardzo przyłożył się do jej złozenia.
W sumie to kupił bym Saaba (byłem go pewny - bo to był samochód ... brata :-P ) - ale spalanie na poziomie 11 l/100km to z lekka za dużo, a chcąc przejść na gaz - dodatkowe 4 kółka dla magika od gazu.
I taki sposób zostałem posiadaczem AR 147 :-D
Ramm.
ps. A do jazdy po bułki i w promieniu ~10-20km mam Fiata Uno 1.0 z 1998 roku :-P
Od pewnego czasu to ulubiony samochód mojego Taty, który nie moze czasami się dogadać, że swoim skomputeryzowanym Citroenem C2 :002: twiedząc, że "srebrna strzała fajer" ma to wszystko co potrzeba bez komputera i ciekłokrystalicznych wyświetlaczy :020:
-
ps. A do jazdy po bułki i w promieniu ~10-20km mam Fiata Uno 1.0 z 1998 roku :-P
Od pewnego czasu to ulubiony samochód mojego Taty, który nie moze czasami się dogadać, że swoim skomputeryzowanym Citroenem C2 :002: twiedząc, że "srebrna strzała fajer" ma to wszystko co potrzeba bez komputera i ciekłokrystalicznych wyświetlaczy :020:
Uno górą :banan
Też miałem kiedyś Uno 1.0 do jazdy codziennej i złego słowa o nim nie mogę powiedzieć,zrobiłem nim 120 tys. przez 5 lat bez większych usterek...Teraz Uno zastąpiła Lancia DEDRA 1.9 TD :020:
A do zabawy jest Fiat Uno 1.4 Turbo pomodzony na 170KM 220Nm :karpik
Pozdrawiam
-
Woziłem się przez moment takim turbo UNO niedłubanym- petarda. W ogóle najszybszym (w subiektywnym odczuciu oczywiście) autem jakim w życiu jechałem był Matiz. Wypatroszony ze wszystkiego, z kompletnym zespołem napędowym i przeniesieniem napędu z jakiejś Hondziny. Miało toto dobrze ponad 100 koniuszy, trzy biegi i takie przyspieszenie że w momencie jak się przy ok. 120km/h kończyła "trójka" i odcinało silnik to było takie wrażenie jakby auto w coś uderzyło i stanęło :)
Fajne są takie małe bączki do zabawy, koszt żaden w porównaniu do prawdziwych wyścigówek a zabawa po pachy. Tylko że trochę to niebezpieczne jest niestety.
-
Niebezpieczne-zależy kto jak na to patrzy :118:
Przywalisz w dzrewo obojętnie czym przy dajmy na to 100kmh to nic Cię nie uratuje...takie są realia.
Co do Uno Turbo to zachowało ono ze zwykłego Uno tylko nazwe :004: i nadwozie.
Reszta konstrukcji jest zupełnie inna...A wiadomo jak ktoś coś dłubie to chyba dba o swoje bezpieczeństwo...i idzie dalej w ulepszenie wszystkiego co ważne podczas jazdy.
Pzdr.
-
Po Bytomiu kręci się niebieskie Cinquecento , wyglądające jakby przeżyło 21.12.1012 , i to kilkukrotnie. Jedyny niepokojący element auta to zatrzaski rodem z bf-109 trzymające maskę silnika oraz przedni zderzak z powytapianymi dziurami. To autko pana o imieniu Bahliad , które to po spolszczeniu wymawia się Błażej :) Auto pod maską posiada standardowy fiatowski silnik 1100 cm, 8 wentyli i dwie turbosprężarki pracujące kaskadowo firmy Novitec. Na pomiarach ponoć oscylowało w okolicach 180 koni. Chłodnice znajdują się w miejscu gdzie normalnie jest podłoga bagażnika i tylny fotel. Podtopienia zderzaka pochodzą od kolektora wydechowego. Raz tym zostałem przewieziony, chodzi neurotycznie, jazda jest jak seks z tygrysem. Autko po uruchomieniu musi pracować na biegu jałowym aż do uzyskania odpowiedniej temperatury oleju. Przed zgaszeniem silnika również trzeba poczekać aż sprężarki się schłodzą. Olej zmienia sie co 1000 km bo jest permanentnie przepalany.
Ot ciekawostka taka.
Niebezpieczne-zależy kto jak na to patrzy
Dokładnie tak to widzę. Zupełnie jak porównywanie tego co jest lepsze AK-47 czy M4 A219867142 SOPFMOD UBER DAKILAGUN. Zabia się zawsze tak samo. Na śmierć.
Co z tego że buda wytrzyma i nawet drzwi się otworzą? To co zabija to deceleracja, i tylko naprawdę najwyższej jakości zestawy kurtyn i poduszek są w stanie obniżyć ją do akceptowalnego przez ludzkie ciało poziomu ,o i0le pamiętam, kilkudziesięciu G (udarowo).
-
Mam takie pytanie, może będziecie w stanie pomóc. Na autko skapnęło mi krople farby, którymi robotnicy malowali rynny (najprawdopodobniej chlorokauczuk). Niby nie rzuca się w oczy, ale jednak... Czy można to usunąć w jakiś bezinwazyjny sposób tak aby nie uszkodzić lakieru?
-
Ja to robiłem parę lat temu szmatką i benzyną ekstrakcyjną. Ale radzę najpierw wypróbować na zasłoniętym miejscu - wnętrze klapy bagażnika, np.
-
Benzyna ekstrakcyjna, a jak nie pomoże to spróbować delikatnie żyletką ściąć, resztę zmyć i przepolerować np. pastą Tempo. Wszystko zależy jak duże są to plamy. Możliwe, że sama pasta też by ładnie to spolerowała. Najpierw jednak sprawdź patent z benzynką ekstrakcyjną.
-
(http://www.forum.norcom.pl/files/thumbs/t_kil_176.jpg)
-
Widziałem to kiedyś na innej stronce.Chłopaki dochodzili, robili kalkulacje szerokości wozów i doszli do wniosku, że to fake, ale nie pamiętam co naprowadziło ich na trop.Niemniej fotka śmiechowa. :020:
-
Trochę na wesoło w nawiązaniu preferencji lubię/nie lubię.
Znalazłem na innym forum więc cytuję:
Tematy na forach motoryzacyjnych...
Lamborghini Forum:
- Powietrze świszcze pod uszczelkami szyb przy 330 km/h, czy to normalne?!
MX-5 Forum:
- Jakiś bydlak w VW Tuaregu przejechał dzisiaj nade mną!
Porsche-Cayenne-Forum:
- Zużycie paliwa niebezpiecznie spadło poniżej 40L/100km - czyżby coś nie tak z silnikiem?
Mazda MX-5 Forum:
- Czy właściwie nie jest głupio jeździc babskim autem ?
Viper-Forum:
- Wessało mi smarta do kolektora wlotowego, jak go wyciągnąć?
Seat Marbella Forum:
- He he dzisiaj dogoniłem ciężarówkę!
Honda-Forum:
- Moja Integra przestaje się kręcić na 9000 obrotów, czyżby coś z silnikiem ?
Bentley Forum:
- Użyłem dziś popielniczki,gdzie dostane nowa?
Cadillac forum:
- Wczoraj bylem na bingo i nie moglem tyłem zaparkować.
Honda Accord forum:
- Mama dała mi właśnie to auto. Gdzie dostanę tanie 18 calowe aluśki ?
Porsche forum:
- Złapałem właśnie kapcia, czy lepiej oddać auto w rozliczeniu, czy sprzedawać na własną rękę ?
Ford 2.3 forum:
- Pomocy! Wymieniłem już wszystko i dalej nie startuje!
Jaguar Forum:
- Gdzie wbudować dodatkowy zbiornik oleju, aby wyrównać braki z powodu wycieków ?
Twingo-Forum:
- Brewki z prawdziwego końskiego włosia (Zdjecia)
Fiat-Forum:
- Czy poza warsztatem jest jeszcze jakiś inny świat ?
Lexus-Forum:
- Gdzie dostane tylne światła w stylu VW?
Renault-Forum:
- Odsprzedam kartę miesięczną na autobus. Samochód naprawili wcześniej niż oczekiwałem
Honda CRX Forum:
- Pomocy, jak się otwiera pasy bezpieczeństwa? Kończy mi sie prąd w notebooku....
TDI Forum:
- Pomocy, sportowy wydech nie daje odpowiedniego dźwieku!
Bora Forum:
- Kto ma numery części od Passata, co pasuje?
Golf Forum:
- Pasuje W8 Motor do 1,6?
Polo Forum:
- Wreszcie skróciłem sprężyny zawieszenia, ale mikrofon w McDrive teraz za wysoko!
Audi A6 TDI-Forum:
- Gdzie jest wlew paliwa?
VW-Forum:
- Jak zrobić mojego Polo 1.0 żeby był glośniejszy?
Audi A8 Forum:
- Gdzie naprawiają Rolexy?
Opel Forum:
- Moja corsa nie rdzewieje (NAPRAWDĘ) (Temat zablokowany przez admina).
Opel Forum:
- Hammerite, czy pomoże?
Omega Forum:
- Odleciał mi wentylator, gdzie szukać?
Manta Forum:
- Pomuszcie ,polycjnty muwiom ze musze do djagnozdy, co to jezd??
Calibra Forum:
- Który spojler wybrać? (Link)
MB 190D Forum:
- Sprzedałem auto na allegro, kupujący zagraniczniak, zna ktoś Kiswahilli?
Mercedes C-Klasse Forum:
- W niedziele padało i w drodze do kościoła auto zrobiło sie mokre, co robić?
BMW M3 Forum:
- Gdzie do ciężkiej cholery dostane lusterka od Golfa3 ?
BMW 3er E36-Forum:
- Gdzie stoją najlepsze laski?
BMW M5:
- Pomocy, coś wprowadziłem do programu i nie mogę teraz wyjść do menu!
McLaren Forum:
- Czy opony od Ferrari będą pasować?
Trabant forum:
- Ranking najlepszych taśm klejących.
Wartburg forum:
- Wasze najdłuższe przejazdy na wolnobiegu
Alfa Romeo forum:
- To o której spotykamy się w warsztacie?
Subaru Libero Forum:
- Gdzie w ogóle dostać części?
Lancer forum:
-Na plejce mi lepiej szło..
Lamborghini forum:
Gdzie dostanę drzwi a' la civic doors?
STI Forum:
"Ile mi doda kucykow jesli zmienie zarowki na neony?"
Bmw M3 forum:
Gdzie można kupić lusterka a' la cali style?
Forum Subaru Legacy:
-A jednak tylko Impreza sie nie psuje.
Forum Subaru Impreza:
-to chyba Forester jest bardziej niezawodny.
Forum Subaru Forester:
-Legacy to napewno mniej kosztuje utrzymac.
Forum Forda Escorta:
- Escort 93r to już 15. generacja czy jeszcze 14. Facelift?
Forum BMW:
-Czy opony 235/40/17 nie będą za wąskie?
Forum Golf III:
Kupię znaczek fał er sześć 1.4
Forum tds:
Pali na dotyk i nie kopci. Co się mogło zepsuć?
Forum calibry:
Ile koni doda mi sportowa końcówka wydechowa z allegro za 30 zł [z przestyłką]
Forum Golf II:
Jak odpalam silnik, to słychać takie "kle kle kle kle kle..."- co to, do cholery, może być? (silnik 1.6 Td)
Forum Imprezy STi:
Ile zwiększy się przyspieszenie do setki w mojej imprezie, gdy założę sportową gałkę do skrzyni biegów? Aha, silnik 1.6 LPG.
Forum BMW Mpałer:
Ile więcej poleci moja e36 316, jak założę na tylną szybę blendę?
-
Takie pytanie do bardziej w temacie: dzisiaj oglądałem DTV sprzed 24 lat i była tam mowa o "turbince Kowalskiego". Z moich danych wynika, że miał ten światły wynalazek zrobić z Poldolotów, Kredensów i Kaszlaków to czego do tej pory nie udało się zrobić Leksusowi w postaci hybrydy, czyli obniżyć znacząco zużycie paliwa. Może ktoś wie o co w tym patencie chodziło i jakie były jego losy? Z tego co w reżimówce opowiadali to był to pewniak do Nobla i RFN kopiował nasz pomysł. :D
-
Dobry link do turbinki ;)
www.google.com/m?q=turbinka+kowalskiego (http://www.google.com/m?q=turbinka+kowalskiego)
-
Ponury, do dzieła. Klaksonik.pl, rozkręcisz ten serwis :)
-
Nie mam czasu na pierdoły. Od 20 lat każdą wolną chwilę spędzam tutaj (http://oto.to/varia/usprawnienia.pdf), piątek, świątek i niedziela.
Zacząłem od przedniego zderzaka, i jestem już na podszybiu. Mam nadzieję że starczy mi życia by dojść do środkowych słupków.
-
(http://epoznan.pl/blogs_photos/10159/images/1j4qG3A7SHA5XRa.jpg) I to jest prawidłowa definicja autostrady, która jest chyba podstawą niechęci naszych władz do budowania ich... :002:
-
Panowie, niestety po przeciąganym maksymalnie okresie jeżdżenia na akumulatorze bliskim już chyba przepolaryzowania w obliczu pogody jak za oknem stanąłem chcąc nie chcąc przez koniecznością zakupu nowego źródła prądu do auta. Macie jakieś sugestie odnośnie żywotności marek dostępnych na rynku, czy wszystko to jeden pigmej?
-
Jeden Pigmej. W wieśwozie mam sześcioletniego Bosch Silver - daje rade, choć ma już przycięcia. W drugim samochodzie chodzi dwuletni noname - cienki, ale odpala. Generalnie przerobiłem jeszcze Varte (całkiem ok) i Centre. Po dwóch latach przeważnie wszystkie odmawiają zeznań bez względu na firmę (mowa o nowych). Trzeba koniecznie zwrócić uwagę na miejsce zakupu baterii. Z moich doświadczeń wynika, że należy kupować tam, gdzie jest duży przepływ towarów, bo inaczej możemy kupić "wystanego".
Taki problem mi się pojawił w Wieśwagenie Golfie nr 3 (1.8 ccm 75 KM LPG). Płyn chłodniczy się gotuje, chłodnica zimna, w środku ciepło. Zmieniłem termostat, pompka wydaje się być dobra, bo taka przypadłość zdarza się raz na jakiś czas. Więc zanim zacznę zdejmować głowicę, to chciałbym zapytać co mogło się jeszcze zdarzyć w tym sprzęcie? Jeszcze jedno - wężyk do zbiornika wyrównawczego jest drożny. Jak ktoś mógłby pomóc to byłbym wdzięczny. :D
-
Vow, poniżej moje zdanie z którym nie trzeba się zgadzać:
1. Aku technicznie powinno być takie jakie przewiduje instrukcja samochodu. Częsty przypadek kupowania większego aku na zapas, bo cena okazyjna, to błąd. Jeśli sprzedawca jest uczciwy i wie co mówi to powinien dobrać Ci parametry wg katalogu. Za mały aku nie odpali na mrozie, za duży też może nie odpalić bo będzie wiecznie niedoładowany co z kolei skutecznie skróci jego żywot.
2. Zanim wymienisz aku, sprawdź ładowanie (alternator, regulator napięcia). To trwa moment i nie kosztuje dużo, a wszyscy będą zadowoleni (nowy aku najbardziej).
3. Aku mogą być dobre i drogie, albo tanie i też wystarczające. 75% aku na rynku to jest ta sama chińszczyzna pod różną nazwą. Przykładowo zwykła obsrana Centra to w zupełności wystarczający dla przeciętnego człowieka aku, za rozsądne pieniądze, w zachodniej technologii. Bosch kompletnie zszedł na psy i tylko cena została. Bardzo dobre ale drogie aku robi nadal Varta, ale też trzeba uważać bo są dwie linie produktowe i jedna z nich jest dobra a na drugą słyszałem że ludzie narzekają- a obie są drogie. Sprzedawca jeśli jest solidny to będzie wiedział o co chodzi.
-
Dziękuję za cenne porady.
Regulator napięcia wymieniałem w tym roku, więc liczę na to że będzie sprawny. Największy problem dla akumulatora, to moje przebiegi, rocznie nie robię więcej jak 5-6 tys, więc notorycznie jest niedoładowany, no ale i tak jest to już staruszek, który już przy zakupie auta nie był w najlepszej kondycji więc i tak dzielnie się trzymał.Varta jak widzę ma dwie serie i pięć produktów do osobówek http://www.varta-automotive.pl/index.php?id=26&L=15 Nie wiesz może który z nich to ten, który należy omijać?
-
Ja tam sobie powiedziałem, że nigdy więcej nie kupię "porządnego" akumulatora. Nie ma to większego sensu, bo to wciąż tylko bateria i jak ma się zepsuć to się zepsuje, a wtedy jest gwarancja. Teraz w Mondeo jeździ Centra Futura zdycha tak samo jak poprzedni aku. Zamówiłem koledze do Clio Westa Futura, bo wapniowo-wapniowy, bo duży prąd rozruchowy, bo polecany i też kaplica. Aczkolwiek tutaj mógł go alarm załatwić. Bosch też był przerabiany. W Mietku mam jakiś zwykły tani aku z Allegro i kręci jak głupi nawet w te mrozy. Zeszłej zimy jak był nowy też poległ ale teraz zero problemów. Dodam, że wszystkie auta mają sprawne ładowanie itd. Może gdybym miał grubasa auto np. jakieś 200D w majonezie po przekładce na E klasę to wtedy bym się zastanawiał.
-
Grunt to żeby dziada głęboko nie rozładować, bo (Pb) się zasiarczy i dupa zbita, pojemność spada praktycznie do 0. Raz miałem taki przypadek w zimie, niedomknięta klapa i praktycznie zgon po kilkunastu h. Podładowałem na maxa, a przynajmniej takie miałem wrażenie, odpalił, niby normalnie, a na drugi dzień błe błe i koniec pieśni. Potem ze 4 lata miałem Boscha Silvera i jako tako. Teraz 2 sezon mam jakąś Cetrę i w miarę daje radę, tzn. obecnie kręci nieco wolniej, ale to może być zagęszczenie płynów. Ty vow uważaj, żebyś się tak nie przebiegunował jak Elwzwood.
Oryginalnie pojemność miałem 36 Ah (Clio 1.2, benzyna), a teraz mam chyba 42 i mam nadzieję, że to nie jest za dużo.
Tako rzecze,
Zaratustra
-
Jak już ktoś kupuje Centre to niech popatrzy na akumulatory Exide. To jest jedno i to samo a zazwyczaj tańsze. Nawet oznaczenia mają te same ino Centra<->Exide.
-
Jak Ty jeździsz 5kkm rocznie to ja nie wiem za bardzo po co Ci aku, chyba że mieszkasz w lesie i nie ma autobusów- inaczej to się nijak nie opłaca mieć samochodu w polskich realiach. Kup sobie zwykłą centrę pod dowolną marką i nie zawracaj gitary, żadna Varta nie ma sensu do takiego jeżdżenia- jak będziesz miał ośmiocylindrową beemkę albo coś grubszego, np. 200D majonezik w czwórce z ortofotelem z liftem na E-klasę to wtedy możesz pomyśleć o Varcie.
Składowanie aku i rzucanie nim w transporcie ma znaczenie dla jego trwałości, dlatego nie kupuj aku z internetu- kup ze sklepu z półki na której nie stał przechylony przez pół roku w zimnie. I żeby miał parametry Twojego auta. To wszystko.
Jako ciekawostkę mogę nadmienić, że na dwóch akumulatorach od Stara 28 można na samym rozruszniku przejechać Poldonem we Wrocławiu z Krzyków na Psie Pole. Wrażenie mniej więcej podobne jak przy normalnej jeździe, tylko mniej pali.
-
A może vowthyn spróbujesz stary akumulator najpierw naładować?
Jeśli masz krótkie przebiegi, a dodatkowo w zimie uruchomisz dmuchawę na max, ogrzewanie tylnej szyby do tego światła i radio to akumulator nie jest w stanie się naładować podczas takiej krótkiej jazdy.
Martwy akumulator śmierdzi siarkowodorem (jak zgniłe jaja). Jeśli twój nie wydziela takiego zapachu to go naładuj i nie korzystaj z ogrzewania tylnej szyby.
-
Jak Ty jeździsz 5kkm rocznie to ja nie wiem za bardzo po co Ci aku,
Mieszkam w małym mieście, gdzie praktycznie w każde miejsce jestem w stanie dotrzeć z buta w max 30 minet, do pracy mam 10 minut piechotą.
Auto potrzebne mi na wypady górskie i raz na jakiś czas na większe zakupy + np dojazdy basen, jak jest za zimno żeby iść z buta i inne okazyjne sprawy. Pozbyć się go nie pozbędę, bo wtedy zamiast circa 2h potrzebowałbym jakieś 7, 8 godzin z przesiadkami na dotarcie do Zakopanego. Przeżyłem, podziękuję. Poza tym odpadłyby mi liczne wyjazdy typu "pobudka o 4, wyjazd o 4,30, 6:30 jestem na szlaku a po zejściu powrót tego samego dnia wieczorem.
[EDIT]
@Viker aku jest na 100% padnięte. Były już z nim problemy, poza tym ostatniego lata zaliczył pad regulatora napięcia i rozłądował się wtedy do zera. Ładowałem go już wielokrotnie. Pisałem, że przedłużałem maksymalnie jego eksploatację. Nie ma sensu dłużej się z nim męczyć.
-
Grunt to żeby dziada głęboko nie rozładować, bo (Pb) się zasiarczy i dupa zbita, pojemność spada praktycznie do 0. Raz miałem taki przypadek w zimie, niedomknięta klapa i praktycznie zgon po kilkunastu h. Podładowałem na maxa, a przynajmniej takie miałem wrażenie, odpalił, niby normalnie, a na drugi dzień błe błe i koniec pieśni.
Pozwolę coś od siebie dorzucić.
Głębokie rozładowanie czyli około 10-11V* to jeszcze nie tragedia pod warunkiem, że mamy dobry prostownik (najlepiej z mikroprocesorem). Trudno jest rozładować akumulator mocniej, chyba, że mamy jakieś urządzenia np. alarm, które doją go aż do cna. Jak się uda to po rozładowaniu poniżej 8V może już nie dać się naładować, trzeba go odsiarczać Te potrafią ładować małym prądem przez co zakładając, że sam akumulator nie jest zużyty powinny go odratować. Wymaga to czasu ale się da. Klasyczne prostowniki i te tańsze niby mikroprocesorowe potrafią walić 16,8V z jakimś kosmicznym A (który powinien się zmniejszać automatycznie w czasie procesu ładowania). Jak wiadomo najlepiej ładować 1/10 wartości Ah akumulatora czyli 44Ah to 4,4A max. na prostowniku lub mniej. Wszystkie "cwane" prostowniki raczej nie wyskakują powyżej wartości ładowania 14,8V co jest mniej więcej odpowiednikiem wartości ładowania w samochodzie (13,8-14,4V). To też gwarantuje, że akumulator nie zostanie przeładowany i płyty się nir rozsypia. Tak można ładować w zasadzie każdy rodzaj akumulatora (oprócz tych 12V) od klasycznych przez żelowe i wapniowo-wapniowe. Poza tym doprowadzenie do gazowania akumulatora powoduje odparowanie elektrolitu co przyśpiesza proces zasiarczenia. W przypadku klasycznych akumulatorów warto pamiętać, że Antymon jest dodatkiem ułatwiającym produkcję płyt ołowianych i ów składnik sprzyja rozkładowi na tlen i wodór (dlatego sie odkręcało korki do ładowania), co ułatwia rozładowanie. Antymon zastępuje się wapniem co korzystnie wpływa na żywotność akumulatora i często właśnie te są bezobsługowe. Prawidłowo użytkowane są tak samo dobre jak te obsługowe, natomiast są wrażliwe na niewłaściwe napięcie ładowania nie nie lubią głębokiego rozładowania. Warto też pamiętać, że akumulatora się nie doładowuje!. Dopiero jak jest słaby wtedy się powinno go ładować. Aku może się sam rozładować jak sobie stoi przez 2 miechy. Nowe akumulatory mają tez jakieś 70% naładowania i nie każdy sobie z tego zdaje sprawę :). Dlatego fachowcy do starszych aut, używanych rzadziej częściej proponują akumulatory klasyczne, bo są bardziej tolerancyjne. Aha, nie ma co liczyć, że akumulator wytrzyma 10 lat jak to kiedyś bywało, teraz z racji postępu technologii wykonania raczej 4-5 lat i po baterii. Dzieje się dlatego tak, bo aby napędzić w dzisiejszym aucie wszystkie elektryczne gadżety trzeba w dość małej skrzynce zmieścić więcej cieńszych płyt, a te są łatwiejsze do uszkodzenia np. wstrząsy. Stąd też Ponury mógł sobie jeździć na akumulatorze od "Chrumka" na samym rozruszniku Poldasem. Nie bez znaczenia jest też długoletnie doświadczenie w organizowaniu kursów nurkowania z akumulatorem na jajach o 4:30 nad ranem pod przewodnictwem Schmeissera. Dlatego powtórzę się i powiem - wszystkie te marki, cuda techniki, obietnice sprzedających i opinię na forach, można sobie między bajki włożyć.
Akumulatory obsługowe są troszkę lepsze, bo aerometrem możesz sobie sprawdzić w nim elektrolit, uzupełnić jego ubytki, w ten sposób znasz jego kondycję. W bezobsługowym tak nie ma, no chyba, że go naładujesz, podczepisz żarówkę i będziesz liczył czas ile poświeci. A jak się akumulator gotuje to bezwzględnie trzeba przerwać proces ładowania. reasumując Vow kup sobie względny akumulator + dobry prostownik, a akumulator trochę ci posłuży.
Składowanie aku i rzucanie nim w transporcie ma znaczenie dla jego trwałości, dlatego nie kupuj aku z internetu- kup ze sklepu z półki na której nie stał przechylony przez pół roku w zimnie. I żeby miał parametry Twojego auta. To wszystko.
A to to już jest mit. Wszystkie moje akumulatory były starannie zapakowane. Rzucać nimi nikt nie rzucał, bo by było widać. Kurier też czekał na stary. Jedyną niedogodnością w kupowaniu przez Internet jest fakt, że jak będziesz chciał skorzystać z gwarancji to musisz go odesłać w Polskę. Grunt to rzetelny sprzedawca.
No to trochę popłynąłem z tematem. Tyle się dowiedziałem jak szukałem do siebie bateryjki. mam nadzieję, że niczego nie pomyliłem :P.
Oryginalnie pojemność miałem 36 Ah (Clio 1.2, benzyna), a teraz mam chyba 42 i mam nadzieję, że to nie jest za dużo.
U ciebie jest aku spoko, jak dobrze pamiętam zasada mówi, że nowy akumulator może mieć o 10% Ah w stosunku do fabrycznego, a nie będzie niedoładowany. Gorzej jak byś machnął pod maskę 74Ah lub jeszcze większy wtedy popsujesz.
*Dlatego w E90 i kilku innych autach jak masz niski poziom baterii to się auto nie odpali tylko coś fajnego napisze na wyświetlaczu.
-
Do ładowania używam mikroprocesorowej ładowarki modelarskiej. Nie ma opcji, żeby przekroczyć nominalne parametry ładowania (jak się dobrze ustawi). Mogę sobie nawet monitorować i zapisać całą charakterystykę ładowania (napięcie, prąd, ładunek przyjęty itp) na dołączonym sofcie. Jest tak mądra, że dziwię się że sama jeszcze nie zamówiła nowego aku z Allegro.
-
Mazak, kierownikowałem kiedyś w takim miejscu gdzie sporo aku przewijało się- hurt, detal, montaż itp. Wszystko co napisałeś wyżej to prawda, ale akapit o transporcie i składowaniu to moje doświadczenia i obserwacje, bynajmniej nie na jednym i nie na dziesięciu akumulatorach. To że Tobie zawsze trafiał się porządny kurier to niestety nie jest reguła. Ale nie narzucam się- wiedza jest jak dupa, każdy ma swoją. Ja się naoglądałem akumulatorów wiezionych przez pół Polski na boku albo do góry nogami.
Co do doładowywania aku- uważam że nie wynaleziono jeszcze skuteczniejszej metody naładowania aku, niż po prostu używanie go. Jeśli alternator i regulator napięcia są sprawne, to zamiast bawić się prostownikiem można po prostu naładować akumulator dynamiczną jazdą przez dłuższy czas-bo jak jest padaczka, to żaden prostownik na dłuższą metę tego i tak nie zmieni. Dlatego niezłym pomysłem jest odpalić zdechłe auto "na pożyczkę" i po prostu pojeździć parę godzin tego dnia (jeśli ktoś ma taką możliwość oczywiście).
Wyjaśnienie dla Vova: jeśli obroty silnika są niskie, bo jazda spacerowo-niedzielna, to alternator (bezpośrednio napędzany obrotami silnika) ledwo co nadąża zasilać samochód, a bateria która zawsze dostaje w tyłek prądem rozruchu jedzie tylko jako bagaż i na krótkim odcinku nic z tej jazdy nie ma, wręcz dokłada do prądowego interesu co w mroźną zimę może skończyć się jej zgonem. Dopiero nadwyżki prądu z alternatora, gdy obroty są wyższe niż przeciętne 1500-2000 obr./min. trafiają do aku, a potem to co naładowany aku już nie przyjmuje idzie w "ziemię". To tłumaczy częste niedoładowanie aku w samochodach używanych sporadycznie na małych odcinkach, oraz dlaczego dobrze jest dać ze 2000 obrotów minimum przy odpalaniu cudzego zdechniętego auta kablami rozruchowymi.
Ja tam myślę że w Twoim przypadku jakaś dobra Centra czy to samo pod inną marką w zupełności Ci wystarczy, tyle że z uwagi na wszechobecne dziadostwo zachowaj sobie gwarancję, bo z dzisiejszymi akumulatorami niestety różnie bywa. Najbardziej na psy moim zdaniem zszedł Bosch, chociaż cena została po staremu z kosmosu.
-
Mazak, kierownikowałem kiedyś w takim miejscu gdzie sporo aku przewijało się- hurt, detal, montaż itp. Wszystko co napisałeś wyżej to prawda, ale akapit o transporcie i składowaniu to moje doświadczenia i obserwacje, bynajmniej nie na jednym i nie na dziesięciu akumulatorach. To że Tobie zawsze trafiał się porządny kurier to niestety nie jest reguła. Ale nie narzucam się- wiedza jest jak dupa, każdy ma swoją. Ja się naoglądałem akumulatorów wiezionych przez pół Polski na boku albo do góry nogami.
Do sklepu też trzeba akumulator dowieźć, też go ktoś może rzucić, przewrócić itd. Generalizowanie, że na Allegro czy w innym sklepie wysyłkowym rzucają przesyłkami jest chyba zbyt dużym uogólnieniem. Nie przesadzajmy i popadajmy w drugą stronę. Ryzyko jest ale moim zdaniem nie większe niż kupowanie w sklepie. Trzeba to tylko sobie przekalkulować. Przesyłki też nie musisz przyjąć jak coś z nią jest nie tak. Poza tym w necie większy wybór, można kupić to co się chce, a nie to co aktualnie jest na półce.
To tylko taki mój mały apel był :).
-
W kwestii ładowania cudów nie ma, akumulator to akumulator, wszystko mu jedno czy dostaje prąd z alternatora czy z prostownika. Jak się wybierze algorytm ładowania dla PB, prawidłowe parametry i zostawi go na odpowiednio długi czas to nie ma bata, musi się naładować, a jak ładowarka odetnie, bo ładunek "pod korek" to nawet alternator z Kraza tego ładunku przecież nie udepta. A z tym, że jazda na krótkich odcinkach daje mu w pupę, to oczywiście prawda, tylko niewiele na to poradzę poza okresowym doładowywaniem. Specjalnych wyjazdów "na doładowanie" nie będę uskuteczniał, bo po 4-5 takich eskapadach wartość spalonego paliwa przekroczy wartość nowego akumulatora :-)
-
... ładunek "pod korek" to nawet alternator z Kraza tego ładunku przecież nie udepta.
Nie rozpędzałbym się z takimi opiniami w tej akurat marce.
-
Ja jak kupiłem swój w necie, to przyszedł na podpaletowaniu. Był umocowany paskami, więc jeśli był rzucany, czy jechał do góry nogami, to byłoby to celowe i wredne działanie ze strony fmy kurierskiej :-).
@Mazak. Jak zasiarczysz, to już koniec i kropka. Najlepiej popić wodą i zapomnieć. Miałem okazję głęboko rozładować ze 2 akusy PB, żelowe, ale to nie ma tutaj znaczenia. Owszem coś tam będzie szło, ale jak ładowarka ma delta peak, to po chwili się wyłączy. Oczywiście jak ktoś wierzy w czary, to może się bawić w "regenerację". Jednak jak ktoś jeździ do roboty samochodem, to - z doświadczenia - radzę od razu kupić nową baterię. Osobiście przerobiłem wariant "regeneracji" z 5 lat temu, jak było też <-20C. Bełtnął, wszystkie lampki kontrolne się zapaliły, żeby następnie wyłączyć się na amen. Podczas tej "próby" komp zgłupiał i potem jeszcze był cyrk z odpaleniem, bo był zalany... a czekanie aż gazolina odparuje przy -25C mocno nadwyrężyło moją cierpliwość :-)
@Vow Elwzwood ma jeszcze jedną metodę, którą opracował na dworcu w Jaworze. Ponoć dobrze załadowany akkus - jak się podłączy pod jądra - daje przyjemne mrowienie. Zamów Ponurego to Ci sprawdzi.
Tako rzecze,
Zaratustra
-
W obecnych warunkach samo wyjęcie sprzętu pomiarowego z pokrowca niesie spore ryzyko odmrożeń.
-
No niby tak, ale z drugiej strony jak się chce to można; np. Qrdl w niskich temperaturach radzi sobie za pomocą ciepłego hot-doga (na wielu stacjach benzynowych można nabyć), ale ponieważ jest przed 22:00 więc nie mogę Ci zdradzić szczegółów dotyczących montażu bułki wokół aparatury, a tym bardziej co robi z parówką.
-
Kurde a ja ma 9-cio letni akumulator. I działa. Dzisiaj odbierałem rzęcha z malowania gwarancyjnego drzwi. Odpalił przy -16 C po trzech jęknięciach. A grat stał na dworze od wtorku, bez przerwy, bez przepalania i ładowania.
-
Nie wiem ile lat ma mój aku, ale auto kupowałem trzy lata temu i już wtedy akumulator sprawiał wrażenie mocno nadgryzionego zębem czasu, po prostu nie było po drodze zimy, która dałaby mu radę tak, jak obecna.
-
Sprawa tego typu: ostatnio zauważyłem, że jeżdżę jak Ponury i może nie chodzi o technikę, ale gubię się jak blondynka w muzeum. Z tego względu planuje sobie kupić jakieś urządzenie do wspomagania, czyli GPS.
Może ktoś poleci coś używanego do 200 zł - koniecznie z AutoMapą? Od razu powiem dlaczego AutoMapa: mam do niej największe zaufanie i służyła mi dzielnie kilka lat temu, jak bujałem się po polskich drogach. Obecnie służbowo wypożyczam nawigację z Mio mapą i jest całkiem do niczego, dlatego nie chcę żadnych eksperymentów w postaci 100% aktualnej, 100% obłożonej mapy za jedyne ileś tam plus vat.
Z tego, co czytałem AutoMapa ma dość duże wymagania dotyczące hardware sprzętu, więc chciałbym się zapytać Was drodzy forumowi koledzy, jakie urządzenie polecacie w wybranej kwocie?
-
Proponuję unikać urządzeń na Windowsie CE zwłaszcza tych tańszych, bo coś na nich zrobić to jest droga przez mękę. W miarę możliwości poszukaj coś na Windowsie Mobile. Ja używam PDA Dell X51v + odbiornik na CF. Może być jakiś telefon pokroju HTC HD2. Automapa jest "klamotem" ma spore wymagania co do wielkości karty jak i szybkości procesora.
Z ciekawych urządzeń i tanich polecam TomToma. Popatrz także na Garminy.
Poczytaj jeszcze tutaj: http://www.my-navia.pl
-
Automapa niedługo (kwestia dni) wychodzi na Androida, może patrz w tym kierunku ?
-
Wątpię, żeby za 200 PLN znalazł sprzęt, który taką automapę komfortowo odpali. A tu jeszcze trzeba program kupić.
A tak z ciekawostek, wątek dokumentujący Civica VIII, który obecnie ma nastukane ponad 700'000 mil i ciągle rośnie:
http://www.8thcivic.com/forums/mechanical-problems-technical-chat/96765-700-000-miles-still-going-strong.html
-
Danke! Zastanawiam się nad podwyższeniem kwoty, albo zrezygnowaniem z AutoMapy na rzecz MapyMap. Z tego, co czytałem to ma trochę mniejsze wymagania, a podobne parametry.
Czyli Windows CE raczej nie? Mnie nie zależy na wodotryskach i bardzo niezbędnych rzeczach, tylko na dokładnej mapie Polski.
Z moich doświadczeń: algorytm AutoMapy dobrze radzi sobie np. z brakiem danej drogi. Natomiast Miomap natychmiast głupieje i "wymyśla" niestworzone objazdy, oraz rozpoczyna liczenie trasy od początku. Podobnie jest w sytuacjach, gdy nie pojedziemy tam gdzie chce program. AutoMapa dobrze "kombinuje" i podaje optymalną (zgodnie z ustawieniami), następną trasę. Miomap natychmiast mówi, żeby zawracać i znów liczy niestworzoną trasę. Poza tym AutoMapa ma udogodnienia dla pojazdów pow. 3,5 t. (ostrzeżenia o zakazach wjazdu, wysokościach mostów itd.).
Może ktoś wie jak jest z MapaMap, bo znalazłoby się coś takiego w dobrej kwocie?
-
Z Windowsem CE 5.0 są różne jazdy. Będziesz chciał odblokować nawigację albo odpalić jakiś inny soft to zaczną się dziwne komunikaty, wieszanie się itd. Oczywiście ważna jest też klasa urządzenia (te droższe lub bardziej udane mogą działać lepiej). Jedynym plusem tego Windowsa jest to, że potrzebuje niewiele zasobów do działania. Oprócz wymagań jego atutem jest cena, bo jednak w większości urządzeń działa. Windows Mobile 6.1/6.5 też nie jest idealny, ale sporo jest programów na niego i działa to o niebo lepiej. Dlatego zaproponowałem szukanie nawet starszego urządzenia ale pod takim systemem operacyjnym. Oczywiście zdaję sprawę, że to nie taka prosta sprawa, bo lwia część tego typu urządzeń działa właśnie na Win CE 5/0. Android na pewno będzie lepszy.
Fajne zestawienie:
http://www.chip.pl/ranking/sprzet-mobilny/nawigacja-gps-z-mapa-polski
Automapa nie jest idealna ale ma pokrycie Polski 100% i z tego co jej używałem spokojnie mnie wszędzie doprowadziła. Swoje waży ale coś za coś. Na nasz kraj wystarczy 2GB ale zawsze dobrze mieć miejsce na jakieś POI czy informacje o fotoradarach itd.
-
Śnieżek pada, śnieżek pada, robi się błocko... i pewna osóbka mi z lewej flanki zrobiła Pearl Harbor. Kobieta dostaje prawo jazdy zrobione na małym Nissanku i siada do dwu tonowego Yamato i potem depcze po hamulcach i skręca w stronę nadjeżdżających z naprzeciwka samochodów, jak tylko zauważy stający przed nią samochód. Na szczęście teren zabudowany, to prędkości, które da się przeżyć.
Teraz czas wykopać nożyczki wojenne i iść do walki z ubezpieczycielem.
-
Sun ty w swoim słynnym CC jechałeś ? i żyjesz? ....Respect
Nie mogłeś stealth włączyć i zniknąć pani z oczu albo salwę burtową odpalić XD
-
Wzięła mnie z zaskoczenia, to była zaplanowana akcja :021:
Miałem długość samochodu na reakcję, z jednej strony ona, z drugiej zaspa śnieżna, więc jedyna opcja jaka była to gaz do podłogi... tak miałem czym w ogóle przyjechać do pracy, bo inaczej byłaby czołówka :121: Drugiemu weszła rurami w bagażnik, więc ja jeszcze mam relatywnie małe uszkodzenia, koło z zawieszeniem niezablokowane i ominięte, drzwi i próg - tylko zewnętrzna blacharka uszkodzona, błotnik... no cóż, cały od szyby w dół pogięty.
-
Co do map GPS proponuję przed zakupem konkretnego urządzenia zapoznać się z mapą UMP - www.ump.waw.pl - dokładna i darmowa, wciąż uaktualniana na bieżąco przez samych użytkowników. Polecam.
-
Dzięki panowie, cenne rady. Trochę trudno coś upolować z Windowsem Mobile w takiej cenie. Znalazłem już coś, co może będzie mi odpowiadało bo ma w zestawie AutoMapę XL (oryginał, tylko trzeba przedłużyć aktualizację), więc może się skusze.
Dzięki bip3r za linka - ciekawa alternatywa, pod warunkiem zakupu Germina, który jest dla mnie za drogi (niestety :[)
Sun - masz i tak szczęście bo sobie remont zrobisz, a Tobie się nic nie stało. Trzeba podejść po kupiecku. :007:
-
Najważniejsze że nie trafiła w drzwi / okolice słupka - w mniejszych autach wyjęcie w te miejsca jest .... opłakane w skutkach.
Brat trafił tak malucha w prawą stronę, przyznaje przy większej prędkości (70kmh) - pasażer powiedział papa...
-
Akurat w drzwi trafiła, ale nie na tyle by je zdeformować całkowicie, ale to kolejny element do naprawy, a jej koszty już przekraczają wartość pojazdu.
-
Ciekawe, który współczesny rydwan z celownikiem na masce przejedzie tyle bez zmiany oleju. :020:
http://www.joemonster.org/filmy/42073/Drugie_zycie_190_tki_
-
W Newadzie można już jeździć samochodami bez kierowców. :)
http://www.dmvnv.com/news/12001-regulations-for-self-driving-cars.htm
-
Pewnie tutaj nie powinienem. Robiłem to już w dziale kupię/sprzedam:
http://choinski-auto.otomoto.pl/
Taka mała wyprzedaż :021:.
Kontakt do mnie: 600-287-769.
Kropki i wielkie litery uzupełnił Zfrr.
-
Rabaty dla forumowiczów? :P
-
Zobaczym, Panie, zobaczym :021:
-
Mazak, Ty się lepiej za takimi promocjami rozglądaj: http://moto.allegro.pl/mercedes-w140-s-500-l-2-w-1-golf-ii-gratis-i2108506876.html
Blitz jest mało komfortowy na autobahnie, a ten W140 to nawet lawetę Kuscha uciągnie. Golf się przyda do miasta, Blitz za dużo pali i ciężko się parkuje.
-
Bunkier/Locha/Smoczyca fajna, nawet mój ulubiony kolor Arcticweiss 732 + listwy i zderzaki 7738 Satograu. Motorek M119 już pozwala to napędzić niemniej jedno małe "ale". Nie powiem, że bym się w takim nie widział :P. Jedyne moje obawy są takie, że niestety ale za tą cenę może być problem z elektryką, bo nie od dziś wiadomo, że to największa bolączka W140. Podejrzewam, że ten Golfik ją przejeździ :P. Myslisz, że po co dodaje go gratis? Żeby sobie go wozić w bagażniku i mieć czym wracać do domu :D. A Blitz jaki jest taki jest ale zawsze odpala, pod warunkiem, że Schmeisser znowu nie bawił się akumulatorami.
Laweta Kuscha to by latała za tym klockiem :D. Trzeba by było ze dwie podpinać. Z parkowaniem nie był bym taki pewien czy było byłatwiej - niżej się siedzi, poza tym jak się Blitzem wbijesz w Tico to nawet nie zarysujesz, a gdyby nawet to bierzesz wałeczek myk myk myk i masz znowu elegancki macik. A weź to pomaluj ten Bunkier :D. Brakowało by mi tych przeciągów w kabinie i napieprzania drzwiami o 4:30 nad ranem kiedy podjeżdżamy po kursantów :D. Nie wspominając o tym, że nasze skórzane płaszcze na skórzanej tapicerce strasznie by skrzypiały :D. Straszniej niż teraz :D.
Ps. No i weź pchaj Lochę jak stanie, w Blitzu jak w "Chrumku" odblokujesz hamulce i sam się toczy...
-
Brakowało by mi tych przeciągów w kabinie
To tak apropos. Wyjątkowo bogata wersja, kabrio i do tego w drewnie :003:
(http://www.zuckerfabrik24.de/album/pics/opeluef_blitz_o.jpg)
-
Mazak, Ty się lepiej za takimi promocjami rozglądaj: http://moto.allegro.pl/mercedes-w140-s-500-l-2-w-1-golf-ii-gratis-i2108506876.html
Blitz jest mało komfortowy na autobahnie, a ten W140 to nawet lawetę Kuscha uciągnie. Golf się przyda do miasta, Blitz za dużo pali i ciężko się parkuje.
Chyba, jeśli chodzi o tę klasę, wolałbym e38 by BMW. Znajomy miał 750 - wrażenia bajkowe podobno. Sprzedał za śmieszne pieniądze w sumie, a stan kapitalny.
Ort. Zfrr.
-
Ps. No i weź pchaj Lochę jak stanie, w Blitzu jak w "Chrumku" odblokujesz hamulce i sam się toczy...
Chyba tylko z braku paliwa. :P "Beczka znajomego", jak jego żona jeździła 8 km do roboty, wychodziła ok. 30 l na sto, w zimie. Takie cudo to od 25 zaczyna rozmowę...
Pietrek, co Wy tu wciskacie? Ja wiem, że w Indiach zaczęła się cała ta heca ze swastykami, ale bez przesady. :007:
-
Trochę tendencyjnie ale przeczytać można:
http://motoryzacja.interia.pl/wydarzenie/uzywane/news/20-letni-zlom-moze-sie-nie-psuc,1759635,5906
-
W124, za 5 tysięcy, w takim stanie... GDZIE !?
-
Trzeba przeczytać do końca ;)
Zapomnijcie też, że za mniej niż 10-12 tys. zł kupicie auto bezwypadkowe. Każdy jeżdżący po naszych drogach W124 ma za sobą romans z blacharzem. Samochody te trafiały do naszego kraju tylko w dwóch przypadkach. Jeśli w Niemczech nie opłacało się ich naprawiać po wypadku lub wówczas, gdy przebieg przekroczył milion kilometrów...
-
Zadbany, niebudzący zastrzeżeń W124 w stanie "taki chciałbym mieć" kosztuje >20kPLN i w Polsce może być trudny do znalezienia. Od około trzech lat ceny zadbanych klinów są minimum na poziomie okulara, z tendencją wzrostową. W przypadku E34 jest tak samo, ale z oczywistych przyczyn podaż jest jeszcze mniejsza- w Polsce na dziś są dwie sztuki.
Nikt normalny dobrowolnie nie sprzedaje zadbanego balerona a tym bardziej bawary bez powodu. Klin za 10-12 tysięcy to wbrew pozorom bardzo przeciętny egzemplarz.
W moim osobistym odczuciu, pomimo wszelkich braków w wyposażeniu i bezpieczeństwie w stosunku do aut współczesnych, są to dwa najlepsze samochody jakie zbudowano. Nie ma, nie było i raczej już nie będzie innego auta, którego tak wiele egzemplarzy co W124/E34 przekroczyłoby wiek 20 lat/przebieg miliona kilometrów. To jest argument którego nie obali żadne "moim zdaniem".
-
Spokojnie Panowie, autorzy też mocno uogólniają. Owszem W124 jak i W201 w stanie bardzo zadbanym mogą osiągać astronomiczne kwoty ale to igiełki. Podobnie zresztą z W123, W116, W115 itd. Ale twierdzenie, ż ekazde auto poniżej 12 tyś. to przystanek autobusowy, szczepan, kundel, łupa czy też zajeżdżony wrak to nieporozumienie. Można znaleźć całkiem niezłe egzemplarze taniej tylko trzeba mieć farta, cierpliwość, być wytrwałym i znać temat. Trochę tych for o MB odwiedzam i w galeriach różne auta widziałem. Tak się składa, że mój wujek ma W124, który przyjechał z Niemiec na kołach odkupiony od pilota Huey'a, Ponury też ma Klina z dobrej ręki.
Zresztą porównywanie W124 sprzed 20 lat do "Żezota" 308 i czepianie się bezpieczeństwa, korbek, jest trochę nietrafione. Ja tam zawsze się czuję bezpieczniej w MB niż w "Żeżocie". Wystarczy porównać grubość blach i to co zostanie z tego drugiego po tych 20 latach. Wygląd to też rzecz gustu i mi akurat on pasuje nawet bardzo w stosunku do bezpłciowych przekombinowanych i udziwnionych mydelniczek na ulicach. Zresztą W124 zapracowały na swoją legendę już dawno i nie jest to wyssane z palca. Nawet jak ostatnio byłem w firmie Jetronic na regulacji wtrysku to miałem okazję stać obok DB9 i Audi Q7. Wtedy też Szanowny Pan Krzysztof Wiatrowski oprócz tego, że okazał się bardzo sympatycznym ale i znającym się na rzeczy człowiekiem powiedział fajne zdanie: "Różnica między tymi samochodami a moim jest taka, że mój w takim stanie przejeździ następne 20 lat, a te nie, bo jak coś ma tyle jeździć jak wszędzie jest napisane Bosch made in Indie albo China".
Inną sprawą jest to, że ceny aut też trochę poleciały na mordkę po zawirowaniach z paliwem. Także można coś wybrać. Dlatego proponuję przeczytać artykuł ale specjalnie nie brać go za wykładnie.
-
Świat się kończy:
http://www.terenowo.pl/newsy/1593-chiska-gelenda-czyli-beiqi-b80vj.html
-
http://moto.allegro.pl/polonez-jak-nowy-jak-za-darmo-i2168838384.html
Nokałt.
-
Ponury, kolega Maddog znalazł, w końcu, odpowiednie auto dla Waszego charakteru. Organizować jakąś zrzutkę? Bokiem się nie będziemy przejmowali, wyklepie się... Przyznasz, że cud malina? :D
-
Panowie! Polonez wręcz perfekcyjny - idealna baza pod KJS-ową wyścigówkę.
Swoją drogą przeżyłem nie mały szok gdy dowiedziałem się o 8V MPI, gdyby jeszcze miał wałek rozrządu u góry...
Pisownia. Mazak.
-
No dobra, załóżmy, że krowa jest idealnie sferyczna...
:121:
... czyli, że mam 9500zł maks do wydania na samochód.
Samochód na długie trasy, wygodny; o konkretnym, ale niewysilonym silniku, najlepiej od razu w gazie; automatyczną skrzynią biegów; klimatyzacją; sensownym kosztem części zamiennych; mile widziane takie dodatki, jak elektrycznie podgrzewane lusterka, czy skórzana tapicerka. Patrzę raczej na samochody japońskie jak Nissan Maxima czy Mitsubishi Galant. Po zakupie jestem w stanie zrobić drobne naprawy mechaniki (jakaś pompa, rozrząd, duperela w skrzyni biegów).
Audi, VW, BMW, Mietek, Opel, Ford, Rover - z miejsca odpadają, niestety napatrzyłem się na to przez ostatnie kilka tygodni.
-
Mazda Xedos?
Na mazdaspeed widuję od czasu do czasu oferty kupna/sprzedaży, w tym budżecie chyba jest całkiem realne i to z zapasem.
-
To moze ja nieśmiało wtrące.... może Imprezę ? Ciężko będzie tylko o automat np:
http://otomoto.pl/subaru-impreza-gotowy-do-rejestracji-lpg-C22695554.html
http://otomoto.pl/subaru-impreza-C22969299.html
(kombi jest fajniejsze)
Jeżeli egzemplarz jest ok, to wymieniasz tylko pasek z rolkami i pompę wody ( wystarcza to na 100kkm) i bur bur bur bur bur... :D
-
Mazda Xedos?
Mazdy 6'tki wyglądają ciekawie, jak tam u nich z niezawodnością ? Miałem do tej pory tylko do czynienia z 3'kami.
-
Hmm, Mazdy 6 nie kupisz za tyle, miałem na myśli Xedosa 6, 9, ewentualnie "zwykłą" 626, ale to trudniej o luksusy których poszukujesz. Co do awaryjności, musisz popatrzeć na mazdaspeed, ja mam 3'kę więc to zupełnie różne samochody.
ZTCW V6 2.0 jest całkiem fajny, ale mocno upakowany.
-
6-tka, znaczy ten segment Mazdy - czyli "626", "Xedos 6" no i "6" :121:
Podoba mi się ta Maximka :
http://otomoto.pl/nissan-maxima-C22964552.html (http://otomoto.pl/nissan-maxima-C22964552.html)
Tylko zdjęcia trochę leciwe i delikatnie mówiąc niepełne. Hondy Accord też widziałem spełniające kryteria, tylko nie wiem jak tam z częściami sprawa stoi, czy też działaniem silnika na gazie.
-
Jeździłem taką Maximą ale chyba starszą trochę. Wersja hamerykańska, więc miała wszystko, co sobie zażyczyłeś. Bardzo miłe auto. Maximą się płynęło, nie jechało. Jedyna, ale dla mnie bardzo wkurzająca rzecz, to było radio, taktowane co pół mhz po amerykańsku i w związku z tym słabo odbierało u nas. Ogólnie nie pogniewałbym się i dziś nią jeździć, choć paliwo już dwa razy droższe niż wtedy.
Poprawki ortograficzne i interpunkcyjne. Zfrr
-
Kup sobie Alfę 156 1.9 JTD.
Silnik diesla o tej pojemności spala ok 6l /100km (czasem mniej), zapewniając dynamikę dużo lepszą niż silniki benzynowe o podobnej pojemności.
Ceny sa śmieszne ...
Ramm.
-
zapewniając dynamikę dużo lepszą niż silniki benzynowe o podobnej pojemności
Pojemności czy mocy? Benzyny o tej pojemności mają 140-160KM, mówię o tych wolnossących i bez cudów typu VTEC ;)
-
Pojemności czy mocy? Benzyny o tej pojemności mają 140-160KM, mówię o tych wolnossących i bez cudów typu VTEC ;)
Ja już mam tyle lat na karku, że dawno temu przestało mnie interesować ruszanie z piskiem opon spod świateł i kręcenie silnika do 6 tyś obrotów ...
Mówię o momencie obrotowym. Ten diesel ma 275 Nm - benzyna z AR 156 2.5 i V6 24V Q-System ma ich raptem 218. Jeśli chodzi o Alfy to jedynym silnikiem który mógłby "podskoczyć" to jednostka ze 156 GTA 3.2 i V6 24V mająca 250 KM i dająca 300Nm - ale ona na pewno nie zadowoli się 10-ma litrami benzyny czy gazu ...
Ramm.
ps. sorki, że tak o alfach :-P
-
Ramm, czym ja Cie skrzywdziłem ? :020:
Wybacz, ale patrząc na awaryjność zawieszenia, koszt części tegoż i silnika... to raczej nie dla mnie, pasjonatem tej marki nie jestem, wolę coś praktyczniejszego.
-
No to nie mówimy Ramm o dynamice, tylko elastyczności w sytuacji "niechemisiezmieniaćbiegu" :004: Według tego kryterium to i F40 jest mało dynamiczne bo ma wielką turbodziurę. http://www.youtube.com/watch?v=KRwkukPOZxY&feature=related
Ale spoko, rozumiem o co Ci chodzi :)
-
No to nie mówimy Ramm o dynamice, tylko elastyczności w sytuacji "niechemisiezmieniaćbiegu" :004: Według tego kryterium to i F40 jest mało dynamiczne bo ma wielką turbodziurę. http://www.youtube.com/watch?v=KRwkukPOZxY&feature=related
Ale spoko, rozumiem o co Ci chodzi :)
:002: :002: :002:
Ramm, czym ja Cie skrzywdziłem ? :020:
Wybacz, ale patrząc na awaryjność zawieszenia, koszt części tegoż i silnika... to raczej nie dla mnie, pasjonatem tej marki nie jestem, wolę coś praktyczniejszego.
Sun, nie, nie skrzywdziłeś mnie :-D
Po prostu testuję Twoją odporność na "obiegowe" fakty dotyczące samochodów. Mówię to jako właściciel alfy :003:
Jeżeli chodzi Ci o ceny części to zostaje tylko ... Passat i Golf.
Ramm.
-
Dobra, wprost, jaki rocznik, jaki przebieg i ile musisz rocznie w nią ładować ?
W zeszłym roku na naprawy innego włoskiego wynalazku, którego jestem współwłaścicielem, mimo, że w 1996 roku był to najtańszy, fabrycznie nowy samochód na polskim rynku - władowałem blisko 2500zł, nie wliczając opon, płynów i filtrów, przebieg 104000km, robi niecałe 10k km rocznie. Sam wahacz kosztował mnie 167zł - oryginał, jak sprawdzałem, to np do Nissana Maximy są tańsze :karpik
-
Jeśli chodzi o AR 156 to przez ponad 2 lata posiadałem taką z silnikiem 2.5V6 a potem 159 z silnikiem 2.4JTDM i nie mogę złego słowa o żadnym z nich. No może tylko to że ruda zaczęła się trochę dobierać do tego pierwszego ale w sumie to nie było tragedii. Wiem, że ludzie narzekają na nietrwałe zawieszenie i awaryjność alf, ale z mojego doświadczenia ma się to nijak do rzeczywistości. Ja swojej 156 zrobiłem zawieszenie po zakupie, zrobiłem ca. 70kkm i jak ją sprzedawałem (przebieg 235kkm) zawieszenie było w dobrym stanie. Z części eksploatacyjnych wymieniłem tylko przepływkę i rurkę w układzie wspomagania uszkodzoną o krawężnik przy parkowaniu. Do dziś żałuję że ją sprzedałem :015:.
W kwestii odwiecznego dylematu diesel kontra benzyna to ja widzę to tak. W
AR 156 miałem ok 220Nm a w 159 równo 400Nm i zalety wyższego momentu tego drugiego odczuwalne były dopiero od ok 100-120 km/h, bo żeby dynamicznie przyśpieszyć nie trzeba było redukować biegu w dieslu. Poniżej tych prędkości benzynka była odczuwalnie dynamiczniejsza od diesla, a jak chciało się nią (V6) jeździć spokojnie (jak reszta kierowców) to nie trzeba było przekraczać 3000 obrotów. Co do spalania, to ja nigdy nie zszedłem poniżej 12L w swojej V6, a w dieslu nie przekroczyłem 9.5L - różnica w kosztach paliwa była więc odczuwalna.
P.S. Ramm, 2.5V6 nie tylko podskoczy ale i wciągnie nosem 1.9JTD, ba nawet BMW 330d nie dawało jej rady :021:
-
P.S. Ramm, 2.5V6 nie tylko podskoczy ale i wciągnie nosem 1.9JTD, ba nawet BMW 330d nie dawało jej rady :021:
Nie w tym samym zakresie obrotów :003:
Zresztą some1 ładnie to ujął :-D
Dobra, wprost, jaki rocznik, jaki przebieg i ile musisz rocznie w nią ładować ?
Alfa 147 1.9 JTD 8V 115KM, 2002 r, 140 kkm.
Kupiona w zeszłym roku (lipiec) z przebiegiem 129 kkm.
Zrobione po zakupie :
1. wachacze dolne 2 szt - 840 pln
2. linka hamulca ręcznego 2 szt - 150 pln
3. filt oleju - 33 plz
4. filt powietrza - 70 pln
5. filt kabiny - 110 pln
6. olej Mobil semisyntetyk - 150 pln - nastepna wymiana 145 kkm - być mozę zrobię to razem z rozrzadem.
7. amortyzator tył - 1szt + osłona - 440 pln
8. rura intercoolera - 120 pln
9. robocizna - 300 zł (w tym ustawienie zbieżności i montaż w/w rury)
Musiałem to zrobić, bo poprzedni właściciel była kobietą .... (bez uraz dla Pań :004:)
Jej pewne rzeczy nie przeszkadzały (np. brak wyważenia kół :karpik )
Teraz muszę zrobic rozrząd (parę setek mi zostało do 140 kkm). Pasek, rolki i pompa wody. coś około 1000 pln. I na 40 kkm spokój - albo na 3 lata.
Może jeszcze wymienię nadkola, bo jedno się trochę zniszczyło po zimie ...
Facet na kontroli w grudniu pogratulował mi jakości zawieszenia, hamulców i amortyzatorów.
Jak na tą chwilę - dla mnie samochód b.dobrze się sprawuje.
Ramm.
-
Nie w tym samym zakresie obrotów :003:
Zresztą some1 ładnie to ujął :-D
No właśnie, tylko co mnie to obchodzi że silnik pracuje na zakresie 2,3 czy 4k obrotów jeśli w kabinie jest cicho???
I co z tego, że w nowoczesnym dieslu mamy maksymalny moment obrotowy od ok 1500 obr/min? Dobra turbo benzyna osiąga moment przy ok 2000 obr/min no i nie "kończy się" przy 4000 a dopiero powyżej 6000obr/min.
Diesle zawdzięczają większy moment obrotowy (zakładając tę samą moc) temu właśnie, że są silnikami wolnoobrotowymi w porównaniu z benzyniakami. Tylko szkopuł w tym, że relatywnie niższy moment obrotowy silnika benzynki nadrabiają większym zakresem obrotów i innym przełożeniem skrzyni biegów. W ostatecznym rozrachunku liczy się i tak moment na kołach.
Wszyscy zachwycają się elastycznością na 5 czy 6-tymbiegu diesli, ale jakoś nie wspominają o tym jak krótkie są 1 i 2-gi bieg.
Porównaj sobie Giuliettę 1.4 MultiAir i 2.0JTDM, oba po 170KM i oba z bardzo porównywalnymi osiągami. I choć żadną nie jechałem obstawiam, że MultiAir jest dużo bardziej kulturalny niż JTDM.
-
No właśnie, tylko co mnie to obchodzi że silnik pracuje na zakresie 2,3 czy 4k obrotów jeśli w kabinie jest cicho???
I co z tego, że w nowoczesnym dieslu mamy maksymalny moment obrotowy od ok 1500 obr/min? Dobra turbo benzyna osiąga moment przy ok 2000 obr/min no i nie "kończy się" przy 4000 a dopiero powyżej 6000obr/min.
Diesle zawdzięczają większy moment obrotowy (zakładając tę samą moc) temu właśnie, że są silnikami wolnoobrotowymi w porównaniu z benzyniakami. Tylko szkopuł w tym, że relatywnie niższy moment obrotowy silnika benzynki nadrabiają większym zakresem obrotów i innym przełożeniem skrzyni biegów. W ostatecznym rozrachunku liczy się i tak moment na kołach.
Wszyscy zachwycają się elastycznością na 5 czy 6-tymbiegu diesli, ale jakoś nie wspominają o tym jak krótkie są 1 i 2-gi bieg.
Porównaj sobie Giuliettę 1.4 MultiAir i 2.0JTDM, oba po 170KM i oba z bardzo porównywalnymi osiągami. I choć żadną nie jechałem obstawiam, że MultiAir jest dużo bardziej kulturalny niż JTDM.
spyro23 - to jest "spór" z rodzaju "o wyższości świąt wilkanocnych nad bozym narodzeniem i odwrotnie".
Przeczytaj proszę uwaznie mój post. Nie neguję silników benzynowych, sam uzywałem do całkie niedawna tylko benzyny.
Ale juz nie mam 19-tu lat i to jaka jest długość I-go i II-go biegu nie obchodzi mnie zupełnie.
Ale to, że przy 90km/h i 1800 obr/min kopnę w gaz i bez szukania 3km prostej drogi mogę sobie wyprzedzić tira mnie pasuje.
To samo w silniku benzynowym oznacza redukcje biegu i i obroty powyżej 4000. Ja to nawet lubiiłem - ryk silnika itp itd ...
Ale w codziennnym uzytkowaniu to raczej diesel wygrywa - przez ekonomikę. Benzyniak i obroty powyżej 4k to całkiem spora liczba kasy do wydania na stacji. Wiem co mówię, bo to ile palił Saab 93 1,5 Turbo w benzynie wystarczyło zapytać brata. Za jakiś czas odpowiem Ci ile pali 95 Aero w automacie i z gazem. Na dzień dzisiejszy (3 miechy posiadania) to 13l/100km - przy spokojnej jeżdzie. Gaz średnio po 2,80 co daje 100km za 36 pln. Moja 147 robi ten sam zakres za 34 pln. Bez dodatkowej instalacji, która do tanich nie należy (w silnikach turbodoładowanych).
Ja rozumiem - wygoda, wielkość, komfort.
Zgoda.
Dlatego każdy ma swoje upodobania i warunki posiadania samochodu.
Zaproponowałem Sunowi alfę bo jest relatywnie tania w cenie zakupu. Silniki JTD -szczególnie te 8v -mają dobrą opinię. Egzemplarzy jest całkiem sporo, a nie sprowadza się tego tyle, co pasków i golfów więc można trafić uczciwy egzemplarz, z relatywnie niskim i udokumentowanym przebiegiem. Samochód jest całkiem spory, przyjemnie się go prowadzi. I tyle.
Ramm.
-
Ale to, że przy 90km/h i 1800 obr/min kopnę w gaz i bez szukania 3km prostej drogi mogę sobie wyprzedzić tira mnie pasuje.
TFSI od Volkswagena też to potrafi(sprawdzone organoleptycznie). Oczywiście w rozsądnej pojemności 1.8l i wyżej ;) I pewnie inne turbo benzyny też. Tylko że spalanie większe.
-
... Tylko że spalanie większe.
Poważnie ?? A łyżka na to ... "niemożliwe" ... :002: :002: :002:
Sorki, nie mogłem się powstrzymać :002:
Dokładnie o tym piszę w poście powyżej, ehhh :004:
-
Ogólnie osobiście byłbym bardzo za wyjściem w postaci Diesla... ale w tym przedziale cenowym to można dostać tylko Mazdę 626 GF 2.0 TD, świeższą czasowo, ale bez większości udogodnień jakie można znaleźć w benzynowym Maximach, Galantach, Accordach, Camry itp. , a i do końca nie wiadomo czy z silnikiem coś jest nie tak.
Alfy Romeo nie kupię, powiedzmy, że to zbyt duże ryzyko późniejszych dużych wydatków, jak przy Niemcach w tej chwili.
-
Przyznać się, któremu nie chciało się czekać aż śruby nie odrdzewieją?
http://www.youtube.com/watch?v=DyugtteeTZU&feature=player_embedded#!
6-tka, znaczy ten segment Mazdy - czyli "626", "Xedos 6" no i "6" :121:
W ciągu trzech lat jazdy 626GF z 2000 roku do tej pory oprócz normalnych rzeczy eksploatacyjnych (i części uszkodzonych w stłuczce) robiłem chyba tylko czujniki ABS. W perspektywie mam reż wymianę/regenerację tylnych zacisków hamulcowych bo zapiekają się i ręczny nie trzyma (norma w tych autach). Silnika na razie nie dotykałem. Weź pod uwagę, że części do tych aut są droższe i trudniej dostępne, niż do przeciętnego Niemca, trudniej też znaleźć mechanika który będzie umiał się za to zabrać. W trasę auto moim zdaniem bardzo dobre (dla mnie wygodne i przestronne). Spalanie w trasie jakieś ~8l, w mieście ~11l.
-
Poważnie ?? A łyżka na to ... "niemożliwe" ... :002: :002: :002:
Sorki, nie mogłem się powstrzymać :002:
Dokładnie o tym piszę w poście powyżej, ehhh :004:
Piszesz o jakiejś popierdółce 1.5 i tym że obroty -> większe spalanie. A tu można mieć poniżej 3.5k i objechać Diesla 2.0 ;)
-
Piszesz o jakiejś popierdółce 1.5 i tym że obroty -> większe spalanie. A tu można mieć poniżej 3.5k i objechać Diesla 2.0 ;)
Napisałem
bo to ile palił Saab 93 1,5 Turbo w benzynie wystarczyło zapytać brata.
Mój błąd - powinno byc 2,0 Turbo.
Nie chcę być niemiły, ale może najpierw przeczytasz ze zrozumieniem to co napisałem.
Postaram się wyjasnić to prostszymi słowani:
Turbodoładowany silnik beznzynowy jest lepszy niż jakikolwiek turbodoładowany diesel o podobnych parametrach typu moc/Nm.
Ma min. większy zakres użytecznych obrotów, bo będzie ciągnął do samych 6 tyś ...
Ale kosztem wiekszego spalania benzyny. Dlaczego tak twiedzę ? Ponieważ brat posiadał Saab'a 9-3 z dwulitrowym turbodoładowanym silnikiem benzynowym o mocy 210 KM i obrocie 300Nm. Moja 147 przy Saab'ie 93 brata to był żółwik. Dlaczego ? Bo prowadzę obecnie 147 a jeździłem saabem brata. Ale Saab przy dynamicznej jeździe - szybkie wyprzedzanie, wysokie obroty - nie chciał zejść poniżej 13 - słownie - trzynastu - litrów benzyny na 100 km. A jak się go naprawdę pocięgneło to 15 nie było żadnym zaskoczeniem. AR 147 mając zadowalające wg mnie osiągi spala około 6 - słownie - sześciu - litrów ropy na 100 km.
Reasumując:
Chcesz poszaleć benzyną ? Rozwiązania sa dwa:
1. własna stacja benzynowa
2. instalacja LPG.
Albo możesz kupić BMW M3 i jeździć nim na spkojnie to spalisz mniej niż Prius - some1 dawał linka do testu z TopGear.
Czego Ci z całego serca zyczę :-)
Ramm.
-
To tak przy okazji, były jakieś problemy z tym 2.0T w Saabie ? I jak tam wyglądają koszty serwisu ?
Lecę od bandy, do bandy, a co ? :D
-
Biorąc pod uwagę, że Saaba już nie ma, ciekawe jak będą wyglądały koszty serwisu.
-
Części są nadal produkowane, serwis nadal działa, więc pewnie bez zmian, a producent samochodów będzie wykupiony i za parę lat zobaczymy nowe modele ;)
-
Saab z 2003 roku.
Jedyna powazna awaria to pęknięcie paska rozrządu - 2000 pln.
Z tego co mi tłumaczył - w pierwszych seriach coś było nie tak z paskami (są dwa i wytrzymywały coś około 100 kkm) i trzeba było pilnować wymiany.
Przez 3 lata uzytkowania - nic wiecej.
Nnic nie wiem o cenach w serwisie - brat robił wszystko u znajomego mechanika.
Ale z tego co pamiętam to tylko wymieniał olej.
Kiedyś na powaznie rozważałem kupno wczesniejszego Saab'a 93 z silnikiem 2.3 Turbo.
coś w tym guście:
http://otomoto.pl/saab-9-3-sprzedam-lub-zamienie-C23038007.html
Ramm
-
Biorąc pod uwagę, że Saaba już nie ma, ciekawe jak będą wyglądały koszty serwisu.
Oj tam oj tam. Niektóre części pasują od Opla ;].
-
To tak przy okazji, były jakieś problemy z tym 2.0T w Saabie ? I jak tam wyglądają koszty serwisu ?
Lecę od bandy, do bandy, a co ? :D
Zajrzyj na http://www.saabklub.pl . Można się sporo dowiedzieć na temat Saabów.
-
Ale dopiero po rejestracji na forum Saaba. Nie wiem czy jestem aż tak zainteresowany, szczególnie, że na Saaaba musiałbym wydać znacznie więcej pieniędzy niż przewidywałem, a tego robić nie chcę. Koszt nabycia Saaaaba musiałby być pokryty i z pieniędzy przeznaczonych na zakup samochodu, jak i sporej części przeznaczonej na naprawy.
Może gdyby sprowadzić Saaaaaba z zagranicy jakoś bym się zmieścił - ale raz, że to wtedy samochód bez LPG, a Diesle są podobno raczej zawodne. To już chyba lepiej Volvo S60 2.5TD wtedy.
-
Napisałem Mój błąd - powinno byc 2,0 Turbo.
Nie chcę być niemiły, ale może najpierw przeczytasz ze zrozumieniem to co napisałem.
Postaram się wyjasnić to prostszymi słowani:
Turbodoładowany silnik beznzynowy jest lepszy niż jakikolwiek turbodoładowany diesel o podobnych parametrach typu moc/Nm.
Ma min. większy zakres użytecznych obrotów, bo będzie ciągnął do samych 6 tyś ...
Ale kosztem wiekszego spalania benzyny. Dlaczego tak twiedzę ? Ponieważ brat posiadał Saab'a 9-3 z dwulitrowym turbodoładowanym silnikiem benzynowym o mocy 210 KM i obrocie 300Nm. Moja 147 przy Saab'ie 93 brata to był żółwik. Dlaczego ? Bo prowadzę obecnie 147 a jeździłem saabem brata. Ale Saab przy dynamicznej jeździe - szybkie wyprzedzanie, wysokie obroty - nie chciał zejść poniżej 13 - słownie - trzynastu - litrów benzyny na 100 km. A jak się go naprawdę pocięgneło to 15 nie było żadnym zaskoczeniem. AR 147 mając zadowalające wg mnie osiągi spala około 6 - słownie - sześciu - litrów ropy na 100 km.
Reasumując:
Chcesz poszaleć benzyną ? Rozwiązania sa dwa:
1. własna stacja benzynowa
2. instalacja LPG.
Albo możesz kupić BMW M3 i jeździć nim na spkojnie to spalisz mniej niż Prius - some1 dawał linka do testu z TopGear.
Czego Ci z całego serca zyczę :-)
Ramm.
JA Ci pisze że możesz mieć benzynę która może to co Twoja boska Alfa czyli:
Ale to, że przy 90km/h i 1800 obr/min kopnę w gaz i bez szukania 3km prostej drogi mogę sobie wyprzedzić tira mnie pasuje.
A że mogąc to samo BEZ PAŁOWANIA spali więcej to zaznaczyłem. Popierdółka żeby jechać spali sporo, pałowany uturbiony silnik też. A po polskich drogach 1.8TFSI jest w okolicach 8.5l na trasie :)
I jak już jesteś tak zachwycony swoja Alfą to spróbuj ją poprzeciągać do 5k rpm i potem podaj spalanie.
-
Może gdyby sprowadzić Saaaaaba z zagranicy jakoś bym się zmieścił - ale raz, że to wtedy samochód bez LPG, a Diesle są podobno raczej zawodne. To już chyba lepiej Volvo S60 2.5TD wtedy.
Z zagranicy to raczej w Twoim wypadku wątpliwy interes. Z gazem może być problem przy przeglądzie, a pow. 2L akcyza boli :005:
Poza tym w Polsce są tańsze samochody niż za granicą. Nawet te dopiero co sprowadzone :D
-
Miałem Mazdę 323 i więcej nie będę miał japońskich wynalazków. Moje osobiste zdanie. Fakt, faktem stare to było, ale kompletnie do niczego w porównaniu, nawet z Fiatem Uno. Żłopało olej, dymiło, wiecznie coś z zawieszeniem. Jedyny plus - palił na widok kluczyka, za każdym razem (1.4 benzyna). Ceny części do przełknięcia, natomiast ceny usług - koszmar. Wtedy to zdałem sobie sprawę, że jak się machanior nie zna i rozbiera pół silnika żeby wymienić termostat, to sobie za swoją naukę liczy. Powiedziałem dość i odwiozłem maszynę tam gdzie jej miejsce i niech spoczywa w spokoju.
Przy okazji: jak ją kupowałem, to powiedzieli mi, żebym zwrócił uwagę na literkę "j" - od Japonii - miejsca produkcji w numerze VIN. Ja taką literkę miałem, natomiast mój kolega nie ma i widać różnice w jakości wykończenia (ma Mazdę 626 2.0 TDi). Prawdopodobnie różne "Zera" są produkowane w Holandii i WB (np Nissan ma tam fabrykę) i tam mają w poważaniu japońską kulturę pracy. Nie wiem, nie znam się - tak słyszałem i staram się coś doradzić na podstawie mojego doświadczenia.
Nie wiem dlaczego się upieracie, ale na Twoim miejscu, dysponując zapodaną kwotą, to bym wziął jakiegoś Mietka (choćby starszą klasę C) z silnikiem Diesla (dużo do wyboru). Spalanie nie zawraca głowy, komfort oczywisty, a i do warsztatu nie trzeba zaglądać za często (samo to, że DB mają łańcuszki rozrządu). Za ładną klasę C mój znajomy chce ok 7,5 tyś. zł (niestety ja nie mam pieniędzy). Ładnie utrzymany, nie zmęczony zielony smoczek.
Jak wolisz coś z przednim napędem, to (piszę wbrew sobie) Audi. Można trafić fajne egzemplarze i to jest (choć piszę to bardzo niechętnie) solidne auto. Blacha jak na słoniu, motory dają rade (jest w czym wybierać) i starsze wersje mają proste zawieszenie. Silnik 1.9 TDI to wół roboczy koncernu (jak Phantom :004:). Może nie ma jakiejś wielkiej kultury pracy czy osiągów, ale jest niezawodny, tani i solidny jak Phantom. Poza tym spalanie może mile zaskoczyć.
Tak czytałem te propozycje AR, Saab... No wszystko ładnie i pięknie, ale jak ma być kredyt na auto, to raczej poszukałbym czegoś z czym miałbym spokój, przynajmniej na czas spłaty pożyczki. No, nie wiem, ja bym tak zrobił, a egzotyka może przysporzyć trochę wydatków. Przy PanzerKampfWagenach masz to, że nie trzeba czekać na reaktywację koncernu, czy fabryki, tylko idziesz i kupujesz i to za niewielkie pieniądze. Przemyśl sprawę...
-
Oj tam oj tam. Niektóre części pasują od Opla ;].
A jak nie, to pasują od Fiata.
Co chyba nie dziwi, biorąc pod uwagę że nie ma czegoś takiego jak SAAB od bardzo dawna, czyli modelu 900. Ale to przecież jest wolny kraj- jak ktoś lubi mieć Vectrę z silnikiem wysokoprężnym Fiata w karoserii Saaba za absurdalną cenę w zakupie i śmieszną w odsprzedaży, to czemu nie?
-
Tichy, ostatnio się naoglądałem tych super helmuckich "bezwypadkowych" limuzyn za niewielkie pieniądze, co to silniki mają "igła", a nawet klimatyzacja "działa". Dziękuję, postoję bo wygląda tak jakby wszystkie dobre zostały już sprowadzone, sprzedane, rozbite i teraz są sprzedawane po raz drugi.
-
I jak już jesteś tak zachwycony swoja Alfą to spróbuj ją poprzeciągać do 5k rpm i potem podaj spalanie.
No coś Ty ... po co ? Żebym wał ukręcił, uszczelkę wydmuchał albo cosik innego popsuł ???
Nie mam najmniejszego zamiaru.
Kręć TFSI czy jak mu tam do 10k rpm - Twoja wola.
Ja się wycofuję - masz całkowitą rację.
Tak czytałem te propozycje AR, Saab... No wszystko ładnie i pięknie, ale jak ma być kredyt na auto, to raczej poszukałbym czegoś z czym miałbym spokój, przynajmniej na czas spłaty pożyczki. No, nie wiem, ja bym tak zrobił, a egzotyka może przysporzyć trochę wydatków.
Tichy, no nie wiem czy są to egzotyczne samochody. Kupowałem swoją z duszą na ramieniu - bo wg obiegowej opinii to jednak Alfa. Zawieszenie, silniki, blacharka.
A jednak sprawuje się całkiem dobrze. Nie wiem, byc może trafiłem taki egzemplarz.
Ramm.
-
Sun, takie używane i nienowe samochody jak MB czy BMW to kupuje się na forach internetowych miłośników marki, którzy sprzedają swoje zabaweczki których wygląd i historię możesz prześledzić często przez parę lat wpisów na forum, a nie od handlarza który sprzedaje swoje padliny. Tak to kupuje za przeproszeniem tzw. szara masa, która potem wypisuje bzdury typu Będziesz Miał Wydatki albo Mercedes-Majonez.
-
Tichy, ostatnio się naoglądałem tych super helmuckich "bezwypadkowych"...
Chyba podobnie jest ze wszystkimi autami... Jak mówią "rydzyk - fizyk". Dla mnie, chyba na jedno wychodzi. Jak części dostępne, serwis tani, to psuje się bez przerwy. Jak się nie psuje, to szok cenowy w sklepie i u mechanika. Suma summarum na jedno wychodzi. Bezwypadkowe są tylko i wyłącznie nowe auta (choć i do tych ostatnich nie miałbym pewności). Nie ma takich używanych. Równie dobrze można wierzyć w przebiegi w okolicach 170 tyś. km, bez względu na wiek, motor i przeznaczenie. Trzeba oglądać i mieć szczęście.
Sun, takie używane i nienowe samochody jak MB czy BMW to kupuje się na forach internetowych miłośników marki
Nie koniecznie, bo tak jak pisałem, znajomy sprowadził sobie Mietka z Niemiec, z komisu, jeździł chyba z 4 miesiące i teraz chce sprzedać. Jak u normalnych ludzi. Samochód normalny, blacha tam gdzie trzeba pognita, silnik użytkowany, więc i brudny, wnętrze normalne, zadbane, ale bez przesady, wymieniono, co miało być wymienione. Zapala, jeździ, ma klimatyzacje (nabitą i sprawną). Po prostu auto do jazdy, od człowieka, któremu już się nie przyda, dla człowieka, któremu się przyda. Bez ideologi i szabrowania, czujników lakieru etc. i fanboyów ze stetoskopami. Ot po prostu egzemplarz.
Wstyd się przyznać, ale mnie się udało takie Clio kupić. Po prostu facet chciał sprzedać samochód, którym jeździł ze dwa lata i w którego inwestował jak w normalny samochód (kupił opony, zmieniał filtry, paski, hamulce itd.). Kupił Pedzia 206, więc ten mu nie był przydatny i go opchnął. Wszyscy zadowoleni. Da się... ;-)
Ciekawe jak długo takie TSI (chyba największy fake wśród silników ostatnich lat, oprócz dieslopodobnych 2.0 TDI w pasku) pociągnie. Mnie się wydaje, że ok 100 tyś. zaczną się bardzo poważne kłopoty. Niczym poczciwa Syrena... :D
PS. Ramm - mnie się AR, osobiście podobają jak żydowskie kobiety w IDF, więc jak by mnie było stać i nie liczyłbym się z kosztami napraw to pewnie jakaś "alfizna" by stała pod oknem. Po prostu pomijając "obiegowe opinie" jest to auto drogie w utrzymaniu, przynajmniej dla mnie. W moim przypadku podobnie było z Mietkami (żłopały jak smoki, a nie mogłem sobie doprowadzić ich do stanu, jaki mi się marzył) dlatego poszły do innego właściciela, który zapewni im komfort finansowy. :D
-
Bezwypadkowe są tylko i wyłącznie nowe auta (choć i do tych ostatnich nie miałbym pewności).
Nie pisz chłopie takich rzeczy, bo nie każdy pracował przy samochodach, nie każdy ma o tym jakieś pojęcie, ktoś to przeczyta i jeszcze pomyśli że jak kupuje nowy to na pewno będzie nierozbierany i nieobity. Sam pracowałem jako ktoś kto właśnie dbał o to by tak to wyglądało, więc mógłbym tu z głowy wypisać z 10 historii jak zadowolony z siebie tatuś wyjeżdżał z salonu fabrycznie nowym samochodem któremu miesiąc wcześniej naciągano punkty bazowe karoserii.
Co do silników TFSi, którym z dwóch literków wyciska się 200KM i próbuje wmawiać ludziom że to jest normalne i będzie długo i niezawodnie służyć w normalnej codziennej eksploatacji, to wystarczy pobiegać trochę po forach internetowych grupy VAG - i będziesz miał pełen przekrój tematyczny.
Faktem jest że jako nowe jest to bardzo fajne i sprawia radość. Niestety jestem zbyt głupi by zarobić wystarczająco dużo by kupić sobie nowe auto segmentu C/D, więc moja wyobraźnia operuje wyłącznie na samochodach po drugim właścicielu i więcej, a tu już nie wszystko jest takie fajne jak w salonie.
-
Przecież napisałem, że nie mam pewności, a oglądałem kiedyś jak się dostarcza skodziny do punktów dystrybucji - dobra lekcja poglądowa dla fanatyków nówek. Mimo wszystko były by pieniądze, był by nowy Hyundai, czy inna KiA, może nawet VW (??)... :D
-
Z autami z for klubowych też nie zawsze jest różowo.
http://bez-wypadkowe.net/showthread.php/3967-Ford-Mondeo-2.0-TDCI-od-Adelajdy
Chyba w tym wątku kiedyś padło stwierdzenie, że sprzedaż samochodu to wojna, w której nie obowiązują żadne reguły.
-
Sun policz sobie ubezpieczenie bo widzę, że patrzysz na duże silniki.
Każdy samochód może być robiony na sztukę - "zależy jak trafisz".
Jakbym miał kupować samochód bezawaryjny co ma mnie przewieźć z punkt A do punktu B to kupiłbym Golfa 4 SDI.
Nieco ponad 60 koni, pancerny silnik, części dostępne wszędzie, ogromne forum z poradami i faq'am jak co i gdzie naprawić. SDI to nie TDI i nie ma na to takiego brania więc idzie wyhaczyć fajny egzemplarz.
-
Ale miał być na trasy i z wygodami ;)
-
Sun policz sobie ubezpieczenie bo widzę, że patrzysz na duże silniki.
Pełne zniżki ;)
Tak, policzyłem ubezpieczenie jako pierwsze i jest w normie, koszty paliwa też liczyłem, a koszty eksploatacji od razu liczę przy każdym kolejnym pomyśle na konkretny model wozu. + oczywiście tzw. "pakiet startowy", czyli zapas na wymianę rozrządu, może wahacz, poprawki blacharskie + lakiernik itp. itd.
Jakbym miał kupować samochód bezawaryjny co ma mnie przewieźć z punkt A do punktu B to kupiłbym Golfa 4 SDI.
Nieco ponad 60 koni, pancerny silnik, części dostępne wszędzie, ogromne forum z poradami i faq'am jak co i gdzie naprawić. SDI to nie TDI i nie ma na to takiego brania więc idzie wyhaczyć fajny egzemplarz.
Tak jak pisze BigMac, jestem leniwym dziadkiem, który jednak lubi mieć zapas mocy pod nogą, tak na wszelki wypadek - a to ktoś chce ciebie z drogi zmieść, albo coś trzeba wyprzedzić bez uprawiania jazdy w formacji z TIRem przez 4 kilometry ;)
-
Zawsze jest coś za coś :-) Miałbyś przynajmniej tanie użytkowanie.
Nie jestem fanem gazu więc będę dalej polecał Ci diesle :)
Nie zastanawiałeś się nad Fiatem Stilo JTD? Dobre silniki, tanie części. Ewentualnie Vectra DTI o ile nie klęknie pompa albo Focus MK1 - licha blacha ale świetne prowadzenie?
-
Nie, nie zastanawiałem się z tego względu, że w żadnym z nich, nie przejadę dystansu 1400km, po czym będę na drugi dzień w pełni zdatny do funkcjonowania.
-
BMW nie kupuj. Sam widzisz że to słabe jest- i wielkie E60, i małe E36, jakieś takie awaryjne...
klasyka (http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/51,114883,11279382.html?i=0)
-
Hej, niedługo miną 3 lata odkąd wożę zadek Focusem I z 2004. I wygoda jazdy to ostatnia rzecz, na którą mogę narzekać (a można narzekać na wiele, w tym na wspomniane blachy*). Co prawda 1,4 k na raz nie robiłem (myślę, że nawet nie chciałbym, ale nie ze względu na zmęczenie fizyczne a psychiczne i znużenie) ale 8 h zdarzało się jechać. Mam ok. 190 cm wzrostu ale bez problemu mogę sobie ustawić fotel i kierownicę pod siebie. Focus jak na kompakt jest dużym autem w środku.
*Moje auto na szczęście było serwisowane w Polsce, przeglądy blach pociągnąłem - to około 70 PLN za przegląd. Opłacało się, grat już trzy lub 4 razy był malowany gwarancyjnie, w tym dwa razy za mojej kadencji... Zapłaciłbym, wg faktur, grubo ponad 1500 PLN za malowania, które robiłem - doły drzwi, progi, nadkola, maska... Tragedia, jeżeli ktoś sprowadził używkę to ma ser szwajcarski po 6-8 latach.
-
Poprawki blacharskie i lakiernicze, to normalne przy używanych samochodach. Ważniejsze, żeby silnik i skrzynia były sprawne, bez potrzeby większych inwestycji, no i by samochód nie był po dzwonie.
Przykładowo na tapecie w chwili obecnej jest Mitsubishi Galant V6 1998-2000 - norma w nim to blacharka i lakierowanie tylnych nadkoli, kielichów montażu przedniego zawieszenia, wymiana rozrządu, kompletny serwis klimatyzacji, możliwe do wymiany elementy przedniego zawieszenia (oleje, filtry itp nie wymieniam nawet). Jeżeli wóz bez instalacji LPG, to można się zastanowić nad jej wmontowaniem.
W rezerwie, po rozmowach z Edytą jest Mercedes E 250, ale tutaj muszę zrobić rozeznanie, co do roboty i za jakie pieniądze.
Zrobiłem też wstępne rozeznanie kredytowe i limit cenowy na poziomie 9500 za samochód pozostaje... w konkretnych wypadkach mógłby być powiększony ("pewny" samochód, który większość napraw ma tuż za sobą) lub pomniejszony (2.5 litra benzyny bez gazu), ale trzymamy się tej kwoty.
-
Tylko trzeba pamiętać o jednym, że w przypadku mojego forda wartość tych drobnych poprawek malarskich (objętych gwarancją) w ciagu 3 lat sięgnęła ponad 10 % wartosci samochodu. Gdyby dodać malowania za czasów porzedniego właściciela byłoby jeszce więcej. Klapa bagażnika padła po 4 latach.
Rozumiem spaloną cewkę czy moduł komfortu, porozbijane zawieszenie, jakieś czujniki prędkościomierza ale tempo rdzewienia fordów jest zadziwiające. Mamy w domu clio w tym samym wieku. Zero rdzy.
-
Sun z całym szacunkiem czy trochę nie za dużo wymagasz od samochodu za 10k? Lakierowanie to minimum 350zł za element a jak wypadnie spawanie i wstawianie reperaturki? Jak dla mnie duży silnik + stary samochód = wydatki.
-
Słucham ? Chcę żeby samochód miał sprawny silnik i przekładnie oraz nie był po wypadku i to jest za dużo ? Raczysz żartować.
Blacharkę przeżyję, wymianę sprzęgła też, jak i wymianę popychaczy zaworów, tapicerkę mogę też oddać do regeneracji.
Potrzebuję to:
http://otomoto.pl/mitsubishi-galant-C22961621.html (http://otomoto.pl/mitsubishi-galant-C22961621.html)
Problem z tym konkretnym wozem jest taki, że trochę cena za wysoka, bo z instalacją LPG wszedłbym kosztami w fundusz naprawczy, a to jest nieakceptowalne.
-
Samochód na długie trasy, wygodny; o konkretnym, ale niewysilonym silniku, najlepiej od razu w gazie; automatyczną skrzynią biegów; klimatyzacją; sensownym kosztem części zamiennych; mile widziane takie dodatki, jak elektrycznie podgrzewane lusterka, czy skórzana tapicerka. Patrzę raczej na samochody japońskie jak Nissan Maxima czy Mitsubishi Galant.
Nie oburzaj się bo chcę dobrze. Odnosiłem się do tego wpisu. Na starcie odpadają wszystkie samochody segmentu B czyli zostaje C i dalej. Oglądać otomoto i fora to jedno a oglądnąć 1, 5, 10 samochód na żywo to zupełnie co innego. Nie sztuka przyciągnąć zmartwienie pod dom. Jeździłem oglądałem i niestety w Polsce kupić samochód sprawny, w dobrym stanie to nie taka prosta rzecz.
Nikt nie odda samochodu sprawnego za grosze. Niestety teraz jest tak, że nie szuka się tego co się chce tylko to co jest w najlepszym stanie.
No chyba, że jesteś mechanikiem albo masz kasy jak lodu.
-
Ja mogę polecić japońskie autka. Roczniki lat 90-tych to chyba jedne z najmniej awaryjnych. Osobiście bujam się Mazda 323F '97 ale to może nie być autko na dalekie trasy. Świetne silniki, jedynie blacharki po kilkunastu latach prosi się o zrobienie (jeżeli nic innego nie pada).
Mitshubishi Galantem jeździł mój kolega i był zadowolony. A jeździł nim całkiem spore trasy i nigdy nie narzekał na łamanie w krzyżu ;-)
Zastanawiałeś się nad Mazdą 626, np taka: http://motoallegro.pl/mazda-626-lift-klima-alu-1-8-benzyna-serwis-czarna-i2180852542.html
Autko ma fajny silnik i sporo egzemplarzy jeździ już z LPG. Na dodatek słynna nie awaryjność... ;-)
-
Każdy chwali to, co ma_lub znajomy ma :004:. Jeśli kupujesz auto,_które niby wygląda i jeździ "dobrze" w momencie zakupu, nie znaczy to,_że będzie tak jeździło cały czas._Trzeba być przygotowanym na jakieś niespodzianki._Kupisz auto,_które ma pewną przeszłość i było pieszczone przez poprzednika, to raczej się nie rozczarujesz...
Sam mam Lancie,_brat ma Alfę i nie narzekamy..._Większość opinii to stereotypy :002:._Ludzie się boją z braku niewiedzy..._Możesz mieć farta,_że kupisz dobrego Galanta i będziesz zadowolony, a inny będzie od samego początku pomścił,_bo niestety nie rozeznał się w temacie i kupił padło :020:.
Po znakach interpunkcyjnych należy używać spacji. Poprawki interpunkcyjne i stylistyczne. Co to jest "padło"? Zfrr
-
Każdy chwali to co ma lub znajomy ma
O, to to właśnie. Dokładnie tak uważam również. I dlatego jeśli podoba Ci się Alfa/Lancia/Inne wynalazki, to znajdź zadbany egzemplarz, kup go, i ciesz się że go masz każdego dnia gdy do niego wsiadasz. Proste. Mnie się bardzo podoba Alfa 166 na przykład, którą dzięki temu że traci 90% wartości rynkowej przez pierwsze 5-6 lat, można kupić za bezcen i sobie zrobić i jeździć. Świnia i patyk w środku, dizajn, bardzo eleganckie auto. Albo, jeśli mieszkasz w gangsterskiej części Darłowa, to sprawiasz sobie auto Saab i masz święty spokój- nikt Ci tego nie ukradnie, biliw mi ;)
A jeśli potrzebujesz auto do jeżdżenia, bo taką masz robotę że nie schodzisz poniżej 50kkm rocznie, to pozostaje Ci tylko i wyłącznie stary, zadbany wysokoprężny wolnossący W124 jeśli się nie spieszysz, lub niskoprężne E34 jeśli wręcz odwrotnie. Oba tak samo trudno znaleźć w akceptowalnym stanie, ale jak już znajdziesz to się zakochasz i porzucisz nawet Twoje CC700, czyli najszybszy śmietnik na darłowskiej kostce.
-
Czekam na Twoją kolejną wizytę, szmatka i płyn czeka, będziesz mi monitor pucował :020:
-
Sun z całym szacunkiem czy trochę nie za dużo wymagasz od samochodu za 10k? Lakierowanie to minimum 350zł za element a jak wypadnie spawanie i wstawianie reperaturki? Jak dla mnie duży silnik + stary samochód = wydatki.
No ja się z tym zgadzam. Jeśli w autach klasy 'premium' powyżej 150kkm dzieją się cuda, a 250kkm jest prawie nieosiągalnym progiem bez dłuższych (droższych) odwiedzin w aso, to kupując auto które ma 10 - 15 lat chyba nie porwałbym się na coś więcej niż 1.8...
Moja logika jest taka (nie odkrywam tutaj Ameryki) że 100 koni i więcej w aucie nie jest potrzebne do dynamicznej jazdy po mieście, a w większości przypadków zależność jest odwrotnie proporcjonalna. Skrajny przypadek miałem ostatnio, kiedy Pan w nowiuśkim camaro SS, chyba podziwiał widoki i pomimo różnicy 200 koni na moją nie korzyść i tak skapitulowałem na trzecim kilometrze i trzeba było ruszyć wskazówkę powyżej 40km/h. Nie twierdzę, że ma popier... ale są pewne normy płynnego poruszania się...
-
Szanowny kolega kozlov22 raczył mnie naprowadzić na właściwy trop ...
Camaro, to jest auto dla Sun'a :-D
http://otomoto.pl/chevrolet-camaro-C22762410.html
http://otomoto.pl/chevrolet-camaro-rs-5-0-tbi-manual-C23028767.html
http://otomoto.pl/chevrolet-camaro-gaz-manual-zarejestrowany-C23125460.html
A my, głupie człowieki jakieś alfy, saab'y ... :002: :002: :002:
-
Ostatnio miał być pick up... :icon_rolleyes:
-
Nie wiem czy Sun ma żonę, wnioskuje że nie, bo ona by mu szybko wybrała :118: rozwiązując wątpliwości. I to nie tylko w temacie auta.
-
A to powinien wziąć, jakby jednak mieszkał w gangsterskiej części Darłowa:
http://otomoto.pl/mercedes-benz-s-420-super-kola-19-lorinser-nc-C21023149.html
Na bogato. :D
-
Camaro, to jest auto dla Sun'a ;D
Camaro tak, ale tylko 1969 SS :021:
http://www.youtube.com/watch?v=ApJWlSTcHHw (http://www.youtube.com/watch?v=ApJWlSTcHHw)
Ostatnio miał być pick up... :icon_rolleyes:
I do tego nowy, z 5 litrowym silnikiem. Więc trochę nie w limicie cenowym prawda ? :121: Będzie inna praca, inny kontynent, się pomyśli wtedy.
Nie wiem czy Sun ma żonę, wnioskuje że nie, bo ona by mu szybko wybrała :118: rozwiązując wątpliwości. I to nie tylko w temacie auta.
Single & proud :020: Tak dla uściślenia - jeansy i kubek już mam ;) (portfela jeszcze nie :008: ).
No ja się z tym zgadzam. Jeśli w autach klasy 'premium' powyżej 150kkm dzieją się cuda, a 250kkm jest prawie nieosiągalnym progiem bez dłuższych (droższych) odwiedzin w aso, to kupując auto które ma 10 - 15 lat chyba nie porwałbym się na coś więcej niż 1.8...
Uściślijmy, o czym Ty piszesz ? O Golfie ? Fiacie ? Jakie problemy w Japońskim samochodzie po przebiegu 150-250 tys. km ? Oprócz oczywistych spraw - jak zawieszenie (które w naszych warunkach należy uznawać za komponent ulegający naturalnemu zużyciu). Chyba, że piszesz o przebiegu "150-250 tys. km", czyli faktycznie 450-800 tys. km.
Moja logika jest taka (nie odkrywam tutaj Ameryki) że 100 koni i więcej w aucie nie jest potrzebne do dynamicznej jazdy po mieście...
Twoja logika nie ma nic wspólnego z wybieranym przeze mnie samochodem, bo samochód kupuję na trasy - po mieście mam inny środek transportu, który nie ma nawet 1/4 tej mocy.
-
Sun, kup Ty sobie Audi B5. Pół województwa podlaskiego jeździ audikami kupionymi od Litwinów w Łoździejach i nikt nie marudzi. Zboże się wozi Audi, przyczepkę ze świniami na bazarek ciąga i takie tam.:118:
Single & proud :020:
A nie forever alone przypadkiem? :021:
-
http://www.youtube.com/watch?v=BcBTdQdABTQ (http://www.youtube.com/watch?v=BcBTdQdABTQ) ;)
W sobotę właśnie oglądałem, ładne, zadbane Audi A4 B5 z 1.9 TDi... ładnie zostawiające za sobą 4 ślady opon :karpik
-
A to powinien wziąć, jakby jednak mieszkał w gangsterskiej części Darłowa:
;0
http://otomoto.pl/mercedes-benz-s-420-super-kola-19-lorinser-nc-C21023149.html
Na bogato. :D
Wiem, że to żart ale lepiej od razu niech strzeli sobie w stopę. Nie chcesz znać ceny rozdzielacza paliwa do tego jak padnie... trust me. Nie mówiąc już o tym co będzie jak to wystrzeli. Do tego lepiej brać 560, bo spalanie na tym samym poziomie. Aha i brakuje mu rur dolotowych do powietrza, które zapewne zostały wyciągnięte przez gazownika, który to dokonywał regulacji silnika. To może być zły znak. Ja bym omijał :).
W tym aucie albo płaczesz i płacisz jeżdżąc na benzynce albo idziesz po ropniaka 300SDL/350SD/SDL z importu i się toczysz. No ostatecznie skundlasz go z innym motorem wyskoprężnym z Mercedesa.
Ps. Jako ciekawostkę dodam, że to najlepiej sprzedający się model S Klasy w historii MB.
-
Sun, kup Ty sobie Audi B5. Pół województwa podlaskiego jeździ audikami kupionymi od Litwinów w Łoździejach i nikt nie marudzi. Zboże się wozi Audi, przyczepkę ze świniami na bazarek ciąga i takie tam...
Ooo, widzę że Mekki też trochę jeździ... Dla mnie rekord na całą galaktykę Kurvix to było Audi 100 cygaro, stare rozpadające się truchło przy którym majtki Apacza to wzór świeżości, z którego Litwini sprzedawali lewe ruskie paliwo na rynku w Puńsku. Audi miało wypatroszone wnętrze, bez tylnej kanapy i czegokolwiek, tylko fotel pasażera i kierowcy. Resztę miejsca zajmował dmuchany gumowy ponton wypełniony benzyną, z gustowną rurką i kranikiem. Co by było jakby im po drodze ktoś wjechał w dupę nie pytałem, ale widok pocieszny był- kilkanaście samochodów w kolejce przed petro-Audi. Podobno co tydzień tak przyjeżdżali. Inna sprawa, że to były czasy kiedy panu celnikowi wystarczyło dać 100 dolców, żeby nie zauważył że przewozisz lokomotywę, a nie ten wyzysk co dzisiaj...
-
Chyba, że piszesz o przebiegu "150-250 tys. km", czyli faktycznie 450-800 tys. km.
No, niestety, takie są rzeczywiste przebiegi. Moda na 170 tyś. nadal trwa i to przy wszystkich markach. Marketingowcy handlowców używek, po długich badaniach rynku, wieloletnim doświadczeniu, doszli do wniosku, że taki przebieg będzie gwarantował pozbycie się oferowanego sprzętu. Klient chce w to wierzyć. Przykład z życia: niedawno, kierowca gimbusa zanabył Passata 2.0 TDi 2008 r. za jakąś astronomiczną kwotę, za ten haniebny twór dieslopodobny. Samochód z Francji, zmęczony, poprzecierany. Z zalet: nie zostawiał czterech śladów, w miarę stabilne zawieszenia. Na liczniku widnieje jak wół: 176 tyś. km, w serwisie VW stwierdzono ostatni wpis przy 323 tyś. km w 2010 r. (wymiana rozrządu) Nic dodać, nic ująć.
W japońskich autach, przy takich przebiegach może się zdarzyć (przykład Mazdy 323 i 626 TDI):
- rozszczelnienie zimeringów wału korbowego
- nieszczelne uszczelniacze zaworów (silniki 1.3 benzyna)
- nadmierne zużywanie się hamulców przednich
- uszkodzenie koła dwu-masowego w silniku 2.0 TDI
- zawór EGR
- pękająca belka tylna (Mazda 323)
- rdza przy nadkolach i progach (Mazda 323)
Tyle pamiętam. Z kolegą kupowaliśmy Mazdy miesiąc po miesiącu. On 626, ja 323. On trzyma nadal, ja już nie. W sumie auto bardzo tanie w zakupie, ale strasznie nijakie - poprawne politycznie (tatusiowate). Serwis, nawet u Heńka w stodole, koszmarnie drogi.
W sobotę właśnie oglądałem, ładne, zadbane Audi A4 B5 z 1.9 TDi... ładnie zostawiające za sobą 4 ślady opon
Zdarza się, ale w przypadku importu z zagranicy, może się to tyczyć wszystkich marek i modeli.
Może coś z Opla? Astra II ma dobre silniki do zagazowania (1.6, 8V, 75 KM - miałem osobiście i w sumie polecam - oprócz tego, że to muł, 1.8 16V w dwóch wersjach 116 KM i 125 KM - ogólnie dobre silniki, tylko nie wiem, który lepszy, trzeba uważać na wymianę pasków). Trafisz na dobry egzemplarz to pojeździsz. Serwis może sprowadzać się do napraw "podblokowych", lub ze szwagrem w garażu. Części tańsze, niż do Fiata. Ponury pisał o Dieslach - ogólnie nie polecał, chyba, że 1.7 D od Isuzu. Blacha w ocynku, więc spokój. Można trafić egzemplarz z klimatyzacją (nawet całkowita wymiana nie rujnuje budżetu - ok 700 zł - skraplacz, kompresor, robocizna). ABS, szyby w prądzie, podgrzewane i elektrycznie regulowane lusterka, 4 PP to, w zasadzie, standard. W podanej kwocie może się zdarzyć model ze skórą i innymi bajerami. Wady:
- świecący się czujnik SRS (główna przyczyna - przetarcia kabli w siedzeniach od czujnika pirotechnicznego - ok 200 zł usunięcie)
- wycieki z przekładni kierowniczej (zestaw naprawczy 20 zł, wymiana, w zależności od producenta - TRW od 200 zł do 400 zł)
- korozja skraplacza klimatyzacji w dolnej części, przez sól na drogach (koszt ok. 200 zł plus wymiana, ok 100 zł (??) - mnie wymieniał znajomy za 50 zł)
- alternator - diody potrafią odmówić zeznań (Magneto Marelli - oryginał - ok 320 zł, u cwaniaka ok 120 zł za wymianę zestawu prostowniczego)
- w silniku 1.6 8V pojawiły się wycieki z zimeringów - można jeździć bez utraty oleju (jak to się mówi "zajdzie"), ale koszty wymiany nie są duże (przy wymianie paska można dodać zimeringi)
Zawieszenie proste jak budowa cepa, części nowe i używane/regenerowane śmiesznie tanie. Każdy warsztat podejmie się naprawy, można samemu podłubać. Auto wygodne, dobrze wyposażone, nie trzeba "stawać za śmietnikiem TM", bo wygląda w miarę. Dużo modeli na rynku, więc jest w czym wybierać. Za ok 10 tyś. z lat 1999 - 2002.
Wiem, że to żart ale lepiej od razu niech strzeli sobie w stopę...
Pewnie, że żart. A temu mordercy można by po mordzie dać tymi felami. :P
-
@Sun
Pisząc o tych 150 - 250 kkm, miałem na myśli bmw, audi i mercedesa. Z autopsji. Mam wrażenie, że współczesne auta nie są stworzone do przekraczania 250 tyś, w przypadku F10 mam wrażenie, że w ogóle nie ma przekroczyć 100kkm. I to jest to o czym pisał Ponury, robią z 2.0 litrów 200 koni i wciskają że wszystko będzie ok. I w Q5 ten sam skecz, 2.0, 211km i po 60 tyś wizyta w audi i wymiana całego silnika. Padł. Amen. Albo ja mam pecha i skrzywiony światopogląd albo faktycznie ktoś założył, że auto trzeba wymieniać jak się leasing skończy.
-
Dlatego jako wymóg podałem niewysilony silnik, a ten w Galantcie jest dość długowieczny, lać dobry olej, co 90tys. km wymienić rozrząd i nic z nim nie będzie.
Jak nie, to popychacze zaworów, pompa wody i uszczelka pod głowicą do wymiany w okolicach 280 tys. km, lub wymiana całkowita - jak pasek strzeli.
-
Odnośnie wymiany rozrządu, taki dylemat:
- zestaw rozrządu Ford 465 zł
- zestaw rozrządu Gates 315 zł
- zestaw rozrządu INA + Dayco 273 zł
Plus robocizna, oczywiście.
Ktoś zna te marki od zamienników? Czy też nie ma co ryzykować?
Auto to Fiesta 1.6 TDCi, 2005, jakieś 144 tys. km przebiegu. W jednym warsztacie mi powiedzieli, że wymiana rozrządu w tym modelu dopiero po przekroczeniu 200 tys. km. Trochę nie chce mi się wierzyć. Z drugiej strony dużych przebiegów nie mam (do 10 tys/rok + głównie miasto).
-
Odnośnie wymiany rozrządu, taki dylemat:
- zestaw rozrządu Ford 465 zł
Plus robocizna, oczywiście.
Auto to Fiesta 1.6 TDCi, 2005, jakieś 144 tys. km przebiegu. W jednym warsztacie mi powiedzieli, że wymiana rozrządu w tym modelu dopiero po przekroczeniu 200 tys. km. Trochę nie chce mi się wierzyć. Z drugiej strony dużych przebiegów nie mam (do 10 tys/rok + głównie miasto).
Cena jak za oryginał bardzo dobra.
Wymiana co 200 tys. lub 10 lat.
Lepiej wymienić po 180 tys.
-
z ostatniego tygodnia:
Wymiana paska rozrządu: 2004 Pasztet B5 2.5TDi - 3500PLN poza ASO (dobra cena); 1989 Volvo 244 2.4D - 70PLN
Wymiana łańcucha rozrządu: 2007 Micra - 500PLN poza ASO (pod warunkiem że zostawiamy stare się koła zębate, bo inaczej +2000PLN); 1989 BMW 525i/W124 300D - nie dotyczy
Jascha, jaki byś zestaw nie kupił, od dawna nie ma czegoś takiego jak Rouville. To tylko pakowacze. W środku i tak będzie INA, albo NTN. Nie ma czegoś takiego jak Gates- w środku będzie Litens, albo SKF. I tak dalej...
Dobre części skończyły się wkrótce po dobrych samochodach, i z tego samego powodu.
Moim prywatnym zdaniem: siedmioletnia Fiesta z silnikiem od Pedziolota na jednym rozrządzie 200kkm? Brawurowo jak w KG200...
-
Jascha, jaki byś zestaw nie kupił, od dawna nie ma czegoś takiego jak Rouville. To tylko pakowacze. W środku i tak będzie INA, albo NTN.
To znaczy miałeś na myśli te zamienniki, o które pytałem, czy te "markowe" części Forda również?
Moim prywatnym zdaniem: siedmioletnia Fiesta z silnikiem od Pedziolota na jednym rozrządzie 200kkm? Brawurowo jak w KG200...
Ok, rozumiem. A czy w takim razie te okolice 150 tys. km to najwyższy czas na tą wymianę? (Z tego 120 tys. nabite na niemieckich Autobahnach, jeśli ma to w ogóle jakieś znaczenie.) Rozumiem, że "organoleptycznie" nijak da się przewidzieć ile pasek jeszcze pociągnie?
I dalej - może ktoś podpowie świeżakowi, nad profilaktyczną wymianą których części warto się się również zastanowić (gdzie tak jak w przypadku rozrządu, czekanie na zgon może drastycznie zwiększyć koszt naprawy)?
PS. A ten silnik od PSA ponoć udany, z tego co słyszałem (nie od sprzedawcy ;) ), choć zapewne jak na dzisiejsze standardy. Ja w każdym razie, po dwóch latach z hakiem, powodów do narzekań nie mam.
-
http://mistrzowie.org/405908
Konkurs na samochód roku. Pierwsza propozycja. :007:
Do tego dowód, że nie każdy sprzedawca jest nieuczciwy.
Ok, rozumiem. A czy w takim razie te okolice 150 tys. km to najwyższy czas na tą wymianę?
Moim zdaniem najwyższy. Jak zmienisz pasek, to radziłbym nie przekraczać 60 tyś. km na jednym. U mnie (przy dużych przebiegach) sprawdzała się opcja wymiany paska co 60 tyś., a co drugą, wymiana kół, pompy wodnej i innego dziadostwa (w ramach marki samochodu).
Rozumiem, że "organoleptycznie" nijak da się przewidzieć ile pasek jeszcze pociągnie?
Można zobaczyć, czy pasek jest naciągnięty. Mocno zużyty "świeci" się. Wyciera się guma, a zostaje zbrojenie. Nie może być zaolejony.
I dalej - może ktoś podpowie świeżakowi, nad profilaktyczną wymianą których części...
Oprócz, oczywiście podstaw typu filtry oleje, to możesz popatrzeć jak chodzą świece żarowe. Katastrofy może nie będzie, ale komfort przy odpalaniu lepszy.
@Ponury, a Continental? Co tam jest wsadzane? Przeważnie kupuje te paski i są ok.
-
Contitech jest moim zdaniem najlepszy. Niestety powoduje to także że ma największą liczbę podróbek na rynku i można się naciąć, a to będzie bardzo drogo kosztować.
-
Ok, rozumiem. A czy w takim razie te okolice 150 tys. km to najwyższy czas na tą wymianę? (Z tego 120 tys. nabite na niemieckich Autobahnach, jeśli ma to w ogóle jakieś znaczenie.) Rozumiem, że "organoleptycznie" nijak da się przewidzieć ile pasek jeszcze pociągnie?
A z ciekawości co podaje instrukcja? Wczoraj przeglądałem przy okazji przeglądu instrukcję swojego samochodu (ja tam nie mam diesla :P) ale zauważyłem w tabelce serwisowej, że rozrząd w silniku 1.6 CiTD / PSA producent zaleca, aby zrobić przy przebiegu 240 tys / 10 lat.
Oczywiście większość, jeśli nie wszyscy użytkownicy tego silnika robi rozrząd wcześniej. Ale to wiesz, jak pewne są przebiegi w samochodach kupowanych w Polsce.
Z drugiej strony nie zrobisz tego więcej niż raz w ciągu życia samochodu, więc co za różnica. Lepiej wymienić wcześniej i mieć święty spokój.
-
Lepiej wymienić to wcześniej, bo potem może bardzo boleć :).
-
Ja tam w Seicolocie wymieniłem pasek rozrządu dopiero jak sie urwał. Prosta robota, trzeba tylko pamiętać o tym żeby zgrać markery na napędzie wałka. Jeden oznacza 360 stopni a drugi 180 stopni czyli WPZT i ZPZT :118: :118: Jak się odwrotnie zestawi to można kręcić i kręcic silnikiem , i tak nie zapali :118:
Ach przepraszam, zapomniałem że w 'prawdziwych' samochodach po połowie obrotu wału rozlegnie się głuche stuknięcie oznaczające wyrwanie posadowień wałków rozrządu, szpilek z bloku, pogięcie trzonków , pourywanie grzybków zaworowych i podziurawienie tłoków :D :D
No dobra , celowo się drażnie z wami :D tylko 1.1 8V był bezkolizyjny.
-
Panowie, nie chciałby któryś Lagunki mk II 3.0 V6 z instalacją gazową(podobno droga :118:) ?
Rok: 2002, przebieg: 240 kkm
Więcej szczegółów będzie jutro. Aha, najważniejsze - cena do uzgodnienia, ale uwierzcie, że nie będzie to majątek. Auto zostawione w rozliczeniu. Ze względu na specyfikacje, ciężko jest to sprzedać, dlatego będzie atrakcyjnie.
Zainteresowanych zapraszam na priv, żeby wstępnie ustalić cenę.
PS. Tak, wiem, jechałem na Lagunę :118:
-
Nie byłem pewien czy dać tu czy do LOL'a:
http://www.youtube.com/watch?v=qC6ZsD2-uPE
Pamiętajcie, żeby nie otwierać drzwi na oścież przy takim wietrze. :118:
-
Buczo zerknij do LOLa lotniczego:)
-
Ech... w takim razie przepraszam za powielenie linka, jakby coś to proszę moda o wykasowanie. :)
-
Spoko, filmik zrobił w necie taką furorę, że stacja zarobiła na nowe Maserati. A redaktor jeszcze premię dostanie :D
-
Szkoda autobusu, a samochód ubezpieczony :118:
-
Fajnie jest mieć pieniądze i znajomości i żyć w dzikim kraju- można wtedy mieć przerost ego, zachować się jak dureń, złamać przepisy i zwalić winę na kogo innego pozostając bezkarnym.
Dobrze że w pobliżu nie spadł jakiś samolot, bo kierowcy autobusu dorzuciliby jeszcze spowodowanie katastrofy w ruchu powietrznym.
-
Mnie fascynuje, że mimo drążenia tematu wszędzie przez ostatnie... 6 lat, ludzie nadal nie biorą poprawki na rufę autobusów i ciężarówek. Co chwilę ktoś zahaczy, bo szedł na styk.
-
Bo ciągle zdrowy rozsądek i najprostsza logika przegrywają z bezmyślnością i oderwanymi od rzeczywistości przepisami. Kierowca autokaru dostał mandat za to, że jakiś cymbał-celebryta zaparkował sobie z dziunią na przystanku autobusowym, otwierając beztrosko przy porywistym wietrze szerokie wielkie drzwi od coupe, 10 centymetrów od burty manewrującego "dużego". Nie wnikam z prawnego punktu widzenia kto miał racje a kto nie. Ale tak na logikę, czy większy powinien się martwić za żelaźniaka, czy w zasranym interesie żelaźniaka jest uważać na większego? Bo potem bywa tak że kierownik żelaźniaka "był na prawie", "jego racja na wierzchu", tylko że ma zmiażdżoną miednicę i podziwia świat z perspektywy wózka inwalidzkiego- duży sobie da radę, mały nie.
Jakieś minimum zdrowego rozsądku powinno zawsze być ponad "moją racją która jest najmojsza", ale niestety zazwyczaj tak nie jest.
PW sobie sprawdź, autko jest do obejrzenia.
-
PW sobie sprawdź, autko jest do obejrzenia.
Czyżby lekko walone w lewe drzwi?
:021:
-
Biorąc pod uwagę zakres cenowy i markę którą obecnie Sun jest zainteresowany, to będzie walone niekoniecznie lekko z każdej strony...
-
Osobiście uważam, że kierowca autobusu dostał w łapę i przyjął winę na siebie. Nie widzę innego wytłumaczenia. Autobus nie przekroczył pasa ruchu.
-
Biorąc pod uwagę zakres cenowy i markę którą obecnie Sun jest zainteresowany, to będzie walone niekoniecznie lekko z każdej strony...
(http://media.treehugger.com/assets/images/2011/10/bumper-car.jpg)
:020:
-
Kupiłeś coś Sun ?
Jesli nie, to jest propozycja godna zastanowienia:
http://otomoto.pl/honda-legend-salon-polska-3200cmv6-210km-C22463275.html
-
Jeszcze nic nie kupiłem, ale spuściłem ze smyczy psy gończe ;)
-
Kupiłeś coś Sun ?
Jesli nie, to jest propozycja godna zastanowienia:
http://otomoto.pl/honda-legend-salon-polska-3200cmv6-210km-C22463275.html
Ramm daj spokój... auto fajne ale nie pod względem ekonomii. Niektóre części tylko dostępne w serwisie, jak Ci klęknie elektryka to tylko szaman, a przy stłuczce części będziesz szukał w kosmosie. To auto pokroju Lexusa LS400 i Mercedesa S-Klasy. Tu nie ma taniej eksploatacji. Co innego Accord. Jako ciekawostkę dodam, że do mojego klamota najzwyklejsza chłodnica w serwisie to wydatek 1650zł, zamiennik Behra 800zł. A ja nawet nie mam klimy i automatu. Teraz pomyśl ile kosztuje chłodnica do takiego wynalazku? :).
Chcesz coś w dobrym stanie i japońskiego to szukaj Civica w sedanie.
-
Spoko Mazak :-)
To tylko propozycja. Gdybym trzymał lugera przy kolanie Sun'a - była by z typu "nie do odrzucenia" :-P
A tak - przynajmniej oko można nacieszyc, bo auto ładnie się prezentuje :-)
A tu macie klasyka :-P
http://otomoto.pl/alfa-romeo-166-bardzo-zadbana-C23302443.html
-
Panowie takie pytanie - od waszej odpowiedzi może zależeć życie osobnika któremu przekazałem auto celem użytku doczesnego.
Mając to w świadomości proszę o przemyślane odpowiedzi
- 3 miesięczny akumulator centra 72 Ah naładowany do 100%, na pewno nie mniej niż 90%
- 1 żarówka 10W, praca przez 22h
- w nocy temperatura spadła poniżej zera
Rozrusznikiem zakręcił ale mam bendix walnięty i nie wiem czy odpalił by czy nie XD, miernika w tej chwili też brak
Jak stawiacie zasiarczył się czy nie? Utłuc osobnika za głupotę już teraz czy chwile później?
Towarzysze...pomożecie ?
-
Według Twojego opisu, nic się nie stało. Po prostu odpalcie go kablami od kogoś i pojeździjcie trochę i powinno być OK.
Jak masz czas i możliwości i Ci się chce to go sobie weź do domu na prostownik na noc (mnie by się nie chciało).
-
Ktoś Ponurego w trakcie zmiany pasów przypadkiem nagrał:
(http://i39.tinypic.com/bi5efm.gif)
-
Aaa, bo siku mi się zachciało... takie tam... dobrze że nie masz filmu jak kiedyś Qrdla przycisnęło na "dwójkę", to dopiero się działo...
-
W ramach ciekawostki, bo do wczoraj wzdycham :). Na grubasie i na tłuściocha :020:.
http://www.brabus.com/cars4sale.php?id=12872&kategorie=3
http://moto.pl/MotoPL/1,88389,11424107,Wyjatkowy_Mercedes_E500_na_sprzedaz.html
Może kiedyś i na gaz go ;) :P. Oczywiście obowiązkowo z 200D na klapie i oklei się go folią na majonezika.
Ps. Na uwagę zasługuje wysoki poziom komentarzy w tym drugim artykule... po prostu szał :/.
-
Tylko czemu w automacie ?
-
Nie ma sensu manuala tam montować. Szybciej byś sobie i sprzęgłu krzywdę zrobił :). Po co sobie głowę zawracać "lewarkowaniem" skoro masz tyle niutków i kucyków pod maską.
-
Jeżeli sprzęgło hydro i przekładnia dobrana do silnika, to ok. Ale jeżeli sytuacja taka jak przy BMW 530D, to lipa ;)
-
Może kiedyś i na gaz go . Oczywiście obowiązkowo z 200D na klapie i oklei się go folią na majonezika.
Tak, i na postój, osobiście zrobię Ci dziury w tapicerce na taksometr i kasę fiskalną... :006: :004:
-
Z innej beczki - czy silnik auta zjeżdżającego z górki, na biegu, z odjętym całkowicie pedałem gazu zużywa jakieś paliwo? Porady ekonomicznej jazdy mówią o odcięciu dopływu paliwa do silnika w takim przypadku.
-
Podepnę się do pytania wyżej, tylko z małą modyfikacją. To samo co wyżej, tylko na luzie bez zapiętego biegu.
-
Na luzie z górki nie wolno, to bardzo niebezpieczne:P, tak mnie uczyli na kursach na prawko.
-
Silniki maja czujnik obciążenia, jeżeli to silnik jest napędzany przez koła, to odcinany jest dopływ paliwa. Co oznacza, że kiedy wysprzęglisz silnik, to będzie pracował na biegu jałowym i spalał paliwo.
-
A czy to działa tylko z silnikami z wtryskiem? Bo słyszałem że w moim w CC700 na gaźniku hamowanie silnikiem nie wpływa na zmniejszenie zużycia paliwa bo gaźnik cały czas podaje choćby minimalną ilość.
-
Jak jest to Aisan to mieszanka jest mocno zubożona w takiej sytuacji.
-
Na szczęście nie Aisan tylko Weber ;)
-
Z innej beczki - czy silnik auta zjeżdżającego z górki, na biegu, z odjętym całkowicie pedałem gazu zużywa jakieś paliwo? Porady ekonomicznej jazdy mówią o odcięciu dopływu paliwa do silnika w takim przypadku.
Tu masz ładnie opisane: http://technika-jazdy.wieszjak.pl/eko/271519,Dlaczego-nie-nalezy-jezdzic-na-luzie.html
-
W gaźnikach też może być sytuacja (ale to już zależy od modelu), że na biegu odcinane jest paliwo całkowicie, nie muszą być wtryski.
Na luzie się nie jeździ a tym bardziej nie zjeżdża z górki, no chyba że ktoś ma dwusuwa wtedy prawa noga na gaz a lewa na hamulec :D
-
Dziś natknąłem się na niusa w postaci odbudowy Syreny Sport :D:
http://www.powrotlegendy.pl
-
No to mamy dwa projekty.
1) budowa repliki na bazie Triumpha Spitfire.
2) budowa Syreny Sport w formie jak najbardziej zbliżonej do oryginału.
http://regiomoto.pl/portal/zdjecia/syrena-sport-budowa-repliki-zdjecia
Ta druga ma mieć jak najwięcej syrenowskich gratów. Silnik będzie nawet zbliżony, bo 35 konny oryginał zlepiony z dwóch junakowskich 350-tek S-03 też był dwucylindrowym bokserem, choć o parametrach trochę niższych od jednostki Panharda Dyna, którą budowniczy wykorzystuje - 851cm3 i 50 koni. Z mojej strony wielki szacun.
-
Parę dni temu wymieniałem szybę czołową, bo rozkleił się solar. Nowa szyba (Pilkington) teraz burczy, gdy jadę na kostce brukowej (ah, Wrocław). Mam wrażenie, że telepie się trochę.
Czy to normalne, w sensie że np. każda wymieniona szyba ma luzy większe, od fabrycznych, czy powinienem uderzać z reklamacją?
-
Panowie mam pytanie. Ojciec chce kupić od znajomego z Niemiec auto, jest możliwość, że człowiek ten przyjedzie tym samochodem odkręci tablice i wróci czymkolwiek, po czym je wyrejestruje. No i teraz nie wiem jak będą się pytać o tablice w urzędzie, czy będę mógł powiedzieć tak jak ma się sytuacja, czy też ściemniać i mówić, że auto przyjechało na lawecie? Tutaj podobno też wymagają jakichś świstków, dowodu lawety, oświadczenia kiedy laweta i na jakim przejściu przekroczyła granice. Wolałbym opcję pierwszą, bo to chyba nie przestępstwo, chyba że mój kraj chce mnie znowu czymś zaskoczyć?
-
Z tego co się orientuje to potrzebujesz brief, umowę przekazania/kupna i poświadczenie wymeldowania, czy samochód właściciel tobie dostarczył, czy przyjechało na lawecie, to urzędu celnego nie interesuje.
-
Z tego co pamiętam, niemieckie blachy są w Polsce potrzebne zupełnie do niczego. Ja swoje mam nadal w szafie, zdawać tego nigdzie nie musiałem.
Z własnego doświadczenia - jak pojechałem po auto w 2009 r., to po spisaniu umowy udaliśmy się z Hansem z odkręconymi tablicami do Kfz-Zulassungsstelle, coby auto wyrejestrować i zakupić żółte blachy tymczasowe. Na miejscu okazało się, że jako obywatel kraju będącego aktualnie członkiem wspaniałej socjalistycznej rodziny europejskiej, wystarczy, że przerejestruję samochód w Polsce. Tak więc zamontowaliśmy ponownie blachy Hansa, po czym udałem się z powrotem na łono Ojczyzny, nie omieszkając wstąpić po drodze do Aldi'ego, celem nabycia drogą kupna zgrzewki win w kartonach oraz 5 rodzinnych opakowań proszku OMO, tak aby podtrzymać tą, jakże piękną, staropolską tradycję.
Ale... o czym to ja miałem... Aha, wniosek z tego jest chyba taki, że Twój Helmut ze sobą tablic do Rzeszy zabierać nie musi (chyba, że jest do nich przywiązany), a auto przerejestrować można po prostu w Polsce. Na Ślunsku, znaczy się.
Tak to wyglądało w moim przypadku i nikt później się nie skarżył z tego powodu, ani nie widywałem nocą przy domu żadnych panów w czarnych, skórzanych płaszczach. Ale najlepiej podzwonić po urzędach i się upewnić.
-
Jakich odświeżaczy używacie w Waszych furach? Nie znalazłem jeszcze takiego który by mi pasował - nie chodzi mi o zapach tylko o formę. Nieśmiertelne wunberbaumy szybko tracą swoje właściwości zapachowe, poza tym nie lubię jak coś mi dynda przy lusterku. Lepiej sprawował się "Dr Markus" w płynie w małym zbiorniczku który wtyka się w kratki nawiewu - ale i on szybko się ulatnia, poza tym jak włączałem ogrzewanie i z nawiewów leciało ciepłe powietrze to zapach był tak intensywny że musiałem otwierać okno :005:. Podobnie było z Ambi-purem. Jest coś co by pachniało w miarę długo (koło miesiąca) i jednocześnie niezbyt nachalnie?
-
Niczego nie używam, mi tam auto nie śmierdzi ;)
-
Tylko Wunderbaum i to koniecznie waniliowy :D.
-
Lololololol, a kostki na lusterku też wozisz?
-
Lololololol, a kostki na lusterku też wozisz?
Tylko swastyki :). Bardzo ładnie się komponują z celownikiem na masce ale w przyszłości zamierzam tam wstawić krzyżyk, wronę albo kolejne haczyki - sam nie wiem lol :D.
Z rzeczy przyjemniejszych i tak bardziej na serio ;]
Best of Black Smoke Racing 2010 Compilation Video
http://youtu.be/HhxsN7HGo2Y
-
No Elwood, znamy przyczynę Twojej świątecznej absencji.
http://nasygnale.pl/gid,14405657,img,14405723,title,Omal-nie-zginal-bo-onanizowal-sie-w-aucie,galeria.html?_ticrsn=3&ticaid=6e42e
-
Z Wunderbaumów najbardziej podobał mi się Relax oraz klasyczny zielony. Ale tak jak wspominałem - pachną 3-4 dni i kuniec :005:. Nie mam jakiś specjalnych smrodów w aucie :D ale miło jest gdy się wsiada i w nozdrza uderza miły zapaszek ;).
-
Jakich odświeżaczy używacie w Waszych furach? Nie znalazłem jeszcze takiego który by mi pasował - nie chodzi mi o zapach tylko o formę.
Wanilia, w formie zapasowego pojemniczka z zapachem. Wylewam płyn na kawałek syntetycznej irchy, irchę zwijam w kulkę i wciskam w przewód nawiewu na nogi. Kiedyś umieszczałem na podszybiu,ale robiły się z tego tłuste plamy szybie.
-
Jakich odświeżaczy używacie w Waszych furach?
Polecam zapachy firmy California Scents
http://www.zapachydoauta.pl/index.php?cat_id=29&page=0&view=0&sort=default
-
Schmeisser - ciekawy patent z tą irchą, muszę spróbować :). A na ile +/- starcza Ci tak zrobiona kulka?
Dwrob - dzięki za linka, choć w pierwszym momencie myślałem że to jakieś puszki z kocim żarciem :D. Jeśli będę to gdzieś widział w sklepie w wypróbuję. Ten tekst: "Zapach w formie sprasowanego tworzywa." chyba obiecuje długie pachnienie :).
-
Najbardziej intrygujący zapach to jest w samochodzie Qrdla. To jest takie połączenie zapachu 3-osobowego pokoju w akademiku nad ranem, w którym spało po imprezie osiem osób, z nutką używanej i lekko przepoconej bielizny kogoś po ogórkach kiszonych popitych zsiadłym mlekiem. Trudno w zasadzie to opisać słowami...
-
Sztynks?
-
... kulkę i wciskam w przewód ...
Ach, ten Szmajs. Ciągle o jednym ;D.
Przecież to specjalnie dla niego: :icon_kuleczka_162:
-
Najbardziej intrygujący zapach to jest w samochodzie Qrdla. To jest takie połączenie zapachu 3-osobowego pokoju w akademiku nad ranem, w którym spało po imprezie osiem osób, z nutką używanej i lekko przepoconej bielizny kogoś po ogórkach kiszonych popitych zsiadłym mlekiem. Trudno w zasadzie to opisać słowami...
Wszystko to prawda. Najlepszy jednak zapach zyskuje się przewożąc kolesia z polibudy. Oczywiście musi mieszkać w akademiku i co najmniej, podkreślam, co najmniej, studiować elektronikę :021:.
-
Dwrob - dzięki za linka, choć w pierwszym momencie myślałem że to jakieś puszki z kocim żarciem :D. Jeśli będę to gdzieś widział w sklepie w wypróbuję. Ten tekst: "Zapach w formie sprasowanego tworzywa." chyba obiecuje długie pachnienie :).
Jeśli będzie Ci się chciało, to dużo opinii i wiadomości na temat tych i innych zapachów znajdziesz w tym wątku ;)
http://forum.kosmetykaaut.pl/viewtopic.php?t=244&postdays=0&postorder=asc&start=0
-
Schmeisser - ciekawy patent z tą irchą, muszę spróbować :). A na ile +/- starcza Ci tak zrobiona kulka?
Unikajmy słowa kulka, na tym forum ma to niezdrowe konotacje. Podobnie jak np. słowo nylon, rajstopy, chomik... :021:
W tej metodzie najfajniejsze jest to że takie 'zawiniątko' nasączone zapachem potrafi pachnieć nawet rok. Oczywiście intensywność spada, ale wystarczy puścić na chwile gorące powietrze i już czuć zapach w powietrzu. Na początku inensywność zapachu jest spora i może przeszkadzać.
Ważne jest to żeby nasączyć taka pomarańczową ściereczkę do szyb zrobioną z jakiejś pianki na osnowie białych nici, lekko śliskiej w dotyku. Trzyma toto zapach jak termos.
-
Dwrob - dzięki za sznurek do tamtego forum. Całego wątku wprawdzie nie czytałem ale ostatnie kilkanaście stron tak i kusi by spróbować czegoś od CS ale w Auchanie na stoisku motoryzacyjnym nic takiego nie widziałem :005:. Zobaczę jeszcze w tygodniu w jakimś sklepie z chemią samochodową. Najwyżej się zamówi online.
Schmeisser - zmajstrowałem sobie taką kul...ups, znaczy się zawiniątko ;). Wziąłem ściereczkę taką jak do okularów i nasączyłem Dr Markusem cytrynowym. Potem owinąłem to nitką by się nie otwierało i wcisnąłem za kratki nawiewu. Cały czas delikatnie czuć lekki zapach, a razie czego (np. gdyby pasażer znienacka puścił cichacza :D) gdy się odpali grzanie to pachnie naprawdę mocno. Co ważne po dłuższym postoju i otwarciu drzwi w nos nie uderza mocna chemiczna woń. Jestem ciekaw jak z trwałością.
-
się Grubciu zdziwił, że nie tylko on jest cwaniak: KLIK (http://jebzdzidyfb.pl/obrazek/17528/matiz,szaleje.html)
A teraz konkurs z nagrodami, dla zwycięzcy wycieczka do Bułgarii; chodzi o to by komuś udało się przekonać mojego przyjaciela że kupowanie >10-letniej, ważącej 1.7t limuzyny segmentu premium do jeżdżenia po miejscowości 14k ludzi (poza sezonem), to nie jest tak do końca rozsądne lokowanie pieniędzy (nieuchronny po zakupie remont tylko zawieszenia przekroczy minimum dwukrotnie wartość obecnego auta). Gość robi rocznie zaledwie 10k km i nie chcę żeby potem był smutny, bo to mimo wszystko fajny gość- chociaż pastuch.
Argumenty proszę wpisywać poniżej, może komuś jednak się uda.
-
Co to za piekielny sprzęt? Japoński?
-
A skąd, normalna przesiadka z włoskich 30KM na nazistowskie 200KM. Ewentualnie może być więcej...
-
To w takim razie przewrotnie: niech bierze. Oś to oś, technika bolsza. A jak jeździ 10 tyś. rocznie, głównie po bulwarach, z morskim wiatrem we włosach, to mu silnik na dłużej wystarczy. Ceny opon i innych części eksploatacyjnych też go nie zrujnują, bo mało ich zużyje. A wiadomo Auto Union, BMW, czy DB to sprawdzone i mało jeżdżone sprzęty (tak na oko 170 tyś. przez 10 lat - tutaj instrukcja kupowania http://tvnplayer.pl/seriale-online/superwizjer-odcinki,337/odcinek-959,S00E959,11341.html (http://tvnplayer.pl/seriale-online/superwizjer-odcinki,337/odcinek-959,S00E959,11341.html)). Ja nie wiem po co afera, w końcu się wszyscy przejedziecie 200 konnym sprzętem, może Blitz pójdzie w końcu na emeryturę? :D
-
O Bułgarii możesz zapomnieć. Następny proszę!
-
Ponury, albo inny das experten, myślicie że da się załatwić takie auto do ślubu?
http://photoupload.pl/images/sh2op.jpg
-
Hey.
Takie pytanie odnośnie diagnostyki samochodowej.
Czy opłaca się kupić jakiś programik i złącze do gniazda samochodu ? Nie chodzi mi o jakieś specjalistyczne programy dedykowane do konkretnej marki (np. FiatScan), tylko o programy, które pozwalają sprawdzić kazdy samochód - mają rózne złącza, ale opragramowanie jedno dla wielu marek.
Znalazłem takie oprogramowanie (wraz ze złączami) na alledrogo w granicach 400-800 zł.
Miał ktoś z Was styczność z takimi programami i może coś więcej o nich powiedzieć ? Głównie chodzi o wyciągnięcie z "komputra" samochodu informacji o przebiegu, zmianach map silnika, modyfikacjach sterowników, lub ewentulnej historii błedów przed zakupem auta.
Ramm.
-
Fajna sprawa, bo przy odrobinie szczęścia jesteś w stanie sam sobie załatwić kilka usterek. Wjazd na komputer to lekko 100zł, więc taki interfejs się szybko zwróci. Grunt aby kabel nie był jakimś chińczykiem, był w stanie działać z nowymi Windowsami i był najlepiej na USB. Ja się czymś takim bawiłem w kilku autach ale po 3-4 razach faza przechodzi :).
-
Ja się zaopatrzyłem w interface OBD2 łączący się przez Bluetooth (ELM327), plus dodatkowo przejściówkę do marki, która była na bakier ze standardami :020: - oba elementy razem z przesyłkami - coś koło 100zł. W Cegłofonie mam też dwie aplikacje do obsługi tego: jedna do sprawdzania kodów błędów, druga do wyciągania detali dotyczących pracy silnika.
Ale ja to potrzebuję tylko do sprawdzania kodów błędów, bo np przebiegu przez OBD2 się nie odczyta.
-
Znalazłem coś takiego :
http://moto.allegro.pl/bezprzewodow-multi-scan-pl-obd-iso-can-pwm-vpw-can-i2355719212.html
http://moto.allegro.pl/interfejs-fiat-alfa-lancia-vw-opel-renault-pl-i2389181705.html
http://moto.allegro.pl/okazja-interfejs-euro-scan-komplet-wtykow-i2379103218.html
Pytanie :
Czy ktoś może mi wyjasnić pojecia uzywane w opisach ? szyna CAN, rodzaje interfejsu ? OBD, EOBD, OBD2 ?
Ramm.
-
Ram, to jest kwestia tylko i wyłącznie tego co chcesz z tym robić. Jak coś jest tanie i uniwersalne i do wszystkiego, to do zabawy w garażu wystarczy, ale nawet w tej zabawie będzie sporo ograniczeń- wiele przydatnych funkcji może być niedostępnych, np. wypadanie zapłonu. Takie dedykowane urządzenia które dużo potrafią i dużo mogą pokazać są niestety dedykowane do marki i absurdalnie drogie. Ich oprogramowanie jest aktualizowane/odnawiane licencyjnie co rok i też kosztuje krocie (np. 20k PLN dla Bosch). Te KaTeeSopodobne zabawki z allegro szybko się nudzą, przez swoje ograniczenia- ale jeśli chcesz tylko wiedzieć czy sondy Lambda pracują lub pomierzyć przepływomierz, to jest OK.
P.S. Jeśli nie jesteś obyty z tematami "szyna CAN, OBD, EOBD, OBD2" to przemyśl sprawę jeszcze raz czy na pewno jest Ci to potrzebne.
Rodzaje interfejsu określają typ wtyczki i możliwości diagnostyczne jakie ten interfejs daje (im nowszy tym więcej parametrów można sprawdzić). Przypomnę że 20 lat temu kiedy nikomu się jeszcze o OBD nie śniło w Mercedesie pod maską nad prawym kielichem był taki mały geracik który też pomagał diagnozować, i podejrzewam że w większości przypadków działa do dziś.
A szyna CAN to taki nowoczesny wynalazek dzięki któremu zamiast puszczać osobno kabelek do każdego urządzenia w aucie, puszcza się wszystkie urządzenia na jednym kablu (modulując ich poszczególne sygnały) żeby fabryka produkowała taniej i szybciej. Dzięki temu jak coś się spieprzy to naprawiasz to nie pod domem w pięć minut z żaróweczką i drucikiem w ręku, tylko np. pół dnia z laptopem i absurdalnie drogim oprogramowaniem w serwisie po czym okazuje się że dalej jest coś nie tak. Fachowo nazywa się to "nowoczesność" i cieszy szczególnie montażystów LPG i CarAudio.
-
W grę wchodzi tylko i wyłącznie zabawa w garażu ;-)
Nie planuję otworzenia zakładu diagnostyki samochodowej, tylko od czasu do czasu chcę sprawdzić parametry swoich samochodów.
Taka prosta diagnostyka raz na pół roku nie zaszkodzi (czy może częściej), a może ujawnić początki problemu. Kazdy wjazd na komputer to minimum 50-100 zł w jakimkolwiek warsztacie "z pecetem". Sprzęt za 500 zł to nie jest wydatek, który rozłozy moje finanse na rok czasu, a może okazać się przydatny.
Dzięki za info.
Ramm.
-
Ja uważam, że nie warto się bawić w takie wynalazki z allegro. To normalnemu użytkownikowi nie jest potrzebne.
Nie zdiagnozujesz awarii zanim ona się nie zdarzy. Skontrolować to można sobie klocki i tarcze hamulcowe, opony, ale nie sondę lambda. Ta sonda działa absolutnie "cyfrowo", czyli albo działa, albo trzeba ją wymienić. Jak działa, to komputer pokazuje, że działa, ale nie pokaże, że za miesiąc może się ona zepsuć.
Przez ostatnie kilka lat komputer w moim samochodzie był stosowany tylko raz, kiedy chciałem sobie zmienić kilka ustawień tzw. "komfortu" pod siebie. I to wszystko.
Oglądanie co pół roku tabel ze słówkiem OK jest raczej nudne, a podłączenie do komputera samochodowego amatorskiego oprogramowania, moim zdaniem jest ryzykowne. Ja bym się nie odważył.
Może się też zdarzyć, że kupisz coś za 500 PLN, a jak się coś rzeczywiście zdarzy, to będziesz musiał jechać na poważny komputer, bo oprogramowanie z allegro nie będzie miało możliwości zdiagnozowania problemu.
-
Ram, jak chcesz coś poważnego sprawdzać, to potrzebujesz oscyloskop samochodowy, jak np ten:
(http://www.picopolska.pl/components/com_virtuemart/shop_image/product/resized/PicoScope_4223_4e9da81b4895c_120x120.jpg)
http://www.picopolska.pl/sklep/oscyloskopy-samochodowe/picoscope-4223 (http://www.picopolska.pl/sklep/oscyloskopy-samochodowe/picoscope-4223)
Tylko dwukanałowym za wiele nie zdziałasz przy problemach z zapłonem, więc raczej trzeba od razu patrzeć na 4 kanałowy http://www.picopolska.pl/sklep/oscyloskopy-samochodowe/picoscope-4423 (http://www.picopolska.pl/sklep/oscyloskopy-samochodowe/picoscope-4423) , a ten kosztuje prawie 2x więcej.
A to tylko sam oscyloskop, kompletny zestaw diagnostyczny (minus komputer) to kolejne 2,5 - 3 tysiące.
-
Przypomnę że 20 lat temu kiedy nikomu się jeszcze o OBD nie śniło w Mercedesie pod maską nad prawym kielichem był taki mały geracik który też pomagał diagnozować, i podejrzewam że w większości przypadków działa do dziś.
Tak na prawdę takie złącze było wszędzie gdzie montowany był układ wtryskowy Boscha (cały alfabet marek). W Mercedesie bywało, że go nie było poniżej wersji KE-Jetronic 3.1, ale od 3.5 do 5.2/EZ-L występowało nie tylko jako 9-pinowe okrągłe łącze diagnostyczne na którym się mierzy sygnał wypełnienia (pin 3). Podobnie jest ze złączem samodiagnostyki 8-stykowym i 16-stykowym w okolicach akumulatora. To powinno być zawsze - przynajmniej tak mówią fachowe źródła aczkolwiek na forach można wyczuć pewną panikę, bo niektórzy też nie mają tego czegoś. W W140 to złącze ma 38 pinów. Wszystko działa na prostej zasadzie - trzy błędy powtarzające się po przekręceniu zapłonu i w konsekwencji odnotowanie go w trwałej pamięci. Potem podpina się zaawansowane urządzenie diagnostyczne w postaci krokodylka, dwóch bananów, żarówki oraz w wersji zaawansowanej opcjonalnie przycisk, po czym liczy się ile razy błyśnie kontrolka. Następnie z tabelki wyczytuje się błąd. Operacje powtarza się do momentu przeczytania wszystkich błędów i na końcu czyści się pamięć. Można też wziąć miernik analogowy (koniecznie), a w zasadzie dwa. Odczytać napięcie, podstawić pod wzór i sygnał wypełnienia wyjdzie w procentach. Oczywiści eta metoda nie potrafi zdiagnozować wszystkiego w aucie ale uwalony czujnik temperatury, brak zasilania wtrysku wybadasz. Prawidłowy sygnał wypełnienia, na biegu jałowym to od 45-55%, 100% oznacza np. padnięty sterownik lub brak zasilania owego.
http://youtu.be/WVtBb_8TwL8
http://youtu.be/yQElRxoOKS8
-
Sun - nic poważnego z samochodem robić nie zamierzam ;-)
Po prostu na razie pytam, zbieram wiadomości i odpowiedzi w temacie.
Kupno profesjonalnego sprzętu do zupełnie amatorskiego zastosowania za parę tysięcy złotych mija się dla mnie z celem.
Dlaczego pytam o takie geraty?
- ostatnio byłem u znajomego mechanika zapytać się czy mogą mi załatwić klamkę zew. do aśki. I kiedy sobie tam czekałem na niego (poszedł sprawdzić jak jest z dostępnością), obok drugi mechanior podłączał do komputra jakieś audi czy paska ... Nie wiem jaki to był program, ale na pewno nic specjalistycznego, bo na początku gość wybrał znaczek marki.
- byłem na giełdzie (czyli licencjonowanym zjeździe paserów części samochodowych :-)) też jakoś niedaleko temu w czasie i widziałem ciekawe zjawisko. Gościa z laptokiem, który chodził sobie od samochodu do samochodu (różne marki), ciągnąc za sobą grupkę ludzi (gapiów ? klientów ?) ...
Więc, jezeli takie oprogramowanie "do wszystkiego - jest do niczego" to co można realnie nim sprawdzić w takich sytuacjach jak opisane powyżej ?
Ramm.
-
Przede wszystkim zapisane błędy (jeżeli ktoś sprytny nie odłączył akumulatora), kasowanie tych błędów, odczytywanie numeru VIN i niektóre parametry na pracującym silniku - to daje OBD2. Znajdź na Allegro ELM327 na USB - to kosztuje jakieś 50-60 zł (więcej za wersje Bluetooth), dostajesz z tym oprogramowanie na laptopa i początkowo nic więcej nie potrzebujesz. Zapisywać tym nic się nie da, więc ryzyko używania żadne.
-
Mówisz Ramm, że gość chodził po giełdzie z laptopem.
Ale dla mnie laika tak to właśnie wygląda. Pomiędzy komputerem i samochodem jest jeszcze podłączana taka magiczna, mała skrzyneczka, a reszta to oprogramowanie. Pytanie tylko kto napisał oprogramowanie.
-
Mówisz Ramm, że gość chodził po giełdzie z laptopem.
Ale dla mnie laika tak to właśnie wygląda. Pomiędzy komputerem i samochodem jest jeszcze podłączana taka magiczna, mała skrzyneczka, a reszta to oprogramowanie. Pytanie tylko kto napisał oprogramowanie.
Kto napisał oprogramowanie ? Nie wiem.
Nie przyglądałem się facetowi specjalnie (po prostu jak jestem na giełdzie to idę "w alejki samochodowe" popatrzeć) - ale na pewno nie testował tylko jednej marki, więc na logikę, nie było to oprogramowanie dedykowane konkretnej marce. Ale pewny nie jestem.
Przede wszystkim zapisane błędy (jeżeli ktoś sprytny nie odłączył akumulatora), kasowanie tych błędów, odczytywanie numeru VIN i niektóre parametry na pracującym silniku - to daje OBD2. Znajdź na Allegro ELM327 na USB - to kosztuje jakieś 50-60 zł (więcej za wersje Bluetooth), dostajesz z tym oprogramowanie na laptopa i początkowo nic więcej nie potrzebujesz. Zapisywać tym nic się nie da, więc ryzyko używania żadne.
Dzięki Sun. O coś takiego mnie na początek chodziło ;-)
Ramm.
-
Joł joł joł, szczerze rozbawiony lekturą (kilka stron wcześniej) obaw o badania techniczne/dowody rejestracyjne w tym wątku, chciałem zaprezentować dziś odrobinę klasyki. Ja wiem, że tego pełno na Tubie i każdy może sam sobie pooglądać jak się z trzech Passatów robi jednego, ale tu jest prawdziwy self-hend-mejd rodzyn: czyli Golfik III kolegów Mazaka na którego wyrywają wszystkie lachony w Jelonce.
Elegancja i niepowtarzalny styl tego (http://www.youtube.com/watch?v=YFJvgrzjCK0&feature=fvwp&NR=1) samochodu wzbudzają słuszny podziw i szmer zazdrości na wieczornym zlocie (http://www.youtube.com/watch?v=5qYEl6Ih3Is&feature=relmfu) pod Tesco. A do tego ta precyzyjna (http://www.youtube.com/watch?v=ItpX-7Jb6iA&feature=relmfu), nienaganna geometria (http://www.youtube.com/watch?v=kcv82_MSoFY&NR=1&feature=endscreen) nadwozia i wzorowe zestrojenie (http://www.youtube.com/watch?v=ckwRqBNmiLE&feature=endscreen&NR=1) zawieszenia...
P.S. Mój osobisty faworyt to Gruby i koleś z kamerą stojący obok linki- trochę szkoda że nie pękła, bo w moim i Waszym interesie jest nie spotkać ich na drodze z naprzeciwka...
-
Chyba kupuję za mały samochód. Ciekawe ile gwiazdek w Euro NCAP zdobyłby SKOT...
-
Ja tam nie wiem...
Mając 200+ KM można jeździć spokojnie, bez spinki. A 250kkm też nie oznacza złomowania.Są jeszcze na rynku solidne samochody,spokojne, z których pod 300 kucy można z drobnymi modyfikacjami osiągnąć. A to wystaczy do sprawnego wyprzedzania.A ceny przystępne.
Chociaż 11 letni pojazd może doprowadzić do rozpaczy nawet doświadczonego z danym typem mechanika... Mój nie chciał oddać piast z tylnej osi.Wymieniałem tylne tarcze na 300mm i trzeba było osłony też wymienić, a na drodze stały piasty. 3 dni z szuwaksami, ściągaczami i "cieżkim" sprzętem. I nic...
dopiero 4tego oddał. Jak już spisaliśmy na straty czujniki ABS i padła decyzja o nowych piastach z łożyskami . Było nieodparte wrażenie że ten element nie był demontowany od fabrycznego montażu ;)
Poza tym są komputery sterujące pozwalające na coś w stylu "rootowania". Dzięki temu na SID są dostępne dane od temperatury spalania po temperatury cylindrów i składy mieszanki. Ale... to zależy od marki :)
-
Rolam - przestań się chwalić :-P
-
Powiedział ten co wyjechał z jAlfą DŻEJTIDI. :P
Się nie chwalę, bo nie ma czym :P Dzielę się tylko wiedzą na temat "Nie tylko GOLF TDI" :)
A OpenSID jakby robili do Twojego klekota to byś nie musiał magicznych pudełek używać :P
-
Magiczne pudełka są "przyszłością" przy ewentualnym zakupie Sportwagona 159 :-P
"Klekot dżejtidi" nie potrzebuje "pudełkowej magii". Jest na to za stary :-D
-
Ja uważam 159 za lepsze auto niż 156. Również w zakresie jeżdżenia.
@Sandałn: nie przejmuj się tymi gwiazdkami NCAP, są wymyślone głównie dla poprawy samopoczucia wszystkich nabywców nowoczesnych wyrobów samochodopodobnych aby żyli w przekonaniu że nowe Clio czy Aveo (pięć gwiazdek) to bezpieczne samochody- przynajmniej zanim się zderzą z dwudziestoletnim W124 (trzy gwiazdki- na masce, kierownicy i klapie bagażnika).
-
Pytanie poza tematem gwiazdek: dlaczego na moim obrotomierzu (VDO) widnieje minus pierwsza potęga?
-
Pewnie nie sama potęga tylko coś takiego x1000 min-1 a to jest tożsame x1000 1/min, czyli x1000/min [obroty na minutę]
-
Danke! :D Tak właśnie jest.
-
Taka lotniczo-filmowo-motoryzacyjna ciekawostka.
Był sobie film Top Gun, który pewnie większość forumowiczów oglądała lub przynajmniej wie, że taki nakręcono.
W filmie główny bohater jeździ na motocyklu Kawasaki GPz900R w USA popularnie nazywanym Ninja.
Poniżej można sobie przeczytać parę ciekawostek nt. tego pojazdu:
http://www.imcdb.org/vehicle_6406-Kawasaki-GPZ-900-R.html
http://mikandersen.dk/Motorcykel%20engelsk.htm
Po ostatniej sobocie stwierdzam, że przejażdżka na starym GPz jest wielką przyjemnością, a w tle obowiązkowe "Take my breath away" zespołu Berlin :002: nr 1 na liście Bilboard w roku 1986-tym.
-
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=65dvWoysvTQ
Jest magia na naszych drogach... :007:
-
Ten gość w Golfie (2:20-3:03) eksternistycznie na debila nr.1.
-
Ten gość w Golfie (2:20-3:03) eksternistycznie na debila nr.1.
OMG, po całej akcji to chyba musiał stanąć na poboczu i kupe z majtasów wyciągać :D
-
Te filmy są stare i znane, niektóre od lat, a najgorsze że co roku powstaje nowa świeżutka kolekcja...
I nic się nie zmieni, bo kursy nauki jazdy nie uczą jazdy tylko uczą jak zdać egzamin.
Nigdy nie rozumiałem, dlaczego co roku trzepano moje zdrowie (również psychomotorykę) na badaniach lotniczych, mimo że ryzyko że spadnę komuś na głowę było minimalne, a z drugiej strony spotykam codziennie Panią Krysię która bez czujników nie jest w stanie zaparkować swojego Passata pod Tesco- mimo że ma bezterminowe prawo jazdy.
-
To w końcu i ja mogę się pochwalić, przedwczoraj jechałem samochodem XXI w marki Tesla.
Dokładnie tym egzemplarzem W1 GREEN. http://autokult.pl/2011/04/22/tesla-roadster-sport-zielono-mi-test-autokult-pl-2
Odgłos elektrycznego silnika, świst wentylatorów i opon daje niesamowite wrażenie. Ten świst przypomina nieco włączenie się turbiny w Mieczysławie z naszego starego szturmowika. Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie.
W opisie jest mowa o skrzyni biegów z tego, co wiem jest tylko przełącznik przód lub tył. Bardzo niskie zawieszenie, brak wspomagania kierownicy i duży promień skrętu (większy niż w moim volvo V70tdi2,4 / 97) no i ta cena to pewne mankamenty na nasz rynek. Pokonanie krawężnika czy „śpiącego policjanta” to już wyczyn niemal ekwilibrystyczny. Siedzenia wygodne jednak położone bardzo nisko i dość niewygodne do wsiadania/wysiadania. Ale co tam, te niewielkie w sumie drobiazgi :) rekompensuje bezszelestne wgniatające w fotel przyśpieszenie niecałe 4sek do 100km/h. Co ciekawe nie ma żadnej zwłoki, szarpania zmiany biegów kompletnie nic.
To była naprawdę niesamowita jazda, odczucie jak jazda szybkobieżną windą w poziomie.
-
Chyba kupuję za mały samochód. Ciekawe ile gwiazdek w Euro NCAP zdobyłby SKOT...
Wystarczy że zwiększysz masę swojego wozu, od razu będzie bezpieczniej.
Masz przykład: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,12095386,Ukradl_ponad_tone_cementu__Wiozl_lup_daewoo_tico.html
-
Trochę chyba pan redaktor przesadził... ładowność Tico to coś koło 400kg, przy masie własnej 650. Nawet pomijając już że to cudo jest samonośne a nie na ramie, to jak on miałby tym ruszyć mając (nówka sztuka) 40KM i sprzęgło wielkości talerzyka do ciasta ?
Tutaj (http://www.youtube.com/watch?v=QLDkVDnu8Zc&feature=related) jest za to coś, w co aż trudno uwierzyć (najeździłem się trochę po takich miejscach i widziałem jak to jest ukręcić wał napędowy w MAN 8x8, tudzież skrzywić ramę w Actrosie). Coś niesamowitego po prostu, jak ktoś ogarnia takie tematy to warto zobaczyć. Ja wiem że to KraZ, ale mimo wszystko- to już lekko wykracza poza moją wyobraźnię. Powinien się połamać, opony wystrzelić, mosty powyrywać z ramy- a ten nic, zgasił peta i pojechał...
-
Tu do Cieniasa wchodzi 15 osób (o łącznej masie 1115kg jeśli wierzyć autorowi filmiku) i kawałek dał radę przejechać. Sam mam Cinqusia i dokładne dane co do masy i ładowności to: 675/425kg (plus homologacja na 5 osób ;)).
http://www.youtube.com/watch?v=_AG5g3EakYc
-
Kupiłem moje pierwsze auto Golfa IV i ma coś nie tak z zamkami lub alarmem. Auto zamyka się samo nawet kiedy wsiądę do samochodu i nie ruszę, to centralny sam się zamyka.
Mam pytanie: jeśli Golf IV ma anty-napad i się sam zamknie, to czy jest normalne, że nie_można go otworzyć klamką od środka, ani od strony pasażera, ani kierowcy?
Odstawiłem auto do elektryka samochodowego i twierdzi, że Golf IV tak ma. Mnie to nie pasuje, bo w razie pożaru mam najpierw wyjąć klucz ze stacyjki i użyć pilota żeby otworzyć drzwi? Zdaje mi się, że zwykłe pociągnięcie za klamkę od środka powinno otworzyć auto!
A jak wysiądzie pilot a ja będę w środku, to mam zostać uwięziony w środku!?
Jak ktoś ma Golfa IV, to niech napisze mi jak u niego działa zamek i ten anty-napad. Czy można otworzyć wtedy auto pociągnięciem za klamkę z wewnątrz samochodu od strony pasażera i kierowcy?
Mój Golf IV jest trzy-drzwiowy z Lipca 1999 roku.
Sporo "naprostowałem" tę wypowiedź, żeby się łatwiej czytało. Zfrr
-
Czytam, że kolega Adam zapoznaje się powoli z utopijną elektryką SturmWieśwagena nr 4. Chciałbym zaznaczyć, że to początek kłopotów. Przykro mi.
Centralny zamek - zacząć należy od baterii w pilocie, oraz samego pilota. Może ma gdzieś zimne luty? później przechodzimy do odbiornika. Powinien być z lewej strony kierownicy pod spodem (przynajmniej u mnie tak było - o ile pamiętam). Może poległ w walce z wodą (w zasadzie jak cała tzw. instalacja elektryczna na papierowych przewodach). Może wystarczy przeprogramować, a może trzeba będzie wymieniać? Pisze 'może', bo w tym łajnie to 'może' być wszystko. Natomiast, wg. mnie kategorycznie 'nie może' być tak, żeby się nie dało otworzyć drzwi od strony kierowcy bez prądu. Wtedy to stawiam na 'zgłupienie' immobilajzera, który nie rozpoznaje kluczyka. Chociaż?
Przepraszam, za taką impertynencję, ale Golfik oczywiście z Niemiec, od dziadka?
Na koniec taka rada: sprzedaj tą padlinę i kup sobie Mercedesa - za te pieniądze ładna sztuka.
-
Golfik od polskiego cwaniaka ( czytaj handlarza ) sprowadzony z Niemiec. Wymieniłem olej i filtry. Po starych filtrach mechanik, który je zmieniał wnioskuje, że wymieniane nie_były co najmniej dwa, trzy lata, więc ten Niemiec musiał być na poziomie polskiego plundra z naprawdę zabitej wiochy.
Sprzedaż szrotu nie wchodzi w grę. Zrobiłem mu kompletny rozrząd: paski,_rolki,_napinacze,_pompa wodna i kosztowało mnie to sporo.
Co do Mercedesa za te pieniądze, to kumpel mi takiego próbował wcisnąć, a elektryka była w nim tak zgniła, że następne co kupiłbym po tym samochodzie to Lugier, żeby kumpla za bezczelność (***) !
Dzięki tichy za odpowiedź.
Zwracałem uwagę na staranność wypowiedzi. Poprawiłem interpunkcję, ortografię i formatowanie, a w niektórych miejscach nieznacznie stylistykę. +20 Zfrr
-
Miałem na myśli Mercedesa, nie "Mercedesa". 8)
Druga sprawa, to nie traktuj mojej wypowiedzi jako prawdy objawionej - raczej jako moje doświadczenia z tym wynalazkiem. :D
Jeszcze jedno, jeśli pewnego dnia zaobserwujesz lekki dymek, po włożeniu kluczyka do stacyjki, to ją wymień. Lubi się dziadostwo, w trasie fajczyć, jak w Fordzie Escorcie. Pewnie pewien Głos z pewnego kibla powie, co za firma te ustrojstwa dostarczała (strzelam - włoska). :D
Zefir - myślałem, że już przestaliście, na The Forum, formatować nazwę 'Niemcy'. :o
-
Masz przykład: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,12095386,Ukradl_ponad_tone_cementu__Wiozl_lup_daewoo_tico.html
Toż to u mnie na wsi! Wyznam wam że możliwe jest iż dziadzio został złapany na... krajowej 50-tce, bo raczej tam, a nie gdzie indziej bywa Policja. Chciałbym zobaczyć miny kierowców tirów którzy widzieli tą "ciężarówkę".
-
Grzebię w samochodzie próbując dojść ładu w gaźniku Aisana, chociaż w tej chwili to po prostu rzucanie częściami w samochód, bez jakiś specjalnie pozytywnych efektów. Lista rzeczy jakie mogą mieć negatywny wpływ na pracę tego konkretnego gaźnika jest jak papier toaletowy - długa, szara i do ****.
Zbyt uboga mieszanka... i weź tu dojdź dlaczego, kiedy wszystko w komorze silnika samochodu ma wpływ właśnie na skład mieszanki.
-
Nie od parady mówią na to "węglarka" :D.
-
Grzebię w samochodzie próbując dojść ładu w gaźniku Aisana, chociaż w tej chwili to po prostu rzucanie częściami w samochód, bez jakiś specjalnie pozytywnych efektów. Lista rzeczy jakie mogą mieć negatywny wpływ na pracę tego konkretnego gaźnika jest jak papier toaletowy - długa, szara i do ****.
Zbyt uboga mieszanka... i weź tu dojdź dlaczego, kiedy wszystko w komorze silnika samochodu ma wpływ właśnie na skład mieszanki.
Kup FOSa lub Webera (względnie gaźnik od Malucha ale to więcej roboty) i zrób podmiankę - bo jak mniemam chodzi tu o popularnego microvana CC ;). To jest typowa opinia na forach od ludzi którzy próbowali ujarzmić ten koreański gerat.
-
Zanim zabiorę się za wymianę całego gaźnika na Webera, to najpierw chcę wyeliminować potencjalne zewnętrzne źródła problemów - wymieniał będę pompę paliwa na nową, przewody paliwowe przy niej też i sprawdzę jak działa przy rozszczelnionym kolektorze wydechowym, bo i katalizator może mieć wpływ na pracę tego klamota.
Już wszystkie przewody podciśnienia wymienione na najlepsze jakie mogłem znaleźć, elektro-zawory posprawdzane, styki przeczyszczone, prowizorki w elektryce wykonane przez tutejszych pseudo-mechaników poprawione, nowe świece (akurat nie było Championów, ani Iskier, to są Boscha) i przewody WN. Cewka sprawdzona, wszystkie bezpieczniki też, wymienione filtry i płyny...
-
Polecam do grzebania w tym autku książkę z serii "Sam naprawiam ...". Są tam obszerne opisy m. in. o gaźnikach i nie tylko. W sumie ponad 300 stron przydatnych informacji. Kilka razy dzięki niej uniknąłem wizyty u mechanika bo poradziłem sobie sam :). W razie czego służę linkiem do pdf.
-
Mam, ale nie mogę powiedzieć, że szczególnie pomaga przy problemach z tym gaźnikiem.
-
Możliwe, ja z niej korzystałem gdy miałem problemy z pompą paliwową, hamulcami i prądem. Z gaźnikiem to mam to szczęście że u mnie w mieście jest jeszcze fachowiec starej daty (polecany na różnorakich forach) który zajmuje się tylko gaźnikami - ludzie przyjeżdżają Cinqusiami, Maluchami, Tic-tacami ale też starociami: Warszawami, Syrenkami, Garbusami, starymi motorami, raz nawet widziałem jakieś starego ale wieeelkieeego amerykańca (sądząc po malowaniu jakiś ex-radiowóz) :)
-
Sun Ty Parówo, jak długo już świetnie się bawisz z tym gaźnikiem? Bo wiesz, roboczogodzina średnio kosztuje stówę, cały Cieńki na chodzie z papierami tysiąc, a gotowy gaźnik FOS na allegro do przekładki złapiesz za 150.
Szanuję oczywiście zapał, pasję i miłość do CC700, ale ponieważ znamy się ponad 10 lat to po prostu średnio mogę spokojnie się przyglądać jak od miesiąca pierd...sz się z jakimś obsranym wytryskiem japońskiej myśli technicznej z końca lat `80 z którym jak Polska długa i szeroka wszyscy mają jakieś "ale". Pomijam już fakt że w Cieńkim nawet pęknięta obudowa cewki WN potrafi dawać takie objawy jak nieszczelne podciśnienie w gaźniku- no ale to chyba nie dziwi w tak wysublimowanym i wysmakowanym technologicznie samochodzie. Na forumowy Skajdrajw masz wrzucony folder- ściągnij sobie, może Ci się przyda zanim Cię zabiorą w kurtce z rękawami co na wszystkich pasują.
-
Myślisz, że co leży w bagażniku ? :D
Ano wydrukowany ten dokumencik i strony z "Sam Naprawiam" odnoszące się do 704ccm silnika 8) i przytrzymuje butelki z olejem w kartonie, żeby mi nie chlupały, bo mniej więcej tyle z tego obecnie pożytku.
-
Mój związek z jedną z najpiękniejszych kobiet mojego życia prawie uległ rozpadowi z powodu trzech nierozważnych słów które wypowiedziałem w kontekscie CC700 i gaźnika AISAN: "Zrobię to kochanie"
Dwa tygodnie to powtarzałem a potem wybuliłem 450 zł w 2007 roku za regenerowanego AISANA z montażem :D
Ale ja z innej beczki :d Wiecie ile Fiacik Punto wziął na trasie Bytom-Jarocin przy średniej prędkości 80 km/h :D ( więcej się nie da na tych drogach)?
4.82 litra :D
-
Sam byłem zdziwiony jak mi Cienias w trasie (licznikowe 80km/h, wg GPS było 73) zadowolił się 4.2l/100 :)
-
Jeśli przeliczycie te litry paliwa na pojemność (albo moc), to i tak wyjdzie że to strasznie nieekonomiczne silniki. :P
-
http://www.youtube.com/watch?v=_LsisBugEPw
Włos się jeży na głowie, jak się to ogląda. To co wyczyniają niektórzy "kierowcy" przechodzi wszelkie pojęcie. Zrozumiałbym może jeszcze cofanie na wjeździe na autostradę, ale zawracanie TIRem w poprzek jezdni i jazda pod prąd, także w nocy i w deszczu, to według mnie dożywotnia dyskwalifikacja i odpoczynek od kierownicy. Przecież to są mordercy..
Tak myślę, że chyba jeszcze nie dojrzeliśmy do autostrad.
-
Jeśli przeliczycie te litry paliwa na pojemność (albo moc), to i tak wyjdzie że to strasznie nieekonomiczne silniki. :P
Dlatego twierdzę, że moje Legacy H6 3.0 jest bardzo ekonomiczne.
Niestety muszę je wymienić na PICK UP-a
-
Dlatego twierdzę, że moje Legacy H6 3.0 jest bardzo ekonomiczne.
Niestety muszę je wymienić na PICK UP-a
Legacy GT?
Tak czy siak piękne auto - szkoda że H6 w przyszłym roku już nie będą sprzedawane....
A jak potrzebny Ci pick-up to jest Subaru Baja.
-
Legacy GT?
Tak czy siak piękne auto - szkoda że H6 w przyszłym roku już nie będą sprzedawane....
A jak potrzebny Ci pick-up to jest Subaru Baja.
Widziałem kiedyś to cudo. Ja jednak potrzebuje coś na większych kołach.
Wybór prawdopodobnie padnie na Forda Rangera
-
http://moto.wp.pl/kat,55194,title,Zarejestrujesz-Anglika-w-Polsce,wid,14854745,wiadomosc.html?ticaid=1f05f
Dobra wiadomość dla mnie i tych którzy nie lubią kaskaderki podczas wyprzedzania na podwójnej.... ;).
Wysłałem szpiega do mojego lokalnego Urzędu Komunikacji i stwierdzili, że "po otrzymaniu odpowiedniego rozporządzenia", po przedstawieniu badań technicznych, nic nie stoi na przeszkodzie zarejestrować taki pojazd na blaszki PL.
Jeśli można, małe pytanie. Kupię lampy:
Mieczysław, klasa C rocznik 2004
Nissan Navara III rocznik 2006
-
Wyślij lepiej szpiega do jakiegoś TU, bo może się okazać, że cena ubezpieczenia będzie taka, że się to w ogóle nie opłaci.
Tak mi się przypomniało: http://www.youtube.com/watch?v=p--SUZqUVJ4
-
Dopuszczenie do ruchu w Europie kontynentalnej samochodu z kierownicą z prawej strony jest moim zdaniem zamachem na moje mienie, zdrowie i być może życie.
Nadmienię że pokonuję zazwyczaj kilkaset kilometrów w tygodniu (czasem około 2 tysięcy) różnymi samochodami, jeździłem autem z kierownicą po prawej stronie (w ruchu prawostronnym) i wyrażam tylko własną opinię.
Ale skoro można w Polsce jeździć na używanych/bieżnikowanych oponach za 100PLN/szt., na używanych amortyzatorach, zaciskach i tarczach hamulcowych niewiadomego pochodzenia, autami poskładanymi z ćwiartek kupionych na allegro- to w sumie co za różnica.
-
Zmieniając temat z oszczędnych samobójców/morderców, na coś zgoła odmiennego:
Ktoś tutaj zajmuje się auto-detailingiem ?
Zbieram sprzęt do pucowania wozu, a przeglądanie forum.kosmetykaaut.pl przyprawia o migrenę. O ile grzebać w wozie mam gdzie, to z jego myciem raczej kiepsko - muszę korzystać z myjni bezdotykowych sieci BKF, a samochód stoi pod chmurką... mewami... drzewami... i innym dziadostwem na wysokościach przelotowych. Wszystko to sprawia, że moje potrzeby są trochę odmienne od większości użytkowników forum detailingowego.
Więc po kolei:
1. Mycie: nie mam gdzie tańczyć z dwoma wiadrami, rękawicami itp. muszę się zadowolić tym co oferuje myjnia bezdotykowa, by spłukać z lakieru cały syf. Ale: mogę się pobawić w glinkowanie i produkty typu TarX, czy IronX. Pytanie, które ? I czy warto ?
2. Osuszenie przed zabezpieczeniem: który ręcznik z mikrofibry z obecnie dostępnych na rynku będzie tutaj najefektywniejszy ?
3. Zabezpieczenie lakieru: ostała mi się jedna saszetka sealera Supagard 100 Plus, nie wiem czy się nim teraz bawić, czy kupić od razu coś innego... i właśnie - co ?
-
Poszukuję auta z napędem na 4 koła, z silnikiem diesla, o podwyższonym zawieszeniu (raczej nie SUV, ale coś nieco bardziej terenowego), ale jednocześnie, żeby dało się tym pojechać po autostradzie i było stosunkowo mało awaryjne. W cenie tak do 39 999, im taniej tym lepiej, zostanie na buty do łażenia po górach.
Chodzi mi o to, żeby ktoś doradził, czego z pewnością unikać bo "przecież wszyscy wiedzą, że ten rocznik był robiony w Gujanie Francuskiej i rozpada się po 102 tysiącach km". Myślałam wstępnie o czymś w rodzaju Land Rover Freelander, albo Toyota RAV4, albo Suzuki Vitara, coś w tym guście. Nie ukrywam, że najbardziej podoba mi się Land Rover (nie znoszę wysiadać pod marketem z "babskich samochodów"), tylko, czy to w ogóle warto kupić ? A może jest coś jeszcze, czego nie brałam pod uwagę ?
Czy ktoś pomoże kobiecie ? Zima idzie ! :117:
P.S.
W związku z totalną awarią twardego dysku straciłam wszystkie namiary na GG, jak ktoś ma ochotę niech da znak-sygnał. :595:
-
Od Srilandera I to się lepiej trzymaj z daleka. Chyba, że masz kasę na 100% wymianę przekładni kątowej - nowa około 12 tys. zł.
Oprócz tego rynek zalały badziewnie przeróbki z anglików z przekładniami kierowniczymi z Kadettów albo z Nexii i bez ogrzewania z jednej strony.
-
To chcesz 4x4 czy badziewnego haldexa? Jeżeli to pierwsze to wybór nikły, w tej cenie tylko Subaru. Nie ma diesli w tych rocznikach ale benzyny za to są bardzo bezawaryjne.
Kolega ma do sprzedania przepieknego Forestera 2.0 turbo za 31kpln. Udokumentowany przebieg i bezwypadkowość. Serwisowany do dziś w jednym ASO (!). Co prawda nie diesel ale brałbym tego sprawdzonego boxera. Można go zawsze zagazować. Dwulitrowe jednostki dobrze znoszą podtlenek LPG. ;-)
-
Poszukuję auta z napędem na 4 koła, z silnikiem diesla, o podwyższonym zawieszeniu (raczej nie SUV, ale coś nieco bardziej terenowego), ale jednocześnie, żeby dało się tym pojechać po autostradzie i było stosunkowo mało awaryjne. W cenie tak do 39 999, im taniej tym lepiej, zostanie na buty do łażenia po górach.
Ciężko, szczególnie jeżeli to cena całkowita, bo trzeba odliczyć przynajmniej te 9'999zł na "pakiet startowy" ;)
To ma być po prostu pojemne i jeździć po górskich drogach, czy faktycznie zjechać na bezdroże ? Bo może po prostu Audi A4 lub A6 w wersjach Avant (kombi) Quattro (4x4) z silnikami 1.9 TDi wystarczy ?
-
Panowie - problem, z którym lubelscy fachmani nie mogą sobie poradzić, tzn nie potrafią zdiagnozować przyczyny a sugerują wymianę całego szeregu elementów, co mało mnie pociąga, zwłaszcza finansowo.
Ford Focus, Zetec 1.4, 2004, 212k km ale to chyba mało istotne.
Silnik w czasie jazdy i na obrotach jałowych działa OK. W przypadku obrotu kierownicą na biegu jałowym słychać wahanie obrotów. Zjawisko to wzmaga się w przypadku gdy jadę na jałowym, kręcę kierownicą i mam włączoną klimę lub nawiew na szybę (co z automatu w tej wersji włącza klimę). Zdarzyło się nawet, że spadek obrotów na zakręcie przy biegu jałowym - parking itp, doprowadził do zgaśnięcia silnika i blokady kolumny kierownicy. Mało to fajne.
Akumulator nowy, prąd ładowania ok, nowy "silnik krokowy" - zawór bocznikowy, świece i kable ok.
Ktoś ma jakiś pomysł?
-
Pompy wspomagania nikt nie raczył sprawdzić? ;)
Opcjonalnie drożność układu wspomagania i wszystkie inne jego aktywne komponenty.
Pompa wspomagania kierownicy jest napędzana przez silnik, cały czas przez pasek wieloklinowy, jeżeli układ wspomagania nie działa prawidłowo, to przy jego operacji silnik będzie bardziej obciążony i obroty nawet (a może przede wszystkim) wysprzęglonego silnika będą spadać.
-
Poszukuję auta z napędem na 4 koła, z silnikiem diesla, o podwyższonym zawieszeniu (raczej nie SUV, ale coś nieco bardziej terenowego), ale jednocześnie, żeby dało się tym pojechać po autostradzie i było stosunkowo mało awaryjne. W cenie tak do 39 999, im taniej tym lepiej, zostanie na buty do łażenia po
Honda CRV, Toyota RAV4, Nissan X-Trail, Mitsubishi Outlander (choć to prawie SUV) a z większych to... Pajero :grin:
-
Za tą cenę i w Dieslu to będą już 20 letnie samochody i zwykle z historią. Jeżeli już wóz w teren za tą cenę to po prostu starego, ale prostego jak konstrukcja cepa Land Rovera Defendera. Opcjonalnie jak się trafi okazja to Range Rover lub Discovery... wszystko tylko nie Freelander (przykro mi).
Jeżeli nie ma potrzeby tworzenia własnego szlaku, to raczej kierowałbym w stronę samochodów drogowych, ale z napędem 4x4, jak Audi A4 Quattro, czy Subaru Legacy - będą to o dekadę nowsze samochody z o połowę niższymi kosztami utrzymania, a przez śnieg po grill spokojnie się będą przedzierać.
-
Opcjonalnie jak się trafi okazja to Range Rover lub Discovery... wszystko tylko nie Freelander (przykro mi).
Z tym Range Roverem też bym mocno uważał. P38 nie należy do bezawaryjnych samochodów. Szczególnie jeżeli chodzi o pneumatykę i komputer.
-
Który z terenowych samochodów jest bezawaryjny ? ;D
Każdy element więcej ponad stan lat 70-tych to potencjalne problemy przy wieku tych samochodów i sposobie w jaki były eksploatowane. W zasadzie myślę, że Range Rover P38 z 2.5 litrowym Dieslem BMW byłby bezpieczniejszą inwestycją niż dajmy na to Land Cruiser, Pajero, czy Patrol, bo po prostu więcej widziały dróg niż ciężkiego terenu. Natomiast EAS da sie naprawić za to co pozostanie po zakupie, biorąc cenę samochodu w okolicach 25k zł.
-
Pompy wspomagania nikt nie sprawdzał. Pasek wielokliniwy zmieniłem jakieś 40k km temu, wraz z napinaczem. Niedawno wyremontowałem kliatyzację.
W akcie desperacji byłem nawet w ASO i też czepiali się krokowca, świec itp. Na szczęście zapłaciłem tylko za diagnostykę.
-
Bardzo dziękuję za cenne uwagi.
Jeszcze gwoli sprecyzowania: nie chodzi o duże auto, lepiej mniejsze, bo trasy krótkie, raczej sporo manewrowania. Diesel dlatego, że czasem będę go używać w krótkich wyjazdach służbowych, a że w firmie diesla pod dostatkiem, to i bak będzie można czasem uzupełnić za darmo w ramach extra premii :117:. Samochód ma być wykorzystywany głównie do jazdy po przedmieściach (dziecko do przedszkola, ja do pracy), po mieście i czasem na jakąś wycieczkę. Problem w tym, że jak spadnie śnieg to moje nisko zawieszone kombi z napędem na tył radzi sobie tak sobie. Krawężniki ukryte pod śniegiem, kiedy trzeba zawracać na "3" też nie służą temu autu, które poza tym jest superowe i nic do niego nie mam. Być może te modele Audi byłyby spoko, ale czy one nie są za niskie ? Czy nie ugrzęznę w śniegu, który wepcha się pod podłogę, albo czy nie urwę tłumika zahaczając nim o zdradziecki, obsypany śniegiem, krawężnik ? Mieszkam przy bocznej drodze, która jest ostatniej kategorii odśnieżania. Mąż z przednio-napędowcem jakoś sobie radzi, ale ma też trochę więcej doświadczenia (poza tym ciągle go nie ma :114:), więc potrzebuję czegoś trochę "bardziej". W terenie auto może być wykorzystywane podczas wycieczek do jaskiń i ruin na Jurze - leśne drogi, konary, skałki i kamienie, więc też lepiej coś wyższego.
A propos tej ceny - właśnie dlatego myślałam o Freelanderze, gdyż w podobnej cenie znalazłam ogłoszenia sprzedaży diesli nawet z roczników 2005-2006, z klimatyzacją i w ogóle :102:
Ale cóż - pozostaje szukać dalej.
-
Leon, z Twojego opisu wynika, że sprawa jest powiązana z układem kierowania. Czy masz jakiekolwiek problemy przy jeździe po prostej ?
Niestety układ wspomagania jest w pełni analogowy, więc nie ma możliwości prostej separacji układu. Idealnie by było sprawdzić ciśnienie na obu wyjściach pompy wspomagania, ale to trochę zabawy jest, bo nie wiem czy w ogóle istnieje taki zestaw diagnostyczny. Gdyby odłączyć przewody hydrauliczne od pompy wspomagania, czy połączyć wyjście z wejściem zalane płynem, by nie pracowała na sucho... i wtedy sprawdzić czy silnik pracuje równo przy manewrach - wtedy można by to albo potwierdzić (silnik pracuje ok), albo zaprzeczyć tej tezie (problemy nadal są mimo braku wspomagania).
Takie moje przemyślenia, nie jestem mechanikiem samochodowym, tylko inżynierem mechaniki i budowy maszyn, czyli dyskusje teoretyczne możemy snuć do świąt ;)
-
Wiedzmo, kup sobie Skota. Bezawaryjne, i user friendly. Najwiekszym osiągnieciem wojskowym mojego ojca bylo urwanie jednego koła, zorientował sie dopiero przy zdawaniu sprzętu...
-
Jeszcze gwoli sprecyzowania...
Nooo i wiemy wszystko :)
RAV-4 spokojnie spełni wszelkie Twoje potrzeby. I od razu sugerowałbym zainteresowanie się samochodem nowym, a nie używanym - Toyota ostatnio miała ciekawe promocje. Możesz trafić raz, że na niski kredyt, to jeszcze wyprzedaż rocznika, plus dobra gwarancja - czego nie dostaniesz z żadnym używanym samochodem.
-
Sun,
Focus prowadzi się idealnie, pięknie bierze zakręty, nie mam żadnych problemów z kierowaniem i wspomaganiem na trasie czy w mieście w czasie normalnej jazdy. Problemy występują tylko na biegu jałowym z włączoną klimatyzacją i w czasie ostrego kręcenia kierownicą. Słychać wtedy, i widać na obtotomierzu, gwałtowny spadek obrotów, auto "dudni", dławi się, na desce "choinka", silnik czasem gaśnie. Puszczenie sprzęgła lub dodanie gazu na jałowym pomaga.
-
Sprężarka klimatyzacji, podobnie jak pompa układu wspomagania, pompa chłodzenia, alternator i chyba w Twoim Focusie też - pompa oleju jest napędzana przez silnik, porzez pasek klinowy. Każdy z tych elementów pracując obciążą silnik. Jak silnik jest na biegu jałowym to pracuje przy minimalnych obrotach potrzebnych do jego działania, więc i nie generuje wiele mocy - tyle żeby utrzymać te wszystkie akcesoria i nie zgasnąć. Czego w twoim wypadku nie osiąga.
Pytanie jest właśnie czemu - czy coś nagle wymaga więcej mocy niż projekt przewidział, czy może silnik nie pracuje optymalnie ? Przyjąłem, że jeżeli w silniku już tyle było grzebane, to silnik pracuje jak powinien, generuje tyle energii co przewidziano i przyczyna leży poza nim, a wyraźnie układ wspomagania jest tym co przelewa czarę.
Więc można zacząć od początku - czy silnik na biegu jałowym pracuje równo i na właściwych obrotach ? Nie wiem ile powinny wynosić w tym samochodzie, ale zgadywałbym, że powyżej 800 rpm. Jeżeli obroty na biegu jałowym są za małe, z powodu wadliwego układu sterującego jego pracą, to efektem będzie gaśniecie przy skoku zapotrzebowania na energię przez akcesoria, jak klimatyzacja, czy wspomaganie kierownicy.
-
Focus prowadzi się idealnie, pięknie bierze zakręty, nie mam żadnych problemów z kierowaniem i wspomaganiem na trasie czy w mieście w czasie normalnej jazdy. Problemy występują tylko na biegu jałowym z włączoną klimatyzacją i w czasie ostrego kręcenia kierownicą. Słychać wtedy, i widać na obtotomierzu, gwałtowny spadek obrotów, auto "dudni", dławi się, na desce "choinka", silnik czasem gaśnie. Puszczenie sprzęgła lub dodanie gazu na jałowym pomaga.
Leon - sprawdz wszystkie przewody dochodzace i wychodzace z pompy. Czy nie sa "zagięte" lub "spłaszczone".
Miałem podobny problem ze swoją Fiestą. Przy ruszaniu był chrobot, silnik falował przy niskich obrotach ... Przyczyną był zagięty elastyczny przewód. Rozwiązanie było banalnie proste - załozyłem plastikową tuleję. Miałem w Fieście silnik z 2004 roku - mechanik mi powiedział, że po 2005 zastapili przewody elastyczne przewodami sztywnymi.
Samochód ma być wykorzystywany głównie do jazdy po przedmieściach (dziecko do przedszkola, ja do pracy), po mieście i czasem na jakąś wycieczkę.
Jeżeli diesel do takich rzeczy to tylko jakiś starszy, bo w nowym bardzo szybko bedziesz miała problemy z filtrem DPF (czy jak mu tam ....) i zaworem EGR.
Do takich rzeczy to tylko jakiś prosty silnik benzynowy do zagazowania instalacją na "obroty". Bo jak załozysz sekwencję, to zimą bedziesz jeździła więcej na benzynie niż na gazie :-P
Ramm.
-
Jeżeli diesel do takich rzeczy to tylko jakiś starszy, bo w nowym bardzo szybko bedziesz miała problemy z filtrem DPF (czy jak mu tam ....) i zaworem EGR.
Nie jestem pewien co uznajesz za "nowy" i "starszy" ;) Bo jak mamy pisać o EGR to jest problem samochodów 5+ letnich, czyli dla mnie już nie zaliczających się do "nowych". To samo z filtrami FAP / DPF.
Dlatego piszę o samochodzie nowym. Przez pierwsze kilka lat jest spokój, bo nawet jakby co, to samochód jest na gwarancji, a potem się samochód oddaje do salonu w rozliczeniu i bierze nowy :D
-
Jeżeli klima jest wyłączona to obroty biegu jałowego trzymają stały poziom, 800 rpm. Przewody sprawdzę.
Własnie wróciłem z salonu Daci, oglądałem Lodgy i jestem pod wrażeniem tego autobusu. Pomimo tego, że technologicznie jest na poziomie mojego starego samochodu. Osiągami też. Przymierzałem kiedyś Dustera, siedziałem w Loganie i Sandero. Lodgy to krok do przodu w wykończeniu auta. Focusa remontowałem (poza awariami, których było sporo, jak na mój gust zbyt dużo, wymieniłem jeszcze tuleje w tylnym zawieszeniu bo już gumę brał szlag) też po to aby go sprzedać. Nie wiem czy nie kupię tego samochodu, stary zrobił mi się za ciasny. I powoli mam dosyć używanych aut. Muszę się przejechać Lodgy a to będzie możliwe dopiero 15 września.
-
A nie masz przpadkiem w Focusie wspomagania elektryczno hydraulicznego, tudzież elektrycznego?
Ja mam w Puntolocie elektryczno-hydrauliczne, i miałem objawy spadku obrotów nawet o 200 gdy kręciłem na postoju kierownicą w z włączonym city czyli elektrycznym wspomaganiem. Przyczyną był kończący się alternator, który nie dawał sobie rady z gwałtownym poborem mocy. Po regeneracji alternatora wszystko wróciło do normy.
-
Alternator Szmajsie miałem sprawdzany miesiąc temu, wtedy wyszło, że jeżdżę na trupie akumulatorze o pojemności ładowania 0.
Coś czuję, że przyjmę model proponowany przez Suna:
Przez pierwsze kilka lat jest spokój, bo nawet jakby co, to samochód jest na gwarancji, a potem się samochód oddaje do salonu w rozliczeniu i bierze nowy
A, że stać mnie na dolne segmenty, cóż...
-
Coś czuję, że przyjmę model proponowany przez Suna:A, że stać mnie na dolne segmenty, cóż...
Kup sobie Leon Skodę Octavię z silnikiem 1.6/100KM z fabrycznym gazem. Auto duże, pojemne, sprawdzony silnik, dobrze tolerujący gaz - w związku z tym ekonomiczne.
http://otomoto.pl/skoda-octavia-tour-1-6-lpg-C23693737.html
Ramm
-
Kup sobie Leon Skodę Octavię z silnikiem 1.6/100KM z fabrycznym gazem. Auto duże, pojemne, sprawdzony silnik, dobrze tolerujący gaz - w związku z tym ekonomiczne.
http://otomoto.pl/skoda-octavia-tour-1-6-lpg-C23693737.html
Ramm
102KM w takim aucie...jak będziesz chciał wyprzedzić autobus, to musisz wyłączyć klimę
-
102KM w takim aucie...jak będziesz chciał wyprzedzić autobus, to musisz wyłączyć klimę
Jak to mówi krecik - "ah jo..." :-D
Coś za coś - jak Leon wygra w totka, albo dawno nie widziana krewna z hameryki przepisze mu 1,5 mln $ z wygranej w loterii - wtedy kupi sobie A8 z 4.2 TDI i niczego nie bedzie musiał wyłączać do wyprzedania autobusu 8)
-
Spoko, przyzwyczajony jestem do znacznej redukcji biegów przy wyprzedaniu obiektów poruszających się z prędkością ok. 100 km/h.
-
102KM w takim aucie...jak będziesz chciał wyprzedzić autobus, to musisz wyłączyć klimę
Zupełnie nie mogę się zgodzić z taką opinią. Jeżdżę Octavią z tym silnikiem od ponad roku i nie zauważyłem problemów z wyprzedzeniem nie tylko autobusów, ale i większości tego co jedzie przede mną. Kwestia odpowiedniego rozwiązania sytuacji i zaplanowania manewru. Auto nie jest demonem prędkości, ale przy normalnych prędkościach na drogach krajowych da się bez trudu jeździć bez większych frustracji. Poza tym jak dla mnie ten samochód ma więcej zalet niż wad. Jest wygodny cichy i ma długi piąty bieg. Praktycznie poza miastem można cały czas gnać na piątce :) Dobrze nim się jedzie też po ekspresówkach i autostradach, praktycznie do 160 km/h da się w środku normalnie rozmawiać, a auto nie próbuje uciekać z drogi. Poza tym nawet jako liftback pozwala zapakować tyle towaru co do Żuka z plandeką :)
-
Wiedzmo, kup sobie Skota. Bezawaryjne, i user friendly. Najwiekszym osiągnieciem wojskowym mojego ojca bylo urwanie jednego koła, zorientował sie dopiero przy zdawaniu sprzętu...
Rzeczywiście auto pierwsza klasa, miałam niegdyś okazję prowadzić to cudo. Ma jednak kilka wad, jak na samochód do odwożenia dziecka do przedszkola i wypady z kumpelą na zakupy. Trudno zaparkować, no i musiałabym znowu iść na prawo jazdy, że o spalaniu nie wspomnę :106:
A propos tej Toyoty Rav4 - ona nie ma tego czegoś złego na "H" w napędzie ?
-
Ma, ale nie potrzebujesz samochodu w "poważny teren", więc dla Ciebie to nie jest jakikolwiek problem. Wręcz atut, bo spalanie mniejsze.
-
Hmm... możesz też popatrzeć na Suzuki SX4/Fiata Sedici (to jest to samo, tylko znaczki się różnią). Ostatnio takiego ujeżdżam od czasu do czasu i całkiem ładnie daje radę (w silniku 2.0 MultiJet), chociaż jeśli chodzi o wykończenie środka i materiały, to jak to Suzuki (i Fiat ;) ) szału wielkiego nie robi. Bagażnik też jest raczej z gatunku symbolicznych, aczkolwiek przy odrobienie dobrej woli da się do niego całkiem sporo włożyć.
Za to napęd można sobie całkowicie wyłączyć (jak zbędny), dać na auto albo zablokować na stałe, jak jest taka potrzeba, co teoretycznie powinno dać oszczędności w paliwie, ale ja nie widzę różnicy pomiędzy trybem 2x4 i Auto. Samochód stoi dość wysoko, więc raczej ukryte krawężniki mu nie straszne.
-
http://otomoto.pl/mercedes-benz-ml-400-4-0-cdi-260km-automat-luxury-C25588880.html
Coś mniej kobiecego:
http://otomoto.pl/mercedes-benz-g-240-C25672586.html
:D
@Leon - Schmeisser może mieć racje. Zreformuj alternator. :D
-
Zmieniając temat z oszczędnych samobójców/morderców, na coś zgoła odmiennego:
Ktoś tutaj zajmuje się auto-detailingiem ?
Zbieram sprzęt do pucowania wozu, a przeglądanie forum.kosmetykaaut.pl przyprawia o migrenę. O ile grzebać w wozie mam gdzie, to z jego myciem raczej kiepsko - muszę korzystać z myjni bezdotykowych sieci BKF, a samochód stoi pod chmurką... mewami... drzewami... i innym dziadostwem na wysokościach przelotowych. Wszystko to sprawia, że moje potrzeby są trochę odmienne od większości użytkowników forum detailingowe
2. Osuszenie przed zabezpieczeniem: który ręcznik z mikrofibry z obecnie dostępnych na rynku będzie tutaj najefektywniejszy ?
O w morde ale nam Sundaln odjechał.
Najefektywniejsza jest zdemontowana wycieraczka, trzeba uważać tylko zeby jej ramie nie pacneło w szybe bo zrobi pajączka. Od mikrofibry lepsze sa mocno sprane prześcieradla albo mocno sprane gacie....
Tak wiem, moje rozwiązania są mało pro... buhaha
Ale za to są jak SchwerePanzerAnbtailung. Skuteczne.
-
Kiedyś używałem w ten sposób wycieraczek, ale po tym jak musiałem potem polerować maskę, bo się trochę pyłu pod nią dostało i zadziałało jak gruboziarnisty papier ścierny... przestałem.
-
Wiesz, używając jakiegokolwiek narzedzia trzeba myśleć :D
-
Picowanie trzymanego "pod chmurką" samochodu jest na mojej liście Top 10 najbardziej bezsensownych czynności do których zdolny jest rodzaj ludzki.
-
Nie piszę o picowaniu. Interesuje mnie zabezpieczenie samochodu by przetrwał w tych warunkach ze dwa tygodnie bez wyglądania jak wyciągnięty z szopy od czasów Drugiej Wojny.
-
Do tego celu ludzkość wymyśliła (jakieś x-set lat temu) pokrowce...
-
Sun z tego co widziałem masz ciemny lakier, więc co byś nie robił zawsze będzie wszystko na nim widać. Jak masz inwestować w środki za xxx kasę to lepiej jeździj częściej na myjnie i raz na jakiś czas oddaj auto na kosmetykę. Wyjdzie taniej i lepiej. Poza tym za jakiś czas przejdzie Ci faza na picowanie i środki będą leżeć.
Do tego celu ludzkość wymyśliła (jakieś x-set lat temu) pokrowce...
Wymyśliła też złodzieja który potrafi sprawić, że spod takiego pokrowca znikną Ci kołpaki, gwiazdki, lusterka, radio samochodowe itd. Poza tym po jakimś czasie nudzi się walka ze szmatą i zostawiasz auto tak jak zaparkujesz. Lepiej jechać na myjnie albo kupić srebrny samochód :).
-
Orientblau jest akurat pomiędzy o-boże-już-jest-ryska czarnym, a od-miesiąca-się-zastanawiam-czy-jest-brudny-czy-czysty srebrnym ;D
Pokrowce są wredne. Po deszczu zwijanie pokrowca i wrzucanie go do bagażnika powoduje, że od tego momentu do następnego lata szyby zawsze będą zaparowane. Jak trochę wiatr powieje, to już na nim jest błocko i w pracy nie najlepiej się prezentujemy.
Pokrowca używam w zimie, wtedy i tylko wtedy ma sens - śnieg i lód się z niego strzepuje i jest relatywnie suchy, a i samochód gotowy z miejsca do drogi.
-
Sun, nie sprawdziłeś zapewne nadal oleju w automacie, a zajmujesz się szmatkami z mikrofibry?..
-
Oleju, sąsiedzi nie zobaczą czyste auto tak :p
-
"Better be dead than look uncool" :icon_wink:
-
Sun, nie sprawdziłeś zapewne nadal oleju w automacie, a zajmujesz się szmatkami z mikrofibry?..
Sprawdziłem, czerwoniutki i tuż pod korkiem wlewu (nie ma bagnetu). Ale poci się chyba uszczelka miedzy blokiem silnika, a obudową sprzęgła. W piątek będę mył silnik i skrzynię, to będzie z czasem widać dokładnie.
-
A ja, skoro został już poruszony temat pielęgnacji lakieru :). Chciałbym spytać szanownych kolegów, czym "maskują" rysy. Które wrednie pokazują się na naszych pojazdach. Stosujecie jakieś kredki, pisaki? Mam "srebrny metal" na aucie i małą szramę na tylnym błotniku. Czym najlepiej to "zamaskować"? Bo w te wynalazki do wszystkiego, jakoś nie wierzę.
-
Ponieważ już rok użytkuję obecne auto ... więc powolutku zaczynam rozglądać się za czymś innym :-)
Temat obecnych diesli jest mi znany, więc zapytam się o coś inego ...
Czy ktoś z Was miał jakieś doświadczenia z turbodoładowanymi silnikami benzynowymi z załozoną instalacją gazową ?
Chodzi mi głównie o silniki z Volvo T5 -2.5, Ford Mondeo i Focus 2,5, Saab 2,0 i 2,3, Opel 2.0 OPC, silniki Mercedesa - on są z kompresorem, ale to mniej wiecej to samo, Subaru 2.0. Generalnie - silniki o poj. powyżej 2 L.
Ramm.
-
Ramm - z moich danych - Ford kategorycznie zabrania instalowania gaz w silnikach, pod rygorem utraty gwarancji. W starszych modelach wypalał on gniazda zaworów, na co znaleziono sposób - instalacje ze smarowaniem. Dodatkowym kosztem był zakup oleju do niej. Nie wiem jak jest z nowszymi motorami Forda.
Saab to totalne puzzle, pewnie Ponury Głos Elwooda będzie ekspertem w temacie:"skąd się wzięły silniki Saaba" .
Poddaj pod rozwagę stateczne motory BMW - moim zdaniem, dość dobrze (nawet te nowocześniejsze) znoszą katowanie LPG (pod warunkiem NORMALNEJ i UCZCIWEJ instalacji, w NORMALNYM i UCZCIWYM warsztacie, na NORMALNYCH i UCZCIWYCH częściach. Plus, oczywiście właściwa eksploatacja i późniejszy serwis :D).
-
Zainstalować można.
Inne pytanie, to czy się powinno ;) Szczególnie, że w kraju może na palcach jednej ręki można policzyć warsztaty, które to zrobią porządnie i tak, że za pół roku nie będziesz robił swap silnika.
-
Zainstalować można.
Inne pytanie, to czy się powinno ;) Szczególnie, że w kraju może na palcach jednej ręki można policzyć warsztaty, które to zrobią porządnie i tak, że za pół roku nie będziesz robił swap silnika.
Czy się powinno ? Nie wiem - dlatego pytam. W necie mozna znaleźć różniste opinie ... :o
Obecnie jestem na etapie 159 Sportwagon z silnikiem 2.4 diesla o mocy 210 kucy.
Wszystko jest ok, ale ...
Samochód wazy ponad 1.5 tony, z taką masą i tym silnikiem cieżko się zmieścić poniżej 9 litrów ON na 100 km. To przy obecnych cenach paliwa daje około prawie 54 zł. A ropa nie robi się tańsza. Ok, ktoś powie że można kupić Skodę Octawię z silnikiem 1.6 LPG. Ma rację, tyle tylko, ze teraz nie wyobrażam sobie posiadania samochodu o silniku mniej dynamicznym niż posiadany obecnie ... ;)
I tutaj wchodza na scenę turbodoładowane benzyny z lpg. Bo tam spalanie nawet na poziomie 15 l/100 daje cenę około 45 zł. A jest czym jechać :)
Ramm - z moich danych - Ford kategorycznie zabrania instalowania gaz w silnikach, pod rygorem utraty gwarancji. W starszych modelach wypalał on gniazda zaworów, na co znaleziono sposób - instalacje ze smarowaniem. Dodatkowym kosztem był zakup oleju do niej. Nie wiem jak jest z nowszymi motorami Forda.
Saab to totalne puzzle, pewnie Ponury Głos Elwooda będzie ekspertem w temacie:"skąd się wzięły silniki Saaba" .
Poddaj pod rozwagę stateczne motory BMW - moim zdaniem, dość dobrze (nawet te nowocześniejsze) znoszą katowanie LPG (pod warunkiem NORMALNEJ i UCZCIWEJ instalacji, w NORMALNYM i UCZCIWYM warsztacie, na NORMALNYCH i UCZCIWYCH częściach. Plus, oczywiście właściwa eksploatacja i późniejszy serwis :D).
Oczywiście że Saab to składak, ale mnie chodzi o silniki i turbiny. Z tego co wiem silnik 2.0 w saab'ie to jednostka opla albo na odwrót ;D
Nie biorę pod uwagę nowych samochodów tichy, a więc utrata gwarancji raczej nie wchodzi w grę. Pytam bo czasami na alledrogo pojawiają się Focusy ST z silnikiem 2.5 z instalają LPG.
Co do warsztatu - mam takowy w pobliżu i facet zna się na tym co robi.
Ramm.
-
Inne pytanie, to czy stać Ciebie na kupowanie używanego samochodu z turbiną? Bo oprócz spraw oczywistych - jak wymiana wszystkich płynów, filtrów, połowy zawieszenia + to co będzie początkowo zgrzytać, musisz się liczyć z tym, ze o turbinę nikt nie dbał należycie, więc czeka Ciebie minimum wymiana turbiny... wersja ekstremalna, to rozszczelnienie systemu smarowania i wychlipanie przez turbinę całego oleju z silnika w jednej wielkiej chmurze dymu, po czym masz do wymiany nie tylko turbinę, ale wszelkie katalizatory i pół silnika.
Mnie na takie zabawy nie stać, dlatego np na 10-letnie diesle BMW patrzyłem bardzo krótko i stanęło na benzynie. I nie będę instalował LPG, bo na trasach jakie robię na co dzień, przez 7/8 drogi silnik jest za zimny dla LPG, więc bardziej bym dokładał do interesu niż oszczędzał. Poza tym na myśl wiercenia w głowicy silnika, inżynier we mnie dostaje ciarek ;D
-
Inne pytanie, to czy stać Ciebie na kupowanie używanego samochodu z turbiną? Bo oprócz spraw oczywistych - jak wymiana wszystkich płynów, filtrów, połowy zawieszenia + to co będzie początkowo zgrzytać, musisz się liczyć z tym, ze o turbinę nikt nie dbał należycie, więc czeka Ciebie minimum wymiana turbiny... wersja ekstremalna, to rozszczelnienie systemu smarowania i wychlipanie przez turbinę całego oleju z silnika w jednej wielkiej chmurze dymu, po czym masz do wymiany nie tylko turbinę, ale wszelkie katalizatory i pół silnika.
Sun - rozumując w ten sposób to odpadają WSZYSTKIE samochody z turbiną, obojętnie benzyna czy diesle ;)
Jeżeli kupujesz samochód od 20-letniego gościa, który Ci mówi, że zagrzał silnik przed ruszeniem z dyskoteki a na dodatek jest 5-tym właścicielem, z tego 3-ech poprzednich to są jego kumple - to taki scenariusz może się sprawdzić w 100% :D
I nie będę instalował LPG, bo na trasach jakie robię na co dzień, przez 7/8 drogi silnik jest za zimny dla LPG, więc bardziej bym dokładał do interesu niż oszczędzał. Poza tym na myśl wiercenia w głowicy silnika, inżynier we mnie dostaje ciarek ;D
Przecież ja Cię nie namawiam ;)
Twoja wola i Twoje pieniądze 8) Do dojeżdzania mam Uno z gazem, które na benzynie pracuje średnio ... około 1.5 minuty. Kiedyś miałem samochód który przez 2.5 roku jeżdził TYLKO na gazie i nie było z tym żadnego problemu - ale to był gaźnik, więc możemy go pominąć ;)
Pytam tylko i wyłącznie ze względu na koszty samego paliwa. Samochód ma być uzytkowany tak jak moja obecna 147 - dłuższe wyjazdy min 30-40 km.
Ramm.
-
Sun - rozumując w ten sposób to odpadają WSZYSTKIE samochody z turbiną, obojętnie benzyna czy diesle ;)
No to masz odpowiedź :D
-
No to masz odpowiedź :D
No tak. Tym sposobem zostaje mi tylko Bumble Bee 6.0 i własna stacja benzynowa ;D
Chyba zaryzykuję z tą turbiną Sun ;)
Ramm.
-
Ramm... jedyny słuszny silnik w jedynym słusznym samochodzie to B235 czyli 2.3 .Oczywiście b235R najlepiej ale zwykłe 235 też "obleci".:) I tak spali mniej niż "Jedyny-słuszny" z 2.0.
A Vector jest bardziej przyjemny.
No chyba że 9-3 :) Tam nie ma powodów do narzekań w przewidzianym przez Ciebie użytkowaniu,a 2.0T spokojnie wystarczy.185 i 205KM zaspokoi Twój popyt.
"Czarnula" przy dojazdach do pracy (13kmx2) kosztuje mnie średnio 28-30 pln/100. No chyba że się maksymalnie już spóźniam. Wtedy 35. A jak sam wiesz Czarnula to nie jest SE z 2.0t . Pierwsze primo.
Drugie primo.Długie nagrzewanie się w "Jedynych słusznych" możesz między bajki włożyć. Czy 2.0 z 9-3 czy 9-5 nagrzewają się szybko. Z rogu Belgradzkiej do Kenu mam temperaturę roboczą, jadąc emerycko.No chyba że jest -20. Wtedy muszę dojechać do Płaskowickiej.. :)
Trzecie Primo. Z Opla, to masz tam diesle.... No i z ISUZU. Benzyny to upór Szwedów ;) Składkologia ma miejsce w osprzęcie , a i tak tyczy się głównie diesli.
Czwarte primo. w 2.0t zgadza się z turbiną możesz mieć problemy bo to bidny model Garretta , i autentycznie zdarza mu się świecić na błękitno (widziałem..) Dlatego sugeruję 2.3. Tam i tak jeśli będziesz miał Garreta (LPT) albo w większości Vectorów lub 100% Aero Mitsubishi.Nowe TD04 to 1400 pln. To wersja pesymistyczna ,czyli konieczność wymiany.A nie 3600 jak w szMondeo...
Co do awaryjności, fakt ostatnio zainwestowałem. Świece wymieniłem na NGK platinum.160pln. No i olej.200 z filtrem.
Aaa no tak. Gumy w przednim zawieszeniu. 2xkomplet z tulejami i sworzniami. 2x220 pln.Lemforder... no mówię Ci dramat. :evil:
W razie pytań dzwoń.
-
Czy ktoś z Was miał jakieś doświadczenia z turbodoładowanymi silnikami benzynowymi z załozoną instalacją gazową ?
Chodzi mi głównie o silniki z Volvo T5 -2.5,
Ramm.
Jeśli chodzi o T5 to z autopsji kolegi bardzo pozytywnie. Zamontował Landi Renzo ale ze względu na 5cylindrów,instalacja jest do 6-cio cylindrowa. 4,5K za Landi - niestety.
Z eksploatacji: 47 litrowa butla (w miejscu koła zapasowego) starcza mu na ok 250-270 km miejskiej jazdy.Jego żonie na 230-250. S60 Automat AWD. I żadnych problemów z instalacją czy silnikiem. Skrzynia i Haldex to inna bajka ... W końcu to egzempolarz od szwajcarskiego emeryta ze 100.000 na liczniku, z 2002r. :>
-
Tak a propos turbin. Zastanawiam się jak do ich żywotności ma się coraz częściej spotykany system Start-Stop ? Coś mi się wydaje, że obecnej generacji samochodów już nie będzie się opłacało kupować używanych - co drugi ma turbinę, a co trzeci wyłącza silnik co światła, odcinając jej smarowanie i chłodzenie...
-
Gdzieś czytałem, że w teorii czujnik(czujniki?) ma zapobiec zgaszeniu silnika jeśli turbina jest rozgrzana. W praktyce nie wiem jak to jest, bo nie śmigałem bryką z Start&Stop.
-
Ten czujnik generalnie to jest po to, by motur miał odpowiednią temperaturę roboczą- czyli w zimie na mrozie nie będzie Ci wyłączał silnika nigdy, a latem pod światłami owszem. Do tego jest interwał czasowy i czujnik na sprzęgle, co ma zapobiec bezsensowemu wyłączaniu silnika jak tylko się zatrzymasz podjeżdżając pod bramkę na parkingu. Inna jest też konstrukcja rozrusznika i alternatora.
A tak naprawdę, to podobnie jak wszystkie współczesne samochody, a szczególnie te z turbiną, cały ten patent jest wart siusiaka moim własnym osobistym zdaniem do którego nikogo nie staram się na siłę przekonywać.
Z innej beczki- mam od czasu do czasu do czynienia z pasztetem b5 trumniakiem, 1.8T + LPG (ten normalny, 150KM) który ma przebieg 530kkm z czego około 300kkm z gazociągiem. Auto wygląda wewnątrz i na zewnątrz jakby się miało zaraz zesrać, takie też wydaje z siebie odgłosy, ale jeździ i póki co minimum cztery razy w tygodniu krąży między Wawą a 3City + po mieście. Konkluzja: jest to możliwe, ale żeby była jasność- to nie jest bezobsługowo na zasadzie "wsiadam i jadę". Sama turbina jest już chyba trzecia w nim, jak nie lepiej. Gazociągu też nie montował szwagier przy trzepaku.
Ja osobiście organicznie nie lubię i nie szanuję turbodoładowania, ale to jest wolny kraj. Jak ktoś lubi turbiny i jest świadomym użytkownikiem- to jak widać może to na dłuższą metę działać nawet z LPG.
-
Miałem okazję jeździć A3 z silnikiem 1.8T 150 KM. Powiedzmy, że szału nie robi :P
Saab jest ciekawą propozycją ze względu na cenę samych aut. Pomyślimy :-)
Dzięki za informację n/t T5 - mnie bardziej niż S60 interesuje S40 lub (lub w niedalekiej przyszłości) V40.
Wczoraj byłem na weselu i gość woził państwa młodych bryką o nazwie MB CLS 500. Tak się zapytałem o spalanie oczekująć odpowiedzi w stylu "tyle ile się wleje" lub liczby powyżej 20L ... Odpowiedz mnie całkowice zaskoczyła - 11 do 14 litrów. Chyba zacznę zbierać kasę ;D ;D ;D
-
Na weselu jak mniemam był C219, fajne autko. Tak się składa że akurat mam tu nawet parę rachunków z ubiegłego tygodnia: Pompa ABC 5000 netto, amorek 4200 brutto/szt. (wymieniasz oczywiście minimum dwa), elektrozawór (są dwa) 4000 brutto, wahacz przód prawy 1250. Całkowity koszt remontu zawiasu w całości (auto ośmioletnie, trochę zapuszczone) swobodnie przekroczyłby 20.000 PLN. Zamienników nie ma.
Motor 500 ma dwie wersje, małą i dużą. Ten mniejszy ma 5 litrów, V8, auto waży 1800kg na pusto; po mieście (Wawa) mieliśmy 16-18 litrów bez ekscesów, z ekscesami trudno powiedzieć. W trasie być może można zejść do 10, ale wtedy baba prowadząca rower poboczem może Ci porysować drzwi przy wyprzedzaniu, więc się chyba nie opłaca.
Jeśli zdrowe malutkie A3 mając 150 kucy szału nie robi, to Ramm- zaczynasz mi się coraz bardziej podobać...
-
Na weselu jak mniemam był C219, fajne autko. Tak się składa że akurat mam tu nawet parę rachunków z ubiegłego tygodnia: Pompa ABC 5000 netto, amorek 4200 brutto/szt. (wymieniasz oczywiście minimum dwa), elektrozawór (są dwa) 4000 brutto, wahacz przód prawy 1250. Całkowity koszt remontu zawiasu w całości (auto ośmioletnie, trochę zapuszczone) swobodnie przekroczyłby 20.000 PLN. Zamienników nie ma.
Motor 500 ma dwie wersje, małą i dużą. Ten mniejszy ma 5 litrów, V8, auto waży 1800kg na pusto; po mieście (Wawa) mieliśmy 16-18 litrów bez ekscesów, z ekscesami trudno powiedzieć. W trasie być może można zejść do 10, ale wtedy baba prowadząca rower poboczem może Ci porysować drzwi przy wyprzedzaniu, więc się chyba nie opłaca.
Jeśli zdrowe malutkie A3 mając 150 kucy szału nie robi, to Ramm- zaczynasz mi się coraz bardziej podobać...
No to Merca możemy skreślić 8)
Jeżeli A3 to tylko wersja 3.2 250 kucy - ale odpada ze względu na rozmiar :-) Moja 147 mi pod tym względem wystarczy ;)
Chyba zostaje mi tylko Saab ...
No trudno ;D ;D ;D
-
Po wnikliwych analizach (coż to za wulgarne słowo ! :119:) czyli wyobrażeniu sobie, w którym będę lepiej wyglądać, pozostały do wyboru dwa modele:
http://otomoto.pl/nissan-x-trail-columbia-2-2-dci-4x4-C25937396.html
oraz :
http://otomoto.pl/suzuki-grand-vitara-deluxe-klima-skora-ksenon-C25821453.html
Zakup którego z nich Wy byście sugerowali biorąc pod uwagę te wszystkie magiczno-techniczne niuanse, o których nie mam zielonego pojęcia ?
-
Wbrew pozorom sprawa jest prosta. Kupujesz używany samochód, więc po prostu wybierasz ten w którym będzie mniej do roboty 8)
-
Nissan.
Technicznie nie znam ani jednego ani drugiego auta - terenówki są poza moim kręgiem zainteresowań - ale Nissan jest z polskiego salonu i w związku z tym powinnaś mieć możliwość wglądu w historię auta. Wszystkie sprowadzone auta traktuję z dużą rezerwą jeżeli chodzi o przebiegi i historię napraw (nawet jezeli ją posiadają).
Ramm.
-
Trochę z innej beczki (trochę żartobliwie), czy ma ktoś wolne parę baksów (tak ze 7,5k + koszty przesyłki) ;) ?
http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/ciekawostki/news/jedyny-taki-duzy-fiat-na-swiecie-jeszcze-moze-byc-twoj,1842522,1718
-
Po wnikliwych analizach (coż to za wulgarne słowo ! :119:) czyli wyobrażeniu sobie, w którym będę lepiej wyglądać, pozostały do wyboru dwa modele:
http://otomoto.pl/nissan-x-trail-columbia-2-2-dci-4x4-C25937396.html
oraz :
http://otomoto.pl/suzuki-grand-vitara-deluxe-klima-skora-ksenon-C25821453.html
Zakup którego z nich Wy byście sugerowali biorąc pod uwagę te wszystkie magiczno-techniczne niuanse, o których nie mam zielonego pojęcia ?
Hej,
Jeśli to ma być auto bardziej terenowe, to zdecydowanie Suzuki. Wg opisu ma blokadę dyferencjału. To bardzo duża zaleta, bez tego udogodnienia bywa, że nawet śnieżna zaspa może stać się ogromną pułapką.
Nissany mają dość delikatną konstrukcję nadwozia, i silnik renault. To w kwestii minusów. Rozpórka na przednich kielichach powinna być montowana seryjnie. Przy kupnie samochodu używanego lepiej dokładnie sprawdzić nadwozie u zaufanego blacharza. Jeśli auto jeździło w terenie, mogły pojawić się pęknięcia na łączeniach blach, bądź gdzieś owe rozejść się.
Pozdro.
-
Jeden i drugi mają silnik Renault, jeden i drugi nie nadają się do żadnego terenu innego niż zaśnieżony dojazd na działkę i obydwa prezentują poziom techniczny wzbudzający we mnie zażenowanie, podobnie jak większość współczesnych wyrobów samochodopodobnych.
Vitara jest po prostu ładniejsza i tego kryterium bym się trzymał, choć to oczywiście kwestia gustu- jeden lubi jak mu cyganie grają, a Qrdl lubi Zimnego Janka.
-
Tylko nie wiem, może jestem dziwny, ale za 39 tysięcy za sprowadzony samochód po opłatach, akcyzie i z zarobkiem dla handlarza z rocznika 2006 to bym szukał raczej małolitrażowego kompakta, a nie terenówki 4x4 na full wypasie w dieslu z niewielkim przebiegiem.
W Niemczech takie Vitary startują od 9 tysięcy Euro, a zazwyczaj samochody z początku listy są w kiepskim stanie. Handlarz musiał dać jeszcze mniej, żeby mu się opłaciło za tyle sprzedawać. Średnia cena w normalnym miejscu a nie na placyku u Kebaba to 12 tysięcy Euro:
LINK (http://szukaj.pl.mobile.eu/samochod/suzuki-grand-vitara-olej-napedowy.html?scopeId=C&isSearchRequest=true&useCase=MiniSearch&maxPrice=60001&minConstructionYear=2006&crossBorderSearchEnabled=true&__lp=1&sortOption.sortBy=price.consumerGrossEuro&makeModelVariant1.makeId=23600&makeModelVariant1.modelId=6&makeModelVariant1.searchInFreetext=false&makeModelVariant2.searchInFreetext=false&makeModelVariant3.searchInFreetext=false&fuels=DIESEL&siteId=POLAND&features=XENON_HEADLIGHTS&negativeFeatures=EXPORT&lang=pl)
Może i samochody we Francji są nieco tańsze, zwłaszcza te poobijane w dużych miastach (kto widział jak tam się parkuje ten wie), ale bez przesady.
Polskie samochody są pod tym względem nieco pewniejsze, łatwiej sprawdzić co się z autem działo a w cenie jest mniej podatków i pośredników a więcej samochodu :) Dlatego dla mnie ten Nissan na starcie wygląda dużo bardziej obiecująco.
-
Kwestia dojścia. U mnie jak chłopaki do komisu zwozili to właśnie z Francji po 12 aut na lorze. W Niemczech drożyna, bo wszyscy czekają na Ukraińców, Rosjan i Polaków. A jeszcze jak to było sprowadzone na fakturę, na firmę, czyli zakombinowane to wszystko możliwe. Trudno powiedzieć, trzeba się liczyć z ryzykiem.
W sumie mam większe zaufanie do Vitary zwłaszcza, ze miałem okazję się powozić starszą z V6 pod maską to dawała radę. Reszta jak pisze Ponury - zwykłe bulwarówki. W sumie to zaproponował bym "krótkiego" Mercedesa W436 tylko za te pieniądze :D.
-
Tylko po co Wiedźmie samochód na Camel Trophy ? ;D
-
Tylko po co Wiedźmie samochód na Camel Trophy ? ;D
Przecież to Bulwarówka tylko, że na ramie ;].
-
A jeszcze jak to było sprowadzone na fakturę, na firmę, czyli zakombinowane to wszystko możliwe. Trudno powiedzieć, trzeba się liczyć z ryzykiem.
Wiadomo, że u nas wszystko możliwe :D Ale od auta, co do którego jest podejrzenie przekrętu na VAT tym bardziej trzymałbym się z daleka.
Generalnie to wszystko wróżenie z fusów, ale jeśli to ma być faktycznie ta Vitara, to bez dokładnego sprawdzenia nie tylko samego samochodu ale też jego historii i tego kim był poprzedni właściciel w ogóle nie myślałbym o kupnie.
-
To nie jest "przekręt" na VAT. Właściciel takiego pojazdu jest czysty. Bardziej skarbówka siada na sprzedawcę. Sprawa jest prosta, za granicą wstawia się kratkę i rejestruje jako ciężarówkę. Tak przejeżdża granicę i po stronie polskiej kratka robi wypad tym samym z auta robi się znowu osobówka. Wszystko to najczęściej załatwia sprzedawca. To tak w skrócie. Na takim procederze w ciągu roku można się dorobić.
Podzielam twoje zdanie. Przy zakupie trzeba zachować czujność. W dobie podrabiania wszystkiego to nawet historię można dopisać.
-
To o czym piszesz to jedna rzecz (sprowadzenie samochodu jako ciężarowy), ale jest też wariant w którym po prostu auto jest sprowadzane i sprzedawane w kwocie netto (firma-firma) i tak oferowane klientowi. Jeśli auto było sprzedane przez nieistniejącego słupa, to US ściągnie należny VAT od końcowego klienta:
http://www.forum.alfaholicy.org/porady_przy_zakupie/65049-przekret_na_podatku_vat_przy_sprzedazy_auta_przeczytaj_nim_kupisz_samochod.html
-
Z tego co ja wiem, to nikomu się do tyłka nie dobrali. Policja skarbowa siadła na sprzedających ale oni oczywiście nic nie mają, bo wszystko jest żony, babcie, dziadka itd. Goście byli pod koniec dość perfidni i szli na żywioł, bo auta jeszcze tego samego dnia po sprowadzeniu były rejestrowane na osobowy i pozbywało się krateczki. W sumie ponad sto grubaśnych aut (przedział między 100 a 300 tyś pln) aut na dwie głowy i średnio 12 tyś. zysku od auta.
Nie znam dokładnie mechanizmu i spierać się nie będę, bo w sumie nie moja sprawa ale wiem, że panowie wiedzieli co robią i jakiego bata na siebie kręcili. W innym przypadku pewnie by już wąchali kwiatki do spodu :). Glebiarze i handlarze to osobny gatunek ;).
-
Jak koleżanka nie siedzi w temacie, nie zna niuansów i po prostu potrzebuje mieć dla siebie auto w pakiecie ze świętym spokojem- to po prostu dziewczyno zapłać trochę więcej, kup auto w Polsce z polską historią serwisową, bez wynalazków i bez Niemca rocznik 1937 który jeździł tylko do kościoła, i miej święty spokój. Nic mądrzejszego nie da Ci się polecić. Najlepiej jeszcze od osoby prywatnej, która ma komplet kluczyków i jest właścicielem samochodu od lat. I której zrobi różnicę czy na jazdę próbną ładujesz się jej do auta w brudnych butach.
Nie baw się w sprowadzane wynalazki i patenty z kratkami, bankowozami, pomocami drogowymi i obchodzenie VATu, bo jak się na tym nie znasz to się możesz potem bardzo zdziwić.
-"Miś, patrz, jacy uczciwi..!"
-"Uhm, sama okładka. Znam uczciwszych..."
-
Dzięki za cenne rady !
Szczerze mówiąc z nowym samochodem (firmowa Toyota) mam gorsze doświadczenia niż z używanym, sprowadzonym z Niemiec i prawdopodobnie "bitym", moim prywatnym, starym BMW. Ale może to kwestia szczęścia. Tak czy inaczej, żeby losu nie kusić, z pewnością nie kupię samochodu z komisu, ani z zachodnią rejestracją. Nie kupię też jednak nowego (cena "super okazyjna" za egzemplarz pokazowy z rocznika 2011 i przebiegiem 2,5 tys. km - jedyne 96.000 !). Za te pieniądze mogłabym kupić całkiem dobry samochód, i nie najgorszy samolot ultralekki wraz z kursem pilotażu. Dziękuję.
W tej chwili już wiadomo, że będzie to Suzuki Grand Vitara, gdyż blokada tylnego mostu robi różnicę rzędu 50-100% (trudno jest znaleźć w publikacjach informację, że tak naprawdę 4x4 to przeważnie w rzeczywistości 2x4, choć w niesprzyjających okolicznościach 0x4, a w Suzuki jest to aż 3x4, a w niesprzyjających okolicznościach przynajmniej 1x4).
Proponowany przez Mazaczka wojskowy ambulans jakoś nie przypadł mi do gustu. Z przodu jakoś ujdzie, ale z tyłu wygląda jak "Żuk", a to nie jest w moich okolicach synonim szczytu elegancji.
Poszukam, poczekam, widzę, że od czasu do czasu coś fajnego się pojawia na polskich tablicach rejestracyjnych i od prywatnych właścicieli.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję ! :117:
-
Witam,
Powoli przymierzam się do kupienia samochodu. Auto tylko dla mnie ewentualnie żeby zabrać gdzieś dziewczynę dlatego chciałbym coś małego w stylu aut 3 drzwiowych.
Chciałbym znaleźć samochód z jak najmniej zawodnym silnikiem i przyzwoitym spalaniem nawet kosztem dynamiki i hałasu. Kolejną rzeczę jest zawieszenie, samochód do jazdy po mieście i może na krótsze trasy. Auto ma być w układzie angielskim ale nie planuje nim jechać do Polski. Na chwilę obecną planuję wydać na nie około £1000 + opłaty za rejestrację + koszty wymiany tego co potrzeba na początku. Zupełnie nie zależy mi na przebiegu bo wiadomo, że w tej kwocie będzie on duży, a wole wiedzieć co biore. Nie jest dla mnie ważne też wnętrze ani spasowanie w tej kwocie nie ma co wybrzydzać.
Narazie zastanawiałem się nad Peugotem 206 z silnikiem hdi. Tutaj jest jakiś: http://www.gumtree.com/p/cars-vans-motorbikes/206-14-hdi-bargain-1000/111383112
lub Oplem Corsą B tylko, że wersja 16 zaworowa.
Auto będę chciał zabrać na przegląd więc wszystkie uwagi na co zwrócić uwagę będą cenne. Jeżeli macie inne typy to proszę pisać.
Pozdrawiam
-
Corsę bym odradził, szczególnie Betę, trochę tym samochodem kilometrów zrobiłem i lepiej już kupić starszego VW Golfa lub nawet Polo.
-
Kupuj tego peżota :-P
Nie ma dwumasy, turbina o stałej geometrii.
Jedyne na co zwróć uwagę to koło napędzające pasek klinowy od alternatora. Jest wykonane jako całość z dwóch materiałów i lubi sobie pęknąć.
Ramm.
-
A ja mam takie pytanie motoryzacyjne, choć większego kalibru, do mądrzejszych ode mnie:
Lokomotywa waży 120 ton. Na haku ma brutto 2500 ton. Powierzchnia styku każdego z sześciu kół lokomotywy z podłożem jest mniejsza niż moneta 10gr, a ugięcie takiego koła jest pomijalnie małe, choć oczywiście jest i jest to laboratoryjnie mierzalne. Do tego podłoże, które podobnie jak koło jest stalowe i niespecjalnie przyczepne. Jak to wszystko jest w stanie szarpnąć się z miejsca i ruszyć (bo jak już ruszy to pół biedy, wiem), jakie systemy przeniesienia napędu w takiej lokomotywie powodują że to się nie ślizga, bo samo sypanie z piaskownicy to raczej nie załatwia sprawy w 100%- jakie systemy przeciwpoślizgowe się stosuje, skoro koła na każdej osi są zespolone i kręcą się z tą samą szybkością w czasie ruszania np. w ciasnym łuku przy dużych różnicach prędkości kątowej kół? Masa załatwia wszystko?
Ruuuuuuuuuuutkov ?!
-
Koła pociągu są stożkowo wyprofilowane i w zakręcie pociąg jedzie po torze "krzywo": obwód wewnętrznego koła w miejscu styku z szyną jest mniejszy niż zewnętrznego. To tak w uproszczeniu:
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/95/Wheelset2.png)
Resztę faktycznie załatwia masa. Zresztą na prostych walcach też dało się jeździć.
Na główne pytanie nie znam odpowiedzi, ale wygląda na ciekawy problem, na temat którego napisano całe książki pełne wzorów z mechaniki. Z ciekawostek, w niektórych lokomotywach parowych stosowano dodatkowe silniki w wózkach nie napędzanych podczas normalnej jazdy: http://en.wikipedia.org/wiki/Booster_engine
-
Wszystko elegancko jest opisane tutaj:
http://www.eu07.yoyo.pl/dol.php?pokaz=kursjazda
i tutaj:
http://www.transportszynowy.pl/eu06-07elektryka.php
Szukaj oporników rozruchowych DTS-1 i DTS-2.
-
My tu sobie rozmawiamy o samochodach, a tymczasem gdzieś w Polsce:
(http://p2.sfora.pl/p2.sfora.pl/cb06f89aff4e5481700806094210ae25.jpg)
(nie wiem jak to zmniejszyć, więc przepraszam - jakby była możliwość? :D)
A chodzi o fotoradary. Dokładnie o dodatkowe 460 supernowoczesnych, glanc nówek. Do tego 27 punktów pomiaru średniej prędkości i nasz fajny kraj robi się zagłębiem zbierania podatków drogowych, w najlepszej formie. Bo jestem już duży i nie wierzę w chęć zapewnienia mi bezpieczeństwa.
Z drugiej strony, kto nie przejechał się choć raz 8, 11, czy inną 1, ten nie wie, co to wrażenia. Zapewniam, w żadnym sporcie ekstremalnym nie znajdziecie tego, co tam się wyprawia (szczególnie polecam sezon letni). Oczywiście, są jeszcze fajne, legendarne numery dróg krajowych (5,32,44 i wiele, wiele innych), a ostatnio i autostrad. Pewnie w każdym województwie znajdzie się taki mały park rozrywki o długości, powiedzmy 200 km.
Różnego rodzaju atrakcje się tam spotyka:
-modlitwa - kiedy Krzychu H. swoim pięknym basem wypowie magiczne słowa: "Fotoradar", kierowca z obładowanym rodziną i bagażami samochodem znaczącą zwalnia, aby podziwiać, przeważnie zamalowane, dzieła ZURADU. Cała modlitwa do kapliczki trwa ok 2 minut i poprzedzona jest hamowaniem przed dziobem 40. tonowego zestawu. Kierownik w kabinie tego ostatniego, mocno się poci, żeby nie zabić maleństw wystających zza szyby osobowego wyznawcy.
-Litwo ojczyzno moja! - kiedy to wypchany paliwem i przemytem, posiadacz najwspanialszego kraju na świecie, z poczuciem wielkomocarstwowości i niezniszczalności pcha was do rowu, ewentualnie gra sobie z innymi użytkownikami drogi w tzw. tchórza, to zapewniam, że poziom adrenaliny we krwi nigdy nie osiągnie stanów wyższych.
-Płacą mi od kilometra/frachtu - no to jest specyfika. Kierownik (przeważnie młodszy wiekiem, posiadacz luksusowego domku na wsi, gdzie zdobywał pierwsze szlify w lotach na C-360) dużego, często przeładowanego dwukrotnie, zestawu Renault 420/440 dCi + kiper Wieltona po przejściach, pcha się w kolumnę jadących pojazdów, bo mu się spieszy i akurat znalazł dwumetrową lukę. Radzę nie używać wtedy kanału nr 19, przynajmniej jak są z nami nieletni. Po tym manewrze, zyglując biegami jak oszalały pilot Jaka śmigłem, zostawia kilkusetmetrową zasłonę dymną i przyhamowane auta na odcinku trzech km. Jest u siebie, a Renia ciągnie - w końcu zostało jej jeszcze, te 300 KM.
- Mistrz prostej - boję się zakrętów, więc jak widzę lekki łuk, to koniecznie muszę pokazać jak ładnie wyglądają moje wspaniałe i jedyne światła stopu. Tak, żeby inni użytkownicy drogi pamiętali. Zresztą, od prędkości 80 km/h do 75 km/h można hamować na odcinku ok. 2-3 km., powodując palpitacje serca u kierowcy z tyłu. Bo ten do końca nie wie, czy zamierzasz się zatrzymać, czy tylko testujesz nowe klocki, a może hamulce ci są niepotrzebne i niech się spalą. No, ale jak już widzimy te parę metrów prostej, tak! Golf/Passat TDI, to ma kopa - turbinka gra, wskazówka się przesuwa do góry. Born to be wild! Aż, do następnego zakrętu.
- Nocna niespodzianka - roboty drogowe, pomimo kryzysu idą pełną parą. Tzn. na rozgrzebanie drogi jest pieniądz i chęci, na resztę już nie bardzo. Czyli, jadąc w nocy musimy liczyć się z tym, że nie tylko zabłąkana sarna wpadnie nam pod koła. Zdarza się, że będziemy musieli podjąć walkę kołową z tymczasowym oznakowaniem robót drogowych, w postaci gumowych utrudnień ruchu. Jest to o tyle fajne, że prawidłowo ustawione światła nie dadzą rady w porę wyłapać tych cudów inżynierii drogowej, nonszalancko rzuconych, gdzieś na środek pasa ruchu, przez nawalonego jak perszing drogowca.
- Zaznacz wszystko - ostatni z przypadków (a jest ich wiele więcej), które mnie zafascynowały - znak na znaku. Zdarza się, że ograniczenie prędkości w miejscowości o długości 1 km zmienia się pięciokrotnie. To jest fajne i zabawne, bo dodatkowa atrakcja, to możliwość pozowania do CEK - u. Ale nie tylko o to chodzi. Bo, przecież trzeba oznaczyć wszystko (nie na darmo szwagier firmę z oznaczeniami rozwija), nagromadzić tyle informacji w jednym miejscu, żeby serwery google miały problemy z analizą. A później już prosta droga do: "a dlaczego to pan kierowca nie przestrzega oznaczenia pionowego A,B,C coś tam?" Nieznajomość prawa szkodzi, ale atrakcje w postaci nowych wrażeń i nauki Kodeksu Ruchu Drogowego na żywo są nie do przecenienia.
Do tego nasi fachowcy od bezpieczeństwa zafundują nam gadżety robiące zdjęcia, a panom z suszarkami dadzą nowe Peugeoty do rozbijania. Za rok statystyki spadną. Program zostanie przyjęty i zrealizowany, blask fleszy, szampan strumieniami i pełen sukces, już i tak "best rząd ever". Tylko, żeby się nie skończyło jak z metrem w stolycy - czyli dziurą w ziemi.
Prowadził was Krzysztof Hołowczyc - pozdrawiam!
:D
-
A propos "prowadził cię Krzysztof Hołowczyc", automapa zafundowała mi niedawno remont zawieszenia.
Stwierdziła, że optymalna droga z Bydgoszczy do Zielonej Góry wiedzie przez wiochę za wiochą. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo choć A-2 otwarta, a mapy bieżące, to pewnie nadłożenie tych 15km żeby na nią wjechać byłoby suboptymalne. Co ja tam wiem.
Gorzej, że w jednej z tych wioch, już w okolicy Sulechowa, skończył się asfalt. Jeszcze gorzej, że była 1 w nocy, ja po 11 godzinach za kółkiem raczyłem tego nie zauważyć i już wiem jak brzmi wjechanie z prędkością przelotową w dróżkę polną przyprawioną gruzem. Hołek bez mrugnięcia okiem oznajmił, że jeszcze 3.4 km prosto. Radość.
Dwa sworznie wahaczy, dwa amorki, zestaw górnych poduszek, łożysko i tuleje wózka. Do tego zbieżność i robocizna.
To nie pierwszy przypadek, kiedy to cholerstwo prowadziło mnie wiochami bez wyraźnego powodu, ale to już przesada. Nigdy więcej automapy.
-
Nie chcę być złośliwy, ale czy Koledze wyłączyło się również myślenie?
-
Automapa tylko z ustawieniem "trasa szybka" - w innym przypadku można się poczuć jak pilot "Mieczysława" albo kapitan U-boota.
-
Mam problem z odpaleniem Cieniasa. Otóż po przekręceniu kluczyka gasną kontrolki na desce, rozrusznik zakręci (bardzo wolno) 2 razy i koniec, albo w ogóle nic się nie dzieje. Gdy puszczę kluczyk to kontrolki z powrotem się zapalają, a radio wypluwa płytę. Domyślam się że to jakieś problemy z prądem, przeczyściłem zaciski od aku i wszystkie styki od masy które idą do karoserii lub silnika ale nie pomogło. Akumulator naładowany. Cinquś odpalony na pych działa normalnie i nie wykazuje żadnych niepokojących objawów. Dodam, że przedwczoraj wszystko było ok, potem wczoraj 1 dzień przerwy a dzisiaj takie rzeczy.
Będę wdzięczny za jakieś porady.
-
Kiedyś miałem chyba podobne objawy, też w "pincetce". Okazało się, że ze starości jakiś tam kabelek do masy się obłamał i przerywał.
-
Na pa(n)davanie miałem podobnie i też winna była masa.
-
Podmieniłem kabel od innego Cienkiego (ten co idzie od minusa na aku do silnika, a po drodze do karoserii) i ruszyło :). Domyślałem się że to coś z masą i przeczyściłem styki bo były zaśniedziałe, ale niestety nie pomogło. Widać kabel gdzieś się ułamał w środku, w sumie to ze starości cały sztywny był. Zastanawiam się tylko skąd wytrzasnąć taki przewód. Dzwoniłem do kilku sklepów motoryzacyjnych, nawet do fiatowego ASO ale nie mają. Chyba będę musiał wziąć stary przedłużacz i samemu wystrugać taki kabel.
-
Teraz "modne" jest wystawianie różnych gratów w formie reklamy "skup aut za gotówkę" i blokowanie tymi pudłami miejsc parkingowych - weź łom i wymotuj z takiej "reklamy" ;)
A tak serio - na złomowcach powinni chyba mieć.. To chyba nie musi być koniecznie od cienkiego.. ?
-
Nie wiem jak ten kabel wygląda ale chyba nie powinno być problemu nawet samemu coś takiego zmajstrować tudzież kupić używkę? Pytam z ciekawości.
-
Nie majstruj tego sam, bo przy rozruchu idzie fest prąd i byle gówniany kabelek cięty na metry w Praktikerze może zostać zweryfikowany negatywnie przez tzw. prozę życia, sygnalizując to dymem, ew. iskrami i/lub płomieniem. Po co komplikować sobie życie, mało masz zmartwień? Idź na pierwszy lepszy złomowiec, daj panu pińc zyla, weź sobie pierwszy lepszy pasujący Ci długością i zaciskami przewód masowy z jakiegoś rozbitka i po prostu załóż. I zamocuj porządnie, żeby Ci przy rozruchu nie strzelało spod maski. Przewód masowy do rozrusznika nie może być wystrugany z marchewki; tam jest duże obciążenie w czasie rozruchu.
Inne "masy" w samochodzie nie mają oczywiście takiego znaczenia i tam wystarczy jakikolwiek kabelek o przekroju adekwatnym do natężenia.
-
No właśnie nie do końca jak pokazuje życie - w samochodzie o podobnym poziomie technologicznym, a mianowicie samochodzie myśliwsko-pościgowym Seicento były trzy masy. Jedna prądowa, jedna uziemiająca korpus kontrolera silnika, i jedna nie wiadomo do czego. Prądowa masa nie nie przysparzała kłopotów, ale miałem kiedyś objawy 'restartu' w czasie jazdy - zapalała sie kontrolka 'key code' , potem 'servizi', potyem gasł silnik i było trzeba odpiąc aku i poczekać kilka chwil.
Winna była masa kontrolera.
I teraz niech mi ktoś zrobi jasność. Masa to masa nie? Jeśli odepniemy prądowy kabel to rozrusznik zasili się dwoma pozostałymi tak? Paląc je przy okazji? A może we współczesnych autach naładowanych elektroniką która jest z natury podatna na zakłócenia, istnieją galwanicznie sub-masy? Bodajże w trabancie była instalacja dwu przewodowa?
-
Nie majstruj tego sam, bo przy rozruchu idzie fest prąd i byle gówniany kabelek cięty na metry w Praktikerze może zostać zweryfikowany negatywnie przez tzw. prozę życia, sygnalizując to dymem, ew. iskrami i/lub płomieniem. Po co komplikować sobie życie, mało masz zmartwień? Idź na pierwszy lepszy złomowiec, daj panu pińc zyla, weź sobie pierwszy lepszy pasujący Ci długością i zaciskami przewód masowy z jakiegoś rozbitka i po prostu załóż. I zamocuj porządnie, żeby Ci przy rozruchu nie strzelało spod maski. Przewód masowy do rozrusznika nie może być wystrugany z marchewki; tam jest duże obciążenie w czasie rozruchu.
Inne "masy" w samochodzie nie mają oczywiście takiego znaczenia i tam wystarczy jakikolwiek kabelek o przekroju adekwatnym do natężenia.
Jest to jakaś opcja, choć ja raczej miałem na myśli żeby zamontować tam kawał solidnego miedzianego przewodu używanego do car audio. Elegancko go zarobić, zaizolować i mucha nie siada. Te kable też muszą sporo papu wytrzymać, więc pewnie by obleciał. Oczywiście jak można go dopasować z innego samochodu, tudzież pozyskać z innego źródła to nie ma się co szczypać.
Cóż, nie wiem jak to wygląda to tak sobie kombinuję, bo jak wiadomo kabelki to jest przyszłość...
-
Inna opcja to po prostu kawałek miedzianego kabla spawalniczego 35mm2 , podobne są wykorzystywane do rozruchu ciężarówek, więc cokolwiek by się z tym nie robiło, to wytrzyma :)
O ironio znaleźć to jako część zapasową poza złomowiskiem jest ciężko, ta część miała się nigdy nie zepsuć... jak wiele innych w CC.
-
Nie pamiętam jak to było w pandzie, ale w kancie był to solidny kawał płaskiej miedzianej plecionki, tak na oko ze 2 cm szeroki.
-
Byłem dzisiaj na szrocie zobaczyć czy nie ma jakiegoś Cienkiego na części - i jest, stoi! Ładny srebrny metalik, niestety już bez kół, foteli i tylnej klapy. Pełen nadziei otwieram maskę a tu psikus - masa jest przykręcona do silnika w zupełnie innym miejscu, całkiem z tyłu i na dole tak, że bez wykręcania połowy rzeczy nie ma szans tam dotrzeć. No cóż, pod maską Aisan więc pewnie dlatego, u mnie i u kumpla od którego pożyczyłem kabel na sprawdzenie, siedzi Weber i jest bardzo ładny dostęp. Na szczęście mieszkam w okolicy gdzie jest wiele szrotów i jutro poszukam odpowiedniego przewodu. W ostateczności wezmę z innego auta i będę się bawił w dopasowanie.
-
Zaraz mnie szlag trafi - wydawało się że wszystko będzie ok, na szrocie dostałem identyczny kabel, wymieniłem i dupa :|. Myślę sobie że ten przewód też ma najlepsze czasy za sobą, więc dzwonię do tego samego kumpla co poprzednio żeby przyjechał. Podmieniam przewód od działającego Cienkiego, dla pewności akumulator też przekładam i nic. Nie działa prawie nic co jest na prąd: rozrusznik nie kręci, światła nie świecą, wycieraczki nie działają, ogrzewanie tylnej szyby też, dmuchawa także, nawet awaryjne się nie święcą. Za każdym razem jest ten sam objaw: przekręcam kluczyk i wszystkie kontrolki się palą. Gdy włączę jakieś urządzenie prądożerne to wszystko gaśnie, wskazówka paliwa opada a radio wysuwa płytę. Sam radioodbiornik też nie działa, po włączeniu na chwilę zapala się ekran ale zaraz gaśnie i oczywiście płyta na zewnątrz. Jedyne co działa to lampka przy lusterku. Co dziwniejsze parę dni temu nie kręcił jedynie rozrusznik, a reszta działała. A już się cieszyłem że usterka jest zdiagnozowana i łatwonaprawialna...
Panowie, macie może pomysł co jeszcze może być nie tak, czy mam już się rozglądać za elektrykiem samochodowym? :|
-
Regulator prądu wzbudzenia i ładowania w alternatorze zwany potocznie modułem. Alternator jak powszechnie wiadomo to prądnica prądu zmiennego wymagająca rozruchowego prądu wzbudzenia cewki stojana. I jeśli dzieją się takie cuda to z dużym prawdopodobieństwem jest trzaśnięty wspomniany moduł lub nawet uzwojenie zostało przytarte w wyniku uszkodzenia łożysk lub co częstsze w fiatach, pęknięcia obudowy alternatora.
-
Akumulator sprawdzałeś?
-
Byłem się przyjrzeć alternatorowi, żeby się trochę z nim oswoić zanim zacznę o tym czytać ;). Poruszałem kablami bo chciałem zobaczyć jak dokładnie przebiegają, i przez przypadek dokonał się mały postęp bo zaczęły mi światła świecić. Być może coś nie stykało. Wsiadam i chcę odpalić, kontrolki zapalają się słabo i powoli, a po przekręceniu kluczyka słychać tylko cichutkie "pyk!" - no nic, miernik w dłoń i do dzieła. Napięcie na aku 11,92V :|. Wziąłem go do domu i będę ładował do rana. Zobaczę jak jutro będzie - jeśli nadal nic to pójdę dalej alternatorowym tropem, tylko muszę dokładniej się zaznajomić z tematem.
Akumulator sprawdzałeś?
Przełożyliśmy akumulator z drugiego Cieniasa i dalej było to samo, ale jak pisałem dopiero teraz po poruszeniu przewodami, które wychodzą od alternatora, coś się zaczęło dziać.
-
To jak juz machasz kablami to poruszaj takze tymi przy module sterowania - wtyczka.
W moim zelazku ktory dokonal zywota osiagnawszy wiek pelnoletnosci cos tam na stykach tez nie grall i czasem nie odpalal. Docisniecie wtyczki tudziez docisniecie jej zapalka :) rozwiazalo tymczasowo
problem. Ostatecznie modul poszedl do wymiany.
-
Historii ciąg dalszy.
Naładowałem akumulator (BTW: czy to normalne że napięcie po 20h ładowania 5A prostownikiem wzrosło z 11,92V na jedynie 12,33 ?), zamontowałem w Cienkim i odpalił od strzała. Zmierzyłem prąd na aku przy pracującym silniku i wahało się między 14,2-14,6V ale żarzyła się kontrolka ładowania. Dałem mu pochodzić jeszcze parę minut, zgasiłem i poszedłem do sklepu uznając, że zasłużyłem na małą nagrodę w postaci zimnych browarków ;). Gdy wracałem to postanowiłem że zmierzę jeszcze raz - mimo że od poprzedniego pomiaru minęło ledwie kilkanaście minut, to tym razem napięcie na baterii zmieniało się w zakresie 12,7-13,2V na odpalonej maszynie (kontrolka się świeci, jednak trochę słabiej niż przy wyłączonym silniku). Jako że zaznajomiłem się trochę z tematem alternatora, wziąłem się za wymontowanie regulatora napięcia - okazuje się, że jedna szczotka jest krótsza od drugiej o ok. 1/4. Mniej więcej tak to wygląda:
(http://imageshack.us/a/img252/4821/hbgzgo33.jpg)
W poniedziałek wymienię tę część i mam nadzieję że to będzie koniec kłopotów :).
-
A ta krótsza, to jesteś pewien że się nie 'powiesiła' tak że jej część dalej tkwi w obudowie?
Bo jakoś nie potrafię wyobrazić sobie sytuacji gdzie jedna ze szczotek się wyciera, a druga nie, zważywszy że pierścienie na wale alternatora są identyczne.
Jak będziesz wymieniać moduł to zwróć uwagę na to czy nowe szczotki pasują do zużytych powierzchni miedzianych pierścieni po których się ślizgają - te pierścienie potrafią mieć dosyć głębokie ślady po starych szczotkach, i jeśli będziesz miał pecha to w ekstremalnym przypadku mogą połamać szczotki.
Ja miałem . lol
Te skoki napięcia to może być wszystko. Od kończącego się silnika wentylatora nawiewu, po kończącą się pompę paliwa. Nie wpatrywałbym się w miernik na Twoim miejscu.
-
Co do tych szczotek to chyba jednak są po prostu różnej długości - po wymontowaniu próbowałem poruszać obiema i nie zauważyłem by któraś była zacięta.
Jak będziesz wymieniać moduł to zwróć uwagę na to czy nowe szczotki pasują do zużytych powierzchni miedzianych pierścieni po których się ślizgają - te pierścienie potrafią mieć dosyć głębokie ślady po starych szczotkach, i jeśli będziesz miał pecha to w ekstremalnym przypadku mogą połamać szczotki.
Ja miałem . lol
Dzięki za radę - będę o tym pamiętał :).
Te skoki napięcia to może być wszystko. Od kończącego się silnika wentylatora nawiewu, po kończącą się pompę paliwa. Nie wpatrywałbym się w miernik na Twoim miejscu.
A co do tych skoków napięcia - pomiary wykonywałem tylko na włączonym silniku i niczym więcej. Ani świateł, ani radia itd. Silnik chodził krótko więc nie osiągnął temp. przy której włącza się wentylator. A w CC700 pompa paliwa jest mechaniczna, więc chyba innych problemów z prądem niż alternator nie ma (przynajmniej mam taką nadzieję :)).
-
Witam,
Sprawa wygląda tak, na początku roku "przejąłem" samochód mamy po tym jak zdałem prawko. Mama i tak jeździła nim raz na miesiąc więc spokojnie się dogadujemy. Rodzice kupili sobie rok temu drugi samochód i tu pojawia się problem.
Honda Civic 1.4i 90KM 1997r nie ma teraz swojego miejsca w garażu. Samochód przejechał 126 000 km, z czego około 7 000przez ostatnie 5 miesięcy. Tak jak mama jeździła głównie do kościoła i do Tesco, tak ja.. no cóż, każdy kto miał 18 lat to wie jak to jest. Nie oszczędzałem jej, tyle mogę powiedzieć.
Jeżeli ktoś czasem pojawia się na lotnisku to wie jak wygląda eksploatacja samochodów aeroklubowych, starałem się jej tego losu oszczędzić ale kilka razy musiałem wypożyczyć samochód, z różnych przyczyn. Jeździło się w pola po szybowce, ciągało się różne sprzęty.
Jeżeli chodzi o stan samochodu to jak na jego wiek zewnętrznie jest idealny, nigdy nie sprawił kłopotów (raz nie zapalił za pierwszym przekręceniem kluczyka tylko za drugim) - domyślam się jednak, że objawy zawsze pojawiają się jakiś czas po wystąpieniu kłopotu.
Pytanie do was forumowicze - jak ją zabezpieczyć na zimę (nie będzie jeździć w ogóle do marca) żeby uniknąć uszkodzeń? Niestety w grę wchodzi tylko zimowanie pod chmurką. Pytanie też na co zwrócić uwagę w nowym sezonie, domyślam się, że przy takiej eksploatacji zawieszenie, ale coś więcej?
Moja wiedza o samochodach jest bardzo mała, ale zawsze mogę ją powiększyć jeżeli sytuacja będzie tego wymagać, no i nie boję się ubrudzić rączek :wink:
-
Umyć i zabezpieczyć sealantem, lub woskiem lakier.
Zatankować do pełna żeby woda się w zbiorniku nie skraplała.
Dodać do płynu chłodzącego koncentratu, żeby bardziej obniżyć temperaturę jego zamarzania.
Nasmarować zamki, przesmarować uszczelki albo specjalnym specyfikiem, albo nawet woskiem do zamków błyskawicznych.
Zakryć samochód pokrowcem.
Wyciągnąć akumulator.
-
Na pewno warto wymienić wszystkie płyny i filtry na nowe przed zimą. Należało by także zadbać o podwozie czyli konserwacja wymienionego. Doczytałem teraz, że gumowe uszczelki w drzwiach i klapie bagażnika należy posmarować specjalnym środkiem pielęgnacyjnym - talkiem lub gliceryną (dostępne w aptekach i drogeriach) - zapobiegnie to przymarzaniu uszczelek. Zamki należy posmarować grafitem, a odmrażacz do zamków włożyć do kieszeni płaszcza lub aktówki. Chociaż nigdy tego nie robiłem, a auto stoi pod chmurką to pomysł wydaje się godny polecenia i może uchronić od nieprzyjemnych niespodzianek.
Edit: Sundowner - pomysł z pokrowcem mimo, że wydaje się odpowiedni ma jedną dużą wade, podczas wiatru materiał ociera o lakier i powstają lekkie zarysowania.
-
Nasmarować zamki, przesmarować uszczelki albo specjalnym specyfikiem, albo nawet woskiem do zamków błyskawicznych.
Bój się Boga! Przerabiałem to w MB i tak jak mi powiedział pan od zamków/kluczyków który mi to reanimował - żadnych smarów, WD40, odmrażaczy i innych dziadostw, bo skończy się na wymianie wkładek.
Najlepiej zatankować po korek, wymienić płyn chłodzący, sprawdzić ciśnienie w kołach i co jakiś czas przetoczyć żeby się kartofle z kół nie zrobiły. Nie głupim pomysłem było by postawienie go na jakiś kobyłkach żeby i opony i zawiecha się nie ugniatała.. Natomiast jeśli to zadbane auto to może poszukaj u siebie jakiegoś parkingu (podziemnego) z dachem i tam go postaw. Wbrew pozorom koszt może nie być aż tak wysoki, a będziesz spał spokojnie. Poza tym zawsze możesz raz w miesiącu przejechać się po parkingu autem żeby nieco się rozruszało.
Jak nie to umyć, zawoskować (choć o tej porze to raczej trudne) i poczekać, aż go czapeczka ze śniegu przykryje. Można by pomyślec nad zabraniem akumulatora do domu ale w tych nowych autach różnie bywa po odpięciu aku, więc nie proponuję.
-
(...) Samochód przejechał 126 000 km, z czego około 7 000przez ostatnie 5 miesięcy. Tak jak mama jeździła głównie do kościoła i do Tesco, tak ja.. no cóż, każdy kto miał 18 lat to wie jak to jest. Nie oszczędzałem jej, tyle mogę powiedzieć.
Jeżeli ktoś czasem pojawia się na lotnisku to wie jak wygląda eksploatacja samochodów aeroklubowych, starałem się jej tego losu oszczędzić ale kilka razy musiałem wypożyczyć samochód, z różnych przyczyn. Jeździło się w pola po szybowce, ciągało się różne sprzęty.
(...) (nie będzie jeździć w ogóle do marca)
(...) Niestety w grę wchodzi tylko zimowanie pod chmurką.
(...) Moja wiedza o samochodach jest bardzo mała, ale zawsze mogę ją powiększyć jeżeli sytuacja będzie tego wymagać, no i nie boję się ubrudzić rączek :wink:
Tak sobie myślę, że wobec powyższych warunków brzegowych, Twoja wiedza o samochodach wkrótce będzie bardzo duża, a rączki bardzo brudne.
-
Jak zabezpieczyć?
Zaparkować, wysiąść, i najważniejsze, nacisnąć przycisk na kluczyku. Chociaż w sumie w przypadku 15 latka to nie takie (z całym szacunkiem :) )obligatoryjne. :D
Wrócić po zimie. Czynności wykonać w kolejności odwrotnej.
A poważnie, w przypadku 15 latki co się miało już zacząć dziać złego to się już zaczęło, w niczym już się jej nie pomoże ani nie zaszkodzi.
-
Ale można pewne procesy spowolnić i w zasadzie o to chodzi.
Do zamków oczywiście tylko suche smary - na bazie grafitu, molibdenu itp.
Ja patrząc na stertę rachunków za rozmrażacze do szyb z ostatniego tygodnia, w końcu sobie wynająłem murowany garaż - taniej mnie wyjdzie niż rozmrażanie samochodu 2-3 razy dziennie.
-
Zaparkować, wysiąść, i najważniejsze, nacisnąć przycisk na kluczyku. Chociaż w sumie w przypadku 15 latka to nie takie (z całym szacunkiem :) )obligatoryjne. :D
Wrócić po zimie. Czynności wykonać w kolejności odwrotnej.
Z całym szacunkiem :)
Nie ma guzików do zamykania.
-
Ja patrząc na stertę rachunków za rozmrażacze do szyb z ostatniego tygodnia, w końcu sobie wynająłem murowany garaż - taniej mnie wyjdzie niż rozmrażanie samochodu 2-3 razy dziennie.
Sun, a ta Twoja zabaweczka nie ma podgrzewanych zamków/nie otwiera się spoza zamków na pilota w kluczyku?
-
Tak, ma to wszystko, ale Alex pyta o 15-letnią Hondę Civic ;D
W swoim musiałem tylko przesmarować uszczelki drzwi - typowa sprawa w E46.
-
Tylko dla fanów marki:
:D
(http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2012/12/1b2e1f2a0493e95862accb23e60f65a0_original.jpeg?1356186328)
PS. Miałem takiego. Kremowy... :P
-
Ktoś ma na zbyciu belkę do podwieszania silnika ? Jakoś nie mam ochoty płacić 150-200zł za coś co użyję pewnie tylko raz, a tyle kosztuje nowa.
-
W sumie to nie wiem czy tu czy do LOL-a. Niech będzie, że tu bo nie lotnicze: http://motokiller.pl/39442/Ogloszenie .
-
Dzięki za linka, uśmiałem się do łez ale prawdę napisał :D. Swoją drogą mi tydzień temu urwali celownik :(.
-
Pytanie.
Czy ktoś z Was miał do czynienia z samochodem marki VOLVO S40 (produkcja po 2004 roku) ?
Chodzi mi o silniki diesla i ogólne informacje - warto, nie warto, na co uważać ...
Ramm.
-
Zaraz przyjdzie (o ile doczłapał się już do domu) Elwood i napisze, że to Mitsubishi Carisma :032:.
-
Żona szwagra takim jeździ od kilku lat. Większych awarii brak. Silniki D5 są fajne, ale swoje kosztują. Miły dźwięk i akceptowalne spalanie. Ludzie narzekają na DPF'a, ale to już standard.
-
Żona szwagra
Ciekawe określenie własnej siostry :evil:.
-
Brat żony ma własną żonę, która nie jest bynajmniej moją siostrą :)
-
Żona szwagra takim jeździ od kilku lat. Większych awarii brak. Silniki D5 są fajne, ale swoje kosztują. Miły dźwięk i akceptowalne spalanie. Ludzie narzekają na DPF'a, ale to już standard.
Na D5 czyli 2400 ccm mnie nie stać w tym momencie :-)
Chociaż nie powiem - korci - zresztą tak samo jak 159 :-P. Ale dostepność samochodów z tym silnikiem (2400) pochodzących z Polski jest znikoma ...
Dlatego szukam zwykłego D (136KM) lub D4, bo z D4 jest tak samo jak z D5.
Damos - jak z kosztami uttrzymania - znasz może orientacyjne koszty przeglądów, okresowych wymian olejów, elementów zwieszenia ?
Ramm.
-
Wszystko takie samo co w Ford Focus i C-max... zresztą to te same części są. Czy kupujesz Volvo, Forda, Alfę, BMW, Toyotę czy innego Peugeuta - wszystko dzisiaj kosztuje tyle samo w danym segmencie... chyba, że to specjalna usportowiona wersja, wtedy liczyć trzeba x2.
-
Sun - w Fordzie (czyli jak mniemam w Volvo także) nie ma zwieszenia wielowahaczowego tak jak w alfie, vw czy audi.
Różnica w cenie jest dosyć spora. Pytam ile wytrzymuje zawieszenie w Volvo - bo ile wytrzymuje w alfie to ja wiem :-P
Tak samo z rozrządem :-D
Ramm.
-
Każde wytrzymuje tylko jedną polską dziurę drogową. ;D
Ale tak, jak masz wielo-wahaczowe, to kosztuje zwykle 1200zł naprawa dolnego wahacza, a jak jest na kolumnach to 500zł (+robocizna; + zbieżnosć itp.). Kolejne różnice między samochodami zwykle wynikają ze sposobu w jaki się części sprzedaje.
Przykładowo: wahacz przedni Lemfordera bądź Febi do Forda Focusa z 2004 roku kosztuje około 520 zł, wahacz tej samej firmy do BMW 3-klasse z 2004 roku kosztuje 420zł... ale jest sprzedawany bez tulei, którą trzeba dokupić za tą stówę i różnicy w częściach ostatecznie nie ma. Szczerze to większa różnica jest w kosztach robocizny zależnie od marki - nie zdziwiłbym się gdyby wymiana wahacza w Volvo S40 kosztowała więcej niż w Ford Focus, chociaż część jest ta sama.
kolejna sprawa to w ogóle znalezienie mechanika, który na danej marce się zna - Ford/Volvo są relatywnie powszechne, ale powodzenia życzę komuś z Alfa Romeo. To jest jedna z przyczyn dla których w swoim BMW grzebię sam, bo jak widziałem jak mi się dobierano do wymiany samego filtra kabinowego przy czyszczeniu klimatyzacji to mnie już szlak trafiał.
-
Z braku czasu oczywiście nie przetaczałem samochodu zimą, nie odpalałem silnika, w ogóle nie przejmowałem się jego istnieniem. Kilka dni temu podpiąłem akumulator do ładowarki, zostawiłem tak na noc. Rano wsadziłem go pod maskę, zaczepiłem, sprawdziłem olej i po stwierdzeniu "o, jest" zająłem miejsce za kółkiem. Kluczyk w stacyjce i.... skrzyyp, jęęk, jęęęęęk, pyr, jęęęk, pyr, pyrpyrpyrpyrpyrpyrpyrpyr.
Chodził na luzie jakieś 5 minut bo silnik początkowo strasznie nieregularnie działał i reagował na wciskanie gazu spadkiem obrotów. Rzut oka na wskaźnik poziomu paliwa wytłumaczył mi dlaczego. Wysiadłem, dopompowałem koła, a ponieważ wnętrze zaszło strasznie wilgocią to uruchomiłem pełne ogrzewanie i pojechałem do babci po kasę na paliwo :icon_wink:
Wróciłem, zostawiłem na słońcu z otwartymi oknami, wnętrze wyschło.
Przez dwa miesiące nic się nie stało, poza plamką rdzy o wymiarach 1cmx0,5cm na jednej klamce. Tym samym Honda zakasowała Peżą 307 ojca, w którym, po tygodniowym postoju komputer zachodzi wilgocią i czujnik deszczu widzi potrzebę uruchamiania wycieraczek na słońcu a szyby potrzebę przewietrzenia się. Civic 96, dobry rocznik :)
Jako, że rok 2013 będzie mocno przejazdowy, zwłaszcza w okresie marzec-wrzesień, prosiłbym o rady jak go tak utrzymać. Jak jeździć (głównie trasy międzymiastowe Gdynia-Grudziądz, Gdynia-Pruszcz, Gdynia-Wawa), żeby było tanio zarówno w spalaniu jak i w reszcie eksploatacji. I orientacyjne koszty utrzymania, tak, żeby w połowie wakacji nie obudzić się z ręką w nocniku.
-
Z innej beczki, z kolegami znudziło nam się ciąganie ręcznego w FWD, więc w celu zabaw na śniegu zrzuciliśmy się po parę stówek i kupiliśmy poldasa. Cudna zabawka, rocznik 1992 z silnikiem 1.6 GLE. Jeździ jak to dwudziestoletni poldolot - raz w przypływie odwagi nawet mierzyliśmy 0-100 km/h (21,7 s). Coby był w stanie dojechać na opuszczone lotnisko, na którym zwykliśmy się wydurniać, fajnie by było w nim zrobić parę rzeczy - i tu zwracam się do Was, bo nasz mechanik stwierdził, że nie podejmuje :D
Co sprawdzić w pierwszej kolejności przy takich objawach?
- Silnik miewa problemy z odpalaniem po postoju, trzeba go długo prosić. Kręci, nie pali, po odpaleniu ma problemy z utrzymaniem obrotów, nawet na pełnym ssaniu opadają do tego stopnia, że gaśnie, jeśli mu nie dać buta. Po rozgrzaniu jest OK.
- Przy hamowaniu szura z tyłu - klocki?
- Ogrzewanie jest słabiutkie, na postoju z rozgrzanym silnikiem się nawet ciepło robi, ale przy rozpędzeniu do 70+ dmucha letnim. TTTM?
Z kolegami jesteśmy inżyniery magistry informatycy, jeśli naprawy nie wymagają specjalistycznej wiedzy i narzędzi i dadzą się zrobić pod blokiem zakładając umiejętność czytania tekstu pisanego i obsługi klucza, to podołamy. Oczywiście nie planujemy wydawać na serwis kokosów, bo to auto do zakopywania się w zaspach i moczenia damskich majteczek na imprezach, nie do jazdy na co dzień. Pomożecie?
-
- Przy hamowaniu szura z tyłu - klocki?
- Ogrzewanie jest słabiutkie, na postoju z rozgrzanym silnikiem się nawet ciepło robi, ale przy rozpędzeniu do 70+ dmucha letnim. TTTM?
Zaczął bym od wymiany szczęk hamulcowych/klocków, bo pewnie są już historią. A z temperaturą wymienił bym termostat. Ostatecznie może się okazać, że nagrzewnica jest zapchana ale nie ma co gdybać. Termostat to grosze.
-
W swojej "karierze" zajeździłem dwa kredensy i poldolota.
Co sprawdzić w pierwszej kolejności przy takich objawach?
- Silnik miewa problemy z odpalaniem po postoju, trzeba go długo prosić. Kręci, nie pali, po odpaleniu ma problemy z utrzymaniem obrotów, nawet na pełnym ssaniu opadają do tego stopnia, że gaśnie, jeśli mu nie dać buta. Po rozgrzaniu jest OK.
- Przy hamowaniu szura z tyłu - klocki?
- Ogrzewanie jest słabiutkie, na postoju z rozgrzanym silnikiem się nawet ciepło robi, ale przy rozpędzeniu do 70+ dmucha letnim. TTTM?
ad.1 Spróbuj zmienić kable i świece. Możliwe, że łapie gdzieś lewe powietrze, ale nie koniecznie te silniki (zwłaszcza w poldolotach "lubiały" czasem po rzucać obrotami).
ad.2 Na 100% klocki. Wymień szybko, żeby nie wciągło klocka między zacisk a koło - może zablokować Ci koło. Tylko pamiętaj tłoczki w tylnych zaciskach po wymianie się wkręca a nie wciska. Przy okazji sprawdźcie tarcze (wszystkie cztery).
ad.3 To co pisze Mazak + zawór nagrzewnicy. Miałem dwa przypadki, że właśnie zawór nie do końca się otwierał. Zresztą miałem wrażenie, że nagrzewnica w tych typach jest trochę mało wydajna i nigdy nie było zbyt gorąco w środku (no chyba, że latem ;D).
-
Czyli, macie na gaźniku... Stara deska, czy już po 'lifcie'? :D Bo jak stara, to może być problem z nagrzewnicą, a w zasadzie z zaworkiem, który spryciarze umieścili dokładnie w miejscu, gdzie będzie go trudno wymienić - czyli pod deską rozdzielczą. W nowszych wyszedł już do komory silnikowej. Ale najpierw - tak jak starszeństwo radzi - termostat. Później kupę zabawy w odpowietrzanie. :D
Na 99% kłopoty z przerywaniem na obrotach, to wina kabla od rozdzielacza zapłonu. Trzeba kilka wozić, bo lubią się przepalać. Takie ustrojstwo. Ten jeden procent, to pozostałe kable, cewka, albo platynki (w nowszych już jest elektromagnes i 'moduł' zapłonowy - dostępny 'u Heńka', na złomie).
Generalnie - do zabawy, to trzeba było sobie kupić Hondę od kolegi wyżej - ta sama cena, a i frajda lepsza. Albo jakieś Uno, Secento, czy inny, mądrzejszy wynalazek. Poldolot, to zabawka dla wytrwałych i cierpliwych. Ale, powodzenia - szczególnie z wymianą klocków... Będzie zabawa, dla 'insztalatorów' od komputerów. Mam nadzieję, że choć jeden na siłownie chodzi... :D
Damską bieliznę, to pomoczycie, męską też, szczególnie w takie pogody... :D
Przygody z polską motoryzacją. Dzisiaj 15. rocznica zakończenia produkcji Żuka... Kto jechał, ten wie, jak to akwarium chodziło. A jak fajnie było na to coś, cokolwiek załadować, a jak pięknie pokonywało zakręty. W firmie, to mamy, nawet, takie coś w zabudowie chłodni. Dobre spalanie, to Stary sobie benzynę odlicza... :D Wszystkiego dobrego Żuku. :D
-
Coś czuję, że dopiero po przygodzie z Poldonem nasz BigMac z kolegami to dopiero zostaną inżynierami, bo przed- to jednak trochę popelina... Ilość patentów, modów i wynalazków wpleciona w prymitywizm i prostotę tego samochodu to jest to co w praktyce odróżnia inżyniera od zwykłego absolwenta politechniki. Czy wiecie na przykład, że konstrukcja Waszego silnika wywodzi się wprost z 1961 roku?
A co do nagrzewnicy, to najfajniejsze były przed "liftem", bo była możliwość pęknięcia rury gumowej od nagrzewnicy w takim miejscu że chlupało wrzątkiem na nogi, interesujące przeżycie w czasie jazdy- choć nie polecam. Rura od nagrzewnicy w Poldonie to zresztą klasyka The Forum...
-
Generalnie - do zabawy, to trzeba było sobie kupić Hondę od kolegi wyżej - ta sama cena, a i frajda lepsza. Albo jakieś Uno, Secento, czy inny, mądrzejszy wynalazek.
Bigmac & co. pewnie chodziło o samochód z napędem na właściwą oś ;)
Tutaj ceną poldasa ciężko przebić, bo trzeba patrzeć na Mercedesy, BMW, Jaguary, Lexusy, Porshe, a tutaj nawet za dobitą jednostkę trzeba wydać 3x tyle co za poldasa.
-
Skoro mowa o właściwej osi, patrzcie na tego świra:
http://www.youtube.com/watch?v=gpAzXqIcWzc
-
Taa, ten też chciał podobnie: http://www.youtube.com/watch?v=qXOjD2Jcouo
-
Czyli, macie na gaźniku... Stara deska, czy już po 'lifcie'? :D
Stara, kwadratowe zegary ;)
Generalnie - do zabawy, to trzeba było sobie kupić Hondę od kolegi wyżej - ta sama cena, a i frajda lepsza. Albo jakieś Uno, Secento, czy inny, mądrzejszy wynalazek. Poldolot, to zabawka dla wytrwałych i cierpliwych. Ale, powodzenia - szczególnie z wymianą klocków... Będzie zabawa, dla 'insztalatorów' od komputerów. Mam nadzieję, że choć jeden na siłownie chodzi... :D
Cóż, część funu z posiadania takiego wynalazku to możliwość ubabrania się w czymś ;)
Jak Sun zauważył, chodziło o słuszny napęd. Znaleźliśmy jeszcze bejce 5 za, uwaga, 1600zł. To potwierdza teorię, że BMW można kupić w każdej cenie, od zera do nieskończoności.
Dzięki wszystkim za porady :D
-
Znaleźliśmy jeszcze bejce 5 za, uwaga, 1600zł. To potwierdza teorię, że BMW można kupić w każdej cenie, od zera do nieskończoności.
Może trzeba było brać, auto za 1/16 ceny emblematu na masce (oryginał) to chyba dobra cena...
-
Stara, kwadratowe zegary
Oczywistość, bo 'lift' wyszedł w połowie 1994 r. głupie zadałem pytanie... :D
I własnie w takim BMW byście się fajnie ubabrali. :D Poldolot, może nie wytrzymać prób driftu. Szczególnie krzyżaki. Jak walnie, to czeka Was pasjonująca podróż po igiełkach. Kiedyś pół nocy spędziłem na sztukowaniu, na towot tych paskudztw, dobieraniu odpowiednich wymiarów i innych zadaniach z Młodego Modelarza. No, ale to były 'wewczasy'... Pamiętajcie, że macie ciut krótszy wał, więc jak będziecie coś brali ze złomu, to koniecznie od tego 'modelu'. Ten z nowszej wersji nie wchodzi. Łożysko też jest inaczej umiejscowione (o ile pamiętam). Most jest węższy. Piszę, bo mi się przypomniały stare, (bez dobre) czasy...
A za kilka groszy, to jeszcze można było wziąć: ścierkę, Omegę A, czy Scorpio. Motory o niebo lepsze, części w tej samej cenie, frajdy co niemiara i wściek tyłka mniejszy na jeżdżące paskudztwo. :D
W każdym razie powodzenia!
-
Jakimi pojazdami powinni się poruszać członkowie tego forum aby nie być posądzonymi o uzurpację władzy ( gdyby to był Blitz).
Chevrolet SS
:d
-
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/chevrolet-ss-w-izraelu-nie-pojedzie,307148.html :icon_rolleyes:
-
....przeciwko użyciu skrótu kojarzonego z paramilitarną organizacją z czasów hitlerowskich Niemiec.
ładna mi organizacja PARAMILITARNA :D
Jak w takim razie określimy USRAMY?
-
USARMY to chyba skauci piwni :)
-
Dziś woziłem się wyrobem samochodopodobnym marki Ford-zesroł się i piordł. Wraz z szefem serwisu z ASO. I tak sobie jedziemy, rozmawiamy o degrengoladzie pustoszącej współczesną motoryzację, i dowiedziałem się że motor w Focusie którym jechałem zdobył nagrodę "Engine of the Year". Motor faktycznie niezwykły- nazywa się EcoBoost, jest tak mały że można go samemu podnieść, nie ma nawet litra pojemności, i przyzwoicie napędza Focusa z dwoma facetami w środku. Potem się dowiedziałem, że motor ten na papierze ma mieć spalanie poniżej 5l/100km. Jeszcze potem się dowiedziałem że toto się rozpędza do ponad 180km/h, ma 125KM (!) a w ogóle to jest na pasku rozrządu, którego się nie wymienia, a żeby było śmieszniej to jest on smarowany olejem (przypomnę: do tej pory największym wrogiem pasków były wycieki z silnika, powodujące kontakt paska z olejem co drastycznie obniżało jego wytrzymałość i mogło prowadzić do zerwania i katastrofy w rozrządzie). No dobra. I tak sobie jedziemy, nabijamy się z kolegów którzy się użerają z silnikami TSI/TFSI, i przy 180km/h słyszę że mam przestać się wygłupiać, bo się zaraz może zagotować herbatka. No to się pytam: heloł? silnik roku? 125KM?
Okazało się, że ten cały motorek of de jear, to policzony jest na <250kkm i to pod warunkiem że ktoś nie będzie sobie w nocy za mocno przyświecał pod maską na czerwono z turbinki, że pali toto tyle samo co stary dobry 1,6- ale tylko przy normalnej jeździe, bo przy dużych prędkościach to już nie spala ale wprost pochłania paliwo (turbinka serdecznie pozdrawia), a w razie draki nie przewiduje się naprawy głównej- jak się komuś panewka obróci, albo przytrze szklanka- to zapraszam do ASO po drugi motorek, bo nadwymiarowych części do remontu nie ma. Jest jeszcze jedna wada- motorek jest mocno zaawansowany technologicznie, więc w pięcioletnim aucie (przeciętnie dla typowego przebiegu ~50kkm rocznie) może być droższy od samochodu. No ale do tego czasu może Chińczycy zaczną już robić zestawy naprawcze.
Oczywiście auto świetnie się prowadzi, jak każdy nowy Focus.
-
To i tak niezły wynik jak na silnik, który z litra pojemności wyciąga 2,5 raza więcej kucyków niż Jumo 213E podlewany MW50.
-
Coś za coś, metalurgia wcale znacznie się nie rozwinęła w przeciągu ostatnich 60 lat, a i zasada działania cały czas ta sama. Jak się chce dużo mocy z małego silnika, to zawsze jego żywotność będzie cierpieć.
-
Cała prawda o downsizingu.
Passat z silnikiem 1.4... no bez jaj! Przy prędkości 180 kph ten maleńki 1,4 spali więcej niż moje 3.0R6...
-
Nie chcę wyjść na adwokata diabła, ale ...
Ostatnio poruszam się po terenie kraju więcej niż przepisowo. Jest 50 to 50, jest 40->40. Znaki ograniczeń i teren zabudowany traktuje bardzo poważnie.
Jedynie na bardzo dobrze znanej mi trasie w pobliżu miejsca zamieszkania zdarza mi się przekroczyć 120 km/h. Jest to spowodowane moimi dobrowolnymi datkami do budżetu państwa w postaci opłat za zdjęcia mojej alfy :evil: które wniosłem w ubiegłym roku 8)
Ponieważ alfą jest niezmiernie cieżko jechać zgodnie z przepisami, poruszam się samochodem terenowym marki Uno o pojemności 1.0 i mocy 45 km.
I czasami (bo alfą też od czasu do czasu muszę się przejechać) myślę, ze jest to całkowicie wystarczająca pojemość i moc. Jazda z prędkościami w rodzaju 70-80 km/h sprowadza problemy z wyprzedaniem do zapytania czy wyprzedzam ten ciągnik czy nie, bo wszystko inne jedzie szybciej ode mnie ;)
I tutaj czasami Uno przestaje wystarczać, ale tylko pod względem samego komfortu ... I dochodzimy do samochodów marki:
http://www.autocentrum.pl/dane-techniczne/skoda/rapid/ii/silnik-benzynowy-1.2-mpi-75km
http://www.autocentrum.pl/dane-techniczne/skoda/octavia/ii/hatchback/silnik-benzynowy-1.2-tsi-105km
http://www.autocentrum.pl/dane-techniczne/peugeot/301/silnik-benzynowy-1.2-vti-72km
to tylko przykłady, ale dobrze ilustrujące sytuację.
Kto przy zdrowych zmysłach kupił by Oktavię z silnikiem 1.2 ?? Być może ktoś, komu "wisi" jazda z prędkościami powyżej 100 km/h, bo i tak nie da się tej prędkości utrzymać przez dłuższy czas jazdy ze względu na ograniczenia (pomijam autostrady i drogi ekspresowe), a komfort podróżowania w stosunku do Uno czy podobnych samochodów jest dużo większy. A samo podrózowanie z takimi prędkościami (około 90 km/h) nie jest dla tych silników czymś wymagającym.
Nie mam odpowiednich danych, ale zaryzykuję stwierdzenie, że samochody tego typu kupują ludzie robiący max 15 tyś km rocznie. To po 10 latach uzytkowania samochód bedzie miał max +/- 200 tyś.
Oczywiście moje uwagi nie dotyczą osób, które zawodowo dużo jeżdżą, bo dla nich liczą się inne parametry.
Ramm.
-
Jest dokładnie tak jak piszesz Ramm. Te mikrosilniczki zupełnie dobrze się sprawują w samochodach dla Pani Krysi, która dojeżdża codziennie do pracy i z powrotem, i w wakacje jedzie nad morze. Przy przebiegu rocznym rzędu 15kkm taki układ ma sens. Tak też zresztą "policzone" są te silniki. Problem zaczyna się wtedy gdy ktoś jeździ zawodowo, albo przynajmniej dużo po mieście- więcej niż 100km codziennie (co wbrew pozorom nie jest żadnym wyczynem kręcąc się po dużym mieście). Takie przebiegi dla mocno wysilonych eko-wynalazków z patentami typu "start-stop" są zabójcze, i to już wyszło i mówi się o tym coraz głośniej.
Ale wszystko schodzi na psy w obie strony- duże motory też teraz strugają z marchewki. Volvo Fl10 miało planową naprawę główną przy 1300000km, dziś w FH13 zaczyna się "dziać" nawet przed 500000km przebiegu. Takie czasy.
-
Na chwilę odbiegnę od dyskusji, może ktoś się skusi na coś z tej listy:
lista (http://moto.wp.pl/gid,15365882,title,Gay-Car-of-the-Year-2013,galeriazdjecie.html)
:evil:
-
Ja chętnie BMW 6 GC, ale mnie nie stać :( Pozostaje mi zadowolić się 530 xD. Cóż, jeśli będę chciał dołączyc do gey'o-ringu: zawsze mogę zafundować sobie iPhone'a ;) Co tam robi SL, A3, A-klasse czy C4 - nie mam pojęcia. Auta wyglądają na dobrane losowo :)
-
No nie do końca- Qrdl ma Clio, i wali nim czasem od tyłu we Wrocławiu...
-
Rajdowcy. Rajdowcy wszędzie...
-
Ja chętnie BMW 6 GC, ale mnie nie stać :( Pozostaje mi zadowolić się 530 xD. Cóż, jeśli będę chciał dołączyc do gey'o-ringu: zawsze mogę zafundować sobie iPhone'a ;) Co tam robi SL, A3, A-klasse czy C4 - nie mam pojęcia. Auta wyglądają na dobrane losowo :)
coś w tym zestawieniu jest... znałem kiedyś pacjenta który był właścicielem jakiejś tam firemki i jeździł mercem SL kabrio, Potem sie dowiedziałem że kocha inaczej. Z przerażeniem myślę co mogło się zdarzyć gdy mocno wypięty z głową pod biurkiem szukałem wolnego portu w switchu ....
-
Najpierw musiałbyś być w czyimś typie Schmeiss ;-)
A co do aut - to nie jest zestawienie aut DLA gejów, tylko stworzone PRZEZ gejów. Pomijając zazwyczaj bardziej wyszukany gust estetyczny tychże, to nie widzę powodu dlaczego mieliby się różnić od hetero, jeśli chodzi np. o samochody. Technikę potrafią docenić tak samo.
To pokazuje, jak dziwnie ludzie reagują na homo - jak ktoś homo coś zrobi, albo wybierze, to od razu oznacza, że ta rzecz, czy aktywność jest "gejowa".
Ale coby wyrównać szale, teraz coś dla hetero (albo dziewcząt homo):
Na żywo maszyny i "maszyny" robiły dużo lepsze wrażenie niż na zdjęciach (http://regiomoto.pl/portal/motocykle/zdjecie-v-ogolnopolska-wystawa-motocykli-i-skuterow-foto-film) :D
-
Jasne, jak QRA można zamieszczać takie homofobiczne treści, mało tego, że homofobiczne to jeszcze pewnie transfobiczne i faszystowskie.
:032: :032: :032:
-
Takie forum, panie. The Forum...
-
Mnie się ono podoba, a to co wyżej, to... lekka prowokacja i uśmiech politowania dla terroryzmu poprawności politycznej.
-
W jakimś programie na verydisco zdążyłem zauważyć przedwojenną konstrukcję z czterema kółkami na masce -AutoUnion ileśtam. Miało to koła od roweru, 24 cylindrowy silnk za kierowcą, 600 koni i było ponoć tak straszne że prowadzący mówił o tym ściszonym głosem. Ktoś mi to wygógla :D ?
-
Eeee, na pewno 24 cylindry?
Może tego widziałeś: http://www.youtube.com/watch?v=wJn7LHE83cc
-
Raczej: http://www.youtube.com/watch?v=4oXV5AUH3sQ
Też nie ma 24 cylindrów ;)
-
Oto wspomniany parę stron wcześniej Trolonez :)
(http://i.imgur.com/I4NAsSW.jpg)
(http://i.imgur.com/auNsCqj.jpg)
Skoczyliśmy nim dla jaj na Niskie Łąki Cup, gdzie udowodnił, że trollować potrafi. Zajęliśmy z kolegą 2 i 3 miejsce w swojej kategorii...
(http://i.imgur.com/NYH5aTA.jpg)
...przy czym w naszej kategorii wystartowały 4 załogi, z czego jedna nie ukończyła :D Mieliśmy najgorsze czasy z całej imprezy i wróciliśmy z dwoma pucharami.
Nawet filmik się znalazł, na którym widać, jak bardzo to nie jedzie.
http://www.youtube.com/watch?v=ccH6LQ3uvjg
Teraz to już ewidentnie zajechaliśmy hamulce. I wentylator na chłodnicy przestał się obracać, skutkiem czego gotujemy się. Eh, poldas poldas ;)
Oswajamy się powoli z koncepcją jakiejś ścierki czy innego taniego RWD. Ten do kolejnej zimy nie dotrzyma ;)
-
Co do tuningu swoich cacek:
(https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/734400_499148613455935_1748103548_n.jpg)
-
Oswajamy się powoli z koncepcją jakiejś ścierki czy innego taniego RWD. Ten do kolejnej zimy nie dotrzyma ;)
No cóż... musicie znaleźć E30.
-
Mały LOL: Jak wyciągnąć silnik z Golfa (http://motokiller.pl/55527/Jak-wyciagnac-silnik-z-Golfa).
-
hey.
Szybkie pytanie: miał ktoś do czynienia z samochodami typu Peugeot 407 lub Citroen C5 ?
Mam na mysli samochody z silnikami diesla o pojemności 2 litry i powyżej.
Ramm.
-
Chciałbym Was prosić o wsparcie mojego Cougar Klubu w konkursie Forda na facebooku. Dzięki Waszym głosom mój klub może zaprezentować się na targach Motor Show w Poznaniu i otrzymać swoje stoisko. Z góry dzięki za oddane głosy :)
https://apps.facebook.com/siedmiu-wspanialych/index.php/gallery/work/id/27431363603272/h/4dc5503131168a17906b4c95317cade5
-
Poleciał głosik. :)
-
hey.
Szybkie pytanie: miał ktoś do czynienia z samochodami typu Peugeot 407 lub Citroen C5 ?
Mam na mysli samochody z silnikami diesla o pojemności 2 litry i powyżej.
Ramm.
Bujam się 11 letnią Xsarą Picasso 2.0HDI 90KM. Przebieg 180tys km przynajmniej ten oficjalny. Sprowadzona z Niemiec jako 5-latka z przebiegiem 98tys.
Silnik mułowaty, ale oszczędny, cichy i bezproblemowy. Idealny do turlania się z rodzinką (zwłaszcza w autobusowej obudowie "Pikusia") :)
-
Trochę jeździłem służbowym C5 pierwsza wersja (prawdopodobnie - 107 KM - szczerze nie pamiętam).
Nie ma wygodniejszego auta, nawet Mieczysławy mogą się schować (ponoć tylko Mastodont z Pullmanem był taki wygodny - nie jeździłem).
Mój był niezawodny. Potworne koszty naprawy i nie każdy majster daje rade.
Motor - wrażliwy na paliwo (ja miałem kartę na tankowanie na lepszych stacjach), ale jak ktoś oszczędzał, to stał po krzakach. Kultura pracy- bardzo wysoka, oszczędność na bardzo dobrym poziomie. Klasyka - dbanie o turbinę, dbanie o wymiany oleju, płynów, brak barbarzyństwa w traktowaniu i nie powinno być kłopotu.
Usterki - ja, przez 1,5 roku nie miałem żadnej poważnej, choć auto było już nie nowe. Wcześniej należało do samego bossa, który dość normalnie traktował auta, czyli jako środek szybkiego transportu z punktu A do B. Bez przesadnego rozczulania, ale z zachowaniem zasad eksploatacji. Podobnie ja traktowałem C5.
Wszędzie pisano o elektryce, o jej dziwactwach. Cóż, czasem się włączały wycieraczki, albo nie domykało się okno, ale można było to przeżyć. Nie stawał na środku drogi, ale w listopadzie wyglądało to dość dziwnie, jak facet w czapce i kurtce jedzie z otwartym oknem. Pomagało 'ostygnięcie' samochodu, albo reset.
Jedna wada, dość zauważalna, to zimna kabina, przez długi czas po rozruchu. Chyba Francuzi nigdy sobie nie poradzą z ogrzewaniem. Niemcy, w końcu (niektórzy) przeżyli rosyjską zimę i mają traumę, dlatego cisną na ciepełko, natomiast koguty bez przerwy siedzą w Sait-Tropez, więc im ciepło niepotrzebne. Za to klimatyzacja działa sprawnie.
Takie, luźne spostrzeżenia, prawie całkowicie już zatarte, przez czas. W sumie, za te pieniądze polecam do kanapowego jeżdżenia, ale chyba lepiej wybrać coś z benzyny. Kupić, bym nie kupił, przy obecnym stanie mojego budżetu, choć na moje błota by się przydał. Trochę bym się bał, bo można trafić lumpa i tłuc głową o ścianę. Ale do odważnych świat należy, w końcu są klienci na VelSatisa i też chwalą, nawet jak im magiczna karta włącza antynapad.
PS. Dobrze trzyma się drogi, można sprawnie jeździć. Nie ma wrażenie pontonu. To chyba wszystko, co pamiętam. :D
-
bip3r - jeździłem Partnerem z takim silnikiem. Bardzo wygodne auto z silnikiem bez wynalazków. Minus - pamiętam jakieś koło do napędu paska, które wytrzymywało tylko 50kkm ... reszta absolutnie bezawaryjna.
Mnie chodziło o te nowsze silniki o mocy około 140 KM i wyżej.
tichy - dzięki za uwagi :-)
Ramm.
-
2.0 hdi w Picasso, Berlingo itp to zupełnie co innego niż te montowane w 407 oraz C5. To nowsza konstrukcja współpracy PSA i Forda. Od kilku lat naprawiam francuzy. Należy uważać na silniki z zasilaniem firmy Delphi, wtryskiwacze bardzo wrażliwe na paliwo słabej jakości. Koło dwumasowe potrafi "urwać" sie po 100 tys km. Auto z tym silnikiem nie nadaje sie do jazdy po mieście, filtr FAP szybko sie zapycha. Raz na jakiś czas należy "przegonić" za miastem. Rzadko zdarzają się problemy z turbinami. Co innego 1.6 hdi. Wymieniłem już dziesiątki turbin w 1.6 hdi.
Co do zawieszenia to dosyć trwałe. W autach z początku produkcji to mogą się pojawić problemy z ogrzewaniem wnętrza . Padają silniczki serwomechanizmów lub urywają się klapki odpowiedzialne za sterowanie ciepłym-zimnym nawiewem.
Bardziej polecam 2.0 hdi 136 lub 140 km niż słaby i awaryjny 1.6 hdi.
Ort. + ogonki (poprawiłem, ale nie zaznaczałem). Grover
-
Kujawiak - dzięki za informacje ;-)
Ramm.
-
Zaczynam się tym irytować. Od trzech tygodni odczyniam czary w sprawie pogody przy moim motocyklu i nic. Do tego stopnia, że nawet akumulator obraził się i nie chciał kręcić.
Przeniesione z wątku o pogodzie. Mekki.
-
Pewnie nie wyciągnąłeś na zimę... ;)Ja co roku kupowałem nowy.
-
Nigdy nie wyciągam na zime akku, bo stoi w ciepłym garażu. Podładowuję go i odpalam od czasu do czasu.
-
Jak wspominałem już grzebałem przy mojej "kozie" i skrżyłem się na akumulator. Dokonałem odkrycia, że mam go tej samej firmy co...Dreamlinery. Hmmm, ja motocykl odpale na zapych...
-
Sobie grzeb, ale
A. Ile sezonów ma to aku?
B. Odpalanie odpalaniem, ładować 2x mcu zimowym co najmniej :P
C. de facto najlepiej odłączony :P A że Yuasa? Oznacza tylko dobry gust właściciela :P
Barbarzyńca techniczny... :P
Wyleczyłem sie palenia na pych jak KiloFazera odpalałem... nie dość że zadyszki dostałem to jeszcze cyrkowe manewry odstawiłem jak załapał... :D
-
Ja od odpalania na pych jestem zwolniony. Włoskie piękności tak plebejskiego traktowania nie tolerują :evil:.
-
Gwoli wyjaśnienia. Ja nigdy swojego nie pchałem i nie mam zamiaru. Jestem na tyle wygodny, że prędzej kupie nowy akumulator na stacji benzynowej niż był miał ganiać po ulicy z 750.
-
[...] to jeszcze cyrkowe manewry odstawiłem jak załapał... :D
B-) B-) B-)
Musialo pieknie to wygladac. Widzac to tylko oczami wyobrazni juz sie czlowiekowi brzuchol ze smiechu trzesie ;-)
-
A z rowerami nie ma takich problemów... :P
-
Za to zdarza się sporo facetów w rajtuzach. :evil:
-
Panienek też... :P
-
Co wy tam wiecie, rajtuzy dobra rzecz. Lepiej ulokować poczucie własnej męskości w czymś innym niż kawałek ciucha, który akurat w tym przypadku bardzo dobrze spełnia swoje zadanie.
-
Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale chyba takie odpalanie auta żeby sobie 5 minut pochodziło na ssaniu raczej rozładuje akumulator niż doładuje...
Wyczytałem nawet właśnie (bo poguglałem), że przeciętnie rozruch zjada tyle prądu, ile się doładuje przez 15-20 minut jazdy - i to raczej takiej w trasie, bo wydajność ładowania zależy od obrotów. Na obrotach jałowych się słabo ładuje. Także na zimę najlepiej albo raz na jakiś czas pojechać w trasę, albo doładować prostownikiem, nie przepalać na parkingu na parę minut.
-
Nieużywane auto przepala się nie po to, żeby doładować akumulator.
-
Nowa furka, prosto z salonu :)
(http://i.imgur.com/aBjGwdy.jpg)
1.6 Ecoboost 150 koni. Bardzo fajnie to jeździ :)
-
:580: [size=78%]To teraz pilnuj poziomu oleju i dbaj o turbulum :) (10 przykazań użytkownika turbosprężarki znasz?)[/size]
-
We własnej ocenie nie znam się na motoryzacji na tyle żeby brać udział w dyskusjach prowadzonych w tym wątku. Skorzystam jednak z przykładu BigMaca i też pochwalę się zakupem.
Moje podstawowe auto (Sportage) nie robi jakiegoś specjalnego wrażenia nawet po wprowadzonych przeze mnie modyfikacjach wizualnych. Za to samochód, który sobie ostatnio sprawiłem w ramach mojej miłości do starych japońców jest IMHO wart zaprezentowania. To Toyota Celica ST 2000 RA23 (http://i.imgur.com/Gea4pK1.jpg). Została wyprodukowana w 1977 roku i miałem masę szczęścia, że udało mi się ją dorwać. Za chwilę startuję z renowacją i mam nadzieję, że za paręnaście miesięcy zmienię przynależność z grupy "oglądaczy" na grupę "pokazywaczy" na spotkaniach youngtimerów. :)
Tutaj (http://www.youtube.com/watch?v=luc6rLppCXQ) można sobie obejrzeć filmik, który nagrałem podczas pierwszego oglądania samochodu.
-
Super, chciałbym mieć tyle funduszy by kupić oldtimera do renowacji... tylko na mnie to trochę większego ;)
-
Za to zdarza się sporo facetów w rajtuzach. :evil:
Życie mnie nauczyło żeby nie ufać facetom w obcisłych spodniach ;P.
Rush gratuluję klasyka, oby tylko rdza go nie dopadła a co najwyżej zacna patynka, bo jak wiadomo old i youngtimery to zwierzaki ciepłolubne ;).
-
Mam tak samo jak Sun .... brak funduszy i miejsca ....
Gratuluję zakupu i oby renowacja była udana :-)
Ramm.
-
Witam panowie. :)
Mam pytanie w związku z moim pierwszym samochodem, którego zanabyłem niedawno.
Jest to bryka zgodna z linią The Forum, ponieważ ma celownik na masce. :021: Mowa tu Meśku W124 300D w którym nie wiem gdzie podpiąć obrotomierz żeby działał normalnie. Facet od którego kupowałem powiedział, że zestaw zegarów jest zmieniony i wyjściowo nie było w moim egzemplarzu tego budzika. Stwierdził również, że jak mi się chce, to mogę podłączyć i powinno wsio działać. O tego nie zrobił, bo rzekomo mu się nie chciało i nie był mu do niczego potrzebny.
Pomożecie Kameraden? 8)
-
RashbaNor zapraszam na forum Celica-Club, wszyscy chętnie pomogą Ci w renowacji dając często nieocenione rady. Również posiadam Celice, jednak wersje ST202 z 1998 roku. Można dowiedzieć się co nieco na temat mojego auta w tym temacie: http://www.celica-club.org.pl/viewtopic.php?t=32031. Jak dla mnie pozycja za kierownicą w tym aucie to wszystko czego potrzebuję :) Silnik 2.0(170km) nie jest może mocny, jednak do normalnego przemieszczania się z punktu A do B wystarcza w zupełności.
-
Dzięki za dobre słowo Panowie. :)
Celica zamieszkała już w ciepłym i suchym garażu zlokalizowanym w małej wsi na Kujawach - tam gdzie się wychowałem. Odwiedzam ją tylko w weekendy bo na razie niestety nie stać mnie na luksus powrotu na stare śmieci. :|
Wkrótce samochód zostanie rozebrany na części pierwsze i dopiero wtedy będzie można ocenić czy renowacja będzie w miarę bezproblemowa czy może zaliczę drogę przez mękę. Zmontowana i stojąca na kołach Celica prezentuje się naprawdę dobrze, nie widać po niej tych 36 lat na karku. Rdzy stosunkowo niewiele, silnik działa, skrzynia działa, sprzęgło działa, elektryka działa, auto jeździ i hamuje. Tylko wnętrze w niezbyt dobrej kondycji - tutaj widać wiek samochodu.
RashbaNor zapraszam na forum Celica-Club...
No cóż, nie trzeba mnie zapraszać bo jakiś czas temu sam się zaprosiłem: http://www.celica-club.org.pl/viewtopic.php?t=33160 ;)
-
Mam pytanie w związku z moim pierwszym samochodem, którego zanabyłem niedawno.
Mazur, albo jak dziecko dałeś się wydymać handlarzowi niczym zimny Janek na koloniach z Qrdlem, albo pan handlarz był szczery, prawdomówny, uczciwy i dopiero co wylądował swoim statkiem kosmicznym wprost z księżyca.
W124 300D tym się różni od 200D, że oprócz zauważalnej w ciągu tygodnia reakcji na naciśnięcie pedału gazu, ma także obrotomierz. Bez łachy, i bez przekładania zegarów. Więc albo ktoś rzeźbił Twój samochód wcześniej, albo pan handlarz nie wie o czym mówi. W co wątpię.
Dla pocieszenia tylko nadmienię, że większość W124 w Polsce jest rzeźbiona, więc nie jesteś sam.
-
Albo przełożył zegary bo mu ośka w liczniku kilometrów tudzież masa padła i poszedł po najmniejszej linii oporu, może też chciał ukryć symboliczny przebieg rzędu dwóch długości stąd na księżyc :P. Musisz sobie zerknąć czy reszta instalacji jest, bo jak tak to montaż obrotomierza to czysta formalność. Poza tym co to za W124 jak nie ma wody w bagażniku i nie jest majonez z maską od E klasy...
Wejdź na jakieś forum o W124 to znajdziesz w FAQ poradnik albo jakiś opis. Ja tam Ci życzę zadowolenia z fury, oby rudy nie wyskoczył za szybko i żebyś w okolicy nie miał za wielu złodziei, bo będziesz miał częste odwiedziny tak jak ja ;).
PS. http://www.w201w124.bytom.eu.org/forum/viewtopic.php?p=367066&sid=ba34c22e0c15e7f19c172e522849a02e
Tu nie tyle dołożenie co reanimacja ale może dowiesz się czegoś ciekawego i będziesz wiedział jak wytargać licznik bez kombinacji i strat.
-
poszedł po najmniejszej linii oporu
Linii najmniejszego oporu. ;)
-
Dzięki chłopaki za porady. Ten Baleron może nie być taki zły, bo to od znajomego który sam nim jeździł. Jak sam powiedział, sprzedaje żeby kupić takie samego w automacie. :D Jak na razie jestem bardzo szczęśliwy z tej bryki. Idzie ładnie, czarny się ładnie prezentuje umyty, no i ciągnie bardzo ładnie. :)
-
W kąciku "nowoczesność w domu i zagrodzie", dziś przedstawiamy: supernowoczesne silniki benzynowe i "downsizing". Oto wyniki jakie uzyskałem kręcąc się trochę ostatnio bliżej i dalej wokół śmietnika (wszystkie auta maksymalnie kilkuletnie):
-Focus Ecocośtam 125kucy, mikromotorek niecały 1l- sprawnie (czyli normalnie) po Berlinie, trzy osoby: 11l/100km, co ciekawe na Berliner Ring jadąc spacerowo (120km/h) mieści się w mniej niż 6 litrach, ale powyżej 160 to wskazówka paliwa opada w oczach- szacunkowo powyżej 16 litrów/100km
-rekord wszechświata i okolic czyli Mondek kombi, do którego jakiś geniusz zaaplikował motur 1.2 (tylko niemiecki rynek), trzy osoby plus graty: 12l/100km po Wrocławiu, w trasie to samo w zasadzie, chyba że ktoś ma dużo czasu i lubi jechać 110km/h całą drogę- wtedy może by spadło do 10l. Wyprzedzanie powyżej 130km/h - smutek, nostalgia, zaduma, przemijanie, dymy nad wrzosowiskiem... Jazda z dużymi prędkościami na dłuższą metę niemożliwa z uwagi na aspekt ekonomiczny- można zbankrutować.
-Skoda Roomster (pięcioletnia) z jakimś małym motorkiem, chyba 1.2 albo 1.4: powyżej 140km/h zaczynają się wyniki rzędu >12l/100km, przy 160km/h jest już 16l/100km a motor chce wyjść na dwór. Może to kwestia oporu czołowego?
-Pasek B6 "żółw" z motorkiem 1.2 (tylko niemiecki rynek chyba, w Polsce nie widziałem): wyjątkowo sprawne autko w mieście, bardzo ciasna skrzynia z sześcioma biegami do przodu, ale na Autobahn auto kończy się przy 150km/h mimo ciszy w środku i niby chcesz jechać, a nie możesz. Spalanie za to zupełnie przyzwoite.
-Jedyne zaskoczenie na plus- Octavia II 1.4 turbo: powiedziano mi co prawda, że to motorek na pierwsze 100kkmm, a potem to "się zobaczy", ale podobnie krótka skrzynia jak w Pasku i to nielekkie przecież i niemałe autko zupełnie normalnie jeździ i normalnie pali. Byłem miło zdziwiony. Do setki poniżej 10s (realnie i normalnie na codzień, katalogowo nie znam), na trasie dobija nawet do 200km/h, co oznacza że zupełnie spokojnie jedzie się tym po autostradzie np. 150-160km/h i w środku jest w miarę cicho i auto się nie męczy. Pozostaje kwestia trwałości, o której krążą już po rynku różne opinie...
-I na koniec coś co miażdży system, czyli mała śmierdząca Corsa D 1.2: to jest nie do wiary, że takie małe gówno z małym wolnossącym R4 z Poznania przez Szczecin do 3City pali średnio 8 litrów, i kompletnie nic z tego nie wynika. Kino drogi zamienione w dramat psychologiczny osadzony w klimacie "gore": Mercedes W124 200D majonez z wodą w bagżniku, ortopeda i automat czwórka, z lawetą- coś w tym stylu. Dla mnie to po prostu niebezpieczne auto, które stworzono do miasta i tam powinno ono wyłącznie jeździć. Zero elastyczności, gdzie to paliwo idzie- nie mam pojęcia.
Najlepszy mały motorek jaki na razie uważam to te małe brzdące Toyoty, powszechnie montowane w Yaris 2gen.- ma toto chyba z 1l, nie próbuje niczego udawać, sprawnie jeździ po mieście i mało pali. Dla porównania tych nowoczesnych wynalazków przedstawionych powyżej, nadmienię że stare dobre i wycofane już R4 1.6 w Astrze II czy Octavii I po zagazowaniu jeździło niegorzej, ze 2x taniej, nie psuje się w większości wypadków do dziś i jest 10x tańsze w obsłudze i częściach. Komu to przeszkadzało- nie mam pojęcia.
Jako punkt odniesienia jeszcze dodam, że 13 letni motur w moim BMW E39 kombi, z nalotem niedalekim od 0,5 miliona, zagazowany od czterech lat, jeździ szybciej, taniej (przy podobnych prędkościach) od tych wszystkich mikrowynalazków (których notabene w większości nie da się normalnie zagazować bo maja wtrysk bezpośredni i gaz to proszenie się o kłopoty). I nie zmusza mnie do żadnych stresów przy wyprzedzaniu, nawet z Mazakiem na pokładzie- a on waży już prawie tyle co red. Yoyogrubol.
Konkludując- downsizing jest bardzo dobry, nowoczesny, trendi i eko, ale ja dziękuję. Wolę po staremu. Macie jakieś swoje doświadczenia?
-
Ale jak myślisz ta Corsa dałaby radę na linie pod górkę E39 dziabnąć czy by się rozpadła?
-
Wychodzisz z błędnego założenia, że sprawne przemieszczanie zaczyna się od 140km/h ;)
Tak to tylko na Authobahnie. Te samochody zostały zrobione dla średniej prędkości 40km/h i maksymalnej 120 km/h. Chociaż czy tam mają rację bytu z tak małym momentem obrotowym to sam się zastanawiam. Zamiast Ecocośtam, nie lepiej po prostu kupić Diesla ? Te same spalanie, a przynajmniej ruszy pod górę.
Ja z kolei ostatnio się zdziwiłem wielce jadąc z punktu A do B, samochód 2.0 niedoładowany, 3 osoby + skrzynie z narzędziami na pokładzie, spokojna jazda i 6 litrów /100... Nawet nie wiedziałem, że to osiągalne. Średnie przez zimę było jakoś 2x tyle, ale na małych dystansach, samochód wiecznie zimny, przez zaspy i pod górę w obie strony :D
-
Jak juz wlodarze Unii wprowadza swoj szalony pomysl max.30 km/h w terenie zabudowanym to te mikroboosty beda demonami drogi :-)
-
Macie oczywiście rację, bardziej mi chodziło o zwrócenie uwagi na fakt że nie każdy jeździ codziennie 20km do pracy i z powrotem wyłącznie pomiędzy blokami, a taką tendencję można w tych samochodach zauważyć- do miasta są oczywiście wystarczające. Tyle że przeciąganie takiego ecoturbomikrowynalazku na jednym przelocie pomiędzy np. Monachium a Warszawą to dość mocno nadwerężające wewnętrzny spokój przeżycie, szczególnie po polskiej stronie drogowej rzeczywistości.
Osobiście uważam za jeden z najrozsądniejszych obecnie samochodów Skodzinę Octavia ze zwykłym normalnym benzynowym 1.6 z dobrym gazociągiem. Niedrogie i dostępne w zasadzie dla każdego kto normalnie pracuje, tanie w częściach, proste w budowie, trwałe auto, po zagazowaniu tańsze w paliwie od jakiegokolwiek TDi. I wystarczająco się przemieszcza do przodu. Ale nie, po co, przecież można tam zaaplikować napęd od kosiarki z turbinką, i w ogóle uuu brawo brawo. Bez sensu, ale za to "trendi" i "eko" i "dałnsajzing".
@ Mazak: Corsę vs E39T raczej nie obstawiałbym szczególnie mocno, przypomnę że jest jeszcze lżejsza i słabsza niż Fordzina-bździna, a wtedy było już wystarczająco wesoło. Sprzęgło po miesiącu wymieniałem, było spalone aż do sprężyn na docisku. Jedno co do dziś mnie naprawdę dziwi, to jakim cudem haka nie wyrwało...
-
Ja tylko nadmienię, że ze spalania mojego 1.6 ecoboost jestem zadowolony. Pali tyle, co mi wolnossące 1.6 paliło w Megance z 99r - dycha po Wrocławiu, sześć i pół po krajowych. Autostrady nie miałem okazji testować. A jeździ milion razy lepiej, bo o połowę więcej mocy i momentu.
No, ale 1.6 EB to nie downsizing, tylko normalny silnik z turbo :)
-
Razem z Elwoodem byśmy dyskutowali od jakiego litrażu zaczyna się "normalny" silnik ;D
-
Kiedyś postanowiłem zaryzykować duży motor i uzbroiłem się w wolnossący 2,9 Turbo manual. Okular E290 (dostać 124 w dobrym stanie to marzenie, więc pozostałem przy oczatym). Na trasie 5,7 litra do 6 (90/140 kmh) W zimie w mieście do 7,5 mi spala. Jazda po 20 km do roboty między blokami (średnia 50 kmh) jak to powiedział Głos z Kibla. Raz na miesiąc robie nim 1400 km w łikend i do tego się sprawdza miodzio. Wygodny, baaardzo ciasny skręt i nigdy nie narzekałem "jakie to wielkie bydle", "gdzie tym zaparkować". Silnik jest spory ale lekko obciążony. Stąd chyba to biedne spalanie :). Jedno wiem na bank - o ile ZSUE nie wprowadzi drastycznych opłat za podobne litraże, następny jest 3,2 oczywista w Dieslu z Gwiazdą :).
-
Wolnossący turbo? Czegoś nie rozumiem :)
Sun, grubasie w dwutonowym kredensie :D Normalny silnik to taki, który może w tej klasie pojazdu wystąpić bez turbo i nikt się w czoło nie będzie pukał ;)
-
Wolnossący turbo? Czegoś nie rozumiem :)
Po prostu, Boczkowe turbo ssie bardzo powoli... Dlatego tak często Qrdl pożycza od niego samochód, wiecie, że niby mu się Clio zepsuło, że niby musi coś dużego przewieźć...
To jest motor żywcem przeniesiony z dostawczego Sprintera, tak jak kiedyś Volvo/VW montowały 2.5 diesla z LT35. Niezniszczalny sprzęt, bo niewysilony.
-
Pardąso koledzy 8). Wyrazowke żem poczynił na prędce. Najważniejsze że Qrdl wie o co kaman :evil:
-
To jest motor żywcem przeniesiony z dostawczego Sprintera, tak jak kiedyś Volvo/VW montowały 2.5 diesla z LT35. Niezniszczalny sprzęt, bo niewysilony.
True true... VW Transporter T4 2.5 TDI R5 jest nieśmiertelny. Były takie u mnie w robocie. Obecnie poruszamy się sprinterami 316 cdi, bo jakiś clever boy wymyślił, że to będzie najlepszy pojazd dla firmy (już żałują bo się okazało, że mercedes za dużo pali). Generalnie to przesiadłbym się teraz na T5 :|
-
@ Mazak: Corsę vs E39T raczej nie obstawiałbym szczególnie mocno, przypomnę że jest jeszcze lżejsza i słabsza niż Fordzina-bździna, a wtedy było już wystarczająco wesoło. Sprzęgło po miesiącu wymieniałem, było spalone aż do sprężyn na docisku. Jedno co do dziś mnie naprawdę dziwi, to jakim cudem haka nie wyrwało...
Tą Fiestę będę wspominał z uśmiechem do końca życia, podobnie zresztą jak tą sytuację i kilka innych... fun fun fun.
-
Razem z Elwoodem byśmy dyskutowali od jakiego litrażu zaczyna się "normalny" silnik ;D
Pfff proste. Od trzech litrów i przynajmniej sześciu garów.:)
-
No to nawet się łapię. :D :evil:
-
Mekki - oni o furach a Ty znowu o robieniu samogonu ;)
-
W ubiegłym roku zakupiłem jedynie słuszne das auto - Opel Blit... tfu - Astra z silnikiem 1.7 CDTI. Z nabytku jestem ogólnie bardzo zadowolony, ale, że jestem pedantem - drażni mnie odgłos wibracji prawej półosi przy ~ 2100 rpm silnika (niezależnie od zapiętego biegu) występujący TYLKO podczas jazdy. Poszperałem w necie i... rozwiązania właściwie nie ma. Zjawisko występowało nawet w samochodach na gwarancji. ASO rozkładało ręce - ten typ tak ma. U niektórych wibracje pojawiały się przy zmianie kół z aluminiowymi felgami na stalowe a nawet przy zmianie opon z letnich na zimowe. Dodam, że zjawisko nie jest może uciążliwe ale mocno wkurzające. Jest to odgłos jakby wyjącego łożyska trwający tym dłużej im łagodniej przechodzi się przez podany zakres obrotów (w górę i w dół). Przy dynamicznej jeździe praktycznie niezauważalne - drgania nie zdążają się wzbudzić.
Serwisy stosowały "fix" polegający na zamontowaniu na prawej półosi dodatkowego 500 g ciężarka/obejmy (jeden już jest zamontowany fabrycznie), co jednak nie likwidowało zjawiska a jedynie przesuwało go w niższy zakres obrotów (1800). Skuszony relacją jednego z użytkowników kombiwagena postanowiłem zdemontować całkowicie ów ciężarek wyważający. Wg opisu miało to przesunąć wystąpienie wibracji w zakres 2800 obr/min, który jest bardzo rzadko wykorzystywany przy spokojnej jeździe. Po demontażu i kilku jazdach stwierdziłem u siebie całkowite wyeliminowanie tego nieprzyjemnego zjawiska do poziomu ~ 3000 rpm (wyżej nie próbowałem - to w końcu diesel). Czyli - super - osiągnięty efekt lepszy od oczekiwanego. Tu z kolei zaczęły dręczyć mnie rozterki - po coś jednak ten ciężarek był zamontowany i jakie ew. będą konsekwencje jego braku? Czy ktoś z Was wie coś konkretnego w rzeczonym temacie? Ja po przejechanych ~ 50 km nie zaobserwowałem ŻADNYCH negatywnych zjawisk.
Połączyłem z kącikiem motoryzacyjnym. Nie ma sensu mnożyć bytów. Mekki.
-
Też się włączę do rozmowy ale bardziej z przestrogą a nawet dwiema.
Ostatnio kupiliśmy do firmy dwa Ople Corsy 1.2 z fabrycznym gazem. Auto jest niemiłosiernie słabe, na prostej daje rade całkiem nawet fajnie jednak lekki podjazd i niestety ale bez redukcji się nie obejdzie. Może nie ma z tym problemów w terenach nizinnych jednak u mnie w Beskidach jest z tym dramat. Dodatkowo jak włączymy klimę i jedzie z nami trójka znajomych to zaczyna robić się dziwnie kiedy wyprzedzenie Fiata CC700 zaczyna być nie lada wyczynem. Oba auta tak mają więc nie jest to wina tego konkretnego modelu. Dodatkowo należy uważać z klimatyzacją, dwa tygodnie po zakupie auto wróciło do salonu i na serwis. Okazuje się że kiedy włączymy klimę na full to auto traci hamulce. Coś było nie tak z oprogramowaniem i płyn bardziej wspomagał sprężarkę klimy niż wspomaganie hamulcy. Teraz jest lepiej ale auto nadal hamuje inaczej bez klimy a inaczej z klimą. Dość dziwne jest to uczucie.
Kolejna przestroga to przed handlarzami.
Nie będę wklejał linków do aukcji które zostały zamieszczone ale powiem tylko tyle że panowie są z Będzina, sprzedają nasze (które kupili od nas) Fordy Fusiony z rejestracjami Żywieckimi. Zielony miał przejechane ponad 194tyś (sprzedają z licznikiem 131tyś) a srebrny miał przejechane 297tyś (wystawiony z przebiegiem 147tyś).
Po miesiącu użytkowania Opli śmiało mogę powiedzieć ze Fusion był dużo, naprawdę dużo lepszy.
-
Mam takie pytanie ...
Gdybym chciał kupic bandytowóz i dysponował kwotą pomiedzy 25-30 k (kwota ta uwzglednia naprawy po poprzednim właścicielu) to co byście polecali ?
Odpadają wszystkie wersje trzydzrzwiowe ... i słabsze niż 130 konne.
Samochód ma wystarczyć na dłużej niż 2-4 lata przy niewielkich przebiegach rocznych.
Preferowany rodzaj paliwa - diesel, ale benzyny o rozsądnej mocy też są mile widziane.
Aha .... samochód nie może być dłuższy niż 475cm - ograniczenie garażowe :-P
Z góry dziekuję :-D
-
BMW 325i - późny E46 lub E90, to ma 2.5 litrowy R6 w benzynie... chyba, że na prawdę chcesz wydać wszystkie te pieniądze, to możesz ryzykować Diesla 325d i wymianę sprężarki (ich się nie regeneruje, musisz wymienić na nową).
-
Aha .... samochód nie może być dłuższy niż 475cm - ograniczenie garażowe :-P
No jeśli te dwa i pół cm nie zrobią ci różnicy to może E39 530D?
-
No jeśli te dwa i pół cm nie zrobią ci różnicy to może E39 530D?
No niestety - 4,75 to jest wszystko. Od ściany do ściany mam 480. 5 cm traktuję jako nieprzekraczalny zapas :-P
Zresztą z tego powodu zrezygnowałem z zakupu Saab'a 95, który był na 1-wszym miejscu jesli chodzi o zakup samochodu.
Sun - a diesle z 320D ? Tyle mocy co daje ten silnik to jest wystarczająco dla mnie. Wiem, że trafienie czegoś dobrego w tym przypadku to mały cud, ale szukac można, mnie się nie spieszy ....
Ramm.
-
Nein, nein, nein. Patrz tylko na 6 cylindrowe jednostki, z małymi wyjątkami w postaci benzynowych N42B20 i N46B20 - w tych generacjach 4 cylindrowe silniki BMW są delikatnie mówiąc lipne pod względem osiągów i elastyczności (z kolei te dwa rodzynki sprawiają problemy pod względem niezawodności). Różnicy na spalaniu nie zauważysz pomiędzy 320d, a 325d, ale samochód będzie się żwawiej zbierał, szczególnie przy wyprzedzaniu. Prawdę mówiąc możesz też i patrzeć na 330d, ale podobnie jak w wypadku benzynowego odpowiednika, z 3-litrowym silnikiem podążają dodatkowe koszty większych hamulców i większego minimalnego rozmiaru felg (17").
Jedna sprawa z kupowaniem Diesli BMW - te silniki mają w kolektorze dolotowym specjalne klapki odcinające dopływ powietrza przy wyłączaniu silnika. Występuje u nich problem z wytrzymałością materiału i maja tendencję do urywania się i wpadania do komory spalania - sama klapka jest plastikowa i jest wtedy mielona przez tłok, spalana i wydalana do otoczenia... ale śruby robią spustoszenie.
(http://www.pmwltd.co.uk/images/Piston_burned_out_w600.jpg)
Trzeba z miejsca zdemontować kolektor dolotowy i zdemontować te klapki, wstawiając albo specjalne zaślepki (http://www.pmwltd.co.uk/?page_id=155), albo używając po prostu śrub w otworach osi.
http://koti.mbnet.fi/anzafin/BMW/Imusarja/Imusarja06.jpg (http://koti.mbnet.fi/anzafin/BMW/Imusarja/Imusarja06.jpg)
-
OK, to w takim razie zejdzmy z wymagań i weźmy pod uwagę silnik z jedynki 118d o mocy ok. 120 KM - diesel oczywiście.
-
To może zacznijmy od tego dlaczego nie chcesz mocnego silnika ? :) Jakie jeszcze masz kryteria wyboru oprócz tych jakie napisałeś ?
-
To może zacznijmy od tego dlaczego nie chcesz mocnego silnika ? :) Jakie jeszcze masz kryteria wyboru oprócz tych jakie napisałeś ?
Silnik ma mieć parametry lepsze niż te, które posiadam obecnie. Czyli moc powyżej 115 km i moment powyżej 275 Nm dla samochodu który waży jakieś 1389 kg.
W grę wchodzą więc diesle o pojemności powyżej 1900ccm i mocy >120km, które generują znaczny moment obrotowy w niskim zakresie obrotów. Bandytowóz serii "1" po prostu mi się podoba wizulanie :-P. I silnik w 118D ma dobre recenzje :-) Bo gdybym miał kasę to już bym jeździł 130i :-D
W grę wchodzą również silniki benzynowe. Jeśli zwykłe wolnosnące to w granicach pojemości ok. 3 litrów - te mają odpowiedną moc i moment.
Druga sprawa jest banalna - dostępność ewentualnych części zamiennych - do BMW są miliardy części i zamienników zakładanych we wszystkich dostępnych garażach. To samo można powiedzieć o wieśwagenach - ale te po prostu mi się podobają. A bandytowozy serii "1" i "3" są ładne :-D Co prawda nie tak jak alfa 159, ale ... na alfę mnie nie stać :-P
Mam trochę czasu - poszukam, pojeżdżę, pooglądam. Jak będę miał pytania - napiszę.
Ramm.
-
Tym bardziej nie rozumiem, czemu się upierasz przy małych silnikach, na prawdę te samochody powinny mieć te 2.5 litra pod maską, czy diesel, czy benzyna. Ja osobiście mam 318i z 2 litrowym R4 i o ile ten silnik jest bardzo elastyczny i pod pewnymi względami przewyższa 2.2 R6, to jakby ktoś chciał zamienić ze mną komponenty z 325i, to nie zastanawiałbym się ani chwili :)
Spalanie i tak zależy od nogi, jak 2.0 jeździsz tak jakbyś miał 3.0 pod maską to będziesz spalał hektolitry, jak będziesz jeździł 3.0 jakbyś miał 2.0 pod maską, to będzie jazda ekonomiczna. W tych samochodach to kwestia oporów aero i toczenia, a nie zainstalowanego silnika :) Więc moja rada - szukaj 2.5 litra (diesel, czy benzyna zależy co preferujesz), tak w 3-klasse, jak i 1-klasse. Chociaż mi akurat 1 się nie podoba wizualnie, chyba, ze 3-drzwiowy coupe ;)
[edit]
Wybacz, że męczę temat ekonomii, ale on najczęściej się pojawia przy rozmowach o takich silnikach :)
Sprawdziłem ceny na Otomoto i o ile spadły w porównaniu z zeszłym rokiem, to nie sa tak niskie jak się spodziewałem, więc kilka spraw:
1. Można raczej zapomnieć o 1-klasse;
2. Można zapomnieć o 3-klasse E90;
3. 3-klasse E46 z 2003-2004 jest jak najbardziej w zasięgu i tego radzę szukać. Pamiętaj, że to są samochody o przebiegach już powyżej 200k km, nie przerażaj się tym bo to na tych samochodach wrażenia nie robi żadnego, po prostu podchodź bardzo sceptycznie do każdego, który będzie pokazywał mniej;
4. Koszty pakietu startowego:
Wezmę na tapetę 325i, to da Tobie pewien wgląd jak to wygląda w tych samochodach, biorę ceny prosto z półki (brutto i bez zniżek) i firm renomowanych jakie osobiście kupuję (bądź lepsze - np filtry kupuję Knechta):
- Płyn do chłodzenia - Fuchs - 8 litrów - 132zł
- Olej silnikowy - Mobil1* - 6,5 litra - 258zł (za 4+3x1 litr)
- Filtr kabinowy - Bosch / Mann - 90zł
- Filtr oleju - Bosch / Mann - 25zł
- Filtr paliwa - Bosch / Mann - 220zł
- Filtr powietrza - Bosch / Mann - 36zł
- Klocki hamulcowe - Textar - 267zł
- Czujnik zużycia klocków - Textar - 53zł
- Tarcze hamulcowe - Textar - 632zł
- Świece - NGK - 210zł
To daje 1923zł
Często z miejsca trzeba wymienić odmę / separator oleju - to koszt w częściach 400zł.
Uszczelki, akumulator też trafiają się nie wymienione od opuszczenia fabryki - koszty zależne od tego co to dokładnie może być, od 4 zł do 300zł za sztukę. Zawieszenie - patrzeć trzeba na tuleje wahaczy - Lemforder 320zł / Meyle HD - 225zł.
4000zł spokojnie trzeba liczyć.
Teraz opony - to jest samochód w którym jak masz dobre gumy, to prędzej stracisz przyczepność do fotela niż do asfaltu, więc powiedzmy Michelin Primacy 3 205/50 R17 - 2540 zł za komplet.
Teraz popatrzmy na Diesla - i różnicę masz taką, że wypadają Tobie z tego tylko świece (z żarowymi zwykle problemu nie ma), ale dochodzi Tobie niepewna sprawa ze sprężarką, a to jest koszt 4000zł lekko licząc... więc decyzja tutaj należy do Ciebie, czy wolisz zostawić sobie te pieniądze i odpicować wóz, tak, że potem sprzedasz go po cenie zakupu lub wyższej, a w międzyczasie pojedziesz sobie gdzieś do Chorwacji, czy cholera wie gdzie. Czy może zaryzykujesz Diesla i będziesz trzymał te pieniądze w ciągłej gotowości na ewentualną wymianę sprężarki...
* - olej lej tylko prawdziwy pełen syntetyk, takie znajdziesz w ofercie Mobil1, Liqui Moly, Valvoline, Royal Purple, Quaker State... i nikogo więcej.
PS. Jak lubisz samemu grzebać to polecam tą opcję, bo koszty robocizny potrafią przyćmić koszty części - ja do BMW kupiłem od cholery narzędzi, włącznie z belka do podwieszania silnika - którą użyłem raz. Ostatecznie po roku czasu jak policzyłem - licząc koszty robocizny i odliczając koszt narzędzi - jestem już do przodu 1500zł ;)
-
Sun, nie mówi się "rok czasu", chyba że mieszkasz na wschodniej granicy i mówisz "skocz po bułkie chleba" :) .
Szkoda, że nie mieszkasz w okolicach Radomia, bo wiedza o sprzęcie BMW - niesamowita, i mając takiego speca w zasięgu inaczej pewnie bym myślał o kupowaniu samochodu...
-
;D
Wszystko można wyczytać i się pytać (np. Elwooda), a potem spędzić godziny grzebiąc w aucie, albo zastanawiając się na trasie skąd tu kurcze mata pod maską w oleju, a wszędzie sucho :D - tutaj okazało się, że korek wlewu oleju już był nieszczelny. Przy wysokich obrotach olej ciekł po szyjce wlewu, skąd sobie ciurkiem spływał do elementu pokrywy zaworów i jak rynną płynął do przodu silnika i skapywał na pasek wielo-klinowy - a ten go rozpylał po przegrodzie silnika, z czego widocznym po otwarciu maski elementem była tylko mata wytłumiająca na tejże masce.
Inny przypadek to wymiana poduszek pod silnikiem - do której podchodziłem dwa razy - za pierwszym razem samochód na tymczasowym kanale wybudowanym z kostki brukowej - okazało się, że nie ma jak poduszek odkręcić od dołu, a i silnika jak podnieść również z tego kierunku (R6 by się dało - do krótszego R4 dostępu nie ma). Po zakupie podnośnika żaby, kobyłek (odrębna historia), belki do podnoszenia silnika i "pokrętła z przegubem" na nasadki 1/2" długości 650mm - cała robota zajęła 15 minut z podniesieniem auta.
Było też od zeszłego sierpnia parę innych rzeczy robionych - wszystko duperele, części nawet nie musiałem w ogóle robić, ale po prostu chciałem - im więcej takich robótek, tym większa wiedza o samochodzie.
PS. Przy 325i zapomniałem jeszcze napisać o pompie wody i termostacie - z tych rzeczy jakie mogą tam zawodzić, ale naprawa tego to chwila, tylko części mogą kosztować różnie - zależnie czy się założy pompę oryginalną z plastikowym wirnikiem, czy wyczynową z metalowym (polecam to drugie rozwiązanie).
-
W nawiązaniu do dylematów obecnych i przyszłych właścicieli BMW polecę ze swej strony dwa blogi dotyczące tej marki:
E46 http://www.blogomotive.pl/
E36 http://prentki-blog.pl/
-
Sun - dzięki za informacje :-)
Powiem szczerze, ja jestem zupełnie skołowany, jesli chodzi o silniki benzynowe.
Jeździłem BMW 318 (kolega z pracy miał taką) i ... dla mnie to był po prostu wół, nie samochód. Nie wiem, może przesadzam, bo nie kręciłem tego samochodu do 5-6 tysięcy na obrotomierzu.
Dlatego raczej celuję w diesle, chociaż Twoje informacje ostudziły mój zapał, jesli chodzi o bmw.
Skończy się w końcu tak jak zawsze .. czyli stary sprawdzony jtd. A czy to będzie alfa, fiat, opel czy saab to bedzie zależało od ceny :-D
Ramm.
-
Dlatego Tobie piszę o 325i, ani to wół, ani specjalnie zaskakiwał kosztami nie będzie, szczególnie, że w wypadku BMW masz dobierane przełożenie dyferencjału do silnika - inne w Dieslach, inne w benzynowych, tak, że z tego większego momentu obrotowego w Dieslu wiele nie uświadczysz. 318i - zależy jaki - wczesny z silnikiem 1.8 litra to wół zawsze i wszędzie, późniejszy z 2.0 litra zbiera się zacnie powyżej 4k rpm, ale silnik upierdliwy (nie tyle co awaryjny, co ciągle mu jakaś duperela uwiera).
325i będzie się zbierał bardzo dobrze, prawdę mówiąc powinien lepiej niż 325d* i nawet jeżeli będziesz miał do zrobienia to wszystko co Tobie wymieniłem, to po wydaniu powiedzmy 22-23k zł na samochód, będziesz miał sporo w zapasie i będziesz się mógł cieszyć wozem.
Może pogadaj z Elwoodem, on się wozi zagazowanym 525i E39 w rodzinnej budzie. Zaproś go na obiad jak będzie w okolicy to może da Tobie zapoznać się z silnikiem, odejmiesz sobie potem mentalnie te 300kg cięższej budy i będziesz wiedział jak się będzie prowadziło 325i 8)
* 325d nie było jako takiego, to by musiał być silnik z 525d lub X3. w normalnym E46 masz do wyboru albo mułowaty 2.0, albo szykowny 3.0 z silników Diesla - z tym, że ten drugi zwiększa tobie koszta zawieszenia, hamulców i kół (w tym opon, które zjada).
-
Ciekawostka techniczna z natury lekkich miłych i przyjemnych...
Dziś szukając sobie zajęcia w końcu postanowiłem postawić przysłowiowa kropkę nad "i" i zamocować na grillu celownik, który mi zimą ułamano. Robótka z gatunku lajtowych i przyjemnych. Zapas celowników u mnie się wygenerował, więc wypadało jedynie szmatką je przepolerować co by jakoś się prezentowały. W trakcie zabawy zauważyłem, że jeden reaguje pozytywnie na pastę polerską do chromów, a drugi jakiś taki blady... matowy... nawet po polerowaniu Dremelem. W każdym razie trudno mi się było w nim uczesać. Troszkę poszperałem i okazało się, że jeden jest produkcji Yilmasan, a drugi FRIEFI (A2984). Oba mają nr A1248800086 (zresztą to większego znaczenia nie ma, bo przekładałem sam celownik bez podstawy) czyli są oryginalną częścią. W pierwszej chwili pomyślałem, że ten pierwszy to tania podróbka ale nie.
Do 1992 roku MB montował w swoich autach gwiazdki produkowane przez FRIEFI (Friedrich Fingscheidt, Velbert; neudeutsch: Fingscheidt Automotive GmbH) z którym na skutek cięcia kosztów zakończył współpracę na początki lat 90-tych, a to zadanie powierzył nowemu podwykonawcy Yilmasan (Yılmasan Otomotiv Ticaret ve Sanayi A.Ş., Istanbul). Różnica jest taka, że ten pierwszy pomimo podobnej eksploatacji i strzału z kamienia wciąż błyszczy się jak psu jajca, natomiast ten drugi niestety nie. Moje przemyślenie jest następujące. Nic dziwnego, że Niemcy przegrały wojnę skoro nawet do tak banalnej części jak emblemat MB "wtłoczono" tyle jakości. To co musiało się dziać przy czołgach czy samolotach? :D. Sama część też pomimo znaczenia estetycznego prezentuje wysoki poziom wykonania i solidności - a zarazem prostoty. Wymiana trwa minutę pod warunkiem, że nie trzeba tego rozebrać na czynniki pierwsze. U mnie to wymagało, bo osiłek-łamacz rozciągnął nieco sprężynę czyli był element walki i biernego oporu ze strony celownika. Oczywiście dochodzą minimalne różnice w wymiarach samych ramion jak i podstawy ale to detale. Poza tym to całkiem niezły przykład, że kiedyś auta były solidniejsze i marka miała znaczenie ;). Teraz czekam tylko kiedy znowu ktoś go upier...
(http://img94.imageshack.us/img94/1689/fq9o.jpg) (http://imageshack.us/photo/my-images/94/fq9o.jpg/)
Powiem Wam, że pomimo, iż u mnie zderzak trzyma się na taśmę, pasek piszczy i rudy opiernicza blachę tu i ówdzie to głupi celownik dodaje szyku bez względu czy majonez czy astral silber ;). Przynajmniej teraz nie będę musiał poprawiać przy parkowaniu ;).
Najlepsiejsze słitasne pozdrowienia dla Ponurego i on jeszcze wie kogo ;) hyhy.
-
To ja z innej mańki o pewnym wiodącym producencie niemieckim ;)
http://www.dobreprogramy.pl/Sekrety-producentow-i-zlodziei-Sad-zakazal-odpowiedzialnego-ujawnienia-luki-w-zabezpieczeniach-aut,Aktualnosc,43341.html
Kto wie, gdzie szukać sprawdzonych Cytryn? :)
Mam małe wymagania. Musi być tylko C4 Grand Picasso, benzyna (ropa jest dla ciężarówek i lamp naftowych), z automatem, w wieku do 5 lat i motorem o mocy przynajmniej 130 KM ;)
Szukałem w Polsce, ale tu jest smutne zamiłowanie do manuali i diesli. Wystarczy przekroczyć Odrę i proporcje się odwracają... hm...
-
VAG ostatnio przechodzi samych siebie :).
-
Labi, a nie chcesz C2 VTR ?? Automat, tyle tylko, ze w dieslu :-D
-
Tak, wiem, że teraz automaty dziwnie, jeśli już są, to prędzej z ropą niż benzyną... ale to w Polsce. Ja chcę prosty silnik bez tych wszystkich FAPów, kół dwumasowych i całego tego tałatajstwa, które umożliwia dieslowi pracować tak, jak benzyna może bez tego wszystkiego.
-
Tak, wiem, że teraz automaty dziwnie, jeśli już są, to prędzej z ropą niż benzyną... ale to w Polsce. Ja chcę prosty silnik bez tych wszystkich FAPów, kół dwumasowych i całego tego tałatajstwa, które umożliwia dieslowi pracować tak, jak benzyna może bez tego wszystkiego.
Własnie w taki silnik jest wyposazony C2 o którym mówię :-D
-
WSPÓŁCZESNE SAMOCHODY W SKRÓCIE (https://www.youtube.com/watch?v=3UEM541IenE)
-
Ojtam, ojtam, 528i F10 z N53B30 byś nie pogardził ;>
-
Powiem Wam, że pomimo, iż u mnie zderzak trzyma się na taśmę, pasek piszczy i rudy opiernicza blachę tu i ówdzie to głupi celownik dodaje szyku bez względu czy majonez czy astral silber ;). Przynajmniej teraz nie będę musiał poprawiać przy parkowaniu ;).
No nie ma inaczej... :D
Chciałem zapytać o Lexusa GS300? Co z jego niesłynnymi skrzyniami biegów? W sumie w zasięgu, może bym się pokusił, bo Mietków oglądałem tyle, że mam już dość. :o
-
Tichy jeżeli nadal masz takie wygania co do samochodu jak kiedyś to od Lexusa z daleka ze względu na napęd - a konkretniej rozłożenie masy na osiach. Na śliskiej powierzchni bez obciążenia z tyłu ma to tendencje do machania kuprem na lewo i prawo.
-
Z innej beczki - pojutrze jadę na południe i dokupienie map Czech i Niemiec do nawigacji Sygic trochę kosztuje, a zawiodła mnie już kilkukrotnie (lipna logika programu). Ktoś może polecić inne oprogramowanie nawigacyjne na Androida ?
-
Automapa? Jak jeździłem to się sprawdzała. Widziałem, że w Google Store ma przyzwoitą cenę.
-
Darmowy OsmAnD i darmowe mapy. Na Polskę ump-mapa (www.ump.waw.pl)
-
Mówisz Sun? Ciekawe. Nie znam marki prawie w ogóle. Tyle tylko, że pracuje dłużej, niż Słońce. ;-) Odkąd został mi się jeno VW mam braki w wyposażeniu garażu i nieszczęśliwie nie mogę pojechać gdzieś dalej, bez strachu o awarie.
Trułem na PW Mazakowi na temat bunkra (W140), ale mi skutecznie odradził. Okularów pooglądałem tyle, że póki co nie mogę na nie patrzeć. Większość jest w bardzo dobrym stanie. Tzn. jeden z nich, był, drugi niekoniecznie, a trzeci składający się na dany egzemplarz, to już może być po lifcie. Chyba wezmę kredyt i kupie Hyundaia 'i' coś tam, albo Chevroleta...
-
Tichy, są samochody przeznaczone raczej dla tych którzy doskonale wiedzą czego chcą i wybierają konkretnie, a nie przypadkowo i W140 to jest taki samochód. To nie jest auto do codziennego dojeżdżania do pracy, niezależnie od wersji. Jak kupisz je jako normalne auto, a nie hobby, to nie jest dobry pomysł- ani dla Ciebie, ani dla tego auta. Jak chcesz koniecznie mercedesa do zajeżdżania i święty spokój, również w portfelu, to lepiej poszukaj zadbanego W124 za 10 tysi i będziesz miał z auta i pożytek i satysfakcję.
-
Tak... Jest to jak zwykle rozsądne, tatusiowate i cacy... Wiem, wiem - mój dzień moja woda itd. W124 już był, nawet dwa. Ukochane dzieci swojego taty, zaraz po dzieciach ludzkich. Tylko w moim domu istnieje Związek Kobiet Bojowniczek o Nowoczesność i Dizain Samochodów, która to organizacja bojkotowała dzieła ze Stuttgartu. 'Brzydki', 'nie wsiadam', 'kicha' itd. Do tego w ZKBoNIDS aktywnie uczestniczy główna księgowa całego tego bałaganu i wiecznie twierdziła, że: 'te bydlęta za dużo żrą'. No, jestem pantoflem, więc musiałem pozbyć się moich ukochanych zabawek.
Pierwszy został zamieniony na dzieło Adama Opla, które spełniało wszystkie ichniejsze wymagania, za to nie spełniało żadnych naszych (moich i syna). Więc było ładne, dizainerskie i jakie tam, za to podróż do Chorwacji (może lepiej do Horrorwacji) po górkach, z 75. konnym silniczkiem, z włączoną klimatyzacją przypłaciłem rozstrojem nerwowym i kosmicznym zdenerwowaniem, na przyjaciela, który wyprzedzał mnie, z przyczepą, moim niedawnym W124. Fajnie.
Drugi mój ulubieniec poszedł w czeluści, na rzecz Cesarskiego wynalazku ze znaczkiem 6. Super auto - czerwone. Miało być dla mnie, ale już wtedy, kiedy je kupowaliśmy, wiedziałem, że za tym czerwonym diabłem czai się ZKBoNiDS, który nie dopuści, abym poruszał się czymś tak pięknym i tak japońskim. Więc ruch oporu przed faszyzmem i kobietokracją postanowił kupić coś francuskiego, żeby skusić te Harpie ładniejszym wyglądem i w ten sposób mieć trochę więcej luzu w aucie. Nie udało się - stałem się posiadaczem francuskiego gniota o wdzięcznym imieniu muzy historii z cyferką 2. No, nie powiem, jeździło to to dość sprawnie, na tyle sprawnie, że nawet miałem z nim przygodę lotniczą zakończoną kapotażem. I tak, przez te baby wylądowałem znowu ze starym śmiećwagenem, gnijącym traktorem, który mało pali i zapala. Jest ładny, bo czerwony i kombi. Do tego pedały chodzą lepiej, niż w Maździe, bo ma sprzęgło Luka, które prawie sam wymieniłem, jak się na ten babiniec zdenerwowałem (no, brat przyjechał i pomógł - w zasadzie to on wymieniał).
Stan obecny jest mało zadowalający. Księgowa jeździ Madzią i się ze mnie śmieje. Do tego, przysięga, że jak jeszcze raz kupię coś, co ma więcej koni, niż waży, to mnie zabije, żeby nie musiała mnie odwiedzać w szpitalu, bo mamy za dużo dzieci na wychowaniu i takie tam. Jeszcze truje coś o fundamentach i że plany, pozwolenia i inne śmieszne rzeczy już za półtora roku stracą ważność. A powiedzcie Koledzy, gdzie się spieszyć?
Tak, więc dochodzimy do sedna. Poszliśmy na kompromis. Mogę sobie kupić cacko z gwiazdką, lub inny luks samochód, pod warunkiem, że nie będzie to W124, ani 190 (taka też była i nikt nie urwał celownika- a błyszczał się jak ten lepszy :-)). Nawet 210, wstępnie została zaakceptowana przez najwyższe władze Związku, ale pod warunkiem, że nie będzie srebrny, bo 'brzydki' i 'wieśniacki' (tak, jakby Golf III 1.9 TDi był szczytem nowojorskiego lansu). Muszę się też trochę spieszyć, bo Księżna Pani w wolnych chwilach przegląda portale motoryzacyjne i w końcu wyczai ile ten nieudany model Mercedesa pochłania paliwa. I tu taki trik, wolne środki przeznaczone na uzupełnienie miejsc garażowych mogę przeznaczyć na luksusowy samochód, więc sobie pomyślałem, że może warto by było sobie zanabyć takiego bunkra, bo tych okularów, to mam dość. Strasznie zmęczone życiem, poskładane z przypadkowych części i w całej gamie polsko-tureckiej myśli naprawczej. Szkoda, bo uciekł mi ostatnio, fajny egzemplarz, od pana, który dbał o samochód.
Wracając do W140 -zakochałem się w nim, po tym, jak znajomy przedstawił mi swoją kochankę, z nieodłączną prezentacją zapalania ze szklanką wody na silniku. No tak, sobie myślę, będę czuł się jak prawdziwy nazista. Bez kompromisów. Każde tankowanie to rozpalenie do czerwoności karty kredytowej, każda naprawa, to składanie i szukanie części, ale każda jazda tym aniołem, to opadnięcie szczęki do samej ziemi. Znajomy ma dość fajną robotę. Jeździ do Niemiec na 2-3 dni w tygodniu i projektuje jakieś dziadostwo do mikserów. Jeździ tam bunkrem przerobionym na gaz. Przy czym u Gebelsów jeździ już na ichniejszej benzynie - co wcale takie tanie nie jest. Więc, myślę, że ja, z moimi dojazdami do pracy dam sobie radę z takim wynalazkiem. W końcu w tygodniu zrobię, co najwyżej 80 km. Ale przyszedł Pan Mazak i mi uświadomił, że jestem głupi i naiwny. Coś a`la ten cały babski kram u mnie w domu. Powiedzcie jak w tym kraju być odpowiedzialnym ojcem i mężem? W sumie, to mi się nie spieszy z tym kupnem, bo już zapiankowałem sobie błotnik w Wieśwagenie i jeszcze z pół roku sobie nim pojeżdżę, dopóki nie złamie się w pół, albo turbina nie wywali dziur w ścianie ogniowej, parząc mnie moim ogrzewaniem, jak, za przeproszeniem w Spicie.
A ja cóż, biedny miś... Ja potrzebuje sobie, po prostu, pojeździć nazistowską furą. Poczuć się jak pilot Beefa z DB 605 przed maską. Cóż, przecież też nie wystarczało paliwa, przecież też nie było to klecone z dokładnością zegarmistrza, przecież też było to już bezużyteczne, ale, cytując tego palanta Clarksona: 'od tej technologii opadała szczęka', tak jak w W140. To jest inżynieria, a nie hipo robiący wiatrakową kupę, to jest detal, myśl, coś, co różni nas, prawdziwych, mięsożernych nazistów, od brudasów w sandałach ze swoimi skodzinami 1.4 TSi. Tak. Tak rozumiem magię Mercedesa i nawet moi forumowi guru Mazak, Ponury Głos Elwooda, ba nawet sam wujek Toyo ten hipis z Wrocławia z Clio, czy nawet perfekcjonista od spuszczania słońca nie są w stanie oderwać mnie od tej magi.
Poza tym, ratujcie koledzy, bo nie chcą mnie puścić na Radom, co grozi rozpadem rodziny, rozwodami i podziałem majątku. W takich chwilach przydałby się właśnie bunkier, w którym siedlibyśmy z synem i darli się na Fegeleinera, że nie ma już odwodów.
PS. Ja zawsze wolałem Gustawa. :P
-
Więc, myślę, że ja, z moimi dojazdami do pracy dam sobie radę z takim wynalazkiem. W końcu w tygodniu zrobię, co najwyżej 80 km. Ale przyszedł Pan Mazak i mi uświadomił, że jestem głupi i naiwny.
Nie do końca tak powiedziałem. Po prostu szkoda by było żebyś umarł na zawał jak coś Ci w tym kleknie. Może zatem czas pomyśleć o BMW? E34 albo coś nowszego. Ja wiem, nie ma celownika na masce tylko śmigiełko ale jest dość wygodny i niemiecki. Ewentualnie jakiś W202.
-
Tichy, koszt ogarnięcia czegoś poważniejszego w układzie elektrycznym wylatanego W140 (o elektronice nawet nie wspominam), to jest coś takiego że nawet Związek Radziecki w najlepszym okresie musiałby się dobrze zastanowić czy da radę. To nie jest auto dla normalnie zarabiających ludzi do jeżdżenia na co dzień. Koszty niektórych części tudzież robocizny kogoś kto będzie umiał takie auto ogarnąć są takie że możesz lepiej od razu zaprosić tego hipcia, żeby się zesrał za Ciebie, bo Ty w tym czasie będziesz już leżał na kardiologii albo w Tworkach.
-
Tichy - kup sobie alfę. Tak po prostu.
147 lub 156 jesli nie chcesz wydać jakiś kosmicznych pieniędzy.
Tutaj masz (http://otomoto.pl/alfa-romeo-156-polski-salon-serwis-C30149637.html) coś jakbyś chciał mieć już "super" ... ale obawiam się, że po zakupie tego auta ZKBoNIDS mógłby się przesiąśc z Mazdy, albo całkowicie zabronić Ci jazdy samochodem 8) :evil:
Może nie "super", ale na bogato, z szykiem i niedrogo:
w benzynie (http://allegro.pl/show_item.php?item=3432666571)
w dieslu (http://otomoto.pl/alfa-romeo-166-2-4-jtd-20-v-zarejestrowana-C29622231.html)
Wszystkie te auta są zgodne z linią ... "osi" ;D ;D
Ramm.
-
Ramm, ta alfa 166 "w benzynie" ma dwie poważne wady: sprzedawana w Radomiu, i sprowadzana ze Szwajcarii. Tłumacząc na język polski: sklejana z pięciu innych egzemplarzy, zbieranych po wypadkach, a dokumentację zrobiło się na miejscu. :)
-
Ramm, ta alfa 166 "w benzynie" ma dwie poważne wady: sprzedawana w Radomiu, i sprowadzana ze Szwajcarii. Tłumacząc na język polski: sklejana z pięciu innych egzemplarzy, zbieranych po wypadkach, a dokumentację zrobiło się na miejscu. :)
Ojtam, ojtam ;D ;D
Wiem - samochodów nie kupuje się w Radomiu, w Płocku i Ostrowi Mazowieckiej ;) 8)
To tylko przykład - ma ładne felgi :P
Tutaj (http://otomoto.pl/alfa-romeo-166-v6-salon-pl-xenon-skora-C29773251.html) masz konkret. Polski salon, w skórze. Tyle tylko, że to jest "Karel Gott", czyli 166 z pierwszej serii z szeroko rozstawionymi światłami. Mnie interesują "poliftowe", ale może tichemu się spodoba :D
Ramm.
-
Tichy, kup samochód od firmy która produkuje samoloty. I kobiety sobie je bardzo chwalą za wygodę i bezpieczeństow bierne. :)
Ja mam model Viggen. ;D
-
Nie do końca tak powiedziałem. Po prostu szkoda by było żebyś umarł na zawał jak coś Ci w tym kleknie.
Tichy, koszt ogarnięcia czegoś poważniejszego w układzie elektrycznym wylatanego W140 (o elektronice nawet nie wspominam), to jest coś takiego że nawet Związek Radziecki w najlepszym okresie musiałby się dobrze zastanowić czy da radę.
Wiem, wiem.. Może kiedyś na emeryturze... Szkoda gadać, bo rzeczywiście stara klasa S jest magiczna.
Wracając do tematu okularów. Miałem na oku fajny model. Pan był z okolic Krakowa i o swój sprzęt bardzo dbał. Wymieniał płyny eksploatacyjne, zrobił rudą tam, gdzie wychodziła i po prostu jeździł samochodem. Nie oszukiwał, za bardzo na stanie licznika (360 tyś.), klimatyzacja działała, nie była 'do nabicia', a 'prostytutki nie klaskały jak wjeżdżał od Olszynki z Reichu'. Normalny wozik, dobrze wyposażony, za przyzwoite pieniądze (ok 15 tyś. zł), wydawało się, że zgodne ze stanem samochodu. Mankamentem był Diesel, przynajmniej dla mnie. Bo w sumie, to nie mam o tych motorach żadnego pojęcia, oprócz tego, że 2.9 jest 'nie do zajechania' i że montowali to to w Sprytnym Rdzawiaku.
Trochę się boje tych samochodów z silnikami 'nie do zajechania', bo w większości są już zajechane. Ciągną lawety, stanowiące, wraz z samochodem zespół pojazdów, będący w sferze zainteresowań Inspekcji Transportu Drogowego, są nieszanowane, niszczone w wiejskich warsztatach domorosłych tunerów, oraz katowane pod lokalnymi remizami. 'Bo to Mercedes z motorem nie do zajechania'. Z tego, co czytałem w Dieslach montowanych w Mercedesach W210 nie ma szału, jeśli chodzi o KM, a spalanie jest dość wysokie. Do tego , chyba, występują problemy z CDi. Nie wiem, może coś odradzicie, może doradzicie? Byłbym wdzięczny. Ja celowałem od 2.3 do 3.0, do zagazowania.
Tichy - kup sobie alfę. Tak po prostu.
Musicie mnie nienawidzić Ramm, nie wiem za co, ale chyba tak jest. Pokazujecie czerwoną, dizajnerską Włoszkę, z dużą ilością kucyków. Jakbym takim arcydziełem stylistyki podjechał na podwórko, z miejsca dostałaby ładne imię i różowe dodatki.
Koledzy, mam 4 córki i jestem z synem sami i bardzo samotni. Ostatnim bastionem wolnym od różu, jest moja sypialnia. Uwierzcie, jest bardzo mała i pomalowana na kolor Type VIIc i nawet tego koloru nie wybierałem, tylko wybrała go żona, bo był ładny. Akurat taki ubotowski, co mi też spasowało. :D
W każdym razie, mamy tu do czynienia z masą dizainu, który w połączeniu z zacięciem sportowym mojej najstarszej latorośli może spowodować u mnie przesiadkę na rower. Do tego, musiałbym dłubać przy niej, a koszty naprawy (licząc cały okres eksploatacji) znacznie przewyższyłyby koszty napraw bunkra. Oczyma wyobraźni widzę jak kluczyki, pięknym lobem lądują na stole, gdzie właśnie jem obiad, po czym od progu słychać jeden z pięknych głosików: 'tato/kochanie coś tam w (tu nie wiem jakby się nazywała, może Ala?) robi brrruu, albo wziuu, albo się zepsuło'. Nie, stokroć nie i koniec...Samochód dla mnie ma być niedizainerski i babiniec ma do niego wsiadać tylko celem przewiezienia w konkretne miejsce, bez hałasu, że to 'kicha'.
Wiem - samochodów nie kupuje się w Radomiu, w Płocku i Ostrowi Mazowieckiej
Hehe... I nie kupuje się wzdłuż DK nr 11 od Kępna do Jarocina w zagłębiu autoszrotowym. :D
-
Samochód dla mnie ma być niedizainerski i babiniec ma do niego wsiadać tylko celem przewiezienia w konkretne miejsce, bez hałasu, że to 'kicha'.
No to pozostaje Ci tylko ten samochód (http://otomoto.pl/skoda-octavia-C30198505.html)
Nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Jest to co prawda pochodna wieśwagena, ale ...
Gdybym Cię nienawidził Tichy, to bym proponował kupno Peugota 307SW :-P
Ramm.
-
Octavką teraz latam. Czysta postać dupowozu. Bez fajerwerków, bez emocji, ale jedzie. Pod dyskotekę nie ma co zajeżdżać. Za to na wakacje to na spokojnie można się wybrać. W mojej wersji 1.9 TDi 105 KM ( mniej niż moja Zeta...lol). Dynamika słaba (jako tako jak samemu jadę), ale jak załadowany to trzeba ze dwa razy się zastanowić czy aby na pewno chce się wyprzedzać. Średnio 5,5, udało mi się poniżej 5 jak się nie śpieszę i w kapeluszu. Poprzednio była Laguna II (130 KM), więc odczucia zupełnie inne.
-
No to pozostaje Ci tylko ten samochód (http://otomoto.pl/skoda-octavia-C30198505.html)
Nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Jest to co prawda pochodna wieśwagena, ale ...
Gdybym Cię nienawidził Tichy, to bym proponował kupno Peugota 307SW :-P
Ramm.
Uważam że nic mądrzejszego za 10 tysięcy PLN obecnie na rynku nie ma. Auto jest wygodne, tanie w eksploatacji, częściach i naprawach, i nie wygląda staro. Ma fajne motory, można sobie wybrać coś dla siebie, i mało miejsca na nogi na tylnych siedzeniach co też da się przeżyć. Bagażnik ogromny, zawieszenie pancerne jak na dzisiejsze standardy. Jedyna wada- w wersjach na ropę auto średnio się nadaje na jeżdżenie po zadupiach, bo ma bardzo nisko miskę olejową i łatwo ją urwać na koleinach / kamlotach. Nawet nieuważnie zjeżdżając z wysokiego krawężnika też da się- mnie się udało.
TDi jest opcją bez sensu w tym aucie, bo jest droższy w zakupie, a zagazowany stary dobry 1.6i 102km (czy ile to ma) spala 8 litrów LPG na przeciętnej instalacji sekwencyjnej i bardzo dobrze znosi LPG. I się nie psuje sam z siebie, bo to stary dobry motor zbudowany przez inżynierów, nie ekonomistów.
-
Tichy może jednak wrócisz do próby nabycia wyrobu z kraju kwitnacej wiśni i mocnej sake. Np. takiego: http://otomoto.pl/honda-accord-C30065627.html (http://otomoto.pl/honda-accord-C30065627.html)
sam jeżdżę wersja VIII już 4 rok i powiem szczerze że jest to rewelacyjny samochód. Nic sie nie zepsuło, nic nie odpadło. Ja mam silnik 2.0 w benzynie (156km) i potrafię na spokojnej drodze sunąc dostojnie 100-110/h spalić 6 l/100 bedąc załadowanym na wakacje 4-0s0bową rodziną. Jak chcesz depnąć to też chodzi pięknie bo ma VTEC.
Jazda tą Hondą spowodowała u mnie i żony jedną chęć, przy nastepnej wymianie auta kupić znowu Accorda.
fakt że W124 chodzi jak złoto, miałem kiedyś rocznik '91 i wspominam go jako jedno z najlepszych aut w moich rękach a przeszło mi ich przez ręcę sporo i to wszelkich typów, poczynając od malucha i fiesty po oldsmobile aurorę.
-
Accord to bardzo fajne auto. Dla Tichego nie nadaje się zasadniczo z następującego powodu:
-Honda (żadna) nie zniesie na dłuższą metę jeżdżenia po lesie, krzaczorach i zadupiach jako auto do wszystkiego i na codzień
-jak się na skutek powyższej eksploatacji zacznie sypać, to będzie albo tanio, albo dobrze naprawione, bo w Hondzie to nie idzie w parze
-Hondy się raczej nie zagazuje, przynajmniej nie na dłuższą metę, a Tichy na samej benzynie nie wyrobi
-Honda w dieslu nie występuje w przyrodzie jako auto <15000PLN
A czytając dotychczasowy przebieg tego wątku, to Tichy nie spędza żywota na autostradach elegancko sunąc w garniturze pomiędzy spotkaniami w biurowcach w centrum miasta.
Żeby nie było, ja uważam że Accord to jedno z lepszych przednionapędowych aut na rynku i równorzędnie na pewno bym wolał taką hondzinę niż za przeproszeniem audi 6 czy paska żółwia.
-
Dobra, wróciłem z wojaży po europie, pierwsze: nawigacja.
Sprawdziłem Automapę, Yanosika i Google Maps... ostatecznie wracam do Sygic, bo z tych tylko Yanosik tak na prawdę do czegokolwiek się nadawał, ale tylko kiedy mógł się połączyć z siecią z transferem danych by ktoś za niego wybrał trasę, czy sprawdził natężenie ruchu itp. Nie muszę chyba dodawać ile z tym było problemów na trasie. Automapa usiłowała prowadzić mnie polnymi drogami, lub dzikimi stepami, więc odpuściłem i używałem tylko jako ostrzeżenie przed fotoradarami i by mieć wgląd w konstrukcję drogi - czyli gdzie będzie najbliższa prosta na której mogę wyprzedzić przeładowaną Lagunę ciągnącą tłumik po asfalcie. Sygic z kolei obecnie ma przeceny na mapy i całą Europę można dostać za 30-coś Euro z darmowymi update'ami.
Tichy, moje zdanie jest takie jak Elwooda, do 140 potrzeba włożyć sporo serca, pracy i pieniędzy. Zależnie od dostępnych środków finansowych, ja bym kierował w stronę E34 lub E36 - zależy jakich wrażeń się oczekuje, a w nich motorki M50, które można miło zagazować, lub nie bo faktyczne spalania będzie zależeć tylko od ciężkości nogi. Lexusy są ogólnie fajne, ale Japończycy mają swoją nazwę dla tylnego napędu: "drift" - i dokładnie tego możesz się spodziewać po ich wynalazkach. W mojej E46 straciłem przyczepność na tylnej osi dwa razy:
- zjeżdżając hopą w boczną drogę z asfaltem obsypanym piachem przy 80km/h wisząc w powietrzu trzymany pasami;
- zawracając w miejscu o 180° po wyłączeniu DSC i kopnięciu w gaz po ręcznym wybraniu 3-ki na oblodzonej drodze.
To jedyne dwa zdarzenia gdzie nie miałem przyczepności na tylnych kołach, a Elwood może Tobie powiedzieć jak łyse mam opony.
-
Miałeś źle skonfigurowaną trasę w AUTOMAPIE, skoro puścił Ciebie skrótami. Fakt, że za pierwszym razem należy to zrobić z głową bo potem wychodzą takie rzeczy. Ja jej używam od wielu lat i się nie skarżę.
-
Bawiłem się tym i ostatecznie sobie odpuściłem - ikonologia też specjalnie mi nie podpadła, bo raczej robiona pod ekrany Samsunga Note, lub tabletu. Przeliczanie trasy też wolniejsze niż w Sygic - ten znacznie bardziej mi pasuje, a obecna wersja działa sprawniej i nie gubi się tak często na autostradzie, choć aktualizacja tras, które są obecnie w budowie mogłaby być częstsza (jak trasa Szczecin - Legnica).
-
A widzisz Sun.. Yanosik korzysta (w Polsce) z UMP Mapy, czyli tej samej co proponowany przeze mnie OsmAnd (działa zupełnie offline).
Domyślam się, że na Europę korzysta z Openstreet map, ale tych jeszcze nie ściągałem (przedwczoraj znalazłem bazę map do OsmAnda -> http://download.osmand.net/list.php)
UMP mapa dla OsmAnda jest aktualizowana praktycznie CODZIENNIE :) (ja ściągam ją raz na 2-3 miesiące).
Automapę też używałem. I faktycznie, tak jak napisał Redspider, trzeba pamiętać, aby przy wyznaczaniu trasy wybrać w menu (które dla mnie jest także mało intuicyjne) rodzaj trasy na "szybką", bo domyślna "optymalna" optymalną jest chyba tylko dla Land Roverów. Co więcej, wydaje mi się, że trzeba to robić za każdym razem przy wyznaczaniu nowej trasy.
-
Mam dokładnie takie same wnioski co do navi co Sun - automapa rzuca po wiejskich drogach (już raz tu opisywałem, ile mnie kosztował remont zawieszenia po jednej takiej przygodzie), yanosik potrzebuje internetów, w dodatku turn-by-turn głosowe jakieś takie niedopracowane, za to sygic jest spoko.
Dość powiedzieć, mam w aucie dedykowane urządzenie do nawigacji z automapą oraz telefon komórkowy z sygiciem - używam telefonu. Ekran mniejszy, ale soft o niebo lepszy.
Yanosik w zasadzie nie jest zły, mapy ma wektorowe więc nie zjada olbrzymich ilości danych, do tego informuje np. o wypadkach (czego sygic nie robi, tylko stacjonarne radary). Jak ktoś nie chce kupować/piracić sygica a ma jakiś tam pakiet internetowy w telefonie, to darmowy yanosik jest niezły.
Mam OsmAnda zainstalowanego, pewnego dnia go wypróbuję ;) Jak na razie interfejs mnie zniechęca. Z jednej strony lubię dużo opcji i ustawień, z drugiej gdy wsiadam do auta, chcę móc kliknąć po prostu "prowadź mnie tam gdzie chcę", zamiast przeklikiwać się przez 8 ekranów.
-
TUTAJ MACIE MAPĘ POLSKI (http://download2.ump.waw.pl/osmand/) przystosowaną do OsmAnda ze strony www.ump.waw.pl
Jest to mapa tworzona przez społeczność. Codziennie zgłaszane jest po kilkadziesiąt/set uwag, poprawek. Po jej wgraniu OsmAnd działa offline.
W Yanosiku jedno jest fajne - aktualizacja live o lotnych patrolach, wypadkach. Też korzysta z mapy UMP, ale online.
To co mnie wkurza w Janosiku, to zbyt natrętna reklama w czasie jazdy - wnerwiające PiiiiiiiiiiiiiP i na ekranie ikonka REdbulla, czy innego badziewia na stacji benzynowej, albo samych stacji.
-
Ja używam naviExpert w telefonie, czyli taki trochę lepszy janosik bez reklam. Mapy zawsze aktualne, informacja o utrudnieniach. jak chce głównymi to jadę głównymi. Płatny, ale jak ktoś nie jeździ dużo dalekich tras, to może kupić zestaw pakietów 24h aktywowanych kiedy chcemy.
Z drugiej strony kolega z pracy używa tego na co dzień do omijania warszawskich korków :)
-
(przedwczoraj znalazłem bazę map do OsmAnda -> http://download.osmand.net/list.php)
Odnośnie powyższego linka. Na stronie jest błąd. Przy próbie pobrania map pojawia się nazwa pliku "download.php"
Wystarczy zmienić nazwę na żądaną mapę z rozszerzeniem *.ZIP
Ściąga się prawidłowy, spakowany ZIPem plik mapy w formacie obf (m.in. do OsmAnda)
-
Mazak używa Elłóda. Bardzo dobra aplikacja, tylko czasami ciężko się połączyć.
-
Normalnie tankuję na stacjach Orlenu i BP - benzynę tylko 98 oktanową (silnik z wysokim stopniem sprężania, więc lepiej lać taką, niż polegać na sterowniku silnika), ale w ciągu ostatnich 5 tygodni zrobiłem 3000+ km tankując wyłącznie Shell V-power Nitro + i jestem ciekaw, czy ktoś tutaj przesiadł się na te paliwo, bądź z niego na inne. Bo mam pewne odczucia i nie jestem pewien na ile pokrywają się z rzeczywistością, czy są wyłącznie subiektywne, czy może zmiana zachowania się silnika jest związana z bardziej intensywną eksploatacją i przy znacznie wyższej średniej prędkości.
:|
-
Hmmm.
Czytałem kiedyś obszerny test paliw (chodziło w tym przypadku o motocykle wprawdzie). Konkluzja była taka, że nie warto przepłacać za hiper uber power. Różnice były tak nieznaczne, że równie dobrze mógł być to błąd pomiarowy. Dla uzmysłowienia mamy tylko dwie rafinerie w Polsce i stamtąd pochodzą paliwa, które są sprzedawane na naszych stacjach. Nie ważne w jakiej sieci.
-
Termodynamiki na uczelni nie oblałem, więc wiem czego oczekiwać po paliwie jeżeli chodzi o osiągi - na czym z jakiegoś głupiego powodu skupiają się wszelkie testy w prasie motoryzacyjnej. Moje odczucia są takie, że silnik pracuje znacznie równiej i żwawiej wchodzi na obroty - pytanie pozostaje, na ile są to efekty dodatków jakie Shell dodaje do paliwa, a ile po prostu innego stylu używania samochodu, który zmienił się w tym samym czasie co i paliwo w baku (a zaczynałem lać Shell od praktycznie pustego). Wymiany innych rzeczy, które mogły mieć wpływ na zachowanie silnika były znacznie wcześniej (separator oleju, poduszki, filtry, olej), więc ich wpływ pomijam.
-
Przy okazji tematu paliwa, ja mam takie pytanie do mądrzejszych ode mnie:
jak się oszukuje na benzynie wiem i widziałem, jest to wbrew pozorom (plomby, zabezpieczenia elektroniczne, kontrole, pierdupierdu) nadal działający proceder, choć faktycznie już nie tak powszechnie i bezczelnie jak kiedyś (właśnie z uwagi na powyższe). Większy problem to bandyckie zmowy cenowe mafii paliwowych okupujących konkretne okolice, dzięki czemu mamy różnice nawet 60gr na litrze (mówię o brandowych stacjach benzynowych, nie budce Pana Henia w krzakach za śmietnikiem).
Do rzeczy jednak: w jaki sposób fałszowane jest LPG? Jak to jest że czasem ta sama objętość gazu w tym samym aucie robi różnicę zasięgu prawie 100 kilometrów a auto nie chce jechać? Auto sprawne oczywiście. Ktoś zna temat?
-
Bo jest to mieszanina dwóch gazów, które dodatkowo musza być wymieszane w odpowiednich proporcjach zależnie od warunków eksploatacji i będą się zachowywać różnie zależnie od temperatury, a różnice w składzie są dość spore bo zaczynasz od mieszanki propan/butan 40/60 dla gatunku A, do zastosowań w zimie, a kończysz na mieszance 60/40 dla gatunku E do zastosowań latem. Bo norma mówi o prężności par, a ta zależy właśnie od temperatury - wiec ta sama mieszanka będzie inaczej tobie telepać silnikiem przy 0°C i przy -5°C, a zupełnie inaczej przy +10°C. Wiec teraz pytanie możesz sobie zadać, jak często na stacji masz wymienianą mieszankę i jakiego gatunku jest - znaczy na jaką pogodę.
-
A jak się to ma do ceny tejże mieszanki, oraz faktu że niezależnie czy kupujesz LPG na Lukoil, Orlen, Statoil, taniej stacji przy Tesco , Auchan itp., Shell, BP i gdziekolwiek indziej- nieważne, to ten LPG przyjeżdża tam wszędzie jedną i tą samą cysterną z bazy należącej do Orlenu lub Lotosu, a mimo to nie jest zawsze tej samej jakości na każdej stacji? Kwestia tankowania zawiesiny z prawie pustego zbiornika na stacji który dawno powinien być dotankowany?
(sprawdzone empirycznie także na sobie samym).
-
Jedna sprawa to właśnie skład mieszanki - jak ktoś miał w zbiorniku gatunek A i potem do tego dolał gatunek D, to jest już jeden problem. Inna sprawa to zanieczyszczenia - wodą, amoniakiem, siarką itp. i to faktycznie może występować przy tankowaniu z prawie pustego bądź nieprawidłowo serwisowanego zbiornika.
Zagrożenia jakości LPG spowodowane zanieczyszczeniami
Stwierdzone w handlowym LPG odstępstwa od wymagań jakościowych, w zakresie całkowitej zawartości siarki
i działania korodującego na miedzi, mogą być powodowane
obecnością zanieczyszczeń. Do związków chemicznych
i substancji stanowiących zanieczyszczenia tego paliwa
zaliczane są [6]:
a) amoniak,
b) metanol,
c) woda,
d) związki siarki,
e) fluorki,
f) cząstki metali (Cu, Zn, Pb, Fe) z systemu dystrybucji LPG,
g) zanieczyszczenia mechaniczne,
h) ciężkie węglowodory (ze środków smarowych),
i) plastyfikatory wymywane z węży przesyłowych.
Do niepożądanych związków siarki znajdujących się
w LPG należą: siarkowodór, merkaptany, siarczek karbonylu oraz organiczne siarczki i dwusiarczki [2, 3, 9, 7].
Związki te mogą oddziaływać korozyjnie na miedź, a tym
samym powodować odstępstwa od wymagań specyfikacji
w zakresie tego parametru. Do grupy tej nie są wliczane
związki siarki, które stosuje się jako środki nawaniające
LPG (np. merkaptan etylowy).
Część z wymienionych powyżej zanieczyszczeń (punkty: c, f, g, h, i) pochodzi prawdopodobnie z elementów sieci
dystrybucyjnej (rurociągów, zbiorników, pomp), natomiast
źródłem niepożądanych zanieczyszczeń w postaci ww.
związków chemicznych (punkty: a, b, d, e) mogą być
strumienie komponentów LPG.
W procesach rafineryjnych podczas procesów konwersji, hydroodsiarczania, hydroodazotowania i hydroodtleniania dochodzi do przekształcenia złożonych związków
siarki, azotu i tlenu – zawartych w surowcu – w siarkowodór, amoniak i wodę, które to składniki są potem obecne
w lekkich produktach węglowodorowych.
-
Ja do swojej Xsary Picasso 2.0 HDI 90KM od początku jak ją sprowadziłem z Heimatu leję Shell V-Power Diesel. Ma już 11 lat i dobija do 200kkm. Z silnikiem nigdy nie miałem problemów poza jednym momentem (choć nie o silnik stricte wówczas poszło). Oleju między wymianami nawet nie muszę dolewać.
Ten moment to był czas kiedy przez lenistwo nie chciało mi się nawracać na rondzie i 3x po rząd zatankowałem dieselka na Orlenie po drugiej stronie ulicy. Siadła elektryczna pompa paliwa w zbiorniku. Być może był to zbieg okoliczności, niemniej jednak od tej pory nie zdradzam już Shella.
Jeżdżę też na moto i do niego także nie oszczędzam na paliwie - tylko V-Power Racing.
Prawdą jest, że do większości stacji paliwa dostarczają Lotos i Orlen. Jednakże z tego co słyszałem, to paliwa serii V-Power Shella (Racing i chyba Diesel też) sprowadzane są z Niemiec.
Co do odczuć.. Pociesza mnie, że Sun masz podobne obserwacje, bo od dawna się zastanawiałem, czy to nie moje urojenia. Silnik chodzi ciszej, równiej i jakby żwawiej.
W wysilonej rzędówce w moto (98KM z 600ccm) ubytek mocy jakoś trudno mi zauważyć (tym bardziej, że na zwykłej 98 wyjeździłem chyba 1 albo 2 baki), ale po wlaniu Racing także miałem wrażenie, że silnik chodzi jakby bardziej płynnie, zwłaszcza na niskich obrotach.
Co do testu paliw wspomnianego wyżej, to o ile pamiętam, skupiał się on na różnicach mocy silników na różnych paliwach (i tu oczywiście zbytnich różnic nie było), ale tak subiektywnych rzeczy jak płynność pracy nie sposób było w takim teście ocenić, tak samo jak ewentualnego negatywnego wpływu na trwałość silnika.
-
Miałem kiedyś projekt na rozlewni paliw. Generalnie jest tak, że pociąg przywozi 100 wagonów paliwa, które są rozładowywane do zbiorników. Z kolei każda firma paliwowa przywoziła ciężarówkami dodatki do swoich zbiorników. Gdy przyjeżdża jakaś ciężarówka, aby załadować paliwo i zawieźć na stację paliw, automatycznie oprócz zwykłego paliwa, dozowana jest mieszanka danego producenta.
Także większa część paliwa jest taka sama na wszystkich stacjach. Pytanie, ile dają te nieznaczne ilości dozowanych dodatków. Słyszałem różne opinie.
Producenci chwalą się, że te lepsze paliwa mają właściwości oczyszczające silnik. I w testach faktycznie to potwierdzili - tyle, że po przejechaniu kilkudziesięciu tysięcy kilometrów. Nie jest tak, że wlejesz raz i oczyścisz. A więc musisz sporo kasy wydać, aby coś się w silniku faktycznie oczyściło.
Ja podchodzę do tego sceptycznie, nie tankuję do mojego nowego (półrocznego) samochodu lepszych paliw. Zainteresowało mnie jednak to, co napisał bip3r (że importują z Niemiec). Jeżeli tak faktycznie jest, to może zacznę tankować te wzbogacone paliwa. Posiadam diesla i w chwili obecnej zmorą jest wypalanie filtra cząstek stałych. Słyszałem, że pewnemu gościowi, który jeździł w Niemczech przez dłuższy czas, filtr ten wypalał się znacznie rzadziej (co 3-4 tankowania). Tę informację otrzymałem w moim serwisie. Podobno tam paliwo jest czystsze (???). Mi filtr wypala się co tankowanie, czasami częściej.
-
Poniżej wspomniane testy.
http://www.scigacz.pl/Benzyna,a,osiagi,lepsza,E95,czy,E98,16094.html
http://motormania.com.pl/testy/motocykle/test-porownawczy-paliw-czy-wiecej-oktanow-oznacza-wiecej-mocy/
-
Za każdym razem jak widzę takie testy (raz na kwartał) moja reakcja jest jedna i ta sama:
(http://img.gawkerassets.com/img/18opebw9gciywgif/original.gif)
Nie wiem ile można powtarzać, że kaloryczność paliwa to jedno, a liczba oktanowa to drugie, a konstrukcja silnika to w ogóle jeszcze dodatkowy parametr i że wraz ze wzrostem liczby oktanowej kaloryczność paliwa zwykle spada (bo dodatki zwiększające liczbę oktanową są mniej kaloryczne od bazy) i jedyny wzrost mocy jaki wtedy może nastąpić jest dzięki konstrukcji silnika, który może wykorzystać większą liczbę oktanową i pracować przy większym ciśnieniu kompresji. Z kolei silniki projektuje się tak by pracowały na pewnym ograniczonym przedziale liczby oktanowej (zwykle 89-99) i choćby się zalało 160 oktanowe lotnicze paliwo wyścigowe, to więcej mocy się nie wyciśnie.
-
Moje reakcje są podobne :|
W celu uzupełnienia... ilością oktanów wyraża się w benzynie jej "odporność na detonację". Im większa liczba oktanowa tym trudniej spowodować zjawisko stuku. W tym samym silniku paliwa z różną liczbą oktanową będą działać identycznie (pomijając niewielkie zmiany w ich wartości opałowej). Jedyna różnica to to, że paliwa z wyższą liczbą oktanów możemy stosować w silnikach, które mają (własność konstrukcyjna) większe ciśnienie kompresji, a w których zastosowanie paliw z mniejszą liczbą oktanów doprowadziłoby do zjawiska stuku.
Sun, też czujesz się jak pogromca mitów? :evil:
-
Sun, to ja w takim razie nie wiem czego oczekujesz. To, że masz jakieś subiektywne odczucia...każdy je ma jakieś. Jedni lubią rybki inni...
Co ewentualnie z własnego doświadczenia mogę powiedzieć.
Jeśli chodzi o diesla to tankuję na Orlenie. Zazwyczaj standard. Kiedy tankowałem Vervę, spalanie spadło o około 0,2-0,5 litra, może silniec nieco lepiej pracował. Układ nie posiada DPFu.
Jeśli chodzi o motocykl to tankuję zazwyczaj na BP lub Olrenie. Bywał też Shell. Lałem różne paliwa. Od 95 do Racingu. Przy Shellowskim paliwie może nieco spadło spalanie, ale przy jeździe motocyklem (bak to około 250 km) jest trudno jednoznacznie stwierdzić, bo wystarczy kilka razy dobrze odwinąć z manetki, aby zachwiać wynikiem, wiatr itp. Czyli niczego nadzwyczajnego nie widzę. Trzymam się jednaj zasady. Nie tankuję u Pana Ździcha.
-
Moje odczucia właśnie dotyczą pracy silnika, a nie osiągów samochodu - te się nie zmieniły, bo i nie miały jak. Co próbuję ustalić to na ile jest to efekt zmiany paliwa, a na ile zmiany sposobu eksploatacji samochodu. Bo co by nie mówić, to jednak prawie 300 litrów paliwa z dodatkami czyszczącymi się przez instalację przelało, ale zbyt wiele rzeczy uległo jednocześnie zmianie by ustalić konkretnie przyczynę zmiany zachowania silnika.
-
To może jeszcze jedna obserwacja. Widać i czuć wyraźnie zmianę w jeździe samochodem/motocyklem po przeglądzie. Coś na rzeczy musi być.
-
To może jeszcze jedna obserwacja. Widać i czuć wyraźnie zmianę w jeździe samochodem/motocyklem po przeglądzie. Coś na rzeczy musi być.
Ja mam podobne odczucia kiedy porządnie umyją auto i posprzątam wnętrze ;D.
-
Też to zauważyłem :)
Mam nawet teorię na to.. Wszystko ma duszę i autko zadbane jest szczęśliwe, więc lepiej pracuje ;)
-
Ja mam jeszcze taką obserwację że jak mam dużo paliwa, to zupełnie inaczej mi się wyprzedza i w ogóle jedzie, niż jak mam "rezerwa skończyła się jakieś 10 minut temu".
-
Ale że niby na pełnym lepiej, czy gorzej? Bo mi lepiej lata na pustawym - w końcu to prawie jak 1 osoba mniej i rozkład masy w aucie też inny.
-
Moje odczucia właśnie dotyczą pracy silnika, a nie osiągów samochodu - te się nie zmieniły, bo i nie miały jak. Co próbuję ustalić to na ile jest to efekt zmiany paliwa, a na ile zmiany sposobu eksploatacji samochodu. Bo co by nie mówić, to jednak prawie 300 litrów paliwa z dodatkami czyszczącymi się przez instalację przelało, ale zbyt wiele rzeczy uległo jednocześnie zmianie by ustalić konkretnie przyczynę zmiany zachowania silnika.
Sun - to zmiana sposobu eksploatacji. Lepsze (teoretycznie) paliwo ma bardzo niewielki wpływ na pracę silnika.
Długie trasy sprzyjają temu, żeby na spokojnie "posłuchać" silnika w czasie pracy, długi czas ustabilizowanych obrotów tez robi swoje. Po prostu wydaje Ci się, że silnik pracuje równiej, ciszej - ponieważ masz czas go posłuchać. Na krótkich trasach (nawet jeśli traktujesz silnik tak jak nalezy rozgrzewając go itp) po prostu jest za mało czasu, aby zwrócić na to uwagę. A i czasami masz inne ważniejsze sprawy na głowie - spotknie z szefem, czy zdążę odebrać dzieciaka ze szkoły i takie podobne ...
Sam tankuję Vervę do silnika JTD. Mam podobnę zasadę co Red - nie tankuję na stacjach "no name".
Ramm.
-
Ramm, w moim przypadku warunki eksploatacji auta są stałe, a mimo to mam odczucia identyczne jak Sun. I dotyczy to dwóch, zupełnie różnych w swojej charakterystyce pojazdów.
-
W odniesieniu do głosu Głosu z Kibla: nie od dziś wiadomo także, że samochody w ciemnych kolorach są zdecydowanie szybsze od tych w jasnych (no może za wyjątkiem czerwonego). Można to łatwo zaobserwować na przykładzie Skody. Kiedy na światłach stoją dwa identyczne samochody tej marki :czarna i biała - stawiam 3 do jednego, że czarna ruszy pierwsza. :117:
-
Kiedy na światłach stoją dwa identyczne samochody tej marki :czarna i biała - stawiam 3 do jednego, że czarna ruszy pierwsza. :117:
Jeśli białą Skodą jedzie Przedstawiciel Handlowy to nie masz szans - białe jest szybsze ... :)
-
Jeśli białą Skodą jedzie Przedstawiciel Handlowy to nie masz szans - białe jest szybsze ... :)
Nie wynaleziono jeszcze auta szybszego niż służbowe. Model, marka, poziom paliwa i okoliczności są przy tym zupełnie nieistotne.
-
Wracając jeszcze co do tematu pełnego/pustego baku to u mnie (Civic '97 1.4i 160kkm) występuje ciekawe zjawisko. Im więcej benzyny w baku tym auto żwawiej reaguje na pedał. I nie jest to na pewno żadna różnica psychologiczna, kiedyś tankując od świecącej się rezerwy do pełna prawie rozbiłem auto na ścianie 30 m dalej odjeżdżając spod dystrybutora. Po prostu reakcja na gaz była tak gwałtowna, że gdyby ściana była bliżej to wymieniałbym pewnie zderzak.
Czy ktoś tutaj ma jakiś pomysł co może być przyczyną tego i czy może jest to objaw wadliwej pracy jakiegoś podzespołu?
-
Przyczyn może być pierdyliard, począwszy od najbardziej banalnej- jeśli auto jest z 1997 roku i nikt nigdy nie płukał zbiornika (bo się komuś np. zatankował olej napędowy przypadkiem), to na dnie tego zbiornika pływają takie farfocle wytrącane przez lata z benzyny że byś nie uwierzył- i na tym paliwie z dna rezerwy silnik może pracować trochę gorzej. A poza tym samo wcześniejsze paliwo mogło być chrzczone, nalałeś dobrego to i sterownik poczuł że może dać więcej ognia i moc się zwiększyła. Współczesne samochody mają zdolność adaptacji mapy paliwowej -> pracy układu wtryskowego zależnie od jakości (liczby oktanowej) paliwa, żeby sobie krzywdy nie zrobić. Nie zdziwiłbym się gdyby Hondzina w 1997 roku też tak miała, bo to bardzo dobre i mądrze zrobione auta.
-
Hondzina może, ale pewniejsze jest, że BMW tak ma. Stąd też mogą wyniknąć interpretacje w różnicy pracy silnika na paliwie 95, a 98.
Pozdro.
-
BMW ma i dostosowuje nie tylko ilość paliwa, ale i powietrza, stąd zakres liczby oktanowej paliwa jakie można stosować zaczyna się od 91 i różnica w osiagach między 95, a 98 jest raczej marginalna. Zmienia się żywotność komponentów silnika, bo mapa jest zmieniana jak sensor wykryje spalanie stukowe, czyli niejako po fakcie. U Hondy wszystkie V-tec to miały, czyli tak gdzieś od końcówki lat 80-tych, początku 90-tych.
-
U Hondy wszystkie V-tec to miały, czyli tak gdzieś od końcówki lat 80-tych, początku 90-tych.
O to to właśnie...
A w ogóle to zauważyliście, jaki nam się dorodny nastajaszczyj beemiarz wychował na własnym forumowym cycu? No, ale jak się ma takie ciemne okulary, to się i jeździ odpowiednim sprzętem- wiadomo. No raczej...
Patrzcie, co taka przesiadka z CC-700 Sport do zwykłej E46 robi z ludzi. A taki spokojny chłopak był. A teraz- latem w sezonie po 22:00 w weekend ruch pieszy samotnych kobiet w zakresie '17 - zadbane 49' na darłowskich chodnikach zanika... No ja się nie dziwię...
-
Ramm, w moim przypadku warunki eksploatacji auta są stałe, a mimo to mam odczucia identyczne jak Sun. I dotyczy to dwóch, zupełnie różnych w swojej charakterystyce pojazdów.
Naprawdę nie wiem co Ci odpowiedzieć ...
Być może macie z Sunem rację i jest to kwestia rzeczywistej jakości paliwa - pytanie tylko jak i czym to zmierzyć. Ja nie wiem - a termodynamikę miałem w szczątkowym zakresie :-P
Ramm.
-
Panowie pomóżcie.
Mam zamiar kupić BMW 5 E39. Szanowna małżonka wyraziła zgodę na zakup, ale musi być kombiak i w dodatku LPG :| Pytanie, który z silników benzynowych 2.5 czy 2.8 lepiej znosi zagazowanie ? Może jednak poszukać mniejszego 523 lub 520 ? Ehh...
-
2.8
Jeżeli zagazowanie to jedyne kryterium, bo 2.5 też dobrze znosi, jak chcesz po-liftowy model.
-
No właśnie o takim modelu gdzieś z 2000 roku myślałem, najlepiej z manualną skrzynią biegów :) No to teraz pora zacząć poszukiwania. Dziękować za info.
-
Przyjdzie Głos to stanie się jasność ;).
-
Lift był we wrześniu 2000(rok modelowy 2001) afaik. Ogólnie ja bym szukał nowszych. Te sprzed 2001-2002 mają teraz śmieszne ceny i najczęściej wielu właścicieli na karku. Zawsze się mógł trafić dres vel "mam 6 garów to przycisnę pod potupajką, zawsze coś na bawarę poleci".
-
Na szczęście to ma być touring, więc opcja "jestem fajnym dresem, mam 190 KM, chodź maleńka, pokaże Ci jaki mam lewarek i jak się zmienia biegi" odpada, chociaż nie jest wykluczona, gdyż dres typu rodzinnego również występuje. Z tego co poczytałem na forach BMW to bardzo ciężko znaleźć 528i kombi, z ręczną skrzynią biegów młodszą niż 2000. Zapowiada pracowita jesień :|
-
Może dlatego, że 528 została zastąpiona modelem 530?:P Do liftu były 523-170KM i 528-190KM, po lifcie 525-190KM i 530-230KM.
-
Może dlatego, że 528 została zastąpiona modelem 530?:P Do liftu były 523-170KM i 528-190KM, po lifcie 525-190KM i 530-230KM.
No to wiele wyjaśnia, wobec tego wypada szukać 525i po lifcie.
-
Prawdopodobnie będzie do wzięcia gazowane E39 525iT którą lata Elwood, bo się będzie przesiadał na 540i.
Ale to nie jest E39 z allegro które przyjechało kiedyś na trzech różnych lawetach i było przedtem anglikiem, więc nie jest to okazja-igła-laleczka-od niemieckiego emeryta za 15 tysięcy + pełen bak, więc raczej się żonie nie spodoba.
A poza tym Mazak i Sundowner to pominę, ale John Cool też nią jeździł, i do dziś coś dziwnie pachnie spod tylnej kanapy...
-
Nie wiem czy to widzieliście, ja to dopiero teraz trafiłem i przyznam, że oglądało mi się to z przyjemnością. Fajne autko, ładnie je zrobili. Co prawda żal, że nie pojeździ po drogach, ale muzeum to i tak lepsze, niż los większość Syrenek. :)
http://www.youtube.com/watch?v=RznVivg4ipk
-
Ta Skarpeta nie ma nic wspólnego z oryginałem, bo została profesjonalnie przystosowana do jeżdżenia. Utrzymuje kierunek, hamuje, można zmieniać biegi, w nocy widać cokolwiek przed autem; z tego względu każdy kto miał do czynienia z tym autem wie, że to nie jest prawdziwa Syrena.
Przypomnę tylko że w czasie kiedy u nas produkowano ten konkretny model, w krajach cywilizowanych od roku już jeździły Mercedesy 190 a pomału ruszała produkcja Mercedesa W124.
Dziękuję, dobranoc.
-
Panowie, dawno nie brałem udziału w dyskusji w tym temacie, widzę natomiast że o Betach rozmawiacie z silnikiem 2,8l.
To bardzo fajny silnik ale ma jedną wadę - blok aluminiowy. Jeżeli traficie "dobrze poużywany" egzemplarz to będzie kłopot na dzień dobry. W takim aucie silniki lubi się przegrzewać. Nie jest to problem termostatu czy visco - z bloku silnika wychodzą szpilki i "podnosi" głowicę. Co w efekcie prowadzi do zapowietrzenia układu chłodzenia i przegrzania silnika. Konsekwencje są niekiedy bardzo poważne - chociażby fioletowe pierścienie. Dobrze sprawdzajcie przed zakupem chłodzenie i czy vanosy się nie tłuką przy zejściu z obrotów.
-
Tak się kończy ustępowanie na parkingu podziemnym połączone z niepatrzeniem w lusterka, wszystkie lusterka...
(https://lh6.googleusercontent.com/-WsBVFgHvsm4/Un5BUo-54xI/AAAAAAAAD1E/7raxg9yl4e4/s512/20131109_143906.jpg)
-
Mówcie co chcecie, czujniki parkowania to jeden z lepszych wynalazków w motoryzacji.
No chyba, że czujnik nie zauważył ;)
-
Czujnik jest ale najechałem sporym łukiem, sygnał odezwał się na tyle późno, że zdążyłem tylko trochę wyhamować. Zahaczyłem o sam narożnik.
-
O, to Lodgy?
Mnie nowe auto przerysowali jacyś nieuważni Wrocławianie na przednim zderzaku z obu stron w ciągu miesiąca po zakupie. I jeszcze rysę na błotniku zostawili. Taki urok życia w mieście...
-
Dlatego lepiej się nie przejmować, a myć tylko jak żona zaczyna narzekać, że po kolorze nie może poznać auta na parkingu :D
-
O, to Lodgy?
Aha, budżetowe auto do miasta i wożenia dwójki dzieci (super wielkie drzwi i bagażnik o pojemności stodoły), także na wakacje. Nabyte w grudniu 2012, zrobiło 14 k km, jechałem nawet A4 z zawrotną prędkością 150 km/h wg GPS wioząc 4 osoby z konferencji ;). I nie było z górki....
-
Wstawiam tu, bo chociaż niewątpliwie LoL, to na pewno nie lotnicze. A w tym wątku pasować będzie jak ulał:
LINEK DO OBRAZKA ZNAJOMEGO (https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1422036474691184&set=a.1397521390476026.1073741829.100006545343208&type=1&theater)
Polecam również inne obrazki "tego autora", w tym również jak najbardziej lotnicze.
-
Czy ktoś z szanownych kolegów ma do czynienia z wideorejestratorami?
Ważne aby mógł nagrywać w czasie postoju, był stosunkowo kompaktowy i nie zrujnował kieszeni. Zastosowanie ma być proste. Pod firmą ma nagrywać idiotów co nie potrafią cofać i regularnie walą w Mondeo mojego Taty. Cała lewa strona auta jest oklepana, a ostatnio gość wbił się w błotnik i uciekł. Trochę to męczące już i dlatego rozważam sprezentowanie mu takiej zabawki. Biorę pod uwagę normalną kamerę do monitoringu i podpięcie jej pod rejestrator całodobowy. Ta druga opcja o tyle jest mniej ciekawa, że mając takie przenośne cudeńko mógłbym to wykorzystać także w swoim aucie i namierzyć barana co mi włamuje się do auta. Spokojnie jestem dość kreatywny, więc rejestrator nie wyjdzie mi z auta razem ze złodziejem ;).
-
Również zaczyna mi chodzić po głowie coś takiego. Wczorajszy news: http://www.benchmark.pl/aktualnosci/genius-dvr-535-rejestrator-trasy-tani-cena.html
dosyć dobry i tani. Co do pracy na postoju - kwestia odpowiedniego podłączenia, bo standardowo gniazdo zapalniczki dostaje napięcie po zapłonie.
Tu drugie ciekawe coś: http://www.ebay.com/itm/Mobius-ActionCam-Full-HD-Sports-Camera-1080P-30FPS-720P-60FPS-Pocket-Camcorder-/151071891306
Lepsze parametry rejestrowanego obrazu, brak wyświetlacza.
-
Czasem się zastanawiam czy 360 stopniowego okamerowania sobie nie zrobić. Wczoraj w nocy jakiś debil w Fusion mało co nie wbił mi się w bok. Miał czerwone światło, skręcał w lewo, w dodatku na prawy pas...
-
Filmik z kamery pokazujący jak nie należy włączać się do ruchu na autostradzie. (http://www.liveleak.com/view?i=f56_1387358949) Dzięki kierowcy ciężarówki wszystko dobrze się skończyło.
-
Taka sprawa... (Z resztą jak co chwilę): BMW e46, 4 drzwi, z silnikami N42 (1.8 i), lub N46 (2.0 i). Może ktoś z Sz. Forumowiczów ma jakieś sugestie na temat tego samochodu? Warto się zainteresować? Do instalacji LPG. Dziękuję za pomoc from mountain... :D
-
BMW nie posiadam więc nie pomogę :)
Tu masz ciekawy blog na temat akcji kupna używanego E46 i ogólnie motoryzacji
http://www.blogomotive.pl/index.php/9796-2/
-
BMW e46, 4 drzwi, z silnikami N42 (1.8 i)...
N42B20 (ma 2 litry pojemności, nie 1.8 ) można się zainteresować jak lubisz grzebać, normalnie raczej odradzam, N46 znacznie mniej problematyczny i łatwiejszy przy diagnostyce.
Gaz... przy tych silnikach instalacja przełączy się tobie na gaz po 6-8 km, na krótszych dystansach nie rozgrzejesz silnika i będziesz palił tylko benzynę. Do tego musisz instalację zamontować porządną i u kogoś kto wie co robi, a przy N42B20 jeszcze takiego fachmana nie widziałem, za to widziałem spartoloną instalację "bo miało być tanio" i skończyło się na swapie silnika (na N46 więc pewien upgrade).
Ogólnie napiszę tak: jak BMW, to 6 cylindrów lub więcej. Można mieć 4 cylindry, nawet N42 i być z samochodu zadowolonym (ja jestem), ale lista kryteriów jakie trzeba spełnić jest spora.
-
Po prawie 5 latach nastąpił moment, że pora się pożegnać z moim CC 700. Jako następcę wybrałem jego młodszego brata - Seicento. Na początku myślałem o silniku 900 (mniejsze spalanie) ale podobno róznice są minimalne w porównianiu do 1100 pod tym względem. Jak z awaryjnością obu silniczków? Czy przebieg rzędu 180 tys. km to dużo dla 1100? Czy wersja Sporting różni się czymś od zwykłego 1100, pomijając elementy zewnętrzne?
-
Zasady te same co przy Twoim dotychczasowym CC700 (odpadają głupie gaźniki). Osobiście bardziej bym się martwił o stan wszystkiego oprócz silnika, natomiast spalenie między 900, a 1100 będzie zależne od Twojej nogi i niczego więcej.
-
Jeśli chodzi o znaki wyróżniające Sportinga to w środku miał obrotomierz i skórzaną fajerę. Tych wersji było trochę i poziom wyposażenia może się różnić. Czasem nawet była klimatyzacja manualna. Warto poszukać specjalnych wersji typu Sporting Abarth czy Schumacher.
Z tego co pamiętam to tam były dostępne 2 silniki 1,1(wtrysk jednopunktowy i wielopunktowy ze słynnej serii FIRE :) ). Fire był właśnie w Sportingu. Teoretycznie 1,1 spali niewiele więcej. No ale to na papierku.
Czy 180kkm to dużo? hmm wsio zależy od właściciela i jego podejścia. Znam jednego co zrobił już 460kkm (fakt, że ma silnik 1,2).
http://fiatseicento.pl/seicento/
btw. Bardzo fajna stronka dla obieżyświatów.
Lubię małe modele Fiata. Są zadziorne i fajowe. 8)
-
A może lepiej coś bardziej komfortowego.. Panda II z silnikiem 1.2 Dynamic.
Całkiem żwawe autko miejskie. Niewiele większe na zewnątrz, w środku znacznie więcej niż w Seicento, no i 5 drzwi - fakt warty docenienia.
-
Panda też jest kozacka. Pamiętam kiedyś test w jakiejś polskiej tv z dzielnością w terenie. Panda vs niejaki Hummer. Wiadomo, że teren terenowi nie równy, ale w tamtym sypkim, grząskim środowisku się okazało, że Panda rozłożyła go na łopatki.
-
Niom, ja też bardzo lubię takie testy i porównania... zawsze się można czegoś nowego dowiedzieć, mnie np. ostatnio ktoś pokazał test (http://www.auto-swiat.pl/1-skoda-superb-kontra-bmw-serii-5-mercedes-klasy-e-czy-skoda-okaze-sie-lepsza-od-mercedesa-bmw) w renomowanej gazecie wszystkich niedzielnych kierowców pt. Auto-Świat, gdzie w teście porównawczym kombiaków z dwulitrowym silnikiem niskoprężnym Skoda Superb jest zestawiona z BMW 5 i Mercedes E.
Ludzie naprawdę bez sensu przepłacają, zamiast jeździć po Afganie elegancko pandolotem w wersji Dynamic to męczą się w jakiejś amerykańskiej konserwie...
EOT
-
Ja tylko dałem alternatywę dla Seicento.. Niczego innego :-D
-
Panda odpada - dla mnie jest tam za mało miejsca na nogi (na szerokość) przez rozbudowaną konsolę. Poza tym nie potrzebne mi większe auto - jestem kawalerem, nie mam dzieci, mieszkam sam :).
Niestety przez własną głupotę uśmierciłem mojego Cienkiego - bo przy moich potrzebach na samochód (mniej niż 10000km rocznie) to pewnie jeździłbym nim jeszcze długo. A co zrobiłem? Otóż latem miałem wyciek z ukł. chłodzenia i zalałem go zwykłą wodą destylowaną. Wszystko było ok, aż ostatnio nie przyszły solidne mrozy. No i chyba pękły cylindry. Po uruchomieniu było słychać nieprzyjemny, metaliczny łoskot - silnik chodził jakieś 10-15 sek, po czym gwałtownie gasł, jak ucięty nożem. Parę razy go odpalałem i za każdym razem to samo, aż w końcu nie da się nim zakręcić - jakby się coś zablokowało.
Poczytałem trochę i jestem zdecydowany na 1100, chyba że trafi się naprawdę jakaś fajna 900-tka. Tylko z tego co widzę to straszna posucha w ogłoszeniach, coś mało osób chce się pozbyć Sejkaczy.
-
...coś mało osób chce się pozbyć Sejkaczy.
Niewiele przeżyło.
-
Ja tylko dałem alternatywę dla Seicento.. Niczego innego :-D
No a ja w ramach ciekawostki wskazałem, że to fajne auto wbrew panującym trendom i królującym stereotypom. Może i w Afganie Panda się nie sprawdzi ;), ale jak pokazują różnej maści testy i opowiadania da se radę na "co poniektórych" bezdrożach(a na takiego offroadera nie wygląda).
Co do zestawienia Skoda i te dwa inne, to jaja by były jakby czeska maszyna wypadła lepiej niż te dwie dumne niedoścignione ikony...
-
Pogadaj z dyżurnym Pastuchem forum, może jakoś Ci pomoże w poszukiwaniach atrakcyjnego CC w modnym kolorze Sapphire Dust, z autorskim gaźnikiem i profesjonalnym przygotowaniem do motorsportu...
-
Wracając do pytania o Seja: lepiej brać starszy model z silnikiem 1.1 SPI (ale bogatsze wyposażenie, nawet klima jest lol :D) czy młodszego golasa ale z 1.1 MPI pod maską? Przebieg i stan techniczny obu autek bardzo podobny.
-
Jeśli stan techniczny prawie taki sam to ja bym brał lepiej wyposażonego.
-
Jeśli pomogę, to - Sejcento katowałem w robocie. Dawno temu. Jak go dostałem, po poprzedniku, to musiałem wymienić w nim wszystko. Boss dał mi wolną rękę w naprawach po tym, jak podwiozłem go do domu. :D W sumie nie było w tym aucie nic sprawnego. Często jeździł na wybrzeże ze Śląska i służył jako van. Dopiero jak się firma ucywilizowała, wtedy zaczął jeździć jak na samochód osobowy przystało, znaczy jak na samochód PH przystało. Czyli, można powiedzieć, że twarda sztuka.
Jeździłem nim przez 7 miesięcy po naprawie, trasa Częstochowa - Katowice i nazad, do tego Aglomeracja Śląska (mieliśmy przedstawicielstwo firmy w Katowicach i tam musiałem dojechać codziennie, później sprawy klientów na miejscu). Z moich obserwacji:
Spalanie - potworne, jak na samochód tej klasy. Benzyna ok. 8-12 l/100 km. Gaz - ile wlazło. Co ważne, nie ma zbytniej różnicy pomiędzy tymi paliwami, odnośnie mocy.
Komfort - dobry, a nawet bardzo dobry, dla jednej/dwóch osób - reszta to przestrzeń bagażowa. Plastiki tanie, ale bardzo wytrzymałe, ergonomia dobra, wszystko pod ręką. Osobiście jestem fanem 'rozlania się po całej płaszczyźnie fotela' czyli jeżdżę na leżąco i w tym aucie mogłem tak jechać, choć zajęło mi dużo czasu dojście do właściwej pozycji, ze względu na 'krzesełkowatość' fotela. Miejsca dużo. Ogrzewanie działa jak należy. Wentylacja w porządku, znaczy można sobie otworzyć okienko przy 140 km/h i spokojnie kiepować papieroski, bez obawy o urwanie głowy. Latem radzę kupić coś pod zadek i plecy, bo można łatwo się przykleić do 'weluru' (okropne uczucie). Amortyzacja na właściwym poziomie, choć mogła by być lepsza.
Bezpieczeństwo - zakręty bierze poprawnie, mimo, że jest 'pudełkowy'. Kółeczka maluteńkie, to i przyczepności trochę brakuje, ale dobre opony dają szansę na właściwy tor jazdy. Można się fajnie pobawić w 'tuning', czyli go usztywnić (tanio i dobrze), ale to dla fanów wybitych kręgów. Hamulce, jak są i nie 'biją' to hamują. Wyprzedzić też coś idzie, znaczy nie trzeba kilku tyś. km. do wykonania sprawnie manewru (silnik poniżej). Pasy są, ale chyba tylko dla dodania odwagi, bo siedzimy sobie w aucie, w którym widać końcówkę maski, zdając sobie sprawę z tego, że jest ona niebezpiecznie blisko końca naszych nóg. Jak kto woli i lubi... A Seicento potrafi być szybkie. Mój był.
Silnik - dobry, paliwożerny, bezawaryjny, włoski i co dziwne, bardzo cichy. Mało awaryjny (zważywszy do jakich celów był używany). Problemy w moim (a, przypominam, że prędkość 140 km/h często gościła na tym śmiesznym zegarku i to nie na chwilę) - dwie sondy lambda (sprawa gazu i regulacji) i wycieki oleju. Koniec. Może jeszcze taki defekt, że czasami pobierał sobie paliwo i gaz, ale to była historia z instalacją, więc nie dotyczy motoru. Największym utrapieniem tego sprzętu był apetyt na paliwa, wszelkiego rodzaju. To wielki minus tej konstrukcji, choć coś za coś. Niejednemu tedeikowi żal się robiło spod świateł. Seicento jest szybkie i potrafi prędkość utrzymać, bez nadmiernego topienia panewek i takich tam historii małokalibrowych silniczków. Czyli, spokojnie sobie można jechać nie dostając zawału o sprzęt.
Awaryjność - przeciętna, takie dst+. Kupa śmiesznych drobiazgów i zważywszy na to, że samochód był golutki, to mogło to powodować frustrację. Wycieraczki trzeba mieć w zapasie wraz z silniczkiem (palą się - ale to przypadłość każdego produktu Magneto Marelli, czy tam innego wynalazku montowanego obecnie wszędzie). Hamulce potrafią robić brzydkie rzeczy, a to się zapieką, a to sobie nie hamują, a to korektor siły postanowi wziąć wolne itd. Ogólnie, jak są, to są dobre, ale jak się obrażą, to czujemy się jak w Poldolocie MK XIX z okrągłymi zegarami i wściekle podświetloną tablicą, oraz z tym śmiesznym sterowaniem nawiewu. Takie klimaty... Ogrzewanie tylnej szyby też jest fajne. Czasami sobie pali bezpiecznik, a czasami pali się kabelek, ponad to, rano robi sobie loterię, które sreberko ma dzisiaj nie działać. Nie dojdziesz... No i oczywiście jest jeszcze hamulec pomocniczy/awaryjny/ręczny. W Seicento, ani nie jest pomocniczy, ani awaryjny, a ręczny tylko dlatego, że jest pod ręką. Uwaga! Silniejsi użyszkodnicy mogą wyrwać całą wajchę! I tu, znowu dygresja dotycząca Poldolota, tym razem MK XX - wajcha ręcznego jest tak samo przydatna w FSO, jak i w Sieniu - ozdoba. Do tego jest ona identyczna w tych dwóch samochodach, tylko w tym mniejszym jest krótka. Dizain jest ten sam.
Czy polecam? - Prywatnemu kierowcy - stanowczo NIE. Kupcie sobie ludzie Golfa III (1.8 B+G - tyle samo pali i jest większy) i jeździjcie sobie w spokoju. Bo, na rynku aut używanych zostały same padaki po ludziach takich jak ja byłem, którzy musieli mieć auto do wszystkiego i najmniej istotne było to, co w tym aucie się zepsuło. Kaci urządzeń mechanicznych zajeździli Seicenta, po czym odstawili zwłoki do handlu wewnętrznego zamieniając je na Pandy/Skody/Kijanki etc. Zapewniam, że kupienie używanego S. w 80% przypadków łączy się z bólem. I niech mi nikt nie mówi, że wystarczy nie kupować białego, bo mój był złoty, a koledzy mieli nawet czarne. Prawie wszystkie liczniki kilometrów, w Polsce są ustawione na 170 tyś. km, więc ja je traktuje jako fajny, acz niepotrzebny gadżet, mówiący mi kiedy mam wymienić olej, czy tam pasek w samochodzie. Starsi panowie od kościoła, to taki sam mit jak jeżdżący Polonez, a kobieta w aucie to czyste szaleństwo, patrząc, co wyczyniają moje Szanowne Panie (ostatni hit - 'ta kontrolka z lampą Aladyna, to ma tak mrugać, czy ma zgasnąć? Bo, wiesz, ona się świeci już od dłuższego czasu'- żelazna, kobieca logika :D).
Tak poza tym, to na serio nie należy się bać aut bardziej poważnych, do których można coś, poza sobą zmieścić i które są bardziej bezpieczne i mniej 'przedstawicielsko-handlowe'.
Powodzenia w poszukiwaniach.
PS. Dziękuje wszystkim za podpowiedzi w sprawie BMW. Nie wziąłem- straszna rudera. Do tego, z zespołem kobiecym poszliśmy na kompromis i tak mam prawie nowego Seata Leona, na razie jeździ, tylko syn nie chce wsiadać, bo ma traumę po Toledo, który się zapalił. Może mu przejdzie? :D
-
Biorąc pod uwagę zadania do jakich był fiacik wykorzystywany to był zuch ;).
Spalanie-okrutne. 12l to pali moja 3.2. Podejrzewam, że "zwykły" kierowca seicento spala znacznie mniej.
-
Uno 1.0 paliło mi kiedyś max 7l po mieście,a w trasie poniżej 5l się dało zejść przy średniej V~100kmh :D Ktoś miał chyba cegłę zamiast nogi w tym Sejku.To Uno 1.4 Turbo (190KM/230Nm) pali mi po trasie 12l jak go ciskam,w mieście ciężko to obliczyć :evil:
-
Jak się jedzie 140km/h czymś co ma aerodynamikę kiosku z gazetami, to tyle będzie spalać.
-
... jestem kawalerem, nie mam dzieci, mieszkam sam :).
Kup sobie Alfę 147, 156 lub 166. Za te same pieniądze co "cienkiego" lub "seja" ;-)
Ramm.
-
Tylko Alfą w mieście średnio się porusza. Małe lusterka, widoczność taka se, średnica zawracania duża. Jeśli więc ktoś nie ma przyspieszonego bicia serca na hasło samochody to nie ma co kupować AR. Dla szaleńca trochę. Kogoś kto czuje się chory jak od czasu do czasu nie pojeździ. Walory estetyczne pomijam, chociaż te tuby z zegarami w 156 są strasznie odprężające. Można w korkach położyć na nich ręce i ma się wrażenie, że to piersi (dla kawalera jak znalazł hehe…). Autko na dłuższe trasy, kręte drogi z dobrym asfaltem bez dziur. To jej żywioł. Banan na twarzy non stop. W czasach debiutu 156/147 były to jedne z najlepiej prowadzących się fwd. Kleją się bardzo ładnie.
Motory mają sportową charakterystykę. Dizle są okej, ale ja polecam szczególnie V6 jak kogoś stać na benzynę i dobry olej. V6 w tych modelach to dzieło inżyniera Giuseppe Busso, który zanim pracował w Alfie, konstruował dla Ferrari. Ostatnie ręcznie skręcane prawdziwe silniki AR, nie te pożyczone z GM czy australijskiego Holdena co zamontowali w 159 czy Brerze. Polerowane kolektory dolotowe, no sam wygląd silnika jak w Lambo za szkłem. Dźwięk i sposób rozwijania mocy to już trzeba tego doświadczyć. Rzadko kiedy słucha się radia, no chyba że leci Al Bano & Romina Power ;D. Nie każde V6 tak brzmi i to nie kwestia wydechu.
-
... Dla szaleńca trochę.
Dzięki za komplement :-D
-
Tichy, dzięki za rozbudowany opis :) - generalnie moje spostrzeżenia pokrywają się z Twoimi. W moim Cienkim też często psuły się jakieś pierdoły ale nie było to nic co nie byłbym w stanie sam naprawić na parkingu przed blokiem. A przez 5 lat mechanika odwiedzałem tylko w celu zmiany oleju i raz sprzęgła. Z powodu tej prostej budowy chciałbym Seja, bo łapek sobie ubrudzić smarem się nie boję. Poza tym mam sentyment do marki Fiata, u mnie w rodzinie były same takie. :)
Powodzenia w poszukiwaniach.
Dzięki, przyda się. Trudno coś przyzwoitego znaleźć. Widziałem już kilka i nic nie wywołało mojego entuzjazmu. Ale nie mam ciśnienia żeby kupić coś na szybko więc liczę, że coś fajnego się z czasem trafi.
Można w korkach położyć na nich ręce i ma się wrażenie, że to piersi (dla kawalera jak znalazł hehe…)
No proszę Cię...lol :D. Chociaż argument działa na wyobraźnię, muszę to jeszcze przemyśleć ;)
-
Biorąc pod uwagę zadania do jakich był fiacik wykorzystywany to był zuch ;).
Spalanie-okrutne. 12l to pali moja 3.2. Podejrzewam, że "zwykły" kierowca seicento spala znacznie mniej.
Dlaczego okrutne? Całkowicie normalne przecież to jest. Napisał człowiek wyraźnie że jeździł tym Sraczem 140km/h po trasie, to ile miałby palić taki litrowy motorek przy obrotach 5500-6000rpm?
Okrutne to są samochody które są bez sensu zbudowane i zawsze dużo palą, a są takie. Np. wspomniany przez Ciebie silnik 3.2 od Holdena wciskany nie wiadomo po co do niektórych AR. Ciężki, paliwożerny i kompletnie bezsensowny w aucie typu Brera o którym tu też wspomniano.
-
Powiem tak: spalanie w Seicento na poziomie 12l jest dla mnie równie widowiskowe co loty na księżyc. Wiem, że takie były(jeśli były…)i jest to możliwe, ale ciągle mnie to jakoś fascynuje i uważam to za niecodzienne osiągnięcie, okej? :)
Owszem są i takie „bezsensowne” jak mówisz samochody. Ale dzięki temu motoryzacja jest ciekawsza. Jakby wszystkie samochody miały być takie idealne i z sensem to nigdy by nie powstały: Citroen DS, Lotus Carlton czy nawet słowem nie wspomnę amerykańskich muscle cars z Dodgem Challangerem 7.2, który nawet prosto słabo jeździł. Ulice byłyby nudne jak giełda w Słomczynie. Akurat jeśli chodzi o tego Holdena w AR to choć jestem miłośnikiem włoszczyzny to także uważam to za błąd, bo Brera/159 były ciężkimi samochodami. Ładować do nich jeszcze dodatkowo ciężki silnik to była porażka. Dlatego te modele bardzo dużo paliły, a osiągi były mizerne. Brera to po prostu gran turismo. Ja mam obecnie GT i silnik właśnie 3.2, ale ten włoski, z włoskich rud żelaza, jak go składali mechanicy to popijali dobrą włoską kawę, śpiewali arie i oglądali piękne włoszki. Nawet jak mi jakąś śrubkę słabo przykręcili to who cares? ;) Moje ambicje emerytowanego pirata drogowego z nawiązką są spełnione. Świetnie jeździ, hamuje, skręca w ułamek sekundy. Może i jest bez sensu, ale ja się nie zamieniam.
-
Dlaczego okrutne? Całkowicie normalne przecież to jest. Napisał człowiek wyraźnie że jeździł tym Sraczem 140km/h po trasie, to ile miałby palić taki litrowy motorek przy obrotach 5500-6000rpm?
Okrutne to są samochody które są bez sensu zbudowane i zawsze dużo palą, a są takie. Np. wspomniany przez Ciebie silnik 3.2 od Holdena wciskany nie wiadomo po co do niektórych AR. Ciężki, paliwożerny i kompletnie bezsensowny w aucie typu Brera o którym tu też wspomniano.
Mój kiosk ruchu na 4 kółkach z silnikiem 1,6 pali prawie tyle przy 150-160 kph. Z 5 osobami w środku. Jeżeli jadę 90-100 kph z babą i dzieciakami to spalanie na trasie z klimą non stop oscyluje ok. 6 l/100km. A mój rumuński autobus aerodynamikę ma zbliżoną do LSW-6 Żubr ;). Dlatego jak najbardziej owe spalanie Cienkiego wydaje mi się realnym.
-
Przedstawione łopatologicznie: http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=JmxUsGiGp3w#t=256
-
BBC kłamie ;). Prius był na przegranej pozycji, musiał zgarniać całe powietrze. Na pewno BMW miało lepsze ciśnienie w oponach. Jechało se na 6 i na tempomacie. 8) A serio to ciekawe czy spalanie priusa też tak drastycznie odbiegło od suchym papierowych danych spalania.
-
Wracając do Seicento to nabyłem do niego szacunku po pościgu moją Hondziną C. za żółtym egzeplarzem z dwoma facetami w środku i zapasem doniczek po sam dach. Do 130-140km/h Fiat miał lepsze przyśpieszenie, powyżej już nie mógł.
Co do ekonomii to spalanie starego 1.4i u mnie wydaje się niespecajnie zależeć od czegokolwiek (ze względu na stan samochodu nie przekraczam nim 120km/h na dłuższych odcinkach i nigdy jak jadę z pasażerami, czyli 90% kilometrażu). Bite 7l/100, a na 1000km trasie Gdynia-Grudziądz-Leszno-Grudziądz-Gdynia z przyczepą i szybowcem średnia wyszła 10, gdzie całkiem sporo trzymałem gaz w podłodze, żeby te 90km/h się telepać.
Szkoda mi tylko jej, pod koniec stycznia blondynka stojąca w korku przede mną ruszyła nie z jedynki tylko z Rakiety no i tyłek P.Partnera zawiesił jej działalność na czas bliżej nieokreślony. :icon_frown:
-
W końcu (po obejrzeniu 7 Seicento 1.1 z których każdy był mniejszą lub większą padaką) kupiłem autko którego w ogóle nie brałem pod uwagę - Punto I z 1998 z silnikiem 1.2 :). Na ogłoszenie trafiłem przypadkowo. Podoba mi się ta ilość miejsca w kabinie i bagażniku w porównaniu do CC/SC, normalnie jak w limuzynie :D.
-
Czyli została postawiona "kropka" nad i(punto to po włosku kropka ;))
-
Przy tej dyskusji o wyrobach motoryzacyjnych włoskiego przemysłu znów wróciły do mnie trzy słowa: Lancia Delta Integrale. Marzenie mojego nastoletniego jestestwa. Każdy sport po dzienniku to było czekanie na jakieś wieści z wyścigów. A wtedy padało tylko jedno zdanie: wygrał kierowca "X" jadący na samochodzie Lancia Delta Integrale. To było ( i jest) auto!
Z Lanć (tak to się pisze?) z tamtego okresu jeszcze tylko jedna ze względu na wygląd i nazwę tkwi mi w pamięci: Stratos. Przez te wspomnienia do dziś mam szacunek do tej marki. A jedyną jaką jeździłem to była Kappa, niestety średniej jakości auto, fakt ten jednak nie zburzył powyższego szacunku.
-
Pamiętam jak te auta jeszcze wywijały na odcinkach, swoją drogą podobnie jak Escort Cosworth jest to biały kruk i bardzo ciężko znaleźć nieprzegrzebany egzemplarz. Nie mówiąc o tym, że znaczna większość została rozbita, a druga połowa popękała. Z tego co pamiętam z racji dużej mocy i napędu na obie ośki lubiło im się pęknąć najczęściej przy słupku A :).
Nawet Waldek Rura tfuuu... Walter Rohrl mówił o Lanczi "najpiękniejsza rajdówka świata", co prawda był to model 037 "Flondra" nie Delta ale skoro Niemiec widzi urok w tej marce to chyba coś w tym jest ;).
-
Rajdówki Lancii to coś pięknego. Czysta mechanika no i te malowania Alitalii czy Martini Racing...Poza tym była jeszcze Fulvia z silnikiem V4. Szkoda, że to już historia. Wg kiedyś motoryzacja była bardziej smakowita i kolorowa. Teraz przez te wszystkie ingerencje w rozmaite przepisy w każdej niemal dyscyplinie motorowej wieje nudą, a w projektowaniu samochodów największy wpływ mają księgowi. W zasadzie tylko Niemcy są na tyle niezależni, by se tworzyć to co chcą. Dla mnie kiedyś świat był poukładany jeśli chodzi o motoryzację. Tzn. Porsche robiło wyścigówki a nie terenówki(chociaż 959 jechało w Dakarze :)), w Le mans wygrywały silniki benzynowe i prosta Mulsanne była bez szykan, Citroen słynął z zawieszeń i kosmicznych pomysłów, był też Peugeot 205 T16, w Germanii było Audi Quattro, DTM, BMW 2002Ti czy 635CSI. W Anglii Lotus budował lekkie auta, był wspomniany Cosworth, była Sierra, Jaguar E-type na salon w Paryżu przyjechał z Anglii na własnych kołach. Japońce mieli Pajero, Celicę "Carlos Sainz", Imprezę 555, rajdowego Galanta i Lancera. Nawet początek WRC w 1998 to ja do dziś kojarzę ile było fabrycznych zespołów i wszystkie załogi. A teraz...nawet moja ukochana Alfa występuje tylko jako sponsor w wyścigach Superbike.
-
Uwaga na marginesie: Kiedyś świat techniki wszelakiej w ogóle pięknie rozkwitał, bo projektowali go odważni inżynierowie i biznesmeni. Teraz zdominowali wszystko prawnicy i urzędnicy, których obsesją jest swoiście pojmowane bezpieczeństwo i krępowanie ludzkiej wolności i inicjatywy. Dziś np. taki Wright z bratem nigdy nie dostaliby pozwolenia na swoje "zagrażające bezpieczeństwu" eksperymenty.
-
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=kRvzjN1kC6Q
-
Musiał być prawdziwy artysta. A filmik widziałem już :P.
-
Dobre, nie każdy potrafi tak pięknie wyrzeźbić auto.
-
Rok temu dzięki Waszym głosom, COUGAR Klub Polska brał udział w targach Motor Show w Poznaniu.
KOLEJNY RAZ POTRZEBUJEMY WASZYCH GŁOSÓW!
https://apps.facebook.com/siedmiu-wspanialych/index.php/gallery/work/id/29691393614424/h/b25f806d8a39f15d1980352d599b42ce
Z góry dziękuję za oddane głosy.
-
Taki tam lotniczo-motoryzacyjny lol:
https://www.youtube.com/watch?v=bKHz7wOjb9w
-
Chciałbym ponowić prośbę o oddanie głosu na mój klub w konkursie Forda. Do końca głosowania został jeden dzień, a my jesteśmy minimalnie poza pierwszą siódemką.
Będziemy mega wdzięczni za pomoc w dostaniu sie na poznańskie Motor Show.
https://apps.facebook.com/siedmiu-wspanialych/index.php/gallery/work/id/29691393614424/h/7b28ac60f5fd342c9a995530e60569ac
-
Odświeżę nieco wątek, bo coś cisza tu zaległa.
Ostatnio spotkała mnie ogromna przyjemność - bo bardzo lubię starą, dobrą motoryzację (tę robioną przez inżynierów, nie księgowych) i śmieszą mnie współczesne wytryski motoryzacyjnego wyścigu o ekologię i 200 koni z litra pojemności. Do rzeczy:
ciągnąłem się ostatnio z niemcowni do Terespola starą beemką 735i, rocznik 1990. Auto zadbane i wychuchane, zamówienie dla jakiegoś miłośnika marki z Białorusi. Samochód swobodnie przekraczał 200km/h, temperatura silnika przy długotrwałym obciążeniu- beton. W aucie > 180km/h w środku robi się szum z uwagi na sparciałe ze starości uszczelki w drzwiach, wszystkie elementy wyposażenia sprawne, rozkosz i przyjemność obcowania z takim wozem nieopisana. Zachowanie w trasie, prowadzenie się auta, trakcja- niejeden właściciel czipowanego tedeika miał okazję mocno się rozczarować. Przebieg samochodu: > 1250000km. Silnik, skrzynia i dyferencjał oryginalne.
Z tego miejsca chciałbym serdecznie pozdrowić wszystkich właścicieli nowoczesnych BMW i Mercedesów za pół miliona PLN, i życzyć im wszystkiego najlepszego.
-
Pewnie miało to coś wspólnego z nieziemskimi doznaniami, ale ja trochę z innej beczki... W kwestii obrony nowoczesnych super-hiper, extra lux itd.
Ostatnimi czasy udało mi się zrobić jakieś parę tyś. km kilkoma nowymi wynalazkami. MB Vito 116 DCI, Skoda Octavia II 1.4 TSi, oraz mniej wyszukaną Fabią II 1.4 B+G i Berlingo 2.0 HDi. Oprócz tego, że te samochody wywołują we mnie emocje podobne do emocji podczas grzybobrania, to są one całkiem poprawne i dość wygodne. To auta, które po okresie eksploatacji wyrzuca się do śmieci. One po prostu jeżdżą, nic więcej. Klasyka poruszania się w przestrzeni z punktu A do B i picia kawy na Orlenie (proponuje hot doga - czyli ful wypas dzisiejszych stacji, kawa, ciastko, stosunek :-)).
Te wynalazki wpisują się w krajobraz postbiałoskarpetkowej, przedstawicielskieo-handlowej Polski pełnej, podobnie jak te wozy, beznadziejnych iPhonów, tandetnych perfum i debilnej 'krawaciarskiej' mowy. Wiemy, że historia się często powtarza, więc możemy powiedzieć, że ogarnął nas marazm gomułkowskiej 'małej stabilizacji'. Bogaci się bogacą, biedni biednieją, a politycy jak kłamali, tak kłamią. W tym wszystkim funkcjonują właśnie takie samochody. Kompletnie nijakie, bez legendy, bez emocji, ale także bez stresu. Niektórzy pamiętają jak było dawniej. Jak ktoś na podwórku miał Poldolota Borewicza, to był kimś. O samochody się dbało, co sobotę wiadereczko i siup z 4 piętra do mycia komunistycznego truciciela marki FIAT 125 p. Tak było i rzeczywiście,zdarzało się, że samochodem jeździło się do kościoła. Części się zdobywało w POLMOZBYCIE, po znajomości, a mechanik, to określenie czysto abstrakcyjnej postaci. W tych złomach dłubało się samemu, z kluczem, śrubokrętem, ćwiartką i trzema nawalonymi sąsiadami. Były emocje, szczególnie wielkie, jak Romania Mercedes (DACIA) odpaliła za 10 akumulatorem. Święto lasu. Dzisiaj tych emocji nie ma i już nie będzie. Nie będzie, więc i takich samochodów, o których pisze GZKPwJ. Dzisiaj wszystkim się spieszy, muszą dojechać, muszą negocjować, dowozić, rozdawać, muszą się ścigać i być najlepszymi, ale tak naprawdę stają się bezjajowi, niekształtni i zmasowani. Dlatego mają też takie samochody. Te auta nie mają nic w sobie, ale dają jedno - spokój. Odpalasz, jedziesz, zapominasz. Nie martwisz się o akumulator, nie musisz być mechaniorem, ani specem. W Fabii, nawet odpowiednia kontrolka powie ci, żebyś nie naciskał gazu do dechy, na zimnym silniku. Do Octavii załadujesz, prawie tyle, co do Vito, a Vitem wozisz się z gwiazdą na przedzie, czyli pełen prestiż, w jakości Syrenki Bosto (FIAT Ducato jest lepiej zmontowany). Wszystkie te samochody nie pojadą szybciej, niż 150 km/h, chyba, że ktoś lubuje się w sportach ekstremalnych z, nomen omen, ponurym za plecami. Wozy są wygodne, choć jechać dłużej Fabią, to tak jak siedzieć na odwróconym krzesełku. Octavia ma wygląd (cytat moich pań): 'takiej wielkiej katedry' i gdybym stał się jej posiadaczem, pewnie bym w domu nie pomieszkał. Vito, może i tam spala mało, ale w laboratorium i w konkursach vanekodriving. W normalnej jeździe, żłopie tyle co dostawczak z kurnikiem na dachu. Poza tym montowali go pijani robotnicy z Nigerii (chodzi o kulturę techniczną :-)) i w nowym wszystko skrzypi. Nie chciałbym płacić za naprawę tych gadżetów, które są w nim zamontowane i które kosztują majątek. Berlingo, to konglomerat wszystkich najgorszych cech jakie udało się wyszukać jego konstruktorom, w innych samochodach. Jest hałaśliwy, chwiejny na zakrętach, żłopie paliwo jak młody konik wodę i nie nadaję się do przewozu towarów. Ale jest trendy wśród small businessu i można kombinować na VAT. Ale te samochody są dla zwykłego, przeciętnego i całkowicie mającego wywalone na technikę człowieka, po prostu doskonałe. Nie powodują w nim bólu tyłka, można zaszpanić przed sąsiadem 'nowym rozwiązaniem technicznym uchwytu na kubek', o niesamowicie dizajnerskim wyglądzie itd. Dlatego trzeba trochę bronić tych samochodów. Umasawiają transport, powodują wzrost PKB i dają miejsca pracy. Dla mnie są do d*** ale dla innych pewnie stają się szczytem marzeń. Do tego łatwo o nich zapomnieć.
-
Podpisuję się oburącz pod obydwoma postami powyżej. Ja z kolei od roku podniecam się Golfem 3 CL, rocznik 1992, silnik 1,4, przebieg 227000. Już nigdy nie kupię innego modelu. Autko jest fantastycznie zaprojektowane pod kątem jazdy i obsługi. Wszędzie mogę wsadzić łapę i w razie potrzeby podłubać, a nawet wielogodzinna jazda nim nie męczy. No i jakość blachy i w ogóle wykonania. Wielka szkoda, że taki sposób tworzenia samochodów to już przeszłość.
-
Hehe... Mam dwa takie klasyki. :-D Jak tam u kol. ze skrzynią biegów? A co do jakości blachy, to jeśli nie ma rdzy, to chyba jakiś special edition. :D
Ale Golf III był, swego czasu, bardzo ganiony, za to, że nie dorasta jakością dwójce. Serio, a dzisiaj wzór niezawodności....:D
-
Prawda czasu, prawda etapu. Zapewne za 10 lat będziemy chwalić współczesne auta. A o co do opinii, to mówię tylko za siebie, bo przez 18 lat bujałem się zgazyfikowanymi wytworami krajowymi. Właściwie to z patriotycznego sentymentu i dostępu części, bo stać mnie było na lepsze.
-
Ktoś miał ostatnio jakieś horrory z akumulatorami ? Patrze na producentów teraz i jakoś niespecjalnie widać różnice.
-
Prawda czasu, prawda etapu. Zapewne za 10 lat będziemy chwalić współczesne auta.
Niestety nie będziemy ... bo zwyczajnie tych aut już nie będzie.
Zardzewieją, trafią na złom lub koszty wymiany przysłowiowej żarówki w serwisie ASO połączonej z wymianą rozrządu lub silnika (bo inaczej się nie da) przekroczą możliwości finansowe zwykłego Kowalskiego ...
Ekologiczne lakiery, wszechobecny nacisk na downsizing oraz pseudo-ekologia powodują, że nowe samochody są budowane są na czas trwania gwarancji ... .
-
Już w tym wątku o tym było o akumulatorach.
Generalnie wszystko zeszło na psy również w tej branży, i nie należy się sugerować tylko marką i ceną. Największym rozczarowaniem jest bardzo drogi Bosch Silver, którego niektóre serie potrafią kompletnie paść po dwóch latach, a są drogie. Podobnie Varta, bardzo przyzwoita marka, ale ma linię Sliver i Blue i można się nadziać bo tylko jedna z nich to nie jest badziewie z drogim uznanym logo.
Obecnie najlepsze (moim zdaniem oczywiście) akumulatory wielkoseryjne które można normalnie sobie kupić to Moll. W zasadzie ze sprzętu nieprofesjonalnego to potem jest długo nic, a potem zaczynają się droższe i tańsze wersje tych samych akumulatorów produkowanych w tych samych fabrykach na różne rynki pod różnymi nazwami, z nielicznymi wyjątkami (np. Panasonic, niespotykany praktycznie w Polsce).
Zupełnie przyzwoite cenowo i jakościowo są polskie Centry w najdroższych modelach, od Futury wzwyż (Ca/Ca). Po prostu nie różnią się poza znaczkiem w zasadzie niczym od drogich marek globalnych, a są tańsze o koszt niepotrzebnego marketingu.
Osobna sprawa to samochody z systemem start-stop, tutaj żaden akumulator żadnej firmy nie posłuży przesadnie długo. Ale za to można być ekologicznym i oszczędzić 0,5 litra paliwa rocznie.
Taka uwaga jeszcze ze starych czasów, kiedy było normalnie: "jeśli masz dwa akumulatory, podobne parametry, to wybierz cięższy". Ale znając Sandałnera to pewnie ma już wybrany jakiś akumulator taktyczny, żelowy z F-16 albo Blakhołka i wtedy to nie ma znaczenia.
-
Mają 28V, nie nadają się :D
Z tego co widzę, to Centra i Exide to te same bebechy, podobnie Varta i Bosch (i Kager). Moll mi gdzieś umknęły, zaraz się rozejrzę.
-
Ja kupilem niedawno aku firmy Yuasa do mojego Accorda w miejsce Panasonica - 300 zl.
-
http://moto.onet.pl/aktualnosci/uzywane-samochody-tansze-o-polowe/yeyd3
Będzie chaos... :evil:
-
A brakująca połowę wyrównają ubezpieczyciele którzy wprowadzą specjalną polisę dla "samobójców" i przy okazji uwzględnią nowy podatek ekologiczny.
-
Strasznie smutno się czyta to Wasze narzekanie. Ile razy można truć, że dramat, oborze, na pewno dzisiejsze auta zardzewiejo i wybuchno po 4 latach używania, a drzewiej, panie, to było dobrze i chleb lepiej smakował.
Auta zawsze się psuły, zawsze były drogie i zawsze je robili coraz bardziej wysilone i skomplikowane. I zawsze takie stare pierdziele jak Wy :D marudziły. Oj, szesnaście zaworów, przecie to rozrząd kolizyjny, wymyślili sobie cwaniaki, że będą ludziom paski pękać i ASO sobie będzie kabzę napychać. Turbodiesel, po co to komu? Tata jeździł wolnossącym i komu to wadziło, a lał rzepak. Hamulce tarczowe, bez sensu, co paręnaście tysięcy mam niby te klocki zmieniać? Bęben mi starczał na parędziesiąt, okładziny się nitowało i można było jeździć i jeździć. A te v-teki w japońcach, przecież to nie ma prawa działać, popatrzcie ino co oni tam nawymyślali, te auta będą do wyrzucenia po dwudziestu tysiącach.
A tymczasem Priusy (http://www.carscoops.com/2013/12/toyota-prius-hybrid-taxi-clocks-1.html) robią (http://www.motorauthority.com/news/1023454_toyota-prius-taxi-tops-340000mi-dispels-battery-myth) miliony (http://priuschat.com/threads/299-999-mile-club.79235/) kilometrów (http://priuschat.com/threads/1-5-million-kilometre-taxi.107720/) na taryfach, często na oryginalnym aku. Dajmy sobie na wstrzymanie z tym czarnowidztwem i nostalgią, bo to się męczące robi.
-
BigMac: jesteś pewien że Prius ma taki sam akumulator jak inne "normalne" samochody, a koszt jego wyprodukowania i utylizacji jest porównywalny z "normalnymi" samochodami?..
Mazak: pozdro600 (czy jak to się tam pisze), dokładnie tak jak napisałeś.
-
A tymczasem Priusy (http://www.carscoops.com/2013/12/toyota-prius-hybrid-taxi-clocks-1.html) robią (http://www.motorauthority.com/news/1023454_toyota-prius-taxi-tops-340000mi-dispels-battery-myth) miliony (http://priuschat.com/threads/299-999-mile-club.79235/) kilometrów (http://priuschat.com/threads/1-5-million-kilometre-taxi.107720/) na taryfach, często na oryginalnym aku.
Którym ? Ma dwa :D jeden normalny 12V, a drugi zajmujący cała przestrzeń pod tylna kanapą 201,6V... a w zasadzie to 28 akumulatorów po 7,2V ;)
To są akumulatory NiMH, więc z tak samo ograniczonym żywotem co podobne akumulatory w rozmiarach AA/AAA - 8 lat góra i do kosza (Toyota daje 8 lat gwarancji na te akumulatory ;) ). No i nie kosztują 350zł, a prawie 7000 jak ostatni raz sprawdzałem. Natomiast taka Tesla, BMW i3, i8, Nissan Volt itp. mają już Li-ion - jak w komórkach i laptopach - ile te akumulatory żyją ? 3 lata ?
-
A swoją drogą ciekawostka z ulubionej strony Ponurego:
http://www.auto-swiat.pl/1-toyota-carina-ii-20-d-przebiegiem-1-mln-kilometrow
-
Dobra, nie chodzi o Priusa i jego konkretne aku, tylko o ten cały luddyzm i narzekanie na wszystko, co nowsze i bardziej skomplikowane, niż pamiętamy "ze złotych czasów" :) A te złote czasy to, zupełnym przypadkiem, zawsze te czasy, gdy się ma dwadzieścia parę lat, niezależnie od pokolenia ;)
-
A swoją drogą ciekawostka z ulubionej strony Ponurego:
http://www.auto-swiat.pl/1-toyota-carina-ii-20-d-przebiegiem-1-mln-kilometrow
Podobnie jak ten... (mam ten silnik ale w Volvo :evil:)
Przejechał Mitsubishi Carismą milion kilometrów (http://moto.wp.pl/kat,55194,title,Przejechal-Mitsubishi-Carisma-milion-kilometrow,wid,15706614,wiadomosc.html)
-
Bardzo duże przebiegi całkowite robią też silniki m57 pierwszej, niekombinowanej wersji (184KM), ale to tajemnica poliszynela bo na allegro wszystkie mają ok. 190.000km. Powszechnie występują w E39 530d, większość z nich oscyluje dziś w okolicach 700.000km, a wiele dobija do miliona. Obecnie to chyba najtrwalszy diesel jeżdżący normalnie po ulicach, godny następca 300d Mercedesa (OM603), z tą różnicą że to jeździ. A jak jest w dobrym stanie to wręcz zapier-przemieszcza się bardzo sprawnie.
-
Apropos motoryzacji - jak dolać płynu do spryskiwaczy w nowym Clio (bo w trasie z powodu wyrzucania w powietrze błota pośniegowego, deszczu czy innych powodów wasza żona wyczerpała cały płyn a musi jechać dalej)
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=RXaV41zMA60
Na pewno to ogarnie i się nie ubrudzi.
-
To wyjaśnia czemu nie mogę znaleźć pracy w swoim zawodzie... nikt tam już nie zatrudnia inżynierów mechaniki.
-
Czyli można otworzyć maskę bez otwierania kabiny? Na szczęście mam Carismę podobną do "milionera", tylko gorzej wygląda i ma silnik benzynowy. Ja tam na zapadnięte fotele położyłem poduszki, żeby łatwiej było odmierzać poprawkę;)
-
Powiem tak: stanąłem w obronie gadżetowych autek i czytam, że źle. W takim razie wracam do marudzenia:
1 mln km, to nic wielkiego, ale z tego artykułu wynika, że ostatkiem sił, Toyota osiągnęła połowę tego dystansu. Szacun...
Otóż, swego dawnego czasu Renauty Midlainery (nie Midlum, tylko Midlainer) o zachwycających mocach 120, 150 i 170 kręciły milionów dwa i to bez żadnej spinki. Wystarczyło wymieniać regularnie olej. Jeździło to na gnojówce, całkiem szybko i sprawnie. Te same przebiegi notowano w MB 1115, 1517 itd. Niejednemu właścicielowi przysporzyły dużej gotówki. Dzisiejsze ciężarówki, naszpikowane elektroniką i wymyślną technologią, nie są w stanie poradzić sobie z takimi przebiegami. Może inaczej: nie są w stanie tak długo, pracować bez poważnych awarii.
Samochody osobowe: GzKPwJ pisał, w tym wątku o downsaizingu, szczególnie na podstawie własnych doświadczeń. Konkluzją całej wypowiedzi był zakup Astry II 1.6 75 KM. To samo spalanie, ten sam komfort i mniej bólu d*** o awarie. W czym problem? Powtórzę za GzK, samochody w Polsce mają okropne przebiegi, wielokrotnie cofnięte liczniki i w większości składają się z kilku różnych samochodów, a jednak jeżdżą. To, co dla naszych zachodnich sąsiadów jest już nic nie warte, dla nas stanowi symbol motoryzacji i prestiżu. Więc, porównaj sobie samochód za 15 tyś. zł, dajmy na to VW Golfa IV i rzeczoną Toyotę. Zapewniam, że wieśwagen dawno pobił śmieszny 'rekord' Priusa. Może inaczej: niektóre jego kawałki go pobiły, a reszta szczepu idzie na wynik. Co z tego wynika? Ano, tyle, że nowoczesny, oryginalny i nie poskładany w stodole samochód, jest, ledwie cieniem, niemieckiego szajsu, zakupionego z przyautostradowych szrotach w częściach, dla majsterkowiczów- amatorów. A to, z kolei, świadczy o lepszych założeniach konstrukcyjnych Golfa IV. Bo można to cudo, po wypadku, przeciąć na pół, wstawić ćwiartkę, pospawać, poszpachlować, pomalować i puścić frajerom za dorobek życia i nadal będzie jeszcze kręcić km. :D
-
Jak by się Wam gdzieś rzucił w oczy do sprzedania Saab 93 I 5d (roczniki 1998 -2002) w wersji AERO (205 KM) to dajcie mnie znać.
A gdyby jeszcze była to wersja VIGGEN ...
Ramm.
-
Musi latać czy tylko jeździć będziesz.
-
Rutkov, jak Ramm będzie chciał polatać to zawsze może skorzystać z Twojej firmy i wsiąść wieczorkiem do EN-57 z Wileńskiej do Tłuszcza. Oj, jak tam się lata...
-
Musi latać czy tylko jeździć będziesz
Od latania to mam mietka :-P
Wystarczy, że będzie mocniejszy od alfy, którą mam obecnie i ... posiadał 5 drzwi, który to warunek okazuje się być dla mnie bardzo ważny.
Ramm.
-
Rozumiemy. Małe Rammjagerki wkrótce będą ;) , paka na wózek też się przyda no i dla statecznego w końcu Pana inżyniera Saab lepszy od Alfy.
Rutkov, jak Ramm będzie chciał polatać to zawsze może skorzystać z Twojej firmy i wsiąść wieczorkiem do EN-57 z Wileńskiej do Tłuszcza. Oj, jak tam się lata...
W kiblu zawsze jest odlot dokumentny....
-
No tak 200+ koni to w sam raz aby np. wozić potomstwo do przedszkola na czas :). Viggen fajny jest, ale trudny to pochwycenia. Ja kiedyś szukałem, jak byłem "statecznym" młodzieńcem.
-
Ja nie wiem dlaczego, ludzie się upierają przy francuskich wynalazkach? :D
-
Rozumiemy. Małe Rammjagerki wkrótce będą ;) , paka na wózek też się przyda no i dla statecznego w końcu Pana inżyniera Saab lepszy od Alfy.
Dziekuję Rutkov za wiarę we mnie i mój wkład przedłużania rodzaju ludzkiego, ale powód jest bardziej prozaiczny. Nie zapewniłem dywersyfikacji ilości drzwi w samochodach i wszystkie 3 sztuki mają 3d :-P
No tak 200+ koni to w sam raz aby np. wozić potomstwo do przedszkola na czas :). Viggen fajny jest, ale trudny to pochwycenia. Ja kiedyś szukałem, jak byłem "statecznym" młodzieńcem.
Uciekły mi dwa AERO z pakietami VIGGEN, bo samego VIGGENA w polsce jeszcze nie widziałem do sprzedania - oprócz jedengo cabrio za kosmiczne pieniądze. Za Odrą można oczywiście kupić viggena - ale ceny oscylują w granicach 8-9 tyś euro, co jest kompletnie poza moim zasięgiem :-D Szukanie takiego Saab'a przypomina szukanie AR 166 z silnikiem 2.0 V6 Turbo - pojedyńcze egzemplarze ;-)
Ramm.
-
W sumie Aero też daje frajdę z jazdy, poza tym można go łatwo podrasować jak każde turbo. W Szwajcarii jest taka firma Hirsh, która tuningowała wyłącznie Saaby. A ten 2.0V6 TB to występował głównie we wcześniejszych modelach GTV, Spider, 164. W 166 montowano go w początkowej fazie. Na pewno jest to rzadki model z tym silnikiem. Jeśli ktoś chce mieć coś czego jest bardzo mało to proszę bardzo :), natomiast od strony użytkownika to są lepsze wolnossące V6 24v. Są mniej skomplikowane, poza tym moc, moment obrotowy są podobne, odchodzi problem z turbo w gorące, suche dni. 2.0 V6 Turbo Benzina też jest bardziej wrażliwsza na nieszczelności układu dolotowego, no i poziom oleju musi być zawsze na max. Włosi chyba dodali to turbo by spalanie ograniczyć.
-
Przyczynek do dyskusji:
http://moto.onet.pl/aktualnosci/400-tys-km-po-polskich-drogach-fiatem-panda/q7b6h
-
Pytanie:
Samochód jest w Belgii. Ładnie wygląda, mało kosztuje i ogólnie mnie pasuje pod względem kolorystyki, ilości drzwi i takich tam pierdółek ...
Czy ktoś może mnie oświecić w kwestiach jak poniżej:
1). jakie papiery są potrzebne z Belgii do rejestracji w Polsce ?
2). jechać samemu z kimś kto szwargocze po walońsku lub flamandzku czy zlecić to firmie ?
3). rozwiązania inne niż zaprezentowane powyżej ??
Ramm.
-
Przepraszam Ramm że wchodzę pomiędzy ważkie pytania ale dobry tekst jest do przeczytania:
http://www.zlomnik.pl/index.php/2014/04/01/zlomnik-testuje-bmw-428i-gc/
;)
-
Ja tam na BMW się nie znam, ale czy 428 to nie jest przypadkiem "fija zylinder"? GC=Gay Car? ;D
-
To znakomite samochody są :). Nie pozbawione wad, ale kto lub raczej co ich nie ma ?
-
(http://d24w6bsrhbeh9d.cloudfront.net/photo/aD0PVDN_700b.jpg)
Murrica.:)
-
Witam Kommeraden. :)
Nie tak dawno temu rozsypał mi się sworzeń przedniego wahacza w mojej Gwieździe W124. Po oględzinach stwierdziłem, że prościej i bezpieczniej będzie kupić nowy wahacz, polatałem więc po szrotach pytając o część. W jednym punkcie szefu tego byznesu powiedział mi, że akurat od "balerona" to wahacze kilka dni temu mu wyszły, ale ma od "baby mercedesa" W201 i to jest to samo i powinno pasować.
Pytanie do was panie i panowie to czy faktycznie gość mówił prawdę i da się wstawić wahacz z W201 do W124? Na fotkach w necie i po przymiarce wydaje się, że powinien pasować, jednakowoż wolę zapytać, bo w piątek ten szrot nie pracuje a w poniedziałek już mi go pewnie nie przyjmą gdybym chciał oddać.
Dzięki za wszelką pomoc.
MazuR
-
Na forum merca szukałeś?
-
Na forum merca szukałeś?
Ciężko się na ichnim forum dokopać czegokolwiek w tym gąszczu tematów, dlatego tu się pytam wiedząc, że tu też kręci się kilku "grubszych cwaniaków" w temacie. :)
-
Yoyek akurat chyba merca nie ma. >:D
-
W zasadzie są chyba takie same. Nie mam w tej chwili EPC pod ręką, bo bym po nr VIN sprawdził. Niemniej dla świętego spokoju szukał bym od W124 :). Twoja decyzja, ja tym szrotowym dziadko/glebiarzom już nie ufam :P. Zawsze możesz wziąć swój stary na przymiarkę :).
Zerknij na ten temat:
http://www.w201w124.com/forum/viewtopic.php?t=5733
-
Wielkie dzięki Kosi. Niestety mam skrajnie biedne fundusze, dlatego muszę się obsługiwać u tych szrotowców. Niestety starego nie mogłem wziąć, bo śruby są tak pozapiekane, że nawet WD40 i cola nic nie dały i trzeba będzie puścić w ruch kątówkę.
-
Filmik z moim drugim środkiem transportu, czarną Hondą ;)
https://www.youtube.com/watch?v=vB7nqhxXtKY
-
Filmik z moim drugim środkiem transportu, czarną Hondą ;)
https://www.youtube.com/watch?v=vB7nqhxXtKY
Sympatycznie ;) Zastanawiałem się właśnie nad CB500 jako pierwszy motocykl...
Czy Ona jest Twoją pierwszą ?
-
Yep, bardzo zadowolony jestem z niej.
-
Fajny montaż do fajnej muzy :)
Na Cebuli uczyłem się na prawko :)
Ja też długo myślałem co wybrać jako "pierwszą miłość" na 2oo.
Początkowo w grę wchodziły standardowo CB500, ER5, GS500.. Po dłuższym jednak zastanowieniu wybrałem nowsze moto na wtrysku.
Te wyżej, bardzo polecane jako pierwsze maszyny (a CB500 przy tym jako praktycznie nie do zajechania) to niestety już leciwe roczniki i nie mając pewnego źródła (najlepiej od znajomego co dba o moto :) ), bałem się, że więcej czasu spędzę obok niego w garażu i serwisie, niż na nim. Stąd wybór padł na 600 na wtrysku (GSR600).
Wśród 600/700 też jest niemały wybór maszyn, które można polecić jako rozsądne propozycje na "swój pierwszy raz": Yamaha XJ6, Kawa er6 (jak na filmiku BigMaca), Suzi GSR600, Suzi Gladius. Przy pojemniejszym portfelu: Yama MT-07, nowe Hondy CB500F.. Oj jest w czym wybierać :)
Ja swoją Suzi bujam się już 3-ci sezon i nie zamierzam jej oddawać - udało mi się wybrać moto tak, aby dawał frajdę nie tylko przez pierwszy sezon, ale starczyło na dłużej.
Jak dla mnie ogromną zaletą nowszych konstrukcji jest wyświetlacz biegu (zwłaszcza jak człowiek dopiero zaczyna moto-frajdę). Owszem do starszych też można zamontować, ale to zawsze dodatkowa zabawa.
-
O tak, wyświetlacz biegu to fajny gadżet. Zdarzyło mi się kilka razy dojeżdżając do zakrętu stwierdzić "e, trochę niskie obroty, zredukuję z tej trójki na dwójkę", nie wiedząc, że już jestem na dwójce ;)
Ja kupiłem takiego "starocia" z tylko jednego powodu: żeby nie było żal, jak położę, przytrę, popsuję :D Nowsze maszyny są pod praktycznie każdym względem fajniejsze (ew. poza kosztami serwisu, ale też bez tragedii). W odróżnieniu od samochodów, raczej mało kto narzeka, że teraz się buduje jednorazówki i lepiej mieć pojazd z lat 90'. Następny bajk będzie młodszy. I bardziej nastawiony na turystykę, bo ten rodzaj motocyklizmu uprawiam najczęściej - może V-strom 650?
Ale, żeby nie zapeszać, nic w cebulce nie musiałem robić (oprócz oleju, smarowania etc.) i nic się nie popsuło do tej pory. Pamiętajmy, że motocykle starzeją się inaczej, niż auta i o ile ciężko znaleźć niezmęczony 20-letni samochód, to z motocyklami to nic nadzwyczajnego. One nie jeżdżą w zimie, nie wożą ziemniaków, są kupowane raczej przez pasjonatów i nie są traktowane jak czysto użytkowe narzędzia. Wiadomo, są miny, ale to jest mniej związane z wiekiem a bardziej z wypadkowością i serwisowaniem.
Prawko robiłem na nowej Yamaszce XJ6, więc niby przesiadka na słabszy sprzęt, niż na kursie. Jak to? To przecież jak z egzaminacyjnego Clio się przesiąść na Twingo! A tam, jak dla mnie ten sprzęt na kat A się zrobił za mocny, nie cebulka za słaba. Ta XJta ma cztery sekundy do setki i stosunek mocy do masy większy niż Impreza STI. Dziesięć lat temu branie czegoś takiego na pierwszy kontakt z motocyklem byłoby brawurą. Dzisiaj normą jest, że pierwsze moto powinno mieć sto koni, bo inaczej się znudzi po dwóch sezonach. A przecież jak na kursie miałem czterocylindrową szejsetę, to już umiem na tym jeździć... Mnie ta cebulka wciąż potrafi przestraszyć, więc na razie nigdzie mi się nie spieszy ;)
-
Też się trochę bałem tej mocy 600-tki (GSR600 98 kucy), ale specjalnie szukałem maszyny z potencjałem, ale też o łagodnej charakterystyce w dolnym zakresie obrotów. Fakt, trzeba przy wyborze maszyny brać pod uwagę także swój temperament i skłonności do ryzyka. Zaufałem swojej rozwadze.
Starczy powiedzieć, że przez pierwszy miesiąc czy dwa nie przekraczałem 4-5 tys obr/min :) Raz "szarpnęło" mnie do 6tys. to się wystraszyłem, że mi łokcie wyrywa.. Gdzieś wówczas wyczytałem, że ciągnie dopiero od 6tys., a frajda zaczyna się dopiero od 9tys...a silnik się kręci do 16tys/min :)
Z czasem człowiek uczy się panować nad tą mocą..ważne aby robił to z głową, stopniowo.
Patrząc przez pryzmat własnego doświadczenia uważam, że szukając pierwszego moto, bardziej niż na samą moc, należy zwracać uwagę właśnie na charakterystykę silnika.
A kiedy zaczyna brać ochota na zbytnią brawurę tam gdzie nie ma na to miejsca, to przed oczy przywołuję sobie taki obrazek znaleziony kiedyś na sieci:
(http://i60.tinypic.com/5z0iv8.jpg)
Tani chwyt psychologiczny, ale działa :D
-
Temat "okołosamochodowy" pod tytułem "Powrót do domu zakupionym samochodem".
Załozenia :
- samochód jest przyprowadzony z zagranicy.
- kupujemy od handlarza
- samochód ma nieważne tablice wyjazdowe z kraju gdzie został kupiony, ma tablice "ręcznie malowane" ;-) lub nie ma tablic wogóle.
Pytanie: czy można na taki samochód wykupić ubezpieczenie i czy wogóle można się z takimi papierami jakie zwykle dają handlarze ("panie, powrót na kołach") poruszać po polskich drogach ?
Ramm.
-
Hahaha. Jak czytam "zwierzenia" motocyklistów to troszkę śmiać mi się chce (bez urazy, to taki wesoły śmiech, przyjacielski).
98 KM wyrywa łokcie ? 600 ? ZZR1400....może wyrwać :). 6 tyś obrotów w 500/600 to silnik dopiero budzi się do życia Panowie. Pierwsze moto jakie miałem to Er6n, polecam na pierwsze z czystym sumieniem. Poręczny, prosty, może nieco przyciężki, ale ja mimo swojej wagi (sporej) nie narzekałem. Tak, tak. Też wszystkim mówiłem...spokojnie 90 może 110 i wystarczy. Wystarczyło. Na dwa dni. Jak wpadłem w "złe" towarzystwo to się skończyło grzeczne życie i dziewictwo. Raz potrafiłem spalić 13 l/100 jak goniłem kolegów. Wtedy 5/6 to nawet nie było po co wrzucać. Kupiłem potem Z750R zaraz jak weszła do salonów. Póki co mi wystarcza..aczkolwiek czasami chce się mieć tak ze 150 kucyków pod ręką.
Jest i moc i moment (jakże niedoceniany przez niektórych).
P.S. Polecam jakiegoś ogarniętego instruktora na początek przygody. Zakładam, że prawka macie, ale powiedzmy sobie szczerze, na kursie to człowiek wiele się nie nauczy. Ja poszedłem do Tomka Kulika (ten co był także w TVNie) i on otworzył mi oczy na kilka ważnych spraw, które decydują już nie tyle o bezpieczeństwie jazdy, ile o wiedzy co, jak i dlaczego, ale także pozwoliło mi czerpać zwykłą czystą przyjemność z dosiadania bika, mimo swoich lat do dzisiaj. LWG ;)
-
Temat "okołosamochodowy" pod tytułem "Powrót do domu zakupionym samochodem".
Załozenia :
- samochód jest przyprowadzony z zagranicy.
- kupujemy od handlarza
- samochód ma nieważne tablice wyjazdowe z kraju gdzie został kupiony, ma tablice "ręcznie malowane" ;-) lub nie ma tablic wogóle.
Pytanie: czy można na taki samochód wykupić ubezpieczenie i czy wogóle można się z takimi papierami jakie zwykle dają handlarze ("panie, powrót na kołach") poruszać po polskich drogach ?
Ramm, no figlarz z Ciebie, naprawdę!
-
Ramm, no figlarz z Ciebie, naprawdę!
No staram się, staram ... :-D
Różne już opowieści słyszałem, więc się grzecznie pytam ;-)
-
Red, każdy ma inaczej :) Weź pod uwagę, że 150 koni w motocyklu ważącym 200 kilo, to jak 900 koni w aucie ważącym 1200 kilo. Oczywiście to nie są totalnie poprawne przeliczenia, ale i tak nadmiar mocy w czymś takim jest, obiektywnie rzecz biorąc, morderczy ;) Myślisz, że to dobry pomysł po zdaniu egzaminu w Punto wsiadać do GTRa albo Veyrona? Nie przeczę, niektórzy mogą tak się przesiąść i przeżyć, historia zna takie przypadki, ale bez przesady.
Recht masz, że przynajmniej w moim wypadku na kursie mnie nauczyli jeno placyk zdać. Taka ciekawostka, ani razu na praktycznym nie padło sformułowanie "przeciwskręt"... Ale właśnie z tego powodu na czymś trzeba się nauczyć jeździć. IMO lepiej mieć na tę okazję moto, które wybacza błędy, niż które od razu cię zabije, jak w zakręcie odkręcisz manetę o centymetr za bardzo ;) Sądzę, że więcej frajdy daje jechanie spokojną pięćsetą tak, jak się chce, niż smyranie litra z nabożną ostrożnością i strachem, na tej samej zasadzie, co na KJSach początkujący będzie miał więcej fanu upalając bez zahamowań Seicento, niż cackając się z Imprezą, która na tych winklach nawet trójki nie wbije i hamulców nie rozgrzeje. Nie wspominając, że w Seicento nauczysz się szanować prędkość, planować zakręty itd., kiedy w Imprezie każdy błąd w strategii nadrobisz butem na następnej prostej ;)
Er-6n to jeszcze spoko, jeśli chodzi o pierwsze moto. W zasadzie to samo, co jest na kursach. Ale jak piszesz, że świeżo po tym 100 koni Ci starczało na dwa dni, to widać trochę się różnimy ;)
BTW Tomek Kulik wciąż prowadzi szkolenia? Widziałem jakieś posty na forach ale to były lata 2009-2012. Jeśli się da do niego wciąż zapisać, to bym skorzystał.
-
Tu masz link do strony Tomka : http://www.kulikowisko.pl/
Jak widzę zmieniała od czasu kiedy ja korzystałem, więc Tomek chyba działa. Kontakt też jest, więc powodzenia.
Tak mała dygresja. Oczywiście kupowanie litra na pierwsze moto jest poważnym błędem, jak i kupowanie choćby Imprezy. Wydaje mi jednak, że to nie motocykl zabija ile głupota, choćby przejawiająca się w bezsensownym litrażu. Poza tym spokojnie, ja też lubię spokojne wożonko dla relaksu a nie tylko pałowanie sprzęta. Generalnie cieszę, że są młodzi motocykliści, którzy nie idą bezsensownie w moc, tylko na spokojnie idą w "górę" w miarę zdobywania umiejętności i doświadczenia.
-
Redspider.. umknęło Twojej uwadze, że o "wyrywaniu łokci" przy 5 tys. obr. pisałem mając na myśli pierwsze dni jazdy własnym moto, po kursie na 500 i egzaminie na 250 (na starych zasadach)... a to było 4 lata temu :-)
Pamiętaj, że piszemy tu o PIERWSZYM moto i IMHO to nawet Kawa750 jest zbyt porywcza. Er6 i Yama XJ6 są bardzo podobne - mogą sie znudzić po jednym/dwóch sezonach.
A jeśli ktoś lata głównie po mieście to czy ma pod tyłkiem 100, 150 czy 200 kucy, to w ruchów ulicznym wielkiej różnicy nie robi. Trasa, tor to co innego.
Kulikowisko cały czas jest organizowane. Ostatni weekend chyba nawet było w Bydgoszczy.
Niezłą opcją są też darmowe lub za niewielką odpłatnością jednodniowe szkolenia organizowane przez Hondę (Honda Fun&Safety) - darmowe dla hondziarzy, płatne dla innych; Suzuki (Suzuki Moto Szkoła) - tylko dla właścicieli Suzi (ok. 150 zł z obiadem, napojami itp.). Nie wiem czy Yamaha coś takiego organizuje.
-
Srawasaki, Bomba, Siusiuki... jakieś pojemności, moce, wyrywanie nadgarstków...
Amatorzy. Ludzie, o czym Wy tu piszecie?! Dawno temu, na początku lat `90, na pasie lotniska w Toruniu w trzy osoby na "wuesce" ustanowiliśmy rekord prędkości obiektu (do dziś pamiętam- prawie siedem dych lecieliśmy) i do dziś jestem posrany jak tylko o tym sobie przypomnę. To są przeżycia jakich nie dostarczy żadna szlifierka, choćby miała motor V8. Potem różni koledzy próbowali robić na mnie wrażenie jakimiś ścigaczami, ale nadal uważam WSK za najbardziej przerażający sprzęt.
Od razu oświadczam, że nie wiem ile kucy to miało. Z dzisiejszego punktu widzenia mogę jednak napisać że na pewno "za dużo" jak na nasze ówczesne rozumy.
-
Osiem. Oczywiście jak wszystko grało.
Wiejski Sprzęt Kaskaderski to jest klasyk. Kartery poskręcane drutem, w skrzyni sucho, szmaty zamiast powietrza w przednim kole i jazda. Nie to co teraz. >:D
-
:D
-
Srawasaki, Bomba, Siusiuki... jakieś pojemności, moce, wyrywanie nadgarstków...
Amatorzy. Ludzie, o czym Wy tu piszecie?! Dawno temu, na początku lat `90, na pasie lotniska w Toruniu w trzy osoby na "wuesce" ustanowiliśmy rekord prędkości obiektu (do dziś pamiętam- prawie siedem dych lecieliśmy) i do dziś jestem posrany jak tylko o tym sobie przypomnę. To są przeżycia jakich nie dostarczy żadna szlifierka, choćby miała motor V8. Potem różni koledzy próbowali robić na mnie wrażenie jakimiś ścigaczami, ale nadal uważam WSK za najbardziej przerażający sprzęt.
Od razu oświadczam, że nie wiem ile kucy to miało. Z dzisiejszego punktu widzenia mogę jednak napisać że na pewno "za dużo" jak na nasze ówczesne rozumy.
OK.Dobra. Nic mi nie jest. wstałem z podłogi o własnych siłach.
P.S. Ja ujeżdżałem SHL-kę i o mało co bym się na niej zabił, ale to już inna historia.
-
Na pożyczonej od wujaszka WSK-175 zaliczyłem piękną wywrotkę. Ale to pikuś. Rozwaliłem bezpowrotnie świeżo zakupione dżinsy marki Wildcat z Pewexu kosztujące wówczas (1983) równowartość miesięcznej pensji, a w moim wypadku 3 tygodnie wakacyjnego tyrania na budowie. Trauma była ciężka i długotrwała. To były czasy!
-
Ostatnio trochę mało się działo w kwestii enkoderów do joysticka, bo wolny czas pochłaniała mi praca nad kierownicą do rajdówki kolegi:
(http://i163.photobucket.com/albums/t281/sznink/k1_zps54f26618.png)
Trochę miałem stresu, bo materiału było właściwie tylko na jedną próbę i jeżeli coś wyszło by nie tak to byłaby kicha :-)
A sama rajdówka to nie byle jaka, bo replika Mercedesa W123 Carlsson'a (https://www.youtube.com/watch?v=sPNV4BchbOA).
A tutaj w wykonaniu kolegi (jeszcze nie skończona):
(http://i163.photobucket.com/albums/t281/sznink/m1_zpsb12ba1f7.png)
(http://i163.photobucket.com/albums/t281/sznink/m2_zps58cc40ad.png)
-
Co prawda nie majonezik i 200D ale szacun ;) :021:
-
Wow. :o Beczka z piekła rodem. Pełen szacun. W sam raz na tor i do kasowania buraków w BM`kach czy usportowionych Seatach.
-
Też jestem pod wrażeniem tego co kolega zrobił. Budowa pochłonęła masę pracy, o pieniądzach nie wspominając. Auto zostało rozebrane na czynniki pierwsze, każda część została odnowiona, jeżeli tego wymagała malowana i dopiero była montowana w aucie. Wiele części jest nowych. Trzeba było zastosować dużo modyfikacji z racji tego, że jest to samochód rajdowy, a dodatkowo kolega chciał aby był jak najbardziej zbliżony do oryginału i to nie tylko jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny. To takie trochę modelarstwo, tylko w naturalnej skali - opierając się na skąpej dokumentacji i zdjęciach (między innymi w tym celu kollega był w muzeum Mercedesa, gdzie stoi oryginał) trzeba odtworzyć rozwiązania które zostały zastosowane. W przeciwieństwie jednak do modelarstwa (przynajmniej redukcyjnego) tutaj chodzi jeszcze o to, aby poszczególne rozwiązania spełniały swoje zadanie, a dodatkowo były zgodne z wymaganiami rajdowymi.
Mi byłoby szkoda takim samochodem i w takim stanie wyjechać na rajd (niech stoi w garażu i cieszy oko, kilka razy w roku wyskoczyć na zlot i to wszystko). Ale kolega mówi - ,,przecież to rajdówka - musi się ścigać'' :cry: :evil:
-
I ma rację 8)
-
Chłopaki - mieszka ktoś w okolicy Gdańska ?
Potrzebuję zerknąć na TO (http://otomoto.pl/saab-9-5-aero-2-3-turbo-260-km-C33334193.html) auto
Trochę za daleko mam do 3City aby jechać w ciemno ...
Ramm.
-
Wyślij PW do Ponurego on coś pewnie poradzi. Często się wozi w tych okolicach. Zresztą on zawsze jest w okolicy, wszędzie ma po drodze i blisko ;P.
-
Ramm, info dostaniesz (znaczy się ja dostanę) jutro.
To rzeczywiście wyjątkowa okazja musi być tak na pierwszy rzut oka, 260 kucy w automacie za 24kPLN z autohandlu, i według ogłoszenia auto robiło jakieś 10k kilometrów rocznie. Także tego, nie..?
No ale skoro Rutkov może swoją -110 walić na czołówkę z całym RAF i 8AF w rytmie "Avaria", to w sumie dlaczego Ramm nie mógłby wyrobić sobie złotej karty i podnośnika V.I.P. u mechanika który stanie się niemal członkiem rodziny wkrótce. Ale może on też latał w JG300, to będziesz miał zniżki (Qrdl tak miał- okazało się że jego blacharz kupuje w tym samym dyskretnym sklepie wysyłkowym, także raz-dwa się dogadali i nawet wymieniali się adresami do najlepszych seminariów).
-
BMW zrobiło sobie fajny filmik "na lotniskowcu".
https://www.youtube.com/watch?v=AFtUpMTs4vI
-
Fajne, fajne, tylko coś wystartować to żółte nie może z tego carriera.
Ja wolę takie stare, bez komputeryzacji balety.
https://www.youtube.com/watch?v=bikJjHXevNc
-
Powiedzcie mi taką rzecz, dlaczego przy prędkości 50 km/h włącza się pompa zawieszenia Airmatic w MB W211?
Układ jest szczelny, tak przynajmniej wskazuje podłączony komputer, ciśnienia wszędzie trzyma jak należy, podnosi, opuszcza, jednym słowem wszystko OK. Jednak po osiągnięciu 50 km/h włącza się kompresor na stałe i wyłącza podczas zwalniania przy 20 km/h. Nie czaję o co może chodzić.
-
A nie ma tak być? Tzn opuszcza się do "jazdy", a podnosi do "manewrowania".
Pozdro.
-
Tak lekko "z przymrużeniem ucha".
Często P.T. Użyszkodnicy używają tu określenia "szmatoloty", tu macie "szmatochoda":
(http://s11.postimg.org/6kaiiuzm7/Obraz_248.jpg) (http://postimg.org/image/6kaiiuzm7/) (http://s30.postimg.org/hf72oa4od/Obraz_251.jpg) (http://postimg.org/image/hf72oa4od/)
I żeby nie było, pamiętam je z regularnego ruchu ulicznego :).
-
Zgadza się. Ostatnie widziałem z początkiem lat 80-tych. Mało paliły i tolerowały etylinę "niebieską". Któż pamięta, co to było? Podłej jakości benzyna ołowiowa 78-oktan. Tolerowały ją też "Żuki", "Warszawy" i "Syreny". Ale wlanie jej np. do Fiata 125p groziło zniszczeniem silnika.
-
...i tolerowały etylinę "niebieską". Któż pamięta, co to było? Podłej jakości benzyna ołowiowa 78-oktan. Tolerowały ją też "Żuki", "Warszawy" i "Syreny". Ale wlanie jej np. do Fiata 125p groziło zniszczeniem silnika.
Bo "niebieska" była do silników dolnozaworowych i dwusuwów.
-
Myślałem że na drodze widziałem już wszystko. Byłem w błędzie.
KLIK! (http://img.myepicwall.com/2014/10/05110e5b4778e71b9c2e8127dd378c56.webm)
-
Czy znacie jakikolwiek model auta sprzedawany z wbudowanym elegancko rejestratorem video? Nie mogę pojąć, czemu w czasach gdy co drugie nowe auto można kupić z kamerą cofania, nawigacją na 8" wyświetlaczu i tak dalej, nie ma w opcji kamerki schowanej dyskretnie np. w obudowie lusterka wstecznego, której nie trzeba przyklejać do szyby, ciągnąć kabla do zapalniczki...
Ja bym brał. Pewnie pół Rosji by brało ;)
-
Rejestrator możesz kupić od symbolicznej stówy do 300-400 za jakiś wypasiony/markowy model. Typuję, że jako opcja cena zaczynała by się do minimum tysiąca. Ten segment rynku jest młody i bardzo szybko się rozwija - przyszłość to wg mnie zintegrowana kamerka z nawigacją. Pojawią się pewnie i firmowe opcje wyposażenia.
-
Jasne, chodzi o to, żeby nie mieć w aucie kolejnego gadżetu przyklejonego do szyby, który trzeba zdejmować i zakładać (bo jeszcze ktoś się połasi) i podpinać do gniazda zapalniczki. Żeby to było wbudowane, elegancko schowane i wygodne. Tak samo jak z nawigacją, można kupić za 300zł przyklejaną na szybę i będzie spełniała swoją rolę, ale wygodniej jak jest wbudowana i zintegrowana z deską rozdzielczą i systemem audio.
-
Genialna sprawa:
mistrz holowania ucieka...w pszczynie;) (18+ bez cenzury)
https://www.youtube.com/watch?v=j3UW57UwZu0
-
Rututututu...Arabic Blow Off ;D https://www.youtube.com/watch?v=5Q3uwl_zOkg
-
Pytanie o automatyczne skrzynie biegów.
Sam używam takowej w Paskudzie, ale chodzi mi o samochody małolitrażowe.
Ponieważ szykuję wymianę samochodu dla małżonki chciałbym aby większą uwagę podczas jazdy i manewrowania samochodem zwracała na drogę niż na czynność zmiany biegów ;-)
Ponieważ moja Paskuda jest dla niej za duża (z tego tez powodu odpada 9-3) chodzi mi o samochody o wielkości Fiesty czy Corsy.
Macie jakieś doświadczenia z asb w małych samochodach ?
Ramm.
-
Na dziś jeżdżę Smartem z automatem kilka razy w tygodniu :P , ot taka fanaberia właściciela spółki, dawali mu do merola gratis :). Oczywiście po mieście tylko śmigam i jeździ się świetnie, nawet jestem zaskoczony bo na prostych 120 wyciągam bezproblemu. Ale najważniejsza jest manewrowość i kultura pracy skrzyni. Gdyby nie ceny, a nie wiem ile używany kosztuje, byłoby to dla mnie super autko na krótkie odcinki jazdy i szczególnie do miasta. Może Ty/szanowna małżonka, rozważycie taką wersję.
-
Smart jest "cool", ale nie dla mnie ... :-D
Cosik większego rutkov, ale bez przesady ... miałeś przecież fiestę i był to "najlepszy samochód świata" ;-)
Ramm.
-
Kolega kupił szkodzinkę citigo z automatem dla żony - i opowiadał, że był bardzo pozytywnie zaskoczony tym, jak toto jeździ.
-
David znow w formie i ten jego Finski :) https://www.youtube.com/watch?v=_95Buq4eOCU
-
Pytanie o import samochodów do UE. Czy różni się oclenie aut w Polsce i Litwie? Bo tutaj 3.1% akcyza, +10% +23%VAT. Jak silnik mniejszy od 2 litrów. Bo w Kaliningradzie jeszcze mają samochody na magazynie. I sprzedają za ruble po starych cenach. A dzisiaj rubel spadł do 80 za $. Bardzo ciekawe ceny wychodzą. Corolla 9000$ :evil:
-
Tylko tam uważaj, wzmożone ruchy wojsk... http://wpolityce.pl/swiat/226111-rosyjscy-zolnierze-przy-granicy-z-polska-armia-przeprowadzila-niezapowiedziane-manewry
A ta Corolla to jaki rocznik i co tam ma w tej cenie?
-
Tylko tam uważaj, wzmożone ruchy wojsk... http://wpolityce.pl/swiat/226111-rosyjscy-zolnierze-przy-granicy-z-polska-armia-przeprowadzila-niezapowiedziane-manewry
A ta Corolla to jaki rocznik i co tam ma w tej cenie?
Nowe, standard 1,3 - 680000rub. Klassik 1,6 - 730000rub. Styl(стиль) 1,8 -830000 rub.
Ale chyba długo to nie potrwa. Na Białorusi w 2011 kiedy rubel białoruski poleciał, po kilku dniach zatrzymali sprzedaż.
-
Jak patrzę na to: https://www.youtube.com/watch?v=4LnHdWgLlFI , to chcę mieć pieniądze... Dużo... :D
-
Nie wiem jak wy, ale ja się uśmiałem srogo. :D
http://olx.pl/oferta/mercedes-89r-w124-e260-2-6-12v-lpg-polecam-CID5-ID8U6TH.html#e04f42dadf
-
Interesujący opis aukcji: http://allegro.pl/ShowItem2.php?item=4957282260#
-
http://olx.pl/oferta/mercedes-89r-w124-e260-2-6-12v-lpg-polecam-CID5-ID8U6TH.html#e04f42dadf
Interesująca przeróbka :)
-
Dwa posty wyżej...
-
Jakby dobrze w tej stodole poszperał, to by Tygrysa sprawnego wyszarpał..... :622:
-
Panowie, po raz kolejny proszę o pomoc. Moja Gwiazda ostatnimi czasy straciła pompę wspomagania kierownicy ( pęknięte zaczepy mocujące) w związku z czym mam kilka pytań:
1. Czy jeśli do tej pory, pod maską siedziała pompa typ 72 i ciśnieniu roboczym 85bar, mogę wstawić jakąś mocniejszą, powiedzmy 90 czy 100 bar. Problem w tym, że taką 85 barową ciężko znaleźć na alledrogo, za to te mocniejsze są łatwiej dostępne.
2. Czy silnikowi może się coś stać, jeśli zdarza mi się jeździć z wymontowaną pompą i nie działającym alternatorem i pompą wody (napęd tych 3 elementów przez wspólny pasek)?
Silnik w moim Mercu to 3 litrowy ropniak OM603.
-
Stać się nic nie powinno. Przynajmniej tak mi się wydaje. Nie będziesz miał ładowania i wspomagania jedynie. Co do pompy to proponował bym taką samą. Być może przez lata coś się zmieniło i zaczęli montować mocniejszą. Jak mi podasz VIN to mogę popatrzeć co na ten temat mówi EPC. Optymistyczne zakładam, że jeśli mocniejsza jeździła w tym samym silniku to nic nie powinno się stać. Może się okazać, że w automacie były mocniejsze albo odwrotnie ale to tylko gdybanie.
-
VIN mojego wozu to: WDB1241301A077420
-
Jutro po robocie zerknę.
-
Wychodzi, że na początku montowana była pompa o nr A1244600680 zastąpiona przez A1244601780 (85 bar) alternatywnie z A1244600280 (110 bar). Wydaje mi się, że EPC wskazuje możliwość zamontowania obu ostatnich. Dodatkowo jak popatrzałem po hurtowniach motoryzacyjnych wszędzie występują te numery w numerach OEM. W ASRA/WIS nie dokopałem się do zmian tzn. dokopałem się ale musiał bym znać rok i kilka drobniejszych detali. Na jednym forum spotkałem się z informacją, że jeśli nie możesz znaleźć takiej samej to postaraj się znaleźć taką której wartości są najlepiej zbliżone do twojej czyli w twoim wypadku 90 bar. Do W123 montowali zamiast 75 to 85 bar i chodziło im lżej wspomaganie jedynie. Niektórzy sugerowali reduktor od koparki lol. Aby nie brnąc w temat za bardzo proponuję zrobić dwie rzeczy. Zadzwonić do ASO i poprosić o doprecyzowanie informacji o pompie czyli sprawdza po VINie w EPC i magazynach co mają. Ewentualnie zadzwonić do Intercarsu czy innego składu części w okolicy i znajdą Ci pasujący zamiennik zwłaszcza, że 300D występował w wersji 110 i 113 kucyków, a to też może mieć znaczenie przy wyborze pompy. Niestety EPC nie pokazuje także szczegółów pompy, a ASRA/WIS ma to tak zakopane, że trzeba spędzić w tym pół dnia i znać co najmniej trzy języki :D.
Jak ASO poda Ci nr części i cenę w okolicach 305-355 (tańsza może być regenerowana) euro netto to już wiesz czego szukać w używanych. Możesz też porównać nr części twojej pompy tak z czystej ciekawości i po nim szukać.
-
Dzięki wielkie Kosi. Dzisiaj udało mi się dopaść pompę 85 bar z W201, ale po zamontowaniu okazało się, że wyje jakby mieliła piach, więc chyba jutro wrócę do punktu wyjścia. Ewentualnie jeszcze padł pomysł, żeby bebechy ze starej pompy, przełożyć do obudowy od tej nowej, co jest zajechana.
Tak czy inaczej, dzięki wielkie za poświęcony czas Kosi. :)
BTW zna ktoś dobry sposób, na cwaniaczków którzy wyłamują celownik z maski? Ostatnio mnie to bardzo rozeźliło, jak rano okazało się, że brakuje bardzo istotnego elementu auta. Po raz drugi... Miałem ochotę już podłączyć pod akumulator ten znaczek, żeby się następny chętny gnój nauczył, ale odpuściłem.
-
Ciężka sprawa. Jak mi ukradli wkłady fotochromatyczne do lusterek to się tak wnerwiłem, że kupiłem garaż.
-
Dzięki wielkie Kosi. Dzisiaj udało mi się dopaść pompę 85 bar z W201, ale po zamontowaniu okazało się, że wyje jakby mieliła piach, więc chyba jutro wrócę do punktu wyjścia. Ewentualnie jeszcze padł pomysł, żeby bebechy ze starej pompy, przełożyć do obudowy od tej nowej, co jest zajechana.
Tak czy inaczej, dzięki wielkie za poświęcony czas Kosi. :)
BTW zna ktoś dobry sposób, na cwaniaczków którzy wyłamują celownik z maski? Ostatnio mnie to bardzo rozeźliło, jak rano okazało się, że brakuje bardzo istotnego elementu auta. Po raz drugi... Miałem ochotę już podłączyć pod akumulator ten znaczek, żeby się następny chętny gnój nauczył, ale odpuściłem.
Jedynego słusznego sposobu na ochronę celownika niestety nie ma. Każdy sobie radzi jak może. Kiedyś w katalogu D&W, a także w necie widziałem gwiazdki z możliwością demontażu ale niestety traciło się możliwość ich składania. tanie to nie było ale tu wchodzi w grę jakość. Nie ma co oszczędzać, bo wygląda słabo. Opcja kolejna to usunięcie gwiazdki na rzecz grilla z dużym emblematem. W moim odczuciu pomysł słaby, bo brzydko wygląda. Idąc dalej można kupić zamiennik za 15zł na Allegro i podmienić. Jest z tym trochę zabawy ale jak ktoś Ci złamie to kupujesz kolejny i straty nie ma. Nowy w ASO to około 200zł, więc lepiej stracić taki co kosztował 15zł a oryginał mieć na półeczce jak Mazak :). Sposób kolejny to wymiana sprężyny w mechanizmie gwiazdki. Ta sprężyna centruje emblemat. Żeby go wyłamać trzeba go wygiąć do przodu i zaprzeć o grill. Jak sprężyna nie stawia oporu to miglanc wyciąga ją ze sprężyną zamiast złamać. Pozostaje jedynie tak ją zamocować na sprężynie aby z nią nie poszedł ale to już pikuś. Znam tez takie patenty, że pod gwiazdkę mocowali przycisk dokładnie taki sam jak uruchamia lampkę we wnętrzu przy otwarciu drzwi i podpinali to pod alarm. Odgięcie, szturchnięcie powodowało włączenie się syreny i kupę w majtkach wspomnianego miglanca. Jednak najskuteczniejszym sposobem jest dorwanie takiego gada i połamanie mu rąk połączonym z konkretnym wpier... lańskiem tak aby na całe życie zapamiętał, że nie swoje to się nie rusza. Poza tym tacy ludzie sobie nie zdają sprawy ile to kosztuje. Dla nich to suwenir, a dla nas kłopot i jak wspomniałem wydatek 200zł. Analogiczną metodę można zastosować do tych samych ludzi co interesują się batami od anten Hirschmanna, wycieraczkami, kołpakami czy wykładami lusterek etc.
A co do pompy to nie możesz zostawić jedynie korpusu z mocowaniami z tej wyjącej pompy, a resztę wziąć ze swojej plus nowe uszczelnienia?
-
Znam tez takie patenty, że pod gwiazdkę mocowali przycisk dokładnie taki sam jak uruchamia lampkę we wnętrzu przy otwarciu drzwi i podpinali to pod alarm. Odgięcie, szturchnięcie powodowało włączenie się syreny i kupę w majtkach wspomnianego miglanca. Jednak najskuteczniejszym sposobem jest dorwanie takiego gada i połamanie mu rąk połączonym z konkretnym wpier... lańskiem tak aby na całe życie zapamiętał, że nie swoje to się nie rusza.
Dobre opcje, szczególnie ta z łamaniem łap. :)
A co do pompy to nie możesz zostawić jedynie korpusu z mocowaniami z tej wyjącej pompy, a resztę wziąć ze swojej plus nowe uszczelnienia?
No właśnie taki patent będę realizować najprawdopodobniej, bo szarpać się z właścicielem szrotu że sprzedał gówno to nie bardzo mi się chce. Kolejna sprawa, że kosztowało mnie to ledwie 6 dych, więc można by rzecz, że jaka płaca taki towar.
-
Niestety taki urok kupowania używanych części. Raz się trafi, a raz nie. Ostatnio nabyłem tą drogą napinacz paska do siebie. Niestety okazał się krzywy. Widocznie pochodził z rozbitka i na pierwszy rzut oka nie było tego widać. Dopiero po zamontowaniu wyszło, że coś z nim nie tak, bo pasek jak piszczał tak piszczy, a w dodatku widać było jak krzywo ustawia pasek. Oczywiście odsyłać się nie opłacało tak samo jak w twoim wypadku. Dwa dni i 500zł później miałem już wmontowany nowy zamiennik FEBI. Szału nie ma ale, chociaż jeden temat z głowy. Pomijam fakt, że mechanik nie zauważył tego jak krzywo układa się pasek i takie auto wypuścił z warsztatu. Dobry mechanik to skarb ale to osobna kwestia. Moja epopeja z piszczącym paskiem trwa od czerwca zeszłego roku. Jest postęp, bo teraz już tylko piszczy jak jest zimny. Kiedy osiągnie 82 stopnie C to mam ciszę. Po cichu liczę, że pasek się ułoży albo w akcie desperacji zrezygnuję z Conti na rzecz chińskiego Boscha lub sprowadzę z USA tzw. Goodyear Gatorback Belt. No chyba, że coś podobnego wypatrzę w Polszy. Powodzenia z pompą. A z tego co wiem to urwane mocowania w "klekocie" to standard :). Ehh... klekot, do dziś żałuję, że wujkowego 2,5D nie wciągnąłem :(. Najpiękniejszy dźwięk diesla to właśnie w starych MB :).
-
Jest postęp, bo teraz już tylko piszczy jak jest zimny. Kiedy osiągnie 82 stopnie C to mam ciszę. Po cichu liczę, że pasek się ułoży albo w akcie desperacji zrezygnuję z Conti na rzecz chińskiego Boscha lub sprowadzę z USA tzw. Goodyear Gatorback Belt. No chyba, że coś podobnego wypatrzę w Polszy.
No mój piszczy cały czas, mimo że jest założony nowy zamiennik. Mechanik który mi to zakładał, męczył się z tym 1.5h, a co urw i ujów poleciało w międzyczasie to poezja. Jak to później stwierdził, nigdy nie szarpał się tyle z paskiem i jak nic mam coś z napinaczem paska.
Ehh... klekot, do dziś żałuję, że wujkowego 2,5D nie wciągnąłem :(.
Najpiękniejszy dźwięk diesla to właśnie w starych MB :).
No, to jest piękne w starych Mercach. Ten klekot jest tak bardzo charakterystyczny dla tej marki, że w nocy o północy zrobiwszy 1L dobrego bimbru byłem w stanie uciszyć dziewczynę i rzucić do niej "Ćśśśś syszysz? KLEkelkelkeleklekelkekle ooo stary Baleron poechał.
Nie była pocieszona... :D
-
...
BTW zna ktoś dobry sposób, na cwaniaczków którzy wyłamują celownik z maski? Ostatnio mnie to bardzo rozeźliło, jak rano okazało się, że brakuje bardzo istotnego elementu auta. Po raz drugi... Miałem ochotę już podłączyć pod akumulator ten znaczek, żeby się następny chętny gnój nauczył, ale odpuściłem.
Miałem kiedyś W124. Jakiś degenerata chciał wyciągnąć gwiazdę. Ale chyba to był degenerata zaawansowany, bo tylko rozciągnął sprężynę i nie odczepił celownik od mocowania. Zamiast nowej sprężyny wziąłem drut 1,5-2 mm, kombinerki i przymocowałem gwiazdę na sztywno. Po jakimś czasie ktoś znowu próbował ukraść najważniejszą część mercedesa, bo gwiazda była troszkę wygięta. Wyprostowałem i wyglądało jak dawniej. Jak przywiązać drutem zamiast sprężyny, to albo złodziej da sobie spokój, albo zniszczy celownik.
p.s.
No i pieszy albo rowerzysta może mieć więcej zadrapań, jak trafi na maskę. :evil:
-
Idzie nowe. Od maja zmiana przepisów dotyczących min. kar za przewóz pasażerów ponad to co w dow. rejestracyjnym. Nowa forma karania kierowców - utrata prawa jazdy na trzy miesiące, odebranie uprawnień przez policjanta na drodze. Wyższe kary za przekraczanie prędkości i jazdę po alkoholu. Generalnie, oprócz tego, że "to dla kasy", "wina Tuska" i innych "onet-mądrości" jestem za. Nie spodziewam się, oczywiście pełnej sprawiedliwości ze strony wąsatych przyjaciół kierowców, ale zmiany idą w dobrym kierunku. Szczególnie, z mojego pkt widzenia, jesli chodzi o pijących i nic się nie stanie
-
Nie wiem, czy było, ale mocne :http://www.bmw.pun.pl/mocne-ogloszenia--otomoto-i-allegro--133.htm
-
Czołem,
Mam taką prośbę do Was... Chcę kupić VAN'a w cenie do 27000, raczej w benzynie do zagazowania do tego wskazany automat.
Rozglądałem się za Grand Voyagerem w benzynie 3,3 lub 3,8 pojemności. Rocznikowo 2005-2007. Trochę obawiam się awaryjności, ale głównie blach.
W grę zaczęły wchodzić także francuzy. Renault Espace/Grand Espace lub Fiat Ullysses/Peugeot 807/Cytryna C8.
Do sedna...macie jakieś doświadczenie/propozycje co do VAN'a wielkości Grand Voyagera? Może być też w Dieslu ostatecznie.
-
Zazwyczaj z pewnym dystansem podchodzę do wszelkich kick starterów i tym podobnych. Ale temu projektowi będę kibicował całym serduchem, mam nadzieję że chłopaki doprowadzą temat do końca i rozpoczną produkcję, a mnie będzie kiedyś na to stać :) Wpłacę parę złotych żeby cokolwiek pomóc, jak macie jakieś luźne środki na koncie i lubicie motoryzację, to tym razem chyba warto wspomóc młodą, Polską myśl techniczną :)
https://polakpotrafi.pl/projekt/polski-pojazd (https://polakpotrafi.pl/projekt/polski-pojazd)
-
Można?
(http://images.thesamba.com/vw/gallery/pix/748443.jpg)
(https://c2.staticflickr.com/6/5042/5193170946_81baa04144_b.jpg)
-
Mazaczku sorry, ale ..... zieeeew:
http://il2forum.pl/index.php/topic,9086.msg247596.html#msg247596
Po otwarciu klik w link.
-
O widzisz, szacun za czujność :D. Akurat szukałem o Mietkach w rat looku i mi garbus wyskoczył to go myknąłem ;). Mógłbym oddać swojego klamota żeby mi ktoś tak go pędzlem machnął :D.
-
Zemsta Hitlera... https://www.youtube.com/watch?v=TeqcClFKmw8 ;)
-
W 105 rocznicę pokazali tę oto maszynę. Wprawdzie tył jest mało alfowy i te klamki też za proste i za bardzo przypomina mi BMW no ale wreszcie powrót do chlubnej historii marki.
http://www.motofakty.pl/artykul/alfa-romeo-giulia-2015-pierwsze-zdjecia-galeria.html
-
Patrzcie co Niemce wymyślili:
http://www.v10.pl/BMW,serii,1,z,bezposrednim,wtryskiem,wody,126420.html
tylko skąd my to znamy ;)
-
Pewien lekarz z Warszawy w swoim W124 klekocie odwalił prawdzie rzemiosło wyprzedził koncern BMW z tym patentem o kilka lat ;).
-
Nie wiem czy było, a jak nie to proszę: https://youtu.be/l-NyX88xJws
-
Szary środek nie należy do moich ulubionych ale oprócz tego to szczena opada.
-
Mazak, Mazak, pacz:
(http://x3.cdn03.imgwykop.pl/c3201142/comment_ybjEDXwHm0WBwEQg0J4vaqKK4IhXEjpD,w400.jpg)
>:D
-
Hehehehe to mi się podoba. Jak dzwoni alarm to robi jak OM602 ;). Nie mówiąc o tym, że jak raz nakręcisz to masz pół roku z bani :P.
-
Czytaliście to: http://motoryzacja.interia.pl/raporty/raport-genewa-2016/genewa/news-techrules-at96-trev-supersamochod-przyszlosci,nId,2155241#pst106153477 To może być przyszłość motoryzacji, no i jest wątek lotniczy paliwo ;).
-
Dwa cytaty z artykułu:
1. "..maksymalny moment obrotowy wynosi... 8640 Nm."
2. ".. Jedyny element, który wymaga okresowej wymiany, to... filtr powietrza."
Zapomnieli, że przy tym momencie obrotowym, częściej niż filtr powietrza trzeba będzie zmieniać.. opony. Pewnie tak z jeden komplet... dziennie ;)
-
1. "..maksymalny moment obrotowy wynosi... 8640 Nm."
To jest trochę marketing bullshit, a w zasadzie prawda, ale powinna być podawana z gwiazdką ;)
W przeciwieństwie do silnika spalinowego, silnik elektryczny generuje moment obrotowy od zera obrotów i najwyższy moment obrotowy ma właśnie w zakresie 0-1000 czy 0-2000. Dzięki temu nie potrzeba sprzęgła i właściwie skrzynia biegów też jest zbędna albo zredukowana do minimum - ale przełożenie podczas ruszania (obroty silnika / obrotów kół) jest dużo niższe niż w silniku spalinowym. Więc na kołach tych tysięcy niutonów nie ma.
Co nie zmienia faktu, że pojazd nadal ma osiągi których każdy spalinowy samochód może tylko pozazdrościć.
-
Haha, skromnego określenia użył bohater tego filmu: "że ich trochę poniosło", moim skromnym zdaniem chyba więcej niż ...trochę :D
http://moto.onet.pl/tuning/bmw-s6-prawie-jak-samolot/s46ncq
-
W sumie bardzo fajnie mu to E24 wyszło. To nie wozidło do jazdy na co dzień ale jako wydumka na weekend już całkiem spoko. Brakuje tylko krzyżyków na drzwiach albo adlera z FW-190A na masce :evil:.
-
Żuczek dla Drużyny A z Polski :-)
https://www.youtube.com/watch?v=YAyzSp4Kmt0
-
Pytanie odnośnie składek OC.
Kiedyś było wiadomo jakie są progi pojemnościowe odnośnie oc.
jakież było moje zdziwienie, gdy pan z mojej ubezpieczalni nie był mi wstanie powiedzieć konkretnych progów pojemności ...
Jak to jest ? Kiedyś nawet sc miało poj. 899ccm aby nie przekraczać 900.
Ramm.
-
Dalej tak jest z tego co się orientuję ale OC od maja skoczyło do 30% nawet. Nie sama pojemność rzutuje na składkę OC. Miejsce zamieszkania, garażowania, wiek auta, wiek kierowcy, zniżki, zwyżki, itd. To wszystko ma znaczenie. Tu masz tabelę pojemności, a na resztę nie patrz:
(http://ubezpieczeniapoludzku.pl/wp-content/uploads/2010/04/Ubezpieczenie_OC_a_pojemnoscisilnika.jpg)
-
Ja w zeszłym roku miałem taką sytuację, że za 4.2 płaciłem mniejszą składkę niż za 2.5 (podobno statystycznie kierowcy tego modelu powodowali mniej wypadków :)) - ten sam ubezpieczyciel (za 4.2 - 391, za 2.5 - 468).
-
Hmm ja z 2.0 BMW-E39 zapłaciłem ostatnio 423zł :)
-
To jak już tak się bawimy to może warto by było podać jaki ubezpieczyciel, ile zniżek i czy płacone w całości za rok czy na raty. Dzięki temu może ktoś skorzysta i uderzy do tego taniego ubezpieczyciela :).
W kwietniu 2016 za Mietka W201 1.8 benzyna 1990 rok zapłaciłem 560 zł za rok w całości w Proama. W 2015 roku za to samo zapłaciłem w okolicach 460zł.
@sznink
Nie kuś nie kuś, za mną od dawna chodzi jakiś słuszny Mietek z fajną pojemnością :P.
-
W tej chwi składek nie ma co porównywać, bo ceny rosną dosłownie z miesiąca na miesiąc. W moim poście chciałem tylko pokazać, że ubezpieczyciele do wyliczenia składki stosują, oprócz standardowych kryteriów, jak pojemność, wiek kierowcy, itd., również inne magiczne przeliczniki, np. oparte na statystykach wypadkowości danego modelu auta (jak to miało miejsce w moim przypadku).
@KosiMazaki
Za mną bardzo długo chodził W126. Kilka razy już byłem prawie zdecydowany na kupno, ale żona miała zgoła odmienne zdanie na jego temat :(.
-
SEC/SE(L)/SD(L) to bardzo fajne autka ale niestety trudno dzisiaj znaleźć dobrego fachowca od wtrysków mechanicznych. Nie mówiąc o walce z rdzą. Najlepsza opcja to sprowadzić to z ciepłego kraju, bo jak wiadomo Mercedesy to ciepłolubne auta ;). Reszta do ogarnięcia jak ma się miejsce aby dłubać. Z tego co pamiętam to najlepiej sprzedająca się "eska" w historii marki.
Za mną chodzi tyle modeli MB, że w tej chwili bym nie był w stanie powiedzieć który bym wolał. W tym segmencie szczególną sympatią darze W116, najlepiej 6.9 litra (bo why not i było ich mało). Może być AMG :P. Niemniej aby go posiadać trzeba mieć przydomowy szyb naftowy. Najchętniej z niebieskim środkiem i białym lakierem :). Wisienką na torcie były by felgi Ronala (pięcioramienne klasyczne) lub BBS RS Sport i "baroki" na zimę. No to popłynąłem :D.
-
SEC/SE(L)/SD(L) to bardzo fajne autka ale niestety trudno dzisiaj znaleźć dobrego fachowca od wtrysków mechanicznych. Nie mówiąc o walce z rdzą. Najlepsza opcja to sprowadzić to z ciepłego kraju, bo jak wiadomo Mercedesy to ciepłolubne auta ;).
Nie koniecznie ciepłe kraje. Przy odrobinie szczęścia, można trafić dobry egzemplarz w "mokrym" kraju:
(https://s31.postimg.org/chfulejvr/20160309_152106.jpg) (https://postimg.org/image/chfulejvr/)(https://s32.postimg.org/dv7hgndzl/20160309_152018.jpg) (https://postimg.org/image/dv7hgndzl/)
Taka Perełka trafiła mi się przypadkiem. :)
Zero rdzy, oryginalny lakier, wszystkie chromy uszczelki, wnętrze itd... W stanie idealnym. Silnik pięknie mruczy, niestety nie jeździ :|. Problem z przednimi hamulcami, samochód stał prawie dwa lata i trzeba coś zrobić z przodem, bo tam coś się zablokowało. Nawet nie wiem, czy tam są tarcze, czy bębny? Kupiłem go w marcu i tak stoi u właściciela. Czas zająć się tym.
-
Na telefonie wygląda całkiem przyzwoicie. A co do hamulców to raczej tarcze, bo od 1976 roku MB montował ABS we wszystkich modelach i na bębnach to nie przejdzie. Znaczy teraz się da ale wtedy to niekoniecznie. Poza tym to jest S klasa, a tam nie wypada mieć bębnów. Szczęki to tylko do ręcznego są z tyłu. No chyba, że w W126 jest inny patent (bo może kombinowali jak z wycieraczkami :D). No i warto pamiętać, że MB rdzewieją od wewnątrz. Mam nadzieję, że z tym egzemplarzem jest lepiej choć to w dalszym ciągu KE-Jetronic i trudno o dobrego fachowca. No chyba, że się samemu wie co robi ale i tu pojawia się problem cen części. Niemniej jak to uchowany egzemplarz, bez poważniejszych wad, jak ktoś dbał to odwdzięczy się bezawaryjną, wygodną jazdą i sporym spalaniem (aczkolwiek tu tylko 3 litry benzyna, więc nieco mniej niż 560-ka). Jestem na urlopie i nie mam dostępu do EPC ale chętnie bym zerknął okiem na VIN i kartę pojazdu. Poza tym konserwujących i ciesz się zakupem, bo kawał fajnego auta. To co mi się podoba to dłuższe drzwi z tyłu, w sam raz dla Komendanta Melanżu.
Z tego co kiedyś patrzeliśmy z kumplem to tam można wyczaić coś fajnego np. 2,5-16V w niezłej kasie ale z tego co on liczył podatek drogowy czy ekologiczny był już dość wysoki od tych aut, więc sam skończył ze zdroworozsądkowym Roverem.
Tak czy siak fajne auto Ci się trafiło. Gratulacje!
Wysłane z mojego GT-I9506 przy użyciu Tapatalka
-
Zielony moze byc ;) http://trianglemotor.com/mb-380-se-1982.html
http://www.nettiauto.com/en/mercedes-benz/se/8113891
-
Rzadki kolor (bardzo ładny) ale taki bez skór. No nie wiem :-P. No i krótki jest
.
Klasa sama w sobie. Raz na zlocie strasznie mi wpadł w oko taki jak u EGHI ale z beżowymi skórami. Ehhh... Mazakowe siedzenie cieszyło się strasznie :-D.
Wysłane z mojego GT-I9506 przy użyciu Tapatalka
-
Ale kusicie, aż mi ślinka pociekła :). Piękny egzemplarz wyłowiłeś EGHI. Jeśli chodzi o kolor, to jest to jeden z trzech, które mi osobiście najbardziej pasują do W126 (jeszcze czarny i błękitny metalik).
-
Trochę się najeździłem UAZem po lasach ale nie przypuszczałem że to taka kompaktowa konstrukcja:
https://www.youtube.com/watch?v=wdPaxtpbqJg
-
Jak dla mnie, z lekka fake. Nie zauważyłem wału do tylnego mostu i paru innych drobiazgów. Ale trzeba przyznać, że jako pokaz fajnie zrobione.
-
Wygląda na LoL ale wyprodukowanych ok. 100 egz. nie daje do tego powodów.
Pojazd Siewier - (Północ) na bazie GAZ Pobieda.
(https://pbs.twimg.com/media/CrVMHpDUEAAlu2H.jpg)
-
A czy Warszawa była na bazie tej Pabiedy? Wyglądała tak samo jako Hatchback.
-
Była na początku. Dokładnie Gaz M20 = Warszawa M20. W sumie można powiedzieć, ze to najszybsza Warszawa w historii, bo te sanki miały 260 kucyków ale ważyły prawie 2,5 tony ;).
(http://histografy.pl/wp-content/uploads/2015/09/pobieda-1024x736.jpg)
(https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/d0/f1/1e/d0f11e75ae3c783df21ef916dd40419e.jpg)
Wersja z kółkami (opisana jako Kamov Sever-2):
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/1/15/Kamov_Sever-2_%28North-2%29_Snow_Mobile_pic2.JPG/800px-Kamov_Sever-2_%28North-2%29_Snow_Mobile_pic2.JPG)
Oraz z płozami:
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/82/Kamov_Sever-2_Snow_Mobile_%288911551062%29.jpg/800px-Kamov_Sever-2_Snow_Mobile_%288911551062%29.jpg?uselang=pl)
Jeszcze więcej o tych dziwadełkach:
http://oldtimery.com/index.php?option=com_content&view=article&id=73:aerosanie-pobieda-sever-2&catid=18:stare-samochody&Itemid=705
-
Kiedyś to były te zimy! Chyba Breżniew łopatą je i tutaj zwoził ;> !
-
Coś dla naszego speca od komputerów i miłośnika gwiazdy w jednym:
(https://s15.postimg.org/msfvtfryj/Obraz_126.jpg) (https://postimg.org/image/g1zek04sn/) (https://postimage.org/)
Może być panie M? Mam jeszcze parę innych w razie "W".
-
Pikna Pagoda Panie kolego. Na "barokach" w dodatku i ciekawej kolorystyce ;). Podziękował :).
-
Mega fajny projekt :)
http://wonderfulengineering.com/guy-converts-an-old-fiat-into-an-electric-vehicle-watch-the-step-by-step-process/ (http://wonderfulengineering.com/guy-converts-an-old-fiat-into-an-electric-vehicle-watch-the-step-by-step-process/)
Podoba mi się że zdecydował się zostawić fabryczna skrzynię, dzięki temu cały czas ma przyjemność jazdy manualem.
-
Ja osobiście śledzę postępy tego pasjonata:
http://www.kitcarforum.pl/index.php?PHPSESSID=4da5b4667e350813efedc22e96998bf4&topic=1103.0 (http://www.kitcarforum.pl/index.php?PHPSESSID=4da5b4667e350813efedc22e96998bf4&topic=1103.0)
-
Czy to jedna nie jest wzięte z życia, gdy któryś z adminów Forum kupował Golfa ??
https://youtu.be/x8jUX8InXMQ?t=103
-
Uj.
https://www.youtube.com/watch?v=5D8j075-E18
-
Nie nadaje się dla nas, brak plandeki.
-
http://autokult.pl/29556,nowy-mercedes-sl-500-i-historia-w-ktora-trudno-uwierzyc
Wysłane z mojego 6045Y przy użyciu Tapatalka
-
My tu sobie na poważnie na forum o zaletach Blitza i o tym jak nam Opelek się podoba a tu wybitnie geniusze z działu marketingu konkurencji postanowili przebić nas i tak oto się pokazali:
(https://pbs.twimg.com/media/DBOHKMGXkAEppkc.jpg)(https://pbs.twimg.com/media/DBOHLIlW0AA0g0x.jpg)
(https://pbs.twimg.com/media/DBOHLWuWsAAOKAp.jpg)
Oczywiście gdzieś w necie dodano trochę elementów wyjaśniających konotację samochodu Audi z przesłaniem pomnika co za nim się znajduje. Może to trochę ułatwi firmie oooo pojąć jak bardzo teraz będę się starał zakupić produkt ich firmy :006:
-
Audi... serio? To ja wolę naszego służbowego Opla.
-
(https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/17634790_1332899320132484_3715926005462808816_n.jpg?oh=22dd49cc63bc2a0599cc85aeb43a668a&oe=59A54B8F)
Jedyny słuszny plakat :evil:
-
Jeszcze trochę to Rutkov z Passatem wyskoczysz :032:
@tomala117
Podoba mi się twoje nastawienie :D
-
Do mnie Panie, to te plakaty z lat 30 jednak przemawiały bardziej niż te współczesne pudrowane.
(https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/b4/dd/5d/b4dd5ddbcb554525c95b5329e75888a2.jpg)
-
Prze kozak ;) https://youtu.be/xpDPwGgpHds
Wysłane z mojego 6045Y przy użyciu Tapatalka
-
Nie, zdecydowanie nie. Przypomina mi W124 z dłubniętym przodem na W210. Jak już chciał tak mocno się wyróżniać to jeszcze jest:
https://en.wikipedia.org/wiki/SsangYong_Chairman
-
Moje marzenie z dzieciństwa, Fantomas takiego miał :) . Takiego DSa chciałem mieć lub Wartburga, takiego kanciatego inne samochody się nie liczyły.
(https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/4e/f8/fc/4ef8fc87f496967dc72e5cd4dfdf3884.jpg)
-
U nas się mówiło: "degolówka", albo krócej "degolka" (wiadomo czyjemu nazwisku to zawdzięcza ;) ).
Prze kozak ;) https://youtu.be/xpDPwGgpHds
A co on tam ma za kompasy (żeby nie powiedzieć p :-X y) zamiast gwiazdy?
-
Jest lotniczo. ;)
https://motobanda.pl/honda-cb4-interceptor-motocykl-mysliwiec-przyszlosci
Wysłane z mojego 6045Y przy użyciu Tapatalka
-
Pomóżcie Koledzy wybrać akumulator. Do wyboru mam:
1 Magneti Marelli 74Ah 680A /zaleta - korki do uzupełniania elektrolitu pod naklejką/ cena 320 zł
2 Centra Plus 71Ah 670A / cena 320 zł
3 Topla Top 75Ah 720A/ cena 330 zł
Wszystkie spełniają warunki wymiarowe i pojemnościowe. Cena również niemal identyczna. Który producent ma lepsze opinie wg Was?
-
Centra Plus, ewentualnie Futura jak ma być Ca/Ca.
-
http://allegro.pl/ShowItem2.php?item=6793679179
Może nie słyszałeś ale bardzo warto :-)
-
Być może i bardzo warto, ale w mojej wsi takich nie uświadczysz a kurierem aku się nie odważę.
-
Ja zamawiałem. Bez problemu i nawet starego nie chciał zabrać ;). Pomyśl.
-
Dokładnie, bez obaw ;-)
-
Dziś zaliczyłem daleko posunięty opad kopary gdy chciałem przedłużyć ubezpieczenie auta.
Po jednej drobnej szkodzie, obcierce parkingowej, PZU podniosło mi składkę na OC o prawie 100%.
Z 640 na 1153 PLN...
W komplecie z AC za auto 5 letnie warte 25 000 chcieli 3300!
Wypowiedziałem umowę, konkurencja dała mi normalną stawkę, ze standardowo zmniejszoną zniżką.
-
No niestety jakiś czas temu była zadyma o polisy OC które znacznie mocno poszły w górę. Po czym nowy szef PZU na polecenie prezesa zatrzymał podwyżki (bo to największy gracz na rynku PL) i chwilowo sprawa przystopowała i ucichła. Popytaj kierowców do 24 roku życia co bez zniżek próbują zarejestrować swoje auto. Często były to kwoty rzędu 6-8 tyś zł za samo OC.
-
Jak żyć, Mazaku, jak żyć? ;)
Na całe szczęście jest wybór.
Ale niektóre firmy, jak PZU, ewidentnie chcą się pozbyć "szkodliwych" kierowców. Tylko, że ja to taki szkodliwy jestem - jedna szkoda z OC w życiu, porysowany reflektor, kilkaset PLN...
-
Leon, a nie miałeś w PZU ochrony zniżek?
Raz na rok można jedną szkodę zgłosić bez utraty zniżek.. Mamy w PZU łącznie 3 pojazdy i nie mogę narzekać.. + pakiet Komfort/Super
Awaria na autostradzie, lawetka zaholowała do wskazanego warsztatu (ok. 20km), a mi na MOPa podstawili zastępcze auto.
-
Widocznie nie miałem ;)
Popatrzcie, samo OC.
(http://i63.tinypic.com/33ng2gw.jpg)
Wygląda jakbym wszystkie zniżki za lata bezszkodowej jazdy stracił przez jedną kolizję, śmiesznie tanią...
-
Jak żyć, Mazaku, jak żyć? ;)
Dokładnie tak Leon ;). Sam wyszedłem z założenia, że idę tam gdzie taniej (od kilku lat jestem w PROAMA). Nie ten klamot żeby inwestować, a i tak po OC sięga poszkodowany to nie ma co szaleć ;). Ważne aby było.
-
Jest lotniczo. https://youtu.be/WNet5bZCLCs?t=238 8)
-
Jest też ciąg dalszy, bardziej lotniczy: https://youtu.be/nmPSeONp0fg?t=127 (https://youtu.be/nmPSeONp0fg?t=127)
-
Mysz w samochodzie (komora silnika najprawdopodobniej)
Niby błachostka, ale denerwuje i może doprowadzić do całkiem sporych zniszczeń w aucie.
Jak się tego pozbyć ?
Wujek google podrzucił parę pomysłów, w tym jakieś odstraszacze elektroniczne montowane pod maską.
Chciałem się Was zapytać - może ktoś używał czegoś podobnego ?
Mam dwa samochody, jeden stoi przed domem a drugi w garażu, do którego maja dostęp gryzonie (niestety, nie jestem stanie uszczelnić tego pomieszczenia w taki sposób aby kompletnie zablokować dostęp). Jak jest ze skutecznością tego typu urządzeń i czy jedno wystarczy (samochody stoją blisko siebie - jeden w, a drugi obok garażu).
I jeszcze jedna sprawa - wpływ tego ustrojstwa na psa, bo takowego posiadam Psy słyszą ultradźwięki - a na tym oparta jest zasada działania tychże urządzeń - jakimś zakresie.
W opisach urządzeń jest zapewnienie o braku oddziaływania na psa, ale nie chciałbym mieć "zwariowanego" psa, który całą noc słyszy głosy :-)
Ramm.
-
Miałem w dwóch autach taki odstraszacz fabrycznie montowany i nic to nie dało. Kuny się nie bały i pies się nie bał. Pewnie myszy też nie będą się bać. Teraz wrzucam (od zeszłego roku) cztery kostki do kibla rodem z PRL - najtańsze i najbardziej śmierdzące. Kolor nieważny. Wymiana raz w miesiącu. Kuny dały sobie spokój. Jedyny minus był taki, że dmuchawa czasami zaciągnęła tego zapaszku rodem z PKP do środka ale Ty pewnie masz klimę, więc luz.
(https://cdn.superkoszyk.pl/media/catalog/product/cache/1/small_image/573f7c8a76bc5bbf078d0040da77cd77/S/0/s014970_01_2/joker-koszyk-do-wc-anti-odor-rozowy.jpg)
Może zacznij od tego, bo to tani sposób w porównaniu do elektronicznych straszaków. Trzeba być konsekwentnym i wymieniać regularnie. Możesz w kilku miejscach wokół auta rozrzucić. Im więcej tym lepiej. Mój Tato zaś pocisnął komorę i opony lizolem z dawnych czasów. Uciekło wszystko włącznie z kotami :P. Tego Ci nie polecam :D
Inna opcja to zostawić jakieś żarełko z trutką w okolicy albo pod maską. Może się skusi na orzeszka z prądem ;).
-
Tak trochę na rozluźnienie, "z przymrużeniem ucha, dla śmichu". Skoro są "Najbrzydsze samoloty", to czemu nie "Najbrzydsze samochody" (https://demotywatory.pl/4882972/Subiektywna-galeria-samochodowych-brzydali-)?
;)
-
Subaru Tribeca pierwszej generacji. Tak brzydkie, że boję się tu wklejać zdjęcia. No i włoski brat bliźniak Fiat Multipla :P. Niemniej faktycznie niektóre w tej galerii są bezkonkurencyjne :D. Cieszę się, że jest Pontiac Azteka w tym zestawieniu ale za to zabrakło przedliftowego SsangYonga Actyona.
-
Warte zobaczenia. Stare E30 z gwizdkiem od MiG-23:
http://namasce.pl/rosja-stare-bmw-silnikiem-mig-23-video/
Pewnie to jakieś APU siedzi, bo jak na właściwy silnik to trochę małe :P. No chyba, że to fake.
-
(https://pbs.twimg.com/media/DzODz_FX4AAtGwg.jpg:large)
-
rofl
(https://img6.demotywatoryfb.pl//uploads/201702/1487610147_pipa7b_600.jpg)
coś się zepsuło...
Coby nie powiedzieć kierowcy BMW, w przeważającej większości są specyficzni. Reguła jest prosta - poziom kultury odwrotnie proporcjonalny do wieku auta.
Osobiście mam bardzo fajnego gościa w bloku. Gdzieś tam coś odsiedział za napaść na funkcjonariusza :D, naprawił się potem, teraz grzecznie pracuje jako spawacz. Ma 11 letnie BMW, nie wiem jaki model, bo nie rozróżniam. Jak mu coś tam zaczyna niedomagać, to po swoich warsztatowych znajomościach pomagam jak mogę. Oprócz Bety, mają jeszcze leciwe punto 1.1, chyba 20-letnie. I teraz nieprawdopodobne zjawisko.
Jedziemy moim autem w okolicach 130 km/h, a ten drze ryja że ma dzieci, żonę i generalnie jestem p...y. Ok. Niech mu będzie. Jedziemy jego Punciakiem. 90 nie przekroczy, bo bezpiecznie, bo stare auto, bo ekonomicznie (fiatowski 1.1 8V ma taką właściwość że niezależnie od stylu jazdy, zawsze weźmie 7,5 l).
Wsiadamy w Bete, jedziemy do pracy (niedaleko od siebie pracujemy). Z Czesia wychodzi Xenomorph. Wszystko jest wrogiem, diesla trzeba kręcić do 4500, każdy jest “tempym ch...”. Ja siedzę i mam polewkę.
Ot, taka opowieść.
-
rofl
https://img6.demotywatoryfb.pl//uploads/201702/1487610147_pipa7b_600.jpg
coś się zepsuło...
Coby nie powiedzieć kierowcy BMW, w przeważającej większości są specyficzni. Reguła jest prosta - poziom kultury odwrotnie proporcjonalny do wieku auta.
Osobiście mam bardzo fajnego gościa w bloku. Gdzieś tam coś odsiedział za napaść na funkcjonariusza :D, naprawił się potem, teraz grzecznie pracuje jako spawacz. Ma 11 letnie BMW, nie wiem jaki model, bo nie rozróżniam. Jak mu coś tam zaczyna niedomagać, to po swoich warsztatowych znajomościach pomagam jak mogę. Oprócz Bety, mają jeszcze leciwe punto 1.1, chyba 20-letnie. I teraz nieprawdopodobne zjawisko.
Jedziemy moim autem w okolicach 130 km/h, a ten drze ryja że ma dzieci, żonę i generalnie jestem p...y. Ok. Niech mu będzie. Jedziemy jego Punciakiem. 90 nie przekroczy, bo bezpiecznie, bo stare auto, bo ekonomicznie (fiatowski 1.1 8V ma taką właściwość że niezależnie od stylu jazdy, zawsze weźmie 7,5 l).
Wsiadamy w Bete, jedziemy do pracy (niedaleko od siebie pracujemy). Z Czesia wychodzi Xenomorph. Wszystko jest wrogiem, diesla trzeba kręcić do 4500, każdy jest “tempym ch...”. Ja siedzę i mam polewkę.
Ot, taka opowieść.
Wypraszam sobie. Moje ma 30 lat. Kierunkowskazy co prawda zdemontowałem, ale jestem bardzo kulturalny. Zawsze jadę grzecznie 2 wide ;)
Wysłane z mojego SM-G960F przy użyciu Tapatalka
Nie cytujemy obrazków. Mazak
-
Pytanie mam.
Wie ktoś czy da się jakoś sprawdzić vin auta sprowadzonego ze Szwajcarii przez internet? Nie chodzi mi o milion stron wyłudzających moje ciężko zarobione czypięćdziesiąt, tylko czy istnieje u helwetów jakiś ogólnodostępny cepik czy cuś.
-
Mogę się mylić (i niestety nie mam teraz jak tego sprawdzić), ale wydaje mi się, że na http://historiapojazdu.gov.pl dało się jakoś poprosić o dane z innych krajów.
-
Pytanie mam.
Wie ktoś czy da się jakoś sprawdzić vin auta sprowadzonego ze Szwajcarii przez internet? Nie chodzi mi o milion stron wyłudzających moje ciężko zarobione czypięćdziesiąt, tylko czy istnieje u helwetów jakiś ogólnodostępny cepik czy cuś.
Spróbuj : http://moto.pl/MotoPL/7,88389,22900823,dobra-zmiana-dla-kierowcow-od-dzisiaj-mozesz-sprawdzic-w-internecie.html
Ramm.
-
Uważam, że trzeba o tym wspomnieć. Furmanka równie kultowa co Kamaz ;]
https://www.auto-motor-i-sport.pl/ciezarowki-i-autobusy/60-lecie-produkcji-ciezarowek-przez-Kraza,36128,1
-
Mercedes wypuścił takie cuś ostatnio:
https://www.youtube.com/watch?time_continue=242&v=vsGrFYD5Nfs
-
Ja tam wolę tą:
https://www.youtube.com/watch?v=bEME9licodY
Polecam również reklamy Porsche i Audi:
https://www.youtube.com/watch?v=sgtdsmFuk_4
https://www.youtube.com/watch?v=4xuxX94jNw4
-
Było BMW to teraz Merc.. ;)
(https://media.discordapp.net/attachments/190211907305603072/565146757424742430/56468273_2243159462592487_7171649649701289984_n.png?width=582&height=515)
-
Takie połączenie silnika gwiazdowego i czterech kółek:
http://autobezsens.blogspot.com/2014/10/motohistoria-1935-monaco-trossi.html
Rover + gwizdek:
Rover Jet 1 R Turbine Car at Ventilspiel 2016
https://www.youtube.com/watch?v=-EX_PMRdVkY
-
https://www.youtube.com/watch?v=Mj_kKs6NSrM& :)
-
Dokładnie, wrzuciłem dwie perełki pasujące do tego forum - ku pamięci.
-
Historia pewnego "Gullwinga"
https://joemonster.org/art/48366/Samochod_wart_fortune_przez_55_lat_stal_w_stodole?fbclid=IwAR0FFVmFnaQRi58WY3ZODf0seUjcfZKwJe9TTIX3EfLq4Zn7-4_dFqiy0wk
-
Czemu ja nie mogę znaleźć czegoś podobnego w stodole? :P Skromnego W108 albo W116. Nawet W115 czy W123 bym nie pogardził :P. Czy tak jak na YT widziałem gość w stodole znalazł W201 2.3-16V... Czytałem na autokult.pl historię W126 który tak samo został kupiony w 1986 roku i miał niecio ponad 40km najechane. Ogólnie fajne historie :).
https://autokult.pl/35426,mercedes-s560-z-1986-roku-na-sprzedaz-przejechal-tylko-46-kilometrow
Swoją drogą jak ktoś lubi, to polecam oglądnąć ten film. Mniej więcej w połowie pada kilka przykładowych cen części do SLR-a :D. Wątek o Fordzie GT też ciekawy :).
Ferrari w cenie Skody #7 - Rozmawiałem z prawdziwym znawcą supersamochodów
https://www.youtube.com/watch?v=UTuPP27N06k
-
Nie zastanawia fakt, że auto, które stoi 40 lat bez ruchu, jest całe "zapieczone"? Jak będzie wyglądać smarowanie i praca tych elementów ruchomych w momencie rozruchu - auto musi przejść praktycznie "kapitalkę" wszystkiego.
-
Samochód samochodowi nierówny. Przed uruchomieniem sprawdza się pewne rzeczy (np. czy jest olej, zapach paliwa, świece lub czy silnik nie stoi dęba) ale zapewniam Cię, że do uruchomienia wystarczy żeby tam po prostu był. Reszta to już kwestia jak był chomikowany i jak go użytkował poprzedni właściciel oraz czego oczekuje po nim nowy właściciel. Czy odbudowa czy oryginał? Ten Gullwing jak go rudy nie zjadł to mechanicznie będzie żył, bo to inne materiały i jakość wykonania. To samo W126. Te auta były dość pancerne i ich największym złem dla nich to była korozja. Im auto nowsze to tym gorzej zniesie takie stanie pod chmurką.
Oczywiście gumowe elementy mogą już nie istnieć, mogą paść po 10km. Sprawy eksploatacyjne po prostu się wymienia. Hamulce to obowiązkowo sprawdza się/robi. Zresztą co tu dużo mówić. Miałem trochę styczności z autami i nie raz szczena opadała jak w starym Japończyku czy starym Mietku/BMW/Golfie/Audi bez problemu dało się odkręcić śrubę, a w nowym VAG-u pyk i śruba ukręcona. Mój W201 nie raz mnie zaskakiwał jak musiałem coś w nim pogrzebać, zwłaszcza jak robiłem to pod chmurką. Jakoś to z głową było pomyślane, nie trzeba było pół auta rozbierać itd. No ale tak jak mówię, co auto to inna historia.
-
Prawda jest taka że najlepsze samochody w EU robili w latach 80-90 wtedy jeszcze liczyła się żywotność i trwałość. Ostatnio sam się zastanawiałem co tu kupić jaki drugi samochód Audi, może BMW, Seat itp.?
Aż w końcu padło na Dodge Rama 1500 z pancernym silnikiem V8 Hemi 5,7 bez żadnych turbosprężarek i innych dziadostw czysta wolnossąca jednostka. Samochód ma zmodyfikowany dolot na Brute Force + cały układ wydechowy na Flowmaster (zajebiście mruczy), no i jest sześcioosobowy :)
(https://images92.fotosik.pl/280/d7649009e3dac9c3gen.jpg) (https://images92.fotosik.pl/280/d7649009e3dac9c3.jpg)
Moc około 400 koni, pewnie ktoś może zapytać ile to pali więc jak mu depniesz w dechę to tego chyba jeszcze nikt nie zmierzył. :P
Ale przy normalnej jeździe pali mi 20 litrów gazu na 100 km więc nie taki diabeł straszny jak się go maluje :evil:
A i tak przy okazji z tego co wyczytałem Chrysler planował umieścić ten silnik w P-47 Thunderbolt.
-
Pali tyle ile musi ;) Auto fajne. Lubię pickupy i MOPAR ;). Lubię też Dietroit Diesela. Z miarę świeżych amerykańców to moim konikiem jest Caprice 91-93 (od biedy Impala) z podciętym nadkolem. Mile widziany w wersji Interceptor z motorem LT1 lub klasyczny radiowóz. W Białym Stoku kombiak stał... tylko ode mnie to kawał drogi. No i 5,7 literka pojemność :P. Teraz widzę, że jeszcze dwa kombiaki pojawiły się. Tylko nie wiem czy po zakupie dalej bym nie ukręcał głowy za MB... taka choroba ;).
Jak z częściami? Michu z Mk4 Garage (Miłośnicy czterech kółek) narzeka, że lekko nie ma. On ma RAM-a 570.
Z dzbankiem to chyba raczej chodziło o technologię HEMI, potem w jakimś czołgu to jeździło jak dobrze pamiętam.
Mile wspominam "Monstera", brat miał Forda F250 na wysokim zawiasie z lat 90. Zderzak był na wysokości dachu w maluchu. Wielki, długi i cholernie niepraktyczny w mieście.
-
Fajny fajny, tylko dwa miejsca parkingowe zajmuje :D
-
Jak z częściami? Michu z Mk4 Garage (Miłośnicy czterech kółek) narzeka, że lekko nie ma. On ma RAM-a 570.
Z dzbankiem to chyba raczej chodziło o technologię HEMI, potem w jakimś czołgu to jeździło jak dobrze pamiętam.
Z Ramem podobnie jak z Harleyem Davidsonem kupić drogo, a części tanie porównując np. do Audi czy BMW.
Większość części jest bez problemu dostępna u nas, reszta niestety USA_trzeba sprowadzać i czekać. Ale w przypadku naszego europejskiego koncernu motoryzacyjnego wcale nie jest lepiej, bo czasami trzeba czekać aż ASO ściągnie z fabryki jakąś duperele, bo na stanie nie mają ;).
A Michu wtopił z tym Ramem, miał pecha ale przynajmniej się przyznał na kanale, widzisz nawet takiego fachowca i jego czujność da się uśpić ;).
Co do dzbana tak owszem wiadomo, że nie taki sam silnik lol, źle to napisałem mam namyśli technologiczne rozwiązanie 2 zawory na cylinder i półkuliste komory głowicy (hemispherical), stąd ten skrót Hemi jak by ktoś nie wiedział.
Pisownia. Mazak.
-
Wiem czym jest HEMI, dlatego zaznaczyłem, bo jeszcze ktoś gotów pomyśleć, że twój silnik latał :).
Dlatego byłem ciekawy jak to wygląda z częściami. Właśnie o ten czynnik czasu mi najbardziej chodziło, bo jednak po drodze jest wielka woda. Jak już coś do swojego klamota zamawiałem to ASO MB raczej szybciej się uwijało. Tylko pamiętam, ze ja to przeważnie jakieś duperele zamawiałem do starego auta. Wniosek jest prosty - nie ma reguły ;).
-
Akurat temat dla mnie dość ciekawy ostatnio :D Szukałem nowszego auta dla siebie - nie mam wielkich wymagań i sprawdziłem kilka samochodów. Rzuciło mi się jedno w oczy - widoczność to jakaś porażka. Niedawno sprawdzałem tym razem opla astrę GTC rocznik 2014. Piękne auto, ale kiedy wsiadłem do środka poczułem się jak w łodzi podwodnej. Grube, masywne słupki ABC. Tylna szyba to bardziej lufcik. Wsiadłem też do SUV mercedesa (nie pamiętam już jaki model) i odczucie podobne - człowiek obudowany z każdej strony - nie twierdzę, że było ciasno, ale po prostu spodziewałem się lepszej widoczności, które jak widzę są ograniczane przez masywne słupki oraz mocno pochylone szyby.
Żadnego auta nie kupiłem i wciąż poruszam się 18 letnim samochodem, w którym nie ma co się psuć ale komfort jazdy już nie ten (auto ma klimę, 100 km jazdy to 14 zł :D)
Niestety trudno mi się odzwyczaić od widoczności i sporej ilości miejsca dla kierowcy w takim 18 letnim samochodzie porównując z podobnej klasy obecnymi modelami. Dodatkowo moje ciśnienie wzrosło kiedy dowiedziałem się, że np. wymiana światła ksenon to koszt 1000 zł, czujnik deszczu ok. 700 zł, czujnik parkowania kolejne kilkaset nie mówiąc o silnikach, które nawet w Porsche Cayenne okazały się wydmuszką :|
-
Od napompowanych słupków nie uciekniesz, ponieważ kryją wzmocnienia karoserii i kurtyny powietrzne. Trzeba się niestety przyzwyczaić. Pozostałe aspekty podobnież. Elektronika, downsizing i komplikacja konstrukcji dla zachowania parametrów nie pozostawiają wielkiego wyboru. Sam się zaopatrzyłem w piętnastoletnie volvo z pięciocylindrowym wolnossącym benzyniakiem, i przy oszczędnym operowaniu przepustnicą mieszczę się w 8 l/100 km w ruchu podmiejskim. A rozrząd wymieniłem własnoręcznie z pomocą jutuba. Lubię to!
-
Uuuu RAM 2002. Wnętrze jeszcze całe, czy już uległo biodegradacji? >:D
-
Ram, fajne auto, lubię takie. Za pieniądze wydane na jedna oponę, u mnie w rejonie ludzie przez miesiąc żyją. Boli mnie czasami takie rozpasanie, moje osobiste też.
-
Od napompowanych słupków nie uciekniesz, ponieważ kryją wzmocnienia karoserii i kurtyny powietrzne. Trzeba się niestety przyzwyczaić. Pozostałe aspekty podobnież. Elektronika, downsizing i komplikacja konstrukcji dla zachowania parametrów nie pozostawiają wielkiego wyboru. Sam się zaopatrzyłem w piętnastoletnie volvo z pięciocylindrowym wolnossącym benzyniakiem, i przy oszczędnym operowaniu przepustnicą mieszczę się w 8 l/100 km w ruchu podmiejskim. A rozrząd wymieniłem własnoręcznie z pomocą jutuba. Lubię to!
Ja na razie się wstrzymam tak długo jak to możliwe i zobaczę co będzie dalej. Ostatnio byłem w ASO opla i widzę broszurkę. Pytam się co to za auto, odpowiada mi, że corsa. Cena ok. 130 tysięcy. Za corsę hahahaha xD Dosłownie skisłem na miejscu - bez przesady by tyle dawać za auto jednorazowe :D
Stąd czekam na rozwój full elektryków bądź porządnych hybryd. W przypadku elektryka odpada przynajmniej problem niedorobionych silników, turbin, kół dwumasowych itd. Do miasta jak ta lala. Widziałem Yarisa III we Wrocławiu :) Wtedy można spokojnie dać 130 kafli za fajną furkę :)
-
Też czekam na elektryka, ale dopóki nie zwiększą zasięgu do przynajmniej 500 km (w tym użycie wszelkiej elektroniki na pokładzie - jak klima, media, nawigacja, integracja z telefonem) i ładowanie nie będzie trwać dłużej niż 20 minut (przerwa na siusiu i szybkie papu) to dla mnie nie ma to jeszcze sensu. A dlaczego taki dystans, bo mniej więcej 1300 km jeżdżę na narty/deskę i dwa krótkie postoje jestem w stanie sobie wyobrazić, bo średnio tyle staję, ale już więcej to się mija z celem. Też się przymierzam do wymiany autka i zaczynam przyglądać się benzynom, niestety w dieslach straszny downgrade, a jak się człowiek przyzwyczai do samochodu, który w razie potrzeby potrafi śmignąć, to jazda karawanem może być irytująca.
Aczkolwiek elektryki to taki trochę pic na wodę z punktu widzenia ekologii, bo po pierwsze wytwarzanie i potem składowanie zużytych baterii, a dwa wzrost zapotrzebowania na prąd, który dramatycznie nastąpi po ich upowszechnieniu, a nie wszystkie technologie służące do jego wytworzenia są zielone, więc tak na dobrą sprawę, przydałaby się inna alternatywa.
-
500 km na jednym ładowaniu to raczej większe auto :) Dla mnie wystarczyłoby nawet 300 ale z krótkim ładowaniem. Ważne by też było gdzie prund pobierać...
Wiadomo, że każdy ma inne potrzeby. Na dzień dzisiejszy jestem de facto zmuszony jeździć 18 letnim czołgiem na LPG bowiem robię rocznie ok. 45-50 tys km i nie ma tańszej alternatywy na taką jazdę. Cierpi tylko komfort, niestety. Za rok może dwa takie wycieczki się skończą i auto w stylu Yaris III by mi pasowało - Polska nie jest aż taka duża, a jazda po Wawie czy z Wawy do Wrocka nie byłaby problemem.
Rozważałem Civic Hybrydę z roku 2009. Spalanie benzyny bajka - 5 litrów średnio, według producenta i katalogu. Ale w realu jak mówią użytkownicy to ok. 8 litrów więc jaki to interes?
Zauważyłem, że aby dziś kupić auto musisz być na serio majętny, bo koszty jego obsługi są masakryczne, a jakość elementów ze względu na ekologię i wagę nie jest wiele warta.
Inną opcją jest wynajem auta - słyszałem o tym kilka tygodni temu. Podpisuje się umowę np. na rok i za 700 zł ma się jakieś mniejsze piździdełko. Przeglądy i stan auta cię nie obchodzi. Płacisz tylko za wynajem, OC oraz benzynę. Po roku czasu zmieniasz samochód. Jak tak zliczysz koszty to nie jest to dużo droższe od kupna auta, gdzie każda ryska na lakierze to groźba zawału serca. Nawet jak jakaś Grażyna stuknie cię na parkingu to masz na to wywalone bo i tak nie twoje auto.
-
Też przyglądałem się wynajmowi, ale...
Wolę chyba leasing. OK, płacę nieco większą ratę i dłużej, plus koszta, ale po zakończeniu jestem właścicielem autka i mogę w zależności od widzimisię albo go użytkować, albo przeznaczyć na zakup kolejnego, mam jakiś kapitał, a nie zostaję z niczym. Co prawda pojawiają się i oferty wynajmu z zerową wpłatą na starcie, ale wtedy raty są wyższe.
Jak zawsze kwestia indywidualnych preferencji, możliwości, dokładnego policzenia ofert i wytargowania najkorzystniejszej opcji. Przy poprzednim zakupie kilkukrotnie napuszczałem dealera na bank gdzie mam rachunek i wzajemnie się przebijali z ofertami leasingu i ostateczna była ciekawsza od pierwotnie zaproponowanej. Nie mówiąc też, że w markach gdzie dobiera się wersje wyposażenia i pakiety (czyli chyba już wszędzie :) ) można na etapie konfiguracji sporo uzyskać, trzeba próbować się targować, ceny cennikowe to jedno, a ostateczne to drugie.
-
Elektryki to pic na wodę. Po Dieselgate powstało lobby żeby był ruch w interesie. Ślad węglowy jaki pozostawiają te auta od momentu wyprodukowania do utylizacji jest większy niż wyprodukowanie zwykłego diesla i jeżdżenie nim 50 lat. Baterie w takim Priusie po 8-10 latach nadają się do wymiany (szybkie ładowanie żywotności nie dodaje). Koszt wymiany nieopłacalny. Tesla jak zalicza dzwona to nie chce tych aut naprawiać lub naprawia je niechętnie, bo nie wie jak owy dzwon zniosły ogniwa. Także najlepiej nawet po lekkim dzwonie kup sobie nową Teslę. Mało to ekologiczne. Prąd też się z kosmosu nie bierze. U nas akurat z węgla, co innego np. w Norwegii. Do tego ponoć jest jeden statek na świecie mogący transportować ogniwa i emituje tyle syfu do atmosfery co niejedno miasto przez rok. Generalnie z elektrykami jest taki sam dylemat co z "żarówką" led i zwykłą żarówką. Zwykła żarówka to kawałek drucika, szkła i metalu. Produkcja i utylizacja jest tania, nie ma takiej sprawności ale pozostawiona w ziemi prędzej czy później się rozłoży. Ledówka to już bardziej skomplikowana elektronika, która jest droższa w produkcji i droższa w utylizacji. Wracając do aut to już lepsza hybryda, LPG/CNG, albo diesel na rzepaku ;). O ogniwie paliwowym nie wspominając. Wystarczy, że już do telefonu muszę nosić powerbanka, do samochodu już nie chcę. Wolę lać paliwko i jechać bez zastanowienia. Przecież niektórzy w elektrykach w bagażniku wożą agregat prądotwórczy, bo wieczorem auto ma zasięg 40km, a po nocce jak temp spadnie robi się 10km. Jak masz pecha to staniesz na krzyżówce. A Tesli bez prądu ponoć się nie ruszy :P. Natomiast jedno trzeba przyznać elektrykom - mają fajne przyśpieszenie, mają sporo miejsca i kiedyś były ciche ale chyba teraz mają do 30km/h wydawać jakieś dźwięki dla pieszych hyhy :). Może za kilka latek ta technologia będzie ciekawsza.
@Forsberg
Mam to samo. Oglądałem różne auta i w starym W124 chyba czuję się najlepiej. Tylko ciężko znaleźć ładne zadbane kombi (lepiej to już chyba tylko Gelenda albo W140 (lub coś starszego). Jakoś tak wszystko na miejscu i pod ręką. Auto pod kierowce, a nie kierowca pod auto. Słupek nie przeszkadza, widoczność do tyłu wzorowa, celownik na masce, leniuch przy fotelu, dymek w dieslu jest. Żadnym modułów SBC, dziwadeł Stop&Go rozwalających silnik, downsizingu itd. Solidne 5 lub 6 garów, przebiegi mu nie straszne, spalanie pod kontrolą (no chyba, że mówimy o benzynce). Pod względem słupków "A" to w żeżocie 308 była dla mnie rzeźnia. Nie dość, że ta szyba pochylona mocno, to jeszcze trzeba się wychylać jakbym z naczepą jeździł. A do tyłu to najgorzej było w Punto II dla mnie. Okropnie tym się do tyłu cofało. Za to fajnie mi się jeździło GT86 pomimo, że siedzi się nisko i okienka są małe. Kilka tras na tylnym siedzeniu też przeżyłem ;D. Na razie dałem sobie czas i mam nadzieję, że kiedyś coś w przyzwoitym stanie znajdę ;].
-
Toteż to napisałem o ekologii.
A kopa rzeczywiście mają niezłego + silnik elektryczny jest praktycznie bezobsługowy, tam się nie bardzo ma co zepsuć, natomiast problem stwarzają baterie i cała elektronika - regulator, czy jak to się w samochodzie elektrycznym nazywa. Plus jest dodatkowa przestrzeń bagażowa zamiast silnika.
O ile się nie mylę to do dzisiaj Tesla nie ma nawet jakiegokolwiek serwisu w PL, najbliższe są w Austrii i Niemczech. Więc z punktu widzenia naszego rynku to warte zastanowienia są Audi, Mercedesy (bardzo fajny SUV, tylko cena już mało fajna), albo nowe zapowiedzi Volvo, bodajże w przyszłym roku ma się pojawić elektryczny XC 40 i w ciągu 5 lat każdy model w ofercie ma mieć odpowiednika elektrycznego. A inne firmy tez zapowiadają elektryfikację, więc pewnie w ciągu kilku najbliższych lat będzie w czym wybierać.
-
Żadne najwymyślniejsze auto które sobie kupicie, nie przebije jednego auta - służbowego ;-)
-
Święta prawda :)
-
Niestety albo stety jesteśmy obecnie w stadium pomiędzy docelowym produktem, a starą generacją samochodów. Elektryki to wciąż de facto bardziej inwalidzi, aniżeli pełnoprawne auto (choć na miasto już można moim zdaniem w pełni jeździć), natomiast spalinowe to wydmuszki. Stare samochody też kończą żywot bowiem jak śpiewano kiedyś "nic nie może przecież wiecznie trwać".
Natomiast co do śladu węglowego i ogólnego wpływu na środowisko elektryków (baterii w sumie) vs. spalinowych to bym polemizował. Elektryki też trują, lecz robią to tam gdzie elektrownia bo tam wytwarza się prund. Przy produkcji elektryka odpada wiele podzespołów, które są dość kosztowne i korzystają z rzadkich minerałów np. katalizatory, turbiny, DPF, EGR i wiele innych. Sama wymiana oleju jest znacząca bo o ile na zachodzie jakoś zużyty olej się utylizuje o tyle w jakichś buntustanach III świata wylewa się go gdzieś za krzaki czy do ścieku. W sumie w PL na jakiejś zabitej dechami prowincji pewnie też można jeszcze spotkać takiego Janusza.
W moim odczuciu per saldo pełny elektryk jest lepszy, choć nie tak jak go chce go widzieć lobby. Z pewnością dla powietrza w mieście jest dużo lepiej - nie muszą oni oddychać spalinami, te zostają gdzieś blisko elektrowni. W Polsce to głównie węglowej.
Co jak co, ale nie zapomnę tego stanu kiedy w Warszawie będąc na parkingu 11 listopada przy 4 stopniach ludzie włączali diesle. To nie był zapach, to był po prostu smród nie do wytrzymania. W tym wypadku akurat wierzę, że elektryki bardzo by poprawiły jakość powietrza w miastach i tu w pełni je popieram, choć jak wspomniałem są to wciąż produkty dalekie od docelowego modelu.
-
Płyny z aut można dość prosto i szybko utylizować. Do produkcji baterii potrzeba dość sporo rzadkich pierwiastków (np. lit, kobalt), które zazwyczaj żeby wydobyć to trzeba wywalić wielką dziurę w ziemi, najczęściej gdzieś w jakimś zapomnianym państwie trzeciego świata bez zachowania norm ekologicznych i BHP. Produkcja i utylizacja tego też pozostawia wiele do życzenia i sytuacja jest podobna jak przypadku innych świństw.
Janusze się znajdą wszędzie, jak może spuścić do rzeki trochę świństw, tak samo może zakopać w ziemi baterię, które jeszcze większe spustoszenie potrafią zrobić. Tak na marginesie powiem Ci, że ludzie się teraz pilnują i jak ktoś ma warsztat to woli to zutylizować, bo koszt jest niewielki w stosunku do kar. To samo moja firma, wszystko utylizuje, bo sprawy są groszowe (tonery, świetlówki, płyty DVD/CD, taśmy magnetofonowe, elektrośmieci i to w sporych ilościach), a papier podkładka jest.
Jakość powietrza temat rzeka i problem bardziej złożony. Z jakiegoś powodu najbardziej obrywa się samochodom. Zobacz jak wyglądają obecne diesla (zakładam, że są sprawne). DPF, czynniki Adblue, flitry itp. wynalazki sprawiające, że zza auta wylatuje sadza. Zresztą benzyka wypluwa z siebie więcej węglowodorów niż diesel. Diesla można spokojnie na rzepak przerobić, można na gaz, zresztą jak benzynkę. Są opcje. Natomiast żeby oczyścić powietrze to trzeba by konkretnej polityki państwa w tej sprawie. Natomiast my ciągle stoimy w miejscu i na węglu. Patrząc nawet wstecz jak wyglądały silniki i czym się paliło (20 czy 30 lat wstecz) i jak kopcił taki Star, Jelcz albo Syrenka, co wrzucali ludzie do pieców i jakie mieli piece... Żeby to wszystko miało sens to trzeba by było globalnie coś zdziałać. U nas trzeba by wymienić piece, samochody, przemysł etc., a wszystko to i tak ch..., bo my tutaj się spinamy o ekologię, a w takich Chinach, Meksyku czy Indonezji pali się wszystko przed domem albo pod płotem i tyle z tej całej ekologii. Zresztą teraz kraje rozwinięte mają problem, bo Chiny już nie przyjmują śmieci zachodu i będą odtwarzać przyrodę. Nie mówiąc już o hodowli bydła. No i klops ;).
Także wydaje mi się, ze zdanie mamy podobne. Jestem za elektrykami ale nie w takiej postaci, bo przypomina to sytuację jak ze smartfonami. Możesz mieć sprzęt z górnej półki, a w 6h jesteś wstanie zdrenować baterię i do tego po dwóch latach pojemność tej baterii jest symboliczna. A jak Ci upadnie to nie warto go naprawiać czyli de facto jest jednorazówką. Jak coś tym zrobią to niech elektryki w biedronce dają do zakupów. Poza tym nawet u Niemców, elektryki nie cieszą się popularnością, na korzyść hybryd. Pomimo sporych dopłat ludzie nie chcą. Za Nissana Leaf-a w PL, w tej chwili trzeba 150 tyś. dudków wyłożyć... trochę przypał na protezę auta.
-
Jeśli chodzi o motoryzację w wersji elektrycznej - na obecnym i +10 lat poziomie rozwoju jestem mocno sceptyczny. Pomijając już tzw ślad węglowy i użycie rzadkich/toksycznych pierwiastków do produkcji akumulatorów - pozostaje kwestia infrastruktury przesyłowej wysokich napięć. Ta chyba w żadnym kraju (szczególnie u nas, gdzie jest mocno zdekapitalizowana ) nie jest gotowa na boom elektryków. To skutecznie zablokuje ich popularyzację powyżej pewnego, niszowego wręcz zainteresowania dzisiaj.
-
A`propos diesli, podobnie twierdzi mój mechanik. W nowoczesnych ilość różnego rodzaju filtrów i technologi jest taka, że twierdzenie, że to tylko one są odpowiedzialne za trucie jest nieporozumieniem. Niestety spalanie śmieci i użytkowanie starych pieców na wszystko, to pewnie główny problem. Ale skoro klimat się zmienia, co i raz bite są rekordy temperatury i nasłonecznienia (chociażby ostatni październik), a nadal nie ma zachęt, albo są one niewystarczające do stosowania chociażby paneli słonecznych. Technologia cały czas idzie do przodu i nawet w naszym klimacie to jest realna alternatywa. Weźmy duże miasta, ilość bloków z płaskimi dachami, nie można by na nich instalować paneli. Ale niestety do tego potrzeba pewnych systemowych rozwiązań, a tych brak.
A ceny elektryków na razie rzeczywiście są od czapy, a np. ceny prądu w W-wie, gdyby korzystać z ustawionych w niektórych miejscach ładowarek są kompletnie nietrakcyjne w stosunku do paliw tradycyjnych. Dopóki to się nie zmieni, dopóki nie wydłużą zasięgu i poprawią szybkość ładowania, to technologia będzie ciekawostką.
-
Dobra i dopracowana technologia nie potrzebuje żadnych zachęt ekonomicznych - po prostu opłaca się ją stosować. Stąd moja wielka podejrzliwość w stosunku do wszelkiej maści wiatraków, fotowoltaiki itp. To się po prostu ekonomicznie nie składa i bez dopłat nie ma żadnego sensu. Z kolei wszelkie dopłaty to wg mnie patologia gospodarcza. I tu koło się zamyka.
-
Nie ma idealnego rozwiązania. Najlepiej z tego wszystkiego wypada elektrownia atomowa, ale dalej pozostaje kwestia odpadów. Wiatraki zaburzają wiatry i wybijają ptaszki. Panele fotowoltaiczne działają jak lustro, jak jest ich zbyt wiele to odbijają światło, które odbija się od chmur i robi się patelni ana ziemi. Turbiny w Bałtyku to zakłócanie prądów morskich. Węgiel to efekt cieplarniany i jakość powietrza. Kiedyś trzeba będzie na coś się zdecydować i obstawiam, że będzie to dość szybko, bo nam śrubkę dokręcą.
Posiadanie Tesli było najbardziej opłacalne do 2017 roku jak ładowanie było za friko. Potem trzeba coś płacić, wciąż to są groszowe sprawy ale zawsze 8).
Pożyjemy zobaczymy ;).
-
A`propos diesli, podobnie twierdzi mój mechanik. W nowoczesnych ilość różnego rodzaju filtrów i technologi jest taka, że twierdzenie, że to tylko one są odpowiedzialne za trucie jest nieporozumieniem. Niestety spalanie śmieci i użytkowanie starych pieców na wszystko, to pewnie główny problem. [...] Weźmy duże miasta, ilość bloków z płaskimi dachami, nie można by na nich instalować paneli. Ale niestety do tego potrzeba pewnych systemowych rozwiązań, a tych brak.
A ceny elektryków na razie rzeczywiście są od czapy, a np. ceny prądu w W-wie, gdyby korzystać z ustawionych w niektórych miejscach ładowarek są kompletnie nietrakcyjne w stosunku do paliw tradycyjnych. Dopóki to się nie zmieni, dopóki nie wydłużą zasięgu i poprawią szybkość ładowania, to technologia będzie ciekawostką.
Same diesle per se nie są aż taką zmorą na jaką próbuje się je malować. Mowa tu o w pełni sprawnych autach z systemami ograniczającymi szkodliwe związki, czyli głównie nowsze samochody - te stare nie mają takich systemów, a Janusze często wywalają filtry DPF. Uwierz, że będąc na parkingu wykręcało mi ryja na wszystkie strony. Bardzo rzadko tego doświadczam na zachodzie, bo obecnie tu 90% czasu jestem. Moim zdaniem w PL diesle szkodzą bardziej aniżeli na zachodzie i jest to zrozumiałe bo nie każdego stać na nowsze auto i jego utrzymanie. Takie realia.
Natomiast spalanie śmieci w piecach to jest po prostu skurw....wo. Nie ma dla mnie usprawiedliwienia na taką działalność, gdyż jest to ogromnie trujące, obrzydliwie śmierdzące zjawisko. Wymiana piecyków winna być dofinansowana w części dla osób, których stać na wymianę oraz w całości dla osób biednych. Dla wspólnego dobra, tak po prostu.
Co do płaskich dachów i paneli - kilka miesięcy temu czytałem, że we Wrocku spółdzielnia wyłożyła na dachach bloków panele słoneczne i dzięki temu oszczędziła na ogrzewaniu. Widać, że ktoś z głową na karku pomyślał o tym, warto tylko zabezpieczyć panele przed gradobiciem, które w PL jest coraz częstsze.
Fakt, ceny elektryków to kosmos, a sam prąd będzie drożeć. W tym roku wciąż działa ulga dla gospodarstw domowych, ale nie będzie trwać w nieskończoność :) Polska ma stare systemy przesyłu prundu oraz jest blisko black-outu w okresie letnim. Zamiast ładować miliardy w nierentowne kopalnie i młodych byczków - emerytów z emeryturkami po 4-5 tysięcy mogli inwestować w energetykę. Ale po co, elektrownia i kable głosować nie będą, a górnik tak. W dodatku może on przyjechać do Warszawy i rzucić kilofem. Więc kasa musi być - na koszt innych.
@kosi - no chyba tak, się zgadzamy :D
-
To się po prostu ekonomicznie nie składa i bez dopłat nie ma żadnego sensu.
Chyba się jednak składa. Mam kumpla, który na dachu domu zainstalował sobie 1 panel i ogrzewanie wody w łazience na piętrze ma z tego panelu. A zrobił to kilka lat temu, przez ten czas technologia się jednak rozwijała. Dlaczego jadąc na narty do Austrii przejeżdżam przez farmy wiatrowe, czy podchodząc do lądowania na Heatrow widać sterczące z wody wiatraki. To tylko u nas, co słusznie przedmówcy zauważyli jest dyktat górnika jako przodującej siły w narodzie i żadna alternatywa się nie opłaca.
-
Uuuu RAM 2002. Wnętrze jeszcze całe, czy już uległo biodegradacji? >:D
2004 r. a wnętrze w idealnym stanie, tapicerka bielutka i czyściutka.
Co do silników elektrycznych problemem są akumulatory koszt produkcji i ich utylizacja, czas ładowania ale to chyba wszyscy wiedzą. ;)
Więc na razie przy ówczesnej technice zasilania można zapomnieć o rychłej dominacji elektryków, no i koncerny naftowe na to nie pozwolą.
Oraz przypomina mi się też, że na początku XX wieku w Londynie były wprowadzone elektryczne autobusy miejskie.
I tam w bardzo ciekawy sposób uporali się z ładowaniem po prostu podjeżdżali i wymieniali akumulator na naładowany i moim zdaniem w tym kierunku powinno to iść.
Zamiast stacji ładujących podjeżdżasz swoją elektryczną bryką, naciskasz jeden guzik wysuwa się akumulator i za opłatą wymieniasz na naładowany, no ale to pieśń przyszłości. 8)
A tym czasem ... ;)
(https://images90.fotosik.pl/281/e9f8a0af294740dcgen.jpg) (https://www.fotosik.pl/zdjecie/e9f8a0af294740dc)
-
Zamiast stacji ładujących podjeżdżasz swoją elektryczną bryką, naciskasz jeden guzik wysuwa się akumulator i za opłatą wymieniasz na naładowany, no ale to pieśń przyszłości. 8)
https://www.fotosik.pl/zdjecie/e9f8a0af294740dc]
Polak już coś podobnego wykombinował. W Warszawie i Krakowie mają czy też już stoją dwa takie automaty na wzór paczkomatów i są w nich aku do skuterów elektrycznych. W zasadzie pomysł spoko ale ma dwa minusy. Aku do skutera waży ponad 10kg, a jest dość mały i jest łatwy do niego dost e. W samochodzie będzie on większy, cięższy i najczęściej zamontowany w takim miejscu np. pod podłogą, że bez dewastacji auta nie da rady.
-
Polak już coś podobnego wykombinował. W Warszawie i Krakowie mają czy też już stoją dwa takie automaty na wzór paczkomatów i są w nich aku do skuterów elektrycznych. W zasadzie pomysł spoko ale ma dwa minusy. Aku do skutera waży ponad 10kg, a jest dość mały i jest łatwy do niego dost e. W samochodzie będzie on większy, cięższy i najczęściej zamontowany w takim miejscu np. pod podłogą, że bez dewastacji auta nie da rady.
A co powiesz na takie rozwiązanie.
http://www.wykop.pl/ramka/1127787/zatankuj-baterie-czyli-akumulatory-na-paliwo-plynne/
-
Z tego co widzę to było opisywane w okolicach 2012. Minęło 7 tłustych lat i jak stało się w miejscu tak i stoi dalej :D Trochę to przypomina co nóż nowinki w świecie baterii do telefonów. Co chwilę następuje przełom, sensacja, odkrycie roku, a czasem nawet tysiąclecia.
A tymczasem dalej ładuje się klasyczne bateryjki ratując się szybkim ładowaniem.
-
Z tego co widzę to było opisywane w okolicach 2012. Minęło 7 tłustych lat i jak stało się w miejscu tak i stoi dalej :D Trochę to przypomina co nóż nowinki w świecie baterii do telefonów. Co chwilę następuje przełom, sensacja, odkrycie roku, a czasem nawet tysiąclecia.
A tymczasem dalej ładuje się klasyczne bateryjki ratując się szybkim ładowaniem.
Droga od pomysłu do przemysłu jest długa i wyboista! Ale nie oznacza to że nie nastąpi, oprócz tego widziałem kiedyś filmik gdzie proponowano właśnie takie projektowanie samochodu że bateria była łatwo wymieniana od spodu samochodu. Wystarczy odpowiednia standaryzacja rozmiarów baterii i przystosowanie do szybkiej wymiany a to dość proste.
-
2004 r. a wnętrze w idealnym stanie, tapicerka bielutka i czyściutka.
Modelowo to jest 2002. A wnętrze cóż, może masz niskie wymagania, bo to z fabryki wyjeżdżało niedorobione. >:D
-
A co powiesz na takie rozwiązanie.
http://www.wykop.pl/ramka/1127787/zatankuj-baterie-czyli-akumulatory-na-paliwo-plynne/
Nie wróżę temu pomysłowi sukcesu. Za dużo zachodu i pewnie płyn na bazie jakiegoś kwasu, więc żrący. Studenci MIT sobie poradzą ale blondynka szukająca wlewu na stacji benzynowej do Tesli już niekoniecznie. True story.
https://www.mirror.co.uk/news/us-news/hapless-driver-mocked-after-trying-13747120
-
Ram 3 generacji od 2003-2009 są z silnikiem Hemi 5,7 a od modelu 2006 ma inny kształt reflektorów z przodu i z tyłu, które akurat mi się nie podobają.
Zresztą moje też są zmienione (wymogi UE) na takie:
http://mmtuning.pl/products/lampy-przednie-dodge-ram-02-06-angel-eyes-chrome
Dodatkowo schowane pod przednim grillem dwie listwy supermocnych świateł LED.
(https://images90.fotosik.pl/281/4069ba9acd8ff52bgen.jpg) (https://images90.fotosik.pl/281/4069ba9acd8ff52b.jpg)
Wnętrze w środku nie powala ale to nie o to w tym chodzi,w końcu to 2004r. i farmerski samochód do pracy. Mój posiada akcesoryjne radio na androidzie z kamerą cofania, oryginalny system nagłośnienia "Infinity Sound" + wzmacniacz "Nakamichi" oraz inne seryjne bajery.
(https://images90.fotosik.pl/281/f74c0d97852ef43bgen.jpg) (https://images90.fotosik.pl/281/f74c0d97852ef43b.jpg)
(https://images92.fotosik.pl/281/a625ea5affaeb830gen.jpg) (https://www.fotosik.pl/zdjecie/a625ea5affaeb830)
A nowe Ramy to już całkiem inna bajka, są tak naszpikowane bajerami i elektroniką, że głowa boli od tego wszystkiego, zresztą zobaczcie sami filmik. ;)
Ale jak dla mnie po tym jak Dodge został wykupiony przez Fiata a RAM się oddzielił i stworzył osobną firmę, bo nie mógł znieść takiej hańby wiele się zmieniło. To już nie jest ten sam RAM jest ucywilizowany, trochę mniejszy itd.
I nie ma się co oszukiwać era wielkich amerykańskich "muscle carów" dobiega końca. :(
https://www.youtube.com/watch?v=jY3jQc6m75A&t=886s
Mi marzy się jeszcze jeden samochód Dodge Charger z 1968r. hmm może kiedyś jak fundusze pozwolą ;)
https://www.youtube.com/watch?v=1ZincJMBazc
-
Zupełnie przypadkiem teraz telefon mi podesłał taki artykuł. Dobrze się czyta i mówi m.in o tym co tutaj poruszyliśmy:
https://www.auto-swiat.pl/porady/eksploatacja/czy-warto-kupic-diesla/j46ky93.amp
-
Jeżdżę autem SS (hehehe... nie mogłem się powstrzymać
). Czyli Skoda Superb, w dieslu 1.9 190 koni, auto spełnia normy Euro 6, mam dodatkowy zbiornik 25 litrów na Ad Blue, czyli bio dodatek do paliwa. Auto potrafi mi spalić 4l/100 jeżeli jadę jednostajnie do 100 km/h. Jaki wynalazek może to przebić na dziś? Koszty pozyskania energii są najistotniejsze. Co do zielonej energii, poczytajcie o problemach Niemców z utylizacją łopat śmigieł wiatraków które są robione z użyciem żywic które są takim syfem, że będą się rozkładać milion lat. Zielona energia kurna jego mać. Tylko atom się liczy na dziś. Albo Hel-3 jak tu już ktoś podlinkowł na forum.
-
W związku z tym Niemcy chcą zamknąć wszystkie elektrownie atomowe. Jedyne czyste źródło energii, które jest w stanie dostarczyć ją w potrzebnych ilościach.
-
Tak jak pisałem Rutkov wcześniej, nie ma idealnego rozwiązania. Zawsze jest jakieś "ale". Moim skromnym zdaniem najsensowniej wypada ogniwo paliwowe, ale wszyscy wiemy jak skończył Hindenburg :P.
https://demotywatory.pl/4959209/No-to-jedziemy
-
Zilog, spoko spoko. Zaraz wady przesłonią Ci zaletę(bo ma tylko jedną, szczególnie jak masz założony przelot). Wiem co mówię bo miałem. 8)
-
Mój ŚP Teść, który całe życie spędził w branży szeroko pojętej patentowej, już lata temu opowiadał jak to główni gracze na rynku paliw na pniu wykupywali od początku lat 70-tych wszelkie patenty, które chociaż częściowo zahaczały o alternatywne źródła napędu, aby zablokować wszelkie nawet iluzoryczne możliwości powstania takowych. Gdyby nie to, to jak twierdził już dawno by się one upowszechniły.
Co do elektrowni atomowych to mam mieszane odczucia, po pierwsze nakłady na początku i dwa problem (dopiero problem) z odpadami, o potencjalnej możliwości awarii i jej następstwach nie wspominając, więc osobiście jestem raczej sceptyczny.
-
W to, że firmy paliwowe skupiły wszystkie dobre pomysły na alternatywne źródła energii i schowały je do szuflady, aż tak bardzo bym nie wierzył.
Po pierwsze prawo patentowe nie jest jednolite ani globalne. Nawet jeśli coś jest opatentowane w jednym miejscu na ziemi, nie znaczy to, że patent jest ważny (albo respektowany) globalnie.
Po drugie patenty są ważne kilkanaście-dwadzieścia lat. Te zaklepane w latach 70 wygasły dwadzieścia-trzydzieści lat temu. Jeśli były coś warte, to już dawno zostały wykorzystane.
Po trzecie tak jak duże może być ciśnienie ze strony firm paliwowych na utrzymanie obecnego statusu, tak duże jest ciśnienie ze strony "całej reszty" na nowe źródła energii, czy też chociaż lepsze baterie. Przecież jeśli ktoś wynajdzie opłacalną technologię produkcji baterii, które wydłużą działanie urządzeń o choćby 50% względem obecnych i sprzeda ją koncernom elektronicznym, motoryzacyjnym i wszystkim innym branżom potrzebującym urządzeń elektrycznych, zarobi na tym więcej niż gdyby siedział na całej ropie Kaddafiego.
-
Co do respektowania to zupełnie inna bajka, co do ważności to się mylisz.
Wystarczy zablokować jakąś gałąź by rozwój w tym kierunku się zatrzymał, wynalezione obejście też można zablokować w ten sam sposób, itd.
Kto 50, a nawet 10 lat temu myślał o ekologii, zanieczyszczeniu środowiska i jakości powietrza, którym oddychamy, czy zagrożeniu brakiem czystej wody. Kto martwił się alternatywnymi źródłami energii, gdy co i rusz odkrywano nowe złoża ropy i gazu i co chwilę bito rekordy wydobycia. Owszem zdarzały się jednostki, ale myślę że większość ze mną włącznie przejęła się w przeciągu ostatniego roku, trzech, gdy w okresie jesień - zima jakość powietrza w wielkich miastach wyraźnie się pogorszyła. Ja dla przykładu od zeszłego roku biegam w tym okresie w specjalnej masce z filtrem, gdzie jeszcze 3 lata temu, gdy usłyszałem o takim pomyśle, pukałem się w czoło.
-
Zilog, spoko spoko. Zaraz wady przesłonią Ci zaletę(bo ma tylko jedną, szczególnie jak masz założony przelot). Wiem co mówię bo miałem. 8)
To znaczy, bo piszesz choć by to jakaś tajemnica była?
A samochodu bez wad nie ma, jeszcze takiego nie stworzyli. ;)
Układ wydechowy mam firmy Flowmasters:
https://fasthemis.com/i-23837473-flowmaster-american-thunder-exhaust-system-dodge-ram-truck-5-7l-hemi-2006-2008.html
-
Kto 50, a nawet 10 lat temu myślał o ekologii, zanieczyszczeniu środowiska i jakości powietrza, którym oddychamy, czy zagrożeniu brakiem czystej wody. Kto martwił się alternatywnymi źródłami energii, gdy co i rusz odkrywano nowe złoża ropy i gazu i co chwilę bito rekordy wydobycia.Owszem zdarzały się jednostki, ale myślę że większość ze mną włącznie przejęła się w przeciągu ostatniego roku, trzech, gdy w okresie jesień - zima jakość powietrza w wielkich miastach wyraźnie się pogorszyła. Ja dla przykładu od zeszłego roku biegam w tym okresie w specjalnej masce z filtrem, gdzie jeszcze 3 lata temu, gdy usłyszałem o takim pomyśle, pukałem się w czoło.
Popadasz w pułapkę pt. "wszyscy myślą tak jak ja". Jaki niby jest w ogóle związek pomiędzy tym co myśli opinia publiczna w Polsce (gdzie nagle zrobił się z tego medialny temat), do tego co się dzieje w skali globalnej? Ekologia, ochrona środowiska i alternatywne źródła energii to nie jest temat, który wyskoczył wczoraj. Prace w tym kierunku prowadzi się od dziesięcioleci, ładując w to miliardy $. Nie tyle z dobroci serca, co też licząc na konkretny zysk.
Rekordy wydobycia to akurat bijemy w dzisiejszych czasach, rok w rok. Co więcej, prognozy dotyczące pojemności złóż rosną, zamiast maleć. Kilkadziesiąt lat temu teoretyzowano, że już teraz będą problemy z dostępnością paliw.
A co do jeszcze napędu na wodór. Ze względu na wydajność energetyczną testowano taki napęd w Skunk Works już w latach 60, projektując to, co przerodziło się w SR-71. Doszli jednak do wniosku, że jest to tak niebezpieczne w produkcji i transporcie, że dali sobie spokój, mimo, że samolot napędzany wodorem miałby nieporównywalnie lepsze osiągi.
-
Jeszcze jeden argument mi przyszedł do głowy. Co jest bardziej ekologiczne. Stado VW z podkręconymi normami spalania (azotami) czy pół pustyni stojących diesli VW przeznaczonych do utylizacji? Może wystarczyło tylko dopracować soft i by te auta dalej jeździły :).
https://www.dailymail.co.uk/news/article-5562609/Shocking-images-VW-cars-dumped-Californian-desert.html
Z drugiej strony mamy ten cały pokręcony downsizing, nowy silnik 1,5 EcoBoost 182 KM w Focusie Active. Te trzycylindrowe gówno jest w stanie wciągnąć ponad 10L/100km, np. Fiesta z czterema garami o pojemności 1,6 potrafiła zmieścić się w średnim spalaniu 7,2L/100km i na autostradzie 8,5L/100km.
Ford Focus Active kombi 1.5 EB 182 AT8 test PL Pertyn Ględzi (około 10 minuty jest o tym mowa jak kogoś to interesuje)
https://www.youtube.com/watch?v=a3uehXfOESM
@Some1
Wodór jest ryzykowny ale od lat 90. całkiem nieźle poszli do przodu z tematem. Kiedyś BMW wspominało, że największym zagrożeniem jest moment tankowania. Dlatego wymyśli sobie, że najlepiej będzie jak zrobi to robot. Wtedy ogniwo paliwowe zajmowało cały tył w Oplu Zafirze. Drugim problemem była infrastruktura która nie istniała. Chyba były dwie stacje w Niemczech tylko. Potem Niemiecki ADAC robił testy zderzeniowe w Astrze III kombi, które dotyczyły bezpieczeństwa aut z butlą gazu CNG/LPG za tylną kanapą. Głównie chodziło o sprawdzenie co się stanie w trakcie dzwona i czy jest to potencjalna bombka na czterech kółkach. Okazało się, że żaden zbiornik się nie rozszczelnił, a największym zagrożeniem okazało się zerwanie mocowań zbiornika i walenie w łeb pasażerów. Teraz ogniwo paliwowe spokojnie zajmuje bagażnik w sedanie i spokojnie dałoby się to ryzyko zmniejszyć do minimum. Paliwo w zbiorniku, a w zasadzie jego opary są też łatwopalne, ogniwa w elektrykach też potrafią w ułamku sekundy zapłonąć. Natomiast to co wg mnie przemawia za wodorem to to, że z rury leci czyste H2O, więc czyściej się już nie da.
W latach 60. było dużo dziwnych pomysłów w lotnictwie, jedne się sprawdziły, a inne nie. Pierwszy elektryk powstał ponad 100 lat temu, a teraz do tego pomysłu powróciliśmy. Zresztą był też pomysł z latającym reaktorem atomowym. Takich ślepych uliczek było całkiem sporo, ale potem ktoś gdzieś wrócił. To samo było z dieslami (w sporcie). Tak tylko mówię :055:
-
Problem z wodorem dobrze ilustrują te dwa obrazki. Pierwszy pokazuje przy jakich stężeniach mieszanki paliwowo-powietrznej może dojść do zapłonu, drugi pokazuje ile energii potrzeba, żeby podpalić mieszankę o optymalnym stężeniu (czyli jak duża iskra jest potrzebna). Nie da się tego traktować tak samo jak LPG.
(https://h2tools.org/sites/default/files/bp-images/flammability_range.jpg)
(https://h2tools.org/sites/default/files/bp-images/minimum_ignition_energy.jpg)
https://h2tools.org/bestpractices/hydrogen-compared-other-fuels
-
Nie może być idealnie ;).
-
Co więcej, prognozy dotyczące pojemności złóż rosną, zamiast maleć.
Pojemności nie rosną. Znajduje się nowe złoża, ale to też nie to.
Zmieniają się a może przede wszystkim tanieją technologie wydobycia oraz intensyfikacji wydobycia.
Pierwotne wydobycie (korzystające jedynie z energii złożowej) szczerpie złoże do około 90%. Zatłaczanie wody/gazu/pary wodnej, szczelinowanie oraz inne procesy pozwolą szczerpać dodatkowe kilka (~5 - 6) procent.
Tak jak z gąbką. Jeżeli się ją zamoczy w wodzie, wyciągnie i pozostawi samej sobie, to wycieknie pewna objętość wody. Jeżeli jeszcze się ją ściśnie, wyleci reszta.
Ze złożem jest podobnie, tylko nie da się go ścisnąć, ale można przepchać ropę/gaz w stronę odwiertu.
Teraz tylko księgowy musi wyliczyć czy się opłaca wpakować kilka mln USD na odwiert by wydobyć jeszcze trochę węglowodorów czy zostawić to na później jak ropa zdrożeje. To samo dla nowego potencjalnego złoża. Ot co.
-
Nie inaczej. :)
Zresztą podobnie jest z alternatywnymi źródłami energii. Niektóre zaczną się opłacać dopiero, gdy cena ropy podskoczy do pewnego poziomu.
-
Co ciekawsze tematy o autach wodorowych i cenach wodoru.
Hyundai Nexo – wodorowy… samochód elektryczny. Pierwsza jazda próbna.
https://antyweb.pl/hyundai-nexo-wodorowy-samochod-elektryczny-przyszlosci/
Samochody na wodór będą tańsze dzięki rozwojowi technologii ogniw paliwowych.
https://www.komputerswiat.pl/aktualnosci/inne/samochody-na-wodor-beda-tansze-dzieki-rozwojowi-technologii-ogniw-paliwowych/kr3rmqj?utm_source=nortonsafe.search.ask.com_viasg_komputerswiat&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2
Droga droga do samochodów wodorowych w Polsce.
https://wysokienapiecie.pl/17436-samochody-wodorowe-w-polsce-ceny-tankowanie/
Pojechałem do Berlina zatankować parę kilo wodoru. I zastanowić się, czy to przyszłość motoryzacji.
https://spidersweb.pl/autoblog/samochod-wodorowy-tankowanie-berlin-wycieczka/
Produkcja wodoru ma znacznie potanieć. To będzie rewolucja.
https://www.wnp.pl/energetyka/produkcja-wodoru-ma-znacznie-potaniec-to-bedzie-rewolucja,351520.html
-
A czy jest tu może dziwnym zrządzeniem losu jakiś użytkownik KrAZ-255? To od niedawna moje czasochłonne i kasożerne hobby, i potrzebowałbym z kimś skonsultować kilka interesujących mnie kwestii.
-
Fajne masz hobby ;). Jak nie ołówek w stodole to Kraz :P.
-
No cóż, ponoć normalny nigdy nie byłem… ;D
-
Kija rijo trzy ,coś about 130 koni.
Auto bez smaku, bez zapachu, bez brzmienia i osobowości. Potrafi przyspieszać, ale... Nie powiem, że ma buta. Buta mialo Punto II z malutkim, czerwonym znaczkiem HGT. Tam, jak się otworzylo to czulo się to calym jestestwem. Punto HGT kupisz, płacąc kartą Visa, wyraz twarzy buraka w BMW - bezcenny :-D
W sumie nie lubie tej kijanki.
-
Miał ktoś do czynienia z silnikami ISUZU 1.7CDTI o mocy ~ 80KM montowanymi w oplach? (Astra III).
Mam już dość Finezyjne Interesującego Auta Turystycznego w benzynie i potrzebuję prostego diesla.
Ramm.
-
Posiadam takowy w swojej Astrze II.
-
Posiadam takowy w swojej Astrze II.
Jakieś wrażenia - pozytywne, negatywne? Jakieś uwagi odnośnie eksploatacji?
Ramm.
-
Wrażenia jak najbardziej pozytywne. Auto ma przejechane ~250 kkm, silnik suchy, nie bierze grama oleju (wymieniam co 15 kkm), nie dymi, nie kopci, nawet w duże mrozy pali bez zastanawiania się. Podczas próby na autostradzie poszedł swoje książkowe 170 km/h, więc moc zachował. Pali jak to diesel - trasa, spokojna jazda 100-110 - mniej niż 5l, miasto 7-7.5l. Auto bez DPF, dwumasy i innych wynalazków szatana - jestem zadowolony. Z tego co kiedyś czytałem o tym silniku (Z17DTL) - jeden z ostatnich, w miarę prostych, nie naszpikowanych elektroniką motorów.
-
Posiadałem podobny 1,7 TD (x17DTL) w Astrze II. Przejechane miał 430 kkm, z tego 230 kkm to ja sam. Silnik bardzo dobry, prócz regularnych wymian oleju, rozrządu raz regenerowałem wtryski i pompę. Pod koniec użytkowania niestety po depnięciu dymił jak MiG-29. Dobrze wspominam ten samochód.
-
Też mam Astrę II, ale LPG. Dobra taczka do jeżdżenia po mieście czy "do cioci na imieniny". Ale nie na dłuższe trasy - jazda 100 km w jedną stronę to udręka - nie ta klasa auta na takie dystanse.
-
Zgadza się, że wyższa klasa, np. Audi A6, na dalekie trasy jest lepsza, ale swojego czasu przez parę lat robiłem regularnie co miesiąc długie trasy i mój Golf IV Kombi w dyzlu uratował mój budżet. Jadąc parę razy Audikiem płaciłem 100 zł więcej za paliwo za taki sam dystans. Golfa już zajadę na śmierć. Rocznik 1999 i 454000 km przejechane, ale zrobi jeszcze z "pińset". :)
-
No ja moją taczką robiłem po 40-50kkm rocznie. Na LPG można sobie pozwolić na takie jazdy :D Niemniej czas iść z postępem i jak będzie okazja kupić jakieś fajne auto w automacie pod lpg to kupię.
-
Dzięki za opinie, jeszcze tylko muszę żonę przekonać do sprzedaży jej ulubionego auta i jadę po Astrę ;-)
Ramm.
-
Najpierw kup, potem sprzedaj. Kupowanie używanego auta w Polsce to ciekawa przygoda.
-
A w którym kraju kupowanie auta używanego nie jest obarczone jakimś ryzykiem? Skończymy może bezmyślnie klepać mit, że Polska jest jakaś szczególna pod tym względem.
Zresztą ostatnie zmiany prawne znacznie polepszyły sytuację kupujących aut używanych.
-
A w którym kraju kupowanie auta używanego nie jest obarczone jakimś ryzykiem? Skończymy może bezmyślnie klepać mit, że Polska jest jakaś szczególna pod tym względem.
Zresztą ostatnie zmiany prawne znacznie polepszyły sytuację kupujących aut używanych.
Nie wiem doprawdy w którym miejscu mojej wypowiedzi padło jakieś stwierdzenie, że w Polsce kupowanie auta używanego jest obarczone innym ryzykiem niż gdzie indziej albo, że Polska jest jakimś szczególnym miejscem dla tego typu transakcji. Wynika to po prostu z tego faktu iż nigdy nie kupowałem używanego auta w innym kraju niż Polska. Natomiast kupowałem takie auto w Polsce, dlatego też opisałem, krótko bo krótko, ale faktyczne moje spostrzeżenia na ten temat.
-
A w którym kraju kupowanie auta używanego nie jest obarczone jakimś ryzykiem? Skończymy może bezmyślnie klepać mit, że Polska jest jakaś szczególna pod tym względem.
Zresztą ostatnie zmiany prawne znacznie polepszyły sytuację kupujących aut używanych.
O ile nie kupujesz auta od Turka to uwierz mi, że jest o wiele pewniej i prościej. Wiem, bo blisko rok czasu szukałem auta. Mimo wszystko kupując na zachodzie z pewnego źródła nikt nie próbuje Ci machnąć lepszego przebiegu, zatuszować wad, dać do podpisu jakiejś durnej umowy w której próbują wymusić na Tobie (bezprawnie), że zrzekasz się roszczeń w przypadku wad ukrytych itd. Nie wiem też o jakich prawnych zmianach na lepsze mówisz, ale nic na korzyść się nie zmieniło. Dalej jest to droga przez mękę i trzeba zachować czujność.
-
Kupowałem auto w Niemczech. Też mi tam próbowano wała sprzedać - wymieniony licznik, książka pojazdu niby się gdzieś zapodziała, o czym dowiedziałem się dopiero na miejscu po przejechaniu 700 km. Nie był to bynajmniej pan od kebabów. Takie są moje doświadczenia.
"Z pewnego źródła" to i w Polsce nikt nie próbuje mataczyć. Kolega kupił 3 lata temu w komisie pod Bydgoszczą Focusa 2010. Rok temu padł mu w trasie jak był w Austrii (DPF). Gość z komisu na własny koszt sprowadził to auto lawetą do kraju i pokrył koszty naprawy. Można?
Mi tylko chodzi o to, żeby nie generalizować. I tyle.
Wyłączenie rękojmi za wady ukryte przy sprzedaży rzeczy używanej nie jest niczym bezprawnym i jest jak najbardziej dozwolone w obrocie nieprofesjonalnym (w przypadku sprzedaży przez przedsiębiorcę konsumentowi, tylko w określonych przypadkach). Sam jak sprzedawałem swoje auto to wpisałem taki zapis do umowy i wytłumaczyłem kupującemu, że nie będę odpowiadał za wady, o których nie wiem lub które dopiero się pojawią bo auto ma 15 lat i 180k przebiegu to niby dlaczego mam za to odpowiadać? Nie bardzo rozumiem co w tym jest kontrowersyjnego.
Zmiany w prawie - chodzi o możliwość zweryfikowania przebiegu na podstawie danych ze stacji kontroli. Możliwość sprawdzenia historii kontroli okresowych. Jak do mnie dzwonił zainteresowany - podałem VIN i nr rejestracyjny i sobie wszystko sprawdził. Widział, że np. że auto raz nie przeszło przeglądu i musiałem wyjaśniać okoliczności. Do tego doszły weryfikacja przebiegu w bazie przez Policję w trakcie rutynowej kontroli / zatrzymania i zaostrzenie kar za przekręcanie liczników. Nie twierdzę, że jest teraz w ogóle miód, malina i uważać nie trzeba (np. nadal można zaniżać przebieg między badaniami okresowymi i wtedy to nie będzie widoczne), ale jeśli to nie są zmiany NA KORZYŚĆ, to nie bardzo rozumiem.
https://historiapojazdu.gov.pl/
Kolega zresztą kupował auto z doradcą. Są mechanicy którzy świadczą takie usługi - np. nawet sama weryfikacja ogłoszenia i porady na co zwrócić szczególną uwagę itp. Można zabrać gościa ze sobą i sprawdzi na miejscu. Oczywiście jak nie dojdzie do zakupu to też zapłacić trzeba.
Jak ktoś ma obawy - kupować w salonie (prowadzą sprzedaż aut używanych często też) albo w renomowanym komisie - przede wszystkim takim, który daje gwarancję. Ale oczywiście za to trzeba więcej zapłacić i myślę, że często tu właśnie jest pies pogrzebany. Bo każdy oczekuje tego by za pół darmo kupić auto nówka sztuka, nie śmigane, co Niemiec tylko na mszę w niedzielę jeździł i to na dodatek tylko co drugą. Później jest zderzenie oczekiwań z rzeczywistością, że takich aut po prostu nie ma za te pieniądze.
-
Osobiście i tak uważam, że bezpieczniej kupować na zachodzie aniżeli w Polsce. Mówię tu o kupnie auta mając tam meldunek - bo auta, które idą od razu na eksport są obarczone ryzykiem większej wpadki. Sprzedający ma wtedy świadomość, że kupujący raczej nie będzie jeździł 1000+ km i się sądził o naprawę jakiegoś bubla za 500 euro. Miejscowy to co innego.
Niestety kupno auta w PL to spore ryzyko, to wciąż poniekąd dzicz na rynku.
-
Z weryfikacją przebiegu to jest tak, że przejeżdżają przez granicę z właściwym przebiegiem i nic nie sprawdzić w CEPIK-u. A i w Polsce proceder kwitnie i nikt z tym się nie czai. Rekordzista w PL przekręcił... przepraszam dokonał korekty przebiegu, w ciężarówce czy busie o ponad 1,3 mln km i nic mu specjalnie nie zrobili. Owszem możesz posiłkować się zewnętrznymi firmami, ale to kosztuje i trwa. Natomiast ASO nie ma obowiązku, a w zasadzie nie może podawać nie właścicielowi historii pojazdu. Jak to podają to z grzeczności i na własną odpowiedzialność. Nawet jak takie coś wyłapiesz, to chyba w PL nikt za to siedzieć nie poszedł, a swoich praw możesz dochodzić przed sądem - życzę powodzenia. Historię pojazdu to masz tylko od czasu pierwszej rejestracji w PL, więc to żadna wykładnia. Nic Ci to kompletnie nie daje. Przebieg też nie jest w każdym przypadku wykładnią. Ważna jest też historia wypadkowa itd. Jedyne co mi przychodzi na korzyść to zniesienie nielegalnie pobieranej akcyzy kilka lat temu. Reszta to z pustego w puste. Co tu dużo mówić, standardem jest obniżanie ceny zakupu na umowie, żeby zapłacić niski podatek PCC, a jak się uparłem, że piszemy cenę jaka jest, to facet patrzał na mnie jak na wariata. Zawiadomienie o wyrejestrowaniu pojazdu przez epuap? Działa, jak już się dokopiesz do funkcji i ją ogarniesz, ale i tak dostaniesz skan swojej umowy z powrotem z pieczątką tradycyjną pocztą. Rejestracja pojazdu online? Zapomnij...
Tyle w temacie wad ukrytych i zapisów w umowach:
Pseudo-handlarz i jego SUPERumowa! Uważajcie na takie kruczki.
https://www.youtube.com/watch?v=4ZsJ35OnBvQ
Wcale nie generalizuję, ale nasza mentalność jest jaka jest. Kombinatorstwo w Polsce miało i wciąż ma się bardzo dobrze - do tego zmierzam. Jak szukałem auta to zawsze był "stan kolekcjonerski" i większość ogłoszeń na odwal pisane. Zdjęcia świeżo po myjni, jakieś pierdoły wypisane bez konkretów i polszczyzny. Na zdjęciach super, z bliska wychodziły kwiatki albo odwrotnie, auto specjalnie nie umyte i zasyfione wszystkim żebyś się rysy na lakierze nie dopatrzył. Przez telefon ciężko się porozumieć, a wyszarpanie VIN graniczy z cudem. Jak sprzedawałem swoje auto to pomimo ceny i wieku była cała litania wymienionych części wraz z numerami. Do tego pełna historia co i kiedy było robione. Przed przyjazdem gość ode mnie dostał pełną dokumentację wad nadwozia, a i tak marudził i dziubał w progach jakby przyjechał do auta za 300 tys. zł. Natomiast za granicą inaczej dba się o auta i nie robi się takiej sztuki, stąd punkt wyjściowy jest lepszy. Oczywiście jak jedziesz kupić auto za normalną cenę, a nie okazję od Niemca co do kościoła jeździł. Nie mówię, że zawsze i wszędzie, ale mimo wszystko wiesz co kupujesz. Zresztą sam teraz ścigam właściciela o części które mi obiecał, bo jak widać nie da się u nas po ludzku. W Niemczech, Holandii, Francji czy Szwajcarii nikt nie bawi się w ukrywanie wad dla kilku euro/franków, a i przeglądy też wyglądają inaczej. No chyba, że jedziesz na duży plac, gdzie idą na ilość i liczą na handlarzy (ze wschodu). Poza tym za zmianę przebiegów są konkretne wyroki i traktowane jest to poważnie. U nas to jest taka sama walka jak z pijanymi kierowcami czy piratami drogowymi. Nikt do tego na serio nie podchodzi. Mówi się o tym, publicznie piętnuje, zaostrza się kary, a życie pokazuje swoje.
Wierz mi, że cena nie jest wykładnią. Wcale nie szukałem taniego auta, a za to pewnego i z dobrych rąk. Byłęm gotowy nawet przepłacić jak trafię na fajną sztukę. Nie ma reguły, a nawet wspomniane firmy i doradcy to też połowiczne rozwiązanie problemu, bo ciąganie ich do każdego ogłoszenia może puścić Cię z torbami, a też niczego nie gwarantuje. To jak z mechanikiem, sporo ich jest, a znalezienie rzetelnego to już osobna sprawa.
Kupowanie w salonie też niesie za sobą ryzyko, w necie jest historia jak ubrał się w Merola S63 AMG za 1 mln. zł i kopie się z ASO i dystrybutorem, ale fakt tu kupujesz auto nowe, więc ryzyko mniejsze. Natomiast w takich salonach używane auta to często byle wozidełka kupione wcześniej w tym samym salonie, dobre dla kogoś kto szuka przyzwoitego auta do poruszania się z punktu A do B i to też nie za stare rocznikiem, ale jak szukasz konkretnego modelu i masz konkretne oczekiwania, to zapomnij.
Bez względu na co ktoś się zdecyduje, to trzeba zachować czujność. Jak coś nie pasuje to odchodzić. Jak pasuje to wszystko wpisywać na umowę kupna-sprzedaży. Włącznie z godziną zawarcia umowy. Sporo miałem w swoim czasie do czynienia z handlarzami i sprowadzaniem aut. Wiem jak to wyglądało i zdaję sobie sprawę, że pewne sprawy uległy poprawie, ale różowo nie jest i wciąż są ludzie co potrafią wrzucić Cię na minę. Na pewnym poziomie handlarzowi też się nie opłaca sprowadzać wraków i kombinować. Ze swojej strony zalecam tryb paranoika i mega ostrożność. Każda para oczu zabrana ze sobą jest na plus, masz kogoś kto ma pojęcie o autach - bierz. Wydajesz oszczędności życia, masz opcję sprawdzenia historii - nie wahaj się. Rób wszystko co zwiększy twoje szanse. Dobrze jest też mieć opanowany język, lub mieć kogoś z opanowanym rodzimym językiem. Nie jakiś tam angielski, ale do Niemca po Niemiecku. Wtedy też się zmienia podejście sprzedającego do kupującego.
-
Tyle w temacie wad ukrytych i zapisów w umowach:
Pseudo-handlarz i jego SUPERumowa! Uważajcie na takie kruczki.
https://www.youtube.com/watch?v=4ZsJ35OnBvQ
Z całym szacunkiem, ale pan z filmiku nie bardzo wie o czym mówi. Słyszy że dzwoni, ale nie bardzo wie w którym kościele.
-
Z całym szacunkiem, ale pan z filmiku nie bardzo wie o czym mówi. Słyszy że dzwoni, ale nie bardzo wie w którym kościele.
No no, zwłaszcza, że zajmuje się tym zawodowo od lat ;). Każdy wierzy w to co chce ;).
Swoją drogą to Allegro także wywalało aukcje za podobne zapisy, bo i w swoim czasie też mi wywalili, więc chyba jednak coś jest na rzeczy i takie zapisy nie są zgodne z prawem :). Zresztą gość podał wykładnie prawną to można sobie poczytać. Na szczęście nie miałem okazji z takimi zapisami na umowie się spotkać. Jakbym się spotkał, to bym wyszedł :).
-
Ale ten gość zajmuje się prawem czy motoryzacją? Ja akurat zajmuję się tym pierwszym, więc nie wypowiadam się jako ekspert w tym drugim.
Łopatologicznie, z pewnym uproszeniem, w punktach - bez urazy, po prostu prościej mi tak pisać, niż prozą.
- interes kupującego pod względem nabycia rzeczy wadliwej zabezpiecza rękojmia i/lub gwarancja jakości
- gwarancja jakości jest dobrowolna (warunki reguluje karta gwarancyjna), rękojmia wynika z kodeksu (2 lata)
- rękojmia obejmuje również rzeczy używane
- rękojmia może zostać wyłączona, ograniczona lub rozszerzona przez strony (dotyczy sprzedaży przez osobę "prywatną" lub transakcji między przedsiębiorcami)
- w przypadku sprzedaży konsumenckiej (tj. sprzedającym jest PRZEDSIĘBIORCA, sprzedaż B2C) rękojmi nie można co do zasady wyłączyć (można ją tylko ograniczyć do roku)
- rękojmia dotyczy odpowiedzialności za WADY UKRYTE, tj. wady które nie są znane (/oczywiste) dla kupującego przy zakupie
- wada ukryta może być zatajona (sprzedawca wiedział o jej istnieniu i nie poinformował o tym kupującego) lub nie (sprzedawca też może nie być jej świadomy)
- wyłączenie rękojmi jest nieskuteczne zawsze w przypadku wad zatajonych - ale uwaga: to kupujący będzie musiał udowodnić, że sprzedający PODSTĘPNIE ZATAIŁ wadę
- wyłączenie rękojmi jest nieskuteczne przy sprzedaży konsumenckiej (dokonywanej przez przedsiębiorcę)
I teraz odnosząc się do filmu - zapis z umowy który cytuje ten pan, nie jest niczym niesamowitym i podstępnym - jeśli nabywcą będzie przedsiębiorca. Jeśli kupujący kupuje auto na użytek prowadzonej działalności gospodarczej, ten zapis jest jak najbardziej zgody z prawem. Oczywiście nie jest on korzystny dla kupującego (to chyba jasne) i nie trzeba się na niego zgodzić. Albo można negocjować jego wykreślenie, albo po prostu nie podpisywać takiej umowy. Natomiast jeśli nabywcą jest konsument, to to postanowienie o wyłączeniu jest z mocy prawa nieskuteczne. I taka powinna być porada w tym filmiku. Natomiast pan chyba nie rozróżnia wady ukrytej od wady zatajonej i w tym jest problem.
Co do Allegro - nie wiem jakie były okoliczności. Tak jak wspomniałem, sprzedając jako osoba fizyczna (nie prowadzę działalności z tym związanej) mam prawo wyłączyć rękojmię przy sprzedaży. Oczywiście kupujący musi się na to zgodzić (co też czyni w sposób dorozumiany jeśli dokonuje zakupu, a informacja o wyłączeniu była podana). Jedyna opcja jest taka, że Allegro może sobie w regulaminie wpisać, że nie zgadza się na wyłączanie rękojmi przez sprzedających (prywatnych). Przyznam, że nie wiem na ile taki zapis jest skuteczny - moim zdaniem, jeśli mimo wszystko ktoś rękojmie wyłączy to narusza regulamin Allegro, ale sam zapis o wyłączeniu rękojmi nie jest bezprawny (jeśli sprzedaje osoba prywatna).
To tyle. Czy teraz jest to jasne?
-
Pisz jak lubisz, nawet dwuzgłoskowcem :).
On na tym filmie od samego początku mówi o sprzedaży osobie prywatnej (bo do takich osób jest ten kanał kierowany), nawet chyba podkreśla to w którymś momencie - mniejsza o większość. Natomiast gość z tego co wiem jest doradcą motoryzacyjnym, ale ma też do czynienia z prawem. Siłą rzeczy, bo nie da się tego oddzielić. Nawet brał udział w konsultacjach dotyczących jakiś tam projektów będących w sejmie, więc się udziela. Głupi nie jest i wie co mówi. Nie żebym o bronił, ale trochę jego kanał śledziłem.
Poza tym wada to wada i on w tym materiale to zaznaczył, więc ktoś umieszczając ten zapis w umowie robi to tylko po to żeby zniechęcić kupującego, ale jest to bezpodstawne. Oczywiście przed sądem trzeba udowodnić swoje racje i to jest osobna para kaloszy. Wiadomo, że do sądu też nie idzie się z rysą na lakierze tylko, a z grubymi sprawami np. ze skróconą półosią w Golfie IV, bo go źle poskładali po dzwonie i sprzedawca to zataił (true story).
Co do Allegro to też się nie dowiedziałem i nie chciało m i się drążyć tematu. Po wywaleniu formułki aukcja była ok.
Abstrahując od filmu to dalej podkreślam, że kombinatorstwo ma się w PL dobrze i kupowanie auta na zachodzie jest pewniejsze. Jak wszystko wymaga to nieco szczęścia, ale da się. W Polsce nie jest to niemożliwe, rzetelni sprzedawcy też są, ale ryzyko jest większe. Póki co ja na takiego nie trafiłem, pomimo szczerych chęci. Ostatni był całkiem spoko i w zasadzie najlepszy z dotychczasowych, choć swoje ma za uszami jak się okazało.
-
Czy przypadkiem nie jest taż tak, że polski system ubezpieczeń i wyceny szkód "pomaga" cwaniakom? Jeśli dojdzie do szkody zupełnej, właściciel dostaje w kielnię dużo mniej niż zakładał, że dostanie z ubezpieczenia + wrak. Co ma z wrakiem począć? I tutaj zaczyna się historia polskiej motoryzacji z drugiej ręki :-).
-
Ubezpieczenia to osobna historia. Handlarze raczej z tego nie żyją (musieliby rejestrować, ubezpieczać i jeszcze się tłumaczyć dlaczego tyle szkód mają + zwyżkę OC). Prędzej warsztaty, ktoś takie auto odkupuje i składa z dwóch jedno. Odpada mu płacenie za robociznę. Poza tym czasami lepiej takie auto kupić, bo znasz jego historię, a uszkodzenie nie jest poważne.
Znajomy miał Żeżota 307 i tak przyatakował latarnię (sam mu zdjęcia robiłem i go oglądałem), że uszkodził zderzak, reflektor, zbiorniczek spryskiwaczy i wspomaganie. latarnia wskoczyła od strony pasażera. Tam chyba nawet elektryczne było, wyłamane gniazdo jednej śruby. W kosztorysie wymiana na nowe (bo tego się nie naprawia), koszt ponad 8k zł i wyszła szkoda całkowita. Gość wrak odkupił za 3,5k zł, wymienił zderzak + kilka plastików i reflektor, wrzucił używane wspomaganie i ma auto po lekkim dzwonie, z zadbanym środkiem (bo sam nim jeździł), bez uszkodzeń strukturalnych, serwisowane w ASO, w dieslu z udokumentowanym symbolicznym przebiegiem, od pierwszego właściciela.
Inna opcja to pozyskanie całych połówek i ćwiartek, albo po prostu części na handel. To samo może zrobić Kowalski, ale nie zawsze gdzie jest postawić złomka.
Drugie życie motoryzacji to nic złego, gorzej jak robi się z niej bezwypadkową okazję :).
-
W UK jest to dosyć dobrze rozwiązane. Jeśli samochód brał udział w zdarzeniu i zostało to zgłoszone do ubezpieczalni, przechodzi przez tak zwany VIC check. Wymaga tego rządowa agencja DSA oraz VOSA. Po inspekcji zostaje nadana odpowiednia kategoria A, B, C, D, F... Nie pamiętam jakie uszkodzenia powodują przypisanie danej kategorii, ale dotyczy to nie tylko kolizji, pożaru. Nawet uszkodzenia układu hamulcowego też mogą być uwzględniane. Po nadaniu kategorii ubezpieczalnia informuje o tym DVLA (angielski urząd komunikacji) i samochód dostaję tę łatkę do końca żywota. Łatwo to sprawdzić po nr. rejestracyjnym, bo w UK każdy samochód dostaje jedną blachę na całe życie. Liczników też nie da się korygować ;), bo są rejestrowane podczas badań technicznych każdego roku i to też jest zapisane w systemie DVLA.
-
Coś podobnego funkcjonuje w USA i ma nazwę świadectwa "salvage title". W PL można by to ogarnąć bez problemu, ale chyba nikomu (oprócz kupujących) nie zależy.
-
Znalezione przypadkiem przy porannej kawie. Wrzucam jako uzupełnienie filmu co dałem. No i takich info nigdy za wiele. Może komuś się przyda. Teraz wracam do lektury o CLK GTR :icon_cool:.
https://www.msn.com/pl-pl/motoryzacja/wiadomosci/r%c4%99kojmia-na-auto-u%c5%bcywane/ar-BB16ZqV0?ocid=msedgntp
Rękojmia dotyczy nie tylko auta kupionego od osoby fizycznej, ale również w komisie. W tym drugim przypadku kupujący ma dodatkowo status konsumenta. By uniknąć roszczeń ze strony klientów, zdarza się, że sprzedawcy zamieszczają w umowach zapisy, że firma nie odpowiada za ukryte wady fizyczne i prawne samochodu albo że kupujący obejrzał auto przed zakupem, odbył nim jazdę próbną i nie wnosi i nie będzie wnosił żadnych zastrzeżeń. Jest to niezgodne z prawem, bo takie klauzule nie dotyczą konsumenta, dlatego nabywcy mogą dochodzić swoich praw zgodnie z przepisami prawa cywilnego.
-
Jest to zgodne z tym co napisałem wyżej i nadal będę się trzymał tego, że wyłączenie rękojmi nie jest bezprawne w każdym przypadku. :)
"W tym drugim przypadku kupujący ma dodatkowo status konsumenta" - ma, pod warunkiem, ze nie kupuje auta na cele związane z prowadzoną działalnością gospodarczą.
-
Jak ktoś ma obawy - kupować w salonie (prowadzą sprzedaż aut używanych często też)
Jak szukałem auta 7-osobowego minivana dla siebie (3 x ISOFIX), to byłem w różnych miejscach. W salonie Peugeota w Jamnicy oglądałem P 5008 I przedlift. Na zdjęciach całkiem fajna oferta, używany gwarantowany (bo u nich serwisowany). Na miejscu okazało się, że eks-taksówka, w środku umęczony, szóste siedzenie nie chce się za bardzo rozkładać i chować do bagażnika a opony, to same płaczą jak się poruszają po asfalcie. Łącznie z widocznym stalowym zerkającym spod gumy... Także i takie kwiatki się zdarzają.
Skończyłem dwa lata temu na C4 GP II z 2015 r. z "francy" w pewneużywane.pl. Teraz to autopunkt. Zapłaciłem więcej niż u handlarza, ale u mnie się auto sprawdziło i sprawdza.
PS Odnośnie komisów, to zabawna (no dobra, śmieszna) jest zawsze z tzw. "gwarancja" ;)
-
Witam szanowne grono.
Na co dzień poruszam się wyrobem samochodobodobnym marki fiut srajczento, które, mimo symbolicznego przebiegu (jak brałem 27k km teraz 33k) w ciągu roku dojazdów do pracy i z powrotem doprowadza mnie do poważnego ścierania szkliwa z zębów. W związku z tym, rozglądam się ostatnio za czymś, co nie będzie miało problemu z wyprzedzeniem załadowanego autobusu na dwupasmówce i da się operować pedałami większą częścią stopy niż duży palec.
Najpierw, z racji nie porywających zarobków, celowałem w auto budżetowe w okolicach 5-7k PLN, ale większość z tych, które trafiłem na otomoto wydaje się prosić o ostatnią drogę pod prasę na złomowisku. Zmieniłem więc taktykę i uznałem jak szaleć to na całego i budżet urósł do 10k złotówek. Motoryzację kocham, ale na kupnie auta znam się jak przeciętny radziecki kadet w środku wojny na prowadzeniu czołgu.
Czego się wystrzegać i czemu się przyglądać podczas kupna używki? Na razie trafiłem kilka autek, które do mnie przemawiają, ale nie jestem pewny, czy są godne uwagi. Piszę zatem tu, aby Alte Expertenn w przerwie między kopaniu życi wrogom ładu i porządku, rzucili okiem na moje typy, lub jak ktoś będzie ekstremalnie znudzony, może podrzucić swoje typy. Zależy mi głównie by auto nie potrzebowało tydzień po zakupie wrzucenia w niego tego co zapłaciłem za kupno, miało gazik gdyż lanie innego paliwka w naszych warunkach rujnuje kieszeń, posiadało klimatyzację, jako że dziadzieję i nie potrzebuję się ganiać ze wszystkim to ciągnie mnie do automatycznej przekładni. Reszta bajerków w postaci stołków grzanych i elektrycznie poruszanych mile widziana, acz nie obowiązkowa
Na pierwszy ogień rodzynek:
https://www.otomoto.pl/oferta/seat-toledo-150-km-skory-klima-pamiec-foteli-ID6CRhP6.html?fbclid=IwAR27nQ84cOlDwrYCKp0BoJNwcHAm3v85N7Rt1siNaBzm8MeOG5T5ou_IZwE#2ed70cfb62
Nigdy nie widziałem tak dobrze wyposażonego Toledo. Zazwyczaj była kiera, pedały, w porywach szyby w prądzie, a tu jest praktycznie wszystko czego bym chciał za niewielkie pieniądze.
https://www.otomoto.pl/oferta/citroen-c5-2-0-benzyna-gaz-nawigacja-automat-ID6CYWrK.html?fbclid=IwAR3BJrQXYlZAHM3_kj-Rv2zP5CfbFMM3rW93Pg62MJxipWwJW7AKN1BvGNs#767d83012d
Cytrynka C5, bo duża, ma gazik, bajerki i nie kosztuje kroci.
https://www.otomoto.pl/oferta/audi-a6-a6-2-8-v6-193km-czarny-bose-navi-skora-stan-bdb-ID6DdLMv.html#0d1b6f7080
Ten Audik mi się zawsze mocno podobał, ale jest zatrzęsienie tego modelu, który ma ponoć mocno awaryjny automat. Ta sztuka nie ma gazu, ale mam nadzieję, że jeśli uda się go załatwić, to naciągnę starszą część rodzinki na instalację.
No i creme de la creme, czyli 2 Wywłoki V70 i S80, które baaaardzo mi się podobają (szczególnie S80) a o których też czytałem, że automaty to poziom przekładni ze wczesnych T-34.
https://www.otomoto.pl/oferta/volvo-v70-alu-climatronic-navi-camera-cofania-ID6D7lM7.html?fbclid=IwAR2HjvhsH4xizyjGgFaiH_QOqxu9XGK-DolrUQZjQOIQxwsICWEP3ihrEr0#2a807b5077
https://www.otomoto.pl/oferta/volvo-s80-volvo-s80-2-4-170km-automat-ID6BNJkn.html?fbclid=IwAR0SbIRepabCtBvxMZVIohByt56N97F1AY20c6suwhWpK5adDueiKKQkvxQ#2a807b5077
Na te generacje Volvo gęba mi się cieszy jak celowniczemu Wittmana gdy widzi w celowniku TZF9b kolejnego petenta do dostarczenia przesyłki. :evil:
Z góry dziękuję za wszelkie podpowiedzi, lub przydatne linki.
Mazur
-
Między bajki należy położyć teorię, jakoby do zakupionego auta od handlarza nic po zakupie nie dołożysz.
"Gotowy do jazdy" oznacz tylko i wyłącznie tyle, że być może dojedziesz nim do domu zanim zorientujesz się co do pierwszej usterki.
Widzę, że celujesz w duże pojemności.
Wiem co czujesz, bo 10 lat dojeżdżałem do pracy samochodami typu Cinkocienko, Seicento czy Fiesta (wiem, Rutkov - Twoja była zupełnie wyjątkowa).
Tyle tylko, że ja po 10 latach przestałem dojeżdżać do pracy;-) Koszty paliwa - nawet w gazie - to spory wydatek, jeśli samochodem jeździsz codziennie. I warto wtedy zastanowić się czy komfort wyprzedzania wszystkiego po drodze jest wart swojej ceny w paliwie :-D
Co do zaproponowanych przez Ciebie samochodów - to brałbym V70. Silnik 2.4 to pancerna jednostka, na dodatek przystosowana fabrycznie do montażu instalacji LPG. Brałbym manual, bo jak napisałeś automaty mają kiepską opinię. Ale ten samochód ma promień zawracania Autosana - znajoma posiadająca S60 powiedziała mi kiedyś, że długim Sprinterem potrafi lepiej manewrować niż tą krową:-D.
Poszukaj V50 z tym silnikiem- trochę mniejszy, ale to jest focus w szwedzkich blachach - ale budżet większy:-)
https://www.otomoto.pl/oferta/volvo-v50-zamiana-2-4-b-stan-bdb-bezwypadkowa-serwis-ID6DcMNd.html#3b7813e692
Jak chcesz sprawdzone auto z realnym przebiegiem i historią serwisową - szukaj na forach właścicieli konkretnych modeli aut.
Ja mogę mogę Ci zaoferować Finezyjnie Interesujące Auto Turystyczne model Idea w gazie, lub Saab'a 95 kombi 1.9TiD ze skromnym przebiegiem 293kkm w automacie:-P
Ramm.
-
Nie znam się za bardzo na motoryzacji, w zasadzie zaczynam się interesować w momencie wymiany samochodu. Ja korzystam z leasingu, więc samochody nowe, albo wersje demo od dealerów. Trochę przerażają mnie przebiegi ponad 200 000.
Na Twoim miejscu poszukałbym w internecie u dealerów - jest całkiem spory wybór samochodów używanych, niektórzy oddają stary samochód w rozliczeniu biorąc nowy, mam wrażenie, że historia takiego autka jest bardziej wiarygodna niż jakiś komis, czy kupno od nieznanej osoby. Wejdź na stronę interesującej Cię marki i poszukaj samochodów używanych, na pewno coś takiego ma Volvo, Audi, BMW i pewnie inni też. W Volvo jest też taki program Volvo Selekt, są to samochody używane, ale po dokładnym sprawdzeniu i nawet chyba z jakaś gwarancją (tylko raczej wyższe kwoty).
Co do marek, które przedstawiłeś to ja jestem fanem Volvo, więc nie będę obiektywny, silniki D5 (2,4) mają mega dobrą opinię, gorzej jest z automatycznymi skrzyniami, ale to trzeba by prześledzić rocznikowo. W każdym bądź razie była generacja automatów w Volvo, które wymagały w zasadzie wymiany coś koło 160-200 000 km, ale tak jak napisałem, musiałbyś poszukać dodatkowych informacji. Za to jeśli trafisz na dobry egzemplarz, to tak wygodnych, ergonomicznych samochodów jak Volvo to nie ma (mówiłem, ze nie jestem obiektywny ;) :) ).
-
@Rutkov
Tak, celuję w większe silniki, bo mam traumę od jazdy srajczento z mikserem pod maską. Serio, nie wiem jak na przełomie wieków można było produkować takie gówno. Drugi powód to to, że moi znajomi ostatnio się pouzbrajali w auta o pokaźnej pojemności (E38 z 3L V8 i Accord 6 w kupie z 3L V6) ale w gazie i mają wygodne, sprawne maszyny, które służą do dojazdów po Trójmieście i okolicach i nie poszli z torbami, więc najwyraźniej to jest do zrobienia. V50 ładna, ale nieprzekraczalnym budżetem jest dycha złotówek. Poza dojazdami do roboty, to fajnie byłoby czasem gdzieś skiknąć za miasto na relaks z ładniejszą połową, dlatego na takie krowy spoglądam. ;)
-
Seat Toledo II dlatego tak dobrze wyposażony, bo to mocna benzynka VR5. Z jednej strony fajnie to może latać, z drugiej może być kosztowne w naprawach. Taki silnik wydumka jak VR6 czy W5. Na plus na pewno bagażnik. Lekko 5 trupów wejdzie do środka, ewentualnie europaleta cementu z Castoramy. Dla mnie na minus to jasna skóra. Super wygląda (zwłaszcza w ciemnym aucie), ale szybko się brudzi i non stop będziesz to czyścił. Jeździłem czymś takim, ale to było TDI i złego słowa nie powiem. Prosty, mechanicznie nieskomplikowany, do naprawy wszędzie. Coś pomiędzy golfiną, a kałdikiem A4.
Audi ma dla mnie dwa plusy. Jest ocynkowane i solidne. Rudy się na to nie rzuci jak na Seata, pod warunkiem, że jest bezwypadkowe i ktoś dbał. Zwykły motor V6 nie powinien być kłopotliwy w naprawie. Skrzynia manualna, więc też luz (nie to co w A8 padalec jeden :P). Jest też kombiakiem, bo to łądniejsze niż sedan. Z racji tego, że to premium i VAG to części mogą być droższe, ale naprawisz to wszędzie i będziesz miał w bród zamienników. Wielowahaczowe zawieszenie to z jednej strony komfort i precyzja, a z drugiej delikatność i większe wydatki. Auto poprawne do bólu i nudne (a zarazem pożądane w niektórych kręgach) jak passeratti B5 albo Golf. Powinien też lepiej trzymać cenę. Gazować to bym tego chyba nie gazował, bo to mija się z celem i nigdy się nie zwróci. No chyba, że latasz w trasy cały czas.
Cytrynka to cytrynka. Ma w sobie coś z Mercedesa (kołpaki). Jak przystało na auta francuskie jest niczego sobie, ale mogą dokuczać drobiazgi i chochliki elektryczne. Braki w wykonaniu lub dziwne patenty (nieruchomy środek kierownicy w C4 albo licznik na środku dechy). To może nie każdemu przypaść do gustu. Powinno być wygodne i tanie w eksploatacji. Jeździłem kilkoma francuzami i to nie moja bajka. Nie pasują mi, więc omijam.
Volvo które uznaję to 240 i serię kanciate cegłówki np. 7xx/9xx. Dla mnie to takie dziwadełko jak Saab. Nie powiem V70R to fajny okręt flagowy i ten mi się podobał, ale kosztowne w utrzymaniu auto (zwłaszcza zawias). Pamiętam jedynie, że któryś model był bratem Carismy (S40?), a inne były zrobione na płycie podłogowej forda. No i ma taką specyficzną deskę rozdzielczą, za która jedni go chwalą, a inni nie. Coś jak z BMW. No i są najczęściej kombiakami, na które mam ostatnio fazę :). Mariaż z Chińczykami z Geely im służy.
Bez względu na to co by tu i kto by tu nie napisał to nic Ci tu nie da. Zrobi Ci wodę z mózgu. Wytypuj coś i jedź to zobaczyć, bo to co jest na zdjęciach, a to co zobaczysz na żywo, to dwie osobne sprawy. Potem jazda próbna. Jak dojdziesz do tego etapu to może odczucia z jazdy Cię przekonają lub odrzucą. Kupuj stan, a nie przebieg czy markę. To ostatnie możesz pominąć jak jesteś na coś zafiksowany. No i nie śpiesz się, możesz też szukać czegoś w okolicy i lokalnie. Zawsze to mniejsze koszty. Możesz też kuknąć na marki Pokroju Opel np. Vectra, Ford Focus/Mondeo/Fiat czy Renio. Honda Ufo była całkiem spoko, czy też żeżot z silnikami 2.0 HDI. Takie tam luźne przykłady.
Natomiast z tych aut co podałeś to dla mnie najrozsądniej prezentuje się kałdi A6.
Edit>>>
V70 z tego ogłoszenia chyba wyszło :).
-
Moim zdaniem Ameryki z takim funduszem nie zwojujesz. Da się kupić, ale znaleźć dobre auto w takiej cenie, które nie będzie jednocześnie wymagało dużego wkładu początkowego w ciągu pierwszych miesięcy jest ciężkie.
W takiej cenie jako wozidło do pracy i do ciotki po kartofle to chyba Opel Astra z silnikiem 8V i LPG. Pali toto 7 do 10l lpg, ma klimatyzację i rozpędza się do 130 km\h (powyżej już żre olej :D). Może trafisz w inne auto również z automatem, ale pamiętaj, że mówimy o samochodach kilkunastoletnich, przy przebiegach powyżej 200 tysięcy, gdzie części są już wyeksploatowane.
W Niemczech to często koniec życia auta, a nie jego renowacja jak w PL więc jest ryzyko, że po kupnie coś się popsuje.
Moim zdaniem budżetówka to góruje opel i LPG. Może jeszcze starsze golfy z prostymi silnikami. Fiat Punto też dobry, ale tam proste silniki są słabiutkie pod względem mocy...
-
To i ja coś od siebie dorzucę... Jak już koledzy wspominali - 10k to mało i bardzo wątpię, czy znajdziesz coś w miarę zadbanego i bez usterek w tej cenie.
Szukaj auta blisko siebie - oferty powyżej 100 km odrzucaj - nawet telefonicznie sprzedawca zapewni cię, że sprzedaje istne cudo - kiedy już przyjedziesz, po pierwszym spojrzeniu przeważnie wydasz jęk zwątpienia.
Szukaj auta kupionego w PL salonie - ograniczysz kosmiczne przebiegi/wypadkową historię.
-
Dziękuję za wskazówki szanowni kammeraden. Zdaję sobie sprawę, że w tym budżecie to będzie niełatwy temat, dlatego radzę się starszych i mądrzejszych. :D
@Kosi Tamta V70 faktycznie znalazła chętnego, najwyraźniej ktoś miał więcej zdecydowania.
Trafiłem jeszcze takie taczki, które wydają mi się godne obejrzenia.
https://www.otomoto.pl/oferta/volvo-v40-volvo-v40-1-9-turbo-diesel-115km-2004r-ID6Ddckn.html#937ddc84bd
Nie jest to benzynka+gazik, ale 2L klekot raczej nie wychleje dużo, a przynajmniej taką mam nadzieję.
https://www.otomoto.pl/oferta/volvo-s60-ID6Dbx6X.html#ac50d3ccbf
Ten ma aż za pikną cenę, ale ubezpieczenie mu wychodzi i aż dziw mnie bierze, że tak tanio stoi, chyba dużo rzeczy go boli.
https://www.otomoto.pl/oferta/audi-a4-a4b5-lift-1-8-turbo-ID6DbfKf.html#gallery-open
Ten Kałdik gaziku może nie ma, ale za to fajny motorek.
Na koniec trochę szaleństwa:
https://www.otomoto.pl/oferta/mercedes-benz-clk-2-3-benzyna-lpgautomatfull-opcja-ID6D89SI.html#a59426843c
W124 które miałem w posiadaniu sprawiło, że pokochałem Gwiazdy, ale zakładam, że ma problemy z dachem i/lub rudą szmaciurą, jak to Merol.
-
Szukaj auta blisko siebie - oferty powyżej 100 km odrzucaj - ...
Rok temu zmieniałem auto do pracy i potwierdzam to spostrzeżenie. W kasie do 10k chyba nie warto dalej.
Nie rzucać się na okazje, to w 90% niewypał.
I banał. Ja masz możliwość pojedz, na wybrana przez siebie, stację diagnostyczną i powiedz, że chcesz kupić. Odżałuj trochę kasy, a diagnosta będzie szczęśliwy, a Ty lepiej poinformowany. Takie sprawdzenie uratował mnie przed wejście na ewentualną skarbonkę.
Jak na dojazd do pracy to mam Seata Ibizę 1,4 z 2006. Na jedną, dwie osoby wystarczy. Miły samochodzik. Poza miastem można klimę odpalić. W mieście raczej nie, muli silnik.
-
MazuR, 10 lat pracuję w branży moto i jedno Ci powiem: kupowanie takich wynalazków jak A6, Toledo V5, V70, C5(to jeszcze najbardziej znośne ze wszystkich, chociaż elektronika bywa w tych autach paskudna) czy inne perełki z dużymi pojemnościami, to zabawa na drugie, trzecie auto i zasobną kieszeń. Tu naprawdę nie skończysz na 10 tys.
Szukaj jakiegoś prostego japońca z wolnossącym silnikiem(Corolla na przykład) i ciesz się świętym spokojem.
Zobacz, pierwszy właściciel :D:
https://www.otomoto.pl/oferta/toyota-corolla-toyota-corolla-1szy-wlasciciel-salon-katowice-ID6Dejbk.html#7148496fd7
Plusem takiej Corolli jest to, że raczej szybko ją odsprzedaż i jak nie będziesz jeździł 140 lat, to nie stracisz koszmarnie dużo pieniędzy. Z takimi Volviakami, o tym Mercu Cabrio nie wspomnnę(ruda te samochody żre niemiłosiernie), będziesz płakał.
-
Całkowicie popieram przedmówcę. Budżet trochę mały na jakieś naprawdę dobre autko. Toyoty są całkowicie bez wyrazu, bez osiągów, ale...
Przedmówca dobrze to ujął.
Mierz siły na zamiary i stopniowo przeskakuj na wyższe poziomy.
-
@Rutkov
Drugi powód to to, że moi znajomi ostatnio się pouzbrajali w auta o pokaźnej pojemności (E38 z 3L V8 i Accord 6 w kupie z 3L V6) ale w gazie i mają wygodne, sprawne maszyny, które służą do dojazdów po Trójmieście i okolicach i nie poszli z torbam
Nie zakładasz jeszcze jednej wersji - po prostu się nie przyznają do tego, ile pakują w takie auta albo są przed grubymi wydatkami. ;). Jedno i drugie nie jest tanie w utrzymaniu. Jak lubisz motoryzację, to fajnie mieć grata z V8, ale hobbystycznie. Nie na co dzień. Kilku moich znajomych przerabiało takie limuzyny z lat 90 i oczywiście nie musieli odmawiać sobie posiłków, ale tania zabawa to to nie była.
Nawiasem mówiąc, auto Ci szybko spowszednieje, każde. Może jestem zblazowany, bo jeździłem naprawdę wieloma furami, włącznie z egzotycznie drogimi, ale serio, nie mam wielkiej potrzeby jazdy takowymi. Na co dzień mam... Corollę :D.
-
@Piotrek
Te starsze Volviaki to na prawdę taki szajs? Na tyle na ile próbowałem się orientować, to mają dobre opinie, głównie te automaty kwiczą.
Przyznam szczerze, że trochę ostudziliście zapał, jak i zdeprymowaliście... W jakim gównolandzie żyję, by na 20 letnie auto, które ma coś więcej niż kierownicę i pedały rozstawione po ludzku musieć wykładać roczne+ zarobki... :(
-
To może zamiast narzekać na kraj polepsz kwalifikacje i poszukaj lepszej pracy.
Sorry, ze tak brutalnie, ale kilka latek mam na karku, trochę po świecie pojeździłem i podoba mi się w PL i bardzo nie lubię takiego bezproduktywnego narzekania na mój Kraj.
-
@Piotrek
Te starsze Volviaki to na prawdę taki szajs? Na tyle na ile próbowałem się orientować, to mają dobre opinie, głównie te automaty kwiczą.
Przyznam szczerze, że trochę ostudziliście zapał, jak i zdeprymowaliście... W jakim gównolandzie żyję, by na 20 letnie auto, które ma coś więcej niż kierownicę i pedały rozstawione po ludzku musieć wykładać roczne+ zarobki... :(
Generalnie każde stare auto to potencjalna skarbonka. Im mniej skomplikowane, młodsze, tym lepsze.
-
Generalnie każde stare auto to potencjalna skarbonka. Im mniej skomplikowane, młodsze, tym lepsze.
Bez przesady i nie ma reguły. Każde auto to potencjalna skarbonka. W nowym jak coś Ci palnie to też może być smutno. Wszystko się sprowadza do zasady - "jak dbasz tak masz".
@MazuR
Nie załamuj się. Kubeł zimnej wody na głowę i śledzisz ogłoszenia. Jak coś wytypujesz to jedziesz oglądać. Daj sobie czas. Ponoć statystycznie na szukanie auta schodzi rok. Ponoć... Jak kilka aut oglądniesz to będziesz miał już jakieś pojęcie. Może być tak, że przejedziesz się i będziesz wiedział, że to jest to lub też będzie odwrotnie. Masz też Internet i da się wygooglać co w danym modelu jest najczęstszą padziochą. Ważne, abyś się nie załapał na bezwypadkową okazję i był świadomy w co się pakujesz :).
-
Byle nie z Będzina...a będzie dobrze

https://youtu.be/p_tFVZyOXxM
Wysłane z mojego LG-H870 przy użyciu Tapatalka
-
Bez przesady i nie ma reguły. Każde auto to potencjalna skarbonka. W nowym jak coś Ci palnie to też może być smutno. Wszystko się sprowadza do zasady - "jak dbasz tak masz".
@MazuR
Nie załamuj się. Kubeł zimnej wody na głowę i śledzisz ogłoszenia. Jak coś wytypujesz to jedziesz oglądać. Daj sobie czas. Ponoć statystycznie na szukanie auta schodzi rok. Ponoć... Jak kilka aut oglądniesz to będziesz miał już jakieś pojęcie. Może być tak, że przejedziesz się i będziesz wiedział, że to jest to lub też będzie odwrotnie. Masz też Internet i da się wygooglać co w danym modelu jest najczęstszą padziochą. Ważne, abyś się nie załapał na bezwypadkową okazję i był świadomy w co się pakujesz :).
Tylko w nowym masz gwarancję ;).
-
No i guzik z tej gwarancji czasem jest. Mało razy ASO lub Dystrybutor wała pokazało, albo naprawiają i naprawić nie mogą ;). Poza tym może nie być co naprawiać w trzycylindrowej pierdziawce. To złudne poczucie bezpieczeństwa. oczywiście jest to wartość dodana i lepiej ją mieć niż nie, ale to nie załatwia sprawy w 100%.
Z używanymi autami też można się na różne sposoby ratować. Pod warunkiem, że jest do czego kręcić te części. Są zamienniki, części używane, regenerowane etc. Bardziej boli cena robocizny, bo przeważnie wychodzi więcej niż wartość tych części, no ale to też z niczego nie wynika. Nie zawsze też ze wszystkim trzeba jeździć do warsztatu. Drobiazgi da się samemu naprawić pod blokiem nawet.
-
Dziękuję za rady i wskazówki odnośnie kupna używanych 4 kółek. Doszedłem do wniosku, że nie stać mnie na kredyt na 20k żeby kupić furę za 10, więc wrócę do oryginalnego planu i przedziału cenowego "stary rep". A że w tych cenach nie ma nic fajnego, to chyba spróbuję podobnie jak brat, upolować Astrę G Bertone: jedyne auto w okolicach 5-7k jakie mi przychodzi do głowy i jest fajne. Zimne piwko dla wszystkich udzielających się w temacie. :564: :564: :564:
-
To może zamiast narzekać na kraj polepsz kwalifikacje i poszukaj lepszej pracy.
Sorry, ze tak brutalnie, ale kilka latek mam na karku, trochę po świecie pojeździłem i podoba mi się w PL i bardzo nie lubię takiego bezproduktywnego narzekania na mój Kraj.
Przecież napisał prawdę. W Polsce ludziom za minimalną żyje się okropnie, a ci co zarabiają rzekomo dużo (czyli ok. 5000 zł brutto średniej krajowej) są dowalani podatkiem i robi się z tego ledwo 3600. Istne rarytasy.
W innych krajach zachodu też nie ma kokosów za minimalną, ale państwo tam na tyle pomaga by osoba mogła żyć nie martwiąc się, że awaria auta oznacza żarcie gruzu.
-
https://www.google.com/amp/s/www.auto-swiat.pl/wiadomosci/aktualnosci/cztery-fabrycznie-nowe-polonezy-odnaleziono-je-w-belgii/xgmktmt.amp
Panie...nówki sztuki, nie śmigane. Belg płakał jak sprzedawał.
-
No na bogato, wersje eksportowe w jednym kawału i miejscu. Ostatnie takie duże zagęszczenie poldasów było:
a) na Żeraniu,
b) na złomie.
Dobre znalezisko. Niejeden fan Borewicza się zaślini.
-
The Black Ghost: Street Racing Legend - 1970 Dodge Challenger 426 Hemi Documentary | HVA
https://youtu.be/Jd0io1zktqI
Warto poświęcić te 40 minut, bo historia jest zacna. Tak samo jak furmanka - 3x czarny + pełen wypas.
Poza tym życzę wszystkim ekologicznym pierdziawkom z trzema cylindrami i baterią w dup... dotrwania do takiego wieku, nie mówiąc o odpaleniu po 30 latkach stania pod kocykiem.
-
Ponieważ serce mojego saaba 9-5 zakończyło swój żywot - 1.9 TiD stanął przy przebiegu ~300k km - poszukuję rodzinnego kombi :-). Max za 15 000 zł ;-).
Jakieś propozycje? Benzyna? Diesel?
Pytam, bo czasem warto zobaczyć opinie innych kierowców :-).
Ramm.
-
Jak lubisz prowadzić to fajną opcją jest Subaru Legacy. Stałe 4x4 + bokser robią robotę i uzależniają (moja żona przy wymianie auta nawet nie chciała spojrzeć na inne marki). W tym budżecie uda się upolować coś ze Szwajcarii z okolic 2009 roku. Jakby trzeba było coś podniesionego to Forester/Outback - to jedyne pseudo-suv'y gdzie nie siedzi się na stołku i prowadzą się w zakrętach lepiej niż wiele "normalnych" aut (Forester jest przecież zrobiony na Imprezie ;) ) Tylko tutaj może być problem z budżetem bo to są auta dosyć poszukiwane.
Jako że powożę się różnymi plejadami od 2007 roku to kilka uwag:
Brać tylko benzynę (diesel jest super dynamiczny ale lubi pokręcić panewką, miałem więc wiem).
Subaru nie lubią druciarstwa ale są dobrze zbudowane i bezawaryjne. Poleciłem je kilku osobom i wszyscy są zadowoleni.
Benzyny dobrze znoszą LPG, tylko trzeba wiedzieć kto ma założyć ;)
Skrzynie automatyczne są pancerne ale mało sportowe.
Legacy/Outback z MY10+ nie są może najpiękniejsze ale w środku mają masę miejsca, a na tylnej kanapie to tylko Superb może stawać w szranki.
Serwis nie jest drogi, jest masa części z UK i krajów Skandynawii (np. całą blachę na lewy bok do Imprezy GT kupiłem kiedyś za 600pln). Jest też sporo tanich i ogarniętych warsztatów specjalizujących się w Subaru w PL.
Z wad to dwie rzeczy: jako że są składane w Japonii (lub USA) to ruda lubi zajrzeć - szczególnie nadkola z tyłu. I nie ma za dużo bajerów, wnętrza są dosyć spartańskie, to auta budowane dla kierowcy który lubi sam prowadzić i nie lubi masy świecidełek ;) W końcu Subaru wywodzi się z Nakajima Aircraft, czuć ducha Ki43 Hayabusy i Ki84 Hayate :evil:
Jeżdżenie Subaru uzależnia, szczególnie jak jest ślisko to wszyscy inni jakoś tak wolniej się przemieszczają ;) Ale fizyki się nie da oszukać i plejady hamują tak samo jak inne auta więc łatwo przeszarżować. Już kilku kolegów się o tym przekonało.
Jakbyś chciał się rozejrzeć to daj znać - dam ci namiary na dwie osoby które specjalizują się w szukaniu Subaru.
-
Widziałem, Legacy jest w kręgu moich zainteresowań. Ładny, prosty w formie samochód. Tyle tylko, ze ja mieszkam na zadupiu i ciężko jest znaleźć ogarniętego mechanika do samochodów spoza grup VW, Opla, BMW czy władców pierścieni. Celuję w silniki z turbiną, a tutaj to już tylko Saab lub Opel w tym budżecie.
Pytanie z innej beczki.
Jak to jest teraz z rejestracją pojazdu z zagranicy jeśli kupujesz od handlarza?
Handlarz nie powinien zarejestrować auta po iluś tam dniach od sprowadzenia do Polski?
Ramm.
-
Chyba nie musi przerejestrowywać. Ważne, żeby wystawił normalną fakturę, a nie jakąś "umowę na Niemca". Ja kupiłem samochód na fakturę od handlarza, a tablice miałem szwedzkie. Sam sobie przerejestrowałem.
-
Ja mówię o tym:
Przepis art. 71 ust. 7 stanowi, że właściciel pojazdu ma obowiązek zarejestrować go w ciągu 30 dni od dnia sprowadzenia pojazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej z terytorium państwa członkowskiego Unii Europejskiej
Przepisy dotyczą także tych, którzy dokonują dalszej odsprzedaży pojazdu stanowiącego dla nich towar handlowy, a nie środek transportu w rozumieniu art. 2 pkt 31 Prawa o ruchu drogowym. Czyli odpowiedź brzmi – tak. Z jednym istotnym wyjątkiem – spod obowiązku rejestracji w terminie 30 dni od sprowadzenia z innego kraju UE wyłączono pojazdy nowe. Oznacza to, że przedsiębiorcy prowadzący działalność w zakresie sprzedaży pojazdów nowych nie będą musieli rejestrować takich samochodów w terminie 30 dni od przekroczenia granicy.
Dzięki temu wyłączeniu klient nadal będzie miał możliwość bycia pierwszym właścicielem pojazdu, jak również korzystanie z profesjonalnej rejestracji pojazdów będzie miało rację bytu, ponieważ jednym z jej głównych założeń jest to, że auto nie musi być „klasycznie” rejestrowane a po drogach publicznych porusza się na podstawie blankietu 30-dniowego dowodu rejestracyjnego i na zielonych „przechodnich” tablicach.
Niestety, nie wszystkie postulaty branży motoryzacyjnej zostały na etapie legislacyjnym wysłuchane. Obowiązek rejestracji pojazdu w ciągu 30 dni obejmie wszystkie inne pojazdy poza nowymi, a więc także używane. Dealerzy i komisy sprowadzające auta używane odczują więc skutki nowych regulacji. Przywożąc do kraju auto „z drugiej ręki” będą musieli dokonać jego rejestracji w ciągu 30 dni od sprowadzenia pod groźbą wyżej wspomnianej kary pieniężnej. Konieczne będzie także ubezpieczenie pojazdu. Będzie się to wiązało z dodatkowymi kosztami, co odczują także klienci.
Pytam jak to jest w praktyce.
Ramm.
-
Szczerze mówiąc nie interesowałem się, czy samochód gość trzymał na placu powyżej trzydziestu dni, znalazłem w Internecie ogłoszenie i kupiłem, a w urzędzie nikt nie robił mi problemów. Otrzymałem od gościa wszystkie wymagane dokumenty.
-
Powinno być do LOL, ale tutaj się bardziej nadaje. Prawdziwy technik 8).
https://tvn24.pl/poznan/poznan-bez-wlaczonych-swiatel-jechal-przez-miasto-policjanci-oniemieli-gdy-zajrzeli-do-auta-4939444
(https://tvn24.pl/najnowsze/cdn-zdjecie-go3oj1-tak-wygladala-deska-rozdzielcza-auta-4939405/alternates/LANDSCAPE_840)
-
Zdemontował sobie deskę, a tak poza tym wszystko jest :).
-
Jak się przypatrzysz to nie tylko deskę, chyba rozkręcił wszystkie maskownice, łącznie z tymi na drzwiach. ;D
-
Po prostu ściągnął tapicerkę z drzwi i całą deskę. Pewnie robił sobie chłopina przekładkę i przypomniał sobie, że musi do blacharza podjechać. Dobrze, że na kołku nie siedział ;).
-
Volvo 40 pierwszej generacji :579: tyle wspomnień :D. Ale oprócz brakującej deski gość nie miał też uprawnień do prowadzenia.
-
Taka ciekawostka, wiecie, że omijanie innego samochodu w okolicy przejścia to wykroczenie i kwalifikuje się na mandat, nawet jeśli są dwa pasy? Czyli jak ktoś jedzie załóżmy 30 km/h i zbliża się do pasów to też trzeba zwolnić do 30 km/h pomimo tego, że można jechać 50 w terenie zabudowanym, a pieszego nie ma okolicy pasów.
https://youtu.be/qri0Dpel46A
-
Tu jest wyjaśnione dlaczego tak jest: https://www.policja.pl/pol/aktualnosci/203912,Nie-wyprzedzaj-przed-przejsciem-dla-pieszych.html
-
Panowie pytanie , samochód muszę zmienić do tej pory Renault Modus (niestety padł) , samochodem 90% czasu żona jeździ. Bardzo zależy jej na wysokim siedzeniu za kierownicą , coś zdecydowanie większego niż modus jakiś VAN , miniVAN ? Kwota maks 30 000 .
-
Jak z renówki byliście zadowoleni to bierz Scenica III. Polecam wersję XMOD. Ładniej i modniej wyglądająca. Jak nie Renault to CMAX II.
-
Bardzo zależy jej na wysokim siedzeniu za kierownicą , coś zdecydowanie większego niż modus jakiś VAN , miniVAN ? Kwota maks 30 000 .
Autosan spełnia te kryteria ;-)
Ramm.
-
Jakieś auto pod LPG macie na sprzedaż? Szukam kompaktu w stylu Astry, Yaris III itd. ale musi to być automat (pełny), najlepiej od 2008 roku.
Szukam i jest bieda z nędzą. Znaleźć coś w automacie i prostym silnikiem zaczepia o białego kruka :p
-
Jakieś auto pod LPG macie na sprzedaż? Szukam kompaktu w stylu Astry, Yaris III itd. ale musi to być automat (pełny), najlepiej od 2008 roku.
Szukam i jest bieda z nędzą. Znaleźć coś w automacie i prostym silnikiem zaczepia o białego kruka :p
Przychodzi mi do głowy tylko takie cos:
https://www.otomoto.pl/oferta/dodge-caliber-2-0-benzyna-skora-oplacony-sxt-automat-ID6DWcc4.html#d0c46f7c6c
No i jeszcze Saab 9-3 w benzynie, ale to nie kompakt.
Reszta to już dsg z przebiegami koło 200kkm lub skrzynie "półautomatyczne" (citroeny i peugoty), które mimo, że są całkiem niezłe - to są wolne jak jasna cholera.
-
Kompakt i automat w Europie trudny temat. Z reguły oznacza to słabiutki silnik, który nie najlepiej sprawdza się z automatyczną skrzynią biegów. Z kolei kompakty, które miewają już automaty napędzane są wyżyłowanymi silnikami z bezpośrednim wtryskiem, ale do tych nie założysz LPG.
Temat trudny. Na pewno samochody ze Stanów sprowadzone mają w większości skrzynie automatyczne i wolnossące silniki, ale trudno je nazwać samochodami kompaktowymi.
-
Dzięki chłopaki. Boję się aut z USA ze względu na serwis, w sumie tak patrząc to jedyną opcją jaką widziałem była Astra J, która ma pełny automat i silnik dobry pod lpg - a sam wygląd jest też świetny - szczególnie wersja GTC, którą oddałem i teraz żałuję.
W sumie nawet mógłbym się zgodzić na DSG, ewentualny remont jak się zepsuje to ok. 6 tysięcy, jestem w stanie do wkalkulować w koszty.
Jeździłem Porsche Cayenne z 2005 roku w automacie i było super mimo, że tam jest bodajże półautomat. Niemniej 13 litrów benzyny na 100 km przy cenie prawie 6 zł to dziękuję. Teraz jeżdżę rozklekotanym oplem, którego manual ledwo co żyje więc temat jest dość pilny :D
-
Pełny automat, który nadaje się do LPG, i jest w kompakcie... przychodzi mi do głowy Volvo C30 (https://www.blocket.se/annons/sodermanland/volvo_c30_t5_automat_momentum_220hk/96176138) z pięciocylindrowymi silnikami. Ale to może być nietani zakup. Ogólnie Szwecja to ciekawy kraj do zakupu auta. Po numerze rejestracyjnym można sprawdzić (https://fu-regnr.transportstyrelsen.se/extweb) większość historii samochodu, z liczbą właścicieli włącznie (https://www.car.info/). Niestety z tego co się orientuję, to Szwedzi niechętnie sprzedają auta prywatnym osobom spoza kraju, więc trzeba szukać pośrednika, a to dodatkowe koszty.
-
Nawet fajne te wozidła ze Szwecji :p Rzucę okiem może coś się trafi lokalnie, choć kupowanie auta w PL to loteria.
Myślę czy nie sprowadzić jakiegoś z NL, znam holenderski, formalności i szansa na minę jest dużo mniejsza bo krętactwo jest tam tępione, aczkolwiek siedzę teraz w PL i nie ma jak zobaczyć auta - a o dziwo widziałem tam nieco automatów.
Nie wiem ile jeszcze wytrzyma skrzynia biegów w tym aucie co mam, nie opłaca się tego naprawiać\wsadzać nowej bo robocizna + skrzynia to prawie cała wartość samochodu... stąd dość spore ciśnienie by wreszcie coś kupić.
-
Nie wiem jak C30, ale mam S60 z tym silnikiem i jeśli chodzi o LPG to polecam. Dobry gazownik i zostaje tylko korzystać z życia.
Jest jednak mały problem - praktycznie brak tego modelu z tym silnikiem na polskim rynku.
-
Problem z S60 polega na promieniu skrętu.
Koleżanka posiadająca takowy mówiła mi kiedyś, że do miasta woli się wybrać "długim" Sprinterem, bo lepiej się jej nim manewruje :-D
-
S60 skręca jak ciężarówka, ale dla kolegi padła propozycja C30, który jest sporo mniejszy.
-
C30 to siostrzany model S40 i V50, które na dobrą sprawę są przebranym Fordem Focusem. Dostępność części nie jest wcale taka kiepska. Oryginalny rozrząd kosztuje niecały 1k pln (z pompą wody). Problem to mało miejsca pod maską z rzędowym piątkami, jak ktoś chce się bawić w DYI, i przy automacie warto pilnować wymiany oleju w skrzyni co 60000 km (mimo, że producent nie zaleca). Ogólnie fajne wozidła. Ojciec pomyka 50 2.4 (z automatem), a ja 70, tysz 2.4. Nie mam powodów do narzekań.
-
Ostatnio stałem przy jakimś pseudo SUV Audi coś tam. Tak popatrzyłem i doszło do mnie, że te auta wcale nie są takie wielkie. Owszem mniejsze od np. Porsche Cayenne, ale znowu ledwo co grubsze od opla.... to chyba tylko takie wrażenie, że samochody a'la SUV są wielkie. Nawet mnie to zaciekawiło i przyznam, że rozważam teraz też takie coś :D Toyota RAV jest spoczko choć wnętrze brzydkie.
Ogólnie jest problem z nowszymi autami i miejscem w środku. Czuję ciasnotę, jestem wysoki oraz przypakowany - jazda Mercedesem (SUV) była średnia - auto krowa, a w środku średnio miejsca.
Audi A3 (też rozważam) o dziwo dobrze w środku, a opel astra to już w ogóle luzik jak się cofnie fotel.
-
Panowie, proszę o radę. Opisuję z detalami ku przestrodze. Miesiąc temu kupiliśmy używany samochód w dużej firmie z Gliwic. Autko czteroletnie, firma daje roczną gwarancje na wady ukryte. W czym problem? Otóż po zakupie, pojechaliśmy na wakacje, po powrocie parę dni temu stoję pod sklepem a gość z auta obok mówi że w tylnym kole brakuje jednej śruby. Dobrze że sklep obok domu, natychmiast sprawdziłem wszystkie pozostałe, były ok. Ale niestety gwint w otworze z którego śruba wyleciała zerwany. Podczas odbioru auta śruba była na pewno, samochód oglądaliśmy dość dokładnie w trójkę, do tego był brany na kanał. Śruby mają chromowe nakładki więc przy oględzinach brak byłby zauważony. Samochód jest od pierwszego właściciela, auto odsprzedał pośrednikowi w maju u którego je kupiliśmy, a więc zakładam że już po wymianie kół, na koła z oponami letnimi. Więc pośrednik raczej przy kołach nie grzebał bo i po co. Poprzedniego właściciela też nie podejrzewam, gość raczej nie bawił się w samodzielne wymiany tylko zlecał je u oponiarzy. Podejrzewam że podczas tegorocznej wymiany kół, gwint zerwano w zakładzie oponiarskim i jakiś orzeł biały, przegwintował resztki gwintu i wsadził śrubę na klej. To będzie można stwierdzić po ściągnięciu koła, przy wymianie piasty. Tylko że mi to nic nie da, auto na razie uziemione, żeby było śmieszniej to miałem dużo szczęścia, po analizie zdjęć z wakacji, na ostatnim zrobionym w dniu powrotu do domu widać że śruby nie ma , czyli dzięki jakiemuś "gienkowi" co się szefowi nie przyznał, jechałem prawie 700 km na trzech śrubach, teraz mam nauczkę żeby takie rzeczy sprawdzać. Śrubę "klejoną" prawdopodobnie wyrwało w głębokich kałużach po burzy jeszcze na wakacjach kiedy odwiedziliśmy znajomych w Koszalinie. Naprawa to wymiana piasty, a przy okazji chyba łożyska. Koszt w ASO, to z robocizną ok 1300 pln, zamiennik plus robocizna w małym zakładzie to 600 pln. Czy taki przypadek można zakwalifikować jako wadę ukrytą i reklamować ? W sumie nie tylko ja zostałem oszukany ale Dealer i pierwszy właściciel pewnie też, no chyba że wiedział. Za taki numer powinien być paragraf, gdyby wsadzili w jednym kole dwie takie klejone śruby to na bank, koło by fruwało, mogłem zabić siebie, a przy okazji kogoś innego. To reklamować , czy dać sobie spokój i naprawić na własny koszt?
-
Reklamować. Na pewno nie zaszkodzi. Zadzwoń i dowiedz się - co oni na to?
Jeśli chodzi o jazdę z 3 śrubami - do tragedii raczej daleko było. Ale to tylko moje zdanie.
-
Raczej scenariusz był taki, że albo źle (krzywo) wkręcił ktoś śrubę i pneuamtem zerwał gwint lub było to niedokręcone i w czasie jazdy uszkodziło gwint. Niewykluczone, że stożek w feldze też. Sytuacja mało zabawna, mogła się skończyć różnie, ale to tylko jedna śruba i koło odpaść raczej nie powinno. Znajomy zaliczył ostatnio taką sytuację jak przyjechał do mnie z Suwałk. Tyle, że tam wszystkie śruby były luźne i koło zaczęło wydawać stukające dźwięki. Też mu robili w warsztacie wymianę i też nie sprawdził po nich. Nie sądzę aby to ktoś na klej próbował robić, bo tam bywa dość ciepło i brudno, więc odpadłoby momentalnie. No i wskazywałoby też na to, że ktoś z premedytacją to zrobił i chciał zatuszować, a tak zwalą na sytuację losową. Niewykluczone, że cała sytuacja trwała dłużej i poprzedni właściciel żył w błogiej nieświadomości, a ostatecznie trafiło na Ciebie.
Osobną sprawą, jest to, że każdy po wymianie kół lub po prostu co jakiś czas, powinien sam sprawdzać dokręcenie kół. Najlepiej kluczem dynamometrycznym (nawet jakimś gównianym z biedronki) i dokręcił do wskazanego w instrukcji momentu. Śruby mogą się luzować. Na wulkanizacjach często dokręcają kluczami pneumatycznymi i bywa, że dokręcą za słabo, albo za mocno. Stąd takie historie.
Co do kosztów naprawy to trudno to oszacować, bo różne zintegrowane wynalazki robią. Łożysko raczej powinno być całe, bo jak się posypie to zaczyna huczeć i się grzać.
Tak czy siak dobrze, że nikomu nic się nie stało.
Do sprzedawcy zadzwonić powinieneś, ale teraz to już po zawodach, bo znając nasze realia, powie, że sam coś grzebałeś i teraz chcesz zwalić na nich. Jak auto odbierałeś wszystko było cacy, było u diagnosty itd. Krótko mówiąc spychologia. No chyba, że faktycznie wyjdzie, że ktoś coś kleił, to wtedy był tam z drzwiami wpadł.
-
Dzięki za odzew w sprawie, na razie obyło się bez oficjalnej reklamacji. Auto oddane
do firmy, czekam na decyzję.
-
Bardziej ekologicznego auta nie ma. W tym tygodniu miałem okazję pomóc Panu Marianowi i obczaić owy egzemplarz. Jak na 37 lat i codzienne jeżdżenie do pracy to bomba. Na budziku 966 tyś. km.
Mercedes W123 wciąż na Taksówce od 25 lat!
https://www.youtube.com/watch?v=IpL_V97_TFg
(https://i.imgur.com/Gaha94l.jpg)
-
Mój Biedolf IV Variant ma 470000 km. Silnik chodzi jak złoto. Dopiero tydzień temu z nowymi amorami z przodu i alternatorem, stare graty wytrzymały 22 lata. Zamierzam nim dociągnąć do śmierci - mojej lub jego.
-
Ja się właśnie zabrałem za wymianę amortyzacji w swojej siedemdziesiątce. O ile wymiana gratów na przedniej osi wydaje się względnie prosta, to już demontaż tylnych sprężyn przy optymistycznym założeniu, że z samym lewarkiem dam radę zamontować nowe był jednym z moich głupszych pomysłów ostatnio :x. Dopiero w piątek przyszedł wewnętrzny kompresor sprężyn i jak na złość pogoda się popsuła. Jutro minie tydzień odkąd samochód stoi na kobyłkach :580:.
-
Dzięki za odzew w sprawie, na razie obyło się bez oficjalnej reklamacji. Auto oddane
do firmy, czekam na decyzję.
Usterka uznana, autko naprawione na koszt sprzedającego i odebrane. Pomimo to że uszkodzona była jedna piasta to wymienili obie z tylnej osi plus łożyska. Obeszło się bez oficjalnej reklamacji. Okazało się ze Firma więcej niż w porządku, w sumie gdyby się uparli to niewiele mógłbym zrobić. Jak ktoś szuka używanego auta, to polecam dealera. Firma na K z Gliwic. Ewentualnie gdyby ktoś był zainteresowany to dane Firmy na priv. Rzadko spotykane podejście do klienta, przeważnie fajnie jest jak wszystko gra, w razie kłopotów już nie jest przyjemnie. W tym przypadku pan Adam z którym załatwiałem temat nie stracił cierpliwości do samego końca.
-
Świetnie! Czyli jednak da się i są jeszcze "normalni" przedsiębiorcy.
-
Miło wiedzieć, że są jeszcze tacy ludzie na tym łez padole.
-
Niemcy to jednak pragmatycy i wizjonerzy. Już w latach 80. ubiegłego wieku przewidzieli, że może być różnie i oprócz przekombinowania swoich MB dodali takie mit "Sonder-Ausstattung" w wersji Polizei. Nie ukrywam, że przygarnąłbym ;). To tak w ramach ciekawostki.
https://www.thefirearmblog.com/blog/2016/10/19/german-police-car-mp5-storage/
-
"The Need for Speed." The Kawasaki GPZ900R :evil:
https://youtu.be/xF2RpKqrFr0
-
Jest całkiem prawdopodobne, wręcz graniczące z pewnością, że w najbliższą sobotę będę już właścicielem takiego wynalazku. ;)
-
I to zamiast siłowni? ;)
-
Jest całkiem prawdopodobne, wręcz graniczące z pewnością, że w najbliższą sobotę będę już właścicielem takiego wynalazku. ;)
To jeszcze H2 z drugiej części i będzie komplet ;).
GPz to fajna sprawa. Wprawdzie miałem tylko mniejsze GPz-ty, ale 400/550/750 Uni-Tracki też miały swój klimat i świetny wygląd w stylu lat 80-tych.
https://nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/czy-pamietacie-jak-zapisujemy-liczebniki-porzadkowe-
https://rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1042:zapis-liczebnikow-porzdkowych&catid=44&Itemid=58
-
Jest całkiem prawdopodobne, wręcz graniczące z pewnością, że w najbliższą sobotę będę już właścicielem takiego wynalazku. ;)
Jestem po pierwsze za biedny, a po drugie jestem fanem starszej "techniki", jak Rosjanie w wojnie z Ukrainą. ;)
-
Jestem po pierwsze za biedny, a po drugie jestem fanem starszej "techniki", jak Rosjanie w wojnie z Ukrainą. ;)
Bo pokazówka w telewizorni musi być...
-
Jestem po pierwsze za biedny, a po drugie jestem fanem starszej "techniki", jak Rosjanie w wojnie z Ukrainą. ;)
Z takich powodów zainwestowałem w mobilne urządzenie do przeganiania ekologów dymem, czyli Iża-49 do remontu.
-
No i się zrealizowało...
(https://naforum.zapodaj.net/thumbs/f444c90ed6d7.jpg) (https://naforum.zapodaj.net/f444c90ed6d7.jpg.html)
Call me Maverick. ;)
-
Gratuluję determinacji i zakupu :564:. Niech dostarczy mnóstwo radości :564:.
-
Nie powiem, nie wiem czego się czepiają, nawet kulturalnie kierunek włączał podczas tej ślimaczej "ucieczki" klik (https://tvn24.pl/tvnwarszawa/najnowsze/minsk-mazowiecki-poscig-na-autostradzie-padly-strzaly-sa-juz-wyniki-badania-krwi-kierowcy-zarzuty-6115397). Zresztą tą Fabią startować do Superba (chyba), odważny! ;D
-
Jako że zawsze byłem przekorny ;), to zareklamuję rower :). Jakoś tak na przełomie czerwca i lipca zainwestowałem w gravela i regularnie go wykorzystuję. Obecnie na dojazdy do pracy i do stałych miejsc odwiedzin, robię tygodniowo +/- 100-120 km + dodatkowo jakieś eskapady, a to po Lesie Kabackim i wzdłuż Wisły, a to do Puszczy Kampinoskiej, albo przynajmniej odkrywam Warszawę na nowo z perspektywy siodełka rowerowego, a nie kabiny samochodu. Okazuje się, że W-wa jest doskonałym miastem dla rowerzystów, mnóstwo ścieżek rowerowych pozwalających na przemieszczanie się z południa na północ, lub wschodu na zachód i mnóstwo świetnych terenów i tras w samym mieście jak i w bezpośredniej i bliższej okolicy. Oczywiście to nie jest tak, że samochód całkowicie odstawiłem, czasem po prostu nie da się go nie użyć, ale jeżdżę zdecydowanie mniej, zamiast tankować raz w tygodniu, w tej chwili odwiedzam stacje benzynowe tylko dwa razy w miesiącu. Mam mnóstwo frajdy, kondycja mi rośnie (przed zimą i nartami/deską jak znalazł :)), a co ciekawe w niektórych godzinach, czyli porze korków moje "rowerowanie" (wiem niepoprawny wyraz, ale mi się podoba ;)) zajmuje podobną ilość czasu, albo nawet mniej niż stanie w korkach. O ile nie spadnie jakiś wczesny i obfity śnieg, to zamierzam jeździć stale, a w przyszłym roku przymierzę się też do bikepackingu.
Jednym słowem polecam rower :)
-
Szpitfojer na kółkach ;)
https://www.instalki.pl/aktualnosci/technika/58324-bestia-samochod-27-litrowy-silnik-na-sprzedaz-john-dodd.html
Mają ludziki fantazję...
-
Szpitfojer na kółkach ;)
https://www.instalki.pl/aktualnosci/technika/58324-bestia-samochod-27-litrowy-silnik-na-sprzedaz-john-dodd.html
Mają ludziki fantazję...
Najlepsze, cytat z końcówki artukułu:
"To co, teraz rejestracja na zabytek i w niedalekiej przyszłości zapraszamy do Strefy Czystego Transportu w Warszawie?
-
Jazda 30 km/h też pewnie stanowi wyzwanie :).
-
Najszybszy "KAWASAKI GPZ900R TOP GUN" :evil:
https://youtu.be/5BtHpeE7bsY
-
Nie kumam trochę tytułu. Najszybszy? To jaki ja mam? :P
(https://i.ibb.co/h8gTCZL/327629383-1649247618869132-5412538231082105361-n.jpg) (https://ibb.co/ThwNrbY)
-
Nie kumam trochę tytułu. Najszybszy? To jaki ja mam? 
https://i.ibb.co/h8gTCZL/327629383-1649247618869132-5412538231082105361-n.jpg
Jest turbo?
Wysłane z mojego VOG-L29 przy użyciu Tapatalka
Nie cytujemy obrazków. Mazak.
-
Aaaaa ok, coś mi umknęło, bo zerknąłem na szybko w pracy. Faktycznie, 165 KM, 215 mph. Ciekawy fakt z życia mojego GPZ jest taki, że o wiele stabilniej i pewniej czuję się na nakedzie Suzuki GSR600 jadąc 200 km/h niż na leciwym "Top Gunie".
-
Taki odkop:
Mercedes z Polski [1992 Panorama]
https://www.youtube.com/watch?v=waAW74VdXtI
-
Nie kumam trochę tytułu. Najszybszy? To jaki ja mam? :P
https://i.ibb.co/h8gTCZL/327629383-1649247618869132-5412538231082105361-n.jpg
Mój natomiast tak wygląda:
(https://i.ibb.co/hdChFvs/387568338-342035408294707-3743852026731242818-n.jpg) (https://ibb.co/4SJ9RxW)
;D
Nie cytujemy obrazków! Mazak.
-
Mój natomiast tak wygląda
Wygląda na przedlift CBF 1000 ABS Travel Edition. Fajnie doposażony.
Mi się podoba polift z zegarami od VFRki. :)
-
Też się pochwalę, a co...
(https://uploads.tapatalk-cdn.com/20240201/f539b91fe33db761114df153d24f6907.jpg)
Wysłane z mojego VOG-L29 przy użyciu Tapatalka
-
Maszynki piękne, ale muszą koledzy popracować nad prezentacją... :evil: Obie fotki zrobione telefonem ;D
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/ABLVV84jKbpLbzLitotbPcdATEfA1FuqfxjEs3zvCZN_S3u-fqDOyqVVNu9-HC2az6AC1lQa4jgh_hxrjrF2aSm2Tj64rVNO1AG5xu-bztBR6Vg9EkujXkJ-3XJtlDzxD3Y-UcL8-CCYVpxZpXYLvWNS-HtowQ=w1230-h692-s-no-gm?authuser=0)
(https://lh3.googleusercontent.com/fife/AGXqzDlJMyP7O4INswT2rZoiTj4gjZbwlr82s3Z0N-hZLiU2aqDlXfhFa4_RE2PxVrGIVj_Ek-o9lS6FYtXgBnuqhXt4zkAyEzfeeKOHh1NPu7gPCgvZ5ecvR-mrUG1cWrWW0L9exMJnMspE7tBqbhGNkXWagWe8ZuxNc9AwCQ-VvpiCMhYM-jCwQOgFaO3xad5w3GUKSpPKcqwFY_0zDJh4lAKTisR37cBIE1Tw_1qd6Ws6-J1jIWWEf0ibyIoeqOm5rFblazfgQPLd5YmWnsnLJreDotkezDOBKMCMBBse2WQxffvxTk0gaT4dOHK1b5AIEac0VLMSyUQufQwYv0vU6JnUw9bIW6adg8XP012LHbpAO03I9h3NmAYnnoQjRNZFEgYoRMDYs9g6JgEJc1V0IDltBVxx7Jqe70R1_6Wdn-JlFJ_yrbk-7COeRxKiYyoJpzkZZQGhhi5wGiv39qm-dMSVaElz0PlRC3LB68Yii-sX5M9cGTM-WCrf0IsvAaikDDKi3WCS4BWQe8ha7389A9hMt_9CsubNIP03GK5VnED8pS5IvDhMkmHCTuWC_Ot4_lvOpdxpjhVljDG6A4UqlKZspMMFSx_4Qj35rnl-jgkb80t1Mbvt-EIzd8ni4-O690zD4yy7GBBBOHdRRgyPKmgfTnf8t876ezXfoLtD-YOdUVfoWX6ETbZJl_Vzz7NZOskqMDngKrL9iZZDJ8kf-jpsGMP-3FT5SCe_H0zJ4lTCIlg-f4_Qz4fsuufbZyXkAUfwOxuEQu47B3b5GDU_jy422_tmv0UH2-OfhQCfadgpvKit0pG28UtgQCRlMNoGkeyghr6Cld5XocbP-bGvMbNfwsLYyj9hQbKE6TUDMxDa2irRMl67oxhotfYlP2BvYABrwrMmG0MmvIG108JqyaCyUsn7D_LkZa582-3V6oMN1gf_3C4hvDrv3p7T3zoJdtd0BIyTwXW0PxCU8y5n02rTi5i-Dac6uSeGxFOQWMuWp2x8X9UpR9mZqwbH8C0Z5_w-0b62MmL5eZmOd98qVI6XFEtR-hfmW_TiehBjYKlck_3BPWQcuvBGXX2v8n7TaaoK7AnVpJFd65mO9bRoVFVnlS8nIKQI81-RclhflBg_jC4OWrp8ecqpFIVHq6mtgKjK6O0goSoYpcs2d-xtCXsYkACKhZFhcvTW-ZjM7CzOXOrE-_ou_cwM1PyJBsJ025TCUqQUVvgS6g2vwPgOHqG6zih64D4GXwq4J4CP28Zn3LK43xRNK8O8ZAxcleZxHZapQWt6dgfsit2NZJiWro8_qo0D9-Txbdxm5l1mZmg1ASuiEGKGmjUWJg3KZqKl_WgWuEAW-woLXK6_E-XTPK2tm2yIiYRBDGL776MaXmvekXOyO_NfJ3pU0IU1PmM1QAKR3l_uqENb5iB4a9SHP0Z1AEjx1SP_VXEd0AFsaa0zl4jTu8oPy0u12JQ-OKQKTYAeHx5BeCkgXol5JsXEDg96pC3Kc_YWcR8S27Y2rmGj0erJWkM0AgOsldiqV2M71oT4PROZNhOoDippk2EGSy2s9_YJ5VVt6r4AqlnOwy9dIdnXTtzla7qt8sSMh4eh3YruipBH4-id3Qgd_VSvU99_loqLf_wXXKv8IF5oKAOOzOjEmkJvvNYNnViQ5VmLYTxZX2n4EpQzYmP67VUpmLkDFP4b7q9ugutHYYU3gpj3I8sSv5cN5nkjm8o9xeZ38zKOszNx2OsJ6YCbLS4Ne-Jyvh194dDj9sJlAPxdIweyxdgYQBfveS0p843AXoMfSDHK7OKekw=w389-h692-s-no-gm?authuser=0)
P.S. Jak ktoś wie jak skalować fotki przeklejane z Googla to ja poproszę jakiś hint...
-
Znajomy widok ;).
Wystarczy przed link do zdjęcia wkleić:
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/ABLVV84jKbpLbzLitotbPcdATEfA1FuqfxjEs3zvCZN_S3u-fqDOyqVVNu9-HC2az6AC1lQa4jgh_hxrjrF2aSm2Tj64rVNO1AG5xu-bztBR6Vg9EkujXkJ-3XJtlDzxD3Y-UcL8-CCYVpxZpXYLvWNS-HtowQ=w1230-h692-s-no-gm?authuser=0)
[img width=800 height=450]https://lh3.googleusercontent.com/pw/ABLVV84jKbpLbzLitotbPcdATEfA1FuqfxjEs3zvCZN_S3u-fqDOyqVVNu9-HC2az6AC1lQa4jgh_hxrjrF2aSm2Tj64rVNO1AG5xu-bztBR6Vg9EkujXkJ-3XJtlDzxD3Y-UcL8-CCYVpxZpXYLvWNS-HtowQ=w1230-h692-s-no-gm?authuser=0[/img]
A najlepiej to otworzyć sobie jakąkolwiek przeglądarkę graficzną np. "Fastone Image Viewer", zmienić rozmiar z zablokowanym ratio. Wybrać szerokość 800 px i automatycznie zmieni się druga wartość, czyli wysokość i wpisać to w "height". Forum też samo robi skalowanie, ale czasami na długich linkach z uwierzytelnianiem sesji umie się pogubić.
-
Znajomy widok ;).
Który? :evil:
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/ABLVV87Ss93h2HEu-CwQ0zusVepPUjW9Io0NqNSrb3ygD9SIJvpyua0UJLwX-VA697sZ5hblOVIeVs9-Um3cMM5U5m_XNuwiVOzxZYSwKu2I8gFVW1zi6opKXxo_GDIruIwzpLooBp7h9g59NhZ8LM2CwjvNYA=w1230-h692-s-no-gm?authuser=0)
Faktycznie działa, wielkie dzięki!
-
Nie rozumiem tej fascynacji jednośladami... :055: :icon_rolleyes: :icon_rolleyes:
(https://i.postimg.cc/tJ59v9t6/11.jpg)
:002: :002: :002: :002: :002: :002:
-
Bo to niby jesteś niczym pilot myśliwca, a tak się kulasz bombowcem. :032:
-
Ostatnie myśliwe na dwóch kółkach to były takie:
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/c/ca/Sopwith_Camel_-_Season_Premiere_Airshow_2018_%28cropped%29.jpg/600px-Sopwith_Camel_-_Season_Premiere_Airshow_2018_%28cropped%29.jpg)
A na czterech kółkach są takie:
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/a3/F-14_3_Yokota_Tokyo.jpg/440px-F-14_3_Yokota_Tokyo.jpg)
8)
-
Moto Guzzi Marina Militare.
https://youtu.be/fd1kOeBY8Is :580:
(https://api.spgnordic.com/wp-content/uploads/2023/02/V100-Mand_Aviaziane-Navale_Gallery_1920x1080_1.jpg)
-
Moto Guzzi skończyło się na Griso. >:D
-
Ostatnie myśliwe na dwóch kółkach to były takie...
Tu idzie nie o ilość kół jeno o siedzenia... czytaj o drugiego pilota/nawigatora :090: na prawym fotelu. Wolność Panie bracie, wolność :icon_wink:
-
Draken, Viggen, Gripen... Saab potrafi(ł) robić ładne maszynki :P
-
Takie tam z fejsa. ;D
https://www.facebook.com/reel/3296943433783294
-
Pa tera na to...


https://www.facebook.com/share/r/ENLDPMuLVFX84En9/
Wysłane z mojego VOG-L29 przy użyciu Tapatalka
-
8)
-
Pa tera...

https://www.facebook.com/share/r/4hmVjYLvLHCmKU8P/
Wysłane z mojego VOG-L29 przy użyciu Tapatalka
-
Spokojnie. Mam wszystkie te filmy zinwentaryzowane :).
-
Dewianci :032:
-
Jak to mówią.. . "Złoty a skromny"
(https://uploads.tapatalk-cdn.com/20240302/e1a27f0a87f4833baa2f5e355f093f77.jpg)
Wysłane z mojego VOG-L29 przy użyciu Tapatalka
-
Jak dobrze kojarzę to jest to oklejony maluch gościa co ma kanał na YT - "duży w maluchu".
-
Dewianci :032:
Bez gwiazdy nie ma... (Jazdy) Kurde.
(https://uploads.tapatalk-cdn.com/20240305/e194782ccb877093caa0d50e555f4c0c.jpg)
Wysłane z mojego VOG-L29 przy użyciu Tapatalka
-
Maszynki piękne, ale muszą koledzy popracować nad prezentacją... :evil: Obie fotki zrobione telefonem ;D
Czekaj czekaj to nie JG i góra szybowcowa? Ostatnio wjechałem tam oraz na tamę na Bobrze. Planuję po kupnie hulajnogi pojeździć po terenach :D
-
Czekaj czekaj to nie JG i góra szybowcowa?
Owszem. Tu jest tego więcej: https://photos.app.goo.gl/uK2Hnim3Ek6mzHwZA, a tu jest z drugiego: https://photos.app.goo.gl/PAJtYYnoMziYdGbV9
-
Pomijając chińskie lampy i grill to całkiem fajna fotka. Plusik za kółka MAE ;).
https://www.wallpapertip.com/wpic/wxxJoo_wallpaper-mercedes-benz-mercedes-benz-w124-hd/
-
To jest prawdziwa ekologia:
https://autokult.pl/sprawdzili-spaliny-40-letniego-mercedesa-zaskakujace-wyniki,7012993636432480a
Żeby nie być gołosłownym to jest S123 Pana Mariana taksówkarza ze Zgorzelca. Jak dobrze pamiętam 1983 rok produkcji. Turbodiesel z rynku US. Leciwy jak właściciel. Do dziś jeździ na postoju taksówek. Jak go ostatni raz widziałem w sierpniu 2023 r. miał na blacie 966 tys. km, jak go widziałem przedwczoraj miał już 1 mln 30 tys. km. Wciąż klekocze na widok kluczyka. Samochód równie sympatyczny co sam właściciel :). Dużo zdrówka obu Panom życzę :).
https://imgur.com/a/LTF34nV
I jeszcze:
Mercedes W123 wciąż na Taksówce od 25 lat!
https://www.youtube.com/watch?v=IpL_V97_TFg
-
(https://uploads.tapatalk-cdn.com/20240407/366ea328c6670f8bf357c3cfce5798f6.jpg)
Wysłane z mojego VOG-L29 przy użyciu Tapatalka
-
W Międzynarodowym Dniu Lotnictwa i Kosmonautyki tradycyjnie wspominamy najlepszy lot Polaka w kosmos w najnowszej historii kraju

https://www.facebook.com/share/v/bQyL2N3FJtHWUrsf/
Wysłane z mojego VOG-L29 przy użyciu Tapatalka
-
Motywem przewodnim jest Nieznany żołnierz – w czołgu, granaty w przednim teleskopie, Simo Häyhä w hełmie…
(https://cdn.discordapp.com/attachments/190211907305603072/1250130075001557203/PXL_20240410_142949697.RAW-02.ORIGINAL.jpg?ex=6669d1dc&is=6668805c&hm=1961fe01f34a6d9cfee7090b9b992985700e90ce3c912c46c3ab3866e62736ce&)
(https://cdn.discordapp.com/attachments/190211907305603072/1250130160754364507/PXL_20240410_143326008.RAW-02.ORIGINAL.jpg?ex=6669d1f0&is=66688070&hm=1974023cae8a1d9936f0cb195da5248c78590710812c1c13e5191f51f7e63ce3&)
-
Coś dla miłośników (i nie tylko) kaszlaka:
https://youtu.be/9MjCi7l7BKs